Kazimierz Wyka
Stulecie pokolenia Młodej Polski
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 52/2, 281-299
KAZIMIERZ WYKA
STU LEC IE PO K O L E N IA M ŁO D EJ P O L S K I *
Jakiż je s t powód, ażeby k o n feren cję naukow ą m ieszczącą się w r a m ach uroczystości zw iązanych z setn ą rocznicą urodzin J a n a K asprow i cza, uroczystości odbyw an y ch n a rodzim ej ziem i tego tw ó rcy , ażeby tak ą k o n fere n c ję rozpoczynać od w ystąpienia, w k tó ry m jego nazw isko nie w idnieje w ty tu le?
Z am iast n a ty c h m ia st podaw anej odpowiedzi p rzy p o m n ijm y daty. Urodził się J a n K asprow icz dokładnie sto la t tem u, 12 g ru d n ia 1860. Ten sam ro k u rodzenia czy tam y w m etry ce Józefa W eyssenhoffa, J a n a G w alb erta P aw likow skiego. Rok 1861 — Zenon P rzesm y ck i, A ntoni Lange; 1863 — M aria Rodziew iczów na; 1864 — S te fa n Ż erom ski, A n d rzej N iem ojew ski, F ran ciszek Now icki; 1865 — K azim ierz T e tm a je r; 1866 — J a n L em ański; 1867 — W ładysław S tanisław R eym ont; 1868 — S tan isław P rzyby szew sk i, W ilhelm F eldm an; 1869 — S ta n isław W ys piański, M aria G rossek-K orycka; 1870 — A rtu r Górski... P rz e rw ijm y w yliczanie n a te j dacie i pozostańm y p rzy ty ch jedynie nazw iskach. Cóż one znaczą?
W eszliśm y w stulecie pokolenia M łodej Polski. Jeszcze ż y ją o statn i św iadkow ie i w spółuczestnicy owego pokolenia, ja k — p rzykładow o bio rąc — A dam G rzy m ała-S ied leck i czy K saw ery D unikow ski, zaledw ie ro k te m u zeszedł do grob u jed e n z o statnich św iadków c y g an erii P rz y byszew skiego, z m arły w K rak o w ie A lfred W ysocki; także ro k tem u zm arł pisarz i k ry ty k , k tó re m u M łoda Polska zawdzięcza sw o je m iano i jed en z głów nych p ro g ram ó w ideow o-literackich, A rtu r G órski; je szcze w żyw ym w sp o m nien iu gen eracji, do k tó re j należę, a cóż dopiero roczników starszych , trw a pam ięć, sylw etka, głos, w szystko, co z n a zw iska czyni zap am iętan ą osobowość lub postać — a już n ieu ch ro n n y
* Odczyt wygłoszony na konferencji naukowej w 100-lecie urodzin Jana Ka sprowicza, odbytej w Inowrocławiu w dniu 12 grudnia 1960.
P a m ię tn ik L iterack i, 1961, z. 2
282 K A Z IM IE R Z W Y K A
bieg czasu przeniósł nas w szystkich na próg, k tó ry — p o w tó rzm y — nazyw a się po p ro stu stuleciem pokolenia M łodej Polski. O d ro czn icy kasprow iczow skiej zaczynając, w dziesięcioleciu, k tó re rychło, bo z ro kiem przyszłym się rozpocznie, p rzypadać będzie kolejno stu lecie t a kich tw órców , jak Żerom ski, W yspiański, R eym ont, T e tm a je r, P rz y b y szewski, Lange, P rzesm ycki. J a k konstelacja, k tó ra odeszła n a d y s ta n s czasu i na odległość w ielu okresów i p rzem ian historycznych, s ta je oto p rzed nam i całe pokolenie M łodej Polski, cały okres h isto ry cz n y i h isto
rycznoliteracki, k tó ry został naznaczony jego działalnością. •
W ygląda, że to przy p o m n ien ie chronologiczne do statecznie u zasad nia, dlaczego setn ej rocznicy u rodzin J a n a K asprow icza p rz y p a d ła ro la
podw ójna. P ierw sza — w sto su n k u do tw órcy K r z a k u dzik ie j róży,
H y m n ó w , Bohaterskiego konia i walącego się dom u, Ballady o słonecz niku. D ruga — w sto su nk u do całej epoki, ściślej, w sto su n k u do całego
pokolenia, którego początki, k tórego przem iany, k tórego szczyty, k tó rego zawody, któ rego b u n t i k tórego zgodę na każdy m ty m ogniw ie otw iera lub p rzy n a jm n ie j je st tam obecne nazw isko J a n a K asp ro w icza. 0 tej pierw szej roli m ówić będą inne re fe ra ty dzisiejszej k o n fere n c ji. W ygłaszającem u te słow a niechaj będzie w olno skupić uw ag ę n a ro li drugiej. Z ty m w szakże zastrzeżeniem i dopełnieniem , że p u n k te m w yjścia dla p rezen to w an y ch tu ta j rozw ażań będzie raczej cała g e n e ra c ja , do k tó re j K asprow icz p rzy n ależał i z k tó rą w spółtw orzył, cała epoka przełom u X IX na XX stulecie, z k tó rą zm agało się ideowo jego pokole nie, aniżeli p u n k ty , w k tó ry c h tw órca te n sty k a się ze sw o ją ep o k ą 1 ze swoim pokoleniem .
P isarze p rzy należn i do g e n e ra c ji M łodej P olski i czyn ni p rzed e w szystkim w latach 1890— 1914, chociaż znakom ita ich w iększość w k ro czyła rów nież w dw udziestolecie m iędzyw ojenne, ci pisarze d a ją się po dzielić na dw ie w y raźn ie odm ienne grupy. O dm ienne nie ty lk o n a pod staw ie an k ie ty p erso n aln ej i m etry k i, ale głów nie n a podstaw ie innego sto su nk u do pierw o tn y ch założeń M łodej P olski oraz, w zw iązku z ty m , innego rozw oju i uczestnictw a w lite ra tu rz e la t 1918— 1939, to znaczy w lite ra tu rz e Polski niepodległej, Polski okresu m iędzyw ojennego. P ierw sza gru pa — to pisarze dziesięciolecia I860— 1870, od J a n a K a sprow icza i Zenona Przesm yckiego po S tan isław a W yspiańskiego i A r tu ra G órskiego, g ru p a zatem starsza. Spójrzm y jed n a k z kolei n a d a ty dziesięciolecia następnego: 1873 — W acław B eren t, T adeusz M iciński, Tadeusz R ittn e r, K arol Irzykow ski; 1874 — J e rz y Ż uław ski, T adeusz B oy-Żeleński; 1875 — W ładysław O rkan, 1876 — A dolf N ow aczyński, J a n A u gust K isielew ski, S tan isław K orab-B rzozow ski; 1878 — L eopold S taff, B olesław L eśm ian, W łodzim ierz P erzyński, S tan isław Brzozow ski (krytyk). Jakież niezw ykłe zagęszczenie nazwisk!
I to je st w łaśn ie g ru p a drug a, fo rm acja d ruga w obrąbie pokolenia M łodej Polski. Ta form acja, k tó ra nie uczestniczyła we w stępnym , m o d e rn isty czn y m etap ie k ształto w an ia okresu, k tó ra w stęp u jąc do lite ra tu ry k onsekw encje swego b u n tu m o dernistycznego m iała już poza sobą, k tó ra okazała się k ry ty c z n a wobec dorobku starszej form acji, k tó ra
b u rzy ła g ru n to w n ie jej legendę piórem S tanisław a Brzozowskie
go, in te le k tu a ln y m lan cetem w rę k u Irzykow skiego rozcinała schorzenia, śm iechem i zdrow ym rozsądkiem B oya-Ż eleńskiego sprow adzała M łodą Polskę z obłoków na ziemię. P isarze do te j g ru p y przyn ależn i w eszli na ogół do dw udziestolecia jako tw ó rcy jak n a jb a rd zie j ak ty w n i, w ielu z n ich przeżyło cały te n okres, i to czynnie, z piórem w ręku.
