Bêd¹c studentem V roku znalaz³em siê w gru- pie, która zorganizowa³a pierwsz¹ praktykê wymienn¹ we Francji. Kontakty ze stron¹ francu- sk¹, tj. z przedstawicielem lEcole Nationale Supérieure de Méchanique (ENSM) w Nantes (Bretania) Claudem Ehret, nawi¹za³ ówczesny prodziekan Wydzia³u Budownictwa Wodnego doc. dr hab. in¿. Tomasz Biernacki, który zosta³ opiekunem pierwszej grupy studentów wyje¿d¿a- j¹cych do Francji. W sk³ad tej grupy wchodzili nastêpuj¹cy studenci V roku (1964-1969) i dyplo- manci (1963-1969):
1. El¿bieta Bazelon 2. Grzegorz Buczkowski 3. Ma³gorzata Chmielecka 4. Miros³aw Dêbiñski 5. Arkadiusz Dobrzykowski 6. Gerard Dullak
7. Jagoda Filar 8. Janusz Gilewski 9. Halina Królikowska 10. Jan Musia³ 11. Piotr Piwkowski 12. Ryszard Szwe³³o 13. Roman Wichowski
6.11.1968 (roda). Wyjazd z Gdañska G³ów- nego do Poznania o godz. 17.00. Poci¹g z Pozna- nia do Pary¿a, z przesiadk¹ w Kolonii, mielimy w dniu 7 listopada o godz. 3.28 nad ranem. Jecha- limy przez Kunowice, Frankfurt nad Odr¹ i Ber- lin. Szczególnie du¿e wra¿enie zrobi³o na nas prze- kraczanie granicy miêdzy NRD a Berlinem Za- chodnim i miêdzy NRD a RFN. Czu³o siê ogrom- ne napiêcie, patrz¹c na uzbrojonych po zêby ¿o³- nierzy w punktach granicznych. Przesiadka mia³a miejsce w Kolonii, gdzie znalelimy siê po po- nad 15 godzinach jazdy o godz. 18.35. Dla wie- lu z nas by³o to pierwsze zetkniêcie siê z Zacho- dem. Podziwialimy bogate wystawy sklepowe przy Hohe Strasse i mnóstwo ró¿nych towarów, których brakowa³o wówczas w naszym kraju. Po- ci¹g z Kolonii do Pary¿a mielimy o godzinie 22.22. Dalsza trasa wiod³a m. innymi przez Belgiê (Liége).
Jad¹c przez wiele godzin w jednym przedziale z naszym prodziekanem Tomaszem Biernackim, mielimy okazjê podziwiaæ Jego bardzo dobr¹ zna- jomoæ jêzyka niemieckiego i francuskiego. Kie- dy mijalimy kolejne granice, najpierw z Niemca- mi, a potem niemiecko-belgijsk¹ i belgijsko-fran- cusk¹, prodziekan wyjania³ stra¿y granicznej i cel- nikom cel naszej podró¿y do Francji. Trzeba bo- wiem pamiêtaæ, ¿e w latach szeædziesi¹tych XX wieku wyjazdy Polaków na Zachód, a tym bardziej
studentów, nale¿a³y raczej do rzadkoci, poniewa¿
problemem by³o najpierw otrzymanie paszportu, a potem posiadanie odpowiednich rodków na utrzymanie i przydzia³ dewiz. Nasz oficjalny przy- dzia³ wynosi³ 15 USD. Do stacji Paris-Nord po- ci¹g przyby³ w dniu 8 listopada przed siódm¹.
8.11.1968 (pi¹tek). Poniewa¿ dalszy etap pod- ró¿y poci¹giem do Nantes mia³ miejsce w godzi- nach popo³udniowych, postanowilimy przezna- czyæ wolny czas na zwiedzanie Pary¿a. Uda³o siê w tym czasie zobaczyæ z zewn¹trz kilka charakte- rystycznych dla tego miasta obiektów, jak Pante- on, Instytut Radowy im. Marii Curie-Sk³odowskiej, katedrê Notre Dâme, wie¿ê Eiffela i inne. Space- ruj¹c, ogl¹dalimy s³ynne bulwary nad Sekwan¹, ale tak¿e budynki muzeum Luwr. O godzinie 13.35 mielimy poci¹g do Nantes, które po³o¿one jest w tzw. regionie Zachodniej Loary, w odleg³oci oko-
³o 370 km od Pary¿a. O godz. 17.20 bylimy ju¿
na miejscu.
Na dworcu czekali na nas studenci francuscy, którzy porozwozili ka¿dego z nas do rodzin fran- cuskich. Ja zamieszka³em w domku pañstwa La- viron przy ul. Henry Lasne No. 10. By³a to bardzo liczna rodzina, bo sk³adaj¹ca siê z siedmiorga cz³onków. Wieczorem spotkalimy siê na kolacji w sto³ówce studenckiej. Oprócz studentów fran- cuskich pojawi³y siê Amerykanki, które przyjecha-
³y studiowaæ m. in. jêzyk francuski. Mielimy wiêc okazjê porozmawiaæ po angielsku, poniewa¿ tyl- ko kilka osób z naszej grupy zna³o francuski, a wiêkszoæ pos³ugiwa³a siê w lepszym lub gorszym stopniu jêzykiem angielskim. Kolacja by³a bardzo obfita i zakrapiana piwem, które pomog³o szyb- ciej prze³amaæ lody w nawi¹zaniu kontaktów z Amerykankami i Francuzami.
9.11.1968 (sobota). Program naszej pierwszej praktyki we Francji by³ bardzo atrakcyjny i pole- ga³ g³ównie na zwiedzaniu obiektów hydrotech- nicznych oraz zabytków, których we Francji nie brakuje. Nastêpnego dnia, tj. 9 listopada, wyruszy- limy kilkoma samochodami do Bordeaux. Po dro- dze zatrzymalimy siê w La Rochelle, gdzie ogl¹- dalimy przystañ ryback¹ i mnóstwo piêknych jachtów, które zrobi³y na nas ogromne wra¿enie.
Po wypiciu kawy w oczekiwaniu na pozosta³ych uczestników udalimy siê w kierunku Wybrze¿a Atlantyku. Po drodze do Bordeaux przeje¿d¿ali-
my m.in. przez miasteczko Rochefort i dalej wzd³u¿ Wybrze¿a Atlantyku, podziwiaj¹c wspa- nia³e krajobrazy i puste ju¿ o tej porze roku pla¿e.
Oko³o 23.00 dotarlimy do Bordeaux. Nocleg mie- limy w akademiku przy Rue de Budes, w poko- jach jednoosobowych, co by³o dla nas szokiem, poniewa¿ w akademiku przy dawnej ulicy Hibne-
Kronika pierwszej praktyki we Francji studentów Wydzia³u Budownictwa Wodnego
Bohdan Kozerski doc. dr hab. in¿.
Dziekan Wydzia³u Hydrotechniki
1982-1984 Dyrektor Instytutu
Hydrotechniki 1981-1982 Jerzy Prejzner
dr in¿.
Prodziekan ds. Nauki 1982-1984 z-ca Dyrektora Instytutu
Hydrotechniki ds. Naukowo-Badawczych
1981-1982 Teofil Piwecki
doc. dr in¿.
Prodziekan ds. Kszta³cenia 1982-1984 z-ca Dyrektora Instytutu
Hydrotechniki ds. Naukowo-Dydaktycznych
1981-1982
Andrzej Tejchman prof. nadzw. dr hab. in¿.
Dziekan Wydzia³u Hydrotechniki
1984-1990 Adam ¯urowski doc. dr hab. in¿.
Prodziekan ds. Nauki 1984-1990 Teofil Piwecki
doc. dr in¿.
Prodziekan ds. Kszta³cenia 1984-1987 Bohdan Zadroga
doc. dr hab. in¿.
Prodziekan ds. Kszta³cenia 1987-1990
ra 3 (obecnie Do Studzienki) mieszkalimy w po- kojach 4-osobowych. W akademiku francuskim niektórzy z nas mieli okazjê napiæ siê po raz pierw- szy coca-coli, któr¹ kupowa³o siê z automatów.
10.11.1968 (niedziela). Spotkalimy siê z ca³¹ grup¹ na niadaniu w kawiarni japoñskiej. nia- danie bardzo typowe dla Francuzów, tj. bu³ka z mas³em i kawa z mlekiem albo kakao. Po niada- niu by³o w programie zwiedzanie miasta, a w tym
katedry, gdzie wdrapalimy siê po 264 stopniach na szczyt wie¿y, aby zobaczyæ panoramê Borde- aux. W godzinach popo³udniowych pojechalimy do miasteczka Arcachon, które le¿y w odleg³oci oko³o 60 km od Bordeaux, doæ blisko Wybrze¿a Atlantyku. Po zwiedzeniu tego miasteczka wie- czorem powrót do Bordeaux, a potem wspólna kolacja polsko-francusko-amerykañska, któr¹ przygotowa³y dziewczêta. Zadaniem strony mê- skiej by³o zaopatrzenie w alkohol, który przywie- ziono z Polski, a wiêc by³a wyborowa, ¿ubrówka z trawk¹ i jarzêbiak. Podziwialimy s³abe g³owy Francuzów i mocne g³owy Amerykanek. W cza- sie uroczystej kolacji piewano piosenki polskie, francuskie i amerykañskie, a na gitarze przygry- wa³ Piotr Piwkowski, który pracowa³ póniej przez wiele lat w Porcie Gdynia, a potem w du¿ym ame- rykañskim koncernie tytoniowym.
