• Nie Znaleziono Wyników

34. Warszawa, d. 20 Listopada 1882. Tom I.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "34. Warszawa, d. 20 Listopada 1882. Tom I."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

J &

3 4 . Warszawa, d. 20 Listopada 1882. T o m I .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUMERATA „W SZECHŚW IATA11 W W arszaw ie: rocznie rs . 6

k w artaln ie „ 1 kop. 50 Z przesyłką pocztową: rocznie „ 7 „ 20 kw artalnie „ 1 „ 80.

Komitet Redakcyjny stanowią: P. P . Dr. T. Chałubiński, J . A leksandrowicz b. dziekan Uniw., mag. K. Deike, Dr.

L. Dudrewicz, m ag. S. K ram sztyk, mag. A. Ślósarski, prof. J. Trejdosiewiez i prof. A. W rześniow ski.

Prenum erow ać można w Redakcyi W szechśw iata i we w szystkich księgarniach w kraju i zagranicą.

A d r e s R e d a l ic y i : P o d w a le Nr. S

Pochodzenie roślin uprawnych.

W ja k i sposób i w ja k ie j epoce rozp o częła się upraw a roślin w różn y ch k rajach

przez

Alfonsa ds Candoliea.

T rą d y c y je staro ż y tn y c h ludów , upiększone przez poetów , p rz y p isu ją p ra w ie pow szechnie pierw sze objaw y ro ln ic tw a i początki u p ra ­ w y ro ślin u ży teczn y ch opiece i s ta ra n iu bóstw , w ielkich w ładzców lub kapłanów . B liż­

sze zastanow ienie się je d n a k obala całk iem to przypuszczenie, a badanie początków rolnic­

tw a u ludów dzikich w naszćj epoce, w y k a z u ­ je, że fa k ty całkiem inaczój następow ały.

W ogóle w postępach, k tó re w prow adziła cy- w ilizacyja, początki m u siały być ciem ne, sła­

be, niew yraźn e. S ą tak że ważno dow ody na to, że i początki ro ln ic tw a i ogro d o w n ictw a b y ły rów nio niew yraźne. P om iędzy pożytkiem ze zbierania owoców, ziarn, lub k orzeni w p o ­ lu, a pożytkiem z sy stem atycznego u p ra w ia­

nia roślin, k tó re d a ją to p ro d u k ty , is tn ie ją liczne stopniow ania. R odzina p ew n a mofce rzucać nasio n a naokoło swój siedziby, a n a­

stępn ego ro k u m o g ą ju ż w yro sn ąć w sąsie­

dnim lesie ro ślin y z ta k ic h sam ych nasion.

N iek tó re d rzew a owocowe m ogą istn ie ć w ko­

ło m ieszkań ludzkich, chociaż nie wiem}', czy one b y ły posadzone u m y śln ie, czyli też ch ata b y ła w ich cieniu zbudow aną, ażeby m iesz­

k a ń c y m ogli z owoców k orzy stać. W spó łza­

w odnictw o i nieufność są przyczyną, że n a ś la ­ dow nictw o z jed n eg o pokolenia w d ru g ie b ar- dzo wolno p rzenika.

Jeżeli znak om ite osobistości p olecają u p ra ­ wę jak ió j roślin y i z p ew n y m cerem onijałem w y k a zu ją jćj użyteczność, przypuszczać n a ­ leży, że w iedziano i m ów iono o niej poprze­

dnio, że robione znacznie wcześnićj w tym.

k ie ru n k u dośw iadczenia ju ż się u daw ały . P rz e d ta k ie m u jaw n ien ie m danego fa k tu w obec szerszego ogółu, m usiało się je d n a k odbyć w ciągu długiego czasu, niem ało prób chybionych. D o piero ja k ie ś przy czyn y stan o ­ wcze pobudziły nanow o u siło w ania i zape­

w n iały im lepszy sku tek .

P ie rw s z ą przy czy n ą, k tó ra zapew nia roz­

pow szechnienie pew nćj roślinie, m uszą być jć j p rz y m io ty lub pożytki, przez w szy stk ich p o szukiw ane. N ajdziksze lu d y w odległój przeszłości zn ały ro ślin y sw ojego k ra ju — j e ­ dnakże m am y p rz y k ła d n a P a ta g o ń c z y k a c h i A u stra lc zy k ac h , że jeśli u w a żają ro ślin ę za n ie z b y t ła tw ą do hodow li lu b n iezb y t p ro d u k ­ cyjną, nie m ają żadnego pojęcia o jój u p ra ­ w ianiu. Tnne p rz y czy n y , sp rz y ja ją ce zajęciu

(2)

530 W SZ E C H ŚW IA T . M 34.

się u p ra w ą roślin, są dosyć oczyw iste: k lim a t n iezb y t surow y, a w k ra ja c h gorący ch susze niezb y t długie; n ie ja k a pew ność, że sk u te k nie zawiedzie oczekiw ań i p o sian a roślina przyjm ie się i da owoce; n ak o n icc n a js iln ie j­

szym bodźcem będzie nagląca, potrzeba. K ie­

dy rybołóstw o i polow anie zaw odzi — rośliny o bardzo p o ży w nych ow ocach, ja k np. k a s z ta ­ ny, b an an y , dak tylow ce, lub drzew o chlebo­

we dostarczać m u szą pokarm u.

L udziom n a jp rz y je m n iśj wogóle żyć bez w szelkiej pracy, dlatego też n ie sta ły żyw ioł polow ania i ry b o lo stw a pociąga ludzi pierw o­

tn y ch , a n a w e t n iek ied y i cyw ilizow anych, daleko silniój, aniżeli ciężkie i sy stem aty cz n e zajęcia rolnicze.

P rze jd ź m y do g atu n k ó w , k tó ro dzicy m ogą u siebie upraw iać. Z n a jd u ją je oni czasem w k ra ju , ale częściój d o stają od ludów sąsie­

dnich, u k tó ry c h w a ru n k i n a tu ra ln e są b a r­

dziój p rz y ją jące , lub k tó re ju ż w eszły n a dro­

gę jak iójbądź cyw ilizacyi.

Jeż eli ty lk o n aró d ja k i nie j e s t za m k n ię­

ty m n a w y sp ie lub w m iejscow ości tru d n o dostępnej, szybko o trz y m u je pew ne roślin y o d k ry te gdzieindziój i to go odw odzi od u p ra ­ w y g atu n k ó w m iern y c h w łasnego k ra ju . H i- s to ry ja nas uczy, żc zboże, k u k u ry d z a , b a ta ty (C onvolvulus B a ta tu s), k ilk a g a tu n k ó w ro­

dzaju prosa, ty to ń i w iele in n y ch roślin, szczególniój rocznych, szybko się rozpow sze­

c h n iły jeszcze przed epoką h isto ry c z n ą . Te dobre g a tu n k i zw alczyły i p o w strz y m a ły sk ro m n e p róby, k tó re tu i owdzie czyniono z roślinam i m niej p ro d u k c y jn e m i lu b mniój sm acznem i. Dziś jeszcze w idzim y n iejed n o ­ k ro tn ie w ro z m a ity c h k ra ja c h pszenicę z a stę ­ p u jącą żyto, k u k u ry d z ę za stę p u jącą t a ta r k ę i w iele g atu n k ó w prosa, ja rz y n i ro ś lin eko­

nom icznych z d y sk re d y to w a n y c h , dlateg o ty l­

ko, że inne g a tu n k i p rz y b y łe często zdale- ka, p rz ed staw iają w iększe jeszcze k orzyści.

S tosunkow a ró żnica w arto ści daleko je s t m niejszą m ięd zy ro ślin am i ju ż u p ra w ian em i i ulepszonem i, aniżeli b y ła daw niej m iędzy roślinam i u p ra w n e m i a całk iem dzik iem i.

W y b ó r sztuczny, te n w ażn y czyn nik, ta k szczęśliwie do n a u k i w p ro w ad zo n y przez D a r­

wina, g ra niezm iernie w ażn ą ro lę w ro z w o ju rolnictw a; ale w k aż d y m czasie, szczególniój w początkach, w ybór sztuczny g a tu n k ó w m a

i w iększą doniosłość, aniżeli w ybór n a tu ra ln y odm ian.

