• Nie Znaleziono Wyników

Z zagadnień perswazji w prozie publicystycznej polskiego Oświecenia

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Z zagadnień perswazji w prozie publicystycznej polskiego Oświecenia"

Copied!
61
0
0

Pełen tekst

(1)

Teresa Kostkiewiczowa

Z zagadnień perswazji w prozie

publicystycznej polskiego Oświecenia

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 78/3, 161-220

(2)

Z A G A D N I E N I A J Ę Z Y K A

A R T Y S T Y C Z N E G O

P a m ię tn ik L ite r a c k i L X X V III, 1987, z. 3 P L IS S N 0031-0514

TERESA KOSTKIEWICZOWA

Z ZAGADNIEŃ PER SW A ZJI

W PROZIE PU BLICY STYCZNEJ PO LSKIEGO OŚW IECENIA 1

P u n k te m w yjścia niniejszego studium są dwa tw ierdzenia, dawno już sform ułow ane i powszechnie akceptow ane przez badaczy Oświece­ nia. Pierw sze dotyczy fak tu bujnego rozw oju w tej epoce różnorodnych odm ian piśm iennictw a prozatorskiego, k tóre począwszy od la t czterdzies­ ty ch X V III w. staje się isto tn y m czynnikiem życia społecznego i k u l­ turalnego w Polsce. Z w racając uw agę na to zjawisko Tadeusz M ikulski określił je jako nieustające „sem inarium prozy” l. J a k wiadomo, w zięli w nim udział nie tylko n ajw yb itn iejsi pisarze tych czasów, ale rów nież liczni o m niej znanych nazw iskach, a także — w w ielkiej m ierze — osoby anonim owe, dorzucające swe głosy do wspólnego dorobku doświad­

czeń oświeceniowej twórczości prozatorskiej 2.

D rugie obiegowe tw ierdzenie dotyczące piśm iennictw a owego okresu akcen tu je nastaw ienie dydaktyczno-m oralizatorskie, dążność do oddzia­ ływ ania na odbiorców, do ich w ychow yw ania i edukow ania 3. Opinia ta, odnoszona zresztą do całej słownej twórczości epoki — zarówno do pro ­ zy, ja k i do poezji — znajduje uzasadnienie nie tylko w im m anentnych w łaściw ościach tekstów literackich, ale także w teoretycznych przekona­ niach, naw iązujących do H oracjańskiego „utile dulci” i do zaleceń „do-

cere” lub „instruire”, form ułow anych w poetykach i reto ry k ach od cza­

sów a n ty k u 4. Nie poddano jednak dokładniejszym badaniom tego, w jak i 1 T. M i k u l s k i , Walka o ję zyk polski w czasach Oświecenia. W: Ze studiów

nad Oświeceniem. Warszawa 1956, s. 78.

2 Syntetyczne informacje o problematyce rozwoju i miejsca prozy w piśm ien­ nictw ie Oświecenia przynosi artykuł Z. K o p c z y ń s k i e j Proza w Słowniku li­

teratu ry polskiego Oświecenia (Wrocław 1977).

3 Sądy tego typu znaleźć można w każdym niem al opracowaniu dotyczącym piśm iennictwa epoki. Nie podejmujemy tu istotnej skądinąd sprawy analogicznych tendencji w całej literaturze staropolskiej.

4 Pomijamy w tym miejscu pozostałe składniki znanych formuł mówiących o zadaniach poezji oraz kw estię roli tradycji antycznej w kształtowaniu takiej kon­ cepcji twórczości słownej.

(3)

sposób i p rzy pom ocy jak ich zabiegów w różnych tek stach realizu ją się owe dążności in stru o w an ia i pouczania, w ychow yw ania i m odelow ania poglądów czytelników . Nie jest więc jasne, czy m ówiąc o w ychow aw ­ czych, dydak ty czn y ch bądź m o ralistycznych celach piśm iennictw a tra k ­ tu je m y o ty m sam ym zjaw isku czy też o sp raw ach różnych. W ywoławcze hasła i obiegowe fo rm u ły sygnalizują jedynie pew ien problem ogólny. M ówiąc bow iem o n astaw ien iu przekazu słownego n a pouczanie, w ycho­ w yw anie czy przekonyw anie — dotykam y podstaw owego dla każdej w y­ powiedzi słow nej problem u rela cji nadaw czo-odbiorczych, jakie tk w ią u jej podłoża 5.

O bserw acje dotyczące tej kw estii ograniczam y tu ta j do te re n u n ie- fab u larn ej prozy d y sk ursy w n ej, k tó rej przedm iotem są ówczesne proble­ m y życia społeczno-politycznego. Badacze zw racają uw agę na obfitość tego ty p u piśm iennictw a, liczebnie p rzerastającego w szystkie inne odm iany tw órczości słow nej — zarów no prozy fab u larn ej, historiograficznej, ora- torskiej, jak i różnych w ypow iedzi w ierszow anych. W pracach d aw n iej­ szych te k s ty o ty m ch arak terze określano zazwyczaj m ianem lite ra tu ry politycznej 6, nowsze opracow ania posługują się rów nież pojęciem publi­ cystyki, n iezn an y m w X V III w ie k u 7. P rz y jm u je m y je tu ta j nie tylko dla w ygody stylisty czn ej. W arto pam iętać, że jego źródłosłow em był w y raz o w ielkim znaczeniu w leksyce w. X V III: publicus — 'p ub liczny ’, a więc odnoszący się do ogółu i do sp raw ogół interesujący ch , pow szechny i jaw n y 8. Ośw ieceni posługiw ali się często określeniem „pism a publicz­ n e ”, „pism a w publiczności rozchodzące się”, nad ając słowom „publicz­ n y ” i „publiczność” sens k ieru jący ku pew nej społeczności połączonej w spólnotą spraw i interesów ; społeczności, której członkowie w sposób p a rtn e rsk i i w olny w y m ien iają poglądy na w ażne dla nich kw estie. Owa publiczna dy skusja m iała oczywiście prow adzić do uzgodnienia stano­ w isk i podjęcia w yn ik ający ch z tego działań.

Istota p u b licy sty k i w jej ośw ieceniow ym rozum ieniu sprow adzić się 5 Teoretyczną problem atykę z tym związaną, będącą w ostatnich latach przed­ miotem najżywszego zainteresowania w hum anistyce polskiej i zagranicznej, przed­ stawia w sposób syntetyczny studium A. O k o p i e ń - S ł a w i ń s k i e j Relacje osobowe w literackiej komunikacji (w: S em an tyka w y p o w ie d zi poetyckiej. Wroc­

ław 1985).

e Zob. np. W. K o n o p c z y ń s k i , Polscy pisarze polityczni XVIII w ie k u (do

S ejm u Czteroletniego). (Preliminaria). Wydał E. R o s t w o r o w s k i . Warszawa

1966. — R. P i ł a t , O literaturze politycznej S ejm u Czteroletniego. „Przegląd Pol­ sk i” V, 1871, z. 4—5; VI, 1882, z. 7/8. — T. G r a b o w s k i , Stanisław Staszic, jego

pisma polityczne i pojęcia filozoficzne. Jw., XXXII, 1898.

7 Jest ono stosowane w ośw ieceniow ych tomach Nowego Korbuta, gdzie m ia­ nem publicysty lub — równorzędnie — pisarza politycznego określono ok. 10°/o prezentowanych autorów. Termin ten stosuje również Z. G o l i ń s k i w artykule

Publicysty ka w Słowniku literatury polskiego Oświecenia oraz w publikacji: A b y ś ­ m y o ojczyźnie naszej radzili. Antologia pu blicy sty ki doby stanisławowskiej. War­

szawa 1984.

(4)

Z Z A G A D N IE Ń P E R S W A Z J I.., 163 więc daje do podstaw owej zasady kom unikacji retorycznej — persw a- zyjności. M ając świadomość dziedziczenia wielkiej tra d y c ji antycznej i uczestniczenia w rozw oju now ożytnej m yśli retorycznej, tw órcy oświe­ ceniowej publicystyki zdaw ali sobie sprawę, iż dążność ta określa istotę ich tekstotw órczych zabiegów. Anonim owy au tor Listu senatora do p r z y ­

jaciela tak pisał na ten tem at:

Przyznaję ja, że wolność i wielość pism w publiczności rozchodzących się obustronnie jest to sposób najpewniejszy dobrania się do calca w każdej kw es­ tii, którą istotnie rozpoznać i osądzić jest tejże publiczności potrzebą. [...] Wszak publiczne pisma mają za cel przekonywać każdego czytelnika, a mianowicie

tych, którzy inaczej m yśleli niż autor 9.

W przytoczonym zdaniu kontekst sugeruje, że „przekonyw ać” znaczy 'skłaniać odbiorcę do przyjęcia takich poglądów, jakie prezentu je n a ­ daw ca w ypow iedzi’. P roblem przekonyw ania był przedm iotem rozw ażań antycznych m yślicieli i mówców od czasów Gorgiasza, Isokratesa i P la ­ tona. Sw oistym podsum ow aniem antycznej m yśli dotyczącej tej kw estii są stw ierdzenia K w in ty lian a w Institutio oratoria (II, 15), dotyczące de­ finicji i celu reto ry ki. Jakkolw iek sam K w intylian celu reto ry k i nie utoż­ sam ia jednoznacznie z przekonaniem , to jed n ak om aw ia i dokum en tu je te w szystkie poglądy antyczne, które w reto ryce widzą „moc przekony­ w ania za pomocą słów ” lub „moc w ynajdyw ania tego, co może w mowie być zdatne do przekonyw ania” 10. N ajpełniejszą teorię retorycznej p e r­ sw azji rozw inął A rystoteles w Retoryce (III, 2), gdzie przedstaw ił w łasną koncepcję środków przekonyw ania. Stw ierdził, że słuchacze dają w iarę słowom dlatego, iż u legają wzruszeniu, m ają dobre w yobrażenie o cha­ rak te rz e m ów cy lub są pod naciskiem dowodu. W ywód A rystotelesa, szczególnie w kw estii argum entow ania (III, 17), dotyczy zarówno języ ­ kowego kształtu wypowiedzi, jak i jej zaw artości inform acyjnej odnoszą­ cej się do pozajęzykowej rzeczywistości, o jakiej słowa pow iadam iają. Sztukę przekonyw ania rozważa on z p u n k tu widzenia zarówno siły p rzy ­ w oływ anych faktów zaistniałych w realnym świecie, jak i sposobów w y ­ rażania, k tóre pow odują stosow ne reakcje u odbiorców, głów ny nacisk kładzie jed n ak na logiczne w artości wyw odu 11.

