• Nie Znaleziono Wyników

Krasińskiemu

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Krasińskiemu"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Józef Kallenbach

Krasińskiemu

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 11/1/4, 1-9

(2)

K R A S I Ń S K I E M U

za tru d m y ś l i c a łe g o ż y c ia , n i e s i o n y P o l s c e

w o fierze, za c z u j n e i t r o s k l i w e se rc e , b iją c e

w i e r n i e dla w s z y s t k i e g o , c o O j c z y ź n i e i L u d z ­

k o ś c i ł ą c z n y n i o s ł o p o ż y t e k , za w y t r w a ł ą słu=

ź b ę i d e a ł o m w b r e w r z e c z y w i s t e j ś w ia ta c a łe g o

n i e b o s k i e j k o m e d y i , za to, ż e w p o g r o b o w y c h

m r o k a c h r o z n i e c a ł r ó ż o w e , p o k r z e p i a j ą c e w i-

z y e p r z e d ś w i t u — za p s a l m y , o d k t ó r y c h d z ia ­

d o m i o j c o m n a s z y m s e r c a rosły, a d ł o n i e d o

c z y n u m ę ż n i a ł y , — za to, ż e g o r y c z p o l s k i e j k a ­

t u s z y u m i a ł w s w e m s e r c u dla M a r o d u p r z e ­

to p ić n a m i ó d m i ł o ś c i i C h r y s t u s o w e g o p r z e ­

b a c z e n ia — za to, ż e m y ś l p o l s k ą n a d g w i a z d

k o ł o w r o t y w y s ł a ł i c h c i a ł j ą m i e ć g o ń c e m

s p r a w w i e k u i s t y c h , h o ł d n i e s i e m y d z i ś w s z y s c y

i p o d z i ę k ę s e r d e c z n ą . . .

M i ę d z y n a j w i ę k s z y m i w n a r o d z ie n a s z y m

p o s t a w i ł o g o u z n a n i e p o k o l e ń .

N a s z z k r w i i k o ś c i , a z w ł a s z c z a z ł e z i bolu,

a p r z e c i e ż n i e n a s z ty lk o , ś w i a t o w y , e u r o p e j s k i

d u c h z p r o m e t e j s k i e g o r o d u T y t a n ó w m y ś l i

i u c z u c ia , ca łą s w ą n i e ś m i e r t e l n ą treścią ś w i a d ­

c z ą c y o p r a w a c h P o l s k i i o w i e k u i s t y c h p r a w ­

d a c h L u d z k o ś c i . ..

(3)

*

* *

Nad k olebką jego jaśn iała gw iazda N apoleona, a do snu k o ły sa ły dziecko pieśni legionów polskich. P am iętna, dzie­ jo w a w iosna 1812 r. z a k w itła w onnem kw ieciem rozkosznych nadziei, k tó re z w a rz y ła niebaw em sro g a zim a. A tm osfera N apoleońska przen ik n ęła na ży cie całe Z ygm u nta K rasiń­ skiego i n a d a ła pęd w szecheuropejski jego rojeniom dziecię­ cym i m łodocianym . L itw a i P o lsk a go w y d a ły . K rew przod ­ ków po m ieczu i kądzieli niosła z sobą najsprzeczniejsze p ier­ w iastk i, k tó re w w ą tły m i nadm iernie czułym organizm ie ście­ rać się z so bą m iały p rzez ciąg ż y w o ta krótkiego. P o m atce n e rw y rozbujałe, usposobienie m elancholijne, skłonność do przy w idzeń , urojeń, zjaw i przeczuć, dobroć i szlachetno ść uczuć praw ie niew ieścia, usposobienie a rty s ty c z n e z b ogaty m podkładem fan tazy i wielkopańskiej· i m uzykalności; po dziadku Janie, staro ście opinogórskim sp ły n ął nań d ar w y ­ m ow y , Sejm u W ielkiego s w a d a o rato rsk a, um iłow anie w y ­ razu i to nie pospolitego, zw y k łe g o słow a, lecz pociąg ku re - tory czn ości, ro zw in ięty w szkole znakom item p rzy sw o je ­ niem sobie łacin y ; po ojcu w reszcie, b ard zo am bitnym i żą­ dnym zn aczenia człow ieku, od czasu do czasu na ro zig ran e n e rw y sy n a sz ły p rą d y zim nej refleksyi i czystego rozum u, w io d ące do kom binacyi całkiem trz e ź w y c h i p rak ty c zn y c h , do sądu o ludziach i ludzkości b a rd z o jasnego, logicznego, o kraszonego dow cipem , n ieraz ironią, w której znow u to n e rw y b ra ły górę, to w rod zo na dobroć serca.

