• Nie Znaleziono Wyników

KWIECIEŃ 1981 WSZECHŚWIAT

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "KWIECIEŃ 1981 WSZECHŚWIAT"

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)

• • • -

W SZECHŚW IAT

KWIECIEŃ 1981

(2)

Z a le c o n o d o b ib lio t e k n a u c z y c ie ls k ic h i l ic e a ln y c h p is m e m M in is tr a O ś w ia ty n r IV /O c -2 7 3 4 /4 7

W y d a n e z p o m o c ą f in a n s o w ą P o ls k ie j A k a d e m ii N a u k

TRESC ZESZYTU 4 (2208)

S z a b u n i e w i c z B., Próby syntezy interferonów w pałeczce okrężnicy . 77 J a k u b o w s k i J. L., Migawki przyrodnicze z A m eryki Południow ej. P eru . 81 B y c z k o w s k a - S m y k W., Starość k o m ó r k i... 88 D y d u c h - F a l n i o w s k a A., M ikroorganizacja biologicznych stru k tu r m i-

neralno-organicznych u b e z k r ę g o w c ó w ...91 Drobiazgi przyrodnicze

M echanizmy w yzw alania porodu (B. S z a b u n i e w i c z ) ... 93 Sym bolika w interkom unikacji u zw ierząt (B. Szabuniewicz) . . . 94 Węże m orskie (W. B y c z k o w s k a - S m y k ) ...95 Ograniczyć stosowanie hormonów w hodowli zw ierząt (W. Byczkowska- - S m y k ) ...96 Rozmaitości

Recenzje

C. R. A u s t i n , R. V. S h o r t: Rozród ssaków (H. ^Krzanowska) • • 99 D. F r e e m e n: The G reat Apes (A. J a s i ń s k i ) ... ... 99 J. T i b e n s k y : D ejiny vedy a techniky n a Slovensku (Z. Wójcik) . . 100 H. W. F r a n k e : In den H óhlen dieser E rde (A. Rosler) . . . . 101

K ronika naukow a

S karby ziemi naszej (K. R. M a z u r s k i ) ...101 VI Ogólnopolska K onferencja H istoryków K artografii (E. Lew andowska, Z. W ó j c i k ) ... 102 Spraw ozdania

Spraw ozdanie z działalności Oddziału Katowickiego P T P im. K opernika za okres od stycznia 1977 do grudnia 1980 (K. R ostański) . . . . 103

S p i s p l a n s z

I. SASANKA ŁĄKOWA Pulsatilla pratensis L. Fot. A. P rad el

Ila . PISK LĘTA DROZDA ŚPIEW AKA Turdus ericetorum w gnieździe. Fot. W.

S trojny

Ilb. PISK LĘTA TURKAWKI Streptopelia tu rtu r L. Fot. W. S trojny III. DOLINA LINNEUSZA, Spitsbergen. Fot. R. W rona

IV. BIWAK NA ELVENESET, w głębi Isfjord i Tem pelfjellet, Spitsbergen. Fot.

R. W rona

O k ł a d k a : TCHÓRZ ZWYCZAJNY Mustela putorius L., pierw sza wspinaczka.

Fot. W. S trojny

(3)

P I S M O P R Z Y R O D N I C Z E

O R G A N P O L S K I E G O T O W A R Z Y S T W A P R Z Y R O D N I K Ó W IM. K O P E R N I K A

(Rok założenia 1875)

KWIECIEŃ 1981 ZESZYT 4 (2208)

BOŻYDAR SZABUNIEWICZ (Gdańsk)

PRÓBY SYNTEZY INTERFERONÓ W W PAŁECZCE OK RĘŻNICY

Infekcje bakteryjne mogą być zwalczane albo powiększaniem immunologicznej odporno­

ści organizmu, albo podaw aniem leków baktte- riostatycznych. Oba te sposoby zostały współ­

cześnie tak dalece udoskonalone, że zakażenie bakteriam i rzadko byw a groźne dla życia czło­

wieka. Inaczej jest z zakażeniami wirusowymi.

Organizm człowieka tru d niej sobie z nimi radzi, znan’e zaś dotąd leki działają tylko na niektóre wirusy. Znaczenie zaś w alki z tym i zakażenia­

mi stanie się jasne, gdy weźmiemy pod uwagę, że co najm niej liczne schorzenia nowotworowe są następstw em „egoistycznego” mnożenia się niektórych tkanek nabytego pod w pływ em wi­

rusowego zakażenia.

W r. 1957 A. Isaacs i J. Lindem ann w ykryli, że w odpowiedzi na zakażenie w irusem kom ór­

ki kręgowców rozpoczynają produkcję białek, które w innych kom órkach w yw ołują wzrost odporności na to zakażenie. Białka te nazwali oni interferonam i. W krótce wykazano, że in­

terferony (IFN) ham ują też rozwój wielu gu­

zów nowotworowych. F ak ty te w ywołały duże zainteresowanie. W wielu laboratoriach przed­

sięwzięto poszukiwania sposobów produkcji IFNów i ich działania na organizm. Dużą prze- l

I

szkodą w badaniach były nikłe tylko ilości do­

stępnych IFNów.

Interferony są produkowane przez zainfeko­

wane komórki, m. in. kom órki nowotworowe.

Produkcję można badać doświadczalnie na szczepach komórkowych w hodowli tkanko­

wej. Białko .IFNów jest specyficzne gatunkowo, więc terapeutyczne wprowadzenie białka ko­

m órek zwierzęcych człowiekowi napotkałoby na trudności. IFNy działają zresztą skutecznie tylko na komórki bliskie gatunkowo. W ynika z tego, że leczenie trzeba by przeprowadzać IFNami pochodzącymi od ludzkich komórtek.

Ludzkie IFNy uzyskuje się w hodowli od­

powiednio pobudzonych ludzkich tkanek. Po­

budzenie może być dokonane dwojako. Można mianowicie hodowlę zakazić wirusem , na p rzy­

kład w irusem pęcherzykowego zapalenia jam y ustnej, albo wirusem Sendai (parainfluency).

Stwierdzono jednak doświadczalnie, że pobu­

dzenie daje się uzyskać również działaniem niektórych substancji chemicznych, tzw. indu- ktorów. Induktorem jest na przykład synte­

tycznie otrzym ywany polinukleotyd zbudowa­

ny wyłącznie z inozyny i cytozyny (poli IC).

Do produkcji IFNów ludzkich służą obecnie

(4)

trzy rodzaje komórek: leukocyty, łim foblasty (lymphoblastoid cells) i fibroblasty. K ażdy z tych rodzajów produkuje inny rodzaj IFNów.

Białka uzyskiw ane od leukocytów i limfoblas- tów należą do IFNów ty p u alfa, od fibroblas- tów do IFNów ty p u beta. Jakkolw iek białka t’e są różne i m ają inny skład aminokwasów, ich efekt przeciw w irusow y jest podobny.

M echanizmy działania IFNów na komórki, w yrażające się w zrostem ich odporności na w i­

rusowe zakażenie i zwolnieniem podziałów, nie są dotąd dokładniej poznane. Wiadomo (A.

Schm idt i wsp., Proc. Nat. Ac. Sci 76, 1979, 4788), że zmi'enia się m etabolizm kom órek i że dochodzi w nich do produkcji uprzednio nie syntetyzow anych enzymów. Odporność na w i­

rusy nie tłum aczy się produkcją przeciwciał, a tylko jakim ś nowym stanem m etabolizm u ko­

mórki.

Uzyskiwanie IFNów z hodowli ludzkich tk a ­ nek jest kłopotliwe i daje m ałe ilości białka.

Niemniej w zakładach R esearch Laboratories w Bteckenham w K ent zdołano w yprodukować ich tak wiele, że G. A llen i K. H. Fantes do swych doświadczalnych badań (Naturę 287, 1980, 408) zużyli aż 4 mg białka IFNu. Więcej prób przedsięwzięto z hodowlą IFNów w pos­

politej ludzkiej bakterii, pałeczce okrężnicy (Escherichia coli). W ykazano bowiem już wcześ­

niej, że tym sposobem można produkow ać nie­

które horm ony i enzymy.

Kom órki sy ntety zują białka w organellach cytoplazm y zw anych rybosomam i. Rybosomy (także po ich izolacji in vitro) mogą syntetyzo­

wać różne rodzaje białek, jednak trzeba im dostarczyć wzorców mRNA, tj. specyficznych m olekuł RNA kodujących odpowiednie białko.

K odujące m olekuły mRNA są w kom órkach syntetyzow ane jako kopie wzorców genetycz­

nych, znajdujących się w genomie jąd ra (u eu- kariotów). Genomowe wzorce są odcinkami nici polinukleotydowego DNA. Są one m olekularny­

mi odpowiednikami genów.

