• Nie Znaleziono Wyników

Estetyka, krytyka i poetyka

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Estetyka, krytyka i poetyka"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Guido Guglielmi

Estetyka, krytyka i poetyka

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 78/3, 293-306

(2)

GUIDO GUGLIELMI

ESTETYKA, KRYTYKA I POETYKA

Teorię przedm iotów estetycznych pojm ow anych jako przedm ioty poli­ tyczne z n a jd u jem y już u P latona. W Jonie są to raczej przedm ioty n ie­ ograniczone i niejednoznaczne. Zgodnie z przedstaw ioną tam tezą utw o­ ró w poetyckich nie m ożna sprow adzić do jak iejś w spólnej racji czy po­ jęcia; nie jest im przypisane znaczenie ani dający się rozum owo u zasad­ nić cel, a in te le k t nie m a n ad n im i żadnej władzy. O ile więc in n e sztuki d e k la ru ją swą treść lub przedm iot, sztuka Jo na nie może zdaniem P la ­ ton a uczynić tego samego:

dopóki bo ten nabytek [intelekt] dzierży, żaden człowiek nie jest zdolnym tworzyć i wieścić. Jako w ięc nie podług sztuki tworzący, [poeci] w iele w y ­ nurzają pięknych rzeczy o przedmiotach, jako ty o Homerze, w szakże przez Boski współudział jedno zdolen jest każdy czynić nadobnie to, do czego go Muza porywa 1.

P rzedm ioty poetyckie są zatem nieobliczalne (irracjonalne); gdy m ó­ w im y o jed n y m z nich, nie znaczy to wcale, że m ów im y także o innym . Toteż osoba, k tó ra lepiej niż ktokolw iek potrafi mówić o H om erze, nie um ie robić tego samego w odniesieniu do inn ych poetów. W konsekw en­ c ji nie istn ieje żadna poetyka ogólna; poezja tw orzy przedm ioty, k tó re nie w p isu ją się w system przedm iotów danych, i przekształca rzeczy, o któ ry ch mówi, w rzeczy nieznane nauce. W tak m ałym stopniu je st

[ G u i d o G u g 1 i e 1 m i, urodzony w Rimini w 1930 r., profesor literatury w łoskiej na uniw ersytecie w Bolonii. Współpracuje z czasopismami, m.in. „Lingua e stile”, „II Verri”, „Paragone”, „II menabo”; wraz z Elio Pagliaranim opublikował

Manuale di poesia sperimentale (Milano 1966). Najważniejsze publikacje: Lettera­ tura come sistema e come funzione (1967), Ironia e negazione (1974), Da De Sanctis a Gramsci: il linguaggio della critica (1976), Uudienza del poeta: saggi su Palaz- zeschi e il futurismo (1979), Il romanzo e le catégorie del tempo („Francofonia”

1983, nr 5), rozdział Uironia w 6. tomie (Questioni) Letteratura italiana (red. A. Asor Rosa, 1986).

Przekład według: G. G u g l i e l m i , Estetica, critica e poetica. „Lingua e stile” 1977, nr 1, s. 147—159.]

1 P l a t o n , Jon. W: Dzieła Platona. Przekładał A. B r o n i k o w s k i . T. 1. Poznań 1858, s. 280.

(3)

ona jed n a k czystą odm iennością, c z y m ś i n n y m pozbaw ionym po­ w iązań, że w trzeciej księdze P aństw a P la to n uznał za konieczne skazać ją na banicję:

A takiego męża, zdaje się, który by z w ielkiej mądrości potrafił się m ie­ nić w oczach i naśladować w szystko, co możliwe, gdyby nam do m iasta przy­ szedł sam i chciałby się u nas produkować, przyjęlibyśm y z w ielkim szacun­ kiem jako istotę godną czci i podziwu i sympatyczną, ale byśmy powiedzieli, że u nas w m ieście takich nie ma i nie trzeba, żeby się tacy m iędzy nami zamnażali, w ięc odesłalibyśm y takiego do innego miasta, w ylaw szy mu per­ fum y na głow ę i uw ieńczyw szy go przepaską wełnianą, a sam i byśmy się z:a- dowolili mniej św ietnym i mniej przyjemnym poetą i opowiadaczem mitów, mając pożytek na oku. On by nam naśladował powiedzenia przyzwoite i w mó­ wieniu trzymałby się tych wzorów, któreśm y ustalili prawem , kiedyśm y się w zięli do w ychow yw ania żołnierzy 2.

N aśladow anie „pow iedzeń p rzyzw oity ch ” odpow iada ideałow i owej kalokagatii, k tó ra p rag n ie stłum ić w szystko to, co nie je st zgodne z n o r­ m ą społeczną. To, co je s t „ p rz y jem n e ” lu b w zruszające, zostaje n a ty c h ­ m iast potępione jako zagrażające słusznem u porządkow i m iasta. Z auw aż­ m y także (śledząc tez y Panofskiego), że w drugiej księdze Praw P lato n opow iada się za obiektyw izm em sztuki egipskiej, sztuki, k tó ra nie w y ­ m aga w izualnego, „ n a tu raln e g o ” dośw iadczenia przedm iotu i rozstrzyga się całkow icie w czystej g ram aty ce k o n struk cji; jednocześnie zaś potępia n a tu ra liz m grecki, k tó ry , przeciw nie, p otrzebu je organicznej teorii pro­ porcji, w zajem n ej k on tro li i w spółdziałania m yśli i oka, sto su nk u rów ­ now agi m iędzy „rzeczą” a tym , co stanow i aspectus, p u n k t w idzenia a r ­ ty sty lub o b serw ato ra 3. N ieum iarkow anie Jo n a je st więc nie m niej po­ lityczne niż podporządkow anie się poety lub opowiadacza m itów praw om państw a. W ładca form , którego — z żalem i głębokim zrozum ieniem sp ra w sztuki — P lato n w ypędza z m iasta, uosabia zachow anie politycz­ ne d iam etraln ie różne od zachow ania poety p rzyjętego w poczet oby­ w ateli. Można b y zatem posłużyć się m item o Jonie, chcąc w skazać za­ chow anie k ry ty czn e, „n iesp ó jn e” w stosunku do państw a, stw arzające w ym agania, k tó re zakłóciłyby jego reg u la rn e funkcjonow anie. Podobnie naszkicow ana przez P la to n a postać p o ety heteronom icznego m ogłaby sta ­ nowić m odel k ondycji „spójności” i in te g rac ji w ram ach porządku k u l­ tu ry .

2 P l a t o n , P ań stw o . W: Państw o z dodatk iem siedmiu ksiąg „Praw ”. Prze­ łożył oraz w stępem , objaśnieniam i i ilustracjam i opatrzył W. W i t w i c k i . T. 1. Warszawa 1958, s. 154.

