Joachim H. Reinhold
P. St. Strońskiemu w odpowiedzi
słów kilka
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 9/1/4, 624-631
POLEMIKA.
P. St. Strońskiemu w odpowiedzi słó w kilka.
P. St. Stroński zam ieścił w Pam . lit. (1910 str. 339— 350) o m ojej ro z p r a w ie p. t. B erte aus gran s p ies w liter, germ ańskich i rom ańskich r e c e n - zyę zjadliw ą, m iejscam i szy d ercz ą , w której daje mi na koń cu ż y cz liw ą radę, ż e „byłob y iepiej, gdyb y praca tak niedojrzała n ie była się u k azała“, p o n ie w a ż a) albo przep isuje d aw no znane w yniki badań, „streszczon e już w G rund- r is s ’ach G roebera i Beckera, b) a lb o propon uje .zm ian y nie do p rzyjęcia“. Rada sz a n o w n e g o recen zen ta jest zanadto przejrzystą, aby w ym agała kom entarzy. Inna rzecz, gdy sz. recen zen t ma sąd sw ój uzasadnić.
W tym celu m im o w o li m o ż e :
i.) przeistacza tekst m ojej, w z g lęd n ie innych, pracy; II.) w yp isuje w ia d o m o śc i z palca w y sn u te;
III.) ignoruje slan badań nad p od aniem o B ercie ;
IV.) nie rozum ie te k stó w staro-fran cu sk ich lub cytuje je p o o d p o -w ied n iem o b cięciu ;
V.) m iesza zapatryw ania d aw n iejszych badaczy z m oim i p o g lą d a m i, opartym i na zebranych przez nich w yim kach ze średnio w ieczn y ch kronik i na tle te g o p o le m ic zn eg o b ig o su u .rzym uje z całym spokojem , ż e p o w tarzam rzeczy znane.
A teraz kilka przyk ład ów na u d o w o d n ien ie p o w y ższy ch p ięciu zarzu tów . a d I.) Szan. recen zent p isz e o m nie :
„A utor nie rozum ie argum entów Aretina (vid e str. 63. n. 1.). Aretin m ó w i o „Schreibart“ kroniki, t. j. o stylu i o sp o so b ie pisania... a autor, ro zu m ieją c, że „Schreibart“ oznacza p aleograficzn y charakter p ism a...“ {Pam . lit. str. 3 4 3 — 4 .)“.
O tóż Aretin nie m ów i w c a le o „Schreibart“ kroniki, ale o Schreibart des M anuscripts. Szan. recen zet zastęp u je wyraz des M anuscripts w y ra zem „kronik i“ i p o d o sło n ą tej zm iany natrząsa się z e m nie, że nie rozu m iem A retina i drw i so b ie z c zyteln ik ów Pam iętnika, będąc z góry p e w n y m , ż e nik om u z nich nie przyjdzie d o g ło w y zająć się sp raw d zen iem tak iego sz c ze g ó łu .
a d II. 1) P isze szan. recen zen t :
A utor w y w o d z i M 3 (t. j. w ersyę poem atu fr a n k o -w ło sk ieg o Aquilon de B avière) i R (t. j. w ersyę utw oru / R eali d i Francia) w p ro st z p oem atu w en e ck ieg o V., d o p u szcza ją c co najw yżej w p ły w A d en eta i to jako bardzo n iep ew n y, o ile ch od zi o M 3 {Pam. lit. sir. 342.). N ie ste ty jest to w ia d o m o ść, nie w iem , skąd zaczerpn ięta.
N ie tylko „dop u szczam w p ły w A d en eta, o ile ch o d zi o M 3, ale z całym naciskiem r ó w n o cześn ie pod k reślam w p ły w A d en eta, o ile ch o d zi o R. T o te ż cały w y w ó d szan. recen zen ta (na str. 342.), który p r zeo czy ł te n w a ż n y fakt, d w uk rotnie u m nie n a zn a czo n y (str. 132. i 151.), o m ieście M a n s, le s ie M aine, rzeczce M agno i M ain e jest nabrzm iałym „ b yk iem “ na kurzej s t o p c e g d y ż M 3 i R nazw ę Mans przejm ują u A d en eta (a nadają jej b rzm ien ie bardziej w ło sk ie M agno, M aine), p o m in ą w szy już drugi fakt, zn o w u p r z e o c z o n y p rzez sz. recen zenta, a zazn aczon y u m nie (str. 124.), że M 3 m ó g ł w p ro s t
P o lem ik a. 62 5
k o rzy sta ć z R. Zarzut zatem sz. recen zenta, ż e w e rsy e w ło sk ie sp rzeciw iają się w czem k o lw iek m oim w y w o d o m , jest b ez p o d sta w o w y i p o leg a na d w ó ch p rzeo c zen ia ch .
2 ). P isze dalej sz. r ecen zen t:
„U w ażan o dalej, ż e M 3 i R opierają się n ie tyiko na najstarszej w e rsy i w łosk iej V, ale i na innych jakichś źródłach zagin ion ych (Pam. lit. str. S42.).
