• Nie Znaleziono Wyników

Rodzina Chrześciańska, 1903, R. 2, nr 38

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rodzina Chrześciańska, 1903, R. 2, nr 38"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Rodzina chrześciańska

Pisemko poświęcone sprawom religijnym, nauce i zabawie.

Wychodzi raz na tydzień w Jfiedziełę.

Godzina chrześciańska« kosztuje razem z » Górnoślązakiem* kwartalnie 1 m a r k ę 6 0 fe n . Kto chce samą ‘ Rodzinę chrześciańską«

b o n o w ać, może ją sobie zapisać za 50 f. na poczcie, u pp. agentów i wprost w Administr. »Górnoślązaka« w Katowicach, ul. Młyńska 12.

~ ~ ^^ -■ ' - . * ^ - -'■ ,... w y .^wr ^y ' . ^ ngrr I rw .^ jT '

Na Niedzielę szestnastą po Świątkach.

Lekcya

Efez. 13 — 21.

Bracia! Proszę was, abyście nie ustawali uciskach moich za was, która jest chwała wasza, atego klękam na kolana moje ku Ojcu Pana na- eS°) Jezusa Chrystusa, z którego wszelkie ojcostwo a Niebie i na ziemi jest nazywane; aby wam dał Uf-n • b ° g actw chwały swej, żebyście byli mocą W ^.er<^zen^ Przez Ducha je g o wewnętrznego czło­

n k a - A b y mieszkał Chrystus przez W iarę w ser-

^Jr , waszych, w miłości wkorzenieni i ugruntowani, : yście mogli pojąć ze wszystkimi Świętymi, która . st szerokość i długość i wysokość i głębokość a ^ - n a ć przewyższającą naukę, miłość Chrystusową, yście byli napełnieni wszelakiej zupełności Bożej, ternu, który mocen jest wszystko daleko obficiej 1 pfynić, niż prosimy albo rozumiemy, wedle mocy,

w nas skutecznie robi. Jemu chwała w ko- .leJe i w Chrystusie lezusie na wszystkie rodzaje

wieków. Amen.

---♦---

Ewangelia u Łukasza świętego

w Rozdziale X I V .

o W on c z a s : G dy Jezus wszedł do domu je- ci ,eS ° przedniejszego Faryzeusza w Szabbat jeść W ’ a oni go przestrzegali. A oto człowiek nie- opuchły był przed nim. A Jezus odpowie-

^ lavyszy rzekł do biegłych w zakonie i Faryzeuszów,

°wjąc: Godzi li się w Szabbat uzdrawiać? Lecz Ą 1 milczeli. A on ująwszy uzdrowił go i odprawił.

a]j O pow iadając rzekł do n ich : Którego z was osieł, Cj 0 wół wpadnie w studnię, a nie wnet go wy- w dzień sobotni? I nie mogli mu na to Powiedzieć. I powiedział też podobieństwo do za- niaSZ? ? y ch> przypatrując się, jako pierwsze siedze-

°bierali, mówiąc do nich: Gdy będziesz wezwań Sn p łdy, nie siadajże na pierwszem miejscu, aby a dź poczciwszy nad cię nie był wezwań od niego;

P o s z e d łs z y ten, który ciebie i onego wezwał, nie po C*‘ •^>ai temu miejsce, a wtedybyś ze wstydem roieć ostateczne miejsce. Ale gdy będziesz P r/^ f^ ’ us^ dź na pośledniem miejscu; że gdy -Ujdzie ten, który cię wezwał, rzecze tobie: Przy­

jacielu, posiądź się wyżej. Tedy będzie tobie chwała przed społem siedzącymi. Bo wszelki co się wy­

nosi, zniżon będzie; a kto się uniża, wywyższon będzie.

Nauka z tej Ewangelii.

Faryzeuszowie w przewrotnej i obłudnej swojej świątobliwości jak wszelkie prawo Boże, tak też i przykazanie święcenia Szabbatu według litery tylko, ale nie według ducha jego sobie wykładali i pełnili.

Ponieważ to przykazanie zakazuje robotę, przeto też każdą czynność, chociażby uczynek miłosierny dla dobra bliźniego spełniony za grzech poczytywali.

Podstrzegając Pana Jezusa w domu Faryzeusza, do którego był wszedł właśnie w Szabbat, mniemali, że wielką na niego będą mogli zwalić winę i przestępcą prawa go obwołać, gdy widzieli, jak tu uzdrowił opuchłego. Zawstydził ich atoli Pan Jezus i zamil­

czeć musieli na Jego pytanie: »Którego z was osioł albo wół wpadnie w studnię, a nie wnet go wycią­

gnie w dzień sobotny?« Uczynek miłosierny Zbawi­

ciela zdawał im się być wielkim występkiem, lecz że dzień święty kalali zdradliwym podchodzeniem Pana Jezusa, to im bynajmniej sumienia nie zaniepokoiło.

Za dni naszych niejedni są gorsi jeszcze od Fary­

zeuszów, bo przykazanie Boskie święcenia dni świę­

tych wyszydzają i zupełnie znoszą; drudzy zaś wier­

nie naśladują Faryzeuszów i wstrzymują się w dzień święty najzupełniej od wszelkiej roboty, lecz nie py­

tają się, czy też zresztą dzień święty święcą prawdzi­

wie podług woli Bożej i znieważać go grzechami ciężkiemi bynajmniej się nie boją. Pochodzi to stąd, że jedni i drudzy nie znają należycie celu i znacze­

nia tego świętego odpoczynku, jaki B óg przykazał trzeciem przykazaniem swojem.

»Sześć dni robić będziesz i uczynisz wszystkie roboty twoje. Siódmy dzień jest Szabbat, to jest odpocznienie Pana B oga twego. Nie będziesz weń czynił żadnej roboty, ty i syn twój i córka, służebnik i służebnica, i wół i osieł i każde bydlę twoje, i gość, który jest między braćmi twoimi; aby od­

poczną} służebnik i służebnica twoja, jako i ty«.

(V. Mojż. 5, 13 i 14). 1 Sześć dni będziesz czynił

(2)

298 robotę: dnia siódmego Szabatt jest odpocznienie święte P a n m . (II. Mojż, 31, 15). Tak mówi Pan Bóg. Podzielił w ięc Pan B ó g czas na dni do roboty i na dni do odpoczynku; podzielił go między siebie i nas.

