• Nie Znaleziono Wyników

Filozofia polska w ostatniem dziesięcioleciu (1894-1904)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Filozofia polska w ostatniem dziesięcioleciu (1894-1904)"

Copied!
124
0
0

Pełen tekst

(1)

H E N R Y K S T R U W E

FILOZOFIA POLSKA

W OSTATNIEM DZIESIĘCIOLECIU (1894— 1904)

P R Z E Ł O Ż Y Ł Z N IE M IE C KI EG O

K A Z I M I E R Z K R Ó L

W AR S ZA W A

NA KŁA D G E B E T H N E R A I W O L F F A K RAKÓW — O. G E B E T H N E R I SPÓŁKA

(2)
(3)

M O S J

F I L O Z O F I A P O L S K A

W OSTATNIEM DZIESIĘCIOLECIU

(4)
(5)

H E N R Y K STRUW E

FILOZOFIA POLSKA

W OSTATNIEM DZIESIĘCIOLECIU (1894— 1904)

P R Z E Ł O Ż Y Ł Z N IE M IE C K IE G O

K A Z I M I E R Z K R Ó L

W A R S ZA W A

NA KŁA D G E B E T H N E R A I W O L F F A K RAKÓW — O. G E B E T H N E R I SPÓŁKA

1907

(6)

... ...— f

G ib'i J-

'

ft

^oS'Oi'Oi 5 p

K R A K Ó W — D R U K W . L . A N C Z Y C A I S P Ó Ł K I .

(7)

OB TŁÓMACZA.

Na zjeździe m iędzynarodow ym filozoficznym, odbytym w Genewie w r. 1904, prof. H. S tru v e wygłosił re fe ra t o piśm iennictw ie filozoficznem polskiem w o statnich dziesięciu latach. Rozsze­

rz y ł go następnie i w ydruko w ał w »A rchiv für G eschichte der Philosophie« w tomie X V III.

Oddzielna odbitka w yszła w B erlinie (r. 1905;

str. 80).

FILOZOFIA POL.KA 1

(8)
(9)

w

ostatn ich czasach dało się zauw aży ć

^ śród narod u polskiego znaczne ożywienie w dzie­

dzinie filozofii. Z najdujem y tam przedstaw icieli najrozm aitszych kierunków filozoficznych, a n a d ­ to nie b ra k m iędzy nimi takich, k tó rz y próbują sam odzielnie w y tw a rz a ć nowe poglądy n a świat, licząc się z duchem czasu i postępam i wiedzy.

Nie m ożna w praw dzie powiedzieć, żeby owo ożywienie w ystąpiło m ianowicie w ostatnich lat dziesiątku, już bowiem wcześniej w idać żyw szy ru c h w zakresie lite ra tu ry filozoficznej polskiej;

lecz w k ażd y m razie zaznacza się ono w osta- tniem dziesięcioleciu ju ż w całej pełni i stąd za­

sługuje n a szczególniejszą uwagę.

Życie um ysłowe Polaków skupia się p rze­

w ażnie w trzech ogniskach: w K r a k o w i e , we L w o w i e i w W a r s z a w i e . M ożnaby jako c z w a rte ognisko zaliczyć tu ta j jeszcze i P o-

(10)

z n a ń , g d y b y nie to, że nie posiada on w y ż ­ szego zak ładu naukowego, k tó ry b y się p rz y c z y ­ n iał do rozw oju ż y cia um ysłowego polskiego, i gd y b y wrogie p rą d y polityczne w n ajw yższym stopniu nie krępow ały rozw oju tam tejszego T o ­ w a r z y s t w a P r z y j a c i ó ł N a u k . Nic przeto dziwnego, jeżeli w ostatnich czasach mówi się często o praw dziw ej »emigracyi« zdolnych Po­

laków z Poznania do K rakow a, Lw owa i W a r ­ szaw y. Cokolwiekbądż, bardzo niewiele zrobiono w Poznaniu dla filozofii od czasu, kiedy praco w ali tam w ybitni filozofowie: K a r o l L i b e l t i A u g u s t C i e s z k o w s k i . W ostatniem dzie­

sięcioleciu zazn aczyć jedynie w y pada ogłoszenie drukiem drugiego i trzeciego tomu znanej p ra c y Cieszkowskiego p. t. O j c z e n a s z . Pierw szy tom tego dzieła uk azał się jeszcze w r. 1848.

(w ydanie 2-e w Poznaniu 1870). W ydaniem to­

mów pośm iertnych zajm uje się sy n słynnego a u to ra (zm arłego w r. 1894 w w ieku la t 80).

W ow ych dwóch tom ach (Poznań 1899 i 1903) m am y pełne treści i życia rozw inięcie poglądów historyozoficznych Cieszkowskiego, które odda- w na już należą do dziejów filozofii polskiej. Idzie tu głównie o w yłożenie podstaw społecznych owej trzeciej, ostatniej i najw yższej epoki w ro­

zwoju dziejowym, k tó ra m a się urzeczyw istnić w miłości, kiedy Bóg będzie praw dziw ie ojcem ludzi, a ludzie dla siebie naw zajem braćmi.

(11)

5

Dziś jeszcze w ysoką w artość n ad ają tej p ra c y w y czerp u jące i głębokie uwagi zarów no nad obecnym i w a ru n k am i społecznymi, ja k i nad przyszłością ustroju społecznego i stosunków m iędzynarodow ych.

Przechodząc tera z do zobrazow ania ru ch u filozoficznego w pom ienionych trzech ogniskach ży cia um ysłowego w Polsce, m usim y zacząć od K r a k o w a , poniew aż tam , dzięki nie ty lk o w szechnicy polskiej, lecz tak że i Akadem ii Um ie­

jętności, rozw ija się ożyw iona działalność na polu n au k filozoficznych.

I. Kraków.

Ja k o urzędow i przedstaw iciele filozofii w uni­

w ersytecie k rakow skim p ra c u ją już od kilku dziesiątków la t profesorowie: S. P a w l i c k i i M a u r . S t r a s z e w s k i . I w ostatniem dzie­

sięcioleciu od r. 1894 wzbogacili oni obaj zna- kom item i dziełam i piśm iennictw o filozoficzne polskie.

Profesor P a w l i c k i we w cześniejszych p ra ­ cach w yłożył swoje poglądy n a filozofię w ogól­

ności, ja k rów nież n a różne kw estye z dziedziny teoryi poznania i psychologii; lecz n ajw ybitniej­

szym owocem jego p ra c y jest H i s t o r y a g r e ­ c k i e j f i l o z o f i i o d T a l e s a d o ś m i e r c i

(12)

6 -

A r y s t o t e l e s a . Od niej rozpoczynam y swoje spraw ozdanie.

P aw licki dzieli całą historyę filozofii greckiej n a c z te ry okresy. Pierw szy, od Talesa do So k ra te sa (od r. 600 do 430 przed Chr.), obejmuje wielkie szkoły kosmologiczne i kończy się na sofistach. Drugi, od S o kratesa do śm ierci A ry ­ stotelesa (430—322), stanow i złoty wiek filozofii greckiej z Sokratesem i opartem i na nim szko­

łam i, tudzież Platonem i Arystotelesem . Trzeci okres, od śm ierci A rystotelesa do C hrystusa (322 przed Chr. — 30 po Chr.), obejmuje szkoły w ielkich filozofów, szkołę Akadem ii i Liceum, oraz stoików i epikurejczyków , a kończy się na sceptykach. N a o statni okres, od C hrystusa do J u sty n ia n a (30—529 po Chr.) sk ład a się odro­

dzenie i dalszy rozwój sta ry c h szkół z neopla- tonizmem i filozofią grecko-chrześcijańską.