Rybosomy bakterii są o tyl'e podobne do lu ­ dzkich, że mogą (również in vitro) syntetyzo­

wać białko ludzkich komórek, n atu raln ie pod w arunkiem dostarczenia im wzorcowego mRNA.

W omawianym przypadku trzeba by posiadać wzorce mRNA dla białka ludzkiego IFNu. Dos­

tarczenie takich wzorców m usiałoby być n a tu ­ ralnie dokonane w odpowiedni sposób, m iano­

wicie taki, k tó ry zapewniłby włączenie się mRNA do metabolicznej m aszynerii kom órki b atery jn ej. W p raktyce zastosowano odpowied­

nie „w ehikuły”, jakim i są różne plazm idy zdolne do pom nażania się w cytoplazm ie E. coli.

Genom b akterii nie znajduje się w jądrze, jak w kom órkach eukariotów , a tylko w cyto­

plazmie. Jest to gigantyczna m olekuła polinu- kleotydow a, m ająca postać nici (podwójnej helisy DNA) zam kniętej w piterścień. Ciężar m olekuły genomu E. coli jest rzędu kilku m iliardów daltonów (ciężarów atom u wodoru).

Jej nić jest zbudowana z ciągu nukleotydów liczącego około 20 milionów p ar (bp). Nić tego genomu m a długość około 7 mm. Oczywiście m usi być ona w ielokrotnie pofałdow ana i zwi-

78 ł

nięta, skoro mieści się w bakterii m ającej parę m ikrom etrów długości.

Ryc. 1. Bardzo uproszczony schem at „autonomicz­

nych” jednostek DNA, znajdujących się w cytoplaz­

mie bakterii. Łańcuch DNA genomu (podwójna helisa DNA) jesit przedstaw iony jako linia zam knięta w p ier­

ścień. M ałe koliste pierścienie ■ — episomy i plazmidy.

Region ograniczony strzałkam i w genomie bakterii m a być odcinkiem, który może ulegać desintegracji n a episom, który w procesie integracji może na powrót włączać się do genomu. Episomy mogą pomnażać się zarów no autonom icznie, jak (po integracji) w raz z genomem bakterii. N iektóre episomy i plazm idy są zdolne do tra n sfe ru z m acierzystej kom órki na inną (w procesie koniugacji). Cechy plazm idów są podobne do tychże w irusów . S. N. Cohen (1976) określił bak­

teriofagi jako plazm idy wyposażone w zdolności do tra n sfe ru lub do bytow ania poza cytoplazmą

Wzdłuż pofałdow anej polinukleotydowej nici DNA genom u b ak terii zn ajdują się odcinki bę­

dące genow ym i wzorcami dla różnych białek.

Zależnie od fazy życiowej komórki, poszczególne geny ulegają ekspresji na białko. Mianowicie na odcinku DNA genu pow staje kopia polinu- kleotydu RNA. Kopia ta ulega przeistoczeniu na inform acyjny mRNA, k tó ry w cytoplazmie służy rybosomom jako wzorzec do syntezy da­

nego rodzaju białka.

Genom nie je st form acją niezmienną. Zawie­

ra on szereg odcinków DNA o pew nej samo­

dzielności. Odcinki te mogą nie tylko ulegać od­

dzielnie ekspresji na białko, ale mogą odrywać się od genomu, niekiedy w raz z sąsiednimi ge­

nami, i tw orzyć „autonom iczne” formacje, zdol­

ne do replikacji niezależnej i nieraz częstszej od replikacji genom u kom órki (podczas jej po­

działów). Plazm idy są rodzajem takich autono­

micznych replikujących się jednostek. Można je określić m ianem niekom pletnych mini-ge- nów. Jakkolw iek ulegają one pomnażaniu w ry tm ie innym niż genom bakterii, ale pro­

ces ten zachodzi tylko w trybach metabolicznej m aszynerii komórkowego środowiska.

G enetycy nauczyli się izolować niektóre plazm idy i „operow ać” ich nić DNA za pomocą specyficznie działających enzymów. Istnieją mianowicie enzym y, nazyw ane restryktazam i, rozcinające nić DNA w swoistych miejscach.

Inne enzym y dobudow ują nukleotydy do prze­

ciętego końca nici DNA. Dalej, enzymy nazy- warie ligazam i „zlepiają”, względnie łączą ze sobą przecięte końce. Tymi sposobami uzyska­

no liczne sztuczne plazm idy, m.in. wyposażone w segm enty DNA o charakterze ludzkich ge­

nów. Plazm idy te mogą posiadać zdolność do

«

(5)

79

transferu z komórki m acierzystej na inną, czyli cechy „zakaźne”. Ich geny mogą ulegać eks­

presji na mRNA i białko.

Widać z tego, że przygotow anie plazmidu zdolnego do nogzenia i do ekspresji białka IFNu wymaga posiadania genu dla tego białka.

Geny te znajdują się w jądrow ym genomowym DNA. Wyizolowanie takiego genu z ludzkiego genomu nie jest obecnie niemożliwe, ale tru d ­ ne. Obrano tu inną drogę. Oto, pod wpływem indukcyjnego pobudzenia w kieru n k u produkcji IFNów, w hodowlanych komórkach, w pewnej fazie, masowo pojaw iają się m olekuły mRNA, które stosunkowo łatwo dają się z hodowli w y­

ekstrahować. M olekuły mRNA zaw ierają całość informacyjnego kodu niezbędnego do syntezy białka na rybosomach. Molekuła mRNA jest, jak wskazaliśmy, kopią genetycznego wzorca DNA genu. Otóż istnieją enzymy, pozwalające proces kopiowania poprowadzić w kierunku przeciwnym, tj. z polinukleotydowej sekwencji RNA uzyskać kopię DNA. Enzym y te dają się uzyskać od komórek zakażonych niektórym i wirusami. Nazywane są transkryptazam i „od­

w rotnym i” (reverse transcriptase). Działając transkryptazą „odw rotną” na mRNA otrzym a­

no kom plem entarną kopię DNA, czyli cDNA, albo inaczej „sztuczny gen” .

Tym właśnie sposobem R. Derynck i współ­

pracownicy z różnych laboratoriów Belgii (.Naturę 285, 1980, 542 i 287, 1980, 193) otrzy­

m ali sztuczny gen dla IFNu beta. Gen ten wszczepili oni do specjalnego plazmidu (ryc. 2) oznaczonego symbolem pPLaH FIF-67-1. Plaz­

mid był pierścieniową cząsteczką dwuniciowe- go DNA o długości 4975 bp (par nukleotydów).

W tym łańcuchu około 850 p ar należało do sztucznego genu cDNA. Produkcja białka IFNu okazała się jednak słaba. Celem powiększenia wydajności, gen dla IFNu przeniesiono na inny plazmid, pPLc24, posiadający silny prom otor (PL na ryc. 2), tj. region niezbędny dla ekspresji genów.

Posługując się odpowiednio dobraną restryk- tazą (Bgl II), z plazmidu pPLaHFIF-67-1 De­

rynck i wsp. wycięli s’egm ent zaw ierający gen cDNA. Wycinek wyizolowano i oczyszczono.

Z drugiej strony, za pomocą innej specjalnie dobranej restryktazy (BamHI), rozcięli oni pierścień plazmidu pPLc24. Teraz należało po­

łączyć wycinek z nicią i zamknąć całość kom­

binatu w pierścień. Aby to przeprowadzić, za- markowano końce, które m iały być ze sobą złączońe. Oto, do przeciętego końca łańcucha DNA dosyntetyzowano formację „ogona” (taił) o postaci jednoniciowej krótkiej sekwencji nu-

silnego promotora. Kan, AM — regiony genów w arunkujących oporność na kanamycynę, ampicylinę. MS2 — region genu dla polim erazy MS2. S trzałki B g lll, BamHI — m iejsca rozcinane przez restryktazy. B glH przecina

pierścień plazm idu w dwóch miejscach, co daje segment DNA z genem dla IFN -beta

!•

(6)

80

kleotydów. Spraw ę zailustrujem y, posługując się konkretnym przykładem takiej syntezy przeprow adzonej przez A. C. Y. Chang i wsp.

(Naturę, 275, 1978, 617). Należało połączyć ze sobą następujące końce podwójnej nici DNA przeciętej restryktazam i (litery A, T, G, C w yobrażają zasady nukleotydów):

5 ' 3 '

... CTGCAC ... GACGTG

3 ' 5 '

przecięte końce

5 ' 3 '

ATGGTT TACCAA

3 ' 5 '

Za pomocą odpowiedniej syntezy, do końca 5' segm entu A dosyntetyzowano odcinek oligo (C).