D okonujem y spiesznie tego oczyw istego rozróżnienia, podw ójny za m ia r m ając n a oku: po pierw sze, aby przypom nieć, że pozycja K aspro w icza i jego ew olu cja zrośnięte są z dośw iadczeniem ideow ym i a rty sty czn y m starszej fo rm acji M łodej Polski, te j z dziesięciolecia 1860— — 1870; po drugie, aby m im o tego ew id entn ego rozszczepienia gen eracji M łodej Polski jako o kreślonej całości h istory cznej — jed n ak do tak ie j całości pow rócić, zwłaszcza do jej sta n u początkow ego, i nad nią się zastanow ić. Zw łaszcza że, pow tarzam , m iejsce K asprow icza je st tu ta j w łaśnie. Nie b y ł on przecież z ty ch pisarzy, k tó rz y by po drodze zdro wego rozsąd ku i scep ty cyzm u sprow adzali M łodą Polskę na ziemię, z tych k tó rz y by się je j przeciw staw iali in te le k tu a ln ie, z tych, k tó rzy by jej legendę zam ierzali zburzyć. B ył n a to m ia st z ty ch pisarzy, któ rzy do końca kroczyli w iern ie za założeniam i i po linii rozw oju u stalo n ej w początkach M łodej Polski.
P a trz ą c na pokolenie M łodej Polski jako całość, p a trz ąc z oddalenia całego już stulecia od d a t naro dzin ow ej generacji, z oddalenia sześć dziesięciu la t od jego szczytu, trz e b a n a jp ie rw podkreślić fa k t bardzo prosty. Tak b ardzo prosty, że w y gląda on n a tru izm . P ra g n ąłb y m w m iarę m ożności odebrać tem u fak tow i znam ię tru iz m u i w skazać je go 'konsekw encje, k tó re nie zawsze dostrzegam y z w łaściw ą ostrością. Otóż — pokolenie M łodej P olski było ostatn im (po dwóch generacjach ro m an ty k ó w polskich, po gen eracji pozytyw istów i realistó w k ry ty c z nych), b y ł o o s t a t n i m p o k o l e n i e m l i t e r a t u r y p o r o z b i o - r o w e j. Z arazem zaś, w obrębie ty ch sam ych biografii i te j sam ej tw órczości w łasnej, było to p i e r w s z e n i e p o d l e g ł e p o k o l e n i e , czy d okład n iej m oże — pierw sza jego zapowiedź w sferze lite ra tu ry n aro d u w olnego i posiadającego w łasn ą państw ow ość. T ylko nie liczni z tej g e n e ra c ji odeszli w cześniej, nie doczekali niepodległości lub z sam ego jej p ro g u zostali zabrani przez śm ierć — kolejno: S tanisław W yspiański, S ta n isław Brzozowski (k ry tyk ), Tadeusz M iciński, W ilhelm Feldm an. T ylko w ięc nieliczni.
284 K A Z IM IE R Z W Y K A
Tego w łaśnie fa k tu nie dost#zegam y z należną m u ostrością, zarów no jeżeli chodzi o początki M łodej Polski, jak o dalszy je j rozw ój. W iąże się on ponadto z d rug im tw ierdzeniem , k tó re p odaję n a razie bez dowo
dów, ale w m iarę grom adzenia obserw acji sk ład ający ch się n a m o je w y stąpienie dow ody tak ie n astąp ią. T w ierdzę m ianow icie, że niepodległość w lite ra tu rz e polskiej, niepodległość w sensie u w olnienia jej od p ro b le m ów gó rujących w czasach porozbiorow ych, w sensie zw iązanej z ty m przem iany i roli pisarza, poczęła się dokonyw ać w cześniej, znacznie w cześniej, aniżeli chronologicznie i zgodnie z h isto rią skłonni jeste śm y dostrzegać jej w y raźn e objaw y, po ro k u 1918, w g en e ra c ji sk a m a n d ry - tów, w g ru pach now atorów arty sty czn y ch , w śród prozaików d w udziesto lecia. W cześniej, aniżeli w im ien iu ty c h w szystkich w obrazoburczy sposób zaw ołał J a n Lechoń:
Jeżeli gdzieś na Starym pokaże się M ieście I utkwi w w as K iliński sw e oczy zielone, Zabijcie go! — A trupa zaw leczcie na stronę I tylko w ieść m i o tym radosną przynieście. Ja nie chcę nic innego, niech jeno mi płacze Jesiennych w iatrów gędźba w półnagich badylach; A latem niech się słońce przegląda w motylach, A wiosną — niechaj wiosnę, nie Polskę zobaczę.
[Herostrates]
A zatem — o s t a t n i e p o k o l e n i e l i t e r a t u r y p o r o z b i o - r o w e j i p i e r w s z e p o k o l e n i e , szczególnie w sw ojej m łodszej form acji, l i t e r a t u r y n a r o d u p o s i a d a j ą c e g o w ł a s n ą p a ń s t w o w o ś ć . Ja k a by ona nie była, jakich nie w y staw ialib y śm y jej dzisiaj słusznych rach u n k ó w — b y ła to przecież w łasna państw ow ość. P o przedzała ją antyro zb io ro w a niepodległość lite ra tu ry , k tó ra rozpoczy n ała się p ierw ej, zanim k res p ierw szej w ojn y św iatow ej niepodlegość polityczną uczynił fak tem . To dru g ie tw ierdzenie, naw iasem m ów iąc, w sposób szczególny orzeka o odrębności wobec sta rsze j form acji M ło dej P o lski jej fo rm acji m łodszej, te j, k tó rą w sposób szczególnie do b itn y w y znaczają tak ie nazw iska, jak S taff, L eśm ian, B oy-Ż eleński, Irzykow ski, Now aczyński.
To jeszcze nie dowody. To w ciąż o rien tacy jn e p u n k ty w yjścia. P u n k ty konieczne wszakże, skoro u siłu ję m ów ić o pokoleniu M łodej Polski jako całości. Co c h a ra k te ry z u je ową całość? O kazało się historycznie, że je st to ostatn ia g en eracja lite r a tu r y porozbiorow ej. Lecz w m om encie jej s ta r tu było inaczej. Znów przy p o m n ijm y daty. W ro k u 1889 u k a z u ją się Poezje K asprow icza, w 1890 r. — poem at A ntoniego Langego Po
grzeb S h e lle y a , w 1891 r. — I seria Poezji K azim ierza T e tm a je ra oraz Poezje A n d rzeja N iem ojew skiego, w 1894 r. — II seria Poezji T e tm a
je ra , W y b ó r p ism d ra m a ty c z n y c h M aeterlin cka, sporządzony przez M i- ria m a, pierw szy całk ow ity p rze k ład polski K w ia tó w zła pió ra Langego i Zofii T rzeszczkow skiej. Oto czołów ka poetycka.
W ro k u 1895 d e b iu tu je , o w iele w cześniej obecny już w czasopi sm ach, S te fa n Ż erom ski, p u b lik u ją c Opowiadania, i W ładysław S ta n i sław R eym ont, ogłaszając P ie lg rzy m k ą do Jasnej Góry. Rok przed n im i W acław Sieroszew ski jak o a u to r Na kresach lasów. 1896 — K o m e d ia n
tka, 1897 — F e r m e n ty R ey m o n ta, 1897 — Promień, 1898 — S y z y f o w e prace Ż erom skiego i N o w ele O rk ana. O to kolejn e ogniw a pokolenia,
jego n a jw y b itn ie jsi prozaicy w eszli na w idow nię.
W ro k u 1899 p o w sta ją K a r y k a tu r y i W sieci Z y g m u n ta K isielew sk ie go. W arszaw ianka, Legion i- W esele W yspiańskiego noszą kolejno d a ty : 1898, 1900, 1901. Poprzez te n ajw ażn iejsze ty tu ły dołączyli do całości pokolenia jego d ram atu rg o w ie. Je śli dodać ponadto rozw ój prog ram ów i św iadom ości id eo w o -arty sty czn ej M łodej Polski, w idać dokładnie, że głów ne ich nasilenie, działalność Ż y c i a krakow skiego (1898— 1900), p rzy p a d a wów czas, k ied y całe pokolenie je st już obecne i widoczne.
W ty m d e c y d u jący m dziesięcioleciu, 1890— 1900, obecny wciąż je st J a n K asprow icz: 1889 — Poezje, 1890 — C hrystus, 1894 — A n im a lach-
r y m a n s , 1895 — Miłość, 1898 — K r z a k dzikiej róży, pod sam koniec
dziesięciolecia p u b lik a c ja H y m n ó w po czasopism ach. W ty m bow iem dziesięcioleciu w eszła w życie polskiego społeczeństw a o sta tn ia w nim g e n e ra c ja lite r a tu r y porozbiorow ej. P o w tórzm y wszakże, że z ów czesnej p e rsp e k ty w y było inaczej, że n ik t tego nie w iedział, n ik t nie mógł p rz e czuć ani przepow iedzieć.