R ozm aite p rzyczy ny , k tó re po m agają lub p rzeszk adzają rozw ojow i ro ln ictw a , w skazu­

ją , dlaczego pew ne strefy od la t ty sięcy są za­

m ieszkałe przez u p ra w iacz y (plan tato ró w ), podczas g dy inne zam ieszkują plem iona k o ­ czownicze. R yż, n ie k tó re ro ślin y groszkow e, w A zyi środkow ój, jęczm ień , żyto w Mezopo­

tam ii i E g ip cie, n ie k tó re g a tu n k i prosa w A fryce, k u k u ry d z a , kartofle, m aniok, b a­

ta t y w A m eryce, łatw o i szybko zostały ro ­ ślinam i u p raw n em i. dzięki sw ym w łasny m przym iotom i sp rz y ja ją cy m w a ru n k o m k li­

m atu. U tw o rz y ły się ty m sposobom ogniska k u ltu ry , sk ąd g a tu n k i n ajuży teczniejsze roz­

pow szechniły się po świecie. W półtiocnój A zyi, E u ro p ie i A m ery ce te m p e ra tu ra je s t niezb y t p rzyjazną, a rośliny k ra jo w e m ało pro d u k c y jn e ; — polow anie i rybołostw o da­

w a ły lepsze plony, z tej p rz y c z y n y rolnictw o późno się ta m pojaw ia, bo ludzie bez wielkiój dla siebie szkody m ogli się obyw ać bez roślin południow ych. Inaczój się dzieje w A u stra lii, P a ta g o n ii, a n aw et A fryce południow ój. — W ty c h k ra ja c h ro ślin y u m iark o w an eg o p asa naszej p ó łk u li n ie m ogły się przedostać z p rz y c z y n y wielkiój odległości; te zaś, k tó ­ ry c h ojczyzną strefy m iędzyzw rotnikow e, m u ­ siały być w yłączonem i z pow odu w ielkiej su ­ szy i b ra k u w ysokiej te m p e ra tu ry . O bok teg o g a tu n k i miejsco.we są liche. N iety lh o b ra k in telig ien cy i i bezpieczeństw a przeszko­

dził m ieszkańcom zająć się ich u p ra w ą. N a ­ t u r a m iejscow ych roślin nie n ad aje się w cale do up raw y , t a k dalece, żc n a w e t E u ro p e jc z y ­ cy, od la t s tu przeszło ta m osiedli, zajęli się u p ra w ą je d y n e g o g a tu n k u tetra g o n ia , zielo- nćj roślin y groszkow ój, n iezb y t w yszukanego sm ak u . S ir Jó z e f H o o k e r w y liczy ł przeszło 100 g atu n k ó w au stra lsk ic h , k tó re m ogą się n a cośkolw iek przydać, ale fa k ty c zn ie n ik t ich n ie u p ra w ia, n aw et w postępow o u rządzo ­ n y c h ko lonijach angielskich.

T o n ajlepszy dowód n a w y k a zan ie p raw d zi­

w ości zasad, o k tó ry c h powyżćj b y ła m ow a, że sztuczny w y b ó r g a tu n k ó w m a w ięk sz ą do­

niosłość, aniżeli w y b ó r n a tu ra ln y i że p o trz e ­ b a rzecz y w isty c h zalet w roślinie, b y j ą w y­

b ra n o do u p ra w y .

M im o niep ew n ych św iadectw o p o czątk u k u ltu r y w ró ż n y c h p asach ziem i, to ty lk o

(3)

Jfe 34. W SZ E C H Ś W IA T . 531 wiadom o, że d a ta je j p o czątku je s t wszędzie

całkiem różna.

N a jd a w n iejszy m śladem roślin u p ra w n y c h je s t ry su n e k n a piram idzie egipskiej Gizeh, p rz ed staw iając y figi. D a ta budow y tego po­

m n ik a je s t niepew na. A u to ro w ie k ła d ą j ą po ­ m iędzy 1500 i 4200 la t przed e rą ch rześcijań­

ską. G d y b y śm y p rzypuścili, że piram id a s ta ­ nęła ty lk o n a 2000 la t przed naszą erą, w iek jój w y n o siłb y ju ż około 4000 lat. P ira m id y m u siałe byó staw ian e m i przez naród liczny, u o rganizow an y i u cy w ilizo w a n y do pew nego stopnia, m ając y ju ż ja k ą ś u stalo n ą k u ltu rę , k tó ra m u sia ła sięgać p oczątkiem p rz y n aj- mniój k ilk a w ieków jeszcze w stecz.

W C h inach n a 2700 la t przed n asz ą e rą cesarz C zen -n u n g u sta n o w ił ceremomiją, w którój corocznie m usiano siać pięć g a tu n ­ ków roślin u żytecznych : ryż, soja, żyto i dw a g a tu n k i prosa- R o ślin y te m u siały być ju ż u p ra w ian em i od jak ieg o ś czasu w pew n ych m iejscow ościach, skoro zw róciły n a siebie uwragę cesarza. R olnictw o zatem w C hinach i E gipcie w y d aje się rów nie staro ży tn em . C iągłe sto su n k i teg o ostatniego k ra ju z M e- zo p o tam iją p o zw alają wnosić, że i m iędzy E u fra te m i N ilem w spółcześnie zaczyna się k u ltu ra . Dlaczegóż nie b y łab y ona rów nio sta ro ż y tn a w Iu d y ja c h i na A rchipelagu I n ­ dyjskim ? H is to ry ja ludów D raw id asó w i M a­

laj czyków niedaleko sięga i j e s t bardzo cie­

m ną, m ogła się zatem u nich u p ra w a ro ślin zacząć o wiele w cześnićj, zw łaszcza ponad rzekam i.

S ta ro ż y tn i E g ip c y ja n ie i E en ic y ja n ie ro z ­ pow szechnili w iele ro ślin ponad m orzem Ś ró - dziem nem , a lu d y A ry jsk ieg o pochodzenia, k tó ry c h w ę d ró w k i k u E u ro p ie zaczęły się p ra ­ w ie na 2500 lub najpóźniej n a 2000 la t przed C h ry stu se m rozpow szechniły k ilk a gatu n k ó w , k tó re ju ż b y ły u p ra w ian em i w A zyi zachod­

niej. Z obaczym y p rz eb ieg ają c h is to ry ją k ilk u g a tu n k ó w , że p rzy puszczalnie u p ra w ia n o ju ż w tedy n ie k tó re ro ślin y w E u ro p ie i północnej A fryce. W sk a z u ją to nazw y w7 narzeczach starsssych od ary jsk ieg o , np. w języ k a ch : F innów , B asków , B erberów .

W praw dzie re sz tk i kuchenne, K jo k k en m o ed - dingi, w D an ii, d otąd nie d o starczy ły n ie ty lk o żadnych śladów k u ltu ry , ale n aw et n iem a znaku, żeby m etale b y ły znanem i w ówcze- snej epoce. Ó w cześni m ieszkańcy S k a n d y n a ­

w ii żyli przew ażnie ry b o łó stw em i po lo w a­

niem , a m oże tak że ro ślin am i k rajo w em i j a k k ap u stą, k tó re je d n a k ża dn ych śladów po so­

bie nie zo staw iają w szczątkach.

N ieobecność m e ta li p rz y p a d a w k ra ja c h północy n a w iek P e ry k le sa lub n a św ietne czasy rzeczypospolitej rz y m sk iej. P ó źn iej, gdy ju ż bron z zn an y b y ł w Szwecyi, bardzo o d ­ dalonej od św iata cyw ilizow anego i rolnictw o w niej zagościło. W resztk ach z tej epoki zna­

leziono płaskorzeźbę p łu g a, zaprzężonego dw o­

m a w ołam i popędzanem i przez człow ieka.

S ta ro ż y tn i m ieszkańcy w schodniej S zw aj- ca ry i, gdy ju ż m ieli n arzęd zia z k am ien ia szli­

fow anego m im o b ra k u m e ta li u p ra w iali ju ż k ilk a roślin, z k tó ry c h parę pochodziło z A zyi.

P a n H e e r w y k a zał w p ięk n ej swej p ra c y o palafitach, że S zw ajcarow ie m ieli sto su n k i z k ra ja m i położonem i n a południu A lp . M ogli oni tak że dostaw ać ro ślin y od Ib erów , k tó rz y przed C eltam i zajm ow ali G aliją.

