• Nie Znaleziono Wyników

Jadwiga i Jagiełło 1374-1413 : opowiadanie historyczne. Cz. 6

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Jadwiga i Jagiełło 1374-1413 : opowiadanie historyczne. Cz. 6"

Copied!
165
0
0

Pełen tekst

(1)

WARSZAWA

Ę e d a k c y a i A d m i n i s t r a c y a

4 7 , N o w y - Ś w l a t 4 7 .

(2)

BIBLIOTEKA DZIEŁ WYBOROWYCH

WYCHODZI CO TYDZIEŃ

w o b ję to śc i jed n e g o tom u,

— *—

WARUNKI PRENUMERATY

w WARSZAWIE: Z prze syłką pocztową:

Rocznie . . (52 tomy) rs. 10 ) . . (52 tomy) rs. 12 Półrocznie (26 tomfiw) „ 5 Półrocznie (26 tomow) „ 6 Kwartalni* (13 tomów-) „ 2 kop. 50 >

Za odnoszenie do domn 15 top. kw. - Kwartalnie (13 tomow) 3 Cena kaidego tomu 25 kop., w oprawie 40 kop.

DOPŁATA ZA OPRAWą:

Rocznie . . (za 52 tomy) . . . rs. 8 kop. - Półrocznie, (za 28 tomów) . . . „ 8 „ K w artalnie (za 1S tomów) . . „ I „ 60 Za zmianę adresu na prowinoyi dopłaca się ao kop

REDAKTOR I WYDAWCA

Franc. Jul, Granowski.

Redakoya i Administraoya: W arszawa, Nowy-Świat 17.—Telefonu 1070, we Lwowie Piao M aryacki L 4.

D rukarnia A T. Jezierskiego, Nowy-Świat 17.

(3)

K S â B i^S ^S iK

1

w v j ^ . i ' r f i y Ä ' . ’-. - , : ? « ; ; > s « S b f f S b R « Â a Æ s « a

-', ■:,: - : - . .VV.V- ;;-

-írí :-- KfïSÎ- ¿ V ; * »

.. - ',-*. »•.-i*?--

i P S É p í - p i p & | j j $ Ü P i | M . # #

Ü ' -< '

\7*t “ *. V ^ •’ '■y.r ' ’ s ' *

,V> -■-• ' /. - ■ -: • v ; - ," v; ' /i, >:* ;;v ‘ '■;.: ' -'. v- „: v*^

ÇT'ïV ' •* .-»> -'y',*-'. --.'■ .?..*• .' :■ . ' . -■• •••" . *!-•;'. - S '-■ ■>■'■>'/•£-r .!?-•. :-;xO--r>*- h ä « #?■ « : ¿ i ;4$®:3 - ■:■ ? æ c • - s ^ m i - - ;. ■ ;■=#? f e ®

■ÍJ: ÏA < ■:. . ijR . M

■ *£g&miSÏ- ■ ■

rv v tj ' - '.'« . :- ',J:S >> £ %?x % y. -' - , :.rt\v\t v c w / >■ rr- :< •, ;:■

lÊÉmmmL*' gWß .vX' • y»-.^ S Smv

'Ai*1 *>J «--M-LA-;te:íá^^-r^y, $$§§

àfel - r - '- " ' g g g g g M u s g a n

.tai w - j i a •» ->T . ■ •';<■■■ •- — v;- ' .'■■■'' t ó - • ’!>':- -• ' -' •■-•••-'' •', -y~ • ■■’ : r v ••■'• - •'-. ••^‘••( . .’îfv/J

"M'-'. ''.'■v *•' '■•"’.i» t ' y - ■'.; '•••*• •''■'•'■*_ ••

- - ■ *

■•ïT S J*3 Ł . V.J . t î ? >

■LsriKt , • * ^ W S H B L'çfe -••0 -•"/-■ ' ' k_2*--’ ‘ VaV" 1

,\ï :

-

4I¿\^■,'íV^y'/ ' -T^ : Ç, v’t0 -

^ 'j

feÿÎJïïià - y

®

X 1 m m

. f :■ » --'. ^...'' ".y

y:-î -

K I ; “ , ^ vy..-'- >v » . 4 \ M A i

■--'rr '-'-tl-' cr s& ïi y . ' --r ;¿y- ■',-

K î .■' . -, * - ' ¿:

g

1^ î k & í - >siT; C-J v’ÿ

- P

,

P I IIP-P8^® ^^SsSBIï7:iî^^fc§Sll^Â

^ S à A /m :(A --SÄ; ■ ■ ■ ■ ■ g ^ BSwjag..v:'::;i-■-yiKf

(4)

0 \ ,

S t O í K

' U - . / V

JADWIGA I JAGIEŁŁO.

(5)

\

(6)

K a r o l S z a j n o c h a .

's-g >S> G 7"

JADWIGA I JAGIEŁŁO

1 3 7 4 - 1 4 1 3

OPOWIADANIE HISTORYCZNE

____

C z ę ś ć Y I

W A R S Z A W A DHDKAllNIA

A. T. J E Z I E R S K I E G - 0

47. Nowy - Świat 47.

(7)

P

;i,03BOJieiio Heusypoio.

Bapmaita 28 «Deispa.ta 1902 ro,T,a.

*■•.. / f s . < r y \ r " !

v i y Ć+ i

® | k f

# ■/., « X

T7YDANO z d u;:letöW

Eiblio:cUi Ncrrodowei

(8)

X V I I I . W I T O L D .

Waśń J a g i o ł ł y z W itoldem , - W y ż sz o ś ć dana S k ir g i e ll e .—

O krucieństw a S k ir g ie łły . O b r a z W i t o l d a . —J o g o k r e w ­ kość, e n o ig i a , za m i ło w a n ie w Pola kach. — Hojność , upo- śledzonio obecno i ambioya. — Zamach na W ilno. — K o n ­ s za ch t y z Zakonem — U ćio czk a do Prus — Majaki k r z y ż a c ­ kie. — K o n r a d W a l l e n r o d . — J e g o dzik ość w domu, obłu dna pokora za granicą, plany w ojo nno.— Wojna z Polską.

P o l a c y na Podlasiu. — W ypraw a k r z y ż a c k a n a W ilno. — A r ty le r y a ś r e d n i o w i e c z n a .— Oblężoni-< W y ż sz o g o i N i ż s z e ­ go zamku. — B o h a t e r s k a o b r o n a W i l n a p r z o z P o l a ­ ków. — Odw rót i p ow tórn a w ypraw a k r z y ż a c k a —W s z e c h ­ st ronno p o s i łk o w a n ie L itw y przez P olsk ę. — C iągłe z a m a ­ ch y Witolda. — P o s e l s t w o m o s k ie w s k ie u n ie go. — Tajno porozum ienie J a g i e ł ł y z W itold em . — Pośred n ik iem m ł o d y Z iem o w ito w ie Henryk — H i s t o r y a m a z o w i e c k i e g o k s i ę c i a H e n r y k a . — Jog o g o ścin a u W it o ld a i p o ś l u ­ bie nie K io jstu tó w n y R y n g a ły .—P o w r ó t W itolda do Litwy.

Zgoda z J a g i e ł ł ą i J a d w ig ą r w Ostrowiu. — W it o ld ks. Li- towskirh. — Śm ierć Henryka.

Z łote żniwo w szechstronnych teraz nagród i da rów Jąg iełło w y oh sam em u W itoldowi nie przyniosło pociechy. W róciw szy p rz e d trz e m a la ty z p rzy tu łk u u K rzyżaków , otrzy m ał on, ja k w iem y, księztw o G ro­

d zieńskie, a obow iązał się nie żądać sw oich ojczystych Trok i nie w chodzić bez w iedzy Jag ie lło w ej w żadne stosunki z k siąż ęta m i zagranicznym i. Za to p rzy rze k ł Ja g ie łło tem i czasy w ydzielić m u daw ną dziedzinę L ubartow ą, ziem ię w ołyńską. Nie n astąp iło jed n ak że

(9)

uio w ięcej nad p rzy rzeczenie. Pozw olono m u w p ra w ­ dzie p rzeb y w ać w Ł ucku, lecz zam ek i pow iat łuoki p rz e sz e d ł w rę c e polskiego rząd cy , K rz esław a. Na- próżno p rzy p o m in ał się W itold królow i częstem i po­

selstw a m i i listy. D aw ny p rz y ja c ie l Ja g ie łło u m y ślił go trzy m a ć ściśle n a w odzy, a czując, iż m u się dzieje krzyw da, p o d ejrzy w ał go sw oim zw y czajem o z a ­

m iary odwetu.

Czuwano przeto bacznie nad każdym krokiem W itolda; nie dopuszczono mu w ypraw iać żadnych p o ­ se lstw po za g ran icę Litw y; gdy w y słań cy W itoldowi s ta n ę li p rzed J a g ie iła , w trącano ich do w ięzienia, aby w ym usić n a nich w yjaw ienie sk ry ty c h zam ysłów pana.

„N aw et dziecię m oje, córeczkę m oją — sk arży się W itold — w zbraniano mi w ydać za kogo chciałem , lę k a ją c się, iżbym sobie p rzez to nie z je d n a ł p rz y ­ ja c ió ł i sprzym ierzeńców , ile, że w ielu k sią ż ą t ościen­

nych zgłaszało się o je j rę k ę . Je d n em słow em , by­

łe m ja k niew olnik pod ro zk azam i J a g ie łły , a brat je g o S k ie rg ie łł, p an m oich Trok ojczystych, n a staw ał

mi n a ży o ie” .

N atrąco n a tu w zm ianka o córce m ierzy do p rzy ­ rzeczen ia je j onem u zbiegłem u z O rdy synów i W, ksią- żęcia M oskwy, W asilem u D m itriew iezow i, o którym poprzednio słyszeliśm y słów kilka. B aw iąc niedaw no w stronach w ołyńskich, zagościł on tak że n a dw ór W itoldów, i z aręczy ł się tam z rów nież m łodocianą c ó rk ą W itolda A uastazyą, czyli Zofią. P o d a ł się W i­

toldow i przez to w coraz w iększe p o d ejrzen ie, w c o ­ ra z surow sze prześladow ania. Jed n e i drugie bolały tern dotkliw iej, im w znioślejszy był um ysł, k tó ry je m u siał znosić.

