• Nie Znaleziono Wyników

DZIEJE RUCHU WYDAWNICZEGO NA WARMII I MAZURACH W LATACH POWOJENNYCH

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "DZIEJE RUCHU WYDAWNICZEGO NA WARMII I MAZURACH W LATACH POWOJENNYCH"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

ANDRZEJ WAKAR Studia Warmińskie XXVII (1990)

DZIEJE RUCHU WYDAWNICZEGO

NA

WARMII

I

MAZURACH

W LATACH POWOJENNYCH

Historiapowojennego ruchuwydawniczego na Warmii i Mazurachpodlega w zasadzie tej samej periodyzacji co dzieje życia politycznego lub gospodar­

czego. Jak w tamtych, tak i w tejże dziedzinie słupami granicznymi są daty przełomu lat 1948 i 1949, roku 1956, lat 1968-1970 oraz lat 1980-1981.

Jednakże miara tych słupów nie była tu jednakowa. Ale o tym później.

Najpierw więc o pierwszych latach powojennych. We wzorcach ruchu wydawniczego nawiązywały one trochę do lat przedwojennych. Przed wojną książki wydawano szybko. Cała praca wydawnicza — od przyjęcia maszyno­ pisu do skierowaniagotowej książki w ręceksięgarzy,a więc pracaredakcyjna, techniczno-graficzna, druk, korekty, introljgatorka, ekspedycja — to wszystko trwało około trzech miesięcy. Przykład — Mały Rocznik Statystyczny z 1939 roku, mały raczej z nazwy, bo wobec panującej przed wojnąjawności życia publicznegobył ongrubszy i zawierał więcej informacji niż dzisiejsze roczniki GUS pozbawionetego przymiotnika. Liczne zamieszczone tam dane pochodzą z 31 marca 1939 roku. W sierpniu 1939 roku można było już kupić go w księgarniach.

Tak samo szybko wydawano książki w pierwszych latach powojennych.

Instytut Bałtycki oddał zaraz po wojnie w ręceczytelników książkę Stanisława Srokowskiego Prusy Wschodnie składającą się z 20 arkuszy wydawniczych tekstu, licznychtabel,map i wykresów. Nawet,jeśli autor miał ją już uprzednio przygotowaną, to przecież z tekstu wynika, iż poprawioną jej wersję oddał do wydawnictwa latem 1945 roku. Jesienią tegoż roku można już było kupićjej egzemplarze w księgarniach.

KsiążkaStanisława Srokowskiego była pierwszą książką oWarmii i Mazu­

rach wydaną po wojnie. Nie była ona jednakże wydana ani na Warmii, ani na Mazurach. Pierwszą zwartą publikację wydaną na tych ziemiach po wojnie, pierwszą podającąw stopce jako miejsce wydania Olsztyn, ajako rok wydania

1945, była mała jednoarkuszowa broszura Jednodniówka wydana... z okazji zwycięstwa oręża polskiego nad Krzyżakami pod Grunwaldem 1410-1945.

Ukazała się ona nakładem Polskiego Związku Zachodniego.

(2)

Owa jednodniówka była pierwszą olsztyńskąpublikacją zwartą, ale w 1945 roku jedyną. Nie może to dziwić. Polska przejęła Warmię i Mazury we swe władanie23 maja 1945 roku,a drukarnie, których po wojnie powstało tu cztery, pełną działalność rozwinęły w wiele tygodni po tej dacie, niestety przeważnie na krótko. Dłużej pracowały jedynie drukarnia SpółdzielniWydawniczej Zagon oraz Drukarnia Państwowa, poprzedniczka Olsztyńskich Zakładów Graficz­

nych, która rozpoczęła działalność 18 listopada 1945 roku. Ruch wydawniczy na Warmii i Mazurach miał zatem, w porównaniu zinnymi dzielnicami Polski, start opóźniony o wiele miesięcy. A mimo to mógł się wkrótce legitymować liczbą jedenastu tytułów z Olsztynem jako miejscem wydania i z rokiem wydania 1946. Wśród tych tytułów zaś znajdowała się książka wymagająca dużegonakładu pracy wydawniczej, boskładający sięz 21 arkuszyzbiór pieśni i modlitw Z pieśnią przed Tron Boży, opracowany przez Leona Kauczora i wydany nakładem Kurii Biskupiej Diecezji Warmińskiej.

Wydawano zatem szybko, wydawano książki w tempie, które po latach wydać się może zadziwiające. Wypadałoby więc odpowiedzieć na pytanie, czemu można było zawdzięczać tak duże, a powszechne skrócenie czasu w procesie wydawniczym. Niestety, olsztyńskie pole obserwacji było zbyt małe, by można byłoby na jego podstawie wyciągać wnioski. Jak wspo­

mniałem, w 1946 roku Olsztyn był miejscem wydania 11 publikacji zwartych.

W 1947 roku wydano ich tu także 11, w 1948 roku — siedem, w 1949 roku

— sześć. Ale z bibliografii i statystyk, dotyczących całego kraju, wypływa niedwuznacznie wniosek: książkiw pierwszych latach powojennych wydawano szybko, ponieważ ruchu wydawniczego w Polsce nie dławił jeszcze rak biurokratyzacji i uniformizacji. Drukarniew większości były prywatne, awięc zainteresowane w szybkim obrocie kapitałów, zatem i szybką produkcją.Nawet wiele wydawnictw znajdowało się w rękach prywatnych. Słownik nazw miej­ scowości Pomorza Mazowieckiego zwanego Prusami Wschodnimi opracowany przezLudwika Kohutka wydała w 1945 roku księgarnia B. Kotuli wCieszynie, książkę Kazimierza Piwarskiego Prusy Wschodnie w dziejach Polski oficyna S. Kamińskiego w Krakowie w roku 1947, i w tymże roku reporterską opowieść Leona SobocińskiegoNa gruzachSmętka księgarnia B. Kądzieli w Warszawie.