P ro blem aty k a antycznej reto ry k i od pewnego czasu stała się przed­ m iotem zaciekaw ienia różnych szkół współczesnego literatu ro znaw stw a 12. 9 List senatora do przyjaciela. Druk ulotny, b.m., 1790. Egz. w Bibl. Instytutu Badań Literackich PAN, sygn. XVIII, 1.3, bez pag.

10 K w i n t y l i a n , Kształcenie m ów cy, II, 15, 10, 16. Cyt. z antologii: Rzym ska

k r y ty k a i teoria literatury. Wybór. Opracował S. S t a b r y ł a . Wrocław 1983. BN

II 207.

11 Na sprawę tę zwraca uwagę W. M a d y d a w e wstępie w: T rzy sty listyki

greckie. Arystoteles, Demetriusz, Dionizjusz. Wrocław 1952, s. XXI—XXII.

38 Informuje o tym m.in. M. G ł o w i ń s k i w e Wprowadzeniu do cyklu prze­ kładów nowszych prac obcych poświęconych retoryce, publikowanych w „Pam iętni­ ku Literackim ” (1977, z. 1—2). Zob. też J. Z. L i с h a ń s к i, Retoryka. Przegląd

współczesnych szkół i metod badawczych. W zbiorze: Retoryka a literatura. Wroc­

(5)

Z jednej stro n y docieka się, jak ie m odele kom unikacji literack iej leżą u podstaw tego ty p u posługiw ania się słowem, z drugiej — poszukuje się językow ych m echanizm ów i zasad słownego oddziaływ ania na ad resa­ ta. R ozw ijana rów nolegle lingw istyczna pro b lem aty k a aktów m ow y oraz sem antyk a prag m aty czna pozw alają w now ym św ietle ujrzeć rów nież spraw ę persw azyjności wypow iedzi. Dotyczy to także in teresu jący ch nas tu k ategorii stosow anych n agm innie w opisach i analizach piśm iennictw a oświeceniowego. P osługując się określeniam i takim i, jak lite ra tu ra d y ­ daktyczna, m o ralizatorska, w ychow aw cza czy persw azyjna, sy tu u jem y o b jęte nim i w ypow iedzi w sferze aktów m ow y zw anych najogólniej „od­ d ziaływ ający m i” 13. W szystkie one zasadzają się na dążności do w yw o­ łania zm iany w stanie świadom ości odbiorcy, w yd aje się jed n ak oczy­ w iste, że w każdym z ty ch przypadków realizacja celu (modelowa, bo w p rak ty c e spoty k am y się najczęściej ze sw oistym „pom ieszaniem ” zało­

żeń i dążeń) przebiega w sposób odm ienny.

In teresu jącej nas tu ten d en cji p ersw azy jnej (a persw azję d efiniuje L inde w S ło w n ik u j ę z y k a polskiego jako „nam aw ianie do czegoś”) to ­ w arzyszy — jak się w y d a je — dużo silniejszy apel do in te le k tu a ln e j aktyw ności odbiorcy, m ającego pod w pływ em w ypow iedzi zaakceptow ać pew ien p rezento w an y przez n adaw cę sąd w jak iejś kw estii, co do której m iał p rzed tem opinię odm ienną albo nie m iał żadnej. P rzyjęcie owego sądu w ym aga śledzenia zastosowanego przez nadaw cę toku m yślenia i m ów ienia, poddania się zespołowi różnorodnych zabiegów służących przeko n an iu i nakłonieniu. N aw iązująca do m yśli A ry sto telesa tra d y c ja re to ry k i sy tuow ała te zabiegi przede w szystkim w sferze rozum ow ania i w nioskow ania, kładła więc nacisk na w artości logiczne persw azyjnego w yw odu. W spółczesna lin g w istyk a p ragm atyczna, zajm ując się m.in. pro­ blem am i arg u m en tacji, bardziej skom plikow ała rozw ażania o zasadach i przebiegu przek o ny w an ia w w ypow iedzi językow ej. W p racach O sw al­ da D ucrota i Je an a -C lau d e ’a A nscom bre’a zostały w prow adzone subtelne rozróżnienia m iędzy rozum ow aniem , w nioskow aniem i a rg u m en tacją oraz sform ułow ana teza, iż siła arg u m en tacy jn a d y sku rsu zw iązana jest z jego s tru k tu rą językow ą, a nie tylk o z zaw artością in form acyjną, k tó rą w y­ powiedź przekazuje 14. S tw ierdzając, iż w nioskow anie i a rg u m en tacja n

a-13 Określa je tak R. O h m a n n w rozprawie Instrumental S tyle (w zbiorze:

Current Trends in Stylistic. Ed. В. В. К а с h г u. Edmonton 1972). Zob. też R. O h-

т а п д , Mowa działania, styl. W antologii: Znak — styl — konwencja. Wybrał i wstępem opatrzył M. G ł o w i ń s k i . Warszawa 1977, s. 135—139.

11 Problematykę tę podejmują, rozwijają i uściślają kolejne publikacje tych autorów. Pow ołujem y się tutaj na ustalenia zawarte w następujących książkach: O. D u с r o t, Les Échelles argumentatives. Paris 1980, zwłaszcza s. 10—22. —1 J.-C. A n s c o m b r e , O. D u c r o t , L ’Argumentation dans la langue. Bruxelles

1983, zwłaszcza s. 8—36. — O. D u с r о t, Le Dire et le dit. Paris 1984, zwłaszcza s. 150—156. — A. B e r r e n d o n n e r , Éléments de pragmatique linguistique. Paris

(6)

Z Z A G A D N IE Ń P E R S W A Z J I.., 165

leżą do dw u różnych porządków (argum entacja w całości sy tu u je się na poziomie dyskursu, w nioskowanie zaś związane jest z odniesieniem do rzeczyw istości pozajęzykow ej, tj. do sposobu, w jaki fak ty się w zajem nie determ in ują), badacze tego kręgu zajm ują się obserw acją arg um en tacji językow ej i opisują różnorodne zabiegi służące doprowadzeniu odbiorcy do przyjęcia sugerow anej przez w ypow iedź konkluzji.

Zasygnalizow ane tu w w ielkim skrócie postaw y badawcze w ydają się inspirujące i pomocne w opisie persw azyjnego nastaw ienia publicy­ sty k i oświeceniowej. O dw ołując się do tez m etodologicznych sform uło­ w anych przez lingw istykę pragm atyczną podejm ujem y więc próbę opisu zabiegów p ersw azyjnych stosow anych w niektórych X V III-w iecznych „pism ach publicznych”. W szczególności in teresu je nas, w jak i sposób au to rzy naw iązyw ali k o n tak t z adresatam i swych pism, jak konstruow ali wyw ody, jak kształtow ały się w ty m typie piśm iennictw a relacje n ad aw ­ czo-odbiorcze, określające przebieg społecznego kom unikow ania za po­ średnictw em tekstów . W ażna w ydaje się rów nież kw estia, w jak im stop­ niu stosow ane m etody zależne były od realizowanego g atu n k u w ypow ie­

dzi, tem atu i m om entu historycznego, w k tó rym dzieło powstawało. P y ta m y rów nież o to, czy ty p persw azji stosowanej w publicystyce oświeceniowej ulegał zm ianom w raz z rozw ojem sytuacji politycznej w k ra ju i z przeobrażeniam i społecznymi, które w nim zachodziły. N aw et w stępne rozw ażenie ty ch spraw w ym agałoby zarów no szerokich kw e­ re n d źródłowych, jak i żm udnych analiz dużej liczby zróżnicow anych tekstów . W tej sytuacji szkic niniejszy może być trak to w an y jedynie ja ­ ko rekonesans badawczy. P oddajem y bowiem w stępnej obserw acji nie­ w ielką próbkę rep rezen taty w n y ch dzieł publicystycznego piśm iennictw a oświeceniowego pow stałych w latach 1760— 1792.

2

Obszerne, 4-tom owe dzieło Stanisław a K onarskiego O sk u te c z n y m rad

sposobie, albo o u tr z y m y w a n iu ordynaryjnych sejm ów (1760— 1763) sy­

tu u je się w długim szeregu politycznych trak tató w , k tó re w piśm ien­ nictw ie polskim pow staw ały od w. XVI, o d tąd bowiem dyskusja o n a ­ praw ie Rzeczypospolitej stała się w ażnym zjaw iskiem w panoram ie pol­ skiego życia społecznego. A by należycie określić m iejsce K onarskiego w 1981, s. 85—89. Stosowane przez Ducrota i Anscombre’a pojęcie argumentacji w y ­ magałoby obszerniejszego rozważenia i analizy jego stosunku do perswazji. Nie wchodząc w subtelniejsze rozróżnienia teoretyczno-lingwistyczne i odwołując się do Austinow skiej koncepcji aktów mowy, można potraktować argum entowanie jako akt illokucyjny, a perswazję jako akt nakłonienia, o charakterze perlokucyjnym. O w łaściw ościach aktów perlokucyjnych zob. O. R e b o u l , K ie d y słowo jest bronią. W antologii: Język i społeczeństwo. Wybrał i wstępem opatrzył M. G ł o w i ń s k i . Warszawa 1980, zwłaszcza s. 320—330.

