• Nie Znaleziono Wyników

"Co raz stało się rzeczywistością, zawsze pozostanie możliwe..." : śmierć według Nussbauma z przypisem do Bruegla

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Co raz stało się rzeczywistością, zawsze pozostanie możliwe..." : śmierć według Nussbauma z przypisem do Bruegla"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Piotr Weiser

"Co raz stało się rzeczywistością,

zawsze pozostanie możliwe..." :

śmierć według Nussbauma z

przypisem do Bruegla

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 1/2 (133-134),

255-266

(2)

„Co raz stało się rzeczywistością, zawsze pozostanie

m o ż liw e .. . ” .

/

Śmierć według Nussbauma z przypisem do Bruegla

Sepulkaria

P y tan ie o śm ierć zajm u je w sztuce honorow e m iejsce. Powszechność śm ieci b u d ziła respekt, ale m ożliw ości przerażały. N iek ied y pokazyw ano ją jako niszczą­ cą w szystko katastrofę. O ficjalnym n a rra to re m apokalipsy okrzyknięto Bruegela, k tóry nie był jed n ak ani p rek u rso re m , ani też epigonem katastrofizm u. C ztery stulecia później przedziw ny obraz zniszczenia odm alow ał N u ssb a u m 1.

F elix N u ssb a u m był n ie m ie ck im Żydem . Pochodził z O snabrück, studiow ał w B erlinie, m ieszkał w R zym ie, osiadł w B rukseli. O sta tn ią drogę odbył do A u­ schwitz. U rodzony w g ru d n iu 1904 ro k u zginął w sie rp n iu ro k u 1944. M iesiąc po d ep o rtacji m alarza do Belgii w kroczyli alia n c i2.

N u ssb a u m został na długo zapom niany. Rzeczyw iście należał do straconego pokolenia. N ie tylko przez artystyczne wyobcowanie, pokłócony z akadem izm em

P ieter B reugel De Triomf van de Dood, 1562, olej na desce, 117 x 162 cm. M useo del Prado, M ad rid ; F elix N ussb au m Triumph des Todes Die Gerippe spielen zum Tanz, 1944, olej na płó tn ie, 100 x 150 cm, F elix N u ssbaum H aus, O snabrück. Szczegóły biograficzne dotyczące N u ssb au m a zob. F. N u ssb au m , E. Berger, K.G. K aster Felix Nussbaum. A r t defamed, art in exile, art in resistance. A Biography, O verlook Press, N ew York 1997; E.D . Bilski Felix Nussbaum. A mirror o f his time, w: tejże A r t and exile. Felix Nussbaum 1904-1944, Jew ish M useum , N ew York 1985, s. 19-69; D. H ak k er-O rio n Felix Nussbaum. The impact o f the persecutionon the A r t o f

German-Jewish Refugee in Belgium, w: Belgium and the Holocaust. Jews, Belgians, Germans, ed. D. M ich m an , Jeru salem 1998, 457-476.

2

2

5

(3)

25

6

i niew patrzony w aw angardę, ale także wobec gęstniejących w ydarzeń. System prze­ śladujący m alarza swoje zadanie w ykonał niedok ład n ie. P ow inien on bow iem , za­ m ordow any i zapom niany, zniknąć na zawsze. Tym czasem ślady po N ussb au m ie ocalały. M im o okupacyjnej pożogi, p o ża ru w atelier, p rzetrw ały jego p łó tn a 3.

N u ssb a u m m u siał oglądać słynną deskę Bruegela. O brazow i n ad ał identyczny tytuł. Trium f śmierci. Również form at m alow idła w ybrał podobny. A rtystów łączy znacznie więcej. Obydwaj dośw iadczyli w ygnania. W o statn ich la tac h życia m iesz­ k ali w B rukseli. N aw et żywota dokonali w podobnym w ieku. D odajm y jeszcze ich w łoskie podróże. Bruegela zafascynow ały Alpy, N u ssb a u m a rozczarow ał Rzym. Choć p arad o k saln ie to on zapoczątkow ał jego tułaczkę.

N u ssb a u m je d n a k n ie był k o p istą B ruegla. Ow szem Trium f w edług Bruegla zain sp iro w ał Śmierć pęd zla N u ssb a u m a. Tym b ard z iej w arto p rzyjrzeć się ró ż n i­ com . M alarze obserw ują z in n y c h perspektyw . B ruegel w idzi w yraźnie po n ie o d ­ legły ho ry zo n t, N u ssb a u m w zrok za trzy m u je na ro zciąg n ięty m kadrze. B ruegel g ro m ad zi postaci, N u ssb a u m p o k azu je pojedyncze. Z jednego m alow idła zionie ogniem , z dru g ieg o d o biegają dźw ięki. R óżny jest ta k że czas: u B ruegla spraw y się toczą, u N u ssb a u m a jest po spraw ie. Ja k b y inaczej n astaw ili zegary: na je d ­ n ym w ybiła za pięć dw u n asta, na d ru g im m in ęło pięć po północy. Te dziesięć m in u t w ystarczyło N u ssb a u m o w i na u p rz ą tn ię c ie całego p le n e ru . N ie w idać m o rd u an i naw et trupów . N ie m a p o d rzy n a n ia g ardła, p rze k łu w an ia lancą, sie­ czenia to p o rem , p o d ta p ia n ia w odą, nie m a za d zierzg a n ia p ętli. N ik t nie szuka kryjów ek, nie chw yta ostatn iej d eski ra tu n k u , nie staw ia czoła kościstym w ro­ gom , n ik t n ie stara się krzyczeć. Ś m ierć u B ruegla przyszła na św iat, u N u ssb au - m a zagościła na dobre.