W sy n u w spaniałom yślnego K iejstu ta znam y ju ż duszę szla ch etn ą, p e łn ą ufności i przyw iązania, tak p rzeciw n ą uw ierzeniu nieg d y ś w z d rad ę p rz y jac iela J a g ie łły . P ó źn iejsze la ta ro z sław iły go m istrzem w sztu ce rząd zen ia, p ierw szym w ład cą sw ojego czasu.

W obec sk rzętn eg o m row ia ludzkiego, o k tó rem p rz y ­

(10)

chodzi m ów ić tu ciągle, a k tó re ta k olbrzym ie góry rez u lta tó w um iało sp iętrz y ć sk rzętn o ścią sw oją — n aw et w obec św iątobliw ej Jadw igi i cnotliw ego J a ­ g iełły — p ie rw sz y to w ie lk i człow iek w naszej p o ­ w ieści, sobą sam ym m ądry, tw órczy, w późnoletnie n a stę p stw a płodny.

I owoż te n z pom iędzy w szystkich w ybrany m iał zostaw ać „ ja k n iew o ln tk pod rozkazam i J a g ie łły ”, opływ ającego w cześć i p rzychylność ludzką, w e w sz e l­

k ą w ielk o ść św iatow ą, bez żadnej innej zasługi nad Bwoje szczęście. Szczęśliw em u Ja g ie lle oddał W itold niegdyś c a łą p rzy jaźń sw ojej m łodości, a on go z d ra ­ dził, ojca m u zgubił, do p rz y tu łk u u K rzyżaków go zm usił. S zczęśliw em u J a g ie lle p rz e b a c zy ł W itold to w szystko i o dstąpiw szy spółki z K rzyżactw em , p rz y ­ czynił się sw oim pow rotem do u ła tw ie n ia m u drogi n a tron krakow ski, a on obecnie obsy p u jąc la d a kogo daram i, cofa mu zaprzysiężone ju ż obietnice!

I nietylko szczęściu Ja g ie łło w e m u m u siał W itold dozwolić góry n ad sobą. W ypadło m u u leg ać je sz c z e

■zwierzchnictwu ludzi niegodnych, „ s ł u ż y ć ” istnym w yrzutkom sp o łeczeń stw a. Był takim m ianow icie ro ­ dzony b ra t Jag iełłó w , S k irg iełło , te ra ź n ie jszy W. książę litew sk i, posiadacz T rok W itoldow ych. U skarbiw szy sobie zaufanie podejrzliw eg o Ja g ie łły , zastęp o w ał on go zw yczajnie w n ajw ażn iejszy ch w ypadkach, p rz e ­ w o d ził re s z c ie k siążąt, był drugim panem Litw y.

D ziało się to jed n ak że raczej sam ow olą b ra te rsk ą , niż uzdolnieniem S k irg ie łły . M oralna jeg o w arto ść d o ­ rów nyw ała zupełnem u praw ie zw ierzęetw u. W ierny Ja g ie lle , znośny Rusinom , ja k o w yznaw ca w iary g r e c ­ kiej, był S k irgiełło z re sz tą p ro sta k ie m , p ijan ic ą i okru- tnikiem .

Rad, iż go za m łodu nie przeznaczono do m itry w ielk o k siążęcej, d la której z obaw y przy p ijan ej często WW. książętom trucizny należało w ychow ańcow i kBią żęcem u nałom yw aó się w cześnie do ta k ie jż e w strz e ­ m ięźliw ości od w szelkich trunków g orących, j a k ą k ro ­

(11)

niki chw alą O lgierdow i, K iejstutow i, Jag ielle, W itol­

dowi i praw ie w szystkim późniejszym Jag iello ń czy ­ kom, h ołdow ał S k irg iełto do sy ta staro litew sk iem u ubóstw ianiu b rzucha i gard ła . Ja g ie łło cnotę tr z e ź ­ w ości w y u ag rad zał sobie nam iętn em objadaniem się, gwoli którem u „sp ę d z a ł on dnie i noce przy u c z ta c h ”;

S k irgiełło p rz e n o sił uczty pijane. P rzec iw otruciu s łu ż y ła p rz y ję ta raz n a zaw sze zasada, iź ktokolw iek z jed n eg o p ije z kim dzbana, sam n a jp ie rw sz ą w ypi­

ja ć m u siał szklenicę. U bezpieczony w ychyloną do s ie ­ bie próbką napoju, pozw alał książę lad a komu u siąść za stołem i z ufnością sz e d ł ju ż kufel z a kuflem.

W rozpasaniu w esołości godowej z a p ra sz a ł S k ir­

giełło coraz w ięcej spółbiesiadników , aż dopóki nie p rz e b ra ło się m iary . W tedy b u d ziła się w Sfcirgielle w ściek ło ść ty g ry sia. D obyw ał m iecza i rzu cał się z nim na tow arzyszów p ija ń stw a, a kto za trz eźw a b y w a ł w najw iększych ła sk a c h , te n po pijanem u n aj- sroższe ponosił ciosy. P rzesp aw szy się, n a p ra w ia ł to w praw dzie W. k siążę w łasn o ręczn em opatryw aniem ra n ulubieńców , ile, że „z n a tu ry p o siad ał w ielką biegłość w sztuce m edycyny ch iru rg ic z n ej” . P oniew aż je d n a k sz tu k a nie zaw sze d opisyw ała, przeto „w ieln śm iertelnych u traciło z jeg o rę k i życie i całość c z ło n ­ k ó w ” . Z tern w szy stk iem p o siad ał S k irg iełło pew n ą w ziętość u Rusi. C eniąc je g o oporność „w ierze n ie ­ m ie c k ie j”, a w y trw ało ść w „ c h rz e śc ija ń sk ie j” , bojąc się go, u le g a ła m u Ruś chętniej, niż kom ukolw iek in nem u, a czy państw o O lgierdów .i K iejstutów kw itnęło pod je g o rę k ą . czy upadało, nie w iele j ą obchodziło.

Tern boleśniej czuł to nasz W itold. L itw a, którą on podnieść um iał do tak głośnej w św iecie potęgi, n ęd z n iała w ostatecznej zam ieszce, a on sam p o d le ­ gać m u siał S k irg ie lle . Zniew olo go n a w e t do s o le n ­ nego w tej m ierze p rzy rz e c z e n ia i dokum entu. Ale n ie z a k lą ć losów pieczęcią, nie spow ić ducha w p e r ­ gam in. Z rządzone losem p rzeciw staw ien ie W itolda obudwom braciom O lgierdow icom w yw oływ ało koniecz­

(12)

9 n ą i tak d łu g ą pom iędzy nim i w alkę, dopóki je d n a z p rzeciw nych stron nie p rzem o g ła stanow czo drugiej;

osobiste zaś usposobienie K iejstutow ica n agliio do j a k - n a jp rę d sz eg o wybuchu. Po w zm iance o p rz y szłe j w ie l­

kości W itoldow ej, przed blizkim tego w idokiem w chw i­

li późniejszej, m iejsce tu dokład n iejszem u obrazow i je g o osoby i c h arak teru .

S ław ny syn K iejstu ta i B iruty, to litew sk i Ło k iete k . W obudwóch w ielkość ducha p rz e sta w a ła na drobnem ciele. N izki, sm ukły, n iezaro słeg o oblicza W itold, gdy p rzy w d ział strój niew ieści, m ógł, ja k w ów czas przy ucieczce z w ięzienia w K rew ie, u jś ć za n iew iastę. To też ja k całe plem ię litew sk ie, ja k ojciec K iejstut, tak zw łaszcza W itold n iew ieście tk li­

we m iał serce, Snadno w zburzone, daw ało się ono snadno przejed n ać. Dziecięco o tw arte i p rzezro czy ste, nie było ono w sta n ie zataić najm niejszego p o d e jrz e ­ nia, n ajm n iejszej niechęci ku kom ukolw iek. N iez m ie r­

nie żyw e i czynne, um iało ono znieść w szystko, oprócz zw łoki, oprócz czekania. Szczególniej, gdy p rzyszło długo czekać widoku osób kochanych, uścisku żony i dzieci.

A ja k ojciec K iejstut, tak i syn Writold łatw iej gorzał m iłością. Ojciec porw ał k ap łan k ę bogów, Bi- ru tę; dziecięco tkliw y W itold, upodobaw szy sobie żonę jed n eg o z k sią ż ą t ruskich, zabił m ęża i o żenił się z wdow ą. W ów czesnym stan ie obyczajów litew sk ich zdaw ało się to rz e c z ą pow szednią, ledw ie godną w spom nienia; p rzeco tylko o w szystkiem uw iadom ieni, w szystkiego pom ni K rzyżacy, zapisali j ą w sw oje księ gi. K r a j o w e g łosy gan iły W itoldow i surow o i w ie­

lokrotnie, iż gwoli sw ojej n iecierpliw ości m iłosnej gotów b y ł odbiedz w o jsk a w pół w ojny, pośpieszyć w objęcia m ałżonki i — w ielu różn y ch -kochanek. Gdy śm ierć ro z łą c z y ła go z przedm iotem ukochanym , „bo­

la ł W itold gorzko, lecz k ró tk o ”.

N iezm iernie bowiem ru ch liw em u uczuciu w tórzył podobnież czynny um ysł, n ie z n a ją cy spoczynku n a ­

(13)

w et w żalu. A p ierw iastk o w a u ieap raw ao śó ludu i z i e ­ mi litew sk iej o tw ie ra ła w każdym zaw odzie tak sz e ­ ro k ie pole czy n n o ści, co tern bardziej pobudzało do d ziałan ia ruchliw y u m y sł W itolda, ile że z je d n e j i z drugiej stro n y Litw y, od zachodu polskiego, a oso­

bliw ie od północy k rzy żack iej, sąsiad o w ały z nią p a ń stw a n ieró w n ie w yższej ośw iaty i organizacyi s p o ­ łec zn ej. L itew scy zaś G edym inow ice, ja k to zw y czaj­

n ie d a je się w idzieć u am bitnych k sią ż ą t p lem ion na po ły b arb arz y ń sk ich , p ra g n ęli gorąco dorów nać w zo­

rom sąsiednim . Ju ż w p ogańskim ojcu K iejstucie u d e ­ rzało n a d e r s ta ra n n e zasto so w y w an ie się do n a jsu b ­ teln iejszy ch w y m ag ań ry c e rstw a chrześcijańskiego.