(7)

tej dyskusji, należałoby w prow adzić rozległą p ersp ekty w ę w idzenia, stw o­ rzyć zarys dziejów polskiej p u b licystyk i politycznej w ciągu ponad 200 la t jej rozw oju 15. Nie po d ejm ując w ty m m iejscu takiego zadania, ogra­ niczym y się do bardziej opisowego i analitycznego po trak to w an ia dzieła K onarskiego, jako p u n k tu odniesienia oświeceniowej prozy publicystycz­ nej.

P e rsw a zy jn y i p rag m aty czn y c h a ra k te r tra k ta tu K onarskiego sygnali­ zowali badacze jego tw órczości od daw na. „Za głów ny cel postaw ił sobie zniszczyć veto i nauczyć Polaków skutecznego o bradow ania” — pisał W ładysław K onopczyński, stw ierdzając zarazem : „Cele te osiągnął” 16. W ydaje się, iż dla ich realizacji zastosował K onarski p rzem yślany zespół zabiegów, św iadom ie dostosow anych do sposobu m yślenia, poglądów i skłonności przew idzianych odbiorców 17. Postępow anie takie dostrzegalne jest w różnych poziom ach organizacji tra k ta tu . O d n ajd u jem y tam więc przede w szystkim liczne ślady „cudzych głosów”, opinii i stanow isk, sta ­ jący ch się albo aprobow anym p u n k tem w yjścia w yw odu, albo też — przedm iotem dyskusji i polem iki.

15 Badacze staropolskiego piśm iennictw a politycznego zajm owali się przede w szystkim m yślow ą zaw artością dzieł, przedstawionymi w nich system ami ustrojo­ w ym i lub propozycjami reform. Problem „mowy i sposobu przem awiania do pu­ bliczności” sygnalizuje K o n o p c z y ń s k i (op. cit., s. 13). Sprawę związanych z teoriam i retoryki zabiegów perswazyjnych w prozie staropolskiej podjął E. K o ­ t a r s k i (Polska polityczna proza pu blicystyczna X V I i XVII w ieku wobec tradycji

retorycznej. W zbiorze: Retoryka a literatura). Zagadnienia stylu, nie ukierunko­

w ane jednak na pragmatyczne zadania tekstów, przedstawia studium A. W i e r z ­ b i c k i e j S y ste m skła dn iow o-stylistyczny prozy polskiego renesansu (Warszawa

1966). Problem atykę badań nad perswazyjnym i zabiegami oratorskimi zarysowuje B. K r a k o w s k i (Oratorstwo polityczne na forum Sejm u Czteroletniego. Gdańsk 1968, zwłaszcza s. 106—203).

15 K o n o p c z y ń s k i , op. cit., s. 197.

17 Istotny dla tych rozważań, a skom plikowany teoretycznie i historycznie pro­ blem wirtualnego odbiorcy i realnych czytelników traktatu Konarskiego można w dużym uproszczeniu przedstawić następująco: autor kierował swe dzieło przede w szystkim do w ykształconej elity magnackiej, od której postaw i działań zależały losy proponowanych reform. Nie rezygnow ał jednak z dotarcia do um ysłów szer­ szego kręgu szlacheckich statystów uczestniczących w życiu publicznym ich w łas­ nych regionów. W yłaniający się z tekstu obraz w irtualnego odbiorcy łączy w so­ bie elem enty w łaściw e obu sferom, do których należeli adresaci dzieła. O społecz­ nym obiegu traktatu Konarskiego zaświadcza M. M a t u s z e w i c z (.Diariusz życia

mego. Opracował B. K r ó l i k o w s k i . Komentarz Z. Z i e l i ń s k i e j . T. 2. War­

szawa 1986, s. 142, 439): „Pod tenże czas w yszedł pierwszy tom książki księdza Stanisław a Konarskiego pijara o sposobie obrad publicznych”; „Barzo ta książka jak była rozumnie pisana, tak dalsze onej tomy od w szystkich pożądane b yły”. Według relacji M atuszewicza (s. 472, 476) na traktat Konarskiego pow oływał się też Z. K. W y s ł o u c h na sejm iku brzeskim w roku 1764. O oddźwięku tegoż traktatu w m yśli politycznej pisze W. K o n o p c z y ń s k i w artykule Promienio­

(8)

Z Z A G A D N IE Ń P E R S W A Z J I.., 167 Zjaw isko to zn ajdu je w yraz w sam ym ty tule, k tó ry jest oczywistym polem icznym odw ołaniem do dzieła „polskiego Salom ona” — Stanisław a H erakliusza Lubom irskiego De vanitate consiliorum, czyli O znikom ości

rad (1699). U Lubom irskiego w swobodnym dialogu upersonifikow anych

U łudy i P raw d y dom inuje sceptyczne przekonanie o nieskuteczności w szelkich działań zm ierzających do n ap raw y kraju; przejaw ia się ono w tenden cji do paradoksu, odkryw ania utajo ny ch sprzeczności tk w ią­ cych u podstaw rozw iązań pozornie trafnych, ukazyw ania ich „dw ojakiej n a tu r y ” 18. T y tu ł dzieła K onarskiego wchodzi w polem iczny dialog i z ty ­ tułow ą form ułą, i ze stanow iskiem autora O znikom ości rad. Ju ż sam ty tu ł więc jest przejaw em in tertekstualn eg o c h a ra k te ru 19 tra k ta tu Ko­ narskiego. Odnosi bowiem ten tra k ta t do konkretnego, literackiego kon­ tek stu , wchodzi z nim w m yślow y i ideow y kontakt, zarazem przeciw ­ staw iając się stw ierdzeniu zaw artem u w dziele, do którego odsyła.

F orm uła ty tuło w a tra k ta tu K onarskiego naw iązuje do długiej trad y cji nazyw ania dzieł tego typu, rozpoczynanych przyim kiem „O”. W ydaje się, iż budow ane w ten sposób ty tu ły różnią się dość istotnie od ty tu łów dzieł lite ra tu ry pięknej. Oczywiście, pełnią one funkcję identyfikow ania u tw o ru, a także w prow adzania doń, inform ow ania o jego ch arak terze 20, ale ich zaw artość in form acyjna jest bogatsza, odnosi się w ścisłym sen­ sie do przedm iotu wypowiedzi, pow iadam iania o tem acie, kręgu proble­ m ow ym i zakresie poruszanych spraw . Nagłówki dzieła Lubom irskiego i tra k ta tu K onarskiego realizu ją tę samą konw encję, znaną z odległej, antycznej jeszcze trad y cji. Je d n ak ty tu ły rozpoczynane przyim kiem „O” zyskiw ały w prak ty ce pisarskiej różne realizacje i pełniły odm ienne fu n k ­ c je w stosunku do potencjalnego czytelnika. I tak np. ty tu ł O poprawie

R zeczypospolitej z p u n k tu w idzenia jego zaw artości sem antycznej je st

sk ró tem wypow iedzi autorskiej dającej się rozw inąć w form ule: O z n a j­ m iam , iż przedm iotem m ojej wypow iedzi są kw estie popraw y Rzeczy­ pospolitej’ 21. Czyniąc pierw szy segm ent swego tekstu aktem powiado­ m ienia o przedm iocie wypowiedzi, auto r nie inform uje o żadnych innych okolicznościach, które się z ty m wiążą, nie sugeruje swego stanow iska w kw estii sposobów owej napraw y. N atom iast zarówno ty tu ł dzieła Ko­

18 Zob. K o n o p c z y ń s k i , Polscy pisarze polityczni XVIII wieku [...], s. 16—19. 19 Zob. J. C u l l e r , Presupozycje i intertekstualność. Przełożyła K. R o s n e r . „Pamiętnik Literacki” 1980, z. 3.

20 Zob. D. D a n e k , O tytule utworu literackiego. W: Dzieło literackie jako

książka. Warszawa 1980, s. 76—78.

21 Rozwinięcie to dotyczy w łaściw ie tylko semantycznej zawartości początko­ w ego „O”, dalsze człony wypowiedzenia wymagałyby również rozbudowanej eks­ pozycji znaczeniowej. Warto przy tym zwrócić uwagę na fakt, że słowo „rada” funkcjonuje w obu przypadkach w sensie 'aktu obradowania’ (jak definiuje Linde), 'radzenia, rozmawiania i dyskutowania o sprawach publicznych’, a nie w znaczeniu instytucji.

