• Nie Znaleziono Wyników

Powstanie godności prymasowskiej arcybiskupów gnieźnieńskich. Ustęp z dziejów hierarchi kościoła polskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Powstanie godności prymasowskiej arcybiskupów gnieźnieńskich. Ustęp z dziejów hierarchi kościoła polskiego"

Copied!
38
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Piwsiai

h

M prpiw sij ir c r tM p k ttttU .

(C iag dalszyi.

III. '

W św ie tle źró d eł.

Uwaga Długosza, że Mikołaj T rąb a pierw szy z arcybiskupów gnieźnieńskich używ a ty tułu prym asa i że odtąd wszyscy jego n a­ stępcy tytułu tego używają, w ypowiedziana na podstaw ie doku­ m entów, jemu przystępnych, nie może podlegać w ątpliw ości dziś, gdy większa część źródeł, jakich on używał, je st p u b lik o w an a1). Inaczej natom iast przedstaw ia się rzecz, gdy rozchodzi się o bliż­ sze określenie czasu i okoliczności, w śród jakich nastąpiło przji- jęcie tytułu. N iekrytyczna pietas dla D ługosza, upraw iana przez przygodnych historyków , nie skąpi złośliwych uw ag tym, którzy Długosza chcą „popraw iać“. Je st ona w rażącej sprzeczności z oświadczeniem, które Długosz sam w ypowiedział w ostatniem słowie pod koniec Dziejów Polskich: „W yznaję, . . . ż e nie wszystko com napisał w tem dziele je st pew nem i niewzruszonem : są w niem rzeczy słabo uzazadnione, w ątłe i niepewne, są z cudzego wzięte podania, z w łasnych lub cudzych czerpane domysłów, . . . . i albo w obcych w yczytane zapiskach i księgach, albo z ustnej

podsłu-') Co praw da, w y stę p u je ty tu ł p rym asow ski już w dok u m en cie p o p r z e d ­ nika M ikołaja T rąb y, M ikołaja z K urow a, z daty 2 sierp n ia 1403 (Cod. U n ivers. C racov. I nr. 42). Z w r ó c ił na to u w a g ę ks. F i j a ł e k (U sta len ie c h ro n o lo g ii bisk. w ło c l. str. 45), rob iąc ró w n o c z e śn ie za strzeżen ie co do a u ten ty czn o ści p rzek a za n ia tekstu. D o k u m e n t t e n znany je s t tylko z p ó źn iejszej kopii; stąd m o ­ ż liw o ś ć , iż p ó ź n ie js z y k o p ista ty tu ł ten dodał o d p o w ied n io do zw \'cza ju czasu, w k tórym ż y ł. W o b e c te g o , ż e w żadnym innym d ok u m en cie M ikołaja z Ku­ ro w a nie w y stę p u je ty tu ł p r y m a so w sk i, n ie m ożem y na p o d sta w ie jed y n ej kopii o p ie r a ć tw ie r d z e n ia , iż ju ż p o p rzed n ik T r ą b y tytu ł ten s o b ie p rzy d a w a ł.

(3)

P O W S T A N I E G O D N O Ś C I P R Y M A S O W S K I E J . 155

cbane wieści. D aw ało się drugdy w iarę temu, co podano za praw dę. Błagam wszystkich, aby popraw ili moje błędy i prostow ali moje u sterki“ 1). Czas, aby zdanie D ługosza o początkach prym asostw a w Polsce popraw ić w tem co w niem jest „słabo uzasadnione, wątłe i niepew ne, co z w łasnych czerpane domysłów".

Już z uw ag dotychczasow ych naci zdaniem D ługosza wynika, że dom ysły odgryw ały tu w ielką rolę. I nie mogło być inaczej, Długosz, urodzony r. 1415, nie je st świadkiem w spółczesnym wy­ padków z czasów soboru konstancyjskiego 2). G dy 40 la t po so­ borze zabierał się do spisania dziejów ojczystych, ju ż nikt z pol­ skich uczestników soboru nie był przy życiu. W iększa ich część pom arła za chłopięcych jego lat. Jeden z ostatnich był biskup wi­ leński Maciej (J 1453), który, jako kandydat na biskupstw o żmudz- kie, trzy miesiące baw ił w K onstancyi. Co praw da, szerokie pole otw arte jest do dom ysłów na korzyść informacyi Długosza, z powodu stanowiska, jakie zajmował jako sekretarz Zbigniew a Oleśnickiego od r. 1433. Możnaby przypuszczać, że spór między kardynałem a prym asem o pierw szeństw o w senacie i praw o koronow ania kró­ lów musiał być poruszany nieraz w rozmowach kardjm ała z se­ kretarzem jego i że nastręczał okazyę do poruszenia genezy p ry ­ m asostw a arcybiskupów gnieźnieńskich, kw estyi, którą Oleśnicki, jako współczesny, znać mógł dobrze. Możliwe. Lecz czy tak bjdo w rzeczywistości? Oleśnicki nie kw estyonow ał zresztą ani godno­ ści prym asow skiej ani praw a tradycyjnego arcybiskupów gnieź­ nieńskich do koronow ania królów; uw ażał jedynie, że jako k ardy­ nał jest on najwyższym dostojnikiêm kościelnym w Polsce i że z tego pow odu należy się jem u pierw szeństw o. T ak kw estya ta sporna w ówczas była pojm owana i poza te ram y mogła nie wychodzić w rozm ow ach poufnych O leśnickiego z .Długoszem. W szystko to są tylko domysły, których uzasadnić nie można. Co­ kolwiek z tego rodzaju kombinacyi i domysłów przytoczyć można na korzyść Długosza, blednąc musi w obec faktu niezaprzeczonego, że w ypadki na soborze nie są opisane przez niego n a podstaw ie opow iadań współczesnych. W ie o soborze to tylko, co wyczytał z listów współczesnych, których zużył nie wiele więcej niż my dzisiaj znamy, z dokum entów owych czasów i tradycyi o niejednym z uczestników soboru. Reszty dopełnić m usiały w łasne domysły, które nie zawsze w ypadły szczęśliw ie3).

') Opp. X IV , 660.

T ak ch ce ks. L u k o w s k i, 1. c., str. 283.

(4)

I w spraw ie prym asostw a T rąby pierw szeństw o dać musimy źródłom przed hipotezą Długosza.

W listach, pisanych z soboru konstancyjskiego, Mikołaj T rąba nigdy nie nazyw a się prymasem. O statni z nich, pisany 25 stycz­ nia 1418 r., to list poselstw a polskiego do księcia austryackiego E rn esta w spraw ie Jakuba de Balardis, biskupa z Lodi, świeżo przeniesionego do T r y e s tu 1).

T ak samo w rozm aitych urzędow ych aktach, jakie pow stały w czasie soboru, T rąb a nigdy nie figuruje jako prym as. Protokuły ostatniej sesyi soborowej z dnia 22 kw ietnia 1418 r. — zgodnie z wszelkimi poprzednim i—nie wymieniają tego ty tu łu 2). Zajmował T rą b a zbyt w ybitne stanow isko na soborze, znany był ze spraw polskich, które głośnem echem odbijały się na soborze, abyśmy mogli przjipuścić, iżby żaden z urzędow ych notaryuszy soboro­ wych nie miał wiedzieć o jego w yniesieniu do godności prym asa i tego tytułu mu nie udzielić, gdyby rzeczywiście przedtem tytuł ten przez papieża został mu nadany.

W dziewięć dni później, w instrum encie notaryalnym apelacyi, założonej przez poselstw o polskie od papieża do przyszłego so­

boru, z daty 1 maja 1418 r., T rąb a nazw any je st też tylko arcybi­

sk u p e m 3). Kto zna form alności praw ne protestu, wie, że apelujący czyta protest swój z karty, przez siebie przygotow anej i tę kartę notaryusze publiczni przepisują dosłow nie w instrum encie nota­ ryalnym . A pelacya pisana była pod okiem samego arcybiskupa, najpraw dopodobniej przez byłego rektora uniw ersytetu krakow ­ skiego, Paw ła W łodkowica. Jeżeli notaryusze soborowi mogli być ew entualnie w nieświadom ości co do now ego tytułu T rąby, przy­ puścić tego nie możemy a autorze protestu, ktokolw iek nim był. Jeszcze dalej pozw ala nam pociągnąć granicę czasu, do którego na soborze nie może być mowy o tytule prym asow skim T rąby, dokum ent z 13 maja 1418 r., w którym papież zarządza roczne

156 P O W S T A N I E G O D N O Ś C I P R Y M A S O W S K I E J .

zw r ó c ić u w a g ę na p o m iesza n ie g łó w n e g o p o selstw a p o lsk ieg o z p o se lstw e m ż m u d zk o -litew sk o -ru sk iem , na fa łsz y w e z u p e łn ie p rzed sta w ien ie p r o c e su F alk en ­ b erg a n a p o d sta w ie d w óch d o k u m en tó w , które źle in terp reto w a ł, na za m ilczen ie o G rzegorzu C am błaku i je g o m isyi i na w ie le in n ych r z e c z y .

*) Cod. ep istoł, sa ec. X V , t. II nr. 86 pag. 106. ' 2) V d. H a r d t , M agnum O ecum . C on stan cien se C oncilium t. IV (Fran- cof. & L ips. 1699) pag. 1549 — 1558. Znajdują się tutaj trzy o d m ien n e p ro to ­ k u ły o statn iej s e s y i so b o ro w ej z 22 kw ietnia.

(5)

P O W S T A N I E G O D N O Ś C I P R Y M A S O W S K I E J . 157

zawieszenie broni między Polską a K rzyżakam iŁ). I tutaj T rąb a nie je st nazw any prymasem . W praw dzie niema zwyczaja, by p a­ pieże w bullach i listach, adresow anych do prym asów , udzielali im

tytułu prym asow skiego. D okum ent z 13 maja pow stał w kance-

laryi papieskiej, lecz nie je st ani bullą ani też listem, adresow a­ nym do Mikołaja Trąby, nie można zatem do niego stosować tej zasady. Przeciwnie, ma on znaczną siłę dow odową, bo przypuścić niemożna, aby kancełarya papieska nie miała wiedzieć o nowej godności arcybiskupa, jeżeliby krótko przedtem z niej był wyszedł przywilej, nadający tę godność.

