Brunon Bartz
Interkulturowa edukacja wobec wizji światowego społeczeństwa
Prace Naukowe. Pedagogika 12, 187-201
2003
P R A C E N A U K O W E W y ż szej S z k o ły P e d a g o g ic z n e j w C z ę s to c h o w ie P edagogika XII, 2003
B ru n o n B a rtz
Interkulturowa edukacja wobec wizji światowego społeczeństwa
Poniew aż edukację w yprzedza w izja społeczeństw a, a ta w yw odzi się często z utopii, rozpocznę od rozw ażań na tem at tych pojęć. O d czasów T hom asa M o
rusa (1 47 8-1535), który napisał dzieło Utopia (1516), traktujące o w yspie poko
ju i szczęścia, oraz zginął na szafocie za w iarę w zw ycięstw o rozsądku, pojaw ia
ły się niezliczone opisy wizji idealnych państw i projekty spraw iedliw ych ustro
jów społecznych. W przestrzeni anglosaskiej u kazują się od X V III wieku nie tylko liczne science fiction, ale także ciągle now e utopie polityczne. W edług słow nika niem ieckiego słow o „utopia” oznacza „ideę bez realnych podstaw ” lub też „w ym yślony stan, który m ógłby być rzeczyw istością, gdyby w szyscy odpo
w iednio działali” (D uden 1989, 1625), „w izja” natom iast (D uden 1989, 1681) to
„w yobrażenie obrazu przyszłości”, oparte o dotychczasow y rozw ój. Przejrzysta utopia m oże się przekształcić w poryw ającą w izję, a ta w p o żąd an ą rzeczyw i
stość. B iblioteka publiczna w N ow ym Jorku w ystaw iła niedaw no b rytyjską pra
cę przedstaw iającą 3000 utopii i wizji ludzkości od okresu antycznego do w spółczesnego (B ook o f U topias 1999). N a Z achodzie m ów i się dziś o renesan
sie utopii, w ręcz o szansie tw orzenia tego, czego jeszc ze na św iecie nie było, gdyż znanym i środkam i coraz więcej problem ów nie daje się rozw iązyw ać. Co jed n ak że rozum ie się pod pojęciem utopii w naszym języ k u potocznym ? O tóż uw aża się, iż utopijne je st nieosiągalne, m arzycielskie i nierealne. M ów i się o utopii, a m yśli o nieziszczalnych oczekiw aniach, naiw nych nadziejach czy iluzjach. T ym czasem utopia i implikowana z niej wizja może i powinna być rozumiana ja k o myślowy instrument pomocy, wykraczający poza ramy co
dzienności. N a takim podłożu rodziły się zresztą ludzkie w ynalazki i oryginalne opracow ania. U topie i w izje nie m ają służyć do przekazyw ania jedynej słusznej prawdy, lecz do w skazyw ania korzystnych m ożliw ości. M ożna je porów nać do kom pasu, który prow adzi nas przez w zburzone m orze, chociaż nie zapew nia dotarcia do upragnionego lądu.
W takim sensie przedstawię kilka tez obrazujących fascynujący proces powstawania społeczeństwa światowego i konieczność harmonizacji z nim systemu oświatowego w aspekcie przekazywania kompetencji interkul- turowych.
U w ażam , że w naszej w schodnioeuropejskiej przestrzeni geograficznej m a
my za m ało zarów no utopii, ja k i w izji, i to w w ym iarze kulturow ym , politycz
nym i gospodarczym . Jesteśm y tak zajęci w chłanianiem galopujących przem ian i załatw ianiem codziennych spraw, czyli teraźniejszością, że idealne konstrukty przyszłości w y d a ją się nam po prostu nieprzydatne i zbędne (tym czasem w szystko co w spaniałe zaczęło się przecież od m arzeń). O tóż tego rodzaju za
chow anie to reakcja obronna organizm u na tem po biegu naszego ży cia (podsy
cane przynajm niej częściow o przez krótkow zroczne m yślenie tzw. jednokaden- cyjnych polityków i m anipulow anych przez nich m ediów ), a nie odrzucenie długodystansow ego planow ania przebiegu naszego pobytu na ziem i. N aturalne u w iększości m yślenie w kategorii przynajm niej jedn o- lub w ielopokoleniow ym zostało ograniczone przez fenom en akceleracji koncentrow ania się na proble
m ach bieżących (tu i teraz). N ie znaczy to jednak, że kw estie ogólniejsze prze
stały być interesujące. W szyscy niem al m ają św iadom ość ich przybierającego w pływ u na codzienne życie. D latego też w ażne je st rów nież uw zględnienie tych stron naszego jestestw a, które m ają w ym iar nie tylko lokalny i krajow y, ale tak
że kontynentalny i globalny.
Do tez obrazujących perspektyw iczne kierunki rozw oju ludzkości należą:
1. Przez perm anentny rozwój nauk, a zw łaszcza rozw ój technologii kom uni
kacyjnych, ułatw ione zostały kontakty m iędzy ludźm i różnych cyw ilizacji i kultur w nieznanej do tej pory skali. Liczba interakcji m iędzyludzkich przyra
sta w tem pie postępu geom etrycznego. Istniejące przeszkody w p orozum iew a
niu, takie ja k bieda, język, uprzedzenia, rasizm , nacjonalizm , fundam etalizm i etnocentryzm b ęd ą jeszc ze długo zakłócały dialog kultur, jed n ak że znaczenie ich będzie m alało. S połeczeństw a krajów rozw iniętych św iata ju ż s ą lub w okre
sie życia kilku generacji stan ą się w ielokulturow ym i. Jeżeli cyw ilizacja zachod
nia traktow ać będzie inne cyw ilizacje rów norzędnie, a nie z pozycji lepszej, m oże dojść do hybrydycznej kooperacji i rozw oju ludzi ponad granicam i kultu
row ym i, państw ow ym i i ekonom icznym i oraz w konsekw encji do niebyw ałego rozkw itu gospodarczego i rozw iązania w szybkim czasie najw ażniejszych dyle
m atów naszej Ziem i.
2. P luralizacja ustrojów państw, federalizacja i regionalizacja zm ien iają m a
pę św iata, a ro snąca bezustannie liczba m iędzynarodow ych organizacji zacho
w uje się kom plem entarnie. K om pleksow e społeczeństw a nie d a ją się sterow ać centralnie. N ow oczesność i w olność w ym usza sam orządność i przez to praw o do politycznych decyzji coraz m niejszych grup społecznych. Instancje na najw yż
szym szczeblu państw ow ej hierarchii, choćby z pow odu nom inalnej funkcji zbierania i opracow yw ania koniecznych danych oraz uw zględnienia interesów i kom petencji lokalnej ludności, nie są w stanie w ypracow ać adekw atnych do potrzeb decyzji. C oraz bardziej złożone stosunki życia w y w o łu ją konstytucyjne poszerzenie praw członków społeczeństw a. N ow oczesność bez dem okracji bez
pośredniej je st nieosiągalna. Państw a bez zaangażow anych obyw ateli uzależ
n ia ją się od państw, gdzie obyw atele aktyw nie w spó łtw orzą dobro ogółu.