Dni robocze to dni nasze i robiąc s o b i e na pożytek je obracać mamy; dni święte Pan B o g so­

bie zatrzymał, w nie 'odpocznienie święte P a n u « . Jeżeli więc i w dni święte robim roboty zakazane, Bogu krtfdniem te dni, które on sobie zatrzymał i przywłaszczam y sobie. Stąd powstaje pierwszy grzech przeciwko temu przykazaniu Boskiemu.

K ażdy człowiek obowiązany do pracy podług stanu swojego. Paweł św. dlatego powiada: *iż jeśli kto nie chce robić, niech też nie je*. (II. Tes. 3, 10).

A le Bóg, który ostro nam nakazuje robotę, nakazuje też ostro i odpoczynek, byśmy pod ciężarem pracy nie upadali nadwyrężając siły nasze. Kto tedy w dni święte pracfą się zajmuje, gdyby w dzień ro­

boczy i porządek ten od Boga postanowiony naru­

sza, gardzi tem rozporządzeniem pełnem dobroci dla siebie i stąd drugi grzech przeciwko temu przyka­

zaniu powstaje.

Lubo Pan B óg tak ostro zakazuje roboty w dni święte, to przecież zakazu tęgo po faryzeuszowsku pojm ować i tłóm aczyć nie trzeba, ja k gdyby w te dni wszelka czynność miała być zabronioną. D o­

zwolone są roboty koniecznie potrzebne do utrzyma­

nia życia ludzi i bydła, tudzież roboty, jakich uczcze­

nie dnia tego wymaga, jako to ogarnienie domu i samego siebie, lecz tylko roboty do tego wszyst­

kiego się odnoszące takie, jakich dnia poprzedzają­

cego wykonać, ani do następującego dnia odłożyć nie można.

Zakaz ten robót i przykazanie odpoczynku w dni święte; również należycie rozumieć należy. Nie ma to być odpoczynek równając}’ się lenistwu, lecz uwolnienie od robót doczesnych, by człowiek bez wszelkiej przeszkody i wyzuty niejako z doczesności wyższemi sprawami się mógł zajmować, jako to chwałą B o ga i duszy swojej zbawieniem. Ciało ma odpoczyw ać od pracy, a Duch odpocząć w Bogu i tak cały człowiek na duszy i ciele znaleźć orzeźwie­

nie, by z uproszonem sobie błogosławieństwem na nowo mógł spieszyć do pracy.

Łatw o więc poznać, jakie to szczęście ludziom myślą zgotow ać ci, którym świat się zdaje za wiele i dlatego znieść je pragną. Pan B ó g to stary g o ­ spodarz i najlepiej wie, czego ludziom, których On stworzył i tu na ziemi do czasu osadził, potrzeba;

dlatego żądając od nich pracy i czas do odpoczynku po niej im przeznaczył. Ci nowi uszczęśliwiciele zaś pragną wbrew je g o nąjmędrszej woli człowieka zaprządz w jarzm o, ale ju ż nigdy więcej go z niego nie wyprzągnąć. Nie dozwalają więc ciału odpo­

czynku, ani >ii >m orzeźwienia, ale nie dozwalają za­

razem przez to człowiekowi spojrzeć kiedykolwiek w Niebo, pomnąc na swoje przeznaczenie, chwalić Boga, Jemu dziękować za odebrane i prosić Go

o nowe łaski i dobrodziejstwa. Ma zatem i musiałby też takim sposobem człowiek zapomnąć o Bogu, 0 duszy swojej i o Niebie, a ugrąść w tej ziemi i na równi się postawić z bezrozumnem bydlęciem.

Grzesz}- tedy każdy przeciwko temu przyka­

zaniu, przeciw temu tak wielce mądremu rozporzą­

dzeniu Boga, kto w dzień święty zakaz a nem i się zajmuje robotami; ale tak samo grzeszy, który od robót takich się wstrzymuje i lenistwu się tylko od­

dając służbę Bożą i pamięć o duszy swojej za­

niedbuje. G rzeszy także i ciężko grzesz}7, kto z fa- ,ryzeuszowską dokładnością od wszelakiej roboty sl(?

wstrzymuje i może nawet z zwyczaju i na nabożeństw ie bywa, ale za to resztę dnia na obrazę Boga obraca.

»Lepiej«, mówi Augustyn św., >zrobiłby Żyd, »g d yb y w Szabbat pracował na roli swej, aniżeli leniwie się rozsiadał w teatrze; lepiej, żeby niewiasta w S z a b b a t

przędła wełną, aniżeli przez dzień cały bezwstydnie tańczyła. Jakież to bowiem szaleństwo popełniać grzechy w one dni, w które za nie przepraszać na­

leży? wtenczas majestat Boski znieważać, kiedy ubła­

g ać go trzeba?* W iedział zaiste św. Augustyn bar­

dzo dobrze, jak ciężkim grzechem jest robota w roli 1 robota w domu w dzień święty jako od Boga za­

kazana, a przecież za większe' grzechy p o czytu je wszystkie inne zniewagi Boga w dni święte popeł­

nione!

Przewrotnie pojmujemy przykazanie Boże albo zupełnie o niem zapominamy i dlatego źle ś w ię c in1 dni święte. Odnosi się więc i do nas, co wyrzekł B óg do ludu izraelskiego przez Proroka: »Urocz}"

stych świąt waszych nienawidzi dusza moja«. (lzaj- 1, 14). Strzeżm y się więc, by dni ś./ięte na chwał?' Bożą postanowione nie wzniecały gniewu Jego. Na­

leżycie pojmujmy przykazanie Jego i nie według litery tylko, ale w prawdziwym duchu Jego święćmy dni święte, a posłużą nam na błogosławieństwo do­

czesne i wieczne, ku jakiemu są postanowione. Amen-

OKNO.

W ubogiej chacie, poszytej słomą, Porosłej zielem, jak to wiadomo, Ż e ptastwo ziarno roznosi w dziobie, G dzie zerwie, w polu albo przy żłobie, I w lecie ziarno owe rozsiewa,

G dzie odpoczywa i gdzie spożyw a;

T ak że na lato z omszonej chaty N a raz wychodzą kłoski i kwiaty, I na poszyciu jakoś się tworzy * Zielona grzęda, ogródek Boży.