Czy Breugel trafił tu spóźniony, czy N u ssb a u m d o tarł za wcześnie? T rudno orzec. Ż aden już bow iem nie panow ał n ad czasem . Byli n ie sie n i falą w ydarzeń. N u ssb a u m porzucił O snabrück, B reugel - A ntw erpię. N u ssb au m a nękało n az i­ stow skie praw odaw stw o, Brueglow i groziły h isz p ań sk ie prześladow ania. W ybór jednego narzucono Paragrafem Aryjskim, obawy drugiego u m acniały w yroki Trybu­

nału Zaburzeń. Skala zagrożeń była zapew ne różna: A lvarez, n am iestn ik w N id e r­

la n d ach , tłu m ił b u n t niepo k o rn y ch ; L ösener, ek sp ert w N orym berdze, określał szkodliw ą rasę. B reugel m ógł naiw nie tłum aczyć w yjazd nacisk am i swej teścio­ wej. O dw rotnie niż N ussbaum . Ten w tedy nie m iał teściowej ani wcale nie szukał p rete k stu . Z resztą jego ucieczka była n ieu d an a. Bruegel zyskał spokój, tlące się pow stanie zostaw iając za ścianą, N u ssb a u m stracił wszystko. N iem cy rozszerzy­ ły w krótce w ładzę na znaczne obszary zachodniej Europy. D ostali w swoje ręce i B elgię4.

3 Zob. d o k u m en tację dziel m alarza: Catalogue raisonné o f the works o f Felix Nussbaum, w w w .felix-m ussbaum .de.

4 N a tem at belgijskiego frag m en tu h isto rii Z agłady zob. M. S teinberg The Jew s in the

years 1940-1944. Three strategies fo r coping with a tragedy, w: Belgium and the Holocaust,

(4)

Z atem dośw iadczenie m alarza kształtow ała sceneria okupow anej Belgii. Kraj te n stanow ił p rzy sta ń dla tysięcy n iem ieck ich Żydów. Końcową stacją ich w ędrów ­ ki m iała być A m eryka. W iększości wystarczyć m usiały jednak m iejscowe krajobrazy. Améry, uciekinier, filozof, bojow nik, którego biografia zaw iera belgijskie epizody, swe tułacze dośw iadczenia podsum ow ał bez złudzeń: „C zarne jodły niczym nie różniły się od swych sióstr w naszej ojczyźnie, ale były to już jodły belgijskie i w ie­ dzieliśm y, że one nas nie ch cą”5. N astęp n ie p rzedstaw ił fenom enologię własnego w ygnania. Z in te le k tu a ln ą gorliw ością dopytyw ał o ojczyznę: „ile p o trze b u je jej człow iek”? Podobne pytał N u ssb au m . Jeżeli p o dkreślał on los w ygnańca, to nie epatując tęsknotą. Z drugiej strony, tru d n o pozbaw ić Uchodźcę ran g i au to p o rtre tu z zakrytą tw arzą. Także wymowa Wygnanych jest oczyw ista6. A m éry po d k reślał m ożliw ości stw orzone o d eb ra n iem k ra ju . D aje in te le k tu a ln y im p u ls, poszerza horyzont, jest ćw iczeniem um ysłu: „Tyle, że wciąż jestem przekonany, że trzeba m ieć rodaków przy w iejskich drogach i m iejsk ich ulicach, żeby m óc się cieszyć z tych in te le k tu a ln y c h ”7. M ówił także o stracie dalej idącej. N ie tylko kaw ałka św iata, ale całego dawnego życia: „To jed n ak w iem dopiero teraz, dw adzieścia sie­ dem lat p ó źn iej”8.

O stateczności poniesionej straty nie definiow ał on stanem w ygnania au to m a­ tycznie. W cześniej m u siał zostać złam anym . Podobnie jak N ussbaum . Owszem, będąc za ch o d n im Żydem , w idział n iejedno. T ropiony - zm ien iał m ieszkania, zła­ p an y - szukał protekcji. Jego bru k selsk ie obrazy nie pokazu ją jednak rozpaczy. Raczej w yczekiw anie i niepew ność ju tra. D alsze w ypadki są n ie u ch ro n n e, oczeki­ w ane jed n ak ze spokojem . N ie licząc dram atycznego Strachu bohaterow ie p an u ją n a d em ocjam i. M roczne są scenerie: o b drapane ściany, opustoszałe ulice. Jeden z o statn ich obrazów N u ssb au m a przedstaw ia p o rtre t chłopca z gw iazdą. Ja q u i jest cichy. N ie w ygląda na stojącego n a d przep aścią9.

K rótko p rze d deportacją N u ssb a u m nam alow ał p o rtre t trojga. O bok postaci leży żółta gw iazda. O d p ru ta z u b ran ia m ogłaby sugerować decyzje ucieczki z p ię t­ nującego św iata. N ato m iast m apa sugerow ałaby p la n ew akuacji10. Postaci nie wy­ g lądają jednak jak uciekinierzy. N u ssb a u m pozbaw ił je wszelkiego dynam izm u. Każda z n ic h p atrz y w in n ą stronę. D ziw ne w yglądają ich zastygłe dłonie. M ęż­ czyźni je eksponują. Palec m łodszego jakby przywoływał, dłoń starszego w ręcz

5 J. A m éry Poza winą i karą. Próby przełamania podjęte przez złamanego, przeł. R. Turczyn, posł. P. W eiser, H o m in i, K raków 2007, s. 103.

6 Der Flüchtling I. Europäische Vision (1939); Der Flüchtling II (1939); Der Sturm. Die Vertriebenen (1941).

7 J. A m éry Poza winą i ka rą ..., s. 112. 8 Tam że, s. 104.

9 Angst. Selbstbildnis m it seiner Nichte Marianne (1941); Selbstbildnis m it Judenpass

(1943); Jude am Fenster (1943); Jaqui a u f der Straße (1944).

10 Dreiergruppe (1944). Por. Selbstbildnis im Totenhemd. Gruppenbildnis (1942).

2

5

(5)

25

8

przeciw nie. Co znaczą ich pozy? M oże z b ra k u bezpiecznych m iejsc zrezygnow ali z ucieczki?

