• Nie Znaleziono Wyników

Miłosz i Żagary

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Miłosz i Żagary"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Danuta Zamącińska

Miłosz i Żagary

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 4-5 (58-59), 309-323

(2)

Archiwalia

Miłosz i Źagary

Szkic p. Danuty Zamącińskiej spoczywał w szufla­ dzie blisko osiem naście lat. Przygotow any jako referat n a-k on feren cję In­ stytutu Badań Literackich poświęconą poezji doby m iędzyw ojennej (28— 30 listopada 1963 r.) — nie mógł się potem ukazać drukiem, jak zresztą w iększość rzeczy dotyczących Miłosza, które pow stały przed jesienią 1980 r. Tekst ten przywodzi na pam ięć ową burzliw ą i w idow iskow ą konferencję, nad którą pieczę spraw ow ał Kazimierz Wyka — jeszcze w tedy w dobrej form ie (choć już z lekka naznaczonej sym ptomami gorszej przyszłości). In ­ tencja pom ysłodaw cy, organizatora i — można rzec — szefa duchowego im prezy była całkiem określona: poloniści i krytycy m łodszej generacji m ieli w „czynie rocznicow ym ” (akurat wypadło piętnastolecie IBL-u, które­ mu Wyka dyrektorował) zbudować zbiorowym w ysiłkiem nowe ujęcie poe­ zji dwudziestolecia — obejm ujące sylw etki w ybitnych twórców oraz cha­ rakterystyki poetyk, nurtów i szkół. R eferatów było multum; spośród nich co najm niej kilka do dziś zachowało wartość. Z niew iadom ych przyczyn nikt nie ulepił z nich książki: szkoda, gdyż byłaby z pew nością w swoim czasie w ydarzeniem naukowo-literackim . Zresztą oprócz tekstu p. Zamą- cińskiej bodaj w szystk ie b yły potem publikowane w rozmaitych czasopis­ mach i w książkach autorskich.

Co jednak najciekaw sze: zupełnie nieoczekiw anie dla organizatora i refe­ rentów poezja m iędzyw ojenna zsunęła się jakby na drugi plan w dysku­ sjach, które jej przecież m iały dotyczyć. Znalazła się w cieniu kwestii m etodologicznych, które tak w szystkich (poetów, krytyków, profesorów, nauczycieli — tłum nie zebranych w S ali Lustrzanej Pałacu Staszica) roz­ jątrzyły, że całkiem zapom nieli o głów nym tem acie spotkania. Najpierw poszło oczyw iście o „nieludzki język ” m łodych literaturoznawców, o struk- turalizm , sem antykę i sem iotykę, które z obrzydzeniem odrzucali pp. Kott, Kubacki i Sandauer. Zaatakowani replikow ali im ostro i arogancko, w spo­

(3)

m agani przez Juliana Przybosia. Potem jednak w yw iązała się z tego w alka w szystkich ze w szystkim i — i o w szystko. B łyskotliw e przem ówienia, szy­ derstwa, arie m etodologiczne, zjadliwe zw ischenrufy, w ypady ad per so n a m i po prostu kłótnie — złożyły się na spektakl tyleż żyw y, co bezładny i zu­ pełnie w swoim biegu nieprzew idyw alny dla uczestników. M ożliwe ok azy­ w ały się najbardziej dziwaczne i bulw ersujące wydarzenia. Zapew ne nigdy przedtem pontyfikalny Jarosław Iw aszkiew icz nie został w d ysk u sji po­ traktow any równie bezcerem onialnie jak w tedy w łaśnie — i to przez ja­ kiegoś m łodzieniaszka-szaraczka (aż sala jęknęła). Czy poza kontekstem tej konferencji sędziwa poetka p. I. mogła kiedykolw iek li gd ziekolw iek usiąść na znanej z czupurności p. doc. R.? A w tedy usiadła, nie bacząc na związane z tym niewygody!

W tum ulcie i w rzaw ie tylko obdarzeni silnym głosem m ieli szansę być słyszanym i. Referat p. Zamącińskiej ani sem iotyczny, ani strukturalistycz- ny, napisany całkiem po ludzku, a na dodatek w ygłoszony cichutko i jak­ by w styd liw ie <z brzęczkiem w mikrofonie!!!) — zabrzmiał niby szem rzący strum yczek w czasie nawałnicy. Przeszedł w łaściw ie nie zauważony. Mało kto m ógł w tedy odgadnąć, że ta skromna Autorka reprezentuje jedną z n aj­ bardziej przyszłościow ych subdyscyplin polonistycznych — m iłoszologię...

js

„Żagary. Grupa młodych poetów i pisarzy sku­ pionych początkowo w sekcji Twórczości O ryginalnej Koła Polo­ nistów U niw ersytetu Stefana Batorego w Wilnie, a od jesieni 1931 r. do m aja 1932 r. wokół miesięcznika «Żagary» (8 num e­ rów), wychodzącego jako dodatek do dziennika «Słowo», w yda­ wanego w Wilnie przez Stanisław a Mackiewicza. Do grupy nale­ żeli: Teodor Bujnicki, H enryk Dembiński, Antoni Gołubiew, Ste­ fan Jędrychowski, Czesław Miłosz, Jerzy Zagórski. W w yniku zaostrzających się sprzeczności ideologicznych między zespołem a wydawcą zespół zerw ał ze «Słowem» i od m aja do grudnia

1932 r. w ydawał miesięcznik «Piony», wychodzący jako dodatek do dziennika «K urier Wileński» (ukazało się 5 num erów «Pionów», redaktoram i byli: H. Dembiński, S. Jędrychowski, J. Zagórski i C. Miłosz. W tym czasie do zespołu przystąpili: Józef Maśliński, Anatol Mikułko i Jerzy P utram ent. W 1933 r. grupa nawiązała kontakt ze zbliżoną ideologicznie grupą młodzieży w ileńskiej, któ­ ra wydawała w latach 1932— 1933 miesięcznik społeczno-literacki «Smuga» (8 numerów) pod redakcją A. Mikułki. Po połączeniu zespół wydawał miesięcznik «Żagary», ukazujący się od listopada

1933 r. do m arca 1934 r. (4 num ery) pod redakcją A. Mikułki. Prócz tego organizował wieczory autorskie na terenie Wilna. G ru­ pę Żagrów zaliczano do tzw. Drugiej A w angardy”.

(4)

Tak — krótko i nieco nieściśle, ale zgodnie z proporcjam i — po­ traktow ał hasło „Żagary” Słownik współczesnych pisarzy pol­

skich

Dziś, gdy „młodzi poeci i pisarze” stali się bardzo już dojrzałym i poetami i p isarz a m i2, a z kilkunastu numerów „miesięcznika idą­ cego W ilna” zostały strzępy w bibliotekach3, może zacząć pracę historyk literatu ry . Zacząć, by spotkać pierwszą trudność — m ia­ nowicie: dorobek poetycki i teoretyczny żagarystów jest już na tyle historyczny, że może być m artw y, nudny, i na tyle niehisto- ryczny, że nie można o tym pisać bez skrępowania. Trudno bo­ wiem odciąć „młodość” od tzw. reszty życia i udawać nieświado­ mość w kw estii: jak potoczyły się i rozstrzeliły poetyckie i pryw atne losy osób skupionych w kilkunastu w ersetach Słownika...