(3)

Owóż w chałupie, co się pokryła Kłosem i zielem jakby mogiła,

W boru, bo Mazur w yżyć nie m o że,.

Tylko na piasku i tylko w borze, W izbie wilgotnej, dymem zawianej, Gdzie nawet słońce szparą od ściany Nie zaglądało, choć wybierz oczy; • W takiej zadymie i w takiej mroczy Mieszkał od dawna z dziećmi małemi Gospodarz, co miał kawałek ziemi.

Zonisko jego pracowne, 'chętne, Posprzedawało szmaty odświętne Na garstkę zboża, na krupkę soli, Nim nowe żyto zejdzie na*roli.

Niech B ó g zachowa od biedy kmiecej, Jak raz najgorzej wlezie na piec}7, Żebyś jak nie wiem, nic nie pomaga, Jedno, przejedno, czy klnie, czy błaga:

Bieda się trzyma, nic nie uważa, Chociaż się człowiek jak źrebię tarza;

Zeby choć słońca kilka promieni Złotem pasemkiem przemkło po sieni, Zeby się w izbie choć zakręciło, Zarazby sercu inaczej było.

Ale cóż pocznie, lato czy zima, W chałupie ognia niema i n iem a! — Próżno co rano, kiedy przez gaje Z zielonej sieci słońce po\fstaje, Niespracowana kmieca kobieta Do swego sita słoneczko chwyta.

Zeby też blasku przynieść dla dzieci:

Co weźmie w sito, to je; wyleci, Pokąd nie wejdzie pomiędzy drzewa, Słońca ma pełno, aż się przelewa, Na ziemię spada nici srebrnemi, Na ziołach błyszczy perły drobnemi;

Ale jak tylko przez próg przechodzi, Ćma ją ogarnia, zimno ją chładzi, Sito po ziemi puste się toczy, A łza sieroca opływa oczy.

Jeszcze się taka łza nie stoczyła, C oby przed Bogiem ukrytą była.

Zobaczył Pan B óg żałość niewieścią, I zmiłowany nad jej boleścią,

Sam Stwórca świata z górnego Nieba Idzie porobić wszystko jak trzeba.

Jeden cherubin, jeden aniołek Niósł tylko szaty jego podołek, Jeden pod Pańskim płynął rękawem,

1 jeden wiewał skrzydłem jaskrawem.

* *

*

Gdy Stwórca świata stanął za płotem I wyciął w ścianę torporkiem złotym, A ż tu, buch! słońce okienkiem wpada, Z obrazka Święty na ścianie gada.

Na stare lata piec też gliniany Świeci się z kąta jak pozłacany, Dzieci w kołyskach od tej jasności Śmieją się, cieszą, z wiglkiej radości;

Motyle modre i popielate

Z powietrza lecą w otwartą chatę, Brzozy w świetlicę*) patrzą żałosne, Ciekawość zdjęła i starą sosnę;

W szystko się cieszy, i tylko \v progu Łzawa 'niewiasta kłania się Bogu.

*) Św ietlica czyli izba.

<Lp

T

Szkoła rzemiosł 00. Saiezyanów

w Oświęcimiu, w Gaiicyi.

Uwagę przejeżdżających przez Oświęcim zwra­

cały na siebie do niedawna ruiny olbrzymiego ko­

ścioła. Zdaleka już widziane, uderzały przepięknemi rozmiarami i łukami swych okien gotyckich, a zara­

zem budziły smętne uczucia, jako ruina znakomitego dzieła sztuki i przybytku chwały Bożej.

B yły to ruiny sławnego niegdyś w całej Polsce klasztoru OO. Dominikanów, zbudowanego jeszcze w XIII wieku przez książąt oświęcimskich.

W śród burz, przechodzących przez całą Polskę, cierpiał niejednokrotnie i klasztor. W wieku X V Husyci a następnie Szwedzi, zalawszy Polskę, zni­

szczyli ogniem i mieczem miasto Oświęcim, a z nim kościół i klasztor Dominikanów. Ostatni wszakże cios zadał mu cesarz Józef II, swoim dekretem, ka­

sującym klasztory. Zakonnicy skazani zostali na wymarcie, a dobra wraz z klasztorem sprzedano na licytacyi Żydom, którzy w budynku klasztornym i w dawnym kościele urządzali sklepy i składy to­

warów.

W takich warunkach, wśród niesłychanego za­

niedbania, zaczął się wspaniały ongi gmach gotycki sypać w ruiny. Dach zgnił i runął, pozostały tylko gołe mury, wznoszące się ku Niebu, jak gdyby wo­

łając o zmiłowanie do Pana Zastępców.

Nareszcie znalazł się dobroczyńca tknięty do żywego tą poniewierką domu Bożego. B ył nim ks. Andrzej Knycz, proboszcz oświęcimski. W ziął on sobie za'zad an ie wykupić podominikańskie ruiny z rąk żydowskich i uczynił to przed kilku laty, ofia- rowawszy na wykupno cały swój majątek w kwocie 24000 zł. Następnie oddał ks. K nycz zakupioną realność Zgrom adzeniu X X . Saiezyanów, z przezna­

czeniem na utworzenie tam zakładu dla najuboższej i opuszczonej młodzieży, celem moralnego wychowa­

nia jej i kształcenia w pożytecznych rzemiosłach. — Zgrom adzenie X X . Saiezyanów założone zostało przez ks. Jana Bosco, W łocha, urodzonego w r. 1821

(4)

300

a zmarłego 1888 w Turynie. Był to mąż pełen nie­

zw ykłego poświęcenia, który całe swe życie, po- cząwsz}' od roku 1842 aż do zgonu, oddał sprawie wychowania i praktycznego kształcenia zaniedbanej młodzieży, najprzód w Turynie, a potem we wielu innych miastach W łoch, Francyi, Hiszpanii i innych krajów. Pracy tej zbawiennej błogosławił Bóg, gdyż obecnie — po latach zaledwie sześćdziesięciu — Zgrom adzenie XX. Salezyanów, rozsiane po całym świecie i wysyłające nawet misyonarzów pomiędzy dzikie plemiona Uruguaju, Argentyny, Pampes itd. — szerzy swe pożyteczne domy, poświęcone religijnemu wychowaniu i pracy.

