• Nie Znaleziono Wyników

Materiały do życia i twórczości Ignacego Krasickiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Materiały do życia i twórczości Ignacego Krasickiego"

Copied!
113
0
0

Pełen tekst

(1)

Ludwik Bernacki,Ignacy Krasicki

Materiały do życia i twórczości

Ignacego Krasickiego

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 30/1/4, 398-509

(2)

III. MATERJAŁY.

Materjały do życiorysu i twórczości Ignacego Krasickiego.

C Z Ę Ś Ć D R U G A .

1.

NOTATNIKI.

2

.

NOTATKI DO PIERWSZYCH UTW ORÓW 1.

TEKA REDAKCYJNA „MONITORA*.2

Rękopis, niegdyś własność Ignacego Krasickiego, później Bi- bljoteki Załuskich w Warszawie, poczem (od r. 1796 do r. 1925) Bibljoteki Publicznej w Petersburgu, gdzie nosił sygnaturę Pol. F. XVII. 18, obecnie w Bibljotece Uniwersyteckiej w Warszawie; duży foljant (386 mm X 243 mm), składający się z luźnych ar­ kuszy papieru holenderskiego o rozmaitych znakach wodnych ; nieoprawny; ogółem stron liczbowanych 432, zapisanych w latach 1764 do 1768 przeważnie ręką Ignacego Krasickiego a także

1 Ciąg dalszy. Por. Pamiętnik literacki. R. XXX. 1933, s. 100—140. 2 Wśród rękopisów, rewindykowanych z Publicznej Bibljoteki w Pe­ tersburgu, powróciła do Polski znana nam już oddawna teka redakcyjna

Monitora (por. K atalog rękopisów polskich w Cesarskiej Bibljotece Publicz­ nej w Petersburgu się znajdujących, rękopis Bibljoteki Zakładu Nar.

im. Ossolińskich 1349, k. 1227 : „Monitory, albo papiery do diarjusza Mo­

nitor należące. Ms. fol. 205, z których są niektóre in 4-to“ F. XVII. 18),

która dopiero w drugiej połowie 1933 r. dostała się do rąk naszych. Zare­ zerwował ją bowiem do swojego użytku ś. p. prof. dr. Bronisław Gubry­ nowicz, zamierzając „ciekawej zawartości tejże teki poświęcić osobną roz­ prawkę“. Niestety, przedwczesna śmierć nie pozwoliła mu na zrealizowanie powziętego postanowienia. Ogłosił on z niej jeno, przeznaczony do Moni­

tora, artykuł polemiczny, dotyczący komedji Bohomolca p. t. Małżeństwo z kalendarza, wystawionej, jak wiadomo, w roku 1766. Por. jego przyczy­

nek p. t. Na marginesie „Monitora“. Kraków, 1928. Ponieważ rzeczona teka stoi w najściślejszym związku z zapiskami opublikowanego i objaśnionego powyżej notatnika, przeto uważamy za właściwe podać o niej tutaj obszer­ niejszą wiadomość.

(3)

rękami Kaspra Rogalińskiego, Joachima Kalnassego, Franciszka Bo- homolca, oraz kilku osób nieznanych.

Główną treść rękopisu stanowią bruljony artykułów, przezna­ czonych do Monitora, pozatem mieści się tu autograf odpowiedzi Krasickiego p. t. Biskupstwo wileńskie czyli na arcybiskupstwo pod­

wyższone być ma, i replika na głos pretendujący, aby qua arcy­ biskup miejsce brał w senacie biskupom krakowskiemu, kujaw­ skiemu, i poznańskiemu.

I.

ARTYKUŁY KRASICKIEGO.

Bruljony artykułów Krasickiego przeznaczonych do Moni­

tora pisane są na arkuszach papieru formatu wielkiego folio,

przełamanych w połowie na dwie części (pagina fracta). Część prawa każdej strony arkusza zawiera tekst artykułu, na lewej mieszczą się zazwyczaj poprawki i uzupełnienia, tudzież uwagi i notatki dotyczące układanego artykułu, lub też tem aty i za­ piski do artykułów planowanych. Wspomnieć wypada o znaj­ dujących się tu, częstych i różnorakich, próbach pisma, oraz o drobnych rysunkach bez większego znaczenia.

Wśród artykułów rzeczonych wyróżnić należy dwie grupy : pierwszą stanowią bruljony artykułów Krasickiego, drukowa­ nych w rocznikach Monitora z lat 1766, 1767 i 1768, prze­ chowane nieraz w kilku redakcjach, drugą bruljony artykułów napisanych przez Krasickiego dla Monitora, ale w nim nieogło- szonych.

1.

Artykuły Krasickiego drukowane w Monitorze.

Gdy szczegółowe rozpatrywanie tekstu artykułów Kra­ sickiego, drukowanych w Monitorze, nie leży w zakresie niniej­ szej informacji a krytyczne wydanie wszystkich dzieł księcia biskupa warmińskiego będzie musiało uwzględnić kolejne ich fazy, ograniczymy się tutaj do wyliczenia tych artykułów oraz do podania w a ż n i e j s z y c h , pomieszczonych przy nich zapisek, które porównamy z zapiskami notatnika (= N) i opa­ trzym y niezbędnemi uwagami.

Rok 1766.

nr. 14. В r u i j on. — Tytuł: O pijaństwie. — Zapiski: List = Antalewicz. — Oddany (sc. do druku w Monitorze).

Por. N I, nr. 35.

nr. 16. B r u l j o n . — Tytuł: O nierozsądnym upieraniu się przy zdaniu swoim. — Zapiski: Oddany.

(4)

II I. M A T E R JA Ł Y .

17. D w a b r u l j o n y . — Na p i e r w s z y m ty tu ł: Uszanowanie które się imieniowi boskiemu winno. — Zapiski: Oddana (!).— Cytat z Hor. 1. I, Od. XII, v. 15: Qui mare etterras etc.— Spect., T. V, disc. LII, p. 370(?!). — Nadzieja podobna do gór, wszedłszy na wierzchołek, drugi się pokazuje. — Cy­ tat z Virg., Aeneid. II, 425 : Cadit et Ripheus etc.

18. F r a g m e n t b r u l j o n u . — Zapiski: Histoire du bas Em­ pire en commençant a Constantin Le Grand par Le Beau.— La defense du paganisme par l’empereur Julien, à Berlin par C. Voss, 1764. — Lettres de Miladi Montagve.— Cy­ tat z Juv., Sat. I: Periturae parcite chartae. — Cytat z Kochanowskiego, Zgoda : Nie możecie przodkom swym dać żadnej przygany i t. d.

Le Beau Charles, Histoire du Bas - Empire, en commençant à Con­

sta n tin -le-G ra n d . Paris, 1756—79. — Julien l’Apostat, Défense du paganism e, traduite par le marquis d’Argens. Berlin, C. Voss,

1764. — Montague Mary, Lettres pen dan t (ses) voyages en diverses

parties du monde, dwie części, Londres et Paris, 1763, Amsterdam,

1763; trzy części, Londres et Paris, 1764 i 1768. Inny przekład: Rotterdam, 1764, dwie części.

19. Br u l jo η. — Zapiski: Oddany.

Por. N I, nr. 35.

20. D w a b r u l j o n y . — Na p i e r w s z y m zapiski: Oddana (!).— Refleksja na nadgrobki = NB. Diable boiteux = Spect. l’Ab. Westminster = Stylu różność = l’Histoire literaire. — W Spekt. przykład tego, który się ustawicznie ważył, nie wiedząc, że można schudnąć na zdrowiu, i utyć do cho­ roby. — Na d r u g i m : Nro 4-to.

Le Sage Alain René, Le diable boiteux. Paris, 1707 ; z następnych wydań przytaczamy edycję: Paris, 1756, 3 tomy. — Por. Spectateur I, discours 19 i 20.

22. D w a b r u l j o n y . — Na p i e r w s z y m tytuł: O zazdrości.

Por. N LII.

23. D w a b r u l j o n y . — Zapiski: Na p i e r w s z y m naj­ ważniejsze: Lamentations dont le refrain etoit toujours ï Szkoda że po polsku! — Ton dobrej kompanji a według pospolitego nazwiska dobre pacholstwo — Rubaszeństwo — Dobry pachołek — Zbytnia raźność. — Locke. — Na d r u ­ g i m : Ludzie zawzdy coś więcej pragną niż mają. Starzy pragną być młodemi, młodzi za starszych uchodzić chcą. Cóż za tym idzie. Oto starzy wzgardzeni a młodzież zu­ chwała, albo, że rzetelniej powiem, starzy wstydzą się być poważnemi, młodzież wstydzi się wstydzić. — Że ludzie osobliwie młodzi podlegli są zdrożnościom, rzecz mniej dziwna; ale że tak się chlubią, jakby w nich dobroć istotną postrzegli, że zrzuciwszy z siebie jarzmo przystoj- ności, nie postrzegają, że wkładają powinność innym wsty­ dzić się za nich, to ostatni triumf zepsutego serca. Dotąd

(5)

utajenie było siedliskiem niecnoty, i jeżeli winowajca nie czuł zgryzoty i wstydu, przynajmniej ukryciem szkarad- ności swojej szanował publicum; rwać tę ostatnią groblą, i już wystempek (!) odkrycie wielbić, naszego wieku przy­ wilej.

