• Nie Znaleziono Wyników

Wspólnota małego miasta a odpowiedzi(alność) wysztudyrowanych ­ wokół myśli i rodzinnych stron Jana Szczepańskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wspólnota małego miasta a odpowiedzi(alność) wysztudyrowanych ­ wokół myśli i rodzinnych stron Jana Szczepańskiego"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

                        The following ad supports maintaining our C.E.E.O.L. service 

 

 

Wspólnota małego miasta a odpowiedzi(alność) wysztudyrowanych ­ wokół myśli i rodzinnych stron Jana Szczepańskiego

«Community of a small town and responsibility of the educated ­ around the ideas and home region of Jan Szczepański»

by Katarzyna Szkaradnik

Source:

Anthropos? (Anthropos?), issue: 18­19 / 2012, pages: 169­178, on www.ceeol.com.

(2)

Katarzyna Szkaradnik

Wspólnota małego miasta a odpowiedzi(alność) wysztudyrowanych - wokół myśli i rodzinnych stron Jana Szczepańskiego

"Gdybym miał jeszcze raz przyjść na świat - hipotetyzował profesor Jan Szczepański w jednej ze swych miniatur autobiograficznych - to chciałbym w nim być krową u mojej matki"[1]. Owo pełne ciepłej autoironii, nostalgiczne wyznanie daje kwintesencję chłopskiego / protestanckiego / śląskiego (w tym wypadku określenia te utożsamia sam autor) podejścia do odpowiedzialności. W środowisku wiejskim sprawa jest prosta, niepodlegająca dyskusji; "po cieszyńsku" można by przyjąć, że tu trza robić (tj. pracować), robić swoji (tj. co do każdego należy) i dować pozór, jako sie robi (tj. być uważnym), gdyż w przeciwnym razie traci się wszystko. Praca na gospodarstwie była niegdyś jednak, wedle Szczepańskiego, poza życiową koniecznością także

miarą wartości człowieka, codziennym sprawdzianem jego możliwości, a przejawiała się w stanie pól (...), w zapasie drewna opałowego i lśniącej sierści (...) wyczyszczonych szczotką krów. Każdy przechodzień (...) jednym spojrzeniem oceniał robotność, a zatem i wartość gazdy tu mieszkającego. (...) Zamożnym mógł być tylko człowiek robotny i jego też powoływano do przewodzenia innym - robotny znaczyło skromny, oszczędny, moralny, spolegliwy. A to decydowało o miejscu wśród sąsiadów i w gminie[2].

Tyle o tradycyjnej społeczności chłopskiej. Z perspektywy przeciętnego mieszkańca wsi lub małego miasteczka sytuacja tzw. intelektualistów[3] wydaje się diametralnie odmienna - i te dwa horyzonty świadomie pragnę tu zderzyć. Sądzę, iż w intrygujący sposób oświetla je twórczość cytowanego powyżej znamienitego socjologa, właśnie dlatego, że jego spojrzenie polihistora o nieprzeciętnej umysłowości wybiega ku imponderabiliom i etosowi chłopskiemu jako takiemu, daleko poza wspólnotę lokalną. Niemniej ta ostatnia pozostaje w pewien sposób tłem jego życia i pisarstwa, dlatego być może na zasadzie sprzężenia zwrotnego niektóre uwagi z jego pism można spróbować odnieść do współczesnego statusu intelektualisty na tle społeczności lokalnych, pozaakademickich.

A położenie owo sprawia wrażenie niełatwego. W oczach osób niezwiązanych z uniwersytetami czy ośrodkami badawczymi intelektualiści mogą o odpowiedzialności dywagować czysto teoretycznie, tworząc jej rozmaite definicje i przywołując podniosłe słowa (koniecznie zapisywane wielką literą). Niezależnie od subtelności filozoficznych (czy odpowiedzialność jest relacją ontyczną wiążącą człowieka ze światem, czy powstaje w dialogicznej relacji między osobami...) pojęcie to ma jednak zasadniczo negatywne konotacje - kojarzy się z ciężarem, osądem i winą (ktoś jest za coś odpowiedzialny, jeśli można go ukarać lub potępić)[4] .

Odpowiedzialność jawi się przeto jako zadanie niewdzięczne, ta należąca zaś do ludzi wykształconych i pracowników nauki wydaje się niewdzięczna podwójnie; akademickie dyskusje muszą zostać skonfrontowane z praktyką. Nie dość bowiem, że intelektualiści tak jak wszyscy muszą podejmować codzienne decyzje, których konsekwencji nigdy do końca się nie przewidzi, to jeszcze z racji wyedukowania i wiedzy niejako predysponowani są do

"przewodzenia" społeczeństwu[5], a w rezultacie zmuszeni decydować o losach ogółu. Wiąże

Access via CEEOL NL Germany

(3)

się to m.in. z kwestią wykorzystania osiągnięć naukowych (zwłaszcza technikom potrzeba samokontroli, gdyż ich czyny mają globalne skutki) oraz wzrastającą rolą wiedzy i informacji w społeczeństwie kognitariuszy[6]. Dodatkowo intelektualiści winni reprezentować autorytet moralny, co z kolei pociąga za sobą poddawanie ich szczególnej lustracji[7].

