Jacek Łukasiewicz
"Czas w powieściach Parnickiego",
Małgorzata Czermińska,
Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk
1972, Zakład Naukowy imienia
OssolińskichWydawnictwo Polskiej
Akademii Nauk, Z Dziejów Form
Artystycznych... : [recenzja]
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 64/4, 363-368
tość estety czn o -litera ck ą przekładów . Z agadnieniem tym autorka n ie zajęła się pra w ie w cale.
K olejn y rozdział dotyczy an gielsk iego dram atu (s. l'7'З— 202). K rajew sk a w ie le uw agi p o św ięca pracom o Szekspirze, o d n otow u je o p in ie o M arlow e’ie. N a ob u elżb ietań czyk ach kończy się zasadniczo zain teresow an ie m od ern istów d aw n iejszym dram atem an gielskim . Trzeba zresztą przyznać, że dostrzegali ta k że osiągn ięcia w sp ółczesn ych dram aturgów . P rzekonani, że „Pinero i Jo n es rozpoczęli n ow ą erę w dram acie a n gielsk im ” (s. 190), m od ern iści w a ln ie przyczyn ili s ię do w p ro w a d ze nia ich u tw orów na p olsk ą scenę. C zołow e m iejsce jednak zajm ow ał Oscar W ild e (początki jego p olsk ich d ziejów autorka rzeteln ie referuje w rozdz. 4), a n astęp n ie G eorge B ernard S h aw , k tórego recepcji w ty m ok resie p o św ięco n o już k ilk a prac,
B ib lio g ra fię p r z e k ła d ó w p o lsk ich z lite r a tu ry a n g ielsk iej (1887— 1918) K rajew sk a
p rezen tu je w uk ład zie rzeczow ym odpow iad ającym pod staw ow ym gatunkom lite rackim : poezja, p ow ieść i now ela, dramat, eseje (krytyka literatu ry i sztu k i). W ob ręb ie tych d ziałów m ateriał uszeregow any został w porządku alfab etyczn ym w ed łu g n azw isk autorów . In d ek s a u to ró w u m ożliw ia sp ra w n e od szu k an ie pozycji tw ó rcó w rep rezentow anych w k sią żce kilkom a gatunkam i. K rajew sk iej udało się dotrzeć do orygin aln ych ty tu łó w w ięk szo ści przekładów . N a p od k reślen ie zasłu gu je u m ieszczen ie przez nią dat p ierw szych w yd ań angielskich poszczególnych utw orów .
U łożon a przez K rajew sk ą b ib liografia nie pretenduje o czy w iście do m iana p e ł nego rejestru polsk ich p rzek ład ów z literatury angielskiej dokonanych w epoce m o dernizm u. N ie u lega jed n ak w ą tp liw o ści, że daje o n a p raw id łow e rozezn an ie w d zia łaln ości przekładow ej tego okresu; kw eren d y w in n ych d ziennikach i czasopism ach zn aczn ie w zb ogaciłyb y inw en tarz przekładow y, w ą tp liw e jednak, aby zm ien iły pro porcje obrazu polskiej recep cji literatury an gielsk iej, aczk olw iek n a d ałyb y m u w ię cej barw . D la przykładu w spom nę, iż w ie le ciek a w eg o m ateriału za w iera „N asz K raj”.
N a zak oń czen ie w y p a d n ie w y tk n ą ć k ilka błędów . N ie A nglikam i, lecz o czy w iście A m erykanam i są H orace G eorge Lorim er, R oy N orton, L e w is W allace, Jane A ugusta W ilson (Mrs. E vans). W edług niektórych źródeł, np. B urke’a słow n ik a pisarzy, A m e rykanam i są rów n ież E dm und M itchel oraz C ham bers W. M orrow.
M ankam entem rozpraw y jest brak w y k a zu czasopism , które zam ieszczały prze k łady z litera tu ry an gielsk iej i prace o niej. N ied ostatek te n ogrom n ie utrudni do k on an ie uzupełnień. U żyteczność d zieła ogranicza rów nież brak b ib liografii p rzed m iotow ej, na którą w r a żliw y jest każdy badacz. N ie zastąpią jej przypisy, z w ła sz cza iż K rajew sk a u żyw a ich w sposób um iarkow any, co zresztą k orzystn ie w p ły w a na czy teln o ść pracy. C zytelności n ie sprzyja natom iast brak typ ograficzn ego zróżn i cow an ia zapisu w części b ibliograficznej, za co o c zy w iście n ie m ożna w in ić autorki.