Głównym, macierzystym domem Zgrom adzenia jest zawsze założony przez ks. Bosco dom w Turynie, liczący około półtora tysiąca młodzieży, z której za­

zwyczaj trzecia część przechodzi nauki gimnazyalne, a reszta kształci się w rozmaitych rzemiosłach.

Zgrom adzenie, wyszedłszy ze swą pożyteczną działalnością poza W łoch}7, ma ju ż wśród siebie wielu członków innych narodowości, a także i Po­

laków. Otóż przy pom ocy tych polskich X X . Sale­

zyanów objęło ono w posiadanie ofiarowane mu przez ks. K nycza ruiny w Oświęcimiu, odbudowało kościół i wystawiło obok niego kosztem 300000 kor., zebranych przeważnie z loteryi i datków dobroczyn- nych, gm ach trzypiętrowy dla opuszczonej i pozba­

wionej wychowania młodzieży.

Gm ach ten, poświęcony przez ks. kardynała Puzynę i otwarty dnia 5-go listopada 1901, mieści ju ż dziś 102 chłopców przeważnie sierot, lub dzieci najuboższych rodziców z zachodniej Galicyi, ze Śląska W ielkopolski i Królestwa. Z młodzieży tej 69 uczniów pobiera naukę w zakresie pierwszych trzech klas gim nazyalnych — 33 zaś kształci się na rzemieślników.

Z a pomieszczenie, całe utrzymanie i naukę płacą gim nazyaści pó 22, a uczniowie szkoły rzemiosł po

12 koron miesięcznie — wielu wszakże najuboższych płaci znacznie mniej, lub są od opłaty całkiem uwol­

nieni. Synowie rodzin zamożniejszych, które mogą ponosić większe koszta wychowania, nie są z zasady przyjmowani.

Gmach przeznaczony na te szkoły jest wybu­

dowany i urządzony wedle najnowszych wymogów techniki. Posiada on ogrzewanie centralne, oświetle­

nie elektryczne, wodociąg, kanalizacyę, obszerne^

widne sale szkolne i wTarsztatowe, sypialnie, jadalnie, plac do ćwiczeń gim nastycznych i zabaw, skład ma- teryałów warsztatowych itd.

Zarząd zakładu, pod kierunkiem ks. dr. Ema­

nuela Manasero, prowadzi pięciu księży, przy po­

m ocy 10 kleryków, braciszków i służby. W pra­

cowniach rzemiosł kierują nauką specyalni maj­

strowie.

W szyscy wychowańcy zakładu śpią, jedzą i ba­

wią się wspólnie — uczą się tylko w osobnych sa­

lach. Oprócz sal wykładowych i rysunków, pobie­

rają uczniowie rzemiosł naukę praktyczną w dwóch

salach warsztatowych. W jednej z nich p o m i e s z c z o n o

warsztat krawiecki i szewcki, w drugiej zaś s t o l a r s k i

i ślusarski.

Są to do;piero początki nauki rzemiosł. D a ls z e

j e j rozwinięcie zawisło od wykończenia budowy

reszty gmachu, która, w miarę napływających fun­

duszów, wedle gotowych już planów będzie wyko­

nana i specyalnie dla nauki rzemiosł p r z e z n a c z o n a .

W zakładzie panuje czystość i ład, chłopcy są dobrze odżywiani, a znać na nich wpływ wychowa­

nia i rozumnej karności.

Dla wszystkich warsztatów jest obmyślany plan nauki czteroletniej, z której dopiero pierwsze dwa lata weszły w życie.- Na naukę przedmiotów teore­

tycznych i rysunki przeznaczono 11 godzin tyg0' dniowo, a mianowicie: religia 1 godz., język pols»l 3 godz., język niemiecki 2 godz., rachunki 2 godz., rysunki 3 godziny. Nauka praktyczna w w a r s z t a t a c h

zajmuje około 30 godzin tygodniowo. Prócz tego uczą się chłopcy śpiewu chóralnego i muzyki na instrumentach dętych.

Dla rysunków, w miarę rozwoju nauki, ma być przeznaczona znacznie większa ilość godzin tyg0' dniowo i ma być pozyskana specyalna siła n a u ­

czycielska. Obecnie skupił zarząd zakładu swe sta­

rania około zebrania jaknajlepszych wzorów do n a u k *

rysunków.

Najwyżej fachowo stoi dotychczas nauka we warsztatach krawieckim i szewskim. Pierwszy z nich liczy 12-tu, drugi 6-ciu uczniów. Instruktorami w tych warsztatach są braciszkowie świeccy, pierwszy z Kró- » lestwa Polskiego, drugi z Górnego Śląska. Obaj otrzymali staranne zawodowe wykształcenie w ma­

cierzystym domu XX . Salezyanów w Turynie i obaj posiłkują się w swej nauce postępowemi przyrzą­

dami, wzorami i podręcznikami przeważnie włoskienU- Na niższym stopniu rozwoju stoją d o ty ch cza s pracownie: stolarska i ślusarska. Pierwsza liczy &

druga 7 uczniów. W obu praca obecnie o g ra n icza się do potrzeb samego zakładu i dalszej jeg o bo­

dowy. W pierwszym warsztacie kieruje nauką praktyczny stolarz, pochodzący z Kalwaryi, w drugin1 miejscowy majster ślusarski. Nauka sto i tedy ua poziomie zwyczajnych warsztatów, aczkolwiek ze względu na dodatkową naukę teoretyczną i rysunkóW i uważać ją należy za lepszą, niż u majstra pry­

watnego.

Kierownictwo zakładu ma zamiar p r z e w a ż n i e

swe usiłowania zwrócić w najbliższej przyszłości ku skompletowaniu nauki rzemiosł i takiego jej rozsze­

rzania, ażeby się w nich mogło kształcić kilkuset uczniów.

(5)

a»k H A » f f v x

Modlitwa.

(6)

Przenoszenie druku na szkło.

Dla dokonania różn}'ch upiększeń, wypada nie­

jednokrotnie przenieść z papieru druk na szkło.

Ułatwia to upiększanie różnych przedmiotów szkla­

nych rysunkami lub napisami, które w pięknem od­

robieniu znajdujemy już wydrukowane na papierze — a odrobienie których umyślne na szkle, przedstawia sporo trudności i kosztuje też niemało.