W podobny sposób koniec segm entu B zaopa­

trzono w kom plem entarny do poprzedniego „o- gon” oligo (G):

5 ' 3 '

. CTGCAC

. GACGTGCCCCCCCCCC

3 ' 5 '

5 ' 3 '

GGGGGGGGGGATGGTT ...

TACCAA ...

3 ' 5 '

Pasujące do siebie kom plem entarnie jednoni- ciowe „ogony” łączą się ze sobą łatwo:

5 ' 3'

... CTGCACGGGGGGGGGGATGGTT ...

A ... GACGTGCCCCCCCCCCTACCTT

3 ' .5'

Za pomocą tej m etody otrzym ano plazmid pPLcHFIF-67-8 (ryc. 2).

Przedstaw iona procedura stanow i końcowy wycińek procesu o wiele bardziej skom pliko­

wanego. W ostatnich czasach ogłoszono więcej podobnych sposobów um ożliw iających syntezę sztucznych plazmidów z genami cDNA dla IFNów, zdolnych do ekspresji tego białka w cyto- plaźmie bakterii. Tak S. N agata i wsp. z In sty ­ tu tu M olekularnej Biologii w Z urichu otrzymali- plazm idy syntetyzujące IFN -alfa (Naturę 284, 1980, 316 i 287, 1980, 401). D. V. Goeddel i 17 dalszych współpracowników z kilku laborato­

riów am erykańskich uzyskali inne plazm idy i przeprow adzili 'ekspresję IFN u alfa.

Jakkolw iek wyżej przedstaw ione operowanie m olekuł plazmidów może wydać się zaw rotnie złożone, jednak stało się ono ostatnio w prost ru ty n ą w odpowiednio wyposażonych labora­

toriach. Istotnym i biochemicznymi „narzędzia­

m i” niezbędnym i w tych operacjach są dosta­

tecznie czyste 'enzymy. N iektóre z enzymów byw ają przygotow ane w danym laboratorium , ale liczne z nich zn ajdują się już w handlu.

Wraz z udoskonaleniem syntez pojaw iły się także nowe dane o interferonach, ważne teore­

tycznie i praktycznie.

Substancjte te uchodziły dotąd za glikoprote- iny. Ostatnio, szczególnie odnośnie IFN -alfa, obecność grup sacharydow ych w ty m białku staje się zagadkowa, a może naw et w ątpliw a.

W każdym razie efekt przeciw w irusow y daje się uzyskać za pomocą białka nie wyposażo­

nego w żadne sacharydow e grupy. W spomniani Goteddel i wsp. w yprodukow ali w hodowlach E. coli polipeptydow e łańcuchy IFN u alfa li­

czące 165 aminokwasów i nie zaw ierające sa- charydów , a dające efekt leczniczy w ypróbow a­

ny na małpach.

Kom órkowa synteza IFNów jest typow a dla glikoproteidów. Odcinek genomowego DNA ko­

d ujący kolejność aminokwasów IFNu jest po­

przedzony (po stronie końca 5') przez segment dla tzw. peptydu sygnałowego, k tó ry umożliwia w łączenie rybosom u do system u siateczki plaz­

m atycznej. W genach dla IFN -alfa segment ten zaw iera 23, zaś w genach dla IFN -beta 21 ko- donów dla aminokwasów. Po syntezie polipe- p tyd u, segm ent sygnałow y zostaje usunięty i nie m a go w białku IFN u dojrzałego, ale cykl „ob­

ró bk i” cząsteczki musi być analogiczny do in­

nych glikoprotein. M olekuły mRNA dla IFNów posiadają kod dla tego segmentu. To­

też w syntezie b aktery jn ej zachodzącej na m a­

try cy cDNA, łańcuch polipeptydu IFNu jest dłuższy od łańcucha białka produkowanego w kom órkach ludzkich. Goeddel i wsp. w ysuw ają supozycję, że w chodowlach E. coli część m olekuł białka pojaw ia się z usuniętym już peptydem sygnałowym . W każdym razie produkt bakte­

ry jn y daje pozytyw ny efekt w próbach biolo­

gicznych.

Syntetyczne uzyskiw anie IFNów dostarczyło m ateriału do zbadania sekw encji ich am ino­

kwasów. Ja k w ykazali Allen i Fantes, pod w pły­

wem pobudzenia induktoram i, komórki ludzkie p ro d u k u ją nie jeden rodzaj, ale szereg rodza­

jów IFNów. Białka te są podobne, ich stekwe- ncja jest homologiczna, ale nie może być w ąt­

pliwości, że 'są o tyle różne, że m uszą być ko­

dowane przez różne geny. S. N agata i wsp.

(Naturę 287, 1980, 221) zbadali m etodą h y b ry ­ dyzacji liczne fragm enty nici chromosowego DNA ludzkich komórek. Od niew ątpliw ie róż­

nych odcinków DNA uzyskali oni hybrydy RNA/DNA świadczące o istnieniu szeregu ge­

nów dla IFNów. Z różnych danych obliczają oni, że haploidalny ludzki genom posiada 10—

— 15 różnych genów dla samych tylko IFNów alfa. W szystkie one są bliskimi ewolucyjnie krew niakam i. Świadczy o tym odsetek iden­

tycznych am inokwasów w odpowiadających sobie pozycjach tych polipeptydów. Mieści się on w granicach 75% dla różnych ludzkich IFNów alfa. N atom iast pokrew ieństw o IFNów alfa i beta jest odleglejsze, (około 30% iden­

tycznych aminokwasów).

Nie wiadomo jakie biologiczne znaczenie ma istnienie takiej rodziny genów i kodowanych przez nie białek. N iew ątpliw ie każde białko ma w łasne ustrojow e przeznaczenie. W olbrzymiej rodzinie białek zaliczanych do składników im ­ munologicznych postać polipeptydu może być ad hoc form ow ana odpowiednio do specyfiki antygenu pojawiającego się w ustroju. Trzeba sądzić, że coś podobnego zachodzi w przypadku IFNów. Istotnie stwierdzono, ż'e różne IFNy działają różnie skutecznie na różne tkanki.

Również zasięg działania na komórki innych gatunków zw ierząt okazuje się niejednakowy.

Indukcyjnie pobudzona tkanka produkuje IFNy praw dopodobnie w różny sposób zmieniające m etabolizm poszczególnych tkanek.

W szystkie dotąd poznane s tru k tu ra ln i geny eukariotów okazały się podzielone na segmen­

ty kodujące (egzony) poodgradzane od siebie nie kodującym i intronam i. W yjątkiem były do­

tąd jedynie bardzo pierw otne geny dla histo-

(7)

nów i niektóre geny wirusów. Jest szczególnym faktem, że w genetycznym kodzie dla IFN-alfa na pewno nie m a intronów. Je st prawdopodob­

ne, że nie m a ich również w genach dla IFN-beta.

W większości laboratoriów uzyskano tylko małe ilości IFNów. Ich przeciw w irusow y efekt kontrolowano na koloniach kom órek hodowla­

nych zakażanych w irusam i. Go'eddel i wsp. u- zyskali dostateczne ich ilości do przeprow adze­

nia prób na m ałpkach kapucynkach. Małpki zakażano bardzo silną (100-krotną 50% śm ier­

telną) domięśniową daw ką w irusa EMC zapa­

lenia mózgu i mięśnia sercowego (encephalo- myocarditis). W szystkie m ałpki nie leczone zgi­

nęły w ciągu kilku dni. Jednokrotna dawka dożylna IFN -alfa zapobiegała wszelkim obja­

wom zakażenia. Leczone m ałpki nie wykazały wzirostu reakcji immunologicznej w odniesie­

niu do wirusa. Dawka zapobiegawcza tych au­

torów wynosiła 2,4 m ikrogram y białka IFNu na osobnika, co odpowiada około 4 m ikrogra- mom na kilogram ciała. W przerachow aniu na ciężar ciała człowieka w ynosiłoby to około 300 mikrogramów. W spomniani A llen i Fantes zużyli do swych badań 4 mg, czyli około 13 w yrachow anych wyżej „ludzkich” dawek.

Goeddel i wsp. podają, że przy pomocy swych plazmidów z litra hodowanych E. coli

uzyskiwali około 600 m ikrogramów białka IFNu, a więc ilość odpowiadającą zapobiegnię­

ciu zakażenia u dwóch ludzi.

Uzyskanie większych ilości IFNów umożliwi sprawdzenie ich działania na organizm ludzki.

Swego rodzaju paradoksem społecznym jest fakt pojawienia się interferonów w handlu. Agen­

cja Tass doniosła, że am pułki z interferonem znajdują stię w każdej aptece i że Związek Ra­

dziecki jest pierwszym, k tó ry produkuje IFNy dostępne dla szerokich mas. IFNy te są produ­

kowane na licencji japońskiej. Ampułka zawie­

ra około 2 mikrogramów. Lek ma zastosowanie w leczeniu infekcji wirusowych dróg oddecho­

wych, leukemii i niektórych schorzeń skóry.