F ra n ciszek L yra
M a ł g o r z a t a C z e r m i ń s k a , CZAS W POW IEŚCIACH PARNICK IEGO. W rocław —W arszaw a—K rak ów —G dańsk 11972. Z akład N arodow y im ien ia O ssoliń sk ich — W yd aw n ictw o P olsk iej A kadem ii Nauk, ss. 136. „Z D ziejów Form A rty sty czn y ch w L iteratu rze P o lsk ie j”. T om X X X I. K om itet redakcyjny: J a n u s z S ł a w i ń s k i (red. n aczelny), E d w a r d B a l c e r z a n , K a z i m i e r z B a r t o s z y ń - s к i. P o lsk a A k ad em ia N auk. In stytu t Badań Literackich.
W e W s tę p ie m ow a jest o zw iązkach m iędzy dającą s ię odczytać z d zieła filo z o ficzn ą problem atyką cza su a cza sem jako elem en tem struktury utw oru („jako k a
tegorią k on stru k cyjn ą, zależną od w ła sn o ści sem an tyczn ych przekazu języ k o w eg o ” ; s. 5). P o w ieścio p isa rstw o P arn ick iego autorka p otrak tow ała jak o szczegółow y p rzy padek tak ich zw iązk ów . P rob lem atyk a teo rety czn a została n aszk icow an a w e W stę p ie i w rozd ziale 1, D w a m o d e le cza su w p o w ie ś c i w sp ó łc z e sn e j. P ierw szy m jest m od el „strum ienia św ia d o m o ści”. Istn ie je w nim cią g ło ść p odm iotu przy jed n oczesn ej n ie cią g ło ści zew n ętrzn eg o św iata. O dpow iada te m u m od elow i rozu m ien ie „punktu w i d zen ia ” w e d łu g H. Jam esa, oznaczające „zrów n an ie p ersp ek ty w y narratora z per sp ek tyw ą postaci, p rezen to w a n ie rzeczyw istości p rzedstaw ionej w św iatop ogląd ow ych i p sych ologiczn ych k ategoriach boh atera u tw o ru ” (s. 22). W m od elu drugim istn ieje ciągłość św ia ta przy braku cią g ło ści p odm iotu. N arrator m o że być ty lk o o b serw a to rem ; czas zostaje sp row ad zon y do czasu narracji. A p u n k t w id zen ia jest rozum iany jak u A. R o b b e-G rilleta : jest to rozu m ien ie d osłow n e; w ten sposób „punkty w i d zen ia” p rzyjm u je kam era film o w a . C zerm ińska n ie ogranicza się do tak sch em a ty czn eg o ujęcia. S tara się u w zg lęd n ia ć i in n e stan ow isk a, czyn ić sto so w n e od różn ie nia, p orów n yw ać rozm aite term in ologie. Jed n a k że cała problem atyka rozdziału 1 jest p rezen tacją n arzęd zi badaw czych , k tóre m ogą, a le n ie m uszą s ię przydać przy o p isie p o w ieścio p isa rstw a P arnickiego.
T en „przypadek szczeg ó ło w y ” jest n ajw ażn iejszy. K siążk a C zerm ińskiej n ie t y l k o porząd k u je dotych czasow e, a le d aje n o w e cen n e propozycje interpretacji tw ó r czości autora N o w e j B aśni. J e st p o k sią żce T eresy C ieślik ow sk iej (P isa r stw o T eodora
P a rn ick ieg o , W arszaw a l!965) drugą ob szern ą rozpraw ą o ty m autorze, rozpraw ą
u w zg lęd n ia ją cą tak że p ó źn iejsze k siążk i P arn ick iego; znajom ość ich zm ien ia „punkt w id z e n ia ” badacza, p o zw a la n a n ow ą in terp retację p o w ieści w cześn iejszy ch .