11.11.1968 (poniedzia³ek). Powrót do Nantes.
Po drodze przeje¿d¿amy przez ma³e senne mia- steczko Libourne, a nastêpnie zatrzymujemy siê w piêknym miasteczku St. Emilion, które s³ynie z produkcji win. Mnóstwo w¹skich uliczek, pamiê- taj¹cych czasy redniowieczne i s³ynny koció³ek w skale. Zatrzymujemy siê na lunch, który spo¿y- wamy w restauracji przy koció³ku. Nastêpny przy- stanek ma miejsce w miasteczku Bérgerac, gdzie trochê czasu powiêcamy na program turystycz- ny. Kolejny przystanek na kawê ma miejsce w miasteczku Rocamadour. Jest to miasteczko przy- klejone do ska³. Najwiêkszym zabytkiem jest 3- gwiazdkowy zamek w skale. Wieczorem doje¿d¿a- my do miasta Périgueux, aby co zjeæ. Trafilimy akurat na restauracjê prowadzon¹ przez dwie star- sze panie, które by³y z pochodzenia Polkami, a do tego jeszcze siostrami. Po doæ obfitej kolacji, pani Jankowska postawi³a wszystkim po lampce dobre- go koniaku i chêtnie s³ucha³a informacji o dalekiej
Polsce. Dalsza droga prowadzi³a prosto do Nan- tes. Jechalimy non stop przez ca³¹ noc; oko³o 6.00 rano bylimy w Nantes.
12.11.1968 (wtorek). Po krótkim odpoczynku, praktycznie bez spania, udalimy siê na godz. 10.00 do ENSM, poniewa¿ w programie by³o zwiedza- nie laboratorium mechaniki p³ynów i wytrzyma-
³oci materia³ów. Po zwiedzeniu laboratoriów zo- stalimy przyjêci przez dyrektora ENSM, który wzniós³ po polsku toast Niech ¿yje Polska. By³o to pierwsze oficjalne przyjêcie, w czasie którego podawano dobre alkohole francuskie. W czasie tego przyjêcia przemawia³ po francusku, w imie- niu naszej grupy prodziekan T. Biernacki.
13.11.1968 (roda). W tym dniu by³o w pro- gramie zwiedzanie Stoczni Atlantyckiej w St. Na- zaire, która znana jest od wielu lat z budowy du-
¿ych statków pasa¿erskich, a w tym La Fran- ce, a w póniejszych latach Quinn Elisabeth II. Najpierw ogl¹dalimy poszczególne obiekty Stoczni z okien autobusu, a potem niektóre ogrom- ne hale w rodku. Zwiedzalimy tak¿e suchy dok, traserniê, a tak¿e inne obiekty. W Stoczni tej bu- dowano wówczas statki dla ZSRR oraz 2 statki dla greckiego miliardera Onassisa. Po zwiedzeniu Stoczni udalimy siê do Izby Handlowej, gdzie przyj¹³ nas wiceprezydent pan M. Gon. By³a tam tak¿e obecna miejscowa prasa (Presse-Océan) i do dzisiejszego dnia mo¿emy ogl¹daæ mocno ju¿
wyblak³e, po prawie 37 latach, zdjêcie naszej gru- py i krótk¹ informacjê o wizycie w Stoczni Atlan- tyckiej. Po wizycie w Stoczni i Izbie Handlowej udalimy siê na wspania³y lunch w jednej z restau- racji w St. Nazaire. By³o dobre jedzenie, jeszcze lepsze wino i piewy. Francuzi, a w tym studenci, którzy prowadzili samochody, nie odmawiali so- bie wina i w drodze powrotnej mielimy okazjê podziwiaæ, jak niektórzy z nich potrafi¹ kierowaæ nogami. Po drodze widzielimy ogromne, ale zu- pe³nie puste pla¿e nad Oceanem Atlantyckim, a tak¿e ma³e i piêkne miasteczka, jak np. Guérande, gdzie z g³oników p³ynê³y znane piosenki francu- skie.
14.11.1968 (czwartek). W kolejnym dniu zwie- dzalimy fabrykê blachy, z której wykonywa³o siê puszki do ró¿nego rodzaju konserw. Przed II woj- n¹ wiatow¹ pracowa³o w niej sporo Polaków, któ- rzy pozostali po wojnie we Francji i pracowali tam dalej. Z niektórymi spotkalimy siê w czasie tego zwiedzania. W godzinach popo³udniowych spêdza- limy czas w prywatnym mieszkaniu jednego z francuskich studentów. Przy winie, piwie i polskiej wyborowej prowadzilimy rozmowy w miêdzyna- rodowym towarzystwie. By³ z nami tak¿e pan pro- dziekan T. Biernacki i drugi opiekun mgr in¿. W.
Wszelaczyñski.
15.11.1968 (pi¹tek). By³ to kolejny dzieñ reali- zacji programu zawodowego. Zwiedzalimy bar- dzo ciekawy pod wzglêdem konstrukcyjnym most na rzece Vilaine oraz zaporê na tej samej rzece w Prodziekan T. Biernacki w rozmowie z farmerem z winnic
okolice Nantes 16.11.1968. Fot. Roman Wichowski Adam ¯urowski
prof. dr hab. in¿.
Dziekan Wydzia³u Hydrotechniki
1990-1993 Micha³ Topolnicki
dr hab. in¿.
Prodziekan ds. Nauki 1990-1993 Jerzy Sawicki
dr in¿.
Prodziekan ds. Kszta³cenia 1990-1993
Micha³ Topolnicki dr hab. in¿.
Dziekan Wydzia³u Hydrotechniki
1993-1995 Dziekan Wydzia³u In¿ynierii rodowiska
1945-1996 Romuald Szymkiewicz
dr hab. in¿.
Prodziekan ds. Nauki 1993-1995 1995-1996 Jerzy M. Sawicki
dr hab. in¿.
Prodziekan ds. Kszta³cenia 1993-1995 1995-1996
miejscowoci Arzal. Po lunchu w ma³ej wiejskiej kawiarni pojechalimy samochodami wzd³u¿ Wy- brze¿a Atlantyku. We wszystkich miejscowo-
ciach, przez które przeje¿d¿alimy, by³y widocz- ne zbiorniki wyrównawcze na wodê, a ka¿da z tych miejscowoci by³a skanalizowana. Po po³udniu od- wiedzilimy klub Pernod, gdzie próbowalimy any¿ówkê. Takie kluby powstawa³y m. in. przy du¿ych zak³adach pracy, a pracownicy i cz³onko- wie tych klubów spotykali siê od wielu lat w ce- lach towarzyskich i mogli przyprowadziæ raz na jaki czas znajomych.
16.11.1968 (sobota). Program praktyki uwzglêdnia³ w tym dniu zwiedzanie elektrocie- p³owni Cheviré w Nantes. Du¿e wra¿enie zrobi³y na nas ogromne budynki, w których panowa³ ³ad i porz¹dek, czego nie mo¿na powiedzieæ o polskich elektrociep³owniach, w których paliwem jest mia³ wêglowy. Oprócz programu zawodowego by³ re- alizowany tak¿e program turystyczny i w godzi- nach popo³udniowych zawieziono nas autokarem do winnic jednego z farmerów, który posiada³ 60 ha ziemi. Poczêstowano nas popularnym we Fran- cji, stosunkowo m³odym, winem muscadet. Potem by³o w programie zwiedzanie jeszcze jednej win- nicy, a w³aciwie piwnic, które s¹ najwa¿niejszym ogniwem ³añcucha produkcji wina. Mielimy oczy- wicie okazjê popróbowaæ ró¿nych win, które po- prawi³y nam humory.
17.11.1968 (niedziela). By³ to dzieñ, który zgodnie z programem spêdzalimy w rodzinach francuskich. Dlatego te¿ program ka¿dego z uczest- ników by³ inny. By³o wiêc wspólne niadanie i wspólny lunch, po którym mia³y miejsce wyjazdy samochodami nad rzeki i jeziora. Du¿ym proble- mem by³o porozumiewanie siê z gospodarzami, po- niewa¿ Francuzi nie znali angielskiego, a Polacy francuskiego. Na szczêcie wieczorem by³o wspól- ne spotkanie studentów z Polski, Francji i USA w Instytucie Studiów Europejskich (Institut des Etu- dies Eurpeenes) przy Rue Cadeniers 7. By³o to spotkanie przy muzyce i tañcach i mo¿na by³o wróciæ do ciekawych rozmów w gronie zaprzy- janionych Francuzów i Amerykanek.