Wydawnictwa spółdzielcze stosowałysię do wzorców przedwojennej spółdziel­

czości, były zatem i w decyzjach merytorycznych i finansowych samorządne i niezależne, a szybkość działania była warunkiem powodzenia. Wszędzie zaś, także i w wydawnictwach państwowych, obowiązywały na co dzień wzorce pracy przejmowane od starszego pokolenia pracowników i działaczy. Mogły więc wszystkie wykonywać swe zadania szybko, podejmować ciekawe inicjatywy, a korzystać z bardzo szczupłych liczebnie zespołów pracowni­

czych.

Inicjatywawydawnicza była zresztą wówczas bardzo swobodna, zwłaszcza w porównaniu do późniejszych lat, gdy oddawano ją w ręce kilkudziesięciu

(3)

licencjonowanych wydawnictw. W latach 1945-1949 na Warmii i Mazurach wydano, jak wspomniałem, 37 publikacji zwartych. Były one firmowane przez 11 placówek wydawniczych, przy czym co najmniej po cztery razy w stopkach wydawniczych figurowały: Spółdzielnia Wydawniczą Zagon, Instytut Mazur­ ski, Muzeum Mazurskie i Kuria Biskupia. Niektóre placówki podejmowałytrud wydawniczy w ciągu tego pięciolecia tylko raz jeden. W kraju zdarzały się wówczas dość częste wypadki wydawania publikacji nakładem autora, u nas jednak naWarmii, razjeden. Mowa o drugim wydaniu broszury Stefana Suliny ( = Władysława Ogrodzińskiego) Gietrzwałd. Zapomniane sanktuarium na Ziemiach Odzyskanych z 1949 roku.

Nawiasem mówiąc ta broszura podaje Gietrzwałd jako miejsce wydania, pozostałe, o których tu mowa, podająw stopcewydawniczej Olsztyn. Traktując o ruchu wydawniczym na Warmii i Mazurach, mówimy właściwie o ruchu wydawniczym w Olsztynie.

Byłtoobjaw sygnalizującynadchodzącą centralizację ruchuwydawniczego.

Na Warmii i Mazurach na przełomie wieków XIX i XX małe miasteczka stawały się nieraz ośrodkami skromnego ruchu wydawniczego, działającego w oparciu o tamtejsze drukarnie i księgarnie. Po wojnie zabrakło tam najpierw drukarni, bo zostały one albo spalone albo wywiezione przez armię radziecką, a ocalałe z tego pogromu maszyny skoncentrowano w Olsztynie. Nie powstały tu też samodzielne księgarnie, a jedynie filie państwowych koncernów. Tak samo działo się w całej Polsce. Wprawdzie krótko jeszcze funkcjonowały tu i ówdzie małe prywatne oficyny, na przykład w Cieszynie, ale nie mogło być mowy, by ich produkcjazalewała kraj na przykład wtakim stopniu, jak niegdyś sławnego Zukerkandla ze Złoczowa. Wprawdzie fakt, że książki wydane w latach 1945-1949 w Olsztynie firmowało aż jedenaście placówek wydaw­ niczych, mógłby raczej świadczyć nie o centralizacji, a o rozproszeniu ruchu wydawniczego, ale to tylko pozór. Jedynie bowiem inicjatywa wydawnicza i środki finansowe pochodziły zwykle z tych placówek, natomiast sprawy związane z procesem wydawniczym przeważnie oddawały one wfachowe ręce Spółdzielni Wydawniczej Zagon.

Spółdzielnię tę założyło 11 września 1945 roku grono osób spośród inteligencji olsztyńskiej, skupionych w Stronnictwie Ludowym. Uznały one działalność wydawniczą za niezbędną dla zaznajamiania rolników osiedlają­

cych się na Warmii i Mazurach z panującymi tu warunkami klimatycznymi i glebowymi itd. Nadto działalność ta służyć miała zaznajamianiu ludności napływowej z tradycjami walk o polskość Warmii i Mazur, a przez to usuwaniu antagonizmów powstających między tą ludnością a ludnością miejscową.

Realizując ten program Zagon wydał kilka broszur rolniczych, parę broszur historyczno-krajoznawczych, m.in. Zamek olsztyński Władysława Wacha i Przewodnik po Olsztynie pióra Władysława Muzulfa, pierwszego architekta miejskiego oraz na zlecenie Instytutu Mazurskiego dwa roczniki Kalendarza

(4)

dla Mazurów, jeden Kalendarza dla Warmiaków, Druki mazurskie XVI wieku Stanisława Rosponda, Słownik nazw miejscowych Okręgu Mazurskiego Gustawa Leydinga, Polskość Mazurów i Warmiaków Emilii Sukertowej Bied- rawiny oraz Jutrznię na Gody, Plon czyli dożynki na Mazurach i Mazurski Śpiewnik Regionalny KarolaMalika. Mniejsząwartość miały publikacje zwa­ rte zlecane Zagonowi przez Muzeum Mazurskie. Składały się na nie katalogi wystaw, głównie prac artystycznych Hieronima Skurpskiego, ówczesnego dyrektora Muzeum. Zagon nie wydawał książek zdziedziny literatury pięknej, choć w tej sprawie spotykał się z propozycjami i prowadził z kilkoma autorami rozmowy. Nie dały one efektu, ponieważ przeszkadzały temu albo czynniki od spółdzielni niezależne, albo stanowisko zarządu utrzymującego, że „w Ol­

sztynie nie mieszka żaden wybitny pisarz”. Zarząd nie dostrzegł dłuższych pobytów w Olsztynie i olsztyńskiemTadeuszaBorowskiego i IgoraNewerlego, natomiast mieszkającego stale w Olsztynie autora świetnych bajek o zwie­ rzętach Jana Grabowskiego cenił, ale jako znawcę zabytków architekto­ nicznych. Proponował mu napisanie książki na ten temat, do czego jednak nie doszło z powodu likwidacji spółdzielni. Również z tego samego powodu nie doszła do skutku najpiękniejsza inicjatywa Zagonu — inicjatywa wydania Encyklopedii spraw wschodniopruskich pod redakcją Karola Górskiego.

