• Nie Znaleziono Wyników

Drwęca 1932, R. 12, nr 7

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Drwęca 1932, R. 12, nr 7"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

M i f t . P o rttń <cr. 2.C I Owyt »ol<Mtrdq*«gt> 9SPt»mpUr*& 15 groszy

Z DODATKAM I: „O P IE K U N MŁODZIEŻY“, „NASZ P R Z Y J A C I E L “ i „R O L N IK “

H&a * *> w Mm

Cmm oglo&zoń i Wkmm vr wysokości 1 milimetra na stronie 6-lamów ej 15 gr, a a stronie B4amew^ H f ^ a t 1 stronie 60 gr. — Ogłoszenia drobne: Napisowe słów* (tłustej 60 gr keftde ta k s * słowo 15 grw Ogłoszenia zagram, 100% w ięcej

t e l e ł o n n t N e w e m ia s to &

Rok XII.

m

Nowemlasto-Pomorze Sobota, dnia 16 stycznia 1932 Nr. 7

Zimach niemiecki

na traktat wersalski.

Ogromne wrażenie w iw iecie politycznym wy­

warło ostetnie wystąpienie kanclerz* Rsuainga." W pią­

tek, dni* 8 go styczni*, kłnclerz Brflmrg oświadczył ambasadorowi angielskiemu w Beninie, że Niemcy w chwili obecnej nie mogą spłacać żadnych zobowia-

m ó. Gdyby im pozwolcno na zwłokę — morstorjum

— to wrazie poprawy położenia gospodarczego akłenne są spłacać coprawda długi p r y w a t n e , natomiast o d s z k o d o w a ń w o j e n n y c h n i e b ę d ą p ł a ­ c i ł y a n i t e r a z a n i w p r z y s z ł o ś c i . Aby zrozumieć doniosłe ść tego oświadczenia, uprzytomnić sobie należy stan rzeczy, a również rodzaj zobowiązań niemieckich. Jedne długi maja Niemcy z tytułu wojny.

Będąc sprawcami wojny i wyrządziwszy tym państwom, z kidremi prowadzili wojnę, egremne szkody, musieli się zobowiązać do odszkodowań za nie. Najwięcej krzywdy i szkody na zachodzie Niemcy wyiządz li Francji i Belgji, tym też państwom najwięcej winny są odszkodowania. Znacznie mniejsze są ich zobo­

wiązania wojenne wobec Anglji i Ameryki, jako że te państw# najmniej we wojnie ucierpiały ze sirony Niemców. Te zobowiązania, które Niemcy mają do płacenia z tytułu odszkodowań wojennych, możnaby nązwtć d ł u g a m i p o l i t y c z n e m i . Poza temi długami politycznemi mają jednak Niemcy j e l c z e i swoje długi prywatne i to b a r d z o z n a c z n e . Po u* <ńczeniu bowiem wojny światowej i ustabilizo­

waniu się wewnętrznych stosunków w Niemczech za­

ufanie do ich zmysłu gospodarczego i politycznego zaczęło w świecie znów wracać. Na skutek tego zwłaszcza Anglja i An etyka były pochopne do udzie­

lania Niemcem kiedy łów na ożywienie ich gospodarki krajowej. A Niemcy pożyczali, co się tylko dało.

Anglja w swych zapędach kredytowych *zł* aż tak daleko, że pożyczała pieniądze nawet cd Francji, aby je dale i wypożyczać Niemcom, z tą różnicą, że gdy sama płaciła Francji nukie c(hetki, brała cd Niemców wysokie, zarabiając w ten sposób na piccencie suto.

I byłoby tak szło delej, gdyby nie kryzys światowy, który N.emccm, jakt tym. którzy najwięcej napcźyczali pieniędzy, dał się do tego »topnia we znaki, że,” sta- aęl- prawie że pned bankructwem. I obecnie jest

taki ftin rzeczy w Niemczech, że, będąc zaołożeni po uszy, pragną z tych długów wybrnąć, wszystko jidne, w jaki sposób. I z tego to ‘tanu rzeczy wyszło owo oświadczeń e Riunicgs, które należy Iłumiczyć w ten sposób, że Niemcy słłc n r e są ewenie; lnie "odpłacać swe d ugi pry w sine, t. j, Anglji i Am uyce, ale tvch zobowiązań, które wzięli na siebie z iacji wyrządzo­

nych szkód wojennych, płacić nie myślą.

Jest to na zwykłe na.; ze str ? erki przełożone to sa­

m e, jłk gdyby ktoś, msjąc n p obciążoną swą hipotekę i poiatfm jeszcze spcio długów wekslowych, oświad­

czył krótko i w (¿zlewało: J* płacić ani nie n j ślę.

Owszem, długi moje wekslowe ostatecznie, jak mi dacie ceptwnednią zwłokę, będę powoli rdjłactł, ale hipotecznych ani nic myślę. Pod temi hipctecznemi rozumiemy owe długi polityczne Niemców, powstałe z tytułu wojny, a wekslowemu to ich prywatne.

Oświadczenie tc Bitiring* podziałało jak pęknięcie bomby. Oczywiści* przeaewszystkieu? wt Francji, Bo też Francja najwięcej tern oświadczeniem dotknięta.