Ale k arto g rafia z b ro d n i różnicow ała jej odcienie. Belgia n ig d y n ie była na m arginesie h isto rii, jed n ak długo nie stała na pierw szym planie. Tocząca się tu swoim trybem machinery o f destruction n ab ierała rozp ęd u w olniej niż na W scho­ dzie. Sprawy m iały skończyć się ta k sam o, ale tu ta j m ogły jeszcze poczekać. Rów­ nież b ru ta ln o śc i p rześladow ań N u ssb a u m dośw iadczył zapew ne inaczej. Żydzi n osili łaty, ale B ruksela nie m iała swojego getta; Ż ydzi byli ła p an i, ale Belgowie nie m ieli swojego pieca11.

S zukanie śladów n ad z ie i na Triumfie śmierci to jed n ak zad an ie karkołom ne. Pośród k re a tu r jedyna żywa postać to N u ssb au m . Jego o sta tn i a u to p o rtre t jest w yraźnie dwuznaczny. „N ussbaum - m ówi odw ażnie k rytyk - sam zaliczył się w p o ­ czet ocaleńców ”12. Czyżby? O calenie w tym tru p io szem ranym tow arzystw ie stało­ by się k p in ą z ocalenia. L udzka postać na p łó tn ie to zaledw ie człow iek niezabity. Pojęcie ocaleńca k am u flu je zresztą językowy p a ra d o k s13. P rzetrw ał, czyli pozostał cały, nierozbity; przeżył, czyli w yszedł cało, nietknięty. P ragm atyka ocalenia wy­ raźnie przeczy p o stu lato m integralności. Bywa skład an iem z b ezładnych części. P róbujący zm ienić skórę Améry, zm ieniający nazw isko na brzm iące francusko, byłby przy k ład em id e aln y m 14.

Ale m alarz siedzący w śród k rea tu r nie posiadał naw et takiego statusu. N ie wy­ glądał na człowieka, który dostał kolejną szansę, ani choćby na pogorzelca, który będzie u przątał zgliszcza. P rzypom ina raczej sam otnika wzbudzającego litość n a r­ ratora szekspirowskiego sonetu. K om entator po latach n adał m u tytuł Brueglowski. Śm ierć niepokoi nie dlatego, że zabiera ze świata, ale dlatego, że skazuje na sam ot­ ność. D oradza więc niepam ięć: „Nie wołaj za bardzo mego nędznego im ienia. Po­ zwól lepiej swej m iłości rozpaść się wraz z m oim życiem ”15.

T rudno w yjaśnić także liczbę m nogą. Jedyne postacie na płó tn ie, oprócz k re ­ a tu r i sam ego m alarza, to frunące lataw ce. Pierw szy z lewej p atrz y z groźbą. W y­ szczerza zęby i w ybałusza oczy. W ygląda na upiora. G rym asy na obliczach pozo­ stałych są łagodne. D ru g i m a w ielkie i sm u tn e oczy; p ią ty m a szerokie i rozw arte

11 Zob. przyp. 4.

12 E. Bilski A rt and E xile, s. 66.

13 K. D ługosz- K urczabow a Słow nik etymologiczny języka polskiego, W arszaw a 2005, s. 62.

14 Zob. I. H eid elb erg er-L eo n a rd Jean Améry. Revolte in der Resignation. Biographie, S tu ttg a rt 2004.

15 „No longer m o u rn for me w hen I am d e a d ...” (Sonnet 71). W iersz w arto przeczytać w tow arzystw ie in n y ch liryków ze słynnej dziew iętnastow iecznej antologii F rancisa T. Palgrave’a. C ytow any sonet zatytułow any jest w niej Triumph o f Death (The golden

treasury o f the best songs and lyrical poems the English language, O xford 2002, s. 30).

T łu m aczen ie pióra M acieja Słom czyńskiego, w: W. S hakespeare Dzieła. Sonety, Z nak, K raków 1988, s. 79.

(6)

usta. M oże to ofiary? Nieżyw e odfruw ają zn a d m iejsca Zagłady. Pierwszy z wście­ kłością, pozostałe z przerażen iem . Ale żywych lu d z i N u ssb a u m n ie pokazał n i­ gdzie.

Posiadał więc in tu icję ostateczności, czy pozostał n iew olnikiem złudzeń? A r­ gu m en t za m rocznym przeczuciem m a przew agę. N id e rla n d y czasu okupacji h isz­ pańskiej i niem ieckiej różnił niezauw ażony szczegół. B rueglowi w ypraw iono po ­ grzeb, grób m a do dziś, N u ssb a u m tym czasem zniknął. Jego zn iknięcie nie było p rzypadkiem . Prześladow cy m alarza przeoczyli jego p łótna, jego ciało p o tra k to ­ w ali jed n ak odpow iednio. W cześniej żydow skie pochów ki, skrom ne cerem onie na koszt społeczności, stanow iły h ig ie n ic z n ą konieczność. C m en ta rz e zachow ano w w iększości skupisk. D ew aluacja osiągała swe apogeum , gdy zbrodnia n ab ierała ro zp ęd u : w Polsce rosła śm iertelność, z B elgii szły deportacje. K iedy nadciągnęła już naw ałnica, zw łoki okazywały się m ateriałem . Owszem, w ojny i okupacje zosta­ w iają swoich żołnierzy i ofiary niepochow ane. L isty zaginionych to n ierzad k o ty ­ siące nazw isk, anonim ow e kości znajdow ane są całym i latam i. Fabryczny m ord m ilionów zm ienił szybko znaczenie zwłok. Pochówek zastępow ała utylizacja. Oca- leńcy to rozum ieli. U ratow ana z pożogi kobieta opow iada o swoim dziecku. U ro­ dzony po w ojnie m ężczyzna m a niew ielką atencję do m atk i. Także cm en tarz, kie­ dy ona um rze, odw iedzi rzadko. Jego obojętność jed n ak jest niezaw iniona: „Nie nauczyłam go, bo na czyje groby m ia ła m go za b ie ra ć”16.