Z ow ych czterech okresów dw a pierwsze tw orzą, zdaniem au to ra, zam kniętą w sobie c a ­ łość. W szystkie gałęzie lite ra tu ry greckiej i sztuki po A leksandrze W . ulegają zupełnem u prze­

kształceniu; podobnież rzecz się m a w dziedzi­

nie filozofii. A rystoteles b y ł ostatnim mędrc.em G-recyi, ja k Dem ostenes ostatnim politykiem greckim . Stąd też a u to r uw aża za rzecz zupeł nie uspraw iedliw ioną kończyć filozofię grecką na Arystotelesie i zgodnie z tem za przedmiot

(13)

sw ych b ad ań bierze w pomienionem dziele pierw ­ sze dw a okresy.

Pierw szy tom dzieła u kazał się jeszcze w r.

1890 i zaw iera oprócz obszernego W s t ę p u , pierw szy okres, a dalej w ykład filozofii S o k ra­

tesa, tudzież opierających się n a niej szkół aż do Ksenofonta *). Tom u drugiego u k a z ała się dopiero pierw sza część (r. 1903), poświęcona w y ­ łącznie K s e n o f o n t o w i i P l a t o n o w i . Ona też jedynie n ależy do zak resu naszego spraw o­

zdania.

J a k w poprzednim tomie, ta k i w tej części gruntow ność k ry ty c z n a łączy się z zajm ującym , częstokroć n aw et p ory w ający m w ykładem . W li­

czn y ch uw agach i c y ta ta c h w ystępuje tu przed n am i sam odzielny badacz, oceniający k ry ty c z n ie obfity m ateryał, zgrom adzony przez poprzedni­

ków, i czerp iący w prost ze źródeł, ażeby u z a ­ sadnić, gdzie tego potrzeba, swój pogląd. Przy- tem sam tek st książki odznacza się płynnością i wdziękiem, w n iektórych n aw et ustępach, gdzie n a to pozw alał przedm iot, polotem poetycznym . Nie może być tu ta j naszem zadaniem zajm ow ać się szczegółową oceną tego znakom itego dzieła;

należy jednak, dla jego c h a ra k te ry s ty k i pod

') Spraw ozdanie z teg o tom u podaiem w rozprawie:

Die polnische L iteratur zu r Geschichte der Philosophie, dru­

kow anej w „Archiv für Geschichte der Philosophie“ w r.

1 8 9 5 .

(14)

- 8

względem naukow ym , podnieść niektóre oddzielne punk ty , zasługujące n a szczególniejszą uwagę.

A utor opracow ał żyw ot i poglądy filozoficzne Ksenofonta obszerniej, niż to zazw yczaj czyniono w którejkolw iek historyi filozofii greckiej (str.

1— 105). Co praw da, P aw lick i przyznaje, że Kse- nofont nie był filozofem zawodowym , że więc jego pisma, w k tó ry c h w ystępuje Sokrates, nie m ają na celu w y k ładu jego filozofii. Ja k o czło­

w iek p rak ty c zn y , żołnierz i polityk, Ksenofont nie m a zm ysłu do ro zp ra w m etafizycznych, lo­

gicznych ani przyrodniczych. Z ajm ują go prze- dew szystkiem zagadnienia etyczne, będące w zw ią­

zku z życiem codziennem, w ty m zakresie p rz e ­ w ażnie b ył on uczniem Sokratesa, przysw oił sobie jego poglądy n a te sp raw y i głównie też z tej strony przed staw iał swego m istrza. Ale poniew aż sam Paw licki z a p atru je się n a filozo­

fię nie tylko jako n a naukę, lecz tak że jako na życie (jak to w yłożył w e Wstępie), więc liczy się z takiem pojęciem filozofii i u każdego filo­

zofa szu k a zw iązku m iędzy jego n a u k ą i ży ­ ciem. To w łaśnie nad aje jego dziełu cechę ory ­ g inalną i pociąga czytelnika.

W historyi Ksenofonta żyw ot w ystępuje n a ­ tu raln ie na p ierw szy plan przed doktryną, a P a ­ w licki przed staw ia to zjaw isko »homeryczne«

obszernie, ja k ty lk o n a to pozw alają skąpe źró­

dła. U rzeczyw istnił się w nim jakoby ideał

(15)

- 9

grecki dobrego obyw atela, zarówno ja k owo

»kalos kagathos« Greków. Po obrazie żyw ota następuje rozbiór i c h a ra k te ry s ty k a w szystkich pism Ksenofonta ze szczególnem uwzględnieniem z a w a rty c h w nich poglądów n a życie. Stanow ią one w łaściw ą treść filozoficzną pism Ksenofonta, k tó ry — ja k powiedziano — nie o k azy w ał ż a ­ dnego pociągu do spekulacyjnego tw orzenia s y ­ stem ów i dlatego też, podobnie ja k Sokrates w starości, nie troszczył się o kosmologię. Liczne uw agi k ry ty c z n e i polemiczne, m ające n a celu uzasadnienie szczegółów, n ad ają w ykładow i ści­

śle nauk ow y c h a ra k te r.

Główną treść tego tomu (str. 105 — 480) s ta ­ nowi P l a t o n . W zw iązku z jego życiem au to r om aw ia jego podróże, założenie Akademii, oraz ideały polityczne i stosunki domowe. P rz y roz­

biorze dzieł b ad a szczegółowo kw estyę ich c h ro ­ nologii; w y k ła d jego filozofii za cz y n a od Te o - r y i m i 1 o ś c i, a kończy n a u k ą o ideach. Zw róci­

m y tu ta j rów nież uw agę n a oddzielne tylko, szczególnie w ażne punkty. Podróż Platona do Egiptu poczytuje a u to r za praw dopodobną, sądzi jednak, że w sam y ch jego pism ach nie zn ajd u ­ jem y pod ty m względem bezpośredniej w ska zówki, W k ażdy m razie z ówczesnego położenia rzeczy w ynikałoby, że P laton mógł dotrzeć nie dalej, niż do Sais, i że mógł się od ówczesnych E g ip cyan n a u c zy ć niewiele rzeczy nowych, po-

(16)

- 10 -

niew aź w szystkie nauki b y ły u nich podówczas w up adku i stały daleko niżej, aniżeli w Gre- cyi. U strój kastow y E gip cy an i troska o w ycho­

w anie m łodzieży — oto może jedyne rzeczy, które poznał u nich Platon jako nowość i w zm ie­

nionej postaci p rzy ją ł do swego idealnego pań ­ stw a.