Trudno też nie dostrzec ironii, z jaką historia potraktow ała żaga­ rystów — w łaśnie spełniając (niedosłownie) znaczne p artie ich m yśli społecznej i poetyckiej (myśli — zaw artej tak w wizjach „nowego p ań stw a” H. Dembińskiego, jak w wizjach zagłady ka- tastrofistów ).

L ektura „Żagarów-Pionów” wymaga pewnej cierpliwości. Zbyt szybko bowiem czytelnik orientuje się, że nie­ wiele na tym czytaniu zyska, a przynajm niej, że zyska m ateriały do dziejów recepcji dorobku „Zw rotnicy” i do dziejów ideologii, nie zaś — m ateriały do dziejów myśli teoretyczno-literackiej 20- lecia międzywojennego. Naiwność (młodzieńcza) i wtórność (w sto­ sunku do A wangardy, do całości jej przem yśleń teoretycznych do­ tyczących p o ezji4) jest cechą wspólną pomysłów prezentow anych w „Żagarach”.

Namiętności teoretyzow ania przejaw iały się tam w formach kano­ 1S ł o w n i k w s p ó ł c z e s n y c h p i s a r z y p o ls k ic h . T. I. W arszawa 1963, s. >119. Ten zw ięzły opis m ożna by uzupełnić np. inform acją o istnieniu „biblioteki” Żagarów (analogiczne inform acje zamieszczano przy hasłach: „Awangarda”, „K w adryga”, „Przedm ieście” itp.) — z nadrukiem: „Grupa literacka Ża­ gary—P ion y” ukazały się tomiki: T. Bujnickiego Po om acku . Wilno 1933; J. Putram enta W c z o r a j p o w r ó t. Walno 1935; J. Zagórskiego O s tr z e m ostu. W ilno 1933. A le nade w szystko trzeba tu dodać nazwisko A. R ym kiew i­ cza, jako poety zw iązanego z tą grupą. I jeszcze: pierwszy numer „Ża­ garów ” nosi datę — k w iecień 1931 r. (więc nie jesienną, jakby wynikało z hasła).

2 T. Bujnicki 1907— 1944, C. Miłosz — 1911, J. M aśliński — 1910, J. P u ­ tram en t — 1911, J. Zagórski — 1907, A. R ym kiewicz — 1914.

* Pisma „w kom p lecie” nie ma żadna biblioteka publiczna w Polsce. S to­ sunkowo najbogatsza jest tu Biblioteka U niwersytecka KUL (8 numerów „Żagarów” z lat 1931—.1932, 4 num ery „Pionów”).

4 O w ypow iedziach teoretycznych Miłosza z okresu „Żagarów” pisał J. Kwiatkow ski: O p o e z j i C z e s ł a w a Miłosza. P o e m a t o czasie z a s ty g łjjm .

„Tw órczość” 1957 nr 12, s. 70—89. Teorię poezji w ypracowaną przez aw an­ gardę bada Janusz Sław iński (por. ostatnią publikację tego autora: A w a n ­

g a r d o w e r o z u m i e n i e p o e z j i ja k o «j ę z y k a w ję z y k u » . W: Z teo r ii i h is to rii

(5)

nicznych: manifestu, arty ku łu programowego, recenzji. P rzy każdej okazji dydaktyzowano, że „utw ór poetycki to w ynik pracy in te­ lek tu ”, że „pierwszą rzeczą jest konstrukcja”, „poezja to rzem io­ sło” i wreszcie — „poezja ma cele utylitarne, społeczne, ale nie należy tego pojmować zbyt prostacko” 5.

W ydana przez Folejewskiego i Miłosza Antologia poezji społecz­

nej 6 świadczy dobrze o rozum ieniu tej spraw y przez żagarystów.

Pod tym wyborem tekstów mógłby się podpisać Brzękowski jako autor szkicu o Poezji stosowanej i poezji proletariackiej. N ajlepiej zaś świadczą wiersze żag arystó w 7. Ich brak prywatności, „powa­ ga” i „żarliwa miłość gleby rodzinnej” podbiła naw et K. W. Za- wodzińskiego, który sformułował pozytywną opinię o m łodych poetach, a dopiero później, zauważywszy niemiłe sobie inspiracje ideologiczne, sprostował w postscriptum swą wcześniejszą o p in ię8. To, co najbardziej w yraziste w „Żagarach-Pionach” — to język zamieszczanych tam wypowiedzi, jakby „niezależny” od indyw i­ dualności autorskich, ostro „zm etaforyzowany”, przew ażnie w e­ dług wzorca języka sportowego: „Sztuka jest trenerem , który uczy nas intelektualnego boksu, emocjonalnego pływania, in tu icy j­ nych skoków” 9. Właściwie w szystkie kwestie publicystyczne „Ża- garów ” przedstawione były czytelnikom przy pomocy „obrazo­ w ania”, zarówno najważniejsze („Nasze arty k u ły nabrzm iałe ne­ gacją i buntem bynajm niej nie są wiwatowym strzelaniem korków

6 Por. Patologia w ierszy. „Żagary” 1931 nr 2, s. 4; C. Miłosz: Na froncie

prozy. „Żagary” nr 3; S. Jędrychow ski: Linia wpisana w koło. „Żagary”

nr 4; T. Bujnicki: Ostatnia kw a d r a K w adrygi. ib id em ; C. Miłosz: Bulion

z gwoździ. „Żagary” nr 5, O kon stru ktyw istach rosyjskich, i b i d e m ; J. Za­

górski: Radion sam pierze. „Żagary” 1932 nr 6; S. Jędrychowski: Powieść

przed drogowskazem . „Żagary” nr 7; L. Szreder: Metafora przed sądem.

„Żagary” nr 8; S. Jędrychow ski: Nawiązanie do Petrażyckiego. „Piony” 1932 nr 1; C. Miłosz, D w a fałsze ot co. „Piony” nr 3; S. Jędrychowski:

Jednostka i k o le k ty w w sztuce. „Piony” nr 4.

