• Nie Znaleziono Wyników

"Literatura polski epoki Odrodzenia", Wanda Markowska, redaktor naukowy Jerzy Ziomek, Warszawa 1956, Wiedza Powszechna, s. 234, 4 nlb., 1 k. erraty : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Literatura polski epoki Odrodzenia", Wanda Markowska, redaktor naukowy Jerzy Ziomek, Warszawa 1956, Wiedza Powszechna, s. 234, 4 nlb., 1 k. erraty : [recenzja]"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisław Grzeszczuk

"Literatura polski epoki Odrodzenia",

Wanda Markowska, redaktor

naukowy Jerzy Ziomek, Warszawa

1956, Wiedza Powszechna, s. 234, 4

nlb., 1 k. erraty : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 47/4, 553-567

(2)

c je w ę g ie r s k o ś c i, K r ó l M a c ie j i h u m a n i z m , G en ealogia B ib lii h u s y c k i e j 24. R e­

cen zo w a n e d zieło zostało n agrodzone w r. 1956 nagrodą p a ń stw o w ą im. K ossutha.

M im o w y su n ię ty c h zastrzeżeń książka T ibora K ardosa za in teresu je z p e w ­ nością p o lsk ich bad aczy h um anizm u. S ta n o w i ona d o n io słe w y d a rzen ie p rze­ de w szy stk im d latego, że w y ra źn iej i p ełn iej n iż ja k a k o lw ie k dotąd in n a pra­ ca p rzed staw ia h isto ry czn y proces rozw oju h um anizm u na W ęgrzech.

T ib o r Cso rb a

W a n d a M a r k o w s k a , LIT ER A TU R A P O L SK A E PO K I ODRODZE­

NIA. R edaktor n a u k o w y J e r z y Z i o m e k . W arszaw a 1956. W iedza P o ­

w szech n a, s. 234, 4 nib., 1 k. erraty. 1

Spory, sta ra n n ie w yd an y, opatrzony w ielo m a ilu stra cja m i (około 110), na dobrym p ap ierze (to jeszcze c ią g le budzi zazdrość!) tom ik W andy M arkow skiej je s t zja w isk ie m sy m p tom atyczn ym : w sk a zu je na k on ieczn ość zw ięk szen ia w y ­ m agań i zaostrzen ia k ry terió w w obec prac pop u larn on au k ow ych .

O p o p u l a i ' y z a c j i p isan o i m ów ion o u n as ju ż n iejed n ok rotn ie. W szyscy zd a jem y so b ie d osk on ale sp ra w ę z trudności problem u. N ie od stron y teo­ retyczn ej o czy w iście, a le od stron y p rak tyczn ego rozw iązan ia i w y ją tk o w ej o d p o w ied zia ln o ści autora, który m usi om ów ić d ane za g a d n ien ie w sposób jak n ajbardziej zgod n y z ob iek ty w n ą rzeczy w isto ścią historyczn ą i n aukow ą, dać m ak sim u m isto tn y ch w ia d o m o ści — i w ty ch szczegółach n ie m oże odbiegać od w y m a g a ń sta w ia n y c h pracy nau k ow ej sen su stric to, a ró w n o cześn ie m usi dokonać tego w sposób p o p u l a r n y , tj. p rzystosow u jąc m etod ę w yk ład u , ję z y k itd. do p oziom u ogółu czy teln ik ó w , co też b y n ajm n iej n ie jest spraw ą ła tw ą . W żad n ym w y p a d k u n ie w oln o m u przy tym rezygn ow ać z n a u k o ­ w o ś c i , n ie w o ln o w u lg a ry zo w a ć p roblem ów , zn iek szta łca ć proporcji, p om i­ ja ć sp raw isto tn y ch na korzyść m n iej w a żn y ch szczegółów , za m a zy w a ć i zn ie­ k szta łca ć rzeczy w isto ści h istoryczn ej przez e lim in a c ję fak tów , k tórych z p rzy ­ czyn k la so w y c h i św ia to p o g lą d o w y ch dziś b yśm y n ie ap rob ow ali — bo w ten sposób u czy n iłb y n ied źw ied zią p rzy słu g ę h istorii, sam zaś za cie śn ił w ła sn e ho­ ry zo n ty p ozn aw cze. In n y m i sło w y , n ie w o ln o m u zn iek szta łca ć przed staw ian ej rzeczy w isto ści, n a cią g a ć jej do p rzyjętych a p rio ri tez. R ów n ież garść w yp ra­ n y ch z treści fra zesó w i ogóln ik ów , n ic n ie p o zo sta w ia ją ca w św iad om ości czy ­ te ln ik a , n ie m oże o czy w iście p reten d o w a ć do m ian a p op u laryzacji w iedzy.

C ałość zaś sta n o w i p rob lem n ie tylk o n au k ow ej od p ow ied zialn ości tego czy in n eg o autora, a le p rzed e w szy stk im p roblem w y so k iej rangi od p ow ied zialn ości sp o łeczn ej. P op u laryzacja, która m a u n as do sp ełn ien ia w ie lk ie zadanie

w d zied zin ie w zb o g a ca n ia św ia d o m o ści szerok ich w a rstw społeczeń stw a,

w d zied zin ie lik w id a c ji w ie k o w e g o zacofan ia k u ltu raln ego, zaznajam iania z w ie lk o ś c ią p rzeszło ści h istoryczn ej n aszego narodu, n ie m oże w yk rzyw iać i fa łsz o w a ć obrazu h istoryczn ego, p rzed sta w ia ć w jed n ej u n ifik u ją cej i sp ły c a ­ jącej m ierze czarn e i b ia łe str o n y p rzeszłości, n ie m oże upraszczać i sch em a ty -24 K ô z é p k o r i k u lt u r a , k ô z é p k o r i k ô lté szt. B u d a p est 1941. — A m a g y a r s â g

a n t i k h a g y o m â n y a i . B u d a p est 1942. — M â t y â s k ir â l y és a h u m a n izm u s. B u d a­

(3)

zow ać. P ro b lem te n n ab iera szczególn ej ostro ści w b a d a n ia ch h isto r y c z n o lite ­ rackich, id zie tam b o w iem o to, aby n ie p o d sta w ia ć za h isto r ię litera tu r y p ły tk ieg o i w u lg a rn eg o socjologizm u .

S p ra w y tu p oru szon e w dużej m ierze od n oszą s ię ta k że do k siążk i W an d y ‘M ark ow sk iej. D la teg o też p rzyk ład tej k sią żk i p o w in ie n b y ć sy g n a łem ostrze­

g a w czy m pod ad resem in sty tu cji i w y d a w n ic tw p op u larn on au k ow ych . Za w u l­ g aryzm y i zn iek szta łce n ia obrazu rzeczy w isto ści, ja k ic h n iem a ło je s t w re c e n ­ zo w a n y m tom iku, trudno czy n ić o d p o w ied zia ln y m i n asze m łod e m a r k sisto w ­ sk ie b adania h isto ry czn o litera ck ie, choć i o n e n ie są tu b ez w in y . W w ie lu w y p a d k a ch one b o w iem sta n o w ią bezp ośred n ią p rzyczyn ę k ry ty k o w a n y ch p on iżej ujęć. N iem n iej jed n a k częstok roć n a w e t p o p ra w n e i słu sz n e stw ierd ze­ n ia M arkow ska w y p a cza i w u lgaryzu je.

2

K siążka sk ład a się z sześciu rozdziałów , w k tórych autorka o m a w ia p ro ­

b lem y sp ołeczn o-gosp od arcze i k u ltu ra ln e O drodzenia (N a r o d z i n y n o w e j

epoki), za ch o d n io -eu ro p ejsk ą litera tu r ę ren esa n so w ą (R z u t oka n a li t e r a t u r ę O d r o d z e n i a n a z a c h o d z ie Euro py), początek, ro zk w it i sc h y łe k ep o k i O drodze­

n ia w P o lsce (L ite ra tu ra p o ls k a w c z e s n e g o O d ro d zen ia , L a t a r o z w o j u , I d e o l o ­

gia i li te r a tu r a B ra ci Polskich, L it e r a tu r a m i e s z c z a ń s k a i p l e b e j s k o - l u d o w a zm ie r z c h a ją c e g o renes ansu), przy czym , co zrozum iałe, n a job szern iej p o tra k ­

to w a ła autorka n a jw a żn iejsze p o sta cie i d zieła litera tu r y p o lsk ie g o Odro­ dzenia.

W o d n iesien iu do p ierw szeg o rozdziału, na ogół c ie k a w ie i b a rw n ie p rzed ­ sta w ia ją ceg o o d p o w ied n ie sp ra w y i zjaw isk a, n asu w ają s ię u w a g i ty lk o co d o n iek tórych ujęć. M arkow ska p isze np.:

„U źród eł tego p o tężn eg o nurtu historii zw a n eg o O drodzeniem leżą — n ajogóln iej to form u łu jąc — procesy i k o n flik ty zach od zące w ó w cza s w ło n ie pan u jącej form acji feu d aln ej. W m iarę narastan ia zm ian w sp o so b ie p rod u k cji oraz w m a teria ln y ch w aru n k ach b ytu sp o łeczeń stw a , na sk u te k w zrostu handlu i w y m ia n y to w a ro w o -p ien iężn ej, a w ięc w rezu lta cie p o ja w ien ia się zalążk ów n ow ych , k a p ita listy czn y ch form w ek on om ice, budzą s ię n o w e siły sp ołeczn e, k tó re w k ró tce już stan ą do boju z p a n u ją cy m p orząd k iem “ (s. 7).

Z ty m ogóln ym sfo rm u ło w a n iem m ożna by się zgodzić, gd yb y n ie p row a­ d ziło ono do szeregu uproszczeń. N a przykład: „O drodzenie sta n o w i r e w o lu c y j­ n y eta p w kultu rze lu d zk ości, gdyż klasa, która b yła jeg o g łó w n ą n o sicielk ą — m ieszcza ń stw o — sta n o w iła w ó w cza s siłę postęp ow ą, w oju jącą, siłę, która w a lczą c z feu d a lizm em w yrażała n ie tylk o ciasn e in te r e sy w ła sn ej w a rstw y , a le n iejed n o k ro tn ie tęsk n o ty i d ążenia szero k ich m as, w o lę w a lk i ze starym św ia te m w szy stk ich u cisk a n y ch w ów czas sta n ó w sp o łeczn y ch “ (s. 27).