Paw licki ro zp atrzy ł też dane, dotyczące po­

dróży sycylijskich Platona. W zw iązku z niemi daje on w yb orną c h a ra k te ry sty k ę T aren tu i Sy- ra k u z i om aw ia stosunki osobiste P latona z a ró ­ wno z Pitagorejczykam i, zw łaszcza z A rchyta- tasem z T aren tu i Tym eusem z Lokrów, ja k i z D yonem , D yonizyuszem i A nnikerysem . W pły w pitagorejczyków n a naszego m yśliciela aż do późnego w ieku przypisuje tej okoliczności, że Platon prawdopodobnie przyw iózł sobie do A ten różne ich dzieła. Na pytanie, czy Platon odbyw ał swe podróże bez p rzerw y po sobie, czy też m iędzy jedną a drug ą baw ił dłużej w A tenach, n a u c za ł i w yd aw ał pisma, nie mo­

żna, zdaniem Paw lickiego, w y ciąg n ąć z docho­

w an y ch źródeł zupełnie pewnej odpowiedzi; to też próbuje on obalić dotyczące tego szczegółu tw ierdzenia Grote’a, Z ełlera i Steinhardta. W e­

dług jego poglądu, P lato n najprawdopodobniej spędził całe la t dw anaście poza m uram i Aten, powrócił zaś dopiero niedługo przed zakończe­

niem w ojny k o ry n ck iej około r. 387.

(17)

11

Podobnież ro zstrząsa au to r k ry ty c z n ie spraw ę założenia A kadem ii i dochodzi do wniosku, że Platon u tw orzył stow arzyszenie r e 1 i g i j n ej ponieważ wobec p raw ateńskich m ajątek takiego stow arzyszenia, jako w łasność bogów, zabezpie­

czony b y ł n a w ieczne czasy, kiedy tym czasem stow arzyszenie polityczne, albo zw iązek tow a­

rzy sk i m ożnaby było łatw o rozw iązać na mocy w łasnej uchw ały. W tem zapew ne tkw i p rz y ­ czyna, że A kadem ia P latona c z y n n a b y ła przez dziew ięć wieków i dopiero w r. 529 po Chr.

została zam knięta z rozporządzenia Ju sty n ia n a.

O braz w ykładów i studyów w A kadem ii pod kierunkiem P laton a jest w książce Paw lickiego zajm ujący

i

zarazem pouczający.

W y ja śn iają c kw estyę chronologii pism P la ­ tona, Paw licki nie zajm uje się bliżej m etodą s t a ­ ty sty c z n ą D ittenbergera, z której szczególnie W. L utosław ski w swojej p ra c y angielskiej o Logice P latona w y tw o rzy ł metodę stylom etry- czną; w ypow iada jeno pogląd, że m etoda ta nie d a ła po dziś dzień w yników pew nych i że po­

słu g u jący się nią b adacze nie zg adzają się, i to n aw et często, ze sobą. Lepiej przeto trz y m a ć się starej m etody history czno -k ry ty czn ej. N a pod­

staw ie tejże P aw licki przyjm uje, że napisanie R z e c z y p o s p o l i t e j p rz y p a d a mniej więcej na 50 y rok ży cia P laton a i że w większości w y padk ó w przez porów nanie z nią m ożna o k re­

(18)

_ 12

ślić, czy to lub owo dzieło powstało przed nią, c z y później. T y m e u s i K r y t y a s stanow ią d alszy ciąg P a ń s t w a , kiedy tym czasem w ia­

domo, źe P r a w a są ostatniem dziełem Platona.

Z drugiej stro ny znajdujem y w P a ń s t w i e m iejsca, w k tó ry c h odzyw ają się echa F i l e ba , F e d o n a , M e n o n a i G - o r g i a s a ; dzieła te są cy to w ane w F i l e b i e . S o f i s t a znów jest dalszym ciągiem T e e t e t a. Pozostałe pism a dają się rów nież uszeregow ać w edług powyższej ko­

lei chronologicznej. W k ażd ym więc raz ie na podstaw ie tak ich b adań m ożna u stalić chronolo­

gię głów nych pism P lato na i ty m sposobem określić dokładnie postępowy rozwój jego filo­

zofii.

Z a pierw szy chronologicznie utw ór Platona, n ap isan y prawdopodobnie jeszcze w r. 402 przed Chr., Paw licki uw aża, zgodnie z Y oląuardsenem i Usenerem , F e d r a i s ta ra się obalić w szystkie przeciw ne poglądy, oraz poprzeć swe p rzy p u ­ szczenie nowym i dowodami pozytyw nym i, To też w y k ład filozofii P lato n a rozpoczyna od ob­

szernego rozbioru F e d r a , z k tó ry m w iążą się

» L y s i s « i B i e s i a d a , zaw ierające łącznie z tam ty m t e o r y ę m i ł o ś c i . Stanow i ona punkt w yjścia dla filozofii Platona, i dlatego au to r bada niezm ordow anie jej form y w ow ych trzech dzie­

łach z rozm aitych punktów w idzenia i przycho­

dzi w końcu do przekonania, źe miłość ku pięknu

(19)

13 -

niebiańskiem u, m ądrości i cnocie jest najw yższą.

Postęp w pojm ow aniu miłości od F e d r a do B i e s i a d y , zależny od rozw oju poglądów P la ­ tona n a życie, a u to r s ta ra się w y k a z a ć zapo- m ocą liczn y ch uw ag k ry ty c z n y ch . Z ajm ująca p a ra le la m iędzy n a u k ą P lato n a o miłości i t a ­ k ąż n a u k ą Szopenhauera oraz ch rześcijań sk ą z am y k a ten pierw szy rozdział obrazu filozofii platońskiej.

N astępny rozdział m a za przedm iot P s y ­ c h o l o g i ę P lato n a; tu ta j objaśnia nam au to r jego n a u k ę o początku duszy, jej istocie, siłach i jej nieśm iertelności. Ja k o źródłam i, posiłkuje się obficie, oprócz P e d o n a , głównie P e d r e m , M e n o n e m , P a ń s t w e m , T y m e u s e m , a n ad­

to tak że G o r g i a s e m , P i l e b e m , A l c y b i a ­ d e s e m i niektórym i innym i dyalogam i. P rzed­

staw ia bliżej i w yjaśnia różnicę m iędzy pojęciem duszy w P e d r z e i w znacznie późniejszym T y m e u s i e , uw zględniając p rzy tem k ry ty k ę psychologii P lato na przez A rystotelesa. Z asadni­

czą kw estyę stosunku duszy do ciała, zdaniem Pawlickiego, podejm uje P laton samodzielnie do­

piero w T y m e u s i e , w indykując tu ta j n a rzecz duszy siły psychologiczne czyli części, jeszcze niejasno określone w P e d r z e . W tem drugiem dziele przew aża jeszcze pierw iastek m ityczny, kiedy tym czasem T y m e u s s ta ra się dać n a u ­ kowe objaśnienie życia duszy. W uw agach k r y ­

(20)

- 14

ty czno-polem icznych a u to r uwzględnia, oprócz zn an y ch b a d aczy niem ieckich, tak że francuskich, angielskich i włoskich, ja k C h a i g n e t , F o u i l ­ l é e , M a r t i n , C a r r a u , C a m p b e l l , A r ­ c h e r - H i n d , dalej B o n g h i , C h i a p a r e l l i , szczególnie zaś W. L u t o s ł a w s k i e g o . Z akoń­

czenie tego dzieła stanow i k ry ty k a dowodów P lato n a n a rzecz nieśm iertelności duszy. Poczy­

tujem y je za niedostateczne, ale św iadczą one o w ierze P lato na w nieśm iertelność osobową dusz, opartej n a zasadach etycznych.