Na tak n iezw y k ły , w y ją tk o w e j żyzności grunt p a d a ły zia rn a gęste nauki, sianej forsow nie bez w zględu na dziecinne lata. Je n e ra ł K rasiński p o pisyw ał się jedynakiem , któ rem u nikt z rów ieśn ikó w sp ro sta ć nie m ógł co do znajom ości łaciny, francu szczyzn y , greki, niem ieckiego, historyi, geografii itd. itd. D ziecko m iało czujne na w sz y stk o ucho i w zro k za­ o strzony. P r z y w y k ły od pacholęcych lat do ciągłej p rac y um ysłow ej będ zie Z ygm unt K rasiński całe życie zdum iew ał fenom enalną en ergią w nieustannem pochłanianiu w ra ż eń ze św ia ta i k siążek i ró w n ą en ergią w p rze tw a rza n iu ty ch w r a ­ żeń sam odzielną p rac ą ducha, k tó ra znow u szu k ała b ez u sta n ­ nie ujścia w spisyw aniu sw y c h sp o strzeżeń i rozm yślań. Tern się tłum aczy , że od najw cześn iejszych lat, niem al od dzie­ cinnych czasów , pisze on ciągłe listy, dzienniki, pam iętniki, w k tó ry ch u trw a la w ra ż e n ia chwili. _

Znany jest fakt, że już w t r z y n a s t y m roku ży cia po pierw szej dłuższej pod ró ży z W a rs z a w y na Podole Z. K ra­ siński notuje sw e spo strzeżen ia społecznej n atu ry , zdum ie­ w a ją ce głębokością sądu. P rz y s z ły autor N ieboskiej z a sta n a ­

(4)

Krasińskiemu 3

w ia się już jako pacholę n ad poddaństw em chłopów , nad tem , że „k ażd y pan jest królikiem u siebie despotycznym “, bez li­

tości katującym sw e ofiary — i w jego w spółczującem se rc u budzi się pierw sze drgnienie altruistyczne, w y ra ż ają ce się po prostu, a p ory w ająco : „ludzkość spodlona w y gląd a z b a ­ w iciela“ !

D ziecko niezw ykle m iało też m łodość w yjątkow ą. P o zbaw ione od 10-go roku życia pieszczot m acierzyńskich, w y ch o w an e pod srogim w zrokiem B abki, sio stry T a d e u sza C zackiego i su ro w ą regułą ojca, N apoleończyka, a potem służ- b isty na rozkazach K onstantego — p a trz ał chciw em okiem na s p ra w y narodow e, przejm ow ał się do głębi p arn ą atm osferą K rólestw a Polskiego, m ającego sw e w ojsko, swój Sejm, sw e p raw a, gw ałcone b rutalnie przez carskiego b rata . W sercu m łodziana rozpoczęły się pierw sze rozterki i niepokoje o P o l­ skę, o stosunek ojca do sp ra w publicznych, o sąd opinii pu­ blicznej i narodow ej... I w sam otnej ciszy olbrzym iego pałacu rodzinnego p ły nęły sk ry cie p ierw sze zw ierzenia duszy pol­ skiej, już n a w e t przed ojcem się k ryjącej:

„M uszę ży ć w niewoli, sm utek o k ry w a dni m ego ż y ciar niew ola szpeci m łode me la ta “... Ale nie on sam cierpi: „ Jęk i i płacze rozległy się po naszej ziemi... nie w olno płakać gło­ śno“... A co najw ięcej boli, to, że „piersi u nas z m iedzi, a serce z lodu... z d rętw iał nasz um ysł w ięzam i“ (1827 r.). T ak w cześnie przejm uje się niedolą polską. Znane zaj­ ście u n iw ersy teck ie stało się punktem w y jścia z k a ta ­ stro fy osobistej, rodow ej, do dalszych narod ow y ch k a ­ tastrof. N ieszczęsna konieczność w yjazd u z kraju m iała je­ dno zbaw ienne n a stę p stw o : pobyt i stu d y a w G enew ie. R oz­ sz erz a ł się h o ryzont m łodego pisarza, au to ra pow iastek „hi­ sto ry c z n y ch “ à la W a lter Scott. P o g łęb iała się w iedza. O to­ czenie now e k ształciło w niezw ykle oryginalny i szybki spo­ sób. Ludzie europejskiej m iary jak B onstetten, Sismondi, Rossi, de Candolle uczyli inaczej p a trz eć na św ia t niż Kaj. Koźmian, jen. M oraw ski, Osiński, B andtke i B entkow ski. C hateaub riand, sp o ty k an y w salonach genew skich, osobi­ stym urokiem zniew alał do głębszego poznania dzieł sw oich. N ow y przyjaciel, Anglik H. R éeve, w zam orskie, ogólno ludzkie s p ra w y w zro k m łodego P o laka zw racał. Rozpoczęła się w iosna K rasińskiego. N iw a jego natchnień p o k ry ła się gę- stem , różnobarw nem kw ieciem wonnem , sy p a ły się z dnia na dzień u tw o ry francuskie, a w nich dusza polska żyje, roz­ w ija się, w zb iera i w k w iatach w iosennych sk ład a zaw iązki pom ysłów w spaniałych , co jak puchy nasienne, gnane w i­ chrem m łodości, zrod zą po latach inne, dojrzalsze utw ory. ^

Czem dla M ickiew icza było Kowno, tem dla K rasiń­ skiego sta ła się G enew a: spichlerzem m yśli, zdobyw an y ch

(5)

4 J ó zef Kallenbach

w

trudzie, ale za to niep oży ty ch , niew y czerp an y ch n a lata późniejsze. W czesn e um iłow anie pow ażnej m yśli, p rzestu - d y o w an ie histo ry i filozofii pod p rzew odem dzieł W ik to ra C ousin i filozofii histo ry i w pom ysłach M icheleta i B allan- ch e‘a nadało K rasińskiem u trw a łą , szerok ą p o d staw ę w s ą ­ dach h istoryczno-społecznych, uzbroiło go opatrznościow o na te k ry te sz ty c h y losu, k tó ry m u w r. 1831-ym przyniósł podw ójną k lęsk ę: ro d o w ą i naro d ow ą. Jeśli on z tej klęski w y sz e d ł duchow o niezgnębiony, z aw d zięczał to p rze d e w sz y st- kiem szerszem u już w te d y na św ia t w ejrzeniu, k tóre w sp ra ­ w ie p rzegranej k azało w idzieć nie jednego tylko narodu s p ra w ę, ale ludzkości całej, w P o lsce kazało u p a try w a ć ofiarę konieczną d la okupienia tego celu, co w p ra w d z ie daleki, a k tó ry w końcu zw y c ięż a — na w ieki. N iezłam any duchem , w y sz e d ł przecież z klęski roku 1831-go zn ęk an y fizycznie, z nerw am i rozdrażnionym i, z w zrokiem zagrożonym , z uspo­ sobieniem pessy m isty czn em , którego ani m iłość ani filozofia niem iecka p rze z lata całe um niejszyć nie zdołały. W cięż- kiem tern przesileniu tylk o w tw ó rczości znajdow ał ukoje­ nie. B ardzo w cześn ie d oszedłszy do poglądu na św ia t i życie przy szłe, w którem w idział sta łą ew olucyę ku coraz w y ż ­ szym i lepszym św iatom (1830), d ążył do w cielenia w a r ty ­ sty c z n e k s z ta łty tak ich pom ysłów , co rów nocześnie zadość czy n iły i p otrzebie serca, zranionego k a ta stro fą narodow ą, i p o stulatow i rozum u. Z m g ław icy A dam a Szaleńca w y d z ie ­ liły się d w a w ielkie u tw o ry bliźnie: Irydion i Nieboska, które pom im o całej pozornej rozbieżności m iały przecież w spólną m atk ę-id eę i różnem i drogam i zm ierzały celow o ku w spól­ nem u kresow i... Ideą-m atk ą było to sam o ludzkie, serdeczne w spółczucie niedoli m aluczkich i uciskanych, któ re chłopcu trzy n asto letn iem u k aże już z a sta n aw ia ć się nad ludzkością spodloną, co w y g lą d a zb aw iciela“. K rzy w d y ludzkie, s tra ­ szne dziejow e k rz y w d y , k tó rych pełno na k a rta c h historyi, co „k rw ią i łzam i p isan a“ , przen ikn ęły na w sk ro ś m łodzieńca, co n a sam ym sobie już odczuł, czem nieszczęście, czem i w ła sn e i zbio ro w e cierpienie. M yśl narodow a, zm uszona do tajen ia się p rzed w rogiem , odkąd sta n ę ła tw a rz ą w tw a rz p rzed w cieleniem g w a łtu despotyzm u w P e te rsb u rg u i z ro ­ zum iała bezsilność w alki fizycznej w obec ślepej przem ocy, d ą ż y ła konsek w en tn ie do w y p ra c o w a n ia broni d u c h o w e j , niepokonalnej i niezaw odnej. P ro b lem y zasadniczo roz­ bieżn e: z e m sty bezw zględnej, lub rozbrojenia w ro g a ch ry - stusow em , pełnem p rzeb aczen ia i spokojniego < m ęstw a w y trw a n ie m , śc ie rały się naprzód w K rasińskim , potem w Irydionie. R ów nocześnie, obok k rz y w d y narodow ej, nie d a w a ła pokoju n ieu stająca m yśl o k rzy w d z ie społecznej,