Ruch wydawniczy w pierwszym pięcioleciu powojennym starał się na­ wiązywać do swych dawnych tradycji. Działał jednak w warunkach odmien­ nych. Od razu narzucono mu aż kilka obręczy. Cenzura prasy, a nawet ksią­

żek, nie była w Polscenowością. Przed wojną pierwsze wydrukowaneegzemp­ larze gazet albo nie zszyte arkusze książki przedstawiano cenzorowi do kontroli, a następnie usuwano ze składu drukarskiego zakwestionowane frag­

menty. Powstawały w ten sposób luki w składzie, które w odbitym tekście stanowiły białe plamy, dowód że coś musiano przemilczeć. Potem sprawa trafiała do sądu, który rozstrzygał na korzyść jednej lub drugiej strony.

Pamiętam owe białe plamy w Miesięczniku Literackim redagowanym przez Aleksandra Wata, zwłaszcza wwierszach Broniewskiego, w Robotniku, zksią­ żek chyba jedynie w Obliczu dnia Wandy Wasilewskiej i w tomach wierszy Mariana Czuchnowskiego i Edwarda Szymańskiego. Zdarzały się też konfis­

katy całego nakładu książki, jak Motorów Emila Zegadłowicza czy Dwudzies­ tu lat literatury polskiej Ignacego Fika. Obecnie jednak musiano przedsta­ wiać cenzorowi do akceptacji nie pierwszy egzemplarz, lecz maszynopis, a zakwestionowanych fragmentów albo nie wprowadzano do składu albo zastępowano innym, uzgodnionymi z cenzurątekstem. Białych plam więc już nie było. Czytelnik zaś nie wiedział, że jest tu coś przemilczane, że autor ma pieczęć na ustach. Drugą obręczą ściskającą ruch wydawniczy była regla­

mentacja papieru. Przydzielałygo władzeministerialne po akceptacji rocznego planu wydawnictwa albo nawet każdego tytułu z osobna. Jeśli brakło papieru, wydawnictwo było bezradne. Zagon miał już zezwolenie cenzury na

(5)

na druk GawędgóralskichWłodzimierza Wnuka, nie mógł ich jednak wydać, ponieważ „działająca przy Prezydium Rady Ministrów komisja, zajmująca się przydziałem papieru, odmówiła przydziału papieru na druk tej książki”.

W latach 1944-1949 powstało w kraju, a właściwie prawie wyłącznie w Warszawie, kilkanaście wielkich państwowych i spółdzielczych przedsię­ biorstw wydawniczych. Opinia publiczna przyjęła ten fakt życzliwie, sądziła bowiem, że mającustabilizowane finanse, wydawnictwa tebędą mogły podej­

mować liczne przedsięwzięcia ważne dla kultury narodowej, a często defi­ cytowe, przekraczające więc siły małych wydawnictw czy to prywatnych, czy spółdzielczych, takich jak na przykład Zagon. Istotnie warszawskie oficyny wydały w tych latach ogromną liczbę cennych książek z klasyki polskiej i światowej. Wydały też wiele cennych książek o Warmii i Mazurach. Pod tym zaś względemwyróżniły sięszczególnie Państwowe Zakłady Wydawnictw Szkolnych, które wydały Zaryspiśmiennictwa polskiego w Prusach Wschod­ nich Alodii Kaweckiej-Gryczowej, Poezję Mazur i Warmii Witolda Kochań­

skiego, Krótkie dzieje Prus Wschodnich Karola Górskiego, Miasta i ludzie Prus Wschodnich Stanisława Srokowskiego, Mazurskiedole i niedoleEmilii Suker- towej-Biedrawiny i wiele innych. W ogóle w tym czasie znacznie więcej książek poświęconych Warmii i Mazurom wydano poza Olsztynem, niż w Olsztynie.

Jednakże społeczeństwo, życzliwie przyjmując opisywane tu zjawiska, ufało, że zgodnie z pytaniami i wynikami referendum także w ruchu wydaw­

niczym obowiązywać będzie równouprawnienie trzech gospodarczych sek­

torów. Zostało zawiedzione. Od połowy 1948 roku zmuszano podatkami lub różnymi szykanami, w tym także policyjnymi, prywatne i spółdziel­ cze firmy wydawnicze do likwidacji. Zagon samobójczą uchwałę o swym samounicestwieniu podjął 30 grudnia 1949 roku, Centralizacja ruchu wydaw­ niczego przyjęła monstrualne wymiary. W 1950 roku w całej Polsce działa­

ło tylko 20 firm wydawniczych w tym 14 państwowych, 3 spółdzielcze (ale w statutach swych uprzywilejowujące władze PZPR lub ZSL), jedna na­

leżąca do stowarzyszenia (PAX) i dwie katolickie (Księgarnia Świętego Wojciecha i „Pallottinum”). Ostatnie dwawydawnictwa, zresztą bardzo małe, mieściły się w Poznaniu, Ossolineum — we Wrocławiu, Państwowe Wydaw­

nictwo Muzyczne — w Krakowie, pozostałe w Warszawie. Przed 1956 ro­ kiem liczba licencjonowanych wydawnictw zbliżyła się do trzydziestki, poza Warszawąpowstały jednak wtedy tylko Wydawnictwo Literackiew Kra­ kowie w 1953 roku oraz Wydawnictwo Górniczo-Hutnicze (przek­

ształcone później w Wydawnictwo Śląsk) w 1954 roku. Centraliza­

cja ruchu wydawniczego utrzymywała się więc ciągle, utrzymała się też i w dalszych latach. To była trzecia obręcz uciskająca ruch wydawniczy.