Przy przenoszeniu tedy druku na szkło, po­

stępuje się w sposób następujący:

Pociągam y oczyszczoną starannie powierzchnię szkła lakierem damarowym, lub też balsamem kana­

dyjskim, który rozpuszcza się w takiej samej ilości terpentyny. Powłoce tej dozwalamy w yschnąć na szkle tak dalece, aż stanie się klejowatą; wystarcza na to poł, do całego dnia.

Druk, (a właściwie papier z nim) przeznaczony do przeniesienia na przedmiot szklany — zanim po- łożem y go na powierzchni szkła, w ten sposób przy­

gotowanej, musi przez jakiś czas leżeć w wodzie.

G dy dobrze namięknie, wyjmujemy go ostrożnie z wody, usuwamy jak najstaranniej z niego pęche­

rzyki” powietrza — i wysuszam y go, przez położenie bibuły. Następnie kartę z drukiem, stroną zadruko­

waną, przykładamy do polakierowanej powierzchni szklą. Jeżeli papier, suchy zupełnie, przylepia się silnie do warstwy lakieru na szkle — to dobry znak, że dalszą czynność możemy prowadzić pomyślnie.

A czynność ta polega na tem, że pocieramy ów papier mokremi palcami. Jeżeli robimy to zręcz­

nie, wówczas szybko zdołam y usunąć papier — a druk z niego, rysunek lub pismo, pozostanie na polakierowanej powierzchni szkła. G dy uskutecznimy to pomyślnie, pozostaje nam jeszcze pociągnąć tylko delikatnie ów druk z wierzchu lakierem czystym, aby go ochronić od dalszych uszkodzeń w przy­

szłości.

Przeniesione tak na szkło miedzioryty albo drzeworyty, lub w każdy inny sposób przygotowane odbitki drukarskie, można na odwrotnej stronie szkła pomalować farbą olejną, co wywołuje ładne efekto­

wne a tanie przyozdobienia różnych przedmiotów ze szkła — zwłaszcza naczyń szklanych,-czar, ta­

lerzy, wazonów i t. p. raczej dla ozdoby, niż do użytku praktycznego przeznaczonych.

Cała ta robota jest lekka — w ym aga tylko po­

czucia piękna, wprawy i zręczności. D la tego też sądzimy, że powinnyby jej spróbować kobiety — a jeżeli dojdą do pomyślnych rezultatów w w yko­

naniu i zdobędą się na szczęśliwy pomysł zastoso­

wania szerszego, mogą zdobyć nowe pole pracy, przyjemnej a nie wyczerpującej fizycznie.

K iika słów o o s zc zę d n o ś c i i b a n ka ch ludow ych.

Skreślił W . Szyperski.

(Dokończenie),

Skromność we wszystkich wydatkach to pierwszy warunek oszczędności, to pierwszy krok choć nie do majątku, to w każdym razie do dobrego mienia, d°

coraz to lepszego dobrobytu. Dla czegóż więc mam kupować ubranie za 50 marek, kiedy za 25 do 3°

marek wystarczy dla mnie jak najzupełniej,,— ma czego mam mieć koniecznie dla pokazania się fajk?

za 6 marek, kiedy za 1 albo wreszcie za 2 marki do­

stanę taką, z której tak samo się kurzy ja k z tej dro­

giej, — dla czego żona ma mieć 10 kiecek i ze 20 zapasek, ja k *to się często zdarza, a w czem tkwi spor}' pieniądz martwy, kiedy kilka zapasek i kilka sukien odświętnych wystarczy jak najzupełniej. Je‘

żeli wydatek na obuwie dla was i waszych r o d z m

jest za wielki 1 musicie tęgo się naprzód nakłopotać, nim zbierzecie potrzebne na to pieniądze, to z wy­

jątkiem zimowych miesięcy, lub gdy idziecie do ko­

ścioła, do miasta lub w gościnę, chodźcie boso, wy i wasze dzieci. W yjdzie to wam nawet na zdrowi^

jak to śp. ksiądz Kneipp udowodnił.

W iedźcie, że teraz za poradą ow ego szlaehetneg0 kapłana, który nawracał i nawoływał ludzkość do prostego t. j. niewyszukanego spososobu ż}'cia, ria- wet dzieci wielkich i bogatych panów, co więcej C1 sami panowie nawet i panie, stosując się do metody ks. Kneippa, chodzą częstej boso po kilka godzin dla zahartowania się. — A ile to na rok kosztują wa?

buty i trzewiki! Rozumie się, powtarzam ra2 jeszcze, mówię tu o ludziach biednych, dla których wydatek na obuwie wydziera strawę gębie. Ileż za­

tem oszczędzicie, chodząc, kiedy tylko się da, bo®0.

Oprócz tego pamiętajcie, że tak obuwie, jak ubrania>

tak bieliznę! jak i pościel trzeba pielęgnować, a wi?c buty smarować, szczególniej w czasie d e s z c z ó w

i błota tłustem, a wytrzymają dłużej, bieliznę c z ę s t°

prać, rzeczy i pościel często wytrzepać i s z c z o t k a

w yczyścić i wywietrzyć na świeżem powietrzu. Prze2 czyste bowiem utrzymanie wytrwa wam to w szystk o kilka lat dłużej. Bo nie pranie i nie czyszczenie, ale brud i gnieżdżące się w nim robactwo, gołem okiem niewidzialne żre i niszczy, a przenosząc się do ciała!

wywiera jeszcze szkodliwy wpływ na nasze z d r o w i pociągając tym samem za sobą niepotrzebnie wy­

datki na lekarza, na aptekę, a choćby i na domowe leki, bo i te kosztują.

A jeszcze ważniejszą jest czystość ciała. A Więc nryjcie tak siebie, ja k i dzieci wasze co dzień dobrzej nie zaniedbując częstych kąpieli, najlepiej nie w g 0' rącęj tylko w zmienionej letniej wodzie, przez c°

i na opale oszczędzicie.

Kąpiel taką i najbiedniejsza rodzina mieć może i mieć powinna. Kto mówi inaczej, temu wręcz p0' wiem, że albo kłamie, albo jest próżniakiem, za leni"

(7)

^v3rm, a b y z a d a ć s o b ie tę o d r o b in ę .p ra c y , j a k a j e s t P ° trz e b n a d o p r z y s p o s o b ie n ia k ą p ie li. P r z e z u trz y - a n ie c ia ła w c z y s t o ś c i b ę d z ie c ie z d r o w i i s iln i, a n ie

• P o trz e b u ją c ty m s a m y m a n i le k a r z a a n i le k ó w , d u ż o , 20 p r z e z r o k o s z c z ę d z i c i e 1 p ie n ię d z y , k tó r e z łó ż c ie w b a n k u lu d o w y m .