Francji najwięcej winny są Niemcy z tytułu odszkodowań wojennych, a zobowiązań prywatnych Niemcy wcbec Francji mają mało. Jeżeli pizeto dzisiaj Niemcy oświadczają, że odszkodowań płacić nie megą i nie chcą, lo uderzają tern przelewszy&tkiem we Francję, jako, że pizecteź swym wierzycielom prywatnym, t. j.

Stanom Zjednoczonym i Anglji, Niemcy przyrzekają zwmt pożyczek. A co na to Francja ? Oczywiście, że Francja tego wymierzonego ze atrony Niemców przeciw jej kieszeni ciosu ze spokojem nie przyjmie.

iFrancja posiada najlepszą dziś w świecie snuję i nsj- większe w Europie zapasy złoia, ma więc dane możli­

wości entigiczcego wcbec Niemców wystąpienia. — Niemcy oczywiście zdsją si bie z tego sprawę, że

* Francją nie łatwą będą mieli pod tym względem sprawę i dlatego chcą się odpowiednio dc lego wobec Francji zabezpieczyć. Najpierw, żeby sobie wewnątrz

zapewnić możliwie jak najsilniejszy, jednolity frent, w tym celu zdecydował się kanclerz Biiining niedawno temu na odbycie konferencji nawet z Hitlerem, choć to śmiertelny prawie wróg rządu Biiininga.

Pczatem niemieckie usiłowania idą w kierunku możliwego odosobnienia Francji przez pozyskanie dla siebie Stanów .Zjednoczonych i Anglji. Przez obietnicę

| płacenia swych długów Anglji i Sianem Zjedn. usiłują 1 dopiąć choć tego, żeby Francję odosobnić i przez to skłonić ją do uległości. W tych dniach ma się odbyć osobna konferencja w Lozannie, na której sprawa długów niemieckich i zdolneści płatniczej Niemiec ma być przedmiotem obrad. Co z tego wyniknie, niedaleka przyszłość wykaże.

W y ro k S ą d u o k rę g o w e g o w W a rs z a w ie w p ro c e s ie brzesM m .

Wszyscy oskarżeni zostali skazani na ciężkie kary więzienne z wyjątkiem Sawickiego. — Ogromne wrażenie. -■ Owacie na cześć zasądzonych. — Policja szarżuje demonstrantów, — Aresztowania.

Jeden z trzeeh sędziów, Leszczyiski, głosował za uniewinnieniem wszystkich więźniów.

Punktualnie o godz. 12-fej wszedł sąd. Prze­

wodniczący ogłosił następujący wyrek:

Adama Citłkcsza, Adama Pragleta, Mieczy­

sława Mastka, Stanisława Dubois, JÓ2«fa Putka skaaaó na trzy lata.

Hermana Libermana, Norberta Barlickiego, Władysława Kiermka skazać na 2 i pół roku.

Kazimierza Bagńskiego skazać na dwa lala.

Wincentego Witcsa skazać na półtora roku.

Adolfa Sawickiego uniewinnić.

Wszystkuh skazano z artykułu 102 za na­

leżenie do spisku, mającego obalić rząd.

Na ulicy wielkie tłumy czekały ua wiadomość o wyioku. Wił dc mc ść o skazaniu 10-ciu więźniów brzeskich ca * tak wysokie kary — wszystkie te kary więzienia bowiem oznaczają więzienie, zastę­

pujące dcm poprawy, łączą aię cne z pozbawieniem praw — wywaiłe egremne wrażenie. Na sali rozpraw p< cgłcażeniu wyieku, kiedy opuszczał ją komplet sędziowski — iczlcgły się okrzyki. Cała sala po­

chwyciła je, klaszcząc i wiwalując ca C2fść skazanych.

Na ławę orkaiżonyth posypały się kwiaty. Przyja­

ciele i znajomi rzucili się ku ławie, ściskając ręce oskarżonych i obejmując ich. Ukazanie się skazanych po wyjściu ze Sądu ca dziedzińcu wywo­

łało burzliwe owacje i okrzyki. Policja przy­

stąpiła dc rozpędzenia tłumów za pomocą pałek gu­

mowych i obnażonych szabli. Poseł Sledziński, PPS., zcitał aresztowany, drpieio po jakimś czasie zestsł zwclnicny. Pizytizymano jeszcze kilkanaście osób.

Moment ogłoszenia samego wyroku wsrszaw&ki

„Robotnik” opisuje w sposób następujący:

„Osksrżent i adwokaci w komplecie. Na ławach prśsy obok stałych sprawozdawców „brzeskich” wielu sprawozdawców pclitycznych. Naprężenie ogromne.

O gedz. 12 m. 10 wchodzi Sąd. Tizej sędziowie, pp. Hermsccwaki, Leszczyński, Rykaczewaki, nie zdej­

mując beretów, stają przy:stele Tnbuntłu. Zjawia się p. prek. Raczę — kclega jego, p. Grabowski, jest nie­

obecny.

Przewodniczący Hermancwski przystępuje do czy­

tania wyrckn. Nie podniósł oczu ca publiczność,>

kiedy wszedł n* salę; opuszczone ma oczy, przebie­

rając kaitki, któie ma w ięku i nie podnosi ich przez cały czas czytania wyroku i motywacji. Wesoło i z za­

dowoleniem patrzy p. Rjkaczewski. Trzeci sędzia, p.

Leszczyński, sprawia wrażenie człowieka, uginającego się pod jakimś ciężarem.