Młodych chęć największa wystempować (!) za granice wieku swego. — List w tej materji do Monitora jak źle o mło­ dzieży sądzą, ceux qui jugent par les qualitez brillantes i wiele to szkody przynosi, le découragement dans le quel par un mépris affecté tombe les jeunes gens timides, et par la meme d’un esprit mur et solide. — Zmłodu dziecko par ses sailles podoba się rodzicom, ponure w poniewierce, żeby się te wydało trzeba nieskończonej enchanaiment (!) des circonstances.

Por. N I, nr. 80. — Por. N XXIV. - Por. N I, nr. 20.

25. Br u lj on. — Tytuł: Jak jest niegodziwa wzgarda ludzi od nas podlejszych. — Zapiski: Różnica między temi, którzy listy piszą a temi co komponują.

Por. N XXVIII, 13. - Por. N VII.

27 do 30. B r u l j o n y . — Tytuł (na nr. 29): O edukacji list 3. —

Zapiski (na nr. 27, por. nr. 29) : NB. Dans Emile de Rous­

seau dziecko dziwujące się cierpliwości Aleksandra, że le­ karstwo wypił.

Por. N XXXVII. — Rousseau Jean Jacques, Émile, ou de l’Édu­

cation. Amsterdam, 1762. Por. Monitor, 1765, nr. 32.

34. Br u l j o n .

Por. N I, nr. 47.

35. B r u l j o n .

Por. N I, nr. 3.

36. Dwa b r u l j o n y . — Na p i e r w s z y m tytuł: O złych skut­ kach rozpusty. — Jako motto pierwotnie cytat z Boecju- sza, De Consolatione, przetłumaczony w zakończeniu tegoż bruljonu :

Ma to do siebie rozpustna swawola, Używających że niezmiernie bodzie I nakształt pszczółek latających w pola, Kiedy słodyczy wszystkie zbiera w miodzie, Zbyt bystre żądło wraziwszy w człowieka, Onego rani, a sama ucieka.

Zapiski: Trzy rodzaje hałaśników = Towarzysz = Dragan

lub oficer = Szlachcic sejmikowy = Sûreté des auberges. — Chęć krytykowania wszystkiego, co nad nas starsze jest. — Na d r u g i m zapiska : Oddany.

Por. N 1, nr. 20. — Por. N I, nr. 14. — Por. N XXXV. — Odmienną redakcję przekładu z Boecjusza podają Listy i pism a różne X. B. W. Tom II. Warszawa, 1788, s. 84.

(6)

402 III. M A T E R JA Ł Y .

nr. 37. B r u l i on. — Zapiski: Niechże ją djabli wezmą, ależ ślicznie tańcuje = P. Ochotnicki na operze: ładna, taka, owaka. Djabła zjadła, ależ dobrze tańcuje etc. i tym podobne eks- klamacje.

Por. N I, 74.

nr. 46. B r u l j o n . — Tytuł: Części (t. j. częściej) podpadają pod cenzurę mniej winni, niźli winowajcy.

nr. 50. B r u l j o n .

nr. 51. Dwa b r u l j o n y . — Na p i e r w s z y m zapiski: Portrait d’un filosophe (!) chrétien. — Cytat z Hor., Od. II, 1. III : Ro­ bustus acri militia puer etc. — NB. Wiersze cytowane od Voltaire dawnych Rzymian, wydające ich zdanie, iż z śmier­ cią wszystko się kączy(!). Post mortem nihil est etc. Mors quoque nihil. Seneca, Trag.

nr. 53. Trzy b r u l j o n y . — Na p i e r w s z y m zapiski: Fauxs sa­

vans. Affectation. — Ton mowy, sposób pisma i oso­

bliwość myśli; — Makaronizmy. — Sous extraordinaire = NB. Sentymenta = dwa słowa, które się nigdy obok nie widziały, witają się z podziwieniem. — Refinement outré — les tones françois adapté au dialecte polonois = niegdyś l’Italien. — dans les livres ce n’est que la beauté du style, la hardiesse des idées, et un certain ton de suffisance. — Na d r u g i m zapiski: Mają i słowa niejaką muzykalną har- monję — trzebaby zrobić partesy, i na różne tony po­ dzielić głos gadania = jakie zniżenie lub podniesienie — Semitony względem starszych lub uczeńszych — Jeżeli

muzyka budowała miasta = Aleksander wpadał w cho­

lerę za usłyszeniem not jońskich = Częścią wielką przy­ miotów krasomowskich ton głosu = Akcja i ton głosu są wielką częścią przymiotów, które wielkich krasomówców czynią. Jakoż jeżeli głos... — L’amour grasseye, zająkać się, mówić pomału, zbyt prędko, śpiewając lub ....

Por. N XL.

nr. 54. Br ul j on. — Zapiski: Jak znosić szczęście = Powiedają lekarze, iż rewolucja, którą w ciałach zbyteczna radość przynosi, daleko niebeśpieczniejszą jest od tej, która z naj­ tęższego żalu pochodzi. — Złe znoszenie szczęścia do jed­ nego z dwóch wiedzie, albo do utracenia go, albo do nie- korzystania z niego. — Bene ferre magnam disce fortu­ nam. — Dwa słowa dziwujące się, iż pierwszy są raz z sobą razem.

Por. N I, nr. 26. - Por. N XXXVIII.

nr. 55. B r u l j o n . — Tytuł: Osobliwość myśli.

nr. 57. Br u l j o n . — Tytuł: O języku polskim. — Zapiski: Kon-

(7)

Ep. 66: Turpe est difficiles habere nugas etc. — Apologja Ezopa i bajek jego oraz tego sposobu pisania — NB. Pa- raboły ewangeliczne = Cytat z Horat., Art. Poet. 343 : Omne tulit punctum etc. = Sunt delicta tamen quibus ignovisse velimus. Trop de bonté. — O nadziei Sp., vol. V, disc. XVI, 115 — Ea sola voluptas Solamenque mali, Virg., Aeneid. Ill, 661 — paść się nadzieją = dobra ekspresja = Mnie samego ta nadzieja wspiera w pracy. Concl., że może pożyteczna będzie.

Oprócz bruljonu zachowała się dyspozycja artykułu p. t. O polskim języku i do rozszerzenia jego sposoby, pisana na papierze listowym (o znaku wodnym: Schweidnitz; na takim papierze pisywał Usty Stanisław August!), którą tu przytaczamy.

1-mo. 1’Etude de la langve Mere l’Esclavonne = 2-do. Tworzenie słów. —

3-tio. Wybaczenie makaronizmów osobliwie kiedy się polskim terminem rzecz wyrazić nie może.

4-to. Używanie języka łacińskiego i wszywanie słów łacińskich, byleby niezbyteczne, dobre, przyczyna tego, podobna i jedna prawie łacińskiego z polskim konstrukcja.

5-to. Czytanie ksiąg dawniej w języku polskim pi­ sanych — starzy albowiem mniej distracti inszemi, swo­ jego języka puritatem zachowywali. —

6-to. Napisanie doskonałego dykcjonarza. Niewstydzenie się gadać po polsku.

Tu nakoniec mocna perswazja, iż doskonałość do żadnego języka przywiązana jest, każdym się równie ob­ wieszcza.

Por. N XXIII. - Por. N XX, XXI, XXII.

58. Br ul jon. — Zapiski: Racje za skępstwem? Przezorność na przyszły czas — Sposobność usłużenia ojczyźnie — Przysługa dziedzicom — Zbogacenie kraju — Czemu nie teraz? — lepsza rozrutność (!) bo uszczęśliwia? Conclusio?

Por. N I, nr. 15.

59. В r u i jon.

Por. N I, nr. 5.

60. В r u i j on.

Por. N I, nr. 4.

62. Br ul jon. — Tytuł: Odwaga. — Zapiski: Męstwo przy­ miot powszechny i cywilnym sprawom jest przyzwoity. — Waleczność — Odwaga. — L’economie est la source de

la libéralité et de l’independence. — Oszczędność jest

źródłem szczodroty i niepodległości. — Złość, krew go­ rąca, bojaźń czasem, nieuskromionej młodości impet — zuchwałość nadto sobie dowierzająca, częstokroć rozpacz

(8)

404 III. M A T E R JA Ł Y .

źle przepędzonego życia, była przyczyną i pobudką zbyt uwielbionej przez nas odwagi. — Theatrum = Theatrum = Monitory = Theatrum = Odwaga = Zemsta = Odwaga = Naśmiewanie się. — Theatrum życia ludzkiego. — Le

courage donne un espece de supériorité. — Człowiek

odważny. Przed okazaniem odwagi. W okazaniu — Mor- nay. Po okazaniu. — Odwaga — Rozpacz. = Heros au Champ de Mars.

Por. N I, nr. 66. — Theatrum = Theatrum = Monitory = The­ atrum — Odwaga = Zemsta = Odwaga = Naśmiewanie się — są to niewątpliwie tytuły artykułów do Monitora a może i porządek, w ja­ kim miały być w nim ogłoszone. Por. Monitor 1766, 63 (Theatrum), 64 (Theatrum), 74 (Monitory), 65 (Theatrum), 62 (Odwaga), 73 (Zem­ sta), 80 (Naśmiewanie się). — Theatrum życia ludzkiego tytuł dzieła ks. Piotra Kwiatkowskiego S. J. (Kraków, 1736; Kalisz, 1740; Ka­ lisz 1744); wypisał go tu Krasicki dwukrotnie jako próbę pióra, podobnie jak wyrazy: Josephus i Rex.

nr. 65. Fragment b r u l j o n u do słów: „gdy zdanie moje wspie­ ram świadectwem angielskiego autora Johnsona, którego własne słowa z przedmowy ksiąg Schakespeara (!) od...“. Po lewej stronie urywek: „wszystkie zgromadzenia, które mają za cel jaką część publicznego dobra czyli to w rzą­ dzeniu, czyli w sądach, czyli w rozporządzeniu i przymna­ żaniu dochodów państwu, godne są uwielbienia; na nie- mniejszą zasługują pochwałę i te, które z uczonych się ludzi się składają i t. d.“.