Właściwe pokierowanie terapii interferonam i niewątpliwie wymaga dokładnego poznania w pływ u IFNów na organizm człowieka zdro­

wego, zakażonego różnymi w irusam i i chorego na raka. Jest to tym ważniejsze, że jest wiele rodzajów IFNów. Ten zakres wiedzy lekarskiej jest praw ie niezbadany. Niemniej kto wie, czy nie znajdujem y się w przededniu jeszcze jedne­

go wielkiego przełom u lecznictwa: przezwycię­

żenia wielu bardzo pospolitych infekcji w iruso­

wych (przfede wszystkim dróg oddechowych) oraz chemoterapeutycznego wyeliminowania wielu schorzeń nowotworowych.

JANUSZ LECH JAKUBOWSKI (Warszawa)

MIGAWKI PRZYRODNICZE Z AMERYKI POŁUDNIOWEJ. PERU

/

Już przed praw ie 100 laty, bo w r. 1882 i 1883,

„W szechświat” zamieścił szereg barw nych reportaży przyrodniczych z Peru, pióra wybitnego podróżnika i ornitologa Ja n a Sztolcmana. A rtykuły te, jak rów ­ nież bogate m ateriały zaw arte w jego dwutomowej książce Peru — wspom nienia z podróży (Warszawa 1912), stanowią owoc w ypraw y do tego k ra ju w latach 1875—1881. W czasie mojej błyskaw icznej podróży do Peru inform acje Sztolcmana były dla mnie cennym przewodnikiem przyrodniczym.

G ranicę P eru przekroczyliśm y na pokładzie podusz­

kowca, jadącego po jeziorze T iticaca z Copacabany w Boliwii do Ju li w Peru. Dziwnie kontrastow ał nasz statek—hovercraft przewieziony w częściach z Anglii — z pierw otnym otoczeniem jeziora, które niew iele się zmieniło w ciągu praw ie 500 lat, od czasów panow a­

nia Inków.

Siady wysoko rozw iniętej k u ltu ry Inków spotyka się w P eru n a każdym kroku. Zbocza wzgórz, ota­

czających Titicaca, jak również wysp w ynurzających się z toni jeziora, są na ogół pokryte niezliczonymi, poziomymi tarasam i, m ającym i za zadanie zatrzym y­

w anie wody. Są to pozostałości wielkiego rozkw itu rolnictw a przed setkam i lat. Dziś tarasy te, dzięki kam iennym podm urowaniom , zachowały swą pierw ot­

ną postać, ale w większości leżą odłogiem. Tylko część ich jest w ykorzystyw ana na upraw y, głównie jęcz­

m ienia i ta k zwanego peruw iańskiego ryżu, inaczej

indiańskiego prosa (Chenepodium ąuinoa, komosowa- te) oraz szczawiku oca (Oxalis tuberosa), dostarczają­

cego pożywnych kłączy. Oczywiście dużą rolę odgry­

w ają tu taj upraw y ziemniaka, którego k raje andyjskie są ojczyzną. Setki lat trw ająca hodowla tej rośliny, jeszcze w okresie przedkolum bijskim , doprowadziła do w ielu odmian, które rozprzestrzeniły się po całym świecie. Interesujące jest, że ziemniaki przechowuje się tu ta j głównie w postaci suszonej, otrzym ywanej przez wielokrotne zam rażanie i wyciskanie bulw.

A oto opis kartofli -na peruw iańskim alitiplano, pochodzący z r. 1613 (I. B. Benesius, Relatiae powszech­

ne abo now iny pospolite, Kraków):

„Miasto Mahiz, rodzą się tam... pewne korzenie, które tameczni ludzie z-owią Pape, w sm aku podobne tartuffom . Szuszą ie na słońcu, y chowaią ie na zimę’.’

T utaj m ahiz — to kukurydza, a ta rtu ffy — po włosku tru fle (stąd pochodzi nazw a kartofle).

Na peruw iańskim brzegu jeziora Titicaca rzuca się w oczy większa zamożność ludności i lepsza orga­

nizacja rolnictw a niż na brzegu boliwijskim. Domy m ają przeważnie dachy blaszane, wszystkie pola po­

kryw ają uprawy, na pastw iskach widać stada lam i alpak. Tę lepszą organizację gospodarki odczuwamy i my, znajdując w naszym m enu owoce południowe;

oprócz bananów i pom arańczy na stole zjaw iają się,

w yglądające jak gruszki, awokado (Persea americana),

(8)

82

Ryc. 1. Mapa P eru

które spożywa się z przypraw am i słodkimi lub ostry­

mi, podobne do melonów pap aje (Carica papaya) z czarnym i pestkam i, w yglądającym i ja k ikrą, oraz anony (Anona sp.) o dość m dłym sm aku. N ajciekaw ­ sze są dla nas granadille, owoce męczennicy Passiflora ligularis, wielkości pomidorów, bairwy brązow o-pom a- rańczowej, które pod cienką, tw ard ą skórką k ry ją wonną, m iękką m asę, okryw ającą drobne nasiona.

Owoce te są sprow adzane z oaz na pustynnym w y­

brzeżu Pacyfiku, podobnie jak w Boliwii sprow adza się je z yungas — dolin, schodzących ze stoków A n­

dów na Nizinę Amazońską.

Z m iasteczka Puno, położonego nad jeziorem Titi- caca, przejechaliśm y tak zw aną koleją andyjską do stolicy górskiej części P e ru — Cuzco. Na przebycie odległości 386 km kolej ta potrzebuje 10 godzin. Wy­

jeżdżając z Puno (3830 m n.p.m.) pokonuje ona prze­

łęcz La R aya (4313 m), aby spuścić się do Cuzco (3400 m). Najwyższy p u n k t drogi jest o 470 m, niższy od osiąganego przez najw yższą n a świecie, szerokoto­

row ą linię kolejow ą Callao — La Oroya (4781 m), zaprojektow aną i zbudow aną w zeszłym stuleciu przez naszego rodaka inż. E rnesta Malinowskiego.

P rzejazd Puno—Cuzco jest dość monotonny. Z o- kien wagonu widzi się pofalowane, traw ia ste w y­

żyny, o barw ie początkowo zielonej, a w wyższych p artiach żółtej. Na pastw iskach pasą się stada lam i alpak. W okolicy przełęczy La R aya ukazują się śniegi i lodowce szczytów andyjskich C unurana (5440 m) i V ilcanota (5490 m). Przed przełęczą, w od­

dali w idać obłoki pary, unoszącej się nad gorącymi źródłam i. Sam a przełęcz jest działem w odnym do­

rzecza T iticaca i Amazonki.

Lam y (Lama glama) i alpaki (Lam a pacos) są to zw ierzęta udomowione jeszcze przed okresem pano­

w ania Inków, należące do w ielbłądow atych (Cameli- dae); jako bliskie krew ne wielbłądów, czasem byw ają one naw et zwane w ielbłądam i andyjskim i. Lama i alpaka pochodzą ad dzikich gatunków guanaka (Lam a guanicoe) i w ikuni, czyli wigonia (Lama vi- cugna). Oba te dzikie gatunki są zagrożone w ym ar­

ciem. D aw niej zw ierząt tych było w Andach dużo.

Oto co mówi relacja I. B. Benesiusa (l.c.):

„S ierra m a dostatek pasitwik y lasów, kędy się pasie niezliczona rzecz V icun (są to zw ierzęta iakby kozy dzikie), y Guanachow ...”

Przez człowieka poszukiw ane i niszczone są zwłasz­

cza w ikunie, posiadające piękne, jedw abiste futro. Ich liczbę oceniono w r. 1973 n a 10 do 15 tysięcy. N aj­

łatw iej zobaczyć je w górskich rezerw atach: Narodo­

w ym C entrum Cameloidów między jeziorem Titicaca i m iastem Cuzco, w rezerw acie Pam pa G aleras na wschód od m iasta Ica lub w chilijskim p arku narodo­

w ym Lauca, a jeszcze łatw iej w Cala Cała vicuńa hacienda, na północ od Titicaca, na granicy boliw ij­

skiej. W farm ie tej hoduje się specjalnie pakow iku- nie, krzyżów kę w ikuń o jedw abistej wełnie i alpak 0 gęstym, długowłosym futrze.

Na w yżynach P eru (I. B. Benesius, r. 1613, l.c.):

„...zwłaszcza chowaią Kameioty: tak zowią Hiszpa- n i n iektóre bestie podobne owcom, ale większe, y podobne tw arzą do wielbłądów, tylko iż garbów nie m aią. Noszą tłom oki, y udźwigną po pułtoru set funtów aiężaru; także też nim i orzą; y wełny ich są osobliwe na sukna; mięsa też zdrowe y barzo sm aczne”.