W epoce gd y m ieszk ań cy je z io r S z w a jc a r­

skich i S ab au d zk ich posiadali ju ż bronz, k u l­

tu r a ich b y ła bardziej urozm aicona. Z daje się nawret, że W ło si zam ieszkujący jezio ra, gdy m ieli ju ż w p osiad aniu ten m etal, m niej roślin u p ra w ia li aniżeli S abaudczycy, — co m ożna ta k ż e p rz y p isy w ać m iejscow ym w arun ko m . R eszta ludności około L ey b a ch i M ondsee w A u stry i, p o siad ała całkiem p ierw o tn ą k u l­

tu rę . Ż ad n y c h zbóż nie było w L eybach, a jc - dy n em ziarn em w M ondsee było żyto. T ak m ało rozw in ięte rolnictw o w tój części E u ro ­ py, j e s t w sprzeczności z hipotezą o p a rtą n a k ilk u słowach sta ro ż y tn y c h h isto ry k ó w , że A ry jo w ie przebyw ali zrazu w okolicach nad D u n a je m i że T ra c y ja wcześniój p rz y ję ła cy- w ilizacyją aniżeli G re cy ja. M im o tego p rz y ­ kładu , rolnictw o zdaje się wogóle daw niej- szem w um iarkow anój E uro pie, aniżeli p rz y p u ­ szczano, op ierając się n a św iad ectw ie G reków w ierzący ch , że w szelki postęp nie m ógł w yjść z n ik ąd , ja k ty lk o z łon a ich w łasnego n aro d u .

W A m ery ce rolnictw o nie je s t m oże ta k s ta ro ż y tn e m j a k w Azyi i E gipcie, sądząc przy najm n iój z cyw ilizacyi M ek sy k u i P e ru , k tó ra n ie sięga n a w e t p ierw szy ch w ieków e ry chrześcijańskiój. N ad zw y czajn e rozpo­

w szechnienie p ew n y ch roślin j a k k u k u ry d za, ty to ń , ba ta ty , każe w nosić o sta ro ż y tn y m p o czątk u roln ictw a, p rzy n ajm n ió j 2000 la t

(4)

w ynoszącym . H isto ry ja błądzi w tój k w e sty i.

je d y n ie tylko odkrycia archeologiczne i gieo- logiczne m ogą jeszcze rzucić n iejakie św iatło

n a tę spraw ę. A . o.

Rośliny skrytokwiatowe

( Cryptogamaa).

O pisanie ich budow y, tud zież sposobów zb ieran ia, p re p a ro w a n ia i b a d a n ia

p rze z

D-ra Kazimierza Filipow icza.

(Ciąg- dalszy.)

94. J e d e n i te n sam g a tu n e k g rz y b a posia­

dać może rozm aitego rodzaju o rg a n y ro zm n a­

żania. W ta k im razie z a r o d u i k a m i n a­

zyw am y te ty lk o o rg a n y rozrodcze, k tó re stan o w ią głów ne i konieczne ogniw o w ro z­

w oju danego g a tu n k u . W s z y stk ie inne, m a­

ją c e podrzędniejsze znaczenie i rozw ijające się ty lk o w p ew n y ch szczególnych w a ru n ­ kach, o trz y m a ły in n e nazw y, stosow nie do

sposobu w ja k i p o w stają. T a w łaściw ość grzybów , po leg ająca na w y stęp o w a n iu u j e ­ dnego i tego sam ego g a tu n k u , jednocześn ie lub kolejno, m orfologicznie a często i fizyjolo- gicznie różnych o rg an ó w rozrodczych, n a z y ­ w a się w i e 1 o k s z t a 11 n o ś c i ą (pleomor- phismus). W w ielu razach np. sp o ty k am y u tego sam ego g a tu n k u obok w łaściw ych z a ­ rodników jeszcze i p ły w k i; u in n y c h rozró ­ żniam y jeszcze in n e o rg a n y rozrodcze, ja k : conidia, stylosporae i spermatia. Conidia po­

w stają przez przew ężenie n a w ierzchołku sw obodnych strzę p k ó w , t.j. nieotoczonych ża­

dną w łaściw ą osłonką. Stylosjporae i spermatia zaś, p o w sta ją w osobnych zb io rn ik ach roz­

m aitego k s z ta łtu (zw an y ch pycnidae i sperino- gonia), o p atrzony ch n a w ierzch o łk u otw o rem . W e w n ę trz n a p o w ierzchnia ty c h zbiorników w y słan a j e s t licznem i d e lik a tn e m i n iteczk am i, k tó re n a w ierzch o łk u w y d a ją k o m ó rk i ro z ­ rodcze (stylosporae lu b spermatia). Stylosporae m ają zdolność k ie łk o w a n ia , spermatia zaś zdolności tój nie posiadają.— W s z y s tk ie o rg a n y rozrodcze, ogólnie zw ane za ro d n ik a m i g rz y ­ bów, są nadzw yczaj drobne i w y tw a rz a ją się w ta k niezm iernój ilości, że w szędzie p ra w ie

(w edług P a s t e u r a) unoszą się w pow ie­

trzu w postaci p yłu. N adto, są nadzw yczaj w y trz y m a łe n a w p ły w y zew nętrzne; znoszą bez szkody te m p e ra tu rę 104°—108° C. w su- chem , a 0 0 ° O. w w ilg o tn em pow ietrzu, ja k o - też zim no — 20° C.; tłu m aczy to do pew nego sto pn ia nadzw yczaj szerokie ro zp rzestrzenie­

nie i nag le nieraz pojaw ianie się grzybów . 95. W łaściw e z a p ł o d n i o n i e. t,. j. ł ą ­ czenie się ciałek n asien n y c h z pęch erzy k iem zarodkow ym (jajkiem ), znano je s t dotychczas ii bardzo niew ielu g atu n k ó w . U n iek tó ry c h zam iast w łaściw ego zapłodnienia sp o ty k am y s p r z ę ż e n i e (kopulacyją), lub p rz y n a j­

m niej spraw ę do tego podobną. W y n ik ie m zapłodnienia j e s t w ogólności w ytw orzenie się zarodników , p rz ed staw iając y ch pokolenie bez­

płciowe; zaro d n ik i k iełk u jąc, w y d a ją roślin ę, n a którćj po w stają znow u organy płciowo (po­

kolenie płciowe). N a tem polega t. zw. z m i a ­ n a p o k o 1 o ń (rodozm ian). T a k bezpłciow e, jak o też i płciowo pokolenie, może w y tw a rzać n a d r o d z e w e g i e t a e y j n ć j o rg an y rozrodcze, opisane poprzednio, ja k o stan o w ią­

ce w ielokształtność (pleornorphismus). T ak więc zm iana pokoleń polega na określonem , kolejnem w y tw a rz a n iu się ro ślin y, opatrzonej o rg a n am i plciow cm i i rośliny bezpłciow ej pow stałej w n astęp stw ie a k tu płciowego; zw y ­ kle je d n o p rzyn ajm n iej z tycli pokoleń w y ­ tw arzać może n a drodze w eg ietacy jn ćj ro z ­ m aite inn e o rg an y rozrodcze. To sam o w idzie­

liśm y u w odorostów , u k tó ry c h zm ian a po­

koleń daleko w yraźniej w y stęp u je.

96. G rzyby, j a k w iadom o, nie zaw ierają chlorofilu; to też nie p o ch łan ia ją z p o w ietrz a d w u tlen k u w ęgla, j a k to czy nią in n e ro ślin y , ale przeciw nie, podobnie j a k zw ierzęta, po­

c h łan ia ją tlen , a w y dzielają d w u tlen ek w ęgla.

Z w iązk i zaś za w iera ją ce w ęgiel, niezbędno dla sw ego w zro stu , czerpią z podłoża i dla­

tego toż ro z w ija ją się w yłącznie n a podłożu n a tu ry o rg an iczn ej, n a żyjący ch roślin ach i zw ierzętach ( g r z y b y p a s o r z y t n e parasitae), albo n a g n ijący cli szczątkach o rg a ­ niczny ch (saprophytae).

97. In n ą w łaściw ością g rzy b ó w je s t, że nic tw o rz ą nig d y krochm alu ; nie je s t to w bez­

pośrednim zw ią zk u z b ra k ie m chlorofilu, a l­

bow iem ro ślin y p a s o rz y tn e jaw n o k w ia to w e , ja k np. Cuscuta, Orobanclie i t. p. rów nież chlo-

m 3 4 .