P okoleniu, k tó re około r. 1890 poczęło coraz silniej zaznaczać sw o ją obecność i odm ienność, przyszło to czynić w łaśnie w w a ru n k a ch długo trw a łe j i daleko po su n iętej stab ilizacji politycznej. W latach , zdaw ałoby się, całkow icie ju ż u trw alo n eg o po k o lejnych klęskach pow stańczych podziału ziem polskich m iędzy trzech zaborców. O statn i z w ielk ich p ro g ram ó w m y śli polityczn ej i lite ra tu ry polskiej, pro g ram p o zy ty w izm u, oznaczał konieczną zgodę na te n s ta n rzeczy i zarazem pró bę stw o rz e n ia a rg u m e n ta c ji n ad a ją c ej sens ow ej zgodzie.
W sw oim aspekcie litera c k im p ro g ra m te n przyniósł, poza nieliczny m i w y ją tk a m i — w y ją te k głów ny to M aria K onopnicka — klęskę poezji, nie p o w strzy m ał ro zw o ju prozy. K lęska poezji b y ła zw iązana z jej ro m an ty c zn ą tra d y c ją w n aszym k ra ju . Za odrzucenie politycznej, n a ro dow ow yzw oleńczej stro n y ro m a n ty zm u ona zapłaciła. Zw ycięstw o pro zy nie ty le w yn ik ało z p ro g ra m u pozytyw istycznego —r te n ją zrazu k r ę p ow ał żądaniem te n d e n c ji — ile z sam ego b y tu społecznego n aro d u , w chodzącego w p e łn y kap italizm , różniczkującego się klasow o, z b y tu , k tó ry dla obserw acji p ro zaika stw a rz a ł m a te ria ł now y i podatny.
2 8 6 K A Z IM IE R Z W Y K A
T erm in stabilizacja polityczna, oznaczając na ziem iach p olskich nie k w estionow aną przez in ne p ań stw a eu rop ejskie h egem on ię trz e c h m o c a rstw zaborczych, n a m apie E uropy oznacza hegem onię b u rżu a z ji w u stro jac h i społeczeństw ach, k tóre n a jd a lej się po su n ęły n a drodze rozw oju kapitalistycznego. W ty m sensie może być ro zciąg n ięty n a ca łość owej m apy. Rok 1890 to sam o południe p o k o ju m iędzy w ielkim i m ocarstw am i im perialistyczn y m i, zburzonego częściow o w 1904 r. — w o jna japońsko-rosyjska — d efinityw n ie w ro k u 1914.
K ied y wszakże spojrzeć bliżej — określenie sta b iliz ac ja ty lk o na sam ej zew nętrznej pow ierzchni zjaw isk d aje się u trz y m a ć jak o czynnik in te rp re ta c y jn y . W istocie bow iem dziesięciolecie 1890— 1900, to, k tó re stan ow ić będzie o c h a ra k te rz e dośw iadczeń ideow ych i poczynań tw ó r czych pokolenia M łodej Polski, okazuje się p rz e n ik n ię te coraz głębiej sięgającą k ry ty k ą istniejącego sta n u rzeczy oraz p rze m ia n a m i społeczny m i św iadczącym i, że stab ilizacja b y ła całkow icie pozorna. Nic bardziej ch arak tery sty czn eg o , jak pew ne d a ty o w yglądzie polityczn ym , k tó ry ch zn ak om ita większość p rzy p a d a n a początki M łodej Polski, d a ty dowo dzące, że pod sk o ru p ą pozornego u sta le n ia i sp ok oju d o k o ny w ały się głęboko sięgające, politycznie u k ształto w ane podziały w e w n ą trz pol skiego społeczeństw a.
N ajp ierw pew ne d a ty z dziejów g ru p y G ł o s u , czasopism a dla p ro zy m łpdopolskiej będącego łącznikiem m iędzy n ią a realizm em k ry ty czn y m onegdajszych p ozytyw istów i n a tu ra listó w , czasopism a zara zem ta k doniosłego dla ideologii i postaw y tw órczej m łodego K asprow i cza. Pism o pow stało w r. 1886; w 1887 — Liga P olska, jeszcze o k ry ta resz tk ą tra d y c ji rom antyczno-w yzw oleńczych; 1893 — L iga N arodow a, już jaw nie nacjonalistyczna; 1896 — S tro n n ictw o N arodow o-D em okra- tyczne. Rów noległe: 1882 — W ielki P ro le ta ria t W aryńskiego; 1889 — II P ro le ta ria t i Z w iązek R obotników Polskich; 1892 — b u n t łódzki; 1892 — Polska P a rtia Socjalistyczna; 1893 — S o cjal-D em o k racja K ró le stw a Polskiego. W reszcie, p o m ijając ogniw a w stępn e, p o m ijają c dzia łalność Stojałow skiego, W ysłoucha, 1895 — działające n a te re n ie G a lic ji S tro nnictw o Ludow e. W okół ty ch dat, poprzez n iek tó re z nich p ro w adzi skom plikow any w y k res ideow y rozw oju m łodego K asprow icza.
Lecz nie ty lk o now a k ry sta liz a c ja polityczno-społeczna zaprzeczała stab ilizacji. W sto p n iu jeszcze w yższym zaprzeczały jej w yd arzen ia ideow e, filozoficzne i m oralne, ro zgryw ające się w św iadom ości pokole n ia M łodej Polski, gdy w stępow ało ono do lite ra tu ry . A n i m arzyć w k ró tk im odczycie o bodaj przybliżonym , o bodaj całkow icie szkico w y m obrazie ty ch w ydarzeń. M usim y poprzestać n a sk ró to w y m i do b itn y m term in ie — b u n t m o d e r n i s t y c z n y . Złożone zjaw isko ideow e, filozoficzne, m oralne, arty sty czn e, zjaw isko sięgające rów nież
siln ie w sferę obyczaju, na pew no ta k w y p ad a nazw ać: b u n t m o d ern i sty czn y . N a te n b u n t sk ład a się niezw ykle chłonna i niezw ykle gw ał tow na recep cja d o k try n ideow ych i filozoficznych, k ry ty czn y ch , gw ał tow nie k ry ty c z n y ch w obec istniejącego p orządk u burżuazyjn eg o. R ów nie dobrze ele m en ty so cjalistycznej k ry ty k i, ja k N ietzsche czy Schopen
h au er, rów nie dobrze pro w ok acja n a tu ra listy c z n a w dziedzinie form a r ty sty czn y ch , jak p ro te st m o raln y tw órców sk andynaw sk ich bądź ro sy jsk ich . Do objaw ów ty ch należały ponadto nowe form y obyczaju erotycznego, objaw y i fo rm y gorszące w oczach obserw atorów now ego pokolenia, w śród jego uczestników w yw ołujące en tu zjazm dla pisarzy, k tó rz y n a jsiln ie j dali im w yraz: T e tm a je r, P rzybyszew ski.
Ten b u n t b y ł bardzo w ieloznaczny i zagm atw any. To znaczy — m i- ^ mo n iew ątp liw eg o pow iązania z podłożem społecznym w y p ow iadan y
był w form ach irra cjo n a ln y c h i aspołecznych; z dru g iej zaś stro n y , n a w et w ty ch form ach przed staw iciele istniejącego p o rząd ku w ie trz y li ich podszew kę znacznie d alej sięgającą aniżeli p e le ry n a cygana m łodopol skiego. Czasem pew ien zw ro t p raw ie że anegdotyczny w ięcej m ówi an i żeli obszerne w yw ody. K ied y w 1891 r. w procesie B olesław a W ysłou cha W ilhelm F e ld m a n zasiadł n a ław ie oskarżonych, oskarżenie, ja k b y chcąc dostarczyć c y ta tu przy szłem u h istoryk ow i lite ra tu ry , nazw ało go: ,,zdecydow any so c ja lista -d e k ad e n t” .
M ożem y sięgnąć po te k sty o w iele pow ażniejsze m ówiąc o jedności owego b u n tu pokolenia. L ud w ik K rzyw icki należał do n ajsu row szy ch k ry ty k ó w m od ernizm u i dekad en ty zm u . A le w tej sam ej czołowej sw o je j rozpraw ie O sztuce i nie-sztuce pow iada w ielki socjolog:
Prawdopodobnie szturgnąłbym nieraz histeryków w literaturze, ale na widok tego, jak arcykapłani zarozumiałości m ieszczańskiej pastw ią się nad tą gromadą schorzałą, nieraz zgłodniałą, a zawsze łaknącą jakiegoś ludzkiego słowa, instynktowo biorę stronę zdenerwowanych, nawet zwyrodniałych w ie l kości. [...] Ilekroć będę m iał przed sobą napastników w rodzaju [...] mędrca, filistra lub podwawelskich, arcykapłanów rzucających anatemy, zawsze stanę w jednym orszaku z napastowanymi. Mój rachunek z nimi jest rachunkiem odmiennym — tylko moim własnym 1.
