• Nie Znaleziono Wyników

Ignacy Fik

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ignacy Fik"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Józef Spytkowski

Ignacy Fik

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 36/1-2, 154-158

(2)

IGNACY FIK

Ig n acy Fik, k ry ty k literacki, p oeta i publicysta, urodził się w Przeciszow ie 14. IV. 1904; do gim nazjum uczęszczał w W a ­ dow icach, potem w K rakow ie, gdzie złożył m aturę i ukończył w yd ział p o lonistyczny n a U niw ersytecie Jagiellońskim . W la­ tach 1919— 1924 red ago w ał pisem ka harcersk ie. Od roku 1929— 1939 był nauczycielem szkół średnich w Borszczow ie, Oświęcimie i M ysłow icach, R o zstrzelan y przez Niemców w je ­ sieni 1942 r.

Osobno ogłosił n astęp u jące ro zp raw y : U w agi nad ję z y ­ kiem C. N orw ida. K raków 1930. P ra c e H istoryczno-L iterackie N r 34; R odow ód społeczny lite ra tu ry polskiej. I. K raków 1938; 20 lat lite ra tu ry polskiej (1918— 1938). II. K raków 1939; O ży w ą tre ść dem okracji. K atow ice 1938.

Zbiorki p o ezy j: K łam stw a lu stra. Oświęcim 1931. P r z e ­ m iany. K raków 1932. P la k a ty na m urze. Poezje. K raków 1936. P isy w a ł m. i. do czasopism : G azeta L iteracka, W iado ­ m ości L iterackie, M iesięcznik L iteracki, S y g n a ły (lw owskie), G azeta A rtystów , N asz W y ra z , Albo-Albo, Pion, Okolica P o ­ etów, Życie Literackie.

* * *

„U w agi n ad językiem C r N orw ida“ uzn ała ów czesna k r y ­ ty k a z a dobrą rozpraw ę sem in ary jn ą (ob. rec. Cyw ińskiego, P am iętnik L iteracki 1930). W pięciu rozdziałach, u trzy m an y ch w g ram a ty c z n e j k lasyfikacji, omówił autor kolejno źródła ję­ z y k a N orw ida, fleksję i składnię, neologizm y, etym ologię słów i ich znaczenia. A utor nie poszedł jednak po linii łatw izny sta - ty sty c z n o -g ram a ty c z n e j, zw ykłej w tego ro dzaju pracach, lecz w y b ra ł drogę tru d niejszą, k tó ra w y m ag ała w ielostronnego p rzy go to w an ia. T rzeb a było w pierw opanow ać zaw iły sy stem sym boliki słow nej N orwida. Na polu zaś badań językow ych nad ty m poetą nie m iał m łody au to r wielu poprzedników . M u­ siał więc dokonać częściow o i roboty pionierskiej i k lasyfika- cyjno-naukow ej. Mimo ty ch p rzeszk ód p rac a jego w yśw ietliła, w jaki sposób gatunek tem atu n a s tra ja za k aż d y m razem N or­ w ida i jak ten n astró j w pływ a na dalsze kształtow anie się

(3)

form y słow nikow ej a za nią składni poety. Z ro zp raw y Fika dow iadujem y się, jak głęboko tkw iła potrzeba archaizacji i neo­ logizm ów w dyspozycji psychicznej poety: w jego w ierze i prześw iadczeniach m etafizycznych. Szczególnie rozdział o etym ologii słów, w y ja śn ia jąc y genezę kultu słowa u N orwida, należy dziś jeszcze do najlepszych, jakie o tej stronie tw ó r­ czości p o ety napisano. W y sz ła w nim jasno n a tle św iatopo­ glądu poety sp raw a przem ilczeń, niedomówień tak dla niego ch ara k te ry sty c z n y c h . Dziś jeszcze, gdy narosło więcej studiów o Norwidzie, p rzy z n a ć trzeba, że ro zpraw a Fika jest nadal dobrym w stępem dla tych, k tó rz y chcą się zapoznać z osobli­ w ościam i stylu poety.