Por. N I, nr. 65.

nr. 71. Dwa b r u l j o n y . — Zapiski na d r u g i m : Nro 1-mo. Dru­ kowane (sc. w Monitorze).

Por. N XXVIII, 14.

nr. 72. Dwa b r u l j o n y . — Zapiski na p i e r w s z y m : Oeuvres d’Argens, de Pope, de St. Real, de Goldoni; na d r u g i m : Nro 2-do. Drukowane.

Por. N XXVni, 14. — D’Argens Jean Baptiste de Boyer (ur. 1704 r., um. 1771 r.), autor wielu dzieł, których pewną część objęły: Oeuvres,

contenant les Lettres juives, chinoises, cabalistiques et la Philo­ sophie du bon sens (24 tomów, 1768). Zapiska Krasickiego nie od­

nosi jednak do cytowanego wydawnictwa, ale dotyczy wogóle dzieł tego pisarza. — Pope, Oeuvres diverses (Amsterdam, 1754; 1763; 1767).— Saint-Réal Cézar (ur. 1639 r., um. 1692 r.), Oeuvres (dużo wydań, z których przytaczamy edycję : Paris, 1757, 8 tomów). Dzieła Saint- Réal’a przełożył na język polski Franciszek Zabłocki (Warszawa, 1778 i 1779). — Nie znamy edycji zbiorowej dzieł Goldoniego w języku francuskim z tego czasu; sądzimy, że chodzi tu o orygi­ nalne wydania włoskie.

nr. 73. B r u l j o n . — Tytuł: O zemście.

Por. N LI.

nr. 74. Br u l j o n . — Zapiski: Nro 4-to.

(9)

nr. 76. B r u l j o n .

nr. 77. B r u l j o n . — Zapiski: Nro 7*mo.

nr. 78. B r u l j o n pisany ręką Joachima Kalnassego, poprawiany przez Krasickiego. — Zapiski: Nro 8-vo.

Por. N I, nr. 21.

nr. 80. Dwa b r u l j o n y . — Zapiski na p i e r w s z y m : List jed­ nego świeżo przybyłego do Warszawy, którego w kom- panji wyśmiano les chuchotteriés — Une conversation paroit insipide si elle n’est assaisoné par la médisance. Choćby nawet naśmiewanie poprawić mogło, próżnie się tam używa, gdzie poprawa nie jest w mocy od nas wyśmia­ nego. — Podobny do szerszeniów, co żółć z kwiatów wy­ bierają. Satyry. Z a p a t r y w a n i e się n a c u d z e d e f e k t a p o w i n n o b y w z r u s z a ć k u poli t o wa niu i к u n a p r a - w i e. Trzeba mieć serce z gruntu zepsute, żeby go cudze złe ucieszyć miało. Gdyby natrząsanie mogło być sposobem po­ prawy, jeszczeby znośne były (!), ale nie są, albo jeźliby kiedy­ kolwiek być mogły, nie powinnyby być zażywane, gdyż wię­ cej złego niż dobrego czynią. Naśmiewać się znaczy let- kość (!) umysłu, i podłość myślenia. — Cela blesse la charité et les bienseances. Śmiech nigdy nie był rachowany za przymiot wielkich ludzi; Demokryt pour briller par la sin­ gularité. — Z kogo się śmiejem, jeźli z podlejszych to źle, jeśli z wyższych to etc. — Na d r u g i m : Nro 2-do.

Por. N I, nr. 23.

nr. 82. B r u l j o n . — Zapiski: Na dal nie myśleć rzecz szkodliwa. Zalecenie przezorności. Cóż mi po tym, kiedy ja tego nie zobaczę ? — Pieniądz wybity na cześć książęcia de Bedford = pour avoir semé du gland w Anglji. — factura seris nepo­ tibus umbram. — rozpacz zła = Sur la gloire. = Objekcja druga : ale to nie warte tego, żeby osoba mojej rangi miała się tym zaprzątać ? — Nacóż odmieniać to, cośmy tak długo utrzymowali, więcej rozumu ojcowie nasi mieli niźli my?

Por. N XVIII. — Por. N XLIV, A. — Por. N XLIV, C. — Por.

N XLIV, D.

nr. 84. Br u l j o n . — Tytuł: O dobrzeczynieniu ojczyźnie. — Za­

piski: — NB. do Monitora = Malades imaginaires — Aegre­

scit medendo. — Jak ja mam ojczyźnie dobrze czynić, który ledwo sam sobie poradzić mogę.

Por. N XLIV, B. — Por. Monitor, 1766, 20.

nr. 90. B r u l j o n . — Zapiski: Jaka może być przyczyna bojaźni? nie inna nad tę, aby się ochronić.

nr. 91. Dwa b r u l j o n y ; na p i e r w s z y m cały szereg zapisek, łączących się tak ściśle z rzeczonym bruljonem, że osobne ich przytoczenie uważamy za niecelowe; na d r u g i m

(10)

406 I I I . M A T E R JA Ł Y .

cytat z Horat., Od. V, 1. IV : Lucem redde tuae dux bone patriae etc.

Por. N XLIV, F.

nr. 92. Dwa b r u l j o n y . — Tytuł na p i e r w s z y m : O podejźrzli- wości i nieufaniu wzajemnym. — Zapiski: Fragment prze­ kładu Ody do milczenia Pope’a.

Por. N XXXV. — Przekład Ody do milczenia Pope’a podaliśmy wyżej (s. 109).

nr. 93. В r u i j on. — Tytuł i zapiski: Nro 5-to. Pochwała mil­ czenia = list korespondenta.

Por. N I, nr. 76.

nr. 97. B r u l j o n z fragmentem: Wiersza o cnocie (w. 1—52). —

Zapiski: Nro 1-mo.

nr. 98. B r u l j o n . — Zapiski: Spectateur, tome III, disc. 48.

Por. N XXVIII, 6. — Dyskurs Spektatora (III, 48), opatrzony tem samem mottem z Tibullusa, rozprawia: De la bonne grace et des maniérés obligeantes qu’on doit avoir dans tout ce que l’on fait.

nr. 102. B r u i j o n. — Tytuł: O radości.

nr. 103. Dwa b r u l j o n y . — Zapiski na d r u g i m : Brown, który o błędach pospólstwa pisał, nie powinien był siągać do Phenixa i bazyliszka, tyle ich w opinjach codziennych znajdzie, iżby niezliczone księgi niemi zapełnić można.

Por. N I, 20. — Browne Thomas, Essai sur les erreurs populaires, etc., traduit de l’anglois. Paris, 1733, 1741.

nr. 104. Trzy b r u l j o n y ; t r z e c i pisany ręką obcą z własnoręcz- nemi poprawkami Krasickiego; na nim zapiski mianowicie nad główną kolumną pisma : Nro 4-to, na marginesie : Nro 9-no. Por. N XXI. Rok 1767. nr. 76. B r u l j o n . Por. N I, nr. 83. Rok 1768.

nr. 58 do 67. B r u l j o n y , znaczone od Nro 1-mo do Nro 11-mo; z tych nr. 58 do 61 ( = Nro 1-mo do Nro 4-to) pisane ręką Joachima Kalnassego; reszta jest autografem Kra­ sickiego.

2

.

Artykuły Krasickiego niedrukowane w Monitorze.

Artykuły Krasickiego, przeznaczone do Monitora, ale w nim nieopublikowane, ogłaszamy poniżej w całości. Ogółem docho­

(11)

wało się ich ośm : w szystkie są niewykończone, niektóre zaś ledwie zaczęte. Czas powstania rzeczonych artykułów nie da się ściśle oznaczyć, to zdaje się nie ulegać wątpliwości, że prze­ ważna ich ilość (1, 2 i 3, 4 i 5) pochodzi z r. 1765.

Pod tekstem artykułów podaliśmy położone przjT nich za­ piski, tamże mieszczą się nadto nieodzowne objaśnienia.

deum namque ire per omnes Terrasque, tractusque maris, caelumque profundum.

Virg., Georg., IV, 221.

L i s t d u c h o w n e g o .

Czytając dyskurs trzeci, gdzie Monitor z widoku przyro­ dzenia korzystać każe, umyśliłem WMP. niektóre myśli moje przełożyć, jeźli je WMP. godnemi osądzisz, na woli jego będzie użyczyć ich czytelnikom.

5 Ze wszystkich, które tylko być mogą rozsądnego nabo­

żeństwa sposobów, nie widzę doskonalszego nad te, które z za­ patrywania się na stworzenie myśl wznosi do Stworzyciela. Onegdajszego dnia wyszedłszy w pole, gdy mnie bawił nie­ skończenie widok zachodzącego słońca, niknącej coraz w zmniej- io szonym świetle zorzy, dalej ukazujących się gwiazd, wschodzą­

cego w pełni księżyca, cichość spoczywającego, że tak rzekę, przyrodzenia, sposobiąca do myśli, nieznacznie wprawiła mnie w różne ukontentowania i trwogi pełne uwagi.