P r z y w ię k s z y c h z a k u p n a c h , j a k n p . z ie m n ia k ó w , p u s ty i t. p. p r z e d z im ą , r o z w a ż c ie s o b ie , s z c z e ­ gó ln ie j z a ś b ie d n i lu d z ie , d o b r z e s to s u n k i i w a r u n k i,

° d j a k ic h z a le ż y c ie . J e ż e li m a c ie d o b r ą 's to s o w n ą PUvlV c ę , to r z e c z n a tu r a ln a , k u p c ie r y c z a łt e m n a cały r o k i z ie m n ia k ó w i k a p u s ty , b o to w a m w y - P^dnie z n a c z n ie ta n ie j, j a k k u p u ją c c o d z ie n n ie c z ę ­ ś c io w o z a k ilk a n a ś c ie lu b k ilk a d z ie s ią t f e n y g ó w . A le / . J^ ° b y w a m ta k ie k u p n o w y p a d ło , g d y b y ś c i e w c a le n’e m ieli p iw n ic y , a lb o p iw n ic a n ie b y ła d o b ra ,

y o y w a m n a g r o m a d z o n e w n ie j z a p a s y z g n iły lu b Ztlla rzły.

. P r z y k a ż d e m z a t e m z a k u p n ie , a p r z e d e w s z y s t k ie m

" ,'ę W e m , t r z e b a s o b ie d o k ła d n ie ta k ie i p o d o b n e O liczn o ści r o z w a ż y ć , o b lic z y ć , a b y n ie p o p e łn ić

p s tw a , a ty m s a m e m n ie s tr a c ić .

; R o b o t n ic y p r a c u ją c y p o k o p a ln ia c h , f a b r y k a c h , ‘ P- a w i ę c o t r z y m u ją c y z a p ła t ę (a n ie . .->geltak . l a 4 '^° n ie s te ty w ' e b i z u p e ln ie f a łs z y w ie m ó w i) r e g u - n ie c o ty d z ie ń , c o 2 t y g o d n ie , c o m ie s ią c p o w in n i

^

k a ż d y m r a z e m z r o b ić d o k ła d n y p o d z ia ł z a r o b k u . , M ę c t y le a t y le m a r e k p o t r z e b a k o n ie c z n ie n a

^cie, t y le n a m ie s z k a n ie , j e ż e l i n ie m a m w o ln e g o ,

" b r a c i e , n a p o d a tk i, n a d r o b n e i n ie p r z e w id z ia n e i^ a t k i d o m o w e i k o n ie c z n ie , n ie z a p o m in a jc ie p e w ie n i to s p o r y p r o c e n t o d łó ż c ie n a c ię ż k ie Cz^sy , k a le c t w o , o d c z e g o n ie c h w a s B ó g z a c h o w a , s ta r o ś ć , c z y li je d n e m s ło w e m n a z ło ż e n ie ja k o

; Szczę d tjo ść d o b a n k u lu d o w e g o .

O b o w ią z k ie m te ż j e s t k a ż d e g o , z a b e z p i e c z y ć s ię 2 ż y c i e i to n a jle p ie j w m ło d s z y c h la ta c h , d la t e g o ,

ta n ie j p o t r z e b a p ła c ić , a w ła ś c iw ie b a r d z o m a ło , —

"'• p ó ź n ie js z y m w ię k u w y p a d n ie d u ż o p ła c ić . W ła - SQ.Vvle k a ż d a m ło d a para, k tó r a s ię p o b r a ła , ś lu b u ją c tyri'16 ^'0 zS o n n ą W>e r n ° ś ć n a s t o p n ia c h o łta r z a w ś w ią -

? o l' P a ń s k ie i> Pow 'ńna s ię z a b e z p i e c z y ć n a ż y c i e . o p ó ln ie . J e s t e ś m y p r z e c ie ż w s z y s c y ś m ie rte ln i

%ii

"'iie w i’ie m y a n i d n ia a n i g o d z i n y <. W r a z ie w ię c erc i j e d n e g o z m a łż o n k ó w , a p r z e d e w s z y s tk ie m tle ]?' z a *)e z p i e c z o n e g o n ie p o p a d a w d o w a w b ie d ę ,

^ z ?i b o d o s t a je z t o w a r z y s t w a , w k tó re m s ię z a - j..^ P 'e c z y i n ie b o ż c z y k , w y p ła c o n ą s u m ę , n a j a k ą s ię e z p ie c z y ł i n ie p o t r z e b u je z a o s z c z ę d z o n e g o tyllT ' Jank u lu d o w y m z ł o ż o n e g o g r o s z a w y b ie r a ć , otr- ° P 0 z o ^ ta w ia g ó d a le j d la d z ie c i i n ie b ę d ą c p o

<Jf)|^n ia n *u u b e z p i e c z e n i a w k ło p o c ie o p ie n ią d z e , -y j e s z c z e j a k ą c z ę ś ć d o o s z c z ę d n o ś c i.

0 f*o m o c to w ie lk a i n ie je d n a a le t y s ią c e w d ó w c^Iiło

\Vy, i Slę l )rz e z to o d b ie d y i n ie s z c z ę ś c ia i m o g ło

1‘ N a d m ie n ia m r a z j e s z c z e , ż e n a jle p ie j z a m ło d u

■ ybować d z ie c i- s ie r o t y n a p o c z c iw y c h i p o r z ą d n y c h

się - - - »

Od o e z p i e c z y ć . M a ją c n a p r z y k ła d la t 25 p ła c i się r° ° m a r e k o k o ło 2 m a r e k , a w w ie k u 45 la t

o k o ło 4 m a re k r o c z n ie . J a k w id z ic ie , r ó ż n ic a w ie lk a — a im c z ło w ie k w ię c e j la t d ź w ig a n a s w y m g r z b ie c ie , ty m w ię k s z a . C o d o te g o to n a jle jp ie j p o r a d z ić się w b a n k a c h lu d o w y c h w K a t o w ic a c h i w B y t o m iu , a ta m c h ę tn e m s e r c e m k a ż d e g o o b ja ś n ią i s to s o w n ą d a d z ą r a d ę . T a m .są b o w ie m a g e n t u r y W e s t y , to w a ­ r z y s t w a z a b e z p ie c z e n ia n a ż y c ie .