O statni rozdział ogłoszonej dotąd części dzieła zajm uje się D y a l e k t y k ą Platona. Om awia tu ta j au to r metodę d y a le k ty cz n ą i teologię P la ­ tona. Ju ż Sokrates podjął reform ę nadużyw anej przez sofistów m etody d y alek ty czn ej; lecz P la ­ ton, zdaniem autora, uzupełnił reform ę zapomocą ściślejszej dedukcyi i zastosow ania do zagadnień, nie poru szany ch przez m istrza. Z tego stanow i­

sk a P aw licki poddaje ocenie pojmowanie dyale- k ty k i P lato n a przez rozm aitych badaczy aż do Lutosław skiego. W brew tym uczonym s ta ra się udowodnić, że P laton pojmuje definicyę i po­

dział nie jako równoległe, niezależne w zajem nie czynności, lecz że zbieranie szczegółów w j e d n o pojęcie i dzielenie tegoż są to według niego dwie drogi, prow adzące do wspólnego celu — do de finicyi, jak o określenia istoty rzeczy. Szczegó­

łowy w y k ład tej m etody tudzież różnych rodzą-

(21)

15 -

jów poznania w edług P latona stanowi przejście do jego ideologii. Ideologię sta ra się autor przed ­ staw ić o ile możności słowami samego Platona, nie uzu p ełniając ich dodatkam i swoimi lub k o ­ m entatorów , — ty lk o dla u stalenia i w yjaśnie­

n ia m niej jasn y ch zdań P lato n a w łącza jako źródło uw agi k ry ty c z n e A rystotelesa. Na pod­

staw ie tego m a te ry a łu n a u k ę o ideach platoń­

skich sprow adza do odpowiedzi n a n astępujące c z te ry p y tan ia : 1. Co zn aczą słowa siSóę, iSśa?

2. J a k a form a by tu przysługuje ideom? 3. Gdzie są idee i ja k w y g lądają? 4. Ile jest idei? Odpo­

wiedzi brzm ią krótko: Idea jest to jedność w wie lości, w tem znaczeniu stanow i istotę każdej rzeczy i istnieje przez się niezależnie od swoich oddzielnych przejaw ów . B y t m a w świecie n a d ­ ziemskim. Idei jest tyle, ile jest ogółów, lecz w szystkie łączą się w idei dobra — w Bogu.

Pobieżnie w yłożona tre ść ogłoszonych dotąd części »H istoryi filozofii greckiej« prof. P aw li­

ckiego nie daje dostatecznego pojęcia o boga­

ctw ie ani rza d k ich zaletach tej książki; n a le ­ żałoby ją sam ą mieć w ręce. Dlatego też b y ­ łoby rzeczą bardzo pożądaną, żeby ją przeło­

żono na k tó ry z języków rozpow szechnionych w świecie naukow ym . Bez w ątpienia m ożnaby jej w tedy w różyć ja k najlepsze przyjęcie.

Oprócz drugiej części tego dzieła Paw licki ogłosił w ostatniem dziesięcioleciu książkę p. t.

(22)

16 -

Ż y w o t i d z i e ł a E r n e s t a R e n a n a (w y­

danie 2-e, pomnożone, K raków 1896). Je st to obszerna k r y ty k a Renana, w której auto r z a ­ z n acza swoje stanowisko, jako teologa, n a tu ra l­

nie daleko silniej, niż to by ć mogło w H istoryi filozofii greckiej. W ra z z danem i biograficznem i w iększa część tej książki poświęcona jest pole­

m ice historyczno k ry ty c z n ej z Ż y c i e m J e ­ z u s a R enana, D z i e j a m i l u d u i z r a e l s k i e ­ g o i P o c z ą t k a m i c h r z e ś c i j a ń s t w a . D ział ten nie należy oczyw iście do naszego zakresu.

Godzi się jedynie zaznaczyć, że a u to r i tu ta j czerpie wszędzie z pierwszego źródła i s ta ra się ze swego p u n k tu w idzenia o możliwie n ajw ięk­

szą przedmiotowość. K rótki w yciąg z tego dzieła ogłosił Paw licki tak że po niem iecku w Jahrbuch der Leo-Gesellschaft (W iedeń 1892), a jeszcze w r.

1884 n ap isał rozpraw ę o p o c z ą t k a c h c h r z e ­ ś c i j a ń s t w a , k tó ra u k a z ała się również w sza­

cie niem ieckiej (M oguncya 1885). Z resztą dzieło Paw lickiego o Renanie ro ztrzą sa k ry ty c z n ie także jego poglądy filozoficzne i pod tym względem zasługuje n a n aszą uwagę.

N a pytanie, czy R enan w ogólności m iał ja k ą filozofię, Paw licki daje n astępu jącą odpo­

wiedź: W ielbiciele R enana tw ierdzą, że tak, i u w a ż a ją jego filozofię za rzecz godną uwagi.

In n i p rzeczą tem u zupełnie; tw ierdzono n aw et — ale niesłusznie — że system jego polegał jakoby

(23)

- 17

n a tem, żeby nie m ieć żadnego system u. J a k k o l­

w iek bowiem p raw d ą jest, że znajdow ał on u w szystkich m yślicieli poglądy, które m u się podobały, i jakkolw iek p rzy sposobności zw y k ł był u trzy m y w ać, jak oby w szystkie system y b y ły rów nie praw dziw e i błędne; to jed n ak we w szystkich jego dziełach p o w tarzają się pewne m niem ania, któ re przeto m ożna u w ażać za jego w yznanie w ia ry filozoficzne. W tem znaczeniu m am y praw o mówić o filozofii R enana, pomimo to, iż nie rozw inął on system atycznie żadnej jej części, ani nie zadał sobie p racy , żeby z b a ­ d ać pow ażnie jej podstaw y tudzież ich w zajem ną łączność. Nie p o starał się tego uczynić naw et tam , gdzie tego rzecz sam a stanow czo w y m a ­ gała, m ianowicie w dziełach specyalnie filozo­

ficznych.

Po tej ogólnej, lecz trafnej c h a ra k te ry sty c e nie m am y powodu zastan aw iać się tu bliżej nad przedstaw ieniem i k ry ty k ą poglądów filozo­

ficznych Renana. Dodam y tylko, że owa k r y ­ ty k a Paw lickiego stoi w praw dzie na stanow isku ściśle katolickiem i kościelnem, ale opiera się n a całym szeregu ogólnych ro zstrząsań , tak , iż dzięki hum anizm ow i etycznem u, osiąga możliwie n ajw yższą przedm iotowość filozoficzną.

FILOZOFIA POLSKA. 2

(24)

18 -

R azem z Paw lickim od 25 lat profesorem filozofii w uniw ersytecie Jagiellońskim jest M.

S t r a s z e w s k i , z n an y z dzieł w rozm aitych g ałęziach filozofii, szczególniej dziejów filozofii, a u to r ro zp raw y o m atem aty k u i filozofie J a n i e Ś n i a d e c k i m (1875), o J. S. M i l i u (1877), 0 p e s y m i z m i e i n d y j s k i m (1888) i innych.

Główne jego dzieło »Dzieje filozofii w zarysie«

należy rów nież do dziedziny h istoryi filozofii 1 m a za treść z a ry s całkow itego jej rozwoju.

P ierw szy w y d an y dotąd tom u k a z ał się pod oso­

bnym tytułem : W s t ę p o g ó l n y i d z i e j e f i ­ l oz of i i n a W s c h o d z i e (K raków 1887—1894)1).