P arn ick i w łą c z a ł do sw y ch p ó źn iejszych u tw o ró w p ostacie z k siążek w c z e śn ie j szych, „p rostow ał” ich fab u ły, in k orp orow ał sw ą d aw n ą tw órczość do now ej całości. W końcu w szystk o, co n ap isał w fo rm ie p o w ieścio w ej, złą czy ł w jedną w ie lk ą „sagę h istoryczn ą”, w jed n ą „baśń”. M ożna przyjąć to sta n o w isk o autorskie i w utw orach w c z eśn iejszy ch o d n a jd y w a ć p rzed e w szy stk im to, co sta n o w iło zapow iedź późn iej szych przem ian, i t e elem en ty u w ażać za zasad n icze; in n e za przypadkow e, z których pisarz ew o lu cy jn ie się oczyszcza. T akie jest w zasad zie stan ow isk o C zerm ińskiej, przep row ad za ona d ow ód na jed n olitość d zieła pisarza. D ow ód su g esty w n y , bogato uargu m en tow an y, w zasad zie przekonujący. P rzek on u jący jed n ak n ie bez reszty. W ątp liw ości w y p ły w a ją z u św ia d o m ien ia sob ie, że sta n o w isk o autorki n ie jest j e dyn ie m o żliw e i je d y n ie u p raw n ion e. M ożna k ła ść a k c e n t n ie na jedność tego p i sarstw a, a le na jego ew o lu cję sk ok ow ą, n a jego g w a łto w n e m utacje, n a jego n ie k o n sek w en cje i w e w n ę tr z n e rozdarcia. Tok rozw ażań autorki, łą cze n ie rozw oju tw ó r czości P arn ick iego z p ro b lem a ty k ą cza su w je g o p ow ieściach , s ta le n asu w a c z y te ln i k o w i i tę drugą m o żliw o ść interpretacyjną.
P rob lem atyk a czasu w tw ó rczo ści P arn ick iego została zaw arta w trzech roz działach 2— 5. R ozdział 5 n ależy o m ó w ić osobno.
R ozdział 2 nosi ty tu ł T ra d y c ja p o w ie śc i h is to ry c z n e j i u ja w n ie n ie „ litera ck o ści”
w p ro z ie P a rn ick ieg o .
T radycja p o w ieści historyczn ej, p olskiej zw łaszcza, jest daleka zarów n o od tra dycji „stru m ien ia św ia d o m o ści” jak i „n o u vea u ro m a n ”. J est to tradycja p o w ie śc i realistyczn ej, o w szech w ied zą cy m narratorze, gdzie czas jest czasem ob iek tyw n ym , w y zn a cza n y m przez ch ro n o lo g ię d ziejó w i ch ron ologię (identyczną) w ą tk ó w rom an sow ych . J e st to też tradycja h istorii p rzy stęp n ie op ow ied zian ej. W iedza narratora będ zie zb liżon a do w ie d z y uczonego. N ie jest o n w szech w ied zą cy ani w szech m ocn y, ogran iczają go źródła, o n e w y zn a cza ją krąg fa k tó w p ew n y ch i ok reślają zasięg h i potez. C zerm ińska słu sz n ie pisze, że w w y p a d k u P arn ick iego „Stosunek do tradycji
pow ieści historycznej w ym aga potraktow ania in n ego niż z esta w ien ie typologiczne, p on iew aż sta n o w i elem en t św iadom ości tw órczej pisarza” (s. 34). M łody P arnicki w yb rał b y ł p ow ieściop isarstw o historyczne, w dodatku „polskie p ow ieściop isarstw o h istoryczn e” (był parojęzyczny) św iadom ie. O tym akcie w yb oru m ó w ił w ielo k ro tn ie w w y w ia d a ch , p isał w artykułach, ale, c o w a żn iejsze i na co C zerm ińska zw raca szczególn ą u w agę w e w n iosk ach sw ej rozpraw y, ten akt w y b o ru sta ł się ośrod k iem krystalizacyjn ym fab u ł ostatn ich jego pow ieści. W ybierając tę tradycję w y b ra ł i to, co w niej k o n stytu tyw n e: czas historyczny. J e śli posłużyć się często cy to w a n y m przez autorkę szk icem A uerbacha, n ie b ył to cza s „brązow ej poń czoch y” (W irginii W oolf), lecz „blizny O dysseusza” (Homera). W praw dzie u w ażał p ow ieść historyczną za zapóźnioną („P ow ieść historyczna, bądź to epigońsko p ow ielająca d aw n e w zory, bądź też traktująca przeszłość