• Nie Znaleziono Wyników

Ziemia : ilustrowany miesięcznik krajoznawczy, 1948.05 nr 5

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Ziemia : ilustrowany miesięcznik krajoznawczy, 1948.05 nr 5"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

W A R S Z A W A , M A J 1948 ROK X X X I X

ILUSTROWANY MIESIĘCZNIK K R A J O Z N A W C Z Y

TOM X X V II -* .Vu*.

I T T ?

NR 5 (575)

P I Ę K N O

i

‘Ą d l U & A

4 &

■ € * d

P O L S K I

Ryc, 100. Brzeg Bałtyku ua wyspie Wolin, przy leśniczówce Grodno,

y Ą O A - 2

(2)

ADAM WODZICZKO

PRZYRODA I ZNACZENIE PARKU NARODOWEGO NA WYSPIE W O L I N I E _______________ 11

Jako Parki Narodowe zabezpieczamy naj­

piękniejsze obszary naszej Ojczyzny, które posiadaj a przyrodę bogatą i urozmaiconą.

Wolna, mało zmieniona przyroda, jaką spo­

tykamy już tylko w górach, nad morzem, czy w rozległych obszarach leśnych, wywiera na współczesnego człowieka cudowny wpływ uzdrawiający i odradzający, zapładnia jego umysł i wiąże serce z ziemią ojczystą. Stąd płynie doniosłe społeczno-hygieniczne i w y­

chowawcze znaczenie Parków Narodowych oraz ich niezastąpiona rola w kulturze na­

rodowej.

Nasz najmłodszy P a r k N a r o d o ­ w y n a w y s p i e W o l i n i e posia­

da wszystkie warunki, aby ludności całej Polski udostępniać skarby przyrody naszego wybrzeża. O jego granicach i charakterze pisałem na innym miejscu '). Niniejszy szkic ma na celu zwrócenie uwagi na niezwykłe wartości przyrodnicze i krajoznawcze w y­

spy Wolina a w szczególności obszaru, na którym utworzony będzie w najbliższym

czasie Park Narodowy. Obejmie on środko­

wą lesistą część wyspy, gdzie najwyższe na naszym wybrzeżu góry, najpiękniejsze lasy i morze, składają się na krajobraz tak uro­

czy, że równego mu nie mamy na całym Wybrzeżu Bałtyckim.

Trudno w krótkim szkicu przedstawić, jak interesujący jest k r a j o b r a z m o r ­ f o l o g i c z n y Wolina i jego urozmaico­

na przeszłość geologiczna, ile pierwszorzęd­

nych zagadnień przedstawia on dla nauki i jak wielkie jest jego znaczenie dla dydak­

ty k i i popularyzacji wiedzy o przeszłości na­

szej ziemi.

Rżut oka na mapkę geologiczną pozwala wyróżnić środkowy trzon wyspy, tzw. jądro dyluwialne, które usypał i wymodelował

j) Nadmorskie Porki Narodowe — Kaszub­

ski nad Łebą i Pomorsko-Wolyński. „Chroń­

my Przyrodę Ojczystą“ Nr. 7/8, 1940 r. Cha­

rakter i granice Wolińskiego Parku Narodo­

wego. Tamże, Nr. 11/12. 1947 r.

Ryc, 101.

Szkic budowy geologicznej okolic Świny. (Podz. ok.

1 :150 000)

(3)

V.

lodowiec skandynawski, gdy z końcem epo­

ki lodowej tając, cofał sią na północ. W m iej­

scach, gdzie dłużej sią zatrzymywał, usypał pagórkowate p a s m a m o r e n y c z o ­ ł o w e j , jakie widzimy na południowym brzegu wyspy, jako „Góry Lubińskie“ i „Gó­

ry Mokrzyckie“ .

Drugi postój krawędzi lodowca, zwijające­

go się ku zachodowi, znaczony jest pasmami moren czołowych od Lubina wzgl. Trzcią- gowa przez Warnowo do Kołczewa. Na ich przedpolu wody roztopowe wypłukały i zło­

żyły masy piasku w postaci szerokiego z a n d r u na południe od Warnowa, zaś na północ od Warnowa zebrały się w z b i o r ­ n i k i l i c z n y c h j e z i o r warnow- skich i sąsiednich z Kołczewskim włącznie.

Koło Lubina spotykamy dwa eliptyczne usypane przez lodowiec wzniesienia tzw.

d r u m l i n y (Pusta Góra 82,9 m), a na południowym krańcu wyspy około 4 km długi wał piaszczysty, tzw. o z, usypany przez wody roztopowe w szczelinie lodowca.

Na środkowej części tego ozu leży dzisiejsze miasteczko Wolin, w pomroce dziejów naj­

większe i najsłynniejsze miasto słowiańskie nad Bałtykiem.

W kilk u miejscach dyluwialnego trzonu wyspy widzimy w odkrywkach starsze p o~

k ł a d y k r e d o w e , szczególnie w y­

raźnie w urwistym brzegu Swinnej Kępy nad Bałtykiem i w kamieniołomach w Trzciągowie k. Wapnicy i w Lubinie, gdzie wydobywano je dla nieczynnej obecnie fa­

bryki cementu. Pokłady kredy lezą jako przyniesione z północnych stron „porwaki w osadach lodowcowych.

Z obu stron dyluwialnego trzonu Wolina widzimy od strony morza dwie kosy, utwo­

rzone z u t w o r ó w a l u W i a l n y c h piasków i torfów. Są one dziełem morza, którego fale dostarczały piasku, następnie wiatrów, które sypały z nich wydmy i wresz­

cie roślinności, która od strony Zalewu za- lądowiała płytkie ławice piaszczyste i two­

rzyła pokłady torfu.

99

(4)

Rye. 103.

Widok z Góry Kawczej ua Międzyzdroje i kosę Świny.

Szczególnie pouczająca jest b u d o w a k o s y ciągnącej się od Międzyzdrojów do Świny, na której można śledzić szczegółowo okresy powstawania wydm w trzech fazach, od najstarszych brązowych (o najsilniej zwietrzałych ziarnach piasku i wyraźnej warstwie rudawca), poprzez żółte, do naj­

młodszych szarych i białych. Kosa ta zaczę­

ła się tworzyć około 7 — 8 tysięcy lat temu, gdy w tzw. l i t o r y n o w y m o k r e ­ s i e polodowcowym (nazwa od skorupki żyjącego wówczas ślimaka Litorin‘a) po­

łudniowy brzeg Bałtyku uległ obniżeniu o jakie 20 — 30 m i wielkie przestrzenie roz- leglejszej przed tym i łączącej się zapewne z Uznamem wyspy dostały się pod po­

wierzchnię wody. Świadczy o tym m. in.

przebieg 'linii głębokościowych dna mor­

skiego, pokłady torfu podwodnego na Ławi­

cy Odrzańskiej, która wówczas była lądem itd.

Fale morskie kruszyły następnie brzegi sterczącego z morza jądra wyspy i wytwo­

rzyły strome urwiste b r z e g i k l i f o - w e, jakie otaczają trzon Wolina od półno­

cy, zachodu i południa. Fale te składały również przynoszone prądami masy piasku w postaci wysuwających się w morze kos, jednej od Międzyzdrojów w kierunku Świ­

ny, drugiej od Swiętouścia w kierunku u j­

ścia Dziwny. Tak powstały z szerokich nie­

gdyś bram wodnych dzisiejsze cieśniny Świ­

ny i Dziwny. Liczne wysepki przy w ypły­

wie Świny z Zalewu, są pięknym przykła­

dem tzw. d e l t y w s t e c z n e j , utwo­

rzonej przez niosące piaski wody Bałtyku, wlewające się okresowo do Zalewu Szcze­

cińskiego pod naporem wiatrów północnych.

Nie sposób wspominać o wszystkich osobli­

wościach rzeźby ziemi tej uroczej wyspy.

Na małej przestrzeni kilku kilometrów kwadratowych spotykamy tu prawdziwe muzeum misternie wyrzeźbionych form młodego krajobrazu polodowcowego. Ustę­

pujące pod naporem fal Bałtyku (ok. 1 m rocznie) wysokie brzegi klifowe są przykła­

dem nieustannej burzącej pracy morza, pia­

szczyste kosy świadczą o jego budującej działalności.

Z rozmaitością podłoża idzie w parze uroz­

maicona s z a t a r o ś l i n n a , której bogactwo stanowi jedną z głównych warto­

ści przyrodniczych i turystycznych wyspy.

Najważniejszą formacją roślinną są 1 a- s y, które pokrywają wydmy mierzei i ca­

łą zachodnią część wyniosłego dyluwialnego trzonu wyspy, objętą Parkiem Narodowym.

Na krawędzi tych lasów rozmieszczone są uzdrowiska wyspy. Wschodnia, niższa część wyspy, silniej zaludniona, zajęta jest przez uprawy rolnicze a jej środek zalega rozległe torfowisko, dziś silnie zmeliorowane i od­

wadniane pompami (w Darzowicach) do Dziwny, bo części jego leżą niżej poziomu morza.

Obok różnych typów lasów, sosnowych na wydmach mierzei i piaskach zandrowych a na glebach morenowych bukowych — czy-

(5)

Ryc. 104.

Jeziorko „Źrenica Świaio- wita“ (Gardno, Jaromin), przy leśniczówce Grodno.

stych i mieszanych z dębem i sosną, wzgl.

dębowych i dębowo-mieszanych, spotykamy cały szereg innych zbiorowisk roślinnych.