W szystkie te sk ład n ik i b u n tu m odernistycznego z n a jd u jem y u K a sprow icza, zanim groźne pow iew y H y m n ó w oczyściły i obnażyły jego osobowość m oralną, zanim p e rsp e k ty w a ideow ego b u n tu pokolenia n a brała w y m iaró w w ielkiego i katastro ficzneg o ro zra c h u n k u ze św iatem . Z n a jd u je m y je u tw órcy, k tó ry pow iadał o sobie:
1 L. K r z y w i c k i , O sztuce i nie-sztuce. W: W otchłani. Warszawa 1909, s. 164.
288 K A Z IM IE R Z W Y K A
Wiatr w pożółkłych huczy drzewach — niebo pełne czarnych chmur,
A z ich kłębów kotłujących księżycowy, m artwy blask Spłynie czasem ponad ziemię, co spoczywa niby twór, Ulepiony z m gieł i błota, od prom iennych z dala łask. Nieodrodne dziecko ziemi, jej słabości nikły wzór,
Sam się wlokę, jak ów rycerz, gdy mu w zięto tarcz i kask
WT jakimś strasznym, ciężkim boju — lub jak ptak, odarty z piór,
Tak się wlokę, ogłuszony, w tej w ichury szum i trz a sk 2.
Została k ie d y ś 3 postaw iona efektow na i p ara d o k sa ln a teza, że w iek X IX zaczął się w Polsce późno, bo dopiero po pow stan iu styczniow ym , w raz z ak tem uw łaszczenia chłopów w K rólestw ie K ongresow ym , zaś skończył się podobnie jak gdzie indziej, około r. 1890, skończył o b ja w am i k ry ty k i i daleko posuniętego rozpadu zaufania w p orządek b u r - żuazyjny. Te objaw y w znacznej m ierze dotyczą b u n tu m o d ern istyczne
go. O ty le owa teza d aje się podtrzym ać, o ile sprow adzona zostanie do w y m iaru w łaściw ego, m ianow icie, że na pro g u M łodej P olski g w ałto w nie n ap ły n ęły , głów nie z lite r a tu r i p rądów filozoficznych obcego po chodzenia, liczne d o k try n y i uogólnienia niw eczące w sferze św iatopo glądow ej ów porządek, n a p ły n ę ły i zostały p rz y ję te i w chłonięte p rzez now ą generację. N atom iast w stosun k ach obiekty w ny ch w e w n ątrz spo łeczeństw a polskiego te n w iek pod w ielom a w zględam i dopiero się roz począł. P rzy p om inam d a ty polityczne n ieja k i czas tem u w yliczane. Św iadczą one, że najogó ln iej biorąc — nie w cześniej jak w dziesięcio leciu 1880— 1890 m ożem y m ów ić o całkow icie w y raźn y m zróżniczkow a n iu społeczeństw a polskiego w edług m odelu kapitalistycznego, dopiero w dziesięcioleciu n a stę p n y m o k ry sta liz ac ji p a rty jn e j i p ro gram ow ej owego społeczeństw a. Od te j stro n y oglądane i ro zp atry w an e, pokolenie M łodej Polski, d e b iu tu ją c u sam ego chronologicznego sch y łk u stulecia XIX , było w szakże pokoleniem w p ełn i przy n ależn y m do owego w ieku , skoro ta k późno w w a ru n k a ch polskich u k ształtow ały się jego g óru jące znam iona.
2 K a s p r o w i c z , Dzieła wybrane. Pod red. J. J. L i p s k i e g o . T. 1. Kraków 1958, s. 539. W szystkie • dalsze cytaty z Kasprowicza — na podstawie tego wydania.
Ju ż w ty ch szkicowo n ak reślo ny ch okolicznościach tow arzyszących buntow i m odernistycznem u, buntow i, k tó ry b ył pierw szym zasadni czym ogniw em ew olucji pokolenia M łodej Polski, nap o ty k am y znam ien ne rozszczepienie: z jed n ej stro n y — niezw ykle siln y nacisk postaw filozoficznych, propozycji arty sty c z n y c h w spólnych całej eu ro p ejsk iej m odernie; z d ru g iej stro n y — ró w nie zdeklarow any nacisk b y tu n aro dowego i b y tu społecznego: w zro st dążeń odśrodkow ych, a n ty zaborczych, niepodległościow ych, p rzy p a d a ją c y n a przełom stulecia i tru d n y do u ję cia w w y raźn y łańcuch dat. O statn ie pokolenie literack ie okresu poroz- biorowego staw ało przed ty m podw ójnym zadaniem do rozw iązania.
R ychło się m iało okazać — rychło, to znaczy wówczas, kiedy, od 1900 r. poczynając, rzuci n a szalę Ż erom ski L u d zi bezdom nych, W yspiański W esele i W yzw olenie, R ey m o n t Chłopów, O rk an W rozto
kach — że k u czem u in n em u zm ierzał ów b u n t m o dernisty czn y i zw ią
zane z nim p ro g ram y a rty sty c z n e pokolenia od M iriam a po P rzy b y szew skiego, inaczej n ato m iast potoczył się rzeczyw isty rozw ój pokolenia Mło dej Polski. R zeczyw isty rozw ój potoczył się pod naporem ów czesnej sy tu ac ji społeczno-ideow ej, pod nap o rem tra d y c ji i w ym agań ro m an ty zm u politycznego, k tó re — stłu m ion e od r. 1863 — ponow nie się odezw ały. J a k zawsze w lite ra tu rz e , czynniki w yw odzące się z procesu h istory czn e go i genezy społecznej o k reśliły w yg ląd piśm iennictw a. Tym czasem p rog ram w stęp n y m od ernizm u i tw órczość w jego duchu oraz m oraln o- -filozoficzna k ry ty k a prow adzona przez generację, zdaw ało się zrazu, że zdołają się rozw inąć nie uległszy tem u naporow i. W ty m sensie K a rol Irzyko w ski rzucił b y ł niegdyś nieoczekiw ane zdanie, że z p u n k tu w idzenia rzeczyw istej d y n am ik i M łodej P olski konieczny b y ł P rz y b y szew ski, a niekonieczny i p rzyp ad k o w y W yspiański.
P row adząc do sam ych po dstaw analizę w zorów ideow o-literackich, 0 k tó ry c h u rzeczy w istnien ie zm agała się M łoda Polska, stw ierdzam y , że w istocie rzeczy w alczyły ze sobą podówczas dw a w ielkie m odele, dw a w ielkie w zory lite ra tu ry i k u ltu ry narodow ej. Je d e n w zór sztuki 1 k u ltu ry służeb n ej w obec zadań ideow ych w y n ik ający ch z życia n aro d u pozbaw ionego niepodległości, w zór z n a jd u jąc y sw oje potężne uzasadnie nie w tra d y c ji ro m an ty czn ej i jej odżyciu pod koniec stulecia. Odżycie ow ej tra d y c ji w dobie M łodej P o lski zarów no było skierow ane p rze ciw ko pozytyw izm ow i, ja k z d ru g ie j stro n y z całą m ocą pow oływ ało do istn ien ia m odel i w zór lite r a tu r y bezw zględnie zaangażow anej, w a r tości sztu k i oddającej się w e w ład an ie n ad rzęd nej idei.
D rugi w zór, d ru g i m odel sztu ki i k u ltu ry pochodził z insp iracji ogóln o eu ro p ejsk iej, gdzie nie istn iała szczególna rola lite ra tu ry w egzy ste n c ji społeczeństw a pozbaw ionego niezależności politycznej. T en m o del pod koniec stu lecia b y ł specjalnie silny w obec fak tu , że głów ne
290 K A Z IM IE R Z W Y K A
postaw y arty sty c z n e i główne poety ki ok resu docierały do w szystkich lite r a tu r narodow ych. B u n t m o dern istyczny z ty m w łaśnie m odelem się w iąże i z niego w ynika. Bodaj n ik t z w ielkich pisarzy o k resu nie dostrzegł rów nie w y raźn ie tego rozszczepienia, te j w alki, jak S te fa n Żerom ski w głośnym odczycie Literatura a życie polskie (1915).