# Antologia poezji społecznej 1924—1933. W ilno 1933 W ydawnictwo Koła Polonistów Słuchaczy U niw ersytetu Stefana Batorego. Za kom itet w ydaw ­ niczy C zesław Miłosz, Zbigniew Folejew ski, Przedmowa M anfreda Kridla. 7 T. Bujnicki wydrukow ał w „Żagarach” (1931— 1932 nr 1—8): Ogród, Ryga (nr 1), Podróż, Z poem atu Harakiri w ie rsz IV, M odlitw a do Matki Boskiej (nr 2), Sn y (nr 3), Pla kat (nr 4), Pieśń o ziem i naszej (nr 5), Eldorado,

Zakopane, K s ię ży c o w y Tallinn (nr 8). J. Maśliński: W ybuch, Wulkan (nr 3), W te d y (nr 5), Literatura (nr 7), Raut bohaterów pow ieśc i (nr 8). C. Miłosz: Ojczyzna, Fragmenty z poem atu buffo (nr 1), Wiersze dla opętanych, W am t Jeszcze w ie rsz o O jczyźnie (nr 2), Tabu (nr 3), 4 w y m ia r y (nr 4). J. Pu­

trament: Sielanka (nr 7), Pan Balcer w Brazylii (nr 8). J. Zagórski: Za­

chód imaginis tyczny, Religia (nr 1), P ejzaż rom an tyczn y, Astronomia (nr 2), Wiersz o przyjacielu, który zachorował (nr 3), Filozofia (nr 4), Oda na spadek funta (nr 5), R ozm ow a (nr 7), K o m p o zy c je w lu tym , Sen czyli bit­ w a figur (nr 8).

8 K. W. Zawodziński: Now i poeci ojczyzny. „Przegląd W spółczesny” 1932 nr 119 (o żagarystach na s. 391—394).

(6)

z m usujących młodzieńczym szampanem butelek” — cytat z a rty ­ kułu Podnosimy ku rtynę 10), jak i najbardziej szczegółowe („przy­ miotniki m ają miedziane czoła natrętnych wierzycieli, zbyt bez­ czelnie pewnych niew innych pożyczek, zaciągniętych przez litera­ turę. Dlatego nie wolno ich puszczać poza przedpokój literacki, a najlepiej byłoby zrzucić od razu ze schodów” — cytat z a rty ­ kułu Zbrodnie p r zy m io tn ik a n . Oczywiście — nie ton tych w y­ powiedzi ani zaw arte w nich konkretne sądy teoretyczne kazały niegdyś o „Żagarach” mówić, a później — pamiętać. Znaczenie i pewien rozgłos nadały pismu arty k u ły H. Dembińskiego: Parada

umarłych bogów i Podnosimy kurtynę 12. A rtykuły atakujące ów­

czesną sytuację gospodarczą, społeczną, ideową i budujące kom u- nistyczno-katolicką utopię państw a „wolnych w ytw órców ”.

Tak więc, nie literatura, ale rzeczywistość była główną pasją „Ża- garów ” — stąd ich waga dla aktualnej w 1931 r. dyskusji, a b rak wagi dla poszukującego innych i mniej doraźnych form uł czy­ telnika z 1963 r.

Innym i słowy „Żagary-Piony” są pismem bardziej interesującym np. dla historyka idei tropiącego ślady różnych inspiracji w po­ zornie jednolitej „postaw ie”, niż dla łowcy pomysłów bardziej ind y w idu aln ych 13. W rezultacie „niewinność teoretyczna” dekla­ racji z num eru pierwszego „Żagarów ” („Idące Wilno, a więc po­ kolenie, które dopiero startu je: startu je na już przez siebie w y­ b ranej bieżni. Nie tw orzym y grupy, szkoły, kierunku. Łączy nas w spólny wysiłek raczej, niż jego charakter. Fakt, że piszemy czy m alujem y tak lub inaczej. «Idąc» m ijam y, napotykam y cały sze­ reg zagadnień, do których musim y się ustosunkować. Stąd też i nasz sąd o «starszych». Nie jesteśm y gronem zamkniętym. Prze­ w idujem y współpracę ludzi, o których naw et istnieniu dziś nie wiemy. Zapraszamy ich do wspólnego sta rtu ”) nie została nigdy przekształcona w uporządkowaną, świadomą, jednolitą myśl o sztu­ ce, aczkolwiek czytelnicy często byli zapraszani na Bulion z gwoź­

dzi 14. Ani porównać z „teorią języka poetyckiego” Pierw szej

Awangardy, chociaż oni sami, żagaryści, czuli się taką „m ądrzej­ szą” grupą 15.

Dokumentem o wiele ciekawszym niż publi­ cystyka jest literacka twórczość — w nieznacznej tylko części za­

10 H. Dembiński: P o d n o s im y k u r t y n ę . „Żagary” nr 6. s. 1. 11 S. Jędrychowski: Z b r o d n ie p r z y m io tn ik a . „Żagary” nr 1. s. 1.

12P a r a d a u m a r ły c h b o g ó w (nr 3), P o d n o s im y k u r t y n ę (nr 6 i 7). Por. też K wiatkow ski: op. cit.

13 Bardzo trzeźwo ocenił „Żagary—Piony” J. Maśliński: E w o lu c je a w a n ­

g a r d y . „Środy L iterackie” 1935 nr 1, s. 18—23. Badacz „Po Prostu” i „Kar­ ty ” znajdzie oczyw iście w „Żagarach” w iele ciekawego materiału.

14 Por. przyp. 9.

(7)

prezentow ana w piśmie m acierzysty m 16, a skupiona w tom ikach wydanych przez członków g r u p y 17. Okazuje się, że i te tom iki czytam y dziś nieco inaczej, niż czynili to krytycy tow arzyszący wówczas Miłoszowi, Zagórskiemu, Rymkiewiczowi... Dla k ry ty k i dwudziestolecia żagaryści istnieli przede wszystkim: jako „głos pokolenia” („zawieszonego między przeszłością a przyszłością”, „ tra ­ gicznego”, pełnego „niepokoju” i „lęku”, pokolenia „czasów po­ gardy”, bardzo rzadko po prostu — „młodego pokolenia”) 18 i jako nadzieja — zapowiedź „nowego sty lu ”, sygnały odrodzenia „Wiel­ kiej Poezji”. N ajbardziej wyraziście zobiektywizował te nadzieje Ludwik Fryde w artykułach zamieszczonych w „Piórze” i „Pio­ nie” 19.

Dla nas inaczej — przedw ojenne tom iki „poetów W ilna” w yglą­ d ają jak luźne ogniwa, które m iały stworzyć jakiś łańcuch, a po­ zostały osobno i bez k o n ty n u a c ji20. O żadnym z żagarystów nie dałoby się powiedzieć tego, co o poecie „Zw rotnicy” i „Linii” po- w iedział Miłosz:________________________________________________

16 Por. przyp. 7. Trzeba pamiętać, że żagaryści równocześnie p isyw ali w in ­ nych czasopism ach — szczególnie obficie w czasopiśm ie „Alma M ater V il- nen sis”.

17 T. Bujnicki: Po o m a ck u , Wilno 1933; W p o ło w i e drogi. W ilno 1937; C. Miłosz: P o e m a t o czasie z a s t y g ł y m . Wilno 1933; T r z y z i m y , W arszawa 1936. J. Putram ent: W c z o r a j p o w r ó t. W ilno 1935; D roga leśna. Wilno 1938. A. R ym ­ kiewicz: Tropic iel. Wilno 1936; Potoki. W ilno 1938. J. Zagórski: O str ze

m o s tu . Wilno 1933; P r z y j ś c i e w ro g a . P o e m a t. W arszawa 1934; W y p r a w y . W arszawa 1937.