(9)

narskiego, ja k i będący dlań p u n k tem odniesienia nagłów ek tra k ta tu L u­ bom irskiego św iadczą o innym nieco sposobie postępow ania. Nie tylko bow iem dokonują się w n ich a k ty oznajm iania o tym , co jest przedm iotem wypow iedzi, ale zaw ierają one rów nież opinie odnoszące się do podję­ ty c h spraw . G d yb y chcieć zrekonstruow ać sem antyczne w ypełnienie ta ­ kich w ypow iedzi, m ogłoby ono w p rzy p ad k u Lubom irskiego brzm ieć w ten sposób: 'Będę m ów ił o rad ach (radzeniu) i chcę stw ierdzić, iż są one (jest ono) nieskuteczne (próżne, złudne)’. U K onarskiego zaś: 'Będę m ó­ w ił o rad ach (radzeniu) i chcę stw ierdzić, iż m ogą one być sk u teczne’. Sprecyzow aliśm y znaczeniow o dotychczas tylko pierw szą część ty tu ­ łu K onarskiego. O s k u te c z n y m rad sposobie, albo o u t r z y m y w a n iu ordy-

n a r y jn y c h se jm ó w — pow iada on, jednoznacznie w yjaśniając, na czym

zasadza się ów skuteczn y sposób radzenia. Do zaproponow anej w yżej fo r­ m uły eksplikacji sem antycznej należy więc dodać: 'w skazuję, jak m ożna tę skuteczność osiągnąć’. S pójnik łączący oba człony ty tu ło w e staw ia bo­ w iem znak rów ności m iędzy skutecznością radzenia i u trzym y w aniem sejm ów , a w ięc niedopuszczaniem do ich zryw ania, odrzuceniem liberum

veto.

T y tu ł L ubom irskiego sugerow ał odbiorcy pew ien pogląd na podejm o­ w an ą kw estię, ale pozostaw iał zarazem in try g u ją c ą a u rę niedopow iedze­ nia, k tó ra w y n ik ała ja k b y z pew nego zaw ieszenia głosu, pow strzym ania się od dokładniejszych w y jaśnień i bliższych m otyw acji wyłożonego sta ­ now iska. U K onarskiego przeciw nie: w form ule tytu łow ej nie tylko w y ­ k łada on ogólne prześw iadczenie o tym , że radzenie o Rzeczypospolitej w inno i może być skuteczne, ale z całą jednoznacznością atak u je niejako świadomość odbiorcy stw ierdzeniem , iż owa skuteczność zasadzać się ma n a niezry w an iu sejm ów . Ju ż sam ty tu ł zaw iera w swej stylizacji o kreś­ loną presupozycję, dotyczącą poglądów założonego odbiorcy, przynosi za­ razem zakw estionow anie owej ta k cenionej przez społeczność szlachecką połow y X V III w. „źren icy ” wolności, podstaw owego praw a, g w a ra n tu jąc e ­ go poczucie w spółdecydow ania o losach k ra ju 22. F orm uła ty tu ło w a tra k ­ ta tu K onarskiego wchodzi więc w dialog nie tylko z ty tu łe m dzieła L u­ bom irskiego. K o n tek stem jej rów nież są w ielokrotnie w erbalizow ane prze­ konania, poglądy i społeczne zachow ania ad resatów dzieła. To z nim i bow iem u siłu je naw iązać porozum ienie a u to r jako osoba m ówiąca, a ty m sam ym k o n stru u jąc a określoną sy tu ację językow ej kom unikacji.

W ypełnienie treściow e ty tu łu K onarskiego oraz w p isan y w eń a k t w y­ rażenia pew nego sądu, jaw n e i jednoznaczne (choć bezpośrednio nie u ja w ­ nia m ówiącego „ ja ”) sform ułow anie opinii na podejm ow any tem a t jest

22 Stosunek różnych kręgów społeczności szlacheckiej oraz m agnatów do liberum

veto oraz zauważalną w połow ie XVIII w. zmianę stanowisk w tej kw estii przed­

stawia W. K o n o p c z y ń s k i (Liberum veto. Studium porów nawczo-his to ryćzne. Kraków 1918, cz. II—III, zwłaszcza s. 346—349, 368—370, 384—386).

(10)

Z Z A G A D N IE Ń P E R S W A Z J I.., 1 6 $

pierw szym zabiegiem wobec odbiorcy wypowiedzi. Pow rócim y w krótce do tego, jakie znaczenie zabieg ten ma dla dalszej k o n stru kcji tek stu . W tym m iejscu w arto jedynie zauważyć, że analogiczna m etoda — for­ m ułow ania sądu głoszonego przez autora już na w stępie — dom inuje w całym trak tacie i zn ajdu je odzwierciedlenie w sposobie jego rozczłon- kow yw ania n a m niejsze całostki treściowe. T ytuły poszczególnych części oraz większość ty tu łó w p aragrafów w yodrębnionych w ich obrębie m ają postać jasnych opinii i sądów, k tó re z góry pow iadam iają odbiorcę o ty m , jak ie stanow isko zajm u je au to r w podejm ow anej spraw ie. Np. część 1:

W k tó rej się tra k tu je i o w ie lk iej sejm ów ordyn a ryjn ych potrzebie, i na­ przód o w ielu do sejm ów u trzy m y w a n ia sposobach, ale tyc h w szystkich od kryw a się nieskuteczność. Zdanie to nie tylko inform uje o tym , co

stanow ić będzie przedm iot pierw szej części tra k ta tu , ale zaznajam ia z główną tezą, której a u to r zam ierza dowieść: „o w ielkiej sejm ów ordy­ n a ry jn y c h p otrzeb ie” 23. D rugi człon ty tu łu m a rów nież c h a ra k te r in te r- te k stu a ln y i polem iczny, jest bowiem naw iązaniem do licznych opinii na tem at działania p arlam en tu, w yrażanych przez pisarzy, uczestników życia publicznego w pierw szej połowie X V III w ieku. W m niej lub b a r­ dziej bezpośredni sposób poglądy autora n a om aw iane spraw y sygnalizo­ w ane są w ty tu ła c h kolejnych tom ów dzieła Konarskiego. Część 2, O p raw ­

d z iw y m i cale jed n y m , zgadzającym się z ojczystą wolnością, sposobie u trzy m y w a n ia sejm ó w a poprawienia rad fo rm y [...] — dobitnie m ani­

festu je pogląd o konieczności utrzy m y w ania sejm ów i zm iany zasad ich działania. L akoniczny ty tu ł części 4: O lepszej rad form ie, w swej „ stru k ­ tu rz e głębokiej” zaw iera supozycję, że zastana form a ra d je s t w adliw a i że n ależy ją zmienić.

Podobny c h a ra k te r m ają — w większości — ty tu ły paragrafów :

Wszystkie niezliczone nieszczęścia i szkody Rzeczypospolitej jedynie pochodzą ex mala consiliorum forma. [1/1, 15]24

Mała korzyść Rzplitej z niektórych, choćby i doszły, sejmów, jeżeli dalsze

rw ać się mają sejmy. [1/2, 12]

Gdzie jeden rw ie rady, gdzie względu w radach na większą i poważniejszą liczbę nie masz, tam nie masz p ra w d ziw e j wolności, ta m jest, i owszem, nieznośna tyrania. [2/13, 132]

Planta trzeciej części: Odpowiedź na obiekcją, że Rzplita stać może w nie­ których rzeczach, choć nie wszystkie sejm y będą dochodzić. [3/1, 5]

28 Tytuły części i paragrafów traktatu kształtem językowym przypominają czę­ sto stosowane w piśm iennictwie staropolskim (szczególnie w dramacie) „argumenty”, informujące o treści, a także o głównej idei utworu lub jego fragmentu.. Warto byłoby zbadać związki między takim zabiegiem a pragmatycznym nastaw ieniem tekstów w ten sposób wyposażonych.

24 Traktat K o n a r s k i e g o cytuję z edycji anastatycznej: Cz. 1—4. Warszawa 1923. W stosowanych tu lokalizacjach skrótowych liczby połączone ukośną kreską oznaczają część i paragraf, a liczba po przecinku wskazuje stronicę (w niektórych wypadkach pomijam pierwszy człon lokalizacji). Dla wyróżnienia cytatów przyta­ czanych przez Konarskiego, w oryginale kursywowanych, stosuję cudzysłów.

(11)

Znane od a n ty k u teo rie reto ry czn e dużą wagę p rzyw iązyw ały do po­ czątk u w ypow iedzi, w szczególności m owy. „Porządek n a tu ra ln y w y ­ ciąga, żeby m ówca w słuchaczu sp raw ił ochotę do słuchania w ystaw ie­ niem swego zam iaru [...]” — pisał F ilip N eriusz G olański o· „mowie k ra - som ów skiej” 25. T ra k ta t K onarskiego nie należy oczywiście do gatunków oratorskich, łączy go z nim i jed n a k głów ny cel — przekonanie odbiorcy o trafności głoszonych przez a u to ra poglądów. K onarski, będący rów nież teo rety k iem w ym ow y, w sw ym pisanym tra k tac ie posługuje się ty tu ła m i części i rozdziałów dla poinform ow ania odbiorcy o przedm iocie swej w y ­ powiedzi, ale także dla zainteresow ania go prezen tacją w łasnego stan o­ w iska lub w ręcz sprow okow ania w yrażeniem sądu niepopularnego, a n a ­ w e t odrzucanego przez opinię publiczną, do k tórej k ieru je się w ypo­ wiedź. D oceniając znaczenie początkow ych segm entów tek stu w procesie le k tu ry — po stęp u je w obec odbiorców w sposób o tw a rty i jaw ny. Nie u k ry w a sw ych zam iarów , nie k o kietuje czytelnika wieloznacznością w stępnych inform acji. P rzed staw ia n ato m iast już na początku swój po­ gląd, k tó ry zam ierza uzasadnić. Rozpoczyna zarazem dialog z poglądam i sw ych odbiorców, p rzeciw staw iając im jasne wyłożenie w łasnego stan o­ w iska 26.