Na podstaw ie tych dokum entów możemy z całą pew nością przyjąć, że do 13 maja 1418 r. nie nastąpiła nom inacya T rąb y na prym asa przez papieża.

Tym czasem istnieje dokum ent o dw a miesiące wcześniejszy, z datą 14 marca 1418 r., w którym arcybiskup nazw any je st p ry ­ masem. U derzający ten na pierw szy rzu t oka fakt nie stoi bynaj­ mniej w sprzeczności z dotychczasow em skonstatow aniem naszem. D okum ent ten nie pow stał bowiem w K onstancyi, lecz w yszedł z kancelaryi W ładysław a J a g ie łły 2). W ynika stąd, że dw a mie­

*) B u n g e , L iv -E st- und K u rlän d isch es U rk u n d en bu ch t. V nr. 2 2 3d str. 365. — Tutaj n a leży te ż in n y dokum ent k a n cela ry i pap iesk iej z daty 13 m aja, do k tó reg o odnosi się toż sam o, co p o w ie d z ie liś m y o d o k u m en cie, w y ­ m ien ion ym w tek ście, a m ia n o w icie doku m en t, k tórym p ap ież n o m in u je króla w ik a ry u szem g en era ln y m in tem p oralib u s w ziem ia ch sch izm atyck ich , d ruko­ w a n y u T li e i n e r a: M onum enta P ol. II nr. 25.

2) K W P V nr. 279 str. 267—268. D o k u m en t ten w y d ru k o w a n o n ie z o r y ­ ginału, le c z z późnej k o p i i z roku 1477, znajdującej s ię w L ib e r p r i v il e g i o ­ ru m g n ie ź n ie ń sk ie g o arch iw u m kap itu ln ego. O r y g i n a ł istn ie je także w ar­ ch iw u m k ap itu ln em (nr. 345), lecz je s t tak p r z e z w ilg o ć u szk o d zo n y , ż e lew a p o ło w a je g o , na której się znajduje ty tu ł p r i m a s , ju ż w c a le n ie m o że b y ć o d ­ czytana. W o b e c teg o m o g ła b y p o w sta ć w ą tp liw o ść, czy s ło w o p r i m a s nie z o ­ stało p rzez p ó ź n ie jsz e g o k o p istę z roku 1477 dodane. L ecz w sz e lk ie w ą tp li­ w o śc i pod tym w z g lę d e m są n ieu zasad n ion e. W o b e c teg o , ż e L ib e r p r i v il e g i o ­ ru m archiw um kapitulnego w G n ieźn ie L e s t starannym , u r z ę d o w y m od p isem p r z y w ile jó w , p rzy p u szcza m y , ż e m ożna na nim zu p ełn ie p o leg a ć, tem w ię c e j, że w o d p isa ch p r z y w ile jó w z p rzed r. 1418 n ig d zie tytu ł prym asa n ie został p rzez k op istę dodany; a z resztą n iem a p o w o d u , dla k tó r e g o b y k op ista m iał u m yśln ie tytuł ten dodać w ła śn ie w tym p rzyw ileju . I w L ib e r b en eficio ru m L a sk ie g o n iem a b łęd u co do tytu łu p ry m a so w sk ieg o w w y d ru k o w a n y ch , w z g lę d ­ n ie w z m ia n k o w a n y ch dokum entach T rąby. W e w zm ia n ce dokum entu z r. 1413 n a zw a n y jest Trąba tylko arcyb isk u p em ; ob. Joan n is de L asco L ib er b e n e fi­ ciorum ed. Ł u k o w s k i t. II, 298 i 299.—P oza tem istn ieje n ieco w cześn iejsza d r u g a k o p i a p rzy w ileju z 14 m arca 1418 roku w M e try c e K o r o n n e j; ob. T

(6)

158 P O W S T A N I E GO .DNOŚCI P R Y M A S O W S K I E J .

siące przed czasem, zanim w K onstancyi mogła w ogóle być mowa 0 prym asostw ie T rąby, w Polsce o tym tytule dla niego już w ie­ dziano. N aprow adza to na domysł, że nie w Konstancjo u papieża, lecz w Polsce u króla szukać należj? narodzin polskiego prymasa. W w ypadkach w kraju zaszłych szukać należy przyczyn, które się złożyły n a w indykow anie przez T rąb ę tytułu prym asow skiego. W iedział o tem już Długosz, k tóry zgodnie z tradycyą swego czasu z wypadkami w kraju łączy pow stanie godności prymasowskiej.

T rzy lata dobiegały, odkąd T rąb a opuścił kraj, by go rep re­ zentować na soborze w Konstancyi. Nie był on pierw szym arcy­ biskupem , który miał doznać na sobie ujemnych skutków zbyt dłu­ giego oddalenia z kraju. Zaczęło tutaj wchodzić w zwyczaj, że rozm aite czynności, które jem u, jako biskupow i pierwszej w kraju stolicy kościelnej przysługiw ały, spełniał teraz arcybiskup lwowski. Jan z Rzeszowa. Gdji rozchodziło się o ustanow ienie biskupa dla naw racającej się do chrześcijaństw a Żmudzi, zadanie to pow ierzono arcybiskupow i lw ow skiem u w tow arzystw ie biskupa wileńskiego. On także ślubu udzielił królowi z Elżbietą G ranow ską, a n astęp ­ nie now ą królow ę koronow ał w K rakow ie 19 listopada 1417 roku. M ałżeństwo króla było niepopularne w Polsce. Panow ie p o l­ scy starali się, by mu przeszkodzić, z obawji przed zbyt w iel­ kimi wpływam i rodu, do którego należała now a królowa. Koro- nacya sama stała się głośna rozdźwiękiem, jaki ją poprzedził. Kilku panów wielkopolskich, a mianowicie wojewodowie: poznański S ę ­ dziwój z O stroroga, kaliski Maciej z W ąsosza, sieradzki Jakub z Koniecpola, gniewkowski Janusz z Kościelca i starosta łęczycki P io tr Szafraniec, zaprotestow ało wobec panów małopolskich, ze­ branych na koronacyę, przeciw odpraw ieniu jej w K rakow ie i do­ m agało się przew iezienia korony do Gniezna, gdzie jedynie koro- nacya odbyć się powinna. P rotest pow tórzyli w obecności króla 1 w koronacjo nie wzięli u d z ia łu 1). Celem p ro testu mogło b y ćjed y

-W i e r z b o w s k i , M atricularum R eg n i P o lo n ia e Sum m aria p ars I fV a rso v ia e 1905) pag. 120 nr. 46: V lad islau s, P o lo n ia e rex, N icolao a rch iep isco p o G n esn en si p iscinam et m olen d in u m . . . . co n stru ere p erm ittit. I t u t a j (Metr. Kor. to m X I V fol. 102) w y s t ę p u j e t y t u ł p r y m a s a . P. S t e f a n o w i R y g l o w i z W a r ­ sz a w y składam na tem m iejscu p o d z ię k o w a n ie za ła sk a w e p rzejrzen ie p r z y ­ w ileju te g o w M etryce K oronnej.

') D ł u g o s z (H ist. P o l. IV , 206) p rzed sta w ia p ro test ten w innym zw iązk u , jako je d e n z o b ja w ó w n ie z a d o w o le n ia z m a łżeń stw a króla z E lżbietą G ranow ską. N ie w sp o m in a on, ż e to p ro test p a n ó w w ielk o p o lsk ich , lecz d o­ m y ślić się teg o m ożn a z j e g o w zm ian k i, ż e n a jg ło śn iejszy m b y ł w o je w o d a p o ­ znański, S ę d z iw ó j z O stroroga. W s p ó łc z e s n y o p is za jść tych z a w ie r a list do

(7)

P O W S T A N I E G O D N O Ś C I P R Y M A S O W S K I E J . 159

nie ratow anie stanow iska dominującego, jakie niegdyś zajmowała W ielkopolska. Zazdrosnem' okiem patrzeć musieli W ielkopolanie, że punkt ciężkości kraju przesunął się nad W isłę do K rakow a, który rósł w znaczenie, podczas gdy Gniezno zeszło do rzędu mia­ steczek niepozornych 3), że razem z tem wpływy małopolskie prze­ w ażały w polityce krajowej ze szkodą dla interesów W ielkopolski. Przy obecnej koronacyi było niezwykłem i dla panów wielkopolskich nieobojętnem , że nie spraw ow ał jej arcybiskup gnieźnieński, pierw ­ szy biskup wielkopolski, lecz, w brew tradycja, arcybiskup lwowski. K arnkow ski argum entow ał, że praw o koronow ania królów nie je st osobistym przywilejem arcybiskupa gnieźnieńskiego, lecz prawem, przyw iązanem do W ielkopolski, i że z przeniesieniem miejsca ko­ ronacyjnego do Krakowa, W ielkopolska praw o to przelała na swego pierwszego w W iełkopolsce i Polsce b is k u p a 2). Podobne myśli nie m ogły być-obce i czasom, w których zawiści dzielnicowe w ielką odgryw ały rolę. Ujmując się za przyw ilejem swojej dzielnicy, pa­ now ie w ielkopolscy pam iętać musieli rów nocześnie o pogw ałceniu przyw ileju swojego arcybiskupa. Trzydzieści lat później, gdy roz­ chodziło się o pierw szeństw o w kościele i kraju międzjr prym asem W incentym Kotem i następcą jego W ładysław em z O porow a a kar­ dynałem Zbigniew em Oleśnickim, panow ie w ielkopolscy doprow a­ dzili do uratow ania stanow iska prym asa. I papież i król z opinią

W ielkopolan musieli się liczy ć3). Byłoby niezrozumiałem, gdyby

panow ie w ielkopolscy r. 1417 mieli byli zapom nieć o pogw ałceniu praw swojego arcybiskupa. Nie można przypuszczać, że pobyt Mi­ kołaja T rąb y w Konstancyi w ytłom aczył im konieczność dokona­ nia czynności koronacyjnej przez innego biskupa, gdyż, żądając przew iezienia korony do Gniezna, tem samem żądali odłożenia koronacjo na później, gdy już T rąb a mógł byl pow rócić do k r a ju 4).