Wspaniałość niezmierna tak poważnego widowiska, i nie- 16 P0j§te planet obroty, dały mi uczuć wewnętrznie nader dzielny odgłos przyrodzenia, miljonowemi akcentami wielbiącego dziel­ ność, mądrość i wszechmocność rozporządzającej wszystkim Opatrzności. Pełen niewymownej radości, gdym złączył nikczem- ność głosu mego z powszechnością wielbiącego stworzenia,

20 rzekłem z Dawidem: Cóż jest człowiek, że o nim pamiętasz?

Przerażony zatym nikczemnością moją, sądziłem się być niegodnym wspojźrzenia tej najwyższej i ożywiającej wszystko Istności, i ledwo mi rozpaczać nie przyszło na stan mój. Wtym wiary i objawienia prawdami wsparty, gdym się uznał być 25 celem osobliwej dobroci Stwórcy mojego, więcej jeszcze mnie te zadziwiły, niźli wszystkie, którem uważał dotąd niepojęte cuda stworzenia.

Jakie stąd sentymenta pokory, wdzięczności i zadziwienia opanować powinny serca nasze, łatwiej każdemu uczuć, niżeli 30 mnie opisać.

Bruljon, z dużą ilością przekreśleń i poprawek.

U w a g a . List duchownego nawiązuje do dyskursu trzeciego Mo­

nitora z r. 1765, który traktuje „o sposobach uniknienia tęsknoty“. Czy­

(12)

408 I I I . M A T E R JA Ł Y .

uważany pobożnie, wzniesie umysł do Stwórcy swego; całego zgoła p r z y r o d z e n i a w i d o w i s k o jest nieustannym próżnowania naszego potępieniem “.

2

.

Medicus si suffecerit ad cognoscendum, sufficiet etiam ad sanandum. Hippocrates.

Można z doświadczenia przyrównać kraj bez handlu do diamentu w bryle niewypolerowanej zostającego. Handel jest krajowi to co polor, kształt, i szlifowanie diamentom. Mało wprawdzie jest takich rzeczy, któreby równie rządzących i rzą- 5 dzonych starania zabierać powinny nad te, które przez handel obfitość, bogactwa, porządek, moc i ludność wprowadzają. Dla dosniadniejszego (!) nas samych w tej mierze przeświadczenia, przebieżmy ciekawym okiem państwa Europy z rozsądnym upa­ trywaniem różnic między temi, w których handle kwitną a temi, io które z nich są ogołocone.

Anglja i Holandja mają handel za najpierwszy cel rządu swojego, wszystkie ich kroki do rozszerzenia i powiększenia onego dążą. Z tych pierwsi do wysokiej u wszystkich narodów przyszli konsyderacji od tego najbardziej czasu, kiedy Elżbieta 15 przez ustawiczne do kupiectwa zagrzewanie i oświadczoną handlu­

jącym majestatu protekcją ośmieliła kupczących i zniesła (!) nie­ sprawiedliwą obelgę, którą na ten stan bardziej reszta dzikości grubych mieszkańców, niźli sprawiedliwe przyczyny wniosły.

Nic się przyrównać nie może przedziwnym skutkom, które

20 w Holandji handle poczyniły; kraj ten w wymiarze swoim

szczupły, niewiększy nad jedno z pomiernych naszych woje­ wództw, w żadne nieobfitujący ziemi produkcje, ale mocno ludny i niezmiernie zbogacony, do tego był przyszedł stopnia potęgi, że się widział nieraz prawodawcą w interesach Europy. 25 Kardynał Richelieu i Kolbert sławny minister francuski, ci dwaj wielcy ludzie, starali się najwięcej o rozszerzenie handlów w kraju, i chociaż skutek nie ze wszystkim zupełny sprzeciwiał się nieco ich zamysłom, nie zrażali się przeszkodą, do tej zaś mocy Francją wznieśli, iż za czasów Ludwika XIV oparła się 30 całej Europie przeciw sobie walczącej.

Kiedy Piotr Wielki przedsięwziął szczepić rosyjskie pań­ stwo, zaczął najpierwej od ustaw handlowych, jakoż rzecz wia­ doma, iż moc tego narodu krzewi się i wzmaga coraz bardziej w proporcji szerzących się handlów; te bardziej niż liczba lub 35 rozciągłość prowincyj dały Rosji moc i obfitość, z której teraz korzysta. Otoczeni zewsząd możnemi i mocnemi przez handel sąsiadami, widziemy ludność, mienie, i moc niekorespondujący (!) obszerności i sposobności państwa naszego; jakaż przyczyna niedołężności naszej, nie inna zapewne nad zaniedbanie tego, 40 co naszych sąsiadów mocniejszemi i możniejszemi nad nas

(13)

Do handlu zatym udać się nam koniecznie potrzeba, do którego jakie mamy łatwość (!), jakich zażywać powinniśmy sposobów, jak zwyciężyć przeszkody opowiem : nim zaś do tych punktów przystąpię, zdaje mi się, żeby była rzecz poży­ teczna dla czytelników w powszechności niektóre reguły i mak­ symy handlu w krótkich słowach wyłuszczyć i opowiedzić(l).

Handel lub jest towaru za towar przez zamianę, lub to­ waru za pieniądze przez kupno.

Ten co daje więcej towaru niż go bierze w zamianę, ko­ rzysta na handlu dopłacaniem gotowych pieniędzy, które w kraj jego wchodzą.

Jeszcze takowy handel dobrym nazwać się może, przez który wejście towarów zagranicznych jest równe wyjściu krajo­ wych; kiedy zaś wejście zagranicznych przewyższa wyjście tych, które się w kraju rodzą lub sporządzają, wtenczas kraj na handlu traci i pomału ubożeje.

Może być handel z pożytkiem dla kupca a z stratą dla kraju, dlatego dobroć handlu w powszechności na tym zawisła, aby z niego publicum korzystać mogło.

Bruljon, z kilku przekreśleniami i poprawkami.

Z a p i s k i . Obok w. 48 i 49: Handel zawisł na wyjściu towarów krajowych, a na wejściu weń zagranicznych.

U w a g a . Artykuły drugi i trzeci miały wejść prawdopodobnie do planowanej serji Discours politiques sur la Pologne, których jednak do­ starczył Feliks Łojko. Por. N I, 54—57.

3.

W poprzedzających uwagach namieniłem niektóre w po­ wszechności handlu ustawy i maksymy, teraz do szczególniej­ szych przystępuję, z aplikacją onychże do naszego krajowego gospodarstwa.

1. Wyjście towarów sporządzonych w kraju i z swego własnego materjału czyni wielce zyskowny handel, i wiele tego gatunku towaru za granice wyniść może, tyle pożytku krajowi wzrasta.

2. Wyjście produkcji zbywającej krajowi jest jasnym i jaw­ nym onego zyskiem, do tego zaś szczególne i powszechne go­ spodarstwo dążyć ma, żeby je jak najobficiej przysposabiać, opatrzywszy wprzód potrzeby własne.

3. Wejście materjałów zagranicznych dla przerobienia onych w fabrykach krajowych, jest wielkim zyskiem, ponieważ zarabia kraj robotę, którąby płacić musiał zagranicznie, i żywność daje nacjonalistom.

4. Zamiana produkcyj krajowych na towary cudze jest zawzdy pożyteczna.

5. Towary zagraniczne, które wchodzą dla przejścia, aby były sprzedane w dalszych krajach, czynią pożytek krajowi.

(14)

410 II I . M A T E R J A Ł Y .

6. Przejścia i transporty towarów cudzoziemskich z jednego miejsca na drugie są pożyteczne temu krajowi, przez któren przechodzą, a to z przyczyny najęcia formanów (!), lub ekspensa okrętowe tam gdzie są porty.

25 7. Wejście rzeczy do życia ludzkiego nieodbicie potrzeb­ nych, jeźli ich kraj nie dostarcza, konieczne, jeźli ich ma w mierze potrzebnej, jeźli zaś obficie, szkodliwe jest.

8. Wejście towarów, które służą zbytkom i one powięk­ szają jest najgorsze i kraj niszczące, bo tyle ma na nich straty, 30 ile one warte być mogą.

9. Wejście tych produkcyj, które przeszkadzają konsumpcji lub odbytowi krajowych towarów, jest najnieznośniejszym dla kraju uciskiem, ponieważ rujnują się tym sposobem fabryki i mieszkańcy krajowi ubożą się.

35 Pierwszego i drugiego punktu czyniąc aplikacją do sy­ tuacji naszego handlu wyznaję, iż wychodzi z Polski i Litwy co rok, za sumy bardzo znaczne, wielka mnogość zboża, płócien, lnu, wosków, potażu, drzewa, soli, wołów, futra, i innych to­ warów mniejszej importancji, ale nietrudno być skonwinko- 40 wanym, że nierównie więcej wchodzi towarów zagranicznych, nie mając albowiem dotąd w kraju fabryk potrzebie lub zbytkom służących, a zaś tak będąc wylanemi na zbytki jak jesteśmy, musiemy z zagranicy sprowadzać w kosztownych fraszkach ży­ wioły gnuśności, ambicji i marnotrawstwa naszego.