P. Hermancwski rozpoczyna czytanie wyroku.

Z pierwszych już słów wyroku znać, że będzie to wy­

ro k skazujący. Naprężenie wzrasta. Ciszę wyczeki­

wania przerywa tylko przyciszone, zakłopotane i przy­

śpieszone odczyty wanie wyroku: będą skazani, ale z jakiego artykułu, jakie będą kary?

P. Przewodniczący, szybko przebiegając kartki wy­

roku, dcchedzi już do kwalifikacji: artykuł 102. Na sali szmer: spisek, obalenie przemocą...

Rozpoczyna s ę ogłaszanie wymiaru kary. Her­

mann Liebermann — dwa i pół roku. Koniec .zdania zagłusza westchnienie, przytłumiony okrzyk, który wydobywa się ze wszystkich piersi — i powtarza się kilkakrotnie. Przewodniczący nawet nie usiłuje uci­

szyć publiczności.

3—4 minuty zaledwie trwało odczytanie samego wyroku. Trzy minuty, których nie zapomni nikt z tych, kto je przeżył na sali brzeskiej.

Przewodniczący, odczytując motywy wyroku, spisa­

ne 16 kartkach, cd czasu do czasu zacina się, nie umie edezy lać wyrazu: u ś m i e c h n i ę t y i z a d o ­ w o l o n y p. R y k a c z e w s k i .

S ę d z i a L e s z c z y ń s k i c i ę ż k o o p a r ł g ł o w ę o r ę k ę i t a k s i e d z i c a ł y c z a s , z t w a r z ą b o l e ś n i e w y k r z y w i o n ą .

Oskarżeni, którzy przyjęli wyrek z ją sim ą pogo­

dą, jaka cechowała ich pcdczas całej rozprawy, słu­

chają uważnie motywów. Obrona już chwyta słabe miejsca, które będzie atakować w apelacji.

Ostatnia jeszcze scena ostatniego akiu dramatu brzeskiego: po odczytaniu motywów, Sąd zapytuje, czy strony apelują. Powstają wszyscy adwokaci ławą

— i wołają : a p e l u j e m y !

P. pickuratoi R»C2e również zapcwifda apelację

— co wywołuje zdziwienie i ironiczne uwagi na sali

— i zgadza się na dotychczas, średek zapobiegawczy.

Sąd ogłąsza, że nie będzie imiany średka zapo­

biegawczego. Skazani pozostają na wolności za kaucją”.

Sądzia Leszczyński z głosił votum separatum przeciw wyrokowi.

Trybunał sędziowski w procesie brzeskim składał się z 3 sędziów. Jak donosi „Robotnik* warszawski, tylko 2 sędziów głosowało za skazaniem b. więźniów brzeskich. T r z e c i , s ę d z i a L e s z c z y ń s k i , głesował p r z e c i w s k a ż a j ą c e m u w y r o k o w i , a z a z u p e ł n e m u n i e w i n n i e n i e m w s z y ­ s t k i c h o s k a r ż o n y c h . Tekst tego votum se ­ paratum brzmi następująco: „Zgłaszam zdanie odręb­

ne za uniewinnieniem wszystkich oskarżonych”.

Met* w ar ja w yroku.

Warszawa, 13. I. Po odczytaniu wyroku Prezes lądu ustnie ogłosił jego motywy. Sąd stwierdził, że dążenie do obalenia rządu w drodze zamachu jest kodeksewo zakazane. Przewód sądowy wykazał, że tak zw. Centrolew pozaparlamentarny został zorga­

nizowany nie tylko w celu obalenia w drodze walki ówczesnego rządu, ale i do obalenia całego systemu rządzenia w P olice, co przyznali oskarżeni, jak i świad­

kowie odwodowi. Ten cel działania Centrolewu nie budzi wątpliwości.

Jak wykazał przewód sądowy, ten cel nie miał być osiągnięty jedynie w drodze legalnej przy wy- korzystsmu uprawnień obywateli, zagwarantowanych w ustawach. Odnośne oświadczenia oskaiżcnych —- głoszą dalej motywy sądu — nie odpowiadają rzeczy­

wistości. Sąd stwieidzii, że Centrolew nadużywał swobody słowa w druku i na zgromadzeniach, ucie- kając się do środków demagogicznych, podrywając lub ośmieszając aulorytet władzy i przez to wywołując w społeczeństwie wrogie ustosunkowanie s ę do rządu. Znieważono najwyższych przedstawicieli władz państwowych i imputowano im świadomie popełnianie przestępstw. Ludność podżegano do reagowania na zarządzenia władz w drodze nielegalnych wystąpień masowych i do niewykonywania prawnych zarządzeń władz bezpieczeństwa oraz stawiania oporu fenkjonar- juszom policji.

Wobec udowodnienia stosowania powyższych środków nielegalnych sąd uznał oskarżonych winnymi udziału w spisku, zawiązanym dla usunięcia przemocą członków rządu, sprawującego władzę, która to zbro­

dnia przewidziana jest w artykule 102 k. k.

(2)

Prssss b. więźniów

brzeskich.

C z t e r d z i e s t y d z i e w i ą t y d z i e ń r o z p r a w y .

49 dzień rozprawy wywołał b. duże z tinteresowanie* S*la obrad przepełniona. Przemówienia wygłosili obrońca osk. Ptitka adw. Mieczysław Jarosz oraz obrońca osk, Ciołkosza, adw. Adam Dąbrowski.