3. N a naszym globie je st i będzie coraz mniej płatnej pieniędzm i pracy, tak długo ja k dom inow ać będzie neoliberalna, a nie społeczna w ersja kapitalistycz
nych stosunków , w edług której człow iek je s t de fa c to instrum entem służącym do tw orzenia w artości dodatkow ej i zysku. K om puteryzacja i robotyzacja ru g u ją m iejsca pracy m asow o i bezlitośnie. Z a p om o cą now ych technologii będzie m ożna w ykonyw ać prace (w rolnictw ie, produkcji i usługach) taniej aniżeli przy pom ocy najtańszej siły roboczej. Do tego dochodzą zjaw iska tzw. hiperkapitali- zmu. P rzew iduje się, że w ciągu 25 lat zm ieni się stosunek do posiadania, w ła
sności i akum ulacji. Ekonom iczne cele ludności zm ien ią sw o ją istotę. C iągle krótsze cykle życia produktów po w od ują rezygnację z ich grom adzenia. Tanie tow ary b ę d ą kupow ane nadal, ale droższe obiekty — ja k domy, ich w yposaże
nie, sam ochody i sprzęt o charakterze luksusow ym — p o zo stan ą w łasnością producentów lub oferentów. K onsum enci b ęd ą je dzierżaw ić, leasingow ać, w y
najm ow ać, czyli w ykorzystyw ać tylko przez określony czas. N ie w ażne będzie coś posiadać na w łasność, lecz czym ś dysponować. N a m iejsce klasycznego rynku w e jd ą stopniow o sieci aktyw ności branżow ych koroporacji, na m iejsce sprzedaw cy i kupującego — oferenci; korzystający, przy czym to, co dziś je s t do kupienia, będzie w przyszłości dostępne. D otychczasow y reżim p osiadania za
stąpiony zostanie reżim em dostępu („A ccess”), który zapew niał będzie krótko
term inow e korzystanie z dóbr uznaw anych za ekskluzyw ne lub m odne. Proces ten rozpoczął się ju ż w cześniej, kiedy punkt ciężkości przesunął się z produkcji tow arów na usługi. A ktualnie św iat ekonom ii przechodzi n o w ą fazę — orienta
cję na aranżow anie ludzkich przeżyć. Produkcja kultury m a być ostatn ią fazą kapitalizm u, tzw. hiperkapitalizm u. P olega ona na kom ercjalizacji m iędzyludz
kich stosunków.
4. Z atrudnienie w wyżej scharakteryzow anych w arunkach będzie reduko
wane. O ile w niedalekiej przeszłości przeciętny pracow nik przepracow ał 1 5 - 20% sw ego czasu życia, przew iduje się, że w roku 2050 będzie m iał okazję przepracow ania tylko około 5%. W tym czasie będzie zm uszony do zabezpie
czenia w szystkich sw oich potrzeb. Czy będzie to m ożliw e? O sobiście śm iem wątpić. Z a niedostosow anie się do wolnej gry sił rynkow ych odpow iada je d nostka sam a w raz ze sw oim i najbliższym i, najczęściej w form ie w ykluczenia z socjalnych system ów pom ocy, czyli w trąceniem w stan nędzy m aterialnej i du
chow ej. Tym czasem (niepłatnej) pracy w upadających dziedzinach gospodarki i na leżących odłogiem terenach je st na św iecie dość. Sposobem na w ykorzysta
nie jej rezerw uaru je s t stw orzenie zrębów i rozwój społeczeństw a obyw atelskie
go lub lepiej cyw ilnego, które zakłada realne funkcjonow anie dem okracji bezpo
średniej i dobrow olne zaangażow anie —■ dla siebie i dobra ogółu — każdego w spółm ieszkańca, biorąc pod uw agę jeg o chęć oraz m ożliw ości psychofizyczne i kw alifikacyjne. P ojaw ia się w tym zakresie w iele form uł i koncepcji. N ie m oże
tak bow iem pozostać, że brak pieniędzy na w ykonanie niezbędnej dla spo
łeczeństw a pracy pozbaw ia m iliony ludzi środków do życia. Je d n ą z prób roz
w iązania tego problem u obserw ow ać m ożna w Danii. Z głoszone do gm iny zaso
by m ożliw ości ludzkich s ą profesjonalnie zarządzane, to znaczy każdego m iesz
kańca zapytano, co m oże i chce dla lokalnej społeczności robić. Z a sw ą aktyw ność, w przypadku braku środków budżetow ych, pracujący otrzym uje w ynagro
dzenie w rożnych postaciach, np. w naturze albo w płaceniu corocznych składek na ubezpieczenie rentow e.
5. W raz z ro sn ą c ą d yn am iką naukow o-technicznego postępu m aleje przew i
dyw alność przyszłości. F ilozof austriacki P opper pow iedział, że „m y nie wiemy, co będziem y w iedzieć jutro, gdyby tak bow iem było, to w iedzielibyśm y to ju ż dziś” . M a to niebagatelne skutki dla naszego stosunku do przyszłości. W ym ie
niony postęp je s t pełen niespodzianek, toteż w raz z ilo ścią unow ocześnień w zra
sta zakres tego, z czym się nie liczyliśmy. D odatkow a w iedza pom naża w praw dzie nasze m ożliw ości działania, bardziej jednakże niepokojąca staje się bliskość nieznanego. D otyczy to często niezapow iedzianych konfrontacji z now ym i oso
bam i i rzeczam i (bezpośrednio i pośrednio). Do tego nie przygotow uje jeszcze system ow o żadna szkoła. C odziennie spotykam y się nolens volens z w iększą ilo ścią innego. To w yjaśnia częściow o, dlaczego tu i ów dzie m am y do czynienia z syndrom em narastającego strachu przed przyszłością, zw łaszcza w wysoko rozw iniętych regionach naszej ziem i. Stąd m.in. ucieczka opanow anych tem pem życia i „nasyconych innością” m ieszkańców m iast na wieś.
6. Inform acje p ły n ą z szybkością św iatła poprzez sieci, które oddzielone są od daw nych szlaków kom unikacyjnych. Pocztylion, pociąg, sam ochód, a naw et sam olot i rakietę, zastąpiły sieci inform acyjne, które w odróżnieniu od poprze
dnich środków, m ożna podłączyć do aparatów znajdujących się w bezpośredniej bliskości zainteresow anego. C zas i koszty połączenia m ożna w ten sposób dra
stycznie zredukow ać. Podłączenia sieci inform acyjnych działają decentralnie i niezależnie od m iejsca pobytu. R óżnica kulturow a w tym aspekcie m iędzy m iastem i w sią m oże być potencjalnie rozw iązana. R ów nież d ziałanie polityczne zdobyw a cechy m edialnej niezależności od m iejsca w przestrzeni geograficznej.