18.11.1968 (poniedzia³ek). W godzinach przed- po³udniowych by³o w programie zwiedzanie warsztatów mechanicznych i laboratorium hydrau- licznego w ENSM. Po po³udniu by³o co dla cia³a,
poniewa¿ zwiedzalimy fabrykê ciastek, której dzienna produkcja wynosi³a oko³o 37 ton. By³a tak¿e degustacja ró¿nych ciastek, a wieczorem oko³o godziny 18.00 rozpoczê³o siê przyjêcie u mera miasta Nantes. Na sto³ach polskie i francu- skie miniaturki flag narodowych i wino muscadet oraz porto prosto z Portugalii rocznik 1941. By³y patriotyczne rozmowy, poniewa¿ zastêpca mera, starszy ju¿ pan, walczy³ w czasie II wojny wiato- wej wspólnie z Polakami i mia³ okazjê podziwiaæ ich odwagê i bohaterstwo. Sympatia do Polaków pozosta³a mu na d³ugie lata.
19.11.1968 (wtorek). W programie by³a kolejna wycieczka po pó³nocnej Bretanii. Docelowym na- szym miejscem by³o przepiêkne miasteczko Mt.-St.-Michel. Jest to zabytek klasy zerowej. Mia- steczko zosta³o zbudowane na bardzo twardych ska-
³ach granitowych, które siêgaj¹ 84 m nad poziom otaczaj¹cego go morza. Do miasteczka prowadzi z l¹du jedyna droga, która czasami znajduje siê pod wod¹. Przebywalimy tam kilka godzin i zwiedzili-
my m.in. zabytkowy klasztor benedyktynów, po- chodz¹cy z X wieku. W drodze powrotnej pojecha- limy do St. Malo, a stamt¹d do Rances, gdzie zwie- dzalimy pierwsz¹ na wiecie elektrowniê p³ywo- w¹ La Rance. Elektrownia ta, wyposa¿ona w 24 odwracalne turbiny, wykorzystuje przyp³ywy i od- p³ywy morza. Wieczorem pojechalimy na pó³noc- ny zachód do ma³ego miasteczka portowego Paim- pol nad Kana³em La Manche. Mieci siê tam s³yn- ny we Francji Yacht Club. Wieczór zakoñczy³ siê tradycyjn¹ biesiad¹ polsko-francusko-amerykañsk¹, z tañcami góralskimi w³¹cznie. Nastêpnego dnia by³ dalszy ci¹g wycieczki po pó³nocnej Bretanii, w cza- sie którego moglimy obserwowaæ zjawisko odp³y- wu wody z zatoki. Nad brzegiem wspania³e ska³y, a w tym tzw. Czapka Napoleona. Kolejnym punk- tem programu by³ Orodek Telekomunikacji Miê- dzynarodowej Plamour Bodou. Pokazano nam naj- pierw makietê orodka, a potem obejrzelimy film z otwarcia stacji, a na koniec sam¹ stacjê, która przekazywa³a m.in. do Europy obraz i dwiêk z Olimpiady w Meksyku w 1968 roku. Po po³udniu zwiedzalimy elektrowniê atomow¹ Brennilis. Elek- trownia ta by³a ch³odzona wod¹ z pobliskiego je- ziora. Pónym wieczorem wrócilimy do Nantes.
22.11.1968 (pi¹tek). Po dniu odpoczynku w Nantes, przeznaczonym m.in. na skromne zakupy, o godz. 13.15 nast¹pi³ wyjazd poci¹giem do Pary-
¿a. Na dworcu po¿egnali nas studenci francuscy, którzy wiernie nam towarzyszyli przez ca³y nasz pobyt w Nantes i okolicach. Po prawie 3 tygo- dniach, które wspólnie spêdzilimy, by³o nam bar- dzo przykro opuszczaæ sympatycznych studentów francuskich i gocinne Nantes. O godzinie 17.25 poci¹g przyby³ na dworzec Montparnasse. Zakwa- terowano nas w akademiku Uniwersytetu Paryskie- go w Dzielnicy £aciñskiej. Zwiedzanie Pary¿a za- planowano na nastêpny dzieñ, który by³ dniem odjazdu do Polski.
Prodziekan T. Biernacki w rozmowie z Claudem Ehret (ENSM) 14.11.1968. (Fot. Roman Wichowski)
Romuald Szymkiewicz prof. dr hab. in¿.
Dziekan Wydzia³u In¿ynierii rodowiska
1996-1999 Wies³aw Subotowicz
prof. dr hab. in¿.
Prodziekan ds. Nauki 1996-1999 Krystyna Olañczuk-Neyman
prof. dr hab. in¿.
Prodziekan ds. Kszta³cenia 1996-1999
Bogdan Zadroga prof. dr hab. in¿.
Dziekan Wydzia³u Budownictwa Wodnego i In¿ynierii rodowiska
1999-2004 Adam Bolt dr hab. in¿., prof. nadzw. PG
Prodziekan ds. Nauki 1999-2004 Bernard Quant dr hab. in¿., prof. nadzw. PG
Prodziekan ds. Kszta³cenia 1999-2004
23.11.1968 (sobota). Zwiedzanie Pary¿a rozpo- czêlimy od wizyty w Pa³acu Luksemburskim, gdzie przyj¹³ nas jeden z senatorów pochodz¹cych z Nantes pan Guillard. Po powitaniu przez pana senatora Guillard w programie by³o zwiedzanie piêknych sal Pa³acu Luksemburskiego. Charakte- rystyczne, ¿e w sali, w której obraduj¹ senatorzy, fotele wykonane s¹ pod ich wymiar . Senator przy- j¹³ nas prawdziwym szampanem francuskim, któ- ry podano z lodu. W miêdzyczasie obejrzelimy pierwsz¹ na wiecie gazetê francusk¹ i fotel, w któ- rym siedzia³ sam Napoleon. Po spotkaniu z sena- torem mielimy czas wolny, który by³ przeznaczo- ny na zakupy i zwiedzanie zabytków, których w Pary¿u nie brakuje. Zaczêlimy zwiedzanie od s³ynnego Louwru, poniewa¿ w wiêta wejcie do muzeów by³o bezp³atne. W programie by³o tak¿e zwiedzanie Pa³acu Inwalidów, gdzie znajduje siê grób najs³ynniejszego Francuza Napoleona. Po- tem by³ spacer po Placu Zgody (Place de la Con- corde), a nastêpnie Polami Elizejskimi do Placu Gwiazdy, na którym stoi £uk Triumfalny. W dro- dze powrotnej na dworzec ostatni rzut oka na piêknie owietlon¹ wie¿ê Eiffla. Niestety, wszyst- ko co dobre, szybko siê koñczy, i tak zakoñczy³ siê czas naszego pobytu najpierw w Nantes, a po- tem w Pary¿u. Wrócilimy szybko do akademika po baga¿, a po 21.00 udalimy siê na Dworzec Paris lEst. Poci¹g powrotny mielimy o 23.20.
Trasa tego poci¹gu wiod³a przez takie miasta, jak:
Metz-Ville, Forbach, Saarbrücken, Mannheim, Frankfurt nad Menem, a potem Berlin, Frankfurt nad Odr¹, Kunowice, Rzepin, Zb¹szynek i Po- znañ G³ówny, do którego dotarlimy 25 listopa- da o 1.50. Nale¿y podkreliæ, ¿e na tej bardzo d³u- giej trasie z Pary¿a do Poznania, poci¹g mia³ tyl- ko 20 minut opónienia.
Ka¿dego dnia, przez prawie 3 tygodnie, spoty- kalimy siê z naszym prodziekanem doc. dr. hab.
in¿. Tomaszem Biernackim, dziêki któremu Fran- cuzi zorganizowali bardzo ciekawy program na- ukowy i turystyczny pierwszej praktyki studentów Wydzia³u Budownictwa Wodnego we Francji. Pro- dziekan by³ dla nas opiekunem, ale tak¿e t³uma- czem i przewodnikiem. W czasie prawie 3-tygo- dniowego pobytu nie opuci³ nas ani razu i wier- nie nam przewodzi³ i towarzyszy³, gdziekolwiek
bylimy. Po powrocie do Polski przez wiele lat wspominalimy tê wspania³¹ i pierwsz¹ z naszego Wydzia³u praktykê studentów we Francji. Wspo- minamy tak¿e do tej pory naszego ówczesnego prodziekana, a potem prorektora i rektora Politech- niki Gdañskiej w latach 1975-1978. Przez ca³e lata spotkani przypadkowo uczestnicy tamtej praktyki pytali, przede wszystkim, co s³ychaæ u profesora Biernackiego. Tak by³o a¿ do Jego mierci w dniu 14 maja 1989 roku. Profesor Tomasz Biernacki bardzo pragn¹³ doczekaæ wolnej Polski i niewiele Mu zabrak³o do spe³nienia tego pragnienia. Zmar³ w wieku 65 lat na dwa tygodnie przed pierwszy- mi, w powojennej historii Polski, wyborami do sejmu. W nastêpnych latach by³o jeszcze kilka praktyk studenckich we Francji, ale ¿adna nie by³a ju¿ taka, jak ta pierwsza z 1968 roku.