•532 W SZ E C H ŚW IA T .

(5)

Xs 34. W SZEC H ŚW IA T. 533 rolilu uie zaw ierają, a jed n ak że w y tw a rzają

znaczne n ieraz ilości krochm alu.

98. P o w ie rz c h n ia strzępków bardzo często in k ru sto w a n a je s t m ałem i krystalicznem u z ia rn k a m i szczaw ianu w apnia. Z e w n ę trz n a w a rstw a błony strzępków ulega zw ykle (ta k j a k u w odorostów ) przem ianie g a la re to w a to - śliusowój; u w ielu grzybów w szy stk ie strzęp k i G uzow acieją w te n sposób (np. g atunki z ro ­ dzin y Tremellini), u n iek tó ry c h ty lk o pew ne części plechy. N iekiedy i błona zarodników podlega tejże samej przem ianie, przezco te 'Ostatnie w ysiew ają się w postaci kropli ślu ­ zow ych.

'99. N iek tó re g rz y b y p rz ed staw iają bardzo ciekaw e z jaw isk a fosforescencyi i w ydają nocą ta k silne n ie ra z św iatło, że p rz y niem czytać m ożna. J e d n y m z najbardziej zn a n y ch takich grzybów je s t Agaricus olearius, zuąjdo- w any w południow ej E uropie. N ależą tu tak że g rzy b n ie zw ane Rhizomorpliae (patrz wyżej), rosnące często pod ziem ią w kopalniach, fos- forescencyją k tó ry ch w żyw ych b arw ach opi­

sał H um boldt.

100. G rz y b y rozw ijać się m ogą w n a j­

ro z m aitszy ch m iejscow ościach, gdziekolw iek znajduje się d o statec zn a ilość wilgoci i odpo­

w ied n ia te m p e ra tu ra ; piaszczyste p u sty n ie, pola, lasy, g óry i t. d. m ają w łaściw e sobie g a tu n k i, a form y p aso rzy tn e są nieom al ró ­ w n ie liczne, j a k roślinyT przez nie naw iedzane.

Z n ajd u jem y je n iety lk o n a pow ierzchni ziemi w niezliczonych postaciach, ale is tn ie ją także liczne g a tu n k i podziem ne (zw ane pospolicie tru flam i), należące do ro zm aity ch rodzajów . N iek ied y ro z w ija ją się w osobliw ych w a ru n ­ kach, znajdow ano np. Schizophyllum commune na szczątkach szczęki w ieloryba, w yrzuconćj n a brzeg m orza. To d e znalazł Pyrenium me- tallornm w lufie p istoletu, a Polyporus terrestris, Agaricus epigaeus znajdow ano n a skałach. N ie­

k tó re g a tu n k i ro sn ą w wodzie, np Peziza ri- viilaris i clmus, Ilelotiurn Sphagnorum. Splme- ria Posidoniae i Corallinct.rum, żyją n a dnie m o­

rza, n a liściach Zosterae i n a piesze z wapni alej Corallinae offic. S p o ty k a m y je ta k dobrze pod zw ro tn ik am i, ja k o te ż i w najzim niejszych strefach obu półkul, n a w ierzchołkach n a j­

w yższych gór, gdzie ju ż ginie w szelka roślin­

ność ja w n o k w ia to w a . M a r t iu s znalazł na w ierzchołku g ó ry E a u lh o rn n a w ysokości 2682 m etró w dw a g a tu n k i z rod zaju Lycoper-

don, k ilk u g atu n k ó w rodzajów Agaricus i Pe­

ziza. N a w yspie J a w a g rzy by zajm u ją pas za w arty m iędzy 1500 i 2500 m etrów . Łanom n im lis rośn ie na śniegu, a k ilk a europejskich gatu n k ó w znaleziono n a półkuli południow ej poza 52° szerok. na w ysp ach A u k lan d i C am p­

bell. P ó łn o cn ą g ra n ic ą dla grzybów zdaje się być w ysp a M elyille pod 74°, 47' szerokości gieogra licznej.

101. Co się ty c z y gieograficznego rozm ie­

szczenia, nie sp o ty k am y tu ta k w y d atn y ch różnic ja k u wodorostów . W ięk sz a część ro ­ dzajów i g a tu n k ó w w spólna je s t w ielu k lim a­

to m pod n ajro z m aitsz ą szerokością gieografi- czną. Agaricus communis, Mucor Mucedo i t. d.

zn a jd u ją się w e w szystk ich okolicach ku li ziem skiej. Z daje się, że n iem a ani jed neg o ro ­ dzaju, k tó ry b y o graniczał się w yłącznie do pew nćj części św iata. W górach H im alaj­

skich sp o ty k am y g a tu n k i w szystkich k lim a­

tów n a ró żn y ch w ysokościach. I tak , u stóp ro sn ą Polyporus sanguineus i tcanthopus, wyżej nieco g a tu n k i w łaściw e w yspom C eylon i J a ­ w ie, n a stę p n ie g a tu n k i południow ej E u ro p y , a w k o ń cu g a tu n k i północne. N iek tó re ro ­ dzaje m ają sw ych przedstaw icieli w n ajro z­

m aitszy ch strefach ziemi, i ta k np. Montagni- tes Pallasii z nad brzegów Irty s z u pod 61° sze­

rokości półn. p ra w ie się nie różni od Monta- gnites Candollei, k tó ry zam ieszkuje okolice M ontpellier; rodzaj Secotium, niedaw no spo­

strze g an y ty lk o na p rz y lą d k u Dobrój N a­

dziei i w Nowój Z elandyi, znaleziony został tera z w A lgierze, we F ra n c y i i na U krain ie.

W m ia rę ja k zbliżam y się do okolic podbiegu­

now ych , liczba g atu n k ó w g rzybów zm niejsza się; najliczniej w szakże re p rez en to w an e są w strefie u m iark o w a n ej. S zw ecyja, posiada­

ją c a n ajró żn o ro d n iejsze rodzaje g ru n tu , roz­

leg łe m ięszane lasy i w y so k ą te m p e ra tu rę lata, zdaje się stać n a p ierw szem m iejscu co do liczby g atu n k ó w ; po niój idą S ta n y Z je­

dnoczone A m ery k i północnej. G óry H im a la j­

skie, m ianow icie część ich, leżąca bezpośre­

dnio n a północ K a lk u tty , ja k k o lw ie k przed­

staw ia n iezm iern e bogactw o grzybów co do liczby ind yw iduów , jed n a k ż e liczba g a tu n k ó w w ynosi praw dopodobnie */3 ty lk o tego, co spo­

ty k a m y w Szw ecyi.

102. B ardzo niew iele n ie w ą tp liw y c h g rz y ­ bów zn a jd u je m y w stan ie k op aln ym . B u r­

sz ty n form acyi trzeciorzędow ej zaw iera Peni-

(6)

534 W SZ E C H ŚW IA T . JVs 84.

cillium i in n y jeszcze rodzaj, zachow ane ta k doskonale, że niem ożna w ątpić, iż g rzyby istn ia ły ju ż w ty m okresie tw o rzen ia się na- szój ziemi, lecz nie b y ły zdolne oprzeć się roz­

kładow i i zniszczeniu (A nn. of N at. H is t. n. s., vol. 2, p. 369, tab. 11, 12).

103. Bardzo w ażną ro lę o d g ry w a ją g rzyby w gospodarstw ie p rz y ro d y , p rz y gniciu, fer- m entacyi i ja k o p a so rz y ty . C zerpiąc pożyw ie­

nie z m a rtw y c h u s tro jó w zw ierzęcych i ro ­ ślinnych, przy sp ieszają ich rozkład. R ozw i­

ja ją c się w p ew nych cieczach, w y w o łu ją ich ferm en tacy ją , np. Mycoderma aceti tw o rz y p o ­ w łokę n a cieczach zaw ierający ch alkohol, a pochłaniając tlen z pow ietrza, zam ienia al- ! kohol n a ocet, t. j . pow oduje fe rm en tacy ją octową; ten że sam g rz y b ro z w ija jąc się na occie, u tlen ia go i zam ienia na d w u tle n e k węgla i wodę. W podobny sposób działają Mycoder- na vini i cerevisiae. In n e znow u g rz y b y z ro ­ d ziny Saccharornycetes rosną n a ro z tw o rac h cu­

k ru , a p o ch łan iając tlen, w y tw a rzają alko­

hol; in n e znów są pow odem fe rm e n ta c y i m le- cznój, m asłow ój i t. d. G rz y b y p aso rzy tn e są przy czy n ą w ielu bardzo chorób ro ślin gospo­

darsk ich , głów nie zbożowych; każda p ra w ie roślina naw iedzana b y w a przez odm ienny g a­

tu n ek , niszczący w k ró tk im czasie całe za­

siew y i zbiory.

