• Nie Znaleziono Wyników

W obronie prawdy

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "W obronie prawdy"

Copied!
232
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)

t i 1

£

M c

# : t Z 3 2 5 *

\ : t %

*

3

3 " V 1

I

-,p i

% ) %

-V, ,:W

.1*

„ iF

, . . . , .

m

-

m

;

>■

f,

1

•<

.

>; M i l

V " v " <;% v

I M

: . , . ; :

4 . % •

t t ll

■ » ; '

$ ł .

t 1 :

•i: ' -2 M ,'-

5 M m m a *

v"--> . v

! •Sf-

2 . '¥ :

■ M ü -

v % ' " -

■ , J i i i

:/■■■ '■

> ił-; '

...

(5)

W OBRONIE

o ru—o j

PRAWDY

N A PISA Ł

JERZY MOSZYŃSKI.

1

/ /

W K R A K O W IE ,

W D RUK A RN I « CZASU« PO D ZARZĄDEM JÓ Z E F A ŁA KOCIŃSKIEGO.

1900.

(6)

2)/l55HF

&

'h l 52691

6 4 0 3 8 5 V

NAKŁADEM A U TO RA .

(7)

PRZED LATY.

e' 6~ d ł ś r ) " ''—

»Nie wi d zi e l i ś my n i g d y t e g o za ci ęt e go p o l e mi s t y, k t ó r y stoi na k r a ń c o w y m p u n k c i e k o n s e r w a t y z m u , w z a p a s a c h z r a d y k a ł a m i i r e w o l u c y o n i s t a mi — o w s z e m każ da j ego pu- blikacya, kt ór ej ost r za w y m i e r z o n e t yl ko p r z e c i w s t r o n n i c t w o m i l u d z i o m z a c h o w a w c z y m , w y w o ł u j e wi e l ką r a doś ć w obozi e c z e r w o n y m i j e d n a p o c h w a ł y i g o r ą c e w y r a z y u z n a n i a «.

T a k t wie rdz ił w rok u zeszłym w m a j o w y m P r z e ­ glądzie Polskim p a n hr. L u d w i k D ę b i c k i , z p o w o d u świ eżo w yd an ej pr ze z emn ie b r o s z u r y p. t. Stronnictw o konserw atyw ne wobec m ilionow ej g w a ra n c ji, narzu­

conej krajow i przez Sejm galicyjski.

Ciężki ten z ar zu t skłonił mni e do p o n o w n e g o p rz ej ­ rzenia daw ni ej sz y ch pism moich. Ot óż n at ra f ił e m m i ę ­ dzy innemi na na st ępu ją cy ustęp, n ap i s a n y p r ze z emn ie w r. 1891 w III t om ie dzieła p. t. P o lityka A ustryacko- Polska ( str. i o 5 — 112), z p o w o d u »Nędzy w Galicy i«, którą w r, 1888 o b d a r z y ł p. S t a n i s ł a w S zc z e p a n o w s k i pi­

ś mi e nn ic t wo polskie. Zd a j e mi się , że d o s ł o w n e p r z y ­

toczenie tego u s t ę p u , będzie nietylko naj lepszą o d p o ­

wiedzią na p o w y ż s z y z a r z u t , ale r ó w n i e ż n a j s t o s o w ­

niejszą p r z e d m o w ą do s p r a w y , kt ór ą p o r u s z a m w n i ­

niejszej br os zur ze.

(8)

4

A r t yk u ł ten zw róc i mo że u w a g ę r o z w a ż n e g o i s u ­ mi enn eg o czytelnika na pewnik, że nie dos yć jest u b o ­ lewać n ad z at r u c i e m d u c h a n a r o d o w e g o , ale t r z e b a w p o r ę p rz ec iw ko n ie m u dzi ałać i p a m i ę t a ć o tern, że truci zna tern jest s zkodli wszą i niebezpieczniejszą, im szlachetniejsze o r g a n i z m u n a r o d o w e g o atakuje organa..

Niechaj r oztr ząś nie w s w oj e m s umie niu s u m i e n n y i r o z ­ w a ż n y czytelnik pytanie, czy byłby m o ż l i w y m ten bez- r o z u m n y , o w c z y z a p a ł dla p a n a S t a n i s ł a w a Szczepa- no wsk ieg o i jego N ę d y y w G alicyi , już nie tylko w b r u ­ ko w y c h K u ry e ra c h w a r s z a w s k i c h i w l iberalnym p e ­ t e r s bu r s ki m K r a ju , ale n a w e t w a r c y k o n s e r w a t y w n e m w a r s z a w s k i e m Słow ie , gd yb y p o w a ż n i p r z y w ó d c y k o n s e r ­ w a t y w n e g o s t r o n n i c t w a w Galicyi, byli przed dziewięciu laty popar li w o r g a n a c h swo ich walkę, k t ó rą w y p o w i e d z i a ­ łem k o m e d y a n c k i m f a j e r w e r k o m p. St. Szczepanowskiego,.

o bl i cz on ym wyłącznie na olśnienie ulicznej g awiedzi i na o dw r ó c e n i e nieszczęsnego naszego s po łeczeńs twa od t w a r d y c h o b o w i ą z k ó w , w y t r wa łe j , cichej, codziennej pracy, p r a c y p r o w a d z o n e j w pocie czoła, jak to Bóg c z ł owi e kow i p r zy k a z a ł i w g r a n i c a c h , które m u Bóg zakreślił d u c h o w e m i jego i m a j ą t k o w e m i ś r odkami .

Ale p r o s t a rzecz, że ani Przegląd. Polski , ani C^as,.

ani P rzegląd Pow szechny, ani ż a d e n inny o r g an k o n ­ s e r w a t y w n y i katolicki nie mó gł przecież p opr zeć walki, podjętej z liberalną t ruci zną przez tego zac iet rzewionego szaleńca, k t ó r y o zg rozo ! p o w a ż y ł się w t e mż e s a m e m dziele, ż ąd a ć o d k r a k ow s ki c h k o n s e r w a t y s t ó w , b y prze- d ew s z y s t k i e m w ł a s n y swój o bó z w ymi et li z k ł a m s t w a i k o m e d y a n c t w a , by się w y p a r l i w s p ó l n i c t w a z j a w n e m p o m i a t a n i e m m o r a l n o ś c i ą , z j a w n e m w y r z u c a n i e m przez okn o szóstego i dzi ewi ąt eg o p r z y k a z a n i a i z j a w n e m s zerzeni em zgorszeni a p o ś r ó d mł odzieży polskiej.

i

(9)

5 Ależ ani C^as ani Przegląd Polski nie m ó g ł p o ­ pr ze ć podjętej p rz ec i wk o liberalnej truciźnie walki przez tego za c ie t rz e wi on eg o z u c h w a l c a , k tó r y w y p a r ł się oj­

czyzny i z a m i a s t przy kl aski wa ć s z o w in is t yc z ne mu d r a ­ żnieniu Ros yi cięgłem w y g r a ż a n i e m jej t ró j p r z y mi e r z e m , z a m ia s t przy kl ask iwa ć p a t r y o t y c z n y m s z o pk om i w y ­ s t a w o m , d o s z ed ł do tego stopnia z w ąt pi eni a i pessy- m i z m u , że p o w a ż y ł się żą da ć od galicyjskich k o n s e r ­ w a t y s t ó w , żeby raczej siedzieli spokojnie na w s i , żeby stali się ogniskiem s pó łe cz ne m ludu wiejskiego i nie zrzekali się s woj ego w p ł y w u n a ch ło pa polskiego na rzecz p a c h c ia r zy i ż y d ow s ki ch d z i e r ż a w c ó w !

Ustęp, o k t ó r y m m o w a , p r z y t a c z a m tu w całości, mu s zę więc z wr óci ć na to u w a g ę s z a n o w n y c h czytel­

ników, że p is a n y m on był p rzed dzi ewi ęci u laty, a więc w chwili naj sroższego zawiśnięcia n ad K r ó l e s t w e m P o l ­ ski em s y s t e m u jenerał g u b e r n a t o r a Hurki, s ys temu, k t ó ­ rego p i e r ws z em i os t at ni em s ł o w e m , była z u p e ł n a z a ­ głada naszego n a r o d u , a ś rod ki em do tego celu r o z­

strój wszyst kich m o r a l n y c h spójni społecznych, a w p i e r ­ w s z y m rzędzie r o zb u d z e n i e w ludzie wiejskim n i e n a ­ wiści do dziedziców, z a r ó w n o za p o ś r e d n i c t w e m o r ­ g a n ó w r z ą d o w y c h , jakoteż za p o ś r e d n i c t w e m socyali- s ty czny ch b r os zur ek , jak n. p. broszurki p. t. G aw ędy starego M acieja , r oz s ył an yc h w ó jt o m g mi n z kancela- ryi j e ner ał g u b e r n a t o r a . Jeżeli zaś teraz błąkają się jesz­

cze zbyt często s a m o p a s p o d o b n e ideały politycznej

idei rosyjskiej po g ł o w a c h licznych m a r u d e r ó w d a w ­

niejszego s y s t e m u , to by ło by n aj wi ęk sz ą n i e s p r a w i e d l i ­

wością nie pr zyznać, że dzisiaj — za ł a s k ą Bożą i dzięki

woli mona rs ze j — nie czuć z gó ry ki erowan ej oficyalnej

rosyjskiej p r o p a g a n d y socyalizmu, ani w Kr óles twie

Polskiem, ani w Galicyi. Z r o b i w s z y to zastrzeżenie,

(10)

6

pod aj ę t u w całości, od n os z ąc y się do oceny p. Szcze- p a n o w s k i e g o us tęp z mojej »Polityki A u s t r y a c k o - Polskiej« (t. III, str. i o 5 — 112), k tó r y b r zm i jak n a ­ stępuj e :