B reugel sugeruje istn ien ie grobów naw et w świecie triu m fu śm ierci. M alow i­ dło przedstaw ia sceny rzezi, dlatego nieboszczycy leżą wokół. R ozrzucone zwłoki są jednak up rzątan e. D wie k re a tu ry tru m n ą na kółkach wywożą ciało. T rudno tu w praw dzie dostrzec przesad n y szacunek do denata, zostanie on jed n ak najpew ­ niej złożony do grobu. Jest zaw inięty w sudarium oraz sta ra n n ie ułożony. Z resztą dwa inne szkielety już grzebią jakąś tru m n ę. Jeden porusza liną, spuszczając skrzy­ nię do w ykopanego otw oru, obok leży łopata. M ogłyby o rdynarnie cisnąć p u d łe m w zględnie w rzucić nagiego tru p a . Jeszcze inne k re a tu ry trzym ają oznaczone krzy­ żem tru m ie n n e w ieka. Te apokaliptyczne w ydarzenia kończą się zatem ostatecz­ nie po ch rześcijańsku. C a łu n nie oznacza nam aszczenia, ale ciało spocznie pod ziem ią, k ap łan nie udziela absolucji, ale tru m n ę położą p o d krzyżem . Jakby k o ­ ścio tru p y szanow ały to ostatnie praw o konających. N u ssb a u m zaś niczego takiego nie sugerował. P om inął w szystkie c m en ta rn e akcesoria. Ż adnych sym boli, odn ie­ sień do rytuałów , oznak żałoby. Jakby znalazł się w świecie bez grobów.

O steofonia

Pierw sza z k re a tu r zostaw ia z p ytaniem . S pogląda ow inięta w tałes, chociaż tru d n o dostrzec filak terie, w ręk u trzym a k la rn e t. M otywy żydow skie u N

ussbau-16 A rty k u ł D o ro ty W odeckiej o S telli C zajkow skiej J a nie wiem, ja k się Żydów chowa, „D uży F o rm a t” (d o d atek do „G azety W yborczej”) 2011 n r 15, s. 5. Por. film

Ireneusza D obrow olskiego i A ndrzeja B arta Rachunek szczęścia (2011).

25

(7)

2

6

0

m a są rzadkie. Częściej niż n aró d księgi m alu je w iatra k i lub okręty. Jego m ło­ dzieńcza grafika przedstaw ia pobożnego Żyda. N am alow ał żydowską uliczkę w A n­ tw erp ii i w nętrze synagogi w O snbrück. K iedyś dostrzegł w ędrującego pagórkam i Żyda. Żydzi pojaw iają się częściej w czasie trw ającej już Zagłady. D ziew czyna sto ­ jąca na pustej ulicy, zasm uceni ludzie przy m apie św iata, m ężczyzna odw rócony do okna. Ja q u i też był Żydem . Tałesy z kolei w idać na in n y m obrazie z tego czasu. P okazuje on p ostaci biegnące do b ara k u . T ytuł obrazu, Obozowa synagoga, b rzm i jasno. Tym czasem teraz, chociaż bez pew ności, tałesy zm ieniły w łaścicieli17.

Ale ludzka postać na p łó tn ie to rów nież Żyd. A u to p o rtre t stanow ił specjalność N ussb au m a. Przypisyw ał sobie a try b u ty i prowokow ał różne sytuacje. T argały nim em ocje lub zdrad zał spokój. Bywał rozanielony, obojętny, zawstydzony, upojony albo poważny. Często filuteryjny, żartobliw y, prow okujący, w ręcz prześmiewczy. Pokazyw ał się w cien iu lub ośw ietlony słońcem . To gw izdnął, to zatrąbił. Panował n a d m im ik ą albo krzyw ił się zabaw nie. W ciąż zm ieniał nakrycia głowy. N osił k a­ pelusze, p ap ieroplastykę, najczęściej b eret. Był jegom ościem w k najackiej pozie lu b d ż e n te lm e n e m w zielo n y m cylindrze. Pew nego ra z u założył strój kobiecy. W dło n i trzym ał driakiew , p rzypom inając kobietę dystyngow aną, o lekko zalot­ nym u śm iechu. C zerw oną apaszkę w czarne grochy w iązał do portretó w z p o spoli­ tym i owocami. Z n astan iem w ojny nie zn ik n ął z w łasnych płócien. Z bierał rozsiane d otąd p o n u re motywy: rozrzucone kości, k ik u ty drzew, czarne chorągwie. W yglądał na św iadka w ydarzeń, niosących go niew iadom o dokąd. N iek ied y aż zastanaw ia n iep asu jący tu spokój18.

P onuro wygląda jego podw ójny p o rtre t. N am alow any późno na b ru k selsk im zaułku. Człow iek nosi kapelusz oraz brązow y płaszcz. N a płaszczu przyszyty ma żydow ski em blem at. P odnosi klapę i wyciąga rękę. P okazuje żółtą gwiazdę i za ra­ zem k artę tożsam ości. K arta id entyfikacyjna m a stem pel, Ju if, Jood, któ ry m to znakow ano auzwajsy. N u ssb a u m zdradza podszyte strach em zażenow anie. W p ro ­ w adzonych rów nolegle zapiskach d rezd eń sk i profesor w spom inał najgorszą chw i­ lę w czasie nazistow skich prześladow ań: „[To] dzień, w któ ry m m usieliśm y nosić gwiazdę żydowską. N igdy ani od siebie, ani od innych nie otrzym ałem odpow iedzi innej niż ta ” 19. Jej w łożenie stanow iło p iętno, zdjęcie zaś oznaczało b u n t. N

uss-17 Bleibe Fromm (1920); Die beiden Ju d en . Inneres der Synagoge in Osnabrück (1926); Judengasse in Antwerpen (1928); Der wandernde Jude. Wanderer im Gebirge (1939);

Lagersynagoge, (1941) oraz przywoływane już Jude am Fenster (1943); Dreiergruppe

(1944); J aqui a u f der Straße (1944).