N iesp osób i tem u stw ierd zen iu od m ów ić słu szn o ści. N iem n iej jednak do­ m aga się ono od razu w y ja śn ień , których n ie zn ajd ziem y już w książce, w y ­

ja śn ie ń u w a ru n k o w a n y ch sp ecy ficzn ą odrębnością p o lsk ieg o Odrodzenia.

W p ierw szy m ok resie ren esa n su w P o lsce m ieszcza ń stw o r zeczy w iście od egrało znaczną rolę. M ów iąc w ty m k o n tek ście o m ieszcza ń stw ie, n iek o n ieczn ie je d ­ n ak m u sim y m ieć na u w a d ze kon k retn ą i odrębną k la s ę o sk ry sta lizo w a n y ch ten d en cja ch id eo w o -p o lity czn y ch , ale raczej rep rezen ta cję d ążeń m as ludo­ w y c h w szerok im ro zu m ien iu tego słow a, g d zie zn a jd zie s ię m iejsce i dla p rzed sta w icieli drobnej szla ch ty w alczącej z p rzew a g ą m agn aterii św ieck iej

(4)

i d u ch ow n ej. N ieza le żn ie b o w iem od w ie lk ie g o znaczenia, ja k ie m ieli p rzed ­ sta w ic ie le m ieszcza ń stw a — czy lep iej: m as lu d o w y ch — w p ro cesie tw o rzen ia przełom u ren esa n so w eg o , stw ierd zić trzeba, że na sk u tek szczególn ego u k ła ­ du s ił sp ołeczn ych w ów czesn ej P olsce, g d zie klasa m ieszczań sk a n ie odegrała analogicznej ja k na Z achodzie roli, na p ierw sze m iejsce w y su w a s ię tu p ostęp o­ w y od łam szlach ty.

Z drugiej stron y, trudno o w ie lk ic h tw órcach n aszego h u m an izm u — R eju, M odrzew skim , O rzech ow sk im (w początk ach je g o tw órczości) czy K o ch a n o w ­ skim — m ó w ić, że w a lc z y li oni li ty lk o o tak czy inaczej zm o d y fik o w a n e p a ń stw o szla ch eck ie, ty m m niej w ię c m ogli w a lczy ć o p a ń stw o burżu azyjn e, jak to, w ed łu g su g e s tii autorki, czy n ili h u m an iści na zach od zie Europy, k tórzy w te d y „nie d o strzeg a li jeszcze drzem iących k o n flik tó w now ego, w y k lu w a ją c e g o się d opiero k a p ita listy czn eg o u k ła d u “ (s. 27). W przypadku w ie lk ic h h u m a n i­ stó w p olsk ich , a tak że w ięk szo ści p rzed sta w icieli p o stęp o w eg o n urtu h u m a­ n izm u eu rop ejsk iego, id zie o co innego. Epoka O drodzenia na sk u te k tak ich a tak ich złożon ych p rzyczyn w y zw a la ła w n ajbardziej św ia tły c h i p o stęp o ­ w y ch u m y sła ch ta k i sto su n ek do spraw człow iek a, do jego dążeń i p rzeżyć, do sy stem u u cisk u k lasow ego, fizy czn eg o i duchow ego, który w y ra ża ł p rotest p rzeciw feu d a ln ej stru k tu rze sp ołeczn ej, b y ł p rzeja w em d ążen ia u cisk an ej, tak czy inaczej, w ięk szo ści sp o łeczeń stw a do zlik w id o w a n ia feu d a ln y ch barier k la so w y ch w ich n ajróżn orod n iejszych dzied zin ach i aspektach. M y dzisiaj — d zięk i gru n tow n ej an a lizie p rocesu d ziejo w eg o — w iem y , że ta k ie p ostu laty, ja k w o ln o ść su m ien ia i m y śli n au k ow ej, p rzyzn an ie p ierw szeń stw a cn o cie i za­ słu d ze przed u rod zen iem i m ajątk iem , d o cen ia n ie ta len tu i rozum u słu ży ły d ojściu do g ło su n o w y m k la so m sp ołeczn ym , n ab ierając p rzez to a n ty fe u d a l- nego w aloru . N a jw a żn iejszą i rep rezen tu jącą o g ó ln o lu d o w e ten d en cje (słu szn ie to zau w aża autorka) k la są b y ło w ó w cza s m ieszczań stw o, k tóre ró w n ież w opar­ ciu o s iłę o g ó ln osp ołeczn ego p rotestu p rzeciw feu d a lizm o w i m iało w n a jb liż­ szym cza sie odegrać w ielk ą , rew o lu cy jn ą rolę. Z tego jed n a k b y n ajm n iej n ie w o ln o w y sn u w a ć n a cią g n ięteg o w ob liczu fa k tó w h isto ry czn y ch i w u lg a rn eg o w n io sk u , że h u m a n iści b ili s ię o „ w ład ztw o b u rżu azji“.

S a m p ro b lem h u m an izm u został na m iarę c elu k siążk i M arkow skiej p rzed ­ sta w io n y w y ra ziście, choć jed n ostron n ie. A le to ju ż n ie w in a autorki, ty lk o w y n ik braku bad ań szczeg ó ło w y ch . W brew b o w iem pozorom h u m anizm r e ­ p rezen tu je szereg n ierzad k o od rębnych n urtów , od rębnych i a rty sty czn ie, i — co w a ż n ie jsz e — id eologiczn ie. B ęd zie tu m iejsce na R a b ela is’go i R onsarda, B iern a ta z L u b lin a, R eja i K och an ow sk iego, Erazm a z R otterdam u oraz h u ­ m a n isty czn y ch b isk u p ó w i p ap ieży. W p rzypadku tych osta tn ich o k reślen ie, że p o słu g iw a li się hum an izm em jak o m odą, nic n ie w y ja śn ia , a sa m proces u su w a spod a n a lizy n au k ow ej.

Z n am ien n a d la k siążk i, ja k i dla n aszych badań je s t taryfa u lg o w a dla r e fo r m a c ji1. O czy w iście n a leży p od k reślić jej charak ter n arod ow y (język, l i ­

1 D la teg o też z u zn an iem n a leży p od k reślić sło w a autorki w y p o w ied zia n e przy okazji K opernika: „T akże w śród w y ższej h ierarch ii k o ścio łó w reform o­ w a n y c h n ielep iej p rzy jęto n au k ę K opernika jak o zb yt rew olu cyjn ą. L uter np. n a z w a ł K op ern ik a błaznem . B o w iem w szelk a relig ią , w ja k ie k o lw ie k ubrać ją szaty, je s t w sam ej isto c ie w roga n auce, gd y ż nauka, w ied za , p ozn an ie

(5)

tu rgia itd.) ora z rolę, ja k ą sp e łn iła w w a lce z K ościołem , a le trzeba też p a ­ m iętać o tym , że p r zed sta w iciele refo rm a cji n ie w ie le ró żn ili się od k a to lick ich feu d a łó w w u cisk u i w y zy sk u m as lu d o w y ch — trak tu jąc ruch jako dogodne n arzędzie w e w n ętrzn y ch ro zgryw ek k la so w y ch , że fa n a ty zm reform atorów n ie ­ w ie le różnił się od fan atyzm u k atolick iego. Z byt często i z b y t p och op n ie u to ż ­ sam ia s ię p o stęp o w e i rew o lu cy jn e ele m e n ty reform acji lu d ow ej z reform acją w ogóle.

R ó w n ie n iesłu szn e je s t u tożsam ian ie refo rm a cji z h u m a n iz m e m 2, bo ja k ­ k o lw iek źródła sp o łeczn e dadzą się sp row ad zić do w sp ó ln eg o m ia n o w n ik a , ja k ­ k o lw ie k m ożna m ó w ić o w za jem n y ch rela cja ch reform acji i h u m an izm u (w ielk i h um an ista, a zarazem p rzeciw n ik reform acji Erazm z R otterd am u je s t przecież o jcem d u ch ow ym reform acji!), o w zajem n ej słu żeb n o ści ob u k ieru n k ów , to jed n a k n ie w o ln o zam yk ać oczu na istn ie ją c e m ięd zy n im i różnice, na odręb­ ność ch a rak teru id eologiczn ego. N ie trzeba p rzyp om in ać tych liczn y ch w y p a d ­ ków , g d zie hu m an izm jest w ro g iem reform acji i n a od w rót — reform acja w ro ­ g iem hum anizm u. T ego o sta tn ieg o stw ierd zen ia o c z y w iśc ie ab so lu ty zo w a ć n ie w oln o, n iem n iej jed n a k n ie w o ln o tak że ab solu tyzow ać drugiej sk rajn ości, to znaczy stw ierd zać, że hu m an izm i reform acja b y ły tak ze sobą sp lecion e, że trudno je od sie b ie od d zielić i odgraniczyć. Trzeba w o p isie ich w za jem n y ch zależności i p o w ią za ń zach ow ać całą prężność aparatu d ia lek ty czn eg o ro zu m ie­ n ia d ziejów , a n ie w o ln o za stęp o w a ć tej d ia lek ty k i p rocesu sp o łeczn eg o i id eo ­ logiczn ego — sch em atem .

S łu szn e tw ierd zen ie M ark ow sk iej, że reform acja i hu m an izm w y ra sta ją „ze w sp ó ln eg o źródła: z b untu p rzeciw K o ściołow i, z św ie c k ic h dążeń m as, pragn ących s ię w y zw o lić z p ęt feu d a ln eg o porząd k u “ (s. 26) — p row ad zi jed ­ św ia ta i rzeczy w isto ści oraz p ra w n im i rząd zących sta n o w i dla relig ijn y ch sy stem a tó w w ieczn ą groźb ę“ (s. 112— 113).

Szk od a jednak, że n ie w y c ią g n ę ła z tego o g ó ln iejszeg o w n io sk u co do s a ­ m ej reform acji. M oże w te d y n ieco in aczej trzeba by u jąć w za jem n e relacje h um anizm u i reform acji.