Toteż z ewentualnym potępieniem mogą się intelektualiści liczyć z dwóch głównych powodów. Primo, kiedy ich działania lub zaniechania mają szkodliwy wpływ na życie ogółu.

Pamiętając, że chodzi o źle pojmowaną wówczas inteligencję, a nie o intelektualistów wedle przypisywanych tej grupie ideałów, można by tu przytoczyć fragmenty dziennika młodego Szczepańskiego, w którym expressis verbis piętnował brak odpowiedzialności owej

"inteligencji" stojącej na czele II Rzeczpospolitej, a tym samym - paradoks nie tylko lingwistyczny - jej odpowiedzialność za sytuację po napaści Hitlera. Pod datą 17 X 1939 r.

zanotował:

Polska oparta była na warstwie "inteligencji", nienormalnego tworu, który powstał z resztek szlachetczyzny, przejąwszy jej głupotę i tradycje, oraz przeroŹstów mieszczaństwa, chłopów i robotników. (...) Byli to ludzie bez odwagi i woli, bez zdolności do jakiegokolwiek samodzielnego działania, a przecież z nich rekrutowali się nasi oficerowie, których w wojskowych szkołach wychowywaŹno na hochsztaplerów i zarozumiałych tępaków. Polska oparta na "inteligencji" nie mogła wytrzymać starcia z krajem drobŹnomieszczańskim o zorganizowanym ustroju i trybie życia[8].

Secundo, odium spada na intelektualistów, gdy zdaniem tzw. szarych ludzi grzęzną w jałowych spekulacjach, wyizolowawszy się od realnego świata. Stąd roztropna rada, której wyjeżdżającemu na studia do Poznania Szczepańskiemu udzielił ojciec: "Jak już przeczytosz ty wszystki ksiónżki, tóż jeszcze pamiyntej, cobyś łod nich nie zgupnył"[9]. Chodziło mu o twarde stąpanie po ziemi, nieoddalanie się od zwykłego człowieka, ale także od wartości wpojonych w rodzimym środowisku - choćby kontrastowało ono ze światem nauki tak, jak wiejski wówczas Ustroń z poznańską uczelnią, gdzie ambitny chłopski syn trafił pod skrzydła Znanieckiego. A dalej czekała go wszak przyszłość rektora Uniwersytetu Łódzkiego, wykłady w USA, funkcje przewodniczącego Międzynarodowego Stowarzyszenia Socjologicznego, wiceprezesa PAN...

Mimo niebywałej kariery wielokroć podkreślał wagę ustrońskiej młodości w jego dalszym życiu. Z tej właśnie ustrońskiej perspektywy interesuje mnie, jak wspomniałam, namysł nad rolą intelektualisty w rodzinnej wspólnocie lokalnej, ponieważ staje się ona problematyczna. Nie tylko dlatego, że w małych miasteczkach i wsiach przetrwało uwarunkowane historycznie ambiwalentne podejście do inteligencji, do której potocznie zalicza się - jak odnotował Szczepański w szkicu "Struktura inteligencji w Polsce" - zarówno ludzi inteligentnych, wykształconych, zajmujących wyższe stanowiska, elitę intelektualną, liderów kulturalnych, specjalistów, jak i cyników, sceptyków chwiejnych ideologicznie, ludzi pozbawionych zasad moralnych, oportunistów zawsze umiejących się urządzić[10]. Oprócz takiej oscylacji między poważaniem a podejrzliwością ze strony społeczności lokalnej osoby wykształcone narażone są na autoalienację. Znamy to z wielu ujęć beletrystycznych w nurcie tzw. prozy chłopskiej i wydaje się, że pewne analogie można znaleźć w zapiskach studenta Szczepańskiego, zmagającego się z wyrzutami sumienia i wątpliwościami, czy jego praca ma równą wartość jak praca tych, których pozostawił na gospodarstwie w Ustroniu. Dnia 7 VI 1935 r. napisał w swoim dzienniku wyraźnie poirytowany:

Do diabła! Śpię, żrę, nic nie robię - czasem coś przeczytam i potem przyŹjeżdżam do domu "zmęczony i spracowany", a ojciec i mama, co harują od świtu do nocy,

(4)

ostrożnie chuchają na synka, bo on się w mieście napracował. Tak, psiakrew - chłopski synu![11]