O pinia publiczna nie m a żadnej siedziby i kto chce j ą dla siebie w ykorzystać lub na n ią w płynąć, m usi stać się uczestnikiem sieci inform acyjnej. Już dziś m ożna stw ierdzić, że dla pow staw ania społeczeństw a św iatow ego elektroniczna sieć m edialna je s t skuteczniejsza aniżeli w ym iana osób i towarów. W ysoko rozw inię
ta technika inform acyjna oddziałuje liberalizująco i pow oduje, iż pow rót totali
tarnych system ów staje się niepraw dopodobny. Jeszcze O rw ell tw ierdził coś odw rotnego. W spó łcześnie wiemy, że pełna kontrola polityczna gęstej sieci m e
dialnej je s t niem ożliw a. P rym ityw na technologia inform acyjna w spom aga w ła
dzę jed nopartyjnych, autorytarnych przyw ódców , rozw inięta technologia nato
m iast j ą toczy i rozkłada. Co w ięcej, nadeszły gorsze czasy dla w szelkiej maści kacyków, tuzów, satrapów i ideologicznych propagandzistów . C złonkow ie spo
łeczeństw a m ają dostęp do tak w ielu publikatorów i źródeł, że w iarygodność ciągle lepiej w iedzących i zaw sze m ających rację ideologów nie m a żadnej przy
szłości.
7. D ynam ika innow acji zaw ęża naszą w spółczesność i podw yższa w artość odpornych na starzenie się dóbr. Innym i słowy, szybki przyrost naukow ych i technicznych now ości podw yższa rów nocześnie tem po ich dezaktualizacji.
R ośnie udział zm agazynow anych dzisiaj w bibliotece inform acji, które ju ż jutro stan ą się przestarzałe. Podobnie zm niejsza się czas aktualności i w ażności raz zdobytych kom petencji zaw odow ych. Czas, który w tym m om encie staje się przeszłością, przesuw a się coraz bliżej teraźniejszości. O kresy czasu, podczas których staram y się przygotow ać do now ych zadań, s ą i b ę d ą ciągle krótsze, a w iadom o, kto przychodzi za późno, będzie ukarany przez życie.
8. Im now ocześniej, wolniej i dłużej żyjemy, tym w ięcej jesteśm y zdani na w łasne siły i konieczniejsza staje się m oralność naszego postępow ania. W now o
czesnej cyw ilizacji rośnie przestrzeń ludzkiego działania (np. w razie wyboru w ykształcenia, zaw odu, m obilności lub spędzaniu w olnego czasu). Sam odzielne postępow anie w yzw ala ogrom ny potencjał osobow ości. Jest to zjaw isko pozyty
wne, gdyż bezustannie jesteśm y zależni od um iejętności osób np. w sam orządo
wej adm inistracji, lokalnej społeczności, sąsiedztw ie czy organizacjach gospo
darczych i politycznych. S ystem socjalnego zabezpieczenia nie m oże być utrzy
many bez proludzkiej m oralności czy nieodzow nej dozy sam odzielności i odpo
w iedzialności.
Z racji drugiego członu tytularnego tem atu rozw ażm y w następstw ie uw a
runkow ania interkulturow ej edukacji w przyszłościow ym , w ielokulturow ym społeczeństw ie.
Uznawanie i funkcjonowanie wielokulturowości
W ielokulturow ość oznacza stan rzeczy, odnoszący się do środow iska spo
łecznego, w którym ż y ją przedstaw iciele w ielu kultur, C zy i w jak im zakresie m iędzy członkam i takiej sw ego rodzaju „w ielokultury” istn ie ją kontakty i inte
rakcje, czyli dochodzi do pow stania „interkultury” , je s t sp raw ą odrębną. P o w szechnie przyjm uje się jednakże, iż „w ielokulturow ość” je s t synonim em po- lietnicznej struktury społeczeństw a, natom iast „interkulturow ość” w skazuje na zaaw ansow anie procesu i dynam ikę w spółżycia w heterogenicznym kulturow o kontekście. Jeżeli w wielokulturow ej grupie interkulturow ość je s t słabo rozw i
nięta, jej członkow ie egzystują „obok siebie” . I odw rotnie, jeśli interkulturow ość je st dobrze rozw inięta, członkow ie grupy w spółżyją i w sp ółpracują „ze sobą”
niezależnie od kulturow ej tożsam ości. Zrozum iałe, że lepsze je s t życie „ze sobą”
aniżeli „obok siebie” , dlatego w dobie akceleracji globalnej kom unikacji m ię
dzyludzkiej, rów noznacznej z eksplozją w ielokulturow ych kontaktów, warto zastanow ić się, ja k ie drogi prow adzić m ogą do w ielokuturow ego porozum ienia, jak ie granice należy uw zględnić, jak ie pow stają przy tym problem y i ja k m ożna je rozw iązać.
W arianty w ielokulturow ości rozciąg ają się m iędzy dw om a biegunam i: to je st m iędzy stanem zbiorow ości m onokulturow ej (hom ogenicznej kulturow o), w której w szyscy jej członkow ie identyfikują się tylko z je d n ą k u ltu rą i nie chcą akceptow ać na stałe członków innych kultur, oraz m iędzy stanem zbiorow ości w ielokulturow ej, gdzie panuje pow szechna akceptacja różnorodności kultu
row ej, ustaw iczna w ym iana w artości tudzież konstruow anie w spółżycia spo
łecznego, poprzez uw zględnienie dośw iadczenia i dorobku w szystkich kultur.
Pierwszy wariant wielokulturowości, tzw. w ielokulturow ości „niepraw dziw ej” , opiera się jed y n ie na statystycznym zróżnicow aniu kulturow ym . C złonkow ie innych kultur pod leg ają zabiegom bezw zględnej asym ilacji do kul
tury dom inującej i nie m ają m ożliw ości artykulacji i rozw ijania własnej tożsa
m ości. W ariant ten charakteryzuje pow iedzenie: „chcesz być z nam i, m usisz być podobny do nas, w innym przypadku będziesz m iał trudne życie” . Projekt takie
go w ariantu w ielokulturow ości pow stał w jednej ze znaczących partii niem iec
kich (C SU ), w którym m ożna przeczytać następujące tw ierdzenia: „kto do nas przyjdzie, m usi do nas pasow ać”, m usim y bardziej uw ażać na to, „że kto do nas przyjdzie, pow inien przynosić nam korzyść, a nie nas w ykorzystyw ać” , „tym, którzy o trzy m u ją od nas zasiłek socjalny, trzeba szybciej odm aw iać zezw olenia na pobyt” .