O tó ż zn o w u w iad om ość, nie w iem , skąd w zięta. Konia z rzędem , sz. rec en z e n to w i, jeżeli w ym ieni teg o , który „uw aża, ż e M 3 opiera się na V й. J e dyny czło w iek , który p o ś w ię c ił jedno zdanie w ersyi o B ercie, zaw artej w M \ prof. T h o m a s utrzym uje, ż e ona różni się w iaśr.ie o d V i R a jest reflek sem z a g in io n eg o poem atu. „Sur B erte (et M ainet) il (scil. M 3.) n o u s offre d e u x r écits ég a lem en t d év e lo p p é s, ég a lem en t différents d es R ea li et d es p o èm es fr a n c o -ita lie n s (t. j. V) que n ou s p o s sé d o n s, et où on doit reconnaître d e s a n a ly se s de p o è m e s aujourd’hui perdus. (Romania XI. p. 545.),
3). P is ze rów nież o mojej pracy sz. recen zen t
„W ystarczy zajrzeć d o G autier’a B ibliographie des chansos de g este (1897) lub do p o d ręczn ik ów , aby zn a leź ć sp is p e łn y “ (scil. o w y ch 2 0 w ersyi, om ów io n y ch w mojej pracy.)
Jak w id zim y, sz. mój op on en t ze zbytku p rzezo rn o ści żad n ego z tych „ p o d r ę c z n ik ó w “ nie w ym ienił, tak, ż e nie w iem , jakie działo ukryte ma na m nie, ale są d zę, że m ogę zaryzykow ać d ru giego konia ch o ć już b ez rzędu, utrzym u jąc, ż e takiego p od ręczn ik a je szc z e niem a, któryby „zaw ierał sp is p e łn y “ o w y ch 20 w ersyi, b o n aw et B ib lio g ra fia G autiera (jeżeli n aw et d o niej d od am y cztero to m o w e jego studyum o „Epopejach starofran cu sk ich“ i z ło ży m y je s z c z e do kupy prace m oich p o p rzed n ik ó w (Ferd. W olfa, F eista, Arferta i M ureta) rejestruje tylko 18 w ersyi. W ersy a zawarta w kronice H e n ryka z M cn ach iu m i w ersya o B ercie, zaw arta w Aquilonie de Bavière u szły u w a g i w szy stk ich m oich pop rzed n ik ów , n aw et bibliografa Gautiera. A d o tych 20 w ersy i d ołącza się je szc z e jedna, która uszła uw agi n ie tylko m oich p o p rz e d n ik ó w , ale i m o jeg o n astęp cy t. j. szan. p. recenzenta. O niej niżej s łó w kilka.
a d III.) Zarzuca mi sz. mój opon en t, że
„zam iast p o w a żn ie zbadać sp raw ę, zb yt łatw o p rzesuw an i K ro nikę W eihenstefańską z XIII. na w. XIV. (P . I. str. 343.).
Żałuję m ocno, że nie m ogę p o raz drugi „b ad ać“ rzeczy, zbadanej już p rzed 5 laty, ani datow ać K roniki W eihenstephańskiej z XIII. w. jakby so b ie ży c z y ł szan. recen zent, ale m ogę zato p o c ie s zy ć go w iad om ością, że Kronika W eihenstephańska nie tylko nie jest z XIII., ale n aw et nie z XIV., jak ja p rzy p u szcza łem , lec z z XV. w ieku. U d o w o d n ił to Freitag w sw ojem cennem stu d y u m o tejże kronice. Jego pracy o c z y w iś c ie nie znałem p o d cza s pisan ia sw ej ro zp ra w y na głęb okiej p row in cyi, ale in sty k fo w n ie czułem , że „K ronika W eihenstephańska“ jest zn aczn ie p ó żn iejszem d ziełem , niż to utrzym ał w y d a w ca A retin, i pod ałem kilka argum entów . G dybym był znał s tu dyum Freifaga i p rzytoczył niektóre jego w y w o d y na pop arcie mojej tezy, ź e K ron ika W eihenstephańska p o c h o d z i od Stiick era, to szan. mój oponent, w y c z y ta w sz y w ia d o m o ść o tem studyum ... u m nie, byłby mi zarzucił, ż e n iep o trzeb n ie „streszczam c u d z e p o g lą d y “ lub „przepisuję z drugiej ręk i“, ale gd y to studyum u szło mej uw agi i okazya była dla szan. r e cen zen ta pokazania, ż e zna p rzed m iot krytykow any, ni. zależn ie od m ojej p racy, to on o niem m ilczy, znać uszła i je g o uw agi, tak jak u szed ł jego u w agi sz e re g stu d y ó w i zapatiyw'ań, o d n o szą cy ch się do p od an ia o P iłacie, p o n ie w aż, rezerw u jąc je dla o so b n e g o artykułu, nie przytoczyłem ich w sw ojej pracy, jak w reszcie uszła je g o u w agi bardzo w ażn a w ersya niem iecka z XIV w iek u , o której rów nież nie m ó w ię w sw ej rozp raw ie. K iedy zaś szan. rec en
6 2 6 P o lem ik a.