Mamy tu więc charakterystyczną roślinność wydm nadmorskich piaskową i piaskowo- słonoroślową, roślinność stromych urwisk nadmorskich z rokitnikiem, roślinność wodną i bagienną różnego typu jezior i Zalewu Szczecińskiego, roślinność różnego typu tor­

fowisk i roślinność solnisk i wreszcie roślin­

ność morską Bałtyku. Takiej rozmaitości ze­

społów roślinnych występujących obok siebie na niewielkim obszarze, nie spotykamy gdzie­

indziej w Polsce. Wśród zespołów tych do­

chowało się szczególnie dużo roślinnych za­

bytków przyrody. Więc lasy, choć częścio­

wo zniekształcone fałszywą gospodarką w ciągu 19 wieku, są niewątpliwie najpięk­

niejszymi lasami naszego wybrzeża. Do­

trw ały w nich (i poza nimi) wspaniałe oka­

zy dębów, buków, sosen, lip, topoli, które słusznie uważane są za pomniki przyrody.

Pnie drzew oplata często do wysokości koron bluszcz i wiciokrzew pomorski (Lonicera periclyroenum) a w warstwie krzewów i ziół spotykamy liczne osobliwości flo ry- styczne.

Aby dać pojęcie o bogactwie roślinności Wolina wymieniam przykładowo niektóre r z a d s z e e l e m e n t y f l o r y s t y - c z n e. Z roślin o zasięgu północnym rosną fu: zimoziół północny (Linnaea borealis) w lasach między Międzyzdrojami i Warno- w em, skalnica północna (Saxifraga hirculus),

bażyna (Empetrum nigrum), sit darniowy (Scirpus caespitosus) na torfowiskach i inne.

Na torfowiskach spotykamy też elementy atlantyckie, jak wrzosieniec bagienny (Erica tetralix) i woskownica (Myrica gale) a na słonecznych stokach rośliny „pontyjskie“ , jak ostnica włosowata (Stipa capillata), dzwonek bonoński, dzwonek syberyjski (Campanula bononiensis, C. sibirica) i inne.

Z elementów więcej południowych ude­

rza wielkie bogactwo rzadkich gatunków storczyków, które z wyjątkiem najpospoli­

tszych łąkowych wszystkie podlegają dziś ochronie gatunkowej.

Do roślin chronionych gatunkowo należą też rosnące tu nasze najwspanialsze papro­

cie: długosz królewski (Osmunda regalis) i pióropusznik strusi (Onoclea struthiopte- ris), dalej goryczka wąskolistna (Gentiana pneumonanthe) po łąkach, rosiczki na to r­

fowiskach i inne.

Wśród roślinności wydm nadmorskich spotykamy mikołajka (Eryngium m ariti- mum) a na miejscach zasolonych liczne sło- norośla (aster solny, miecznik nadmorski, babka nadmorska, świbka morska i in.). Mo­

że nazwa Międzyzdrojów pochodzi też od po­

łożenia między słonymi zdrojami, tj. solan­

kami, które występują obficiej na Wybrzeżu Bałtyckim na wschód i zachód od Między­

zdrojów.

Na wyspie spotykamy dalej przykłady torfowisk różnego typu, od zespołów pio- niersko-bagiennych, porastających jzielony-

101

(6)

Ryc. H)5.

Stromy brzeg Świnnej K>- PY przy najwyższym wzuie- sieniu naszego wybrzeża

(Góra Gosań 115 m).

Fot. J. Urbański

mi łanami wyspy Zalewu i półwysep Rów, do różnych typów torfowisk łąkowych, przejściowych i wysokich. Te ostatnie wystę­

pują zwłaszcza w zagłębieniach między równoległymi pasami wydm na Mierzei Świny a porasta je charakterystyczna ro­

ślinność wrzosowatych, z borówek zaś bru­

sznica, pijanica i żurawina.

W lasach przy Międzyzdrojach spotyka­

my jako osobliwość odmianę borówki czar­

nej o białych jagodach (Vaccinium myrtil- lus leucocarpum).

Do rzadkich roślin wodnych należy pa­

protnik wodny poryblin (Isoetes lacustris) w jeziorze Kołczewskim i znana z Switezi bardzo rzadka brzeżyca (Littorella uniflora) w jeziorze przy Nowej Wsi.

Perłą krajobrazu jest otoczone lasami li­

ściastymi jeziorko w pobliżu brzegu morza przy leśniczówce Grodno. Nazywano je po­

czątkowo Gardno, obecnie Jaromin a ze względu na jego niezwykły urok i, że było miejscem kultowym naszych pogańskich przodków, proponuję nazwać je „Źrenicą Światowi ta“ .

W związku z rozmaitością środowisk i sza­

ty roślinnej, idzie bogactwo świata zwierzę­

cego. Nie sposób choćby wymienić spotyka­

ne tu grupy zwierząt. Dawne opisy sławią zwłaszcza bogactwo ryb i ptaków. Obfitość r y b , znajdujących dogodne warunki życia w odnogach Świny, Dziwny, zatokach i pły­

ciznach Zalewu i w Bałtyku sprawiała, że

duża część ludności wyspy żyła z rybołów­

stwa.

Dla p t a k ó w , zwłaszcza wodnych i błotnych, idealne warunki gnieżdżenia się stanowią zespoły roślinności bagiennej. Po­

spolite były dzikie kaczki, gęsi, łabędzie, żurawie, czaple, kormorany. Różne gatunki mew ożywiają stale wody Bałtyku i Zalewu a niezliczone roje ptaków na przelotach są jedynym w swoim rodzaju zjawiskiem.

Wielkie bezludne obszary leśne sprzyjały gnieżdżeniu się ptaków drapieżnych a orzeł morski do dziś ma się gnieździć w lasach południowej części Parku Narodowego.

Nie tylko skarby przyrody czynią tę w y­

spę szczególnie drogą sercom naszym, ale jej wspaniała, pełna chwały s ł o w i a ń s k a p r z e s z ł o ś ć . O ziemię tę w pomroce dziejów toczyła się zażarta walka między zaborczą Germanią i broniącą swych siedzib Słowiańszczyzną. Leżący u wypływu Dziw­

ny z Zalewu g r ó d W o l i n posiada tak sławną najwcześniejszą historię, iż żaden inny nad Bałtykiem nie może się z nim rów­

nać pod tym względem. Oto co pisze o nim kronikarz niemiecki, kanonik Adam z Bre­

my ok. 1057 r.: „Na wschód od Lutyków, zwanych również Wilkami, płynie Odra, główna rzeka kraju Słowian. U jej ujścia, tam gdzie wlewa się do Scytyjskiego morza bagiennego, wspaniałe miasto Jumne jest słynną przystanią dla barbarzyńców i Gre­

ków. Na chwałę tego miasta opowiadane są

(7)

ttye. 10(i.

Wysoki brzeg Zalewu Szcze­

cińskiego kolo Lubina,

Pot. J. Urbański

rzeczy tak wielkie i trudne do wiary, że chętnie tu o nich nieco podam. Jest to nie­

wątpliwie największe miasto w Europie.

Mieszkają w mm Słowianie i inne narody, Grecy i barbarzyńcy... Co do obyczaju i go­

ścinności nie ma bardziej uczciwego i do­

brodusznego narodu. Miasto obfituje w to­

wary wszystkich północnych narodów i nie zbywa mu na niczym, co przyjemne i rzad­

kie“ .

Jumne Adama z Bremy, to Jumnta i Vim- neta u późniejszych kronikarzy, to legendar­

na Wineta, Jomsburg podań skandynaw­

skich, historyczny już Julin i Wolin, klucz Odry, strażnica Polski nad Bałtykiem i pier­

wotna stolica Pomorza.

W zaraniu dziejów był to niewątpliwie największy ośrodek cywilizacyjny i handlo­

wy nad Bałtykiem. Świadczą o tym różne wykopaliska a zwłaszcza odkopane, tuż przed wojną, na rynku dzisiejszego miaste­

czka Wolina resztki 15 kolejno niszczonych i odbudowywanych na dawnym miejscu roz­

ległych grodów drewnianych. Gród ten wkroczył w jasne światło historii w 1124 r.

już jako stolica związanego trwale z Polską Pomorza, którym władał chrześcijański książę pomorski, gdy zjawiła się tu misja religijna dla szerzenia chrześcijaństwa z bi­

skupem Ottonem Bamberskim na czele, w y­

słana z Gniezna przez króla Bolesława I I I Krzywoustego. Tu założono też w r. 1128 biskupstwo, przeniesione później do Kamie­

nia, gdy Wolin niszczony przez najazdy stracił swe dawne znaczenie.

Wyspa Wolin przechodziła następnie zmienne i ciężkie koleje. Ostatni książę po­

morski Bogusław X IV zmarł w 1637 r. Póź­

niej władali nim Szwedzi, Niemcy i Francu­

zi, aż w 1815 r. kupiony został od Szwedów przez Prusaków, by po 130 latach okupacji powrócić znów do Polski w 1945 r.

Ziemia Wolina to jedna wielka mogiła słowiańska. Mieszkała tu odwiecznie ludność słowiańska, polska, o czym świadczą niezbi­

cie nazwy wszystkich miejscowości. Niepo- dej rżany o sympatie do nas, niemiecki autor podręczników o Pomorzu, tak charakteryzu­

je tę rodzimą ludność Wolina l )

„Starzy Słowianie (Wendowie) b yli w ści­

słym tego słowa znaczeniu ludem natury, który żyw ił szczególną cześć dla ziemi w jej wielkich i małych przejawach. Uważali oni ziemię, którą zasiedlili, nie tyle za zależną od nich własność, ile raczej za pana, którego potrzebowali, aby utrzymać życie. Ziemia była dla nich wszystkim; czcili ją bałwo­

chwalczo i nie przestali nigdy czule jej m i­

łować, nawet gdy stali się chrześcijanami.