Praw dziw a w ielokulturow ość zakłada, że kulturow e grupy ko rzy stają z pew nego zakresu w olności i m og ą zachow ać sw o ją tożsam ość. P ielęgn acja i d e
m onstracja tożsam ości kulturowej prow adzi jed n ak do odgraniczania się od sie
bie grup etnicznych, co przejaw ia się na przykład w tendencji do ich gettoizacji i izolacji w w ielkich m iastach. N ow ojorskie dzielnice Spanish H arlem , Little Ittaly, Polish M anhattan czy C hinatow n ■— s ą tego procesu św iadectw am i. Po
dobne dzielnice tw o rz ą się w B erlinie, Frankfurcie, H am burgu czy K olonii.
M iędzy członkam i grup etnicznych z jednej strony oraz m iędzy lud n o ścią ro dzim ą i now o przybyłym i dochodzi niekiedy do konfliktów , m ających podłoże polityczne, rasow e, religijne, ekonom iczne lub socjalne. R ozw iązyw anie pro
blem ów dyskrym inacji „innych” lub „obcych” kulturow o zależy od polityki m igracyjnej i integracyjnej danego kraju. O ile w U SA polityka ta, przynajm niej doktrynalnie, je s t przejrzysta, każdy bow iem nowo przybyły m igrant m oże i po
w inien ja k najszybciej zostać A m erykaninem , bez w zględu na pochodzenie, jeżeli legalnie przybył do tego kraju ■— w N iem czech i w w ielu innych krajach europejskich nie m a klim atu politycznego i m entalnego do szybkiej integracji starszych i m łodszych generacji migrantów. A m biw alencja w traktow aniu roli i praw różnorodnych grup kulturow ych oraz brak tolerancji i akceptacji inności pow oduje trudne do usunięcia bariery w procesie integracji społecznej, instytu
cjonalnej i zaw odow ej (B artz 2000, 4 7 -5 6 ). T rzeba przyznać, że nie je s t to w N iem czech zjaw isko ogólne. Istnieją landy (np. P ółnocna N adrenia-W estfalia, B erlin, H am burg, Saarland) i regiony, gdzie stosunek do przedstaw icieli innych kultur m ożna uznać za w m iarę hum anitarny i adekw atny do aktualnych m ożli
w ości. O siągnięcie rów now agi integracyjnej, czyli pokojow ej koegzystencji m iędzy grupam i o rożnym pochodzeniu kulturow ym , je s t pożądanym stanem drugiego wariantu wieiokulturowości.
Dzisiaj m ówi się coraz częściej o pow staw aniu „społeczeństw a św iatow ego”
i „św iatow ej kultury” , czyli o stopniow ym rozpow szechnianiu się trzeciego wariantu wieiokulturowości. I nie je st to rów noznaczne — trzeba pow iedzieć na w stępie — z pozbyw aniem się własnej tożsam ości kulturow ej, lecz jej w zbo
gacanie o nowo poznaw ane. E gzystencja kultur obok siebie nie będzie w pełni rozw iązana, ale ich statyczne rozum ienie i zw iązane z tym tendencje do izolacji b ę d ą przezw yciężone, gdyż współpraca międzyludzka odbywa się współcze
śnie w' wymiarze policentrycznym, a nie etnocentrycznym. W łaśnie takie działanie określa się interkulturowym. W naszej szerokości geograficznej zaczyna się to najczęściej od tego, że Polak spotyka się z N iem cem , czy obyw a
telem innego kraju sąsiedniego, lub naw et z innego kontynentu, p ró b u ją się po
rozum ieć i ew entualnie coś załatw ić w sensie pryw atnym lub profesjonalnym . Proces ten rozw ija się we wszystkich obszarach i w ym iarach naszego życia.
Tak na przykład, wiemy, że uczeń z klasy w ielokulturow ej m a mniej uprze
dzeń w obec ludzi innego pochodzenia etnicznego, ja k dziecko z klasy bez udzia
łu innych kulturow o rówieśników . Do w arunków tego efektu zalicza się jed n ak że okoliczność, że dzieci te m otyw ow ane były do w ykonyw ania w spólnych za
dań i że zorientow ały się, iż częste interkulturow e kontakty przyniosły w szyst
kim korzyści. W św iecie pracy zalety intensyw nej kom unikacji interkulturalnej s ą od daw na znane i praktykow ane. P ow staw anie kosm opolitycznego społeczeń
stw a i św iatow ego obyw atela je st faktem. Zaryzykuję tezę, że ciągle pow racają
ca dekoniunktura w N iem czech i Japonii w yw odzi się w dużym stopniu z braku w oli tych krajów do społeczeństw a w ielokulturow ego. Inaczej ja k w U SA , oby
dw ie te w założeniu m onokultury nie potrafiły do dzisiaj na tyle opanow ać uprzedzeń etnicznych i rasistow skich, by otw orzyć się na w pływ y innych kultur i ich kreatyw nych przedstaw icieli. Jeszcze w okresie zim nej w ojny Niem cy i Japonia, bazując na hom ogeniczności i konsensusie społecznym , utrzym yw ały przo d u jącą pozycję g ospodarczą w światowej ryw alizacji. O d kilkunastu lat kraje te przeg ry w ają konkurencję w wielu dziedzinach, gdyż aktualnie liczą się inne koncepcje pow odzenia. Sukcesy ekonom iczne zaw dzięcza się teraz nieby
wałej ruchliw ości, w ielorodności, oryginalności, etnicznej m ieszaninie i toleran
cji pozytyw nej inności, jak o zaletom w spółzaw odnictw a. E uropa i Japonia nie w ykorzy stują tego potencjału, nie u znają im igracji i bro n ią się przed nią, chociaż jej bardzo potrzebują.
A m eryka P ółnocn a natom iast ze sw oim i obyw atelam i o „udrożnionych toż- sam ościach etnicznych” w ypracow ała sobie inny m odel przejścia do digitalno- globalnego sp ołeczeństw a i utrzym uje się w ekonom iczno-technicznej konku
rencji na św iatow ym szczycie. W m inionych dopiero latach dziew ięćdziesiątych produkcja U S A w zrosła 3-krotnie więcej niż w Japonii i 2-krotnie więcej niż
w E uropie i N iem czech. Etniczne i rasistow skie granice zan ik ają tam znacznie szybciej. L iczb a m ałżeństw m ieszanych w zrosła od 1970 do 2000 roku cztero
krotnie. 30% w szystkich byłych A zjatów i „hispanos” (z krajów A m eryki P ołu
dniow ej) żyje z partneram i z innych grup etnicznych. W K alifornii co trzeci m ieszkaniec urodził się za g ra n ic ą i tysiące z nich zakłada w łasne, internacjo
nalne firmy, kooperując najczęściej z jednostkam i kraju sw ojego pochodzenia.