P rz y ję ty do społeczności ch rz e śc ijań sk iej, W itold tern w iększą u p a try w a ł w tern dum ę.

P rzy d łu ższy , kilkokrotny pobyt u K rzyżaków obe­

zn ał naszego K iejstutow ica ze w szystkiem i szczegóła­

mi cyw ilizacyi ów czesnej. P rz y sw o ił on sobie tam n a zaw sze ję z y k niem iecki, o byczaje krzy ż ack ie, n aw et znajom ość sław n ej ekonom ii i ad m in istracy i k rz y ż a c ­ kiej. W rażenie zew n ętrzn ej w yższości N iem ców p ru ­ sk ich tak głęboko ow szem utkw iło w nim , że mimo w szelk ie sp o ry i w ojuy z K rzyżakam i, czuł W itold zaw sze p ew ien p rzy jazn y pociąg ku zakonow i. Z te j­

że sam ej przy czy n y w yższego u k sz ta łc e n ia Polaków , lu b ił ich i p rz e n o sił W itold „nad w szy stk ie in n e n a ­ ro d y ”, osobliw ie n ad w ła sn ą L itw ę.

P rz y zręczn ie d obranych w ykonaw cach w oli k sią żęc ej, p rz y m nogości u le p sz e ń do p rzed sięw zięcia, n ie tra c iła n ie z m ie rn a sk rz ętu o ść W itolda żadnej chw ili bezow ocnie dla k raju . „U staw icznie n a k o n iu ”, w szędzie ro z k a z e m i nadzorem sw oim przytom ny, był on zaraz em w odzem , sędzią, n a cze ln ik iem kościoła, ekonom em i kupcem . G ra su ją c e w ów czesnej L itw ie ło trzy k o stw o , „k o z a c tw o ”, zm u szało go p ośw ięcać głów ną uw agę obow iązkow i sędziego. Jakoż w n ie ­ zm ordow anej pilności sądow niczej, w przyrów naniu L itw y do innych k ra jó w eu ro p ejsk ic h , ja k ie m takiem

(14)

l i

ubezpieczeniem w łasności i pożycia, „sz u k a ł W itold głów nej zasługi, je d y n e j chw ały u swoich i cudzo­

ziem ców .”

A dzikość plem ien ia „ko zack ieg o ” w y m ag ała srogiej spraw iedliw ości, doraźnej egzekucyi. To też najczęstszy m w yrokiem W itolda byw ał stry czek , k a ­ tem rozkaz pow ieszenia się w łasnoręcznie. N ieraz w w ycieczce po k ra ju , d o p ad łszy złoczyńcę z n ie ­ n ac k a na gorącym uczynku, c h w y tał książę n ap ięty u siodła łu k i zanim jesz c z e u sta o rzek ły wyrok, sp e łn iła go już s trz a ła książ ęca. N ałenczas oczom z d a le k a p rzy b y ły ch cudzoziem ców nasz łagodny, nasz łatw ie p rzejed n an y , dziecięco tkliw y W itold zd aw ał się w ściekłym ty ran em , i o nim to sły ch ać było głosy pom iędzy nimi: „To k rw io ż e rc a!” Za toż c a ła ow a rz e sz a „ k o z a c k a ” , rz e sz a nieuk ró co n y ch niczem ł o ­ trzyków , słu ch ała w m ilczeniu praw i rozkazów k sią- żęeia, „n ie śm iała spojrzeć na niego, nie śm iała p is n ą ć ”;

a L itw a, „ro z k ie łz n an a i bezw ład n a do jeg o czasów , s ta w a ła się k rajem rządnym , potężnym , sław nym , ja k nigdy p ó ź n ie j”.

J a k zaś w tej surow ej spraw iedliw ości n a j­

w iększą ze sw oich zasłu g , tak n ajw ięk szą p r z y ­ j e m n o ś ć sw oją u p a try w a ł W itold w hojności i szczo- drocie bez gran ic. W łaściw a późniejszym J a g ie llo ń ­ czykom nam iętność ro zd aw n ictw a b rała n ajp ierw szy w zór z podobuejże sk ło n n o ści W itoldow ej. K orzystali z niej swoi i cudzy, św ieccy i księża, najszezególniej P olacy. Nie było ła sk i, ani darow izny ruchom ej lub nieruchom ej, w ziem iach, m onecie lub klejn o tach , któ- re jb y W itold nie w yśw iadczał Polakom , a je śli innych darów nie stało d la nich, to im p rzynajm niej konie do sw oich folw arków b ra ł n a zim ow lę. „M usieli­

byśm y w iele a w ie le k o rt za p e łn ić — praw i k ro n i­

karz tam to e z e sn y — gdybyśm y w yliczyć chcieli w sz y st­

kie p rzy k ład y hojności W. k s ię c ia .”

Niekiedy' dziecięco sw aw olny um ysł W itolda lubił stro ić sobie igraszk ę z ludzi zazdrosnych, albo

(15)

skąpszych, chcący ch poham ow ać jego ro zrzu tn o ść.

Pew nego razu przy rozstaniu się z jed n y m ze sw ych ulubieńców polskich, M ikołajem M ałdrzykiem , h erbu P o ­ ra j, w racającym ze służby k siążęcej napow rót do żony i dzieci w P o lsce, a ju ż sow icie różnem i d ary o b ła ­ dow anym , ro z k a z a ł W. k siążę w yliczyć m u n a p o ż e ­ gnanie 100 kóp groszy szerokich. O becna tem u W.

k siężn a zrobiła m ęża uw ażnym , iż w ycieńcza sk arb iec zb y tn ią hojnością. „ Je śli ta k — rzecze W itold — to przynieście m u je sz c z e 100 kóp” . — K siężn a oczyw i­

ście tem u siln ie jsze czyniła p rz e d sta w ie n ia.— „ Jesz cze 100 k ó p ” — przy d ał natenczas W itold. — K siężna i tym razem nie z a p rz e stała ; książę i tym razem k a ­ z a ł przyuieść 100 kóp. P ow tórzyło się to je sz c z e po trzy k ro ć. D opiero, gdy uszczęśliw iony M ałdrzyk m iał 800 kóp w toboli, z an iech ała k siężn a d alszych p rz e d ­ staw ień i za n ie c h ał sw aw olny- W itold dalszych do- liczek.

Z naczna też część dochodów W .k s ię z tw a u p ły ­ w ała d ro g ą podobnej rozrzutności, tej niezbędnej podów czas cnoty ry c e rsk ie j, zw łaszcza naszem u Ł o ­ kietkow i tem po trzeb n iejszej, im nam iętniej g ra ła w nim ch ętk a sław y u cudzoziem ców , ch ętk a d orów na­

nia we w szystkiem obyczajow i i zbytkow i zagraniczne mu, ta sła b a stro n a n ajzn am ien itszy ch OedymiLowiców, a w szczególności Ja g ie łły i W itolda, której to s ła b o ­ ści i cnocie um iał przem y śln y syn K iejstutów coraz now ych środków rozm aitem i d o starcz ać sposobam i, m ianow icie s p ó łk ą w przed sięb io rstw ach handlow ych, z a o p a tru ją cą go zaw sze m nóstw em kosztow ności, szub, złotogłow ów i tym podobnych darów i upom inków.

Tem uż sam em u celow i służyło bardzo staran n e a d m in istrato rstw o ekonom iczne, którem u ato li niem o w lęctw o ekonom ii politycznej w całym św iecie ó w cze­

snym , osobliw ie zaś w w yobrażeniach Rusi litew sk iej, p ooszeptyw ało dziw nego rodzaju operacye. I tak sam m ądry W itold m iał używ ać fo rtelu następ n eg o . O sa­

dziw szy now ych te n u tary u szó w w dobrach książęcych,

(16)

13

nie w g lą d a ł on um yślnie przez ja k iś czas w ich czynności, dozw alał im tak długo zdzierstw i łupieże- n ia w sk a rb ie publicznym , aż póki w ieloletnim z a ­ rząd em nie u zbierali w ielkiej fortuny. W tedy pod lad a- ja k im pozorem w y ta c z a ł im k siążę proces, skazyw ał ich n a konfiskatę uzbieranych dostatków i nowym rządcom p o ru cz ał d obra k siążęce. „Znaczyło to — tłóm aczy nam k ro n ik a — dozwolić gąbkom w siąkania, aby w yciskać n a s ią k łe ” .

U żyw ano tego sposobu i za g ran ic ą, m ianow icie z Żydam i. Co do W itolda, ten przynajm niej odbijał nie dla siebie, lecz w m niem any p o ży tek k ra ju . D la siebie p rz e sta w a ł n asz drobny, niew ieśiej tw arzy bo­

h a te r na bardzo skrom nem życiu, nie zn ającem k ie ­ licha i długich biesiad. K iedy niek ied y w ycieczka m y śliw sk a w las i pow szechnie ulubiona w ów czas g ra szachów , to jeg o w szelk ie rozryw ki.

Obecnie m iał syn K iejstuta około 40 lat, drugą żonę Annę S w iatosław ów nę, k siężniczkę sm oleńską, kilkoro różnego w ieku dzieci i szczupłe księztw o G ro­

dzieńskie. C iągłe burze dotychczasow ego żyw ota, woj ■ ny dom owe w ostatnich latach ojca K iejstu ta, w ięz ie­

nie Jag iełło w e, tu łactw o u K rzyżaków , kilkoletnie po tern oczekiw anie w Litw ie, nie d ały je sz c z e zajaśn ieć W itoldowi w całym blasku geniuszu. Tem ci g w ałto ­ w niej p a rł go te ra z duch niespokojny, gotów w sz e l­

kich chw ycić się środków , aby tylko w yjść z cieśni i srom oty obecnej.