G dy echa p ro testu panów w ielkopolskich przeciw koronacyi

Z akonu N ie m ie c k ie g o . Ob. R a c z y ń s k i , Cod. dipl. L ithuaniae pag. 385 sq. O b yd w a źród ła z u ży ł ju ż C a r o, G esch ich te P o le n s III, 482—484.

*) D ł u g o s z . (O pp. I, 379) p ow iad a o G n ieźn ie X V w ieku: locu s ille . . . . nunc in h u m ilem red a ctu s e s t so rtem , parum que aliud retinet p r a e te r fam am .

2) D e P r im a tu S e n a to r io R e g n i P o lo n ia e , 1. c., pag. 25 s) C a r o, G esch ich te P o le n s IV , 398 nstp.

4) K oron acyi d ok on ał i p rzed tem u d z ie lił ślu b u arcyb isk u p lw o w sk i n ie dla h ierarchiczn ej w y ż s z o ś c i nad b iskupem k ra k o w sk im i n ie dlatego, ż e J a ­ str z ę b ie c n a leża ł do p r z e c iw n ik ó w m a łż e ń stw a k r ó le w sk ie g o ; i tutaj, zd a je się, z a d e c y d o w a ł w zgląd na W ielk o p o la n , k tórych król n ie ch ciał zrazić p o w ie ­ rzen ie m tych c z y n n o śc i b isk u p o w i m ałopolskiem u.

(8)

160 P O W S T A N I E G O D N O Ś C I P R Y M A S O W S K I E J .

krakowskiej doszły do T rąb y — może drogą listu ze strony tych samych W ielkopolan, którzy p ro test byli założyli — zrozum iał on, jako najwięcej interesow any, może najlepiej niebezpieczeństw o, które nietylko W ielkopolsce, ale przedew szystkiem jem u i następ­ com jego zagrażało. K oronacya królow ej mogła tworzyć n ieb ez­ pieczny precedens; na nią w przyszłości powoływać się mogli arcyr- biskupi lwowscy, by domagać się i dla siebie na przem ian z arcy­ biskupam i gnieźnieńskim i praw a koronow ania panujących. Byłby to początek zepchnięcia arcybiskupów gnieźnieńskich z zajm owa­ nego dotychczas przez nich stanow iska dominującego w śród ep i­ skopatu krajow ego. Dobrze zrozum iany interes w łasny i pierwszej w Polsce stolicy biskupiej pchał Mikołaja T rąbę do obmyślenia środków, by na przyszłość sobie i następcom swoim zabezpieczym wyłączne praw o koronow ania królów.

P ro test W ielkopolan napotkać m usiał w Konstancyi nietylko u T rąb y na grunt podatnym Prócz niego w skład poselstw a kró­ lewskiego wchodzili z W ielkopolski A ndrzej Laskąrz, elekt p o ­ znański, i Jan z Tuliszkow a, kasztelan kaliski, obydwaj nietylko stanow iskiem ale' i rodem W ielkopolanie. I Paw eł W łodkowic, były rektor uniw ersytetu krakow skiego, był bliskim tym W ielko­ polanom jako kolega Łaskarza z ław y szkolnej w Brodnicy, P ra­ dze i we W łoszech, a potem jako dzierżący kanonię poznańską. Im bardziej byli oddaleni od kraju, tem więcej interesow ać się m u­ sieli wypadkami, tam zaszłymi. Decyzyia, jak a w tem gronie zapa­ dła, miała iść dalej niż bezskuteczny? p ro test z 19 listopada 1417 roku, miała ona być więcej dostosow ana do otoczenia soborowego, w śród którego została pow zięta, a z drugiej strony miała być p o ­ zbaw iona wszelkiego ostrza obraźliw ego dla króla i królowej, z ja ­ kiem był połączony protest, założony w sam dzień koronacyi. Była to decyzya przyjęcia przez T rąbę tytułu prym asow skiego, który na zawsze miał zagw arantow ać przywileje arcyibiskupa w ielkopol­ skiego. Żadna wiadomość w spółczesna nie istnieje, któraby nam odsłoniła, jaką drogą zamyślali postępow ać w spraw ie swojego projektu W ielkopolanie, znajdujący się na soborze; lecz wszystko wskazuje na to, że i oni w tej spraw ie udali się najprzód tam, do­ kąd się byli udali ich ziomkowie w kraju, t. j. do króla.

Nietrudno się domyślić, kto się podjął misyi przedłożenia p ro ­ jek tu tego królowi. Mógł nim bym jedynie Łaskarz, w ówczas już

biskup poznański, który w ostatnich dniach stycznia, lub n a po­ czątku lutego 1418 roku, opuścił sobór konstancyjski. W Poznaniu

spotykam y go 21 marca. Przed tą datą przypadłoby jego odnie­

(9)

P O W S T A N I E G O D N O Ś C r P R Y M A S O W S K I E J . 161

czone zostało z o tyle pomyślnym skutkiem, że król godzi się na tytuł prym asow ski dla Mikołaja T rąby. D ecyzya królew ska zapaść m usiała p r z e d 14 marca, gdyż 14 m arca—gdy król daje już w y­ żej w spom niany przywilej dla Trąby, w któryrrp poraź pierw szy zachodzi tytuł prym asow ski, ju ż biskupa poznańskiego nie było w tow arzystw ie króla, gdyż w przeciwnym razie byłby on świadkiem nadania przyw ileju dla swojego m etropolity. T ylko spraw a pry- m asostw a T rąb y , zdaje się, tłomaczy dostatecznie, czemu Andrzej Laskarz, należący do najgorliw szych uczestkików soboru, opuści! K onstancyę przed zakończeniem soboru, gdy jeszcze czekały roz­ w iązania najw ażniejsze spraw y, nietylko polskie lecz i spraw y, do­ tyczące całego kościoła, dla których tyle był walczył dotychczas w imię swoich zasad 1).

Uznanie przez króla tytułu prym asow skiego dla T rąb y — czy za pośrednictw em A ndrzeja Łaskarza, jak przjtpuszczamy, czy też inną drogą — nastąpiło przed 14 m arca 1418 roku, zanim o nomi- nacyi papieskiej mogła być mowa. T o ponad wszelką wątpliwość wynika z dotychczas przez nas rozpatrzonjm h źró d eł2).

') O p o w r o c ie A n d rzeja Ł askarza z K onstancyi i je g o o b e c n o śc i w P o ­ znaniu 21 m arca 1418 roku, ob. naszą rozpraw ę: K w esty a unii k ościoła w sc h o d ­ n ie g o z zachodnim na so b o r z e k on stan cyjsk im , P rzeg lą d K o ścieln y rok V ( P o ­ znań 1906) str. 171 i uw . — P r zy p u szczą tiie n a sze o m isyi A n d rzeja Ł askarza w sp r a w ie p ry m a so stw a T rąb y nie p rzed sta w ia żadnych tru d n ości ch r o n o lo ­ g iczn y ch . Ł a sk a rz, który w końcu sty czn ia lub p ie r w sz y c h dniach lu teg o o p u ­ ś c ił K o n sta n cy ę, m ó g ł b y ł w p ie r w sz y c h dniach m arca b y ć u króla, znajdują­ ceg o się w te n c z a s w W ie lk o p o ls c e (KVVP V nr. 279), a p o tem p r z e d 14 m arca udać się do P oznania, g d zie g o sp o ty k a m y 21 m arca. N ie ste ty , n iem a d ok u ­ m e n tó w , k tó r e b y to—ch ro n o lo g iczn ie m o ż liw ie —itineraryum b isk u p a A ndrzeja p o tw ierd za ły . S tąd p rzyzn ajem y, że w y p o w ia d a m y p od w ójn ą h ip otezę: raz, o ile d otyczy p rzy b y cia A n d r z e ja do króla, a p o w tó r e — m isyi, jaką m u p r z y ­ p isu jem y . L e c z za tem i hipotezam i p rzem a w ia p ró cz m o ż liw o śc i ch ro n o lo g i­ cznej i w zg lą d n a to, iż chyba w y k lu c z o n e jest, b y c zło n ek k r ó le w sk ie g o p o ­ se lstw a so b o r o w e g o m iał w r ó c ić do kraju i nie p rzy b y ć do króla, a n a stęp n ie, ż e p o w r ó t biskupa p r z e d w c z e sn y — g d y w a żn e sp r a w y p o ls k ie n ie b y ły z a ła ­ tw io n e na so b o r z e — m u siał m ieć g łę b s z y p o w ó d .