Z uwagi na znany fenomen szacunku do książek i gromadzenia ich na Śląsku Cieszyńskim nawet przez niższe warstwy społeczeństwa, człowiek wykształcony - o którym mawiano tutaj "bildowany" lub "wysztudyrowany" - cieszył się może większą estymą niż w innych środowiskach prowincjonalnych. Sporo światlejszych mieszkańców garnęło się do takich ludzi, przynoszących nowe myśli z wielkiego świata. Owszem, istniały obawy, czy ów świat nie zdeprawuje tego, kto niebacznie się tam wyrwał, ale Szczepański zdawał się na podobne zagrożenia niepodatny: cele miał trzeźwo wytyczone. W jego dzienniku pod datą 16 V 1936 r. czytamy: "Zdrowy i silny organizm, sprawny intelekt to dwie podstawy; odwaga życiowa i śmiałość intelektualna to dwie konsekwencje - a życie jest moje"[12]. Jak jednakże wyglądałoby ono w rodzimej społeczności? Po "wyjściu w świat" młodzieniec odkrył wąskość horyzontów swego otoczenia, które mimo pewnego szacunku dla obranej przezeń drogi nie potrafiło go zrozumieć. Schroniwszy się z żoną-poetką w Ustroniu po zajęciu Poznania przez Niemców, zanotował 30 VI 1940 r.:

Będę pisał o nas, o naszej rozpaczliwej walce z lawiną niechęci, tępoty i ciasnoty, i ziemniaczanej głupoty, która nas tu zalewa. Nie są to zdarzenia historyczne, są to głupstwa. Ale musimy z nimi walczyć ciągle, by ratować nasz ideał życia, ideał życia intelektualisty[13].

Twardo przeciwstawiał wtedy obojętność miejscowego środowiska przyświecającym mu "celom wyższym", tymczasem warto zaznaczyć, że po latach przenikliwie analizował kreowanie przez inteligencję własnej mitologii[14]. Sam wszakże do końca życia podtrzymywał ideę powołania intelektualisty - przynajmniej tak można interpretować słowa, z których wynika, jakby to społeczeństwo było odpowiedzialne za wybitne jednostki, nie na odwrót: "Każdy naród ma swoje zasoby talentu, które są zasadniczym czynnikiem możliwości jego rozwoju, i wiele zależy od tego, jak się nimi opiekuje, jak o nie dba, jak nimi kieruje i jakie im stwarza możliwości (...)"[15]. Można domniemywać, że za poglądami tymi stoją również przyczyny osobiste: silne poczucie własnej odmienności od lokalnego środowiska, dochodzące do głosu choćby w przywołanym powyżej cytacie z zapisków wojennych.

Aczkolwiek czuł się z owymi ludźmi związany, dostrzegał dzielącą ich przepaść, a równocześnie inne perspektywy dla swojego potencjału, wobec czego nie został na miejscu, gdyż oznaczałoby to - zostać w miejscu.

Narażając się na zarzut ekstrapolacji, zapytam mimo wszystko z "naiwnej"

perspektywy, jak w podobnych - nie tak rzadkich przecież - wypadkach interpretować jedno z wymienianych przez Szczepańskiego kryteriów bycia intelektualistą: podejmowanie czynności społecznych o dużej wadze, np. przewodzenie kulturalne w swym środowisku[16]? Dlaczego od pokoleń wysztudyrowani porzucają miasteczka i wsie, skoro powinni być odpowiedzialni za wspólnotę lokalną? Może wyjeżdżają nie tylko, by zdobyć lepszą pracę i nadal się rozwijać, ale też, ponieważ ciąży na nich zbyt wiele, a nie każdy pragnie i potrafi być kolejną "Siłaczką"? Od czasu smutnej diagnozy Żeromskiego minęło stulecie, jednak pomimo zmian cywilizacyjnych mentalnie nie aż tak wiele się zmieniło. Zarówno w tworzeniu więzi społecznych, jak i przestrzeni dla wolnej myśli intelektualiści natrafiają wszak na opór. Co się tyczy więzi, sami czują nieraz wyobcowanie, inni zaś boją się ośmieszenia w kontaktach z nimi, co pogłębia dystans. Zarazem intelektualista staje się miejscowym celebrytą, jest "na świeczniku", a niektórzy zrzucają na niego własną odpowiedzialność ("on to powinien zrobić za nas"). Jeśli chodzi o wolność, to sam Szczepański, jak wielu przed nim, przekonał się, że społeczność lokalna często bywa negatywnie nastawiona do innowacyjnych pomysłów; nadto chce mieć "swojego" uczonego

(5)

za rzecznika, tymczasem on nie zawsze może jej inicjatywy poprzeć. Stąd konflikt sumienia, kiedy grupa postrzega coś krótkowzrocznie, intelektualista z kolei, opowiadając się za racjami mniej partykularnymi, zostaje uznany za występującego przeciw niej. Szczepański-socjolog w kwestii wolności zauważał, że dzieła inteligencji twórczej stają się także towarem, a legendy wokół niej tworzone są wykorzystywane przez polityków, toteż trudno jej o niezależność ocen[17].