orn am en tacyjn ie [...], znalazła się w im p a sie” — re lacjon u je jego przed w ojen n e poglądy C zerm ińska, s. 35), a le za ideał uw ażał w ieczn e in w a ria n ty gatunku. „To, c o najlep szego m oże w ó w cza s p ow ied zieć o p isarstw ie T. M anna, K ossak-Szczuckiej, M alew skiej, A. Tołstoja, Szołochow a, M ereżk ow sk ie- go, A łd an ow a — to n azw ać ich godnym i spadkobiercam i W altera Scotta, Flauberta, L w a T ołstoja, S ien k iew icza ” (s. 36). N a w et „Z u lgą p o w ita ł »renesans tradycyj arty styczn ych w ZSRR«, tj. n aw rót do poetyki p o w ieści realistycznej w latach trzy d zie sty ch ” (s. 36—37). M yślę, że w śró d przyczyn tak iej artystyczn ie zach ow aw czej p o sta w y w y m ien ić by trzeba tak że w p ły w lw o w sk ieg o środow iska n a u k o w o -litera c- kiego, n iezb yt ch ętn ego aw angardow ym now inkom . W każdym razie w yb ór ten był bardzo św iad om y i o n o k reśla ł te ż (m usiał określać) „poetykę im m an en tn ą” p ierw szych u tw orów , g łó w n ie opow iadań, ale tak że częścio w o i A ecju sza . C zerm ińska, do konując w tym rozdziale in teresu jącego i w ła śc iw ie pionierskiego przeglądu sądów P arn ick iego o p o w ieścio p isa rstw ie historycznym , na ta k ie zn a czen ie dokonanego przezeń w yb oru w ła śc iw ie nie zw raca uw agi. A b y ł on przecie jedną ze stron is tn ie jącej w sform ułow anej p oetyce P arnickiego antynom ii.
R ów n ocześn ie n iem al rodzi s ię w jego p isa rstw ie sp rzeciw w o b e c tej tradycji. Zarzuca jej n ien ow oczesność, fa scy n u je go psychoanaliza, m odel „strum ienia św ia d om ości”. Coraz o czy w iściej „D ysputa o w a toczy się [...] n ie tylk o n a p łaszczyźn ie d ysk u rsyw n ych w y p o w ied zi publicystycznych, ale sta je s ię z cza sem w ew n ętrzn ą spraw ą k onstrukcji p o w ieścio w ej, k ategorią »poetyki im m an en tn ej«” (s. 44—45). W ybór przestaje być ca łk iem racjon aln y i św iadom y. Z aczynają tu rządzić d eterm i nanty psych ologii tw órczości. K ied y później jako tradycja p rzyw ołan y zo sta n ie n ie D um as (ten dostarczać będ zie ty lk o bohaterów i m ateriału do przetw arzan ia w ą t k ó w fabularnych), lecz P la to n — zn ajd ziem y się w innej sy tu a cji genologicznej.
D alszym tem atem rozdziału 2 jest u ja w n ia n ie się „literack ości”, próba odpo w ied zi na pytanie: „kto m ów i w pow ieściach P arn ick iego?” (s. 44). J est to proces p o d staw ow y dla p roblem atyki czasu, w p ow ieściach pisarza i śledzi go C zerm ińska z w ielk ą w n ik liw o ścią . „C zytelnik paru jego książek spostrzega szybko, że ich narra torzy i b oh a tero w ie są (odw rotnie niż M olierow ski pan Jourdain) głęb ok o św ia domi, iż »m ów ią prozą«. C ałkow icie ujaw n ion a jest zarów n o osoba narratora, jak i sy tu a cja narracyjna, i to w taki sposób, że w y p ow iad ający i czynność k szta łto w a n ia w y p o w ied zi sta ją się dla czy teln ik a ośrodkam i zain teresow an ia rów n ou p raw n io n ym i z sa m y m p rzedm iotem w y p o w ied zi” (s. 45). Coraz w y ra źn iejsze następ u je p rzesu n ięcie narracji na relacjon ow an ie w form ie pisanej. Z w racanie uw agi na język te g o zapisu, na jego osob liw ości fonetyczne, lek syk aln e, gram atyczne. To jednak dok on yw ało s ię stop n iow o. P ierw otn e zam ierzenia cy k liczn e (anonsow ane dalsze ciągi A e c ju sz a i S re b rn y c h orłów ) praw dopodobnie znaczyć m iały co in n ego niż późn iejszy „zespół d zieł” stan ow iący lekturę bohaterów k olejn ych p ow ieści.