O wiele w iększą uw agę zwrócił na siebie Fik dwom a książkam i: „Rodow ód społeczny litera tu ry polskiej“ i „20 lat litera tu ry polskiej (1918— 1938)“. T w orzą one całość. W p ierw ­ szej oceniono pod k ątem w idzenia socjąlnym okres litera tu ry do r. 1918, w drugiej do r. 1938. Jakkolw iek by sięm stosunko- w ać do p rzy ję ty c h przez F ika kryteriów , to jednak trzeba z g ó ry przyznać, że rzad ko się sp oty k a tak ą jednolitość w y ­ kładu, p rze jrz y sto ść konstrukcji oraz konsekw encję myśli, jakim i odzn aczają się oba tomiki.

M ożliwości spojrzenia n a zjaw iska literackie m ogą być w ielorakie, ale dwa ty py d ały b y się w yróżnić: obiektywne, opisowe ro zp atry w an ie dorobku literackiego na tle h isto ry cz­ nym jako względnie autonom icznej dziedziny - - i drugi sposób, to spojrzenie tendencyjne, pod pew nym kątem w idzenia, g d y k ry te ria oceny pochodzą z p oza literatu ry . Fik w y brał ten drugi sposób oceny całok ształtu naszej literatu ry , sposób w y ­ k lu czający z g ó ry opisowość. Z resztą zajął on takie stano­ w isko z pełną świadom ością, z gó ry zazn aczając we wstępie, że traktow anie litera tu ry jako autonom icznej dziedziny nie daje odpowiedzi na wiele dręczącj^ch pytań, nie tłum aczy n. p. p rzy czy n trw ania, m ijania okresów literackich ani przem ian zachodzących w sam ej literaturze. N atom iast dadzą się te p rzy c z y n y objaśnić w stępow aniem na widownię h isto ry czn ą now ych klas społecznych, p rzy n o szący ch nową dynam ikę dziejową, nowe idee i nowe cele. To w stępow anie nowej k lasy odbyw a się kosztem znikania starej, z której ideam i w alczy k lasa now a; w ten sposób odbyw a się proces dialekty czny w dziejach. Rzecz jasna, że diałekty k a heglow ska M arksa jest w ykw item okresu obfitującego w rew olucję, kiedy to um ysł, n astaw iony na nie, przew idyw ał dalsze ogniw a łańcucha rewo- lucyj socjalnych i do ty cli antynom ij dorabiał metodę, aprobo­ w aną przez przy ro d n iczy ewolucjonizm Darw ina.

Logiczną im plikacją teg o założenia są k ry te ria oceny F ika: na każde zjaw isko literackie wolno spojrzeć jako na w y raz tej w łaśnie w alki klas.

(4)

1 5 6 Józef Spytkow sk

N ajlepszą ok azją do obserw ow ania w alki klas byłab y litera tu ra , o d b ijająca rew olucyjne p rzeło m y socjalne, zab o r­ czość k la sy w stępującej, do tąd upośledzonej, w n aszym w y ­ p adku robotniczo-chłopskiej —■ i całkow ite przeciw staw ianie się zastan em u porządkow i socjalnem u. N asza litera tu ra nie m ogła d o sta rc zy ć wielu okazji do zobrazow ania w alki klas, s tą d to u F ik a ten n eg a ty w n y stosunek do niej całej. W łaściw y m om ent w alki k las w ystęp u je u nas dopiero w r. 1905, ta też d a ta jest dla F ik a przełom ow ą, od niej z a cz y n a now y okres lite ra tu ry , trw a ją c y do drugiego przełom u t. j. do r. 1932. W i­ dzim y, że z a sa d ą podziału lite ra tu ry n a o k resy jest cecha po- z a lite rac k a ; ale to k onsekw encja tam ty ch założeń.