Każdy strumyk, każda najdrobniejsza woda stojąca, każdy pagórek, każde grząskie to r­

fowisko, każdy las, miał swą osobną na­

zwę“ .

i) U. W a t e r s t i* a a t: Heimatkunde von Poaim ern. F ran kfu rt a. M . 1914.

103

(8)

Ta miłość przyrody ojczystej pozostała w duszy polskiej przez wieki niezmieniona.

Najdobitniejszym jej przejawem jest m. in.

utworzenie Parku Narodowego na wyspie Wolinie, który otwarty będzie w lecie br.

Choć obejmie tylko środkową część wyspy, to ochronie krajobrazowej będzie poddany cały obszar wyspy, jak na to w pełni zasłu­

guje. Park Narodowy zapewni stałą ochro­

nę skarbów przyrody Wolina i przez swe urządzenia udostępni je najszerszym rze­

szom ludności całej Polski.

Jak niegdyś ku Tatrom, tak dziś również ku Wolinowi, tej źrenicy przyrody nadmor­

skiej, kierować się będą uczucia i pielgrzym­

ki wszystkich miłujących swą ziemię i swe morze obywateli.

Adam Wodziczko, Poznań.

Z M I A N Y K R A J O B R A Z U

N A S Z E G O W Y B R Z E Ż A B A Ł T Y K U

Geografia wyróżnia często pojęcie krajo­

brazu naturalnego albo pierwotnego i k u l­

turalnego. Pod pierwszym rozumiemy k ra j­

obraz powstały bez udziału człowieka.

O krajobrazie kulturalnym natomiast zade­

cydował człowiek przez rolnictwo, osadni­

ctwo, sieć komunikacyjną, meliorację itp.

Współczesny krajobraz Europy nie ma już wielkich obszarów pierwotnych. W ciągu stuleci a właściwie ostatnich wieków śred­

niowiecza i nowożytnych potrafił człowiek tak go przemienić. Na południu dokonał te­

go jeszcze w starożytności.

Podobne koleje losu przeszedł i krajobraz polski. U zarania dziejów naszych domino­

wał w nim jeszcze element pierwotny. Mo­

żemy dziś dyskutować nad pytaniem, czy wówczas było 4/s lasów w kraju czy mniej, nie ulega jednak wątpliwości, że pokrywały one większość powierzchni. Odwrócenie te­

go stosunku do współczesnej relacji V 3 la­

sów, to rezultat pracy wielu pokoleń w cią­

gu 7 wieków. W tej trzebieży sięgnął ele­

ment polski i poza owe granice plemienne, zajmując Podlasie i zachodnią rubież czer- wono-ruską, które obrócił podobnie jak i swe ojczyste strony w Polskę, tj. kraj pól. Za trzebieżą szło rolnictwo, osadnictwo itd.

Dzisiaj nie wiele znajdziemy w Polsce ob­

szarów z krajobrazem pierwotnym. Szuka- my go tylko w wysokich górach, w w ie l­

kich kompleksach bagiennych, w zwartych obszarach leśnych z nietkniętym i jeszcze siekierą ostępami. Poza tym cały las pol­

ski współczesny nie jest elementem k ra j­

obrazu naturalnego ale kulturalnego, został bowiem przez człowieka zasadzony.

Te przemiany krajobrazu naturalnego w kulturalny nie uszły uwagi geografów pol­

skich. Wymienimy tutaj tylko pouczające zestawienia zamieszczone w niektórych przedwojennych atlasach Romera dla zale­

sienia Wielkopolski w X IV i X X wieku, dla bagien Samborskich przed i po melioracji, dla zagłębia dąbrowskiego w X IX i X X wie­

ku, dla doliny Dniestru czy Dunajca przed i po robotach regulacyjnych względnie prze­

grodzeniu doliny itp. Wymienimy dalej je­

go kapitalną syntezę historii krajobrazu pol­

skiego w „Czasopiśmie Geograficznym“ , gdzie sięgnął ponadto do zagadnienia prze­

miany krajobrazu architektonicznego Pol­

ski romańskiej w gotycką, tej w renesanso­

wą a wreszcie w barokową. Podobnym za­

gadnieniom poświęcili swe studia Smoleń­

ski, Sawicki, Mrazkówna, Mochnacki i inni.

W owej świeżej publikacji kartograficznej, a mianowicie w czwartym wydaniu „Atlasu Polski Współczesnej“ , poszedł Romer dalej w te ślady. Zestawił tam bowiem obraz del­

ty W isły dla wieku trzynastego oraz dwu­

dziestego. Naszym zdaniem jest to z wymie­

nionych najpiękniejszy przykład przemiany krajobrazu pierwotnego przez człowieka, de­

monstruje on bowiem proces wyzyskania tworzenia się delty wiślanej i przemienienia jej na wzór holenderski w obszar kwitnące­

go rolnictwa. Że zaś było to kiedyś morzem,

(9)

Ryc. 107. Delta Wisły w X I I I w. i dzisiaj (wg. Romera).

świadczą o tym płytkie depresje, których pełno w delcie, liczne urządzenia hydrolo­

giczne i tamy.

Dotknęliśmy tutaj zagadnień zmian k ra j­

obrazowych na granicy lądu i morza prze­

prowadzonych przez człowieka. W wypadku delty wiślanej mamy do czynienia z jednej strony z działalnością akumulacyjną Wisły niosącej stale masy materiału w formie za­

wiesiny i osadzającej je u wyjścia do zale­

wu. Człowiek przeprowadza liczne prace, które już to w yrywają morzu skrawki lądu, już to przemieniają deltowe silnie zabagnio- ne utwory naprzód w obszaiy łąk, później w grunty orne o wysokiej żyzności.

Wiemy jednakowoż, że brzeg lądu nie jest linią stałą ale ulega w długich okresach zmianom raz w kierunku lądu, raz ku mo­

rzu. Niedawno obiegła świat geograficzny wiadomość o obniżeniu się w ostatnich la­

tach poziomu morza Kaspijskiego o niespeł­

na dwa metry. Przyniosło to w rezultacie przemienienie kilkunastu tysięcy km2 w ląd w płytkiej północno-wschodniej części zato­

k i Martwej.

Takim samym zmianom, oczywiście bez jakiegokolwiek udziału człowieka uległo w ostatnich kilkunastu tysiącach lat i w y­

brzeże Bałtyku. Zmiany te związane były z finałem ostatniego zlodowacenia. Ilustruje je sześć mapek dla głównych i najwięcej charakterystycznych faz tego procesu. Nie miejsce tu dla rozważań tych przemian na obszarze Skandynawii. Interesuje nas tutaj tylko dolna część mapek z południowym Bał­

tykiem.

W pierwszej fazie więc cały basen przy­

szłego Bałtyku pokryty jest jeszcze czapą

lądolodu skandynawskiego, który sięga do współczesnych garbów pojeziernych Jut- landii, Meklenburgii, Pomorza, Mazurów, Wileńszczyzny i Wałdaju. W fazie drugiej lądolód cofa się na północ a na miejscu je­

go dawnego postoju powstaje jezioro słod­

kiej wody z tającego na północy lądolodu.

Jezioro to jednakowoż nie sięga do dzisiej­

szego brzegu Bałtyku na południu, ale koń­

czy się na północ od niego. W etapie dalszym tzw. morza Yoldia cofa się brzeg nieco ku południowi, jeszcze dalej przesuwa się w na­

stępnej fazie, tzw. jeziora Ancylusowego — słodkowodnego, aby wreszcie w fazie tzw.

morza Litorinowego — słonego, upodobnić się do dzisiejszej lin ii a w niektórych nawet miejscach przekroczyć ją na południe.

Zachodzi pytanie, na jakiej podstawie mo­

żemy postawić tezę o położeniu dawnego brzegu na obszarze współczesnego morza.

Dowodów takich posiadamy wiele: moreny czołowe i doliny rzeczne, torfy, pnie drzew­

ne itp., które spotykamy na dnie.

Ryc. 108. Bałtyk w ciągu ostatnich 18 000 lat.

105

(10)

Rye. 109. Stare doliny rzeczne i moreny czo­

łowe (np. Ławica Słupska) na dnie Bałtyku u wybrzeża pomorskiego (głębokości w metrach).

Jak wspomniano powyżej, nie sięgnęło morze silnie na południe poza dzisiejszy brzeg. Przekroczyło go tylko w ujściach rze­

cznych, w zalewach i' przybrzeżnych jezio­

rach. W tych miejscach wiercenia napotyka­

ją pod torfem lub madami naniesionymi przez rzeki często muszle morskie. Na w y­

brzeżu pomorskim leżą takie utwory mor­

skie pod mułem przybrzeżnych jezior. Nie dysponujemy niestety tak pięknymi dowo­

dami na dawny lądowy charakter wód przy­

brzeżnych Bałtyku, jak w południowej czę­

ści morza Niemieckiego, gdzie znaleziono osady przedhistoryczne, opuszczone przez człowieka, później zatorfione a wreszcie za­

lane przez morze.

Ryc, 110. Część wybrzeża Bałtyku bezpośre­

dnio po transgresji (linia gruba) i po jego wyrównaniu do lin ii współczesnej.

Rlye. 111. Przemiana zalewu nadbałtyckiego w jezioro przybrzeżne (schematycznie).