»Zr es zt ą po za t y m g ł ó w n y m po li t yczn ym c el e m m a t a c t w s ocyalistycznych w Polsce, w y s t ę p u j ą zwykle ślady walki ż y d o w s t w a p rz ec iw ko chr ze ści j ańs twu i d ą ­ żenie tegoż do bezwzgl ędnej s u pr ema c yi . T e s a me drogi, ten s a m plan k ampanii. T a k z w a n i l i b e r a ln o -p o st ę po wi d e m o k r a c i pr ac uj ą jawni e dla z p o p u l a r y z o w a n i a idei żydowskiej w życiu poli tycznem i e k o n o m i c z n e m ; so~

cyaliści zaś — p r z e w a ż n i e mł odzież po d k ie r o w n ic t w e m ż y d ó w •— d ążą do tegoż celu podbicia chrześciańskie) ludności na tajnej d r o dz e spisków. T e d w a oddzi ały armi i działają r ó wno legl e na d w ó c h z p o z o r u o d r ę b ­ n ych d ro gach , do tego s a m e g o p od ąż a ją c celu i w s p i e ­ rając się w z aj e mn ie w s zczegółach p os tę p o w a n i a , a w y ­ pierając się siebie, gdy za szybkie p o s t ę p o w a n i e m o ­ głoby je s k o m p r o m i t o w a ć z a n a d t o czy to w o b e c r z ą d u , czy w o b e e kraju, czy wr es zcie w o b e c s woi ch s tr o nn i­

ków. Nie wątpię, że tak w jednej jak w drugiej ar mi i znaj du ją się ludzie, któr zy zeszedłszy z prostej d rogi p r a w d o b j a wi o n yc h , błą kają się bezwiednie po m a n o ­ wcach, po których p r o w a d z o n y m i są za nos czy to przez oficyalną rosyjską p r o p a g a n d ę , czy "przez ż y d o ­ wski ch a g en t ów , nie p r ze c z u wa j ą c n a w et , że dla ich interesu, a nie dla k ra ju pracuj ą«.

» J e d ny m z w y b it n yc h p r z y k ł a d ó w takiej pr acy, p o d ­

jętej w dobrej wier ze na zgubę kraju, s t an ow i p an Szcze-

p a n o w s k i , a u t o r N ę d ^ y w Galicyi. R o z b i ó r tej książki

s ta now i ci ekawe s t u d y u m sprzeczności i ni ekonsekwencyi

w n i o s k ó w « .

(11)

7

»P, S z c z e p an o ws k i p r z e k o n a n y m jest o u p a d k u i zupełnem n iedołęzt wi e wszyst kich w a r s t w polskich w Galicyi«.

» P o d k a ż d y m w z g l ę d e m — m ó w i o n — p o k a z u j e się ni e d o b ó r . T a k s a m o jak bi l ans f i n a n s o w y k r a j u k o ń c z y się n i e d o b o r e m 6 — 10 m i l i o n ó w r oc z ni e, czyli w y w ł a s z c z e n i e m z ziemi do wy s okoś c i tej k w o t y — jak bi l ans ż y c i o w y k o ń ­ czy się n i e d o b o r e m t. j. ś mi er c i ą g ł o d o w ą 5o o o o l udzi r o ­ cznie, t ak bi l ans s p o ł e c z n y k oń c z y się jeszcze g o r s z y m n i e ­ d o b o r em, b o t a k wi el ki m b r a k i e m ś wi a t ł y c h i ni e z a l e ż nych obywat el i , że ca ł y na s z s a m o r z ą d staje się m a ł o co l e p s z y m od k o m e d y i k o s z t o wn e j a be z s k u t e c z n e j (str. 68).

» O t ó ż n ę d z a e k o n o m i c z n a Gali cyi n aj b ar d z i e j się w tern po k az u j e , źe z tej szczupł ej g a r s t ki n i e d o b i t k ó w s z l achecki ch, k t ó r a t w o r z y g r o n o właścicieli t a b u l a r n y c h , wi ęks za część p o d o b n ą jest raczej do o w y c h t o n ą c y c h w m o r z u , p o t r z e b u ­ jących sił do w ł a s n e g o r a t u n k u , aż eby t y l k o u c h r o n i ć się od kat ast rof y. T e r n s a m e m nie p r z e d s t a w i a j ą oni z a s o b u siły społecznej w a r s t w y , o d k t ó r e j b y m o ż n a s p o d z i e wa ć się d o ­ niosłej i n i c y a t y wy pol i t ycznej . P e w i e n w y t r a w n y z n a w c a s t o ­ s u n k ó w gal icyj skich p o w i a d a mi, że. z a l e d wi e i °/0 wł aś c i ­ cieli d o r ab i a się, t o jest mni e j w y d a j e ani żeli m a d o c h o d u —

— że m o ż e 2 0 % mni e j więcej w y c h o d z ą n a s wo j e m, co znacz y, że nie z a d ł u ż a j ą się, s p ł a c a j ą r at y b a n k o w e i powol i a m o r t y z u j ą dł ugi . Bl isko 8o°/ 0 zaś w r o k u n o w e d ł u g i z a ­ ciąga« (str. 78).

»Z p r a w d z i w e m z d z i w i e n i e m , wi dz ąc ten o br az ogólnego u p a d k u e kon om ic zn ego i nie dołęzt wa , w y c z y ­ taliśmy jako ś ro de k r a t u n k u radę, zaciągnięcia przez kraj 36o — 600 mi l io n ów pożyczki!

» W ę g r y — p o w i a d a p a n S z c z e p a n o ws k i — w ciągu lat 20 z a ci ągnęł y 1500 m i l i o n ó w d ł u g ó w , co o d p o w i a d a mniej więcej 7 5 m i l i o n o m rocznie, ale t eż p r ze o b r a zi l i z g r u n ­ t u cały kraj, p o m n o ż y l i m a j ą t e k p r y w a t n y o k w o t ę z p e w ­ nością o wi el e w i ę k s z ą aniżeli cyfry d ł u g ó w p u bl i c z nyc h,

(12)

8

a przy te m m a j ą t e k s k a r b o w y w kolejach, k o p a l ni a c h , f a b r y ­ kac h i i n n y c h i n w e s t y c j a c h t yl ko o p a r ę s e t m i l i o n ó w jest m n i e j s z y m od całej k w o t y pożyczki . Obl i c z a j ą c c o b y to z n a ć z y ł o w s t o s u n k u l udnoś c i dl a Galicyi, t o w y p a d a 3o m i ­ l i o n ó w roczni e, a 600 m i l i o n ó w w 20 l atach...»

» P r o s z ę wzi ąść n a p o r ó w n a n i e g m i n y i mi a s t a wł oski e, z l u d n o ś c i ą ł ą c z n ą nie wi el e wi ęks zą o d Gali cyi, k t ó r e w t y m czasie n a cele p r o d u k t y w n e z a c i ąg n ę ł y pożyc zki „w łącznej kwoci e 3 6o m i l i o n ó w złr,«

»Maj ąc p o d o b n e ś r odki do dy s p o z y c y i . a tyl ko t r zeba o d w a g i w p o s t a n o w i e n i u a u m i e j ę t n o ś c i w użyc i u, aż e b y je o d r a z u u zys kać , t o b y ś m y nie s ka r ż yl i się bezsil nie n a w r o ­ gie t a r y f y kol ej owe, n a o bc ą a d m i n i s t r a c y ą , o b c y c h p r z e d ­ s i ę bi or ców, tyl ko b y ś m y się pokusil i byli o s t w o r z e n i e w ł a ­ snej sieci kol ej owej . « (str. 121).

»Rzeczywiście piękna to p e r s p e k t y w a zaciągać 3 6 o m i li on ów d ł u g ó w i o d d a w a ć je d o dysp ozycy i s a m y m n iedołęgom, ho ostatecznie w i a d o m ą jest rzeczą z książki o N ę d ^ y w G a lic yi , że jeden i j edyny tylko człowiek energiczny t a m się z naj duj e, a tym jest p an S z cz e p a ­ nowski«.

» Wi docznie z a p o m n i a ł o n , że s a m twierdził, iż

»z c h o r y c h i l i chych j e d n o s t e k ż a d n a s z t u k a p o l i t y cz n a nie s t w o r z y z d r o we j i silnej całości społ e cz nej « (str. 5y).

że » P i e r w s z y m w a r u n k i e m do o t r zą ś n i e n i a się z naszej n i e m o c y z b i or o we j jest w y r o b i e n i e z d r o w y c h i si l nych j e d n o ­ st ek, p r a c o w n i k ó w e n e r gi c z n y c h « (str. 58).

»O tern wie c h y b a p a n ' S z c z e p a n o w s k i , że ci,

nie w y r o śl i by jak g rz yb y po deszczu z chwil ą, gdyby

Galicya odrayu uzyskała te p o ż ą d a n e miliony d ł u g ó w !

T o też widoczni e m a p a n S z c z e pa no ws k i więcej na m y ­

śli g o to w a n i e u nas bitych t r a k t ó w m o n o p o l u dla ż y ­

d o w sk i c h finansi st ów, jak r zeczywi st e podniesienie się

e konomiczne kraju i polskiego żywiołu.

(13)

9

» T w ó r c a p o z y t y w i z m u A u g u s t C o m t e « — p o w i a d a on

— »większej części n as z yc h p o z y t y w i s t ó w p r a w i e z u p e ł n i e nieznany, w p r a w d z i e s a m w m ł o d y m w i e k u b y ł u c z n i e m Sa i nt - Si mona , ale późni ej p r z y s z e d ł s z y do p o z n a n i a s p r ze c z ­ ności socyałizmu. z cywil izacyą, c a ł e m u w ł a s n e m u s y s t emo wi nadał cechę k r a ń c o w e j spr ze cz noś ci z s o c y a l i zme m tak d a ­ lece, że b a n k i er om, t a k z n i e n a w i d z o n y m p r z e z socyal i st ów, naznaczył p i e r ws z e miejsce w swojej hi e r a r b i i społ ecznej « (str. 128).

»To też pan S zc ze p an ow sk i z cał ym z a p a ł e m swej wymowy, s tar a się nas o tern p r z e k o n a ć , że p ie rw sz e miejsce w Gaiicyi p o w i n n i ś m y oddać... ż ydom.