W latach 1950-1954 ucisk tych trzech obręczy był niezwykle silny.

Wydawnictwa gospodarzyły małymi przydziałami papieru, o które musiały

14 — Studia Warmińskie tom XXVII

(6)

błagać w ministerstwie. Kierowane były przeważnie przez ludzi z partyjnej nomenklatury,wydaje się więc zaufanych, amimo to poddane szczegółowemu nadzorowi organów ministerstwa. Opędzać się musiały przed sforą cenzorów, węszących w najbardziej niewinnych tekstach kontrrewolucję. Liczyć się musiały w każdej chwili z interwencją policji politycznej. Każda inicjatywa stawałasię ryzykowna. Cenzorzy stawali się coraz bardziej aktywni w tropieniu nieprawomyślnych tekstów, wydawcy — w obawie przed konsekwencjami

— coraz bardziej ostrożni, autorzy zaś poddali się czemuś, co nazwali autocenzurą. Szkodzili tym sami sobie, bo cenzorzy, by wykazać, że są potrzebni, by zasłużyć na ordery i awanse, szukali grzechów politycznych w zdaniach, na które by nie zwrócili uwagi, gdyby znaleźli coś grubszego do pożarcia. Wszystko to przypominałoby dom wariatów, a przecież musieliśmy w nim żyć.

Ruch wydawniczy w Olsztynie obumarł. W roku 1950 wydano tu jeden tytuł, półarkuszową broszurę,w 1951 roku także tylkojeden tytuł, w 1952 roku cztery, w 1953 roku dwa, w 1954 roku pięć, a w 1955 roku cztery. Tytuły te jednak to były szczuplutkie broszury od ćwierci do trzech arkuszy wydaw­

niczych. Wyjątkiem były: Spis Kościołów i Duchowieństwa Diecezji Warmiń­

skiejskładający sięz 16 arkuszy wydawniczych i wydany przez Kurię Biskupią w 1951 roku oraz Pieśni ludowe Mazuri Warmii Władysława Gębika wydane w 1952 roku, a składające się z 10 arkuszy wydawniczych.

Również w książkach wydanych poza Olsztynem brakło większej liczby tytułówpoświęconych Warmii i Mazurom.Jedynym naprawdęcennym tytułem była wielka, dwutomowa monografia wydana przez Instytut Zachodni w Po­

znaniu: Warmia i Mazury praca zbiorowa pod redakcją Stanisławy Zajchow- skiej i Marii Kiełczewskiej-Zaleskiej, 1953. Wspomnieć też trzeba o wznowie­

niu dawnej inicjatywyInstytutu Mazurskiego wydawania kalendarzy dlaMazu­ rów i Warmiaków. Podjęły się tego od razu dwa wydawnictwa warszawskie.

Jeden, na rok 1953, a potem następne, wydawał Pax, dając mu nazwę Kalendarza dla Warmii i Mazur, drugi, na rok 1955, a potem następne, wydawała — pod nazwą Kalendarza Mazur i Warmii — Sport i Turystyka, z tym, że na rok 1958 i następne przejęło wydawanie tego kalendarza olsztyńskie „Pojezierze”. Oba kalendarze ukazywały się do roku 1961 włącznie.

Przedstawiając obraz dziejów ruchu wydawniczego w Olsztynie do czasu

„odwilży” czy też październikowego przełomu, nie sposób nie wspomnieć o białych, a właściwie czarnych plamach tych dziejów: o prześladowaniu inteligencji twórczej, szczególnie, choć nie wyłącznie miejscowego pochodze­ nia, o haniebnym uwięzieniu Gustawa Leydinga i Władysława Muzolfa, o pozbawieniu stanowisk Karola Małłka, Bohdana Wilamowskiego, Adolfa Szymańskiego, Kazimierza Pietrzak-Pawłowskiego, o szykanowaniu wielu duchownych.

(7)

Październik 1956 roku przyniósł w Polsce owoce także w ruchu wydaw­ niczym. Zrehabilitowano prześladowanych i skazanych autorów i wydawców i otworzono przed nimi możliwości pracy. Osłabła, choć na krótko, obręcz cenzury. Nakrótko, stało się bowiem w Polsce prawidłowością, że cenzura jest obostrzona nie wtedy, gdy rząd jest zagrożony, lecz odwrotnie, wtedy gdy nie natrafia on na opór społeczeństwa. Ruch wydawniczy uległ niewielkiej decen­

tralizacji, powstało bowiem kilkanaście nowych wydawnictw, w tym doczekały się własnych dużych oficyn środowiska literackie w Poznaniu, Łodzi, Gdańsku i Lublinie. Były tojednak wszystko, niemal bezwyjątku, wydawnictwa państwo­

we. Cały więc system wydawniczy, choć nieco zliberalizowany, nie poddano żadnej zasadniczej reformie. Nie przypadkiem używam słowa „system”, a nie

„ruch”, bo ze słowem „ruch” kojarzą się pojęcia szybkości, energii, inicjatywy, efektu... Tymczasem upaństwowienie wydawnictw z reguły oznaczało ich zin­ stytucjonalizowanie, przeobrażenie niemal w urzędy, na ogół dotowane, a więc obojętne na efekt ekonomiczny swego działania, częstonawet obojętne na to ile i jakie tytuły są wydawane (jeśli jakichś tytułów, naprzykład z okazji obchodu pewnych rocznic, nie żądała władza nadrzędna). System taki ostał się i na późniejsze lata, z tym wszakże, że po 1968 roku wzmocniono nadzór nad wydawnictwami, tworząc ponad nimi Naczelny Zarząd Wydawnictw. Zlik­ widowano gona początku lat osiemdziesiątych i od owej pory domagano się od przedsiębiorstw wydawniczych, ażeby były samowystarczalne finansowo.