T a jednostronność k ry te riu m oceny spraw iła, że Fik p ro ­ sto załatw ił się z kilkom a w iekam i naszej lite ra tu ry : po p ro stu odm ówił jej w arto ści z punktu w idzenia św iadom ości k laso ­ wej. S tan o w isko to je^t więc tendencyjne i ahistoryczne. O ja ­ kiejś próbie zrozum ienia okresu literackiego m ow y tu być nie m oże i h isto ry k lite ra tu ry nie powinien się dziwić, że Fik, m ó­ w iąc o rodow odzie społecznym literatu ry , nie w spom niał ani o p isarzach XVI wieku, ani o późniejszych, o Staszicu, P o ­ pław skim czy Szczepanow skim , że w m yśl swej m etody dia­ lek ty czn ej m usiał zignorow ać, a naw et odm ówić w artości szczy to w y m osiągnięciom n aszej litera tu ry . To b y ła koniecz­ ność założenia m etodologicznego. Z pośród p isa rz y okresu po­ zy ty w izm u jeszcze najlepiej w y szła Konopnicka, inni tylko o tyle, o ile w y razili w sw ych utw orach św iadom ość oceny sił społecznych. O czyw iście nie będzie tu należał ani P ru s, ani n a­ w et St. B rzozow ski, k tó ry chociaż w pew ny m okresie m ark sista, ale nie p rz y ją ł darw inizm u i z a sa d y walki klas, lecz przerobił ją na hum anizm : w alkę człow ieka z p rzy ro d ą , co pojął m e ta ­ fizycznie. W m yśl zaś m eto dy M ark sa zagadnienia ontolo- giczne są raczej szkodliw ym i, bo o d w racający m i oczy od z a ­ sad niczy ch sp ra w socjalnych.

W idać, ja k olbrzym i tere n zagadnień pozo staje poza z a ­ sięgiem m eto d y dialektycznej Fika. Duchem tej m etod y są ositre a n ty te zy . M iałaby więc ona najlepsze zastosow anie p rz y ocenie społecznego buntu. W te d y zapew ne w y szłab y na jaw jej p o z y ty w n a stro n a: ocena dram aty czn eg o sta rc ia p rzeci­ w ieństw . W ątp ić należy, czy tę m etodę dałoby się z dobrym rezu ltatem stosow ać do lite ra tu ry społeczeństw a m onoklaso- wego, o unorm ow anych antynom iach. C zy wów7czas nie w7y- g a sła b y bojow ość tej m eto d y ? Praw dopodobnie zaw iodłaby ta m etoda p rz y ocenie w y ra z u osobowmści, bo jednostka, w m yśl jej założeń, jest zaledw ie funkcją zbiorow ej św iado­ m ości klasow ej.

Nie m iejsce tu d o ty k ać wielu, na długi jeszcze czas sp o r­ nych kw esty j m etody, zastosow anej p rzez F ik a; lepiej się p rz y jrz e ć jego p o zy ty w n y m osiągnięciom . Mimo żelaznej kon­

(5)

sekw encji m yślenia m a on za dużo kultu dla osiągnięć kultury, by nie w yjaśnić sp raw y k ard y n aln ej: tego mianowicie, że ro z­

m ach pióra n aszych społecznie uśw iadom ionych p isarzy w strzy m y w ała obaw a o kulturę. W praw dzie ze stanow iska walki klas ukazyw anie p rzy c z y n y zjaw isk nie łagodzi w niczym sam ej walki, ale trzeb a dodać jeszcze jedną przy czy n ę: troskę o narodow ą niezalćżność, k tó ra również spraw iła, że nasz po­ zytyw izm nie dom yślał do końca walki klas, ale ją załagodził, jak to słusznie Fik podnosi. B rak w łasnej państw ow ości oto nienorm alny aspołeczny rozwój tej litera tu ry : ci „dom ow nicy“ Fika z suteryn, z p arteru , z piętra, zagrożeni od zew nątrz przez wspólne niebezpieczeństwo, w imię w spólnego dobra łagodniej załatw ili osobiste porachunki. D latego litera tu ra Polski poroz- biorowej p rzew artościow ała cele ze społecznych na narodow e. Naw et ci pisarze, u k tóry ch Fik widzi zdrow e p rzejaw y św ia­ domej walki klasow ej, obok nuty społecznej dopuszczają tę drugą — tłum iącą. Fik odpowiedziałby, że to egoistyczna k lasa ziem iańsko-m ieszczańska celowo w ysunęła mit niepodległoś­ ciowy, w obawie o w łasne ustęp stw a na rzecz klas ludowych, któ ry m chciała zam ydlić oczy idealizm em narodow ym . I ta odpowiedź byłaby słuszna. Ze stanow iska bowiem m aterializm u dziejowego w szelki idealizm, a więc i narodow y, w ygląda zaw sze n a zam ask ow an y m aterializm .