»Są tacy o — p o w i a d a on — » któ rzy uw ażają ż y d ó w za złe koni eczne. . . « »Są też z n o w u tacy, a do nich nal eży Mickiewicz i Lel ewel. . . « » któ rzy n i e zr aż oni n i e k t ó r e m i uje- mne mi s t r o n a m i ż y d ó w , u w a ż a j ą p o b y t t e k l i c znyc h p o t o m ­ ków w y b r a n e g o l u d u p o m i ę d z y nami , jako w s k a z ó w k ę o p a t r z ­ nościową k o n i e cz n e g o i n a t u r a l n e g o s oj us zu d w ó c h n a r o ­ dów zbl i żonyc h do siebie p o d o b i e ń s t w e m l i t e r a t u r y p r oroc ze j i nieugiętej w y t r wa ł o ś c i w o b e c b e z p r z y k ł a d n e g o p r z e ś l a d o ­ wania...« (str. i

3

i).

» Wp r a w d zi e p a n S zc ze p a n o w s k i nie może zataić, że

» p o mi m o wi el ki ego p o s t ę p u w o s t a t n i c h l a t ach, z a ws ze jeszcze za m a ł o ż y d ó w p r z y z n a j e się do pol skości «, że »za- licznymi do n i e d a w n a byli ci, co się s t a wa l i c z y n n y m i p o ­ p l eczni kami Ge r ma n i z a c y i , « że »dopóki t a p r ze s z k o d a nie jest usuni ęt ą, nie m a żadnej możl i wości p o r o z u m i e n i a , bo n i e ­ przyjaciela w n a s z y m w ł a s n y m d o m u zni eść ni e m o ż e m y « (str. 132),

wszystkie te jednak f razesa nie p r zes zkad zaj ą m u do naciąganego d o w o d u , że żydzi nie są n a m niebezpiecz­

nymi i do w ni os k ów, d ąż ą cy ch do zastąpienia nimi

(14)

IO

szlachcica i chł op a na w s i , nie czekając usunięcia tej przeszkody.

» C a ł y e k o n o m i c z n y r oz wój Ż y d ó w « — p o w i a d a o n —

» o p a r t y jest wi ęc n a k woci e 7 m i l i o n ó w rocz ni e, cała ich p r z e w a g a na k woci e 4 m i l i o n ó w roczni e. T a k a t u m a m o ż e mi e ć z na c z e n i e t y l k o p r z y t a k i m o g ó l n y m z ast oj u, jaki u nas w e wszys t ki ch ga ł ęz i ac h g o s p o d a r s t w a n a r o d o w e g o p a n u j e « (str. 13 8 ).

» Oczywiś cie , że g d y b y p an S z c z e pa no ws k i mi ał s po so b no ś ć p r z y pa t rz eć się działaniu ż y d ó w na wsi, z a ­ miast z a w i e r a n i a z nimi znaj omoś ci za p o m o c ą L e l e ­ wela i Mickiewicza, to p r z e k o n a ł b y się, że całe to o b ­ liczenie jest najzupełniej d o w o l n e m , bo żyd potrafi z a ws z e u kr yć swój ma jątek p r ze d w ł a d z ą p o d a t k o w ą , a lichwę pr zed p r a w e m lcarnem i z p e w n o ś c i ą p r a w ­ dzi we cyfry o wiele p r ze wy żs za j ą o b r a c h o w a n i e p a n a S zczepanows ki ego. I tak rozczula on się n. p. że

»i n a i n n e m pol u, n a k t ó r e m żydz i z n a k o m i t e u s ł u g i od d a j ą c a ł e m u k r aj o w i , p r ą d e k o n o m i c z n y jest p r z e c i wk o n i m. Ni e ­ chaj kt o z wa ż y , że t aki e d r o b n o s t k i n a p o z ó r jak pi erze, szczeci na i jaja p r z y s p a r z a j ą r ocz ni e n a s z e m u w y w o z o w i k w o t ę m o ż e 1 5 m i l i o n ó w złr., to p r z e k o n a się, jak c e n n ą jest dla k r a j u z a p o b i e g l i wo ś ć ży d o w s k a « vstr. 147).

» Z a p o m i n a tu tylko a ut or, że miliony te p r z y c h o ­ dzą nie krajowi, lecz ż y d o m p r a w i e zupełnie d a rm o, jako lichwiarski p r oc en t , p o b i e r a n y jajami lub pierzem od u dzi elanyc h c h ł op o m pożyczek pieniężnych lub skle­

p o w e g o k redytu. Nie d o b r ze m o ż n a pogodzić t w i e r ­ dzenie a u t o r a , że

»u ż y d ó w pi e r ws z e mi ej sce z a j mu j e h a n d e l a za r a z p o t e m p r z e my s ł . « (str. iBą).

(15)

1 i

ze s k o n s t a t o w a n i e m f a k t u , że

»ogół ż y d o w s k i jest c i e m n y i n i e p r o d u k t y w n y i z a l e d wi e za c z ynaj ą cy br a ć u d z i ał w p r a c y obywat e l ski ej . . . ws z y s t k i e w ę d y i u ł o mn o ś c i , k t ó r e już m i a ł e m s p o s o b n o ś ć w y t k n ą ć w c a ł e m s poł e c z e ń s t wi e w r ó w n y m , a m o ż e n a w e t wi ę k s z y m Stopniu p o j a wi a j ą się u n a s z y c h ż y d ó w . « (str. tą.3).

»Żyd t a k s a m o jak Pol ak , do p r a c y p r o d u k t y w n e j , w e ź mi e się c h y b a p o d g r o z ą śmi er ci g ł o d o w e j , jak się już wszys t ki e i n n e środki u t r z y m a n i a w y c z e r p a ł y , jak już ani d o w c i p e m, ani p r o t e k c y ą , ani f a w o r e m nie m o ż n a się d o ­ c h r a p a ć ani d o ż e br a ć jakiegoś s p o s o b u , a l bo s p o s o b i ku życia k os zt em p r a c y i n n y c h ludzi , a nie w ł a s n e m wys i l e ni e m. « (str. 144). » G ł ó w n ą w a d ą ż y d ó w jest chci woś ć i wy z y s k i ­ wanie, g ł ó w n ą w a d ą P o l a k ó w ni e d b a l s t wo , p r ó ż n i a c t w o i l e k ­ k omyś l noś ć « (str. 149).

Wzni osł e te zalety ż y do w sk ie nie zr aż aj ą b y n a j ­ mniej p a n a S zcze pan ows ki ego , kt ór y wy ra źni e r a d b y w yr ug o wa ć ze wsi szlachcica i chł opa i zastąpić go ż y d e m , up at ru jąc w tern wcale d o b r e strony.

»Żydzi — p o w i a d a on —- u l e g a j ą p r z y w y b o r a c h presyi rządowej.. . S t o p n i o w e osiedlenie jakich 3o o. ooo ż y d ó w w k o ­ l oniach rol ni c zych tego f a t a l n e g o s k u t k u mi eć ni e m o ż e , a o d wr ó c e n i e ich od a n t y s p o ł e c z n y c h s p o s o b ó w z a r o b k o w a ­ nia pr z yc zyni się do u m o r a l n i e n i a całej ma s y żydowskie), i zbl iżenia ich do n a r o d u « (str. 17z)... » J e d n ą z d o b r y c h st r on przejścia p e w n e j części d ó b r zi ems ki ch w ręce ż y d ó w , skie, przejścia t ak n i e b e z p i e c z n e g o dla nas pol i t ycz ni e z p o ­ w od u zwykł ej uległości właścicieli ż y d o w s k i c h dla s t a r o s t ó w jest ta, że powol i się w y r a b i a w nich w a r s t w a ludzi, p o c z u ­ wających się do odpo wi e d z i a l n o ś ci w o b e c k r aj u i u s i ł u j ą c y c h u t r zy m a ć się na w y ż s z y m po z i omi e c h a r a k t e r u i h o n o r u « (str. 148).

»Tak więc po za całą frazeologią boleści n ad u m i e ­

rającym z głodu l ud e m itd., wy ch od zi na wi er zch jako

(16)

1 2

jed yna pr ak ty c zn a myśl wyzucie szlachty i l udu z w ł a ­ sności ziemskiej i o d da n i e tego ludu na łaskę i n i e ła ­ skę ży dows ki eg o h o n o r u ! O t o jest k w i n t e s e n c j a n a ­ szego p o s t ę p o w o - d e m o k r a t y c z n e g o - l i b e r a l i z m u !

»Nie m o gę p o m i n ą ć tu wreszcie jednej zasadniczej sprzeczności«.

» Pa n S z c z e p an o ws k i u t r z y m u j e , że

» c h wi l o wa p r z e w a g a ż y d ó w p o l e g a ł a nie na jakiejś m i s t y ­ cznej wyższości , al bo zdol ności r as owej , t yl ko na sile, k t ó r ą sol i dar ność i s a m o r z ą d w y t w a r z a j ą wszędzi e, gdzi e t yl ko się pojawi ają.. .« (str. tąS). » Go r ą c e życie rel i gi j ne p o s y n a g o ­ gac h, i n s t y t u c j e fi l ant ropi j ne i w y c h o w a w c z e , sądy p o l u b o w n e u wł a s n y c h r a b i n ó w , d ł u g i e m p r z e ś l a d o w a n i e m w y r o b i o n a sol i dar noś ć f ami l i j na i r a s o wa , s t r a s z n a p o t ę g a przysi ęgi z b i o r o we j , b a j r e m u , n i e ub ł a g a n e j i s k u t e cz n e j jak g r o m , jak kl ą t wa kościel na ś r edni ch w i e k ó w — ws z y s t k o to był o z a ­ r o d k i e m s i ł y , kt ór ej r es z t a s p o ł e c z e ń s t w a nie pos i adał a, i s t w o r z y ł o s y t u a c y ę z u p e ł n i e w y j ą t k o w ą i dla Ż y d ó w n i e ­ z m i e r n i e k or z ys t ną . W k r aj u w o l n y m i n a t c h n i o n y m d u c h e m o b yw a t e l s k i m, t aka o r g a n i z a c j a nie p r z e d s t a w i a ż a d n e g o ni e­

bez pi e cz e ńs t wa . S t a j e się a n a c h r o n i z m e m , jak się st a ł y w pó- ' źni esz ych czas ach s ą dy f emi czne«. . . (str. 144).