W e W s t ę p i e (str. 1—78) Straszew ski o k re­

śla filozofię jako dążenie do możliwie n ajw y ż­

szej w iedzy, zaw ierającej w sobie najogólniejsze zasady i pierw iastki tego wszystkiego, co s ta ­ nowi przedm iot naszego m yślenia. Z tego stano­

w iska obejm uje ona z jednej stro n y dążenie do je­

dnolitego poglądu n a św iat, dalej teoryę ideału, tłó- m ac z ą cą przeznaczenie człow ieka we wszech- świecie, i w reszcie badanie p ra w i n a tu ry m y ­ ślenia, jako środka do poznania praw dy. Są to więc od daw ien d aw n a znane zasadnicze nauki filozoficzne: f i z y k a , e t y k a i l o g i k a . W je-

ł) P ierw sze z e sz y ty tej k sią żk i om aw iam w p rzy­

toczonej już rozpraw ie o literaturze polskiej do dziejów filozofii. T utaj u w zg lęd n ia m całość.

(25)

19

dnem z późniejszych dzieł: O f i l o z o f i i i f i l o ­ z o f i c z n y c h n a u k a c h (Kraków 1900), oraz w rozpraw ie: Co to j e s t f i l o z o f i a ? (w »Prze­

glądzie Filozoficznym* W e ry h y r. 1902) au tor rozw ija obszerniej, n a podstaw ie historyczno-kry- tycznej, swoje pojęcia filozofii i próbuje d ać peł­

niejszy jego podział, n a z y w a ją c głów nym i dzia­

łam i filozofii: p s y c h o l o g i ę , t e o r y ę p o z n a ­ n i a , l o g i k ę i m e t o d o l o g i ę , dalej m e t a ­ f i z y k ę , f i l o z o f i ę r e l i g i i i e t y k ę .

W e w spom nianym tomie pierw szym swej p ra c y historycznej Straszew ski kreśli szczegó­

łowy obraz rozw oju filozofii w l n d y a c h , C h i ­ n a c h , u E g i p c y a n i u ludów z a c h o d n i o - a z y a t y c k i c h . N a pytanie, czy historyę filo­

zofii należy rzeczyw iście rozpoczynać od poglą­

dów w szystkich ty ch ludów, czy też bierze ona początek raczej dopiero od Greków, au to r sta ra się odpowiedzieć we W stępie, gdzie w y jaśnia stosunek filozofii zarów no do religii, ja k i do od­

dzielnych n au k i przychodzi do wniosku, że i te i tam ta stanow ią p u n k t w yjścia dla wiedzy ludzkiej, a przez dążenie do jedności i u z a sa ­ dnienia sw ych poglądów w iążą się ja k najściślej z filozofią. Zgodnie z tem w ciąga on do zakresu sw ych badań i najrozm aitsze system y religijne i pierw ociny n a u k specyalnych, z którem i spo­

ty k am y się u ow ych ludów.

Nie m ogąc w ty m referacie zapuszczać się 2*

(26)

20 -

w ro zp atry w an ie oddzielnych kw estyi spornych, zauw aży m y tylko, że S traszew ski czerpie z n a j­

lepszych źródeł, jakie tylk o mieć może badacz, nie będący zawodowym o ryentalistą. Zna do­

brze c a łą lite ra tu rę angielską, fra n c u sk ą i nie­

m iecką, d o ty czącą Indyi, Chin, E giptu i t. d.

i z niej czerpie m ate ry a ł do swego obrazu filo­

zofii wschodniej, a obraz ten należy do pierw ­ szy ch w litera tu rz e europejskiej.

R ozpatru jąc filozofię i n d y j s k ą (str. 79 — 211), au to r ro zstrz ą sa sp ekulacye filozoficzne Rig-W edy, objaśnia początki samodzielnej m eta­

fizyki w pojęciu A t m a n a , daje jasne pojęcie 0 system ach Sam kija, N ijaja, W ajseszika, m ate- ryaliźm ie i sceptyzm ie, o usiłow aniach reform a­

torskich Buddy i o dżanizm ie, o w ynik ającym stąd eklektyzm ie i ostatecznem zw ycięstw ie we- dantyzm u. Rozwój tegoż doprow adza au to r aż do najnow szych czasów, tj. do m istycyzm u teo- zoficznego K eszuba (urodź. 1838).

W dziejach filozofii c h i ń s k i e j (str. 213—

330) uw zględnia a u to r przedew szystkiem poprze­

dników Lao-tsego, dalej jego naukę, n au k ę Kon- fu cy u sza i M encyusza, następnie natu ralizm 1 panteizm w szkole K onfucyusza, w reszcie od­

rodzenie filozofii w C hinach przez buddyzm od X I i X II w ieku naszej e ry aż do ostatnich c z a ­ sów. W y k ład teologii E g i p c y a n , głównie zaś obraz ich cyw ilizacyi, dalej spekulacye religijno-

(27)

- 21 -

filozoficzne C h a l d e j c z y k ó w , Z e n d A w e- s t y , tudzież S t a r e g o T e s t a m e n t u — z a ­ m y k a ją tę p rac ę o filozofii wschodniej (str.

331395).

Z powyższego w y k azu treści widać, że m am y tu do czy n ien ia raczej z dziejami religii u po- m ienionych narodów, rozw ażanem i z p u n k tu w idzenia filozoficznego, aniżeli z w łaściw ą lri- sto ry ą filozofii. G dyby a u to r w tak i sam sposób zam ierzał opracow ać całą historyę filozofii, to m usiałby do jej zak resu w ciągnąć tak że w szy st­

kie d o k try n y religijne i teologiczne Greków i Rzym ian, zarów no ja k i now szych narodów, co zapew ne przedstaw iałoby trudności. Bądź cobądź, m am y w dziele Straszew skiego wysoce pouczający obraz początków pojęć filozoficznych w zw iązku z poglądam i religijnym i ludów wscho­

dnich.

Twierdzenie, że histo ry a filozofii nie rozpo­

c z y n a się dopiero od Greków, lecz że już dawno przedtem n arod y a z y a ty c k ie w y tw o rzy ły sze­

reg zasad n iczych poglądów filozoficznych, a więc n ależą rów nież do historyi filozofii, s ta ra ł się prof. Straszew ski uzasadnić tak że w odczycie niem ieckim : Ueber die Bedeutung der Forschungen a u f dem Gebiete der orientalischen Philosophie für das Verständniss der geschichtlichen Entwicklung der Philosophie im Allgemeinen (O znaczeniu b adań w dziedzinie filozofii wschodniej dla zrozum ienia

(28)

22

rozw oju dziejowego filozofii w ogólności), k tó ry wypow iedział w T ow arzystw ie Filozoficznem w W iedniu i ogłosił tam że w r. 1895.

W ścisłym zw iązku z pow yższym obrazem historyi filozofii wschodniej jest drugi odczyt niem iecki Straszew skiego, m iany w tem że to­

w arzystw ie i w y dany podobnież w W iedniu r. 1900 p. t. Ideen sur Philosophie der Geschichte der Philosophie (Pomysły do filozofii dziejów filo­

zofii). T utaj także rozpatruje au to r filozofię w schodnią i s ta ra się n a podstawie »metody porównawczej« udowodnić, że filozofia pow staje wszędzie, gdzie potrzeby ż y cia religijnego sta ją się bodźcem psychologicznym i społecznym do rozm yślania nad w szechśw iatem . Filozofia jest w łaśnie takiem rozm yślaniem , prow adzącem z powodu potrzeb p ra k ty c z n y c h do sy stem aty ­ zow ania i pogłębiania w ia ry religijnej. Jej r o ­ zwój różniczkuje się w trzech stopniach: »p ra­

kty czn ej zmysłowości«, d y alek ty k i i badania, w szereg kierunków , które znów w oddzielnych szkołach podlegają procesowi k ry stalizacy i, a z niego w końcu pow staje now a form acy a religijna. Tym sposobem filozofia p rz y każdem zam knięciu p ow raca znów do swego początku.