W ciągu ostatniego ćw ierćwiecza ubiegłego stulecia — powiada Żeromski — i na początku bieżącego trzykrotnie usiłowano w ydobyć sztukę polską i lite raturę piękną ze społecznej pańszczyzny oraz proklamować jej europejskie prawo do swobody. B yło to usiłow anie Stanisław a W itkiewicza, który w tym celu założył nismo W ę d r o w i e c , później — Stanisław a Przybyszewskiego, który w tym celu założył pismo Ż y c i e , w reszcie — Zenona Przesmyckiego, który w tym że celu założył pismo C h i m e r ę . Każde z tych literackich powstań wyw arło w pływ jak najzbawienniejszy na twórczość i krytykę ro
dzimą, rozszerzyło widnokręgi, przysporzyło sztuce nowych w artości przez ich europejską uprawę — lecz każde, jak w szelkie powstania w Polsce, skończyło się porażką *.
Na czym p orażka polegała, odpow iada Ż erom ski n a p rzy k ład zie Ż y - c i a Przybyszew skiego. Ńim zacy tu jem y dalsze jego słowa, pow iedzieć w ypada, że by ła to po p ro stu p orażka zw iązanego z b u n tem m o d ern i stycznym m odelu k u ltu ro w o-literackiego, porażk a w zetknięciu z ro - m antyczno-służebnym , specyficznie polskim w zorem lite ra tu ry . Ale także dorzucić w ypada, że sp raw a na ty m się nie skończyła, że rozw ój M łodej Polski u jej sch y łk u n a nowo spór te n postaw i na porząd k u dziennym .
Ż y c i e Stanisław a Przybyszewskiego — powracam y znów do słów Że romskiego — które obwieszczało wszem wobec piszącym iż „sztuka-patriotyzm nie jest prawdziwą sztuką” — stało się w net gniazdem, w którym porastał w srebrzyste sw e pióra w ieszcz nowoczesny Polski, Stanisław W ysp iański5.
I jeszcze jedno p rzypom nienie: całkow icie zapom nianego sąd u M arii D ąbrow skiej o P rzybyszew skim , z r. 1924; sądu sięgającego jeszcze do szkolnych la t w ielk iej pisarki:
Kochało się już w tedy sztukę, lecz nie rozumiało się wcale jej m iejsca w życiu — ni skąd płynie jej czar. Przybyszewski nam to pierwszy powiedział.
W yjawił nam istotę znaczenia sztuki, ustalił raz na zawsze w łaściw y do niej stosunek, wykazał jej zw iązek z w szystkim i stanam i religijnym i i em ocjo nalnym i, w których poznajemy istotę i wartość życia.
U czynił to tak prosto, że rozumiało się go już w czwartej klasie, a książka Z ku ja wskiej gleby stanowiła bezcenny skarb m łodocianych cz a só w e.
4 S. Ż e r o m s k i , Literatu ra a życie polskie. W: Dzieła. Pod. red. S. F i g o - г. i a. T. 4. Warszawa 1957, s. 43.
5 Tamże.
6 M. D ą b r o w s k a , Z dziedzin y przerażenia. W i a d o m o ś c i L i t e r a c k i e ,
W ty m sposobie przedstaw iw szy zasadnicze siły ideowe, k tó re tow a rzyszyły początkom pokolenia M łodej P olski i k tó re obecne były w szczytow ej fazie jego tw órczości, a więc bezpośrednio po r. 1900, au to r niniejszego w y stą p ie n ia m a chyba p raw o m niem ać, że jest już Jaśniejsze, co m iał n a m yśli, k ied y pow iadał, że om aw iane pokolenie było o sta tn ią g en e ra c ją lite r a tu r y porozbiorow ej, a jednocześnie p ierw szą g en e ra c ją w alki o now y k sz ta łt lite ra tu ry narodow ej.
J a k na ty m p o d w ó jn y m tle ry su je się J a n Kasprow icz? Rzecz oczy w ista, nie w jak ie jś jego przybliżonej chociażby ch a ra k te ry sty c e , lecz
w tym , co w latach 1889— 1905, od Poezji do rzeczy prozaicznej O bo-
hater s k im kon iu i w a lą c y m się domie, jest u niego w idoczne, w zw iązku
z w alk ą o dw a m odele, o dw a w zorce lite ra tu ry polskiej.
W alka o czysto m odern isty czn y , a zarazem pow szechnie i nie ty lk o ^ w p iśm iennictw ie polskim w y stę p u ją c y m odel lite ra tu ry i sposób jej zaangażow ania w rzeczyw istość p rz y b ie ra ła przede w szystkim postać w alki o p raw a osobowości, o p raw a indyw idualności, o p raw a jaźni. A sp ekty ta k ro zum ianej w alk i b y ły w ielorakie. N ajp ierw b y ł to gw ał tow ny apel o p ew ien k o n k re tn y m odel osobowości, m odel ind yw id uu m m ającego zluzow ać w życiu b u rżu azy jn eg o filistra. D ostrzegano go w a r tyście w yniesion y m ponad otoczenie i jednocześnie płacącym tragiczną cenę sam otności i niezrozum ienia. W w y d an iu całkow icie płaskim by w ał to po p ro stu cygan m łodopolski i jego poza, lecz prześw iadczenia gene ra c ji M łodej P olski b ierzm y w ich n ajlep szy m w yglądzie, nie w y ta rz a n y m i otoczonym śm iesznością.
T en ap el o pew ien k o n k re tn y m odel osobowości p rze w ijał się wciąż, ch yba n a jo strz e j pod piórem W acław a N ałkow skiego, k iedy k reśląc a r ty k u ł Forpoczty ewolucji p sychicznej i troglodyci dokonyw ał typolo gicznego podziału społeczeństw a n a „ l u d z i - b y k i , l u d z i - ś w i n i e i l u d z i - d r e w n a ( a u t o m a t y)” , ty ch o statn ich n ajo strzej a ta k u jąc :
L u d z i e - d r e w n a [...] to ludzie dotknięci atrofią uczucia, idioci uczucia. Pod w zględem fachowym jednak m ogą oni stać nieraz bardzo wysoko, być praw idłowo działającym i m aszynam i [...]; mogą w ięc być doskonałymi, nawet znakom itym i szewcami, w ogóle rzemieślnikami, urzędnikami, aptekarzami, uczonym i zbieraczam i owadów, jaj, num izm atów i m arek pocztowych; bardzo poszukiw anym i profesoram i (których w takim razie m ogłyby jednak zastąpić fonografy) itd., it d .7
Tych w łaśnie n a jo strz e j atakow ał, a zarazem jak o zapow iadające przyszłość, jako ew olucyjne, jako fo rpoczty ew olucji psychicznej p rze ciw staw iał im:
7 W. N a ł k o w s k i , Forpoczty ewolucji psychicznej i troglodyci. W: Pisma
292 K A Z IM IE R Z W Y K A
Typy z organizacją duchową niezmiernie w rażliw ą i subtelną. Typy nie m ogące wyżyć w atmosferze pospolitości, a tym bardziej podłości. Typy o w iel kiej nieproporcjonalności pragnień do możności, a nawet m ożliwości ich urze czyw istnienia; typy w ięc szarpane bezdennym niezadow oleniem wew nętrznym . Typy dostarczające największej ilości nowych idei, ale zarazem najw iększej ilości obłąkanych i sam obójców 8.
O czywista, że w tak im u jęciu m ieściła się celowo w y ostrzon a prow o k acja saty ry czn a. Ten sam p o stu la t g e n e ra c ji m ożna bow iem było przedstaw ić w sposób b ard ziej ogólny; p rzed staw ić w postaci bezw zglę dnego nakazu, jak czynić tc będzie Przybyszew ski:
Nie znamy żadnych praw, ani moralnych, ani społecznych, nie znamy ża dnych względów, każdy przejaw duszy jest dla nas czystym , św iętym , głębią i tajemnicą, skoro jest potężny D.
Na ty m tle K asprow icz od A n im a lachrym ans po rzecz O bohater
s k im koniu był niew ątp liw ie jed n y m z w ielkich realizato ró w ta k p o jęte
go zespołu h aseł i p rag n ie ń pokolenia. Jego siła i słabość — siła, kied y h asła te uczynił prześw iadczeniem n ajg łęb iej osobistym i sk o jarzon ym jednocześnie z anonim ow ą i pow szechną egzysten cją ludzką, słabość, k iedy siebie sam ego i czy teln ik a p rzek o n y w ał o ty m w tasiem cow ych d ysku rsach rzekom o filozoficznych — potęga i up ad k i jego tu ta j się m ie ściły. W u d an ej — a wów czas b y ły to jego w ielkie osiągnięcia — tra n s pozycji owego apelu o indyw idualność, owego w yzw olenia jaźn i na ży wioł liryzm u, „D usza sam o tn a” , te n ty tu ł d ał Brzozow ski rozdziałow i
L e g e n d y M łodej Polski pośw ięconem u K asprow iczow i. N aw iasem m ó
wiąc, jed n em u z n iew ielu rozdziałów tego dzieła, w k tó ry m Brzozow ski nie ty lko nie k ru sz y ow ej legendy, ale w p ro st przeciw nie, u tw ierd z a ją, pozostaje we w ład an iu a rty z m u i postaw y K asprow icza.