2) Ks. K o r y t k o w s k i (A rcy b isk u p i II, 49) i ks. F i j a ł e k (U sta len ie ch ro n o lo g ii b isk u p ó w w ło c ł. str. 45) p rzyp u szczają, ż e Trąba n a zw a n y je s t p r y ­ m asem w d o k u m en cie królew sk im z daty 14 m arca 1418 r. n a w i a d o m o ś ć o u d z i e l e n i u g o d n o ś c i t e j p r z e z p a p i e ż a . O bydw aj n ie u w z g lę d ­ nili ź r ó d e ł z daty 22 k w ietn ia, 13 maja, a z w ła sz c z a 1 maja, z których w yn ik a, jak już w y k a za liśm y w tek ście, ż e do 13 m aja n ie m o g ła nastąp ić nom tnacya pap iesk a. I n i e z a l e ż n i e o d t y c h ź r ó d e ł w y k a z a ć m o ż n a , ż e i c h p r z y p u s z c z e n i e n i e j e s t s ł u s z n e . U trzym u ją oni, zdaje się , że Trąba p ostarał się o g o d n o ść p ry m a so w sk ą na w ła sn ą r ę k ę , b e z p o p r z e d n ie g o z e ­ zw o len ia k ró le w sk ie g o . J est to z u p e łn ie w y k lu c z o n e , jak w y k a ż e m y w d alszym

(10)

162 P O W S T A N I E G O D N O Ś C r P R Y M A S O W S K I E J .

Samo przez się nasuw a się pytanie, czy Mikołaj T rąba w spra­ wie tytułu prym asow skiego nie poczynił kroków i u p a p i e ż a M a r c i n a V. Jeżeli, ja k już widzieliśmy, aż do 13 maja na so­ borze głucho o jego nowym tytule, znanym ju ż w Polsce, mogła była nom inacya papieska nastąpić w dniach 13 — 15 maja. Lecz nie później. Marcin V bowiem 16 maja opuścił K onstancyę, a dnia następnego i arcybiskup w ybrał się z pow rotem do kraju, gdzie

zaraz w pierwszym akcie, w ydanym w Gnieźnie z datą 20 czerwca

1418 r., tytułuje się sam prym asem x). Trudno przypuścić, aby ar­ cybiskup miał dopiero później, gdy już sam posługiw ał się ty tu ­ łem prym asow skim , czynić spóźnione starania u papieża. Czy mo­ żna przypuścić, że w dniach 13— 15 maja nastąpiła nom inacya pa­ pieska i że hipoteza D ługosza o „uroczystym przyw ileju soboro­ w ym “ odpow iada rzeczywistości?

Nie posiadam y z tych dni żadnego dokum entu urzędowego, na podstaw ie którego m ożnaby kw estyę tę rozstrzygnąć z łatwością. Brak dokum entów zastąpić nam muszą źródła pryw atnej natury. Wchodzi tutaj w rachubę przedew szystkiem k o resp o n d en cja Za­ konu Niemieckiego, która szeroko opisuje w ydarzenia na soborze w m iesiącu maju, a w której niema żadnej wzmianki o takiej

no-tek ście. Jeśli p rzy p u ścim y p o p r z e d n ie z e z w o le n ie k ró lew sk ie, n a ten cza s m ię­ dzy 19 listo p a d a 1417 r. a 14 m arca 1418 r., a w ię c w p rzeciągu czasu 16V« ty ­ godni, n astąp ić m u sia ły b y n a stęp u ją ce zdarzenia:

1) w ia d o m o ść w K on stan cyi o k oron acyi k rak ow sk iej (4 ty g o d n ie), 2) podanie T rąb y do k róla w sp ra w ie ty tu łu p ry m a so w sk ieg o (5 ty g o ­ dni, g d y ż król w te n c z a s b a w ił na L itw ie, ob. Cod. ep ist. II nr. 84 i 85),

3) su p lik a króla n a r ęce p a p ieża (5 ty g o d n i, z teg o sa m e g o pow od u ), 4) w y g o to w a n ie p r z y w ile ju p rzez k an celaryę p ap iesk ą (1 tyd zień , a m oże i w ię c e j, g d y ż k a n cela ry a p a p iesk a zarzu con a b y ła w tym c za sie suplikam i),

5) u w ia d o m ie n ie króla p r z e z p a p ieża i arcyb isk u p a o nadaniu n ow ej g o d n o śc i (4 tygod n ie, g d y ż k ró l w te n c z a s p r z e b y w a ł w e w sch o d n iej W ie lk o - p o ls c e ).

Mim o p rzy p u szczen ia , ż e list po liście n a stęp o w a ł b e z p o śr e d n io , b ez ża d n y ch p rzerw , w y p a d a juz 19 tygodni, t. zn., ż e król o n om in acyi pap iesk iej m ó g ł s ię b y ł d o w ie d z ie ć '— g d y b y tak b y ło , jak przyp u szczają ks. K o ry tk o w sk i i ks. F ija łek —najrychlej n a p oczątk u k w ietn ia 1418 r.

*) Cod. epist. I, 1, 46 nr. 52. J e s t to cy ta cy a biskupa w ło c ła w sk ie g o przed tryb u n ał m etro p o lity w sp r a w ie zatargu biskupa z kapitułą. I ten doku­ m en t z a ch o w a n y j e s t tylko w kopii, le c z au ten ty ezn o śc tytułu p r y m a so w sk ie g o w tym d o k u m en cie p o św ia d cza u d erza ją co n iezg ra b n a tytu lacya arcybiskupa: N ic o la u s d ei gracia a rch iep isco p u s G n esn en sis e c c le s ia e a r c h ie p isc o p a lis et p r i­ m as. W id o c z n e , ż e n o ta ry u sz arcybiskupi p oraź p ie r w sz y tytu ł taki kładł. G d yb y p ó ź n ie jsz y k o p ista tytu ł ten b y ł dodał, tytulacya b y ła b y brzm iała: ...san- ste e c c le s ie Gn. archiep. et prim as.

(11)

P O W S T A N I E G O D N O Ś d P R Y M A S O W S K I E J . 1 <33

m in ac y i1). W obec zainteresow ania, jakie członkowie poselstw a zakonnego okazują dla każdego szczegółu, dotyczącego Polski i jej poselstw a, je st wykluczone, aby im miała nie być w iadom ą nomi- nacya arcybiskupa i by? nie czuli się w obowiązku donieść o niej W. Mistrzowi, gdyby rzeczywiście była nastąpiła.

W pow rocie do kraju, zatrzy?mał się T rąb a z resztą poselstw a

od 11 do 16 czerwca 1418 r. we W rocław iu. P obyt jeg o w spo­

mina zapiska w spółczesna. Nie je st w niej arcybiskup nazw any p ry m asem 2). Przyznajem y, że to z a p is k a ’ pryw atna, że z n atury rzeczy nie może mieć tej siły dow odowej co dokum ent urzędowy?. Lecz z drugiej strony uw zględnić musimy, że T rąb a znajdował się w swojej sufraganii, że więc miał interes w tem, aby się tu do­ wiedziano o jego nowej godności, że dalej autorem zapiski będzie bezsprzecznie ksiądz, który z łatw ością mógł się dowiedzieć o n o ­ wej godności swego m etropolity. T rąb a, zatrzy?mując się we W ro ­ cławiu, miał ważny pow ód w ystąpienia tutaj jako prym as, gdy?ż nowy biskup w rocław ski, K onrad książę opolski, nosił się z m y­ ślą w yłam ania się z pod juryzdykcyi Gniezna, co T rąb ie musiało być wiadome. Święcenia odebrał w styczniu za osobnem pozw o­ leniem papieskiem nie z rąk biskupa, delegow anego przez T rąbę, przysięgi nie złożył Trąbie, lecz w prost papieżowi, jak biskupi, wyjęci z pod juryzdykcy?i m e tro p o litaln ej3). G odność prym asow ­ ska nadaw ałaby T rąb ie obszerniejszą juryzdykcyę, byłaby nowym tytułem do w indykow ania zw ierzchnictw a nad opornym biskupem. A szczegół taki, jak now a godność m etropolity, należał do tych rzeczy, które, prócz w ypadków nadzwjrczajnych w przyrodzie, ude­ rzały w yobraźnię średniow iecznych pisarzów n otatek annalistycz- nych. W ynika stąd, że Trąba w tenczas nie używ ał jeszcze tytułu prym asow skiego, że tem samem nie może być mowy o nominacyi

papieskiej. 1 dalszy w niosek możemy stąd wysnuć, że arcybiskup

?) S ą to dw a listy z 13 maja 1418 r., je d e n K asp ra S ch au en p flu ga, drugi Piotra z W o rm ed ith do W . M istrza, a trzeci z c z e r w c a — n ie z maja, jak p r z y p u sz c z a w y d a w c a — p isa n y p rzez czło n k a p o se lstw a za k o n n eg o w d ro­ dze do dom u z T orunia. W lista ch tych znajdują się w y łą c z n ie w ia d o m o ści 0 polakach: s z e r o k o o p isa n e b u rzliw e z a jśc ia z p ow od u sp r a w y F a lk en b erg a 1 w y ja zd p o se lstw a p o ls k ie g o z K o n sta n cy i. Ob. B e s s , J o h a n n es F a lk en b erg O. P. und der p r e u ssisc h -p o ln isc h e S tr e it v o r dem K on stan zer K onzil, B eila g e IV —V I. Z eitschr. f. K irch en -G esch . t. X V I (1896) str. 452—458.

2) Mon. P o l. VI, 591: 1418 11 Junii a rch iep isco p u s G n esn en sis et e p i­ sco p u s P lo c e n sis cum m ulta m an u ten en cia intraveru n t V ratislaviam et fuit nix et p lu via p..., e x iv e r u n t 16 junii.

3) FI e y n e , D ok u m en tirte G esch ich te d es B istu m s u. H och stifts B reslau t. III (B reslau 1868) str. 355 nstp.

(12)

164 P O W S T A N I E G O D N O Ś C I P R Y M A S O W S K I E J .

w tedy nie wiedział jeszcze, jaki skutek odniosło udanie się jego do króla. Rozpoczął używać tytułu prym asa dopiero odkąd się spotkał z królem dnia 19 czerwca w P o b iedziskach1). T utaj do­ piero dowiedział się pew nie o zezwoleniu królew skiem na nowy tytuł. Decyzya króla zapadła, co praw da, już krótko przed 14 marca, lecz wobec spodziew anego zakończenia soboru — ostatnia

sesya soborow a odbyła się w miesiąc później, 22 kw ietnia—nie zo­

stała arcybiskupow i zakom unikow ana do K onstancyi. I tak dzień

20 czerwca byłby — podług naszego przypuszczenia — pierwszym

dniem, w którym sam używ a now ego tytułu.