zen t zabiera się do rozklasyfikow ania w ersyi, (n a w ia s o w o d o d a m , na p o d sta w ie m oich dokładnie w ykonanych streszczeń p o em a tó w , b o d o orygin ałów , d o kilku przynajm niej, w cale nie zajrzał), i dzieli je na tr z y g ru p y : francu sk o -h iszp a ń sk ą (f), w ło sk ą (w), niem ieck ą (n), to p o w ta rza , nib y o d siebie, starą h ip otezę F eista i Arferta. O dy jednak ch c e na p o d s ta w ie te g o u gru p o w a n ia o d tw o rzy ć p ierw o tn ą w ersyę, to d o ch o d zi odrazu d o w n iosku , że „ trud n ość rekonstrukcyi niearbitralnej jest z n a czn a “ i p r z y to c z y w sz y dw a rysy, m ające św ia d czy ć o tej trudności, składa broń i z o s ta w ia rekonstrukcyę, zd aje się, na lep sz e cza sy lub innym bad aczom . T ym czasem sa m p o d zia ł (F eista i Aferta i szan. recenzenta), nie w ytrzym u je zgoła krytyki. I tutaj p o raz trzeci m u szę z całym naciskiem p o d n ieść, że szan. mój op o n en t, nie znając zgoła c a łe g o kom p leksu zagadnień, zw iązan ych z ugru p ow an iem w e rsy i p od ania o B ercie przed czytaniem mojej pracy, i co gorsza, nie m ając n ic n o w e g o do d orzu cen ia, niep oirzeb n ie (o c zy w iśc ie o ile c h o d zi o n a u k ę ), zab aw ia się w sa m o d zieln eg o krytyka. Bo oto zn o w u uszła jeg o u w a g i w ersy a bardzo w ażna, która rozbija sztu czn y jeg o p od ział na w ersy e n ie m ie c k ie i n ie -n ie -. m ieck ie, (w zg lęd n e francuskie i w łosk ie). Jest nią sz ó sta w e rs y a niem iecka, zaw arta w zurychskim ręk op isie z XV. w ieku i o g ło sz o n a druk iem już przed 20 laty. W niej P ep in rezyduje w K erlingen i ma d w ó c h sy n ó w R apota i Winemana, z g o d n ie z n iem ieck iem i w ersyam i (S2 W 1), a le B erta p o ch o d zi z H iszp anii, zg o d n ie z С (g d zie jest córką króla A lm eryi), a w ię c z grupą / . Zm iana d ok on yw a się w Paryżu, tak jak w francuskich i w ło sk ich (f, w), ale Berta p rzeb yw a p otem u młynarza, z g o d n ie z n iem ieck im i ( W L W*). A stro lo g czyta p r zy szło ść w gw iazdach jak w W 1 (n) ale Karol m a sw o je imię o d w o z u („w on er in uff eynem karren gm acht hat“), c o z n ó w w y łą c zn ie n a leży d o w łosk ich (w ).1) C zy nie b ęd z ie zb yt niedysk retnym zap ytać się szan. recen zen ta, gd zie u m ieści tę w ersyę w sw ojem u gru p ow an iu ? i d la c ze g o o niej m ilczy, gdy nie znalazł w zm ianki o niej w mojej pracy?
A d IV.). N a niezrozum ieniu staro-fran cu sk iego te k stu oparty jest z a rzut, ż e „u A d en eta niem a m ow y o nad zw yczajnych w ła ś c iw o ś c ia c h fizy o lo - giczn y ch P ep in a “ {Pam. lit. 346.), a p rzyw ołan ie na p o m o c O röb era, k tó .e g o u w a g i w G ru n driss’ie ja rzekom o nie znam , nie zm n iejszy faktu, że szan. r ecen zen t nie p rzeczytał z n ależytą u w agą ani utw oru A d en eta, ani M iracle d e Berthe, b ęd ą ceg o parafrazą p oem atu A deneta, bo dok ładna zn a jo m o ść obu tych u tw o ró w byłaby go pou czyła, co rozu m ieć należy p rzez ten trój w iersz A d en eta :
Q uant li rois v o u s devra enquennuit c o n p a ig n ie r Et fa ire la droiture ć o n f a i t à sa moillier, Paour ai ne v o s tut. (w . 3 1 7 — 19).
Szan. recen zen t w y p u szcza dw a p ierw sze w ie rsze i cy tu je trzeci, „boję się, aby cię nie z a b ił“ co m u pozw ala tw ierd zić, ż e m am ka tylk o „ o g ó ln ik o w o straszy B ertę“. T akie ułatw ianie so b ie „trudu“ zbijania m o ich w y w o d ó w , to je sz c z e rzecz najmniej zdrożna w całej tej recenzyi. C o się z a ś ty c zy p o w y ż sz e g o sz c ze g ó łu , p o n iew a ż wyraźniej o nim m ó w ić nie w y p a d a , ograni c zę się do przytoczen ia je szc z e jed n eg o tekstu dla w yjaśn ien ia, c o rozu m ieli ó w c z e śn i lud zie przez o w e trzy w iersze A d en eta. Znajdują się w e zm ian k o- w an ym w yżej utw orze z XIV w., g d zie m am ka w o b e c n o śc i B erty, tak m ó w i o P ep in ie.
L’en m ’a fait du roy m en cion Q u’il est d ’une complexion Q u ’il n’est fem m e, s ’a e lle habite, Q u i n’ait du corp s tant d e lab ite
Q u ’a p e in e s s e p u ist p u is aidier. (w . 221— 25)
*) Por. o tej w ersyi drukow any o b e c n ie artykuł mój w Z e itsc h rift f ü r rom. Philologie 1911. str. 19 i n.
P o lem ik a. 6 2 7
A na to B erta ...M ére D ieu , qu’e st ce Q u ’hom m e p eu t te lle c h o se avoir?
A d V.). O d m ó w iw szy w szelkiej w artości pierw szej c zęśc i mojej pracy, mającej na c elu ugru p ow an ie w szystk ich w ersyi podania o B ercie i n au k ow e u zasad n ien ie te g o p o d zia łu przez m etod yczn ie p rzep row ad zon ą seg r eg a c y ę, m o ty w ó w i o cen ę ich znaczenia dla tejże kw estyi, szan. recen zen t odtrąca z kolei drugą c z ę ść , w której staram się w yjaśnić, jak p o w sta ło pod anie.