J a k czy teln ik może zareagow ać n a tak ą propozycję? Może zacząć śle­ dzić tok m yśli auto ra, zaciekaw iony tym , ja k będzie on dowodził sw ych racji. Ale może także ze złością odrzucić sform ułow any n a w stępie po­ gląd, sprzeczny z jego w łasnym zapatry w an iem , godzący w najb ard ziej niezachw iane postaw y. W ydaje się, że a u to r przew idział rów nież tak ą reak cję odbiorcy i w prow adził ją niejako w obręb swojego tra k ta tu , w y ­ posażając go w a p a ra t edytorski, swoiście dobrany i skon stru o w an y ze w zględu n a dom niem ane reak cje czytelnika. W yposażenie to jest w ielo­ rak ie i odm ienne w każdej z kolejny ch części publikacji. N ajistotniejsze dla in teresu jącej nas tu ta j sp raw y w y daje się obudow anie zaw artości części 1. K a rta ty tu ło w a — poza ty tu łe m oraz inform acją o m iejscu i cza­ sie d ru k u zaw iera łacińskie m otto z m ow y Cycerona do Cecyliusza. Na odw rocie k a rty ty tu ło w ej czy telnik spotyka trz y różnej długości c y taty : frag m en t m ow y Cycerona (ponownie przyw ołanego) w spraw ie P lan ctu sa obudow any jest dwom a tek stam i w y ję ty m i z pism Ojców Kościoła ■— C hryzostom a i C ypriana. C zytelnik w e rtu ją c y książkę znajd uje n a stę p ­ nie cenzorską apro b atę zakonną i kościelną. S tronica kolejna przynosi

25 F. N. G o l a ń s k i , O w y m o w i e i poezji. Warszawa 1786, s. 65.

2β Wyrazistą polifoniczność, a naw et w ręcz zdialogizowanie tekstu Konarskiego

w iązać można — jak się w ydaje — z uformowaną u nas w renesansie szlachecką kulturą dysputacyjną. Zob. na ten tem at J. Z i o m e k , Mikołaja Reja „K rótka

rozpraw a” i „K u p ie c”. P roblem y dialogu i dramatu. W zbiorze: Mikołaj Rej. W czte­ rechsetlecie śmierci. Wrocław 1971.

(12)

Z Z A G A D N IE Ń P E R S W A Z J I.., 171 niew ielki ekscerpt z tom u 2 V olum ina legum , dotyczący podstawowej powinności senatorów . C ytat przypom ina, że w edług jednego z n a js ta r­ szych postanow ień polskiego sejm u reprezentanci stan u szlacheckiego w senacie zobowiązani są przede w szystkim do strzeżenia całości i wolności R zeczypospolitej.

W szystkie w ym ienione dotychczas tek sty otw ierające publikację K o­ narskiego w prow adzają w określoną problem atykę, a zarazem atm osferę rozm yślania i deliberow ania o spraw ach k ra ju i jego rządów. M ają one c h a ra k te r bezosobowych przytoczeń, stanow ią w obrębie dzieła głosy cudze, tak ie jednak, k tóre m ogły być uznane za a u to ry tety przez ówczes­ nego odbiorcę. Dwu Ojców Kościoła oraz antyczna powaga Cycerona w skazują pole m yślow e i sposoby rozwiązań, które prow adzą ku zasad­ niczej problem atyce · dzieła Konarskiego. Pow aga wiekowego praw a sank­ cjonuje przedstaw ione w nim kieru n k i m yślenia. Dopiero po takim przy­ gotow aniu pojaw ia się w książce bezpośrednia w ypow iedź autorskiego ,,ja”. Ma ona kształt ta k - częstych w staropolskich pu blikacjach przed­ mów, które zazwyczaj kierow ane były i tytułow ane do czytelnika. T ym ­ czasem przedm ow a K onarskiego nosi zaskakujący ty tu ł Do N ieczyteln ika ,

to jest do tego, k tó ry te j nie chce czytać książki. Zarówno brzm ienie ty ­

tu łu przedm ow y, jak i jej treść u jaw niają pew ne presupozycje, dotyczące sposobu zachow ania i reak cji adresatów .

A u to r przew iduje więc, że w śród ludzi, k tórych chciałby widzieć jako czytelników swej książki, mogą znaleźć się tacy, którzy nie zechcą jej czytać. Być może zniechęci ich . lub zrazi stanow isko explicite w yrażone w samej form ule tytu ło w ej. „Azali raczysz te słów kilka przeczytać” (4) — zw raca się zatem au to r bezpośrednio do osoby, k tó ra w łaśnie wzięła książkę do ręki. Po raz pierw szy ujaw nia się.o n tu ta j jako osobowe „ ja ” i usiłuje naw iązać m yślowe porozum ienie z konkretnym , jednostkow ym odbiorcą swego dzieła.

O to cię więc, Nieczytelniku, ile mogę, upraszam, abyś ni źle, ni dobrze o tej książce nie mówił, jeżeli czytać jej nie chcesz, a czytać do końca samego. [4]

Zasadność prośby m otyw ow ana jest, w form ie p y tan ia retorycznego, następująco:

Mogęż o co sprawiedliwszego cię prosić? Bo jakże masz sądzić o rzeczy, któ- rejeś dobrze i pilnie nie zważył?

Zachęcając odbiorcę do w yrobienia sobie sądu o książce przeczytanej K onarski zarazem dobitnie podkreśla swobodę, jaką pozostawia w - f e r o ­ w aniu jego opinii na dyskutow ane w niej tem aty. S ta ra się bowiem spraw ić w rażenie, iż tra k tu je g o .ja k o rów norzędnego p a rtn e ra rozw ażań o w spólnym uniw ersum spraw jednakow o w ażnych dla obu uczestników proponow anej debaty.

Jeżeli zaś przemożesz na sobie, abyś ją [tj. książkę] całą cierpliwie przeczytał, natenczas feruj na nią dekret, jaki ci się podoba.

(13)

— m ówi K onarski, ale na ty m nie poprzestaje. W następ n y m zdaniu suponuje pośrednio, iż każd y k ieru jąc y się rozsądkiem , spraw iedliw ością i m iłością ojczyzny zaakcep tu je opinie zaw arte w książce. „U fam rozsąd­ kowi i spraw iedliw ości tw o jej, u fam tw ej ku ojczyźnie m iłości” — m ówi w ięc czytelnikow i, fam iliarn ie i bezpośrednio życząc m u „Niech ci Bóg da zdrow ie”. Ów w y raz zaufania do in te le k tu a ln y c h i em ocjonalnych dys­ pozycji odbiorców staje się rów nież persw azyjn ym chw ytem , służącym ich zjednaniu, a zarazem stw orzeniu pew nej p latfo rm y porozum ienia, k tó rą bezdyskusyjnie p rz y jm u ją a u to r i jego czytelnicy. W pisany w koń­ cowe zdania przedm ow y ak t przekonania o zasadności opinii, jakie w y ­ robią sobie o książce czytelnicy po jej lektu rze, jest jednocześnie środ­ kiem oddziaływ ania na nich. P rzy zn ając im praw o wolnego w yboru spo­ sobu zachow ania zakłada się pozytyw ną ocenę ich dyspozycji in te le k tu ­ alnych, k tó ra zostaje pow iązana z fak tem p rzyjęcia autorskiego stano­ wiska.

P ierw szy zabieg p ersw azji dotyczy więc skłonienia czytelników do le­ k tu ry dzieła, zapobieżenia odrzuceniu jego głów nej tezy, zanim zapoznają się z au to rską arg u m en tacją. „Ta się w ięc książka czytelników nie s tra ­ cha, ale się n ieczytelników obaw ia” — mówi K onarski (4 )27.

W yposażenie edyto rskie poszczególnych, sukcesyw nie ukazujący ch się części tra k ta tu pom yślane jest rów nież jako elem ent oddziaływ ania na czytelników . Część 2 o trzym ała zestaw fragm entów dzieł polskich sta ­ ty stó w i polityków na te m a t przestrzegania p raw i egzekw ow ania w ol­ ności. T y tu ł tej części brzm i: Do dobrych o jc zy zn y synów . A nonim ow y a u to r ponow nie w prow adza podstaw ow e m otyw y sw ych wyw odów po­ przez w spółbrzm iące z nim i cudze głosy — ludzi znan ych i szanow anych, podsum ow ane frag m en tem De in ven tio n e Cycerona, m ówiącym , iż „ p ra ­ wo, k tó re by opisali ojczyźnie szkodliwe, odrzucone być m usi, gdy się postrzeże, że szkodzi” (6). Tom zam y k ają n ato m iast L is ty do autora ksią­

że k „O s k u te c z n y m rad sposobie” od „estym ow anych, ta k ojczyznę i ko­

chających, i zaszczycających pierw szych osób” (234), k tóre chw aliły dzieło.

Część 3 — oprócz otw ierający ch ją cytatów z Isokratesa, Cycerona oraz z Biografii Jana III Sobieskiego C oyera — przynosi znam ienne

O św iadczenie autora. P isarz stw ierdza tam z satysfakcją, iż w edług wieści

nadchodzących z różnych w ojew ództw książka jego znalazła w ielu zwo­ lenników rów nież „w p rześw ietn ym szlacheckim sta n ie ”, „którzy onę a p ro b u ją i k tó ry m się podoba” (3). Nie u p aja się jedn ak au to r sukcesem i pam ięta przede w szystkim o przeciw nikach sw ych poglądów:

27 Postępowanie to może wynikać również z rozeznania autora w typie n aw y­ ków i stosunku do słowa drukowanego nie tylko zw ykłej szlachty, ale i czynnych uczestników życia publicznego ze sfer m agnackich. Zob. na ten tem at W. S m o- 1 e ń s к i, Prze w rót u m y sło w y w Polsce w iek u XVIII. Warszawa 1949, s. 266—269.