Nie myślimy bynajmniej siły dowodowej źródeł tych—kores-

pondencyi zakonnej i zapiski wrocławskiej ■— przeceniać, tem bar­

dziej, że zastosow anie ich przez nas może być uw ażane za argu­ m entow anie a silentio. Nie przyznajem y im też samodzielnego zna­ czenia, i na ich podstaw ie wyłącznie nie śmielibyśmy oprzeć tw ier­ dzenia, że nom inacya papieska dla T rąb y nie istnieje. S ą inne względy', które ponad w szelką w ątpliw ość w ykazują niesłuszność hipotezy Długosza.

O ddaw na już podnoszono, że przywilej soborow y czy pa­ pieski, nadającym godność prym asow ską Trąbie, nie istn ieje2). Jeżeli gdziekolwiek pow inien się był znajdować, to w archiwum kapituł“ nem w Gnieźnie. N ietylko dlatego, że tam przechow yw ano doku- menta, dotyczące arcybiskupstw a, lecz głównie dlatego, że w tem archiwum znajdują się dokum enta, dotyczące osoby Mikołaja Trąby, naw et dokum enta z czasów jego pobytu w kancelaryi królewskiej 3),

‘) K ied y nastąpiło sp otk an ie p o w ra ca ją ceg o p o se lstw a so b o r o w e g o z k r ó ­ lem w P o b ied zisk a ch ( D ł u g o s z , H ist. P ol. IV , 216), m o żem y d ok ład n ie o k r e ­ ślić na p o d sta w ie ź r ó d e ł w s p ó łc z e s n y c h , S ta ło się to na drod ze, którą p o s e l­ stw o je c h a ło z W r o c ła w ia na P o b ie d z isk a do G niezna, p od czas gdy król z ro- k ó w są d o w y c h i zjazdu w G n ieźnie je c h a ł p r z e z P o b ied zisk a do P ozn an ia. J e śli k ról je s z c z e 18 c z e r w c a b a w ił w G n ieźn ie (o b . tek st dokum entu nr. 282 w t. V K W P str. 270), a arcyb isk u p 20 czerw ca ju ż b y ł w G n ieźn ie (Cod. epist. I, 1, nr. 52), n astąp iło sp otk an ie 19 c z e r w c a . N ie k ró l w y je c h a ł n a p r z e ­ ciw p o se lstw u , jak ch ce D łu g o sz, le c z p o se lstw o z b o c z y ło z drogi na w ia d o ­ m o ść o p o b y c ie króla, g d y ż P o b ied zisk a , leżą c e w p ro st na drodze z G niezna do P ozn an ia, n ie le ż ą na d rod ze z W r o c ła w ia do G niezna. Ż e w iad om ość D łu ­ go sza n ied ok ład n a, w id o czn e i stąd, iż u m ieszcza m ięd zy p o s e ls tw e m p o w ra - cającem z K onstancyi także b isk u p a p o z n a ń sk ie g o i w ło c ła w sk ie g o , k tó rzy już d aw n iej o p u ścili sob ór.

2) P ie r w sz y p o d n ió sł to J a n o c k i , ob. Janociana v ol, III (V arsov. 1819) paź. 332 sq.

3) Tutaj należą: niedruk-ow ana je s z c z e p rezep ta cy a k ró lew sk a dla T rąby na altaryę w k a ted rze krakow skiej z r. 1390, i n a stęp u ją ce dokum enta d ruko­ w an e: K W P III nr. 1998 i 2017, oraz K W P V nr. 157 i 170.

(13)

P O W S T A N I E G O D N O Ś C I P R Y M A S O W S K I E J . 165

dalej dokument, odnoszący się do jego poselstw a na sobór 1), oraz trzj? przywileje, które sobie w yrobił u papieża w czasie so b o ru 2). W iemy napew no, że przyw ileju prym asow skiego nie było w ar­ chiwum gnieźnieńskiem w r. 1675. Prym as Olszowski nakazał bo­ wiem. w tym roku z pow odu sporu z biskupem krakowskim Trze- bickim, jaki wziął w spadku po poprzedniku swoim, Prażmow- skim, przeszukanie archiwum za dokumentami, pośw iadczającym i wszelkie przywileje arcybiskupów gnieźnieńskich8), b\? na ich pod­ stawie kazać opracow ać znaną rozpraw ę De Archiepiscopatu Gnes- nensi, drukow aną później pod nazwiskiem prym asa samego. Jak sumiennie zabrano się do przeszukania archiwum, sądzić możemy z dokumentów? przedrukow anych w rozpraw ie, które się rozpoczy­ nają od w ieku XIII. Przywileju soboru konstancyjskiego nie zna­ leziono. Nie dowodzi to nic przeciw jego istnieniu wogóle, bo je st możliwe, że zaginął.

Inna natom iast rzecz, c z y p r z y w i l e j t e n k i e d y k o l ­ w i e k w P o l s c e b y ł z n a n y .

W XVII w ieku o przyw ileju takim wiedziano tylko z D ługo­ sza i stąd nie w ahał się jed en z autorów wspomnianej rozpraw y uważać zdanie Długosza o przyw ileju soborow ym za fałszywe, na podstaw ie tego, co D ługosz pisał o istnieniu tytułu prym asow ­ skiego w Polsce w X i XI wieku 4).

A rgum entacya ta nie była nową. S to lat wcześniej w ypowie­ dział ją pierw szy Uchański w znanej mowie na sejmie konwoka- cyjnym w arszawskim z r. 1573. Za nim dopiero pow tórzono ją

') J e st to list, u w ierzy teln ia ją cy p o s e ls tw o k ró lew sk ie u króla Z ygm unta i książąt św ieck ich i d u ch ow n ych , z eb ra n y ch w K onstancyi, dotąd n ied ru k o- w an y.

2) K W P V nr. 260, 262 (z fa łsz y w e m ro zw ią za n ie m daty roku) i 278. 3) W liśc ie z datą 2E> w rześn ia 1676 p isz e O lszo w sk i k ard yn ałow i A l- tieri: A dhibui de hinc diligentiam , m isso in rem o tio rem civitatem G n esn en sem id on eo & p erito h om ine, qui A n ch ivu m C a p itu li G n e sn e n sis e v o lv e r e t & p r iv ile ­ gia m ea d escrib eret. Ob. Z a ł u s k i , E p isto la e h istorico-fam iliares t. I (Bruns-b erg a e 1709) pag. 665. W dw a stu lecia p óźn iej, z (Bruns-b y te c z n y p od jął trud p oszu k i- ew ń w arch iw u m kapitulnem ks. K o r y t k o w s k i (A rcyb isk u p i II, 45 i nstp.) w n ad ziei odszukania bulli, nom inującej T rą b ę p ry m a sem .

i ) Cap. III (d e prim atu) art. I nr. VII. A utor ro zp ra w y a rg u m en to w a ł p e w n ie — ch ociaż nie w y r a z ił teg o b liżej — w ten sp osób : j e ż e li sto lica g n ie ź ­ n ieńska b yła p ry m a so w sk ą od sa m eg o p oczątku, nie sp o s ó b , aby ty tu ł ten n ie m iał istn ieć p óźn iej. P o tw ie r d z e n ie m p rzy p u szczen ia je g o b y ł „Statut K azi­ m ierza W .“ Ob. 1. c., nr. VIII. I stąd od rzu cał o p ow iad an ie D łu g o sza o p rzy ­ w ileju so b o ro w y m . P o w t ó r z y ł to za nim ks. C h o d y r i s k i d o sło w n ie w E ncy- klop ed yi K ościeln ej I, 387.

(14)

1 6 6 P O W S T A N I E G O D N O Ś C I P R Y M A S O W S K I E J .

w XVII wieku. Poszukiw ania Uchańskiego za przywilejami arcy­ biskupów gnieźnieńskich nie doprow adziły do odkrjmia przywileju soborowego, o którym wiedziano i w tenczas jedynie z Długosza.

Na początku X V I w i e k u n i e w i e d z i a n o u n a s n i c o t a k i m p r z y w i l e j u . Łaski i Zaborowski nie znali go najw i­ doczniej, jeśli w S tatu cie z r. 1506 odnosili godność prym asow ­ ską do czasów Kazimierza W . I w r. 1515, gdy Łaski starał się 0 ty tu ł legata urodzonego i potw ierdzenie tytułu prym asow skiego, nie znał takiego przywileju. Dowodzi tego przywilej L eona X z tego roku. Jest zwyczajem przyjętym , że papieże, udzielając przy­ wilejów, pow ołują się na podobne przyw ileje poprzedników sw o­ ich. Jeżeli Leon X nie pow oływ ał się na w yniesienie arcybisku­ pów gnieźnieńskich do godności prym asów przez M arcina V, w y­ nika stąd, że suplika Łaskiego tego szczegółu nie zawierała. Tego Łaski w r. 1515 jeszcze nie wiedział. O tem mógł się był dow ie­ dzieć dopiero w r. 1519, gdy czytał w ydaną w tenczas kronikę Mie­ chow ity, której pierw sze w ydanie skazał na konfiskatę i cenzurę. Posuńm y się dalej wstecz. Długosz sam, na którego powadze opiera się przypuszczenie o nadaniu godności prym asow skiej przez sobór konstancyjski, ani nie widział przyw ileju tego, ani nie znał jego treści. Nie znała go i tradycya za czasów Długosza. P rzy­

wilej ten to tylko jego hipoteza, ja k ju ż wjdcazaliśmy, rozbierając w artość historyczną jego wersyi z r. 1476 i lat 1455 — 1458.