8 E. P a n o f s k y : Die Entwicklung der Proportionslehre als Abbild der S til­

entwicklung. „Monatshefte für K unstw issenschaft” 14 (1921); przedruk angielski w: Meaning in the Visual Arts. Garden City N ew York 1955; Storia della teoria delle proporzioni. W zbiorze: II signijicato nelle arti visive. Einaudi, Torino 1962, s. 61—

(4)

A utonom ia odpow iadałaby więc odmowie in teg racji z k u ltu rą u stan o ­ wioną. Z atem fakt, że nowoczesna poezja odczuw ała przem ożną potrzebę potw ierdzania i u trw ala n ia swej autonom ii, że dążyła do niej z bezkom - prom isowością M allarm égo, stanow iłby jeszcze jeden p rzejaw jej nie­ spójnego c h a ra k te ru . P rz y jrz y jm y się d ek laracji poetyki sform ułow anej przez M allarm égo w zw iązku z p rojektow anym przezeń dziełem , czyli

Księgą (Le L iv re ) — tym , co nazyw a on także w ystępkiem . M ożem y ją

znaleźć w A u tobiographie:

Voilà l’aveu de mon vice, mis à nu, cher ami, que mille fois j ’ai rejeté, l ’esprit meurtri ou las, mais cela me possède et je réussirai peut-être; non pas à faire cet ouvrage dans son ensemble (il faudrait être je ne sais qui pour cela!) mais à en montrer un fragment d'exécuté, à en faire scintiller par une place l’authenticité glorieuse, en indiquant le reste tout entier auquel ne suffit pas une vie. Prouver par les portions faites que ce livre eodste, et que j ’ai connu ce que je n ’aurai pu a cc o m p lir4.

[Oto, drogi przyjacielu, w yznaję i obnażam przed tobą swój w ystępek, który tysiąc razy odepchnąłem, z duszą rozdartą lub znużoną; ale to panuje nade mną, i m oże uda mi się — nie mówię, napisać to dzieło w całości (trzeba by być nie w iem kim, żeby to zrobić!), ale przynajmniej pokazać jeden jego ukończony fragment, sprawić, by z tego jednego miejsca promieniowała w spa­ niała autentyczność, wskazując całą resztę, dla której nie starczy jednego życia. Udowodnić, poprzez te zrealizowane kawałki, że moja księga istnieje i że po­ znałem to, czego nie będę mógł spełnić].

W iem y jednak, że w yrw anie się przypadkow ości, żeby skonstruow ać poem at jako by t (księgę-świat), i przew idzenie niem ożliwości p rzyw ró ­ cenia sy m e trii d e u x à deux, antynom ii, abrupt, a więc niem ożliwości rze ­ czywistego zrekom pensow ania „le défaut des langues [braków języ ka]”, było sprzecznością, k tó ra daje życie dziełu zbudow anem u z eksp ery m en ­ tów, w ariacji i fragm entów , rządzonem u w całości przez podw ójne praw o k o n cen tracji i dyspersji. Idea księgi była w aru nk iem stw orzenia nie księgi, lecz antyksięgi, pełnej stanów b rak u rów now agi i su bteln ych niedokonań. P ro je k t całkow itego w yzw olenia się od okoliczności roz­ w iązał się paradoksalnie w kom prom isie z okolicznościami. Można by też powiedzieć, że przypadkow ość (heteronom ia) była bardziej podstaw ą h istoryczną niż w adą „fra g m en t d ’exécuté [fragm entu ukończonego]”, jeśli uw zględnim y, obok w yraźnego oskarżenia posługiw ania się poezją w celach m etafizycznych, co zaw arte je st już w tekście o znaczącym ty tu le Crise de v e r s :

Cette prohibition sévit expresse, dans la nature (on s’y bute avec un sou- rir) que ne vaille de raison pour se considérer Dieu 5,

[Ten zakaz sroży się w przyrodzie z całą jasnością (natrafia się na niego z uśmiechem), że rozum nie wystarcza, aby się uważać za Boga],

4 S. M a l l a r m é , Oeuvres complètes. La Pléiade, s. 663. 5 Ibidem, s. 364.

(5)

a także um ieszczone w zakończeniu Les m o ts anglais zdecydow ane roz­ strzygnięcie sp ra w y n a korzyść w ielkości punk tów w idzenia lub szeregu operacji:

Le point de vue où l ’on se place, tout en dépend; or, il est multiple et c’est m ê m e une succession de points de vue, se reliant entre eux, qui peut, seule, vous faire une conviction d cet égard *.

[Wszystko zależy od przyjętego punktu widzenia, który jest w ieloraki i mo­ że być naw et całym ciągiem punktów widzenia, łączących się ze sobą; tylko on może w as o tym przekonać.]

M allarm é je st więc decydującym dowodem na to, że w łaśnie w tedy, gdy jak iś szereg p ragn ie być w w iększym stopniu zam kn ięty i a u to te ­ liczny, o kazuje się on sk o ordynow any z in n y m i szeregam i i otw iera się na zew nątrz. M allarm é nie ucieka od historii; p rzy jm u je do wiadomości stan lite ra tu ry i społeczeństw a w epoce kapitalistyczn ej i zn ajd u je w łas­ n y sposób, b y się w h isto rii um iejscow ić: dlatego odrzucenie treści peda- gogiczn o-h u m an itarn y ch tłum aczy się, na gruncie p ra k ty k i literackiej, urzeczyw istnieniem tej negacji, realizacją znaczącej nieobecności społe­ czeństw a, czyli oderw aniem sztu k i od p ierw iastk a społecznego. Jego a u ­ tonom ia rea liz u je p olitykę w ykluczenia „réel [tego, co rzeczyw iste]” czy też prozy p o zytyw istycznej, ta k ja k heteronom ia takiego np. V ictora Hugo realizow ała polity k ę w łączenia tego, co — teo re ty z u jąc na te m a t gro tesk i — nazy w ał on „Ze laid [brzydkim ]” (por. nie ta k odległe poję­ cie b rzy d o ty u De Sanctisa). S to su nek pierw szego z n ich do rzeczyw isto­ ści je st n e g aaty w n y , drugiego — pozytyw ny.

Innym i słow y klasa przedm iotów poetyckich i ich jakości zaw iera się w klasie przedm iotów społecznych.

Tendencja twórczości w aspekcie politycznym może być odpowiednia tylko w tedy, jeśli jest odpowiednia rów nież w aspekcie literackim. Znaczy to, że politycznie słuszna tendencja zawiera w sobie tendencję literacką 7.