P is z e ted y o m nie :
...„m otyw o p o d su n iętej narzeczon ej i to w e d le Trystana i Izoldy, c o z n o w u jest p rzep isan e z Arîerta (str. 67—9) i do czeg o autor dod aje (n ie w iem , czy za kim ś, czy też od sieb ie) w p ły w bib lijnego o p o w ia dania o Jakóbie i Labanie (por. str. 164.), a to z esta w ie n ie d w ó ch m o ty w ó w , nie m ających nic w sp ó ln e g o ze sob ą, tak, że p op rostu n ie p o d obna so b ie w yob razić, jak m ógł w p łyn ąć na p od an ie o B ercie ten u stęp Biblii. (Jakób słu ży sied m lat, aby d ostać piękn ą R achel, a w te d y Laban p o w ia d a mu, że d ostan ie brzydką Lię), przyjdzie chyba na listę ‘w e so ły c h odkryć z zakresu t. zw . „ w p ły w ó w literack ich “ [Pam . lit.
str. 348.].
Zajrzym y zatem do Arferta. B adacz ten tw ierd zi, ż e w pierw otnej w e r syi p od an ia o B ercie, za której o d b icie uw aża kroniki n iem ieck ie (W 1, W 2) za m h n a d ok on yw ała się po drodze, p otem jakiś przerabiacz francuski p o d w p ływ em „T rystana i Izold y“ zm ienił p ierw o tn ą w ersy ę w ten sp o só b , ż e zam iana n a rzeczon ej d ok on yw a się w Paryżu w n ocy poślu bn ej. C o do m n ie to utrzym uję 1) ż e K roniki W 1 W 2 nie od źw iercieh lają archaicznej w ersyi, bo p o c h o d zą z XV. w ieku i z w ersyi drugorzęd nej; 2) że nie zw ykły b ąd ź co bąd ź m o ty w o w ym 'anie narzeczon ej znajduje się p o raz p ierw szy w o - p ow iad an iu b ib lijn em : 3) ż e najstarszy utw ór o B ercie m ógł p o w sta ć p rzy p u szcza ln ie około 1160., w każdym razie p o 1150., a w ięc p o „T rystanie i Iz o ld z ie “ ; 4) że w „ T rysian ie“ p o raz p ierw sz y „sługa zastęp u je p a n ią “ w n o cy p oślu b n ej, ale n ie w celu oszuk ania jej jak w p od aniu o B ercie; 5) że zatem autor p ierw o tn e g o poem atu o B ercie m usiał sk om b in ow ać te d w a tem aty (biblijny i „T rystana“ ) ; 6) ż e uczynił to autor pra-w ersyi a nie jakiś przerabiacz p ó źn iejszy , jak przyp u szcza Arfert. T o je st n o w y p o g lą d na g e n ezę p od ania o B ercie, trafny albo i nie, sąd nie do m nie należy, ale w k a ż dym razie o d m ien n y c d d o ty ch cza so w y ch hip otez, bujających w islandzkich sa g a ch z XVII. w. lub w baśniach lu d ow ych z drugiej p o ło w y XIX. w ., p o gląd, poparty szereg iem w y żej w y liczo n y ch argum entów , śc iśle ze so b ą się w iążących . Szan. recen zen t, nie obeznany ze stanem rzeczy, m iesza p o g lą d Arferta o w p ły w ie „T rystana“ na p ó źn ie jszą fazę podania, z m oim p o g lą d em o p o w sta n iu p ierw otn ej w ersyi p o d sk om b inow an ym w p ływ em ob u o p o w ia dań i zarzuca mi, ż e „przepisuję z Arferta“, nie w sp o m n ia w szy słów k iem , ż e przy w p ły w ie T rystana na uk ształtow an ie się m otyw u sam odsyłam do Arferta. (str. 182. n. 2.).
A le ta p ie rw sza c z ę ść zarzutu jest n iew in n ą „chybką“ w p orów n an iu z „h erezyą“, ż e tak p ow iem , drugiej p o ło w y jego zdania. P ow iastk ę biblijną streszcza szan. m ój op on en t w ten sp o só b : „Jakób słu ży sied em lat, aby d o sta ć piękn ą Rachel, a w ted y Laban pow iada mu, ż e d ostan ie brzydką L ię.“ W o b e c tak iego zrozum ien ia łaciń sk iego tekstu, p rz y to czo n eg o w mej pracy, ustaje w szelk a dyskusya. Brzmi on w sk rócen iu : „Servivit ergo Jacob pro R achel sep tem annis... D ix itq u e ad Laban: Da mihi uxorem m eam, quia iam tem p us im pletu m est... Q ui, v o ca tis am icorum turbis ad conviviu m , fecit n u p tias. E t vespere L iam filia m suam introduxit a d eum... A d quam cum ex m ore Jacob fu iss et in g ressu s, fa c to mane, vidit Liam, Et dixit ad soceru m su um ...quare im p o su isti mihi (str. 164.).
Szan. r ecen zen to w i m usiały się już dobrze o c zy kleić, kiedy z c a łe g o u stęp u b ib lijn eg o w yczytał tylko tyle, że „Laban pow iada mu (Jakób ow i), ż e d ostan ie brzydką L ię“. N ie w idzi tedy, że o p o w ie ść biblijna zaw iera cztery
6 2 8 P olem ika*
m om en ty w sp ó ln e z pod aniem o B ercie, m otyw y, których n iem a w „T rysta- nie i Iz o ld z ie “ a m ia n o w icie 1) ż e w y m ien ia się k om u ś narzeczoną, 2) że dzieje się to p o d stęp n ie, 3) ż e p o pew n ym cza sie (w Biblii nazajutrz, w p o daniu o B ercie p o kilku latach) oszuk any odkryw a p o d stę p i 4) otrzym uje sw o ją narzeczon ą z pow rotem .