45 Punkt trzeci i czwarty aplikować się nam dotąd nie mogą, gdyż nie mamy tak dalece fabryk w kraju, materjały więc z zagranicy wchodzić nie mogą dla przerobienia na naszych warsztatach.

Punkt piąty czyni handel gdański, te miasto i względem 50 nas staje magazynem cudzoziemskich towarów, i względem cu­

dzoziemców konsyderowane jest jako depozyt polskich pro­ dukcyj, toż samo mówić możem o innych portowych miastach, z któremi handlujemy a raczej zdajemy się handlować.

Lubo...

Bruljon, z kilku przekreśleniami i poprawkami. U w a g a . Por. artykuł poprzedni.

4.

multorum providus urbes Et mores hominum inspexit...

Hor., Ep. lib . 1, Ер. И.

Słabość, którą mi dni dżdżyste i pochmurne, a bardziej nieporządek domu nieczystego, w którym stoję, przysporzył, za­ trzymuje mnie jeszcze w Warszawie. O! Panie mój, naród, z którym przebywam niepojęty jest. Objechałem prawie świat 5 cały i poznałem z doświadczenia, iż jak ludzie namiętność

(15)

pa-nującą, tak narody defekt jakowyś pryncypalny mają ; ten jeden ani się cnotą osobliwą zaszczyca ani defektem różni, zgoła de­ finicji żadnej mieć nie może. Raz dumą przenosi Persy, drugi raz podlejszy od Banjanów; widziałem takowych, których z miny,

10 udatności, zgoła z powierzchowności, z fizjognomji nawet bra­

łem za najmodniejszych Francuzów; niektórzy z takowych na­ wet Paryża nie widzieli ; drugich ociężałych, poważnych flegma- tyków brałem za Niemce, dowiedziałem się natychmiast, iż kro­ kiem za granicą nie powstali. Gdy zatym ten naród w pow- 15 szechności charakteru nie ma, chcąc go jakkolwiek dać ci do poznania, jeden tylko przymiot w nim postrzegłem: nader w y ­ bornego naśladowania cokolwiek widzi lub słyszy, jako zaś jest niestateczny wielce, stąd się dzieje, iż każdego inszym kształ­ tem żyjącego ledwo nie codziennie znajdziesz. Rzecz jest za-

20 bawna filozoficznym okiem zapatrywać się na te odmiany; ża­

łosna jednak, że ludzie ze w szech miar mili, ludzcy, dobrej natury takowej przywarze podlegli są.

Wiara ich w tym się ze wszystkiemi i naszą zgadza, że jednego Tien, stwórcę wszech rzeczy chwalą. Pagód mają dosyć 25 i pięknie wystawionych, bonzów więcej jak u nas, niektórzy na wzór Konfucjusza brody zapuszczają, powiedają mi, że w osobność czynią takie umartwienia jak fakirowie, tym uspra­ wiedliwieni być mogą, że próżnej chwały lub zysku publicznym nad sobą okrucieństwem zaciągać nie chcą. Powiedano mi, że 30 niedawno tu zniesiono zwyczaj, że w pewne dni w wory ubrani ludzie w pagodach bili się n a c z e ś ć T i e n ; mędrcy tutejsi zabronili tego dla dobrych przyczyn, osobliwie, iż takowe ob­ nażenia nie czciły bóstwa, a mogły gorszyć patrzących.

Kraj tutejszy bardzo nieludny, co różnym przyczynom 35 przypisać można: najbardziej niewolnictwu, w którym rolników, stan w yższy, który nazywają szlacheckim, trzyma. Mizerja, w której lud wiejski żyje, rzadko mu do ostatniej starości przy­ chodzić daje ; rzadko zaś widziałem, żeby u rolników wiele

dzieci było, lubo białegłowy w tym kraju są dosyć płodne,

40 i gdy się wypytywałem o przyczynę, tegom doszedł, iż ospa i katary przy złym opatrzeniu większą połowę młodzieży tutej­ szej przed czasem zabiera.

Drogi tutejsze niegodziwe, ile że ziemia tłusta i czarna w większej części znajduje się; zważ co się w polu dziać musi, 45 kiedy wjeżdżając w te stołeczne miasto, ledwom na przedmieściu nie utonął. Wielem razy wspomniał sobie na te kanały, które z Kantonu i Makao aż do tronu stolicy twojej prowadzą; jedna tylko Francja co do dróg, a Holandja co do kanałów, i to w setnej chiba (!) części przyrównać się z ozdobą państwa na- 50 szego mogą.

Co rozumiesz w tym nieporządku, i zarzuceniu nauk ta­ kich ludzi znalazłem tu, którzyby w twoim trybunale nauk mogli zasiadać, z temi gdy nieraz mówię o tym, co tu

(16)

412 III. M A T E R JA Ł Y .

nego widzę, przyznają sami, ale ich jeszcze mało, bo tu raz 65 jeden dość że chce, wszystko czyni, drugi raz, choć źle my­

ślących, dość że większa połowa, zwyczajnie mniejszą cząstkę doskonałych, przegada. Zda ci się to pewnie tajemnico (!) nie­ pojętą; za przybyciem moim, i to wytłumaczę.

Raz gdym rozmawiał z uczonym tu w Warszawie manda-

60 rynem, przyszedł drugi, i spojźrzawszy na mnie z oka, widząc

niezwyczajny strój, ramionami wzruszył, słysząc zaś, że mówię o porządku i wygodzie dla podróżnych, którą w Chinach czynią, rzekł: Zwyczaj to cudzoziemców siebie chwalić, a ganić co wi­ dzą, Waszeć, żeś zdaleka przyjechał, rozumiesz, że masz przy- 65 wilej z prawdą się mijać. Dajmy, że tak jest jak mówisz, ja pewny jestem, że u nas lepiej i to mnie samo konwinkuje, że niemasz Polaka w Pekinie, a ja Waszeci w Warszawie widzę. Nie dając miejsca odpowiedzi, poszedł od nas. Zawstydziłem się za tego podściwego i rozumnego człowieka, który ze mną gadał, "o i widząc, że był niezmiernie pomieszany, chciałem o czym innym dyskurs zacząć; postrzegł to, i opłonowszy (!) nieco, tak do mnie mówić zaczął: Jezdeś (!) nadto oświeconym i wiado­ mym ludzi, żebyś z jednej osoby o kraju sądził; jam zaś nadto rzetelny, żebym ci zataił, iż większa połowa narodu mego 75 tak myśli, jakeśmy dopiero słyszeli. Szczęśliwy twój kraj, który nieprzerwanych wieków przeciągiem, dobrym i cnotliwym rzą­ dem zaszczyca się. My ledwie nie w tym stanie, w którym wy zostawaliście przed pierwszym waszym cesarzem F o k i . Że u was rząd nie znał odmiany, nie murom, któremiście się opa-

80 sali, ale osobliwym przyczynom a bardziej zrządzeniu nieba

z pokorą i wdzięcznością przypisać powinniście. Wszystkie inne kraje i narody doznały zwyczajnej rzeczom stworzonym niesta- teczności. Były takowe czasy, w którym i nasz kwitnął, jako z ruin, któreś po drodze widział, wnieść sobie mogłeś: gnuśność, 85 płód dobrego mienia, a skutek niegdyś naszego szczęścia, wpra­

wił nas w te opuszczenie, w którym to państwo całe widzisz. Nie mamy racji skarżyć się na okoliczności czasów, na nie- sposobność kraju, i umysł mieszkańców; temu wszystkiemu co­ kolwiek u nas złego jest, samiśmy winni. To prawda, że mo- 90 żerny się nazwać co do narodu równym wam, ale ledwo nie większym cudem, trwać albowiem tak jak my długo bezrząd- nemu państwu, ledwo nie więcej jest, jak od kilku tysięcy lat statecznie w dobrym rządzie być szczęśliwym. A do tego mogłeś poznać, że się poniekąd ten naród ocuca, prawda, że zbyt prze- 95 nikających trzeba oczu, żeby to postrzec; ale mi przyznasz, że w tak wielkich odmianach, jeźli nadzwyczajne okoliczności nie wesprą, stopnie poprawy ledwo dojźrzane są, nim totalitas, że tak rzekę, narodu w dobrą się przeistoczy. Pasować się trzeba z staremi błędami, które prostota gminu kanonizuje; sama idea

100 poprawy zbyt upokarza, żeby ją bez jakiego wzruszenia umysł

(17)

nad-tośmy byli poniżeni, żebyśmy nie mieli powstać; usiłowania zaś nasze choćby były nieskuteczne, pogorszyć doli naszej nie zdołają, już albowiem nieszczęśliwszemi być nie możem. Do 105 wielkich odmian trzeba równego dziełu przywódzcy, od roku

przyszłego (!) już nam i na tym nie schodzi.

Bruljon, z kilkoma poprawkami, z których najważniejsze: w. 8

P ersy pierwotnie H iszpan y, w. 9 B an jan ów pierwotnie niew olników , w. 103 i 104 pierwotnie doli n a szej nie m ogą, nad m ogą, które przekre­ ślono, napisano: v. (t. j. vel) zd o ła ją potra fią .