18 Por. artykuły a recenzje: K. Czachowski: P o e ta «czasów p o g a rd y » . „Ty­ godnik Ilustrow any” 1937 nr 29, s. 572: L. Fryde, rec. W c z o r a j p o w r ó t . „Dro­ ga” 1935 nr 7—8, s. 707—709; L. Fryde, rec. T r z y z i m y . „Życie Literackie” 1937 z. 2, s. 73—75, L. Fryde, ... (Dwa pokolenia. Postaw a m oralna artysty. Zasady poetyki. N ow y styl). „Pióro” 1938 nr 1, s. 3— 12; L. Fryde: T r z y

p o k o le n i a lite r a c k ie . „Pion” 1938 nr 45 s. 3— 4; A. Łaszowski: T r z y z i m y . „Nowa K siążka” 1937 z. 10, s. 613; S. Napierski: P oeci w ile ń s c y . „Bnut Mło­ d ych ” 1935 nr 18, s. 5; S. Napierski: « T r z y z i m y » Cz. Miłosza. „A teneum ” 1938 nr 1, s. 165— 168; K. Wyka: P ło m ie ń i m a r m u r . „Pion” 1937 nr 21, s. 1—2.

Zupełnie inne zdanie o „pokoleniu tragicznym ” m iał I. Fik: „Z jakiegokol­ w iek punktu światopoglądow ego popatrzymy na tę młodzież, z socjalistycz­ nego, chłopskiego, narodowego, państw owego, katolickiego — nikt nie w idzi przed tą młodzieżą ślepych ulic i mgły. I naprawdę żaden odłam tej m łodzie­ ży nie odczuwa m etafizycznego niepokoju” (G rzech a n ie lstw a . Cyt. wg W y b o r u

p i s m k r y t y c z n y c h , s. 241. Młodzież: Łobodowski, Miłosz, Zagórski — próbo­ wała jednakże przekonać krytyka, że odczuwa...; por. wypowiedzi: J. Za­ górskiego N a z y w a j m y po im ieniu. „A pel” 1938 nr 44, Łobodowski J.: M a te-

r i a li s ty c z n a o f e n s y w a , i b i d e m; Miłosz: O brona r z e c z y nieuznanych. „Apel” nr 46.

19 N azwiska poetów w ileńskich pojawiają się w tych artykułach obok naz­ w iska Czechowicza, Piętaka, Swirszczyńskiej (N o w y styl). W trzech pokole­ niach... konfiguracja jest nieco inna: Przyboś — Czechowicz — Zagórski. 20 Bez kontynuacji — w e w łasnej twórczości. Tzw. w p ływ y katastrofistów np. na młodych poetów czasu okupacji dadzą się łatw o w ykryć (por. uwagi K. W yki w książce o B a c z y ń s k i m . Kraków 1962; L. B artelskiego G en ea lo ­

gia o calo nych. Kraków 1963; Z. Jastrzębskiego D w u d z ie s t o le c i e w oczach p o ­

(8)

W sól, w popiół padły narody i kraje A Przyboś został, tak jak był, Przybosiem Żadne szaleństwo serca mu nie zżarło...21

Rzeczywistość — główna pasja żagarystów — stała się próbą sił i konsekwencji, którą zachował tylko Miłosz (jeśli przyznamy, że między np. W yprawami a Męską pieśnią czy między Tropicielem a Warszawskimi cegłami rozciągają się odległości o wiele większe niż między np. Trzema zimami a Światłem dziennym). Rzeczywi­ stość (szczegółowiej: w ojna 1939 r.) zaciążyła nie tylko na tzw. rozwoju talentu, ale także — co ważne — na naszej recepcji przed­ w ojennej twórczości Miłosza, Rymkiewicza, Zagórskiego. Podchwy­ cono mianowicie i zapisano jako nutę główną, otw ierającą praw ie całkowicie tam tą poezję, zespół zjawisk określanych słowem „ka­ tastrofizm ”. Zasłużył się tu głównie J. Kott, który artykulikam i w „Odrodzeniu” spraw ił, że dla w ielu „Wiersze katastrofistów po­ dobne są (...) do sm utnych drew nianych posągów o kształcie bomb, wzniesionych bogom zniszczenia” 22. Po latach podsumował to A. Kijowski: „O przedw ojennym katastrofizm ie wiem y dobrze, co sądzić: zagm atw ał obraz współczesnej historii, zaciemnił umysły mitam i, podsunął łatw e rozwiązania (łatwe intelektualnie, nie «lo­ sowo»), w ydm uchał niebezpieczeństwa urojone, przegapił istotne. Ale jednocześnie obudził czujność um ysłu i wyobraźni, nastaw ił na przyjęcie fal współczesnej historii, konkretnie przygotował np. na przyjęcie hitleryzm u i drugiej wojny światow ej” 23. W ten mniej więcej sposób tam ta poezja została skazana na „nieistnienie” — któryż ze świadków spełnienia zechce czytać zapowiedzi, proro­ ctwa, które nie oswoiły nas z „m iarą ludzkiego przerażenia” ? W stydzą się tego i sami katastrofiści-żagaryści, przemilczając albo lekceważąc swą literacką młodość. Interesującego m ateriału do­ starczają tu „w ybory poezji” i „poezje zebrane”, do których raczej niewiele tekstów „przedw ojennych” zechcieli wmontować auto­ rzy 24. Równie znane są też wypowiedzi bardziej bezpośrednie, 21T r a k t a t p o e ty c k i. Paryż 1957, s. 17.

22 J. Kott: D r e w n ia n e b o m b y . Przedruk w: Po prostu . Bydgoszcz 1946, s. 116. por. też O k a ta s tr o f iz m ie (ib id e m , s. 108): „Kiedy m ędrcy bezcześcili rozum, poeci obrali sobie za zadanie znieprawiać w yobraźnię”. Por. odpowiedź Mi­ łosza: Ś m i e r ć K a s s a n d r z e . „Odrodzenie” 1945 nr 21, s. 7 („Nie, nie w stydzę się, że byłem katastrofistą i że w form ie nieraz splątanej, niejasnej w ypo­ w iadałem strach przed zagładą. (...) Popełniałem w iele głupstw, ale nigdy nie żyłem pogodną głupotą poiskiej in teligencji (...) Tam, gdzie jest pełna w iedza, poezja jest już niepotrzebna. Poezja trwa, dopóki jest awangardą w iedzy jakiejś epoki o sobie samej — z całą ceną ślepych prób”.

28M ilc z e n i e k a t a s t r o f i s t y . Cyt. wg przedruku w: M i n ia t u r y k r y t y c z n e . War­ szawa 1961, s. 145.

24 Zagórskiego C z a s Lota. Warszawa 1956 — nie daje zupełnie wyobrażenia o P r z y j ś c i u w r o g a (z ok. 30 całostek składających się na ten „poemat” w y ­ brał poeta 4 utwory), do w ierszy zebranych Rym kiewicza ( P o e m a t y i w i e r ­

(9)

oceny form ułowane przy okazji np. wspomnień o Teodorze B uj- nickim 25.