N ajpospolitszym d la am bitnych k sią ż ą t litew skich środkiem było w takim razie rzu cen ie się w ram iona zakonu niem ieckiego. O d k ład ając je d n a k do ja k n a j- póżniejszego czasu tę ostateczność, z a w iązał W itold na te ra z tylko d alek ie z zakonem porozum ienie. Sam zaś u m y ślił spróbow ać w przódy, czy nie zdoła podstępem zasiąść na W. k sięztw ie litew skim , t. j. przed ew szy st- kiem n a stolicy w ileńskiej i zam ku W. książęcym , W tym celu zagajono ppkątny rozgow or z m ieszczą-

(17)

nam i i ujęto kilku tajn y ch sprzym ierzeńców na zam ku.

R ozkazyw ał tam , pod niebytnośó S k irg ie łły , b a ­ w iącego w Połocku, drugi b ra t królew ski, K orybut.

Od tego o trzy m a ł K iejstu to w ie w olność w y p raw ien ia pew nej fam ilijnej u ro czy sto ści w zam ku w ileńskim . Pod je j pozorem m iały w jechaó tam ogrom ne wozy ze zw ierzy n ą i ukrytym i pod nią zbrojnym i. Ci, za pom ocą m iejscow ych p rzy jació ł, opanow aliby zam ek, podczas, gdy po m ieszczanach spodziew ano się odda­

nia m iasta.

W szakże tw a rd a dla W itolda fo rtu n a nie z iśc iła ani jednego, ani drugiego. M ieszczanie w ileńscy byli z duszy ra d z i zw iązkow i L itw y z K oro n ą i n a śla d u ­ j ą c p rzy k ład m ieszkańców stolicy czerw onoruskiej, zatrw ożonej tem iż w łaśn ie czasam i p o g ło sk ą o p rz e j­

ściu R usi z pod rządów polskich pod in n e i u p ra sz a ­ ją cy ch p rzeto k ró la polskiego o zatrzy m a n ie ziem i ru sk ie j pod sw ojem b erłem , nie p rz y jęli nam ow y W i- toldow ej, o św iadczając się z w ie rn o śc ią dla „sw ego k r ó la ” Ja g ie łły . Z arazem p ew ien p rz e n ie w ie rc z y pou- fnik K rzyżaków , uw iadom ionych o spisku, p rz e strz e g ł k siążęcia K orybuta, który w czesnem uw ięzieniem sprzy- sięg ły ch zniw eczył zam ach. W y jaw ienie się projektu pogorszyło dolę W itolda. Nie pozostało nic innego, ja k znow uż zapisaó się całkow icie K rzyżakom .

W itoldow e księztw o brzesko g ro d zień sk ie stykało się z P ru sam i. Z tego p o g ran icza p rz e s ła ł n asz K ie j­

stutow ie ośw iadczenie now ego p oddania się zakonow i.

L ecz p o p rzed n ia roku 1384 z d rad a W itolda ze p su ła K rzyżakom se rce ku niem u. W ypadło te ra z zab e zp ie­

czyć ich n ależycie od n aw rotu podobnej zrrian y . Nim w ięc zaw arto now ą ugodę, m u siał W itold pierw ej od- daó K rzyżakom w zak ład n iezm iernie w ielk ą liczbę n ajb liższy ch k rew nych, dwóch b rac i rodzonych, Z y­

gm unta i K onrada, jed n e g o synow ca, jed n eg o szw a­

gra, t. j. k się c ia G leba S w iatosław ow ica ze S m oleńska, baw iącego p rzy nim w ję c tw ie od czasów w ojny p rz ed -

(18)

15

k ilk o letn iej, k s ią ż ą t Iw a n a O lgim untow ica O lszańskie- go i Jerzeg o nieg d y ś n a B ełzie, dale j p rzeszło stu najp rze d n iejszy ch bojarów brzesko-grodzieńskich. w re- Rzcie sio strę R y n g ałłę i żonę z k ilk o rg iem dzieci.

W szystkich porozsadzali K rzyżacy zosobna po ró ż ­ nych zam kach pruskich, m ianow icie księżnę W itoldo- w ą z có rk ą i sio strą R y n g a łłą naprzód w K rem iten, n a stę p n ie w B a rte n ste jn ie , dw óch m aluczkich synów W itolda, Iw a n a i J u r a w K onigsbergu, k sią ż ą t Iw an a O lgierdow ica i Jerzeg o B ełzkiego w zam ku M orungen, G leba w M alborku i t. d.

D opiero po w zięcin tak w ielkiego zastaw u p o n o ­ w ił zakon W itoldow i w G rodnie daw n ą obietnicę w y ­ w alczenia m u Litw y, odw zajem nioną przez W itolda podobnież daw nem przyrzoezeniem u zn an ia się z niei hołdow nikiem zakonti. W raz z W itoldem p rz y stą p ili do zw iązku z K rzyżakam i Żm udzini, naju p o rn ieisi ze w szystkich w yznaw ców i obrońców pogaństw a. Z agro­

żeni w niem zarów no p rze z Jag ie łłę , ja k i K rz y ż a ­ ków, znaleźli oni te ra z sposobność zapew nienia sobie cale k orzystnych w arunków zgody z zakonem , i za obow iązek p o siłkow ania W itolda i K rzyżaków w w oj­

nie z k ró lem polskim i jego b ratem S k irg iełłą u zy­

skali zup ełn ą praw ie niezaw isłość w ew nętrzną, w szcze­

gólności w olność od chrześcijań stw a, Do niektórych zam ków W itoldow ych p rzy jęte zostały załogi p ru sk ie.

W pierw szym początku norganizow anej tak w alki n a ­ s tą p iła z w iosną ro k u 1390 znaczn a w y p raw a K rzy­

żaków i W itolda do Litw y, nieuw ieńczona je d n a k ż a ­ dną w ię k sz ą korzyścią. G łów ny, stanow czy cios m iał u d erzy ć w L itw ę dopiero w le c ie , p rz y pom ocy ze­

w sząd zaciąganych posiłków i n a p ły w ająceg o ry c e r­

stw a ochotniczego.

W szakże sam a w ojna nie w yezerpyw a n igdy ca­

łe j roli K rzyżaka. N aw et o stateczn ą knując zagładę, m a on zaw sze miód w u stach . „Od nas m oże k orona p o lsk a pew n ą być m iłości i p o ż y tk u ” — p isz e m istrz W. K onrad C zolner w tym sam ym czasie, k ied y w szel­

(19)

kie jego zabiegi d ąży ły do obalenia k ró la polskiego.

W obecnym zam ysłach przeciw Ja g ie lle zd aw a ła się obłuda podobna tem p o trzeb n iejszą, im bardziej z a ­ leżało K rzyźaetw u na uniknięciu jed n o c zesn ej w ojny z P o lsk ą i z L itw ą, n a pow strzym aniu Polaków od po siłk o w an ia Litw y.

Mimo nienaw iści zakonu ku W ładysław ow i J a ­ gielle, mimo ustaw icznej w rzaw y w ojennej w Litw ie, trw a ł m iędzy zakonem a P o lsk ą n a pozór daw ny

„w ie c z y sty ” pokój K azim ierzow ski. Już to w łasn y in ­ te re s panów pruskich, w ym agający n ajp ierw ej u p o ra­

nia się z L itw ą, ju ż to upom nienia p apieskie, zaleca­

ją c e tem i czasy raz po raz zgodę m iędzy k oroną a zakonem , p o d p ierały ch w iejn ą budowę tego p r z y ­ m ierza. D yplom acya k rzy żack a um iała w yróżnić w J a ­ gielle k ró la polskiego od W., książęcia Litw y. Zaczem w alcząc z W. książeciem , d obijając Bię w ciąż całej Litw y, jak o p rzy n ależącej zakonowi w łasności, naw et zbrojąc się zcicha do koniecznej niebaw em w ojny z K oroną, g ła sk a ł m istrz W. Polaków ustaw icznem i układam i o pokój dalszy, ow szem , przyjm ow ał ich po­

średnictw o, celem u śm ierz en ia w ojny litew sk ie j.

Śród ciągłych szturm ów nad N iem nem , śród c o ­ raz groźniejszych przygotow ań do niechybnej w ojny nad W isłą, odbyw ały się m iędzy zakonem a P o la ­ kam i w ielokrotne, acz zaw sze bezskuteczne, nakoniec zjazdy i rokow ania, m ianow icie w roku 1388 n ajp rzó d w lutym w Toruniu, a potem w kw ietniu w K aciążu, w roku 1389 najprzód w Solcu uad W isła, potem w N eidem burgu, czyli N idborzu. W obudwóch w spo- m nionych tu latach w y ręczał W. m istrza, częstą przeszkodzonego chorobą, bardzo czynny zastępca, n ajw yższy po nim u rzęd n ik braci zakonnej, słynny K onrad W allenrod. P rz e su n ą ł on się nam ju ż n ie je ­ dnokrotnie przed okiem w daw niejszych spraw ach l i ­ tew skich, z w łaszcza przy owym pam iętnym zjeździe n a w yspie D ubisie, kiedy Ja g ie łło w n et po upadku K iejstu ta zap isał się K rzyżakom , ślu b u jąc p rzy jąć

(20)

17

chrześcijaństw o w ciągu lat czterech . Z apow iedzieli­

śm y w nim podów czas je d n o z n ajciekaw szych zjaw isk c h a ra k te ru naszych m nicho-rycerzy. T e raz, w p rzed- ju trz u n a d e r w ażnych w ypadków pod sterem sam egoż W allenroda, po ra d okładniejszym w izerunkiem u s p r a ­ w iedliw ić to zdanie.

K onrad W allenrod, N iem iec, od dziecięctw a w y­

chow any w zakonie, daw niej m arszałek , obecnie W. k o m tu r zakonu, człek jeszc ze m łody, m iał już tylko cztery la ta do życia. Zato im krótszy, tern gw ałtow niejszy byl jeg o zaw ód, Z n a tu ry otrzy m ał K onrad duszę nam iętną, c h a ra k te r dziki i nienaw istny.