2 T ak iego u tożsam ien ia n ie zaw iera b y n ajm n iej sły n n a w y p o w ied ź E n - g e 1 s a o O drodzeniu w e W s t ę p i e do „ D ia l e k t y k i p r z y r o d y “. E n gels b ow iem pisząc, że „n ow oczesn e p rzyrod ozn aw stw o, ja k i cała h istoria n ow ożytn a, w y ­ w odzi się z o w e j p o t ę ż n e j e p o k i , k tórą m y, N iem cy — z racji n ie ­ szczęścia narodow ego, ja k ie na n as w ó w cza s sp ad ło — n a zy w a m y R eform acją, Francuzi — R en esan sem , W łosi — Cin qu ecen to, a k t ó r e j t r e ś c i ż a d n a z t y c h n a z w w y c z e r p u j ą c o n i e o d d a j e “ (cyt. za M a r k o w - s k ą , s. 28; podkreśl. S. G.), m ia ł n a m y śli o g ó ln e te n d en cje epoki, u w id ocz­ n ion e w dw óch p ierw szy ch n azw ach , z k tórych żadna (a tak że i trzecia, w łoska) n ie oddaje w p ełn i jej isto ty i sen su . N ie o d d a je zaś dlatego, że m am y tam do c z y n ie n ia z w zajem n ą k orelacją rozm aitych nu rtów , czy to n ajogóln iej b io ­ rąc renesan sow yq h , c zy reform acyjn ych . E n gels, w id zą c w ię c s p e c y f i k ę ep ok i O drodzenia w różn ych krajach, n ie u tożsam ia b y n ajm n iej ren esan su z reform acją, tym m niej zaś ob yd w óch z cin q u ecen tem , które m a charakter

o k reślen ia chron ologiczn ego, w p ew n y m se n s ie u m ow n ego. C a ł a epoka,

w za leż n o ści od różnic lo k a ln y ch p rzyb ierając różn e n a zw y , sta n o w i jedność, n iem n iej jed n ak jej p o szczeg ó ln e sk ła d n ik i tej jed n o ści sta n o w ić n ie m uszą i n ie sta n o w ią .

(6)

n ak do n iesłu szn y ch , bo ah istoryczn ych w n io sk ó w , że w szelk a krytyk a religii i K ościoła n osi p ię tn o hu m an izm u lub reform acji w se n s ie X V c zy X V I w ieku. N ie je s t to n ieb ezp ieczeń stw o pozorne, ale — jak się ok aże w dalszej an alizie pracy M ark ow sk iej — istotn e; za w a ży ło on o b o w iem w dużej m ierze na w y ­ łożonej w pracy k o n cep cji hum anizm u.

3

O bszerny rozd ział o zach o d n io -eu ro p ejsk iej literatu rze O drodzeniowej n ie je s t w o ln y od p otk n ięć. N o cóż, zam knąć na 30 stro n ica ch w ied zę o n a jw a ż­ n ie jsz y c h zja w isk a ch litera tu r y eu rop ejsk iej — to sztu k a n ie lada. T rudność teg o za m ierzen ia p iszą cy te sło w a d osk on ale sobie u św iad am ia, jed n ak ow oż o b o w ią zk iem recen zen ta je s t zau w ażon e b łęd y w ytk n ąć.

Ze w sp o m n ia n ej tru d n ości o b iek ty w n ej autorka rzadko k ied y w y szła obronną ręką. C h arak terystyk a p o szczególn ych u tw o ró w je s t frazeologiczna i g o ło sło w n a , n ie zo sta w ia trw a lszeg o ślad u w u m y śle czy teln ik a . W eźm y p ie r w sz y lep szy cytat: „A utorem , który ostro w y ra ził p ełen k o n flik tó w ch a ­ rak ter teg o okresu, tw órcą rozd artym w ew n ętrzn ie, sk łó co n y m z rzeczy w i­ sto ścią b y ł P ietr o A retin o (1492— 1556). W jeg o u tw orach tę tn i p ro test przeciw n a ra sta ją cem u w e W łoszech n ap orow i w steczn y ch sił, a obok tego o d n aj­ d ziem y w n ich n ierza d k o m y śli od stręczające sw y m oportunizm em i c y n iz ­ m em . T en ś w ie tn y sa ty ry k i p u b licy sta łam ał się w w aru n k ach ofen sy w y ciem n ogrod u i n ieraz pod m aską śm iech u u k ry w a ł zw ą tp ien ie i w ła sn ą b ez­ s iln o ść “ (s. 38—39).

D ać bodaj je d e n p rzyk ład na p op arcie tej tezy, u czło w ieczy ć jak oś postać sły n n e g o sa ty ry k a i — co tu dużo m ów ić — litera ck ieg o kondotiera onych cza só w , a już sp raw a w y g lą d a ła b y inaczej!

Z n aczn ie w ię k sz y n iepokój budzi ocena i ch arak terystyk a ep op ei Torquata T assa. A u tork a w y c z y ta ła w tym p oem acie „ow ą tragiczną sp rzeczność zach o­ dzącą m ięd zy id ea ła m i zm ierzch ającego h u m anizm u a okrutną rzeczy w isto ­ śc ią w ło sk ic h dw orów , m ięd zy m arzeniam i o w o ln o ści a tyran ią k siążąt, m ię­ d zy sw o b o d ą m yśU i u czucia a w zm a g a ją cy m się n a cisk iem id eo lo g ii k lery - k aln ej. T em atem w ie lk ie g o poem atu T assa je st w a lk a o zd ob ycie Jerozolim y, 0 w y z w o le n ie jej z rąk pogan. A u tor p ragn ie w y p ra w y k rzyżow e oprom ienić ś w ia tłe m rom an tyk i, ch c e stw o rzy ć bohaterską ep o p eję ch rześcija ń stw a , ale za m ia r ten n iezu p ełn ie m u się udaje. Znać na tym arcytw orze b o lesn e p ęk ­ n ię c ia i rysy, znać za ła m a n ie ta len tu T assa zm agającego się z tem atem , da­ r e m n ie p ragn ącego uh eroizow ać ow ą »pobożną w ojnę« św ia ta ch rześcija ń ­ s k ie g o z p o g a ń stw em “ (s. 39— 40).

D o p ra w d y , m y ślę, że autorkę n iep ok oi ju ż sam tem a t „w ojn y p ob ożn ej“ 1 stą d ta c a ła filip ik a , której nb. n ie zrozu m ie czyteln ik , gdy zakończona zo­ sta je ty m i słow am i: „T asso zresztą pod b ru taln ym n a cisk iem dw oru i k leru m u sia ł w ielo k ro tn ie zm ien iać sw e dzieło, rezygn ow ać z p ra w d y artystycz­ n e j“ (s. 40).

W ięc ja k to? C hciał „stw orzyć bohaterską e p o p eję ch r z e śc ija ń stw a “ i to s ta ło s ię przyczyn ą je g o prześladow ań?

W ca ły m tym p rzegląd zie litera tu ry p an u je w ogóle ja k iś chaoą. M ateriał z o sta ł u ło żo n y w ed łu g litera tu r narod ow ych , ale na p rzyk ład w ram ach lite ­ ra tu ry fra n cu sk iej R ab elais w y stę p u je p o R onsardzie, w a n g ielsk iej o m ó w io n y

(7)

został z niepotrzebną i p ły tk ą sy stem a ty k ą ty lk o Szek sp ir, an i sło w a o in n y ch , n a w et o M orusie. P o Szek sp irze zaś przyszła k olej na... E razm a z R otterd am u .

Z danie w ią żą ce Szek sp ira z E razm em u rasta do m iary h o r r e n d u m n a u ­ kow ego i chron ologiczn ego: „P ierw sze sp rzeczn ości k ap italizm u , je g o a n ty h u - m an istyczn y charak ter, d ostrzegł o b o k S z e k s p i r a w ie lk i u czon y i m y ­ ślic ie l O drodzenia, reform ator relig ijn y i b o jo w n ik h u m an izm u E razm z R ot­ terdam u (1469— 1536)“ (s. 58— 59; podkreśl. S. G.).

N iesposób rów n ież pogodzić się z oceną E razm a z R otterdam u. W ynika ona zresztą z k o n sek w en cji u jęcia O drodzenia jak o prądu li ty lk o m ieszcza ń ­ sk iego w w a lc e o p a ń stw o b u r ż u a z ji3, a n ieu w zg lęd n ia n ia o g ó ln o lu d o w y ch form w a lk i k la so w ej. P om yłk ą w y d a je się od n iesien ie k ry ty k i w ła d z y p ie ­ niądza, jak ą zn ajd u jem y w P o c h w a l e g łu p o t y , do sp ra w k a p ita lizm u w sp ó ł­ czesnego, i w y c ią g n ię c ie stąd w n io sk u , że w ie lk i h u m an ista rozczarow ał się do p ostęp u k a p ita listy czn eg o . P o d a n y przez M arkow ską fra g m en t P o c h w a ł y

g łu p o t y n a jzu p ełn iej od p ow iad a stosu n k om feu d a ln y m . Czy n ie za w cześn ie

b y ło b y b ow iem n a rozczarow an ie do p o stęp u b u rżu azyjn ego, gdy jeszcze m ieszczań stw o n ie p rzeżyło sw eg o h eroicznego ok resu, a feu d a lizm b yn ajm n iej n ie rezy g n o w a ł z panow ania?