Niechęć i pobłażliwość — to oczywiście nie jedyna form a emocjo­ nalnego istnienia w ileńskiej grupy poetów w dniu dzisiejszym. Żyją oni także jakby w legendzie, która tylko czasami znajd u je słowne ujęcie:

Świadom ych było tylko paru z Wilna m ieli czas pom yśleć iż człowiek jest z mięsa tylko ich w iersze bite czcionką z ognia i tylko oni nie są zak łam an i2#.

W ydaje się, że napraw dę „zobaczyć” można tę poezję dopiero po odrzuceniu dwu schematów:

1) schem atu „Żagarów” (ze skojarzeniami: Dembiński, Ję d ry -chowski, poezja społeczna, poezja zaangażowana);

2) schem atu katastrofizm u (ze skojarzeniami: pokolenie tragicz­ ne, liryka jednostajnych emocji — lęku, grozy, postawa profetycz­ na).

Odrzucając te form uły trzeba by równocześnie „uprościć” nieco swoje wyobrażenia teoretyczne o poezji do takiej np. postaci: zadaniem poety jest składanie racjonalnych sprawozdań o ludz­ kim doświadczeniu przy równoczesnym użyciu języka w ta k i spo­ sób, aby przekazać emocje, które powinny być przekazane przez racjonalne ujęcie danego p rzed m io tu 21. (Szczególnie adekw atne w stosunku do poetyckich am bicji żagarystów).

Wówczas należałoby zapytać, czy rzeczywiście tylko doświadcze­ nie strachu przekazali nam żagaryści? L ektura wierszy każe ewen­ tualną odpowiedź trochę skomplikować.

Tytułem przykładu — wiersz Miłosza Do księdza Ch., tek st za­ myka Trzy zim y wizją — zdawałoby się — typową:

drukowując w O caleniu prawie całe T r z y z i m y (bez dwu przekładów), z P o e ­

m a t u o czasie z a s t y g ł y m w ybrał tylko trzy utw ory (tom ten zresztą już w 1938 r. ocenił jako „próbę samozaparcia i przem iany w człow ieka tłumu, jakże niespraw iedliw ie odartego z pragnień w iększych niż pragnienie jadła i spokoju” — Z ejśc ie na zie m ię . „Pióro” 1938 nr 1, s. 23), nie w eszły też do

O cale n ia liczne w iersze drukowane w czasopismach.

25 J. Zagórski: W s p o m n ie n ie o D orku. W: S z k i c e literackie. K raków 1958, s. 381—391 oraz: T r o p e m D orka. W: S z k i c e z p o d r ó ż y w p r z e s t r z e n i i c z a ­

sie. Kraków 1962, s. 159—178. Por. też C. Miłosz: R odzin n a Europa. Paryż 1959; T o a s t („Odrodzenie”, przedruk w: Ś w ia t ło dzienne. Paryż 1953, s. 131). 28 I. Iredyński: T r a k t a t o kazaniu. „Nowa K ultura” 1962 nr 47, s. 3. R ów nie znam ienny (choć bardziej dziecinny) hołd składał Marek S k w arn i- cki:

Za św iatło dzienne lat młodych, Za ocalenie w W arszawie, za poezji swobodny oddech dziękuję Panie Czesław ie

(List z W ars za wy. „T ygodnik Pow szechny" 1957 n r 27)

(10)

Pogodzeni jesteśm y po długim skłóceniu,

wiedząc, że z szczęścia ludzi kamień na kamieniu nie zostanie.

Ziemia usta rozewrze, w jej dudniącej katedrze chrzest odbiorą ostatni poganie.

K atastroficzna wizja w finale nie przesądza jednakże o znaczeniu lirycznym całego utw oru, nie określa „jakości” utrwalonego w nim doświadczenia. Doświadczenie zapisane w wierszu Do księdza Ch. jest doświadczeniem prostym i wspólnym wszystkim ludziom — można by je nazwać „doświadczeniem dojrzew ania”. Ma ono już swoją skonwencjonalizowaną budowę, układ w yrażający się w k il­ ku stałych punktach: 1) młody człowiek, licealista naiwnie wierzy, 2) przypadkiem czyta np. Renana, 3) dyskutuje z katechetą, 4) młodzieniec „odchodzi od w iary”. W ten sposób m niej więcej pow staje zwykle literacki i życiowy Teofil Grodzicki.

Formowaniem się takiego bohatera chętnie zajm uje się epika — dopisując szczegółowe podpunkty indyw idualizujące i uniezwykla- jące norm alną przygodę. Zadanie liryki jest tu odwrotne: jednost­ kowe przeżycie trzeba uogólnić. Pozornie wiersz Do księdza Ch. prow okuje do traktow ania go jako tekstu „pryw atnego”, osobi­ stego, nielirycznego. Jak bardzo rzeczywista i związana z osobi­ stym życiem poety jest sylw etka księdza Ch., świadczą liczne stro­ nice Rodzinnęj Europy poświęcone „Chomikowi” 28.

Pew ne znamiona pryw atności zachowuje zresztą sam tekst w ier­ sza. Należy do nich przede ’wszystkim koncepcja utw oru jako „listu”. Koncepcja ujaw niona bezpośrednio („piszę ten list”, czę­ ste zw roty do adresata: „do ciebie”, „prefekcie”, form y czasowni­ kowe: „zamieniałeś”, „paliłeś”, „uczyłeś”, „upuszczałeś”) a przeja­ w iająca się też pośrednio w zachowywaniu umownej „poetyki li­ stu ” (wyraźna sylw etka adresata i „nadaw cy” ; „prefekcie, burzo zapom niana” •— „ja, uczeń, poznałem”, system odsyłaczy do daw ­ nych, dobrze obu wiadomych starć i nauk, system przytoczeń- -przypomnień, konkluzja dotycząca nowych stosunków między daw­ nymi przeciwnikami: „pogodzeni jesteśm y”). Drugim ważnym zna­ m ieniem „pryw atności” tej wypowiedzi jest wielka emocjonalność tonu, jakby spraw y, o których mowa, wciąż jeszcze nie zostały opanowane, zracjonalizowane — niby „burza zapom niana”, a prze­ cież: „Twoje usta śnię często”... Emocjonalność ta dziwiłaby, gdy­ byśmy potraktow ali tekst jako sprawozdanie z dawnych w alk Mi­

28 Miłosz: op. cit., s. 61—70 i in. Warto zacytować: „Niepozorne ciało po­ ruszała zaciekła i zapiekła dusza. D aw ały o niej znać bolesne bruzdy koło ust, tw arde niebieskie spojrzenie, jeżeli podnosiły się powieki, ciem ny ru­ m ieniec hamowanej furii. Z zam iłowania był inkwizytorem (...) Przebywał w w ym iarze, gdzie obowiązyw ała bezustanna czujność i napięcie, gdzie w każdej sekundzie trzeba odpierać ataki diabła” (s. 63). Zadziwiająca jest zgodność obu kreacji — lirycznej i o kilkanaście lat późniejszej — epickiej.