(14)

Z Z A G A D N IE Ń P E R S W A Z J I.., 173 Tym zaś, którym ta rzecz inaczej się zdaje, ja tylko to odpowiadam: że wolny sw ój każdemu szlachcicowi sentyment, że ja prawa nie piszę, ale tylko jako pry­ w atny, a ojczyźnie dobrze życzący, podaję refleksje, które każdy i przyjąć, i od­ rzucić według swego upodobania może, byle bez pasji, bez wzgardy, bez zaciętości

i bez wpojonych z dzieciństwa prewencji sądził. [3—4]

Pow raca dalej m otyw „gnuśnych nieczytelników ”, do k tórych apeluje się o przełam anie tra d y c y jn y c h postaw apriorycznego odrzucania cudzego a odm iennego sądu. Część 4 otw iera E kscerpt z „P rzem ow y” N ajjaśniej­

szego K róla JM ci Stanisław a z książki „Głos w o ln y ”, pag. 2 et 3.

Tego ty p u w yposażenie edytorskie staje się jednym z istotnych czyn­ n ików pośredniego oswojenia odbiorców zarów no z m yślową zaw artością dzieła, ja k i ze stosow anym i w nim m etodam i oddziaływ ania na cudze opinie. Pozostaw ione bez kom entarzy zdania uznanych auto rytetów , po­ d ane jak b y do zastanaw ienia, w prow adzają na ogólne to ry myślowe, a zarazem proponują zasadnicze ustalenia, których nie m ożna nie za­ akceptow ać. W ypow iadane przez ludzi, do któ ry ch uznaw ania przyzw y­ czaiła czytelników książki K onarskiego wielow iekow a trad y cja, w y stę­ p u ją w fu n k cji p raw d będących fundam entem dalszego rozum ow ania. P rzy taczający je a u to r w sąsiednich zdaniach zwraca się do sw ych czy­ telników , naw iązując z nim i k o n tak t i z naciskiem w yrażając szacunek dla ich poczucia w olności i niezależności opinii.

Jako zabieg p ersw azy jny w ykorzystana zostaje rów nież — w y nik ająca ze znanych okoliczności — anonim owość publikacji, sugerująca bez­ stronność niew iązania się z żadnym ugrupow aniem p o lity c z n y m 28. T ym sam ym celom służy także fak t sukcesyw nego d ru k u poszczególnych części dzieła, które w sw ym podstaw ow ym zarysie gotowe było o w iele w c z e ś n ie j29.

U kład pro b lem aty ki w kolejnych częściach obliczony został na stop­ niow e w prow adzanie czytelnika w m aterię dyskutow anych spraw . Część 1 dowodzi potrzeby odbyw ania sejm ów i nieskuteczności dotychczas pro­ ponow anych sposobów ich utrzym yw ania. W części 2 konsekw entnie grom adzi się przesłanki za głosowaniem większością, a więc za zniesie­ niem zasady jednom yślności. Część 3 odpiera dom niem ane arg u m en ty przeciw ników pluralitatis. Część 4 wreszcie — zarysow uje drobiazgow y p lan ulepszenia parlam en tary zm u i system u rządów w k raju . N aw et tak schem atyczne i skrótow e przedstaw ienie problem atyki tra k ta tu ujaw nia podstaw ow y zam ysł kom pozycyjny całości, k tó ry daje się przyrów nać do uk ładu m ow y reto ry cznej. Część 1 m ożna bowiem zakw alifikow ać

2a Zwraca na to uwagę W. K o n o p c z y ń s k i w monografii Stanisław K onar­

sk i (Warszawa 1926, s. 202).

29 Sprawę czasu powstania poszczególnych części dzieła dyskutuje szeroko К o- n o p c z y ń s k i (Polscy pisarze polityczni XVIII wieku [...], s. 184—221), przyta­ czając w iele dokumentów źródłowych na rzecz tezy o wczesnym przygotowaniu koncepcji i zarysu całości.

(15)

jak o w stępne w prow adzenie w p ro blem atyk ę tra k ta tu , m ające rów nież za cel naw iązanie p artn ersk ieg o k o n tak tu z czytelnikiem i pozyskanie jego uw agi. Z adania te częściowo spełnia także omówione tu już w yposażenie przedtekstow e. Pierw sze p artie części 2 odpow iadają celom i założeniom

narratio — przed staw ia ona bowiem u dokum entow aną źródłowo h isto rię

zry w an ia sejm ów , sy tu ację p raw n ą dotyczącą tej kw estii, opinie n a ten te m a t w y b itn y ch postaci historycznych. Od p a ra g ra fu 9 rozpoczyna się wyw ód, w k tó ry m znaleźć m ożna isto tn e cechy probatio. Rozw ażając zw iązki m iędzy zasadą większości głosów a wolnością i ty ra n ią a u to r uzasadnia sw oje racje i dowodzi ich różnym i sposobami. Część 3 to ty ­ pow a re ju ta tio , odpow iadająca n a m ożliwe obiekcje przeciw ników . W re­ szcie część 4 tra k to w a ć m ożna jako obszerne podsum ow anie i pozytyw ny w niosek w y sn u ty z w cześniejszych rozw ażań, jako zakończenie proponu­ jące odbiorcy k o n k retn y p ro je k t funkcjonow ania p arlam en tu .

R ealizując uk ład kom pozycyjny w ypow iedzi reto rycznej K onarski oczywiście nie tra k tu je go jako ściśle obowiązującego schem atu. W po­ szczególnych częściach z n a jd u ją się fra g m en ty o fun k cjach odm iennych od tych, k tó re chcielibyśm y przypisać każdem u z n ich w stru k tu rz e ca­ łości. Tak np. w części 4 z n ajd u jem y „przyk ład y kilku sław niejszych R zp lity ch ” (4/1, 16), a więc rzym skiej, niem ieckiej, angielskiej, szwedz­

kiej, w eneckiej, genueńskiej, szw ajcarskiej i holenderskiej (4/2, 17 n.), k tó re pełnią w obrębie tej części rolę typow ej narratio. Niezależnie bo­ w iem od zadań, jakie p rzy p ad ają poszczególnym częściom dzieła w jego całości, m ają one swą w łasną w ew n ętrzną stru k tu rę , w w ielu p rzyp ad­ k ach p o w tarzającą reto ry czn ą budow ę m owy.

P rz y jrz y jm y się obecnie, ja k a u to r k o n stru u je m niejsze całości kom ­ pozycyjne, wchodzące w skład poszczególnych części dzieła. W części 1 p a ra g ra f 1 — po w y kładający m jego głów ną m yśl ty tu le — rozpoczyna się zdaniem sform ułow anym bezosobowo, o ch arak terze uogólniającym :

Niezliczone są a w ielkie interesa ojczyzny, którym potrzeba by radzić, nie­ zliczone niebezpieczeństwa, którym potrzeba by zabieżyć. [5]

Zaw iera ono stw ierdzenie należące do sfery świadomości powszech­ n ej, akceptow ane przez społeczność, do któ rej zw raca się m ówiący. Jego p ierw szym zabiegiem jest więc w skazanie w spólnych założeń, pozw ala­ jących naw iązać porozum ienie m iędzy nadaw cą a jego słuchaczam i. W k rę ­ gu presupozycji z aw arty ch w kształcie w ypow iedzi z n a jd u je się rów nież przekonanie, że istn ieje pew ien konsensus przekonań i postaw , k tó ry m o­ że stać się p u n k tem w y jścia rozw ażań m ożliw ym do przyjęcia przez obie kom unikujące się stro n y. Rów nież w k o lejn ym zdaniu tek stu pojaw iają się dobrze zakorzenione w um ysłach i w yobraźni toposy Rzeczypospolitej jako dom u czy okrętu, w ym agającego troskliw ego opatrzenia: „K ażdy w nim coś znacznego i w ielkiej pop raw y potrzebującego z n a jd u je ” (6). B udow any w ten sposób tok w yw odu odpow iada sy tuacji kom un ikacy j­

(16)

Z Z A G A D N IE Ń P E R S W A Z J I.., 175 nej wspólnego un iw ersu m świadomościowego, w k tó ry m poruszać się

mogą nadaw ca i odbiorcy.

N astęp ny ak apit tek stu naw iązuje do owego „każdy” — jest próbą przy jrzen ia się tem u, co się mieści w określonej w ten sposób całości. Poglądy zbiorowości poddane zostają rozczłonkowaniu i analizie. W d łu ­ gim szeregu zdań paraleln ych (tw orzących figurę nagrom adzenia) przed­ staw ione zostają odm ienne koncepcje nap raw y różnych dziedzin życia społecznego, form ułow ane przez tych, którzy zostali zaliczeni do zbioro­ wości o tożsam ych poglądach.