4

O m ów ien ie zagad n ień p o lsk ieg o O drodzenia w y m a g a liczn ych sp rostow ań i dysk u sji. Te o sta tn ie jed n a k w yk roczyć m uszą poza ram y n in iejszej recen ­ zji, która tych tru d n ych i isto tn y ch sp raw n ie rozw iąże, lecz z a sy g n a liz u je co n ajw yżej k on ieczn ość w ięk szej p recyzji i su b teln o ści n au k ow ej w badaniach nad ren esan sem . Z aczn ijm y n a sze rozw ażan ia od c y ta tu z n a stę p n e g o roz­ d ziału k siążk i M arkow skiej, p o św ięco n eg o litera tu rze p olsk iej w czesn eg o O dro­ dzenia: „Już w p ierw szej p o ło w ie X V w iek u litera tu ra nasza zaczynała odryw ać się od treści relig ijn y ch ; ob serw u jem y p roces jej sto p n io w eg o , le c z sta łeg o ześw iecczan ia, coraz ży w szeg o za in tereso w a n ia sp raw am i czło w iek a i p rob lem atyk ą p olityczn ą i sp ołeczn ą. L iteratura zaczyna w yrażać i o d zw ier­ cied lać zaostrzające się sp rzeczn ości i an tagon izm y sta n o w e. Tak np. w yrazem antagonizm u szla ch eck o -m ieszcza ń sk ieg o je s t an tym ieszczań sk a P ie śń o z a b i ­

ciu J ę d r z e j a T ę c z y ń s k i e g o ; od b iciem n arastającego p o d sta w o w eg o k on flik tu

m ięd zy ch ło p stw em a p a n em feu d a ln y m je s t a n ty ch ło p sk i w iersz pt. S a ty r a

na l e n i w y c h c h ło pów . Są to u tw ory w ręcz reak cyjn e, n iem n iej w ażn e ze w z g lę ­

du na fa k t p od jęcia n ie -r e lig ijn e j i n ie -k o śc ie ln e j tem a ty k i sp o łeczn ej“ (s. 61). J e st to fa k t typ ow ej i — przyznam się — n ieja sn ej dla m n ie w sw ojej g en ezie m isty fik a cji. Jej n iesłu szn o ść i n ien a u k o w o ść p o leg a jeszcze na tym , że w skrom nym , bądź co bądź, dorobku śred n io w iecza sk łon n i je ste śm y p o ­ m n iejszać lub pom ijać to, co n osi zn am ion a p ostępu, p rzy czym obecnie, a czy n i to ró w n ież M arkow ska, w łą cza s ię te p o stęp o w e ak cen ty śred n io w ie­ cza w obręb O drodzenia. T ym czasem w śred n iow ieczu , ja k w każdej k ulturze k lasow ej (bo o ten a sp ek t nam tutaj idzie), odróżniam y d w a n u rty. O bo­ w ią zk iem badacza je s t w y d o b y cie n urtu p ostępu, a n ie jego lik w id a cja p o­

8 W ynika to z litera ln eg o , a n ie z sen so w n eg o rozu m ien ia E n g e l s o w - s к i e j m eta fo ry historyczn ej o „m ężach, którzy zak ład ali n o w o ży tn e w ła d ztw o burżuazji“.

(8)

przez a h isto ry czn e w łą czen ie w obręb e le m e n tó w in n ej k ultury, która n a ce­ ch ow an a je s t lic z n ie jsz y m i sk ąd in ąd znam ionam i postępu.

J ed n y m z p rzy jęty ch p od ziałów litera tu r y śred n io w ieczn ej je s t podział na litera tu r ę k o ścieln ą i św ieck ą . N ie je s t on jed n ak w p ełn i a d ek w atn y do k la so w y ch treści u tw o ró w czy id eow ego sta n o w isk a autorów . P rzyn ależn ość do św ie c k ie g o k ręgu tem atyczn ego n ie daje, co tra fn ie zau w aża M arkow ska, p a ­ tentu na p o stęp o w o ść. To je s t o czyw iste. N iem n iej jed n ak , p o n iew a ż o tak im w ła śn ie p o d zia le m ow a w cy to w a n y m fragm en cie, do n ieg o się ogran iczy­ my. T rzeba stw ierd zić, że literatu ra śred n iow ieczn a zna w ie le u tw o ró w o te ­ m a ty ce św ie c k ie j. W d ziale zaś litera tu ry p o lsk o -ła ciń sk iej tem a ty św ieck ie m ają zd ecy d o w a n ą p r z e w a g ę 4. D latego też n ie bardzo m ożna przecen iać w litera tu rze ta k ie zja w isk a ja k S a t y r a na l e n i w y c h ch ło p ó w , a ty m m niej d oszu k iw ać się w n ic h — jak i w n astęp n ych , już p o stęp o w y ch zjaw isk ach z za k resu litera tu r y i k u ltu ry p o lsk ieg o śred n iow iecza, o k tórych za c h w ilę — znam ion p rek u rso rstw a te n d e n c ji od rodzeniow ych. Inna, rzecz o czy w ista , spraw a, że do tego p o stęp o w eg o i b u n tarsk iego n u rtu ś r e d n i o w i e c z a n a w ią że o d p o w i e d n i n u r t O drodzenia. Co in n eg o jednak n a w ią za n ie, id eo w y rodow ód, a co in n ego id eow a tożsam ość.

P o czą tk ó w O drodzenia ch ętn ie d oszu k ałab y się autorka w w y stą p ien ia ch uczon ych p o lsk ich na sob orach w K o n sta n cji czy B a zy lei lub w ich k rytycz­ nych w o b ec R zym u en u n cja cja ch , także dosyć g o ło sło w n ie w yp ad a stw ierd ze­ nie, że „p ierw szy — okres w czesn eg o ren esa n su — rozpoczyna się w drugiej p o ło w ie X V w ie k u “ (s. 65), gdyż tak przeprow adzona analiza m ateriału w sk a ­ z y w a ła b y na k on ieczn ość p o sta w ien ia daty w cześn iejszej. M arkow ska pisze: „Z czasem [...] w zra sta ją cy ferm en t id eologiczn y ogarn ie n ie ty lk o literaturę. S ię g n ie d alej, p rzen ik n ie poprzez m ury U n iw ersy tetu K rak ow sk iego, który w w ie k u X V p rzeży w a okres sw ej św ietn o ści. Ś la d y an typ ap iesk iej id eologii zn ajd ziem y w w y stą p ien ia ch szeregu p rofesorów A k ad em ii K rak ow sk iej. P o­ chodzą oni p rzew a żn ie spośród m ieszczań stw a. Co ciek a w sze, w ie lu z nich je s t sły n n y m i teologam i, sła w n y m i w św ie c ie zn aw cam i filo zo fii sch o la sty cz- n ej, k tórej arkana o p an ow ali zn akom icie. N ajbardziej m y ślą cy i o św iecen i p ro feso ro w ie A k a d em ii w y stęp u ją p rzeciw n ad u życiom p apieży, p rzeciw p o li­ ty ce p a p iestw a w sto su n k u do P olsk i, atak u ją R zym za p op ieran ie K rzyżaków w ich zak u sach na ziem ie p olsk ie. R ektor U n iw ersy tetu , zn ak om ity uczony P a w e ł W łodkow ic, b lisk i p ogląd om H usa (z k tórym u trzym u je koresp on d en ­ cję), w y ra ża w sw y c h tra k ta ta ch n ow e, b u n to w n icze m y śli w y m ierzo n e p rzeciw k o w szech w ła d zy p apieża, k ry ty k u je jego św ieck ą p o lity k ę. P a w e ł W łod k ow ic tw ierd zi, ż e C hrystus n ie c h c ia ł n ikogo siłą n aw racać n a relig ię k a to lick ą , że p rzeto krzyżack a m etoda szerzen ia w ia ry ogn iem i m ieczem je s t p rzeciw n a E w a n g e l ii i p a p ieże n ie p o w in n i jej och ran iać sw y m au toryte­ te m “ (s. 62).

P om ijając b łęd y w szczegółach , do k tórych zaraz w rócim y, tak sp raw y u jm o w a ć n ie w oln o. O czyw iście, ob ecn ość id eo lo g ii a n typ ap iesk iej w kręgu k a to lick ich p ro feso ró w A k a d em ii K rak ow sk iej to fa k t bardzo w a żn y dla

4 S tw ie r d z ił to ju ż i poparł w y m o w n y m z e sta w ien iem tek stó w W ilhelm B r u c h n a l s k i (Ł a c iń s k a i p o l s k a p o e z j a w Polsce śr e d n io w ie c z n e j . W p ra­ c y zbiorow ej: D z ie j e l i t e r a t u r y p i ę k n e j w Polsce. W yd. 2, cz. 1. K rak ów 1935, s. 6).

(9)

ch a ra k tery sty k i p o lsk ieg o śred n iow iecza. N ie w oln o jed n ak trak tow ać go jak o p rzejaw u rew o lu cy jn ej n o w o ści o ch arak terze p reren esa n so w y m . K ry ty ­ k ow an e p o jm o w a n ie zagad n ien ia m a sw o je k orzenie on tologiczn e, p olegające na dziw n ym , sprzecznym z m a rk sizm em rozu m ien iu w ew n ę tr z n y c h d ziejów śred n io w iecza ja k o m on olitu o w y ra źn ie p rok ościeln ej fu n k cji. W szystko, co zw raca się p rzeciw K o ściołow i, m a w y ch o d zić poza ram y ow ej ep ok i. Tak jed n a k w rzeczy w isto ści n ie było. A ta k o w a n ie K ościoła rzy m sk ieg o i p a p ie­ stw a, zarów no przez ortod ok sów d ążących do reform y, jak i h erety k ó w , cią g ­ n ie się przez w iek i, dociera do litera tu ry , na przykład p ro w a n sa lsk iej (Pierre Cardinal), która o czy w iście n ie je s t w y ją tk iem . W P o lsce G ałka z D obczyna b y łb y litera ck im rep rezen tan tem ca łeg o ruchu h u syck iego.

W e w sp o m n ia n y ch w yp a d k a ch m am y do czy n ien ia z p o stęp o w y m n u r­ tem śred n iow iecza, a n ie z w czesn y m O drodzeniem , bo w te d y to o sta tn ie —

p rim o , zaczyn ałob y się bardzo a bardzo w cześn ie, secundo, oznaczałoby n ie

k on k retn ą e p o k ę o takim , a n ie in n y m u k ład zie sprzeczn ości ek o n om iczn ych , k la so w y ch , id eo w y ch , ale u n iw e r sa ln y n u rt p ostęp u w ob ręb ie h isto r ii feu d a - lizm u, co o czy w iście z w ie lu w z g lę d ó w n ie m a sensu. P o m ija n ie zaś tej oczy ­ w istej d y n a m ik i rozw ojow ej śred n io w iecza je s t n ied op u szczaln e i pozostaje w k o lizji z elem en ta rn y m i zasad am i m ark sisto w sk ieg o historyzm u .