(6)

ogólno ludzkiej, której znam iona w y ra ź n e objaw iły się w roz­ ruchach lyońskich i angielskim billu reform y. S p ra w a Polski s ta w a ła się zależną od ro zp ra w y ogólno-europejskiej, od teg o, co w Europie w eźm ie górę, czy rew olu cya społeczna czy s ta ra na bagn etach i giełdach o parta niespraw iedliw o ść? C ał­ kiem logicznie odłożył K rasiński zaczętego Irydiona, aby naj­ pierw z niepokojącem i go m yślam i ro zp raw ić się w Nieboskiej. W iadom o jak gienialnie k w e sty ę tam postaw ił i jak ją prze.- prow adził. N ieboska pomimo tego, że zaledw ie kilka jej egzem plarzy w roku 1835 rozeszło się w P a ry ż u i że p ierw sze jej w y d an ie m ogło być raczej jako rękopis nie jako d ruk czytan e, sam ą siłą i św ieżością treści w y w o ła ła zdu­ m ienie. Nie w iedząc, komu ją przypisać, dom yślano się w Mi­ ckiew iczu autora. P o w yjściu Irydiona zrozum iano w cześnie w spólnego tw ó rc ę i już w r. 1839 pow itano go „jako szczę­ śliw ie pojaw ioną gw iazdę na polskim w idnokręgu, jako czło­ w ieka dalszego spojrzenia i silniejszej tw órczości, niż b y ł k to ­ kolw iek po dziś dzień w piśm iennictw ie polskiem “.

Z konieczności m usim y tu dla brak u m iejsca na ogólnych tylko spo strzeżeniach poprzestać. Nie m ożem y w chodzić ani

V / dziedzinę w p ły w ó w Nieboskiej i Irydiona na społeczeństw o,

ani w stosunek sam ego K rasińskiego z biegiem lat do a rc y ­ dzieł sw ej m łodości. T o tylko zazn aczyć trzeba, że ani jedno ani drugie arcyd zieło nie p rzestało oddziaływ ać na a u to ra i żyło w nim sam ym dalej. W idoczne to z w łaszcza co do

N ieboskiej, k tó ra w m yśli poety z biegiem lat m iała się do­

czekać odrębnego W stępu, odrębnej Części, a n a w e t dalszej ew olucyi hr. H enryka, w sk rzeszonego i pow ołanego do no­ w y ch czynów , które, n iestety, m iały pozostać tylko Niedokoń­ czonym P oem atem . Ale i Irydiona w p ły w , jakkolw iek mniej rzu cający się w oczy, nie da się pod w zględem ideow ym zap rzeczy ć w późniejszych utw orach. K rasiński z dziw ną, a dla niego b ard zo c h a ra k te ry sty c z n ą w y trw a ło śc ią w ra c a ł w późniejszych latach do odm ładzającej go kryn icy natchnień genew skich. Tem się tłum aczy, że późniejsze poem aty m ożna było pod w zględem pom ysłu przenosić w lata 1831— 1832. Jeśli nie zaw sze w y konanie i w ykończenie a rty sty c z n e po­ tw ierdziło hypotezę w czesności, to przecież m ożliw ość kon-