(11)

łosza z Chomikiem, jako list z konkluzją „miałeś rację”. Nie dzi­ wi, gdy potraktujem y tekst nieco inaczej.

Schemat „dojrzewającego młodzieńca”, poprzednio przedstawiony, Miłosz w ykorzystał m niej więcej tak, jak H arfiarz D rugi tem at „piękność Polki” w wierszu Norwida. Ciemna wizja św iata pre- fektowego została tu skonfrontow ana z biologicznymi reakcjam i ucznia — i to tylko jest tu kanoniczne. Poza kanonem leży tu wszystko inne, a nade wszystko rozwiązanie konfliktu. K onwen­ cjonalnej, racjonalizującej „dojrzałości” (Teofila), w spartej zwykle cudzą, książkową mądrością, przeciwstawia się tu inne prześw iad­ czenie, bardziej indyw idualne, poetyckie. Wiedza o ludzkim losie („z szczęścia ludzi kam ień na kam ieniu / Nie zostanie”) płynie tu ze źródła określonego metaforycznie:

i jabłko, ciężkie jabłko, sen rajskiego drzewa toczy się, potrącane końcem lekkich stóp.

Poza kanonem leży też (w lirycznym podtekście) przekonanie o wspólności wniosków koniecznych — podsuwanych przez Stare Księgi i narzucanych przez życie. W rezultacie utw ór Miłosza, list skierow any Do księdza Ch., jest sprawozdaniem z przebiegu wszel­ kich ideowych dyskusji, jest stw ierdzeniem (poetyckim), że o „po­ godzeniach” nie decydują racje przedstaw iane aktualnie, jest też równocześnie pochwałą wielkich retorów i równoczesnym na ich tem at ironizowaniem.

„Herezję p arafrazy ” zastosowano tu tylko w jednym celu, m ia­ nowicie, by odwrócić uwagę czytelnika od „katastroficznej w izji” zam ykającej tekst, bo, powtarzam, nie motyw zagłady jest tu n a j­ w ażniejszy lirycznie. Można stwierdzić to samo analizując inną opozycję tego tekstu: „uroda życia” i „uroda m yśli” 29.

Miłosz swój tekst kom ponuje w sposób bardzo prosty: inw okacyj- ny zwrot, „charakterystyka” adresata, przypomnienie nauk, re ­ akcje „ucznia”, „ja” aktualne, podsumowanie. P artie „opisowe”, „sprawozdawcze” ujęto w 13-zgłoskowiec, partie bardziej ak tu ali­ zowane — w wiersze krótsze (12, 10, 4 zgł.) 30. Ale z tej prostoty

w Trzeba tu przypomnieć, że Miłosz jest autorem przekładu poem aciku W. B. Y eats’a Sailin g to B y z a n ti u m , m ówiącego o tej w łaśnie antynom ii (por. E. Olson w: C r itiq u e s a n d E ssa ys in C ritiqu es. Selected by R. W. Stallm an. N ew York 1949, s. 284—288).

*° T eksty poetyckie żagarystów, a szczególnie tek sty Miłosza niejednokrot­ nie prow okow ały krytyków do określeń „klasyczny”, „k lasycystyczny” (zna­ m ienny tytu ł recenzji K. W yki P ło m ie ń i m a r m u r . „Pion” 1937 nr 21; w y ­ jaśnia go zdanie: „Płom ień gorzkiej m łodości huczy w marmurze klasycznej dojrzałości artyzmu M iłosza”). Por. też O g r o d y lu n a t y c z n e i o g r o d y p a s t e r ­ skie. „Twórczość 1946 nr 5, s.-135— 147.

Ten sam krytyk w e W s p o m n ie n i u o k a ta s tr o f iz m ie (R zecz w y o b r a ź n i . War­ szawa 1959, s. 347—365) pokazał m. in., jak niektóre m łodzieńcze w iersze. Za­ górskiego doskonale przylegają do „kształtów lirycznych” i „kształtów d y ­ daktycznych” opisanych przez Euzebiusza Słowackiego.

(12)

i logiki kpi sobie obrazowanie — oparte na zupełnie odmiennej tradycji poetyckiej.

Ty, dzieła sw oich nauk zawsze nieświadom y w starej sutannie lecąc nad ziem i ogromy na ludzkie czyny ciem ny upuszczałeś płaszcz.

Zamiast k a rt ze sztuki rym otwórczej — trzeba przypomnieć sobie teksty Słowackiego

Ja ku niebu podniósłszy ducha i słuchanie, Z rękami w zniesionym i na słońca spotkanie Lecę — bym był ośw iecon ogniami złotymi.

Język rom antycznej wizji obecny w utw orze (i utworach) Miłosza trzeba by sobie w yraźnie oddzielić od tzw. fantastyczności u lu ­ bionej przez Zagórskiego czy Rymkiewicza. Ich „św iat fantastycz­ n y ” jest św iatem dosłownym, typ obrazów cytowanych wyżej od­ znacza się w łaśnie niedosłownością a ich sens m etaforyczny jest łatw o uchw ytny (por. w tym samym utworze: „Do ciebie, słyszą­ cego głosy niem ych chórów”, „już wzrok twój fanatyczny jest m artw ym skowronkiem / Zabitym w ogniu świata, którem u za­ przeczał”). Obok rom antycznej konkretności — system języka b ar­ dziej abstrakcyjnego, którego źródłem Biblia, a nade wszystko — trad y cja symbolizmu: („kark przecięty blizną po cielesnych m ie­ czach”, „nicość form pow abnych”, „światło potępienia”, „Wieczna z atrata ”, „morze nicości”). Można by tu wyróżnić dwa ogniska metaforyczne, wokół których skupia się wyobraźnia Miłosza; typ pierwszy:

Góry ciem ne jak irys w traw ie mokrych sadów, oczy kobiet, ich uścisk w m gle zbielałej nocy W esele ciał, złączonych z wodam i i ogniem, górą lecących ptakiem , rybą mknących dołem,

reprezentow any jest bogato od pierwszego tomu poety po Króla

Popiela 31, związany jest ze światem m aterii, która wciąż jest dla

Miłosza źródłem fascynacji. Stałość elementów wiąże się tu ze

81 Paryż 1962. Por. tekst: Szczęście Jak ciepłe św iatło! Z różowej zatoki Choiny m asztów, odpoczynek lin

We m głach poranku. Tam, gdzie w wody morza Sączy się strumień, przy mostku, dźwięk fletu Dalej, pod łukiem starożytnych ruin

Widać idące m aleńkie postacie,

Jedna ma chustkę czerwoną. Są drzewa, Baszty i góry o w czesnej godzinie.

(13)

zmiennością postawy poety nie tylko wobec „ogrodów ziem i”, ale także — wobec w łasnych zadań pisarskich 32.