N a tak za rysow an ym , tle o góln ym p rzypatrzyć się n a leży p o zy cji u czo­ n y ch p o lsk ich na soborze w K on stan cji. M oże n a w et szkoda, że w w y w o d a ch n ie p ad ło n a zw isk o A nd rzeja Laskarza, który jest bardzo ty p o w y m rep rezen ­ ta n tem ó w czesn y ch dążeń. S zczególna sytu acja, w jakiej na sk u tek tzw . sch izm y zach od n iej zn a la zł się K ościół, sp rzyja szerzen iu s ię w jego łon ie ten d en cji d em ok ratyczn ych , p rzeja w ia ją cy ch się na początku w ie k u X V w idei w y ższo ści soboru nad papieżem . Id ei tej b ronili p o sło w ie p olscy na soborze w K onstancji. A ndrzej L askarz, k tóry w a ln ie p rzy czy n ił się do u gru n to w a ­ n ia zasad y k on cyliaryzm u , u w a ża n y b y ł za rad yk ała i w roga sto lic y apo­ sto lsk iej i k a r d y n a łó w 6.

R ów n ież P a w e ł W łodkow ic, w y b itn y uczony b ron iący n a ty m soborze sp ra w y p o lsk iej, w y p o w ia d a ł s ię p rzeciw R zym ow i w d ziele D e A nnatis. W o stateczn ości jed n ak — oceń m y to jak o dobre zrozu m ien ie a k tu aln ego u k ła ­ du sił p o lity czn y ch i m an ew r d yp lom atyczn y — przyzn aje on w y ższo ść w ła d zy papieża nad cesarską, p o n iew a ż cesarz p op ierał K rzyżaków w b rew polskiej racji stanu. D la teg o też h a sło n ien a w ra ca n ia m ieczem zw raca się n ie p rzeciw p a p iestw u , ja k to su g eru je M arkow ska, lecz w ła śn ie p rzeciw cesa r stw u i K rzy­ żakom .

5

W p ow o jen n y ch b ad an iach nad d ziejam i p o lsk ieg o ren esa n su w ie le uw agi p o św ięca się litera tu r ze m ieszcza ń sk iej p ierw szej poł. X V I w iek u . A utorka n ie zaw sze jed n a k i tu zd ołała w y jść poza g o ło sło w n e frazesy. P isz e na p rzy­ k ład: „B iern at sto i w p ierw szy ch szeregach w a lk i o p o lsk i ję z y k narodow y. J eg o za słu g i n a ty m polu są olbrzym ie. Już sam fak t, że p ierw sza książka p olsk a, jak a w y sz ła u n as spod prasy drukarskiej w o fic y n ie F lorian a U nglera w K rak ow ie w roku 1513 lu b 1514, to w ła śn ie R a j d u s z n y je g o pióra, rzuca

5 K. M o r a w s k i , H isto ria U n i w e r s y t e t u Jagie llo ńskie go. T. 1. K raków 1900, s. 135— 137.

(10)

zn a m ien n e ś w ia tło na B iern a to w ą d zia ła ln o ść literacką. T en p iętn a sto w ieczn y p o p u la rn y m o d litew n ik , przełożony z ła ciń sk ieg o ory g in a łu M ikołaja S aliceta i w zam ierzen iu tłu m acza przeznaczony dla lu d u , odegrał znaczną ro lę w roz­ w o ju p o lszczy zn y “ (s. 75).

P o m iń m y tu n a w e t o w e n iezn ośn e su p erla ty w y („Jego za słu g i n a ty m p o­ lu są o l b r z y m i e “) i n ie dające się u d ow od nić, bo z b y t ogólne, stw ierd ze­ nia, że R a j d u s z n y „odegrał znaczną ro lę w rozw oju p o lszczy zn y “. S kąd m oż- na w ied zieć , ż e m o d litew n ik B iern ata b y ł „w zam ierzen iu tłum acza przezna­ czon y d la lu d u “? P rzecież to w k o n k recie h istoryczn ym i k u ltu ra ln y m różnie w y g lą d a ło : lu d o w y M a r c h o łt d ed yk ow an y je s t żon ie m agnata, a z drugiej stron y, o lu d zie w se n s ie d zisiejszym , tj. o ch łop ach jak o odbiorcach litera ­ tury, n ie bardzo m ożna m ów ić — z u w a g i na ich an alfab etyzm . O czyw iście sfo r m u ło w a n ie M ark ow sk iej je s t chyba m erytoryczn ie słu szn e, ale n iep recy ­ zyjn e, p o w y ż sz e zaś z esta w ien ie k ręgu odbiorców tw órczości w język u rodzi­ m ym — a w ię c od p rzed sta w icieli m ieszcza ń stw a do m a g n a terii w łą czn ie — m oże b yć c ie k a w y m p rzyczyn k iem do ogólnej k on cep cji O drodzenia p o lsk ie­ go. F ak t, ż e B ie r n a t je s t autorem p ierw szej k siążk i p o lsk iej, m a rzucać „zna­ m ien n e ś w ia tło “ na jeg o działaln ość literack ą! N am jed n ak w iad om o, że R a j

d u s z n y b y n a jm n iej n i e j e s t p ierw szą k siążk ą p olsk ą *. Czy z teg o p ow od u

zm ien i s ię n asza ocena p isa rstw a B iern ata z L ublina?

P rzeg lą d u tw o ró w B iern ata zaczyna M arkow ska od Dia lo gu P a lin u ra

z C h a ro n e m . Z n ajd u jem y tam zu p ełn ie b ezw a rto ścio w ą d la ce ló w pop u laryza­

c y jn y c h w ia d o m o ść na tem at sporu o ch ron ologię d zieł L u b elczyka. A n i słow a n a to m ia st o tym , że za le d w ie przypuszcza się, iż D ia lo g p o w sta ł pod p iórem B iern ata, czeg o p rzecież jeszcze n ik t n ie ud ow od nił, bo n iesp osób dzisiaj p o ­ w a ż n ie brać a rg u m en tó w P u łask iego.

P r e te n sje m ożna m nożyć. B łęd n e je s t o m ó w ien ie listu do Szym ona, gdzie M arkow ska n iep o trzeb n ie w yk roczyła poza w ła śc iw ą in terp retację, jak ą zn aj­ d u jem y w e w stę p ie Z iom ka do W y b o r u p i s m B ie r n a ta 7. W spom niany zaś do­ gm at o n ieo m y ln o ści p ap ieża (u stan ow ion y dopiero w X I X w .) dow odzi, że autorka całej p rob lem atyk i w ła śc iw ie n ie rozu m ie i w in terp reta cję s ły n ­ n ego listu w k ła d a sw o ją w ied zę o k w e stii relig ijn ej, a n ie to, co m ożna w y ­ czy ta ć w d o k u m e n c ie 8. P rzeszarżow an a je s t ocen a „rew o lu cy jn o ści“ Ezopa, 6 Por. J. J a n ó w , K i l k a k o m u n i k a t ó w z p i ś m i e n n i c t w a sta ro p o ls k ie g o

i ru skie go. I. P ierw sza k siążk a p olsk a w y sz ła z tłoczn i K aspra H ochfedera, n ie

zaś U n glera. S p r a w o z d a n i a z C z y n n o ś c i i P o s i e d z e ń P A U .

T. 53. K ra k ó w 1954, nr 6, s. 357—361. J a n ó w stw ierd ził tam i u d ok u m en tow ał w sposób p rzek o n y w a ją cy , że p ierw sza k siążk a p olsk a p o w sta ła około r. 1508 i w y sz ła z dru k arn i K aspra H ochfedera. B y ła n ią H istoria u m ę c z e n ia Jezusa.

7 B i e r n a t z L u b l i n a , W y b ó r pis m . Oprać. Jerzy Z i o m e k . Wro­ c ła w 1954, s. X X V III— X X IX . B i b l i o t e k a N a r o d o w a . S eria I, n r 149. 8 W szystk o, co m a ja k iek o lw iek zw ią zk i z reform acją lub ch oćb y ty lk o je s t w y ra zem sta n o w isk a k rytyczn ego w ob ec K ościoła, przym ierza M arkow ska „w c z a sie “ do d aty w y stą p ien ia Lutra. P rzykłady: „Jakub z P arad yża po­

d ejm o w a ł w a lk ę o zreform ow an ie K ościoła jeszcze n a d ł u g o p r z e d

w y s t ą p i e n i e m L u t r a i przed szeroką falą reform acji [...]“ (s. 63); „D zieło O stroroga [...] sta n o w i w a żn y etap w rozw oju naszej p ostęp ow ej m yśli sp o łeczn o -refo rm a to rsk iej, tym w a żn iejszy , że ta k w czesn y , w y p r z e d z a ­

(11)

n iep orozu m ien ia k ryją się w o p isie tech n ik i artystyczn ej B iern ata. S pór jed n a k o tak ie czy in n e rozu m ien ie sp ra w y w y d a je się rzeczą ja ło w ą i n ic n ie d a ją ­ cą. Z resztą p rob lem y te w ostatn ich pracach o B iern acie, ch o cia ż n ie w o l­ n y ch od w ie lu grzech ów , są sta w ia n e inaczej; autorka sam a sob ie sp raw ę upraszcza i u łatw ia.

W sk a zy w a liśm y ju ż na to, że M arkow ska zb yt le k c e w a ż y p raw a ch ro n o ­ logii. R ów n ież w tym rozd ziale, o m ó w iw sz y p o b ieżn ie B iern a ta i tw órczość k ręgu m ie sz c z a ń sk ie g o 9, w raca np. do C eltesa i K allim ach a.

Z b łęd n ego rozu m ien ia h u m an izm u jak o prądu p o stęp o w eg o o je d n o lity m obliczu id eo w y m w y p ły w a ją n ied o cią g n ięcia w o m ó w ien iu za g a d n ień lite r a ­ tu ry n o w o ła ciń sk iej, ob ok w c a le słu szn y ch i c ie k a w y c h sfo rm u ło w a ń (np. o roli k lasyczn ej ła cin y w ty m okresie). P isz e np. M arkow ska: „T em a­ tyk a, w o k ó ł której og n isk u ją s ię za in tereso w a n ia [...] ła ciń sk ich pisarzy, je s t ju ż w y b itn ie św ie c k a “ (s. 90).