Dzieckiem październikowego kryzysu było w Olsztynie stowarzyszenie Pojezierze. Jegoorganizatorzy dostrzegali, żepo okresie masowego osadnictwa na Warmii i Mazurach w latach 1945-1948 nastąpił odpływ ludności, przede wszystkim inteligencji, potem ludności autochtonicznej, wreszcie i innych grup społecznych. Niepokoili się rozdźwiękami między ludnością miejscową a na­ pływową, zastojem życia kulturalnego na Warmii i Mazurach, faktem, że ta krainajest mało znana, nawet jejwaloryturystyczne. Uważali, że niezbędne jest społeczne działanie, byskutecznie przeciwstawić siętymniekorzystnym zjawi­

skom. W deklaracji programowej, pochodzącej nawiasem mówiąc spod pióra piszącego te słowa, stwierdzali:

„Pojezierze postawiło sobie za cel główny krzewienie w społeczeństwie Warmii i Mazur miłości do regionu, który stał się tego społeczeństwa ojcowizną. Ukochanie tej ziemi, jej historycznych tradycji, jej krajobrazu, jej folkloru — to niewątpliwie jeden z mocnych węzłów wiążących na stałe z regionem tych, którzy tu przybyli. Niezbędne jest przy tym stworzenie dalszych więzi łączących różne grupy tu zamieszkujące — Warmiaków i Mazurów oraz przybyszy z Wileńszczyzny, z Podlasia i z Mazowsza. A więc integracja ludności. I wreszcie aktywizacja tej ludności w życiu społecznym, wynikająca z umiłowania ziemi, na której się osiadło, z gospodarskiego spojrzenia na nią, z przekonania, że społeczeństwo nic jest przedmiotem, ale podmiotem rządzenia. Stabilizacja, integracja, aktywizacja — te cele można osiągać różnymi środkami działania ideologicznego i gospodarczego. Pojezierze działa przede wszystkim w jednej dziedzinie: dziedzinie kultury umysłowej. Cele swe osiągnąć pragnie przez kształtowanie świadomości społecznej przy pomocy wydawnictw — książkowych i periodycznych”.

(8)

Takie były słowa, lecz rzeczywistośćbyłaod nich ciągleodległa,zwłaszcza od głoszonejtu zasady, że „społeczeństwo jest podmiotem rządzenia”. Założy­ cielem stowarzyszeniabył Henryk Święcicki, poeta, malarz, dziennikarz. Jego towarzyszami byli ludzie z tychże środowisk, na ogół członkowie partii, a właściwie dysydenci, gorzko przeżywający klęskę doktryny, lecz szukający wniej jeszcze jakiegoś punktu oparcia. W większości mielipo dwadzieścia parę lat, wszyscy zaś, i młodzi i starsi, nie nosili nazwisk, które by były dostatecznie znane. Ztego powodu uznali za konieczne oddać kierownictwo stowarzyszenia w ręce działaczy o głośniejszych nazwiskach. Okazało się wszakże, iż w ten sposób pozbawiono Pojezierze dynamizmu, którego władze wojewódzkie z po­ czątku tak się obawiały. Zresztą grzech konformizmu kusił później także i młodszych założycieli Pojezierza.

Pojezierze założyło Panoramę Północy, barwny tygodnik ilustrowany o na­ kładzie 150 tys. egzemplarzy.PozaWarszawą, Krakowem i Katowicami żadne środowisko nie miało wtedy czasopisma tego typu. Dzięki Panoramie sprawy Warmii i Mazurstawały się znane wkraju, bo czytelnicy spozaOlsztyńskiego otrzymywali z niej więcej informacji o tymregionie niż z całej pozostałejprasy polskiej łącznie. Panorama Północy otworzyła dla olsztyńskiego środowiska humanistycznego perspektywę sui generis awansu. Dzięki niej słowo pisane w Olsztynie docierało do każdego zakątka Polski. W 1961 roku Panoramę przejęła od Pojezierza RSW Prasa, po zawarciu z nim umowy, której nie dotrzymała w istotniejszych punktach. Redaktorem naczelnym pisma do roku

1969 pozostał Święcicki, który zachowywał umiar w oddawaniu co cesarskie cesarzowi. Cnoty tej pozbawieni byli jego następcy, wskutek czego pismo zmarniało i w 1981 roku uległo likwidacji. Pojezierze wydawałojeszcze parę periodyków o mniejszym znaczeniu. Natomiast długo nie wiodło mu się z wydawaniem książek, choć temu, zgodnie z deklaracją programową, miało dawać pierwszeństwo.

W ciągu jedenastu lat 1957-1967 Dział Wydawniczy Pojezierza wraz z Ośrodkiem Badań Naukowych im. Wojciecha Kętrzyńskiego, stanowiącym wówczas placówkę naukowo-badawczą Pojezierza, wydał zaledwie 112 tytu­ łów, przeciętnie więc wydawał 10 tytułów rocznie. Można się byłoby wpraw­

dzie chwalić, że wśród tych tytułów znalazły się tak cenne, jak debiuty literackie HenrykaPanasa, Hanny Muszyńskiej-Hoffmannowej, Maryny Okęc- kiej-Bromkowej, Erwina Kruka, Karty z dziejów Mazuri wspomnienia Emilii Sukertowej-Biedrawiny, monografie Szczytna i Działdowa. Można by się było chwalić, gdyby nie to, że prawie całą resztę stanowiły broszury odbijane w niewielkich nakładach na hektografie, katalogi, informatory, tytuły zlecone, wydawane bez żadnych ambicji edytorskich, ajedyniedla zarobku. Brakłoteż w Dziale ciągłości organizacyjnej. Jego pierwszy kierownik, Roman Kogucki, ustąpił po roku pracy. Następnie kierowali Działem kolejno Hieronim Skurpski i Henryk Panas, obaj po trzy lata. W roku 1965 pieczę nad wydawnictwem

(9)

sprawował triumwirat: Władysław Ogrodziński, TadeuszLasikowski i Edmund Wojnowski. Przeciążenie magazynu książkami, które trudno było sprzedać i pustka w kasie to były argumenty skłaniające wszystkich po kolei kierow­

ników Działu do dymisji.