Z a p is k i. Obok w. 4 —6: NB. Żaden naród nie jest tak włóczęga jak polski per consequens essentialiter starać mu się o dobroć dróg i wy­ godę dla podróżnych należy. — Obok w. 8 i 9: Thraces et lllirij inter pocula disputabant. — Obok w. 41 i 42: przeciwnym zaś sposobem w mia­ stach wielość doktorów. — Obok w. 59: Chapitre 2. — W. 59 do 74 za­ kreślone klamrą, obok niej napisano : Rozdział ostatni, nieco zaś niżej : Rożnowski (próba pióra!).

U w a g a . Artykuły czwarty i piąty stoją w ścisłym związku z uwa­ gami o Polsce pseudo-Chińczyka, Yunipa (M onitor, 1765, nr. 58 do 60, 62, 66, 67, 70). Por. N I, 43.

5.

O w y g o d a c h d l a p o d r ó ż n y c h .

Niewczasy, którem w podróży przez Polskę wycierpiał, i częste z mandarynem tutejszym, przyjacielem moim w tej mierze rozmowy, były przyczyną niektórych uwag moich. Ten mój przyjaciel godzien aby żył w Chinach, prosił mnie nieraz, 5 abym mu czynił relacją jakie państwo chińskie czyni starania, aby podróżnym dogodzić. Z dyskursów moich i jego co sobie na pamięć przywieść mogłem, opisałem z pilnością, dlatego aby i w twoim państwie nie opuszczali się obywatele w tak chwalebnym przedsięwzięciu.

io Prawodawcy nasi baczni na to, aby ludowi dogodzić, za rzecz potrzebną osądzili staranie o przejeżdżających. Te na trzech rzeczach osobliwiej zawisło, na wygodzie, ozdobie i beś- pieczeństwie.

Stan każdego, który się z miejsca na miejsce przenosi, i5 tak jest niewygodny z siebie, iż rządcy państwa postanowieni na to, aby nietylko dobro powszechne ale każdego w szcze­ gólności obywatela potrzeby opatrywali, za jedną (!) z najpierw- szych obowiązków uznawać powinni wygodę podróżnych. Stąd w państwie chińskim te, które cudzoziemców dziwią austerje

20 publiczne, w których nietylko to co do potrzeby, ale co do

zbytków nawet znaleźć można. Azjatyckie kraje po większej części utrzymują takowe dla podróżnych domy; z tych nie­ które opatrzone są znacznemi dochodami dlatego jedynie, aby podróżnym bez pieniędzy wszelkie wygody czynić mogły. 25 Ozdoba dróg, wspaniałość ich struktury, i otaczające ze­

wsząd ozdoby, gdy podróżnego bawią, każą mu zapominać tę­ sknotę oddalenia się z domu, a dają uczuć cudzoziemcom moc

(18)

414 II I. M A T E R JA Ł Y .

państwa i wspaniałość panującego. Widziemy dotąd ostatki sła­ wnych dróg rzymskich, od dwóch tysięcy lat po większej 30 części trwających; brukowane głazami, murowane od gruntu, czynią impresją przejeżdżającym o wielkości państwa rzym­ skiego; kto był w Chinach gdyby z dawnych u Rzymian a daw­ niejszych jeszcze w tym państwie dróg o wspaniałości narodu sądził, zapewne Rzym nie miałby pierszeństwa (!).

35 Beśpieczeństwo obywatelów skutkiem dobrego rządu jest. Te jeżeli w domach powinne, w drodze zostającym nierównie potrzebniejsze. Sławne w tej mierze państwa chińskiego prawo, które rękojmią beśpieczeństwa dróg publicznych wioski lub miasteczka onym przyległe czyni, i gdy który przejeżdżający 40 na drodzy (!) publicznej śmierć znajdzie lub szwank odbierze, obywatele pobliżsi w odpowiedzi za życie jego są. Drogi pu­ bliczne powagą stanu poświęcone być powinny, stąd święto­ kradztwo przeciw prawu pospolitemu popełnia, kto drogi pu­ bliczne gwałci. Stan żaden usprawiedliwionym być nie może 45 i owszem w równe przestępstwo wpada, który niedozorem swoim

takowych ekscesów przyczyną jest.

Dziwuje się mocno dlaczego ten naród, który jest bogo­ bojny i rad pobożne fundusze czyni, dotąd do takich się nie rzucił, które im większy pożytek przynoszą, tym chwalebniej- 50 sze są. Miłość współobywatelów każdej religji przykazaniem jest, większego zaś dowodu tej miłości nicht (!) dać nie może, jak kiedy nie jednego lub kilkunastu ale wszystkich dobrodziej- stwy obdarza. Gdyby w tym państwie chcieli się przysłuchać możniejsi narzekaniom ubogich ludzi, gdy ich drogi zdrowie 55 im i dobre mienie niszczą; gdyby widzieli łzy, które niejed­

nemu z ich niewolników ostatnia nędza wyciska, rozumiem, żeby się rzucili do tak zbawiennych i potrzebnych funduszów. Złączyliby dzieło religji z obowiązkami obywatelstwa, uszczęśli­ wiliby kraj, podaliby sposób handlom, nakoniec przyszliby do во reputacji polerownego narodu, której im dotąd, mimo dobroć natury i doskonałość umysłu, jeszcze ich sąsiedzi dawać i ledwo że nie słusznie wzdrygają się.

Mnie się zdaje, że tak przebija niebo głos pracowitego rolnika, który nas za dobrodziejstwo wielbi, jak tego, który 65 w takt śpiewa a nic nie robi. Zgoła jeżeli żadne zgromadzenie ludzkie, Chin nawet nie ekseypując, bez przywary nie jest, tu liczniejsze są; ale co mnie cieszy, widzę lud bardziej niewie- dzący jeszcze co jest dobrego, niźli uparty w złym; w tych zaś, którzy nad innych wywyższeni są, im większe oświecenie 70 uznałem, tym prędzej uszczęśliwienia kraju tego spodziewam się.

Bruljon, z kilku przekreśleniami i poprawkami.

Z a p is k i. Bezpośrednio pod tytułem, obok w. 2: Vers la fin rai­ sons generales. — Obok w. 3 i 4: NB. Świątnica honoru stykająca się z ko­ ściołem cnoty. — Obok w. 6 —8: Potrzebie dogadzać cel dobrodziejstwa, im większej dogadzam i powszechniej tym doskonalsze jest. — Obok w. 11 i 12:

(19)

Trzy kond. : ozdobę, wygodę, beśpieczeństwo względem dróg publicznych. — Obok w. 37—45 : Drogi nienaprawne a naród włóczęga — karczmy puste, lasy niebeśpieczne, stepy niemieszkalne. — Nie trzeba się tym odrażać, że rzecz niegodna wspaniałości naszej zdaje się zniżać do takowych sta­ rań — nie tak m yśleli Rzymianie, których Via Appia, Flaminia dotąd nas dziwią. — Asumpt wywróciwszy się z mostu i z mostem, gdy się na londzie (!) przesuszam — proszę o Monit. — nie wymieniam dziedzica, je veut lui épargner la peine.

U w a g a . Pomysł artykułu zawarty w zapisce, położonej obok w. 4 —6 artykułu poprzedniego, w którym ustęp (w. 43 — 50) o drogach. — Por.

N XXXI (Świątnica honoru), N X LI (gościńce rzymskie), jVLV (zła droga;

„z mostu i z mostem“; wygoda podróżnych). — Por. artykuł Krasickiego p. t. O drogach d a w n ych , zwłaszcza „list do przyjaciela“ i „odpis“ ^Λ. D rogi

pu b liczn e, przeznaczone do czasopisma Co T ydzień (1798/9), ogłoszone w t.zw . U w agach. (D zieła p ro zą . Tom VI. Warszawa, 1803, s. 174—84,342—7).

6

.

decies centena dedisses.... Nil erat in lo c u lis

---Hor., lib. 1, Sat. III.

Trzebaby być z natury chciwym, i mieć podłą nadzieję ko­ rzystania z cudzej szczodroty, żeby chwalić niepohamowaną roz­ rzutność. Te jednak szczególne niegodziwego zysku pragnienie, nie usprawiedliwiłoby marnotrawcę, hańba zaś wieczna zostałaby się na podłym wielbicielu wystempku (!) tego. Hojność rozsądna zna miarę; przeto nigdy się nie zapuszcza zagranice możności, i tak się utrzymywać umie, iż jest zawzdy w stanie dobrze- czynienia. Rozrzutność prowadzi za sobą niedostatek, i tym nieszczęśliwszą czyni marnotrawcy sytuacją, ile że sypiąc skarby nieroztropnie hazardem chiba (!) na takiego trafi, który w czasie sprawiedliwą dobroczyńcy swojemu uczyni restytucją.

Nie rozszerzam się z moją tak daleko przestrogą, abym mniej potrzebną ganiąc rozrutność (!), skępstwo tym samym wy­ sławiać pragnął. Przeciwna to rozrutności (!), grzesząca przeciwnym zbytkiem, daleko gorsza jest; hojność albowiem innych uszczę­ śliwiając, jednego tylko nieszczęśliwym czyni, skępstwo i nikomu nie dogadza i sobie samemu męczarnią jest nieznośną.

Jakie zaś jest zaślepienie i jaki myślenia sposób tych, któ­ rzy darów fortuny szanować nie umieją, da to poznać list IMP. Marnotrawskiego do dobranego sobie według gustu mar­ szałka, któregom kopją niedawno dostał.