Cóż w o b ec tego zrobi ona z u tw oram i P a w ła z K rosna p o św ięco n y m i rozm aitym św ię ty m k a to lick im lub uroczystościom roku k o ścieln eg o , z p o e ­ m atem H u sso w sk ieg o o św . Jack u czy H y m n a m i D antyszka?

W ielok rotn ie zn ajd u jem y w k siążce M arkow skiej rzeczy b ezsp orn e i słu sz ­ ne, a le p od an e w tak n ied b a ły i n ied o k ła d n y sposób, że tracą one, w tej o czy w iście form ie, rację bytu. N a przykład, przy K op ern ik u sp o ty k a m y taką in fo rm a cję (s. 110): „W śred n iow ieczu , ja k w iem y , p a n o w a ł p ogląd, zgodny zresztą z nau k ą i in teresem K ościoła, że ziem ia je s t środ k iem w sz e c h św ia ­ ta, sło ń ce zaś oraz w sz y stk ie p la n ety i g w ia zd y krążą w o k ó ł n iej. O dkrycie K opernika, k tó ry » w strzym ał sło ń ce i w zru szy ł ziem ię«, zad ało cios a u to ry te­ to w i K ościoła o tw iera ją c e rę h elio cen try ezn eg o sy stem u w a stro n o m ii“.

C zyteln ik tego zrozum ieć n ie m oże. B o też autorka łączy zu p ełn ie m ech a ­ n iczn ie d w a k oń cow e ogn iw a d łu giego łań cu ch a m y ślo w eg o , a b y n ajm n iej n ie u siłu je ch oćb y w sk ró cie odtw orzyć n a jw a żn iejszy ch fra g m en tó w tego ła ń ­ cucha. C zy teln ik o w i p ozo sta je je d y n ie w i a r a , że tak w rzeczy w isto ści było, a n ie w i e d z a , dlaczego ta k było. W styd p o w ied zieć, że w ła śc iw sz e rozu­ m ie n ie p roblem u w y k a zu je sam K opernik pisząc, co cy tu je M arkow ska: „Być m oże, że zn ajd u ją się tacy, co lubiąc bredzić i m im o zu p ełn ej niezn ajom ości n au k m a tem a ty czn y ch roszcząc sobie przecież p raw o do w y p o w ia d a n ia o nich sądu, na p o d sta w ie ja k ieg o ś m iejsca w P iś m ie św ., tłu m aczon ego ź le i w y k r ę t­ nie, od p ow ied n io d o ich zam ierzeń, o śm ielą się p o tęp ia ć i p rześlad ow ać tę m oją teorię. O tych jed n ak zu p ełn ie n ie dbam , do tego stop n ia, że sąd ich m am n a w e t w pogard zie ja k o lek k om yśln y... D zieła m a tem a ty czn e są dla m a tem a ty k ó w “ (s. 111).

j ą c y o w i e l e l a t w y s t ą p i e n i e L u t r a “ (s. 70); B iern a t z L u­

b lin a „ n a d w a l a t a p r z e d w y s t ą p i e n i e m L u t r a , w 1515 r.,

zd ob yw a s ię [...] na głęb ok o k ry ty czn e m y śli [...]“ (s. 77— 78; w szy stk ie podkreśl. S. G.).

9 „O m ów ien ie“ to n ie w y czerp u je jed n a k n a w e t n a jw a żn iejszy ch p rob le­ m ów . W spom nieć by n a leża ło ch oćb y ty lk o A n d rzeja G labera z K obylina, postać ze w szech m iar w y b itn ą . U p raw ian a p rzez n ieg o na szeroką sk a lę p o­ p u laryzacja zd ob yczy w ied zy i p ostęp ow e, h u m a n isty czn e p o g lą d y (np. w sp ra­ w ie „ em an cyp acji“ k o b iet czy kary za m ężobójstw o) sta w ia ją go w rzędzie w*ybitnych i in teresu ją cy ch osob istości n aszego m ieszcza ń sk ieg o renesansu.

(12)

M ów iąc o p o tęp ien iu , z jak im sp otk ał się sy stem K opernika ze stron y K ościoła k a to lick ieg o 10, n ie pod ała autorka ta k zasad n iczego i ta k ch a ra k tery ­ styczn ego d la d ziejó w n au k i p olsk iej w X V I w . fak tu , że w P o lsc e do K o ­ pernika /odniesiono się zd ecy d o w a n ie p rzych yln ie. W drugiej poł. X V I w . pro­ w adzono bad an ia w m y śl w sk a za ń jego system u , p o św ięco n o m u o ficja ln e w y k ła d y w la ta ch 1578— 1580 („M im o k atolick ości k rak ow sk iego u n iw ersy tetu nie b yło tu n ig d y o ficja ln eg o p otęp ien ia K op ern ik a [...]“ u ; „ N aw et po zak azie kard yn alsk im sp o ty k a m y w K rak ow ie w y k ła d y h elio cen try zm u “ 12).

S to su n k o w o n a jlep iej opracow an e zo sta ły w k sią żce sy lw e tk i w y b itn y ch pisarzy w ie k u X V I. A le i tu n ie u strzegła s ię autorka n iep orozum ień, które w yn ik ają z ap riorycznego p rzyk raw an ia tek stu . T ak w ię c c y tu ją c np. fra szk ę Reja o B abie , co w e p a s j ą pła k a ła , k o m en tu je ją: „Oto np. w ierszy k , w k tó ­ rym Rej d o w cip n ie w y śm ie w a ła cin ę k ościeln ą, n iezrozum iałą dla szerok iego kręgu w iern y ch . W ystęp u je tu jako rzecznik idei K ościoła n arod ow ego“ (s. 136— 137).

T ym czasem w c a le n ie id zie o ła cin ę k o ścieln ą ani tym m niej o id e ę k o ścio ­ ła narodow ego, a le o s y lw e tk ę księd za przypom inającego... osła 1S. D ow cip R e- jow sk i leży tu jak na d łon i i je s t ty p o w y m p rzejaw em w y śm iew a n ia k leru k a to lick ieg o przez pisarzy reform acyjn ych .

P o d leg a ć też m oże d y sk u sji k om entarz M arkow skiej do zak oń czen ia O d ­

p r a w y p o s ł ó w g r e c k i c h : „Jest rzeczą w y so ce praw dopodobną, że pod su g estią

Z am oysk iego z d ecy d o w a ł s ię poeta na u m ieszczen ie w za k oń czen iu d zieła słó w A ntenora n a w o łu ją c y c h do w o jn y [...]. S ta n o w ią on e w c a ło ści traged ii, zd ecy ­ d o w a n ie p otęp ia ją cej w o jn y n iesp ra w ied liw e, n iesp o d ziew a n y i n ie zw iązan y organ iczn ie z g łó w n ą ideą u tw oru w tręt, ow oc u stęp stw a pisarza na rzecz ak tu aln ej p o lity k i d w oru “ (s. 168).

Z ap ew n e c z ę śc io w o sąd ten je s t słu szn y. Jed n ak ow oż o sta tn ie sło w a A n ten ora m ogą b yć n atu raln ą k o n sek w en cją przeprow adzonej w u tw o rze k ry ­ ty k i p arlam en taryzm u szlach eck iego. B ezp ośred n io do tych ja ło w y ch narad, k tórych w z n o w ie n ie zap ow iad a P riam u s („Jutro co n araniej W rad ę w n id ź

-10 Nb. p o tęp ien ie to n ie n a stą p iło „w krótce po u k azan iu s ię k siążk i K oper­ n ik a “, a le dopiero w roku 1616. D o tego czasu p rzeciw K op ern ik ow i w y stą p i­ ły o fic ja ln ie u n iw e r sy te ty protestan ck ie, n a jw cześn iej w W ittem berdze (1542) i Z urychu (1559).

11 T. P r z y p k o w s k i , Z d z i e j ó w h e li o c e n tr y z m u w Polsce. M y ś l F i ­ l o z o f i c z n a , 1953, nr 1, s. 185.

12 T a m ż e , s. 186.

13 C ytu ję za M a r k o w s k ą (s. 137) fraszk ę R e j a , na poparcie m ojej interp retacji:

B A B A , CO WE P A SJĄ PŁ A K A ŁA Gdy k siąd z śp ie w a ł passyją, w ięc baba płakała,

XJmie-li po ła cin ie, druga jej p ytała: P łaczesz, a to w ie m p ew n ie, n ie rozu m iesz czem u,

A ten tw ój p ła cz pod ob ien barzo k ’szalonem u, R zekła baba, iż ci: „Ja p łaczę n ie d la tego,

L ecz w sp om in am n a sw e g o o siełk a m iłego,

Co m i zd ech ł. P rosto tak im by k siąd z głosem ryczał, I tak ież na ostatk u czasem cich o k w ic z a ł“.

(13)

m y, a stam tąd już ani w ych od źm y, A ż obronę u rad zim “) odnosi s ię w sza k że

w yp ow ied ź A ntenora:

„Baczę, że jej trzeba, A cz m i to sło w a przykre i coś n ie b ez w różki;

N a k a ż d y r o k n a m k a ż ą r a d z i ć o o b r o n i e ;

Ba, radźm y też o w o jn ie [...]!“ 14

J a k zaś to coroczn e „radzenie o ob ron ie“ b yło n iesk u teczn e, d o sk o n a le w ied zia ł autor P ieśn i o sp u s to s z e n iu P odola , d la teg o też oddał sw ój g ło s za energiczną p o lity k ą B atorego. S ło w a w yżej c y to w a n e są m oże bardziej z w ią ­ zane z a k tu aln ym i za g a d n ien ia m i p o lity k i p a ń stw o w e j niż ró w n ież a k tu a ln a prob lem atyk a ca łeg o dram atu. Stąd w ra żen ie d ysonansu. Jed n a k są one n ie ­ w ą tp liw ie jak im ś fin a łem p rzeprow adzonej z p a trio ty czn y ch p o b u d ek k ry ty k i szlach eck iej anarchii. Ta k ry ty k a zaś, będąca w y ra zen r n a jg łęb szy ch o so b isty ch przekonań K och an ow sk iego, leża ła ró w n o cześn ie d osk on ale na lin ii program u k rólew sk iego, który b y n ajm n iej tu n ie b y ł rea k cy jn y . I dlatego też n ie p otrze­ bu jem y przypuszczać, że K o ch an ow sk i zm ien ia ł i d o sto so w y w a ł sw oją p o ezję do potrzeb n iezgod n ego z je g o pogląd am i program u k rólew sk iego. P a m ięta jm y przy tym , co sam poeta p o w ied zia ł o sobie, a co przytacza tak że M arkow ska (s. 157):

„N ie um iem p rzy ta k iw a ć na cudzą k om endę, A ni gdy p rzeczyć każą, zaraz p rzeczyć będę, A le w ted y »tak« m ów ię, k ied y p ra w d ę w id zę,

Z resztą nigdy; bo k łam stw a z d uszy n ien a w id zę“.