Ów problem autonomii rysował się ostro właśnie w okresie PRL. Szczepański również musiał dokonać wyboru, właśnie w imię odpowiedzialności i swojego "ideału intelektualisty", zaś przyjmując punkt widzenia tzw. hermeneutyki radykalnej, można by też powiedzieć, że zgodnie z jej wezwaniem do interpretowania znaków własnych czasów[18]. Kto trafnie odczytuje owe znaki, odpowiada na sytuację dziejową oraz odpowiada za to, co się dzieje.

Na czym jednak polega tu trafność? Ustroński socjolog działał w strukturach PRL, ale nie na rzecz systemu przecież, tylko niczym pozytywista-legalista. Jedynie na uniwersytecie mógł spożytkować swój potencjał, a kiedy został posłem na sejm, jego ekspertyzy naukowe i zalecenia praktyczne dla władz były ukierunkowane na długofalowy rozwój społeczeństwa.

Niemniej z uważną analizą makrospołecznego wymiaru życia potrafił powiązać koncepcję indywidualności, kontynuującą badania Znanieckiego czy Chałasińskiego, a jednak wyraźnie je pogłębiającą oraz - by tak - naznaczoną właśnie indywidualnością autora. W kontekście odpowiedzialności koncepcja ta jest istotna o tyle, o ile przypisywał on indywidualności zdolność likwidowania zła. Zbiorowe i narzucane odgórnie sposoby ograniczania go niejednokrotnie chybiały celu, generując zło na innym obszarze niż ten, na którym go zwalczali. Tymczasem, zdaniem Szczepańskiego, nienawiść czy konkurencja są zjawiskami społecznymi, przeto intensyfikacja cech społecznych w wyniku socjalizacji oznacza intensyfikację zła; indywidualność wytwarza natomiast świat, gdzie nie odnosimy się do innych, więc jeśli dominuje ona w zachowaniach, wiedzie do działań nierodzących zła[19]. Istnieje w niej bowiem jeden porządek wartości, a "człowiek nosi w sobie miary dla spraw świata zewnętrznego i te miary (...) będące wytworem indywidualności niezależnej od jakichkolwiek konwencji mogą być ważnym czynnikiem w przeciwstawianiu się złu w sposób bezkompromisowy"[20].

W świecie zewnętrznym innego ujmujemy wespół z pewnym polem, które niekiedy przecina się z naszym, w przeciwnym razie osoba taka dla większości z nas nie istnieje (gdy jej pomagamy, to z powodu oczekiwań otoczenia lub aby zabezpieczyć się na przyszłość).

Jednakże istnieje również strefa "między", wynikająca z postrzegania drugiego jako twórcy własnego świata wewnętrznego, z uświadomienia sobie sfery stosunków pomiędzy ludźmi jako "czystymi indywidualnościami". O ile w świecie zewnętrznym inny ma nam zapewnić określone korzyści, o tyle w świecie "między" jest on partnerem indywidualności, residuum trwającego po wyzwoleniu się ze wszelkiej zależności od ludzi w świecie zewnętrznym[21]. Tezy socjologa są skrajne i maksymalistyczne[22]. Jak owa "sterylna" indywidualność może przyczynić się do eliminowania zła w zbiorowości? Otóż dzięki twórczości jednostek, obdarzającej świat społeczny ładem świata wewnętrznego. Dlatego społeczeństwa powinny energię przeznaczaną na zbiorowe metody wykorzeniania zła skierować na rozwijanie funkcji indywidualności, przeciwstawianie się mu wymaga bowiem niestereotypowego widzenia i interpretowania sytuacji rodzących zło[23]. Szersza prezentacja koncepcji Szczepańskiego ma tu uwypuklić dość nietypowe założenie: jego zdaniem odpowiedzialność za niwelowanie zła nie zależy od zbiorowości, koncentruje się on na duchowych siłach jednostek. Nawet kształcenie winno prowadzić nie do altruistycznego oddania wspólnocie, lecz do rozumnego korzystania z indywidualności:

(6)

Ostatecznie bowiem o zachowaniach decyduje indywidualna autonomia wewnętrzna.