N iep o d o b n a p rzech o d zić w szy stk ich drob n iejszych zarzu tów , opartych bąd ź na niezrozu m ien iu m ojej pracy (jak n. p. zarzut o d n o sz ą c y się do tr a dition orale przy Strickerze str. 340. i 343.), b ąd ź na n iezn a jo m o ści p r z ed m iotu (jak n. p. o d n o śn ie do p olem ik i ze m ną o pracy Arferta i O elsn era str. 341), — na to potrzeb ab y trzy razy w ięcej m iejsca w Pamiętniku niż zajmuje go sam a recen zya — ale o kilku je sz c z e k w estyach za sa d n iczych p o m ó w ić się godzi. Z arzuca mi sza n o w n y mój op on en t, że zam iast
cytow ać G. Parisa. (La le'gende de Pépin le Bref), który zebrał teksty z M o - num enfów G ermaniae, o d n o sz ą ce się do P ep in a i Berty, cyiu ję sam e M onu menta, „co t ik w ygląda, jakby rutor
p ierw szy, ro zczytu jąc się w śred n io w iecz n y ch pom nikach historyczn ych i literackich, p o raz p ierw szy w y d o b y w a ł na św iatło krytyki w zm ianki, o d n o sz ą ce się do P ep in a i B erty“ (P am. lit. s r. 341.).
Zarzut p o w y ższy , o b liczo n y na tani efekt i na p rzyp u szczaln ą n iezn a jo m o ść M onum entów G erm aniae u w ie lu czyteln ik ów P am iętnika w św ie tle praw dy tak się przedstaw ia. Każdy tom M onum entów jest zaopatrzon y w p e dan tycznie dokładny in d ek s nazw isk o só b , o których m ow a w tom ie, ind ek s, odsyłający nie tylko do stronicy, ale n a w et do w iersza danej stronicy, tak ż e za p ó ł g od zin y m ożna w y p isa ć so b ie to, co w szystk ie kroniki śr ed n io w ieczn e, zaw arte w 10 czy lo dom ach M onum entów m ów ią o P ep inie i Bercie. Jeżeli ted y ktoś od n osi się w p rost do e g o p o m n ik o w eg o w yd aw n ictw a, to przez to wari o ść (erudycyjna) j e g o pracy ani o jotę się nie p od n iosła. To tylko k o m pletnem u laik ow i w tych sp raw ach m o że się w yd aw ać, że to w ielka zasłu ga cy to w a ć M onumenta. T y le co do m eritum sam ej kw estyi, co się zaś ty czy zarzutu, to jest on n iezg o d n y z praw dą, p o n iew a ż nie tylko „przy jednej z p ierw szych w ia d o m o ści zazn aczam : (na str. 174. n. 3.) „ sz czeg ó ły p o w y ż s z e u G. Parisa“, jak to utrzym uje szan. reeen zent, ale w zm iankow any artykuł G. Parisa cytuję je sz c z e 3 razy na 3 p o so b ie następujących sło n ic a ch , o czem każdy przek onać się m oże, zajrzaw szy do mojej pracy. (str. 174. n. 1. str. 176. n. 2., sir. 177. n. 1.), pom ijając, że artykuł ten był już cy to w a n y (a zatem piąty raz) na str. 171. n. 2. i ż e cała s r. 170. i 171. jest rozb iorem teg o artykułu i próbą in n ego w yjaśnien ia w artości w zm ianek kron karskich, które zebrał G. Paris. Z tem p r zecież niem a się co kryć, że ktoś p rzed tem już zeb rał teksty historyczn e z Monumentów.
I przed G. Parisern i p o nim b a d a cze śred niow ieczn ej literatury cytują te sam e teksty z M onum entów i ani G. Paris na sw o ic h p op rzed n ik ów , ani n a stęp cy na n ieg o nie p o w o łu ją się w cale, chyba, że ch od zi o zrek tyfik ow a- nie błędnej cytaty (jak się rzecz ma przy P. Rajnie, którym szan. recen zen t mi kole w oczy). ßG. Paris cytu je: „Iste f u it in carro natus“, a P. Rajna pop raw ia na: „ Ist in carro f u i t natus“..
C h odzi przecież g łó w n ie o to, jakie w ysn u w a się w n iosk i. O tóż konkluzyą artykułu G. Parisa jest to, że w zm ianki u k ronik a rzy śred n iow ieczn ych św ia d c z ą o istnieniu lu d ow ych kantylen o P ep in ie z Heristalu, przekazyw an ych z p o k o len ia na pok olenie, i o tem, że czy n y P e pina z H eristalu p rzeszły na P ep in a M ałego, i o tem , ż e istniała n iep rzerw a na tradycya od w ieku VII. do XII.. t. j. do czasu gdy chansons de g estes d o czekały się utrw alenia na p iśm ie. K onkluzyą zaś m ojego rozdziału jest to, że niem a śladu d o w o d u , jakoby istniały takie kantyleny lub pieśni b oh atersk ie od VII. do XI. w.; ż e a u torow ie chansons de g estes z XII. w. i drugiej p o - ow y XI.) czerp ią sw o je n ieliczn e w dadom ości o daw nych w ypadkach i o s o bach historyczn ych z kroniki i tradycyi klasztornej za pośred n ictw em k lery ków i m n ich ów , że zatem , i to jest m oją oso b istą konkluzyą, w zm ianki o P e p in ie i B ercie u kronikarzy przed drugą p o ło w ą XII. w . nie są reflek sem lu d o w y ch p o em atów , ale ich punktem w yjścia. (P óźn iejsi znów k ronik arze
Polem ika. 6 2 9
z XIII. w . streszczają z k olei p oem aty bohaterskie.) O tem w szystk iem szan. recen zen t ani słów k iem nie w sp om n iaw szy, zaw yrok ow ał, że od n ośn ą c z ę ść rozd ziału „w ca ło ści przep isana z G. Parisa“, P. Rajny a druga część, (jak się to ju ż w yżej w sp om n iało,) z Arferta.