W tem pojm ow aniu tkw i też u Straszewskiego ścisła łączność historyi filozofii z h isto ry ą reli- gii, cechująca pow yżej w zm iankow ane jego dzieło.

(29)

23

Szczegółowsze w yjaśnienie swego stanow iska religijnego dał S traszew ski w kilku odczytach.

N ależy tu przedew szystkiem zazn aczyć: O r e ­ l i g i j n y c h i d e a ł a c h n a s z y c h c z a s ó w (Kraków 1902), R e l i g i a p r z y s z ł o ś c i (W ar­

szaw a 1903), dalej odczyt niemiecki, wygłoszony n a w alnem zebraniu T ow arzy stw a Leonowego w Bregenz: Die trennenden und einigenden Bestre­

itungen der modernen Gesellschaft (W iedeń 1902).

W odczy tach ty c h au to r usiłuje dowieść, że w o­

bec rozkładowego działan ia odśrodkow ych p ier­

w iastków w nowoczesnem społeczeństwie, jedy­

nie religia stanow i siłę jednoczącą, m ogącą u trz y m ać ludzkość n a drodze postępu i udosko­

nalenia. Ona jed na posiada dość siły, by zacho­

w ać w człow ieku różnorodne pierw iastki i zje­

dnoczyć. Dodaje jednak, że nie k ażd a religia zdolna jest do spełnienia m isyi ostatecznego zje­

dnoczenia ludzkości. «Znam y przecież religie, któ re ją trz ą nienaw iść i uzn ają różnice klasowe po śmierci«. Tylko religia ch rześcijań sk a posiada tę siłę jednoczącą, gdyż opiera się na zasadzie, że c a ły rodzaj ludzki m a wspólnego ojca w nie­

bie i w spólną ojczyznę. W obrębie znów rozszcze­

pionego ch rześcijaństw a jedynie katolicyzm — zdaniem a u to ra — jest siłą, k tó ra potrafi oprzeć się pierw iastkom rozkładow ym , pozostać religią i nie rozpaść się n a w y zn an ia religijne. To też od »cudotwórczej siły« katolicyzm u spodziewa

(30)

24

się a u to r zjednoczenia duchowego, które będzie now ą epoką w rozw oju ludzkości. Co praw da, w y ra ż a on zdanie, źe kościół katolicki zdoła spełnić tę m isyę jedynie w ty m razie, jeżeli każdej jednostce zapew ni zupełną wolność w tro ­ sce o dobra duchowe, szanow ać będzie wszelkie różnice indyw idualne i narodowe, otaczać je n aw et opieką i jeżeli w reszcie za sprzym ierzeńca weźm ie sobie »ducha nowoczesnego«. W iarę a u ­ tora, źe to w szystko czynił i czyni w łaśnie k o ­ ściół katolicki, podzielać będzie zapew ne nie­

wielu z pośród »nowoczesnych« k ry ty c z n ie na rzeczy p a trz ą c y c h myślicieli.

Z a p a try w a n ia swoje w zakresie teoryi po­

znania rozw inął Straszew ski niedaw no w odczy­

cie, k tó ry wygłosił w T ow arzystw ie imienia Ko­

p ernik a o o b e c n y m p r z e ł o m i e w t e o r y i p o z n a n i a i w y d ru kow ał w P r z e g l ą d z i e F i l o z o f i c z n y m z r. 1902. N a podstaw ie hi- storyczno-krytycznego przeg lądu kw estyi pozna­

nia przychodzi on do prześw iadczenia, że p rzy całej k ry ty c e sceptycznej, stw ierdzającej uło­

m ność poznania przez nas siebie sam ych i n a ­ szego otoczenia, w iem y jednak n a pewno, iż je­

steśm y czemś, co sprow adza zm iany w swojem otoczeniu, a więc czem ś czynnem . Je st to z a sa ­ dniczy fak t w szelkiego poznania. Praw dziw ym może być tylko ta k i pogląd n a świat, k tó ry po­

zw ala nam rozum ieć i objaśnia ten fakt, nie

(31)

25

p rzeinaczając go samego. Teorye subjektyw isty- czne nie uw zględniają go należycie, jeżeli tw ie r­

dzą, że skupionem u w sobie realnem u «ja» p rz e ­ ciw staw ia się św iat istot nieprzystępny dla n a ­ szego poznania. Byłoby ta k jedynie w ów czas, g dyby «ja» było czem ś zam kniętem w sobie, oddzielonem do o taczający ch je rzeczy n ieprze­

b y tą przepaścią. A tym czasem nic nas byn aj­

mniej nie zm usza do tego m niem ania. Przeciw nie, ów zasadniczy fa k t dowodzi, że nasze «ja» jest siłą realn ą, której czynność przen ik a nasze oto­

czenie, tak, iż sta n y owej siły przechodzą w stany otoczenia i naodw rót te znowu realizu ją się w sta n a c h naszego «ja». To więc w zajem ne od ­ działyw anie stanow i podw alinę poznania, poko- nyw ającego i dogm atyzm i sceptycyzm , a ja k ­ kolwiek nie może ono rościć sobie pretensyi do tego, żeby m iało b y ć absolutnem , ostatecznem poznaniem, to jednak osiąga m ożliw y dla czło­

w ieka stopień jasności i pewności.

N ależy tu ze szczególnem uznaniem stw ier­

dzić, że profesorowie P a w l i c k i i S t r a s z ę w- s k i, p rzy c z y n ia ją się znakom icie do podniesienia poziomu studyów filozoficznych w K rakow ie, jako kierow nicy sem inaryum filozoficznego w tam e­

cznym uniw ersytecie. S kłada się ono z dw u od­

działów: oddziału filozofii system atycznej i hi- storyi filozofii. R ząd w y z n a c z y ł w r. 1901 fu n ­ dusz n a założenie biblioteki dla sem inaryum , oraz

(32)

- 26

fundusz sty p en d y aln y dla w ybitnie zdolnych studentów n a dalsze kształcenie. Z sem inaryum połączone jest kółko filozoficzne studentów, w któ- rem odbyw ają się system aty czn e w y k ład y i to­

czą się ro zp ra w y ustne. Ż y w y udział profesorów w pom ienionych odczytach działa nad er pobu­

dzająco i p rzy c z y n ia się do rozwoju studyów filozoficznych w K rakow ie.

Źe n a w e t profesorowie n a u k przyrodniczych w K rakow ie biorą udział w w yjaśnianiu z a g a ­ dnień filozoficznych, św iadczy m iędzy innem i w y d an y przez prof. Straszew skiego zbiór w y k ła ­ dów: Z f i l o z o f i i n a u k p r z y r o d n i c z y c h (W arszaw a 1904). Astronom M. R u d z k i rozw ija tu swój pogląd n a b u d o w ę w s z e c h ś w i a t a , fizycy A. W i t k o w s k i i W. N a t a n s o n - n a e t e r i b u d o w ę m a t e r y i , chem ik M . M a r - c h l e w s k i mówi o m a t e r y i ze stanow iska chemicznego, zoolog E. G a r b o w s k i o ż y c i u i w i e d z y , sam zaś prof. Straszew ski dodaje m y ś l i o s y n t e z i e , k tó ry c h celem jest u p rz y ­ tom nić w spólną podstaw ę filozoficzną w szystkich ty c h poglądów. M am y tu zajm u jący dowód w e­

w nętrznego zw iązku w iedzy ludzkiej i w ska­

zówkę co do zadania filozofii pod względem spo­

żytk o w ania owego zw iązku.