Kłowa adw. Jarosza.

W roli oskarżonego sto i c aiy system pomajowy.

Prok. Grabowski oświadczył tu, źe świadkowie przychodzili 2 gotowym rmterjałem, aby oskarżać. Tik jest! W imię praw­

dy z dowodami w ręku stwierdzam, źe w roli oskarżonego stał przed sąde® cały system pomajowy, a panowie prokuratorowie go bronili. Bronili gorliwie, może aż nadto, gdy jeden zawołał, że feśżdy środek jest dobry, gdy chodzi o walkę z opozycją.

I w tern miejscu prokurator stał się majowcem. apeteozował Brześć i to, co się w nim działo.

To proces c z y s to polityczny.

Zatem oskarżeni oskarżali, a prokuratorowie bronili, Prok. Gra­

bowski powiedział — nie ma oskarżonych. A ja dodam, że w tym dziwnym procesie i sprawy karnej nie ma, Spór czysto polityczny, spór o system rządzenia i praworządność wtłoczo­

no sztucznie w ciasne ramy procesu carnego. I pytam Was, panowie sędziowie, czy w norm sine tn państwie tego rodzaju pro­

ces mógłby mieć miejsce?

Tego rodzaju spory rozstrzyga się w parlamencie albo ni drodze uczciwych wyborów, U nas ze sporu politycznego uczy­

niono przedmiot zbrodni, ciężar decyzji rzucono na barki sędziów.

I tem tłumaczę, źe prokurator wołał do was: „Sędziowie, nie jesteście Trybunałem Stanu!* W tym okrzyku widzę całe po­

czucie bezsilności prokuratora.

Zaraz po kongresie krakowskim nikogo nie aresztowano, bo posłowie b li nietjTkalni. Ale Sejm rozwiązano 31 sierpnia.

Dlaczego więc czekano z aresztowaniem do 9 września? Odpo­

wiedź prosta. 9 września o godz. 8 wlecz. podpisano wspólny blok wyborczy 4 stronnictw opozycji. A w parę godzin później posłowie byli już w Brześciu..»

O str y bój z pro k u ra to ram i.

Prokurator- nic nie zauważył z tego, się w ciągu ostat­

nich 5 1 .ii ć z iił), według niego nic się nie stało takiego, coby mogło wszystkich oskarżonych scementawać i połączyć.

A drugi oskarżyciel pyta, o co im sz|c? Czy o Polskę czy o niepodległość czy o jakąś wyższą doktrynę czy też może o władzę? 1 nazywa pierwszą część ławy oskarżonych etapowcami, zsś dla drugiej znajduje słowa, że Jeśliby! bój o Polskę, to ich nie można brać pod uwagę*. Jakiem prawem rzuca im prokura­

tor w twarze te słowa? Pomijam, że wśród oskarżonych jest Wi­

tos, szef rządu obroay narodowej i wielokrotny premjer, pomi­

jam, źe na ławie oskarżonych zasiadają inni ministrowie i wice­

ministrowie. Ale skąd ta legitymacji prokuratora do drugiego, poza aktem oskarżenia, oskarżania poisądnych?

To przypomina mi słowa drugiego oskarżyciela; «każdy śro d e k h \ l d o b ry , byłe tylko przerw ać p racę opozycji*.

Gdybym się chciał odpłacić prokuratorom fą samą monetą, zapytałbym cóż połączyło te dziesiąte i dwudzieste brygady w jedną ^całość? Cóż połączyło Burdę z ks, Lubomirskim, Si- nojcę z ks. Ridziwiłłem, ks. Czuja z żydem Wyźlickim, Ukra­

ińca Jaworskiego z Eksendektem Steckim? Czy miłość do marsz. Piłsudskiego czy walka o Polskę? Ja nie będę już dalej pytał, ale pragnę, żeby prokurator zechciał się nad tem z#stanowić i sam sobie spokojnie odpowiedział.

O obrzuceni« biotem.

Prokuratorzy twierdzili, źe obrzucono tu błotem... ministrów Zarzucali oskarżonym, źe oszczerczo mówili o ministrach, iż mi­

nistrowie wydają przyjęcia w dancingach za państwowe pienią­

dze, źe za państwowe pieniądze palą papierosy. Istotnie jest to bioto, ale posłuchajmy, co na ten temat mówi nie agitator nie poseł na wiecu» ale Najwyźsża izba Kontroli. Omawiając ministerstwo poczt, NIK. stwierdza, źe na niektóre wydatki brak dowodów, źe kupowano za piństo we pieniądze bilety na bale, do teatrów, źe udzielano zapomóg niewymienionym osobom i z nie­

wiadomego powodu, źe wydawano pieniądze podatkowe na papie­

rosy i przyjęcia w restauracjach.

Więc, czy ci, którzy mówili to, co zostało stwierdzone przez NIK., kłamali czy obrzucali błotem?

Przechodząc do funduszów dyspozycyjnych, obrońca stwier­

dza, źe to są fundusze zaufania, które dać może tylko Sejm.

U nas ministrowie powiększają sobii fundusze dyspozycyjne, sa­

mi uchwalają zaufanie do swych osób.

In n y Grabowski i Ran... z przed s ta la ty .