„S zkaradnego o b licza” zew n ątrz , w rz a ł on ta k ą ż zło­

ścią i żó łcią w ew n ątrz. P ijań stw o rozpłom ieniało go jeszcz e srożej. C ałe też P ru sy „bały się niezm iernie*

W allenroda. U rzędnicy zakonu, szlachta, książęta, wszyBtko co żyło, „ d rżało n a je g o w id o k ” .

O sobliw ie k sięża znosili odeń k rzy ż p ań sk i. P o ­ dobny tern do w ielu gw ałtow ników onego czasu, k tó ­ rym w szech stro n n a przew aga duchow ieństw a d aw a ła

pobudkę do tern głębszego w strętu , tern oporniejszej przeciw ko niem u niechęci, p rz e śla d o w a ł K onrad, lubo sam m nich, bądź to słow em , bądź czynem w szystko, co tylko nosiło suknię k a p łań sk ą . „Gdyby odem nie zależało — m aw iał W allenrod — zostaw iłbym w k a ż ­

dym k ra ju ty lk o je d n eg o popa, a i tego z am k n ąłb y m w w ieży w ysokiej, aby nikogo nie b a łam u cił i nie m ie sz a ł się do niczego innego, ja k tylko do sw oich obow iązków k o śc ie ln y c h .”

T ak a g łę b o k a n iechęć ku księżom , w p o łączeniu z g w a łto w n o ścią c h a ra k te ru , u czy n iła go racz ej p rz y ­ jac ie le m ż o ł n i e r s t w a . Jakoż „ku w ojnie k ło n iły

się w szy stk ie chęci je g o żyw ota*. S łabym atoli p o ­ siłkow ane rozum em , nie uzdolniały go one do ro li szczęśliw ego w odza w w ojnie praw dziw ej, do w ojny o w ielkich, stanow czych re z u lta ta c h . S ta rc z y ła je g o zam iłow aniom , w ojennym sam a pom pa okazałych przy-

Bjblioteka. - T. 221. 2

(21)

gotow ań, popisów, uczt i cerem onij w ojskow ych. W ro ­ dzona nam iętność i żądza zbytku, n iezu ająca granic żadnym zachceniom , p o d n o siła w y d atk i n a podobno soeny w ojenne, n a przepych gościnnych biesiad ry c e r ­ skich, na podarunki gościnne, do praw dziw ie b ajecz­

nych sum . D opiero później m iał zakon uczuć, ja k boleśnie m ogła dojąć mu w ojenność W allenroda.

O becnie, niczem je sz cze nie odsłoniw szy przed św ia ­ tem sw ojej niezdolności isto tn ej, św iecił W. k o m tu r pozorem w ielkiej przedsiębiorczości ry c e rsk ie j, je d n a - d n ającej mu coraz w ięcej głosów w zakonie.

Ale b y ł K o n rad ta k im je d y n ie w obec swoich, w m urach zakonnych, na czele ry c e rstw a krzyżow ego.

Po za k laszto rem i obozem, w sto su n k a ch dyplom a­

tycznych, w obliczu k s ią ż ą t i królów , osobliw ie w tru d n em i niebezpiecznem z n a jd u ją c się położeniu, w m iejsce ry c e rz a w stępow ał m nich. W tedy p o k ry ­ w a ł gc k a p tu r pokory, niew inności, p ro stacz ej szcze- ro ty i dobroci. W iększa część rysów podobnych, k tó rą przytoczyliśm y n ieg d y ś w ogólnym opisie c h a ­ ra k te ru braci k rzy żack iej, w z ię ta je s t w łaśn ie z obrazu K o n rad a W allenroda.

W czesne w ychow anie w zakonie służyło m u za powód do p rzy b ieran ia pozoru zu p ełn ej nieznajom ości rze c z y św iatow ych, nie pozw alającej m u np. p o d ejm o ­ w ać się zażądanego p o śred n ictw a w sporze pom iędzy dwom a m ożnym i przeciw nikam i, p rzy k tó rem w y p a ­ dłoby ośw iadczyć się stanow czo za je d n ą lub d ru g ą stro n ą . „Gdyż dopraw dy — w ym aw ia się K onrad — je ste śm y zbyt nieuezeni do tego, i daleko naszem u rozum ow i do spraw , k tó re ta k w ysoce s tą p a ją ” . A m a ­ sk u jąc się w ygórow aną skrom nością, um iał W allenrod, ów gw ałtow nik, ow p o strach cały ch P ru s, p rz y w d z ie ­ w ać tak że m askę potulnej lękliw ości. W daw nym sp o rze z arcy b isk u p em ry g a jsk im p o g rab ili m u K rzy ­ żacy posiadłości, porozpędzali km ieci, pow ięzili k an o ­ ników , o co arcybiskup zaniósł sk a rg ę do rzym skiego k ró la W acław a. W acław za ż ą d a ł u sp raw ied liw ien ia

(22)

19

się od K onrada. K onrad m ilczał. W acław ponow ił w ezw anie, g rożąc surow em i krokam i. K onrad m u siał ja k ą ta k ą p rz e s ła ć odpow iedź. „C zem użeś p ierw ej nie odpow iedział?” — z a p y ta ł k ró l. „Nie odpow ie­

działem — pisze W allen ro d — bo dopraw dy o g arn ął m nie ta k i stra c h i w styd taki, źe nie śm iałem pisać o tern do w aszej w ielm ożnośei.”

Z re sz tą pew nym je s t K onrad zaw sze sp ra w ie d li­

w ości swojej przed każdym try b u n ałem . Dzięki bowiem daw nem u zw yczajow i zakonu, zn achodzą się w a rc h i­

wum k rzy ż ack iem p erg am in y na w szystko, a za po­

m ocą ty ch dokum entów ofiaruje się W allenrod „do­

w ie ść ” n aty ch m iast p ra w a sw ojego, je ś li nie p rzed ludźm i pro steg o rozum u i sum ienia, te d y przynajm niej przed takim i, „k tó rzy biegli są w p ra w ie ”. T ak czy ­ stą np. sp ra w ę m a K onrad, w ed łu g sw ojego m n iem a­

nia, obecnie z L itw ą. P o trz e b a tylko zjazdu stro n spornych, p o śred n ictw a Polaków , aby zaw iesić oręż.

Na owym zjeździe w N eidem burgu okazuje się W. kom - tu r W allenrod skłonnym do zgody, byle stało się z a ­ dość praw om zakonu. „Jakim p raw o m ?” — p y ta ją pełnom ocnicy polscy. „Praw om do całej Litwy — od­

pow iada W allenrod.— Toć m am y dowody n a to w do- nacyjnym dokum encie Mendoga, w bullach papieźów : Innocentego IV i A lek san d ra IV, niem niej w p rzyw i­

leju c e sarza F ry d e ry k a IT, obdarzający m nas Żm udzią, L itw ą i w szystkim k ra je m d o k o ła .”

Gdy p rzeciw n icy pod takim w arunkiem n ie chcieli p rz y ją ć zgody, obw iniając zakon o in ten cy e zaborcze, p o w tarzał K onrad sw oje w ła sn e słow a do jednego z ry c e rz y p om orskich, który n aprzód z a c ią g n ął się w służbę zakonu, a potem z erw ał umowę i różne K rzyżakom czy n ił zarzuty. „ D o p ra w d y — odpisał m u W. k om tur W allenrod — w ina, ja k ą nam zadajecie, podobna je s t w inie, ja k ą w ilk zad aw ał osłow i. Bo gdy w ilk nie um iał żadnej innej w iny zad ać osłow i, tedy za d a ł m u w inę, źe gryzie tra w ę przy d ro d zel” Ale z kim kolw iek zakon sporzy, z P o lsk ą chce on spo­

(23)

koju. „K orona P o lsk a — pow tarza K onrad W a lle n ­ rod w ro k u 1391 za K onradem C zolnerem (w roku 1389) — m oże od nas p e w n ą być m iłośoi i p o ż y tk u ”.

M iłości i pożytku — byle te raz nie p o m agała Litw ie i nie podnosiła pierw ej oręża w ojny, nim zakon L itw y dokona, poczem nietrudno przyszłoby uporać się z K oroną.

Ku tem u celow i u śm ierz en ia P o lsk i do czasu nie było tru d u żadnego, któregoby nie j ą ł się chętnie W allenrod. Oprócz m ajaków dyplom atycznych, oprócz ciąg ły ch zjazdów i układów z P olakam i o pokój d a l­

szy, p ra c u ją nad tern m nogie poufne listy K onrada, ro zsy łan e po różnych stronach Polski do osób p rze różnych stanów . Bardzo p ilny k o resp o n d en t w szy st­

kich dam p an u jący ch , zw iązany stosunkam i liściko- w em i z A delaidą księżn ą pom orską, z k ró lo w ą a n ­ gielsk ą z królow ą duńską, u d aje się on przedew szyst- kiem do pobożnej królow ej polskiej, Jadw igi. „O gdy­

by żył je sz c z e n ajukochańszy ojciec W aszej m iłości, a nasz pan n ajłask aw szy , król Ludw ik ś. p .— opiew a m iodow y list K onradów — król L udw ik, m onarcha sp raw ied liw y , m o n arch a słuszności, obrońca zakonu w każdej Bprawie, o ja k ą tylko zgłosiliśm y się do niego! P rz e z co też we dnie i w nocy m odlim y się n ieu stan n ie za jeg o duszę, ja k o z a słu ży ł na to i ja k n a sz a p rzyrodzona m iłość ku niem u w ym aga po nas.

-G dyby on żył, nie sta ła b y się nam krzy w d a z a iste !”

Lecz teraz, ciągnie W allen ro d d alej, te ra z tylko w to ­ bie, ła sk a w a pani, k tó ra przecież je s te ś dziedziczką i panią korony polskiej, sp o częła w sz e lk a n ad zieja nasza.