Roman Wichowski Na zdjêciu od lewej: doc. dr hab. in¿. Tomasz Biernacki,
Grzegorz Buczkowski, mgr in¿. Wies³aw Wszelaczyñski, Amerykanka Joan, Mirek Dembiñski i Bogdan Dullak;
Francja listopad 1968. Fot. Roman Wichowski
Autor na Placu Zgody (Place de la Concorde) w Pary¿u
23.11.1968 r.
W³adys³aw Bogucki prof. nadzw. dr in¿.
Dziekan Wydzia³u In¿ynierii L¹dowej i Wodnej
1950-1952 Dziekan Wydzia³u Budownictwa L¹dowego
1952-1954 Roman Kazimierczak
z-ca prof. mgr in¿.
Prodziekan ds. Studiów Dziennych 1952-1954 Juliusz Szczygie³
mgr in¿.
Prodziekan ds. Nauki 1952-1954
Juliusz Szczygie³ mgr in¿.
Dziekan Wydzia³u Budownictwa L¹dowego
1954-1956 Brunon Gebhard z-ca prof. mgr in¿.
Prodziekan ds. Studiów Dziennych 1954-1956 Jerzy Smoleñski z-ca prof. mgr in¿.
Prodziekan ds. Nauki 1954-1956 Alfons Lewandowski Prodziekan ds. Studiów
dla Pracuj¹cych 1954-1956
Dusza industrialnych ptaków Potê¿ne ptaki
Z sercem czarnym od smaru Pe³nym zêbatych ustrojów Zêbate serce
Metalowe s³upy Spêtane bezruchem Góruj¹ nad wiatem Metal w nogach Czy one ¿yj¹ ?
Czy tañcz¹ i piewaj¹ ? Potrzeba duszy Dusza cz³owiek
Micha³ ¯uk WILi sem. VI
W cieniu szeædziesiêciolecia naszej uczelni, pog³êbionym setn¹ rocznic¹ po- wstania jej bazy lokalowej, umkn¹³ chyba uwadze
rodowiska fakt, ¿e równoczenie mija pó³ wieku od chwili, gdy Politechnika Gdañska da³a m³odzie-
¿y mo¿liwoæ studiowania zagadnieñ in¿ynierii sanitarnej (¿e u¿yjê dawnej nazwy, obecnie zama- skowanej terminem in¿ynieria rodowiska). Kie- runek to bardzo swoisty, ale ledz¹c koleje jego losu, mo¿emy dostrzec wiele ogólnych mechani- zmów i procesów, tote¿ bêdê chcia³ poni¿ej o nich opowiedzieæ. W koñcu jest to moja specjalnoæ zawodowa.
Progi ówczesnego Wydzia³u Budownictwa Wodnego, który obs³ugiwa³ ten kierunek naucza- nia, przekroczy³em jesieni¹ 1968 roku, w bardzo podnios³ym nastroju. Moj¹ p³och¹ radoæ ze zdo- bycia indeksu sublimowa³a bowiem pamiêæ nie- dawnych Wydarzeñ Marcowych. To przecie¿ w tych murach gdañska m³odzie¿ akademicka wyra- zi³a swój sprzeciw wobec w³adzy. Ale ja urodzi-
³em siê o rok za póno, by zostaæ studenckim kom- batantem.
Pierwszym wra¿eniem by³o odczucie ogromnej kameralnoci naszej oko³o trzydziestoosobowej grupy. Ros³o ono zreszt¹ dopiero w nastêpnych semestrach, gdy¿ pocz¹tkowo zajêcia prowadzili niemal wy³¹cznie pracownicy innych jednostek uczelni. We w³asnym gronie mielimy tylko geo- dezjê, od drugiego semestru geologiê, a od czwar- tego hydraulikê. Zajêcia cile sanitarne pojawi-
³y siê dopiero po przebyciu pó³metka studiów.
Kameralna by³a te¿ kadra naszego kierunku jeden docent, dwóch wyk³adowców, kilku asysten- tów. Przedmioty ogólne prowadzili bowiem na- uczyciele z kierunku Budownictwo, lub pracuj¹cy na innych wydzia³ach. Za ogromn¹ czêæ przed- miotów zawodowych zlecano specjalistom ze- wnêtrznym z instytutów badawczych, biur pro- jektów, przedsiêbiorstw bran¿owych.
Ró¿ne mieli oni charaktery, ró¿ne czynili wra-
¿enie. By³ ³amacz niewiecich serc i wiatowiec w jednej osobie, zawo³any tancerz, wietny prak- tyk, choæ s³aby teoretycznie... Zbyt wiele miejsca potrzebowa³bym, by poplotkowaæ o wszystkich, wiêc ograniczê siê tylko do doktora Józefa Pi¹t- kowskiego.
Starszy pan, niewysoki i drobny, prowadzi³ z nami zajêcia z geologii. Robi³ srogie miny, lecz by³ bardzo lubiany. Nazywalimy go miêdzy sob¹ Dziadkiem. Tak powszechnie, ¿e pewnego razu zdarzy³a mi siê wpadka. Podczas zajêæ praktycz- nych mia³em jaki problem. Chyba chodzi³o o ró¿- nicê miêdzy sjenitem a pegmatytem (albo odwrot- nie, ju¿ nie pamiêtam). Zwróci³em siê wiêc do pro- wadz¹cego, z rozpêdu u¿ywaj¹c jego przezwiska, zamiast ceremonialnego Panie Doktorze. Co
prawda, ju¿ w trakcie mówienia ugryz³em siê w jêzyk, ale i tak wysz³o mi co w rodzaju;
- Przepraszam, Dziadorze...
Zagadniêty uda³, ¿e nie zrozumia³ mnie, lecz b³ysk rozbawienia w jego niebieskich oczach, skry- tych za grubymi okularami i zawieszonych w po-
³owie drogi miêdzy niesforn¹ strzech¹ siwych w³o- sów i równie siwymi w¹sami, wiadczy³ o czym
przeciwnym.
¯ylimy wiêc sobie beztrosko. Tym bardziej, ¿e niemal dok³adnie po³owê naszej grupy stanowi³y dziewczêta. Bardzo to by³a nietypowa proporcja, jak na uczelniê techniczn¹. A równie nietypowy by³ wysoki poziom atrakcyjnoci tych dziewczyn.
Zreszt¹ nie tylko by³, ale jest do dzi. Gdy spo- tkam któr¹ z nich, choæby przypadkowo, d³ugo siê za ni¹ ogl¹dam. Mia³em nawet w zwi¹zku z tym pewne przykroci... Tak, tak, atrakcyjnoæ sa- nitariuszek by³a znana równie¿ poza uczelni¹.
Szybko utrwali³ siê w naszej grupie zwyczaj organizowania tak zwanych macówek. By³y to w³aciwie potañcówki w klubie Tahus, w wy- dzia³owym akademiku. Oficjalnie nazwa ta pocho- dzi³a od nazwiska Ryszarda Maca, lubianego asy- stenta, prowadz¹cego zajêcia z matematyki, któ- rego zapraszalimy na te imprezy.
Z up³ywem czasu czulimy siê coraz lepiej.
Zajêcia by³y ciekawe a niezbyt trudne. Za codzien- na prasa zawiera³a masê og³oszeñ typu In¿yniera sanitarnego pilnie zatrudniê.... Bylimy kandyda- tami na królów ¿ycia (w zakresie in¿ynierii, rzecz naturalna).
Szczypty dekadencji dodawa³a nam wiado- moæ, ¿e problematyka naszych studiów ma cis³y zwi¹zek z proz¹ ¿ycia. Gdy podczas wycieczek dydaktycznych spogl¹dalimy na usuwane ze cie- ków kratki, widzielimy wyranie, ¿e ka¿dy kij ma dwa koñce. Zdawalimy te¿ sobie sprawê, ¿e efekty naszej przysz³ej pracy zawodowej bêd¹ z regu³y umieszczane pod ziemi¹. Owszem, uczono nas tak-
¿e budowaæ baseny k¹pielowe, ³anie, obiekty bal- neologiczne i rekreacyjne, ale ile ich powstawa³o wtedy w naszym kraju? Nie tracilimy jednak na- dziei, ¿e przysz³oæ bêdzie lepsza. Tak jak i kole- dzy studiuj¹cy budownictwo morskie, czyli popu- larne morszczuki, ucz¹cy siê budowy podmor- skich ruroci¹gów, czy p³ywaj¹cych platform wiert- niczych.
Nie bylimy wiêc zarozumiali, choæ niektórzy próbowali szukaæ jakiej rekompensaty, uciekaj¹c w przedmiot z magicznym s³owem klimatyzacja.