Jeżeli podróżuje się po świecie, m ożna zauw ażyć, że na skrzyżow aniu kultur pow staje now y typ człow ieka. U łatw iona kom unikacja i znoszenie granic poli
tycznych stym uluje kontaktow anie i m ieszanie się ludzi, przeciw działając bez
radności, dekadencji i stagnacji. C oraz więcej ludzi je s t św iadom ych, że m ają nie tylko „k orzenie”, ale i „skrzydła” , którym i m ożna się nauczyć szybko p osłu giwać. N igdy przedtem tak w ielkie rzesze ludzi nie opuszczało sw ojego kraju dla poszukiw ania pracy (ca 150 m in), nie m iało do czynienia z tylom a rodzajam i potraw, ubiorów , utw orów m uzycznych, idei czy zw yczajów i zachow ań z in
nych części św iata. N a naszej planecie, gdzie odległości m aleją, rośnie chęć do różnorodności i do now ych ponadgranicznych więzi, obyw atelstw o jednego państw a staje się stopniow o sztucznym atrybutem . Z tego żyw otnego procesu w yłania się obyw atel św iata z w ielością tożsam ości i lojalności.
K osm opolityzm był znany ju ż w cześniej, ale nie w tym w ym iarze i w yda
niu. E razm z R otterdam u pow iedział podczas nadaw ania mu tytułu honorow ego obyw atela m iasta w Zurychu, że w łaściw ie to nie chciał być obyw atelem ja k ie gokolw iek m iasta, lecz całego świata. Jego m arzenia sta ją się dzisiaj realnością.
W ym iar w spółczesnego kosm opolityzm u nie je st jed y n ie synonim em w yznaw a
nia pluralizm u. S ięga on naw et dalej niż ideał w ielokulturow ego społeczeństw a, poniew aż zam ierza złagodzić negatyw ny w pływ podkreślania kulturalnych róż
nic. D ow ody tego istn ie ją w m iędzynarodow ych przedsiębiorstw ach i suprana- rodow ych, nierządow ych organizacjach. Jedn a z najw iększych firm konsultin
gow ych św iata, M c Kinsey, oddala sw oją am erykańską tożsam ość, gdyż m ie
szanka specjalistów z 40 krajów z H indusem , jak o szefem , okazała się efektyw niejsza aniżeli zespół w yselekcjonow anych m enedżerów z sam ych tylko Stanów Zjednoczonych A m eryki. O d pew nego czasu tw orzy się tam najlepsze rozw iąza
nia, bez og lądania się na pochodzenie i obyw atelstw o. Jak pisze w swej najnow szej pozycji znany publicysta am erykański — Zachary (2000): „w ielokulturow e zespoły s ą łatw iejsze w kooperacji i bogatsze w idee, a przez to pew niejsze w osiąganiu sukcesów. W iem y przecież, że najsłynniejsze zespoły piłki nożnej udow adniają to od m eczu do meczu. R aport studyjny B anku Ś w iatow ego, opie
rający się na badaniach wielu krajów w latach 1960-1995, dochodzi do zna
m iennego w niosku, iż etniczne i religijne rozczłonkow anie społeczności zm niej
sza praw dopodobieństw o konfliktów zbrojnych. Im m niejsza w ielorodność et
niczna, tym w yższe ryzyko. W edług tych badań, społeczeństw o złożone z m ie
szańców kulturow ych je st bardziej w yrozum iale i spraw iedliw e dla innych. R e
jestru je się w nim m niej społecznych napięć aniżeli w społeczeństw ie dążącym
za w szelką cenę do czystości m onoetnicznej, w którym program ow o odgranicza się m niejszości od siebie i tym sam ym zm usza do w alki o sw oje praw a i szanse” . E uropejskie tradycje w tym zakresie s ą nie najlepsze (żeby przypom nieć długi okres w ojen z pobudek narodow ych, czy istniejące do dzisiaj konflikty etniczne i religijne w H iszpanii, byłej Jugosław ii i Irlandii Północnej). K orzenie tych konfliktów m iały niejednokrotnie i m ają sw oje korzenie w etnocentryzm ie, n a
rodowej apoteozie i m egalom anii. N ie m a bow iem w E uropie jednoznacznej woli kierow niczych w arstw politycznych, by ruch m igracyjny uznać za natu
ralne zjaw isko ludzkie, a różnorodność k ulturow ą nie tylko tolerow ać, lecz także w spierać. B łąd E uropejczyków i Japończyków polega na tym , że trzy m ają się kurczow o przeżytych m odeli kulturow ych i ludzi nie folgujących tym m odelom od rzucają lub trak tu ją sceptycznie.
Tym czasem nadszedł najw yższy czas, aby E uropa zreflektow ała się i zm ie
niła sw o ją politykę integracyjną w obec m igrantów, gdyż bez nich standard życia będzie się ciągle pogarszał. Z aenker (2001, 3 1 -3 5 ) p rzytacza następujące sym p
tom atyczne dane statystyczne: „w Unii Europejskiej (UE) żyje obecnie około 20 m in uchodźców (ca 5% ludności rodzim ej), w N iem czech m ieszka na stale 9%
obcokrajow ców , w e Francji — 6% , w W. B rytanii — 4% , w S zw ajcarii — 19%, w U SA — 10%, K anadzie — 17,5%, w A ustralii — 23,5% i Japonii tylko — 1, 2% . W w iększości w ym ienionych krajów, gdzie nie m a przyrostu naturalnego łub spada z roku na rok, im igracja je s t niczym niezastępow alnym środkiem dla przedłużenia egzystencji gospodarki i dobrobytu. Do 2025 roku W łochy na przykład m u szą przyjąć 9 m in im igrantów, N iem cy 14 m in, a cała UE, aby utrzym ać stan ludności 35 m in (w celu utrzym ania odpow iedniego stosunku m iędzy liczb ą rencistów i aktyw nych zaw odow o, U E m usiałaby w tym czasie przyjąć 135 m in im igrantów )” . W dalszym ciągu jed nak że, m im o tak naglącej potrzeby now ych przybyszów , przyjm ow anie im igrantów traktuje się w E uropie jak o łaskę, lub naw et inw azję. Jest to zasadnicze nieporozum ienie. M igracja do tzw. pierw szego św iata stanow i tylko 5% globalnego ruchu m igracyjnego. N aj
większy, w ym uszony przez pierw otne przyczyny (represje, w ojna, bieda i nisz
czenie środow iska) transfer ludności odbyw a się w A fryce i A zji i dotyczy nie
mal 2 m ld ludzi. C zy stą ilu zją je st wiara, że pom oc rozw ojow a i ekonom iczny postęp w tzw. trzecim św iecie zm niejsza rozm iary em igracji. O dw rotnie, wraz z lepszym w ykształceniem w zrasta chęć m łodych ludzi do spraw dzenia siebie za granicą.