Mowa tu oczywiście o lam ach, które w ykorzystywano nie tylko jako dostarczycielki mięsa, m leka, wełny 1 paliw a (suszony nawóz), ale także jako główną siłę transportow ą, Zw ierzęta te nie n ad ają się w p ra­

wdzie do jazdy wierzchem , ale mogą nieść ciężary do 30 - 50 kg. Dzięki nim w państw ie Inków mogła roz­

w inąć się, zakrojona n a w ielką skalę, w ym iana to­

w arow a między poszczególnymi prow incjam i. K araw a­

ny lam przebiegały tysiące kilom etrów dróg, przeno­

sząc tow ary, a czasem naw et i wiadomości. Do ostat­

nio wzm iankow anego celu słyżyło „pismo” kipu, pole­

gające na zaw iązyw aniu odpowiednio wykonanych i rozstaw ionych w um ow nych odstępach węzełków na długich kosm ykach fu tra , zw isających damom spod brzucha. Pism o takie pozwala głównie n a przekazyw a­

nie danych liczbowych, dotyczących urodzaju, podat­

ków itp. Oczywiście, w ażne wiadomości zapisane w system ie kipu n a różnokolorowych sznurkach przeno­

sili rozstaw ieni w sztafety gońcy królewscy.

My oczywiście mogliśmy oglądać tylko lam y i al­

paki, pierw sze o budow ie bardziej sm ukłej, drugie o bardziej gęstej, zbitej sierści. Jed en z zoologów dowcipnie porów nuje alpakę do „ruchom ej kanapki, pokrytej n a rz u tą z gęstej wełny, z której w ystają szyja i głowa w ielbłąda” (I. T. Sanderson).

M iasto, Cuzco (3400 m) było przed 500 laty stolicą p aństw a Inków, a obecnie jest centrum turystycznym , idealnym dla zw iedzania zabytków budow nictw a In ­ ków. H istoria Inków jest niezwykła. Pochodzenie dy­

nastii Inków ginie w pomroce dziejów. W edług le­

gendy pierw si Inkowie, to dzieci boga Słońca — Inti.

N iektórzy historycy tw ierdzą, że Inkow ie pochodzili z lu d u zam ieszkującego dziewicze lasy Amazonii, któ­

ry w nagłym przypływ ie energii przeniósł się na wy-

(9)

83

Ryc. 2. Stado lam Lama glama w dolinie andyjskiej lub stado alpak Lam a pacca

żyny andyjskie i stopniowo opanował liczne inne ple­

miona indiańskie, przejm ując ich język (keczua lub kiczua). Byłoby to dziwne, biorąc pod uwagę niski stopień rozwoju i m ałą przedsiębiorczość współczes­

nych nam Indian amazońskich, związaną z gorącym klim atem i łatw ą egzystencją w tropikalnych lasach.

Mówiąc o Inkach należy zdać sobie sprawę, że term in ten oznacza zarówno władców, jak i plemię z którego pochodzą. Pierw sze ślady działalności Inków pochodzą z X II—X III w. n.e. W czasie największego rozkw itu państwo ich obejmowało obecne P eru, Bo­

liwię, części Ekw adoru i Chile, a naw et Argentyny.

Hiszpanie przybyw ając tu ta j w r. 1532 zastali potężne imperium, o silnej centralnej władzy, posiadające m iasta nie ustępujące europejskim i rozw iniętą in ­ frastrukturę. Ludność indiańska była w tedy trzym ana krótko. Na przykład cechą tego systemu, który dziś nazwalibyśmy policyjnym, był obowiązek noszenia różnych nakryć głpwy w poszczególnych dzielnicach k raju, a to dla ułatw ienia identyfikacji przesiedleń­

ców i osób przekraczających liczne przepisy. Uprawa ziemi m iała ch ara k ter kolektyw ny, nie było ściśle biorąc własności pryw atnej. P raca była obowiązkiem, a uchylanie się od niej karano czasem śmiercią.. Od dzieciństwa ludność w drażano do pracy; naw et 5-let- nie dzieci m usiały naw lekać na cienkie włosy złapane przez siebie pasożyty. Nic dziwnego, że w tych w a­

runkach Inkowie mogli rozbudować w sposób niew ia­

rygodny rolnictwo, które dziś jeszcze nie osiąga po­

ziomu sprzed pięciuset lat.

Do im ponujących dzieł inżynierskich epoki Inków należą zbudowane za ich panow ania drogi, na nie­

których odcinkach używane przez ludność i dzisiaj.

Droga andyjska m iała długość 5200 km i szerokość 6 m, droga nadm orska wzdłuż Pacyfiku odpowiednio 4000 km i 8 m.

Podziw dla tych dróg w yrażano od razu po pod­

boju P eru przez Hiszpanów. I. O. Benesius w r. 1613 (l.c.) pisze:

„Była ,to rzecz zaprawdę, k tóra dla swej wielkości y pożytku, przekładana ma bydź nad Egyptskie y nad Rzymskie przewagi: bo w Sierrze potrzeba na tysiącu praw ie mieysc podwyższać y napełniać doły y głębokie mieysca, obcinać skały, równać przykrość mieysc, podpierać brzegi co się ku w ale­

niu skłaniaią, nadstaw iać zawalin: a po równinach też trzeba bardzo wiele zwyciężać trudności y zno-

Ryc. 3. Kościół Santo Domingo w Cuzco zbudowany na ruinach św iątyni Słońca Inków

sić zawady których piasek zwykł przyczyniać pod takiem i przygodam i”.

Godna podziwu jest również monumentalność b u ­ dowli z okresu Inków. Transportow ano w tedy bloki kam ienne o ciężarze rzędu 50 ton, przy czym nie znano zasady koła (być może stosowano jednak w ały do podkładania pod ciężary)r Bloki te tkw ią do dziś w budowlach itak idealnie dopasowane — naw et na powierzchniach zakrzywionych — że nie ma szczelin, w które można by było wcisnąć ostrze noża. Jak to robiono — pozostaje tajem nicą. N iewątpliwie sto­

sowano obróbkę powierzchni mechaniczną, term i­

czną lub chemiczną.

Z wielkich bloków w apiennych zbudowane są po­

trójne, równoległe m ury fortecy Sacsahuam an nad Cuzco, rozciągające się n a długości 360 m. N ajw ięk­

szy zastosowany tu taj blok ma w ym iary 9X5X4 m i waży ok. 350 ton. Słusznie budowlę tę określa I. B.

Benesius (l.c.), jako: „robotę raczey Olbrzymów, a niż ludzi pospolitych”. Z wielkich bloków, ale tym razem z granitu porfirowego, zbudow ana jest niedokończona św iątynia Słońca, znajdująca się na szczycie fo rty ­ fikacji Ollantaitam bo, broniącej dostępu do Świętej Doliny Inków — Vilcanota. W tym przypadku stw ier­

dzono, że monolity skalne, o w ym iarach 4X2X1,9 m i ciężarze 40 ton, były przyciągane z odległego o 3 km kamieniołomu i w indow ane w górę n a wysokość większą od 50 metrów.

Jest zadziwiające, że potężne państwo o tak zło­

żonej organizacji i tak rozw iniętej technice nie oparło się pierwszemu atakow i Hiszpanów. W łaściwie zostało

Ryc. 4. Forteca Inków Sacsahuam an zbudowana z blo­

ków o ciężarze do 350 ton

(10)

84

Ryc. 5. In dianka z charakterystycznym nakryciem gło­

w y w miejscowości Pisać w rejonie Cuzco ono opanowane przez liczącą 180 ludzi garstkę żołnie­

rzy pod wodzą Francisca P izarra. Bezwzględność i skrajne okrucieństw o tych najeźdźców znajdow ały swe uzasadnienie w pogardzie dla Indian. W r. 1777 p i­

sarz francuski J. F. M arm ontel (Les Incas, ou la destruction de l'Em pire du Perou) relacjonuje:

„On disputoit ...si les Indiens etoient des hommes ou des singes. U y eut une bulle de Home pour decider la ąuestion”.

Sprzeczano się ... o to czy Indianie są ludźmi, czy m ałpam i. Potrzeba było bulli Rzymu, aby rozstrzy­

gnąć tę wątpliwość.