A poeta jest politycznie p od ejrzan y o tyle, o ile jego stanow isko tw ó r­ cze, tech n iki i środki p ro d u kcji społecznej rep rezen to w an e przez jego dzieło, k rótko m ówiąc, jego ten d e n c ja literack a, ok reślają ad resata lub publiczność jak o odm ienną, nie d ającą się uporządkow ać, „ irra c jo n a ln ą ”. Idea czystej autonom ii estety k i, hipostaza zw ierciadła, k tó re swą n ie­ zm iennością zaśw iadczyłoby praw dę w łasną i/lu b św iata je st — w p ro st przeciw nie — społecznie w yp ro d u ko w aną iluzją: nie jest, w dosłow nym rozum ieniu, p rzed staw ieniem św iata na opak (bylibyśm y jeszcze w g ra ­ nicach m itu odzw ierciedlania, przeciw staw iania obrazu „praw dziw ego” i obrazu „fałszyw ego”), ale złudzeniem prakty czn ym , u k ry w a ją c y m przed

6 Ibidem, s. 1047.

7 W. B e n j a m i n , Twórca jako w ytw órca. Przełożył J. S i k o r s k i . W anto­ logii: Twórca jako wytw órca. Wyboru dokonał H. O r ł o w s k i . Wstęp J. K m i t a . Przełożyli z niem ieckiego H. O r ł o w s k i , J. S i k o r s k i . Poznań 1975, s. 47—48.

(6)

sobą to, czego u k ry cie leży w jego interesie. M etafizyka lu stra czyni ta j ­ n y m i w łaśnie pow iązania społeczne p rak ty k i estetycznej i m yli w łasne działanie z „p raw d ą” sztuki, dzieło z m item dzieła, służąc celom kon­ serw aty w n ym . Zdaniem B enjam ina w obliczu takiej reifik acji zjaw iska estetycznego narzu ca się konieczność jego rekw alifik acji jako p rak ty k i (politycznej). I rzeczywiście, zdem askow aw szy wszelki esencjalizm , m a rk ­ sistow ska teoria sztuki może uznać za swą podstaw ę w yłącznie a p a ra t p ro d u k cy jn y (techniki i języki), k o n tek st kom unikacyjny, i ich dialek­ tyczn y stosunek. Tylko to może stanow ić p u n k t w yjścia i dyskursu. L u stra — żeby pozostać p rzy tej m etaforze — nie m ogą dłużej być k a ­ tegoriam i. N ależy je stw orzyć (B recht zauważa, że m ożna stw orzyć k rzy ­ w e zw ierciadła); a tym , co określa dzieło w jego k o n k retn e j, urzeczy­ w istnionej postaci, jest jego pozycja w całości społecznej, a nie jak aś dom niem ana praw da — k ategoria albo właściwość — estetyczna.

N aw iązując do P lato n a, idziem y za w skazów ką zaw artą w dopiero co w znow ionej książce L uciana Anceschiego, napisanej w odległych la­ ta c h trzydziestych, A utonom ia ed eteronom ia d e lV a rte8, w edług któ rej dążenie do realności (linia W ordsw orth—Hugo) oraz jej odrzucenie (linia Poe—M allarm é) stanow iły dwa bieguny działalności estetycznej i pozw a­ lały sform ułow ać praw o jej rozw oju, czyli owej historyczności, k tó rą estety k i esencjalistyczne i neoidealistyczne m usiały z konieczności zde­ precjonow ać. A nceschi zw racał uwagę, co do zm iennego i an ty tety czn e- go c h a ra k te ru pojęcia sztuki, że pojaw iło się ono w yraźnie w takiej po­ staci już w estetyce platońskiej, która, istotnie,

o ile z jednej strony twierdzi, że sztuka znalazła zasadę swej wolności, d efi­ niując samą siebie zgodnie z pewną szczególną strukturą w ym ykającą się racjonalnym ocenom (Jon itd.), z drugiej strony głosi konieczność funkcjonal­ ności pedagogicznej i politycznej samej sztuki (Państwo), i oba te ideały trw a­ ją nadal w łaśnie jako efekt odmiennych punktów widzenia, charakteryzują­ cych nasze podejście do kultury ®.

Z jego w yw odu jasno w ynikało, że biegunowość ta nie m oże być rozum iana w yłącznie jako polaryzacja historyczna dzieł, praw o a lte r- nacji, przechodzenie np. od W ordsw ortha do Coleridge’a i do Poego czy też od Hugo do B au d elaire’a i do M allarm égo, chociażby było zgodne ze złożoną, delikatn ą i niejednoznaczną tk an k ą pow iązań historycznych. Należało uw ażać biegunowość za elem ent k o n sty tu ty w n y dzieła. Dąże­ nie do niezależności arty sty czn ej np. w epoce aleksand ry jskiej albo w epoce estety zm u i sym bolizm u angielskiego nie było gestem teo rety cz­ n y m ani zdobyw aniem „autonom ii”, ale rea k c ją na n ieak tu aln e form y arty sty czn e. Istotnie Anceschi podkreślał, że tylko „jako rea k c ja na zde- w aluow anie się ch arak tery sty czn y ch treści w yczerpanego św iata k u ltu ­

8 L. A n c e s c h i , Autonomia ed eteronomia delVarte. Garzanti, M ilano 1976. 9 Ibidem, s. 225.

(7)

ralnego i arty sty czn ego , jak im był św iat schyłkow ej k u ltu ry g rec k iej” i — podobnie — tylk o przeciw ko „utylitary zm ow i, m oralizm ow i ang li­ kańskiem u i p u ry tań sk iem u , carlylizm ow i estetycznem u epoki »w ikto­ ria ń sk ie j« ” m iały sens i dadzą się zrozum ieć zarów no sta ro ż y tn y alek san - drynizm , jak i now oczesny estety zm i sym bolizm . Tak w ięc autonom ia zbiegała się z h eteronom ią, a h isto ry zm pow racał w pełn i p ra w do dzie­ dziny a rty sty c z n e j, z któ rej uprzednio w ykluczył go croceanizm . Dzia­ łalność estetyczn a nie przed staw iała się zatem w postaci re z u lta tu pew ­ nej form y um ysłow ości i nie n ab ierała sztyw ności cechy m etafizycznej, lecz m ogła ukazać się jak o ru c h form , czyli działalność historyczna, u w aru n k o w an a przez zd eterm in o w an y ho ry zon t w yborów , o n atu rz e p rag m aty cznej, a więc — z zasady — zawsze rów nież heteronom icznej. P rzed m io t estety czn y ukazyw ał się jako autonom iczny, poniew aż nie daw ał się zdom inować działalności wyższego stopnia — upraw nion ej do m ów ienia o nim p raw d y — a rów nocześnie także heteronom iczny, po­ niew aż n ie do pom yślenia poza podw ójnym zw iązkiem , w ew n ątrz — z m nogością po etyk i techn ik , i na zew nątrz — z m nogością stra ty fik ac ji ideologicznych i k u ltu ro w ych . Zw iązek autonom ia— heteronom ią jako zasada rozw oju sztu k nakazyw ał, by żaden z dw u biegunów nie był id en ty czn y z sam ym sobą. Tak że k ied y po przeszło dw udziestu latach, w e w stępie do drugiego w ydania swej książki, A nceschi bardziej zde­ cydow anie poruszył ten sam problem

(prawo autonomii—heteronom ii sztuki nie rości sobie, rzecz jasna, pretensji, by wyrażać napięcie biegunow e dążące do przypisania wartości absolutnej członom relacji; co najw yżej pragnie wyrażać — i niechaj uwaga na temgit p o e z j i c z y s t e j , jej nieredukow alności do stanu absolutnej autonomii po­ służy za przykład — kondycję stałej integracji obu członów w aspekcie nie tylko ich w zajem nego, nieustannego warunkowania się, lecz także niereduko­ w alności żadnego z nich do czystej identyczności z samym sobą),

potw ierdził raz jeszcze jego pierw otn e ujęcie: niejednoznaczne, an ty o n - tologiczne i dialektyczne.