Część pierwotnej lin ii brzegowej Bałtyku uwidoczniono na mapce. Zestawiono tam ją z wyrównanym brzegiem współczesnym.

Wyrównanie to nastąpiło przy działaniu dwóch czynników; działalności akumulacyj­

nej rzek i przybrzeżnego prądu, który two­

rzył naprzód mierzeje. Obecnie jesteśmy świadkami zarastania owych przybrzeżnych jezior trzciną, później zatorfiania i powol­

nego ich zaniku.

Równolegle z tym i zmianami szły i zmia­

ny w krajobrazie roślinnym na lądzie. Jesz­

cze w chwili postoju lodowca skandynaw­

skiego w okresie morza Yoldia w środkowej Szwecji, mieliśmy do czynienia na Pomorzu z tundrą. Jednak w ósmym tysiącleciu przed Chrystusem wkroczył tu las, naprzód z brzo­

zą i świerkami, później z leszczyną, dębem, wiązem i lipą. Było to optimum klimatyczne.

Pojawienie się w naszych lasach buka zapo­

czątkowało trwający do dzisiaj okres ochła­

dzania klimatu. Zmieniły się i panujące wia­

try. Okres tundry miał dominujące kierunki północny i wschodni. W optimum klim aty­

cznym wystąpił jako główny kierunek za­

chodni, który utrzymuje się do dnia dzisiej­

szego.

jw.

ZIEMIE ZACHODNIE TO SIŁA I DOBROBYT POLSKI

(11)

JAN REYCHMAN

K R A JO Z N A W S T W O PO LSKIE N A Z IE M IA C H OBECMIE O D Z Y S K A N Y C H W X V I I I I X IX W .1)

Od kiedy krajoznawstwo polskie u schył­

ku X V III wieku zaczęło” przejawiać się w for­

mie świadomego dążenia do wszechstronne­

go poznania kraju, ziemie zachodnie Pol­

ski, ziemie po Nisę i Odrę dziś odzyskane dla naszego państwa, stanowiły zawsze integral­

ną część składową zainteresowań tego krajo­

znawstwa.

Ziemie Polski pozostałe na Zachód od gra­

nic Polski żyły zawsze w świadomości spo­

łeczeństwa polskiego jako „avulsa“ ), ziemie utracone, ale ó które Rzplta winna się upo­

mnieć. Ale podróżników polskich mało te ziemie widziały i przejazdy królewicza Wła­

dysława Wazy czy Jakuba Sobieskiego pizez Śląsk, pobyt M arii Kazimiery czy prymasa Radziejowskiego w Cieplicach nie pozosta­

w iły głębszych śladów. Dopiero okres „po­

dróży naukowych“ w X V III w., otwierający nowożytną erę krajoznawstwa zwraca uwagę na ziemie dziś odzyskane.

' Na Śląsk kieruje swe pierwsze kroki uczo­

ny kapłan, światły mąż, później czerwony jakobin i pionier sprawy wyzwolenia chłop­

stwa, ks. Franciszek B o h u s z (1746— 1820).

W swej podróży na zachód 3 sierpnia 1777 stanął we Wrocławiu, ale nie zauważył w nim nic specjalnie interesującego. „To miasto nad ujściem rzeki Odry i Oławy leżące i dobrze zewsząd fossą, wałami i bastionem ufortyfi­

kowane mało ciekawości wojażerowi ofiaru­

je« _ pisze w swym dzienniku podróży.

Opisuje zaniedbanie obserwatorium i biblio­

tekę, o której nunciusz Garrampi, wracając z Warszawy do Włoch, miał powiedzieć:

„Lepsza w nich kuchnia niż biblioteka“. Nic nie mając do zwiedzania opuścił nasz po­

dróżnik Wrocław. 15 sierpnia, a nazajutrz przekroczył granice saską w Zgorzelcu, zado­

wolony, że się uw olnił od „zdzierstwa, przy­

krych rewizyj i twardego tonu pruskiego ).

U schyłku X V III wieku zachodnie kresy słowiańszczyzny zwiedził jeden z pierwszych w Polsce badaczy słowiańszczyzny, podró­

żnik po krajach egzotycznych, archeolog i ko­

lekcjoner, zamiłowany w rzeczach oriental­

nych i słowiańskich Jan P o t o c k i . W sier­

pniu 1794 uczynił on wycieczkę, szukając śla­

dów Słowian na południowo-zachodnich brze­

gach morza bałtyckiego. Był w meklenbur- skim Zwierzynie i Strzelcach ’). Wszędzie ze zgermanizowanych nazw odcyfrowywał daw­

ne słowiańskie, szukał starożytności słowiań­

skich, rzeźb, wykopalisk, zapisków. W yniki poszukiwań zestawiał z poszukiwaniami źró­

dłowymi o pierwotnych mieszkańcach sło­

wiańskich ziem aż po Łabę. Ogłosił w swych pismach znaleziony tekst „Ojcze Nasz" w ję­

zyku Połabian i słowniczek tego języka.

Owoc podróży Jana Potockiego był więc ob­

fity ; choć wiele z jego poglądów nie w ytrzy­

muje nowoczesnej k ry ty k i naukowej, pozo­

stał on prekursorem tych badań nad naj­

bardziej zachodnimi szczepami Słowiańszczy­

zny, które potem, na jego śladach podejmą kolejno inni badacze słowiańscy jak Rosjanin Hilferding, Polacy Parczewski i Kalina i Łu­

życzanin Muka. Imię Jana Potockiego drogie więc jest tradycji krajoznawstwa polskiego na ziemiach zachodnich.

Nie ominął ziem odzyskanych i jeden z oj­

ców nowoczesnego krajoznawstwa polskiego,

') A r t y k u ł n in ie js z y n ie może z racja sw ych ro z m ia ró w ro ścić sobie p re te n s ji do c a łk o w i go w y c z e rp a n ia za g a d n ie n ia dawnego naszego

k ra jo z n a w s tw a na ziem iach p ow rooonych do P o ls k i w w y n ik u Tl w o jn y ś w ia to w e j; p ra g n ie on t y lk o s k re ś lić g łó w n e s z la k i zainteresow ań.

• __ ^wnrlrięjrlnW

-) W pactach ,,Avulsorum reçu krajów odebranie str. 506.

eonventach d la A u g u s ta I I P

perationem to jest odpadłyeh

\ Lengnich Prawo Posp. 1761.

:1) Dziennik Bohusza wydal omyłkowo Krau- shar jako „Dziennik Podróży Ks. St. Staszica“, Warszawa, 1903.

i) Voyage dans quelques parties de la Bas­

se _ Saxe pour la recherche des antiquités Sla­

ves ou Vendes fait en 1794 par le comte Jean Potocki, Hamburg 1795.

107

(12)

Ryc. 112. Hr. Jan Potocki, podróżnik, badacz słowiańszczyzny.

społecznik i geolog, polityk i organizator gór­

nictwa, ale przede wszystkim zamiłowany, bystry i spostrzegawczy podróżnik Stanisław S t a s z i c . W r. 1804 jadąc z Warszawy do Paryża przez Syców i Ligotę przybył 14 paź­

dziernika do Wrocławia. Przed Wrocławiem zauważył już „łańcuch gór idących do Pol­

ski i Schneekoppe za Wrocławiem“. Bolesne wrażenie wywarła na nim germanizacja Ślą­

ska. Wszakże „dotąd we wsiach są jeszcze familie mówiące po polsku...“. Pod Wrocła­

wiem widział więc „znaki polskiego Siedli­

szcza“. Polskość zachowali chłopi: „ci są do zgonu ostatniego najwierniejsi swemu naro­

dowi“. Piękne słowa uznania dla ludu ślą­

skiego ze strony jednego z największych synów narodu polskiego na przełomie X V III i X IX wieku! Za Wrocławiem Staszic prawdziwymi oczyma krajoznaw­

cy bacznie obserwuje okolicę, jej ukształ­

towanie. 17 października przybył do Le­

gnicy. „Grunt w zgórkach gliniasty i piasz­

czysty z grubego zwieru“ (= żw iru ) — obser­

wuje Staszic. Na noc przybył do Bolesławca, gdzie oglądał ślady powodzi nasuwające mu szereg uwag. 18-ego na obiad był w Wałdo- wie i stąd, znanym szlakiem, tak jak przed

nim Bohusz, udał się do Zgorzelca, którego nazwa okazuje, „że jest założyskiem Sło­

wian“. Przejeżdżając przez Łużyce zwrócił uwagę na słowiańską ich ludność: „Można się rozmówić i zrozumieć Polakowi. Ta sama tu uwaga względem zatraty narodu, jaką zro­

biłem na Śląsku: rolnik wieśniak najwier­

niejszy do ostatka... Wsie mają polskie na­

zwiska...“ A zaraz obok uwagi geologiczne:

„Osobliwsze góry są przy wsi Chodec: grani­

ty pomieszane z gnejsem, także między gra­

nitami gnejs zielony...“ 5). Prawdziwy umysł krajoznawczy...