Ach, to by³ powiew wielkiego wiata! Tym bar- dziej, ¿e wtedy jeszcze nie wynaleziono bakterii Legionella pneumophila, a bywali w wiecie ro- dacy z pe³nym przekonaniem zachwalali bezdusz- n¹, metaliczn¹ atmosferê, wype³niaj¹c¹ budowle, wyposa¿one w ten cud techniki. Dopiero w wiele lat
Sanitariuszki, morowe panny...
Jerzy Smoleñski z-ca prof. mgr in¿.
Dziekan Wydzia³u Budownictwa L¹dowego
1956-1958 Kazimierz Buczkowski Prodziekan ds. Studiów Dziennych 1956-1958 Stanis³aw Ma³asiewicz
mgr in¿.
Prodziekan ds. Nauki 1956-1958 Tadeusz Ra
doc. mgr in¿.
Prodziekan ds. Studiów dla Pracuj¹cych 1956-1958
W³adys³aw Bogucki prof. nadzw. dr in¿.
Dziekan Wydzia³u Budownictwa L¹dowego
1958-1962 Kazimierz Buczkowski Prodziekan ds. Studiów Dziennych 1958-1961
Tadeusz Szulczyñski doc. dr in¿.
Prodziekan ds. Studiów Dziennych 1961-1962
Teodor Szamin doc. mgr in¿.
Prodziekan ds. Nauki 1958-1960 Tadeusz Ra
doc. mgr in¿.
Prodziekan ds. Studiów dla Pracuj¹cych 1956-1960
Juliusz Szczygie³ doc. dr in¿.
Prodziekan ds. Studiów dla Pracuj¹cych 1960-1962
póniej zaczêto rozumieæ, ¿e powiew obórki, jaki przynosi ciep³y wiatr w letnie popo³udnie na wsi, jest z pewnoci¹ zdrowszy, a byæ mo¿e tak¿e mil- szy, ni¿ efekt dzia³ania air-conditioningu.
Zapewne, prosty student nie by³ w stanie zesta- wiæ otaczaj¹cej go rzeczywistoci z tym, co dzia³o siê w innych krajach. Mylê oczywicie o spra- wach zawodowych.
Dopiero w kilka lat póniej zrozumia³em, ¿e na- szkicowany wy¿ej obraz nie by³ jak¹ lokaln¹ oso- bliwoci¹, lecz bardzo typowym przyk³adem sytu- acji w ca³ej bran¿y, nie tylko w Polsce. Mo¿na by j¹ nazwaæ schy³kowym etapem beztroskiego okresu w dziejach nowoczesnej in¿ynierii sanitarnej.
Okres pierwszy nazwa³bym pionierskim.
Trwa³ on od drugiej po³owy XIX wieku, gdzie
tak do II wojny wiatowej. Tworzono wtedy zrê- by wiedzy teoretycznej i narzêdzia dzia³añ prak- tycznych w tej dziedzinie techniki. Pracowano rzetelnie, sumiennie, skrupulatnie i jak tam jesz- cze, z pe³n¹ wiadomoci¹ publicznej u¿ytecz- noci tej pracy. W efekcie powstawa³y solidne obiekty, s³u¿¹ce ludziom dobrze i d³ugo, czêsto po dzi dzieñ. Gdyby podj¹æ próbê wyliczenia osób zas³u¿onych dla bran¿y, w pierwszej ko- lejnoci musia³oby paæ nazwisko Karla Imhof- fa. Jeli kto zas³u¿y³ na pomnik ojca in¿ynierii sanitarnej, to w³anie On.
Pamiêtam, ¿e swego czasu prowadzi³em inwen- taryzacjê starej sieci kanalizacji przemys³owej w Zak³adach Papierniczych w Skolwinie, pod Szcze- cinem. Ale¿ tam by³o cudeniek, raduj¹cych oczy hydraulika! Kana³y, kanaliki, przelewy i zbiorni- ki, jakie przegrody, prowadnice, przepusty...
Wszystko ju¿ wtedy nieczynne, co by³o skutkiem wejcia w drugi okres nowo¿ytnej historii bran¿y, trwaj¹cy od koñca II wojny wiatowej, gdzie do pocz¹tku lat siedemdziesi¹tych XX wieku.
Beztrosko szafowano wtedy zasobami natural- nymi, w szczególnoci wod¹ i powietrzem, co tyl- ko czêciowo mo¿na t³umaczyæ (ale nie usprawie- dliwiaæ) rozpaczliwym pragnieniem odbudowy
wiata ze zniszczeñ wojennych. Postêp obserwo- wano wtedy w³aciwie tylko w tym, co widoczne, czyli w instalacjach. Jest to o tyle zrozumia³e, ¿e taka Brigitte Bardot nie mog³a najlepiej wygl¹daæ pod jakim starowieckim prysznicem. Trzeba by³o wykombinowaæ co bardziej fotogenicznego.
Tak wiêc zajmowano siê g³ównie b³yskotkami, pozostawiaj¹c od³ogiem to, co nale¿y do g³ównych zadañ in¿ynierii sanitarnej. Skutki tego ujawni³y siê bardzo szybko, jeszcze przed up³ywem æwieræ- wiecza. Ludziom uzmys³owi³ je raport U Thanta, a potem wielkie katastrofy Torrey Canyon, Amo- co Cadiz, Exxon Valdez... Zacz¹³ siê trzeci okres,
ekologiczny.
Moje studia przypad³y wiêc na czas prze³omu, choæ jako student nie zdawa³em sobie z tego spra- wy. Gdy rozpoczyna³em naukê, znajdowalimy siê w okresie beztroskim, choæ wci¹¿ jeszcze dociera-
³y do nas resztki wiat³a z okresu pionierskiego.
Symboliczne znaczenie maj¹ tu nazwiska prof.
Karola Pomianowskiego, miêdzy innymi projek- tanta systemów wodoci¹gowych i kanalizacyjnych dla Warszawy, Gdyni, czy £owicza, oraz prof. Mie- czys³awa Michalskiego.
Now¹ epokê obserwowa³em ju¿ nie jako stu- dent, lecz jako pracownik naukowy mojego ma- cierzystego Wydzia³u. Pracê na uczelni planowa-
³em zreszt¹ od dawna. Stara³em siê o lepsze stop- nie, o stypendium naukowe... By³em w³aciwie pewny, ¿e otrzymam etat, bo w tamtych latach nikt siê nie pcha³ do pracy na uczelni. Tym ostrzej od- czu³em pikniêcie w sercu, gdy po dziwnie d³ugim oczekiwaniu dowiedzia³em siê, i¿ chyba nie zo- stanê przyjêty. Komu widaæ nie podoba³em siê.
Na szczêcie wszystko skoñczy³o siê pomylnie (dla mnie, rzecz oczywista!).
Zaczê³y siê reformy. Jedna Katedra (przejcio- wo nazywana Zak³adem) Wodoci¹gów i Kana- lizacji nie mog³a sprostaæ nowym zadaniom. Ka- dra by³a nieliczna, a czêæ pracowników zbli¿a-
³a siê do wieku emerytalnego. Zaczêto wiêc, po kilkuletniej przerwie, przyjmowaæ na kierunek sanitarny m³odych asystentów. Niezbêdny oka- za³ siê te¿ import, gdy¿ nale¿a³o zadbaæ o aka- demickie uprawnienia Wydzia³u prawo dok- toryzowania doktorantów i habilitowania habi- litantów. A jak ju¿ siê raz zaczê³o reformowaæ, to trzeba by³o przejæ tak¿e przez niemi³e stro- ny nowej sytuacji zadzia³a³a os³awiona rota- cja pracowników.
O¿ywienie w zakresie in¿ynierii sanitarnej by³o ró¿nie postrzegane. Niektórzy koledzy mieli pew- ne trudnoci z pe³n¹ akceptacj¹ specyfiki tego kie- runku. No bo jak to? My tu mówimy o wielkich konstrukcjach hydrotechnicznych, o potê¿nych obiektach geotechnicznych, a oni tam, za przepro- szeniem, o brudnej wodzie! Na szczêcie w sukurs przyby³a zmiana terminologii, zreszt¹ ogólnowia- towa. Pojawi³o siê pojêcie in¿ynierii rodowiska, które wch³onê³o in¿ynieriê sanitarn¹ jako jedn¹ ze swych specjalnoci. Na naszym Wydziale (wtedy nosz¹cym nazwê Instytutu Hydrotechniki) utwo- rzono Zak³ad In¿ynierii rodowiska, po kilku la- tach przemianowany na Zak³ad Hydrogeologii i Ochrony Wód, za Zak³ad Wodoci¹gów i Kanali- zacji przemianowano na Zak³ad In¿ynierii Sani-
Roman Kazimierczak prof. nadzw. mgr in¿.
Dziekan Wydzia³u Budownictwa L¹dowego
1962-1966 Tadeusz Szulczyñski
doc. dr in¿.
Prodziekan ds. Studiów Dziennych 1962-1966 Juliusz Szczygie³
doc. dr in¿.