» Dziwna rzecz, że zost awi aj ąc ż y d o m ich gorące życie religijne, w kt ór em s a m a u t o r u p at ru j e g ł ó w n y p o w ó d ich wyższości i sol id ar ności , s t a r a się on życie religijne kat olików zbyć p o g a r d l i w e m milczeniem lub l e k c ew a że ni e m, w y r a ż a j ą c się np. że

s o c j a l i z m t a k s a m o jak j e z u i t y z m , l u b k a p i t a l i z m i wiel e i n n y c h i z mó w, jest t y l k o o b c ą nal eci ał ości ą, z a s z cze pi e ni em na n a s z y m g r u n c i e o bc y c h w y o b r a ż e ń « . . . (str. 13o).

»Miałożby to być r o z m y ś l n e m p o d k o p y w a n i e m siły

chrześciańskiego społ ecz eńs twa na kor zyść ż y d ó w ? «

(17)

i 3

»W k ażd ym razie czytając to, nie zdziwi nikogo, że p o d ­ niesienia m or al n oś c i s p o ł ec z eń s t wa polskiego w y g l ą d a pan S zcze panows ki o d . . . oszczędności.«

» W y m i e ć m y ś mi ec i e! — w o ł a on — S k u p m y się p o d s z t a n d a r e m o s z c z ę d n o ś c i !«

»Szkoda, że pan S zcze panows ki , zapo mn iał , że d o oszczędności tr zeba siły moralnej, tr ze ba w o l i , a d o tej nie dochodzi ani c z ł o w i e k , ani n a r ó d l e k c ew a ż e ­ niem religii«. (P olityka Austryacko-P olska wobec p rądów socjalistycznych t. I I I

i

89

i

r.).

Zdaj e mi s i ę , że po pr zeczytani u p o w y ż s z e g o a r ­ tykułu, nie będzie się dziwił s z a n o w n y czytelnik, że nie miała o chot y oś wi ecać działalności publicznej p a n a S t a ­ nisława S zcze pano ws ki ego , p o d t y m k ąt em o p t yc z n y m, poważna i t r ze ź wa r e d a k c y a a r c y k o n s e r w a t y w n e g o o r ­ ganu krakowskiego, kt ór a zar az po wyjściu b r o s z u r y p. t. Nęd^a w G alieyi w cyfrach i program energicz­

nego rozwoju gospodarstwa krajow ego , umieściła w n u ­ merach 28, 29, 33, 3ą, 36 i 37 Czasu z lutego 1888 r., bardzo szerokie i b a r d z o p o c hl e bn e dla a u t o r a s p r a ­ wozdanie, p o dp is an e przez p. L. D. , a ogr aniczające krytykę do możliwie ci asnych g r a n i c , t. j. najczęściej nie dochodzą ce do nich n a w e t . Ale jakżeż m ogł o być inaczej, skoro, jak d o w i a d u j e m y s i ę , z os tat niego r o z ­ działu tegoż s p r a w o z d a n i a (Nr 3y Czasu):

» W tej książce z a p e ł n i o n e j cyf r ami , o b r a c h u n k a m i i s t a ­ tyst ycznemu p o r ó w n a n i a m i jest ki l kanaś ci e k a r t e k p o ś w i ę c o ­ nych ps ychol ogi i n a r o d o w e j , p e ł n y c h ci epła, poet ycznego- pol ot u, z a r a z e m t r ze źwoś c i i z r o z u m i e n i a w a d i p r z y m i o ­ tów«. ., »Był a chwil a, ki edy p od w p ł y w e m s z koł y kr y t y cz n e j h i s t o r y k ó w i s z koł y pol i t ycz nej , po d n o s z ą c e j p oz i o m o d w a g i cywil nej w w y p o w i a d a n i u p r a w d y n a r o d o w i »niechaj boli

(18)

14

jak chce« — w y r a d z a ł się p e wi e n za s t ę p e p i g o n ó w , kt ór z y ten k i e r u n e k p r ze s adzal i aż po za g r a n i c ę absnrdum . Jedni chcąc r a t o w a ć polskość, kazal i w y r z e k a ć się Pol ski , i nni w i mi ę u l t r a - k o n s e r w a t y z m u obdzi er al i z czci i s t a w y sz l a c h t ę polską«.. .

»Głos, k t ó r y w tej książce się o d z y wa , jest świ eży r ze wn y , i s a mo d z i e l n y — a u t o r nie idzie u t a r t ą ścieżką za d r ug i m i , nie z a c i ąg n i ę t y p o d ż a d e n s z t a n d a r , n i e z s z e r e g o w a n y w ża- d n e m s t r o n n i c t wi e , nie u m u n d u r o w a n y ani n a biało, ani na c z e r wo n o . P rz e b i j a w jego p o g l ą d a c h wiel e l i b e r a l i z mu , ale d o b r e g o g a t u n k u , bo z Angl i i i m p o r t o w a n e g o , nieco d e mo - k r ac y i, w d o d a t n i e m t e g o s ł owa z n a c z en i u . C o do gł ę bs zyc h zasa d z na ć c hwi e j noś ć czy pr óżni ę, ale w u c z u c i ac h tyle s zl ac het noś ci , że o n a n a w e t i ten brak ii’y i s z y c h p r a w d do p ew n eg o stopnia za p ełn ia (sic). P o za n a b y t k i e m wi e d z y e k o n o m i c z n e j i s t a t y s t y c zn e j czuć g o r ąc ą pol ską dus zę, k t ó r a r ze c zy d u c h o w e g o p o r z ą d k u r o z u m i e p r z y n a j m n i e j pod w z g l ę ­ d e m n a r o d o w y m , T o też k o n k l u z y e w y w o d ó w r a c h u n k o w y c h nie z a m y k a j ą się p r o s t e m z s u m o w a n i e m m a t e m a t y c z n e m ale w y m o w n ą o d e z w ą do sił m o r a l n y c h i d u c h o w y c h s p o ł e c z e ń ­ s t w a pol ski ego. A u t o r wi e r z y w b o h a t e r s k ą dzi el noś ć n a t u r y polskiej i s p o d z i e w a się r a t u n k u w wal ce e k o n o m i c z n e j z r o z ­ b ud z e n i a t ych sił wy ż s z y c h , i d e a l n y c h , a z w r ó c o n y c h do p r a k t y c z n e g o celu«. » W y b o r n i e r o z u m i e c h a r a k t e r polski«...

»Nie st r es zczaj ąc t e go r o z d z i a ł u , bo streścić się on nie d a — p o w i a d a p. L. D. — p o l e c a my go c z y t e l n i k o m — bo w o b f i t y m u na s dzi ale l i t e r a t u r y m e t a l i z u j ą c e j s p o ł e c z e ń ­ s t wo i r ozbi e ra j ą cej psychol ogi ę n a r o d o w ą — t e n u s t ę p n a ­ leży do n a j p r a w d z i w s z y c h i b a r d z o p o d n i o s ł yc h « .

T o też p o r w a n y z a c h w y t e m , że p. S zcze pan ows ki w ksią{ce poświęconej nędzy kraju, p o t r ą c a o lutnią p o e ­ t ó w i p o w o ł u j e się na cuda waleczności legionistów na­

poleońskich, na szlachetność K ościuszki i t. p. w o la do nas pan L. D . :

»Nie, t o nie z ł ud z e n i a , t o ni e s z o w i n i z m — t o mi ł ość i z n a j o m o ś ć n a t u r y polskiej — a n ad t o b a r dz o s z l a c h e t n e

(19)

15

p o j m o w a n i e p r a w r zą d z ą c y ch ś w i a t e m n a w e t w p o r z ą d k u e k o n o m i c z n y m . T u jak w wal ce or ęż nej p o t r z e b a c n ó t i p o ­ t r z e b a b o h a t e r s t w a . »Nie m a pospoli tszej i gr u b s z e j my ł k i jak ta — m ó w i aut or , — k t ó r a p r z y p u s z c z a, że r o z wó j sił e k o ­ n o mi c z n y c h jest wył ąc zni e w y p ł y w e m e g o i z m u , ł a k o m s t w a i chciwośoi. C h c i w o ś ć i ł a k o m s t w o m o g ą p r o w a d z i ć do li chwy, d o g r y gi e ł dowej , do stol ika z k a r t a mi , do p o l o wa n i a za p o ­ sagami , za s y n e k u r a m i , do s p r z e d a w a n i a n a z w i s k a za p a r a ­ wa n b r u d n y c h i n t e r e s ó w, ale p r z e n i g d y do r o z w o j u e k o n o ­ mi c z n e g o . R o z w ó j e k o n o m i c z n y ni gdz i e na świecie jeszcze się nie p o j a wi ł bez w s p ó ł u d z i a ł u p r z y n a j m n i e j r z e t e l n o ś c i , uczci wości, pr a c o wi t o ś c i i u mi e j ę t n o ś ci , bez użyci a sił z d r o ­ w y c h i d o d at n i c h . Dl a t eg o też każ d y okr e s r o z w o j u e k o n o ­ mi c z n e g o z a ws z e b y ł z a r a z e m o k r es e m t wór c z oś c i i en e r g i i — a m y d o d a j m y — i wyżs zoś ci mor a l ne j «. . .

»O oszczędności , o z w r oc i e do o b y c z a j u n a r o d o w e g o i d a wn e j p r o s t o t y , o wy l ec z e n i u się z n a ś l a d o wn i c t w a , o d ą ­ żności do w y t w o r z e n i a pol s ki ego t y p u w życi u i w k o n w e ­ n an s a c h jest wi el e p i ę k n y c h i z d r o w y c h p o g l ą d ó w , ale ta kże więcej mo r al i z u j ą c y c h niż k o n k r e t n i e e k o n o m i c z n y c h . . . .