W ytyk a mi p on ad to z przek ąsem d w uk rotn ie szan. mój opon en t, że „należało się za sta n o w ić, czy jest rzeczą sto s o w n ą p o ś w ięc a ć liczn e d ziesiątk i stron Streszczeniom rzeczy znanych i streszczan ych p o p rze d n io “. (Pam. lit. 347.)
Z w ró cę u w agę na to, ż e z £0 w ersyi, o m ó w io n y c h w mej k sią żce, dw ie z a le d w ie były streszczo n e gdzieind ziej. Co się ty czy w artości m eto d y cznej takich streszczeń , to w ystarczy p o w o ła ć się na o g ło sz o n e przed trzem a laty d w a tom y stu d y ó w B édiera (Les legendes épiques P a ris 1908), u zn an e p rzez krytykę je d n o g ło śn ie za ep o k o w e d zieło. O tó ż p ierw szy tom na 400 stronic m a 90 stronic z rzędu sa m e g o streszcz en ia (a w ię c blizk o */4 c zę ść tom u) i to p o em a tó w napraw dę już streszczon ych w d ziele tak d ostęp n em jak Les épopées fran çaises Gautiera, a w drugim tom ie, zaraz p ie rw sze studyum o G ira rd zie de R oussillon ma 24 str. na 92 str eszc zen ia m im o, że ten p oem at jest streszczo n y u G autiera i p rzeło żo n y na język n o w o -fra n cu sk i przez P. M eyera. Ż adnem u jednak z kilkunastu r ecen zen tó w nie p rzy szło na m yśl zrob ić z teg o zarzut B éd iero w i, tylko szan. mój opon en t nie c h c e rozum ieć (por. str. 22. mej pracy), że takie w iern e streszczen ia, p o m in ą w szy już inne korzyści, p o zw alają czyteln ik ow i kon trolow ać w y w o d y autorów , no, i ocen ia ć także z a rzuty recen zen tów .
A b y w r eszcie zak oń czyć tę polem ik ę i na jaskraw ym przykładzie stw ierd zić, jak d alece szan. recen zen t nie rozum ie te g o p rzed m iotu i jest n ieob ezn an y ze stan em badań, z tem , co już jest u d o w o d n io n em , a co d o piero sta n o w i o so b iste zapatryw anie jed n ego n. p. bad acza, jak w reszcie nie oryentuje się w n ajn ow szych kierunkach badań nad śred n io w ieczn em i pod a niami, zain augurow an ych przez ś. p. K aw czyń sk iego i n iezależn ie od n ieg o przez Beckera i B édiera, p o z w o lę so b ie p rzy to czy ć o sta teczn y je g o sąd o m ojej pracy.
P is ze tedy sz. mój op on en t :
„Aby sp ostrzed z, jak d a le ce nic n o w e g o w tych w yn ik ach (scil. m ojej pracy), w ystarczy p rzeczytać p o p ro stu krótkie str eszc z en ie stanu b adań nad B ertą w G ru n driss'ach G roebera i B eck era“. (P am . lit. str. 348.).
S ą d zę tedy, że jeżeli kto, to w ła śn ie obaj ci u czen i, p ow ołan i na rze c z o z n a w c ó w przez szan . m ego opon en ta, aby m nie d o szc z ętn ie już p o g n ęb ić w opinii p u b liczn o ści, nie w iele się rozu m iejącej na tej całej kw estyi, będą najbardziej kom p etentn ym i sędziam i do rozstrzygn ięcia n a sze g o sporu, a p o niew aż są p o w o ła n i przez m eg o op on en ta, w ię c nikt nie zarzuci mi chyba, że ułatw iam so b ie obronę. N ie p o z o sta w a ło mi nic in n ego, jak p o sła ć sw o ją pracę w tłóm aczen iu n iem ieck iem jednem u i drugiem u, i oto ich o d p o w ied zi. Prof. B ecker p isz e mi w d w ó ch kartkach (z dn. 14 i 17 czerw ca 1910.).
„Ihren Bertaforschungen stim m e ich im g ro ß en nnd gan zen bei. Ich habe Ihr M an u script m it dem g rö ß ten lu terese durchgelesen und meine Ansicht b estä tig t gefunden. Ihre D arlegungen scheinen m ir durch aus überzeugend... Sehr willkommen is t m ir d a s E rgebnis Ihrer A r beit, insofern es die Verhältnisse bedeutend vereinfacht (und m it Recht) und .so v i e l v o n <lem a l t e n M i s t, a u f dem die Blume der Romantik blühte, a v s d e m W ef/e s c h a f f t.