To samo odnosi się do każdego wychowania (...). Rozwój postaw prospołecznych oraz rozwój umiejętności życia w grupie i korzystania z jej sił jest ważnym czynnikiem zapewniającym efektywność oświaty, ale gdyby umiała ona uczyć, jak rozwijać siły indywidualności i jak z nich korzystać, jej efektywność byłaby o wiele większa[24]. A wszak autorem tych słów był badacz edukacji, przewodniczący komitetu ekspertów sporządzającego "Raport o stanie oświaty w PRL", zainteresowany zwłaszcza szkolnictwem wyższym, kształcącym właśnie intelektualistów. Dzisiaj szczególnie twierdzi się, że powinni oni zasypywać "mentalną przepaść", uaktywniać społeczność lokalną, tak by czuła własny wkład w kulturę, nie zaś postrzegała ją jako przynoszoną z zewnątrz, czy tym bardziej

"z góry". W tym kontekście w projekcie Szczepańskiego ważny jest uniwersalny - dostępny każdemu - wymiar potencjału, jaki zawiera indywidualność. Akcentuje on też szkodliwość rozwarstwień wynikających z dzielenia twórczości na bardziej i mniej wysublimowaną:

Kumulowanie się i syntetyzowanie twórczości małej jest ważniejsze dla rozwoju społeczeństwa niż kumulowanie twórczości wielkiej. Twórczość wielka jest przeznaczona dla klas społecznych wyższych, wykształconych, stanowiących znaczną mniejszość w każdym społeczeństwie. Gdy brak twórczości małej (...), w społeczeństwie dokonuje się podział na "wyrafinowaną" elitę i niedorozwinięte masy[25].

Podobnie wygląda sprawa odpowiedzialności, która zdaniem m.in. Andrzeja Pawelca nie jest cnotą kardynalną, lecz nieefektowną, niespektakularną, a osoba odpowiedzialna to

"ktoś szary, pożyteczny i niezauważalny"[26], kto zachował się tak, jak zachowałby się na jego miejscu każdy "normalny" człowiek - również zupełnie niewykształcony. Z kolei według Szczepańskiego bardzo istotnym czynnikiem kształtowania naszych przyszłych losów jest to, jak myśli o przyszłości - własnej, swych najbliższych, wioski czy miasta, państwa wreszcie - każdy obywatel, na dowolnym stanowisku i szczeblu odpowiedzialności[27]. Ta zaś największa jest w przypadku intelektualistów, gdyż powinni oni widzieć lepiej i dalej, przywracać innym wiarę w uczciwość i przyłączać się do wspólnego wysiłku ludzi rzetelnych, dających na co dzień przykład dobrej pracy w swojej dziedzinie[28]. Ostatnie sformułowania mogą brzmieć sloganowo i przypominać ideologię minionego ustroju, jednak w rozważaniach Szczepańskiego nie chodziło tylko o PRL, lecz o stawianie czoła wymaganiom czasu - z pewną chłopską zapobiegliwością na przyszłość i chłopskim też podejściem do "dobrej roboty"[29]. Można tu przyjąć, że człowiek nie jest odpowiedzialny ex definitione, ale wezwany do odpowiedzialności, która jest właśnie dawaniem odpowiedzi na wymóg wartości[30]. Co się tyczy tych ostatnich, wedle Szczepańskiego rozumność można stopniować, toteż nie sposób uznać jej za cechę definiującą człowieczeństwo, natomiast dobro jest jedno i niepodzielne, kto zatem chce i czyni dobro - jest człowiekiem[31]. Znów uwypukla się tu maksymalizm badacza, którego znamiona możemy u niego, dzięki jego dziennikom, dostrzec już od młodości. Nawet ukrywając się w Ustroniu podczas okupacji wybiegał myślą w przyszłość, pragnąc odpowiedzialnie stawić czoła niełatwym wyzwaniom, jakie widział przed ludźmi wykształconymi po zakończeniu wojny. 5 XII 1939 r. stwierdził:

Mam tu ze sobą trochę książek i muszę pracować. Muszę z nich wydobyć maksimum, muszę z siebie wydobyć maksimum. Teraz, gdy nie ma polskich uniwersytetów, każdy polski intelekt i każdy polski naukoŹwiec musi pracować w dwójnasób[32].

(7)

W ten sam maksymalistyczny sposób odnosił się do kształcenia, za którego probierz uznawał późniejsze wybory człowieka - i coś więcej: "[E]fektywność kulturalna oświaty to nie tylko poziom oświecenia społeczeństwa, ale także poziom jego obyczajów, (...) jego odnoszenia się do innych ludzi, jego wartości, słowem, wyobrażenie o sensie istnienia"[33]. Czy utożsamienie obyczajów z sensem istnienia nie dziwi nas w dzisiejszych czasach? Jak się wydaje, takie rozumienie powinności edukacji stanowiło piętno chłopsko-protestanckiego rodowodu. Szczepański twierdził, że nie przewidzi się w pełni postępowań wychowanka, ale nauczyciele mogą z powodzeniem formować takie cechy osobowości, jak umiejętność pracy, otwartość na nowe sposoby działania, wytrwałość w dążeniu do celu czy postawa dzielności nie cofającej się przed przeszkodami[34]. Sam także przed nimi nie kapitulował. Pracując na gospodarstwie rodziców, 18 VIII 1940 r. wspominał:

Poznań, Warszawa, podróże, samodzielne życie, praca naukowa, rozgłos, jaki sobie zdobyłem - to zostało tam gdzieś wśród ruin Warszawy i grobów porozstrzeliwanych w Poznaniu. Czasami czuję, że znowu czekam, zasklepiam się wewnętrznie, by uchronić iskierki inteligencji, krytycyzmu i naukowego nastawienia. Czekam - jak kiedyś, pasąc krowy, czekałem na wyjazd do książek[35].