Bodaj n a chw ilę otw órzm y p rzeto k a rty L e g e n d y M łodej Polski. W patety czn ej m etafo rze — ja k zw ykle u Brzozowskiego, k tó ry w al
cząc z M łodą Polską, sty le m i słow nictw em te j epoki b y ł nasycony jak ro ztw ó r nie m ogący już w ięcej pom ieścić noszonych w sobie sk ład n i ków — otóż w ta k ie j w łaśnie m etaforze podał Brzozow ski fo rm u łę u k a zującą znak ró w n an ia m iędzy szczytow ym i osiągnięciam i K asprow icza a ty m apelem o jaźń, indy w id ualn ość i osobowość.
Siła i głębia K asprowiczowskiej twórczości — czytam y — to wyolbrzy mione w samotności ludzkie serce, rwące się w kawały gdzieś ponad światem, tryskające słupami ognia, strugami łez. Serce, które rodzi swój św iat z siebie, skarży się przed sobą słońcem, co zachodzi nad polami, widmam i wierzb, opusz
8 Tamże, s. 130. .
czoną chatą, łka dzwonem kościołów, koi się ciszą. Staje się krajobrazem, w sią, lasem , w iejskim pogrzebem, ale w szystko to — to zawsze ono, samotne, olbrzymie, potrzaskane, cyklopowe s e r c e 10.
Tą część gorączkow ego uogólnienia rozpoczął Brzozowski od słów: s i ł a i g ł ę b i a . Istotnie, w tej potędze sam oistnego liry zm u je st siła tw órcza K asprow icza. W ystarczy p a rę stronic p rzekartk ow ać, a n a p o tk a m y nie m n iej ud erzające określenie tego, co było podstaw ow ym n ie bezpieczeństw em ideow ym , tego, co pozostało n ieprzekraczalną granicą
ow ej siły tw órczej. C zytam y m ianow icie: ' .
Liryzm K asprowicza jest zjednoczeniem w uczuciu poza dziełem, poza spo łeczeństw em , poza historią. Rzeczywistość dław i ludzi, zmusza do nieustannej w alki, utrzym uje ich w stanie rozterki, gorączkowego szamotania się — tu stają się oni jedną w ielką, czującą duszą, oddychają sobą niezależnie od tego, co czynią w życiu. Dusza staje się tu morzem zalewającym gród pracy, mozołu i męki, ścierającej się z sobą pychy, zaciekłego dźwigania; ponad ca łym tym św iatem rozpościera ona swą sam otn ośću .
Poza społeczeństw em , poza historią, poza k o n k retn y m w ysiłkiem człow ieka w szczepionego w oporną rzeczyw istość — tej inn ej części sw ego uogólnienia B rzozow ski nie zao patrzył w zapowiedź, że jest to siła i że je s t to głębia. P ozostaw iam y ocenę na boku. To bow iem jest w ażne, że w owej tran sp o zy cji rzeczyw istości na żyw ioł liryzm u, w ko le jn y m zrów n an iu liry z m u osobistego, liry z m u sam ego tw ó rcy z dozna n iem każdego odbiorcy, każdego człow ieka, je st zw ornik, k tó ry dorobek K asprow icza łączy z b u n te m i zasadam i całego pokolenia. W ielokrotnie i w sposób p rze jm u ją cy tw ó rca H y m n ó w p o tra fi nazw ać ów zw ornik, zaśw iadczyć, że by ł go św iadom . T en p rzy n a jm n ie j znakom ity sonet 2. cyklu Chwile niechaj przytoczę:
O w as m ówię, gdy m ówię o sobie, gdy z wnętrza W yławiam ból czy radość, tak rzadko — niestety! — Garnącą się w me sieci. Jednakie zalety,
Jednakie m amy błędy. Ta sama się spiętrza. Ta sama w nas się kładzie fala morza. Prędsza N ie bywa ma nadzieja od waszej podniety, Przy której czyha rozpacz. Smutne oczerety Na stepie m yśm y w szyscy, ja i wy, i. świętsza N ie czeka w as m ogiła od mojej. Robactwo
Jednakie zje nam kości, a w pustce, gdzie władztwo Żywota ryło ongi głębokie koleje,
10 S. B r z o z o w s k i , Legenda Młodej Polski. Wyd. 2. Lwów 1910, s. 441. 11 Tamże, s. 448.
294 K A Z IM IE R Z W Y K A
Pagórki i doliny do równi zaorze
I cicho snuć się będzie straszne Widmo boże,
I śmiać się z swego dzieła, jak się dziś z nas śm ieje. [II, 348]
A ni czasu nie starczy w n in iejszym w y stąp ien iu , an i k o n fe re n c ja obecna nie d aje k u tem u p ełn y ch podstaw , skoro in d y w id u aln y doro bek J a n a K asprow icza, a nie dzieło całego pokolenia M łodej P olski stan o w i osnowę, ażeby w sposób szczegółowy prow adzić do końca rozw ażania na tem a t w spólnych losów ow ej g en eracji — o statn iej za czasu porozbio- rowego, pierw szej, k tó ra w stąp iła w niepodległość. Pozostaniem y p rzeto tylk o przy dw u w ątk ach in te rp re ta c y jn y ch . P ierw szy — to dalsza w a l ka o dw a w zorce lite ra tu ry , o dw a sposoby zaangażow ania jej w rzeczy wistość, d ru g i dotyczyć będzie K asprow icza.
у W alka w spom niana nigdy nie została ukończona, ani podów czas, ani
n aw et w lite ra tu rz e m iędzyw ojennego dw udziestolecia. N ależała bow iem do tego ro d zaju k o n tra d y k c y jn y c h i dialekty czny ch sił k u ltu ry n a ro d o w ej, k tó re nie w y g asają nigdy, k tó re odradzają się i w y stę p u ją pod no wą postacią, ta k dalece zw iązane są z histo rią n aro d u i jej ciążeniem n a przyszłych pokoleniach. Po ro k u 1905, a już szczególnie u sam ego sch y ł k u M łodej Polski, całe to ro zp atry w an e zagadnienie stan ęło ponow nie przed św iadom ością epoki. Stanęło n a tu ra ln ie w całkiem odm ienionym kształcie ideow ym i arty sty czn y m , aniżeli to m iało m iejsce w dziesię cioleciu 1890— 1900. B u n t m odern isty czny już się skończył, odegrał sw o ją rolę albo, co gorsza, jego zew nętrzn y gest p o w tarzali coraz śm iesz n iejsi epigoni. Ci, o których pisać będzie dow cipnie św iad ek ów czesny A dam G rzym ała-S iedlecki, że otrzym ali „ p a te n t na » dekadenta«” , to znaczy —
prawo do noszenia powiewnej peleryny i obfitego wokół szyi czarnego krawata, związanego w węzeł z puszczonymi „na wichry i burze” końcami tak długimi, że bez trudu można nim i było wycierać stół kawiarniany u Szmidta na P lan tach, stół urzędujący całe bez mała 24 godzin na dobę, z obsadą m ało
zmienianą 12.
Dwie in te le k tu a ln ie zasadnicze polem iki likw idacy jn e, w ytoczone M łodej Polsce przez S tan isław a Brzozowskiego i K aro la Irzykow skiego, działalność tak ich pisarzy, jak B oy-Ż eleński czy A dolf N ow aczyński — przypom inam , że w szyscy oni przy n ależą do m łodszej form acji pokole niow ej M łodej P olski — tłu m aczy się ty lko na tle nowego e ta p u w a lk i m iędzy lite ra tu rą zaangażow aną w sposób specyficznie polski, ro m a n tyczny i ten d e n c y jn y zarazem , a odm iennym , niepodległym p ojm ow a- nièm zadań lite ra tu ry . D okładniej te n eta p i całe to zagadnienie p ró bo
12 A. G r z y m a ł a - S i e d l e c k i , w stęp do: E. L e s z c z y ń s k i , Radość sa
w ałem n aśw ietlić w szkicu S y n t e z y i likwidacje Młodej P o l s k i 13, ch ęt nych w ięc tam odsyłam , pozostając przy dw óch jedyn ie nazw iskach: Irzyk o w ski i Brzozowski.