P rzecie i D um as, i S ien k iew icz lu b ili c y k le p o w ieścio w e, n ależały o n e w ię c do d a w nej tra d y cji gatunku. Z p ersp ek ty w y sy n ch ro n ii narzuconej przez późne utw ory P a r nick iego m oże to p rzed sta w ia ć się in aczej, le c z — jak już za zn a czy łem — n ie jest ona p ersp ek tyw ą jedyną.
Z w raca też C zerm ińska u w agę n a zm ian ę d ystan su czasow ego. Coraz bardziej on się kurczy. „P oczynając od S ło w a i ciała, o b serw u jem y św ia t p rzed staw ion y z m ałego dystansu. H oryzont narracji n ie o b ejm u je nic ponad to, co dostępne jest p ostaciom ” (s. 54). D odać do teg o w yp ad a, że od tom u 6 N o w e j B aśni, gdy w sz e c h m ocny n iem a l autor zostaje w p row ad zon y jak o postać w obręb akcji p ow ieści, h o ryzont narracji zn ó w zostaje sw o iś c ie poszerzony. K ażda z postaci m oże być w y p o sażona w tak i (arbitralnie jej p rzyd zielan y i zm ien iający się w cza sie fabularnym ) zakres w ied zy , że n ie w ią żą ją u w a ru n k o w a n ia epoki, w której żyje, środ ow isk a itp. W rozd ziale ty m m ow a jest jeszcze o an alogiach m ięd zy p ow ieściam i P a rn ic k iego a p o w ieścia m i d etek tyw istyczn ym i. C ytując R. C aillois, w ed łu g którego „Za m iast naślad ow ać b ieg czasu, p o w ieść krym in aln a od w raca go, jej » n a r r a c j a i d z i e z a p o r z ą d k i e m o d k r y c i a « (s. 58), C zerm ińska czyn i arcyw ażn e dla u św ia d o m ien ia so b ie jed n ego z asp ek tów „literack ości” d z ie ł P arn ick iego sp o strze żen ie: „Taką drogą też m ożna dojść do p o w ieści opow iadającej pracę tw órczą, która d op row ad ziła do jej p o w sta n ia ” <s. 58). T rzeba jed n ak zw rócić u w agę na granice tej analogii. W p o w ieści k rym in aln ej rekonstrukcja w yd arzeń d okonuje się ze s t a n ow isk a p ełn ej w ie d z y o ich rezultacie. T en rezultat m usi zostać u jaw n ion y. To n ależy do stru k tu ry te g o gatunku. M usim y d ow ied zieć się, k to zabił. P o w ieści P a r nick iego m ają jed n a k stru k tu rę otw artą. Ś led ztw o na o g ó ł n ie daje jednoznacznych rezultatów . N a w et je ś li m ó w im y „krym inał p o zn a w czy ”, „krym inał id e i” (term iny u żyw an e przez C zerm ińską), to rekon stru k cja procesu n ie jest d ok on yw ana z punktu dojścia do jak iejś id ei ostateczn ej, poglądu osta teczn eg o w danym p rzew od zie m y ślow ym , „ śled ztw ie in te le k tu a ln y m ”. Ś led ztw o n ie kończy się, jest ono analogonem n iesk oń czon ości p rocesu poznania, figu rą procesu dialek tyczn ego, którego n ie m ożna zam knąć w sposób ostateczn y. P o w ie śc i k ry m in a ln e m ogą łą czy ć się w cyk le, np. przez tę sa m ą o so b ę d etek tyw a. N ie m ożn a jednak w ich ram ach przekazyw ać z p o w ie śc i do p o w ie śc i n ie rozw iązan ych i — pod ejrzew am y — n ierozw iązyw aln ych zagadek, b ędących isto tn y m p rzed m iotem śled ztw a.