W tym samym czasie zwiedził Śląsk Dolny lublinianin, profesor Wszechnicy Jagielloń­

skiej w Krakowie, językonawca, historyk, bibliograf, w ielki polski uczony Jerzy Samu­

el B a n d t k i e (1 7 6 8 — 183 5). Spędził on tam od r. 1779 do 1811 szereg lat, a wynikiem poznania Śląska było szereg prac opisowych a przede wszystkim „Wiadomości o języku polskim w Szląsku i o polskich Szlęzakach“

(1821)6 * 8), pierwsze podstawowe dziełko za­

poznające społeczeństwo polskie z ludem polskim na Śląsku, granicami jego zasiedle­

nia, cechami etnicznymi, językiem, obyczaja­

mi. Bandtkie wyraźnie wskazał na daleki za­

sięg polskości na Dolnym Śląsku na zachód od Wrocławia, na polskie cechy Wrocławia, określił linię, gdzie polskość sięga. Praca Bandtkiego — jak i inne jego artykuły np.

o autochtoniźmie ludności polskiej na Ślą­

sku — zapoczątkowały systematyczne bada­

nia polskie nad ludem śląskim, zwróciły uwa­

gę społeczeństwa na polskość tej ziemi, rzu­

ciły podwaliny pod prace Łepkowskiego, Lompy, Malinowskiego.

Ziemie na zachód od granicy z przed 1795, sięgające po Nisę i Odrę objął swoimi zainte­

resowaniami i Hugon K oł ł ą t a j, który stale interesował się badaniami nad krajem i jego ludem. W pracy „Uwagi nad teraźniejszym położeniem tej części ziemi polskiej, którą od pokoju tylżyckiego zaczęto zwać Księ-

5) Dziennik podróży St. Staszica 1789—1805, z rękopisów wydał Cz. Leśniewski, Kraków 1931, 391—395.

8) Druk. w poznańskiej „Mrówce“ 1821.

I (231—244) i I I (48—68), przedrukowane w sta­

rannie wydanej broszurce przez B. Olszewicza, Wrocław 1945.

(13)

stwem Warszawskim'*7) pisze o potrzebie rozszerzenia granic na Zachód, gdyż „kraje po prawym brzegu Odry leżące są słowiań­

skie, Szlązacy począwszy od źródła Odry aż po granice Brandenburgii mówią po polsku, Nowa Marchia jest prawdziwą częścią da­

wnej Wielkopolski, Pomerania (— Pomorze Zach.) zamieszkana jest przez lud słowiań­

ski“. O mieście Wrocławiu pisze, że tam „mo­

wa niemiecka i polska są wspólne mieszkań­

com“. Kołłątaj Śląsk znał dobrze, przejeż­

dżał niechybnie przez Dolny Śląsk w drodze z Polski do Saksonii w r. 1792 i tędy wra­

cał po wybuchu powstania Kościuszki 1794;

jeszcze raz przejeżdżał przez Śląsk po uwol­

nieniu z więzienia ołomunieckiego, w drodze do Warszawy w r. 1802 8). Obserwacje na te­

mat polskości Śląska poczynił niewątpliwie w czasie tych podróży. Na Pomorzu zdaje się nie był, ale miał relacje od żołnierzy polskich, którzy brali udział w kampanii na Pomorzu w r. 1806— 1807.

Przedsięwziąwszy dla celów ściśle krajo­

znawczych szereg podróży po ziemiach pol­

skich w pierwszych trzech dziesiątkach X IX wieku objął oczywiście i Julian Ursyn N ie m- c e w i c z te kraje, które lubo były na zachód od granicy polskiej z przed 1795, to jednak b y ły przez niego słusznie uważane za ziemie

polskie °).

W r. 1817 odbył on wycieczkę na Mazury i Prusy Wschodnie. Rozpoczął z Kwidzynia, skąd udał się do Sztumu, gdzie podobne mu się nasunęły uwagi jak na Śląsku Staszico­

wi: „około Sztuma lud wiejski wszędzie mó­

wi po polsku... I ten tylko poczciwy lud wiej­

ski sprawia, że język nasz nie upada i Niem­

cy po miastach chcąc kupić masła, jaj, ksztu- sić się muszą po polsku“. Pod Sztumem zwie­

dzał pobojowisko chlubnego zwycięstwa wojska polskiego pod dowództwem hetmana Koniecpolskiego. Stąd przez Tczew i Gdańsk udał się do Elbląga, który „w roku 1450 zrzu­

ciwszy jarzmo krzyżackie poddał się królowi polskiemu. Długo Elbląg szczycił się wiernością swą królom polskim“. Związki Elbląga z Pol­

ską środkową uzmysłowiła mu galera ze zbo­

żem przybyła spod Sandomierza. We From­

borku rozpamiętywał pobyt tam i działalność Kopernika, w kościele widział „starca pana Sarnickiego ubranego po polsku“. Zwiedził

dalej Braniewo, Świętą Siekierkę zwaną przez niego „Swantomestem“ , Królewiec, Iławę, Kętrzyn, i Ryn, który nazywa Torczynem, biadając nad przekręcaniem przez Niemców nazw miejscowych.

W r. 1821 odbył zacny nasz wędrowiec wycieczkę tym razem na Śląsk, przekracza­

jąc dawną granicę koło Częstochowy, gdzie zaraz rzuciła mu się w oczy polskość Śląska:

„Wszystko na drugiej stronie takie jak u nas, taż sama mowa, strój, obyczaje, poło­

żenie kraju — wszystko świadczy, że Polska i Śląsk jednym narodem, jedną była krainą“.

Przez Tarnowskie Góry udał się do Gliwic, opisuje huty, kanał gliwicki. Choć nie jest przyrodnikiem jak Staszic, jednak i Niem­

cewicz, wychowanek wieku oświeconego nie ogranicza się do obserwacji etnograficznych czy zabytków, ale baczną zwraca uwagę na fizjografię kraju, stosunki gospodarcze. Za Gliwicami rzuca mu się w oczy „kraj aż do Opola piaszczysty nie bujny. Nigdzie pszenicy nie zdarzyło mi się widzieć *. Za Opolem — pisze nasz podróżnik — „znalaz­

łem się w Niższym Śląsku. Ziemie i urodza­

je lepsze“. W Brzegu zamek piastowski za­

stał zaniedbany, gdyż Niemcy nie szanują pamiątek po Piastach, „radziby oni wszyst­

kich przekonać, że od stworzenia świata Śląsk do Prusaków należał“. Za Brzegiem w polu oglądał głaz z napisem na pamiątkę Jana z Piastów polskich, księcia na Opolu i Głogowie. Zwiedził następnie Wrocław, podziwiając jego zabytki. „W niedzielę by­

łem na mszy w kościele Sw. Krzyża na wy­

bornym polskim kazaniu“. Przez Trzebnicę, gdzie zwiedzał grób św. Jadwigi, Pruśnicę i Żmigród, opuścił Niemcewicz Śląsk. Obie te podróże, pisane pięknym językiem przez wielkiego poetę i patriotę, towarzysza nie­

w oli Kościuszki, będące naprawdę przykła­

dem doskonałego opisu wycieczki krajo­

znawczej, zasługiwałyby na całkowite, sta­

ranne nowe wydanie, tak jak wydany zo­

stał Bandtkie.

7) Lipsk 1810, str. 19 21.

8) pomarz W., Ostatnie lata H. Kołłątaja, 1905, I. 232-233.

9) J. U. Niemcewicz, Podróże historyczne po ziemiach polskich między 1811 a 1828, Paryż 1858.

109

(14)

Ryc. 113, Wincenty Pal, poeta-geograf, pierw­

szy yrofasoT. geografii Uniw. Jag, (,18511 1853).

W serii krajoznawców polskich z pierw­

szej połowy X IX wieku, którzy zwiedzili ziemie odzyskane po 1945 roku, nie mogło oczywiście braknąć i piewcy ziemi polskiej, autora „Pieśni ó ziemi naszej“ , profesóra geografii Wszechnicy Jagiellońskiej, (przy­

jaciela młodzieży i jej kierownika w li­

cznych wycieczkach krajoznawczych Win­

centego P o l a . Pó przejściu granicy pru­

skiej w r. 1831 Pol Zwiedził Prusy Wschod­

nie a następnie całe południowe wybrzeże Bałtyku. Później niejednokrotnie z Saksonii czy potem z Krakowa zwiedzał Śląsk.

W r. 1847 zwiedził Cieplice i tamtejszą bi­

bliotekę 10). W Cieplicach spotkał się z geo­

grafem czeskim Purkyne. „Z nim razem przepędziliśmy kilkanaście dni robiąc wy­

cieczki po Olbrzymich i Jeziornych Górach“

(Karkonoszach i Górach Izerskich)11 12 *). W rozmowie z Purkyne’ padła myśl zwiedzenia Rugii i zaopatrzony w polecenie Purkynego do pastora, na Rugii, zbieracza starożytności słowiańskich, udał się nasz poeta-krajo- znawca na zwiedzenie północno-zachodnich

kresów słowiańszczyzny. Wrażenia swe z Ru­

gii opisał w ślicznym szkicu „Na wyspie“ la).

Pol płynął na pokładzie statku „Podbórz“

w dół Odry. Ogarnęła go zaraz atmosfera wspomnień o słowiańskiej przeszłości tych ziem „a uczucie to wzmogło się gdyśmy między wyspami Wolinem a Ujściedomem wypłynę­

li na zalew rujański, gdy piękna, zielona wy­

spa leżała przed nami...‘‘ Na Rugii gorąco szukał Pol śladów słowiańskich, które znaj­

dywał w nazwach miejscowych, nazwach ludności („reboken“ ), wykopaliskach. Dał Pol ciekawy rozbiór wykopalisk z Rugii i świetny kolorytem opis krajobrazu nad­

morskiego Rugii.