Kończąc obronę sw ego k lien ta, osk. P a tk a , adw , J a r o s z przy p o m in a, Jak w ro k u 1828, w lu ty m porw ano szereg działaczy z T o w a rz y stw a P a trio tó w . Z am k n ię to Ich w w iezien iu i odbył się sąd. Śledztw o prow adzili w tedy re fe re n d a rz e G rab o w sk i i R an...

Adw. B ^ ren so n . — Co? R au ze i G rab o w sk i?

W esołość n a ssłi. ,

A d w Ja ro sz : — G rabow ski i R A u te a sz tra u c h . G o r­

liw ie prow adzili śledztw o. M in ii to S ąd u n ie w in n ił ich, a M ochnacki pisze, że w n ro k te n b y ł n a jp ię k n ie js z y m czynem , bo jeżeli je d a i P o la c y dążą do p raw o rząd n o ści, to" d ru d z y P olacy nie m ogą teg o u w ażać za zam ach s ta n o .

Mowa adw. Dabrowskleao.

Co o s s a r ż o n y c n łą c z y ? Pytano, co oskarżonych łączy?

To w sp ó ln y poziom m o raln y , w spólny ból. Tam, gdzie w ykracza się poz* g ran ice m oralności, trz e b a stw o rzy ć w sp ó ln y fro n t.

Aktu oskarżenia nie da się podtrzymać bez udowodnienia oskarżonym aktów przemocy.

A n eg d o tk a p o licjan ta o m arsza na W a r s z a w ę . Lubię prokuratora słowa: marsz na Warszawę. Szukałem pilnie, skąd oae pochodzą i znalazłem je w zeznaniach Kawec­

kiego oraz Hauke-Nowaka.

Zapytuję, czy jest jakaś publiczni denuncjacja, gdzieby użyto wyrażenia marsz na Warszawę. Śm ieszne je s t,ż e słow a te m ają się znajd o w ać w przem ów ieniach do ro b o tn ik ó w w arszaw sk ich . Przecież ci ro b o tn icy m aszerow ać nie p o trzeb u ją, bo ju ż się w W arszaw ie z n a jd u ją . Ale mówi się, że przygotowania były wśród chłopów i powołuje się na [ odezwę z Tarnowa (obrońca czyta): Żywność ze sobą wziąć j; na cały dzień. Bufet będzie obficie zaopatrzony, po cenach

| przystępnych. Alkoholu ze sobą nie brać*. — Oto jest inten- dentura rewolucji! (śmiech).

A n aliza p r a w n a akta o sk a r ż en ia .

Nistępnie adwokat przechodzi do scharakteryzowania trzech I główaych świadków oskarżenia: Stamirowskiego, Nowaka i Ka­

weckiego. Ci trzej zbudowali materjał. Oui są tym PlM-em (Państw. Instytutem Meteorologicznym) politycznym, który stawia prognozę pogody politycznej. Nie chcę nic złego m ów ć o Sfcitmlrowskim. Nie należy nic złego m ów ić 0 nieboszczykach rządowych. J e s t on p ierw szy m sk a z a ń ­ cem w sp ra w ie b rzesk iej i — po sw ych zeznaniach — b y ły m w icem inistrem S p raw W ew n. ^ #

S ta m iro w sk i powiedział, że lepiej m ech k ilk a głów soadfiie z b alkonu, niż żeby m iało dojść do z a m a c h u . P ra w n ie głów z b alk o n u strącać nie m ożna. Cóż tu m ó­

w ić o p ra w n e j drodze śledztw a, jeżeli u podłoża leżała z a s a la s trą c a ć głow y z balkonu... ,

Nastęonte adwokat poddaje bardzo gruntowne; i głębokiej analizie współczesne życia społeczne i dowodzi, źe Centrolew miał przed * sobą drogę prawa. Ta droga nie była wyczerpana 1 odwoływać się do przemocy nie było potrzeby. Nie można dzielić społeczeństwa na uprzywilejowanych „sanatorów* i po- pielidów, którzy nie mają żadnych praw.

Kończąc swoje przemówienie, adwokat powiedział:

— Proszę o uniewinnienie Ctołkosza narówni z innymi.

Ale gdyby którakolwiek z ty c h d o sto jn y ch głów utiała się ugiąć pod ciężarem skazującego w y ro k u , proszę was, p an o w ie sędziowie, aby i Cm łkosz b y ł ta k sam o sk a z a n y .

P i ę ć d z i e s i ą t y d z i e ń r o z p i i w y . P r z e m ó w ie n ia ad w . B e r e n s o n a

i S m i a r o w s k i e g o .

50 posiedzenie Sądu, podczas którego przemawiali ostatni obrońcy, pp. Berenson i Śmiarowski, obudziło ogromne zainte­

resowanie. W sali, w której odbywa się rozprawa, tłok. Palestra i sędziowie zapełniają nietylko miejsca, dla nich wyznaczone, ale również wszystkie przejścia. Mowa adw. Berensona trwała kilka godzin, a nie, jak zapowiedziano, godzinę. Natomiast krót­

sza, ale mocna była mowa adw. Sniarowskiego.

Przemówienie adw. Berensona.