W rozd ziale 3, R z e c z y w is to ś ć p r z e d s ta w io n a : czas o p o w ie d zia n y , dokonuje a u to r ka ch ron ologiczn ego przegląd u p o w ie śc i P arn ick iego i zajm u je się ew o lu cją cza su jako e lem en tu struktury u tw oru. R o zw ija przy tym tezę o celo w o śc i o d czy ty w a n ia p o w ieści w cze śn ie jsz y c h „przez pryzm at p ó źn iejszy ch ” (s. 59). Już w A e c ju sz u p o jaw ia się m onolog w y p o w ied zia n y z rela cjo n o w a n y przez narratora. W S re b rn y c h
orłach i w K o ń cu „ Z g o d y N a ro d ó w ” w y stę p u ją liczn e c h w y ty ch arak terystyczn e dla
m odelu „strum ienia św ia d o m o ści”. C zerm ińska zw raca przy ty m u w agę na p o d w ó j ność cza su w ew n ętrzn eg o , su b iek ty w n eg o , i o b iek ty w n eg o , ch arak terystyczn ego d la p o w ieści h istoryczn ej, która „posiada o k reślo n e zob ow iązan ia w zak resie konstrukcji czasu środ ow isk a” (s. 68). W części 1 T w a r z y k się ży c a w ła śc iw y „stru m ien iow i ś w ia dom ości” p u n k t w id z e n ia zostaje o d n iesio n y „do w y p o w ie d z i postaci, a n ie b ez pośrednio d o przed język ow ej św ia d o m o ści i o d czu ć” (s. 71). W iąże się to o c zy w iście ze sto p n io w y m u ja w n ia n iem „litera ck o ści”. W części 2 T w a r z y k s ię ży c a czas sta je się czasem dialogu, czasem m y śli, k tórych chron ologia jest in n a n iż chronologia historii. („Z achow ujący ch ron ologiczn e n a stęp stw o tok zdarzeń, przypadkow o p o m ieszczon ych obok sieb ie, n ie p osiad a sen su i n arracja n ie n adaje m u ciągłości. T ylko w ruchu p ozn ającej m y śli, ścierającej się w dialogach, m ożna kreow ać c ią g ło ść” ; s. 77— 78). T ak w ię c p o w sta je drugi cza s obok czasu w yd arzeń h istorycznych.
N ie jest on jeszcze su b iek ty w n y m czasem jednostki, a le zależy od in tersu b iek ty w - nej sytu acji rozm ow y. P o w sta je jakby „druga h istoria”, sw o isty apokryf, realizu jący się w dyspucie, z w ła sn y m tokiem w ydarzeń, w ła sn ą hierarchią. Z p ow ieści na p o w ieść ów „ruch poznającej m y śli” sta w a ć się b ęd zie m y ślen iem jednostki, przed staw ian ym w form ie dialogu fikcyjnego. U jaw n ia się literackość p oszczegól nych ksiąg, bohaterow ie-autorzy, p óźniejsze interpolacje do ich tek stów , fa łszerstw a i w yb iegi. U jaw n ić się m usi nadto ktoś, kto jest rzeczyw istym autorem całości. N a zyw a go C zerm ińska N arratorem G łów nym . D zieje św iata są dziejam i jego duszy, a p o w ieść historyczna jest p ow ieścią o dokonyw anej przez o w ego N arratora G łó w nego „boskiej k rea cji”.
W ażne są uw agi C zerm ińskiej o genetycznych zw iązkach N arratora G łów nego: p ostaw ien ie go w centrum sytu acji fabularnej, jego charakterystyka i p rzynależność do grona w yb ran ych in telek tu alistów , „m iędzynarodow ej w sp óln oty m ęd rców ” — z ten d en cjam i charak terystyczn ym i dla m odernizm u. M niej przekonujące w y d a je się m ó w ien ie o jego sy tu a cji w kategoriach E liadow skiej „przestrzeni św ię te j”. To praw da, że częsty jest m otyw u w ięzien ia i zam knięcia. P oza sw y m i zw iązk am i z s y tuacją śled ztw a m a on na celu odizolow anie boh atera-tw órcy-p isarza od sytuacji realnych w yd arzeń historycznych, przepuszczenie ich przez „filtr w ięzie n n y ch m u rów ”, p ozw olen ie m u na sp ok ojn e i sw obodne k ształtow an ie „drugiej h isto rii”. A le n ie ch od zi tu ch yb a o E liadow ski cza s m ityczny, nie m a b ow iem u P arnickiego p ow tarzalności św iętej sytuacji. Jest ob sesyjn e w racan ie do tych sam ych w ą tk ó w , ale po to, by je starać się rozw ik łać i p rzezw yciężyć. S ygn alizu ję tu ty lk o tę pro b lem atykę, która zostan ie rozw in ięta w rozdziale 5, gdzie rów n ież sposób jej ujęcia m oże budzić zastrzeżenia.