Typ drugi:

a miasta strumień w rzącej law y zgasi i żaden Noe nie ujdzie na łodzi

charakterystyczny jest dla jednego etapu w rozwoju pisarskim Miłosza — etapu katastrofizm u. Ważne, że dynam ika poetycka tego n u rtu obrazowania wyznaczona jest przez opozycję do n u rtu pierwszego. D ramatyczne „bitw y obrazów” decydują o jakości li­ ryki tego okresu. Te ścisłe związki obu typów obrazowania dosko­ nale pokazałaby analiza składni wierszy Miłosza. Tu — tylko cytat:

Góry ciem ne jak drys w trawie mokrych sadów oczy kobiet, ich uścisk w mgle zbielałej nocy na popiół, na płyn cierpki pełen skrytych jadów zam ieniałeś tnąc słow em z Daw idow ej procy.

„Dawidowa proca” jest ogniwem łańcucha metaforycznego, któ­ rym bardzo konsekw entnie oplata Miłosz swój tekst. „Nieme chó­ r y ”, „ołtarze P an a”, „zakon”, „kościół”, „grzeszny”, „św ięty”, „wrząca law a”, „Noe”, „łódź”, „jabłko”, „sen rajskiego drzew a”, „trąby zagłady” — już tych cytatów w ystarczy, by znaleźć się w klimacie starym i dobrze znanym, oczywiście ludziom wycho­ w anym w pew nej tradycji. Tradycja biblijnych proroctw wspiera tu tradycję związaną z profetyczną wiedzą poety. Posługując się niem al cytatem („kamień na kam ieniu nie zostanie”) i obrazem aluzyjnym („Ziemia usta rozewrze, w jej dudniącej katedrze / Chrzest odbiorą ostatni poganie”) Miłosz odbiera swej w izji cha­ rak te r „okolicznościowy” (właśnie charakter „katastroficzny”),

od-32 Oczywiście, nie jest to zadanie tego referatu. W każdym razie nie była to zbyt prosta droga — od Bulionu z gwoździ po wyznanie:

Pow inienem powiedzieć kiedyś jak zm ieniłem Opinię o poezji i jak to się stało,

Że uważam się dzisiaj za jednego z w ielu Kupców i rzem ieślników C esarstwa Japonii U kładających w iersze o kw itnieniu wiśni, O chryzantemach i pełni księżyca. Gdybym ja mógł w eneckie kurtyzany Opisać, jak w podwórzu w itką drażnią pawia I gdybym równocześnie mógł ich biedne kości Na cmentarzu, gdzie bramę liże tłu ste morze, Zamknąć w słow ie (...)

To bym nie zwątpił. Z opornej materii Co da się zebrać? Nic, najw yżej piękno. A w tedy nam w ystarczyć muszą k w iaty w iśni I chryzantem y i pełnia księżyca.

(14)

syłając czytelnika do bardziej ponadczasowych konfliktów i uspo­ kojeń. Miłosz napisał wiersz Do księdza Ch. tak, jak zwykle pisze ktoś, kto ma prawo liczyć na zakorzenienie w umyśle czytelnika pewnej trad y cji k ulturalnej (łatwo wówczas odczytać symbole) i pewnej trad y cji literackiej (łatwo wówczas odczytać konwencje: listu, tem atu, proroctwa). Racjonalizując swe ludzkie doświadcze­ nie posługuje się „doświadczeniem rodzaju ludzkiego” po to, by w ykorzystać je raz jeszcze jako źródło poetyckiego „zdziwienia”. Emocja — gwałtowna i ostra — zapisana w tym tekście, płynie przecież nie z odnowienia problem atyki „sporu”, emocja płynie tu ze spojrzenia syntetycznego, z uświadomienia wspólnoty, z odkry­ cia (które jest odkryciem dojrzałości) losu „rodzaju”, nie losu in­ dywidualności.

Tak dużo zajął tu miejsca jeden tylko wiersz, ale też m iał on sprawdzić „życie liryczne” Trzech zim.

Dostarczył też kilku wniosków. N ajbardziej chodziło tu o sygna­ lizację istnienia w tej poezji treści żywych, niezależnych od k a­ tastroficznej wyobraźni. Inne stw ierdzenia dotyczą „poetyki” . W toku analizy zjawiały się od czasu do czasu określenia: „ro­ m antyczny”, „symboliczny”, „klasyczny” (w przypisie). Nie szło naturalnie o żadne przyporządkow anie poezji Miłosza poetyce hi­ storycznej, szło natom iast o związanie jej ze stylam i „w yrazisty­ m i”, daw nym i — nie zaś z aktualną wówczas (i dziś) awangardową koncepcją języka poetyckiego33 czy ze zbyt jednorazowymi w y­ siłkam i tworzących „nowy sty l” Zagórskiego i Rymkiewicza (Buj- nicki — poeta spontaniczny w kształcie skam andryckim i P u tra ­ m ent — naiw ny „aw angardzista” nie wchodzą tu w rachubę jako rów norzędni partnerzy). Liryka Miłosza apeluje do tego pojęcia poezji, które jest najm niej związane z podjętą w dwudziestoleciu próbą zrewolucjonizowania postępowania pisarskiego, w ydaje się zaś związana najbardziej z pewnymi rozumieniami „odwiecznymi”, ale takim i, które nie przestają być atrakcyjne np. w poezji anglo­ saskiej 34. Trzeba tu stwierdzić konsekwencję pisarza, który od lat próbuje zobiektywizować ważne doświadczenia. Tym próbom stale też tow arzyszy specjalna rzeczowość. Oznacza to, że przy lekturze liryki Miłosza mamy świadomość, poczucie konkretnej przestrzeni i czasu, ale nie m am y potrzeby historycznego czy biograficznego

M Józef Czechowicz tak to sform ułował: „Przepaścista różnica, która dzieli poezje M iłosza od w szystkiego, co się dzieje w młodej liryce polskiej, w y ­ nika z jego postaw y intelektualnej w obec dwóch św iatów: dotykalnego i n iew idzialnego” (U czeń m a r ze n ia . R z e c z o p o e z ji C z e s ł a w a Miłosza. „Pion” 1937 nr 3, s. 3).

84 Za mało na ten tem at w iem , by w ogóle pisać. W ypowiadali się jednakże inni, bardziej kom petentni krytycy: J. K w iatkowski: P o eta epoki. „Życie L iterackie” 1957 nr 11, s. 3, 6; Z. Łapiński: I z ru chu z e b r a ć m o m e n t w i e c z ­

n y . „Tygodnik Pow szechny” 1957 nr 16, s. 9— 10. Także sam Miłosz: W p r o ­

w a d z e n i e w A m e r y k a n ó w . „Twórczość” 1948 nr 5, przedruk w K o n ty n e n t a c h .

(15)

k o m en tarza35. Jeśli jednak droga poetycka Miłosza prowadzi po­ przez dobrze upraw ne ogrody stylu, a nie przez dżungle now ator­ stwa, to jedną pasją jest on związany z poezją najnowszą: K. Wyka dla ilustracji tej pasji cytował niegdyś wiersz Sroczość, można cytować więcej wersetów jej poświęconych:

A słowo z ciem ności w yjaw ione było gruszka.