. P ro g ra m id eo w o -literacki Irzykow skiego, podówczas a u to ra Pałuby
i C z y n u i słowa, w y n ik a ł z in sp iracji P rzybyszew skiego oraz z psycho- logizm u okresu. M iał p rzeto sw oje głów ne źródło w ty m m odelu lite rackim , o k tó ry d a rem n ie w alczyło m odernistyczne pow stanie literack ie. Jednocześnie g w ałto w n a niechęć tego k ry ty k a do p orew olu cyjn ej bo- h aterszczyzny, ta k w idocznej po rew o lu cji r. 1905, p rzen ikliw a niechęć do Ż erom skiego i żerom szczyzny m iała podstaw y w ty ch sam ych zało żeniach. Irzykow ski w y raźn ie staw ał po stro nie lite ra tu ry , k tó ra obcią żenia rozbiorow ego nie p rzy jm o w ała do w iadom ości jako cennego sty g - m atu.
K ró tk ie w y jaśn ien ie p ro g ra m u i działalności Brzozowskiego jest za daniem bard ziej skom plikow anym . Jego bow iem stosunek k ry ty c z n y do M łodej P olsk i nie w y n ik ał z dążenia do sam oistności zjaw isk literackich , w łaściw ego Irzykow skiem u. Ale chociaż od tej stro n y różny i odm ienny, tw órca L e g e n d y Młodej Polski z jeszcze gw ałtow niejszą p asją atakow ał porozbiorow y i ro m an ty czn y s ty g m a t lite ra tu ry i k u ltu ry polskiej. Nie d o strzegał w nim w yróżnienia, jakie ze czcią całkow icie b iern ą pow inno
zostać p o d jęte i pod trzy m an e przez świadom ość ogółu. •
W ybór dokonyw any po tej w łaśnie linii jakże jest znam ienny dla sch y łk u chronologicznego M łodej Polski. S chy łku czysto chronologiczne go, bo w istocie b yły w nim już całkow icie do jrzałe elem enty , k tó re w pełni w e jd ą w sk ład lite r a tu r y okresu 1918— 1939. Pod koniec bo w iem M łodej P olski z k ażd y m ro k iem n a ra s ta ła silnie łączność re a li zacji tw órczych i zapow iedzi d aw an y ch przez m łodszą gru pę pokolenia (L eśm ian, S taff, B eren t, M iciński, S trug), łączność z piśm iennictw em n astęp n eg o okresu. Od ta k ie j stro n y ro zp atry w an y , ów rzekom y schy łek ty le ż p rez e n tu je , a bodaj n a w e t w ięcej, a k ty w n y ch ciągów dalszych, co lin ii litera c k ic h isto tn ie się kończących.
S p ó jrzm y znów na biogram y n ajw y b itn iejszy ch tw órców , k tó rzy w 1900 r. obecni byli w lite ra tu rz e polskiej, chociaż przynależeli do róż
nych, ale jednocześnie n a pew n ym odcinku w spółistniejących ze sobą pokoleń. P rz y n ale że li do g en eracji pozytyw istów i realistów k ry ty c z ny ch, do g ru p y n a tu ra listó w , do pokolenia M łodej Polski z jej dw om a w a ria n ta m i w ew n ętrzn y m i. W ro k u 1900 K asprow icz i M iriam -P rze- sm yck i liczyli 40 lat, L eśm ian i S ta ff — 22 lata, i .jest to isto tn a różnica w ieku. S p ó jrzm y na te b iogram y, p y ta ją c obecnie, kiedy owe pokolenia schodzą d efin ity w n ie z w idow ni h isto ry czn o literack iej, schodzą nie po
296 K A Z IM IE R Z W Y K A
przez fak t, że zam ilk n ął te n czy ów pisarz, lecz po p ro stu schodzą do grobu.
Pokolenie p ozytyw istów i realistó w k ry ty czn y ch , całkow icie jeszcze ak ty w n e w dobie b u n tu m odernistycznego, a n a w e t o b serw u jące i od tw arzające niekied y ów b u n t — m am na m y śli O rzeszkow ą jako a u to rk ę
Melancholików i A d astra, Sienkiew icza jako a u to ra B ez dogm atu —
schodzi d efinityw n ie z w idow ni około r. 1910 lub niew iele później pe tej dacie, zatem podówczas, kied y typow i i czołowi prozaicy dw udziesto lecia — N ałkow ska, K ad en-B and ro w ski — już m ają d e b iu t poza sobą: 1910 — to ro k śm ierci K onopnickiej i O rzeszkow ej, 1912 — P ru sa; 1916 — Sienkiew icza. N iew iele ich przeżyli, o niew iele też m łodsi (z w y ją tk ie m D ygasińskiego), pisarze polskiego n a tu ra liz m u : 1915 — S ta nisław W itkiew icz, 1921 — Zapolska, 1923 — S ygietyński.
To su m aryczne p rzypom nienie w ty m celu zostało dokonane, ażeby w zakończeniu znów móc pow rócić do postaci J a n a K asprow icza, ty m razem nie o świcie i nie o p ołud n iu jego g eneracji, lecz o je j zachodzie. T en zachód całkow ity dokonyw ał się dopiero w m ięd zy w o jen n y m dw u dziestoleciu: dla sta rsze j fo rm acji pokolenia M łodej P o lsk i — w jego pierw szej połowie, dla m łodszej — aż po d ru g ą w ojn ę św iatow ą. Im wszakże b ardziej ponad głow am i pisarzy p rzy n ależn y ch do ow ej s ta r szej części przesu w ały się k olejne d ziesiątki lat, ty m d o b itn iej k ry sta li zowało się jeszcze trzecie zjaw isko w obrębie pokolenia M łodej Polski, zjaw isko potw ierdzające ten a sp ek t owego pokolenia, że było ono osta
tn ią g en eracją porozbiorow ą, nigdy bow iem później już się nie pow tó rzyło.
U tw orzył się m ianow icie jakiś szczególnie polski, z s y tu a c ją w ielkie go pisarza w w a ru n k a ch porozbiorow ych zw iązany, będący oddźw ię kiem ow ej sy tu acji, O l i m p m ł o d o p o l s k i . O bjął on cztery n a zw iska: S tan isław W yspiański, S te fa n Żerom ski, J a n K asprow icz, W ła d y sław S tanisław R eym ont. Isto tn y p rzeto stosu nek m iędzyw ojennego dw udziestolecia do pokolenia poprzedniego w y glądał tak , że przez okres n astęp n y m łodsza fo rm acja M łodej P olski została w łaściw ie w chłonięta, przysw ojona. P isarzam i łączności nazw ał kiedyś tra fn ie ty ch tw órców Ignacy Fik.
T ylko fo rm ację starszą, znam ienną głów nie dla b u n tu m od ern isty cz nego, dla nastrojow ości, fin-de-siècle’u, d ekad entyzm u , sp o tk ał d efin i ty w n ie grobow y los. W zgardliw y te rm in „m łodopolszczyzna” do takich głównie objaw ów odnosił się w m iędzyw ojenn ym dw udziestoleciu. Na losach dwóch, jakże typow ych dla m odernizm u pisarzy, m ożna to odczy tać: K azim ierz T e tm a je r i S tan isław Przybyszew ski. W ro k u okupacy j nego zgonu T e tm a je ra napisał b y ł B oy-Żeleński: „U m arł K azim ierz T e t m aje r. Dla św iata u m a rł od daw na — przeszło ćw ierć w i e k u ’te m u ”.
Ćw ierć w ieku przeszło, licząc o*d ro k u 1940. Chodziło Boyowi o chorobę. Lecz u m arł w ty m sam y m czasie jako poeta. „ T e tm a je ra u m iała ów
czesna P o lsk a na p am ięć” 14. Ó w czesna — to znaczy ro k u 1900. '
Przybyszew skiego dotyczy anegd o ta K saw erego D unikow skiego, za pisana niedaw no przez Ju liu sz a S tarzyńskiego. O podobnym zgonie za życia je s t w niej mowa.