» W ogól e p r a k t y c z n y c h k o n k l u z y i b r ak . C z y tak j uż jest źle.

że ich zna l e ść t r u d n o , czy, że a u t o r chciał t y l k o w s t r z ą s n ą ć opi ni ą, p o b u d z i ć do myś l eni a i dyskusyi , z e s t a wi ć s t r a s z n e nas ze m a t e r y a l n e n i e d o b o r y z z a s o b a mi m o r a l n o ś c i s p o ł e ­ czeńs t wa. W k a ż d y m razi e ksi ążka jego jest c z y n e m , bo t chni e ż yc i e m, bo nie śli zga się na p o w i e r z c h n i u t a r t y c h f ra ze s ó w l ub d o k t r y n . Poś wi ęc i l i ś my jej wiel e mi ej sca w n a s z y m d z i en n i k u , c hoć w wi e l u r ze cza ch s t a n o w i s k o a u t o r a jest od na s ze go różne. P u b l i k a c y a t a b o w i e m b o d a j b y się st a ł a h as ł e m do bardzi ej k om p l e t n e j d y s k u s y i i s z c z e g ó ł o w e g o w y j a ś n i e n i a ż y w o t n y c h s p r a w e k o n o m i c z n e g o b y t u nas zego«.

Chcesz s z a n o w n y czytelniku p o z na ć ź r ód ło tego

z ap a łu C\asu dla n owej w sc hod zącej g w ia zd y liberalnej

k o n s t e l a c y i , to cofnij się w tył aż do począ tku s p r a ­

wo zd an ia (Nr 28 C{asu), i tara przeczytaj, a d o b r ze z a ­

pamiętaj, co n a s t ę p u j e :

(20)

i 6

»Z e n e r g i c z n e g o w y s t ą p i e n i a w s p r a w i e o p o d a t k o w a n i a naf t y w n o s z o n o , że p. S z c z e p a n o ws k i st ani e się j e d n y m z k o ­ r y f e u s z ó w o poz yc yi pol i t ycznej . O m y l o n o się«.,.

Nie m ó w i ą c więc o t em, że j e de n lub dr u gi z k o ­ r y f e u s z ó w k o n s e r w a t y w n y c h G a l i c y i , in spe — klepiący t y m c z a s e m biedę n a wsi i z t r u d n o ś c i ą nawiąz ujący koniec z k o ń c e m w s w o i m o b d ł u ż o n y m b u d ż e c i e ; — pod o ż yw c z e m i p r o m i e n i a m i n a f t o w e g o słońca p. Szczepa- n ow ski ago , n a b i e r a ł przecież o t uc h y i nadziei, iż m o ż e m u się u d a zar obi ć na łoteryi naftowej z jaki milionik i p o w a ż n e s woj e siły u m y s ł o w e o d d a ć na usługi kraju i p a ń s t w a , to jeszcze p ok az a ło się jak n a d ł o n i , że

» a u t o r ni e chce być n i e s p r a w i e d l i w y m pr ze z p a t r y o - t y c z n ą n i e c i e r p l i w o ś ć ; wi dzi on d o w o d y , że t r a d y c y e s a m o ­ r z ą d u nie w y g a s ł y ca ł kowi c i e u sz l a c ht y. » W u b i e g ł y c h 2 5 l a t a c h kraj w y t w o r z y ł sobie n i e z b ę d n e u m y s ł o w e p r z y g o t o ­ w a n i a do dal s ze go r o z w o j u . O d c z a s ó w ś r e d n i c h w i e k ó w Pol ska nie po s i a d ał a t a ki ego o ż y w c z e g o o g n i s k a w i e d z y p o w s z e c h n e j , j a k i m jest o b e c n i e U n i w e r s y t e t J a g i e l l o ń ­ ski. Z a w d z i ę c z a m y m u p r z e d e w s z y s t k i e m fakt riieocenionej w a ż n o ś c i w r o z w o j u p o l i t y c z n y m n a r o d u , to jest w y t w o r z e ­ nie po r az p i e r ws z y w nas zych d zi ej ach k o n s e r w a t y z m u , o p a r t e g o nie na ś l e p e m z a c of a ni u, ale o p a r t e g o n a n o w o ż y ­ t n y c h z a s a d a ch d z i ej o we g o b a d a n i a i u mi e j ę t n e j kr y t y k i s t o ­ s u n k ó w o b e c n y c h . To też S ta ń c z y c y stoją o cale niebo w y - żej od p rze d p o to w y c h K o n se rw a ty stó w . Ci o s t a t ni żyj ą w ś w i ę ­ cie u r o j o n y m i z g o ł a nie r o z u m i e j ą ani o r g a n i z m u n o w o ­ ż y t n e g o s p o ł e c z e ń s t wa , ani jego c h o r ó b , ani jego p o t r ze b .

Całkiem inacpej S ta ń c z y c y . N ik t lepiej nie z n a l lub nie zna swojego w ieku j a k S zu jsk i, K a lin k a lub S ta n isła w T a rn o w ­ sk i. S ą to E u r o p e jc z y c y w calem zn a czen iu tego sło w a . M ia n o w ic ie n iezró w n a n ą je s t ich d ya g n o za chorób sp o łecz­

n y c h«.

» O szczerości S ta ń c z y k ó w — pisze autor. ... »w ątpić nie m o g ę«... »S ta n o w ią oni na p r z y s z ło ś ć bardzo c e n n y z a ­ w ią ze k um iejętnej i trzeźw ej k r y t y k i«...

(21)

1?

N a t u r a l n i e , że po takich p r emi sach, nie t r u d n o było p a n u S z c z e p a n o w s k i e m u wziąść sie p o d rękę z p a ­ nem... Zyblikiewiczem.

» H a n d e l z a mi e n n y « — p o w i a d a p an L. D. — nie daje n a m z aws ze k r y t e r y u m o u p a d k u l u b pos t ę pi e b o g a c t w a k r a j owe go. A u t o r t wi e rdz i , że r o z wó j h a n d l u z e w n ę t r z n e g o nie jest d o w o d e m n a d m i a r u p r o d u k c y i , ale b r a k u z a r o b k u u tych li cznych w a r s t w , k t ó r e są źle ż y w i o n e , źle z a o p a ­ t r zo n e w pi e r ws z e p o t r z e b y życia. H a s ł e m śp. Zybl i ki e wi cz a był o, gd y p o d n o s i ł p r o g r a m e k o n o m i c z n y i p o p y c h a ł cał ą siłą do r o z w o j u p r z e m y s ł u : ni ech s a m K r a j bę dz i e k o n s u ­ m e n t e m wł as nej p r o d u k c y i p r z e my s ł o w e j i f a br ycz ne j «. P a n S z c z e p a n o w s k i p o d o b n e s t a wi a p o s t u l a t y w o b e c p r od u k c y i pi e r wo t n e j — wi dzi o n z a n a d t o wiel e h a n l u z a g r a n i c z n e g o , za m a ł o w e w n ę t r z e g o « . . . (Nr. 29 C zasu).

» A u t o r z g o d n i e ze s zkoł ą k r y t y c z n ą h i s t o r y k ó w z b e z ­ p r z y k ł a d n e g o z a n i e d b a n i a s k a r b u p u b l i c z n e g o w Pol s ce po- r o z b i o r ow e j , w y p r o w a d z a n a u k ę na dzisiejsze st os unki . Zd a n i a Zybl i ki ewi cz a częst o p r z y p o m i n a j ą się, czyt aj ąc tę książkę«...

(Nr. 33 C zasu).

C z w a r t ą część s p r a w o z d a n i a poś wi ęca p. L. D.

krytyce, w a ks a mi t n y c h p r z e p r o w a d z o n e j rękawi czkach :

»I w tej książce« — p o w i a d a p. L. D. — » k t ó r a m i m o r e a l i z m u nie w p a d a w p e s y m i z m , b u d z i do my ś l e n i a , do wy- sileń, do c z y n u — d r u g a Część nie stoi n a wys okośc i p i e r w ­ szej«...

» Na z n a c z y w s z y s wo j e s t a n o w i s k o w t eoryi , a u t o r p r z e ­ c hodzi dość p o w i e r z c h o w n i e k w e s t y ą podat kową «. . .

Z a r z u c a n as tępn ie p. L. D. p. S z c z e p a n o w s k i e m u , że nie doci era do k w e s t y i , jednolitej, na z a s a d a c h e ko ­ nomicznych opartej organizacyi r z ą d u krajowego.

» Co do kwes t yi ż y d o ws k i ej p o g l ą d y a u t o r a są nieco opt y mi s t y c z n e « . . . » A u t o r nie zdaj e się« . . . wą t pi ć o s k u t k u

2

(22)

i 8

as vmi l a cyi , u o b v w a t e l e n i a i r e f o r m y ż y d ó w , i to n a w e t bez chr z t u«. . . ( Nr . 34 C zasu).

W p r z e d o s t a t n i m rozdziale s woj ego s p r a w o z d a n i a o ś w i a d c z a p. L. D., ż e :

»Na j mn i ej z całej książki, t ak s y m p a t y c z n e j , p r z e k o n y ­ w a j ą n a s u s t ę p y , w k t ó r yc h a u t o r w s p a r t y na p o r ó w n a n i u z W ę g r a m i , ż ą d a : a b y ś m y ich n aś l a d o w a l i i m e t o d ę s z u k a ­ nia koncesyi , u s t ę p s t w, t a r g ó w , za mi e ni l i n a i nną, g dy r o z w i ­ ni ęt e siły e k o n o m i c z n e k r a j u n a k a ż ą się r a c h o w a ć z n am i , a n a m d o z w o l ą i m p o n o w a ć i n n y m . K t ó ż bar dzi ej szedł w ki e­

r u n k u pol i t yki p r a w n o - p a ń s t w o w e j jak W ę g r z y i t y l k o s k u t ­ k i e m t e go, co t ą p o l i t yk ą w y w a l c z y ć zdoł ali , p o t e m r o z w i ­ nęli po l i t yk ę e k o n o m i c z n ą n a w e w n ą t r z kraju«. ..