Krążyłem dokoła niego podskakując to próbując skrzydełek. Ale kiedy już-już piłem z niego słodycz oddalało się. Więc ja do cukrówfei — w tedy kąt ogrodu,

złuszczona biała farba drewnianych okiennic, krzak dereniu i szelest przem inionych ludzi. Więc ja do sapieżanki — w tedy zaraz pole za tym, nie innym płotem, ruczaj, okolica. Więc ja do ulęgałki, do bery i do bergamoty. Na nic. M iędzy mną a gruszką ekwipaże, kraje. I tak już będę żyć, zaczarow any86.

Tak spotyka się Miłosz z autorem Obrotów rzeczy, autorem S tu ­

dium przedmiotu i autorem Próby całości. Poczucie związku

z przedmiotem, a nie z czytelnikiem, pasja dotarcia do obiektyw­ nej stru k tu ry rzeczy, pasja poznania, a nie potrzeba konfesji łączy tych wszystkich poetów.

R eferat o żagarystach operuje, jak dotąd, wciąż jednym nazwis­ kiem — nazwiskiem, oczywiście, wcale nie „reprezentatyw nym ”, a po prostu reprezentującym najw ybitniejsze wartości poetyckie. Złożyło się tak, że lekturę tomików Bujnickiego, P u tram enta, Rymkiewicza, Zagórskiego poprzedziło odczytanie znanego a rty ­ kułu Przeciw poetom. W ystarczy wówczas spotkać strofkę taką:

Srebrnej chmury ciche skrzydło płynie nad ulic ruchom y zrąb, kobiety biegną, a dziecko nad rzeką rzuca zabawki, piasek i m ydło 87

by spod fantastycznych obrazów w yjrzały wszystkie sztuczne pięk­ ności i odkryły się całe pokłady sentym entalizm u. Literaccy to­ warzysze Miłosza nie umieli, jak on, łączyć pewnej „normalności” doświadczeń z niezwykłością poetyckiego zapisu — stąd cechuje

85 Do księdza Ch. — nie potrzebuje poparcia Rodzinnej Europy, podobnie w tekstach późniejszych np. informacja (pochodząca od Miłosza), że boha­ terką w iersza Walc była realnie istniejąca piękna kobieta, której syn rze­ czyw iście zginął w obozie koncentracyjnym , nie jest nam w cale potrzebna dla zrozumienia tego tekstu. — Wniosek: utw ory liryczne Miłosza stanow ią zawsze konstrukcje sam oistne i pełne, sam owystarczalne.

88 Tekst z tomu Król Popiel, s. 50—51. Ibidem, s. 30): Tak, być poetą pięciu zm ysłów chciałbym,

Dlatego sobie zabraniam nim zostać.

(16)

ich albo skrajna, bliska banalności, tzw. prostota postawy (Buj- nicki), albo sk rajn a postawa udziwniająca świat (dziwny przecież i bez tych wysiłków) (Rymkiewicz, Zagórski). Twórczość późniejsza, powojenna, obu poetów przekreśliła zresztą dawniejszą pozę, by powrócić do hasła, bardzo właśnie żagarystowskiego: ,,z narodem ”. W każdym razie i Zagórski, i Rymkiewicz nie w tapiają się ani w poezję aw angardy, ani w styl skam andrycki i są łatwo rozpoz­ naw alni jako tw órcy światów odrębnych, ale na tyle fantastycznych, że poznajemy je jak utw ory baśniowe. Natomiast zapisana w nich rzeczywistość, realność lat trzydziestych domaga się kom entarza historycznego i socjologicznego. Z okazji Czasu Lota — wyboru poezji Zagórskiego, taki właśnie wnikliwy kom entarz napisał K. Wy­ ka 38.

A „nowy sty l” i nadzieje L. Frydego? — W ydaje się, że fiasko przewidział już dawno S. Napierski: omawiając dwa pierwsze to­ m iki Zagórskiego zauważył: „autor zbyt dosłownie bierze swą me­ todę, co w ytw arza popis, bliski epatow aniu” 39. Znakomici krytycy poezji dwudziestolecia międzywojennego (do dwu wymienionych trzeba dodać osobę K. Wyki) zgodni byli natom iast w jednym: „do czołowych indywidualności artystycznych pokolenia” należy C. Mi­ łosz. Ten referat, oczywiście, nie narusza „przedw ojennej” opinii. Uwagi tu przedstawione nie są niczym więcej, jak sprawozdaniem z lek tu ry pewnego wycinka poezji dwudziestolecia. Jest chyba oczywiste, że nie powstał ten referat ze zmysłu pedanterii, chęci uporządkowania szuflady bardzo ciekawej, ale też bardzo zaśmie­ conej. Podyktow ała go potrzeba o wiele żywsza, potrzeba obiekty­ w izacji swej sym patii dla pewnego typu poezji. Tylko z pewnego przyzw yczajenia piszemy o „poecie Zw rotnicy”, a nie po prostu o poezji Przybosia, o „poezji Żagarów”, a nie po prostu o Miłoszu. Cóż Żagary? — grupa literacka, która jako grupa nie stworzyła w artości nadających się do traktow ania podniosłego. Był to „zbiór” ciekaw ych niew ątpliw ie indywidualności, które w latach 1930— 1934 mówiły jeszcze zbyt dużo i zgiełkliwie, bardziej dla potrzeby zaznaczenia się w swojej aktualności, niż dla rzeczy, o których mówili. Zdania napraw dę obowiązujące zostały wypowiedziane o wiele później, przynajm niej przez niektórych z nich, bo nie wszystkim dane było w ogóle dojść do „południa w ieku”.

Danuta Zamącińska

38 Wyka: Wspomnienie o katastrofizmie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

ETUDE DE' LA REACTION... BiLAN

Specjali- stę fizyki atomowej czy ciała stałego zaintryguje też stwierdzenie elektron w pustce wymija elektron, które kojarzy się ze zjawiskami korelacji ruchu

PRZYGOTOW ANIE PRZYSZŁYCH KAPŁANÓW DO DUSZPASTERSTWA RO DZIN W WARUNKACH W

Ten rodzaj katechezy określa się m ian em „katechezy p rzez rodziców &#34; lub „katechezy w rodzinie&#34;.10 M ów i się o znacznej liczbie rodzin w e

, strony 203 -209 Praca własna: Uczeń opracowuje zagadnienia przesłane przez nauczyciela w zeszycie lub na wydrukowanej kartce z pobranym plikiem. Informacja zwrotna: Uczeń przesyła

, strony 203 -209 Praca własna: Uczeń opracowuje zagadnienia przesłane przez nauczyciela w zeszycie lub na wydrukowanej kartce z pobranym plikiem. Informacja zwrotna: Uczeń przesyła

Thus, the choice between E-admissible and M-admissible coherent choice functions can be made by considering our attitude towards imprecision, that determines the use of

Przyjęcie w danej sprawie koncepcji zbiegu przestępstw (tj. 208) daje się, moim zdaniem, stosunkowo prosto obalić przez przyjęcie następującego założenia: nie istnieje