cepcyi pierw otnej z góry w y k lu czyć się nie daje: utw o ry

francuskie z lat 1830— 1832 dow odzą, że pod ty m w zględem u K rasińskiego niem a kresu niespodziankom i że w obec gie- nialnego rozkw itu jego sił tw órczy ch w O enew ie, w szelkie p o m y s ł y są u niego, bez w zględu na w iek, zaw sze m o­ żliwe, pom ysły, nie zaś w y k o n a n i e . Jak o c h a ra k te ry s ty ­ czny, ty p o w y , a do niedaw na w rękopisie ukryw ający^ się p rzy kład, m oże słu ży ć S e n w Herburcie i ew olucya jego

(7)

6 J ó zef Kallenbach

w a rty sty c z n e m rozw inięciu od r. 1834 do 1852! A gdy już

0 Ś n i e m ow a, niech i do znam ion c h a ra k te ry sty c z n y c h jego Sorm y tw o rze n ia i to zaliczonem będzie, że od n ajw cześniej­

sz y c h lat w iz y a senna będzie ulubioną form ą jego fantazy i tw ó rczej („R ozm ow a N apoleona z A leksandrem I.“ z r. 1826!—

S en Opina w „P an u trzech p a g ó rk ó w “ (1828 r.); Sen E lżbiety

Pileckiej [1829 r.]; On, ułom ek z kw ietnia 1830 r., a w nim

S e n m łodzieńca; liczne S n y w dro bnych u tw o rac h fran cu ­

skich z lat 1830— 1831; S en w album ie pani Załuskiej z końca sierp n ia 1832 r. itd. itd. itd.).

S ny i m a ry w y o b ra ź n i ro zw ie w ała o k ru tn a rze c z y w i­ sto ś ć M ikołajow skich rządów . P o w y ład o w an iu nadm iaru bolu, tro sk i cierpień p a try o ty cz n y c h i społecznych w Niebo­

skiej i Irydionie n a sta ła chw ila oszołom ienia w m iłości z a k a ­

zanej, nie dającej przecież ukojenia trw a łe g o ; ow szem z roku na rok n a ra s ta ła św iadom ość p rzew in y i zg ry z o ta m oralna. W tej dziw nie splątanej organizacy i duchow ej pomimo zu­ pełnej ro zterk i serca, um iejącej dobierać sobie o rnam entów a rty s ty c z n y c h pod w p ły w e m kolejnym B a lz ac ‘a, Je an Paula, lub N ovalisa — pan o w ał przecież niepodzielnie nakaz w y tr w a ­ łej słu żb y O jczyźnie. K rew m łoda b u rzy ła się i ro zpierała piersi żądzą szczęścia ziem skiego — ale rów nocześnie um ysł nieustannie zm agał się z zagadnieniam i b ytu ludzkiego i um iał do brze rozróżnić m iędzy nam iętnością człow ieka a obow iąz­ kiem Polaka. Jeśli w w alce z ponętą niew ieścią P o e ta nieraz w życiu po ludzku uległ — on, co bezbronnym był w obec w szelkiego P ię k n a — jeśli i na nim sp raw d zić łatw o sta rą m ak sy m ę: video m eliora proboque, deteriora sequor, to nie zapom inajm y, że K rasiński, sp łacając sm u tny h a ra c z n iesta ­ łości uczuć ludzkich, nie tra c ił jednak nigdy z oczu św ięty ch 1 w iek u isty ch celów , nie sp rzen iew ierzy ł się nigdy ideałom narod ow y m . D oskonale z d a w a ł sobie sp ra w ę ze sw y ch u pad­ ków i w z lo tó w ; tro sk ą isto tn ą b y ła mu z a w sz e obaw a, ab y w śró d fal przem ijającej rzeczy w isto ści, zalew ającej mu w zro k i serce, obronić i uchronić to, co się skryło w najgłębsze jego tajnie, w sancta sanctorum : „m niejsza o kobietę; są św iętsze m iłości, u k ry te głębiej, serdeczniej z duszą naszą splecione, a gdy się objaw ią, s t r a s z n i e j s z e n a ś w i e c i e “ !

{H erburt).