104. N iek tó re g a tu n k i grzybów są, j a k w iadom o, jad aln e, — je d n a k ż e ty lk o je d e n m ianow icie p i e c z a r k a (Agaricus cam- pestris), ro sn ą cy obficie n a łą k a c h w y p a sa­

n y ch przez konie, je s t pi^zedmiotem sztucznój hodow li i nieco rozleglejszego h an d lu . T r u- f l e ( Tul/er cibarium) ta k p o szu kiw ane przez sm akoszów , próbow ano ta k ż e sztu czn ie hodo­

wać, przedsiębrane je d n a k w ty m k ie ru n k u próby, nigdy i nigdzie się nie ud aw ały . In n e g a tu n k i tegoż sam ego rodzaju, m ianow icie Tub. magnatum, grisum, album i t. d. są ta k ż e bardzo poszukiw ane, szczególniój n a W ę ­ grzech i we W łoszech. D o grzy bów tru ją c y c h należą: A m m ita phalloides, m uscaria• Lacta- rius torminosus. Jlexuosus, piperatus, rufus;

Russula emetica, fuetens; Cantliarellus auran- tiacus; Boletus piperitus, luridus. N ie k tó re z n ich za w iera ją su b sta n c y ją o strą, n a r ­ k otyczn ą, d ziała ją cą podobnie j a k konopie in d y jsk ie czyli haszysz. Polyporus igniarius i fomentarius słu żą do fa b ry k a c y i h u b k i. P o pioly z ty ch grzybów uży w an e są przez O sty -

jak ó w i K am czadalów zam iast tab aki, p r a ­ wdopodobnie w celu p o d trzy m yw ania n ie­

u stan n eg o d ra żn ien ia błony śluzowój nosa i zabezpieczenia go w te n sposób od g an g re­

n y w sku tek odziębienia. Polyporus ofjieinalis dawniój u ży w an y ja k o silny środek w ym io­

tny,' w yszedł dziś zupełnie z użycia. Tremella violacea, E xid ia A uricula-Judae, używ ano by ły daw niój przeciw ko puchlinie; ten o statn i ga­

tu n e k p o szu k iw an y je s t ja k o p o k arm przez m ieszkańców U k ra in y . Dzisiaj w m edy cyn ie j e s t ty lk o w użyciu jeden g a tu n e k grzyba, m ianow icie s p o r y s z ( Clariceps purpurea);

sk ła d n ik ie m d ziałający m je s t tu e r g o t y - n a, w y tw arzająca się praw dopodobnie z glu ­ ten u , za w arteg o w ziarnach ży ta, pod w p ły ­ wem rozw oju grzybni.

105. G rzy b y w łaściw e ro zp ad ają się na 3 rzędy, w edle sposobu tw o rzen ia się zarodni­

ków: i) P r o s z n i a l e i (Ilypodermii); zaro­

d niki tw o rzą się pojedynczo lub szeregiem jed en za d ru g im w form ie łańcuszka, w nie- ograuiczonój liczbie. 2) W o r e c z k o-z a r o- d n i k o w e ( Ascomycetes); zaro dn ik i tw o rzą się zw ykle w liczbie 8 w k om órce m acierzy ­ stój zwanój w o r e c z k i e m (ascus). 3) P o d- s t a w k o - z a r o d n i k o w e (.Basidiomy- cetes)-, zaro dn ik i p o w stają przez p rzew ęże­

nie (zw ykle w liczbie 4 lub 2) n a w ierzch ołku k o m ó rk i m acierzystój zwanój p o d s t a w k ą (basidium).

P r o s z n i a k i (Ilypoderm ii).

106- Do teg o rzędu n ależą dw ie rodziny, m ianow icie: Ś n i e c i o w a t e ( Usłilagineae) i R d z a w u i k o w a t e ( Uredineae v. Aeci- diaceae). W sz y stk ie są praw dziw em i pasorzy- tam i. J a k o p rz y k ła d opiszem y je d e n z n a jle - piój znan ych g atu n k ó w z rod zin y R dzaw ni- ko w aty ch , m ianow icie Puccinia graminis. R o ś ­ lin a t a (ja k w ogólności w iększa część grzy­

bów z tój rodziny), posiada w łaściw ość, że pew ne jój pokolenia naw iedzają w yłącznie ty lk o je d n e i te sam e rośliny jaw n o k w iato w e, podczas gdy inn e pokolenia, czyli in n e stan y rozw oju tegoż sam ego grzyba, w yłącznie t y l ­ ko n a inn ych roślinach rozw ijać się mogą.

B ad ają c wcześnie n a w iosnę liście b erb ery su pospolitego (Berberis mlgaris), znaleść m ożna często m iejsca n ab rzm iałe, żółtaw e, n a k tó ­ ry c h n a p o ty k a m y d w a ro d zaje owoców: sper- mogonia i ta k zw. aecidia. P ie rw sz e (fig. 21,

(7)

m 34. W SZ EC H ŚW IA T. 535 I,sp ) są zbiornikam i w kształcie urny, z otw o­

rem n a w ierzchołku; ściana ich u tk a n a ze zbitćj m asy strzępków , a w nętrze w ysłane w łoskow atem i niteczkam i, k tó re przebijając naskórek liścia, sterczą n a zew n ątrz w po­

staci pędzelka; dno zbiornika p o k ry te je s t k ró tk iem i gałązk am i strzępków , w ydąjącem i spermatia. Aecidia są znacznie w iększe i u w a ­ żano je daw niej za oddzielny g a tu n e k grzyba.

P o w sta ją ta k j a k i sperm agonia z tćjże samej g rzy b n i, k tó ra tw o rz y gęstą plecionkę pom ię­

dzy k om órk am i m iąszu liścia; z początku po­

łożone pod naskórkiem , w dalszym rozw oju p rz eb ijają go i u k az u ją się n a pow ierzchni w postaci kubeczków (fig. 21, a). Ś ciana k u ­ beczków zbudow ana je s t z kom órek sześcio- ścienuych ułożonych w szeregi; na dnie k u ­ beczka znajduje się w a rstw a zarodnikow a czyli obłoczka (hymenium), złożona ze strz ę p ­ ków, k tó re przez przew ężanie w y d a ją szereg zarodników {conidia). Z aro d n ik i z początku w sk u tek w zajem nego ucisku wielościenne, później zao k rąg lają się i w ysypu ją, a d o sta­

wszy się na pow ierzchnię liści lub łodygi j a - kićjś rośliny traw ia stó j, kiełk u ją. S trzęp ek kiełk o w y w suw a się przez szparki liścia lub łodygi w m iąsz rośliny, gdzie tw o rzy g rz y ­ bnię, k tó ra w p rzeciąg u 6— 10 dni w ydaje now y rodzaj owocu, ta k zw. uredo, dawniój uw ażan y tak że za oddzielny g atu n ek grzyba.

Owoce te (uredo), tw o rz ą pod nask ó rk iem liści i łodyg roślin traw ia sty c h , wąskie, długie, czerw one w zniesienia, będące zb itą w a rstw ą strzępków ułożonych prostopadle do n a sk ó r­

ka; strzęp k i te w y tw a rz a ją na sw ych w ierz­

chołkach przez przew ężanie, duże ja jo w a te z a r o d n i k i l e t n i o (uredosporae) (fig. 21, II , ur). P o p ęk n ięc iu n ask ó rk a, zarodniki w ysiew ają się i po k ilk u ju ż godzinach kieł­

k u ją na pow ierzchn i tra w (fig. 22 c), tw orząc now ą grzybnię, z którój znow u po 6 —10 dniach p o w stają tak ież sam e owoce (uredo).