K omuś zam ach o sk a r ż o n y c h b y łb y na r ę k ę I O skarżonym ze strony pp. prokuratorów c zy n io n o tu naj­

wyraźniej z a rzu t, — że nie poszli z p ieśn ią re w o lu c y jn ą do w iezienia. Podobne zarzuty padają również ze strony ko­

munistów, jak to widać z broszury, wydanej przez Moskwę, a złożonej sądowi przez obrońcę Sterlinga. K o m u ś w idocznie nie było na rękę, że zam achu zapraw dę nie było, bo p ra ­ w dziw y zam ach w idziaaoby zapew ne bardzo chętnie.

Wt?dy zastosowanoby prawo łaski, a jednego z oskarżonych może zrobionoby ambasadorem tac jak Sapiehę. Ale poniew aż nie było a n i za m a c h u an i p rz y g o to w a ń do niego, więc s tą d niezadow olenie

To nieprzyzaanie się oskarżonych okazało się prawdziwem niebezpieczeństwem dla tych, którzy rządzą Polską. Proces obecny otworzył drzwi i okna na to wszystko, co Polska prze­

żyła w latach ostatnich.

Z a sia d a n a l a w i e o sk a r ż a n y c h 11, a m iało!

ic h b y ć 13.

Prokurator Grabowski powiedział, źe je s t to pro ces p ie r­

w szy, ai« w ątpi czy o sta tn i. Pierwszy istotnie, bo dwa zama­

chy w 19 i 26 ro k u n ie widziały dotąd światła dziennego.

Po tym pierwszym procesie wszystkim odechce się takich proce­

sów, a przedewszystkiem oskarżeniu. Na ławie oskarżonych zasiada 11 osób, a miało ich być 13, bo tak a fera ln a liczba p o trz e b n a je s t ko m u ś, k to ją b ard zo lu b i. Siedzi tu jede­

nastu żywych ludzi, ale równie dobrze mogłyby siedzieć inne osoby i nieby się nie zmieniło. Przebieg zeznań i oświetlenie wszystkiego nie byłoby zgoła inne.

A r e s z to w a n ia b ez nakazów .

Atak frontowy prokuratorów godzi w ich świat ideowy. To by ! zam ach n a p a rtje , ^zapow iadany już daw n o w t. zw.

w yw iadach. W tej sprawie są dwa akty. J e d e n , to wyw ie­

zienie do Brześcia, a d ru g i wszezęeie spraw y ż a r t . 101 k.

k. Pierwszy akt odegrany był na płaszczyźnie indywidualnej w stosunku do oskarżonych. C hciano ich złam ać i zm iażdżyć.

WROGI PAŃSTWA.

20 (Ciąg dalszy).

— K tnopts wszystkie pilił .— odezw*! *ię Ber- nika. — Jean należ? się palna zwycięstwa w języ­

kowej walce. — Tir*z pokaż, co t«ń:z?ć nmiesz. — Ustąpcie wszystkie aa bok, ab? zgrabne nasz taacerz miał jak najsriecęj miejsca do A hałasowych skoków.

Karzeł t a iit t oodkisał, klasnął w ręce i począł ręce i nogi p >ru«*ć z taką giętsością jakiejby^ się nikt po takim *»l-ce nie spodziewał. Obroty tańczą­

cego stawały się coraz prędsze, skoki coraz śmielsze, przyczem brzydkie wydawał z siebie tony.

. » Wreszcie prosił slnżący do obiadu, który «poży­

wano o godzinie trzeciej, rzymskiej dziewiątej,

rg Bernika ndała się do malej sali jadalnej, gdzie wyjątkowo nie było nikogo więcej, jak tylko jej ojciec, bardzo poważnie nsposobiony. Czoło miał mocno pomarszczone, w oczach niemiły, groźny i przestrasza­

jący wyraz groźnego anmienia, bo jaż poczynił pierw- ,

sze kroki d> prześladowania chrześcijan, które wszyst­

kie dawniejsze przechodzić miało okrucieństwem.

Mirek jaż pouczył swoje narzędzia, w jaki sposób mają obulEić uśpioną na chwilę nienawiść pogan ku chrześcijanom i zwrócić przeciw nim opinję publiczną.

Znał dobrze wszystkie kłamstwa i oszczerstwa, miota­

ne na zwolenników Jezusa, a mimo to, iż był przeko­

nanym o ftłsza oskarżeń, jakiemi zasypywano chrze­

ścijan, jednak nie wahał się użyć ich na nowo, byle morderczego dokonać zamiaru. Jakkolwiek nie był chrześcijaninem, lecz ochrzczonym poganinem, przy- tem człowiekiem, gotowym do wszelkiej zbrodni, to przecież w tej chwili zadrżał pewnie na myśl o dziele, które rozpoczął, nienawiścią i żądzą sławy powodo­

wany. Toć tylko dlatego obiecał Galerjuszowi użyć wpływu i mocy przeciw katolickiemu kościołowi, że cezar osobiste jego interes* popierać obiecał.

Atoli przestrzegający i karzący głos Boga nie opuszcza największego nawet bezbożnika. Twarz Mirka kurczowo była ściągnięta, ręce ma drżały, a zwyczajna surowość spojrzenia melaacholji ustąpiła.

Mało mówił do córki, oczekującej z niecierpliwością końca obiadu, aby co prędzej dokończyć przygotowa­

nia na przyjęcie Aleksandra.