Ryc. 6. T arasy naw adniane z okresu Inków, obecnie w ykorzystyw ane w okolicach Pisać, rejon Cuzco

Słabość im perium Inków tkw iła w skrajnej cen­

tralizacji organizacyjnej państw a: elim inacja ośrodka centralnego sparaliżow ała cały system. Oczywiście przyczyniła się do tego także i wyższość uzbrojenia Hiszpanów, a zwłaszcza posiadanie przez nich broni p alnej i nieznanych w Ameryce Południow ej zwie­

rząt — koni. Z d r u g ie j. strony podbite przez Inków plem iona In d ian nie żywiły uczuć patriotycznych dla stworzonego przez nich państw a, a spodziewały się od rządów hiszpańskich m niej tw ard ej ręki.

J a k wspomniano, Cuzco jest centrum turystycznym dogodnym dla zw iedzania zabytków k ultury Inków.

W sam ym mieście zostało jeszcze z czasów Inków du­

żo m urów, których H iszpanie nie potrafili rozebrać ze względu na ciężar poszczególnych bloków. M ury te w ykorzystano do budowy m iasta hiszpańskiego jako fundam enty. Okazało się później, że w łaśnie te fu n ­ dam enty były odporne na trzęsienia ziemi, podczas gdy hiszpańska nadbudow a nie w ytrzym yw ała w strzą­

sów.

H istoria m iasta Cuzco składa się z okresów do­

brobytu, w ielkich k atastro f i następującej po nich odbudowy. W r. 1533 Hiszpanie zrabow ali i częściowo spalili to m iasto; jego reszta uległa zniszczeniu w cza­

sie pow stania Inków w r. 1535. Nowe Cuzco zbudow a­

no na w zór hiszpański ze w spaniałym i kościołami i pałacam i. W dalszym ciągu było ono kilka razy nisz­

czone przez trzęsienia ziemi, zwłaszcza w r. 1650, a ostatnio w r. 1950, gdy uszkodzeniu uległo ok. 90%

budowli. Obecne Cuzco, to częściowa rekonstrukcja daw nej arch itek tu ry , zresztą bardzo udana.

N ajciekaw szym historycznie zabytkiem Cuzco jest kościół Santo Domingo, częściowo w stylu m au re­

tańskim , m ający jako fundam enty m ury daw nej Ś w iątyni Słońca. Jest on do pewnego stopnia symbo­

lem sytuacji religijnej Peru; jeszcze dziś pod w arstw ą nadbudow y chrześcijańskiej k ry ją się dawne w ierze­

nia w bogów Inków i bogów dawniejszych. W brew przypuszczeniom, duża część pomieszczeń daw nej Św iątyni Słońca p rzetrw ała do naszych czasów. Zosta­

ła ona odsłonięta przez silne trzęsienie ziemi w 1950 roku.

Wobec tego, że Inkow ie nie posługiwali się pis­

mem, ich historię znam y głównie ze źródeł hiszpań­

skich z okresu podboju, n p ; z liczącej 1170 stron bogato ilustrow anej kroniki Felipe G uam ana Pomy, lub z rękopisu G arcilaso de la Vega el Inca, syna H iszpana i księżniczki z rodu Inków. Z tych źródeł wiemy, że ściany Św iątyni Słońca w Cuzco były w y­

b ite-zło ty m i blacham i, a przed olbrzym ią złotą ta r ­ czą, sym bolizującą Słońce, n a złotych tronach sie­

działy m um ie zm arłych władców. Analogiczny w ystrój, ale ze srebra, m iała znajdująca się obok kaplica Księżyca z m um iam i żon Inków. Dalsze kaplice były poświęcone Gwiazdom, Tęczy i Piorunom .

Posłuchajm y, co mówi I. B. Benesius (l.c.) na ten tem at:

„Była tam m ię d z y ' inszymi, statua Solis, ze złota w szytka, obrocona tak sztucznie ku wschodowi, iż gdy w nię zrana słońce prom ieniam i swymi uderzy­

ło, w ychodziła z niey za odbiianiem się prom ie- niow tak a iasność, iż przyczyniało się we dwoie iasności dzienney”.

N ajbardziej interesujący był Złoty Ogród na zew­

n ątrz św iątyni, uw ieczniający w złocie i w srebrze

św iat roślinny i zwierzęcy uniw ersum Inków. W o­

(11)

85 grodzie tym rośliny użyteczne i ozdobne, zwierzęta,

ptaki, węże, naw et motyle były odtworzone w zlocie w wielkości n atu raln ej. To samo dotyczyło stada lam i ich pasterzy. Nawet poszczególne źdźbła na polu kukurydzy były precyzyjnie wycyzelowane w szla­

chetnym m etalu. Praw dziw e m uzeum ■ przyrodnicze w złocie! Oczywiście wszystko to zostało przetopione na sztaby przez Pizzaro i jego towarzyszy. Inkowie, którzy złoto traktow ali jedynie jako piękny m ateriał ozdobny, a mieli go pod dostatkiem , nie rozumieli chciwości Hiszpanów, a naw et podejrzew ali, że żywią się oni złotem.

Z wycieczek, których bazą było Cuzco, do najcie­

kawszych należała w ypraw a do ru in Machu Picchu (czyt. Maczu Bihczu), łącząca zwiedzanie jednego z najciekaw szych i najbardziej rom antycznych zabyt­

ków Ameryki Południowej z poznaniem roślinności środkow o-andyjskiej doliny U rubam by, otw artej do niziny Amazonki.

Pierwszą 4 i 1/2-godzinną część wycieczki odbywa się wąskotorowym pociągiem, który po wyjeździe z Cuzco pokonuje n ajpierw znaczne wzniesienie kilku zygzakami, jadąc w przód i cofając się. Następnie przejeżdżam y przez dolinę A nta i spuszczamy się do doliny rzeki U rubam ba, zw anej na tym odcinku Vilcanota. Je st to dopływ U cajali, a więc pośrednio Amazonki. Po drodze tow arzyszą nam piękne widoki na pokryte śniegami i lodowcami szczyty Andów, zwłaszcza grupy V eronica (5750 m).

Na długości 50 km, od m iasteczka Pisać (2970 m) od fortecy O llantaitam bo ,(2750 m), dolina Vilcanoty jest zwana Świętą Doliną Inków ; stanowiła ona za­

plecze rolnicze stolicy Inków Cuzco. Tę stosunkowo szeroką część doliny zwiedziliśmy już uprzednio. Na zboczach w iele tu pól tarasow ych, w dużej części dziś opuszczonych; upraw y tu ta j są tego samego ro­

dzaju, jak nad jeziorem Titicaca. Na dnie doliny, wzdłuż rzeki, spotyka się laski australijskich eukalip­

tusów (Eucaliptus globulus), sprowadzonych do Peru w r. 1865. W pobliżu osiedli rzucają się w oczy drze­

w a cyprysowe (Cupressus sempervirens), przeniesio­

ne z H iszpanii w XVI wieku. Wzdłuż dróg i toru kolejowego obficie kw itnie retam a (Spartium junce- um), o w ielkich motylkowych, żółtych, wonnych kw ia­

tach. To także przybysz z Hiszpanii.

Z drzew rodzimych spotkać można wzdłuż rzeki wierzby Salix hum boldtiana oraz fałszywe pieprzow­

ce Schinus m olle (Anacardiaceae). Te ostatnie, o w y­

sokości do 6 m, m ają piękne, pojedyńczo pierzaste liście, pachnące żywicą, oraz czerwone owoce. Były one sadzone jako drzew a ozdobne wzdłuż dróg i przy pałacach już za czasów Inków. Obecnie stanow ią ele­

m ent dekoracyjny także ogrodów Starego Św iata, w basenie Morza Śródziemnego. Są to również drzewa użytkowe: zaw arte w liściach olej i w pniu sok m ają zastosowanie medyczne. Oprócz w ierzb i pieprzowców nad rzeką liczne są omżyny (B uddleia incana), ho­

dowane dla tw ardego drew na, nadającego się na n a ­ rzędzia.

Oprócz w spom nianych przybyszów zam orskich w y­

soko położoną część doliny V ilcanoty cechuje typowa roślinność kserofitow a. R eprezentują ją przede wszy­

stkim kaktusy: dochodzące do 3 m wysokości Opuntia exaltata, czerwono kw itnąca i obdarzona potężnymi kolcami, oraz m eksykańska O puntia jicus-indica, żółto kw itnąca. Żółte kw iaty m a również Opuntia soehrensii. K aktusy kandelabrow e reprezentuje Tri-

2

Ryc. 7. Machu Picchu, tajem nicze miasto Inków od­

k ryte przez am erykańskiego archeologa H. Binghama w r. 1911

chocereus cuzcoensis, dochodzący do 5 m wysokości, którego białe kw iaty są ustaw ione prostopadle do ko­

lum ny i do nielicznych „gałęzi”.

Łącznie z kaktusam i w ystępuje agawa (Agave am e- ricana), która tu przyw ędrow ała prawdopodobnie z Meksyku, i jej bliska krew na Furcraea andina.