Panie, to nie do w iary — opowiada Dunikowski — czym był Przybyszewski w tych latach w Krakowie; gdyby po jednej stronie ulicy szedł Chrystus, a po drugiej Przybyszew ski — to w szyscy ludzie patrzyliby na Przybyszewskiego... A w szereg lat później w Krakowie po wojnie, kiedy już była Polska — idę sobie ulicą i patrzę: jakiś staruszek zgarbiony, w w ytartym palcie, z butelką pod pachą — nikt na niego nie zwraca uwagi, nikt go nie poznaje, toż to Stach!... Tak. Panie, w szystko się zmienia, rozmaicie bywa z geniuszam i...15
Nie zaznał takiego losu O lim p M łodej Polski. P rzeszła n ad nim b u rza w ytoczona przez S tan isław a Brzozowskiego, b u rza pry n cy p ialn a, n a m ię tn a i gw ałtow na, jeszcze m oje roczniki w jej blaskach i żądaniach się w ychow ały. B urza przeszła, zagarnięci przez n ią tw ó rcy pozostali w opinii ogółu n a sw oich postum entach. W książce o B oyu-Ż eleńskim zw raca A n drzej S ta w a r uw agę, że ro lę dziew iętnastow iecznych ju b ileu szów w y b itn y ch p isarzy zajęły w dw udziestoleciu m iędzyw ojennym ich
p o g rz e b y 16. W prost z p o stu m en tó w schodzili kolejno do grobu S tefan Żerom ski, W ładysław S ta n isław R eym ont, J a n K asprow icz. Ś m ierci Że rom skiego i K asprow icza to w arzyszyły lakoniczne ep itafia pióra Leo polda S taffa, pom ieszczone później w Uchu igielnym . Pod literk a m i
J. K., każdy bow iem w iedział, o kogo chodzi, czytam y;
Runęła góra, runął dąb, Dąb twardy, góra wzniosła. O grób’ się pogłębiła głąb, A w zw yż w yżyna wzrosła. Zawarły się spiżowe drzwi, Zapadły w ieczne wrota, A śm ierć niszcząca żyw ot dni Zwiększyła skarb Żywota.
N ad er rzadko w a k tu a ln y c h p rzy p ad k ach literack ich zab ierający głos B oy-Ż eleński żegnał i R eym onta, i Żerom skiego. Po zgonie tw ó rcy L u d zi
b e z d o m n y c h napisał;
14 T. Ż e l e ń s k i (Boy), Pisma. T. 6. W arszawa 1956, s. 224, 239.
15 J. S t a r z y ń s k i , Dunikowski o Młodej Polsce. S z t u k a i K r y t y k a , 1957, nr 3/4, s. 302.
16 A. S t a w a r , Tadeusz Żeleński (Boy). Warszawa 1958, s. 109.
298 K A Z IM IE R Z W Y K A
Trawa zarasta w szystkie groby i życie zw ycięża wszystko, nurt jego po płynie dalej, ale na całym obszarze Polski nie m a nikogo, kto by m ógł zająć m iejsce osierocone przez Żeromskiego. On był jedyny i — w pewnym sensie —
o sta tn i17.
T en trochę po m ickiew iczow sku, ta k ja k używ any on je st w P a n u
Tadeuszu, p rzy m io tn ik o s t a t n i rozum iem y dzisiaj doskonale. Że
rom ski był z ty ch tw órców , k tó rzy w pokoleniu M łodej P olski realizo w ali nad al ro m an ty czn y w sw ojej istocie id eał pisarza-przy w ó dcy d u chowego, p isarza-sum ienia, pisarza, dla k tó rego lite r a tu r a je s t p rzede w szystkim kształtem służby. Ideał w gruncie rzeczy w y n ik a ją c y z te j jak że polskiej i jakże szczególnej k ategorii wieszcza, chociaż z p isarzy m łodopolskiego O lim pu ty lk o W yspiański o trz y m ał b y ł w y ra ź n ie nom i n a c ję na m iejsce opróżnione przez w ielką tró jcę. W ty m sensie Że rom ski b ył o statn i i W yspiański b y ł ostatni, i o sta tn i by ł J a n K asp ro wicz. Żerom ski, R eym ont, K asprow icz odeszli w p rzeciąg u n iesp e łn a ro k u : od 20 listopada 1925 — zgon Żerom skiego, 5 g ru d n ia 1925 — R eym onta, po 1 sierp n ia 1926 — K asprow icza. Je sie n ią 1927 podążył za nim i S tan isław Przybyszew ski. W ro k u 1929 m alarz, w k tó reg o p o sta wie i recepcji jego dzieła przez w spółczesnych ileż było elem en tó w po dobnych jak na pisarsk im O lim pie m łodopolskim , m ianow icie — Ja c e k M alczewski.
P rzeczuw aliśm y w tedy, a dzisiaj, w stulecie pokolenia M łodej P olski, dostrzeg am y to w yraziście, że zam knęła się podów czas o k reślo n a i n ie
p o w tarzaln a k a rta k u ltu ry i lite ra tu ry polskiej. K a rta w yw odząca się w pełni z porozbiorow ej h isto rii n arodu. Na n iej je s t m iejsce i n a n iej je s t pozycja K asprow icza rów nież, chociaż poza w czesnym sw oim o k re
sem tw órca ten tak b ył od tego daleki, ażeby wchodzić w społeczny b y t i historyczne p rzem ian y polskiego społeczeństw a. W spom niany przed chw ilą Jacek M alczew ski w w yw iadzie udzielonym w 1925 r. rzu cił tak i p arad o k saln y sylogizm : „N iech m i p a n w ierzy..., gdybym nie b y ł P o la kiem , nie byłby m a rty s tą ” 18.
Pow iedzenie m ożliw e tylk o w k r a ju w y d ający m a rty stó w n ap ełn io n y ch profetyczną m isją. Rzecz w tym , że tw órcom takiego ty p u d w u dziestolecie nic nie m iało do przeciw staw ienia an i też przeciw staw iać nie chciało. P ra g n ąłb y m , ażeby te słow a nie zostały zrozum iane jako p o tę pienie dw udziestolecia, jako sąd o u p ad k u lite ra tu ry , o u p a d k u jej po słan n ictw a etc. T akich w y m ag ań i tak ich sy tu a c ji nie tw o rzy się sztucz nie. One sam e w y n ik a ją z procesu historycznego. Nic zatem oprócz no w ych w aru n k ó w działalności a rty s ty w odrodzonym pań stw ie, w p rze
17 Ż e l e ń s k i , op. cit., s. 56.
18 J. B r z ę k o w s k i , Jacek M alc zew ski o sobie. W i a d o m o ś c i L i t e r a c k i e , 1925, nr 30.
m ie n ia ją cy m się coraz gw ałtow niej w ogniu w alki klasow ej społeczeń stw ie polskim . Te w a ru n k i uczyniły n iea k tu aln ą całą, z okresu w alki
narodow ow yzw oleńczej pochodzącą, sp raw ę artysty-w ieszcza. K iedy
u m ie rali o statni tw ó rcy do te j k ateg o rii p rzy n ależn i lu b w jej pobliżu p o staw ien i przez opinię publiczną, w ogóle odw róciła się i zam knęła k a rta . Do księgi n arod o w ej k u ltu ry i społecznego b y tu n ik t jej sztucznie nie w staw i.
K ied y n a tak im tle um ieścić postać i dorobek J a n a K asprow icza, jaśn ie jsz a zapew ne s ta je się jego pozycja. Ja śn ie jsz e też praw dopodobnie s ta je się obecne rozszczepienie sądów o tw ó rcy H y m n ó w — od nad al trw ają ce g o k u ltu po o stry k ry ty cy zm . G łosiciele k ry ty c y z m u p a trz ą po p ro stu w jego tek sty . K u lt pozostał nadal k u lte m tw órcy przynależnego do ow ych m ickiew iczow skich o statn ich w pokoleniu, k tó re w histo rycz n y m sensie także było o statnie. T aki k u lt je s t sam oistną w artością spo łeczną i nie w olno się z nim nie liczyć, k ry ty c y z m zaś i ocena stanow ią p odstaw ow y obow iązek badacza. W stulecie pokolenia M łodej Polski, stulecie, k tó re in a u g u ru je jego postać, je st na pew no pora, ażeby ów obow iązek i k u lt nie sta w a ły naprzeciw ko siebie jako p a ra skłóconych przeciw ników . Po k tó re jk o lw ie k bow iem stron ie p rzyp adn ie in d y w id u al ne m iejsce, in d y w id u aln y pogląd każdego z nas, o dorobku w niesionym do k u ltu r y polskiej przez tego w ielkiego sy n a ziem i w ielkopolskiej p o w tórzy ć m ożem y w spólnie już przytoczone słow a jego następcy:
Runęła góra, runął dąb, Dąb twardy, góra wzniosła.
O grób się pogłębiła głąb, A w zw yż w yżyna wzrosła.