Dość trudno jest mi opisywać dalsze losy Pojezierza, ponieważ od 1966 roku przez z górą dwadzieścia lat kierowałem tą oficyną wydawniczą. Nie przychodzi mi łatwo zachowanie pełnego obiektywizmu. Nemo iudex idoneus in propria causa. Dlatego o wszystkim tylko pokrótce.

Pierwszą rzeczą było zgromadzenie koniecznych środków finansowych.

Osiągnięto to pobierając zaliczki od władz ośmiu miast powiatowych, dla których Pojezierze zobowiązało się przygotować i opublikować monografie.

Dołożono starań, by proces wydawniczy nad tymi monografiami, jakteżinnymi książkami Pojezierza, był możliwie najbardziej przyśpieszony. Nadto nie dopuszczano dotworzenia w zespole nowychetatów, zwłaszczaadministracyj­ nych. Wiele czynności, na przykład korekty, a nawet i prace redakcyjne, powierzanona zlecenie. Zyskiwanotym sporo na szybkości i wydajności pracy.

Dzięki temu w 1968 roku Pojezierze wydało 23 tytuły, w 1969 roku — 28, w roku 1970 —- 35. W tymże 1970 roku objętość wydanych przez Pojezierze tytułów przekroczyła po raz pierwszy liczbę 300 arkuszy wydawniczych.

Pewna część tego dorobku pochodziłaz pracowni OśrodkaBadańNaukowych im. Wojciecha Kętrzyńskiego. Ośrodek ten przygotowywał, a potem oddawał do dalszych etapów procesu wydawniczego swoje, poświęconeWarmii i Mazu­

rom, publikacje naukowe. Później Ośrodekstworzyłu siebie komórkę wydaw­ niczą i wydawał książki własnym nakładem lub nakładem Państwowego Wydawnictwa Naukowego, sporadycznie korzystał wszakże nadal ze współ­ pracy z Pojezierzem. Również w obu olsztyńskich wyższych uczelniach, a na koniec też i przy instytucjach turystycznych, powstały skromne komórki zwane działami wydawniczymi, ichrolabyła jednak raczej drugorzędna, tym bardziej, że oficyna Pojezierza, wielokrotnie przewyższającaje rozmiarami produkcji, pretendowała też dowydawania książeknaukowych,a z rzadka i przewodników turystycznych.

Odrębne miejsce w olsztyńskim ruchu wydawniczym zajmowało Warmiń­ skieWydawnictwoDiecezjalne, kontynuującepoprzedniowspominaną działal­

ność edytorską Kurii Biskupiej. Od roku 1964 poczęło ono wydawać Studia Warmińskie, roczniki zawierające głównie rozprawy i dokumenty z historii Kościoła na Warmii. Jestto doprawdy pomnikowaedycja. Prócz tego oficyna ta wydawała przewodniki i informatory, na przykład o zabytkowych kościołach południowej Warmii, czyteż o starym sanktuarium w Stoczku Warmińskim, na nowo wsławionym cierpieniem i modlitwą kardynała Stefana Wyszyńskiego, a nadto monografie Świętej Lipki i Gietrzwałdu, żywoty świętych, książki religijne, kalendarze, czytanki dla dzieci... Liczby tytułów i arkuszy wydaw­ niczych oraznakłady książek opublikowanych przez Warmińskie Wydawnict­

(10)

wo Diecezjalne rosły z roku na rok. Działalność tego wydawnictwa wymagała­

by osobnego omówienia.

Od lat 1968-1970 liczba tytułów wydanych przez samo Pojezierze, tym bardziej zaś przez wszystkieolsztyńskie placówki wydawnicze razem, poczęła coraz bardziej przewyższać liczbę tytułów poświęconych Warmii i Mazurom, wydanych przez pozostałe oficyny w kraju. Jednakże Pojezierze,prócz ograni­ czeń, którym podlegały wszystkie wydawnictwa, znosić musiało jeszczejedno:

było działem stowarzyszenia, jego gospodarka podlegała więc zasadom obo­

wiązującym organizacje społeczne, a nie przedsiębiorstwa wydawnicze. Byłoto zaiste prokrustowe łoże! Trzeba było decyzji aż trzech ministrów, by stan ten zmienić i powołać przedsiębiorstwo pod nazwą Wydawnictwo Pojezierze z własną osobowością prawną, własnym kontem bankowym i odrębną księgo­

wością. Stało się to w 1972 roku.

Zdjęcie z Pojezierza krępujących go okowów pozwoliło mu powiększyć działalność wydawniczą, zwłaszcza po przemianach lat 1980-81, gdy usunięto dalsze jej hamulce. I tak, gdy w latach pięćdziesiątych wydawało po kilka, a w latach sześćdziesiątych po kilkanaście tytułów rocznie, to w latach siedemdziesiątych od20 do 30, a w osiemdziesiątychod 30 do 50. Dzięki temu Wydawnictwo nie odczuwało odtąd trudności finansowych, nawet w latach, które uznawano za czas kryzysu. Przeciwnie, mogło wtedy udzielać zakładom graficznym wielomilionowe pożyczki. Nawiasem mówiąc owe kryzysy to rezultat oddawania wydawnictw w pacht urzędnikom z nomenklatury, każdy bowiem rasowy wydawca wie, a w latach trzydziestych, w czasie światowego kryzysu, wiedział o tym każdy Fruchtman czy Kleinsinger ze Świętokrzyskiej, że wystarczy inteligentniemanewrować cenami inakładami książek, by finanse wydawnictwabyły zabezpieczone. Jasne jest też, że wystarczy zupełnienieduża liczba tytułów dochodowych, by umożliwić wydanie dużej liczby tytułów wartościowych, a deficytowych. Inaczej wpycha się tylko pieniądze państwu, które dorabiać się winno na hutach, a nie na książkach.

