1
S P IS Z A W A R T O Ś C I T E C Z K I — W ( E I Q
p s • ^ C s r t u i c A ^...
1/1. Relacja —
1/2. D okum enty (sensu stricto) dotyczące osoby reiatora
1/3. Inne m ateriały d o kum enta cyjne dotyczące osoby relalora
II. M a te ria ły u z u p e łn ia ją c e r e la c ję \J K . {•. S - 4
111/1 - M ateriały dotyczące rodziny reiatora-— -
ill/2 - M ateriały dotyczące ogólnie okresu sprzed 1939 r.--- III/3 - M ateriały dotyczące ogólnie okresu o ku p a cji (1939-1945) — 111/4 - M ateriały dotyczące ogólnie okresu po 1945 r. ---
tll/5 — inne :
IV. K orespondencja -—
V. N azw iskow e karty inform acyjne
VI. Fotografie —
2
3
Irena W i ś n i e w s k a „W isie n k a” , c. Ignaceg o, ur. 20 m a ja 1912 r.
w S kutkow icach, woj. łódzkie, m ieszk a n k a W arszaw y, p o d o b n ie ja k jej b lis c $ |j- m ąż i koleżanki — przyjęła m yśl o życiu p o d niem iecką niew olą z nienaw iścią i pragnieniem odw etu. 15 p aź d ziern ik a 1939 r. w stąp iła do Z W Z — A K . P o czątko w o — w ra m a c h P C K — p ro w a d ziła n a B ielanach świetlicę z d oży w ia
niem d la dzieci z n ajuboższych ro dzin. „P rzez cały czas o k u p a c ji— pisze Ire n a — w spierał nas m o ra ln ie i m ateria ln ie ks. Z y g m u n t T roszczyński z kościoła m arym onck iego, słynny A lk az ar. C udow ny człowiek. O n to sobie znanym i sposobam i k onspiracyjnym i zdobyw ał śro dki na prow adzenie z n aszą p o m o cą działalności ch arytatyw nej, n a dożyw ianie dzieci, n a schronisko żołnierskie, w którym m ieszkało o k o ło 20 żołnierzy W rześnia, inw alidów lub tych, k tórzy u tracili ro dziny alb o k o n ta k t z nim i. P rócz tego w ysyłałyśm y pięciokilogram ow e paczki d la w ięźniów obozów k on centracyjny ch . A dresy zdobyw ał ks. T ro szczy ń
ski” . W 1943 r., w ra m a c h o d tw arzan ia sił zb rojn ych i czynionych p rzy g o to w ań do pow szechnego p o w stan ia, Ire n a zo stała sk iero w an a n a k u rs p rzy g o to w an ia bojow ego i san itarn e g o , k tó ry p ro w a d ziła d r Ja n in a Słom czyńska, m ieszkająca n a Ż olib o rzu , a następ n ie w raz z k ilk o m a ko leżan k am i od by ła sześciotygod
niow ą p ra k ty k ę w S zpitalu U jazdow skim n a oddziale chirurgicznym 7 B u d ra p ik a B ętkow skiego. W 1944 r. w ykorzy stała m ożliw ość lepszego w yszkolenia i ukończy ła k u rs san itarn y , p ro w a d zo n y n a B ielanach przez d r W asilew ską, m ieszkającą przy ul. K roto szy ń sk iej. P rzygotow ały sobie w yposażenie — białe fartuchy, białe czepeczki i to rb y sa n ita rn e z zasadniczym m ateriałem o p a tru n kow ym pierwszej pom ocy. Ich k o m e n d a n tk a , p. J a n in a C hełm ińsk a „ I n k a ” poleciła im spokojnie czekać n a rozkaz. „1 sierpnia o godz. 15 jak iś 14— 15-letni chłopiec zadzw onił d o drzw i i pow iedział: o godz. 17 zb ió rk a n a ul. L ipińskiej, to rozkaz. M ąż i jego b ra t m ieli zb ió rk ę n a Ż o lib o rzu . J a szybko nałożyłam biały fa rtu ch i czepek. Z to rb ą p rzew ieszoną przez ram ię pobiegłam n a L ipińską. Przy pożegnaniu m yśleliśm y o jed n y m — czy się jeszcze zobaczym y?” .