Przyjeżdżał do Ustronia, żeby pomagać rodzicom w polu, również potem, gdy wioska przekształciła się w miasto i zaczęła rozwijać pod kątem uzdrowiskowym. Związki te zaczęły zamierać, odkąd zabudowano okolice jego ojcowizny sanatoriami, które - paradoksalnie - ściągnęły "wielki świat" do Ustronia i pchnęły go na tory europeizacji. Szczepański był już jednak od tego daleko. Wydaje się, że w jego myślach przetrwał ten krajobraz, który wiązał się dlań z samym sednem etosu chłopskiego i w tym sensie wyrażał coś uniwersalnego.

Zarazem jednak w miniaturach wspomnieniowych "Korzeniami wrosłem w ziemię" opisał go z ogromną dbałością o szczegóły, o namacalny konkret. Obrazowo ukazał w nich zatem społeczny i równocześnie kosmologiczny wymiar, jaki przybierała na Śląsku Cieszyńskim powszednia odpowiedzialność każdego członka środowiska wiejskiego, jak istotny był styl życia

w którym rodzice dawali nam przykład "robotności" i bezwzględnego wykonywania obowiązków. (...) Nie stał nad nimi żaden majster ani ekonom, ale stała twarda konieczność życia, (...) a "krowski" ogon był batem daleko bezwzględniejszym niż bat jakiegokolwiek wyzyskiwacza. Krowy i wieprzki żywiły, ale dobre obchodzenie się z nimi wynikało raczej z poczucia zobowiązania niż z kalkulacji. (...) To życie było obowiązkiem wobec gospodarstwa, wobec dzieci i przyszłych pokoleń, wobec Boga i (...) społeczności[36].

Mimo przeobrażeń świata i społeczności lokalnej owo poczucie obowiązku w nim pozostało:

Ojciec, prosty człowiek, nauczył mnie odpowiedzialnego stosunku do własnej dziedziny wiedzy i ludzkiego do niej stosunku, nieprofesjonalnego. Miałem okresy aroganckie, kiedy mi się wydawało, że przecież jestem ten zawodowy uczony (...) i mogę sobie poradzić ze wszystkimi problemami świata. (...) Ale dziś wiem, i staram się o tym przekonać moich uczniów: owszem - doskonałe opanowanie metod, ale to jeszcze nie wystarczy. Trzeba mieć nade wszystko praktyczną znajomość dziedziny, o której się pisze, zdrowy chłopski rozum i skromność. Kiedy piszę teraz uczone traktaty o organizacji pracy, pamiętam, że kiedy mój ojciec budował płot wokół pastwiska, robił to zgodnie ze wszystkimi regułami metod naukowych, o których przecież nie miał najmniejszego pojęcia. On po prostu umiał to robić. Kiedy się takie

(8)

sprawy rozumie, wtedy się nie tworzy lekko wielkich, napuszonych teorii. Mogę więc powiedzieć, że to ojciec nauczył mnie właściwego stosunku do pracy twórczej[37]. Jednakże ojciec pozostał do końca życia na gospodarstwie, syn-socjolog zamieszkał zaś ostatecznie pod Warszawą. To tam rozkwitła jego naukowa i obywatelska działalność, to stamtąd utrzymywał kontakt z uczonymi z całego świata. W rodzinnej miejscowości darzy się Szczepańskiego najwyższym poważaniem, a duma z takiego rodaka każe bodaj uznać za niedorzeczne pytanie, kim byłby, pozostawszy na ziemi cieszyńskiej. Ponieważ jednak pytania z pozoru absurdalne bywają nieraz najbardziej frapujące, sądzę, iż warto je postawić - nawet bez intencji uzyskania odpowiedzi. Dziś działają tu z powodzeniem naukowcy (związani chociażby z filią Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie), twórcy, pracownicy placówek oświaty i kultury. Wysztudyrowaną młodzież zachęca się, aby nie porzucała swojej społeczności, lecz ją pobudzała. Może na sytuację Szczepańskiego istotnie rzutowała specyfika ustroju, podczas gdy teraz jest inaczej: społeczeństwo stało się otwarte na nowinki kulturalne, a lokalni działacze coraz skuteczniej budzą małe miasta z PRL-owskiego marazmu, zaszczepiając idee społeczeństwa obywatelskiego i mobilizując do aktywności.