O tóż ty m „ św iętszy m m iłościom “ zaw sze w iern y m pozostał Z ygm unt K rasiński, o nie dbał po nad w sz y stk o ; sercem je ukochał, a rozum cały w y silał i kształcił tak , aby w zgodzie b y ł z sercem , a b y dla obojga celem najśw iętszy m b y ła : Polska. W ięc, gdy w kolei losu tak się złożyło, że ró­ w nocześnie p raw ie serce oddał D elfinie-B eatryczy, a rozu­ m em sk o ja rz y ł się z filozofem, k tó ry w O jcze-naszu ro zw ią ­

(8)

Krasińskiemu 7

zać chciał zagad kę L udzkości i w rozw iązaniu tem pogodzić ogólno-ludzkie i polskie pragnienia — Zygm unt K rasiński z n a ­ lazł się u szczytu szczęścia i przez krótkich lat kilka nieziem - skiem ży ł życiem : w p a trz o n y w czarodziejską w izyę P rze d ­

św itu , którego rzeczy w isto ść na jaw ie zapow iadał rozum

C ieszkow skiego, P o eta w zbijał się w rajsk ą dziedzinę ułudy i z w y ż y n P salm ów upew niał, że an ielstw a czas już blizki...

Ś w ięte złudzenia! nie by ły b y ście przecież złudzeniam i, g d y b y naród nasz potrafił był dokonać tego jedynego cudu, 0 jaki b łag ał P o e ta na rok przed rzezią galicyjską: „jeden tylko, jeden cud“... Ale takie „przez m iłość przem ienienie“ nie dokonało się nigdy i nigdzie odrazu. Nie dokonało się po dziś dzień. W tem już niem a w iny P o ety . Z asługą zaś Jego przed Bogiem i P o lsk ą pozostanie, że śm iało i bezw zględnie, a silnie i pięknie określił, jaką drogą iść do spełnienia „cudu“. Dał p ro gram społeczny na zaw sze w ażn y , a nie n a jedno po­ kolenie obliczony. Polski to program , z polskiego serca w y ­ jęty , a rozum em św ia ta e x post stw ierdzony. L epszego nie znam y i dzisiaj po siedem dziesięciu blizko latach:

„W y lać ducha na miliony, ciałom w szy stkim rozdać chleba, duszom w szy stk im m yśli z nieba; nic nie spychać nigdy w dół, lecz do coraz w y ższy ch kół iść p r z e z d r u ­ g i c h p o d n o s z e n i e“...

Od lat tylu sło w a te unoszą się nad polską ziemią... „L ecz słow o tylko, to m arn a połow a arcydzieł ż y cia“. W ie­ dział o tem P o eta, skoro p rag n ął ud erzy ć „w czynów sta l“. Niech nikt mu nie urąga, że na te czyny się nie zdobył, on, k tó ry sk u ty b y ł podw ójnym i łańcucham i niew oli: narodow ej 1 ojcow skiej, k tó ry przez życie całe bezim iennym m usiał po­ zostać, aby odsłonieniem w łasnej p rzy łb icy nie oddać pod pręg ierz narodow ej w z g a rd y tego, co mu dał życie i imię, co na p rzekór „św iętszy m m iłościom “ b ył mu przecież do zgonu um iłow anym ojcem... Nigdy nie będziem y rozum ieć w całej pełni losu trag iczn ego P o ety , którem u nie było danem rozw inąć sw obodnie sk rzy d eł do orlego lotu! Mieli sw e s tr a ­ szne chw ile: M ickiew icz w celi bazyliańskiej, nad N ew ą, lub

w Poznańskiem , S łow acki w m niszej sam otności pielgrzy ­ m iego ż y w o ta — ale takich kajdan rodzinnych, jakie dźw i­ gać m usiał p rzez życie całe Zygm unt Krasiński, oni nie za­ znali.

Ileż zniw eczonych nadziei, ile na w łasnej piersi ręk ą najbliższą zad an y ch a sk ry w a n y ch ran, ile łez w y lan y ch nad sobą w jednym takim ok rzy k u : „ja na t r y b u n a raczej stw orzon , S a v o n a r o l ę c z u j ę w s o b i e , a czem że się s ta łe m ? czem jestem ?!... O nie, nie szaleniec ze mnie, ale n ieszczęśliw y człow iek“ (1843).