W rozdziale 4, zatytu łow an ym Z n aczen ie N a rra to ra G łó w n eg o dla h isto rio zo fii
w „ N o w e j B aśn i”, znajdujem y po raz p ierw szy opisany tak trafn ie i w n ik liw ie pro
ces zrastania się poszczególnych pow ieści i cy k ló w p ow ieściow ych P arnickiego, op is w łączan ia przez autora w cześn iejszy ch u tw orów „ex p o st [...] w tę sieć, z a w ęźla - jącą s ię coraz siln iej, która niby to rozszerza się, ogarniając coraz to n o w e obszary epok h istorycznych, zdarzeń i problem ów , a w isto cie rozrasta się jakby w głąb, sp lątu je coraz ciaśn iej sam ą sie b ie ” (s. '92). C zyni to N arrator G łów ny, o n — u ja w niony — jest sp raw cą tego procesu. P roblem y historii są jego problem am i. Traktu jąc h istorię synchronicznie, przestał poszukiw ać jej „ukrytego sen su ”. A utorka roz w ija p orów n an ie (czynione już przez krytyków ) N o w e j B aśn i z K ró lem -D u ch em . A le oprócz p odobieństw są zasadnicze różnice. P arnicki n ie w ierzy w m etem p sy - chozę. D zieje tracą sw o ją transcendencję. „Próbując ob ja w ia ć sen s historii, o b jaw ia tylko w ła sn ą jej w izję, od czytu je to, co sam w nią w p isa ł, tak ja k u siłując opo w ied zieć św ia t w języku, spostrzega, że m oże p ow ied zieć ty lk o to, n a co m u pozw ala ten język, jako ok reślo n y sy stem artykulacji rzeczyw istości, jako aprioryczna k a tegoria poznania, jak o przedustaw ny św iatop ogląd ” (s. 97). W historii szuka w łasn ej gen ealogii, sp row ad za ją do „m itycznego rodow odu a rtysty” (s. 97). B ędzie o w y m rodow odem nie h istoria po k olei opow iedziana, w ed łu g p odręcznikow ej chronologii w ydarzeń, a le ta „druga h istoria”, w ed łu g porządku „poznającej m y śli” ; dzieje idei, ale idei, które zrodziły w sp ółczesn ego in telek tu alistę, a n ade w szystk o jego przy padek szczególny, Parnickiego-pisarza. Te idee są w szy stk ie obecn e synchronicznie w jego św iadom ości. P rocesualność dziejów przesuw a się na drugi plan.
Jest to rodow ód pew n ej socjologicznie określonej roli, roli pisarza, ściślej: p o- w ieściop isarza historycznego. C zerm ińska w św ietn ej an a lizie pokazuje, jak w ła śn ie ta rola pisarza jest jed yn ie istotn a w e w pisanej w p ow ieść autobiografii, jak ona staje się osią k rystalizacyjn ą i przyczyną spraw czą całego pisarstw a. A utor jest B o
giem w św ie c ie sw e g o dzieła. D odajm y, że d ziałan ie to, w którym zacierają się różni ce m ięd zy o b ie k ty w n y m św ia tem i jego cza sem a su b iek ty w n y m cza sem jednostki, m a z a w sz e p od w ójn ą fu n k cję: in trosp ek cyjn ą i kom p en sacyjn ą. Z p ierw szą w ią że się „m ityczn y rodow ód in te le k tu a listy ”, a m ityczn a k rea cja jest narzędziem poznania. Z drugą — z m isty fik o w a n y rodow ód czło w iek a -a rty sty .