U padek ontologicznej koncepcji sztuki, przenosząc d y sk u rs n a płasz­ czyznę h isto ryczn y ch zachow ań zjaw isk estetycznych, z drugiej stro n y m usiał uczynić ponow nie ak tu a ln y m p roblem poetyk. W estetyce Cro- cego lub insp iro w an ej przez Crocego pojęcie poetyki zostało z koniecz­ ności zdyskredytow ane. Tym , co ją in te resu je, jest „rzecz” estetyczna, „ e k sp re sja ”. P o ety k i m ogą co n ajw yżej odpowiadać za to, co w poezji d aje się u jąć historycznie, a w ięc za te jej aspekty, k tó re nie są n ie ­ zbędne — nie m ogą n a to m ia st m ieć m ocy stanow iącej. T echniki m ateria - lizu ją poezję, ale jej nie dotyczą. Philosophus additus a r tific i: tak ą defi­ n icję k ry ty k a podaje Croce. K ry ty k rozpoznaje przedm iot arty sty czn y , w yodrębnia go, p o sługując się środkam i, jakich dostarcza m u teoria albo system . E stety k a je st najw y ższą in sta n c ją w ypow iadającą p raw dę o

(8)

dzie-le. A nceschi w ysuw a z a strze ż e n ie l0, że w estetyk ach filozoficznych (spekulatyw nych) pojęcie sztuki stanow i ilu strację filozofii, k tó ra je de­ finiuje, zostaje m u przyznane m iejsce w uporządkow anej h ierarch ii k u l­ tu r y i jest ono w znikom ym stopniu produktyw ne, jeśli chodzi o feno­ m enologię historyczną sztuki. J e st ono funkcjonalne w ram ach system u. K o n k retn a poetyka, ta, k tóra najlepiej odpowiada krzyw iźnie k u ltu ra l­ nej system u, zn ajdu je usankcjonow anie teoretyczne w estetyce. W neo- idealizm ie poetyka idealizująca (rom antyczna), która d ew aluuje w szelkie elem enty techniczno-form alne, in telek tu aln e i in sty tu cjo n aln e poezji na korzyść idealnych w arunków produkcji poetyckiej, staje się praw em po­ stępow ania artystycznego. W ywyższona, zm ienia jed n ak funkcję: tra c i funk cję produkow ania dzieł, a nabiera w artości „system ow ej”. U tożsa­ m iw szy się z definicją esencji, zaczyna pełnić zadanie w yznaczania linii rozpoznaw czych i staw iania zakazów. Anceschi (idąc drogą w ielkiego — i niem al jedynego w e W łoszech — otw arcia kulturow ego, jak im była m etoda Banfiego) dokonuje oczywiście operacji odw rotnej. Jak o k ry ty k w alczący posługuje się filozofią, by uspraw iedliw ić k ry ty k ę walczącą, nie zaś po to, b y ją „przezw yciężać” (oto term in, k tó ry — p rzynajm niej w sw ym znaczeniu idealistycznym — nie wchodzi do jego słow nika po­ jęć). Tw orzy m eta k ry ty k ę i m etapoetykę, które d b ają nad e w szystko 0 to, a b y nie zagubić w łasnego przedm iotu w czymś innym . P o ety k a i k r y ­ ty k a nie ulegają subsum pcji w pojęciu: przedm iot opiera się siłą swej heterogeniczności m etafizycznym zakusom rozum u. Żadna z instan cji, n a w e t n ajb ard ziej pojem na (a do takich należy estetyka), nie m ieści w sobie innej w ch arak terze w łasnego m om entu przezwyciężonego; m am y nato m iast do czynienia z wielością dyskursów , funkcji, członów k u ltu ro ­ w ych, z k tó rych żaden nie może zastąpić innego ani rościć p raw do w y ­ w ierania n ań w pływ u. Istnieje całość, k tó ra je st zreifikow aną poetyką; poetyka staw ia sobie pytanie, „czym jest sztu k a”; istn ieje też całość, k tó­ ra n iep rzerw an ie uczy się od zjaw isk i odw ołuje się do nich. Tę n ie ­ skończoną całość A nceschi nazyw a system atycznością, k tó ra ustan aw ia w a ru n k i form alne, a zarazem także w aru nk i historyczne własnego dzia­ łania. Nie są w ty m m iejscu m ożliwe syntezy, które w yniosłyby do rangi p raw d y cząstkowe p e rsp ek ty w y poetyki i k ry ty k i, ale syntezy, k tóre pozostają w ciągłym ru ch u odnaw iania się i k tóre pozw alają, by n ie ­ pokoiła je obecność poetyki i k ry ty k i. E stetyka obciąża się m obilnością 1 dialektycznością zjaw isk i jest to sposób, by ustanow ić cały zbiór kore­ lacji; pow ołanie otw artej s y s t e m a t y c z n o ś c i oznacza w łaśnie zbu­ dowanie całości nieskończonej, powiązanie rozm aitych poetyk, k tó re są czynne w określonej sy tu acji historycznej, lub takich, które przenikają

10 Por. L. A n c e s c h i , Delie poetiche. W: Progetto di una sistematica deWarte. Mursia, Milano 1962, s. 49 n.

(9)

w sposób nieciągły całą trad y cję; n ie po to, ab y dostrzegać w n ich m an i­ festację rozum u — pojęcia esencjalistycznego — nić, k tó ra łączyłaby zja­ w isko ze zjaw iskiem , lecz po to, żeby w ykazać cząstkowość każdej po­ jedynczej poetyki, pragm atyczność każdej sy tu acji historycznej, a także h istory czn y c h a ra k te r w łasnej pozycji. P rzeczy tajm y Considerazioni sulla

„Prim a in tro d u zio n e” alla „Critica del giudizio” di K a n t Anceschiego,

w ty m m iejscu, gdzie a u to r pisze w konkluzji:

Tak w ięc zdolność sądzenia pozwala organizować w ielość ciągle odmienną, przypadkową i niestałą, w jedności, która rów nież jest zawsze przypadkowa i która w sw ojej nieograniczoności ukazuje się wyłącznie jako pew ien c e l n . A nceschiego K a n t odm etafizyczniony, K a n t stud iow an y w tru d n y m m om encie k ry zy su jego skłonności system aty czny ch i rów nocześnie n a j­ większego otw arcia, m ieści w sobie energiczną afirm ację przedm iotów św iata, sposobów ich w y tw arzan ia, ich specyficzności, a zarazem zasadę ich hipotetycznej korelacji, k tó ra p o tra fiłab y je badać, u jaw n iając ich specyficzny c h a ra k te r. P rzy p ad k o w a jedność zjaw isk (praw em piry cz­ nych) jest rod zajem h e rm e n e u ty k i k ry ty czn ej, k tó ra zrezygnow ała z rosz­ czeń do ja k ie jś ich p ra w d y i postaw iła sobie z· ' аг ’э ja k gd y b y u trz y ­ m ania — w fo rm ach historycznie n iestały ch — ■ ich pola dyspersji. Dla A nceschiego este ty k a je st w łaśnie pew ną przypadkow ą jednością, k tó ra się b ezustannie odnaw ia, teo rią sztuki pobudzaną przez zjaw iska este­ ty czn e do ciągłego p rzeform ułow yw ania się. Rzecz w ty m , b y uw zględnić w ielość p ra k ty k arty sty czn y ch , w yborów p o etyk lub ustanow ionych norm , zaśw iadczonych historycznie, osłaniając i chroniąc w szelką p rak ty k ę a r ­ ty sty czn ą p rzed skłonnością do p rzekształcania w łasnej działalności w definicję antologiczną (tak w łaśnie czynią estety k i spekulatyw n e, id ea­ listyczne i nieddealistyczne) i tw orząc rodzinę przedm iotów , k tóre nie są ju ż ro zp atry w an e w pozycji bezw zględnej. W końcu nie istn ieje jed en zbiorow y sens, u n ifik u ją c y i upraszczający; dośw iadczenie estetyczne nie przy b iera sztyw nej postaci pojęcia, ale ry su je się, w postaci zm ieniają­ cego się w zależności od w a ru n k ó w historyczn ych szeregu hipotez, w e w n ątrz skończonego i nieograniczonego horyzontu, gdzie m etoda p rze­ chodzi p ró b y i z n a jd u je sw e uzasadnienie. Koło się nie zam yka, ponie­ waż ma m ożliwość o tw ierania się n a różne sposoby, a każde otw arcie zm ienia ko n fig u rację ry su n k u . D y sk urs estety czn y — ta k samo zresztą ja k w szelki d y sk u rs n au k o w y — przed staw ia się m etodycznie jako n ie ­ skończony. D zieje się ta k zarów no dlatego, że jego przedm iot nigdy nie p rzestaje istnieć, i każde dzieło rad y k a ln ie now e pociągnęłoby za sobą konieczność podania w w ątpliw ość jego reguł, jak i ponadto dlatego, że żadne z dzieł przeszłości nie m a jednego, skończonego sensu, ty lk o sens zależny od różnych k o n tek stó w h istorycznych, w k tó ry c h up arcie trw a

(10)

i k tóre rep re z en tu ją jego trad y cję. To w łaśnie m iał na m yśli Eliot — którego Anceschi tłum aczył i na którego w ielokrotnie się pow oływ ał — k ied y w w ystąp ien iu z 1919 r., skłaniając się ku ostrożnem u pow rotow i do w alorów przeszłości, kładł nacisk na zm iany znaczenia czy też n ie ­ jednoznaczność tra d y c ji artystycznych:

kiedy now e dzieło powstanie, dzieje się coś, co przytrafia się i w stosunku do w szystkich dzieł artyzmu dawniej powstałych. Istniejące zabytki tworzą pew ien ład idealny stosunku w zajem nego i ład ten zmieniony' zostaje przez w prow a­ dzenie w ten układ nowego (rzeczywiście nowego) dzieła sztuki. Istniejący ład kom pletny jest przed pojawieniem się nowego dzieła, jeżeli układ ma przetrwać po w targnięciu nowości, cały istniejący układ ulec m usi choćby m i­ nimalnej zmianie; w ten sposób stosunki, proporcje i w alory każdego dzieła artyzmu w zględem całości na nowo się dopasowują; na tym polega harmoniza­ cja starego i nowego 12

(I m ożna by dodać, n a przekór m itowi o jednolitości i „obiektyw ności” czasu historycznego, że u jm u jąc rzecz synchronicznie, każda tra d y c ja rozpada się na mnogość zm iennych — nieskończonych — tra d y c ji, u s tra - ty fik ow anych i dynam icznie skorelow anych ze sobą, ale nie dających się ujednolicić, podczas gdy z p u n k tu w idzenia diachronii każda poje­ dyncza tra d y c ja może zaniknąć albo stracić znaczenie, z zastrzeżeniem , że je n astęp n ie odzyska; ta k w łaśnie było z barokiem i jego X X -w iecz- n y m „odrodzeniem ”). Celowość, choćby form alna, tzn. rozum iana jako tendencja, k tó ra z zasady nie może zostać w pełni zrealizow ana, dom nie­ m anie subiektyw ne, Bedürfnis [potrzeba] rozum u, u Anceschiego staje się — i w ty m m om encie n ap raw d ę pojaw ia się K a n t całkowicie odm e- tafizyczniony i zdecydow anie bliski XX w iekow i — potrzebą p e rsp e k ty ­ w y p ersp ek ty w i rozum u historycznego, zorientow anego logicznie i cza­ sowo. A w ięc system atyczność otw arta, k tó ra nie żyje oczekiwaniem , nadzieją, hipotezą dotyczącą celu lub ostatecznego sensu, ale któ ra —■ rzec m ożna — w ynosi do rangi zasady napięcia własnego dyskursu.

Jeśli jed n ak przedm iot estetyczny nie jest ontologiczny, jest on (chcąc uściślić w yw ód) s tru k tu rą znaczącą. Jego cechą w yróżniającą jest języ- kowość. Sens estety czn y realizuje się w szeregu relacji i nie jest niczym w ięcej niż ten szereg i pery p etie jego przebiegu. P oety ka może więc być rozum iana albo jako m odel w y p racow any przez a rty stó w i k ry ty k ó w w alczących, a zatem narzędzie samej sztuki, albo też jako hipoteza lingw i­ styczna lu b sem iotyczna dotycząca statu su form alnego sztuki. Anceschi nazyw a pierw szą z tych poety k artystyczn ą, a drug ą — naukow ą. P ro ­ blem został obszernie om ówiony w szkicu Della poetica e del m etodo,

12 T. S. E l i o t : The Sacred Wood. Essays on Poetry and Criticism. Methuen and Co., London 1920; Tradycja г talent indywidualny. Przełożyła H. P r ę c z k o w - s k a . W: Szkice literackie. Redakcja, wybór, przedmowa i przypisy W. C h w a l e - w i k. Przełożyli H. P r ę c z k o w s k a , M. Ż u r o w s k a , W. C h w a l e w i k . War­ szawa 1963, s. 3.