D o tej sp raw y, a tak że w ie lu inn ych , d o sk o n a le m ożna za sto so w a ć, m u -

ta t is m u t a n d i s o czy w iście, sło w a J astru n a w y ję te z jeg o k siążk i o K och a­

now skim : „B liższe w ejrzen ie w tw órczość p o e ty i w je g o życiorys, ch o ćb y tak u łam k ow y, ja k i p osiad am y, p ozw ala u jrzeć ściera ją ce się w n im w sz y stk ie g w a łto w n e p rzeciw ień stw a ep ok i, n ie k o n se k w e n c je jej, św ia tła i cien ie, b u rze i pogody. B y ł n iek o n sek w en tn y w sw o ich w ierzen ia ch i czyn ach n ie dlatego, że tak i m iał charakter, ale dlatego, że cały b y ł ze sw o jeg o czasu i n o sił w so­ b ie jego góry i p rzep aście“ 15.

6

W ob ręb ie litera tu ry p o lsk ieg o O drodzenia om ów iła M arkow ska id eo lo g ię i litera tu rę ariańską, a ta k że tw órczość m ieszcza ń sk ich litera tó w k ońca X V I i początk ów X V II w iek u . T eo rety czn ie czy n iła to zg o d n ie z podaną przez s ie ­ b ie period yzacją ren esa n su — w ram ach trzeciego okresu, sięg a ją ceg o w ed łu g niej, „gdzieś po la ta czterd zieste X V II w ie k u “ (s. 66). W p rak tyce jed n ak z tą p eriod yzacją się rozm inęła. A le o tym za ch w ilę. J e śli n a w et zgodzić się bez d ysk u sji, że górną gran icą litera tu ry ren esa n so w ej je s t w p rzy b liżen iu rok 1650, to i tak m u sim y m ieć do autorki ogrom ną p reten sję za sk r z y w ie n ie obra­ zu litera tu ry p olsk iej w tej trzeciej, sch y łk o w ej fa zie ep o k i. W ybrała ona m ia ­ n o w icie jak o godne o m ó w ien ia ty lk o n u rty m ieszcza ń sk i i ariański, ten o sta tn i

14 J. K o c h a n o w s k i , D zie ła p o ls k ie . T. 3. W arszaw a. 1953, s. 115. 15 M. J a s t r u n , P o e ta i d w o rza n in . R zecz o J a n ie K och an ow sk im . W ar­ szaw a 1954, s. 16.

(14)

p rzeciągając, poprzez tw órczość P otock iego i Z b ign iew a M orsztyna, do końca stu lecia . R esztę zaś, ja k że pow ażną, zb y ła d o sło w n ie k ilk o m a zdaniam i: „W tym trzecim ok resie przew aża n u rt p leb ejsk o -m ieszcza ń sk i. P rzy n iesie ten n u rt n a jm o cn iejsze ak cen ty anty feu d a ln e w dziejach naszej litera tu ry staro­ p o lsk iej. N a to m ia st litera tu ra szlach eck a w m iarę u w steczn ia n ia się szlach ty zaczyna w ty m ok resie upadać — tak pod w zg lęd em treści, ja k i form y, p rzeżyw a zm ierzch h u m a n isty czn y ch i refo rm a cy jn y ch idei, ch ociaż w sto­ su n k u do w steczn ej litera tu r y jezu ick iej i m agnackiej drugiej p o ło w y X V II w ie k u b ęd zie jeszcze w z g lę d n ie p o stęp o w a “ (s. 66).

P o lem ik a b y ła b y tu o czy w iście darem na. T oteż n ie b ędę jej p o d ejm o w a ć — a le gd zie w tej u w steczn ia ją cej się litera tu rze szlach eck iej b ęd zie m iejsce dla P io tra K o ch a n o w sk ieg o czy braci O palińskich? M oże w śród jezu ick iej i m agn ack iej litera tu ry drugiej poł. X V II w iek u ? D latego też, n a w e t jeśli p rzy jm iem y za słu szn ą taką w ła śn ie p eriod yzację literatu ry, m u sim y m ieć dużo zastrzeżeń pod adresem zrealizow an ego na jej zasadach opisu n a jw a ż­ n iejszy ch zja w isk litera ck ich tego okresu.

W zw iązk u z u zn an iem przez M arkow ską, że zarów n o literatu ra ariańska. ja k i m ieszczań sk a, łączn ie z odłam em p leb ejsk o -lu d o w y m , są w ca ło ści p rze­ d łu żen iem litera tu r y o d rod zen iow ej, w y su w a się chyba u zasad n ion e pytanie: czy ow e n u rty są h u m a n isty czn y m i oazam i w n ieh u m a n isty czn y m (pod w zg lę­ d em zw ią zk ó w z trad ycją w . X V I) otoczeniu? J e śli tak, to p rzecież pod w p ły ­ w e m w a ru n k ó w w . X V II i odrębnej p rob lem atyk i sp o łeczn o -litera ck iej m u siała n astąp ić tu p ew n a m od yfik acja, a w ięc zw ią zek z h u m an izm em n ie jest, żeby tak p o w ied zieć, stu p rocen tow y. O dpow iedź n eg a ty w n a n ie w ch od zi w grę, bo p rzecież w te d y n ie b yłob y co o n ich m ó w ić w ob ręb ie litera tu ry Odrodzenia.

D o tego ogóln ego zagad n ien ia jeszcze w rócim y. N a razie zobaczm y, jak

au tork a lik w id u je odrębność prob lem ow ą w ie lk ic h z ja w isk literatury

w ie k u X V II. P isz e np. o W acław ie P otockim : „ N a jw ięk szy m p oetą X V II w iek u , tw órcą, który w y sz e d ł z k ręg ó w id eo lo g ii ariań sk iej, je s t W acław z Potoka P o to ck i (ok. 1621— 1696). A czk o lw iek ch ron ologiczn ie p rzy n a leży do epoki p óźn iejszej, jed n a k ze w zg lęd u na h u m an istyczn ą treść jeg o poezji, na ścisły jej zw ią zek z id ea m i O drodzenia o m ó w im y ją w n a szy m szkicu. U rodzony i w y c h o w a n y w ro d zin ie a ria ń sk iej, p o u c h w a le o b a n icji B ra ci P o lsk ich n ie ch cąc opuszczać o jczyzn y p rzeszed ł fo rm a ln ie na k atolicyzm , ch oć w isto cie p o zo sta ł w ie m y d o k try n ie ariańskiej i b y ł k ry p to -a ria n in em “ (s. 209).

I zn ow u n ie b ęd ę p o d ejm o w a ł dysk u sji. N iesp osób b o w iem sp ierać się o k ażd y n ie słu sz n y sąd. N iesłu szn y , bo na tej drodze m o g lib y śm y łączyć z O d rodzeniem w sz y stk ic h bez m ała pisarzy, w k tórych tw órczości p rzeja w iły s ię h u m a n i s t y c z n e p ierw ia stk i. P rzed e w sz y stk im jed n a k k om p letn ym n iep o ro zu m ien iem jest rozp atryw an ie P oto ck ieg o ty lk o jak o p isarza ariań sk iego c z y k ry p to -a ria ń sk ieg o . Z a led w ie b o w iem część jeg o dorobku n osi p iętn o

ariań sk ie. '

D laczego p o stęp o w e ce c h y p isa rstw a P oto ck ieg o — ja k h u m an itarn y sto­ su n ek do sp raw y ch ło p sk iej, an ty k lery k a lizm , d ą żen ie do reform y p a ń stw a — m ają b yć cech am i odrodzeniow ym i? B o pod ob n ie b yło w O drodzeniu? Zgoda! A le p rzecież k ażd y okres m a sw oją p rob lem atyk ę i n ie w o ln o m ech an iczn ie p rzen o sić sp raw jed n eg o na drugi. P rzecież n ie jed en P o to ck i b y ł a n ty k lery ­ k a łem , n ie je d e n P o to ck i za jm o w a ł p o sta w ę h u m a n ita ry sty w o b ec ch łop ów lu b p ragn ął reform y p ań stw a. R ó w n o cześn ie w sz y stk ic h p isarzy, którzy

(15)

sta li na p odobnych sta n o w isk a ch co P otock i, a tych b yła spora liczba, n ie m ożem y m ieścić „na s iłę “ w O drodzeniu. B o w ó w cza s O drodzenie zatraci sw ój ch arak ter ep ok i, a sta n ie się o góln ym n u rtem postęp u w ob ręb ie feu d a lizm u , p od ob n ie jak to m ó w iliśm y w przypadku śred n iow iecza. A to zn ow u sp rzeczn e je s t z n au k ow ym rozu m ien iem rzeczy w isto ści h istoryczn ej. N a tu ra ln ie i o rga­ n iczn e w aru n k i ep ok i rod ziły nu rt p ostęp u i reak cji, które n ie są n iczy m in ­ n y m ja k p r a w id ło w y m p rzeja w em sp rzeczn ości ep ok i. W yod ręb n ien ie i sz tu c z ­ n a izolacja jed n eg o n u rtu je s t zab iegiem m ery to ry czn ie n iesłu szn y m , m eto d o ­ lo g iczn ie n ieu zasad n ion ym .