Po Jad w id ze otrzym uje od K o n rad a podobneż prośby o pomoc w u trzym aniu pokoju m azow iecki k siąż ę „S iem aszk o ”, czyli Ziem owit. C iągły zaś brak pieniędzy w sk arb cu k siążęcym , a c ią g ła gotowość do pożyczki w k a n ce lary i k rzy żack iej, pozw alają W al­

lenrodow i u ją ć sobie Ziem ow ita now ą z a liczk ą 1,500 grzyw ien. „C hciej tylko pow iedzieć, najuk o ch ań szy

(24)

ze w szystkich, przy jacielu ! — pisze K onrad W allenrod n astę p n ie w ty m sam ym celu u k o ły san ia P olaków do znanego nam w ojew ody k alisk ieg o , T oporczyka S ęd zi­

w oja z S zubina, w ielkiej pow agi u rzęd n ik a K orony P o lsk iej — czem ci m am odpłaeió p rzy słu g ę , o k tó re j m ow a, a chyba kazałb y mi Bóg z ejść n a g łą śm iercią ze św iata, żebym ci nie w yw dzięczył tw ojej dla nas w ierności i p rz y ja ź n i”.

N aw et z owym zd z ierc ą zakonu, B artoszem Wi- szem burczykiem , teraź n iejszy m w ojew odą poznańskim , k tó ry p rzed 10 laty w ym usił n a zakonie ‘2 0 .000 g rz y ­ w ien okupu za drużynę pojm anych p rzez sieb ie „go- śoi k rz y ż a c k ich ”, a k tó ry tem i czasy w y m aw iał K rz y ­ żakom chęć ze rw a n ia zw iązku m iędzy P o lsk ą a Li­

tw ą, nie w ah a się W allenrod, gw oli zach o w an ia sp o ­ koju, w ejść w listow ne stosunki takiegoż „n a ju k o c h a ń ­ sz eg o ” p rzy jacielstw a. Z arazem je d n a k nie om ieszkali K rzyżacy zbroić się n a w ypadek najg o rszy . Od ch rztu J a g ie łły aż do obecnej chw ili zaciągano u staw icznie k sią ż ą t i szlach tę sąsied n ich ziem niem ieckich w w o ­ je n n ą słu żb ę zakonu, je d y n ie „przeciw P o ls c e ”. W l a ­ tach 1386 i J3 8 8 zaw arli z K rzyżactw em 10 le tn ią um owę tego ro d zaju k sią ż ę ta pom orscy W arcisław , B ogusław i Sw antebor.

O sobliw ym p rzy k ład e m chciw ej p rzezorności krzyżackiej zn ajdow ał się osobny u stęp w e w sz y st­

kich podobnych u k ład ach , o p isu ją cy szczegółow o, co czynić, gdy k ró l polski Ja g ie łło , lu b który z jego braci popadnie w niew olę żołdow ników . P rz y rz e k a li oni w takim raz ie w ydać jeń có w sw oich za odpow ie­

dni okup w rę ce K rzyżaków . Głow a J a g ie łły m iała kosztow ać w tedy 500 grzyw ien, głow a każdego z b r a ­ ci królew skich 100.

Pom iędzy re s z tą w ojennych sojuszników k rz y ­ żackich z onego czasu c e lu ją b racia Czam borowie, Szlązacy: W isław , H enryk i Ja n , obow iązani dostaw ić przeciw P o lsce 100 kopij. D zierżyli oni w P o lsce zam ek kruszw icki, zastaw iony im w pew nej sum ie

21

(25)

p ieniędzy przez m azow ieckiego k siążęeia Sem ka, cza­

sow ego p an a za ję te j uiegdyś ziem i k u jaw sk iej. J e ­ den to z tych Czam borów , W isław , poczytyw any w P o l­

sce za S zlęzak a albo M orawca, uw iózł m ałoeo później z zam ku pileckiego bogatą T oporczankę E lżbietę, córkę sędom ierskiśgo n iegdyś w ojew ody O ttona. P rz y p o ­ m ocy ty ch żołdow ników , ja k o też innych środków zw yczajnych tuszyli K rzyżacy staw ić z a ra z em czoło P o lsce i Litw ie, a zaczynając n a teraz od tej o sta t­

niej, przygotow yw ali z W itoldem i Ż m udziuam i w a ln ą nad N iem en w y p raw ę w lecie.

W szakże i P olacy nie próżnow ali. O w szem , poj­

m u jąc bardzo ja sn o , iż p rz y sz ła te ra z p o ra użyć ta - k iejże sam ej usilności ku zbrojnem u p o d trzym aniu zw iązku L itw y z K oroną, ja k ie j niedaw no użyto w c e ­ lu dyplom atycznego p o zy sk an ia J a g ie łły i L itw y J a ­ dw idze i k rólestw u, ro zw in ę ła P o lsk a te raz godną po- d ziw ienia czynność i w y trw ało ść w obronie b ra te r­

skiego narodu. O dnosząc m nogie korzysoi z p r z y łą ­ czonych ziem litew sk ich i ru sk ich , n io sła ona też ch ę tn ie k rew sw oją za nie.

Z aledw ie doszły do K rakow a w ieści o sp ó łce W itolda z K rzyżakam i, rzucili się Polacy n aty ch m iast do ubieżeuia zam ków P o d lasia W itoldow ego, zanim u sadow ią się w nich zn aczn iejsze siły krzyżackie.

W m iesiącu lutym , „w porze leż zim ow ych, nie w o j­

n y ”— m ówi k ro n ik a rz —-pośpieszył Ja g ie łło z uzbiera- nem n ap ręd ce w ojskiem ku podlaskim zam kom nad Bug. Mimo z łą porę, mimo opustoszatośó tam ecznych stron, niezdoluych w yżyw ić niespodziew anej m nogo­

ści ludzi i koni, w zięto szczęśliw ie B rześć. Mimo r o ­ z e jśc ia się potem w iększej części tłum ów w ojennych za poniew oluem zezw oleniem króiew skiem , nie u s ta ­ w ał dobór ry c e rstw a koronnego w dalszej w ypraw ie.

M ając tylko 130 kopij ry c e rsk ic h i około 800 żo łn ierz a pod chorągw ią nadw orną, ru szy li P olacy pod d ru g ą tw ierd zę, K am ieniec m ały, którą rów nież szybko zdobyto. T rzecią i g łó w n ą tw ierd zę, Grodno,

(26)

28

w ypadło odbijać podw ójnym siłom Jitew sko-krzyżac- kiej załogi w ew nątrz i litew sko-krzyżackiego w ojska po drugiej stro n ie N iem na. Jakoż przez k ilk a ty g o ­ dni trw a ły n ajzaciętsze zapasy. Na szczęście, n a d c ią­

g n ę ły zn aczn e posiłki r u s k i e , przyprow adzone przez b ra c i k ró lew sk ich S k irg iełłę, W łodzim ierza k siążęcia k ijow skiego i K orybuta now ogrodzkiego. O ciężkim głodzie w obozie, po w ysileniu w szelkiej odw agi i for- telności opanow ano nakoniec Grodno. W ojsko k rz y ­ żackie z W itoldem u stąp iło . C ałe W itoldow e księz- two p o d la sk ie z w ym iem onem i tu grody i Surażem d ostało się w moc Polakom . P olscy starostow ie osie dli na straży w zam kach zdobytych, H inczko z Roż- kow ic w B rześciu, Z yndram M aszkowski w K am ieńcu.

W ypraw iło się też liczne ry c erstw o p olskie ku pom ocy obrońcom L itw y, m ianow icie n a załogę w g łó ­ w nie zagrożonej stolicy W ilnie. Oprócz b ra ci k ró ­ lew skich S k irg iełły i K o ry g iełły , przew odził tam s ta ­ ro sta polski, Mikołaj z M oskorzowa, p odkanclerzy k o ­ ronny, Od u poruiejszej obrony L itw y chcieli K rzy ża­

cy w strzy m ać P o lsk ę now em i u kładam i pokoju. P o ­ lacy odpow iedzieli, iż w ejd ą chętnie w u k ład y , lecz dopiero w jesie n i, w połow ie p aździernika; Znaczyło to od raczać pokój do pory, w której w ojna zw yczaj­

nie k o ń czy ła się sam a przez się. Z aczem tak K rzy ­ żacy, ja k P o lsk a z L itw ą, zdaw ali się n a los w ojny, w szczególności na los litew skiej w ypraw y w lecie.

Za je d n ą p odjęli K rzyżacy dw ie. W roku 1390 i 1391 ugodziły ra z po ra z dw ie w ypraw y krzyżow e w L itw ę, liczące się do n ajgw ałtow niejszych szturm ów K rzy żactw a. Obudwom zw ierzch n iczy ł K onrad W al­

len ro d , w roku 1390 ja k o z a stęp ca chorego m istrza C zolnera, w r. 1391 jak o obrany ju ż m istrz W ielki.

O biedw ie m ia ły ja w n ą św iadom ość, iż albo teraz, a l­

bo ju ż nigdy w ięcej nie opanow ać L itw y K rzyżakom . W zbudzona tern g w ałtow ność zam achu i odporu, czyn­

n y w nich u dział ta k u d e rz a ją cy c h ch arak teró w , ja k te n obłudno-pyszny W allenrod, ja k n a sz poniew olnie

(27)

w tę w alkę bratobójczą w ciąg n ięty W ito ld , ja k nasz oblubieniec losów Ja g ie łło , ro z ja śn ia ją cy i ożyw iający w szystko sw o ją szczęśliw ą o b ecn o ścią— w reszcie n ie ­ spodziew any w końcu o -ró t w ypadków , o tacz ają tę chw ilę dziejów n a d e r zajm u jący m urokiem

R ozsiew ane po św ieeie sk arg i k rzyżackie na fał- szyw ośó chrztu Jag iełło w eg o i krzyw dę k sięcia W il­

h elm a w ydały teraz owoc sow ity. N ad ciąg n ę ła zak o ­ nowi ze w szystkich k rajó w eu ro p ejsk ich liczniejsza i św ietniejsza, niż kied y k o lw iek pom oc ry c e rsk a . Z N iem iec prow adził j ą zw yczajny tłu m grafów i s z la ­ chty rozbójniczej, z F ran c y i p rze sław n y ry c erz Bouci- caut, z Anglii H enryk D erby, książę L an k astru , za la t dziew ięć m onarcha A nglii. P rzy b y w ające z nim i rycerstw o p ałało uniesieniem religijnem przeciw ko L i ­ tw ie „p o g a ń sk ie j”, zem stą przeciw ko „krw aw em u ty ­ ra n o w i” Jag ie lle , spółczueiem dla pognębionego p rz e ­ zeń W ilhelm a. Całe niebo szlachetnego natch n ien ia p ło n ęło w ofierze zręczn ej obłudzie k rzy ża ck iej, j a ­ skraw o ubarw ionem u kłam stw u.