W s z y s t k i e te z a r z u t y jednak m u s i a ł y zbl ednąć pr zy ja s ne m świetle p o c ho dn i p r a w d y , zapalonej na cześć J. E. Dunaj ews ki ego .

» Moż na « — p o wi a d a a u t o r »N ęd zy« — „p. D u n a j e w ­ s k i e m u za r zuci ć, że n i e g r z ec z n i e p r z y j m u j e d e p u t ac y e , ale n i k t m u nie za r z uc i , a ż e b y k o g o ł u d z i ł o b i e t n i c a mi , k t ó r yc h ni e d o t r z y m u j e . Jeżeli c zego nie m o ż e zrobi ć, ta nie obieca, a jak raz obi eca ł , t o już m o ż n a z p e w n o ś c i ą liczyć na w y ­ k o n a n i e. J est to w p o l i t y k u n i e o s z a c o w a n y p r z y mi o t , k t ó r y z a ws z e z a p e w n i a ć m u będzi e s t a n o wi s k o i m p o n u j ą c e w o b e c ludzi d a wn i e j s z y c h i nie liczących się ze s ł o w a m i , s t a n o w i ą ­ cych wi ęks zoś ć p o l i t y k ó w a us t r y a c k i c h . Nal eżą c w s p r a w a c h k r a j o w y c h do o b o z u w r ę c z p r z e c i w n e g o « p. D u n a j e w s k i e m u tej s p r awi e d l i wo ś c i o d m ó w i ć m u nie m o g ę « .

» P r z y t o c z y l i ś m y to zda ni e « — p o wi a d a p. L. D. —

»nie dla r e k l a m y m i n i s t r a s k a r b u , ale jako d o w ó d naj l epszej w i a r y a u t o r a « .

T o też nikogo nie mo że z a d z i w i a ć , że dla p a n a

L. D . :

(23)

» Au t o r e k o n o m i s t a i s t a t y s t y k jest z a r a z e m w y m o w n y m i p r z e k o n y w u j ą c y m m o ra listą ; — n a j s ł a b s z ą —■ p o w i e d z m y szczerze — jest część pol i t ycz na w tej książce, k t ó r ą się czyta tak, jak się wś r ó d z n u ż e n i a i u p a ł u pije w o d ę t r ys k a j ą c ą ze skalistego źródł a«. . . (Nr. 36 C zasu).

A teraz z a m kn i j my księgę przeszł ości i spo jr zy jmy

w oczy te ra ź ni ej s zoś c i, z o b a c z m y jak w y g l ą d a m y

dzisiaj ?

(24)

D Z I S I A J .

— -«'SKr*''"—

i.

Nie ulega w ą t p l i w o ś c i , że polskie życie publiczne s k o n c e n t r o w a ł o się p od koniec dzi ewi ęt na st eg o wieku w n a gr o bk ac h . W o b e c w yczer pu jącej się listy n ie b o s z ­ c zyków, z a b r a n o się do żyjących.

» W i e l c y pi sarze« — d o w i a d u j e m y się — »są n i b y s ł o ń c a, k t ó r e z a p a l a O p a t r z n o ś ć , a b y świ eci ł y n a r o d o m i o g r z e w a ł y je. Z ich t a l e n t u t r y s k a na nie z a r ó w n o blask c h w a ł y , jak ź r ó d ł o z d r o w i a i życi a (Nr. 2 9 0 S ło w a z r. 1899.)

Słusznie więc, że ludzie dbali o to, by p er ły p o l­

skiej m o w y przeciskały się aż p o d strzechy w ł o ś c i a ń ­ skie, ludzie z ap o zn a j ą c y n. p. lud polski z mi ckiewi­

c zo ws ki m t y p e m Jankiel a za p o ś r e d n i c t w e m ż y d o w ­

skiego d zi er żawcy , pomyśleli nareszcie o t e r n , by za

z e br a ne od n a r o d u 100.000 rubli ur ząd zić schr onisko

na s tar oś ć dla ni eśmi er te lnego t w ó r c y naj doskonal szego,

w sp ół c ze sn ego t y p u n a r o d o w e g o , w y r z e ź bi o n eg o w Pło-

s z o w s k i m , w k t ó r y m k oncent ruje się źr ódło z d r o w i a

i życia, a k t ó r e m na chwil ę obecną, o b d a r z y ł o n as ze s p o ­

ł eczeńs two sienki ewi czowskie słońce.

(25)

21 Czy liż nie ternu o ż y w c z e m u b l a s k o w i , p r o m i e n i e ­ jącemu z P ł os zowsk ieg o i P e t r o n i u s z a , z a w d z i ę c z a m y tak w a ż n y p o st ęp w dziedzinie etyki i m o r a l n o ś c i , jak wynalezionego przez p a n a M a r y a na G a w a l e w i c z a Hedo- nistę w dodatniem \na c\eniu tego w y r a ju ? (Nr 38 K ra ju z r. 1899).

S łus zną jest więc rzeczą s kładka na sch ron is ko dla H e n r y k a S i e n k i e w i c z a , nie pr zes zk ad za to jed nak f ak­

towi, że 100.000 rubli, które m a komi tet z ebr ać w p r z e ­ ciągu kilku miesięcy, są s u m ą p o w a ż n ą n a w e t dla tak

bogatego kraju jak K ró l e s t w o Polskie. Z r o z u m i a ł to pan L u d w i k S t ras zewi cz i s t r aci ws zy nadzieję d o cz e­

kania się p o m n i k a ze spiżu i z g r a ni t u, p o s t a n o w i ł przynajmniej k a m i e n n y m upr zedzić p a n a H e n r y k a S i e n ­ kiewicza.

» P r z e c z y t a ł e m « — pisze on na str. 9 N r u 49 »K raju«

z r. 1899 — »po t ę p i en i e r z u c o n e n a »Kraj« pr z e z cz ci go­

d n e g o pr ez esa A k a d e m i i umi e j ę t noś ci , w »P rzeglądeie P ol­

skim » — i . . . sk ami e n i a ł e m« .

Nie d z i w o t a , że po tej transf igur acyi stał się p.

Straszewicz p o s ą g o w y m , l a pi da rn ym.

» Ni gdy nie z a s ł a n i a l i ś my p r z e d opinią, p r ze d cz y t e l n i ­ ki em, z d a ń o d m i e n n y c h od n a s ze go s p o s o b u wi dzeni a«,

zapewnia nas p. Straszewicz, a przycho dz i m u to tern łatwiej i gładziej, że znając na wyl ot nasze polskie s p o ­ łeczeństwo wie o tern n. p. w y b o r n i e , że w k at ol ic­

kim kraju K r ó l e s t w a Polskiego — z wy jąt kiem ni ekt ó­

rych księży — nie czytuje nikt Przeglądu K atolickiego ,

będącego j e d y n y m o r g a n e m d u c h o w i e ń s t w a stolicy t e ­

goż k raj u; wie on i o tern r ó w ni e ż d o b r z e , ż e , jeżeli

w S lo m e d w u dz ie st u czterech p o w a ż n y c h i z n a n y c h

(26)

w k raju ludzi s t w i e r d z a s w o i m p o d p i s e m w s p ól n o ść katolickich i k o n s e r w a t y w n y c h p r z e k o n a ń z r e d a k c y ą >

to bynaj mniej nie d l a t e g o , by s t a w a ć w razie p o ­ tr ze b y w o br o ni e w y s t a w i o n y c h przez w y d a w c ę na szyldzie z a s a d , ale wył ącznie dlatego, by służyć m u za w y g o d n y p a r a w a n dla liberalno - p o s t ę p o w y c h ew o- lucyi Słow a, lub też za r e kl a mę w o b e c ł a t w o w i e r n y c h p ro s ta cz k ów.

Czyż chcielibyście o tern w ą t p i ć ? Z ł a t wo śc i ą w a m to u d o w o d n i ę . W n u m e r a c h 44, ą 5 i 46 Przeglądu K a ­ tolickiego z ro ku 189g, p o r u s z y ł e m b a r d z o w a ż n ą p od w zg lęde m m o r a l n y m s p r a w ę , a mi ano wi ci e w y k a z a ł e m , d o jakiego s topnia s pr zeczne z katolicką mo r al n oś c ią p r z e k o n a n i a , s zer zone są nieraz nie tylko przez libe­

r al ny K r a j ale n a w e t przez k o n s e r w a t y w n e Słowo. A r ­ tykuł y te został y w y d r u k o w a n e , bez żad ny ch z a s t r z e ­ żeń ze s t r o n y r e d a k c y i , a więc zy skał y u zn ani e tejże, co oczywiście p o d no s i ich w a r t o ś ć , daje im b o w i e m przecież zna c zn ą g w a r a n c y ą słuszności. R o z u m i e m , że p o m i m o tego, m o ż n a w y r a ż o n e g o w nich z dan ia nie podzielać, czy to ma jąc w r ęku słuszne a r g u m e n t a , w y ­ kazujące ich b ł ę d n o ś ć , czy też w y c h o d z ą c z innej l o­

gicznej lub moral nej p o d s t a w y r o z u m o w a n i a . R o z u ­

m i e m więc, że m o ż n a moje zdani a w najlepszej wierze

zwalczać. Ale s t a n o w c z o t w i e r d z ę , że nie wo ln o p o ­

mijać milczeniem a r t y k u ł ó w d ow o d z ą c y c h , że z a r ó w n o

r ed ak c ya Słowa jak K ra ju szczepią w s połeczeństwie

polskiem p og lą dy p rz ec i wn e katolickiej wi er ze i m o r a l ­

ności , a p rz e d e ws z y s t k i e m nie w o l n o w t y m w y p a d k u

milczeć t y m ludziom, któr zy publicznie stwierdzili z g o ­

dność s woi ch z a s a d i p r z e k o n a ń ze S ło w e m , a p r y ­

wa tn i e p r z y z n a w a l i mi słuszność w p o r u s z o n y c h przeze-

mni e w Przeglądzie K atolickim kw es tya ch . S t a n ow c zo

(27)

23 twierdzę, że nie wo lno milczeć t y m ludziom, gdy pod osłonę ich milczenia r e d ak c ya K ra ju p o d ej m u je p r z e ­ ciwko mnie walkę u d o w o d ni o ne m u k ł a m s t w a m i i po- twarźami, a s kami eniał y p an L u d w i k S t r as zewi cz może mimo tego spokojnie rzucać Czasowi la p id ar ne swoje wyrzuty, że :

»I to n a m p r z y j e m n e nie było, że się »Czas» z n a l a z ł prawie w j e d n y m s z e r eg u z r e w o l w e r o w e m i p i s e mk a mi , dla których k ł a m s t w o i p o t w a r z z a w o d e m « .