(33)

- 27

W K rakow ie p ra c u ją po dziś dzień lub p ra ­ cow ali w ostatniem dziesięcioleciu przez czas dłuższy niektórzy pisarze filozoficzni, pochodzący z K rólestw a Polskiego, k tó rz y też tam po części otrzym ali w ykształcenie. N ależą do nich m iano­

wicie: W . L u t o s ł a w s k i , W. M. K o z ł o w s k i , W. H e i n r i c h i Z. B a l i c k i .

W. L u t o s ł a w s k i , przez pewien czas także docent filozofii w uniw ersytecie krakow skim , zn any jest w bardzo szerokich kołach jako autor dzieła angielskiego: Ih e Origin and Growth of Platos Logic (Londyn 1897). K siążkę tę om aw iali obszernie specyaliści tak że w czasopism ach n ie­

m ieckich i dlatego szczegółowe spraw ozdanie w ydaje się tu rzeczą zbyteczną. Z astąp ią je zw ła­

szcza ro zp raw y : W. Lutosławski’s Ueber die Echt­

heit, Reihenfolge und logische Theorien von Platons drei ersten Tetralogien w Archiv für Geschichte der Philosophie z r, 1895, dalej jego odczyt: Sur une nouvelle méthode pour déterminer la chronologie des dialogues de Platon, w ygłoszony p rzezeń w A- cademie des sciences morales et politiques i w yd any w P a ry ż u r. 1896. T utaj też należy rozpraw a P. M e i e r a: W. Lutosławski’s Theorie der Stylo­

metrie auf die platonische Frage angewendet w Z eit­

schrift für Philosophie und philosophische Kritik z r. 1897. W jęz y k u polskim Lutosław ski ogło­

sił w ostatnich dziesięciu la ta c h w kw estyi P la ­ tona obszerniejsze opracow anie powyższej ro z ­

(34)

28

p ra w y : O p i e r w s z y c h t r z e c h t e t r a l o - g i a c h d z i e ł P l a t o n a (K raków 1896), tudzież dzieło: P l a t o n j a k o t w ó r c a i d e a l i z m u (W arszaw a 1899). W od czytach m ianych w K ra ­ kowie i w y d an y ch tam że p. t. W y k ł a d y J a ­ g i e l l o ń s k i e (2 tomy, 1901 i 1902), mówi on 0 ogólnym c h a ra k te rz e filozofii greckiej, w szcze­

gólności zaś o Talesie, A naksym andrze, Anaksy- m enesie i poprzednikach Platona.

Żeby sch arak tery zo w ać ogólnie badania L u ­ tosławskiego n a tem polu, zw rócim y tu w k ró t­

kości uw agę n a ich w yniki. Zapom ocą swej

«metody sty lom etry cznej» sta ra się on przede- w szystkiem oznaczyć chronologię pism P latona 1 dochodzi pod ty m w zględem do wniosku, że do ostatnich, n ap isan y ch po sześćdziesiątym roku jego życia, należą: S o f i s t a , P o l i t y k , F i l e b , T y m e u s , K r y t i a s i P r a w a . G rupę tę po­

p rzedza środkowa, a m ianowicie: P a ń s t w o , F e d r , T e e t e t i P a r m e n i d e s , te zaś n a stę ­ p ują po K r a t y l u s i e , B i e s i a d z i e i F e d o - n i e . Pom iędzy F e d o n e m a T e e t e t e m miało u p ły n ąć dw anaście la t (379—367), w których P laton zaniechał działalności autorskiej, poświę­

ciw szy się całkow icie nauczycielstw u. Między dyalogam i so k raty czn y m i G o r g i a s jest p ra ­ wdopodobnie najpóźniejszy.

Co się ty cz y rozw oju filozofii Platona, to L u ­ tosław ski na podstaw ie powyższej chronologii wnio­

(35)

29

skuje, że Platon w P r a w a c h i w pism ach z osta­

tniego okresu porzucił daw niejszą swoją n au k ę 0 ideach i swój socyalizm , ja k one są wyłożone w B i e s i a d z i e , F e d o n i e i P a ń s t w i e , i źe to uczynił m ianowicie n a rzecz indyw idualizm u, k tó ry rozm ieszcza idee w duszach i uznaje ich h ierarch ię pod kierunkiem najw yższej istoty uświadomionej, jako ostatnie objaw ienie bytu.

Stanow czy w yrok co do takiego pojmowania filo­

zofii Plato na m oźnaby w yd ać tylko na podsta­

wie szczegółowej rew izyi w szystkich danych, k tó ry c h u ży w a w ty m celu Lutosław ski. W y ­ ro k u takiego w szakże nie w ydali dotychczas badacze w tej dziedzinie. To też m am y tu je­

szcze przed sobą otw arte pytanie, które jednak samo przez się już się p rzy c z y n ia do w yjaśnie­

nia poglądów n a filozofię Platona.

W łasn y swój pogląd n a św iat w yłożył L uto­

sław ski w szeregu ro zp raw po polsku, w y danych zbiorowo p. t. Z d z i e d z i n y m y ś l i . S t u d y a f i l o z o f i c z n e (K raków 1900), tudzież w dwu zw iązanych w całość p ra c a c h niem ieckich: Ueber die Grundvoraussetzungen und Konsequenzen der individualistischen Weltanschauung (Helsingforsl898) 1 Seelenmacht, Abriss einer zeitgemässen Weltan- anschauung (Lipsk 1899). Z asadnicza treść tego poglądu da się w krótkości w y ra z ić ja k n astę­

puje: Za p u n k t w yjścia służy Lutosław skiem u prześw iadczenie, źe poglądu n a św iat nie m ożna

(36)

- 30

d o w i e ś ć , ponieważ treść jego p rz e k ra c z a w szel­

kie doświadczenie i poniew aż jest on całkow icie osobistym w ytw orem jednostki. Można go w y ­ k a z ać jedynie sam em życiem. Zgodnie z tem idzie w pom ienionych p ra c a c h więcej o bezpo­

średni w ykład poglądów auto ra, aniżeli o ich k ry ty c z n e uzasadnienie.

Lutosław ski hołduje indywidualizm owi, który, według jego słów, usiłuje bronić p raw jednostki przeciw ko nakazom obowiązku ze strony t r a ­ dycyjnego uniw ersalizm u*. Indyw idualizm ten w y ra s ta z potrzeb życia i ujaw nia się w »sile duchowej« każdej samodzielnej istoty, a już oso­

bliwie w c h a ra k te rz e narodow ym polskim, k tóry doprowadził do »Liberum veto« — najzupełniej­

szego w y ra z u bezwzględnej wolności jednostki.