MPanie Marszałku

Po długim życiu a szczęśliwej śmierci rodziców moich, zakopaną prawie przed światem wydobyłem fortunę. Mam sobie za cel heroicznej cnoty niewolników na wolność wypuścić i tę pieniędzom przywrócić sławę, że zbierane a nie zażyte, zapo­ minają niejako istności swojej.

Bruljon, z kilku przekreśleniami i poprawkami. U w a g a . Por. N I, 48: O m arnotraw cach.

(20)

416 III. M A T E R JA Ł Y .

7.

MPanie Monitor

Rozumiem, że WMPana zadziwi niejako zdanie moje prze­ ciwne powszechnemu zwyczajowi, kiedy w dwóch przyłączo­ nych pismach wyczytasz WMP. określone odemnie szpetności zaszczyty a piękności zdrożność. Nie wiem jak kto o mnie są- 5 dzić zechce, upośledzioną (!) nawet co do wdzięków nierównie większą część białej płci zapewne moją przysługą nie ukonten­ tuję, cokolwiek bądź odważam się ganić co w szyscy chwalą.

Bruljon.

Z a p is k i. Obok intytulacji: Rzecz jest pewna, najmniejszej nie podlegająca wątpliwości, samymże płci niewieściej stwierdzona świa­ dectwem — podeszłej znaleźć trudno, szpetnej zaś żadnej niemasz. - Po w. 7: Erazmus Rotterdamus pisał pochwałę głupstwa = gorączki == piekła = Cotterie des laids w Spektatorze. Piękność depend des caprices. Zęby czarne w Syjam — wargi szerokie w Kongo — Czarność w murzyń­ skich krajach. — Ani więcej upośledzionych (!), ani bardziej nieszczęśliwych nad szpetne znaleźć nie można. Jamais on ne peut mieux exercer la charité qu’en consolant les laides — Złe bez nadziei odmiany — Niemasz szpetnej ale mniej piękne.

U w a g a . Por. N I, 69: Pow in szow an ie sz p e tn y m , N I, 70: Konso-

lacja dla piękn ych . — Erazm z Rotterdamu, M oriae E n com iu m ; — Pochwała

gorączki, nieznany utwór Phavorina, wymieniony przez Erazma w przed­ mowie do T. Morusa (quartanam Febrim Pbavorinus); — (Bénard?),

É loge de l’Enfer, ouvrage critique, historique et m oral. La Haye, 1759. —

S p ek ta to r I, 13: On doit se mettre au dessus de certains défauts naturels. Lettre sur la cotterie des laids etc.

8.

qui rure extractus in urbem est Solos felices viventes clamat in urbe.

Hor., Sat. 1.

Horacjusz w tej przedziwnej do Mecenasa satyrze, w któ­ rej jak nicht (!) nie jest kontent z swego stanu wyraża, z jednej strony mieszczanina wystawia chwalącego wiejskie wygody, z drugiej wieśniaka zazdroszczącego miejskich rozrywek. Obydwa 5 błędni ; nie dlatego chwalą wieś lub miasto, że o dobroci onych wewnątrz przekonani są, ale to największą pobudką w nich uwielbienia, że tym co mają brzydzą się wzajemnie a ubie­ gają się za takiemi rzeczami, których albo mieć nie mogą, albo dostać ale z wielką trudnością. Tak przemieszkiwanie na wsi io jak w mieście mają swoje pożytki; które większe następujące

uwagi pokażą.

Wierszopisowie baczniejsi czasem na to co uszy pieści, niż co się myśli zdrowej podoba, po wszystkie wieki przesadzali, że tak rzekę, w wielbieniu wiejskiego życia. Ich pastuszkowie 15 i pasterki, dźwięk ptasząt rozlegający się po gaikach, szmer igrających po listkach zefirów, jęczące echa, mruczące strumyki, i wszystkie tym podobne słodko brzmiące wyrażenia dały miej­ sce zbytecznym w tej mierze prewencjom. Z drugiej strony

(21)

przy początkach wzmagającego się Rzymu, owe rolnickie naj-

20 większych bohatyrów zabawy, przy których, że słów Liwjusza

użyję : gaudebat tellus vomere laureato et triumphali aratore, ów wiek złoty i inne pierwszej prostoty przodków naszych czasy tak zaprzątają niektóre żywej imaginacji umysły, iż im wszystkie miejskiego życia korzyści zdają się być nikczemne i niegodne 25 względu.

Nie myślę ja potępiać wiejskiego życia, ale gdy widzę niesłuszny wstręt od miast przeciwko niemu sprawiedliwie po­ wstać muszę.

Między innemi własnościami ludzie tę mają, iż sami sobie 30 wystarczyć nie mogąc, szukają i przyciągać pragną do siebie drugich, którzyby im dopomagali. Stąd przy wzajemnych każdego potrzebach wzrosły węzły towarzystwa, z istności swojej po­ trzebne i nieuchronne. Im co bardziej takowe wspołeczne złą­ czenia wzmaga, tym właściwiej zgromadzeniom cywilnym po- 35 żyteczne jest. Te względy zaludniły stolice krajów i w każdym dobrze rozrządzonym państwie, znaczniejszym osobliwie obywa­ telom najprzyzwoitsze mieszkanie w miastach wyznaczają.

Bruljon, z kilku przekreśleniami i poprawkami.

U w a g a . Por. artykuł Krasickiego p. t. Mieszkanie w mieście, prze­ znaczony do czasopisma Co Tydzień (1798/9), ogłoszony w t. zw. Uwa­

gach. (Dzieła prozą. Tom VI. Warszawa, 1803, s. 273—8).

II.

ARTYKUŁY REDAGOWANE PRZEZ KRASICKIEGO.

Działalność Krasickiego w Monitorze, zwłaszcza w roku 1766, nie ograniczała się tylko do współpracownictwa, ale obej­ mowała także redakcję artykułów obcych, napisanych czy też nadesłanych do tego czasopisma. O takim stanie rzeczy poucza dalsza zawartość teki redakcyjnej, w której spotykamy szereg artykułów poprawionych przez Krasickiego lub też przez niego z gruntu przerobionych.

Są to artykuły następujące.

Monitor 1766.

nr. 24. Artykuł pisany dwiema rękami, z których pierwsza (s. 1) jest ręką Kaspra R o g a l i ń s k i e g o 1, druga (s. 2— 4) ręką kopisty czy też sekretarza wojewody. Przytaczamy tutaj tekst strony pierwszej rzeczonego artykułu oraz początek tegoż artykułu, dru­ kowanego w powołanym numerze Monitora. Zestawienie to unaoczni pracę redaktorską Krasickiego.

Turpe est difficiles habere nugas , Et stultus labor ineptiarum.

M artialis.

1 Mniemamy, że Rogaliński, autor nr. 24, napisał jeszcze inne artykuły w Monitorze za rok 1766, a mianowicie nr. 26, 32, 33 i 38.

(22)

418 I I I . M A T E R JA Ł Y .

P r a c o w a ć a n i e poż yt e c z - ni e, j e s t to k o l c e z b i e r a ć b e z r óży. T y m c z a s e m t e n g a t u n e k , choć jest w czynności k ł o p o t l i w y , ma w kraju swoje życie. Ah! jak wiele takowych możno (!) liczyć r o b o t n i k ó w , co uuzdzą czoła swojego do oczy­ wistej dorabiają się nędzy, i niby ż a b i e g o k a m i e n i a w sobie skazują w i z e r u n e k , że się

tylko n a t r u c i z n ę p o i ć

umieją.

Te p o m p a t y c z n e pochwały, w kraju naszym zagęszczone a jak w wykwitnych (!) są uło­ żone s t r o j a c h , m a s z k u j ą c s i ę p r z e d z d r o w y m u m y ­ s ł e m tak dokładnie i szczęśli­ wie, że ic h a n i p o z n a ć , a n i p o j ą ć z u p e ł n i e d o s t a r c z y . Te n i ó w t r a w i b e z s e n n e nocy, i z mocnym się s i l e ­ n i e m r o z u mu , u l ę ż e t e - b a ń s k i e g o S f i n k s a , co go publiczność zrozumieć nie zdoła, on s a m tylko jest E d y p e m , on swoje p o j m u j e my ś l i , d l a s i e b i e t y l k o p i s z e , bo n i k t t e g o z r o z u m i e ć n i e m o ż e . N i e c h mi w y b a c z y t e n o s o b l i w y p a n e g i r y s t a , co w s z y st k i c h s ł ó w do p i s ma s w o j e g o od j e d n e j l i t e r y z a c z y n a j ą c y c h s i ę k o n i e c z ­ n i e z a ż y w a , c h w a l i ć ja

d z i e ł a jego n ie mogę, choć widzę tę natężoną pracowitość, która i mocnym czasu kosztem, i srodze mozolnym usileniem się sprawować się zwykła. Ta g a r ­ n i t u r o w a re g u la rn o ść , niech na damskich g o t o w a l n i a c h swego zażywa siedliska, a czło­ wiekowi p i s z ą c e m u n i e c h Tekst Rogalińskiego. P r a c o w a ć a n i e p o ż y t e c z - n i e j e s t t o k o l c e z b i e r a ć b e z r ó ż y , t y m c z a s e m t e n g a t u n e k próżno k ł o p o t l i ­

w y c h ludzi niewypleniony do­ tąd. R o b o t n i c y nieskuteczni nic nie robiąc pracują, albo też podobni ż a b i e ń c o m na samą s ię t y l k o t r u c i z n ę pocą.