Prodziekan ds. Studiów dla Pracuj¹cych
1962-1966
Tadeusz Szulczyñski prof. nadzw. dr in¿.
Dziekan Wydzia³u Budownictwa L¹dowego
1966-1970 Piotr Wilde doc. dr in¿.
Prodziekan ds. Studiów Dziennych 1966-1967 Kazimierz Wysiatycki doc. dr hab. in¿.
Prodziekan ds. Studiów Dziennych 1967-1970
Janusz Rataj doc. dr hab. in¿..
Prodziekan ds. Studiów dla Pracuj¹cych 1966-1969
Jerzy Zió³ko doc. dr in¿.
Prodziekan ds. Nauki 1969-1970 Alfons Lewandowski
mgr in¿.
Prodziekan ds. Studiów dla Pracuj¹cych 1969-1970
tarnej. Tym samym w po³owie lat 70. ubieg³ego wieku na rzecz klasycznej sanitarki pracowa³o przynajmniej pó³torej katedry (czy zak³adu), nie licz¹c udzia³ów pozosta³ych jednostek.
Wprowadzenie terminu in¿ynieria rodowiska mia³o ró¿ne konsekwencje. Uznano na przyk³ad, ¿e mo¿na w niej pomieciæ ka¿d¹ dzia³alnoæ in¿ynier- sk¹, zwi¹zan¹ ze rodowiskiem. W rezultacie stu- denci niektórych specjalnoci Budownictwa zosta- li zaliczeni do kierunku In¿ynieria rodowiska.
Mia³o to g³ównie charakter taktyczny, gdy¿ ta nowa nazwa sta³a siê bardzo modna. Problem ujawni³ siê dopiero wtedy, gdy zaczêto pytaæ o kwalifikacje absolwentów. Czy mo¿na bowiem nadaæ uprawnie- nia budowlane komu, kto jest absolwentem studiów o nazwie brzmi¹cej tak ekologicznie? Wycofano siê wiêc z tego niefortunnego pomys³u.
Ale mimo potkniêæ, praca kipia³a coraz mocniej.
Po kolejnej reorganizacji powsta³a Katedra Tech- nologii Wody i cieków. Wraz z Katedr¹ In¿ynierii Sanitarnej i dobr¹ po³ow¹ Katedry Hydrauliki i Hy- drologii, ju¿ dwie i pó³ katedry pracowa³o na rzecz
sanitarki, czy wtedy ju¿ rodowiska. Efekty nie da³y na siebie d³ugo czekaæ poprawa jakoci ka- dry, uprawnienia akademickie, ksi¹¿ki, publikacje, konferencje, wspó³praca z innymi orodkami, opra- cowania, projekty i ekspertyzy dla przemys³u. Spra- wozdania zaczê³y wygl¹daæ coraz lepiej.
Ale co mi mówi, ¿e czeka nas kolejny zakrêt, bo chyba zbli¿amy siê do kresu ekologicznego
okresu rozwoju bran¿y. Za jego g³ówn¹ cechê uzna³bym fakt, ¿e in¿ynier sanitarny znalaz³ siê miêdzy m³otem a kowad³em. Z jednej strony naci- ska go inwestor, pragn¹cy obni¿aæ ponoszone na- k³ady, niezale¿nie od konsekwencji ekologicznych, a z drugiej ¿arliwi ekolodzy, którzy najchêtniej odes³aliby ludzi do rezerwatów, a wiat oddali we w³adanie ptaszków, ¿uczków i motylków (oraz sarenek i zaj¹czków). W³aciwie nie mia³bym nic
przeciwko rezerwatom, bo bardzo lubiê ptaszki (trzeba je tylko dobrze naszpikowaæ s³onink¹ przed upieczeniem) i motylki (mam ich ca³¹ gablotkê).
Ale jak widzê cyniczny umiech za¿artego eko- loga, wycofuj¹cego swój dotychczas bezkompro- misowy protest po otrzymaniu od inwestora finan- sowego wsparcia dla swej organizacji, to siê de- nerwujê.
Mylê, ¿e pora na czwarty okres rozwoju in¿y- nierii sanitarnej, który powinien nosiæ nazwê nor- malnego. W tym okresie normalni ludzie powin- ni móc artyku³owaæ swoje normalne pragnienia, a normalni in¿ynierowie powinni je realizowaæ, bez szkody dla innych i bez porednictwa samozwañ- czych obroñców rodowiska.
Tylko ¿e to chyba melodia przysz³oci. Jest bo- wiem tak, ¿e najpierw siê obserwuje, a potem ana- lizuje, proponuje i wykonuje. A my jestemy do- piero na etapie obserwacji.
Czeka nas wiêc jeszcze sporo zmian i zamie- szania. Niezmienna w tym wszystkim pozostaje tylko uroda sanitariuszek. Ale teraz, gdy jestem nauczycielem, nie bêdê rozwija³ tego tematu, gdy¿
wisi nad nami grone s³owo harassment (choæ, jak dotychczas, tylko w USA).
Jerzy M. Sawicki
Roman Kazimierczak prof. nadzw. mgr in¿.
Dziekan Wydzia³u Budownictwa i Architektury 1970-1971 Kazimierz Wysiatycki
doc. dr hab. in¿.
Prodziekan ds. Studiów Dziennych 1970-1971 Jerzy Zió³ko
doc. dr in¿.
Prodziekan ds. Nauki 1970-1971 Alfons Lewandowski
mgr in¿.
Prodziekan ds. Studiów dla Pracuj¹cych
1970-1971
Tadeusz Szulczyñski prof. nadzw. dr in¿.
Dyrektor Instytutu Budownictwa L¹dowego
1971-1973 Mieczys³aw Wizmur
doc. dr hab. in¿.
z-ca Dyrektora ds. Studiów Dziennych
1971-1973 Jerzy Zió³ko
doc. dr in¿.
z-ca Dyrektora ds. Nauki 1971-1973 Alfons Lewandowski
mgr in¿.
z-ca Dyrektora ds. Studiów dla Pracuj¹cych
1971-1973
Pamiêtaæ w szczegó³ach, po 30 latach, co co trwa³o zaledwie kilka lat, nie jest ³atwo, a jed- nak, gdy spotka siê przypadkiem przyprószonego siwizn¹ pana lub korpulentn¹ pani¹ i nagle dostrze-
¿e jakby znajome sprzed lat rysy, zapomina siê o zaplanowanym wczeniej wa¿nym spotkaniu s³u¿- bowym, wnukach, i zaczyna siê gadu, gadu, cho- cia¿ nie zawsze siê jest pewnym, czy to aby na pewno jest ten kto z roku lub grupy b¹d akade- mika: Jagoda czy Anka, Danka czy Ewa, b¹d
Romek, Tadek, Lechu, Maciek czy Jan? Dopiero po chwili, przytoczone fakty wspólnej nauki i za- bawy, mo¿e przygody, s¹ potwierdzeniem, tak, to Ona lub On! Czasy studenckie to dla wielu z nas najbardziej kolorowe i beztroskie ¿ycie. W czasach,
gdy by³ymy niemia³ymi dziewczynami z pro- wincji (nie wszyscy rozumiej¹ dzisiaj, o co cho- dzi), lub grzecznymi ch³opczykami, studia by³y oknem na wiat, który poszerzy³ nasze horyzonty, nauczy³ tolerancji, mozolnej pracy, szacunku do wiedzy, no i po wielokroæ... studenckiej zabawy z przygodami... W trakcie studiów, festiwale stu- denckie: w Krakowie, FAMA w winoujciu, czy te¿ BAZUNA to by³y miejsca, do których dociera³o siê, co prawda autostopem, ale nale¿a³o tam byæ, s³uchaæ niepokornych i piewaæ przy piwie lub grzañcu nie jedn¹ noc. Tudzie¿ i w Gdañ- sku liznêlimy innego wiata, bywaj¹c na dysko- tekach i balach w ¯aku, s³uchaj¹c grupy Osjan, czy tañcz¹c przy akompaniamencie BemiBek.
Pokolenie Wczesnego Gierka, 1971 1976...
Dzisiejszy Detko (ten najprzystojniejszy i naj- wy¿szy z programu TV Herbatka u Tadka) by³ wtedy nasz, swojski z Kwadratowej, a Grupa Swobodnej Improwizacji z Mechanika przygry- wa³a nawet do rana dla kilku ledwo tañcz¹cych par. To by³ ten inny, kameralny wiat, dostêpny tylko studentom... i dlatego oczy miej¹ siê na samo wspomnienie tamtych chwil...
Rocznik mniej wiêcej 1971 1976 (czyli
Wczesny Gierek), licz¹cy 125 ¿aków, rozpo- znawa³ siê siê ju¿ podczas egzaminów do Insty- tutu Budownictwa L¹dowego PG i tzw. praktyki
0 (zerowej), czyli praktyki robotniczej w czerw- cu, sierpniu i wrzeniu 1971 roku na ró¿nych bu- dowach oraz w zak³adach przemys³owych, cho- cia¿ niektórzy z nas znali siê wczeniej, tworz¹c grupki zwiadowcze z Sopotu, Gdyni lub Gdañska.