Ci życzą, żeby najpierwej wejrzeć w administracją sprawiedliwości [...]. Ci ustaw icznie proponują, żeby wesprzeć osłabiałe nadto Rzplitej siły, dla których słabości wzgardę i krzywdy nieznośne od postronnych cierpiemy [...]. Ci wołają, żeby skarb i dochody publiczne [...] zregulować. [6]

Pozornie m am y tu do czynienia z beznam iętnym , obiektyw nym i su­ chym wyliczeniem . O bejm uje ono 20 tego ty p u jednostek m yślow o-zda- niow ych, ale zarazem jest urozm aicone leksykalnie (zróżnicowanie orze­ czeń, sprow adzalnych do jednej s tru k tu ry głębokiej: „chcieliby”) oraz składniow o (zmiana budow y zdania w drugiej części nagrom adzenia: „U tych wyniszczenie m onety [...]” (6); „Tym przed oczami staw ają szla­ checkiego stan u [...] m izerie” (7)). Zabieg tak i to rodzaj stylistycznej am plifikacji, m ającej nie tylko uderzyć odbiorcę kształtem językow ym , ale także zwrócić jego uw agę na rzeczową mnogość propozycji i po­ glądów, k tóre dotyczą popraw y stan u ojczyzny. W raz z n arastan iem licz­ by spraw zm ienia się jed n ak tonacja w yliczenia. P ojaw iają się coraz czę­ ściej słowa w yraziste, o silniejszym nacechow aniu em ocjonalnym , szcze­ gólnie w tedy, gdy dotyczą one sytuacji stanu szlacheckiego: „nieznośne”, „m izerie”, „nieporządki szkarad n e”, „ u trap ien ia”, „klęski”, „opresje”. M ówiący, k tó ry n a początku referow ał bezosobowo opinie wygłaszane przez członków owej w spólnoty (w ykreow anej jak gdyby przez sy tu ację kom unikacyjną wypowiedzi), zaczyna niejako mówić ich językiem , w pew nym stopniu się z nim i utożsam iając. W u tajon y sposób cy tu je ich głosy, b u d u je w ypow iedź w ielow arstw ow ą, polifoniczną, oddającą stan em ocjonalnego napięcia, wyw oływ anego spraw am i, k tó ry ch dotyczy. N a­ pięcie to k u lm in uje w zakończeniu akapitu, k tó ry odtw arza uczuciowe przejęcie obserw ow aną sytuacją:

tym to, owym drugie ciężkie ojczyzny nieszczęście i szkoda serce nad narodem swoim cierpiące przenika i boli. [7]

Zauw ażyliśm y, iż m ówiący dotychczas referow ał poglądy — roz­ powszechnione w jego au d y toriu m — na tem at nap raw y ojczyzny, a n a ­ w et posługiw ał się chw ytem zbliżonym do mowy pozornie zależnej. W now ym akapicie podejm uje ocenę przyw ołanych wyżej stanow isk:

W szystkie te są bez wątpienia prawdziwe i śm iertelne dolegliwości publiczne, jest ich i tysiącami w ięcej, gdyby je kto chciał w szczególności wyliczyć. [7]

(17)

— solidaryzuje się a u to r z sądam i sw ych słuchaczy i k o n tyn u uje: Z każdego z tych radzi byśmy wyprowadzić ojczyznę, każde proponujemy do uleczenia, każdemu sw oję skuteczną chcielibyśm y wynaleźć receptę. [6]

C ały opisany poprzednio w yw ód prow adzony był w trzeciej osobie liczby m nogiej. Raz ty lk o użyta w nim została pierw sza osoba liczby m nogiej, gd y pojaw iła się spraw a w zm ocnienia sił obronnych k raju , a . więc dotycząca rzeczyw iście ogółu obyw ateli. Ale dopiero w now ym akapicie, podsum ow ującym w yw ód, m ów iący — rów nież przez form ę g ram aty czną — utożsam ia się ze w spólnotą sw ych odbiorców i z ich p rzedstaw ionym i dotąd poglądam i. Czyni to w m omencie, w któ ry m po raz pierw szy m a pojaw ić się m otyw k ry ty c z n y wobec zachow ań tej w spólnoty: „Ale cóż, kied y tylko n a rzek am y wszyscy, a do rzetelnego nie bierzem y się ra tu n k u ? ” (7). W prow adzenie w tym m iejscu gram atycz­ n e j form y „ m y ” w y d aje się znam iennym zabiegiem persw azyjnej tak ty k i m ówiącego. R ezygnując z przem aw iania do sw ych czytelników w pozie osobistej niew inności i m ądrości, a u to r apriorycznie nie dyskw alifikuje opisanej p ostaw y jako w yłącznie cudzej. Przeciw nie, a k cen tu je swą łącz­ ność z tym i, k tó ry m ją przypisuje, konsekw entnie u żyw ając pierw szej osoby liczby m nogiej wszędzie tam , gdzie w yw ód zaw iera k ryty czn e uw a­ gi pod adresem społeczności odpow iedzialnej za stan k raju .

Nie u siłu je rów nież przypisyw ać innym poglądów w łasnych i nie m an ip u lu je ow ym „ m y ” w tedy, gdy m ówi rzeczyw iście od siebie, gdy przedstaw ia p u n k t w idzenia, k tó ry chciałby zaproponow ać odbiorcom. F orm a pierw szej osoby liczby pojedynczej u ży ta zostaje, gdy w ypow iedź zm ierza od analizy sy tu acji do propozycji jej zm iany i uzdrow ienia:

Nie najdziem y, upewniam , ani razem na w szystkie, ani na żadne z nich osob­ nego· lekarstw a póty, póki tego nie uleczem y jednego, z którego w szystkie insze, ile ich jest, śm iertelne pochodzą choroby. [9]

— oto przygotow anie g ru n tu dla sform ułow ania w niosku o niezbędności dobrych rad:

W szystkiego w e w szystkich społecznościach ludzkich jest duszą rząd i rada. [...] Rada jest wódz i św iatło dobrego rządu. '[10]

Do tego tw ierd zen ia prow adzi jed n ak precy zyjn ie k o nstru ow any w y­ w ód, k tó ry g ru n tu je w słuchaczu przekonanie, iż propo nu je m u się nie a rb itra ln ie głoszony sąd au to ra, ale a rty k u łu je się poparte w ielom a auto ­ ry te ta m i przekonanie powszechne. Pisze K onarski:

Był ten dyskurs, pomnię, u godnego Rzplitej ministra, w ielkich sentym entów pełnego i dobrze sw ojej życzącego ojczyźnie, którego, jako w ielu pierwszych i naj­ znaczniejszych w Rzeczypospolitej ludzi, było to zdanie: „Cokolwiek w państwie naszym jest złego, do poprawy niepodobnego po dziś dzień, wszystko to idzie z jed­ nego zarażonego źródła, ze złej rad formy, ex mala consiliorum form a”. [9—10] Ten w łaśnie c y ta t u ży ty zostaje jako p u n k t w yjścia, w prow adzający w tem aty k ę form obradow ania. Oto ja k a u to r się z tego tłum aczy:

(18)

Z Z A G A D N I E Ń PE R S W A Z J I. ., 177

Ta jego odpowiedź dała mi pochop uczynione wszystkie, choć przydłuższe, nad tą prawdą refleksje zebrać i reformowania tej złej rad naszych formy nie tak podać sposób, jako tylko stosując się do zdań tak godnych i mądrych ludzi, w tej go przekopiować książce. [10]

Z najd u jąca w yraz w tym zdaniu skromność i powściągliwość to jeden z przejaw ów stosunku au tora do czytelnika, zabieg służący pozyskaniu jego przychylności. M ówiący sta ra się ukształtow ać w łasny obraz jako osoby nie wynoszącej się ponad poziom in te le k tu a ln y i sposób m yślenia odbiorców tra k ta tu ; nie zam ierza imponować im swą wiedzą, przenikli­ wością i rozum em . D yskretnie i taktow nie k ry je się za autorytetam i, gęsto posługując się cytatem . Owe cudze słowa wplecione w tek st użyte są rów nież w celu oddziaływ ania na odbiorców i naw iązyw ania z nim i m yślow ych kontaktów . P rzytoczenia w yodrębnione graficznie w tap iają się bowiem w tek st w łasny autora i stanow ią rodzaj argum entów w dysku­ tow anych spraw ach. Głos cytow any i głos „ ja ” mówiącego n ak ład ają się n a siebie, w zm acniając w ten sposób siłę i wagę form ułow anych myśli. C y ta t-a rg u m e n t staje się głów nym spoiwem m yślow ym wyw odu.

W trak tacie spotykam y rów nież inny ty p przytoczeń. Nie dotyczą one bezpośrednio spraw , o k tó rych m ówi autor, ale odnoszą się do zjaw isk analogicznych. Są przy ty m zintegrow ane całkowicie z tekstem głównym , a w yodrębnia je tylko form a graficzna i znak odsyłacza, np.:

Ba, już i w takim nieporządku i odmęcie wielom poczciwym nawet i w ielkim ludziom prawie życie obmierzło w swym kraju. „Taki czas jest, że każdy swój stan ma za bardzo nędzny i tu, gdzie jest, gdzie mieszka, nie chciałby, się widzieć. I doprawdy, że w Rzymie mieszkamy, mam to za wielką mizerią. N ie tylko, że ciężej jest widzieć przed oczyma nieszczęścia ojczyzny, niżeli o nich słyszeć, ale też, że tu i bliżsi w szystkich niebezpieczeństw i przypadków jesteśm y, niż byśmy z daleka być m ogli”. [8]

Tylko pierw sze zdanie zacytowanego frag m en tu jest autorskie, dalszy ciąg to przytoczenie z VI listu Cycerona do Torkw ata. W plecione ściśle w w yw ód autorski, rozw ija o now y m otyw prow adzoną myśl, budując zarazem paralelę m iędzy lokalną sytuacją a sytuacją w an tycznym R zy­ mie. P aralela ta jest pośrednio przeprow adzoną analizą doznań i n a stro ­ jów społeczności, do któ rej odnosi się diagnoza o bezrządności i niem ocy. T endencja do w łączania cy tatu -arg u m en tu w w yw ód autorski w y­ raź n a jest n a w e t w ty ch przypadkach, gdy język przytoczenia odbiega od dom inującego toku dyskursyw nego, odznacza się obrazowością i kon­ k re tn y m słow nictwem . Polem izując z opinią o możliwości likw idacji po­ jedynczych m ankam entów u stro ju bez refo rm y sam ych jego podstaw a u to r pisze:

Nie najdziemy, upewniam, ani razem na wszystkie, ani na żadne z nich osob­ nego lekarstwa póty, póki tego nie uleczemy jednego, z którego w szystkie insze, ile ich jest, śm iertelne pochodzą chorobj'. „Nie poprawi otrutych i niezdrowych strumieniów, kto wprzód zarażonego nie skoryguje źródła, z którego te w szystkie w ypływ ają strum ienie”. [9]

(19)

Polski p rzek ład łacińskiego zdania w tap ia się w tek st główny, scala się z nim jako a rg u m e n t sform ułow any w sw obodniejszym języku, z egzem plaryczną konkretnością. C y tat w zm acnia siłę dowodową w ypo­ w iedzi zarów no a u to ry te te m szacow nej starożytności, jak też — apelem do życiow ych dośw iadczeń i potocznej w iedzy czytelników .