(11)

o tw ierający m jego o statn ią książkę 13, k tó rą można um ieścić w śród n a j­ bardziej przenikliw ych, prow okacyjnych, złożonych (v e rw ic k e lt), jakie napisał. Rozw ażm y ponow nie m om ent przeciw staw ienia— rozróżnienia. P o ety k a jako reflek sja stanow iąca bazę działania i odpow iedzialna za to działanie z jed n ej stro n y i k ry ty k a (walcząca) jako dostarczycielka de­ cyzji i ocen i ty m sam ym w spółpracująca z poetyką, z drugiej stro ny , ro zw ijają się w ew n ątrz p ro je k tu artystycznego, na płaszczyźnie kształ­ tow ania przedm iotów estetycznych, w- tak im w ym iarze, w k tó ry m cho­ dzi o w ybór m iędzy n a d arzający m i się m ożliwościami, o nadaw anie b y tu tem u, co now e w sensie historycznym , o pracę dla publiczności lub przeciw ko niej, z tak im lu b innym nastaw ien iem w stosunku do kon­ k re tn e j sy tu acji. O dw rotnie, poetyka jako n au k a (dyscyplina języko­ znawcza) zn a jd u je przedm iot sw ych zainteresow ań gdzie indziej, o trz y ­ m u je go w postaci gotow ej, nie tw orzy go i p racu je ty lk o w granicach danego korpusu, którego m odel teo rety czn y może w końcu, i tylk o a po­

steriori, skonstruow ać. A nceschi z całą przenikliw ością zajm u je stanow i­

sko przeciw ne hegem onii jednego obszaru — w ty m k o n k retn y m w y ­ p ad k u poetyki naukow ej — n ad drugim ; przeciw ne ab solutnem u pano­ w an iu „dyscy p lin y n a u k o w e j” n a d nie m niej złożoną „dyscypliną lite­ ra c k ą ”. N ie chcąc tu jed n a k rozw ijać całej gam y problem ów — zrobił to Anceschi dostatecznie w nikliw ie i, pow iedziałbym , w sposób u jm u ­ jąc y — ograniczę się do rozw ażenia (nieco tendencyjnie) pew nych aspektów słynnego eseju R. Jakobsona, P o etyka w św ietle ję zy k o zn a w ­

stw a, eseju, k tó ry pod w ielom a w zględam i pozostaje n ad al sty m u lu jący

i niezastąpiony. Trzeba od razu powiedzieć, że poetyka, jako teoria fak tu literackiego i jako badanie pew nej funkcji, w łaśnie fu n k cji poetyckiej, takie, k tó re odsyła uw agę odbiorcy raczej w stronę fo rm y k o m u nikatu niż w stron ę jego znaczeń, teo ria zatem , k tó ra bardziej zważa na rzecz przedstaw iania niż na przedstaw ian ie rzeczy, m a tę przew agę, że u k ształ­ tow ała się w kontakcie z dośw iadczeniam i aw an g ard arty sty c z n y c h (ku- bizm u, fu tu ry zm u , k u bifu tu ry zm u ) z początku XX w. i dlatego p rz e j­ m u je ideę po ezji-przedm iotu (i podobnie m alarstw a-przedm iotu), k tó rej teo rię sform ułow ały i zrealizow ały te aw an gardy . To, że tak i ty p poezji (lub m alarstw a) może być zrozum iały tylko w ko n k retn ej sy tuacji jako przerw anie ciągłości — innej linii p ra k ty k i arty sty czn ej (sym bolizm u oraz im presjonizm u) i że idea oznaczania, że tak powiem , w łasnej in ­ sta la cji form alnej p ro d u k u je w efekcie znaczenie negaty w ne, d ialektycz­ ne, parodystyczne, d e stru k tu ra liz a c ję znaczeń pozytyw nych, je st faktem , którego nie m oże w yjaśnić teo ria pozbaw iona narzędzi n a tu ry dialek ­ tycznej. Ale w eseju P o etyka w św ietle języ k o zn a w stw a , w o statn im ak a­ picie, ostrożność m etody u stę p u je m iejsca d ek laracji program ow ej, k tó­ rej treść jest — zresztą tro chę prow okacyjnie — jednostronna:

(12)

Moją prośbę wywalczenia dla lingw istyki prawa i obowiązku kierowania badaniami nad sztuką słowa w całej jej rozciągłości można zakończyć tym samym refrenem, którym podsumowałem swój referat na konferencji lingw istów i antropologów w Indiana University w roku 1953: „Linguista sum; linguistici

nihil a m e alienum puto [jestem lingwistą; nic, co lingwistyczne, nie jest mi obce]” u .

Oczywiście sztuka słowa może i pow inna być przedm iotem języko­ znaw stw a i sem iotyki (ostrożność, której się w ym aga — robi to A nce­ schi — polega n a tym , by nie przem ilczać faktu, że istnieje, coi je st nieuniknione, w iele lingw istyk i semiotyk), ale czy rzeczywiście ,,w całej jej rozciągłości?”. A dlaczego nie m ogłaby i nie pow inna być także, i to z t e g o s a m e g o t y t u ł u , przedm iotem teorii inform acji, socjologii, psychoanalizy itd.? Oczywiście m ożem y zapisać ekstrem izm program ow y na konto p ragm aty k i operacji in telek tualn y ch, zwłaszcza kiedy są one odważne i rew olucyjne (a tak ie były w przypadku Jakobsona), ale to nie uw alnia ani od k ry ty k i, by tak rzec, w fcantowskim znaczeniu poe­ ty k i naukow ej, ani od k ry ty k i pojętej — żeby posłużyć się określeniem Gram sciego — jako odrzucenie wszelkiego rodzaju m altu zjanizm u m eto­ dologicznego.

P rzejd źm y do kom unikatu estetycznego. Jakobson p rzypisuje fu n k ­ cję poetycką w szystkim typom kom unikatów : poszczególne k o m un ik aty różnicują się jego zdaniem zgodnie ze zm iennym porządkiem h ierarchicz­ ny m funkcji, które przyznaje on językowi:

poetycka funkcja językowa. Rozpatrzenie tej funkcji nie może być zadowala­ jące bez wzięcia pod uwagę ogólnych problemów językowych, a z drugiej strony — badanie języka wymaga pełnego uwzględnienia jego funkcji poe­ tyckiej 15.