A za czasów Mikołaja T rąby, tuż po soborze, czy znano przy­ wilej taki? A rcybiskup miał dwie okazye, które domagały się urzę­ dowego zakom unikowania przywileju. Najprzód kapitule gnieźnień­ skiej. Domaga się tego zwyczaj ogólnie przyjęty. S to lat później prym as Laski, w racając z soboru laterenańskiego z przywilejem już w spom nianym z r. 1515, zakomunikował: go kapitule swojej, ja k w ynika z protokułów k a p itu ły 1). Ks. K orytkow ski przypuszcza,

że i T rąb a to uczynił na kapitule generalnej w dniu 21 paździer­

nika 1419 r., ponieważ w protokule tego posiedzenia poraź pierw ­ szy nazw any je st prymasem 2). Lecz zupełne milczenie protokułu kapitulnego zadaje kłam jego przypuszczeniu. I nietylko to. Ks. K orytkow ski musiał się był pytać, dlaczego T rąb a nie jest n a­ zw any piym asem w protokułach kapitulnych z października 1418 r. 1 maja 1419 r., chociaż i w tenczas był w Gnieźnie o b e c n y 3). W y- tłomaczymy to w dalszym ciągu.

1) Ks. K o r y t k o w s k i , A rcy b isk u p i II, 633 uw . 4. 2) 1. c., II, 48 i u w . 4.

(15)

P O W S T A N I E G O D N O Ś C I P R Y M A S O W S K I E J . 167

Łaski przywilej swój zakom unikow ał reszcie episkopatu na sjmodzie prow incyonalnym i porozum iew ał się co do rozciągłości swojej władzy, a następnie publikow ał go razem ze statutam i pro- wincyonalnymi. T rąb a w ustaw ach synodu w ieluńsko-kaliskiego z r. 1420 nie publikował żadnego przywileju, potw ierdzającego jego godność prym asow ską.

Jeżeli tradycya za czasów D ługosza nie w iedziała nic o takim przywileju, św iadczy to, że z czasów Mikołaja T rąb y żadna wieść o nim wyjść nie mogła. Słow em o „uroczystem przyw ileju soboru konstancyjskiego“ wszędzie w Polsce głucho, a gdzie o nim mowa, tam ma ona zawsze j e d n o źródło: opowieść Długosza, która, o ile dotyczy owego przywileju, je st tylko domysłem, pełnym sprzecz­ ności, a w dodatku niczem nie popartym .

Nowa t r e ś ć r z e k o m e g o p r z y w i l e j u —nom inacya T rąb y na p r y m a s a — świ adczy przeciw hipotezie D ługosza. Nominacye papieskie na prym asów należały w XV w ieku do przeszłości da­ wno minionej. Od XII w ieku następow ały wyłącznie nominacye na legatów apostolskich tych arcybiskupów , którzy już byli p a ­ rnasami, a na prym asów i legatów apostolskich tych, którzy tytułu prym asa nie posiadali, w zględnie nie mieli nań w yraźnego potw ier­ d z e n ia papieskiego, lecz nigdy nie w y ł ą c z n i e na prym asów .

W XII wieku arcybiskupi moguncki i trew irski, noszący już tytuł prym asowski, otrzym ują od Innocentego II legacyę apostolską; r. 1240 prym asa kolońskiego nominuje legatem apostolskim na Niemcy Innocenty IV. T en sam papież udziela piym asow i salcbur- skiemu legacyi, dawanej jego poprzednikom kilkakrotnie przez pa­ pieży, począwszy od XI wieku. Prym as angielski w C anterbury w sporach z m etropolitą Yorku otrzym uje kilkakrotnie w ciągu w ieku XII—XIII potw ierdzenie godności prym asa i legata apostol­ skiego, tak samo i arcybiskup Y orku wtenczas, gdy szanse prze­ chylały się na jego stronę, nazyw any je st prym asem i legatem. Prym as szwedzki w Lund w listach A leksandra III (1159'— 1182) figuruje zawsze jako prym as i legat stolicy apostolskiej. Prym as w ęgierski otrzym uje w przywilejach papieskich z r. 1394 i 1451 nominacyę na prym asa i legata u ro d z o n e g o 1). I Łaski r. 1515 otrzymuje potw ierdzenie godności prym asow skiej i nominacyę na

legata urodzonego. W późniejszem średniow ieczu niem a wogóle

ani jednej nom inacyi na prym asa W3dącznie. W obec tego rzeko­

my przywilej soboru konstancyjskiego, jaki przyjmuje Długosz, no­

') W y w o d y n a sz e op ierają się na m a t e r y a l e ź r ó d ł o w y m , który cytuje H i n s c h i u s w u w agach na str. 607—623 tom u I s w e g o K irchenrecht.

(16)

168 P O W S T A N I E G O D N O Ś C I P R Y M A S O W S K I E J .

minujący T rąb ę prym asem , byłby unikum w swoim rodzaju, stałby w zupełnej sprzeczności z praktyką Stolicy Apostolskiej. T o w ła­ śnie wskazuje znowu, że ani papież ani sobór nie przykładali ręki do nominacyi T rąb y na prym asa.

. Ks. K orytkow ski utrzym uje, że T rąbie i wszystkim n astęp ­

com jego tytuł prym asow ski „przyznawała i oddaw ała Stolica A po­ stolska“ 1). Tw ierdzenie to je st tylko konkluzyą, wynikającą z głę­

bokiego przekonania jego o nominac37i papieskiej dla T rąby, nie

poddaną w cale kontroli źródeł. Jedynem potw ierdzeniem prym a- sostw a arcybiskupów gnieźnieńskich przez Stolicę A postolską jest bulla L eona X z r. 1515. Z w ieku XV niema żadnego przykładu „przyznawania lub oddaw ania“ tytułu prym asow skiego przez p a­ pieży. W listach i bullach XV wieku papieże, począwszy od Mar­ cina V, nigdy nie tytułują arcybiskupów gnieźnieńskich prymasami. To samo niczego nie dowodzi, gdyż niem a zwjiczaju, by papieże tytuł ten w listach i bullach prym asom oddawali, formułka stale używ ana w adresie i tekście jest: „venerabili f ra tri. .. archiepiscopo G nesnensi". Jeżeliby można wyciągnąć jakiś w niosek ze sposobu odnoszenia się papieży w XV wieku do arcybiskupów gnieźnień­ skich, dowodziłby on czegoś innego, niż przypuszczał ks. K oryt­ kowski. Papieże odnoszą się do nich stale jako do zwierzchników nad prow incyą kościelną gnieźnieńską, a nigdy jako do zw ierzch­ ników całego kościoła polskiego. G dyby Mikołaj T rąba był rze­ czywiście z nominacyi Marcina V prym asem z juryzdykcyą nad

całym kościołem polskim, ja k się dot3mhczas przyjmuje ogólnie,

byłoby zagadką, dlaczego papież w dwa lata później w spraw ie husyckiej odnosi się do niego i tylko sufraganów jego, a dlaczego nie włącza tu także arcybiskupa lwowskiego 3). T ak samo w r. 1422 udaje się papież do T rąby i sufraganów jego, wzywając ich, by W itolda odciągnęli od popierania husytów 3). W dwa lata potem n a­ kazuje episkopatowi polskiemu uchwalenie osobnego podatku dla w sparcia króla przeciw husytom; i w ówczas zw raca się papież osobno do arcybiskupa gnieźnieńskiego W ojciecha Jastrzębca i osobno do

metropolity7 lwrowskiego, Jan a z R zeszow a4)- Ani z czasów bezpo­

średnich po soborze, ani z późniejszych niema ani jednego listu, w którym by papież w zyw ał prym asa d o ‘wpłynięcia na arcybiskupa lw ow skiego jako podw ładnego, uznającego juryzdykcyę prymasa.

‘) A rcy b isk u p i, I, 114.

2) P i e k o s i ń s k i , Cod. eccl. cathedr. C racov. II nr. 593.

3) P a 1 a c k y. U rk u n d lich e B e itr ä g e zu r G esch ich te d es H u sv te n k r ie - g e s 1419— 1436 t. I (P ra g 1872) nr. 184.

(17)

W o b e c t y c h w s z y s t k i c h w y w o d ó w u p a d a z u p e ł ­ n i e h i p o t e z a D ł u g o s z a o p r z y w i l e j u s o b o r o w y m . Ani ze strony soboru ani papieża nie został w ydany przywilej, nominujący T rąb ę prymasem . Mimo to używa on tytułu prym a­ sowskiego poraź pierw szy 20 czerwca 1418 r., i król uznaje jego tytuł prymasowski, skoro kancelarya królew ska już 14 m arca 1418 prym asem go nazywa. T en stan rzeczy w ynika niezbicie z rozpa­ trzonych przez nas źródeł. Przyznajem y, że hipoteza Długosza w y­ daje się wobec pobytu T rąb y na soborze tak naturalną i sama przez się zrozumiałą, iż pojm ujem y zupełnie, dlaczego dotychczas nie zaczepiono jej żadnym argumentem , zasługującym na wzmiankę. Bo tylko dokładne rozpatrzenie się w źródłach w ykazuje bezpod­ staw ność zdania Długosza. Ani ks. Łukowski ani ks. K orytkow ski do tego wyniku dojść nie mogli, bo zabrali się do w yśw ietlenia prym asostw a T rąby z zamiarem zgóry powziętym, by wykazać słuszność tw ierdzenia Długosza.

T en w stosunku do w ersyi Długoszowej negatyw ny wynik naszych badań nakłada na nas obow iązek pozytyw nego w yśw iet­ lenia pow stania godności prym asow skiej Trąby.