Oddzieln¹ grupê stanowili przybysze spoza Trój- miasta, którzy doæ szybko znaleli wspólny jê- zyk i podobne zainteresowania pozanaukowe w DS-3 (akademik mêski) i DS-5 (akademik ¿eñski).
W tym nowym dla nas otoczeniu wystêpowali za- równo Artyci wieczni studenci, czyli Archi- tekci, a tak¿e przyjaciele z Hydro lub ³agodniej
Szambonurki. Rz¹dzili nami starsi z ZSP i po- dobne próby podejmowali koledzy z ZMS. Jed- nak, w nied³ugim czasie, czyli w 1973 roku, po okrzepniêciu NOWEGO przekszta³cono stare organizacje w now¹ SZSP i czêciowo pozosta- wieni przez starszych Kolegów i Kole¿anki na pastwê losu przejêlimy demokratycznie w³adzê w Radach Mieszkañców, Radzie Wydzia³owej oraz co poniektórzy w Uczelnianym Parlamencie SZSP.
By³o nas wszêdzie i du¿o: od Kroniki Studenckiej, w której wy¿ywa³ siê Witek Kornaga (a z nim Aka), Klubie Jedzieckim AKN, gdzie spada³ z konia starosta roku Tadek Szel¹g, w Komisji Eko- nomicznej z Heniem Sieczk¹ w roli g³ównej, Ra- dzie Wydzia³owej, któr¹ to rz¹dzili tward¹ rêk¹
Andrzej Zabrocki i Maciek Widuliñski, w Radzie Mieszkañców w DS-3, gdzie ³agodnym s³owem kierowa³ Zyga Kura³owicz, za S¹dem Kole¿eñ- skim zawiadywa³ Mietek Szwab, który nie prze- puci³ ¿adnego chuligañstwa i co jaki czas tar- tan przed akademikiem by³ wysprz¹tany (za karê po nazbyt g³onej imprezie). Oczywicie nie by³o tak sielsko i anielsko, gdy¿ ¿ycie by³o bardziej urozmaicone i nie wszystkim nasze w³adanie przy- pada³o do gustu (m³odszym i nieco starszym ¿a- kom). Co poniektórzy doszukiwali siê w naszym dzia³aniu bardzo g³êbokich powodów, ale nijak to siê mia³o do naszych pobudek, których celem by³o
dobro wspólne. Po prostu, poza nauk¹ wiele pro- blemów próbowalimy rozwi¹zywaæ we w³asnym
¿akowskim gronie lub w walce z wiatrakami, czy- li z Paniami sprz¹taj¹cymi. Pierwsze nasze zde- rzenie z kultur¹ studenck¹ nast¹pi³o podczas BA- ZUNY, w 1971 r. w Technikum Mechaniczno-Elek- trycznym oraz w Klubie Studentów Wybrze¿a
¯ak (który to budynek w latach wolnoci, tu¿
po 1989 roku nowa w³adza szybko zabra³a dla w³asnych potrzeb, co nie uda³o siê wczeniej na- wet w³adzy ludowej), gdzie starsi z ZSP anga-
¿owali niektórych z nas jako bileciarzy lub ochro- niarzy oraz w trakcie budowy klubu TAHUS w DS- 3, jako pomoc murarsk¹. W ramach zajêæ kultu- ralnych by³ te¿ czas na odwiedziny, a w³aciwie wyprawy do Kole¿anek (nie tylko w DS-5), które by³y naj... najcudowniejsze z PG (mówili tak te¿
asystenci) z zamiarem pozostania po godz. 22.00.
Niestety, portierki dba³y o moralnoæ naszych Ko- le¿anek, gdy¿ wiedzia³y, w jakim celu zosta³y wy- s³ane przez kochaj¹cych rodziców na studia do Gdañska i czêsto nasze starania koñczy³y siê na umykaniu przez okna do siebie w nieco podartych d¿insach. Jednak dziewczyny, jak je nazywa³ doc.
Bernasik (wyk³ady z fizyki dla rednio 3 do 5 osób, w audytorium fizyki), robi³y wspania³e kolacje, Grupa studentów Instytutu Budownictwa L¹dowego na wakacyjnym sp³ywie kajakowym Brd¹, sierpieñ 1972 r.
Grupa studentów specjalnoci kolejowej (wycieczka pod- czas pobytu w Tarnowskich Górach na praktyce dyplo- mowej w roku 1975)
Trzeci od lewej doc. Jerzy Zió³ko z grup¹ studentów- mostowców w Porcie Gdañskim, 1973-1974
Jerzy Zió³ko doc. dr in¿.
Dyrektor Instytutu Budownictwa L¹dowego
1973-1975 Mieczys³aw Wizmur
doc. dr hab. in¿.
z-ca Dyrektora ds. Studiów Dziennych 1973-1975 Eugeniusz Bielewicz prof. nadzw. dr hab. in¿.
z-ca Dyrektora ds. Nauki 1973-1975 Czes³aw Taraszkiewicz
doc. dr in¿.
z-ca Dyrektora ds. Studiów dla Pracuj¹cych
1970-1971
Juliusz Szczygie³ prof. zw. dr in¿.
Dziekan Wydzia³u Budownictwa L¹dowego
1975-1981 Zbigniew Cywiñski prof. nadzw. dr hab. in¿.
Prodziekan ds. Studiów Dziennych 1975-1978
Jerzy Zió³ko prof. nadzw. dr in¿.
Prodziekan ds. Studiów Dziennych 1978-1981
Zbigniew £osicki dr in¿.
Prodziekan ds. Nauki 1978-1981 Edmund Boito Prodziekan ds. Studiów
dla Pracuj¹cych 1975-1981
czasem ze niadaniem dla kilkunastu osób w jed- nym miejscu i czasie (nawet w maleñkim miesz- kanku u Danki Jundzi³³ w centrum Wrzeszcza, czy te¿ u Jagódki Iwaszkiewicz na zapleczu PG).
Mymy byli za to (ponoæ) w oczach pani prof. Ró-
¿añskiej (wyk³ady z Ekonomii politycznej) naj- przystojniejsi i jako sobie radzilimy mieszkaj¹c nawet w szeciu w jednym pokoju. Nasze osi¹gniê- cia to nie tylko wyniki w nauce (dyplomy obro- nione w 10 semestrów z ma³ym haczykiem przez prawie 90% rocznika ju¿ na Wydziale Budow- nictwa L¹dowego), ale te¿ du¿a aktywnoæ w spor- cie, chórze PG, w którym nie tylko prezesem, ale i najwy¿szym tenorem albo basem by³ Szczepan Ga- piñski. Na tartanie przy DS-3, póniej DS-1 pod wodz¹ Stasia Beksy, Marka Bienieckiego, Wojtka Sychowskiego i innych Kolegów rozgrywa³y siê dantejskie sceny + pi³ka no¿na na najwy¿szym aka- demickim poziomie. By³y zarówno Neptunalia,
Juwenalia Hydronalia, rajdy Pierwiosnki i
Opadaj¹ce liscie, jak i pochody 1-Majowe, wy- cieczki zawodowe, praktyki krajowe i zagranicz- ne dla najlepszych i najaktywniejszych (w NRD, Czechos³owacji, Jugos³awii) oraz wyjazdy na piwo i po buty do Berlina, wczasy w Bu³agarii i ZSRR nad Morzem Czarnym, z Almaturem oczywicie.
Siêgaj¹c do tabla z naszego rocznika, na pierw- szej fotografii s¹ wszyscy nam bliscy i bardzo od- dani nauczyciele akademiccy. Wystarczy spojrzeæ i wszystkie kadry z wyk³adów i æwiczeñ wraz z laboratoriami wracaj¹ jak na westernie... (ra- dzimy zajrzeæ, póki jeszcze wzrok i pamiêæ s¹ nienajgorsze). Na æwiczeniach i kolokwiach z bardzo ostrymi wówczas asystentami i m³ody- mi doktorami (m.in. mgr. in¿. arch. Bazylim Do- mst¹ i Wies³awem Czabañskim na kresce, mgr.