Na pierw szy rz u t oka definicja tek stu poetyckiego, tek stu , w k tó ­ ry m funk cja poetycka jest n ad rzędna — m ogłaby się w ydaw ać nie tylko głęboka i błyskotliw a, ale rów nież w yczerpująca. Również ryzyko spro­ w adzenia tek stu do jego jednego w ym iaru kom binatorycznego, fonolo- gicznego, morfologicznego, składniowego, na poziomie zdania itd., aż do podziałów bardziej pojem nych, m ogłoby się w ydaw ać do uniknięcia, zw a­ żywszy, że zawsze w szystkie funkcje (referencjalne, em otyw ne itd.) są ak ty w n e i tw orzą sztyw ne połączenia. Ale rzeczą tru d n ie j w eryfiko w al­ ną na gruncie językoznaw stw a w ydaje się ustalenie, w k tó ry m m iejscu ta czy inna fun k cja jest „nad rzędn a”. Oparcie rozróżnienia m iędzy tek stem estetycznym i sloganem na tw ierdzeniu, że w pierw szym fu n k ­ cja poetycka jest nadrzędna, a w drugim podporządkow ana, pozostawia

14 R. J a k o b s o n , Poetyka w św ietle językoznawstwa. Przełożyła K. P o m o r ­ s k a . W zbiorze: Współczesna teoria badań literackich za granicą. Antologia. Opra­ cow ał H. M а г к i e w i с z. T. 2. Kraków 1976, s. 68.

(13)

w iele niejasności co do k ry te rió w tego rozróżnienia 16. W rzeczyw istości te rm in „n ad rz ę d n a ” ob ejm u je sw ym zakresem cały szereg op eracji oce­ niających, k tó re nie należą do językoznaw stw a. Mogę uznać, że dany te k st jest estetyczny, po czym zastosować m etodę lingw istyczną; nie mo­ gę zastosować m etody lingw istycznej i dojść do określenia estetyczności tek stu . F u n k cja poetycka jest fu n k cją językow ą; fun k cja estetyczna jest fu n k cją językow ą i c z y m ś i n n y m . Jakobson językoznaw ca może dokonać w tekście w e ry fik a c ji pew nej k onfiguracji językow ej i mówić o fu n k cji poetyckiej: z chw ilą jednak, gdy dorzuca p red y k a t „nad rzęd n a”, zaczyna zachodzić in na operacja, operacja k ry ty k i, vi to w w ykonaniu k ry ty k a , k tó ry u k ształto w ał się w klim acie aw angard. Oznacza to, że są dw ie operacje, w y raźn ie różne, przebiegające na różnych poziomach, acz­ kolw iek oddziałujące na siebie: językoznaw cza i kryty czna. Jakobson spro­ w adza tę drugą do pierw szej. M ożna by w ty m m iejscu w ysunąć za­ strzeżenie, że językoznaw stw o racjo n alizu je poetykę i k ry ty k ę , nad aje sta tu s nau ko w y p rak ty ce estetycznej, k tó rą realizu ją zarów no tw órcy, ja k i odbiorcy — w śród nich k ry ty k — przedm iotów arty styczn ych . Ale „racjon alizo w an ie” może tu jed y nie oznaczać przygotow anie się do b a r­ dziej ryg ory sty czn ej analizy badanego obszaru, w ypracow anie możliwie najb ard ziej g iętkich narzęd zi pozw alających się w nim orientow ać. J e d ­ nocześnie n ależy ostrzec, że k o n stru k cja teoretyczna przekształca rea ln y przedm iot — w ty m p rzy p ad k u percepcję estetyczną — ale nie może go zastąpić.

Tekst, p oetyka i k ry ty k a sy tu u ją się w zasadzie na jed nej osi n a d a w ­ ca/odbiorca; nie da się tego samego powiedzieć o relacji tek st/p oety ka naukow a. M ówim y to, nie u jm u jąc niczego językoznaw stw u. P o ety ka naukow a z konieczności przekształca w szystkie elem en ty treści w ele­ m en ty form alne. A by k onstruow ać typologie, m usi opracow ać zam knięty korp us dokum entów literackich , i badać go jako w yizolow aną całość. K ry ty k a n ato m iast p ostępuje odw rotnie. T erenem jej działalności nie je st zam k nięty obszar pew nego k o rp usu tekstów , ale ich zw iązki z in ­ n y m i szeregam i k u ltu ro w y m i i społecznym i. P rag n ie wiedzieć, jak dany te k st je st zbudow any, i dysponow ać zakresem kom petencji językoznaw ­ czych czy też sem iotycznych ty lk o po to, by go zinterpretow ać, odpo­ wiedzieć n a pytan ie, jak ą pełni funkcję, odczytać go w jego postaci h i­ storycznej, jako w ydarzenie. K ażdy elem ent fo rm aln y zaczyna zatem znow u mieć w artość elem en tu znaczeniowego, u jaw niać swą stłum ioną

18 Por. М. С o r t i, Principi della communicazione letteraria. Bompiani, Milano 1976, s. 107: „Wydaje się jednak, że w teorii Jakobsona pozostaje niew yjaśniony w ażny moment: gdzie sytuuje się różnica jakościowa między zastosowaniem funkcji poetyckiej w języku [lingua] a językiem [linguaggio] poetyckim konkretnego tekstu? Te dwa fakty nie wydają się dzisiaj, na płaszczyźnie teoretycznej, w spółeksten- sywne, i nie w ynika to także z analizy tekstów ”.

(14)

lu b jasno w yrażoną dialogowość (jak ją nazyw a Bachtin). P otrzeb a tu w ielu kom petencji. Tekst, badany w swej w irtualności przez językoznaw ­ cę lub semiologa, b adany jest przez k ry ty k a w swojej aktualności: a k tu a l­ ność spraw ia, że w yłania się znaczenie, związek autonom ia— heterono- mia, istniejące ty lko w pow iązaniu z tym , co jest wobec te k stu zew nę­ trz n e — innym i tekstam i i kodam i, z pew ną określoną czasowością, z pew nym horyzontem historycznym . To znaczenie rzeczywiście jest h i­ storycznie zm ienne, w łaśnie dzięki swej dialogicznej lub dialektycznej n aturze. Słowem le k tu ra (w ykonanie) tekstu, im bardziej przenika jego m echanizm form alny, ty m bardziej rzu tu je go na zew nątrz i angażuje inne stru k tu ry . Pociągając za sobą konieczność ocen, zm uszając do pod­ jęcia szeregu decyzji w kontekście k u lturow ym , w k tórym spotykają się tek st i odbiorca, staje się ona lek tu rą polityczną — tak ą jak ta, k tó ­ rej dokonyw ał Platon.