Może najprostszem i naprzód nasuwającem się wytłomacze- niem byłoby to, że T rąba wcale nie myślał o potw ierdzeniu tytułu ze strony papieża. W pierwszej linii zależało mu na tem, żeby zabezpieczyć stolicy swojej koronow anie królów, a więc czynność, leżącą w sferze praw nopaństw ow ej. Czyż nie mógł on chcieć przyjąć t y t u ł u ś w i e c k i e g o p r y m a s a , do którego udzielenia nietylko starczyła, lecz jedynie m iarodajną była kom petencya króla? W tem znaczeniu półtora wieku później Uchański, K arnkowski i Kromer nazyw ali arcybiskupa gnieźnieńskiego P rim a s R e g n i i windykowali tę świecką godność praw nopaństw ow ą, k tó rą—jak juź mówiliśmy w pierwszym rozdziale—przeciw stawiali tytułow i duchow nego pry ­ masa od samych początków chrześcijaństw a w Polsce. Lecz przy­ puszczeniu takiemu stoi na przeszkodzie bardzo pow ażny wzgląd. D ystynkcya między prym asem świeckim a duchow nym pow stała u nas w Polsce—gdzieindziej wogóle była nieznana—w skutek n a­ paści protestantów na praw nopaństw ow e stanow isko prym asa

w kraju, była koniecznym W3mikiem tw ierdzenia protestantów , że

prym as je st prym asem duchownych, a nie w śród senatu. Ukazuje się ona dopiero u pisarzów naszych XVI wieku. O bcą była zu­ pełnie Długoszowi, który zna tylko prym asa duchownego, obcą oczywiście i praw u kanonicznemu. Niemożliwe przypuścić, by Trąba miał znać taką dystynkcyę, niezrozum iałą zupełnie dla XV wieku,

4

(18)

170 P O W S T A N I E G O D N O Ś C I P R Y M A S O W S K I E J .

w którym nie bjdo u nas w arunków po temu, by mogła się wy­ łonić.

U T rąb y rozchodzić się mogło jedynie o t y t u ł p r y m a s a w z n a c z e n i u p r a w a k a n o n i c z n e g o . I nietylko o ten tytuł wyłącznie. Musiał on znać praktykę Stolicy A postolskiej, polega­ jącą na udzielaniu nominacyi na p r y m a s a i l e g a t a a p o s t o l ­ s k i e g o rów nocześnie. Pouczały go o tem ty tuły tych prymasów, których poznał osobiście na soborze. W śród samej nacyi niemiec­ kiej było ich kilku; był między nimi i znany dobrze T rąbie Jan de Kanizsa, arcybiskup z Ostrzychomia, który w 'r . 1394 odebrał od Bonifacego IX w yraźną nominacyę na prym asa i legata uro­ dzonego. Nominacya taka mogła nastąpić, jeśli zachodziły powody, nakazujące udzielenie rozleglejszej juryzdykcyi arcybiskupow i naj­ starszej stolicy biskupiej w kraju. G dy Łaski w r. 1515 czynił sta­ rania u Leona X o potw ierdzenie tytułu prym asow skiego i udzie­ lenie tytułu legata urodzonego Stolicy A postolskiej, bulla Leona X powiada, że zwyczajem je st Stolicy A postolskiej ustanaw iać lega­ tów apostolskich w krajach, sąsiadujących z ziemiami pogan i schiz- m aty k ó w 1). T en sam pow ód nadaw ał się do um otywow ania po­ trzeby rozleglejszej juryzdykcyi dla arcybiskupa gnieźnieńskiego na początku XV wieku, kiedy to przez unię z Litwą ludność po­ gańska Litw y i schizm atycka ziem ruskich, należących do Litwy, weszła w skład zjednoczonego państw a. Ale w łaśnie potrzeb}'' roz­ leglejszej juryzdykcyi nakazyw ały poprzednie porozumienie się z królem i zasiągnięcie jego zezwolenia. N awet prośby do papieża nie mógł wnieść arcybiskup sam, m ogła ona wyjść jedynie od

króla. T ak było w Czechach w r. 1 365, gdzie nom inacyę dla ar­

cybiskupa praskiego w yrobił cesarz Karol IV, tak samo i na W ę­ grzech r. 1394 i później r. 1451 za pośrednictw em króla W ładysła­ wa. I Laskiem u udzielił Leon X przyw ileju na w yraźną prośbę króla Zygmunta. Jagiełło był zbyt samodzielny w spraw ach kościelnych a T rąba, mieszczańskie dziecko z S an d o m ierza2), zawdzięczający wszystko łasce królew skiej, zanadto mu uległy, aby mógł się od­

*) Ó w u stęp z bulli „P ro e x c e lle n ti“ z r. 1515 brzm i: . . . n o v a s le g a tio ­ n es plantare et institu ere, P o n tific e dignum arbitram ur p er n ovas plantationes, praesertim in lo c is C hristi fid eliu m , in fid elib u s v ic in is ac in p arte schism ata su stin en tib u s.

2) Ks. F i j a ł e k , M istrz Jakób z P aradyża t. I (K rak ów 1900) str. 16 i uw. 4. M im o to ks. P ę s k i w bardzo piln ym lecz n iek ry ty czn y m artykule p. t. T r ą b a M i k o ł a j w E n cy k lo p ed y i K o ścieln ej (tom X IX , W a r sz a w a 1907, str. 60) k aże mu p o c h o d z ić „ze sta r o ż y tn e g o p o ls k ie g o ro d u “.

(19)

P O W S T A N I E G O D N O Ś C I P R Y M A S O W S K I E J . 171

ważyć na jakiśkolwiek krok samodzielny w tak ważnej sprawie bez wyraźnego jego zezwolenia. Stąd zrozumiałe, co ze źródeł wynika, że Trąba udaje się z prośbą do króla, a nie do papieża. Bo tylko król mógł był wnieść do papieża suplikę w sprawie na­ dania Trąbie tytułu prymasa i legata urodzonego.

Prócz względu na praktykę Stolicy Apostolskiej, jest jeszcze inny powód, który zniewala nas do postawienia postulatu, że Trąbie rozchodziło się o oba tytuły: i prymasa i legata urodzo­ nego. Jeżeli nominacya Trąby ze strony papieża nie nastąpiła, stało się to dlatego, ponieważ z kancelaryi królewskiej nie wyszła na ręce papieża żadna suplika, polecająca promocyę Trąby. Bo przypuścić niemożna, by papież miał nie przyjąć prośby króla, gdyby została przez niego wniesiona. Ponieważ król sam tytułuje Trąbę prymasem, wynika stąd, że tytuł prymasa nie sprawiał ża­ dnych trudności, i gdyby o ten tytuł rozchodzić się miało i mogło wyłącznie, niema żadnego powodu, dla któregoby król nie miał udać się do papieża.- Widocznie rozchodziło się i o tytuł legata urodzonego z juryzdykcyą rozległą. I to tylko tłomaczyć nam może, czemu król nominacyi Trąby nie polecił papieżowi, jak wkrótce wykażemy.

Jeszcze jed en w niosek w ysnuć możemy z faktu, że król ty ­ tułuje w dokumencie z 14 m arca 1418 r. T rąb ę prym asem bez po­ przedniej nominacyi papieskiej. Musiał być król przekonanym , że tytuł ten arcybiskupow i praw nie przynależy. Przekonanie to w nim wyrobić mogło jedynie odniesienie się do niego arcybiskupa. Stąd wynika, że arcybiskup sam musiał być przekonanym o upraw nie­ niu swojem do używ ania tytułu prymasowskiego.

Na czem opierać się mogło prześw iadczenie T rąby, że nie­ tylko on lecz i poprzednicy jego byli prym asam i w Polsce, cho­ ciaż się tak nie pisali? Na soborze miał T rąb a sposobność p rze­ konania się, że Polska jedynym je s t krajem, który niema prym asa M'. W obec tego m usiał szukać w ytłóm aczenia tej anomalii. Gdy w 60

lat później — r. 1476 ■— kiedy arcybiskupi gnieźnieńscy przez ten

') Co p raw d a, i arcyb isk u p p ra sk i, k tó r y otrzy m a ł za staran iem Ka­ rola IV roku 1365 tytuł leg a ta p a p iesk ieg o , n ie m iał ty tu łu p rym asa, le c z z teg o p ow od u , iż tytuł ten , o p ierający się na w y o b r a ż e n iu o p i e r w s z e ń s t w i e w o b e c d r u g i e g o m e t r o p o l i t y , b y ł dla a rcy b isk u p stw a p ra sk ieg o b e z ­ p o d sta w n y m w o b e c teg o , iż w C zech ach nie b y ło d ru g ieg o arcyb isk u p a. S t o ­ lica b isk u p ia praska d o p iero roku 1344 w y n ie sio n a z o sta ła do sto p n ia sa m o ­ dzielnej m etro p o lii. W każdym ra zie z tytu łem leg a ta p o łą c z o n e je s t w y o b r a ­ ż e n ie o b sz e r n ie jsz e j ju ry sd y k cy i niż p ry m a so w sk a , jak w y n ik a np. z bulli L e o ­ na X z roku 1515 dla L a sk ieg o .

(20)

172 P O W S T A N I E G O D N O Ś C I P R Y M A S O W S K I E J .

przeciąg czasu pisali się prymasami, Długosz zadał sobie pytanie, dlaczego w Polsce godność prym asow ska tak świeża i przyszedł do przekonania, że godność ta arcybiskupów gnieźnieńskich datuje od samych początków istnienia arcybiskupstw a. Na takie rozwią­ zanie kw estyi naprow adziło go, jak wiemy, przekonanie o istnie­ niu początkowo dwóch metropolii w Polsce, oraz argument, że gdzie dwóch m etropolitów , jeden z nich je st prym asem . Czy mógł Trąba znaleść podobną odpow iedź na pytanie, które m usiał sobie zadać? W iadom ość o istnieniu dwóch m etropolii mogła być mu znaną. Kronika mistrza W incentego nie była rzadkością w Polsce. Każda większa biblioteka ją posiadała. T rudno przypuścić, aby wśród duchow ieństw a polskiego, znajdującego się na soborze w otocze­ niu arcybiskupa nie miało być nikogo, którjday ją był czytał i znał jej treść. W pierwszych kilkunastu latach XV wieku zabierano się u nas do uporządkow ania stanu posiadania kościoła polskiego. W tym celu musiano przeszukiw ać archiwa kapitulne za doku­ mentami, poświadczającym i poszczególne posiadłości. Jeżeli niczem więcej, było to przynajmniej okazyą do w ydobycia z pyłu kroniki m istrza W incentego, a z niej dowiedzieć się było można, że za czasów C hrobrego były w Polsce dwie metropolie.