Z w ym ienionych powodów, ale nie tylko, powstaje nowy typ migranta i jednocześnie obywatela świata, tzw. transmigranta, który nie m usi osiadać w jak im ś w ybranym kraju na zaw sze, lecz korzystając z dzisiejszych m ożliw ości kom unikacyjnych, w ędruje m iędzy krajem rodzinnym i jed n y m lub w ielom a krajam i gościnnym i. P rzestrzeń społeczna i interkulturow a w ielu ludzi w ten sposób znacznie się pow iększa. Transm igranci ży ją trw ale w dw óch lub więcej m iejscow ościach (w różnych krajach), porozum iew ają się w dw óch lub więcej
języ k ach i posiad ają często nie tylko jed en paszport lub zapew nienie legalnego pobytu. W zrost liczby transm igrantów św iadczy o stopniow ym kruszeniu się aksjom atu o jedn ości narodu, państw a i suw erenności. P rzedtem praw idłow ość tę podw ażyły lub podw ażały ponadgraniczne religie, artyści, uczeni, hanzeatycki zw iązek m iast czy też bezojczyźniany kapitał. D laczego teraz nie m ożna zaa
kceptow ać w zm ożonego ruchu transm igracji, który w parze z d zik ą globalizacją niekoniecznie m usi doprow adzić do ostatniego stadium kapitalizm u, ale na p ew no m oże się przyczynić do w yższego stopnia dem okracji? M igranci jak o tacy, a transm igranci w szczególności, nie zapom inają o sw oich stronach rodzinnych i, o ile tylko m ogą, w spom agają wszystkim i dostępnym i środkam i. M igranci, jeżeli nie w pierw szej generacji, to w następnych, o czym do n o szą długodystan
sow e badania socjologiczne, ro zw ijają tyle rutyny i w irtuozerii w dostosow aniu się do perm anentnych zm ian w now ym otoczeniu i przy tym ak u m u lu ją tyle zasobów m aterialnych i kulturalnych, że p rzew ażają nad k ażd ą nieruchliw ą w iększością. T endencja do m ieszania się ludzi z różnych kultur i interesów m ię
dzy nim i będzie w zrastać, czy to się niektórym politykom podoba, czy nie. Igno
rancja i tam ow anie ludzkich „skrzydeł” i „niestereotypow ych szlaków ” przez jak iekolw iek system y ideologiczne lub partykularne centryzm y zaw sze kończyły się p o rażk ą dla tych ostatnich.
Rodzaje interkulturowej edukacji
R ozw ój w ieiokulturow ości na św iecie oraz niepodw ażalna potrzeba i zalety interkulturow ych kontaktów w dobie nieodw racalnej globalizacji, ja k się okazu
je , nie s ą dostatecznym pow odem jednoznacznych przeobrażeń w system ie ośw iaty nacjonalistycznie ukształtow anych państw europejskich. Tym czasem celem przygotow ania członków dom inującej kultury w danym społeczeństw ie do spotkań z członkam i innej kultury je st dobro społeczeństw a przyjm ującego, polegające na w zajem nym porozum ieniu i zrozum ieniu oraz w ykorzystaniu potencjału w ielu kultur do rozw iązyw ania bieżących i przyszłych dylem atów.
I jeże li naw et konserw atyw ne odłam y społeczeństw a interp retują tenże cel jak o zagrożenie w łasnej tożsam ości kulturow ej, to je s t to rezultat niedoinform ow ania, czy też chęć zachow ania korzystnej pozycji w czasow o ograniczonym układzie politycznym lub zam kniętej strukturze społeczno-zaw odow ej. B adania em piryczne bow iem udow adniają, iż raz zinternalizow anej kultury i tożsam ości nie traci się, lecz co najwyżej koryguje lub w zbogaca na przestrzeni całego życia, jak o że s ą to fenom eny dynam iczne, a nie statyczne (N ikitorow icz 2001, 15-35).
K ultura i tożsam ość społeczeństw a nie stanow ią hom ogenicznej jedn ości i nie g w arantują duchow ej i m aterialnej rów now agi, rozw oju i poczucia zadow olenia.
O dm ienne kultury m ieszają się ze so b ą i w zajem nie adaptują. D zisiejsza kultura
— w czasie narastającej intensyfikacji internacjonalnych kontaktów — j est dla
tego perm anentnym , pluralnym i żyw ym procesem przeobrażeń w artości d u chow ych i m aterialnych. W yobrażenie o niezm ienności i w ażności raz osiągnię
tej kultury, po w sze czasy (któ rą upajają się apologeci narodow ej m egalom anii) stanow i fikcję. N ie ulega natom iast kw estii, że człow iek m oże dysponow ać kil
kom a tożsam ościam i. Polak m oże się przykładow o identyfikow ać ze sw o ją oj
cz y zn ą (co nie je s t jednoznaczne z państw em , z rządem czy z narodem ), rodzin
nymi stronam i, sw oim m iastem lub wsią, gdzie się urodził, poglądam i rodziców i św iatłych ludzi spotkanych na drodze życia, tradycjam i i zw yczajam i dnia co
dziennego, ale rów nież z Europą, chrześcijaństw em , Paryżem , R zym em lub N ow ym Jorkiem , gdyż tam byw a lub pracuje i zebrał interesujące dośw iadcze
nia.
A by móc skutecznie porozum iew ać się z ludźm i pochodzącym i z innej kul
tury, konieczne je s t posiadanie interkulturow ej kom petencji. K om petencja ta obejm uje w iedzę i um iejętności um ożliw iające efektyw ne działanie w innym kulturow o kontekście. Do w iedzy o innej kulturze m ożna zaliczyć jej struktu
ralne elem enty, w ystępujące niem al w każdej kulturze, ale w innej postaci, w y
m iarze lub w ersji. S ą to: osobow ość m ieszkańców, spostrzeganie, poczucie cza
su, poczucie przestrzeni, m yślenie, język, hierarchia w artości, w zory zachow ania (normy, role, zw yczaje), religia, grupy i stosunki społeczne (M aletzke 1996, 4 2 - 49). Do niezbędnych w iadom ości należy rów nież poznanie przyczyn, objaw ów i sposobów niw elow ania zjaw isk zakłócających interkulturow e porozum ienie, m.in. takich jak : uprzedzenia, rasizm, w rogość do obcych, ten den cja do odgrani
czania (sw oje, obce). Do konkretnych um iejętności, stanow iących cechy i zara
zem składniki interkulturow ej kom petencji, pozw alających na pom yślne działa
nie w innej kulturze lub w spółpracę z je j przedstaw icielam i, n ależ ą m.in. nastę
pujące: chęć do kontaktów z ludźm i, em patia, otw artość i elastyczność zacho
w ania, dystans do własnej roli, gotow ość do akulturacji, gotow ość do interkultu- row ego uczenia się, opanow anie języ k a obcego, rozpoznanie granic akceptacji, policentryzm , sam ozdyscyplinow anie, św iadom ość i dążenie do synergetyczne- go efektu, tolerancja w ieloznaczności, zdolność do kom unikacji i m etakom uni- kacji, zdolność do refleksji.