Monitor, 1766, 24.

P o m p a t y c z n e panegiryki,

koncepta, aluzje, chronostychy, akrostychy, i inne podobne czczo- żywej imaginacji płody tak się p r z e d z d r o w y m r o z u m e m p r z e s t r a j a ć i m a s z k o w a ć umieją,iż ic h a n i p o z n a ć a n i p o j ą ć z u p e ł n i e d o s t a r c z y . T r a w i t en i ów b e z s e n n e n o c y i z ostatnim wytężonego r o z u m u w y s i l e n i e m w y- 1 ę ż e monstrum nakształt t e- b a ń s k i e g o S f i n k s a , on sam sobie E d y p e m, on sam w ł a s n e p o j m u j e my ś l i , d l a s i e b i e t y l k o p isze, bo nicht(!) tego co napisał z r o z u m i e ć n i e mo ż e ani mógł. N i e c h raczy w y b a c z y ć t en o s o b l i w y p a n e g i r y s t a , co w s z y s t k i c h s ł ó w d o p i s ma s w o j e g o od j e d n e j l i t e r y p o c z y n a j ą c y c h się k o n ie cz­ n ie z a ż y w a ; dziwuję się pracy, c h w a l i ć d z i e ł a n i e mogę .

Ta g a r n i t u r o w a r e g u l a r ­ n o ś ć już i na g o t o w a l n i a c h szacunek traci, nadaremnie zatym niech p i s z ą c e m u g ł o w y n i e z a w r a c a , a czytających nie

(23)

ni e z a w r a c a gł owy, bo sło- nudzi. Gdyby był Martialis wy-

wami wyszukanemi gubi się czytał w tamtejszego wieku księ-

umysł, i zdrowy rozsądek w sza- gach troisłych triumfów trypody lonej chodzi sukience. Kawałek torujące trzaskającym tonem treść tu przyłączam tego pompatycz- trefunkowej taryfy — on, który nego tonu, który mi się zda- na rzymskich tak wytwornych rzyło czytać gdzie tych troistych autorów sarkał, piorunowałby za-

triumfów trypody torowały trza- pewne na naszych koncepcistów. skającym tonem treść trefun- Jakoż wprawdzie to h u c z n e kowej taryfy. To c h u c z n e ( ! ) b r z m i e n i e z a g ł u s z a poj ęt -

b r z m i e n i e zaraz z a g ł u s z a noś ć, bo n ic h t (!) t y c h wy-

p o j ę t n o ś ć , bo n i k t t y c h t w o r ó w z r o z u m i e ć n i e

w y t w o r ó w z r o z u m i e ć n i e u mi e ; s ą s ł o w a nic n i e z n a -

u mi e ; s ą s ł o w a n i c ni e- c z ą c e i ż a d n e j n i e m a 1 u-

z n a c z ą c e i ż a d n e j n i e ma- j ą c e my ś l i . I t. d. l u j ą c e my ś l i . I t. d.

nr. 32. Czystopis, pisany ręką kopisty nru 24, poprawiony przez Krasickiego.

nr. 56. Własnoręczny artykuł Franciszka Bohomolca, oraz bruljon zupełnie nowej redakcji tegoż artykułu, pisany ręką Kra­ sickiego.

Uważamy za rzecz właściwą przytoczyć tu rzeczony arty­ kuł Bo h o mo l c a .

Vides ut pallidus Omnis Coena desurgat dubia.

v. Hor., Ser. 1. 2.

Nos sic fugimus ulti Ut nihil omnino gustaremus, velut illis Canidia afflasset pejor serpentibus afris.

Ibid.

Mci Panie Monitor

Dotrzymując WMPanu przerzeczonej z Lublina korespon­ dencji, posyłam te kilka liter żółcią raczej, niż atramentem na­ pisanych. Przyczyną tego jest obiad, z którego dopiero powró­ ciłem.

5 Pewny pan kazał mi być dzisiaj u siebie na obiedzie:

rozumiejąc, iż mi przez to wielką ma łaskę wyświadczyć. Na­ znaczył mi na to pierszą (!) z południa godzinę. Stawiłem się barziej przez respekt temu panu powinny, niż z ochoty. Zje­ chało się tam i innych wielu gości zaproszonych. Czekamy pół io godziny. Obiadu nie dają. Czekamy i drugie pół godziny, jeszcze stołu nie zastawiają. Złość mię już brać poczęła. Uprzykrzyły mi się i mowy różne, umyślnie na umniejszenie tęsknoty pro­ wadzone. Chodzę po pokoju, wąs kręcę, i klnę w duchu gospo­ darza, że czas tak drogi marnie tracę, a jeszcze głodny. Mija 15 znowu pół godziny : obiadu nie widać. Zaczynają już i drudzy

(24)

420 II I. M A T E R JA Ł Y .

burczeć, i przymawiać gospodarzowi. Gospodarz mówi, iż obiad już miał dawno gotowy, ale musi czekać na przybycie pewnej damy dystyngwowanej, która także na ten obiad była zapro­ szona. Ucichli drudzy przez respekt, ale ja wszytkie te prze-

20 klęstwa (!), które wprzód na gospodarza w duchu wywierałem,

obróciłem na tę jejmć, która przez swoję niedyskrecją tyle osób martwi. Ten gniew tym barziej się we mnie pomnażał, im ba- rziej sobie w myśli rozwodziłem, iż to opóźnienie przerzeczo- nej damy, pochodziło naprzód z późnego jej z łoża wstania,

25 potym z długiego przy gotowalni siedzenia, a może i z nie­

potrzebnych z gachami konwersacyj.

Nakoniec przybywa owa jejmć: spotykają ją wszyscy: idę i ja z niemi, a pokrywszy gniew sprawiedliwy, układam minkę modną i uśmiecham się drugich przykładem. Dają obiad: żółć 30 we mnie poruszona osiadać poczyna. Cieszę się nadzieją powe­ towania tej krzywdy mojej, dobrym obiadem. Zaczynają siadać: ja nie czyniąc ceremonji porwałem krzesło, i trzymam się mocno mojej posesji. Wtym nie staje miejsca dla kilku gości zaproszo­ nych. Kładą na stół dla nich świeże talerze, i nam się ściskać 35 każą: i takeśmy się ścisnąć musieli, że ani rąk, ani nóg w ol­

nych nie mieliśmy. Żółć moja znowu się we mnie burzyć po­ częła. Zaczynam jeść zupę, alić mi jeden z jednej, drugi z dru­ giej strony jedząc szturchać poczyna, a ja ani ręką ani łyżką władać nie mogę. Możesz się WMPan dorozumieć, jak wielką 40 ja wtenczas miałem gospodarzowi obligacją za taki obiad. Po­

strzegłem potym znajomego mi dobrze marszałka tego dworu; mówię mu podufale za co tak mały stół postawiono na tyle osób? Jam temu nie winien, odpowie marszałek, pan mój oznaj­ mił, iż tylko 20 osób będzie miał dziś na obiedzie: ja też na 45 tyle kazałem nagotować: a on tymczasem, nic mi nie oznaj­ miwszy, jeszcze piąciu nadto gości zaprosił. Wtym słyszę, alić się zaczyna mowa o WMPanu. Zapomniałem zaraz i o obiedzie, którego prócz tego jeść nie mogłem dla ciasności, w której zo­ stawałem. Nadstawiam ucha, alić jedni WMPana zdrajcą ojczyzny, 50 drudzy wyrodkiem Polaków, inni heretykiem i czym się komu podobało, mianują. Cierpiałem długo; nakoniec począłem prze­ kładać chwalebne WMPana intencje, i chęć poprawienia w nas tego, co jest z uszczerbkiem i honoru, i dobra ojczyzny naszej. Ale mię wszyscy zaraz okrzyknęli, i nie dopuścili swym hała- 55 sem jaśniej mego zdania przełożyć. I tak tyle tylko przez tę moję odezwę wskórałem, żem więcej w sobie żółci poruszył. Szczęście to dla mnie było, żem jeszcze pod ten czas wina pić nie zaczął : boby się ten obiad bez historji nie obszedł. Siedzia­ łem tedy już jak niemy, ani jedząc, ani pijąc, ale czekałem nie-

60 cierpliwie końca obiadu, bo i apetyt już cale mi żółć była umo­

rzyła. Ci zaś ichmć napastwiwszy się dobrze nad honorem WMPana, obrócili potym swą mowę do Warszawy, i mieszka­ jących w niej osób. Cudowne rzeczy, prawili, i najjawniejsze

Cytaty

Powiązane dokumenty

We hebben de dagelijkse verplaatsingsonderzoeken gebruikt voor uitsluitend het vaststellen van het volume reizen over korte afstand (links van de streepjeslijn in de figuur) en het

• Extra vraag van 15.000 huurwoningen die lastig door de particuliere sector geaccomodeerd kan worden (CPB). • Koopstarters worden op forse achterstand

zakres działania rad narodowych, skład prezydiów, powoływ anie i odwoływanie członków prezydiów, zawiązywanie lub rozwiązywanie stosunku pracy z pracow nikam i

"Ustawowe prawo odstąpienia od umowy

um orzono p

Istnieją więc z mocy tego przepisu wszelkie podstawy* do odpowiedniego zm niej­ szenia obowiązku napraw ienia szkody w yrządzanej przez pracow nika zakładowi pracy,

W aszczyń sk i,

[r]