Najpierw Pojezierze wydawało monografie miast. W serii tej znalazły się monografie wszystkich miast powiatowych dawnego województwa olsztyń­ skiego, zwyjątkiemPasłękai Lidzbarka,nadto zaś monografieOlecka,Gołdapi i Kwidzyna, przy czym każde na tle dziejów sąsiednich wsi i miasteczek.

Równie duży zastrzyk wiedzy o przeszłości ziem pojeziernych dawała seria Literatura Warmii i Mazur w dawnych wiekach. Ukazały się w niej dzieła pisarzy, którzy w ciągu wieków chlubnie reprezentowali tu myśli pieśń polską:

Kopernika, Dantyszka, Seklucjana, Murzynowskiego, Hozjusza, Kromera, Kęt­

rzyńskiego, Barczewskiego, Kajki i in. Seria Biografie przedstawiała żywoty Gorzkowskiego, Mrongowiusza, Lacha Szyrmy, Sembrzyckiego, Samulows- kiego, Nowowiejskiego, Jaroszyka,Sukertowej-Biedrawiny,Pieniężnego, Zien- tary-Malewskiej. Poza serią ukazały się biografiaTiedemanna Giesego pióra Teresy Borawskiej oraz pierwszy przekład dzieła Paula Cazina o Ignacym

(11)

Krasickim. Pojezierze wydało wiele tomików poezji, w tym serię Warmia i Mazury w poezji i grafice, wiele powieści, m.in. Bądkowskiego, Faca, Nienackiego, Oleksika, Panasa, Stachury, wiele wspomnień i reportaży, wiele książek dla dzieci i młodzieży... Wspomnieć trzeba, że Pojezierze wydało przekłady poświęconych sprawommazurskim powieści Ernsta Wiecherta iHer­ mana Sudermanna. Bliskie też były Pojezierzu piśmiennictwo i sprawy sąsied­ niej Litwy, traktowanew duchu pojednania i przyjaźni obu narodów. Wymienić trzeba wydanie dwujęzyczne dzieła ojca literatury litewskiej Donelaitisa Pory roku, reedycjęStarożytnej Litwy AleksandraBrucknera, DawnąLitwęOchmań­ skiego, Nigdy od ciebie miasto Małgorzaty Stolzmann, Baśnie i legendy litewskie Oskara Miłosza, powieść Giry Mahoniowy raj. Natomiast sprawie przyjaźni narodów polskiego i białoruskiego służyć miał pierwszy pełny przekład Pana Tadeusza na białoruski autorstwa Bronisława Tarasz- kiewicza...

Stop, dosyć tej wyliczanki! Za dużo nazwisk, to przecież nie książka telefoniczna! Tak w podobnych przypadkach lubi powiadać życzliwy mi redaktor Olsztyński, Olsztyński przez duże „O”.

Program wydawniczy Pojezierza zyskiwał wkraju bardzopochlebneoceny.

Zewnętrznym tego objawem było usytuowanie stoiska Wydawnictwa na Mię­ dzynarodowych Targach Książki w Warszawie. W latach sześćdziesiątych lokowano je w sektorze E. na samym końcu, już tam, gdzie sprzątaczki zostawiały na noc wiadra i szczotki. W latach osiemdziesiątych umieszczone w sektorze B. na przeciw Wydawnictwa Literackiego, sąsiadowało z lewej strony ze stoiskiem Państwowego Instytutu Wydawniczego, z prawej ze stoiskiemCzytelnika.Natomiastw Olsztynie we wpływowychkręgach wydaw­

nictwo staleznajdowało się pod pręgierzem. Nemo propheta sua splendidus in patria.

Wobec programu wydawniczego Pojezierza stawiano tu zarzuty raz, że grzeszy klerykalizmem, innym razem, żejest antykatolicki, raz że faworyzuje pisarzy komunistycznych, innymrazem, że antykomunistycznych. Wszystkie te zarzuty można by uznać za słuszne, ale razem, łącznie. Dla kierownictwa Pojezierza wzorem, niestety niedościgłym, redaktora naczelnegobył Mieczys­ ław Grydzewski, człowiek, z którego żartowano, że chciałby mieć wśród swych współpracowników i Trockiego i Hlonda, a który rzeczywiście w swych WiadomościachLiterackich zamieszczał tużoboksiebie utwory Broniewskiego i Goetla, Kruczkowskiego i Kossak Szczuckiej. Idąc śladami tego mistrza Pojezierze starało się faworyzować dzieła autorów reprezentujących choćby najskrajniej różne kierunki ideowe,byle by te dziełaposiadały wysoką wartość literacką lub naukową.

Poniektórzy „uczeni” dyskretnie szeptali o klerykaliźmieprogramów wyda­ wniczych Pojezierza.Istotnie,za duży udział księży,za dużo biskupów: biskup Dantyszek, biskup Hozjusz, biskup Kromer i jeszcze Marian Biskup, ksiądz

(12)

pleban Barczewski ina dokładkę Józef Pleban. Wydawałobysię, żeto żart, ato donos. Natomiast ten, kto dziś z serii Literatura Warmii i Mazur w dawnych wiekach usuwa dzieła Ignacego Krasickiego, niszczy zwartość serii, a sam popełnia czyn nie tyle antyklerykalny, co antykulturalny. Wstyd! A z takiej dobrej rodziny! A dalej, Henryk Panas był deistą, wolnomyślnym wobec katolickich dogmatów. Ernst Wiechert zaś na jotę nie odstępował od tego, co nakazywała luterańska konfesja. Każdy jednak czytać winien Według Judasza i Dzieci Jerominów uważnie i bez uprzedzeń, bo to dzieła wysokiej rangi.