Obok ty ch za strzeżeń natu ry ogólnej n asu w a się recen zen to w i m n ó stw o p rob lem ów szczeg ó ło w y ch . W ięk szość z n ich d otyczy jed n ak n iep recy z y jn o ści ok reśleń , p o w ierzch o w n o ści oceny. Z byt p och op n ie w y cią g a np. M ark ow sk a — na p o d sta w ie w iersza N a tu r a w s z y s t k i m je d n a k a — w n io sek , że P o to ck i w y ­ raża „ h u m an istyczn e m y śli o ró w n o ści w sz y stk ic h ludzi, k tó ry ch natura n ie d zieli na sta n y “ (s. 210). O czyw iście, część p raw d y została tutaj za w arta, ale w arto pam iętać, że p rzek on an ie o rów n ości w szy stk ich lu d zi w ob ec śm ierci je s t ok lep an k ą ciągn ącą się od g łęb o k ieg o śred n io w iecza i że sam P o to ck i p o zo sta w ił utw ory, k tóre n ieco in aczej św iad czą o jego p rzek on an iach w sp ra­ w ie rów n ości w szy stk ich ludzi.

Z byt m a rg in eso w o został p otra k to w a n y p rzez M arkow ską n a jw ię k sz y p o­

eta ariański, Z b ign iew M orsztyn. A je s t on m oże tw órcą bardziej zn a m ien n y m

dla n urtu ariań sk iego n iż P otock i, k tórego m uza w y g lą d a raczej na sarm acką (jeśli idzie o c a ło k sz ta łt tw órczości) niż ariańską.

. L epiej p rzy sto so w a n y je s t do p o p u larn ych zadań k siążk i krótk i zarys

literatu ry m ieszczań sk iej. N iem n iej jed n ak k ryteria o cen y są tu trad ycyjn e, tj. socjologiczne. W artość u tw o ró w m ierzona je st sto su n k iem pisarza do sp raw y ch łop sk iej. N ie przeczę, że p rob lem to w ie lk ie j w agi, lecz p o sta w ie n ie teg o k ryteriu m na c z ele zasad w a rto ścio w a n ia sp row ad za p rob lem atyk ę oceny dzieła litera ck ieg o do jego zaw artości p u b licy sty czn ej. N ic d ziw n ego, że p re­ te n sjo n a ln y i w ik ła ją cy się w sp rzeczn ościach Flis K lon ow ica u rasta w tak im u jęciu do m iary „ w ielk ieg o p oem atu “ (s. 223). N a u sp r a w ie d liw ie n ie autorki trzeba o czy w iście p ow ied zieć, że za g a d n ien ie k ry terió w ocen y u tw oru l i t e ­ r a c k i e g o n ie je s t ani spraw ą ła tw ą , ani d ostateczn ie w n au ce rozw iązaną.

7

Jak w św ie tle d okonanego pow yżej p rzegląd u w y p a d n ie o sta teczn a ocena książki? Z astrzec s ię m uszę, że n ie w sk a za łem na w s z y s t k i e b łęd y i n ie ­ d ociągn ięcia, sfo rm u ło w a n ia p o sp ieszn e i w u lgaryzu jące. W ybrałem n a jc ie ­ k a w sze i ogóln iejsze, n ie ch cąc m n ożyć w n iesk oń czon ość obrazu p rzyp ad k o­ w y ch p o tk n ięć pióra czy w ied zy , od k tórych n ik t z p iszących w o ln y przecież n ie jest. A le i to, co zostało w y szczeg ó ln io n e, w y sta rczy dla w y ro b ien ia sobie są d u o p ra cy M arkow skiej.

B yć m oże, że recen zja m oja je st jednostronna. M ów i p rzede w szy stk im o tym , c o w k sią żce w y d a je się p o sta w io n e czy op isa n e b łędnie. C zyn ię to z dw óch pow od ów . P o p ierw sze, n ie bardzo m ożna m ó w ić o osiągn ięciach n a u k o w y c h w pracy, która ju ż z p rzezn aczen ia sw e g o je st ja k n ajbardziej pop u larn a i odtw órcza. Po w tóre, w p racach tego typ u za dobre m ożem y uznać już te fragm en ty, k tóre w m n iejszy m czy w ię k sz y m stop n iu n ie budzą

(16)

n aszego sp rzeciw u . J e śli w ię c au torow i uda się uzyskać w zględ n y poziom nie ty le b ezb łęd n ości, ile bodaj n iesp orn ości, to praca jeg o m oże sw o je zadania pod w z g lę d e m in form acji n au k ow ej sp ełn ić. Czy ta k ie fragm en ty są w k sią ż­ ce M arkow skiej? O czyw iście! J est ich n a w e t sporo, by w y m ien ić p rzyk ład ow o o m ó w ien ie s y lw e te k p isarzy p o lsk ieg o O drodzenia czy p rob lem atyk i literatury m ieszczań sk iej.

P on ad to zdaję sob ie d osk on ale sp raw ę z ob iek tyw n ej trudności n ap isan ia syn tezy, n a w e t sy n te z y p op u larn ej. Z u w agi na is tn ie n ie tej trudności zam ie­ rzen ie W iedzy P o w szech n ej, by w y d a ć pop u larn y zarys ca ło k szta łtu literatu ry p o lsk ieg o O drodzenia — w zasad zie słu szn e i c elo w e — było, m oim zda­ niem , p rzed w czesn e. T ak w ie le rzeczy je s t jeszcze n ie u stalonych, n a u k o w a sy n teza dopiero się o p racow u je, jej e le m e n ty są d ysk u tow an e. D latego, sądzę, lep iej u p rzystęp n ić zdob ycze naszej n auki o literaturze /p o p rzez op ra co w y w a ­ n ie p o p u la rn y ch m on ografii w a żn iejszy ch p isarzy p o lsk ieg o O drodzenia lub c a ły ch n u rtó w litera tu ry (np. sto su n k o w o m ało spop u laryzow an ej, a tak w a - •żnej w d ziejach p o lsk ieg o ren esa n su litera tu ry m ieszcza ń sk o -p leb ejsk iej p ie r w ­

szej poł. X V I w ieku). To — pod rozw agę p o ży teczn em u i za słu żon em u w y ­ d aw n ictw u .

S ta n i s ł a w G r ze sz c zu k

Z DZIEJÓ W PO LSK IEJ M Y ŚLI FILOZOFICZNEJ I SPOŁECZNEJ.

Tom 1. W iek X V — X V II. P od redakcją N. A s s o r o d o b r a j , B. B a c z k o , L. K o ł a k o w s k i e g o , B. S u c h o d o l s k i e g o . R edaktor n a u k o w y L e - s z e k K o ł a k o w s k i . (W arszaw a 1956). K siążk a i W iedza, s. 322.

T rzytom ow e w za ło żen iu w y d a w n ictw o Z d z i e j ó w p o l s k i e j m y ś l i fi lo z o ­

fi c z n e j i s p o ł e c z n e j je s t zb iorem rozpraw na tem at cen tra ln y ch zagadnień

i p ostaci rep rezen tu ją cy ch w sk a za n y w ty tu le zakres prob lem atyk i. Jak za­ znaczono w e w stę p ie do tom u , „cel zbioru jest g łó w n ie d y d a k ty czn y “ (s. 7). Lecz czy ta m y tam rów n ież: „Zbiór tych stu d ió w m oże okazać się u żyteczn y w p ro jek to w a n y ch o b ecn ie pracach nad p rzygotow an iem p odręcznika d ziejów polskiej filo zo fii i m yśli sp o łe c z n e j“ (s. 8). T en asp ek t n ak azu je dokładniej zapoznać się z su g estia m i au torów rozpraw , ich m etodą n au k ow ą, dojrzeć w tej rea liza cji zap ow ied ź p rzyszłego k ształtu u n iw ersy teck ieg o podręcznika filozofii p o lsk iej. Że zaś n ie m a p otrzeb y p od kreślać, jak n ie cierp liw ie d y scy p li­ ny p o k rew n e o czek u ją w y d a n ia tego p odręcznika, w arto sk orzystać z zachęty redakcji do w y ra żen ia sp ostrzeżeń k rytyczn ych z m yślą o tym projekcie.

*

K siążk a w lek tu rze rozpada się w yraźn ie na k ilk a od rębnych bloków . Jeden z n ich tw orzą szk ice A n d rzeja N o w ick ieg o o Grzegorzu z Sanoka, F ilip ie K allim ach u i M ik ołaju K operniku.

Szk ic o G rzegorzu z S an ok a, a k cen tu jąc rodzim ość podłoża k u ltu ry O dro­ dzenia w P o lsce, w sk a zu je r ó w n ież na w p ły w y k on cep cji w czesn eg o O drodze­ nia w ło sk ieg o , zw ła szcza zaś L oren za V alli i A k ad em ii R zym sk iej, z której w y ­ w odził się K a llim a ch . P o w p ro w a d zen iu na scen ę sam ego G rzegorza autor z tem p era m en tem ata k u je d o ty ch cza so w y ch badaczy, szczeg ó ln ie ostro u d erza­ jąc w ty ch w sz y stk ic h , k tó rzy k ie d y k o lw ie k p isa li k ry ty czn ie o w artości pracy K allim acha, o jej au ten ty czn o ści lub p od aw ali w w ą tp liw o ść rzekom ą w ielk o ść

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jeżeli zaś trudności praktyki nie znalazły datychczas wy­ razu na zewnątrz w wypowiedziach literatury prawniczej czy w wyja­ śnieniach Sądu Najwyższego, to

Likwidacja komisji do walki ze spekulacją i nadużyciami oraz wprowadzenie nowych form społecznej kontroli handlu,M. gastronomii i

Przyłączenie do wspólnej sieci elektrycznej, gazowej i cieplnejM. urządzeń odbiorców nie będących

[r]

Podjęcie uchwały przez Prezydium Naczelnej Rady Adwokackiej w sprawie zadań i charakteru „Palestry” jest uwarunkowane koniecz­ nością dostosowania profilu pisma

Przytoczone wywody w skazują na to, że możliwe jest dochodzenie roszczeń w sto­ sunku do przedstaw iciela dyplomatycznego w drodze wytoczenia powództwa w s ą

Jest więc jednym ze współtwórców pierwszego Zbioru zasad etyki adwokackiej i godności zawodu, a także komentatorem norm etyki adwokackiej w monograficznej pracy

Do obalenia jednak prawomocnych orzeczeń sądowych prowadzi także instytucja przywrócenia term inu w powiązaniu ze zwykłym środkiem odwoławczym bądź innym