Prof. B eck er nazyw a p race niektórych m oich p op rzed n ik ów „śm ieciem “, na którem kw itły ich rom antyczne (sc il.) h ip otezy, c z e g o so b ie nie p o z w o
li-6 3 0 P olem ik a.
lem n ig d zie p o w ie d z ie ć o pracach m oich pop rzed n ik ów , u w a ża dalej, m oje w y w o d y za p rzek o n y w u ją ce (sz. rec. tw ierd zi, ż e „są n ie d o p rzy jęcia “) i re zu ltaty, które u praszczają z a w ile diagram y p op rzed n ik ów , z a słu s zn e (sz. re c en ze n t m iesza je z błotem ).
W p o d ob n ym duch u p isz e do m nie prof. G röber (w k artce z dnia 4. c z e r c w c a 1910.) i, co w ażniejsza, dodaje. „G ern w erde ich Ihre A bhandlung über die B ertasage in der „Z eitsch rift“ [fü r romanische P h ilologie] in den ersten H eften des Jahrgan ges 1911. m itteilen“.*)
I tak jedynym dodatnim rezultatem recen zyi sz. m e g o o p o n en ta jest to, ż e m oja rozpraw a b ęd zie u d o stęp n io n a zagranicznym u c z o n y m , za co niech przyjm ie tutaj m oje serd eczn e „ B ó g za p ła ć“.
Jeżeli, jak to przyznaje sam recen zen t (P . /. str. 35 0 .), „w stu - d yu m o Floire et Blaticheflor (P aris 1906.) okazałem się bystrym b a d a czem “, a są d ten jest tylko p o w tó rzen iem tego, co najp ow ażniejsi u c zen i (jak G olther, V o llm ö lle r, G röber, i inn i) p o w ie d z ie li już p rzed tem o m ojej d yssertacyi d o ktorskiej, to niech m i w o ln o b ę d z ie ży w ić n iepłon n ą n ad zieję, ż e zagraniczni u c z en i nieb aw em ten sam sąd w y d ad zą o drugiej m ojej rozp raw ie, c o p o c z ę ś c i już sp ełnili, przyjm ując ją do n ajp ow ażn iejszego organu rom anistyki niem ieck iej i w yd ając o niej tak p o ch leb n y sąd przez u sta je d n e g o z najk om - p eten tn iejszy ch b ad aczy, jakim jest n ie w ą tp liw ie P h . Aug. B eck er, prof, rom ani styk i i n astęp ca M ussafii n a w sze ch n ic y w iedeńskiej.
T o też o d p o w ied ź tę na recen zyę sz. m e g o o p o n en ta , którą uw ażam za ch yb ion ą i szk od liw ą, — ch y b io n ą dlatego, ż e p o za brutalną n eg a cy ą n ie w n o si do d ysku syi n ajd rob n iejszego faktu p o z y ty w n eg o celem w y św ietlen ia sk o m p lik o w a n eg o zagadnienia o p o w y źsze m pod aniu i w za jem n eg o stosu n k u 20 w ersy i, ani nie dorzuca ża d n eg o n o w eg o s z c z e g ó łu , sz k o d liw ą zaś d latego, b o zairuw a ducha, zabija ch ęć do pracy naukow ej u n a s i o d ry w a od c z y stej nauki do o d m ę tó w p o le m iczn y ch — p o z w o lę so b ie za k o ń c z y ć je g o w ła - sn em i słow am i:
„Lepiejby b yło, gdyb y r e c e n z y a tak niedojrzała n ie b yła się ukazała. S ą w niej b łęd y tak grube, a p rz ed ew szy stk iem sp o so b y tak n ie sto so w n e , że sa m o , najsp ok ojn iejsze n a w et w y m ien ien ie ich jest czem ś drażliw em , p rzy - krem , b o le sn e m “.
„Żleby jednak było, gd yb y z braku [bezstronnej a fa ch ow ej] krytyki [s w o j skiej] urabiało się przekonanie, że o p o ls k ie j p r a c y n a u k o w e j m o żn a p isa ć co s ię ch c e i jak się c h c e “, bo za p o k rzyw d zon ym nikt się nie u jm ie2), a zagran ica są d u n ie w yda.
J. H. Reinhold. Kraków 27. VI. 1910.
P . S. Już p o nap isaniu tej o d p o w ied zi p rzy szło mi na m yśl zajrzeć p o w tó r n ie do artykułu Prof. P oręb ow icza o Bercie z dużem i sto p a m 1, o g ło s z o n e g o w L udzie (1909. str. 169 i n.) i ku najw iększem u z d z iw ien iu kon statu ję ż e jed yn e trzy czy cztery słu s z n e ch o ć drobnej w a g i zarzuty, jakie sz. r e c en z e n t czyni mej pracy, tam d o s ło w n ie się znajdują.
D o nich należą, że :
1) w kronice Ex M iraculis S . G lodensis m ow a jest o Karolu M artellu a n ie o Karolu W ielkim , jak przez n ieo p a trzn o ść tw ierd ziłem . (N a w ia s o w o d o d a ję, ż e pom yłkę tę sp o strzeg łem n ieb a w em p o w yd rukow an iu rozp raw y i w kilku egzem plarzach, p o sła n y ch różnym o so b o m , m ięd zy innym i dr. W ę d - k ie w icz o w i, n a ó w cza s słu ch a czo w i rom anistyki w e W ied niu i Prof. B é d ie - ro w i, błąd ten p op raw iłem , zw ró c iw sz y p on ad to o so b n o w liś c ie u w a g ę n a n iego.).
г) O b ecn ie druk. tam że t. XX XV. str. 1 —30 i 1 2 9 —152.