Samemu Szczepańskiemu marzyło się w Ustroniu muzeum. W 1986 r. placówka taka powstała i obecnie rzeczywiście aktywizuje miejscowe środowisko, wpisując się w nurt muzealnictwa partycypacyjnego oraz "odtwarzania" tożsamości wspólnot lokalnych.

Zaskakującą konstatacją płynącą z pism ustrońskiego socjologa byłaby myśl, że wiele można zrobić, gdyż wiele powinno się zrobić. Sam odpowiedzialnie odpowiadał na takie możliwości, jakie miał. Ale przecież snuł także plany względem Ustronia - jeszcze w czasie wojny, kiedy nie przewidywał przyszłości politycznej i nie wiedział, co będzie mógł zrobić w dostępnych mu ramach działania. To, co napisał o sposobie spełnienia owych planów, dziwić może w kontekście przedstawionego tu utożsamienia przezeń pracy z powszednim mozołem. Niemniej owa odpowiedzialna praca, której wzorzec stanowi robota na roli, okazuje się tak konieczna i naturalna jak cykl pól roku, a zarazem pozostaje w obrębie ludzkich możliwości. Odpowiedzialność bowiem nie jest zarezerwowana dla herosów (np.

ratujących z narażeniem życia ofiary kataklizmów); odpowiedzialność w codziennej pracy - tu, gdzie się może, a więc powinno coś zrobić - jest na miarę człowieka.

Jak zatem na tle tych poglądów sytuują się wspomniane plany Szczepańskiego? Otóż przeczekując w Ustroniu okupację - zanim los rzucił go w sam środek wojennej zawieruchy - młody naukowiec fantazjował:

A może uda nam się zrealizować kiedyś jeszcze jedno marzenie: wolną szkołę nauk filozoficznych i społecznych w Ustroniu. Droga do realizacji tych marzeń jest jedna:

Praca. A więc nietrudna[38].

[1] J. Szczepański, Krowy [w:] tegoż, Korzeniami wrosłem w ziemię, Ustroń 2003, s. 46.

[2] Tenże, Robota [w:] tegoż, Korzeniami wrosłem w ziemię..., s. 34, 35.

[3] Badający problematykę inteligencji jako kategorii społecznej Szczepański pojęcie

"intelektualistów" utożsamiał z inteligencją twórczą, oznaczającą ludzi kreujących nowe wartości naukowe, artystyczne, moralne, ideologiczne i obejmującą pisarzy, naukowców, artystów, dziennikarzy itp. (por. J. Szczepański, Struktura inteligencji w Polsce [w:] tegoż, Odmiany czasu teraźniejszego, Warszawa 1973, s. 92).

[4] Por. definicję Marii Ossowskiej w: H. Perkowska, Filozoficzne konteksty rozumienia fenomenu odpowiedzialności moralnej, Szczecin 2001, s. 13.

[5] Por. np. "Według tej koncepcji [Raymonda Arona - K. Sz.] intelektualista jest oderwany od bieżącej praktyki życia zbiorowego przez samą naturę swoich zadań: niejako z wysokości (...) uszlachetnia dążenia człowieka i zwalcza ślepe, zwierzęce popędy natury ludzkiej.

(9)

Kultura jest najwyższą wartością ludzką i tworząc kulturę, intelektualista nadaje sens i

wskazuje cel zbiorowym i indywidualnym dążeniom ludzkim" (J. Szczepański, Mitologizacja intelektualistów [w:] tegoż, Odmiany czasu teraźniejszego..., s. 130).

[6] Por. J. Kozielecki, Koncepcje psychologiczne człowieka, Warszawa 1997, s. 230-235.

[7] W tym kontekście można przywołać nierozwiązywalny problem, celnie ujęty w anegdocie o filozofie, który wobec zarzutów, iż naucza innych etyki, podczas gdy źle się prowadzi, odparł: "Czy drogowskaz ma sam dojść do miasta?".

[8] J. Szczepański, Dzienniki z lat 1935-1945, red. D. Kadłubiec, Ustroń 2009, s. 94.

[9] Por. D. Kadłubiec, Z Ustronia w świat [w:] Jan Szczepański. Humanista - uczony - państwowiec. Księga wspomnień, red. J. Kulpińska, Warszawa 2005, s. 46.

[10] Por. J. Szczepański, Struktura inteligencji w Polsce..., s. 91.

[11] Tenże, Dzienniki z lat 1935-1945..., s. 27.

[12] Tamże, s. 47.

[13] Tamże, s. 122.

[14] Por. J. Szczepański, Mitologizacja intelektualistów..., s. 127, 139-152.