18 O to ty tu ły płócien tylko z obfitego w au to p o rtrety roku 1936: Selbstbildnis mit

Geschirrtuch; Selbstbildnis m it Apfel; Selbstbildnis m it Schatten; Selbstbildnis m it Schal; Selbstbildnis m it Schal und Baskenmütze; Selbstbildnis m it Maske und Schalltrichter

(1, 2); Selbstbildnis m it närrischem Lachen; Selbstbildnis am Zeichenbrett; Selbstbildnis im

Torbogen; Selbstbildnis als Grimasse (1, 2); Selbstbildnis in Untersicht; Selbstbildnis pfeifend.

19 V. K lem p erer Lingua Tertii Imperii. N otatnik filologa, przeł. M. S troińska, Polski F u n d u sz W ydaw niczy w K anadzie, T oronto 1992, s. 156.

(8)

b au m zatem pokazuje w stydliwie, częściowo ukryte żydowskie oznaczenie. Gwiazdę nosił n ieregulam inow o, częściow o niew idoczną, ukryw ając chyba pochodzenie. Powody kam u flażu rozum iał profesor K lem perer. „Przyjrzyj się te m u tu, Horst! - zasłyszał uwagę dobrotliw ego staruszka dla w nuka. O n jest w szystkiem u w inien!”20.

O braz apokalipsy nie m u siał być jed n ak au to p o rtre tem . D obrym k an d y d atem na niezbitego byłby in n y m ężczyzna. Człow iek ten, um ieszczany często na pierw ­ szym plan ie, był smukłogłowy. Dwa w izeru n k i pokazują jego uw ikłanie. Raz jest organistą, d ru g i raz potępionym . Spraw y się dzieją na ulicy. O rganista stoi, p o tę­ p iony idzie. Jego spokój, biorąc p o d uwagę okoliczności, jest dziwny. Za organistą leżą porozrzucane kości, za p o tęp ień cem m aszeruje orszak kościotrupów . Poroz­ rzucane kości leżą bezład n ie, idące k ościotrupy trzym ają tru m n ę . K ilku p o tę p io ­ nych, z konającym chyba m ężczyzną, z w ręcz oszalałą kobietą, zdradza p rze ra że­ nie. Spokój człowieka łączy oba w izerunki, ale d ynam izm tam ty ch sytuacji różni. Jakby posegregow ane były chronologicznie. N ajp ierw idzie organista z Potępio­

nych, później stoi potęp io n y z Organisty. N a Potępionych sytuacja się dzieje, p rzy ­

p om ina B rueglowską dynam ikę, na Organiście w szystko się stało21.

Tytuł tego ostatniego obrazu jest wymowny. N u ssb a u m p rzypisuje znaczenie katarynce. Bywała zw iastunem złego. N ie zapow iada ona bliskiej śm ierci, ale po d ­ kreśla śm ierć już dokonaną. K atarynki na przykład przygrywały do pogrzebu: C iało w cału n ie leży n a ziem i, żałobnicy, bro d aci jegom oście, stoją w rzędzie. N iedaleko g rają chyba requiem . Śpiewa chór, dziw nie liczny, dm ą trębacze. P rzed n im i wy­ grywają swoje p artie organiści. W cześniejszy obraz przedstaw ia scenę dw uznacz­ ną: k atary n iarz stoi z chłopcem u b ran y m w m a ry n a rsk i strój. Ręką trzym a korbę. Jeżeli gra, to b ez n am iętn ie, bez zapału, na odczepnego. Jest sztywny i jakiś sm u t­ ny. Z granatow ego m ro k u w ychodzą tym czasem osobnicy z k w iatam i słoneczni­ ków. W czarnych u b ran ia ch z p o bielałym i tw arzam i. S kradają się p o d stęp n ie lub tań cu ją. N ie w yglądają jed n ak jak zawodowi tancerze. Przynoszą raczej jakieś n ie ­ jasne zagrożenie. Te zaskakujące a try b u ty - Sonnenblumen - w yglądają na uzurpa- cję. Jakby ludzie m ro k u zgasili słońce. Później m alarz k atary n ek p rzedstaw i jesz­ cze anonim ow ego grajka. Człow ieka o przy tłu m io n ej tw arzy z filu te ry jn ie zarzu ­ conym szalikiem . A kom p an iu je m u p ia n ista . Słońce będzie na swoim m iejscu, święcąc im jed n ak zim nym św iatłem 22. N u ssb a u m m alow ał k atary n k i szczegóło­ wo. M ają piszczałki, drew niane kółka. In stru m e n t beznam iętnego grajka zdobią wyzywające m alow idła. Jej w ygląd w krótce się jednak zm ieni. P opatrzm y bliżej na k atary n k ę człowieka ze sm ukłą głową. Sm ukłogłow y stanął za p u d łe m rezo­ nansow ym . Skrzynia nie zachow uje żadnej cechy właściwej dla k atarynki. Poza jedną: w drew nianej skrzyni um ieszczone są kości z w yżłobionym i otw oram i. T am ­

20 Tamże.

21 Die Verdammten, (1943/1944); Orgelman (1942/1943). Por. Einsamkeit (1942).

22 Leierkastenmann (1931); Das Begräbnis. Orgelspieler (1933); Surreale Landschaft m it

Leierkastenmann (1939).

26

(9)

26

2

tędy uchodzi tw orzące dźw ięk pow ietrze. P iszczelam i zastąpiono piszczałki. P rze­ poczw arzona k atary n k a należy odtąd do gru p y in stru m e n tó w osteofonicznych23.

Apokalipsa

O bok siedzącego b ez n am iętn ie N u ssb au m a świętowane jest zwycięstwo. Zwy­ cięzcam i są kościotrupy. M alarz pokazyw ał k re a tu ry w ielokrotnie. N a Szubieni­

cach i na Potępionych noszą g a rn itu ry i drew niane trum ny. Przedstaw iał także ska­

zańców. D y n d ali na stryczku albo czekali na ulicy. K re atu ry z Szubienic grzebią truposzy, w tedy jeszcze kopano groby, kostuchy z Triumfu ep a tu ją radością. Z m ie­ nia ją także swój wygląd. Jako pogrzebow i są u b ra n i w garn itu ry , jako zwycięscy ow inięci są w sukno. Zw róćm y uwagę na postać stojącą najdalej na lewo. M a teria ł zakrywa ją praw ie zupełnie. Głowa postaci, w łaściwie czaszka, pozostaje w idocz­ na. O dniesione zwycięstwo p o dkreśla sarkastycznym uśm iechem 24.