W te n sposób grzy b ow ocuje na traw ach pod­

czas la ta w tój samój ciągle postaci (t. j. ja k o uredo) przez k ilk a pokoleń, a tym czasem w stary c h owocach uredo zaczyna się poja­

wiać now a form a zarodników ; m ianow icie obok o k rąg ły ch letnich (uredosporae) tw o rz ą się in n e, dw ukom órkow e, zw ane z a r o d n i ­ k a m i z i m o w e m i (teleutosporae) (fig. 21, I I , t). Z czasem zarodniki lutnie zupełnie p rz e sta ją się tw orzyć, a po w stają tylko zimo­

wo. N a tem kończy się ok res w egietacy jny . Z arod nik i zimowo (teleutosporae) przezim ow nją na łodygach tra w i k ie łk u ją dopiero na wio­

snę; z obu k o m órek zarodnika w y su w a ją się k ró tk ie strzępk i kiełkow e, na w ierzchołku k tó ry c h p o w stają n aty ch m iast m ałe z a r o- d n i c z k i (sporidia) (fig. 22, A, B ). Z arodni- czki dają po czątek g rzy b n i w tedy tylko , je ­ żeli k ie łk u ją n a pow ierzchni liści berberysu;

g rz y b n ia w te n sposób po w stała w ydaje wy- żój opisane spermogonia i aecidia.

W o r e c z k o - z a r o d n i k o w e (Asco- mycetes).

107. R zęd te n obejm uje niezm ierne m nó­

stw o najro zm aitszych form , k tó ry c h wspólną cechą j e s t sw obodne pow staw anie zarodni­

ków w w oreczkach (asci). Oprócz ty c h zaro­

dników , grzy b n ia w ielu g a tu n k ó w tu należą­

cych w ydaje jeszcze strzępki, n a k tó ry c h po­

w stają rozrodki (conidia) przez przew ężanie.

N adto u n ie k tó ry c h g atu n k ó w zn ajdujem y jeszcze osobne organy, w k tó ry ch w y tw arzają się inn e rozrodki, t. zw. stylosporae w orga­

nach zw anych pycnidae i spermatia w organach zw anych sperm,ocjonia. U n iek tó ry c h o d k ry to rozm nażanie płciow e. O rganem płciow ym żeńskim je s t t. zw. carpogonium, złożone zw y­

kle z k ilk u k o m ó rek . O rg an m ęski zw any pollinodium (antheridium) je s t najczęścićj dłu­

gą, cien ką kom órką, niekiedy rozgałęzioną.

108. U g rzy b a Peziza confluens z rodziny Discomycetes, k o m ó rk i płciowe ułożone są gę­

sto p aram i na grzybni, rosnącój n a nagiej ziemi. K o m órka żeńska j e s t ja jo w a ta , m ęsk a zaś w alcow ata (fig. 23 A). Obie u k ła d a ją się, tuż obok siebie, żeńska p rzy b iera n astęp n ie postać k u listą i n a jój w ierzchołku pow staje zak rzy w io n y w y ro ste k . K o m ó rk a m ęsk a w y ­ dłuża się, n a c h y la k u żeńskićj, poczem w ierz­

chołek jć j s ty k a się ze w spom nianym w y ro s t­

kiem kom órki żeńskiej. W m iejscu zetknięcia błony kom ó rk ow e zostają w essane, a treść obu k o m ó rek łączy się i zlew a ze sobą. P o takiej kop ulacy i, n itk i grzybni, na k tó ry c h osadzone są o rgany płciowe, w y d a ją liczne cienkie strzępki, otaczające i okryw ające o rg a­

n y płciow e g ęstą plecionką (fig. 23 B). T k a n ­ k a ta k utw o rzo n a stanow i początek ow ocnika;

n y je j pow ierzchni dopiero p ow staje w a rs tw a za rod niko w a (hymenium), t. j. w a rs tw a kom ó­

re k m acierzy sty ch (w oreczków ), w k tó ry c h w y tw a rz a ją się zarod niki (fig. 24 B ). D ojrzałe

(8)

536 W SZ EC H ŚW IA T. J& 34.

ow ocniki grzybów , należących do tój rodziny (IJiscomycetes), m ają zw ykle postać m ałych kubeczków, miseczek, czarek, k rą żk ó w i t. p.

(O. d. n.)

SAMOJEDZI.

S T U D Y JU M E T N O L O G IC Z N E Bronisława Rejchmana.

W alka o byt.

Sam ojed m u si w alczyć p rz ed ew szy stk iem z niezm iernie surow em i w a ru n k a m i życia. Choć zaaklim atyzow ał się n a tu n d ra c h i w lasach północy, jed n a k ż e niem ożna powiedzieć, aby nie sk ład ał ciąg le ofiary z sw ego ciała i k rw i groźnem u k lim a to w i koła biegunow ego. M n ó ­ stw o dzieci u m iera w n ajw cześniejszym w ieku od m rozu i ciągłego w ałęsania się, a choć p o ­ zostali przy życiu są ju ż w yb rań cam i losu, m ogąoem i staw ić czoło w szelkim b urzo m i niew ygodom , jed n ak ż e i ich czeka sroga w a lk a z n a tu rą . Ic h p ię tą A chillesa są oczy:

n arażo n e n a ciąg ły dym w nam iocie, n a u k ą ­ szenia kom arów gorszych niż południow e m o sk ity , na b lask śnieżnój pow ierzchni, n a szalone w ichry, u le g a ją w ielu chorobom , z k tó ry c h n ajczęstszą j e s t zapalen ie. Dość rozpow szechnionym j e s t pom iędzy niem i szk o rb u t, ale częściój w y stę p u ją choroby po­

chodzące z zaziębienia. M aksim ów pow ia­

da, że niepodobna spać w nam iocie obok S a ­ m ojedów , albow iem w szyscy n iem al kaszlą.

Je d n a k ż e sto k ro ć zgubniejszem od surowój n a tu ry j e s t d ziała u ie „c y w iliz acy i“.

Jeżeli m lekiem i m iodem p ły n ące k ra in y G recyi, W łoch, M eksyku, A m e ry k i północnój, w ysp O ceanii b y ły dla ludów obcych k ą sk ie m łakom ym i s ta ły się z teg o pow odu polem w szechstronnój w a lk i o b y t, to w te m nic dzi­

w nego znaleść niepodobna. A leż czyżby k to przypuścił, że n iep o n ętn e, niego ścinne, su ro ­ w e tu n d ry , że bezbrzeżne puszcze i la sy stan ą się dla kogoś p rz ed m io tem g o d n y m zazdrości i że ściągn ą do siebie am ato ró w cudzego do­

bra? Lecz życie lu d zk ie m a n iezm iernie ob­

szerną skalę i j a k pom iędzy że b rak a m i zna­

leść m ożem y a ry s to k ra tó w , ta k też i pom ię­

dzy Mconquistadoram i“— nędzarzy, k tó rz y n a­

w e t ta k n ędzny m odpadkiem od stołu n a tu ry , ja k tu n d ra nie pogardzą.

P ozazdroszczono więc i Sam ojedom ich nie- ponętnój ziemi, ich skrom neg o d ob ra i Sam o­

jedzi, j a k i inno lu d y p ierw o tne „...u stęp ują p rzed cy w iliza cy ją“. W id zieliśm y ju ż n a czem polega „dzikość1* Sam ojedów , zobaczm y co zrobiła, na czem polega i ja k ie m i śro d k a­

m i w alczy „cyw ilizacyja“.

N aprzód, że u żyję dowcipnój g ry w yrazów chedyw a Izm aeła — na syfilizacyi. S k u tk i jój u d e rz a ją w oczy we w szystkich m iejscow o­

ściach, gdzie się dzicy z cy w ilizow anym i czę­

ściój sty k a ją . Jeszcze w iększe spustoszenia czyni, rów nież przez cyw ilizacyją w niesiona ospa, k tó ra ju ż n iek tó re plem iona zupełnie zniosła z po w ierzchni ziemi. A le n ajw ięk szy m w rogiem Sam ojedów j e s t w ódka i w reszcie — oszukaństw o. D w a o sta tn ie czynniki ta k łą ­ czą się z sobą, ta k się naw zajem w spom agają, że j e jednocześnie ro z p atry w a ć m usim y.

Sam ojedzi, ta k ja k i w szy stk ie ludy pier­

w otne, n am iętn ie lu b ią napoje sp iry tu aln e.