I w łaśnie w tej podejrzliw ości tkwi princeps m oven s tej m etody: na zew nątrz jest to żądanie litera tu ry w y rażającej w alkę klas, drugi zaś spraw dzian m ilczący, to ocena szczerości literatu ry , a w ślad z a ty m p ostulat zw iązku myśli z życiem , sztuki o ideale ascetycznym , biorącej życie na serio. W iadom o, że postulat ascetyzm u nie był nigdy sy m p aty czn y dla autorów , bo ci zaw sze chcą trochę rozerw ać czytelnika; doty czy to szczególnie p isa rz y m ieszczańskich, k tó ry m też Fik zaw sze umie w yk azać groteskow y optym izm i koniunkturalność. To też ostrze jego m etody zw raca się głównie przeciw literaturze m ieszczańskiej i przeciw działalności jej k ry ty k i: „ich to dzia­ łalność zdeg rad o w ała k ry ty k ę z jej roli m oralno-w ychow aw - czej, a zrobiła z niej grę, w której popisują się akrobaci, w alcząc ze sobą na wielkie słow a i cienkie sz ty ch y sz p ad y “ (II 116), Aluzje o oderw aniu sztuki od ży cia doty czą również inteligen­ cji: jest ona em anacją liberalizm u m ieszczańskiego, w yem an­ cypow ana „na odrębną jak ąś kastę, m ającą pretensję do roli nadrzędnej i niezależnej elity. N astąpiło tu jakby oderw anie m ózgu od naturalnej jego funkcji życiow ej. S tał on się rzeczą sam ą dla siebie“ (II 85).

M ieszczaństw u i inteligencji przeciw staw ia Fik wolę pod­ niesienia człow ieka klasow ego na poziom człow ieczeństw a; sym patia jego jest więc po stronie ludzi p ra c y i ascezy życia. To też przew iduje cofanie się m ieszczańskiej groteski i inte- lektualizm u inteligenckiego pod ciosam i surow ej ascezy now ych

(6)

1 5 8 Jözef Spytkow ski

w a rstw robotniczo-chłopskich. Z tej stro n y w idziane oba to­ miki F ika u k azu ją się, jako m łodzieńcza próba w yjścia z g ą­ szczu zjaw isk i znalezienia drogi pro stej i pew nej. Istotnie, g d y się p rzy jrze ć innym opracow aniom , jest to jed y n a rzecz o lite­ ratu rze lat ostatnich, nap isana nie alm anachow o, ale z w ysił­ kiem zajęcia stano w isk a wobec chaosu zjaw isk literackich. Na dnie schem atu m arksow skiego dostrzeże uw ażny czytelnik hu­ m an itary zm p o jęty swobodniej i szerzej, niżby na to zezw alała ciasnota teg o schem atu, u sły sz y ton m o ralizato ra. To zapew nia sądom F ik a trw alszą w arto ść, a niejedna z jego uw ag, jak n. p. ta o p isarzu naro do w y m (II 87), w inna by być i dziś jeszcze pow tórzona.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Patrzymy, od szosy krasnostawskiej jedzie wojsko na koniach, jedzie jakiś szwadron, może dwa, trzy szwadrony, kawaleria polska.. To była armia pułkownika

Cyganie przyjeżdżali tu masowo tymi taborami, lasy były i taki zakątek świata. Jeszcze tu nie było takich dróg, szos;

Ja się zaparłem, nic nie powiedziałem, pomimo ciężkich różnych śledztw jak topienie wodą; byłem też u takiego wieprza, co dusił. Pomyślałem, że jak wytrzymam, to wyjdę z

W nocy, po apelu, jeszcze nie spaliśmy, było słychać jakieś bieganie po korytarzu – otwierają kolejne cele, otwierają się drzwi do nas, wpadają ci klawisze czy UB-owcy, dużo

W zarządzie GS-u był mój znajomy, przyjechał z zagranicy, bo całą wojnę jako jeniec był w Niemczech, i on mnie wciągnął do GS-u. Już zaczęło mi się troszkę

To była mała miejscowość, wszyscy się znali, oni też przychodzili, przyglądali się, jak to się odbywa.. Był kiedyś taki ksiądz, co ich wypraszał, ale przeważnie

Nieprzyjemne było patrzeć, jak ci Żydzi idą, dzieciowiny za ręce prowadzą – czego to dziecko było winne.. To

Młody człowiek tak specjalnie się nie interesował tym, co było w środku; wiedzieliśmy tylko, że kult tu był, bo Żydów była duża masa. Data i miejsce nagrania