Całego p o trzeb a było lata, zanim w szystkie p o ­ czty ry c e rsk ie ponadciągały z za g ran icy do P ru s. D o­

p iero około połow y sie rp n ia zdołano pom yśleć o p o ­ chodzie ku Litw ie. W raz z „g o śćm i” i p ru sk iem w o j­

skiem K rzyżaków dążyło tam rów nież w ojsko krzy- żactw a inflanckiego pod swoim m istrzem osobnym , zm ierzał i W itold ze sw oją Żm udzią i Litw ą. W. m istrz C zolner, dogoryw ający w M alborku, i te ra ź n ie jsz y rz ą d c a zakonu W allenrod, m usieli pozostać w P ru - siech. N aczelny k ieru n e k w ypraw y poruczony został m arszałk o w i zakonu, E u g elh ard o w i Rabe. Pod jego p rzew o d n ictw em p o d ziełiły się w szystkie siły w o jen ­ n e n a trz y w ielkie arm ie, „gośeinno”-p ru sk ą, inflanc­

k ą i W itoldow ą. W o statn im tygodniu s ta n ę ła c ała w y p ra w a n ad g ran ic ą n iem eń sk ą około K ow na, gdzie n ależało p rzep raw ić się przez rzek ę, aby ju ż to wo­

dą, ju ż ląd em zdążać ku stolicy litew skiej.

W łaściw y zam iar w ypraw y, osadzenie W itolda

(28)

25

a a tronie w ielkoksiążęcym , w y tk n ą ł ostatnim celem w ojny — zdobycie W ilna. Gwoli tem u to w a rz y sz y ła w ojskom krzyżow ym niezw y czajn ie obiita ilość ry n ­ sztu n k u oblężniczego, godna dokładniejszej tu w zm ia n ­ ki. W w iek ach średnich używ ane do oblegania przy- bory i zap asy w ojenne byw ały o g ro m n iejsze na pozór od dzisiejszych. Im m niej udolua w ła d a ła niem i s z tu ­ ka, tem w ięcej, te m ro zliczn iejszy ch p o trz eb a je j b y ­ ło środków , tem gw ałtow niejszych w ysileń.

Jakoż każde oblężenie, zazw yczaj ta k długie a często b ezsk u tec zn e, w ym agało budow ania ogro­

m nych m achin, ja k np. ta ra n y , kusze w ałow e, tak zw ane „ o s ły ”, „ n ie d ź w ia d k i”, „ ż ó łw ie ”, „ko zy ”, r u ­ chom e w ieże drew n ian e i t. p. T aranów , czyli p o tę ­ żnych drzew , pow szechnie dębów, ostro okutych z przo­

du, w iszących rów nolegle na łań cu ch u śród w ysokie­

go ru sztow ania, k ołysanych polączonem i siłam i kilku dziesięciu ludzi, używ ano do ro zw alan ia m urów . M niej­

sze n a rzęd zia tego ro d zaju jak o b y św id ry m urow e, w y b ijały albo w ierciły dziury. K usze w ałow e, g m a ­ chy d rew n ian e kolosalnej budow y, zw yczajnie domów w ysokości d osięgające, za pom ocą g rubych sznurów w łosiennych korbam i n aciąg an e, m io tały albo p o je ­ dyncze b ry ły kam ienne przeciw k o m urom , albo g ę ­ stw ę d robniejszych kam ieni, sp a d a ją c ą gradem na ludzi.

Często sk ła d a ły się pociski kusz w ałow ych z przedm iotów palnych, z ogrom nych s trz a ł ognistych, z w a p n a w rzącego, z p ło nących b eczek sm oły. D la z a tru c ia p o w ietrza w tw ierdzy ciskano tam konie z d e ­ chłe, sta re ścierw a bydlęce i tym podobne zgnilizny i nieczystości. Z darzało się też niekiedy, iż schw y­

taw szy szp ieg a z tw ierd zy w obozie oblężniczym , n a ­ bijano nim kuszę i w rzucano go n a p o w ró t tru p em . P rzez c a ły c iąg oblężenia s ta ło po kilka, nierzadko po kilk an aście takich „dom ów ” dok o ła m iasta.

Jeszcze w iększym ogrom em zdziw iały „w ieże ru c h o m e ” . Z drzew a, o k ilku p iętrach , n a k o łach ,

(29)

zaw ierały one w sw ej dolnej części je d e n lub dw a tara n y , w w yższych zaś częściach załogę k ilk u se t z b ro jn y c h , n ajczęściej strz elc ó w . P odczas sztu rm u zbliżano je ku m urom , tłuczonym u dołu ta ran am i, gdy tym czasem osada w yższych p iętr, g ó ru jąc y ch po­

n ad blankam i tw ie rd zy , c h m u rą grotów sp ę d z a ła z nich obrońców , u ła tw ia ją c re sz c ie sztu rm u jący ch w darcie się n a m u ry za pom ocą d rab in i haków . W innym ra z ie podsuw ali się sztu rm u jąc y ku m urom pod z a ­ sło n ą tak zw anych żółwiów, czyli dachów sz tu rm o ­ w ych.

A te w szy stk ie m achiny z drzew a nie w y c z e r­

p y w ały je sz c z e b y n ajm n iej całego zapasu przyborów oblężniczych. B y ła to dopiero je d n a , staro św ieck a onych połow a. Czasy zam ierzo n y ch w łaśn ie s z tu r­

m ów do W ilna p rzym nożoły sztuce oblężniczej całą.

drugą, now oczesną połow ę z żelaza, albo spiżu — co­

raz po w szech n iejszą strz e lb ę prochow ą. Z anadto j e ­ szcze nieudoskoualona, aby z a stą p ić całkow icie d a ­ w ne kusze w ałow e, zanadto ju ż u ży teczn a, aby się o bejść bez niej, sp ó łp ra co w ała ta now a, ż e la z n o - s p i­

żow a broń pospołu z ow em i d rew n ian erai w ieżam i i ta ran am i n ad podw ójnie te ra z groźnem dziełem zni­

szczenia.

Znano j ą w dw óch ro zm aitych ro d zajach : jak o b ro ń rę c zn ą, czyli „ p u sz k i” i ciężką, czyli „ d z ia ła .”

O badw a ro d zaje u ch o d ziły w ła śc iw ie za m n iejsze i w iększe „ d z ia ła ,” tern je d y n ie ró żn e od siebie, iż puszki le ż a ły p rzed żo łn ierze m n a w idłach, czyli h a ­ kach, zkąd też nazw a hakow nic i półhaków i m ogły być r ę k ą p rzy trzy m y w an e; d z iała zaś sp o czy w ały na ziem i, albo byw ały n a w e t do pew nej części zak o p y ­ w an e w ziem ię. Z tąd w ieziono puszki z działam i osobno za w ojskiem oblężuiczem . L iczba tej ręcznej broni p alu ej b y ła n a d e r szc z u p łą w stosunku do ogó­

łu ro t p ieszych, a p rz y stę p u ją c do zdobyw ania m ia ­ sta , ustaw iano n ajw ięce j 300 do 4 0 0 p u szek i k ilk a d ział wokoło m urów .

(30)

27

Zato w ynagradzano sobie nadzw yczajnym o g r o ­ m em a rm a t zakopyw anych, m ierzący ch n ieraz do d zie­

w ięciu sążn i długości. „Gdy ta k i potw ór z a g rzm iał—

opow iada k ro n ik arz — sły s z a łe ś go w dzień na m il (fran cu sk ich ) pięć, w nocy n a d z iesięć.” Z obudwóch rodzajów broni ognistej strze lan o kam ieniam i, tylko że u d z iał były to praw dziw e kam ienie kam ienne, u p u szek zaś (jak te n sam k ro n ik arz w y ra ż a się)

„k am ienie z ż e la z a ,” albo ołowiu. D aw ne bow iem n aw yknienie do strz e la n ia sam em i k am ieniam i nie um iało now ym kulom żelaznym nadać innej nazw y ja k podobnież „k a m ie n ie .” T akaż dw uznaczność od­

ró ż n ia ła term inologię ów czesn ą od dzisiejszej w in ­ nych je sz c z e w ypadkach. I ta k np., zn ając ju ż w y­

ra z „ a rty le ry a ,” m aw iano: „każdy z żołnierzy m iał d o statek a rty le ry i przy so b ie ,” chcąc przez to pow ie­

dzieć zaś „dw ie beczki strz a ł, w apna, gruzów , k a ­ m ieni i t. p .” w yrażano się: „dw ie beczki a rty ­ le r y i.”

O w szem , nietyiko co do w yrazów , lecz naw et pod w zględem pojęć n a strę c z a „ a r ty le ry a ” ów czesna osobliw sze zagadki. I ta k np., niezrozum iałym dziś sposobem zdaw ało się Rusinom tam toczesuym , jakoby zam ki drew n iau e zd o łały snadniej oprzeć się działom , niż m urow ane. Z powodu tej m niem anej w yższości grodów d rew n ian y ch nad kam iennem i burzyli oni w opanow anych przez siebie m iastach, ja k np. we W łodzim ierzu w ołyńskim po śm ierci K azim ierza W., bez żalu zam ek ciosow y, z o staw iając tylko d re w n ia ­ ny; a gdy w czasie o b lężen ia w ypadło s trz e la ć z dział do zam ku drew nianego lub kam iennego, doradcy r u ­ scy p r z e d s t a w i a l i przew odnikow i w ojsk oblężni- czyoh: „Nuż nie dasz ra d y zam kow i drew nianem u;

w olisz s trz e la ć do k am ien n eg o !” Jesz c z e też w w ie­

ku XVI pisano o zam ku w S tarodubie, iż był dość m ocny, „zw łaszcza, że z drzew a dębowego w izbie zrąbiony i przetoż m u kule m nłoco u szk o d z iły .”