T a k s a m o p o w in ie n k a ż d y r o z s ą d n y , m y ś lą c y c z ło w ie k , c h o ć b y i b ie d n y r o b o tn ik z a b e z p ie c z y ć s w e s p r z ę t y , r u c h o m o ś c i, j a k m e b le , p ie r z y n y , u b ra n ia , je d n e m s ło w e m c a łą s w o ją c h u d o b ę o d o g n ia . P r o ­ c e n t o d ta k ie g o z a b e z p ie c z e n ia j e s t ta li m a ły , ż e ani w a r to o te m m ó w ić , a z a b e z p ie c z o n y m o ż e s p a ć s p o ­ k o jn ie , n ie o b a w ia ją c , s ię s t r a s z n e j. k lę s k i w r a z ie p o ­ ż a ru , c h o ć b y s ię s p a lił d o s z c z ę tu , j a k to s ię c z ę s to z d a r z a . A ta k , je ż e li c ię P a n B ó g n a w ie d z ił n ie ­ s z c z ę ś c ie m i z g o r z a ła ci tw o ja c a ła c h u d o b a , to d o ­ s ta n ie s z , b ra c ie , z a p ła c o n e , je s t e ś o c a lo n y i je ż e liś m ia ł w b a n k u . lu d o w y m o s z c z ę d n o ś c i, to z o s t a w is z je*

s p o k o jn ie n a d a l, a n ie r a z c h o ć i p o s p a le n iu m o ż e s z n a w e t d o d a w n ie j z ło ż o n y c h o s z c z ę d n o ś c i d o ło ż y ć j e s z c z e ś w ie ż e g o g r o s iw a .

W k o ń c u r a d z ę w a m , m o i k o c h a n i ■ c z y t e ln ic y , n ie p o ż y c z a ć p ie n ię d z y p r z y p ie r w s z e j le p s z e j s p o ­ s o b n o ś c i, j a k to s ię c z ę s to z d a r z a , n a w e t b e z w ie l­

k iej p r z y c z y n y o d z n a jo m y c h , a n ig d y w ż y ę iu o d lu d z i tr u d n ią c y c h s ię p o k ą tn ie w y p o ż y c z a n ie m . P a ­ m ię ta jc ie o te m , ż e p o ż y c z a ć ła tw o , a le o d d a ć tru ­ d n o , ż e p o ż y c z a ją c le k k o m y ś ln ie p ie n ię d z y , z a k ła d a c ie s o b ie s a m i n ó ż n a g a r d ło . T a c y p o k ą tn i b r a c ia m i­

ło s ie r n i ta k w a s z w y k l e g ła d k o u m ie ją o g o lić , ż e z o ­ s ta je w a m p u s t a k ie s z e ń , a w y z p r ó ż n e m i r ę k a m i n ie w ie c ie c o p o c z ą ć i g d z i e s ię o b r ó c ić .

je ż e li p o tr z e b u je s z p ie n ię d z y , to u d a j. s ię d o b a n k u lu d o w e g o , a ta m z a p o r ę c z e n ie m d w ó c h tw y c h z n a jo m y c h , p o r z ą d n y c h i p o c z iw y c h lu d z i u z y s k a s z p o ż y c z k ę , n ie p o t r z e b u ją c m ie ć s tr a c h u , ż e b y c ię o d r a z u , j a k n ie m o ż e s z z a p ła c ić , o d d a li s ą d o w i. W b a n k u lu d o w y m m o ż e s z d łu g s p ^ c a ć p o w o li, c z ę ś c io w o . A , j e ż e l i ś m ia ł z ło ż o n y w b a n k u z a o s z c z ę d z o n y g r o s z , to w c a le n ie p o tr z e b u je s z p o ż y c z a ć , ty lk o w y b ie r z e s z s o b ie z t w y c h w ła s n y c h p ie n ię d z y ty le , ile c i z p o ­ w o d u n ie s z c z ę ś c ia l u b n a g łe j n ie s p o d z ie w a n e j p r z y ­ c z y n y p o t r z e b a i p o w ie s z s o b ie : »jak to d o b r z e o s z c z ę d z a ć i s k ła d a ć z a p r a c o w a n y g r o s z a W t y c h w s z y s t k ic h s p r a w a c h o b ja ś n ią c ię c h ę tn ie i d o k ła d n ie w b a n k u lu d o w y m . .

T a k s a m o j a k n ie d o b r z e b e z m y ś ln ie i n ie p o ­ tr z e b n ie p o ż y c z a ć , b o p o terfi, j a k s ię to j u ż r z e k ło , tr u d n o o d d a ć , ta k te ż z t y c h s a m y c h p o w o d ó w ź le j e s t b r a ć r ó ż n e to w a r y , j a k a r t y k u ły ż y w n o ś c i i t. p, n a k re d y t, c z y li, j a k to m ó w ią n a k s ią ż k ę , a b y o d d a ć p o w y p ła c ie . N a jp r z ó d k u p ie c k a ż d ą d r o b n o s tk ę p o ­ lic z ą w a m d r o ż e j, b o m u si c z e k a ć n a p ie n ią d z e ,’

a p o te m c o n a jw a ż n ie js z a , b e z p ie n ię d z y b r a ć to ta k ła t w o p r z y c h o d z i, ż e b ie r z e s ię w ię c e j n iż p o tr z e b a , a ty m s a m e m n a d ą ta n , n a d to c o m ą ż z a r o b i, w s k u ­ t e k t e g o p o p a d a s ię w d łu g i, i m a s ię ta k s a m o j a k p r z y le k k o m y ś ln y c h p o ż y c z k a c h n ó ż n a g a r d le .

(8)

A teraz na samym końcu, kochany czytelniku, po przeczytaniu i przyswojeniu sobie tych wszystkich tutaj wymienionych uwag i rad wystaw sobie, że oszczędzałeś na takie sposoby, jakie ci tu w krótko­

ści podałem i jeszcze inne, które nauczony niniej- szemi, sam sobie wynajdziesz, kilka, kilkanaście lat.