»A co »Czas» r o b i ł pr z e z całe kilka miesięcy ? C z y cz e­

kał na p r ze b i e g r o z p r a w y ? czy nie w y w i e r a ł n a c i s k u na z d a ­ nie przysi ęgł ych ? czy u g i ą ł g ł o w ę p r z e d w y ro k i e m sądu?«

zapytuje się pan Str aszewicz. Nie czyt ałem C\asu przez te całe kilka miesięcy, ale czytałem K r a j i dlatego będę się starał dać o d p o w i e d ź na p y t a n i e : A co K r a j r obił przez całe kilka miesięcy ? Czy czekał na pr zebi eg r o z ­ prawy? Czy nie w y w i e r a ł nacisku n a zdanie p r zy s i ę ­ głych ?

Zaledwie nieszczęsna ta s p r a w a o p a r ł a się o Sejm galicyjski, a już c z yt a my w N r 7 K ra ju z r. 1899 w korespondencyi lwowskiej z 17 lutego nas tępuj ące słowa:

»Nie da się b o w i e m z a pr ze c z yć , że c z yt uj ą c o tej s p r a ­ wie a r t y k u ł y dzi enni ka rs ki e, d o zn a j e się m i m o w o l n i e t e go wręcz ni emi ł e go i b ol e s n e g o uczuci a, że nie d y k t o w a ł a ich chęć r at o w a n i a kasy, a więc b y t u i przyszł ości tej p o w a ż n e j instytucyi, że ni e chodz i ł o ich a u t o r o m o n a p i ę t n o w a n i e p o ­ stępowania ich k i e r o w n i k ó w, ale że g ł ó w n i e za l eża ł o n a w y ­ wołani u k o n k u r en c y j n e j wal ki z d z i e n n i k i em, k t ó r e g o w y ­ dawcą b y ł p. S zc ze p a n o w sk iu1

»Aby tern ł at wi ej celu dopi ąć, c h w y c o n o się t a k n a ­ miętnego s ą dze ni a i b e z g l ę d n e g o r z u c a n i a się n a h o n o r i s ł a wę tej miary, co Sz c z e p a n o w s k i cz ł owi eka , że dla k aż d e g o bez-

(28)

24

s t r o n n e g o c z yt el ni ka o b u r z a j ą c e m to w p r o s t był o. J est to tern s mu t n i e j s z y o bj a w, że ofiarą p o d o b n y c h n a m i ę t n o ś c i p a d ł nie- za p r z e c z e n i e w y b i t n y c zł owi ek, w i n t e r e s a c h m o ż e f a n t a s t a , ale siła dl a k r a j u c e n n a , cz ł owi e k e n e r g i c z n y i r zut ki , z n a ­ k o m i t y m ó w c a i publ i c ys t a , k t ó r e g o i w t y m w y p a d k u o zł ą wol ę n i k t pos ą dzi ć nie m a p r a w a , a k t ó r e g o p ow s z e c h n i e s z a n o w a n o i za j ed n e g o z na j z d o l n i ej s z y c h i n a j wy t r w a l s z y c h p r a c o w n i k ó w w k r a j u n i e z a p r z e c z e n i e u w a ż a n o « .

»Nie z n a m osobiście p. S z c z e p a n o ws k i e g o , ani też je g o w sp ó ln ikó w , a t e m s a m e m nie jest mi w i a d o m y i st a n ich i nt e r e s ów, s ądzę j e dnak, że w obe c ne j chwili i a u t o ro wi e wyżej w y m i e n i o n y c h a r t y k u ł ó w , nie b y l i b y w st ani e o d p o ­ wiedzieć, czy z o b o w i ą z a n i a pp. S z c z e p a n o w s k i e g o , Wo l s k i e g o i Od r z y wol s ki e go nie z n a j d ą jeszcze w o b e c K a s y o s z c z ę d n o ­ ści d o s t a t e c z n e g o pokrycia«. . . » Rz e c z n a p r a w d ę d z i wn a , że w y m i e n i a j ąc n i e p e w n y c h wi erzyci el i K a s y oszczędności , nie k r y t y k o w a n o dzi ał a l noś c i s y n d y k a « . . , »nie w s p o m n i a n o o sfe­

rach mi a r o d a j n y c h « . . . »a u p a d e k galicyjskiej K a s y o s z c z ę d n o ­ ści t yl ko pp. S z c z e p a u o w s k i e m n , W o l s k i e m u i O d r z y w ó ł - s k i e mu w y ł ą c z n i e pr z ypi s uj ą, bo oni. . . »Słow o P o lskie« z a ­ ł ożyli«.

Na st ęp ni e w Nr. 8 K ra)u z r. 1899 c z y t a m y z p o ­ w o d u o b r a d s e j m o w y c h :

» Każ d y m i a ł t u coś do p o w i e d z e n i a : n a j p i e r w wi el ka r zesza t yc h, k t ó r y m r z u t k o ś ć p. S z c z e p a n o w s k i e g o b y ł a solą w oku, a k t ó r z y obecni e, jako na czyn ob y wa t e l s k i n a t o p o ­ wo ł a ć się mo g ą , że... nic nie r obi ą , s ł o w a m i : A c o ? nie m ó w i ł e m ?!...

I z n o w u c z y t a m y w Nr. 12 K ra ju :

» S t a n i s ł a w S z c z e p a n o ws k i zwr óc i ł się do wł a d z s ą d o ­ wy c h z p r oś b ą o wy t o c z e n i e m u śl e dz t wa w s p r a wi e n a d ­ użyć w Kasi e oszczędności. W o b e c p o d e j r z e ń r z u c a n y c h c z ę ­ ścią w s k u t e k r o z j ą t r ze n i a opinii publ i cznej , częścią ws k u t e k zawiści s t r onni czej , wo b e c ł ą c z e n i a nazwi s ka p. S z c z e p a n o w ­ skiego z n az w i s k a m i ludzi , k t ó r y c h n i e s kal ana do n i e d a w n a

(29)

25

sł awa, dziś nie jest j uż w o l n a o d skazy, k r ok t aki b y ł a k t e m u s pr awi e dl i wi onej o b r o n y . P. Sz c z e p a n o w s k i nie chce, by ktoś, kiedyś p r z e b ą k i w a ł o jakichś ni e j a s n y ch r a c h u n k a c h , które z n a l e z i o n o pr zy r ewi z yi i o n i e z n a n y c h cel ach, na k t ó r e szły pi eniądze. C h c e on, b y jego s y n o wi e mogl i m ó wi ć g ł o ś n o o b a n k r u c t w i e o j c a ; chce p r z e d e w s z y s t k i e m , bv je znali sami.

Niech więc s ą dy bada j ą ws z y s t k o , niech p r z e s ł u c h u j ą ś w i a d ­ ków i niech w y d a j ą w y r o k . N i e p e w n o ś ć i t e n d e n c y j n e p l o t ­ k a r s t wo m u s z ą się raz skończyć«.

» W e L w o w i e nie w ą t p i nikt, że to ś l e d z t wo s ą do w e da pan u S z c z e p e n o w s k i e m u z u p e ł n ą s a t y s f a k c y ę m o r a l n ą , jako czł owi e kowi , k t ó r y dzi ał a ł w dobr ej wi e r z e i ni e p r z y w ł a s z ­ czył sobie ani o k r u s z y n y c u dz e g o mi e ni a . P. S z c z e p a n o w s k i jest dzisiaj cz ł o wi e k i e m u b o g i m , ale o ile ni kt nie o b r on i go od z a r z u t u , iż dla wy d o b y c i a nafty z p o d pi a s k o wc a k a r ­ packiego t opi ł w s t u d n i a c h mi l i o n y wł a s n e i mi l i o n y t yc h, kt órzy go k r e d y t e m wspi eral i , o tyle ni kt nie pr z y p u s z c z a na chwi l ę, iżby n a u b o g i c h s p r zę t ac h , k t ó r e dzisiaj z d o b i ą s k r o mn e mi e s zkani e pp. S z c z e p a n o w s k i c h p o z o s t ał jakiś p y ­ łek cud z y « '

Dla z wykłych ś miertelni ków, nie jest to r zeczą z u ­ pełnie z r o z u m i a ł ą , jakim s p o s o b e m śledzt wo s ą d o w e przeciwko c z ł o w i e k o w i , któr y r o zt r w o n i ł miliony, b ę ­ dące oszczędnością tysięcy b i ed ny ch ludzi, w celu d o j ­ ścia do mi l ionowego osobistego majątku, może m u dać zupełną m o r a l n ą satysfakcyę ? Wi docznie, że p. S zcze­

panowski należy do tych lud\i niepospolitej m ia ry, k t ó ­ rych zdani em p a n a Świers{C{a , w y r a ż o n e m w Nr. 227 Słowa z r. 1899 pow szednim łokciem m ie rzy ć nie nale\Y- T o też r e d ak c ya K ra ju u ż y w a zupełnie szczegól­

niejszego łokcia do mierzeni a niepospolitej m i a r y p a n a

Szczepanowskiego. I tak n. p. nikt nigdy nie słyszał

o milionowych ma j ąt ka c h p a n a Szcze pano ws ki ego, ani

też jego rodziny. A tu n ar a z d o w i a d u j e m y się z K r a ju ,

ż.e topił on mi liony w łasne dla w y d o b y w a n i a nafty

z piaskowca karpackiego. O c z y w i ś c i e , że były to m i ­

(30)

2 6

liony, które p. S z c z e p a n o w s k i e m u p o w i n n y były kiedyś w przyszłości w p ł y n ą ć do kieszeni i z a p r o w a d z i ć go do królewskiej uczty, k tó rą r ekla muje dla niego l w o w ­ ski k o r e s p o n d e n t K raju.