N iem ożna powiedzieć, ab y byli nałogow ym i pijak am i, tak im i, ja c y się zd arzają w E u ro ­ pie; by najm niój, ju ż sam b ra k pieniędzy i spo­

sobności nie pozw ala im na to. Ale nie pom i­

ja j ą żadnój sposobności, żeby się upić. Choć w ięc w rezultacie Sam ojed w ypije n a ro k mniój wódki od R osy janina, jed n ak ż e od cza­

su do czasu oddaje się przez nią zupełnie n a ła sk ę p ierw szem u lepszem u w yzyskiw aczow i.

P o słu c h ajm y naocznego św iadka.

„ Z y ry ja n ie zauw ażyli, że Sam ojedzi nigdy praw ic nie siedzą bez roboty, że są cierpliw i i w iern i danem u słow u. Jeśli um rze ten , k tó ­ r y d ał słowo, przyrzeczenie jeg o sp ełn ia b ra t łu b in n y k re w n y , n a k tó re g o u m iera ją cy w ło­

żył te n obow iązek. P a k ty taicie n iety lk o da­

wniój, ale i te ra z się zdarzają. D alej wiedzą Z y ry jan ie , żo jeżeli S am o jed chce ty lk o , aby m u się coś udało, to m u się udaje, że boi się p rzy sięg i n a głow ę oszk u ja (niedźw iedzia b ia ­ łego), bo zjadłby go za k łam stw o na p ierw - szem polow aniu. N a ty c h zasadach u tw o rz y li p lan zaw ładn ięcia tu n d rą i oparli go głów nie na wódce. Z y ry ja n iu zbierał pieniądze — po­

moc w zajem na je s t u nich św ięty m obo w iąz­

k iem — kupow ał za nie w ódkę i w yjeżdżał na tu n d rę . W szedłszy do n am io tu bogatego S a­

m ojeda, k ła n ia ł m u się uniżenie, a Sam ojed ra d gościowi, sadzał go p rz y ogniu i p y tał,

(9)

Ni! 34. w s z e c h ś w i a t . 537 ezy każe zabić renifera, aby się uraczyć d y ­

m iącą jeszcze w ątrobą. S k ro m n y gość dzię­

kuje i w y jm u je flaszkę w ódki, k tó rą częstuje gospodarza. Sam ojed urad o w an y ze sposo­

bności ta k rzadko zdarzającój się na tu n d rze, pije, ile m oże i w cale nie m a za złe gościowi, że się o kazuje w strzem ięźliw ym . P o w ypiciu pół k w arty , S am ojed chciałby pić więcój, a m iły gość choć się nie w zbrania, je d n a k po­

w iada, że ju ż nie może dać darm o, ale że da pół k w a rty za lisa, k tó ry jest ta m w a rt 10 k w a rt w ódki. P odocbocony Sam ojed staje się hojnym , daje lisa, częstuje w ódką żonę i fam iliją, ale potem zachciew a m u się jeszcze trzeciój b u telk i. Z y ry ja n in i tój dostarcza, otrzy m aw szy za n ią od pijanego S am ojcda t. z w. lisa sybirskiego (czarno-brunatnego), trzy pieśce, dw a renifery , no! a n a dokładkę skórę niedźw iedzia i do tego przecież sanie, n a k tó - ry c h b y m ożna zawieść te podarunki. P o do­

konan iu teg o in tere su Z y ry ja n in jedzie do drugiego n a m io tu i t. d .“ ■).

„Choć w y z y sk iw an ie reniferów od Z y ry - ja u — pow iada F in sc h — rozpoczęło się do­

piero w 1830 r., jed n ak ż e ju ż za czasów S ch re n k a (1837 r.) z 80 ty sięcy reniferów na tu n d rze W ielkoziem skiój, 76 ty sięcy należało do 68 Z y ry ja n , z k tó ry c h niejeden posiadał 6—8 ty się c y s z tu k “. D la p orów nania F insch przytacza szczegół, żc 79 tysięcy reniferów w L aponii norw ezkiój rodzielone są pom iędzy 1200 właścicieli.

„P o dw u d ziestu latach tak ićj p ra k ty k i — pow iada M aksim ów —Z yryjanie, k tó rz y p rz y j­

m ow ali służbę u bogaty ch P u sto z iersk icb S a ­ m ojedów , w yszli teraz na gospodarzy. N ieraz się zdarza, że Sam ojed je s t pastuchem swego daw nego stada, do 1000 reniferów liczącego.“

Je d n a k ż e Z y ry ja n ie uw ażają się za cyw ili- zatorów i dobroczyńców Sam ojedów . N a obro­

nę ich dodać w ypada, żc nie sam i je d n i są ta ­ kim i k u ltu rtre g e ra m i. N iezm iernie c h a ra k te ­ ry sty czn y m j e s t sposób, w ja k i jed en ze zna­

kom itszych Z y ry ja n upraw n iał przed C astre- nem czyny sw y ch w spółbraci, k ładąc nacisk na wnoszoną przez nich cyw iłizacy ją i dobro­

dziejstwo:

„ J a w e w szystkiem ufam D ogu i w ierzę, iż bez jeg o świętój w oli nic się n a świecie nie

') Maksimów, II. 207—210. Przedm ioty (e w arte na tundrze eonajmniei 50 rs.

dzieje. W iadom o, że Z y ry jan ie zaw ładnęli w ielk ą ilością sam oj edzkicli reniferów i to stało się nie bez woli O patrzności B oskiój. P raw d a , że dyjabeł do w szystkiego się mięsza, więc się i tu wm ięszał, ale bądźcobądż, Bóg rządzi św iatem i zawsze będzie rozporządzał n im wszędzie. P oniew aż je s te ś ty (m ow a do Ca­

stren a ) człow iek obcy, w iary ta ta rsk ie j i nie­

św iadom praw dziw ego zakonu, więc słuchaj, okażę ci przykładem , ja k to B óg od początku św iata, w szystko złe, co zrobił dyjabeł, k ieru je ku dobrem u. N apisano jest, że Bóg w sześciu pierw szych dniach stw o rzy ł niebo i ziemię, słońce, księżyc i gw iazdy, człow ieka, traw ę, zw ierza dzikiego i t. d. D y jab eł w szelkiem i sposobam i s ta ra ł się zepsuć tw ory boskie: on zgubił człow ieka, z a tru ł m nóstw o ziół, w y ­ w iód ł n a św ia t żm ije i in ne szkodliwe zw ie­

rzęta, a z pom iędzy ry b w yw iódł on na św iat m iętu sa i szczupaka. G dy aniołow ie dowie­

dzieli się o tem , złowili je , przynieśli do Boga, i zapytali co z niem i zrobić. B óg spojrzał na ry b y , spostrzegł n a ich głow ie krzyż, pobło­

gosław ił j e i odtąd są one dobre i pożyteczne człow iekowi. T ak , co B óg pobłogosław ił, tego człow iek n iepow inien ganić, je ś li n a w e t i złe się przym ięsza. Jeśli ty zapytasz, dla czego Bóg podarow ał nam , Z yryjanom , sam ojedzkic ren ifery , na to odpowiem ci tak: daw niój, za­

nim osiedleńcy pojaw ili się na tu n d rach , S a­

m ojedzi w szyscy żyli w grub em pogaństw ie.

L u dzie ci sk ład ali ofiary w szystkim drzewom , a słońce ła sk i k ry ło się od nich w m gle nie- przenikuionój. O rzeczach boskich nie w ie­

dzieli oni nic, słow em żyli ja k b y psy jak ie.

T ak im i też nieśw iadom ym i byli i co do prze­

m y słu i gospodarstw a. D latego też B óg posłał R osy jan i Z y ry ja n n a tu n d ry , aby ich nauczyli żyć pobosku i poludzku. P o do bało m u się oddać re n ife ry sam ojedzkie w ręce nasze, a Sam ojedów posłał do nas na naukę. T eraz oni są naszym i sługam i i robotnikam i, a jeśli dobrze w ysłużą czas swój nau k i i stan ą się praw dziw ym i p raw osław n ym i chrześcijanam i, to n atu ra ln ie B óg ich nie pozostaw i bez łaski, albow iem O n p rzy jm u je każdego, kto m u się odda w opiekę" ').

Co więcój, ci zacni „praw dziw i chrześcija- n ie “, pozostaw iający B ogu w ynagrodzenie sk rzyw dzonych Sam ojedów . s ta w ia ją sam i

') R e ise rrin . str. ‘265 i nasf.