Oczywiście, polityka może usztyw nić się, p rzyjm u jąc postać m etafi­ zyki. Poszczególne p ersp ekty w y sensu mogą stać się dom inującym i, n o r­ m atyw nym i, działać jako praw a. Tak pow stają estetyk i definicyjne. Zna­ czenia k ry sta liz u ją się i pozostają nieproduktyw ne. Inn ą drogą — jak już w idzieliśm y — prow adzi m etoda Anceschiego, k tó ry pragnie pobudzić dośw iadczenie estetyczne w sposób zgodny z jego u kierunkow aniem — zgodny z regułam i, jakie sobie ono nadaje, i dąży do otw arcia, k tóre nie je st już w żadnej m ierze idealistyczne, ponieważ należy do sfery skoń- czoności i czasu. Je st to droga h erm eneu ty k i k ryty cznej, k tóra rozkłada rzeczy — idealne i form alne — na zależności, napięcia, linie sił, i zam ie­ rza przede w szystkim stanow ić zabezpieczenie przed reifikacją znaczeń. P ra k ty k a estetyczna w y tw arza (inaczej mówiąc) złożone s tru k tu ry , które w ym agają w iele m odeli badaw czych, i jest wyposażona — na płaszczyź­ nie swojej produktyw ności historycznej — w zdolność zm iany reguł, k tó re nią k ieru ją. Żadna nauk a ani teoria nie może zatem p red e term i- now ać ontologicznie jej zakresu. K ażdy przedm iot k u ltu ra ln y jest zresztą zawsze rów nież innym — heterogenicznym — w stosunku do teorii, k tó­ ra go określa. M iędzy oboma członami relacji zachodzi stosunek dialek­ tyczny: teoria m odyfikuje k ontekst przedm iotu, a więc i jego postać; n a ­ tom iast przedm iot nie może z kolei nie w prowadzić do teorii w ielorakości (historyczności), w podw ójnym sensie: m nożenia (lub przekształcania) m etodologii oraz nadaw ania im sta tu su hipotez. Z atem k ry ty k a nie m ożna nazw ać — e x definitione — ani philosophus, ani linguista additus artifici. A by zacząć korzystać z teorii i nauki, będzie on m usiał uw zględnić na początek k om petencję estetyczną odbiorcy, ak tyw n ą w ym ianę z przed­ m iotem i sytu ację historyczną. T ylko p rak ty k a estetyczna — to, co tak n azyw am y — może uczynić go kryty k iem . Odnosi się to także do k ry ty k a form alisty. Z resztą teorię dynam iki korelacji m iędzy szeregiem lite ra c ­ kim i szeregiem pozaliterackim , a tym sam ym m iędzy synchronią i dia- chronią, sform ułow ali w latach dw udziestych teorety cy form aliści, T

(15)

nianow i — przede w szytkim — sam Jakobson; dopiero później szkoła praska i M ukarovskÿ nadali jej now ą w artość, a teo rię parole i langage B achtina i jego g ru p y (M iedwiediew, W ołoszynow i inni) m ożna także uw ażać za re tra n sk ry p c ję , zgodnie z odnowioną optyk ą hum boldtow - ską 17, poetyk i fo rm alistycznej w kategoriach w łaściw ych dla teo rii ko­ m unikacji, do k tó rej w eszłyby, jako zm ienne dynam iczne, pole kom pe­ te n c ji nadaw ców i odbiorców , schem aty (p a ttern s) socjow erbalne, orien­ tac ja każdego słowa n a słowo innego i, w danym w ypadku, in te rte k sto - wość k o m u n ik atu literackiego.

Przełożyła Joanna S zym anowska

17 Jednak z istotną poprawką, że obecnie nie język wyraża pewną subiektyw ­ ność idealną czy też, zgodnie z terminologią Humboldta, pew ien „charakter”, ale „charakter” okazuje się niczym w ięcej, jak tylko pewnym kierunkiem języka. Por. W. N. W o ł o s z y n o w : M arksizm i fiłosofija jazyka. Leningrad 1929; M arxism

and, the Philosophy of Language. Translated by L. M a t e j k a and I. R. T i t u n i k.

Seminar Press, N ew York and London 1973, s. 153: „Z punktu widzenia w ew nętrz­ nej, subiektywnej treści osobowość jest tematem języka, a temat ten podlega rozp w ojow i i odmianom w obrębie kanału bardziej stałych konstrukcji języka. W kon­ sekw encji s ł o w o n i e j e s t w y r a z e m w e w n ę t r z n e j o s o b o w o ś c i ; r a c z e j w e w n ę t r z n a o s o b o w o ś ć j e s t w y r a ż o n y m l u b w e w n ę ­ t r z n i e p o r u s z o n y m s ł o w e m ”. Zatem świadomość jako refleks języka albo też (zgodnie ze wskazówką Marksa) język jako rzeczywistość świadomości. Oś dys­ kursu została przesunięta z subiektyw ności na język rozumiany jako praktyka spo­ łeczna, całokształt stosunków komunikacyjnych. Odnośnie do ponownego odczytania (i dyskretnego zaproponowania) herm eneutyki hum boldtowskiej, w sposób już nie idealistyczny, ale antropologiczny, wychodząc ze współczesnych teorii literatury. Por. także pracę E. R a i m o n d i e g o , La violenza del nuovo: Wilhelm von Hum­

boldt e la critica letteraria. W tomie: Wilhelm von Humboldt nella cultura contem- poranea <z pewnością nie powstał on przypadkowo). A cura di L. H e i 1 m a η η.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Essay on Incapacity 151 R AFAŁ S OLEWSKI Metaphysics and Synthesis in Contemporary Art 167 P AWEŁ T ARANCZEWSKI Looking at Adam Chmielowski’s painting,. The Zawale

Współpraca: Anna Peck, Józef Tarnowski, Paulina Tendera Projekt okładki: Franciszek Chmielowski.. Opracowanie techniczne: Jacek Zaryczny Adres

Oczywiście o filozofii słyszałam już coś przed zapisaniem się na studia: tyle, żeby się nią zaciekawić.. Ale dopiero wykłady Ingardena uświadomiły mi wagę

Studentem pierwszego roku można było stać się tylko na mocy stosownie zdanego egzaminu wstępnego.. Nie miałem jednak ochoty na to, by jeszcze raz zdawać

“Otóż techniczna forma rzeczy jest jej naturą, ale tylko odnośnie określeń zewnętrznych”, to znaczy względem pojęć i reguł ludzkiego rozumu; “natomiast względem

Jeśli jednak u Kierkegaarda mamy do czynienia z poziomem estetycznym jako niższym od etycznego czy religijnego, w świecie Frydryczak nie ma już innego poziomu niż estetyczny i

„skrzyżowana fundacja” pojawia się tam, gdzie causa existentie fenomenu jest wskazywana i określona przez teoretyczny dyskurs, który następnie wskazuje wstecznie (jako na

Dzisiejszy świat sztuki stał się gigantycznym śmietnikiem, na którym znajdują się co prawda także ukryte diamenty, lecz w masowej produkcji artystycznej tandety są one