Nie łatw o p rzecież o g ałęź czynności ludzkiej,

(31)

w k tó rejb y dbano w ów czas usilniej o o trząśu ie u ie Bię ze zd ań fałszyw ych, z przesądów , ja k w łaśn ie w n o ­ w ej sztuce p u szk a rsk iej. Z w łaszcza K rzyżacy sły n ęli z szybkich postępów w n iej. K raje zakonne n ie d o ­ czek ały się nigdy akadem ii, a m iały w cześnie w ielką w zorow ą lndw isarnię. Nie chcąc w yzuć się z k orzy­

ści daw nego o ręż a kuszow ego, u trz y m y w a ł zakon osobnych zarazem m istrzów p u sz k a rstw a i kuszow ni- ctw o, zniew olone prow adzić na w ojnę niezm iernie liczn y m a te ry a ł do budow ania ow ych „dom ów "

i w ież, obarczało każdy pochód w ojenny potrzeb ą tra n sp o rto w a n ia nieskończonej ilości przyborów oblę- żniczych.

Jak o ż i w obecnej w y p raw ie c ią g n ęły ty siące w ozów z m achinam i, puszkam i, działam i, „beczkam i a r ty le ry i,” żyw nością i t. d. B ezdrożuość L itw y p u ­ sty n n ej zm u szała szukać p rzed ew szy stk iem gościńców w odnych, trzy m ać się rz ek . Z w yczajnie p ły n ę ły w y ­ p ra w y k rzy żack ie ty siącam i łodzi i łó d ek n ajprzód N iem nem , potem W ilią aż pod stolicę litew sk ą. W t a ­ kim ra zie pierw szem staran iem L itw y byw ało p rz e ­ grodzić niep rzy jacielo w i drogę n iem eń sk ą. Z am k n ię­

cie tego w alnego gościńca stanow iło niejed n o k ro tn ie o lo sie całej w ojny.

T akiegoż śro d k a c h c ia ł użyć te ra z W. k siążę S k irg ie łło . S ta n ą ł tedy ze znaczuem w ojskiem k ra jo w em u g ran ic n adniem eńskich, około Kowna, z a m y ­

ś la ją c w zbronić N iem com p rz ep raw y . O strzeżeni j e ­ d nak K rzyżacy zniw eczyli zam iar książęcy. G łówny n aczeln ik zakonny, m a rsz a łe k E n g elh ard , obszedł l ą ­ dem S k irg iełłę. i w p a d łsz y n a niego znienacka, ro z ­ b ił go do szczętu. „L itw a i R uś S k irg iełło w a — o p o ­ w iada k ro n ik arz ru sk i —uie m ogła znieść m nogich p u ­ szek krzyżackich i p ie rz c h n ę ła .” K ilku k sią ż ą t r u s k o - litew sk ich , k ilkudziesięciu bojarów , k ilk a se t koni p o ­ padło w rę c e zw ycięzców . S k irg iełło co fn ął się z. o statk iem ku stolicy. U radow ani szczęśliw ym p o ­

(32)

29

czątkiem n ie p rz y ja c iele pom knęli n a łodziach pod sa mo W ilno.

D nia 4-go w rześn ia rozpoczęło się oblężenie.

Przy szło oblegać w łaściw ie tylko zam ki w ileńskie.

Sam o bowiem m iasto zniknęło. Ubogie lepianki w i­

le ń sk ie zo stały po w ięk szej części zniszczone, a lu ­ dność m iejsk a ze w szystkiem m ieniem , ze składam i kupieckiem i, z dobytkiem , sch ro n iła się do zamków.

Było ich te ra z trz y . W północnej stro n ie m iasta, w ro zram ienieniu W ilii i W ilny, w znosiły się dw a s t a ­ rodaw ne zam ki, t. j. „w y ższy ,” m niejszy, m urow any, na górze, i „ d o ln y ,” p rzestro n n iejszy , drew niany, tuż poniżej. Na jed n y m zaś z placów m iejskich założono n ap ręd ce trzeci gródek

T ę now ą w arow nię o b ją ł W. książę S kirgiełło.

W najw iększym zam ku „dolnym ,” ta k zw anym K rzy ­ wym G rodzie, głów nym p rzy tu łk u ludności i bogactw m iejsk ich , przew odził rodzony b ra t królew ski, K azi­

m ierz K orygiełł, „W yższego” zam ku, n ajw arow niej- szego ze w szystkich, ostatniej nadziei oblężonych, b ronili pod swoim s ta ro s tą litew sk im , podkanclerzym koronnym M ikołajem z M oskorzowa, P olacy. Z n aj­

dow ali się oni z re sz tą i w K rzyw ym G rodzie, p ełn iąc w szędzie obow iązek n aju m iejętn iejszy ch doradców w n ieb ezpieczeństw ie.

O toczyły stolicę trzy w ojska niep rzy jacielsk ie, rozłożone w trzech osobnych obozach. K ażde z nich m iało je d n ę z w arow ni m iejskich na celu. Od z a ­ chodu, n ap rzeciw g ródka m iejskiego, usadow ił się m a rsz a łe k E n g elh ard z K rzyżaotw em pruskiem i „ g o ść ­ m i,” pom iędzy którym i ceniono osobliw ie przyw iedzio­

nych przez h ra b ię D erby p rzesław nych łuczników z Anglii. Od w schodu, ku zam kow i w yższem u, oko­

pali się K rzyżacy inflanccy pod swoim m istrzem , W pośrodku, ku południow i, w obliczu K rzyw ego G ro ­ du s ta n ą ł W itold z p rz y c h y ln ą sobie L itw ą i R usią.

Nadto ow ładnięto je sz c z e północną granicę m iasta, m ianow icie p ółnocne p ie c e obudw óch zam ków , rz e k ę

(33)

W ilię, p rz e g ra d za ją c j ą m ostem , k tó ry w zb ran iał w szelkiego dowozu oblężonym . O późniona ju ż pora pobudzała do tern szybszego działania. P ie rw sz ą uw a­

gę zwrócono ku K rzyw em u Grodowi, tej głów nej m a­

tn i ludności, s iły zbrojnej i dostatków litew sk ich .

„M ieściła się w nim a to li—ja k głos sp ółczesny o p ie ­ w a — ta k w ielk a liczb a zbrojnych, iż niepodobna było opanow ać go m o cą,” U cieczono się w ięc do podstępu i zdrady Pow iodło się Litw inom W itoldowym p o ro ­ zum ieć się sk ry cie z niek tó ry m i L itw inam i K rzyw ego Grodu. S kutkiem tego, gdy w szósty dzień oblężenia uderzono pow szechnym szturm em na dolny zam ek, w ybuehnęło tam k ilk a n a raz pożarów . O gień w ew nątrz, sztu rm zew n ątrz, straw io n e płom ieniem bram y doko­

n a ły zam achu.

W z g iełk u u ciek ający ch z pożogi K rzyw ogro- dzan, a w d zierający ch się do zam ku n iep rz y jac ió ł n a ­ stą p iła okropna rzeź. P rz e sz ło ty sią c ry c e rstw a litew ­ skiego poległo p raw ie bezbronnie, po w ięk szej części za b ra m ą . P rzeszło dw a ra z y ty le dostało się do niew oli. Z apasy i d o statk i sp ło n ę ły . Czoło 'W ilna upadło. P o zo stało tylko posiąść je sz c z e p rz y le g ły z a ­ m ek w yższy, broniony p rzez P o la k ó w , a trz e c ia w a ­ ro w n ia m iała sam a się poddać.

P rzeciw ko tem uż p o lsk iem u zam kow i w yższem u sk ie ro w a ły się teraz w sz y stk ie u siło w an ia n ie p rz y ja ­ c ielsk ie. W itold o sad ził w zgórza poblizkie i „zako p a ł ” tam sw o je działa. Ł ucznicy angielscy w ym ie­

rz a li ku blankom ty sią c e s trz a ł nieoehybnych. Z r y ­ cerstw em angielBkiem szli w zaw ody F ra n cu zi, z a g r z a ­ ni p rzekonaniem , iż w alczą z poganam i. Niemcy i n ­ flanccy i pruscy dźw ignęli ogrom ne kusze i ta ra n y przeciw ko m urom . Z tych kusz, ze straszn y ch w L i­

tw ie p u szek k rzy żack ich , z łuków angielskich, z dział W itoldow yeli b iła w zam ek n ie u sta n n a burza pocisków . W niedługim czasie rozw alono niem i p ierw szy , z e ­ w n ętrzn y m ur. W ojska oblężnieze podsunęły się na Jot strz a ły . Z ta k blizkiej o d leg ło ści m ogły owe ż e ­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Bo już było wszystkim wiadomo, że gród spalony dwa lata temu, bez wałów, bez ludzi, bronić się nie będzie i może dlatego wołał starosta zamknąć się na innym grodzie,

Jest to wielki problem — poza podnoszeniem wieku emerytal- nego, poza stwarzaniem zachêt do pracy d³u¿ej, musi byæ jesz- cze coœ, co umo¿liwi ludziom i co ich zachêci do tego,

Wybrani uczniowie streszczają treść opowiadania, a następnie wszyscy otrzymują karty pracy (załącznik 1). Nauczyciel wyjaśnia polecenia, a uczniowie wypełniają zadania.

go między okrzykiem zdumienia i tryumfu, wydarł się z ust Elżbiety, która od początku modlitwy żebraka słu ­ chała jej z zaciśniętemi wargami, z wytężonym

A na deser polecam Wam krótkie filmiki na temat unii polsko-litewskiej / wystarczy kliknąć na podane linki/..

(fot. zespół Solaris) Następny etap prac to powolne zwiększanie zakumulowanego prądu, aż do uzyskania wartości 500 mA. Jest to proces długotrwały, gdyż układy

Warto podkreślić, że najważniejszym ośrodkiem propa- gującym postać Jana Pawła II wśród dzieci i młodzieży jest mocno zwią- zany z jego biografią Kraków, w którym

- duża zęść przesła ek al o wszystkie przesła ki zarzutu są speł io e ądź - powód je pod iósł, ądź.. - powstanie roszczenia podlega szczególnym dodatkowym