2) P iszą c p o w y ż s z e sło w a , nie znałem je sz c z e p och leb n ej o c e n y m ojej p racy pióra prof. Briicknera (druk. w K s i ą ż c e 1910, w zeszy cie cze rw co w y m .)
Polem ika. 631
2) „B erte a u s grans p ie s “ lepiej od d ać p o p olsk u , jak ch ce sz. re c e n z e n t „p rzez B ertę z du żem i sto p a m i,“ niż p rzez „Bertę z du źem i n o g a m i“, ale ż eb y to m iało b y ć aż „ n ie sz c z ę ś c ie m “, w to mi trudno przyjdzie w ierzy ć, m im o z a p e w n ie ń sz. recen zen ta.
8) n ie u w zg lęd n ia m w sw ej pracy u w agi G röbera, (c h o ć ją znałem , w p r z e c iw ie ń s tw ie do te g o , co tw ierd zi sz. recen zen t, „{vit statt p ie d ein S c h reib ersch erz“ b o kon iek tu ra ta jest tylko je g o su b jek tyw n em zapatryw a niem , którem u p rzeczą A d en et (i M iracle de Berthe).
4) P o n a d to słu szn a u w aga, nie znajdująca się w artykule w y ż c y to w a nym , ż e w A n iem a w zm ianki o w o zie, a w V o r ze cz ce M agno, ale to są b łęd y z p r zeo c ze n ia p o d cz a s korekty, które laik usun ąć m o że, p r z e c zy ta w szy u w a żn ie str esz c z en ie p o em a tu A i К i uw agi do nich dodane, zn aj d u jące się w m ojej pracy.
Kilka innych zarzu tów , je sz c z e m n iejszego zn aczen ia, w ym agałob y z b y t obszernej d ysk u syi, szk o d a na to w Pam iętniku literackim m iejsca, zap isu ję je od razu na bene m eg o sz. opon en ta. A le za ró w n e te jak i trzy p ierw sze, w y żej w y licz o n e , znajdują się d ziw nym trafem w tak d ob rze znanym sz. r e c en ze n to w i artykule. I tu jest odw rotn a, a zarazem sm utna, strona m edalu. Sz. m ój o p o n en t, który w sw ej recen zyi aż trzy razy zarzuca mi o jednym i tym sam ym rozd ziale mej pracy, ż e jest przep isan y z G. Parisa, m im o że artykuł G. P arisa b ył cy to w a n y p rzezem n ie sz e ś ć razy, nie raczył słów k iem w sp o m n ie ć o artykule s w e g o p rofesora i poprzednika, od n o śn ie d o tych kilku zarzu tów . N ie ch że w o ln o b ę d z ie m nie, skoro f a t a już tak chcą, od d ać sp ra w ie d liw o ść m em u p r zeciw n ik o w i w m yśl „prawa p ie rw sz eń stw a “, i za sa d y suum cuique, którą m ój sz. op on en t w o czy m nie k ole, a p r zeciw której sam tak ciężk o grzeszy. O tó ż prof. P o rę b o w icz, jako zw olen n ik fo lk lo ry sty czn eg o p o g lą d u na g en ezę p o d a ń śred n io w ie cz n y ch , m usiał a limine od rzu cić w y niki mej pracy za ró w n o p ierw szej jak drugiej czę śc i, nie zapuszczając się w s z c z e g ó ło w e dy sk u sy e.
T o te ż nie m o g ą c od p o w ia d a ć na jego artykuł b ez w y to czen ia z a w i łej k w esty i „ tw ó rczo ści lud ow ej i artystycznej i ich w zajem n ego sto su n k u “ k w estyi, która już ty le krwi nap su ła w e L w o w ie i w K rakowie, i nie ch cą c k o n ty n u o w a ć do n ic z e g o nie p row ad zącej p olem ik i, nie reagow ałem w c a le na ó w artykuł.
A le prof. P o rę b o w ic z, jako dłu goletn i b a d a cz odrazu u c h w y cił d w ie cech y, w yróżn iające m oją pracę od „rom antycznych“, jak je z w ie p ro feso r B ecker, h ip o te z m o ic h p o p rzed n ik ó w t. j. sy stem a ty czn o ść i m etod ykę b a d a nia oraz o p a n o w a n ie całej odn ośnej literatury p rzed m iotu (p och w alić w ie l ki trud, z jakim zgrom ad ził niełatw y do p osiad an ia m ateryał-1 (str. 174.) Jako su m ien n y z a ś krytyk uw ażał za sto s o w n e zazn aczyć to w arty kule, który tylko u b o cz n ie był sp raw ozd an iem z m ojej pracy, a w głów n ej c z ę ś c i p ró b ą n o w e g o w yjaśn ien ia gen ezy podania. T ym czasem sz. recen zen t Pam iętnika, p o ś w ięc a ją c sp ecy a ln e sp raw ozd an ie m ojej pracy, nie uw ażał za s to s o w n e w s p o m n ie ć o artykule s w e g o p oprzednik a, ani najm niejszem bodaj słó w k iem z a zn a czy ć, c o jest n o w eg o , d od atn iego w m ojej k siążce. M iejm y jednak na d zieję, ż e z czasem p rzy sw o i so b ie to, c o w yd aw an i p rzez n ie g o tru b ad u row ie p ro w a n sa lsc y tak w y so k o cen ią i c ze g o m u ży cz y p rofesor T h om as, recen zu ją c w R om anii jeg o w yd an ie E lia s’a de B arjols : p o c z u c ia m iary, la mesure.