Posługiw anie się c y tatem w tak iej w łaśnie fu n k cji w ydaje się p ers­ w azy jn y m zabiegiem stosow anym ze w zględu na zdobyte w czasie kon­ w iktow ej ed ukacji p rzyzw yczajenia odbiorców oraz na ich upodobania do e ru d y c y jn y ch popisów, św iadczących o znajom ości staro ży tn y ch m y ­ ślicieli. In k ru stu ją c w yw ód przytoczeniam i w różny sposób prow adzącym i czytelnika k u zam ierzonej konkluzji, K on arsk i odrzuca jed n ak panu jący zwyczaj posługiw ania się łaciną (w ersję łacińską zamieszcza jedynie w przypisach) i w zasadzie u trz y m u je swą w ypow iedź w niem akaronizo- w anej polszczyźnie.

Opisane dotychczas zabiegi skłonienia odbiorców do akceptacji w nios­ ków i opinii a u to ra p rze jaw ia ły się w sposobie używ ania k o n stru k c ji ję ­ zykow ych, w w yborze określonych form podaw czych oraz środków słu­ żących n aw iązaniu k o n tak tu z ad resatem i stw orzeniu dogodnej pła­ szczyzny porozum ienia. J e d n a k rów noległy w ysiłek dotyczy sposobów rozw ijania wypow iedzi, a więc odpow iedniej kolejności i n astęp stw a jej poszczególnych ogniw oraz właściw ego ich pow iązania. Zachow anie cią­ głości i spójności tek stu je st jed n ą z n ajisto tn iejszy ch cech persw azyjnego w yw odu K onarskiego. S ta ra jąc się o lojalne wobec odbiorcy i pełne przedstaw ienie procesu dochodzenia do sw ych konkluzji, au to r nie po­ zw ala sobie n a eliptyczność m owy, n a pom ijanie ogniw rozum ow ania, usiłuje n ato m iast eksponować logiczne i form alne pow iązania m iędzy p rzesłan k am i reto ry czn y ch entym em atów . D ążenie do pełności i koherencji w yw odu n a jw y ra ź n ie j zauw ażalne je st w naw iązaniach m iędzy po­ szczególnym i p arag rafam i, k tó re zarów no przez stylizację i zaw artość in fo rm acy jn ą n a d a n y ch im ty tu łó w , jak i przez budow ę incipitów tw orzą z w a rty i k o n sek w en tn y ciąg m yślow y. Zasadza się on albo n a spójności tem atyczn ej — rozw ijania tego samego przedm iotu w ypow iedzi, albo na dołączeniu nowego ogniw a myślowego, prow adzącego do konkluzji, np.:

Co rozumieć o tych m aksymach: „[...] Polska nierządem i nieporządkiem stoi”.

[1/18, 158]

Dlaczego i w nierządzie znaczne królestwa i rzplite jeszcze cokolwiek stoją?

[1/19, 163]

W obrębie poszczególnych całostek kom pozycyjnych — paragrafów i części — zastosow ane zostały klasyczne reg u ły k o n stru k c ji m owy. O bserw ow ać m ożna ko n sek w en tne n astępstw o: narratio} k tó ra najczęściej p rzy b iera postać opowieści o cudzych poglądach, zachow aniach i sposo­ bie m yślenia; refu ta tio — zbijanie ty ch prześw iadczeń; oraz probatio — w ykładanie ra c ji w łasnych. N adaje to w ypow iedzi c h a ra k te r w ew n ętrz­ nie zdialogizow any i polifoniczny, ale zarazem u po rządkow any i jasny.

(20)

Z Z A G A D N IE Ń P E R S W A Z J I.., 179 Z p u n k tu w idzenia persw azyjnej mocy w yw odu najistotniejsze jest jed­ n a k uzasadnienie racji w łasnych. P rz y jrz y jm y się mu na przykładzie wspo­ m nianego p a rag rafu 18 w części 1, pt. Co rozum ieć o tych m a k sy m a c h :

„jatis suis p erm itten d a m esse Rem publ.: Polska nierządem i nieporząd­ k ie m stoi”. A takow ana jest w nim bierność wobec złej sytuacji k ra ju oraz

podjęta polem ika z przekonaniem o bezużyteczności wszelkich działań napraw czych. C harak tery zu jąc postaw ę bierności oraz podejrzliwości wo­ bec tak ich poczynań przyw ołuje K onarski poglądy swych adw ersarzy: Na co darmo, mówią, bez pożytku nadziei pracować, na co darmo pocić się? [...] Lepiej w ięc w domu, jak mówią, siać reczkę, niż dla tej Rzplitej cale niepoży,- tecznie pracować. [159]

R acje przeciw staw ione takiem u rozum ow aniu pochodzą z obserw acji rzeczywistości, odw ołują się do doświadczenia uogólnionego, ale spraw ­ dzalnego:

A le przecięż chwała Bogu, że tych, którzy nie chcą się o Rzplitą nieużytecz­ nie frasować, [.,.] nie jest większa liczba nad drugich, którzy choć widzą, że nie- pożytecznie pracują, przecież dla ojczyzny nie przestają pracować. [159]

Sąd o nieskuteczności działań zakw estionow any zostaje w podobny sposób, przez odesłanie do wiedzy o tym , co dzieje się w realny m św ie- oie: „ Ja k żyjem y, jeszcześm y i jednej nie w idzieli te n ta ty w y dążącej do popraw ienia rządów i ra d R zp litej” (160). K onkluzja budow ana jest p rze­ de w szystkirn przez w ym ow ę faktów . Je d n ak naw et w ty m p rzypadku siła arg u m en tacji zasadza się nie tylko n a rzeczowym dowodzie, ale za­ korzeniona jest rów nież w językow ym kształcie, jaki został n a d a n y w y ­ powiedzi. Zw raca w niej uwagę użycie tak ich w yrażeń, jak „przecież”, „chw ała Bogu”, „jeszcześm y i jednej nie w idzieli”, k tó re w swej głębo­ kiej stru k tu rz e sem antycznej niosą w artość argum entacyjną. W słowo „przecież” w pisane jest bowiem przekonanie o oczywistości i niezaprze- czalności tw ierdzenia, k tó re po nim następuje. Podobną w artość ma uży­ cie form y n egaty w n ej: „tych k tó rzy nie chcą się [...] frasować, [...] nie je st większa liczba”. Powiedzieć, że nie w idzieliśm y „i je d n e j” próby działań, to powiedzieć dobitniej, silniej niż przy użyciu liczby m nogiej (np. „nie w idzieliśm y te n ta ty w ”). Powiedzieć „nie jest w iększa” to powiedzieć m ocniej, w yraziściej niż w przypadku „jest m niejsza”. Oznacza to, żę m ów iący ubiega niejako opinię oponentów przeciw staw iając jej dowód w łasny, którego siłę wzm acnia przez swoistą form ę językow ą zdania 30.

Dowodzenie, a więc odw oływ anie się do faktów realnej rzeczywistości dla skłonienia ku głoszonym poglądom w spółistnieje w trak tacie K o nar­ skiego z aktam i argum entacji, w pisanym i w stru k tu rę językow ą w ypo­ 80 Argumentacyjną siłę negacji analizuje precyzyjnie D u с r o t (Les Échelles

argumentatives, s. 26—32). O argumentacyjnych właściwościach wyrazu „przecież”

zob. M. R. M a y e n o w a , Próba eksplikacji w y ra zu „przecież”. „Pamiętnik Lite­ racki” 1983, z. 2.

Cytaty

Powiązane dokumenty

w toku rozpoznawania sprawy ze skargi Rahel z.-b. o odmowie nadania skarżącej statusu uchodźcy w Polsce i wyraże- niu zgody na pobyt tolerowany, udział w postępowaniu

1 Byłby to swoisty analogon do fazy beta, opisywanej przez Tima O ’Reilly’ego przy okazji rozwoju oprogramowania, podkreślającej stan permanentnego niedokończenia

Męża mego wzięłam Zaklików za szacunek cztery kroć sto czterdzieści tysięcy № 440,000, ale jako dziś gdy się dostaną te Dobra Dzieciom moim po śmierci mojej znacznie

– polityczne, związane z zaangażowanie USA w Europie poprzez NATO, cze- go widocznym znakiem jest obecność ich sił zbrojnych na kontynencie, co przy słabości UE w

toydziały prawa uniwersytetów polskich' < t lzs studia. po ich udokumentowaniu częściowo zalicztń

1 stanowi, że ,w czasie odbywania kary ■pozbawienia wolności sprawca powinien się stać zdolnym do prowadzenia życia bez przestępstwa, w poczuciu społecznej

Opinię publiczną i organy samorządu adwokackiego, a także samych adwokatów interesowało, co posłowie zasiadający w Komisji Spraw Wewnętrznych i Wymiaru

Wracając do postanowienia o zastosowaniu amnestii, trzeba przypomnieć, że większość autorów, a także Sąd Najwyższy twierdzi, iż stanowi ono stwierdzenie