P ragm atyczne cele interkulturow ego kształcenia przedstaw ia rysunek 1, obejm ujący składniki potrzebne do interkulturow ego działania, to je st kom pe
tencje: fachow e, strategiczne, socjalne i indyw idualne.
W praktyce w ychow aw czo-dydaktycznej istn ieją dw ie drogi przekazyw ania kom petencji interkulturow ych.
Droga szkolna
B ez w ątpienia, w iele z tych cech interkulturow ej kom petencji m ożna, co je st rz ecz ą zrozum iałą, najefektyw niej przekazać w okresie dorastania m łodych po
koleń i tak dzieje się w klasycznych krajach im igracji (A ustralia, K anada, U SA ), gdzie cała organizacja życia szkolnego oraz treści w ychow ania i nauczania prze
niknięte są id eą w ielokulturow ego w spółżycia w polietnicznym środow isku. N a naszym kontynencie nie m a ogólnej aprobaty dla regularnej im igracji, lecz je d y
nie popiera się kontakty m iędzynarodow e z pow odów gospodarczych i politycz
nych, toteż żyjący tu obcokrajow cy (ca 5% m ieszkańców UE) nie otrzym ują jednolitego statusu i w w iększości — m imo znacznego w pływ u na utrzym anie poziom u dobrobytu w gościnnych krajach — n ależą do dyskrym inow anych grup społecznych. A m biw alencje w polityce m igracyjnej państw europejskich, któ
rym skądinąd zależy przecież na intensyfikacji m iędzynarodow ych kontaktów z pow odów ekonom icznych, a zw łaszcza obaw a przed „in w azją obcych” i ich
„nieobliczalnym w pływ em na szarganie rodzim ej tożsam ości” pow strzym uje ich rządy od stw orzenia gruntow nych w arunków do nauczania interkulturow ej kom petencji dzieci ju ż w w ieku przedszkolnym i szkolnym . O koliczność, iż w dorosłym w ieku kom petencje te s ą niezastąpione w rozw ijającej się eksplo
zyjnie, m iędzynarodow ej kooperacji i za w yuczenie ich trzeba w ielokrotnie w ię
cej zapłacić, nie stanow i żadnej przeszkody dla uporczyw ego utrzym yw ania de fa c to beznadziejnej polityki anty w ielokulturow ej. Aliści, w śród krajów europej
skich stw ierdzić m ożna duże zróżnicow anie w traktow aniu w ielokulturow ości, co niestety ani nie znosi, ani nie tłum aczy generalnego braku zaufania do od
m iennych kulturow o przybyszów i rów norzędnych interakcji z nim i. W e Francji, W łoszech i na dużych połaciach N iem iec przew aża polityka asym ilacyjna, upo
dabniająca m igrantów do w łasnych norm i zachow ań, w krajach B eneluksu i skandynaw skich tudzież w kilku w spom nianych ju ż landach niem ieckich pro
wadzi się m niej lub bardziej ud an ą politykę integracyjną, której celem je s t poko jo w a koegzystencja i kooperacja rożnych grup etnicznych.
D latego też przygotow anie dzieci i m łodzieży do w spółżycia z przed
staw icielam i innych kultur je st fragm entaryczne i niew ystarczające, gdyż odby
w a się okazjonalnie, a nie system atycznie, w zależności od stopnia nasycenia konkretnych szkół lub klas dziećm i obcokrajow ców oraz priorytetów bieżącej polityki ośw iatow ej. Co praw da w N iem czech (Bolten 2001, 8 0 -9 1 ) w latach dziew ięćdziesiątych poprzedniego w ieku pow stało w iele now ych kierunków studiów zw iązanych z interkulturow ą problem atyką, ja k np. „interkulturow a pedagogika” , „interkulturow a germ anistyka” lub „interkulturow a kom unikacja gospodarcza” , ale nie służyły one do w ykształcenia nauczycieli, lecz specjali
stów dla ekspandujących za granicę przedsiębiorstw . Z godnie z d ecy zją K onfe
rencji M inistrów O św iaty R FN (1998, 31 0-31 6), zaleca się „w łączyć interkultu- row e aspekty kształcenia i w ychow ania do program u studiów nauczycielskich i d oskonalenia nauczycieli w toku ich pracy” . Jak w iadom o jed nak że, kraje zw iązkow e R FN (landy) cieszą się autonom ią o św iato w ą i kulturow ą, toteż sto
pień realizacji tego zalecenia uzależniony je s t każdorazow o od woli aktualnej, landow ej koalicji rządzącej. W Turyngii przykładow o w prow adzono w 10. kla
sie szkół średnich obligatoryjny m oduł „interkulturow e nauczanie” (tabela 1) w ram ach lekcji „etyki” .
Droga pozaszkolna
B ogate oferty pozaszkolnego kształcenia interkulturow ych kom petencji m o
żna spotkać w obszarze gospodarki i polityki. W ram ach program ów doskonale
nia pracow ników do w spółczesnych przem ian dostosow uje się kadrę kierow ni
c z ą i m łode generacje m enedżerów w sferze gospodarki i służby dyplom atycznej do pracy za granicą. W iększość przedsięw zięć dydaktycznych w przedm ioto
w ym zakresie realizuje się w form ie interkulturow ego treningu. Typy i m oduły treningow e p o ch o d zą z U SA , gdzie w latach sześćdziesiątych i siedem dziesią
tych z pow odu natężenia m iędzyetnicznych problem ów i intensyfikacji am ery
kańskiej ekspansji w św iecie w ypracow ano sposoby do chodzenia do interkultu
row ego porozum iew ania się. W E uropie praktykuje się dw ie następujące odm ia
ny interkulturow ego treningu: a) realizow anego poza pracą_(pjfthejob) i b) reali
zow anego w toku pracy (on thejob).
Interkulturowe treningi realizowane poza pracą podzielono na dw ie w er
sje, to jest; „ponadkulturow e” i „kulturow o specyficzne” . W wersji „ponadkul- tu ro w e j” organizow ane s ą sem inaria, podczas których przekazuje się teoretyczną w iedzę o zjaw isku kultury z pozycji antropologii, etnografii i socjologii oraz o uw arunkow aniach interkulturow ego działania w w ym iarze ogólnym . W se
kw encji tejże w ersji, zorientow anej na zbieranie dośw iadczeń, przeprow adza się grupow e ćw iczenia w form ie sym ulacji fikcyjnych kontekstów , prow adzącej do kształtow ania elastyczności, w rażliw ości i prokooperatyw nych zachow ań. S ą to najczęściej sem inaria przeznaczone dla osób, które nie m iały do tej pory praw ie żadnych interkulturow ych kontaktów. Poza przysw ojeniem elem entarnej wiedzy o procesie rozw oju kultury niezbędne je st przekazanie inform acji o naturze ta
kich pojęć, jak: im ages, stereotypy, uprzedzenia, etnocentryzm , problem y i szan
se życia w w ielokulturow ym społeczeństw ie oraz o rozpoznaw aniu w zajem nych korelacji m iędzy kulturą, otoczeniem , technologią, religią, m ediam i i polityką.