P ośredników ap okalipsy w yobrażano n ajró żn iej. W ieszczenie schyłku przez stulecia byw ało stałym zajęciem różnej m aści katastrofistów . D uchow a in tu icja albo m istern e k alkulacje wskazyw ały dokładne daty. P raktycznie nie było stulecia bez zapow iedzi końca. S traszyli n im uduchow ieni m istycy lu b uczeni astro n o m o ­ wie. H ochsztaplerzy z w idokiem zysku oraz scholastycy w najlepszej w ierze. W spół­ czesny P ietera - Leovitz, obserw ator ciał niebieskich, m ów ił o ro k u 1584; w spół­ czesny F eliksa - B allou, depozytariusz praw objaw ionych, raczej o ro k u 194725. M alarze nie zdążyli spraw dzić ich wyroków. Sądząc po obrazach, w rażenia nie zrobiły na żadnym . T rium fujące k ościotrupy nie są bow iem na ich m alow idłach p ośred n ik am i. N ie rep rez en tu ją kosm icznych zagrożeń, an i chociażby religijnych inspiracji. N ie m a śladu m a rsz u antychrysta, p aru z ji, nie m a naw et sądu ostatecz­ nego. D ziejący się dokoła ko n flik t nie m iał także swojego przywódcy. N ie w idać spraw iedliw ego Sędziego, A badona, ani odkupiającego świat M esjasza. N ie in sp i­ ru ją m o rd u i nie niosą wybaw ienia.

T riu m f kościotrupów oznacza zatem tru p ią sam odzielność. Sieją zniszczenie dla sam ego zniszczenia. Trzydzieści w zględnie czterysta lat później podobnie tw ier­ dził F ackenheim . Ten filozof z żydow skim p aszportem , uciekający p rze d zbrod­ nią, n ie stru d z e n ie dopytyw ał o przyczyny zła. P osiadało ono k o n k retn e tw arze, m iejsca, język, m etody, w ybrało też k o n k retn e ofiary, Juden. Ale jedyna odpow iedź, jaką znał, niczego nie wnosiła: „przyczynę zła stanow iło zło”26. P om yślaną w szes­

23 Zob. Orgelman...

24 Zob. jeden ze szkiców do obrazu zatytułow any Studie zu einem Klarinette spielenden

Skelett (1944).

25 N a dowód, że spraw y w zbudzają em ocje po dziś d zień zob. A n educational resorce on

the paranormal, pseudoscientific and the supernatural, Jam es R andi E d u catio n al

F o u n d atio n , w w w .randi.org.

26 Zob. E.L. F ackenheim To mend the world. Foundation o f the future Jewish thought, In d ian a U niv ersity Press, B loom ington 1994; s. 12; Quest fo r past and future. Essays

(10)

nasty m w ieku tautologię zastąp ił tym sam ym przeżyty w dw udziestym w ieku p re ­ cedens. S k u tk i takiego m etafizycznego spełn ien ia złowrogo spuentow ałby pew ien nauczyciel Spinozy, k tóry tw ierdził, że co raz stało się rzeczyw istością, na zawsze pozostanie możliwe.

Fakt takiej autonom ii wywołać m usi b un t. K rótko spraw ę skwitował Jonas: „Za­ głada była bardziej realna niż m ożliw a”27. Taka autonom ia kreatur, sym bolizująca zło nieokiełznanie, zaprzecza całej kulturze. R ozum zakłada przyczynę, nawet ze­ psucia; w iara nadaje znaczenie, także ofierze. D latego zwycięstwo śm ierci, tutaj będącej wyrazem działań ciem nych mocy, tra k tu ją raczej połowicznie. Anegdotycz­ nie w ygląda w kontekście problem ów z sensownością zagubienie antropologa. W ło­ ski uczony p o dkreślał znaczenie żałoby. Jego stanow czy sąd nie zostaw ia iluzji: „W archaicznym typie opłakiw ania [...] żałoba m oże być pojm ow ana jako zwycza­ jowe i zdecydow ane zwycięstwo n a d śm iercią”28. O płakiw anie w yraża szacunek do zm arłego, cierp iącem u pozw ala w rócić do św iata. Powszechna śm ierć zatem nie zrywa ciągłości św iata. W dow a nie wskoczyła do grobu, choć to uroczyście n am obiecała. N ieodżałow anem u dziadkow i rodzą się n ajre g u larn ie j kolejne w nu­ częta. C hociaż uczony po d k reślał to w szystko w prost, złośliwe pióro odm ów iło m u jed n ak posłuszeństw a. „Zwyczajowe zwycięstwo n a d śm iercią odniesione [zosta­ je] dzięki cerem oniom i trad y cjo m niw elującym moc zgonu [,] dlatego też p o sta­ now iono n adać książce ty tu ł - uwaga - L a morte trionfata”29. K to więc triu m fu je i n a d kim zwycięża? P roblem m iał najw yraźniej także tłum acz. Zacytow ał włoski oryginał i zgodnie z d u ch em te k stu w naw iasie n ap isał popraw niej: „Trium f n ad śm iercią” . Choć w ty tu le k siążki przyim ek zn ik n ął rów nież u niego.