Obie te rośliny dostarczają mocnych włókien, z któ­

rych za czasów Inków w yrabiano liny do zawie­

szania mostów.

Z roślin suchorostowych bardzo charakterystyczna jest oplątwa (Tillandsia usneoides, Bromeliaceae), zwana mchem hiszpańskim. Tworzy ona długie, sza- ro-zielone brody, które zw isają z gałęzi drzew i cze­

p iają się skalnych zboczy. W tych samych okolicach w ystępują inni przedstawiciele Bromeliaceae, należący do rodzaju Puya. Są to rośliny o sztywnych liściach, nieprzekraczające wysokości jednego m etra (nie jest to P. raimondii), rosnące masowo w strefie od 2800 do 4100 m etrów na skalnych zboczach z w ystaw ą po­

łudniową.

Po wyjeździe ze stacji O llantaitam bo (2750 m) nasz pociąg zaczyna się spuszczać doliną w dół i po 40 km (112 km licząc od Cuzco) dochodzi do stacji dolinnej Machu Picchu (1970 m). To obniżenie się o 800 m pozwala obserwować zm iany m ikroklim atu doliny z suchego na wilgotny i gorący, związany z otw ar­

ciem doliny do terenów Amazonii. Na razie jednak dolina zwęża się silnie, a otaczające ją ściany zbli­

żają się do siebie. Rzeka zaczyna się przebijać przez niebotyczny masyw granitowy, w ije się jak wąż, a jej liczne zakola tw orzą malowniczy przełom. Na dnie doliny zjawia się las o charakterze lasu mgłowego, w którym niewielkie drzewa z ciemno-zielonymi ko­

ronami, o pokręconych pniach uginają się pod cię­

żarem epifitów: mchów, porostów, storczyków, bro- melii, paproci gniazdowych i oplątw. Coraz częściej zieleń ożywiają czerwone plam y kw itnących drzew koralowych (Erythrina falcata, Papilionaceae), Są one tu na stanowisku naturalnym , wyżej w dolinie by­

w ają natom iast często sadzone, jako ozdobne. W do­

brych w arunkach drzewa koralowe mogą osiągać

znaczną grubość pnia. Tak n a przykład w miasteczku

Pisać, w górnej dolinie Vilcanoty rosną takie dw a

potężne drzewa o średnicy pnia powyżej 2 m. Ich

korony, pokryte czerwonym kwieciem i obwieszone

brodam i oplątw, są ta k rozłożyste, że mieści się pod

nim i duża część sławnego targu folklorystycznego,

ściągającego turystów z całego Peru.

(12)

8 6

Las mgłowy n a wysokości 1500—2400 m, będącej tu górną granicą lasu, nosi lokalną nazwę ceja de la m ontańa — brew gór. T erm in „monitana” pochodzi od hiszpańskiego słowa monte — góra; w P e ru oba te term iny są stosowane do lasu, a zwłaszcza do w il­

gotnego lasu górskiego n a wschodnich zboczach An­

dów, opadających do basenu Amazonki. Inna nazw a tego lasu to „selva a lta ”.

Ceja de la m ontańa to pasy lasu, poniżej których w miejscach zasłoniętych przez góry od wilgoci, przy­

chodzącej z nizin, w ystępują strefy suchorostowe.

Rzeczywiście z oddali mogą one nasuw ać porów nanie z brwiam i. Oprócz epifitów charakterystyczne są dla tego lasu cienkie liany, a zwłaszcza gęste zarośla pnących bam busów (Chusąuea scandens). Obecność ich świadczy o tym, że las, który oglądamy, jest la ­ sem w tórnym ; las pierw otny był praw dopodobnie w y­

cięty jeszcze przed 500 laty, za czasów Inków.

Na sk raju lasu ry su ją się charakterystyczne sylw et­

ki drążni (Cecropia sp. morwowa te), ich korony po­

kryte są wielopalczastym i liśćmi, tworzącym i małe parasole o średnicy dochodzącej do 80 cm; przypom i­

n a ją one nieco liście naszych kasztanowców. N iektóre gatunki tych drzew d ają w ew nątrz swych pni i ga­

łęzi schronienie mrówkom, k tóre chronią drzewa przed w ycinającym i liście m rów kam i grzybiarkam i (Atta). N atom iast liście drążni stanow ią podstaw ę po­

żywienia leniwców. Koło drążni barw ne plam y świe­

żej zieleni tw orzą w ielkie liście niebian (Heliconia sp., Musaceae), podobne do liści bananów ; jest to krew na strelicji, ogólnie znanej z naszych kw iaciarni;

jej pochw y przykw iatow e m ają barw ę pom arańczo­

wą. Nad rzeką znajdujem y, spotykany w naszych ogródkach, pnącz Cobaea scandens, o w ielkich dzwo­

nkowych, zielono-żółtych kw iatach, przyjm ujących z czasem barw ę fioletową.

Po drodze do ru in z okien autobusu podziwiam y smukłe paprocie drzew iaste oraz bielunie drzew iaste (Datura arborea), obsypane kielicham i zw isających, wielkich, białych kw iatów . Liście tej rośliny używ a­

ne są przez krajow ców jako środek halucynogenny.

Nie b rak tu i krzew ów lan tan y (Lantana camara, Verbenaceae), rosnącej w stanie dzikim. Roślina ta rozprzestrzeniła się z Am eryki na w szystkie tereny tropikalne i subtropikalne i stanowi uciążliwe zielsko.

Form y ogrodowe m ają większe kw iaty, niż dzikie, i są licznie odwiedzane przez kolibry.

Ja n Sztolcman, podróżujący po P e ru w końcu ze­

szłego stulecia, ta k opisuje las ceja de la m ontańa:

„W ogóle las serrański, a mianowicie górna jego granica, może zadowolić najw ybredniejszego po-

Ryc. 8. Widok z samolotu na rysunek m ałpy w yryty na płaskow yżu Nazca

szukiw acza piękna. Nie ma tam w praw dzie drzew tak wyniosłych, jak w gorących częściach M ontanii, gdzie zdawać się nieraz może, jakby korony tych olbrzym ów o niebo się opierały; nie ma tych b u j­

nych festonów lian, nadających tak charakterysty­

czne piękno lasom zwrotnikow ym ; niem niej wsze­

lako to nagrom adzenie ciem nej zieleni, urozmaicone na każdym kroku bukietam i różnobarw nych kw ia­

tów, stanow i całość poryw ającą” (Peru — W spom ­ nienia z podróży, t. 2, 1912).

Równie pełne zachw ytu są relacje współczesnego badacza przyrody P eru, entomologa Feliksa Woytkow- skiego (1892—1966), p atrz Peru, moja ziem ia obiecana, 1974. N atom iast cenne źródłowe opracowanie roślin­

ności doliny V ilacanota znajduje się w Biogeographi- ca ,vol. 6, H aga 1975 (D. W. Gade, Plants, m an and the land in the Vilcanota V alley of Peru).

Do ru in M achu Picchu, położonych na wysokości 2360 m, dojeżdża się od stacji kolejowej (1970 m) autobusem po karkołom nej, serpentynow ej szosie. Szo­

sa ta pokonuje wysokość 400 m na długości 8 km.

M achu Picchu służyło przypuszczalnie celom reli­

gijnym . Zdaje się o tym świadczyć znalezione w nim wśród 135 szkieletów, aż 109 należących do młodych kobiet, praw dopodobnie w estalek k ultu Słońca* Z d ru ­ giej strony niektórzy archeolodzy uw ażają to miasto tylko za ogniwo w łańcuchu fortyfikacji, broniących dositępu do Św iętej Doliny, a więc przypisują mu tę samą rolę, ja k fortecy Ollantaitam bo.

H iszpanom nigdy nie udało się znaleźć M achu Pie­

chu, mimo że poszukiwali' go, sądząc że jest k ry ­ jów ką nękających ich oddziałów partyzanckich Inków, Niedostępność tego gniazda kondorów była zupełna.

Z najduje się ono na niewidocznym z dna doliny grz­

biecie górskim , otoczonym z trzech stron rzeką, two- .rzącą zakręt w kształcie litery U. Ściany tego grzbietu opadają w dół kilkaset m etrów zerwam i, często p ra ­ wie pionowym i płaszczyznam i z gładkiego granitu, do którego czepiają się kępy Bromeliaceae. M achu Picchu odkrył dopiero w r. 1911 archeolog am erykański H.

Bingham, który później zorganizował całą ekspedycję, aby oczyścić ru in y z porastającej je dżungli. Odkrycie B ingham a było sensacją archeologiczną; ruinam i za­

jęło się później w ielu badaczy, którzy hipotetycznie określili przeznaczenie poszczególnych budowli.