Każdemu czytelnikowi polecić też można Huśtawkę Lecha Bądkowskiego, choć żal, żecenzurastraszliwie poszatkowała to dzieło. Nienacki jest świetnym pisarzem dla dzieci i młodzieży, natomiast jego powieść Raz. w roku w Skiroławkach scenami erotycznymi zaszokowała nawet dorosłych, choć przed laty na tle twórczości Zapolskiej, Zegadłowicza czy Krzywickiej chyba by nie raziła, a już na tle ówczesnych francuskich powieści obyczajo­ wych — w żadnym stopniu. Ale nie będę go tu reklamować, sam to robi skutecznie.

Przedstawiłem przykłady książek Pojezierzamających wysoką rangę wkra­ ju lub nawet niekiedy rangę europejską. Przykłady takie można by mnożyć.

Niestety, zdarzały się wśród książek Pojezierza także miałkie, mające małą wartość. Powstanie i rozwój przedsiębiorstwa wydawniczego w Olsztynie przyzwyczaiło autorów, a bardziejjeszcze władze, wtym władze stowarzysze­ nia,do poglądu, że majądo czynieniazinstytucją lokalną, załatwiającą sprawy lokalne i obsługującą lokalne środowisko pisarskie. Tymczasem książki wyda­ wane tu, w Olsztynie, trafiają do sita rynku krajowego i ostaną się z nich w literaturze polskiej tylko te, które mają wartość mierzoną miarami krajowy­ mi, a nie lokalnymi. Treści mogły, a nawet powinny być regionalne, ranga jednak ponadregionalna, podobnie jakopowieść o roku 1812 w nowogrodzkim

powiecie miała ponadregionalny wymiar. Oczywiście, znaj proporcją, mocium panie. Pojezierze publikowało zatem książki dla całego kraju, musiało zaś opędzać się przed propozycjami wydawania książek o partykularnych treściach i randze. Podczas tych utarczek przez sito wydawnicze Pojezierza przedostało się jednak trochę miału.

Nie udało się też utrzymać struktury wydawnictwa jaką programowano wlatach 1968-1970. Rak etatyzacji i biurokracjiwkradł sięi do tego organizmu.

W 1980 roku odwiedziłem w Maisons-Laffite Jerzego Giedroycia. Opro­ wadzał mnie po Instytucie Literackim Kultury i powiedział, że ów instytut

— jak mówił Giedroyć „uznawany za wroga Polski Ludowej nr 1, no nie poprawił się nr 2” — zatrudnia wszystkiego czterech redaktorów i jednego redaktora technicznego. Od siebie dodam, że dość wiekowych redaktorów, mających zatem doświadczenia edytorskiewe krwi. Mogłem tylko zazdrościć!

Niemniej i tak wśród 39 oficyn realizujących państwowy plan wyda­ wniczy Pojezierze zatrudniało w 1985 roku najmniejszą liczbę pracowników.

(13)

Dzięki temu mogło im płacić stosunkowo wysokie zarobki (wyższe płaciły tylko Wiedza Powszechna i Iskry). W roku tym Wydawnictwo zamykało bilans zyskiem prawie 67 milionów złotych, osiągając najwyższy wśród wszystkich wydawnictw procent rentowności w stosunku do kosztu własnego.

Powstrzymam się od wszelkich ocen pracyWydawnictwa zalata 1987-89.

Nie wypada mi cokolwiek, dobrzeczy źle, mówićo swym następcy,bo mogę być fałszywie zrozumiany. Wyrażę tylko żal, że zrezygnowano z wielu cennych inicjatyw wydawniczych, a realizację innych, na przykład Encyk­ lopedii Warmii i Mazur pod redakcją Janusza Jasińskiego, odłożono ad kalendas graecas.

W roku 1989 weszło, albo w życie, albo pod publiczną dyskusję, wiele przepisów dotyczących nowej organizacji ruchu wydawniczego w Polsce.

Zbytwcześnie jednak nato, by na tej podstawieformułowaćoceny albo snuć prognozy.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Praca składa się ze wstępu, trzech rozdziałów teoretycznych (stanowiących propozycje postrzegania tekstualności w trzech różnych perspektywach: jako świata, jako

Na kulminacji miała 60 cm grubo- ści, na stoku wału 30-40 cm, u podstawy wału 50 cm, a następnie wypłycała się stopniowo i zanikała w odległości 5-30 m, mierząc od

Jeśli klub infrastrukturalny składałby się z przedsiębiorstw przewozowych, co można sobie wyobrazić w przypadku transportu kolejowego i w przypadku lotnisk (w niektórych

Lingwiści nie zawsze stosują się do zasady, iż przy wyróżnianiu antonimów należy uwzględniać nie tyle przeciwstawienie leksemów, co ich spolaryzowanie

Kłaśd kogoś w pospolitości я kimś 'stawiać kogoś na równi z kimś'» Z wielką iedndk dierpliuośdią ponosi Jozef Święty te wyroki, przez ktbre prowidencya

W ostatniej części artykułu odwołujemy się do badań powtórzonych, przepro- wadzonych w latach 2008–2010, wskazujemy na makrostrukturalne uwarunkowania losów badanych rodzin i

Kolejne przeobrażenia i zmiany w rozw oju techniki należy zakwalifikować do tzw. finalnego ok resu p rzew rotu techn iczn eg o1. Zakończenie procesu rew olucji

This year’s archaeological investigations proved that the area occupied by the castle is to a great extent destroyed mostly due to the lowering of the mound on the