(10)

538 W SZ EC H ŚW IA T. Ks 34.

ta m ę ostatecznem u ich naw róceniu, d ow o­

dząc, iż rząd tylko czeka na ich ochrzczenie, aby ich pow ołać do służby w ojskow ej. N ad to k o rz y sta ją ze swego w pływ u, aby p o d trzy m ać ciem notę i zabobony w sw oich w iecznych i n iep łatn y ch ro b o tn ik ach n a tu n d rz e (M a­

ksim ów ).

N ielepsi są od nich k u p c y rosyjscy. Z ich pow odu zn ik ł przcdew szystkiem h and el n ie­

m y, polegający n a tem , żc S am ojed p otrzebu­

jący jak ieg o ś przed m iotu, szedł do ja k ie g o ­ k olw iek koczow iska, a n iezastaw szy gospo­

d arzy w dom u, zabierał przedm iot, z o sta w ia ­ ją c rów now ażnik lub znaczek, ab y w łaściciel w iedział, kto się stał je g o dłużnikiem . R o sy - ja n in lub Z y ry ja n in w łóczący się po tu n d rze dla handlu zam iennego, zabiera ta k ż e z ltoczo- wisk. co tylko m oże i... s ta ra się nie pozostaw ić żadnego śladu.

Sam ojedzi od czasu do czasu p rz y b y w a ją do m iasteczek i wsi d la zaopatrzenia się w rozm aite p rzedm ioty, ja k o to : w ódkę, m ą ­ kę, ty to ń , proch, ołów i t. d. K u p iec daje im te to w a ry n a k re d y t, pod w a ru n k iem , że w term in ie dadzą za nie ty le a ty le sk ó r lisich, popielic i t. d. Sam odzi są t a k słow ni, że j a k m i m ów ił kup iec z S u rg u tn n ad O bią i po dw u latach w ra cają choćby z n a d oceanu L odow atego i d łu g spłacają P o n iew aż nie- zaw sze dopisze im polow anie, a d łu g u żaden z n ich nie zaprze, więc biedacy od dają swe stad a w ierzycielow i i s ta ją się je g o niew ol­

n ikam i.

G d y Sam ojedzi p rz y ja d ą na ja rm a rk , po ­ w iada E w a F e liń sk a , isp ra w n ik s ta r a się jak n ajp ręd zćj w y b ra ć od n ich ja sa k , bo w fe r­

w orze ja rm a rc z n y m m o g lib y sprzedać w szy­

stk ie sw e zapasy i rządow i nieby nie pozo­

stało. K u p c y k o rz y sta ją z tego zw yczaju, u d ają się do nam iotów i niby w za u fan iu d o ­ noszą S am ojedow i, iż isp ra w n ik dow iedział się o najlepszych sk ó rk a c h i że m a zam iar zabrać j e ja k o ja s a k . W y stra s z o n y S am ojed sprzedaje w ted y „p rzy jacie lo w i1* najlepsze fu ­ tr a za czw artą część praw dziw ćj ceny.

I ta k Sam ojedzi płacąc d ziesięciokrotną cenę za to w a ry rosyjskie, a sp rzedając sw oje za bezcen, coraz b ied n ieją i s ta ją się n iew o l­

nikam i kupców. N ie w sp o m in am y ju ż tu o p ra k ty k o w an y m n a tu n d rz e na w ie lk ą skalę rozboju w ścisłem znaczeniu tego w y razu .

R ozm aici ry cerze w a łę sają się po tu n d rze , k rad n ą, rab u ją i t. d.

R ząd m iał d ob rą w olę zabezpieczenia icli od tćj niedoli i w ydaniem u k azu (1835), za­

braniającego zajm ow ać ziem ie sam ojedzkie, zakazem wożenia w ódki do tu n d ry , łow ienia ryb w wodach sam ojedzkieh, puszczania p o ­ m iędzy nich fałszyw ych pieniędzy, sądził, że zapobieży ich w y zy sk iw an iu . A le w edług M aksim ow a, „cy w ilizacy jna w alka o b y t “ tem i środ kam i, prow adzi się i te ra z n a tu n ­ drze, choć co praw d a, rzadziój niż daw niej.

O szu kań stw o zaś n a włos się n aw et nie zm niejszyło.

O pieka rządu niew iele S am ojedom pomoże, bo... B ó g w ysoko, a cesarz daleko. Do kogóż pójdą n a skargę? Do policyi, k tó ra w edług M ak sim o w a często ich oszukiw ała, obliczając ja s a k nio od ilości głów w stadzie, j a k n ale­

żało, ale od ilości kopyt? D otych czas n aw et S am ojedzi. w edług tego au to ra, nie w iedzą ile się od nich należy po datku . R o sy jan ie spe­

kulanci w yd zierżaw iają od sta ro sty pobór po­

d a tk u i każą sobie płacić za k ażd y rubel, n a ­ leżący się p ra w n ie 2, 2 i pól i więcój ru b li — ile ty lk o da się w yciągnąć.

N a w e t rzadk i przy jazd rew izora lub w yż­

szego u rz ęd n ik a nie u ła tw ia S am ojedom u zy ­ sk a n ia spraw iedliw ości. N ieznając ję z y k a rosyjskiego, m uszą używ ać tłum aczów , a ci, przek up ien i przez niższych u rzęd nikó w , p rz e­

k rę cają znaczenie u k az u w sposób godny p o ­ dziwu. I ta k np. F e liń s k a podaje, że gdy pe­

wnego ra z u książę O bdorski sk arży ł się przed g u b ern ato rem tob olsk im n a lekarza, k tó ry go o bdarł, tłu m a cz w yłożył sk a rg ę w ty m sensie: „że lekarz je s tto człow iek o k ru tn y , że każe staw iać w ezy k ato ry je i pić g o rzk ie le­

k a rs tw a i t. d .“ N a tu ra ln ie , że g u b e rn a to r uśm iech nąw szy się, pok lepał księcia po r a ­ m ie n iu i rzek ł, że to nie szkodzi, co znow u księciu w y tłum aczono, że lek arz o trzy m a dy- m isyją...

Je d n e m słow em , położenie Sam ojedów w zględem w yzyskiw aczy, je s t po prostu bez w yjścia. Ic h chw alony przez C a stre n a „jasny in s ty n k t" wobec sp ry tn e g o a ogólnego, o p ar­

teg o n a sile, a wolnego od grozy miecza sp ra ­ wiedliwości, sp isk u —je stb e z siln y m , a „niew in­

ność duszy oraz serdeczna dobroć tych dzieci przyrody, m ogąca zaw stydzić całą m ądrość

Cytaty

Powiązane dokumenty

Pożyw ne więc dla rośliny części gruntu, wzięte przez korzenie, rozchodzą się potem po innych jój organach zapomocą wody i tw orzą ów sok odżywczy rośliny,

Zachodzi więc pytanie, czy nasze uogólnienie m usi się zawrzeć w tych dość ciasnych granicach, jak ie m u w ytyka potoczne pojm ow anie słowa „praca“, czy

rodanku (siarkocyjanianu) ołowiu i siarku antym onu przygotow anego drogą mokrą, z dodatkiem chloranu potasu, oraz ciał barw iących i kleistych. Siedłew skiego

czne oszczędności (8 do 13 tysięcy franków rocznie) przez zaprow adzenie św iatła elektrycznego, przez poniesie­. nie stosunkowo nieznacznego nakładu jednorazowego, na

T ak przygotowany przyrząd i napełniony badanym płynem staw ia się na siatce, tafli żelaznśj lub kąpieli piaskowej i zwolna niewielkim płomieniem ogrzew a. Przez

Drapieżnik ten je s t zwykle przez lato wszędzie u nas pospolitym, lecz wszędzie nielicznym, w tym zaś roku pojaw ił się w daleko większej obfitości, przez

Komitet Redakcyjny stanowią: P. dziekan Uniw\, mag. Z araz więc rozpocząłem sto­.. jako pen sy ją.. Uczuw szy się. Wspomnienia z podróży do Syberyi etc.. niem ogąc

dziekan Uniw., mag.. Ilzę są tą protoplazm atyczna gruszeczlta poczyna wiosłow ać i szybko pływ a po pow ierzchni wody. Zaródź kom órek zw ierzęcych lub