[15] Tenże, Wyzwania przyszłości [w:] tegoż, Najważniejsze i najtrudniejsze, Warszawa 1999, s. 121. Dodaje jednak, że społeczeństwa są silne dzięki temu, co jednostki dają im od siebie, nie powinny przeto ofiarowywać więcej niż otrzymują, być nadopiekuńczymi, mieć wobec obywateli zbyt dużo zobowiązań (por. tamże, s. 125).

[16] Por. tenże, Struktura inteligencji w Polsce..., s. 93-94.

[17] Por. tenże, Inteligencja a pracownicy umysłowi [w:] tegoż, Odmiany czasu teraźniejszego..., s. 73.

[18] Por. A. Zawadzki, Wstęp [do:] G. Vattimo, Koniec nowoczesności, tłum. M. Surma- Gawłowska, Kraków 2006, s. XIV.

[19] Por. np. tenże, O roli indywidualności w życiu wsi [w:] tegoż, Najważniejsze i najtrudniejsze..., s. 265.

[20] Tenże, O indywidualności, Warszawa 1988, s. 284.

[21] Por. tenże, Sprawy ludzkie, Warszawa 1984, s. 72.

[22] Są również problematyczne; sam przyznaje np., że czysta indywidualność jako sfera samowystarczalna jest obojętna wobec innych ludzi i świata zewnętrznego (por. tenże, Sprawy ludzkie..., s. 199).

[23] Por. tenże, O indywidualności..., s. 286-287.

[24] Tenże, Efektywność oświaty [w:] tegoż, Najważniejsze i najtrudniejsze..., s. 220.

[25] Tenże, O roli indywidualności w życiu wsi..., s. 264.

[26] A. Pawelec, O cnocie odpowiedzialności, "Znak" 1995, nr 10, s. 44.

[27] Por. J. Szczepański, Myślenie o przyszłości (1971) [w:] tegoż, Rozważania o Rzeczypospolitej, Warszawa 1971, s. 134.

[28] Por. tenże, Próba diagnozy (1957) [w:] tegoż, Rozważania o Rzeczypospolitej..., s. 36.

[29] Co skądinąd przywodzi na myśl koncepcję Tadeusza Kotarbińskiego (por. Traktat o dobrej robocie, Wrocław 1982 [wyd. I - 1955]).

[30] Por. np. koncepcję Hildebranda, streszczoną w: H. Perkowska, Filozoficzne konteksty..., s. 24.

[31] Por. J. Szczepański, Sprawy ludzkie..., s. 81.

[32] Tenże, Dzienniki z lat 1935-1945..., s. 103-104.

[33] Tenże, Efektywność oświaty..., s. 215.

[34] Por. tenże, Wyzwania przyszłości..., s. 131.

[35] Tenże, Dzienniki z lat 1935-1945..., s. 127.

[36] Tenże, Rodzice [w:] tegoż, Korzeniami wrosłem w ziemię..., s. 120, 121-122.

[37] Z. Szlachta, Rozmowa szósta - prof. dr Jan Szczepański [w:] tejże, Mistrz, Warszawa

(10)

1984, s. 90.

[38] J. Szczepański, Dzienniki z lat 1935-1945..., s. 108.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Perspektywa naturalistyczna pojawiła się w drugiej połowie XX wieku jako sprzeciw wobec metodologii scjentystycznej i filozofii analitycznej.. Ta

JANUSZA MARIAŃSKIEGO KONDYCJA RELIGIJNA I MORALNA MŁODZIEŻY SZKÓŁ ŚREDNICH W LATACH 1988–1998–2005–2017 (RAPORT Z OGÓLNOPOLSKICH BADAŃ SOCJOLOGICZNYCH) (spisał

Drugi profil ojczyzny ogarnia „chaty, kwiaty i sioła”, wyrasta z innej tradycji, z etosu chłopów polskich, stoi blisko ducha pozytywizmu, opiera się na idei wspólnej pracy

Wydaje się, że na rynku polskim, ale także zagranicznym, nie było do tej pory publikacji podejmującej całościowo zagadnienie religii w nowoczesnym ustroju demokratycznym

Lucyny Majewskiej bowiem otrzymało Muzeum dziesięć okazów archeologicznych, wśród których znalazły się tak cenne zabytki, jak: „korona" bronzowa z Kluczewa, jeden mały

Wątek ten można by rozwijać. Chciałabym tylko dodać, że wojna i wła- ściwy jej sposób doświadczania czasu także Stanisława Ossowskiego zbliży- ły do tego

Right: Cycling and rate performance ofLNMO (a) one-step step solid state reaction – LNMO with.. Though the particle size is several microns, this material shows high rate

No- stalgią najsilniej naznaczone zostały utwory: Mija dzień (1994), Jeszcze nie wszystko (1997), Rozłogi (1997), Obiady przy świecach (2003), które opublikował w ostatniej