Gdyby oer mikowo bv!a mowa o zamachu stanu, to do aktów spriwv v ł3 Z3T:ozv siewstXK «je naatazv i u ztawacia* k tó ż b y wszy i o wyjaśniły. N akazy te n ie są złożone ¿ do eliw ilt a re srtc w sr.!? c*e było *eero. co sie m ów i w zw iązku z a r t . 100. Drugi akt sprawy nastąpił ju t w atmosierze spoKOjniejszej, gdy reźyserja nie mogła zadowolić się jednoaktówką.

K to podpisał decyzję a re sz to w a n ia o sk a rż o n y c h ? K to te n nakaz w y k o n ał ?

Jeżeli p rz y stą p io n o zgodnie z p raw em , dlaczego okry«*

i w a się fa k t are sz to w a n ia taką ta jem n icą.

P . Kawecki zezn aw ał tu taj, że nie dołączył n ak azó w

; areszto w an ia przez zapom nienie. M iał już w ciągu tr w a ­ n ia procesu dość czasu, b y te a sw ój błąd n ap raw ić. C zy i nakazy are sz to w a ń są już teraz w ak tach p ro c e su ? Nie!

• N iem a i c h ! P . Kawecki ich nie dołączył i nie dołączy

| d latego, że tre ść ty ch n akazów obaliłaby w szystko, co s if i o sk a rż o n y m zarzuca.

Kto zatrzym ał 1 kto p olecił w y w ie ź ć ?

Przecież widzieliśmy tu jeden dokument, który trafność t»J

| tezy podereśla, a je s t nim pism o p ro k u ra to ra M iehało-

| w skie^o. Pisze się w niem o zatrzymaniu, o osadzeniu wię­

źniów w Brześciu, ale dotąd nie w iadom o, k to z a trz y m a !

I

i k to polecił w yw ieźć. Je żeli chodzi o n ajg o rsz e g o n a w e t złodziejaszka, to p rz y a re s z to w a n ia n ak azy z a trz y m a n ia podaje się w przepisie p raw n y m , ale w sto su n k u do o s k a r­

żonych tego nie zastosow ano. Po a re s z to w a n ia n ie do­

starczono ich do najbliższego sędziego śledczego a n i też l do najbliższego w iezienia. Odwieziono i eh do B rześcia.

? I ta m n ie zaw iadom iono najbliższego sędziego b rzeskie­

go, ale p rz y s ła n i sędziego aż z W arszawy» W iadom o, ja k ten sędzia przeszedł do porządku dziennego nad sk a r- j g a m i więźolów na sto su n k i, panujące w B rześciu .

Przewodniczący Hcrminowski: To nie jest ustalone w

! rozprawie,

Berenson: Pogw ałcono a rty k u ły 168 k. p. k. i sprow a*

dzono ta k ie g o sędziego, k tó ry z a k u ü s il spraw ę.

Przewodniczący : Żadnego pogwałcenia w tem, że przywie«

> ziono sędziego Demanta do Brześcia — nie było,

Berenson : To w szystko, o czem m ów iłem , św iad czy , że w chw ili w yw iezienia żadnego z a rz u tu o zam ach n ie

| było. Początkow o z a rz u ty b y ły b łah e i dopiero p o tem ,

! ab y f a k ty d o konane u sp raw ied liw ić, trz e b a było z a rz u ty f dorobić i na tem polega c;*!a g ro tesk a.

Przewodu.: To, co p. adwokat mówi, nie jest uzasadnione«

Berenson: A czy akt oskarżenia uzasadnił to, źe oskarża- I nych Witosa i Kiernika pociągnięto do odpowiedzialności z art,

| 154 za wiece na terenie małopolskim, gdzie obowiązuje inny

| kodeks i gdzie tutejszy art, 154 oie może mieć zastosowania ?

SNIe było ezasu?

A czem u to u ty e h rew o lu cjo n istó w , co rzek o m a asbie- I ra i! bro ń dla d o k o n an ia zam achu, nie robiono n a w e t re*

| w izji? N ie sz u k a n o te j b r o n i? Nie było czasu !? A 1 je s t czas, b y przez m iesiące p row adzić te n proces i ośm ie-

| szać Polskę w oczach całego św ia ta ?

P ię k n y m k o m e n ta rz e m p raw n iczy m dli tej sprawy jest znany w yw iad z dnia 14 w rz e śn ia 1939 r. Cytuję treść wy­

wiadu Piłsudikiego, w swoisty sposób omawiający tło areszto­

wania byłych posłów. Z a p y tu ję, czy w ty m w y w iad zie było cokolw iek o za m a c h u , A więc, gdy m iano p rz y g o ­ to w y w ać zam ach n a całość p ań stw a i gotow ać spisek*

gdy 9 w rześn ia n a stą p iły areszto w an ia, p r m je r 14 w rze­

ś n ią nic o z a m a c h u a n i o p rzy g o to w an iach do n ieg o n ie I w iedział. C zyżby b y ł ta k źle in fo rm o w a n y ?

Kogo a r e sz to w a n o ?