(9)

8 Jó zef K allenbach

G dy mu się ten jęk d uszy z pod s e rc a w y ry w a ł, czyż m ógł p rzy p u szczać, że p rzy jd ą nań cięższe jeszcze czasy już nie żalu n ad sobą, ale trw og i o naród, n ajw yższego niepokoju o L u d z k o ść ?! Ju ż rok 1846 zachw iać m ógł przekonaniem 0 blizkości trzeciej epoki, o blizkim dniu Ducha Ś w ięteg o — ale dopiero 1848 rok w y w ró c ił p o d sta w y filozoficzne w stępu do P rzed św itu , przyniósł z sobą jak by trzęsienie ziemi, które w zniosło zrazu nadzieje górnie, a b y niem i cisnąć w padół 1 w y d rw ić bezlitośnie w ia rę w „sum ienie D ucha ludzkiego“ i w „ św iętą p rzy sz ło ść ludzkości“ ... T ra k ta t o T rójcy w Bogu i w człow ieku struchleje ze zg ro zy w o bec rzeczyw isto ści, nie doczeka się już dokończenia i pom noży liczbę fragm entó w niepospolitych.

Rok 1848 w y w o ła drugie w życiu K rasińskiego ciężkie przesilenie, podobne do p ierw szeg o z r. 1831-go, z tą k a rd y ­ nalną różnicą, że dokona się ono w organiźm ie znękanym chorobam i, pozbaw ionym odporności lat m łodych. P rz ejśc ia g w a łto w n e : od nadziei w y ru sz en ia z R zym u z bronią w ręku do Polski, do strach u przed an arch ią i kom uną w p ły n ę ły fa­ talnie na rozstró j n erw ó w . W zm o gły się przy w id zen ia i czarne m yśli. Tow ianizm , p rzed kilku jeszcze la ty trz e źw o i sp ra ­ w iedliw ie przezeń osądzany, te ra z popada w k rzy w d z ąc e podejrzenia o w spółud ział w k rw a w y c h czynach w y w ro to ­ w y ch . Nieufność g łęboka i niepokonalna do lepszych stron n a tu ry ludzkiej bierze górę nad daw niejszą, uśm iechniętą otuchą P rzed św itu . C ierpienia fizyczne podcięły w korzeniach daw niej co raz to zieleniejące się, coraz to odradzające się p ęd y nadziei. Ju ż się m iało pod koniec tw ó rczo ści a r ty s ty ­ cznej. Ź ródło natchnień w y sy c h a ło w pożodze Dnia dzisiej­

szeg o , k tó ry nie p rz e sta ł b y ć i dla nas jeszcze dzisiejszym ,

chociaż w y p rz e d ził rzekom ą „w iosnę lu dó w “. P o e ta w y d a w a ł jeszcze niejedno z teki, ale czuł sam doskonale, że tylk o d a­ w niejszego siebie w sk rzesza. (S en w y ję ty z W stępu do N ie­

boskiej, w y d a n y w r. 1852, R esurrecturis z r. 1846, w y d a n e

w r. 1852). Zam ach stan u N apoleona III. ożyw ił go w ó w c za s i dodał nadziei, że m oże dla Polski lepsze nadchodzą czasy. J a k w r. 1848 P iu sa IX., ta k te ra z N apoleona III. inform ow ał i o strz e g ał — nadarem nie. D ożył przecie upadku M ikołaja, doczekał się trochę łagodniejszego pow iew u now ych rząd ów A leksand ra II. i m ógł m arz y ć o lepszej narodu przyszłości. B óg oszczędził mu w idoku now ej niedoli naszej po r. 1863!

❖ *

*

S etn a rocznica urodzin Z. K rasińskiego zastaje nas w pełni p rac, p rzy g o to w u jący ch dokładne zrozum ienie doniosłości

(10)

Krasińskiemu 9

Jeg o w życiu naszem duchowem . Nie pora jeszcze kusić się o syntezę, gd y w y d an ie jubileuszow e m a się dopiero ukazać, a w niem now e, nieznane jeszcze ogółowi u tw o ry ; kiedy d w a to m y korespondencyi z C ieszkow skim dorzucą snop św ia tła na drogi duchow e T ra k ta tu o T ró jcy ; kiedy cały sze­ reg pracow ników znosi ow oce sw y ch rozm yślań nad tw ó rcą