Lecz na podstaw ie tej wiadomości nie m ógł T rąb a uczynić takiej konkluzyi, ja k Długosz. T rąb a jako praw nik namacalniejszych potrzebow ał argum entów dla tak daleko idącej konkluzyi. W yw ody Długosza mogły w ystarczyć tylko komuś, co ja k on, w wykształ­ ceniu swrojem nie w yszedł ponad studya dyalektyki.

Przy tem D ługosz kombinował, że T rąb a dlatego został pry­ masem, ponieważ w Polsce istniało drugie arcybiskupstw o, i ta kom binacya w płynęła na w yrobienie argum entu o dwóch arcybi­ skupach, z których jed en musi być prym asem . A z tego argum entu dopiero w ynikała ostateczna konkluzya o prymasach gnieźnieńskich przy założeniu hierarchii kościoła polskiego. T aką kombinacyę mógł zrobić tylko ktoś, co, jak Długosz, zastanaw iał się irad tem dziesiątki lat po wejściu w użycie tytułu prym asow skiego w Pol­ sce, a nie T rąba, któr}- widział, że mimo istnienia dwóch arcybi­ skupów w Polsce, poprzednicy jego i on sam nie pisali się pry­ masami.

I T rąbie mogła oddać wiadomość o dwóch m etropoliach przy­ sługę, ale drugorzędnej wagi. G dy już przyszedł do przekonania, że gnieźnieńscy arcybiskupi są faktycznie prymasami, mogła ona mu wytłomaczyć, dlaczego się nie piszą prymasami. G dy w Polsce nie było dwóch metropolitów , nie był potrzebny osobny tytuł, gdyż tytuł arcybiskupi w ystarczał do zapew nienia wszelkich p re­

(21)

P O W S T A N I E G O D N O Ś C I P R Y M A S O W S K I E J . 173

rogatyw pierw szego biskupa w kraju. Lecz w czasie, gdy były dwa arcybiskupstwa—w początkach kościoła p olsk ieg o 1)—musieli arcybiskupi gnieźnieńscy używać tytułu prymasowskiego dla za­ pewnienia pierwszeństwa przed drugim metropolitą. Jeśli i bezpo­ średni poprzednicy jego mimo istnienia ponownego w kraju dwóch arcybiskupów, nie pisali się prymasami, mógł sobie Trąba tłoma- czyć to zapomnieniem z powodu kilkowiekowego nieużywania ty­ tułu i dotychczasowym brakiem potrzeby ku temu.

Trąba mógł w myślach swoich wychodzić jedynie od tej ar- gumentacyi, od której rozpoczynał każdy arcybiskup, który marzył o wybiciu się ponad innych arcybiskupów, a w ięc od prerogatyw, które posiadał przed resztą episkopatu krajowego. Ze stolica gnieź­ nieńska była pierwszą i najstarszą w Polsce, nie mógł wątpić; że do niej należało od niepamiętnych czasów prawo koronowania królów, wykazywała najstarsza tradycya. W ynikało stąd, że był faktycznie pierwszym biskupem w Polsce, czyli prymasem. Arcy- biskupstwo halicko-lwowskie, za jego pamięci założone r. 1375, było za młode, by mogło na seryo rościć pretensye do pierwszeń­ stwa, wynikającego z dawności fundacyi. Do tego dochodziły pewne przywileje i odznaczenia z czasów Kazimierza W., które arcybi­ skupa gnieźnieńskiego jako pierwszego zwierzchnika kościelnego w kraju wyraźnie wynosiły z ponad resztę episkopatu. Są to kary,

wyznaczone na przew inienia, popełnione w obecności arcybiskupa gnieźnieńskiego 2).

W iem y już, jaki skutek odniosła prośba T rąb y u króla. Król godził się w całej pełni na w yw ody jego, o ile dotyczyły upraw­ nienia do tytułu prym asow skiego, i uznał go ze swej strony pry­ masem. Inaczej w ypadła odpowiedź na drugą część podania jego,

t. j. zezwolenie na tytuł legata urodzonego i wniesienie odpowie­

dniej supliki do papieża. Co się przyczyniło do odpowiedzi od­ mownej, albo co na jedno wychodziło, zwlekającej — ad calendas

graecas, trudno oświadczyć z zupełną pew nością wobec braku wia­

domości bezpośrednich we współczesnych źródłach. Możemy wy­ powiedzieć tylko kilka domysłów.

Panujący starali się o rozszerzenie władzy jurysdykcyjnej je d ­

‘) W tym i n a stęp n y m u stęp ie p od ajem y te ś r e d n io w ie c z n e w y o b ra że­ nia o p oczątkach k o śc io ła p o lsk ieg o , k tó r e T rąb a i je m u w s p ó łc z e ś n i p o d z ie ­ lać m u sieli.

2) Z a l a s z o w s k i , Ius R e g n i P o lo n ia e L ib. I, T it. X IX pag. 559. K a r n ­ ic o w s k i (1. c„ pag. 27) na p o d sta w ie ty ch p r z y w ile jó w w in d y k u je dla a r c y b i­ sk u p ó w g n ie ź n ie ń sk ic h św ie c k i ty tu ł P rim as R eg n i.

(22)

174 P O W S T A N I E G O D N O Ś C I P R Y M A S O W S K I E J .

nego z biskupów krajowych, gdy to leżało w interesie ich poli­ tyki. Jagiełło projektem T rąby był zupełnie zaskoczony. Nie wy­ pływ ał on z jego dotychczasowej polityki. Sam projekt mógł być Jagielle do pew nego stopnia sympatycznym. Myśl stw orzenia du­

chow nego zwierzchnika prym asa-legata, którego w ładza ju ry sd y k ­ cyjna sięgałaby na cały obszar ziem polsko-litewskich i ideą sw ą tw orzyła jeden łącznik więcej dotychczas słabo tylko zjednoczo­ nych ziem, nie mogła mieć zasadniczego w roga w królu, którego polityka w ew nętrzna dążyła stale i niezmiennie ku jednem u celowi: zatarciu różnic polityczdo-społecznych i religijnych, jakie istniały między P olską i L itw ą z ruskiem i dzierżawami. S}impatyę sw ą za­ znaczył uznaniem upraw nienia T rąb y do tytułu prym asow skiego. A le jeżeli nie posunął się dalej, jeżeli nie przyjął całego projektu T rąby, w ynika stąd, że w ówczesnem położeniu Polski i Litw y nie b}do miejsca na prym asa-legata, że trudności zbyt wielkie stały na przeszkodzie. G dyby role Jagiełły i W itolda były zamienione, gdyby na tronie polskim zasiadał polityk z tak wielkim rozmachem, praw ie marzycielskim, jaki miał W itold, snujący zawsze wielkie plany: raz stw orzenia ogrom nego państw a na wschodzie, to znów oparcia się na słowiańszczyźnie w walce z Zakonem Niemieckim, lub utw orzenia osobnego królestw a litewskiego, plany T rąb y zna­ lazłyby w nim zapew ne więcej niż tylko do pew nego stopnia sym­

patyzującego zwolennika, jakim byd Jagiełło. Myśl T rąb y ■— w spa­

niałą i wielką w idei, doniosłą w skutkach dla unii polsko-litew­ skiej—byłby uznał za godną, by ją włączyć w program swojej po­ lityki, by dla niej rzucić rękaw icę przeszkodom, około niej się pię­ trzącym, z którejkolw iekby strony istniały. Lecz jako w. książę litew ski musiał być W itold — mimo osobistej sym patyi dla Trąby, ulegającego w K onstancyi skinieniom jego polityki-— wrogiem za­ sadniczym jego planu. W tenczas, gdy Jagiełło zajęty był rozpa­ tryw aniem projektu arcybiskupa, W itold rozw ijał w liście do pa­ pieża wielki plan, obliczony na dalszą przyszłość, stw orzenia na Litwie osobnej metropolii, której chciał poddać istniejące ju ż na Litwie biskupstw a łacińskie, oraz nowe, które miał dopiero ufun­

dować x). Zam iar ten który nigdy nie miał zostać zrealizowany,

l ) W liście z 3 m arca 1418 (Cod. epist. II, 109 nr. 89) p isze W ito ld do M arcina V: ...c u m ...i n e e sit in ten cio n is firm um p ropositum , in terris ac dom i­ n iis m e is captata tem p o ris co n g r u e n d a de ecclesia m etropolitana a rch iep isco - pali a d ib ere o p e r a m fundata et dirigen d a, cui ipsam L ad im iren sem et c e te r a s n o v e plantacionis et fn n d acion is m e e e c c le sia s kath ed rales in eisd em terris et dom iniis erecta s et erigen d as ac earum d y o c e s e s v e lle m in sp iritu alib u s su b - a ltern a re.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Here various aspects of the adsorption of antibiotics will be discussed: equilibrium adsorption, mass transfer and (continuous) processes.. Own ex­ perimental results on the

Distinctive structures of the stretching-energy field, which is the bundle of ridges in the real space and the line segment at small wavenumbers in the Fourier space, appear in

Effect of forest fire on changes in the content of total and available forms of selected heavy metals and catalase activity in soil.. Abstract: The aim of the paper was to assess

L ’expression logique des sentiments peut alors être prise dans trois perspectives: soit comme le raisonnement affectif, soit comme un calcul fondé sur les sentiments,

Jeśli klasyfikacja jest trafna wy­ mieniony fragment może być pomocniczym elementem w datowaniu stano­ wiska, a także dowodem na istnienie w tym rejonie kontaktów

supplemented by Li spin lattice relaxation time measurements for the Li ions, proved that the observed weak scalar interaction was not caused by a small dynamic scalar

Zwiększona częstotliwość ukazywania się czasopisma pozwoli również na wydawanie niektórych numerów jako tomów tematycznych, koncentrujących się na wybranej problematyce

Natomiast jest wątpliwe, żeby jedną, nawet znaczącą publika cją, udało się przywrócić w powszechnej świadomości właściwe i nieobarczone żadnymi podtekstami,