C elem treningu „specyficznie kulturowego” je s t przygotow anie kandyda
tów oddelegow anych do pracy w w ybranym kraju i panującej tam kultury. K o
gnityw na sekw encja tego treningu koncentruje się na prezentacji kultury dnia codziennego, istotnych stron życia zaw odow ego, uznaw anych przez tubylców w artości i historii stosunków bilateralnych m iędzy konkretnym i państw am i, czem u sp rz y ja ją nie tylko w ykłady specjalistów , ale także dyskusje i w orkshops (praca problem ow a w zespołach). W praktycznej części tej w ersji treningu orga
nizow ane s ą tzw. ćw iczenia asym ilujące („C ultur A ssim ilator”), w prow adzające adeptów w kryty czn ą sytuację interakcyjną, która m oże w ystąpić m iędzy przed
staw icielam i w ybranych kultur. Poprzez takie ćw iczenia inicjuje się znajdow anie przyczyn postępow ania interlokutorów z różnych kultur i oferow anie alternatyw w rozw iązyw aniu nieporozum ień. S zczególnym pow odzeniem ciesz ą się dysku- syjno-analityczne m oduły treningow e oparte na film ach dokum entalnych, przed
staw iających zachow anie pracow ników dw óch fuzjonow anych zakładów pracy
(np. historia fuzji niem ieckiego D eim lera z am erykańskim C hryslerem ), które stan o w ią obszerny m ateriał w yjściow y dla analizy i antycypacji zachow ań pra
cow ników oraz kanw ę do projektow ania rozw iązań zarysow anych konfliktów.
Interkulturowe treningi stosowane w toku pracy s ą coraz popularniejsze, co im plikow ane je s t przez stałe przyspieszanie tem pa internacjonalizacji funk
cjonow ania podm iotów gospodarczych i zw iązan ą z tym ko nieczno ścią szybkie
go podejm ow ania decyzji personalnych. W ydelegow anie pracow nika za granicę w iąże się zazw yczaj z dużym i kosztam i, toteż św iadom e konsekw encji kierow nictw o danej instytucji lub przedsiębiorstw a nie m oże sobie pozw olić na pow ie
rzenie zagranicznej m isji osobom kulturow o nieobeznanym . W przygotow aniu specjalistów do pracy w innym kraju akcentuje się bardziej tzw. interkulturow y coaching (doradztw o i kształcenie) oraz interkulturow ą m ediację, czego nie n a
leży oczyw iście interpretow ać jak o odejście od w alorów realizow anych w czasie interkulturow ego treningu poza pracą. Zalecane je st ukończenie obydw u wersji treningów. D oradca i m ediator tow arzyszą m iędzynarodow ym zespołom pracy i p o m ag ają w optym alizacji w ykonyw ania w spólnych czynności. Przy czym doradca funkcjonuje jak o m oderator, m etakom unikator i instruktor, natom iast m ediator spełnia rolę m enedżera konfliktów i trenera w spierającego proces w y
zw alania synergetycznego potencjału, tkw iącego w w ielokulturow ym kolekty
w ie pracow ników .
Jak m ożna w yw nioskow ać z treści niniejszego przyczynku, w izja i sym pto
my (w yrażone w postaci tez) pow staw ania społeczeństw a św iatow ego, w tym fakty istnienia i szybkiego tw orzenia się now ych społeczeństw w ielokulturo
wych, nie s ą uw zględnione w program ach w ychow ania i nauczania szkolnictw a ogólnokształcącego, a jeże li to tylko w m arginalnym zakresie. D o pokojow ego w spółżycia w społeczeństw ach w ielokulturow ych m ożna i należy przygotow ać dzieci, m łodzież i dorosłych dla ich w łasnego dobra i tym sam ym dla pom yślno
ści kraju, w którym żyją. Kształcenie interkulturowej kompetencji zaczyna się najczęściej dopiero w wieku dorosłym, w reakcji na konkretne zapotrze
bowanie międzynarodowo aktywnych organizacji, co jest naturalnie oko
licznością pozytywną, lecz kosztowniejszą i nie tak efektywną, jak nauczanie i wychowanie w duchu równorzędnego respektowania przedstawicieli wszystkich kultur naszego globu, począwszy od okresu dzieciństwa. B ez ośw iatow ej ofensyw y, polegającej na w yjściu w sukurs naszkicow anem u w nie
których tylko aspektach, nieodw racalnem u, m oim zdaniem , w yzw aniu urzeczy
w istniania się nowej wizji now ego świata, nie będzie m ożliw ości sam orealizacji pojedynczych ludzi i ich w ielkich grup. Osoby nieprzygotow ane do interkultu- row ych kontaktów nie b ęd ą m ogły odczuć interkulturow ego syndrom u p ow o
dzenia, ze szk o d ą dla siebie i środow iska, w którym żyją.
Literatura:
B artz B.: N iem ieckie am biw alencje co do w ielokulturow ego społeczeństw a, [w:] E dukacja 2000, Wyzwania edukacyjne w aspekcie w drażanej reformy i integracji europejskiej, pod red. B ednarskiego H., Oski S. i B udzenia H., R adom 2000, s. 4 7 -5 6 .
B olten J.: Interkulturelle K om petenz, Erfurt 2001, s. 8 0 -99 .
Beschluß d er K ultursm inisterkonferenz vom 25.10.1996, [w:] B undeszentrale f ü r politische Bildung, Interkulturelles Lernen, B onn 1998, s. 310 -3 16 . M aletzke G.: Interkulturelle K om m unikation, O pladen 1996, s. 4 2 -9 9 .
N ikitorow icz J.: W ielopłaszczyznow a i ustaw icznie kreująca się tożsam ość w społeczeństw ie w ielokulturow ym i edukacja m iędzykulturow a, [w:] K ul
tury tradycyjne a kultura globalna, B iałystok 2001, s. 15-35.
Luebbe H.: Womit w ir rechnen können, „M ut“ 1999, nr 385, s. 3 0 -3 5 . Z achary R J.: D ie neuen Weltbürger, M uenchen 2000.
Z aenker A.: D er W eltbürger von m orgen — ein M ischlin g ?, „M ut” 2001, nr 404, s. 3 1 -3 5 .