N ieboskiej i Irydiona. W sam ym ty m ruchu, poprzedzającym

Jubileusz, znać ty le szczerego zapału i tyle szlachetnego w y ­ siłku m yśli, że stanow i on, sam w sobie, hołd głęboki i trw a ły . Na w y ż y n a c h ducha panuje śpiew ak P rzedśw itu i P sal­

m ów . P o e tą popularnym nie prędko jeszcze będzie — m oże

nigdy. Ale P a sc a l w e F ran cy i nie b y ł i nie jest tak że popu­ larnym , chociaż zalicza się do gieniuszów narodu sw ego. Nie każdem u dany klucz, o tw ierający złote w ro ta do sk a rb c a m yśli Z ygm untow ych; nie k ażd y chce i m oże d o c z y ta ć się w jednem zdaniu z listów K rasińskiego więcej poezyi i p raw d y w szechludzkiej, niż w setkach ry m ó w szum nych. Ale jak za ż y cia nie d b ał o sław ę p isarską i bezim iennym pozostał, tak po śm ierci nie ubiega się o bezk ry ty czn e, w iecow e hołdy. K ry ty k ó w sw y ch , jak ty le innych sp ra w naszych, przep o­ w iedział sam sobie w Dniu d zisie jszy m :

- „C enię go mocno, ale ganię za to, że nigdy nie b y ł dość

a ry s to k ra tą “ ; odpowie drugi: „cenię go mocno, lecz nie cierpię za to, że nigdy nie był dosyć d e m o k ratą“ ; znajdzie się i trzeci, k tó ry orzecze: „on b y ł pow inien um rzeć kom unistą...

A przecież: >

„Od w szelkich stro n n ictw napuszonej m ow y pełniejsze ż y cia m ilczenie tej głow y, na której ry sach się ból n aro d o w y ro zp o starł w sz y ste k — on ból, co od w ieka każdego w Polsce ro zd ziera czło w iek a“.

P rz ez ten ból będzie On zaw sze nam drogim , będzie jednym z tych , co w iodą w przy szłość, w p rzed św it lepszych czasów ,

bo kochał P o lsk ę oną w iekuistą, ziem sko-potężną i anielsko-czystą.

On ży ł w tej m iłości i w niej też um arł. Z niej czerp ał siły na sw ój ży w o t ciernisty, z niej p łyn ęły pociech zdroje, którem i krzepił ojców n aszych, k tó re pójdą z pokolenia w po­ kolenia; m iłość ta silniejsza od śm ierci. Śm ierci — w ia ­ domo — on nie uznaw ał. K azał jej pełnić rolę bezstronnego, w y ższeg o nad p rąd y chw ilow e rze ź b ia rz a:

„Śm ierć m a dłuto nieśm iertelne i rzeźbi człow ieka w po­ sąg biały, c zy sty , idealny, na k tórego kształtach m arm uro ­ w y c h tylko piękno ducha jego odbić się pow inno“ !

Niech w ięc taki posąg z Niego w stanie! D ążm y do tego.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W tym czasie mieszkańcy Lipnicy Małej religijnego pocieszenia mogli już szukać przy pierwszej w okolicy katolickiej parafi i zorganizowanej w połowie XVII wieku w Orawce przez

Przedmiotem opracowania jest budowlano-konstrukcyjna opinia techniczna, dotycząca stanu technicznego obiektów BUD.DMUCHAW I TRAFO, WIATA DOZ.CHEMII, BUD.DMUCHAW

Dla tego produktu obowiązkowe jest zawarcie umowy ubezpieczenia AC oraz Bezpieczny Kredyt lub GAP a także zawarcie umowy odkupu przez dealera.. Przedstawione parametry nie

zdrowotnego do najbliŜszego, pod względem czasu dotarcia, szpitalnego oddziału ratunkowego lub do szpitala wskazanego przez dyspozytora medycznego lub lekarza

ü Powyższa wycena nie jest ekspertyzą stanu technicznego przedmiotu wyceny i za taką nie może być uznawana, w szczególności nie może być traktowana jako gwarancja

wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych lub danych osobowych mojego dziecka lub niepełnoletniego podopiecznego, przez Poradnię Psychologiczno – Pedagogiczną nr 2

-Drzwi tylne lewe, ogniska korozji w części dolnej wew, uszkodzona uszczelka dolna -Drzwi tylne prawe, ogniska korozji w części dolnej wew, uszkodzona uszczelka dolna -Deski burt:

Poznaj Navident z trenerem klinicznym w swojej okolicy i stań się członkiem światowego Towarzystwa Nawigacji Dynamicznej. SIEDZIBA GŁÓWNA