RezuRatem podróży Pola byt opis ziem dziś odzyskanych w swym „Północnym wschodzie Europy pod względem natury“, który nie jest niczym innym jak geografią fizyczną Polski, na który to ty tu ł cenzura zaborcza się nie godziła. Znalazł się tam opis szczegółowy całego dorzecza -Odiy, przy czym Pol wszędzie używa nazw polskich, zwykle takich prawie jak dzisiaj przyjęte (Dziwno, Wolin, Świnia, Nisa Śląska, Nisa Łużycka, Kocie Góry) 18). Jedność organi­

czną tych ziem na wschód od Odry przyj­

mował Pol bez zastrzeżeń: „Lewy brzeg Odry nazywa lud niemieckim brzegiem, prawy polskim1.

Od połowy X IX wieku rozwój zaintereso­

wań historycznych, slawistycznych i etno­

graficznych, spowodował coraz żywsze zain­

teresowania krajoznawcze ziemiami utraco­

nymi na zachodzie. Zaczynają się coraz l i ­ czniejsze wędrówki na Śląsk Średni i Dolny,

Pomorze Zachodnie czy Prusy Wschodnie, opisy są coraz szczegółowsze.

Opisy Śląska otwiera przelotnie zwiedza­

jący Śląsk w r. 1848 Józef Łepkowski.

(„Bibl. Warsz.“ 1849).

Gdzieś w latach pięćdziesiątych odbył cie­

kawą turystyczną wyprawę na Dolny Śląsk i w Sudety zamiłowany krajoznawca, autor opisu Tatr i Galicji, B. Z. Stęczyński i w y­

prawę swą opisał w rymowanym dłuższym 10)'A . Kajzerek ,,Z. W. Polem w Książni­

cy ciepliekłej“ , Odra, 9. I I I , 1947.

1)) W . Pol, Dzieła, tom I I , (Lwów 1876), 101.

12) Tamże.

'ń Tamże tom 1.

(15)

utworze. S t ą c z y f i s M widziai w Su­

detach części gór polskich, na Dolnym Ślą­

sku szukał wszędzie wspomnień Piastów, nazw wszędzie używał polskich, niezawsze fortunnie utworzonych („Sniegodoły“ , „Ciepła Woda“ ), ze szczytu Śnieżki rozpamiętywał słowiańskość ziem polskich, czeskich i łuży­

ckich objętych widokiem. Cenne są własno­

ręczne rysunki Stęczyńskiego, z których je­

den reprodukujemy 14 15 * 17).

Z sąsiedniego Dolnemu Śląskowi Osieka Parczewskich w Kaliskim, rozpoczyna swe wędrówki na Dolny Śląsk, gnany pragnie­

niem poznania kresów zachodnich słowiań­

szczyzny, poeta i miłośnik rzeczy słowiań­

skich Koman Z m o r s k i . Wędrówki je­

go zamykają się w latach czterdziestych.

Zmorski szukając motywów ludowych zbie­

rał folklor dolno-śląski a opowieści o Sobót­

ce posłużyły mu do baśni literackiej Soboln a Góra1G).

Z Dolnego Śląska, starym szlakiem ze Śląska jak przed tym Staszic czy w r. 1822 wileński filolog Bobrowski, zawędrował Zmorski na sąsiednie Łużyce, gdzie odbył dłuższą wędrówkę, osiedlając się nawet przelotnie w Budziszynie, aby redagować pismo polsko-łużyckie „Stadło“ w 1849 r . 3").

Szlakiem śląskim wędrują i inni: na wiosnę 1856 r. odbył wycieczkę „do Dolnego Śląska i Łużyc“ Karol L a n g i e, ogłaszając ją na­

stępnie w krakowskim „Tygodniku Rolniczo- Przemysłowym“ (1856). W r. 1870 znany lite ­ rat Felicjan F a 1 e ń s k i odbywa wycieczkę do Wrocławia, opisaną następnie na lamach warszawskiego „Tygodnika Ilustrowanego'“;

we Wrocławiu Faleńskiego nie mile uderzy­

ło nie poszanowanie zabytków, burzonych dla stawiania nowych dzielnic i biud w ho­

telu „Du Nord“ , gdzie nocował. Widział gó­

rę Sobótkę i pole legnickie „równina, po­

śród której jedno z najkrwawszych całopa­

leń spełniono. Dobrem Polem się niegdyś zwała, cóż za dziwna ironia!... ')• W ogóle

„Tygodnik Ilustrowany“ w latach sześćdzie­

siątych i siedemdziesiątych obficie udzielał miejsca opisom Dolnego Śląska; pochodziły one głównie od Ślązaka Fricza. Piękną ry ­ cinę z ratuszem ,w Brzegu reprodukujemy

obok. Propagowanie znajomości Dolnego Śląska było głównie zasługą redaktora Je-

Ryc. 114. „Stół dziada“ w Sudetach, (Repro­

dukcja ryciny ze Zbiorów W. H. Paryskiego w Zakopanem).

nikego, który sam zwiedził ten kraj i pisał nawet na łamach „Tygodnika“ o zamku w Legnicy (1875).

Zainteresowanie zaczyna budzić i Pomo­

rze Zachodnie, a przede wszystkim żyjący jeszcze Słowińcy, reszta dawnych najbar­

dziej na zachód wysuniętych plemion ledni­

ckich nadodrzańskich. Zwrócił na nich uwa­

gę kanclerza rosyjskiego Rumiancewa uczo­

ny Mrongowiusz jeszcze w r. 1828. W r. 1856 wybrał się na Pomorze Zachodnie wielki ro­

syjski uczony, Hilferding z filologiem pol­

skim, późniejszym profesorem Szkoły Głów­

nej Warszawskiej, Janem P a p ł o ń s k i m (1819 — 1865). Papłoński opisał swą Wycie­

czkę w nadzwyczaj ciekawym liście ze Słup­

ska z lipca 1856 roku. „Powodem przyjazdu mojego do Słupska była chęć poznania ple­

mienia słowiańskiego (7= słowińskiego), związanego tak ściśle historią swoją i mową z historią i językiem polskim“ pisze Pa­

płoński. Z Hilterdingiem — pisze dalej

i i ) ' Urywki z rękopisu Stęczyńskiego ogło­

si! Jan Reychman w „Śląsku“ 1947; drugi rę- kop-s znajduje się w Ossolineum we Wrocła­

wiu. Całość warto wydać razem z rysunkami.

15) rp Mikulski ,,Jak meteor“ , Odra 26. X.

1947 por. też Krzyżanowski J . „Romans Zmoi- skiego Sobotnia Góra“ , Zeszyty Wróci„ I, 1947.

Zmorski ogłoś51 też opis góry Sobótki w Tyg.

Ilustr. 1862. .

1«) Pigoń St„ Z nad Gopła na górę Lubin.

Przegl. Wiolkop. 1946 nr. 4,

17) Tyg. Tlustr. 1870. nr. 113—115.

U l

(16)

łlA T l'8 /. W IIH/.KliU. iHibowb! » litografii Ko*» raki

Ryc. 115.

x

Ratusz w Brzegu. Dwu­

krotne pomniejszenie ry ­ ciny 55 Tygodnika Ilu ­ strowanego rok 1863, T.

V II, Nr 188.

„zjechaliśmy się w Główczycach, skąd ja udałem się dalej na Zachód, pan Hilferding zaś na Północ brzegiem morza“. Wędrówka po Pomorzu przekonała Papłońskiego, że

„kiedyś całe Pomorze od Wisły do Łaby by­

ło słowiańskie“. We wsiach natrafiał na książki do m odlitwy polskie, w Główczy­

cach m ówili do niego ludzie miejscowi:

„i me gadame po polsku i nasze szprache pol­

ska je“. Język literacki polski „jest dla nich językiem świętym“. Papłoński był też auto­

rem „Mapy Słowiańszczyzny Lechickiej z IX — X II i Prus z X — X III wieku“ . Ze Słupska udał się dalej Papłoński do Szczeci­

na. A Hilferding cały zebrany materiał ogło­

sił w osobnej pracy, którą przyswoił języko­

w i polskiemu nie kto inny, ale wspomniany wyżej niestrudzony wędrowiec po kresach zachodnich polskości Roman Zmorski, p. t.:

„Ostatki Słowian na południowym brzegu Morza Bałtyckiego“. Przekład dzieła H ilfer- dinga znacznie przyczynił się do znajomości zagadnienia Słowińców nadłebskich w Pol­

sce. Sam Zmorski pisał i o Kaszubach18).

Wreszcie jeśli chodzi o Mazury Pruskie i Prusy Wschodnie to i ten teren nie pozo­

stał obcy krajoznawstwu polskiemu w poło­

wie X IX wieku. Śladem Niemcewicza odbył częścią dyliżansem, częścią piechotą, podróż

„do Prus“ w r. 1844 mało znany litera t Au­

gust Maksymilian G r a b o w s k i 1"); z mławskiego dostał się do Niborka, skąd

przez Olsztynek do Ostródy, zwiedził El­

bląg i Królewiec, skąd statkiem popłynął do Sopotu, skąd jeszcze udał się na zwiedze­

nie Kaszubszczyzny aż po Boże Pole w pow.

lęborskim. Grabowski silnie podkreślał pol­

skość tych ziem, piętnując zaniedbanie spo­

łeczeństwa polskiego, nie poświęcającego dość uwagi utrzymaniu ich narodowego cha­

rakteru. I inne opisy ziemi mazurskiej uka­

zują się, w tym czasie jak opis Królewca, Gdańska, Elbląga w lwowskim „Pamiętniku Literackim “ w 1850 r., Dmochowskiego (1858), potem archeologów Tyszkiewicza (1873) czy Ossowskiego (1879).

U schyłku lat sześćdziesiątych rozpoczy­

nają się systematyczne badania nad polsko­

ścią ziem najdalej na Zachód wysuniętych.