Straszydła tym czasem dają swój zwycięski koncert. C haotycznie dm ą w tu b y i zaw adiacko w alą w bęben. P rzedstaw iają przy tym różny stan deform acji. Pierw ­ sze z lewej m a ciągle cechy cielesne, oczodoły nie zapadły się jeszcze całkow icie, zaś skronie są d elik atn ie owłosione, drugie z praw ej to zaledw ie tańczący szkielet. Szósty m uzykant przypraw ił sobie cynicznie skrzydła anioła. W cześniejsze p łótna N u ssb au m a pokazyw ały m uzykę. K oncertom tow arzyszyła podobna scenografia. D źw ięki dobyw ają się zza m urów obok antycznych posągów bez rąk. Śpiewaków otacza niew ysoki m ur, zza którego w yrastają słoneczniki. W ykonyw any na głos m ęski Kosmiczny koncert w yglądałby na recital wokalny. Postępy w katastro fie jed­ n ak zm ien iają m uzykę w kakofonię. N astęp n y śpiew ak swoje p artie w ykrzykuje. Jakby opiewał, obsesyjnym w rzaskiem , pozbaw iony kończyn, bezgłowy posąg. Tu

on Jewish theology, In d ian a U niv ersity Press, B loom ington 1970, s. 18; Jewish return into history. Reflections in the age o f Auschw itz and a N ew Jerusalem, Schocken Booksa,

N ew York 1978, s. 45.

27 H. Jo n as Idea Boga po Auschw itz, przeł. G. Sow iński, w stęp J.A. K łoczkowski, Z nak, K raków 2003.

28 A.M. di N ola Trium f śmierci. Antropologia żałoby, przeł. M. W oźniak (i in.), U niversitas, K raków 2006, s. 10.

29 Tamże.

2

6

(11)

26

4

stanął on d u m n ie na cokole. N aw et te n pu d el, którego ulu b io n y m m iejscem są g ruzy antycznych k olum n, ukrył się teraz. N iestrojność dźwięków podkreśla wy­ gląd śpiewaków. Człowiek śpiew ający z pierwszego obrazu, stoi opierając rękę o for­ te p ian , m ężczyzna krzyczący z drugiego p łó tn a, klęczy, ręce trzym ając w pow ie­ trzu . Je d en to szykowny dżentelm en, d ru g i wygląda na kogoś posp o liteg o 30.

K iedy śm ierć zatrium fow ała, grały jednak kościotrupy. W edług podty tu łu przy­ grywają do tańca. N a dole obrazu są rzucone nuty. Bystry obserwator odczytał te k st31. To p o pularna piosenka ze znanego m usicalu. Ale grającym k reaturom nie potrzeba partytury. Z am iast Lambeth walk tańczą Danse macabre. K oncert kościotrupów nie przypom inał ekstazy. Bywał jakoś wyrafinowany, wstrzem ięźliwie sarkastyczny, jakby pełen sam okontroli. K reatury grają osobno. N ie tworzą one zespołu, ale napaw ają się sukcesem . N ie jest tru d n o odczytać stan ich emocji. N ajdoskonalej wiedzą o nie­ odw racalności spraw. Jeszcze się nagrają, jeszcze się natańczą. Ten podniecony szkie­ let z tałesem i klarnetem , z triu m fem w oczodołach wyglądał właśnie tak. N ie przy­ pom ina rabina, wznoszącego m odły do niebios ani wędrownego m uzyka, grającego skocznie do ta ń c a 32.

M alarz dłuższy czas wieścił Zagładę. N iosący tru m n ę w u p io rn y m Tańcu przy

murze m aszerow ali tanecznym krokiem . C iała m ieli n ad p su te, odziane w sm okin­

gi, palce w yraźnie kościste. W szystko było na tym obrazie: szubienice z k o n tu ram i wisielców, żerujące szczury, w ypatroszone z tk a n ek szkielety. K ościstą ulicę także w idać w cześniej. Jest wąska, zbyt p o n u ra. N a dom ach w etknięto czarne chorągwie, na tro tu a rz e w yrasta n ad esch n ięte drzewo. D rzew a trac ą liście n ie zgodnie z cy- klicznością przyrody, ale zgodnie z p ostępującą k a ta stro fą 33.

P rz estrz eń k atastro fy stanow i u N u ssb a u m a odkształcone m iasto. N iek ied y znane, Paryż, O snabrück, Piza, B ruksela, Rzym , niekiedy obce. Zawsze tow arzy­ szy jej zniszczenie klasyki. Tych w szystkich posągów, k olum n, po p iersi albo an ­ tycznych budow li. K atastrofa wyniszcza starożytne osiągnięcia. M iasta p rzech o ­ dzą m utacje. W Paryżu w yrasta niespodziew anie gm ach z Berlina: zam iast Ł u k u T rium falnego w idać Bram ę B randenburską. Z resztą nagle n a d Sekwaną pojaw iają się inne rodzynki: p rosta wieża, p rzypom inająca krzywą, zabaw ne p u tto , zatykają­ ce flagę34.

M alarz dodaje Triumfowi śmierci tylko lataw ce. Przetw arza elem enty znane z in ­ nych obrazów zniszczenia. Zagęszcza atm osferę i podkreśla szczegóły. A pok alip ­ tyczny znaczy przepoczw arzony. Teraz to połączenie daw nych m otywów aspiruje do wyjątkowości. M oże jeszcze te n sugerujący spełn ien ie spokój. N agrom adzone

30 Komisches Konzert 1, 2 (1935); Sänger und Statue (1935); Por. Schwarzer Pudel (1932).

31 E. B erger A rt D e fa m e d ., s. 440-441.

32 Studie zu einem Klarinette spielenden Skelett (1944).

33 Zerstörung 1 (1933); Zerstörung 2 (1933). Tanz an der Mauer. Sargträger (1930);

Por. Galgenbild. Begräbnis (1930).

(12)

p rze d m io ty oznaczają rów nież pow szechną dekom pozycję. Z n iszczen iu ulegają naw et środki, które opisują dokonaną destru k cję świata. Trium f śmierci to Pogrzeb

sztuki. N u ssb a u m znajdow ał rozm aite inspiracje. Brał z portow ych w idoków albo

szukał w tw arzach blisk ich . O sobny rozdział stanow i m artw a n a tu ra . K om pono­ wał ją reg u larn ie. W różnych układ ach , także surrealistycznych, różnym i kolora­ m i, w różnym klim acie, czasem apokaliptycznym . N iektóre w ątki przywoływał dość regularnie: F ra g m en ty gazet ze świeżym i in form acjam i, m aski, n a d p a lo n y papier, zegary, antyczne figury, jajka, pojedyncze ryby w yciągnięte na pow ierzchnię wody. Teraz te p rze d m io ty leżą zniszczone na ziem i. Telefon z p o rozbijaną tarczą i zegar z p o psutym cyferblatem . M aszyna do pisania, p rze k łu ty obraz kobiety, autom obil po w ypadku. A ntyki, rzecz jasna, także. Oto śm ierć święci triu m f także n a d rze­ czam i. U łożenie z tej sterty czegokolwiek nie jest z pew nością m ożliwie. M artw a n a tu ra stała się teraz gruzam i sztuki.