Zieliñskim na matmie, mgr. in¿. W³adkiem
Grzesiakiem na mechanie, czy te¿ dr. in¿. Ma- riankiem Cichockim na mostach sprê¿onych) zdarza³o siê czêste wywo³ywanie do tablicy, strze- lanie, trafianie i nierzadko zatapianie (czyli
pa³a). O naszych profesorach nie napiszemy nic niew³aciwego, chocia¿ nieraz zarywalimy noce, by nadrobiæ zaleg³oci i zaspokoiæ Ich dociekli- woæ po³¹czon¹ z trosk¹ o nasz¹ in¿yniersk¹ wie- dzê. Pamiêtamy te tasiemcowe wzory z matema- tyki i odpytki prof. W. Pawelskiego (trojki trzy osoby przed ka¿dym wyk³adem) przy ogrom- nej tablicy w sali 200 GG, skomplikowanie zapi- sane cztery tablice w sali 167 przez D¹bra, czyli prof. R. D¹browskiego, których nikt nie rozumia³ (no, mo¿e poza naszymi prymusami Markiem Weso³owskim, Heniem Sieczk¹, Jagódk¹ Iwasz- kiewicz, Jol¹ Lewandowsk¹, Mietkiem Czarno- t¹, Jadzi¹ Konieczk¹ itp. uzdolnionymi postacia- mi ponadprzeciêtnie na roku), fruwaj¹ce dachów- ki i ceg³y u dr. in¿. Andrzeja Tumi³owicza (¿y- rafy) i najlepsza izolacja 2 x papa na lepiku u prof. J. Rataja, dziwaczne ska³ki u doc. Domañ- skiego (siliciumO2), wybuchy i po¿ary na che-
mii u prof. Bentkowskiej (z udzia³em asystentów
Stra¿aka lub Mylylytra).
We wszystkich grupach dziekañskich, inaczej
grupach dzia³ania SZSP, byli sprawni starosto- wie, poczynaj¹c od nr 1 Budownictwo Miejskie i Przemys³owe (Jagoda Konieczko), nr 2 Prefa- brykacja i Materia³y Budowlane (Maciek Markie- wicz), nr 3 Budownictwo Mostowe (Zygmunt Kura³owicz), nr 4 Drogi i Lotniska (Tomek Kro- man) oraz oczywicie nr 5 Drogi ¯elazne (Jan Rzepczyñski) i panowa³a naukowo-rozrywkowa atmosfera z elementami szalonych ¿akowskich po- mys³ów oraz dowcipów, w których brylowa³ Zdzi- chu, czyli So³tysiak uwielbiaj¹cy matematykê, Rychu Warszycki wszystko lubi¹cy, co siê z wie- dz¹ wi¹za³o, no oczywicie Zarêbski popularny
Zarymbski, nazwany tak przez prof. Lewandow- skiego znanego od wielu pokoleñ jako Grzyb od Budownictwa... Romek Pestka, który prze³ama³
barierê dwiêku i jako pierwszy w historii IBL-u, poszed³ przez fizê na dziekankê!
Wojska jako takiego nie by³o, ale szkolenie wojskowe raz w tygodniu przez 6 godzin (w czwartki) od 7.15 do 13 w dzisiejszych lokalach
Katedry Dróg, to i owszem mielimy przyjemnoæ posmakowaæ i zaliczaæ. Najtrudniej by³o z musz- tr¹ i chwil¹ milczenia na apelu porannym w dru-
¿ynach kobiecych, do których trafi³ m.in. Zyga
oraz Daramyn D¿ugder (najpierw to imiê, a drugie to nazwisko, ale nam to by³o wszystko jedno) z Mongolii. Za ¯ugdyrem szala³y prawie wszystkie dziewczyny i nie³atwe ¿ycie mia³a MO Milicja Obywatelska, gdy¿ przy kilku promilach wytrzy- mywa³ ka¿de pa³owanie z prysznicem, nawet na Kurkowej. W pamiêci zosta³y niezapomniane po-
³owinki w Panoramie na Wzgórzu Nowotki w Gdyni, na które wiêkszoæ pó³in¿ynierów przy- sz³a w marynarkach w kratê, co by³o ówczesnym krzykiem mody. Bawili siê z nami nasi nauczyciele do samego rana, prawie tak samo jak kilka lat wcze-
niej na otrzêsinach w Kwadratowej...
Zdecydowana wiêkszoæ z nas absolwentów sprzed wielu lat, którzy na co dzieñ formalnie nie s¹ zwi¹zani z Politechnik¹, nie odczuwa praktycz- nie wielkich emocji ani têsknoty za tym, co by³o, chocia¿ Alma Mater wnios³a w nasze ¿ycie co tak istotnego, porównywalnego do ¿ycia podarowane- go przez Matkê. I tak samo jak do Matki mamy zakorzenione g³êbokie uczucie, o którym nie pa-
Kazimierz Wysiatycki prof. dr hab. in¿.
Dziekan Wydzia³u Budownictwa L¹dowego
1981-1984 Jerzy Zió³ko prof. nadzw. dr in¿.
Prodziekan ds. Studiów Dziennych 1981-1984 Zbigniew £osicki
dr in¿.
Prodziekan ds. Nauki 1981-1984 Edmund Boito Prodziekan ds. Studiów
dla Pracuj¹cych 1981-1984
Zbigniew Cywiñski prof. nadzw. dr hab. in¿.
Dziekan Wydzia³u Budownictwa L¹dowego
1984-1987 Zbigniew Kowalczyk
doc. dr hab. in¿.
Prodziekan ds. Studiów Dziennych 1984-1987 Jerzy Zió³ko prof. nadzw. dr in¿.
Prodziekan ds. Nauki 1984-1987 Stanis³aw Bastian
doc. dr in¿.
Prodziekan ds. Studiów dla Pracuj¹cych
1984-1987
miêtamy na co dzieñ, tak do swojej Uczelni w tym ogólnym okreleniu koñczy³em Politechnikê Gdañsk¹ tkwi ta namiêtnoæ, która wybucha przy szczególnych okazjach. Z jaki powodów przycho- dzisz do tego Gmachu, gdy dowiadujesz siê od kolegów, ¿e minê³o ile tam lat i bêd¹ kolejne ju- bileusze, zjazdy itp...
To s¹ chwile, w których powracasz do wspo- mnieñ, wyci¹gaj¹c stare zdjêcia z czasów Wcze- snego Gierka, bo w tym okresie studiowalimy, zapominaj¹c o bol¹czkach tamtych lat, jak np.:
obowi¹zkowe uczestnictwo w obchodach 1 Maja, zapamiêtalimy ze szczególn¹ si³¹ spotka- nie z kole¿ankami, kolegami i sympati¹ w ten po- godny dzieñ.
Kluby studenckie, morze wspomnieñ z zakre- su prze¿yæ duchowych i namiêtnoci mi³osnych.
Bo po co chodzilimy do klubu? Tak, ¿eby zatañ- czyæ, poznaæ dziewczyny, no i .
Rajdy studenckie, które z regu³y odbywa³y siê jesieni¹ i na szczêcie, bo do sesji zimowej pozo- stawa³o sporo czasu gdzie pomiêdzy bogobojnym ludem, a niech cholera go pokrêci, znajdzie siê ja- ki student, ach studenci nie bez kozery s³owa tej piosenki brzmi¹ tak, bo tak odbierano w spo³e- czeñstwie braæ ¿akowsk¹ i najprawdopodobniej takimi chcielimy byæ.
Tak, pamiêtamy, ¿e w tych czasach prawie wszy- scy prócz studiowania co tam robili, jak to siê mówi: dzia³ali, potrzeba samoorganizacji by³a du¿a, czego dowody zapamiêtalimy z okazji czy to organizacji otrzêsin I roku, czy po³owinek, acz szkoda, ¿e nie by³o wspólnego balu koñcz¹ce- go studia. Lecz to zaniedbanie zosta³o sowicie uczczone z okazji Zjazdu naszego 25-lecia, na którym ze 125 absolwentów rocznika stawi³o siê 152, to nie cudowne rozmno¿enie, lecz g³êboka wiê wszystkich Budowlañców, którzy uto¿sa- miali siê z tym rocznikiem.
wiêtujemy 60-lecie naszego Wydzia³u In¿ynie- rii L¹dowej i rodowiska, a za rok trzanie nam 30-lecie ukoñczenia Wspania³ego Wydzia³u Po- litechniki Gdañskiej i czas pomyleæ o kolejnym spotkaniu rocznika 71-76? Do czego wzywa Wasz by³y i do¿ywotni Starosta Roku Tadek Szel¹g z Jagod¹ Iwaszkiewicz, Lechem Soko³owskim, Ja- nem Rzepczyñskim i Zdzis³awem So³tysiakiem oraz Zygmuntem Kura³owiczem i Markiem We- so³owskim, na co dzieñ bli¿ej zwi¹zanymi z nasz¹ Alma Mater.
Jadwiga Iwaszkiewicz Zygmunt Kura³owicz Tadeusz Szel¹g
Czes³aw Taraszkiewicz doc. dr in¿.
Dziekan Wydzia³u Budownictwa L¹dowego
1987-1990 1990-1993 Zbigniew Kowalczyk
doc. dr in¿.
Prodziekan ds. Studiów Dziennych 1987-1990 Jan Gos³awski doc. dr hab. in¿.
Prodziekan ds. Nauki 1987-1990 Bo¿ys³aw Bogdaniuk
doc. dr hab. in¿.
Prodziekan ds. Studiów dla Pracuj¹cych
1987-1990 El¿bieta Urbañska-Galewska
dr in¿.
Prodziekan ds. Studiów Dziennych 1990-1993 Bo¿ys³aw Bogdaniuk prof. nadzw. dr hab. in¿.
Prodziekan ds. Nauki 1990-1993