N a punkcie o trzy m ały rozk az, by iść po ra n n eg o na ul. K asp row icza. A tu d o o k o ła rozszalało się piekło. Z C IW F u (obecnie A W F ) n ieustann ie strzelano, k a n o n a d a od M a ry m o n tu , n ieu stan n e strzały w zdłuż alei Z jednoczenia, w kie
ru n k u Ż erom skiego, od lo tn isk a bielańskiego, gdzieś od P odczaszyńskiego.
Biegały bez chw ili od p o czy n k u aż d o wieczora.
Pierwszy ra n n y to było duże przeżycie. D o sta ł w nogę o d łam k iem szrapnela.
S anitariuszki założyły prow izoryczny o p a tru n e k , ułożyły n a noszach i p rz e tra n sportow ały n a ul. L ip iń sk ą do p u n k tu san itarn eg o . Stąd ciężej ra n n y ch tra n sp o rto w a n o d o szpitala. C iężko ra n n y został d r R ogow ski, kiero w n ik sch ro n isk a n a M arym oncie. B rał u d ział w a ta k u n a C IW F — zm arł w p arę godzin później. R a n n a w n o g ę zo sta ła san ita riu sz k a Z o fia M a tu ta t. Ire n a p ełniła w szpitalu codzienne dyżury. D u ż o san itariu szek ginęło, wiele odniosło ra n y , ale przychodziły ochotn iczk i z teren u zw ykle przez B ielany, p o za tym p rzek ra d ały się z dzielnic, k tó re ju ż zajęli N iem cy. G inęły, gdyż nie liczyły się z niebezpieczeń
stw em , gdy trz e b a było udzielić pom o cy, ginęły, gdyż często zdarzało się, że N iem cy, nie szanując m ięd zy n aro d o w y ch konw encji, strzelali d o dziew cząt z o p ask am i C zerw onego K rzyża.
N ie oszczędzały życia, gdyż w iedziały, ja k b ard zo są p o trze b n e ran n y m nie tylk o dlatego, że udzielą im pom ocy, ale „n a w et w idok san itariu szek w pływ a u sp o k ajająco . R a n n y wie, że nie jest sam , że kto ś się nim opieku je” .
S anitariuszki spełniały jeszcze je d n ą w ażn ą posługę, tym razem w obec zm arłych. M a je sta t śm ierci w niecodziennych okolicznościach w yw ierał tym silniejsze w rażenie: „w drugiej połow ie w rześnia no cow ałam w szpitalu. R o z b u dzo no m nie, abym uczestniczyła w pogrzebie trzech zabitych. D o ły były ju ż w ykopane. W ynosiłyśm y ciała n a noszach. Stojący o b o k dołów p ow stańcy składali je do grobów . O b o k każdego ciała b u telk a z d o k u m en tam i, po czym p rę d k o zasypali ziemię ło p atam i i szybko odeszli. Skąd przyszli, d o k ą d poszli, nie wiem , nie p y tałam , ob ow iązyw ała k o n sp ira c ja ” .
P ow stanie dogoryw ało. L u d n o ść ew ak u ow ano . „N a sz p u n k t san itarn y m iał tow arzyszyć zm altreto w an ej ludności, udzielać pom ocy ran n y m i chorym . Jeszcze p rzed ew ak u acją m ieszkańcy B ielan zetknęli się z b arbarzy ństw em w roga. W n o c p o p rz ed za ją cą ew akuację p ow stań cy przechodzili przez W aw rzy- szew. Z a udzielanie im p o m o cy N iem cy obstaw ili wieś, oblew ali d om y benzyną
n n / - v r\ O T n i f o 1 o r \ i * 7 \ M i ; i d ' 7 i A n A l u r l ^ i