A gdy zaoszczędzony pieniądz w razie nieszczęścia, kalectwa lub starości z banku ludowego ci wypłacą, wtedy z radością w sercu, ze spokojem w duszy, czystem sumieniem i zadowoleniem wewnętrznem będziesz mógł sobie powiedzieć: »Dzięki Bogu Naj­

wyższemu, przecież żyłem jak człowiek; nie mam ani ja, ani moja żona na stare lata biedy, kiedy już kości kruche i trudnoby było na kawałek chleba za­

pracow ać; córkę jedną i drugą wyposażyłem, tak, że dobrych, porządnych, poczciwych i pracowitych do­

stały mężów, mających na zaczęcie grosz gotowy, a tym samem drogę otwartą do zrobienia majątku;

synowi jednemu, co pracuje we fabryce, kupiłem do- mek i kawałek gruntu, co dla niego wielką jest po­

mocą i z powodu tego dużo może zaoszczędzić, złożyć w banku ludowym i czegoś lepszego po kilku latach się dorobić i zacząć pracować samodzielnie, na własną rę k ę ; drugiemu urządziłem za oszczędzone pieniądze cały warsztat. Nie potrzebuje więc brać naczynia i materyałów na kredyt, żyć z dnia na dzień i biedolić się całe życie, nie w ychodząc nigdy z długu i nie będzie się od samego początku włó­

cz}'! po sądach; bierze od razu wielkie roboty i jest sobie rzemieślnikiem całą gębą.

A my, starzy rodzice, patrzymy ze spokojem i błogością w sercu, mając sami co jeść, na dobrobyt i szczęście naszych dzieci, które nam ciągle dzię­

kują za pomoc im daną i otaczają nas z wdzięczno­

ści wszelkiemi wygodami, dogadzają nam we wszyst- kiem, bo ich stać na to, a co najważniejsza, zwie­

rzają się nam, ile same ju ż zaoszczędziły, czem nam największą sprawiają radość.

Z tym samem spokojem, z tem samem czystem sumieniem wyglądam y tej1 chwili, kiedy Najwyższemu Stwórcy spodoba się powołać nas do swej wiecznej chwały, bo z górnych krain spoglądać będziemy na szczęście naszych dzieci, które nam mają do za­

wdzięczenia; wiemy, że nikt nas nie będzie prze­

klinał, że przeciwnie te nasze dzieci często będą wieńczyły ciche groby nasze, będą modlić się za spokój dusz naszych z wdzięczności, że przez naszą oszczędność mają się dobrze, że za naszym przykła­

dem nauczyły się oszczędności, tej pierwszej pod­

stawy dobrobytu — szczęścia*.

A zatem zapisz to sobie kochany czytelniku, głęboko w’ sercu niezatartemi głoskam i: oszczędność I oszczędność przedewszystkiem !

S tr a c h ż y d o w s k i.

Do stacyi policyjnej wpada obszarpane i P°"

bite żydzisko i wrzeszczy na cały g ło s :

»Aj w a j! giwalt! morderstwo! dwóch źydków zabili!«

»Gdzie? kogo?* pyta przerażony policyant.

»Nu ja jeden, a drugi zaraz przyjdzie!* odpo­

wiada żyd płaczliwym głosem.

, * *

* Jak to bywa.

P a n i : »Ach panie doktorze, zdaje mi się, że mi język opuchł!*

L e k a r z : ^Łaskawa pani była zapewne na kawce u sąsiadki?*

* *

Na placu.

Pojedynkują się. Rąbią się na pałasze. J ed e n

z przeciwników zdradza najwidoczniejsze wzruszenie'

»I cóż, p an ie!« rzecze przeciwnik, »blady paP jesteś... W yglądasz pan, jak gdybyś pan się lę k a ł*

»Rozumie s ię !... I gdybyś pan miał taki 1^ ’ jak ja, jużbyś pan dawno wziął nogi za pas!...*

* *

* Na targu.

»Niech pan rzeżnik nie targuje, to jest wieprz0'4 gatunkowy*.

»A z jakiej on rasy pochodzi?*

sNie pochodzi on ze żadnej rasy, tylk°

z chlewa*.

S Z A R A J D A

Ciepłą jest pierwsza, druga, Grzeje trzecie, czwarte.

Wszystkie zgrabne i piękne Są oklasku warte.

Za dobrze rozwiązanie wyznaczona nagroda.

V

Rozwiązanie szarady z nr. 37-go:

W ino-grona.

Dobre rozwiązanie nadesłał tylko p. Jan Czech Polskiej W isły, któiy też otrzymał nagrodę.

Nakładem i czcionkami >Gómoślązaka«, spółki wydawniczej z ograniczoną odpowiedzialnością w Katowicach.

Redaktor odpowiedzialny: Adolf Ligoń w Katowicack.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Cóż ma więc robić mieszkaniec takich okolic fabrycznych, gdzie o wodę dobrą, smaczną, zdrową tak trudno? Najlepiej będzie, żeby się dowiadywał, gdzie w

miast do życia powrócił. Feliks Gondek w swoim »W ieczorze św. I tak dzisiaj zastanówmy się nad trzema krzyżami, które stały na G olgocie czyli Kalwaryi. Na

Jeżeli tedy niektórzy ludzi wmawiać W am będą, że nie trzeba zachowywać postów dla tego, że to ma szkodzić w ogóle zdrowiu i sprzeciwiać się hy- gienie,

•nęża nie sprawuje sprawiedliwości Bożej. Jeszcze wam wiele mam mówić, ale teraz znieść nie możecie. L ecz gd y przyjdzie on Duch prawdy, nauczy was wszelkiej

sławiony, źeć nie mogą oddać: albowiem ci będzie oddano w zmartwychwstaniu sprawiedliwych®, to jest po śmierci w Niebie. B óg miłosierny zlitował się nad

siejszej ludzie każdego stanu wiele się nauczyć mogą, ale osobliwie rodzice a dziatki, wszelakiej pobożności żyw e przykłady wystawione mają.. A w drugiej

W ylicza Faryzeusz dużo dobrych uczynków, jakie pełnił, a jednak B óg na nie nie wejrzał. Augustyn, a nic nie znajdziesz. Wstąpił, aby się modlić, a on nie

Pewnego wieczoru dłużej jak zwykle modląc się, na grobie pani Tarmińskiej, Marta powiedziała ciotce, że nie chcąc jej być dłużej ciężarem, postanowiła