P o w i a d a K raj, że na m a j ą t k u p a n ó w S z c z e p a n o w - skich nie został ani pyłek cudzy, bo p. S z cz e pa no ws k i jest dzisiaj ub o gi m człowiekiem. Myli się K raj. N a p.

S z c z e p a n o w s k i m został nie pyłek, ale cały o g r o m c u ­ dzy, bo s tr as zne br ze mi ę cudzej k r z y w d y !

D z i w n a ta liberalna m o r a l n o ś ć ! Z a p o m i n a K r a j 0 t e r n , że k a ż d y c z ł o w i e k , któr y w p o d o b n y s p o só b u p a d a , jeżeli nie jest w p r o s t z br o d n i a r z e m , s zukającym tylko wygodnej okazyi do z b r o d n i , najczęściej d o c h o ­ dzi do złego uczynku, w c i ą ga n y p r z y m u s e m m o r a l n y m , kt ór y pędzi go z pierwszej lekkomyślności w drugą, wreszcie z lekkomyślności do p r z e s t ę p s t w a lub zbrodni.

Że b ar dzo często tą d r o g ą wciąg ni ęty do złego uczynku c z ł o w i e k , m a i wielkie zdolności i szlachetną żąd zę z u ­ ż y t k o w a n i a ich na szerokiej areni e dla d o b r a i c h w a ł y n a r o d u , to najlepszy mieliśmy tego d o w ó d w procesie k u r a t o r a m a s y Kir ch ma y er o ws k ie j. Nie z nał em go ani przed, ani po s p r a w i e , ale byłem na jego r o z p r a w i e 1 p a m i ę t a m w y bo rn ie , że słuchając jego pełnej d r a m a - tyczności o b r on y, wy po wi e dz ia n ej głos em szczerości i p r a w d y , głosem czł owi eka p r z yg nę bi one go b r z e m i e ­ niem strasznej winy, ale nie p o z b a w i o n e g o bynajmniej uczuć d o b r y c h i szlachetnych, t r u d n o b ył o ochr onić się od wzru szeni a, od zawziętej w e w n ę t r z n e j walki p o m i ę ­ dzy uczu ci em a r o z u m e m , p o mi ę d z y wspó łczuci em a głosem s umie nia i głosem idei publicznej s p r a w i e d l i ­

wości.

Mł ody c h ł o p i e c , słuchacz U n i w e r s y t e t u , k oc ha ny

pr zez kolegów, błyszczący z d o l n o ś c i a m i , w y b r a n y z o­

(31)

stał przez kolegów do ko mi t et u balu akademickiego.

Drogę do s k a r b ó w wiedzy, w ł a s n ą tylko t o r o w a ć m u ­ siał sobie pracą. Ciężkie to z a d a n i e , a s t a n o w c z o za ciężkie, gdy n a r a z s p a d a w y d a t e k z b y t k o wn y , kupienie sobie fraka. Pieniędzy nie starczyło, t r ze ba było p o ż y ­ czyć na lichwę od żyda. O d t ą d ta li chwa otacza go swoją zabójczą po tę g ą i p r o w a d z i przez życie bez p r z e ­ rwy rosnąc z ro ki em k aż d y m jak lawi na, tocząca się ze szczytu G e w o nt u . Staje się ona jego n ie o d s t ę p n ą t o ­ warzyszką przez wszystkie lata uniwersyteckie. T o w a ­ rzyszy m u w biurze a d w o k a c k i e m i nie o ds tępuj e n a ­ wet wówczas, gdy zdolności b ar dzo w y bi t n e i zaufanie poważnych w kraju ludzi p o w o ł u j ą go do R a d y p a ń ­ stwa.

T u zadziwia N i e m c ó w bystrością s woj ego u m ys ł u i głębokością pr awniczej swojej wiedzy.

W y b r a n y do komisyi kodyfikacyjnej p r a w a k a r ­ nego zyskuje sobie r e p u t a c y ą p ie rw szor zędn ej siły p r a ­ wniczej w parlamencie.

Ale s mok l ichwy nie odstępuj e go. Zostaje k u r a ­ torem m a s s y k o n ku r so we j W i nc en te g o K i r c h m a y e r a . To daje p o w ó d całej zgrai l ichwiar zy do p r z y p u s z c z e ­ nia s tanowczego a t ak u do jego, ro zp ac z li wą s yt uacyą ma te ry al ną , z a m ą c o n e g o sumienia.

Przecież tylu ludzi w y g r y w a na giełdzie, tylu robi majątki! Przecież o d d a m jak w y g r a m ! Będę gr ał ostro-:

żnie! Dlaczego nie m a mi się pos zczę ści ć? Przecież

nie chcę hulać i u ż y w a ć , ja chcę s w e zdolności i to

wielkie, poświęcić dla kraju. Jeżeli się nie zdecyduję

pożyczyć z ma ss y K ir ch m a y e r o w s k i e j pieniędzy i s p r ó ­

bować szczęścia na giełdzie, to jestem człowiekiem z gu ­

bionym przez l i c h w ę , kapi tał p r a c y całego moj ego ż y ­

cia i to ciężkimi w y w a l c z o n y w ys ił ka mi raz na zaws ze

(32)

28

dla kr aju s tracony. S p r ó b u j ę s z c z ę ś c i a , bo nie mo gę zrobić inaczej. Szczęście musi mi p o s ł u ż y ć , bo długi m o j e , to nie o w o c u ż y w a n i a życia i r ozpus ty, to w y ­ nik zbrodniczej działalności najpodlejszych lichwiarzy, k t ó r y m s po łe cz e ńs tw o w o l n ą z o s t a w i a rękę. Ale szczę­

ście nie dopisało. B e \ grosza własnego m ienia , bo w s z y st k o u to nę ło w jaskiniach l i chwiar zy i g ie łd owych p ir at ó w, zł a ma ny, p r zy gn ęb i on y ci ężar em s woj ego p o ­ stępku, ale czujący, że cele jego życia były s zl ac h et ne mu że d roga jego s k r z yw i ła się tylko p o d w p ł y w e m nie­

ubłagalnej konieczności biedy i f atalnych okoliczności, s tanął on pr zed s ą d e m pr zysięgłych. A że o b r o n a jego była s z c ze ra , że nie była o b r a c h o w a n ą na rozczulenie s ę dz ió w k o m e d y ą , ale była głos em s tr u n szlachetnych, które rzeczywiście d r ga ły w jego s e r c u , to naj lepszym tego d o w o d e m , że od lat kilku żyje on z n o w u p oś ród naszego s po łecz eń st wa, i nie r o zpo cz yna nowej pogoni ani za m a j ą t k i e m , ani za s t a n o w i s k i e m , ale s kr omni e i ciężko pracuj e na chleb p o w s z e d n i i na zacne imię dla swoi ch dzieci i siebie. I nie w ą t p i ę , że tą do tego celu p odąża jąc d r o g ą , zasłuży sobie za łaską Bożą na d o ­ pięcie uczciwego s woj ego c e l u , a o ile w i e m , to już dziś p o r zą dn i l udz ie, mający z nim s t o s u n k i , nie o d ­ m a w i a j ą m u ani s woj ego szacunku, ani szczerego uści- śnienia dłoni. A p o m i m o tego nie w ą tp i ę j e d n a k , że n i e ma c z ł ow ie ka , mającego poczucie s pr awi ed li wo ści w sercu, a w s umie niu w i ar ę w nieśmiertelność dus zy i w w o l n ą jej wolę — p o c z ą w s z y od tego n a w e t czł o­

wieka, którego ten w y r o k s t ał się p ot ępi eni em — k tó­

r y b y p o w a ż y ł się zar zucać sędziom pr zys ięgł ym niesu-

mienność, z p o w o d u w y d a n e g o p rzed laty w tej s p r a ­

wie w y r ok u .

Cytaty

Powiązane dokumenty

2.W przypadku zwrócenia się Prezydenta Rzeczypospolitej do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zgodności z Konstytucją ustawy budżetowej albo ustawy o prowizorium budżetowym przed

Organy samorządu terytorialnego oraz terenowe organy administracji rządowej, na podstawie i w granicach upoważnień zawartych w ustawie, ustanawiają akty prawa miejscowego

“Zasada zaufania obywatela do państwa i stanowionego przez nie prawa opiera się na pewności prawa, a więc takim zespole cech przysługujących prawu, które zapewniają

Ustrój Rzeczypospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sądowniczej.. Władzę ustawodawczą sprawują Sejm i

4.Ustawę o zmianie Konstytucji uchwala Sejm większością co najmniej 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów oraz Senat bezwzględną

Komisje po rozpatrzeniu ustawy przygotowują w terminie nie dłuższym niż 18 dni, a w przypadku ustawy wniesionej jako projekt pilny oraz ustawy wykonującej prawo Unii Europejskiej –

Na gruncie poprzednio obowiązujących przepisów konstytucyjnych zasada ochrony praw nabytych wywodzona była z ogólnej zasady państwa prawnego, wyrażonej obecnie - na równi z

2 Wybory Prezydenta Rzeczypospolitej zarządza Marszałek Sejmu na dzień przypadający nie wcześniej niż na 100 dni i nie później niż na 75 dni przed upływem kadencji