„M ityczny rodow ód a rtysty” m ożna zresztą potraktow ać m niej dosłow nie, niż czyni to C zerm ińska. Jako p e w ie n c h w y t k om p ozycyjn y, n arzęd zie dla unaocznienia id ei h istoriozoficzn ej dotyczącej jed n ości d ziejów , zm n iejszających s ię stale o d leg ło ści w czasie i p rzestrzeni, ta k ch arak terystyczn ych dla naszej d zisiejszej św ia dom ości k u ltu row ej. P rzecie — „Tradycja rodu m ieszań ców : k lerk ów , m yślicieli, artystów , pisarzy, je s t d zied zictw em d w u d ziestow ieczn ego in telek tu alisty. D iachro- nia d w óch ty s ię c y la t d ziejó w lu d zk ich u k azu je się w rzu cie syn chronicznym , w przek roju trad ycji d n ia d zisiejszeg o ” (s. 106).
R ozdział 5, ostatn i, za ty tu ło w a n y H isto ria i czas m ity c z n y , przynosi kilka w a ż nych a n aliz p roblem atyki św iatop ogląd ow ej w tw órczości pisarza. P odrozdział
J e d n o stk a zn ie w o lo n a jest n o w ą in terp retacją d u ch ow ości m ieszańca, sy tu u je ją
pośrednio, lecz bardzo trafn ie, w e w sp ó łczesn ej sy tu a cji polityczn ej i w śród jej p sych ologiczn ych im p lik acji. W p od rozdziale n astęp n ym został przeprow adzony d o w ód na utratę w ia r y „w o p ty m isty czn y s e n s p ostęp u ” (s. 127). Jasno i przekonu jąco p rzed staw iła tu autorka n ie z w y k le p ow ik łan y i w ielo zn a cz n y w dziełach P a r nick iego m o ty w A tlan tyd y, ro zw ija ją cy się „od m itu program atyw n ego do utopii n e g a ty w n e j” (s, 115).
R ozd ział ten w n o s i bardzo w ie le do w ie d z y o ideach p o w ieścio p isa rstw a P arn ic kiego, pokazuje, na czy m p o leg a ro zcią g n ięcie jego „m ityczn ego rodow odu na całą h isto rię” (s. 104). W p row ad zen ie n atom iast p ojęcia cza su m ityczn ego w ła ściw eg o r zeczy w isto ści sak raln ej, p ojętej w duchu E liadego, m oże być trak tow an e tylk o jako bardzo n iep ełn a an alogia. Czas sa k ra ln y jest z natury ob iek ty w n y , jest tran scen d en tn y w o b ec p rzeży w a ją ceg o podm iotu. K a p ła n -o fia rn ik (w ty m w yp ad k u A rtysta) jest p om azańcem , ale m oże b yć zastąp ion y przez kogoś innego, kto będzie brał u d ział w tej sam ej, id en tyczn ej rzeczyw istości. D opóki narratoram i-pisarzam i b yli b o h a tero w ie p oszczególn ych p ow ieści, piszący św ięty tekst, k tóry został im przek a za n y („ob jaw ion y”), an alogia b y ła p ełn iejsza. S ytu acja zm ien ia się jed n ak z ch w ilą u ja w n ien ia się N arratora G łów n ego: on o b iek ty w n y cz a s św iata id en ty fik u je z s u b iek ty w n y m czasem jed n ostk i, i to n ie „jednostki w o g ó le ”, a le jej szczególn ego p rzypadku, k tórym jest on sam .
K siążk a M ałgorzaty C zerm ińskiej przynosi o d k ryw cze an alizy i ustalen ia, obok których n ie b ęd zie m ó g ł przejść ob ojętn ie żaden badacz tw órczości P arnickiego, ża den h istoryk litera tu r y czy k rytyk literack i zajm ujący s ię w sp ó łczesn ą pow ieścią historyczną. P rzed sta w ia też szczeg ó ln y przypadek e w o lu cji czasu jak o elem en tu struktury u tw oru i ja k o k ategorii św ia to p o g lą d o w ej, o p isa n y jasno i p recyzyjnie; nie w e w szy stk im p rzylega on w p ra w d zie do p rob lem atyk i p rzed staw ion ej w roz dziale 1, b y ć m oże i d latego rów n ież, że p isa rstw o P arn ick iego z tru d em daje s ię u m ieścić m ięd zy R ob b e-G rilletem a V irginią W oolf, w y m a g a w ię c odm iennego opisu.