Te kilogram y rzeczy to rezerw uar sym bolu. O d znaków m asońskich do figurek szachowych. S em antyka sym bolu to klucz do obrazów N ussb au m a. Różnice m ię­ dzy Triumfem w edług Bruegla a Śmiercią pędzla N u ssb au m a tw orzy h isto ria. N ie artystyczne wyrazy, estetyka albo te ch n ik i, ale historyczna sytuacja: niesiony wy­ darz en ia m i N u ssb a u m w ypow iedział B ruegelow i posłuszeństw o. O d tąd p o dobień­ stwa będą, uw ikłane w k ontekst, coraz bard ziej pow ierzchow ne. W skazówkę p o ­ m agającą zrozum ieć te n in tu icy jn y akt em ancypacji pozostaw ił flam an d zk i k one­ ser. O rteliuszow e oceny przeszły do h isto rii Brueglowskiej krytyki. Twórca m iał choćby nam alow ać wiele rzeczy niem ożliw ych: „We w szystkich jego dziełach za­ wsze jest więcej m yśli niż farb y ”35. O bserw acja ta otworzyła biograficzne porów ­ n an ia na m etafizykę: dla Bruegla po Śmierci p rzy jd ą n astęp n e dzieła, dla N u ss­ bau m a ów Trium f stanow i epilog twórczości. P ortfolio jednego będzie pęcznieć od perełek, bio g ram drugiego został d o m k n ięty na zawsze. Bruegel dostrzeże ra d o ­ śniejsze sceny, N u ssb a u m p ie cz ętu je schyłek epoki. Z n am ien n e będ zie jeszcze m iejsce pow stania przedstaw ień. B ruegel m alow ał na dworze n id e rlan d zk iej na- m iestn iczk i, M ałgorzaty P arm eńskiej, N u ssb a u m na p o d d aszu brukselskiej k a­ m ieniczki. Jeden - bezpieczny, pod kloszem p anu jącej, d ru g i - schowany, bez p ra ­ wa istn ien ia. Szkielety Bruegla należą do d ziedziny m yśli, są sym bolem -m ożliw o- ścią, m alow aną przestrogą; k re a tu ry N u ssb au m a n ato m ia st to em anacja mocy, są sym bolem -spełnieniem , zapisem w ydarzeń. Je d en m alow ał ideę, d ru g i - fakty. Bruegel był prorokiem , N u ssb a u m - k ronikarzem . N u ssb a u m -k ro n ik a rz zrywał z B reuglem -prorokiem powoli. W ro k u 1930 przew idział ekstatyczny Taniec, w ro ­ k u 1944 dostrzegł n ieo k iełzn an y Triumf. H isto ria nazw ie go później Zagładą.

35 Epitafium Orteliusza dla Bruegla po raz pierw szy ogłosił A rth u r E. Pophlam . Słynny

jest jego arty k u ł Pieter Breugel and Abraham Ortelius, „The B u rlin g to n M agazine for

C o n n o isseu rs” 1931 v. 59 no. 343, s. 184-188.

26

(13)

2

6

6

Abstract

Piotr WEISER

The Jewish Historical Institute (Warszawa) Jagiellonian University (Kraków)

„What has once become reality, will always remain possible...”.

Death according to Nussbaum with a footnote to Bruegel

T h e article presents th e m o tif o f death in th e w o r k o f th e Jewish painter, Feliks Nussbaum w h o came fro m O snabrück, lived in Brussels and was m u rd e re d in A uschw itz. Nussbaum was frightened o f th e catastrophe w h ich can be seen in o n e o f his last w o rks. The Triumph o f

Death depicts a se lf-p o rtra it o f th e pa in te r sitting n ext to joyous skeletons. Civilisation has

just ceased to exist. If so far, as a critic has said, in th e images o f catastrophes, such as in Bruegel, th e re was m o re im agination than paint, in Nussbaum 's experience, reality and im agination cam e to o close together. T h e p a in te r is n o t so m uch a g lo o m y visionary, as a so b e r ch ro n icle r w h o applies th e language o f symbols.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zastosowana metodologia to analiza systemowa w odniesieniu do systemu komunikowania międzynarodowego, w ramach którego jako przedmiot analizy wybrałam radio międzynarodowe, a

Po co dyskutować o wczesnym dostę- pie do terapii lekowych, skoro można roztrząsać, komu należą się świadczenia z publicznego systemu ochrony zdrowia, a kto nie jest ich

Zapowiedziane kontrole ministra, marszałków i woje- wodów zapewne się odbyły, prokuratura przypuszczalnie też zebrała już stosowne materiały.. Pierwsze wnioski jak zawsze:

osób na terenie Żoliborza, Bielan i Łomianek, jest dowo- dem na to, że właściwa organizacja pracy i sprawny zespół osiągający dobre efekty może skutecznie działać w modelu

Ponadto, aby me- chanizm dobrowolnych dodatkowych ubezpieczeń za- czął funkcjonować, należy wdrożyć takie mechanizmy, które sprawią, że stanie się on atrakcyjny dla poten-

Wypowiedzi zniechęcające Wypowiedzi wzmacniające Miałaś się uczyć – co

Na razie była to nieco zastrachana, czarniawa, przystojna dziewczyna z zagubionej w lasach wioski. Traktowano ją jak równego sobie, dobrego kolegę, choć wkrótce okazało się,

Natomiast nie zgadzam się z opinią, że rzeczy trzeba ocalać za wszelką cenę – cała idea tej architektury jest taka, że powinna być ona organiczna – jeśli coś się nie