Na Śląsk wyrusza w lecie 1869 roku języ­

koznawca i etnograf Lucjan M a l i n o w ­ s k i 20). Malinowski zwiedził kilkadziesiąt wsi w ówczesnych powiatach opolskim, kluczborskim, bytomskim, kozielskim, głub- czyckim, raciborskim, zbadał cechy gwary

18) Tyg.-1lustr. 1861, I, 204.

l8) Podróż jego została świeżo wydana przez Kr. Pieradzką w serii „B ibl. Popularno-Nau­

kowej — Ziemie -Odzyskane“ Państw. Zakł.

Wyd. Szk., pt, „Podróż do Prus, 1844“ , Warw,.

1946.

20) Opis podróży w piśmie „Na dziś“ , Kra­

ków, 1872 I. opis ludu śląskiego w „Ateneum"

1877.

(17)

śląskiej, w ykreślił granice polskości, opisał folklor ludu śląskiego, otwierając swymi pra­

cami nową od czasów Bandtkiego kartą.

Na zapomnianą polskość Średniego Ślą­

ska (sycowskie), zwrócił uwagę w latach osiemdziesiątych Alfons P a r c z e w s k i . Z kaliskiego Osieka, tego samego Osieka, z którego wyruszał na swe śląsko-łużyckie wędrówki Roman Zmorski, rozpoczyna te­

raz Alfons Parczewski ze swą siostrą Mela­

nią szereg wypraw. W r. 1875 odbywa pierw­

szą podróż na Łużyce. „Równolegle do po­

dróży po Łużycach“ — pisze biograf Par­

czewskiego W. Kochański „odbywał Par­

czewski od r. 1880 począwszy, wędrówki piesze po kresach polszczyzny..., poświęca­

jąc stale szczególną uwagę obszarom najbar­

dziej zagrożonym wynarodowieniem. Pierw­

sza z wypraw zaprowadziła Parczewskiego na Kaszubszczyznę i do ziemi Slowińców, później skierował kroki na Śląsk Średni i Górny“ 21). Z pod pióra Melanii Parczew­

skiej wyszedł szereg opisów polskich ośrod­

ków Śląska Średniego, jak np. w „Ziem i 1914. O podróżach Parczewskiego do kraju Slowińców niżej.

Obok tych zainteresowań lingwistycznych czy etnograficznych, Śląsk nęcił i zwykłych turystów czy kuracjuszy. Tak jak kiedyś królowa Maria Kazimiera jeździła do Cie­

plic, tak teraz zjawiają się polscy goście w Kudowęj czy Dusznikach; w Dusznikach dawał swój koncert w r. 1826 Szopen, co upamiętnił pomnik wzniesiony w r. 1897 staraniem kuracjuszy Polaków z rzezbą R. Lewandowskiego. Rozwija się literatura opisowo - turystyczna: Wł. K. Z i e l m - s k i objechał Śląsk ok. r. 1886 i opisał go p f „Szląsk Pruski“ 22), ale jego opis nie po­

siada większej wartości, autor nie umie w y ­ dobyć reminiscencyj polskich, przelotnie ty l­

ko wspomina np. o pobycie M arii Kazimiery czy prymasa Radziejowskiego w Cieplicach, używa niepotrzebnie dużo niemieckich nazw (Hirszberg, Warmbrunn), czasem je tylko polszcząc (Lwigród = Lwówek, Złotago- ra = Złotorja). Jeszcze ma mniej wartości opis podróży w Karkonosze przez St. B e ł ­ z ę 23); autor ocenia piękno natury, ale jeśli chodzi o ludzi, zabytki nie widzi nic poza pokostem, którego nie potrafi przeniknąć.

Jak na Śląsku Lucjan Malinowski tak na Mazurach, w Warmii, Olsztyńskim i Pru­

sach Wschodnich systematyczne badanie polskości podjął Wojciech K ę t r z y ń s k i , czego w yniki ogłosił w licznych pracach („Ludność polska w biskupstwie warmiń­

skim“ 1879, „O ludności polskiej w Prusach niegdyś krzyżackich'“ 1882). U schyłku X IX wieku odbył ciekawą wędrówkę na Warmię podróżnik i badacz polszczyzny na jej kre­

sach zachodnich i południowych G. S m ó l*

s k i. („Tyg. Ilustr.“ 1899).

Do Ziemi Slowińców jak już wyżej wspomnieliśmy zawędrował w roku 1880 Parczewski, ale swoją podróż opisał dopiero w r. 1896 pt.: „Szczątki kaszubskie w- pro­

wincji pomorskiej“ 24). U schyłku X IX w.

nowa fala pchnęła znów naprzód zaintereso­

wania w kierunku Slowińców pomorskich, po Parczewskim przyszedł tu Ramułt Smól- ski, potem Łużyczanin Muka, fiński slawi- sta Mikkola i Niemiec Lorentz. Na łamach

„Wędrowca“ w r. 1901 ogłosił Smólski opis swej wycieczki na Pomorze, odbytej w li- pcu 1900 roku. Zwiedził on Lębork, skąd aż po Łabę rozpoczyna się „cerkwiszcze lechi- cko-polskie“. W Lęborku widział wiele szyl­

dów z nazwiskami polskimi, ale już zniem­

czonymi, radował się odrodzeniem wielu objawów narodowego życia polskiego, stwier­

dził, że ślady etniczne, wierzenia itd. po Sło- wińcach są zachowane dużo dalej na Zachód niż ję z y k 25).

Gdzieś na przełomie X IX i X X wieku, od­

b ył śladem Pola, na którego się powołuje, wycieczkę na tereny najdalszych na Zachód wspomnień słowiańskich nad Bałtykiem, na Rugię, znany k ry ty k Ignacy M a t u s z e w ­

s k i, i piękny opis tej podróży pozostawił pt.: „Ostrów Boży“. Wycieczkę rozpoczął ze Szczecina, o którym pisze, że miasto to „pię­

kne, czyste i ruchliwe..., wygląda pomimo poważnego wieku czerstwo i młodo, ale ba­

nalnie*'. Na całym wybrzeżu pomorskim aż

21) W. Kochański, Wspomnienie o A. Par­

czewskim! Strażnica Zachodnia nr 1-3, 1947.

22) Warszawa, 1889.

górach Olbrzymich, Warszawa 1893.

24) Roczniki Tow. Przyj. Nauk w Poznaniu,

X X II, 1896. .

25) Z podróży na Pomorze. Wędrowiec lw i.

113

(18)

po Rugię, ogarnęła Matuszewskiego atmo­

sfera wspomnień o bujnej skandynawsko- słowiańskiej przeszłości tych okolic, pławił się w mitologii Słowian Nadodrzańskich, określając Rugię mianem Olimpu słowiań­

skiego, przy czym „Olimp słowiański nie do­

czekał się swego Hezjoda i Homera“. Pię­

knym stylem napisany opis wędrówki nad­

bałtyckiej Matuszewskiego należy do w y­

jątkowo miłych lektur 2e).

Od pierwszych odkrywczych wypraw na przełomie X V III i X IX wieku, krajoznaw­

stwo polskie dokonało przez wiek X IX ol­

brzymiego dzieła. Ziemie po Nisę i Odrę zo­

stały poznane, zbadane. Krajoznawstwo pol­

skie traktowało je cały czas jako część inte­

gralną Polski, a dorobek całego wieku spo­

wodował gruntowne zapoznanie się z za­

chodnimi kresami polszczyzny i całego spo­

łeczeństwa polskiego. W wielkim „Słowniku Geograficznym Królestwa Polskiego i in­

nych krajów słowiańskich“ (tytuł mający dla cenzury ukryć pojęcie Polski) ziemie Śląska, Lubuska czy Pomorska, były trakto-

2li) Ostrów Boży. Pisma, t. I, Warszawa 1925. Zwrócenie uwagi na opis w y c ie c z k i I. Ma­

tuszewskiego zawdzięczam uprzejmości dra W. Kochańskiego.

MARIAN GOTKIEWICZ

wane jako część Polski. Parczewski na zjeź- dzie historyków w r. 1900 przedstawił po­

trzebę zbadania granic i liczby ludności pol­

skiej na Kresach obszaru etnograficznego polskiego; ziemie polskie na Zachód od daw­

nych granic objęte zostały wszystkimi ze­

stawieniami jak „Opis ziem zamieszkałych przez Polaków“ (1904), czy zestawienie lud­

ności polskiej przez Wakara (1914). Gdy też poszczególne w ysiłki krajoznawcze ujęte zo­

stały w X X wieku formami organizacyjny­

mi w postaci Polskiego Towarzystwa Krajo­

znawczego, objęło ono oczywiście i zaintere­

sowaniami swymi i ziemie zachodnie, po­

święcając w swych publikacjach sporo m iej­

sca Mazurom, Śląskowi Średniemu czy K a­

szubom nadłebskim.

Krajoznawstwo polskie spełniło więc w stosunku do ziem dziś odzyskanych donio­

słe zadanie. Przez poznanie tych ziem, przez ich traktowanie jako organicznych części Polski, przez szerzenie głębokiej świa­

domości tej łączności, przygotowało ono grunt pod odzyskanie tych ziem, które do­

konać się mogło dopiero po klęsce hitlerow­

skich Niemiec w 1945 roku.

Jan Reychman, Warszawa.