W wyborze aresztowanych posłów był pewien system. Zna-

! leziono Baćmagę, który miał zarzuty jako wójt, znaleziono Kwist- kowsfciegOj który się zrehabilitował ze stawianych zarzutów, znaleziono Popieli, który błagał, aby w ogniu przewodu sądo- I wego mÓ4ł udowodnić, że rzucono na niego fałszywe oskarżenie*

l Złączono P. P. S, z Kiernikiem i Witosem. Były też inne por*-

| chunki. Wprawdzie prokurator mówił, że dziw i się, ab y P il-

¡ su d s k i m ógł czynić o b ra c h u n e k z ^L ieberm anem , a is przecież b y ła to ze m sta polityczna. J a k ż e b y m ożna zro ­ zum ieć w takim razie zw rócenie się g ru p y osób do P iłs u d ­ skiego z prośbą o zam ordow anie T rąm pczyńskiego. A więc była jakaś grupa osób, która wedle jednych jest grupą, a we­

dług oskarżonych mafją. P a n p ro k u ra to r wyszydza^ is tn ie ­ n ie te j m s fji, ale nie życzyłbym m o, jakkolw iek je s t n a ­ szy m przeciw nikiem , m ieć do czynienia z tą m afją. W ten sposób wplątano do sprawy Dębskiego, a później umieszczo- , no dwa słowa w decyzji sędziego śledczego: „umarzam spra wę*.

Decyzja prokuratora również ograniczyła się do swoich słów z

| u m i r z i m spraw ę, podczas gdy decyzja, u m a rz a ją c » sp ra w ę rzekom ego zam ach u n a P u rz y c k ie g o , z a w ie r«

dwie s tro n y druku.

D z is ie jsz e m e te á y .

Czem wytłumaczyć ten akt, który świadkowie tu przed są­

dem nazywali aktem przemocy ? Ażeby odpowiedzieć na to 1 pytanie, musieliśmy badać ostatnie 5-lecie życia polskiego.

K o n sty tu c ja je s t b ę k artem , k tó re g o się k o p ie ; s k a rb

| je s t bez k o n tro li; in sty tu c je praw odaw cze o p lu te i po- 1 h a ń b io n e ; wolna p rasa jest, ale pod w a ru n k ie m , by I m ilczała, prąwo z g ro m ad zeń uzależn i m e o 1 w id z im isię ; I sądow nictw o zagrożone w s>?ej niezależności, a n ad te m

| w sz y stk ie m g ó ru je woła je d n e g o człowt*ka%o k tó ry m A u - I to n i A n u sz p a w iedział, żern a ty le w ła d z y .iie ty lk o chce.

I T en człow iek otoczony tem , eo św iad ek T h u g a tt nazyw a Í «drużyną*. W szyscy in n i, co z ty tu łu po w ołania, z a s łu g I czy p rzy sięg i, ośm ieliliby się k ry ty k o w a ć lu b n ie d a j

| Boże, a ta k o w a ć tę je d n o stk ę , tra k to w a n i są jako^ wro~

I go wie re ż im u i ty c h łudzi zep ch n ięto do k a ta g o rji o b y -

! w ateii I I k la sy .

Wróciwszy do swych komnat, wydawała rozkazy ssamodaaowi domu, zarazem dozorcy wizystkich nie­

wolników. Przedewszystkiem z i i poleciła mu uważać na to, aby kuglarze i tańcem , których wielką miała lięzbę, psktzaU się z wszysikiem, co umieli n«jdo~

skonaiszego.

— Słońce m i się ku zachodowi, — pójdźmy przy­

gotować napój miłosny", mówiła, gdy się szambeltn oddalił.

Faustyna przyniosła srebrny dzban, służący do mieszania wina. Kamila trzymała czaszę z żółtawym sokiem.

— D abierałai przecież korzeni i ziół z rozwagą, pytała Sernika.

— Wszystko według przepisu mej sztuki", odpo­

wiedziała Faustyna. »Trawę miłości zerwałam dodnia, gdy jeszcze zroszoną była łzami boskiej matki wszystkich. W tej samej godzinie zerwane jabłko miłości, a korzenie kwiatu miłości ofiarowane bogiai.

N tltw izy przygotowany sok we wino, mieszała ciągle łyżką, powtarzając formułki czarodziejskie.

— Skoro się Greczyn tego trunku napije — aa*

pewniała Fauitym — pokochać cię musi aż do sza­

leństwa. (D. ę. n.)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Kiedy Muchanow zbliżył się do chaty pustel­.. nika, ten właśnie wychodził

Mimo to odbyć się miało inne zebranie w pewnym lokalu, gdzie to w ostatnim czasie zwykły się schodzić wszelkie szumowiny naszego miasta.. Tam to widocznie

Podkreślić jeszcze należy, że na sali znalazła się i sporą liczba sanatorów, którzy jednak zachowali się jak ludzie kulturalni, nie mącąc w niczem

Nieprawdą jest, jakoby władze Związku Strzeleckiego posługiwały się metodami, które wkraczają w sferę fałszer­. stwa, lecz prawdą jest, że podobne w7ypadki

Meissner odwiedził Hitlera w hotelu Kaiserhof w celu porozumienia się z Hitlerem w sprawie nowej audjencji u prezydenta Hindenburga, która odbyć się ma w

winni się mieć na baczności, ażeby się nie dali wciągnąć do organizacji, których celem jest sana­.. cyjna polityka i rozbijanie organizacyj prawdziwie

Główny hamulec przed rzuceniem się na nas stanowi dla niego Francja, nasza sojuszniczka, stojąca na stanowisku nienaruszalności traktatu wersalskiego i będąca

Magistrat dostarczył odbitkę statutu w tym celu, aby członkowie mogli się zapoznać już przed posiedzeniem z jego treścią i mieli możność poczynienia