W M achu Picchu, oprócz licznych budynków, dos­

konale zachowały się tarasy naw adniane. Były to praw dziw e ogrody wiszące. Również na nich i wśród ru in zaobserw ow aliśm y k ilk a interesujących roślin:

begonie o przyziem nej rozecie liści i czerwonych kw iatach na kilkunastocentym etrow ych też czerwonych

Ryc. 9. Widok z samolotu na rysunek kolibra w yryty

na płaskowyżu Nazca

(13)
(14)

Ilb. PISKLĘTA TURKAWKI Streptopelia tu rtu r L, Fot. W. Strojny

(15)

87 łodygach, jak również krzaki fuksji, pokryte jaskraw o

czerwonymi (Fuchsia boliviana). Ojczyzną obu tych gatunków, jak również spotykanych tu pantofelników

(Calceolaria sp.) jest A m eryka Południowa.

Z Cuzco samolot przeniósł nas do stolicy Peru — Limy. W mieście tym, posiadającym nieciekawe przed­

mieścia, dla Polaka najbardziej interesujący jest pięk­

ny zespół architektoniczny centralnego Plaża de A r- mas, którego dwa podstawowe elem enty: pałac p re­

zydenta (1938 r.) i pałac arcybiskupa są dziełem pol­

skiego inżyniera Ryszarda Jaxa-M ałachowskiego. P a­

łac zdobią bogato rzeźbione balkony z drew na cedro­

wego; są one w stylu m auretańskim , typowym dla okresu kolonialnego. Oczywiście drew no balkonów nie pochodzi z afrykańskich czy azjatyckich drzew iglas­

tych CecLrus sp., ale ze środkowo- i południowo-am e­

rykańskich drzew liściastych Cedrela Sp. Druga w iel­

ka osobliwość Lamy,, to Museo de Oro (Muzeum złota), które niedawno gościło w Polsce.

Lim a jest m iastem oryginalnym z tego względu, że praktycznie biorąc deszcz tu nie pada, toteż parasole nie są używane, a dachów się nie uszczelnia. Je st to związane ze w spółdziałaniem zimnego morskiego p rą ­ du Hum boldta z barierą Andów, co prowadzi do o- padów w Andach, a w Limie i pasie przybrzeżnym Pacyfiku do mgieł i obłoków, zasłaniających słońce przez dużą część roku. Andy stanow ią barierę, za­

słaniającą wybrzeże od wilgotnych w iatrów wschod­

nich — pasatów . Ponadto w ilgotne powietrze napły­

w ające znad oceanu jest itak silnie chłodzące, że tw o­

rzy mgłę; nie prowadzi to do pow staw ania chm ur deszczowych nad wybrzeżem, gdy gorąca, górna w a r­

stwa pow ietrza powoduje w yparow anie kropel wody i unosi wilgoć. Nie znaczy to jednak, by woda częś­

ciowo nie opadała na ziemię, przeciwnie, rano chod­

niki są m okre od skraplającej się mgły, o czym mo­

gliśmy się przekonać osobiście. P odana wyżej sytu­

acja jest ustalona; co kilka lat zdarza się jednak, że chm ury znad Andów „pomylą się” i spowodują w Li­

mie ulewę, kończącą się m ałym lokalnym potopem.

Osobliwy układ meteorologiczny wybrzeża Pacyfi­

ku prowadzi do wykształcenia się n a nim ciągu pu­

styń: Peruw iańskiej i A takam y, ciągnących się w ąs­

kim pasem o szerokości od kilku do 150 km na dłu­

gość ok. 3000 km. Zadziw iające jest zwłaszcza to, że pustynne są tereny w strefie między rów nikiem a zw rotnikiem Koziorożca, które w innych okolicach porośnięte są bujną roślinnością tropikalną. Zagad­

nieniem tym szczegółowo zajm uje się J. Sztolcman w t. I. swej książki Peru — w spom nienia z podróży (1912 r.).

Opis pustyni peruw iańskiej został podany w języku polskim już w r. 1613 przez I. O. Benesiusa (l.c.):

Ryc. 10. Widok z samolotu p a jąk a w yryty na płas­

kowyżu Nazca (długość obrazu 45 m) 2

*

„A gdyż rów niny nie byw aią nigdy skropione dżdżem, zatym zostaią piasczystemi, pustym i, niepo- żytecznemi, oprócz dolin, przez które przechodzą rzeki spadające z gor...” „Lecz chociaż nie bywa desez po równinach, iednak w miesiącach czasu zimy... zastępuią po wlietrze nieiakie obłoki subtelne i rzadkie, z których wychodzi pew na wilgotność, która ledwo zmoczy piasek...”

Rolnicze zagospodarowanie pustyń jest dziś zagad­

nieniem bardzo aktualnym w skali światowej, w arto więc przypom nieć pionierską działalność Polaków i w tej dziedzinie. Gdy pod koniec zeszłego stulecia inż.

E rnest M alinowski budował podniebną kolej, prze­

biegającą górą przez wysokie przełęcze, nad Andami, drugi Polak, inż. W ładysław K luger planow ał spro­

wadzenie wód n a Pustynię Peruw iańską tunelam i pod kontynentalnym działem wodnym, pod Andami. W ia­

domo mianowicie, że wschodnie zbocza Andów, zwró­

cone w stronę Amazonki, są obficie zraszane przez deszcze pasatowe i posiadają rzeki, bogate w wodę.

Idea Klugera doczekała się realizacji dopiero nie­

dawno. Tak na przykład obecnie miasto Lim a pokry­

wa gros swego zapotrzebowania na wodę, pobierając ją tunelem z drugiej strony Kordyliery. Ostatnio, w pobliżu m iasta A reąuipy w budowie jest nowy system naw adniający. Sprowadza on na pustynię wo­

dy rzek: M ajes i Sihuas, a w przyszłości ma sięgnąć tunelam i do rzeki Apurimac, górnego biegu A m a­

zonki. I znów tryum fy święci polska myśl techniczna:

kierownictwo budowy jest w rękach P olaka k anadyj­

skiego inż. A ndrzeja Jordana Rozwadowskiego.

Pustynię nadbrzeżną poznaliśmy na długości 300 km, jadąc szosą Panam ericana z Limy do leżącego na południu m iasteczka Ica. Rzeczywiście ma się tu w rażenie podróży przez Saharę: monotonne piaski i typowe półkiężycowe wydmy, na zmianę z terenam i porośniętymi kępkam i traw , rów niny lub łagodne, ko­

pulaste pagórki. Nie brak naw et fatam organy pod po­

stacią dalekich luster powietrznych, im itujących zbior­

niki wodne. W kilku miejscach spotykamy kosmopo­

lityczny, nadm orski, płożący się po piasku pnącz, w i­

lec Ipomoea pes capre (powojowate), z dw udzielny­

mi liśćmi w kształcie kopyt kozy i z w ielkim i kieli­

chami różowych kwiatów.

O tym, że jesteśm y w Ameryce przypom ina znana nam z dolin andyjskich oplątw a (Tillandsia sp.), która zabarw ia na szaro-zielono wielkie reklam ow e napisy w yryte na wzgórzach. Czerpie ona wilgoć z powie­

trza całą powierzchnią swych pędów, a korzenie ma w zaniku.

Ryc. 11. Rysunek z Ica na otoczaku przedstaw iający

żółwia

Cytaty

Powiązane dokumenty

pracowników Diagnozowanie potencjału rozwojowego pracowników Planowanie sukcesji Planowanie karier Planowanie szkoleń. REALIZACJA ROZWOJU Szkolenie pracowników Przemieszczanie

Założenie bardzo wczesnego w historii ssaków pojawienia się karm ienia potom stwa mlekiem zgadza się z obecnością tego zjawiska u wszy­.. stkich ssaków

stały przez połączenie się prądu Antylskiego i Florydzkiego w pobliżu cieśniny między Kubą i Florydą.. W środkowej części Atlantyku

Ogólnie przekonano się, że określone typy wód często zawierają bardzo swoisty skład flory i fauny, który w szerokim zakresie jest stały, a waha się tylko

tyczna tych protonów jest nadspodziewanie wielka, tego samego rzędu wielkości co energja cząstek a użytych do bombardowa­. nia

ratury. Liczne fakty tego rodzaju wskazują, że gradient w substancji żywej może powstać pod wpływem czynników zewnętrznych. W szczególności gradient jaja daje

Między zachowaniem się positronów i elektronów zachodzi jednak pod tym względem wielka różnica; podczas gdy efekt promieni X wzbudzonych przez elektrony jest

liśmy się poraź pierwszy do jednego z tych jezior, już o zmroku i przy zupełnie po- chmurnem niebie, odrazu zauważyliśmy dziwną barwę wody,