Z H I S T O R I I O S A D N I C T W A

K O T L I N Y J E L E N I O G Ó R S K I E J ■

Kotlinę Jeleniogórską otaczają Góry Ka- czawskie od północy, Łomnickie od wscho­

du, Izerskie od południowego - zachodu i Karkonosze od południa. Kotlinę odwadnia rzeka Bóbr, która wyłomem na północny- zachód od Jeleniej Góry toruje sobie drogę z granitowego masywu Karkonoszów przez paleozoiczne warstwy Gór Kaczawskich ku nizinie Śląskiej. Odwodnienie kotliny jest dośrodkowe; dopływy Bobra mają spadki bardzo znaczne, profile podłużne niewyrów- nane, pełne bystrzyn i szypotów, co stoi w związku z późnym, trzeciorzędowym w y­

tworzeniem się zapadliska jeleniogórskiego i z twardością podłoża zbudowanego ze skał krystalicznych.

Kotlina od najdawniejszych czasów miała zaludnienie słowiańskie, jednak o wiele rzadsze niż dolina Bobra między Wleniem a Bolesławcem, lub dolina Szalonej Nisy, gdzie na pogórzu Chełma aż roi się od sło­

wiańskich grodzisk umocnionych wałami.

W kotlinie stanowisk wczesnohistorycznych—

grodziskowych żadnych nie stwierdzono.

K lim at ostrzejszy, niż na sąsiednim niżu, niedostępność puszczy „Przesieką“ zwanej, surowość natury, wszystko to sprawiało, że śląscy Bobrzanie napływać tu poczęli sto­

sunkowo późno, może nie wcześniej jak w X wieku. Nie zastali tu nikogo, nie prze­

ję li od nikogo żadnej nazwy, któraby nie by­

ła słowiańską, polską. Świadczą o tym na-

(19)

Rye. 116. Jelenia Góra na tle Karkonoszów.

zwy rzek, gór i osad spotykane w najstar­

szych znanym nam dokumentach, że wymie­

nimy tylko prócz Bobra, Rybnicę, Łomnicę, Bystrzycę, Kamienicę, Pleśną, następnie Góry Kaczawskie, przemianowane później na Katzbachgebirge ‘) a wreszcie wspomnia-

l) ,,Kacza“ znaczyło dawniej tyle co gęsty las szpilkowy. 1 „Kocie Góry“ długim walem ciągnące się od Ostrzeszowa przez 1i zebndcę po Kożuchów, zwały się dawniej Kaczym , z czego później Niemcy zrobili ,,Ratzengeb.ir~

ge“ . Stare nazwy stojące w bezpośrednim związku z ;;kaczą“ dadzą się wykazać na rozleg­

łym obszarze zamieszkałym przez Słowian lub na terenach niegdyś słowiańskich. Rzecz zna­

mienna., że szczególnie na Śląsku i na przyle­

głych zgermafflizowanych terenach nazwa ta jest bardzo pospolita a odnajdujemy ją w zniemczonych wyrazach, w których wystę­

puje człon ,,katz“ , względnie „katsch“ .. Jest więc prócz B,KaŁzcngel»irge“ '1 .„Ratzbachge- birge“ miejscowość Raczków (Katschkau) mię­

dzy Lesznem, a Rawiczem; są kolo Trzebnicy Koczurki a raczej Kaczurki (Kotzerke), jest tara także Katzberg nazwany dzisiaj Skotnikami.

Na północny-zachód od Legnicy znajduje się w powiecie lubińskim miejscowość Kaczanów (Kot ze na u) a w powiecie szprotawskim dawny Klein Kothau, dziś - czy słusznie? - nazwa­

ny Koc i nem. Jeśli słuszny jest wywód nie­

mieckiego kronikarza Dawida Zellera nazw \

potoku Zacken kolo Jeleniej Góry do Bobra wpadającego od słowiańskiego słowa ,,kake , to kto wie ezy nazwa ta nie stoi także w związ­

ku z „Kacze“ ? Na samej granicy Czech i Ślą­

ska koło Zawidowa (Seidenberg) również spo­

tykamy nazwy „Katzenbach tal i ,,Katzen- stein“ , Na Łużycaeh na północ od Drezna zna­

my wzgórze ,,Katscbenberg“ a koło Chroślina na Pomorzu Meklenburskim znajdujemy Kaczów (Katzow). Skupienie nazw tego rodzaju, szcze­

gólnie wielkie -w bezpośredniej okolicy „K o­

cich Gór“ , jast bardzo charakterystyczne.

ną już pograniczną puszczę Przesiekę. Wio­

dły przez nią ku przełęczy Przesieckiej i da- J

lej popod czeski Krotonosz w dolinę rzeki Łaby rzadkie przejścia, już w czasach Bole­

sława II I Krzywoustego zawadami chronio­

ne a na ich straży czatowały warowne' dworce, pobudowane z drzewa; może na miejscach dawnych wałowych grodzisk wczesnohistorycznych.

Do nich należy zaliczyć Wleń. (wymienio­

ny wprawdzie dopiero w r. 1121 ale istnie jący niewątpliwie już w okresie grodzisko­

wym) a dalej myśliwski dworzec Bolesława

Ryc. 117. Jelenia Góra. Fragment r y n k u

1 15

(20)

Eye. 118

Krzywoustego, zbudowany w 1108 r. u ujścia Zakrętu (Zacken) do Bobra w sąsiedztwie Rogoźny (Rosenau), która później stała się częścią składową Jeleniej Góry. Na m iej­

scu tego myśliwskiego dworca powstał na­

stępnie nowy zameczek, wspomniany w do­

kumencie z r. 1278 jako „nova doma“ , któ­

rego śladem dochowana do ostatnich czasów w Jeleniej Górze nazwa „Hausberg“ .

I zamek Kynast a raczej Choj nasty sięga swoimi początkami prawdopodobnie czasów pogańskich z czym wiąże się miejscowa tra­

dycja ludowa. Władysław Herman (1079 — 1102), ma tu już swoje myśliwskie dworzysz­

cze, wymienione w dokumencie jako „H er- mani v illa “ , które Bolko I Świdnicki w r. 1292 w warowny kasztel przekształca. Stanowił on najdalej na zachód wysunięte ogniwo w łań­

cuchu zamków, którym i książę ten granicę Śląska od Bobra po Nisę przeciwko Czechom umocnił. Za tego księcia jak i za jego na­

stępcy, Bolka II, kotlina Jeleniogórska po­

siada już cały szereg starych osad, z takimi nazwami ja k Rogoźna, Janowice, Wojciecho­

wice, Rybnica, Grunów, Strupica, Pilhowi- ce, Nielestno, świadczącymi o ich polskości.

Ale też wtedy docierają do Przesieki pierwsi w tych stronach niemieccy koloni­

ści. Początki niemieckiego osadnictwa sięga­

ją tutaj roku 1280, w którym zakon Joanni- tów otrzymuje od Bernarda, brata Bolka I, wielkie obszary leśne koło Cieplic (Fons Ca- lidus) sięgające aż do Poręby i potoku Pleś­

nej

Widok ogólny Jeleniej Góry.

Na progu wieku X IV istnieje — to praw­

da — kilka osad na prawie niemieckim, ma­

ją one jednak jeszcze wtedy charakter na­

rodowościowy mieszany polsko-niemiecki.

Zdarza się bowiem, że sama ludność polska jakiejś osady zaprasza do siebie rodzinę lub parę rodzin niemieckich (,,hospites‘‘) a te wyjednują jej przeniesienie na nowe, ko­

rzystne dla niej prawo czynszowe, czyli nie­

mieckie. Takie też mogły być początki Je­

leniej Góry, powstałej na miejscu dawnej Rogóźnej strawionej przez pożar w r. 1303 wraz z jej drewnianym kościołem, pocho­

dzącym z początku X II w. Jelenia Góra otrzymuje prawo miejskie za Bolka II w r. 1345 i staje się silną ostoją niemczyzny.

Przebudowany przez tego księcia zamek Chojnasty dostaje się w ręce niemieckiego rycerza Gotsche-Schoffa ok. roku 1360.

Wkrótce i inne majątki książęce przechodzą w posiadanie różnych rycerzy a ci stopniowo zamieniają wolnych polskich kmieci w swo­

ich poddanych.

Napływ niemieckich kolonistów wzmaga się coraz bardziej. W r. 1349 ludność Wlenia jest już mieszana, skoro wnosi w tym roku Petycję, że chce dostać księdza, któryby znał mowę polską i niemiecką.

Żyw ioł niemiecki wzmacnia się dzięki na­

pływowi górników, którzy w Grunowie ko­

pią od końca X V do końca X V I wieku złoto i srebro i poczynają penetrować w głąb Kar- konoszów idąc za przykładem florentyjskjch poszukiwaczy złota, zwanych „Waleń“ , któ-

Cytaty

Powiązane dokumenty

N ie tylko dzięki już ¡istniejącym 'udogodnieniom, które napewmo będą coraz większe, ale przede wszystkimi dlatego,, iż te warstwy, które dotychczas nie

[r]

[r]

[r]

stały silnie zniszczone i obrabowane przez górali. Dawne schronisko „M akkabi“ na Boraczej zostało obrabowane przez ludność miejscową, jednakże obec«. nie na

re były wynikiem sił przyrody, działających przez całe tysiąclecia, a których stworzyć ponownie już się nie zdoła.. Oczywiste są więc przyczyny serdecznego

Rower jest sprzętem lekkim, nie wymaga garażu, jest łatw y w obsłudze. Rower marzenie niejednego chłopca — przez to, że wymaga różnych napraw i pielęgnacji

dzo dobra. Ogarnia nas radość, w żyłach czuć tętniące podniecenie. Jednak dobrze jest żyć. Zwłaszcza gdy tak łatw o było przestać żyć. Ludzie pracują przy