Ten indyw idualizm chce a u to r przeprow adzić konsekw entnie nie ty lk o w etyce, lecz i w dzie­

dzinie m etafizyki. Skutkiem tego św iat w jego oczach rozp ada się n a niezliczone mnóstwo sa­

m odzielnych istot duchow ych, które w szystkie istnieją bez początku ani końca. Nie ty lko ustrój cielesny, lecz i rozm aite czynności psychiczne, jeżeli tylko nie pochodzą w prost z n a s z e j św ia­

domości, a więc zostają dla nas nieświadomemi, należy, zdaniem Lutosławskiego, sprow adzić do sam odzielnych istot duchow ych. B yłoby to za­

tem dalszem rozw inięciem monadologii Leibniza, z k tó rą L utosław ski łączy tak że dynam izm Lo-

(37)

31 -

tzego i Teichm tillera. Osobliwość w szakże jego indyw idualizm u polega przew ażnie n a objaśnia­

niu w ew nętrznego zw iązku i jedności św iata dusz. Ja k o jednoczące p rzy c z y n y w ystępują tu szczególnie: suggestya, telep aty a i miłość, tw o­

r z ą c z pierwotnego chaosu dusz uporządkow aną hierarchię, w której w yższe dusze poddają pod w ładzę niższe i posługują się niemi do swoich celów. Są to «bóstwa«. Tajem nicę ich działania stanow i w ładza, k tó rą w y w ierają n a inne, niż sze dusze swoją treścią ideową i uczuciową.

Jeżeli te ra z zadam y p y ta n ie , czy pośród w szystkich ow ych dusz jest najw yższa, to au tor nam odpowie: M amy pew ne podstaw y do dom y­

ślania się, że zgodnie z trą d y c y ą religijną na czele całego św iata dusz stoi jedna jed y n a Istota N ajw yższa. Prow adzi to do idei Boga, ale Bóg oczywiście nie może b y ć an i wszechw iedzącym , ani wszechm ocnym , gdyż przeciw staw ia mu się nieskończona liczba sam oistnych dusz, d z ia ła ją ­ cy ch w edług swej wolnej woli. Pomimo to au tor mówi o «kierownictw ie boskiem sp raw ludzkich«

i dochodzi do w niosku, że postęp w procesie św iata, zarów no ja k postęp w życiu ludzkości, polega n a tem , iż wolne dusze w szechśw iata odnajdują się coraz bardziej w sobie, tw orzą co­

ra z pełniejsze hierarch ie i sta ją się w końcu je­

dnolitą całością.

W ychodząc z ty c h zasad niczy ch poglądów,

(38)

32

a u to r przedstaw ia w szczególności najrozm aitsze zagadnienia ż y c ia , praw i o p ara c h dusz bez­

p łcio w ych , o miłości i przyjaźni, o porządku społecznym , k tó ry m a jakoby polegać n a bez­

względnej wolności oby w ateli, o celach życia i w idokach n a przyszłość. Nie możemy tu je­

d n ak w chodzić w dalsze szczegóły; zaznaczy m y tylko, że rozw ija je au to r często dowcipnie, choć tu i ówdzie paradoksalnie.

U rzeczyw istnienie p ra k ty c z n e ty ch poglą­

dów m iędzy ludźm i L utosław ski próbuje p rz y ­ spieszyć zapomocą utw orzenia t o w a r z y s t w a w o l n y c h i k o c h a j ą c y c h i s t o t . N azw ał je »Eleutheria«, spodziewa się po niem u z d ro ­ wienia w szy stk ich niedoli społecznych i agituje na jego rzecz od la t kilk u zw łaszcza m iędzy młodzieżą polską.

W. M. K o z ł o w s k i należy do n ajru ch liw ­ szych p isarzy filozoficznych polskich w osta­

tnich czasach. Przeniósł się b ył z W arszaw y do K rakow a, m ieszkał w nim przez ła t kilka, w y ­ daw ał tam że dla w y kształco n ych czasopismo m orałnofilozoficzne P o g l ą d n a ś w i a t , obe­

cnie zaś jest docentem filozofii w Genewie i pro­

fesorem u n iw ersytetu Nowego (U niversité Nou­

velle) w B ru k se lli1). W ro zp a try w a n y m przez

') Od roku zam ieszk ał znów w W arszaw ie. (Przyp.

tłóm.).

(39)

33

nas okresie czasu ogłosił po polsku i po fra n ­ cu sku znaczn ą liczbę ro zp raw i w iększych dzieł.

Do najw ażniejszych dla c h a ra k te ry sty k i jego stanow iska filozoficznego należą: F i l o z o f i a S c h i l l e r a i w iersz A r t y ś c i (Łódź 1899);

P s y c h o l o g i c z n e ź r ó d ł a n i e k t ó r y c h z a ­ s a d n i c z y c h p r a w p r z y r o d y (W arszaw a 1901 r., odbitka z »Przeglądu Filozoficznego«);

S z k i c e f i l o z o f i c z n e (tamże 1900); K r ó ­ l e s t w o i d e a ł ó w (K raków 1901); Le Positi- visme en Pologne, mowa wygłoszona przy odsłonie- niu pom nika A ugusta Comte’a w P a ry żu w m aju 1902 r. (W ersal 1901); K l a s y f i k a c y a u m i e ­ j ę t n o ś c i z e s t a n o w i s k a p o t r z e b w y ­ k s z t a ł c e n i a o g ó l n e g o (wyd. 2 e, K raków 1902); Z a s a d y p r z y r o d o z n a w s t w a w ś w i e ­ t l e t e o r y i p o z n a n i a , opracow anie polskie odczytów, w ygłoszonych przez a u to ra w B ru ­ kseli (W arszaw a 1903); D e k a d e n t y z m w s p ó ł­

c z e s n y i j e g o f i l o z o f o w i e (wyd. 2-e, W a r­

szaw a 1904); Le Plein et le Vtd(', przed ru k z A r ­ chives de Psychologie (Genewa 1904); kom pendyum H i s t o r y a f i l - z o f i i (część I do końca w. XV III, W a rsz a w a 1904).

W ielostronność poruszonych tu tem atów daje przybliżone pojęcie o rozległości poglądu na św iat, składającego się n a zaw arto ść ty c h prac.

Kozłowskiego, ogółem w ziąw szy, należy zaliczać do now okantystów . Szczególną w agę przyw ią-

FILOZOFIA POLSKA. 3

(40)

- 34

żuje on do w ykształcenia teoryi poznania p rz y ­ rodniczej, ja k tego zw łaszcza dowodzi jego dzieło 0 podstaw ach p rzyrodoznaw stw a, w k tórem roz­

trz ą s a p o stu laty logiczne w iedzy i jej pierw iastki intuicyjne, a dochodzi do w yniku, że nie tylko przyrodoznaw stw o n a le ż y u w ażać za w ytw ór naszej o rg an izacyi psychofizycznej, lecz i sam ą przyrodę, o ile jest ona przedm iotem wiedzy.

Z arazem jed n ak kładzie nacisk n a rozwój este­

ty c z n y i ety czn y człow ieka ze »stanow iska ideału«. N a tem polega jego upodobanie do sztuki 1 poezyi. osobliwie zaś do Schillera. N ależy p rż y ­ tem zwrócić n a to uwagę, że Kozłowski s ta ra się 0 ile m ożna pogodzić spzeczności dualizm u m ię­

dzy m echanicznem przyrodoznaw stw em a e ty k ą ideału, w ystępu jące już ta k jask raw o u K anta 1 jeszcze bardziej u Alb. Langego. To dążenie w y cisk a też n a jego filozofii swoiste piętno.

W swej teoryi poznania Kozłowski s ta ra się dowieść, że n a u k a sam a sprow adza dualizm m ię­

dzy m yśleniem a bytem , ideą a rzeczyw istością, poniew aż z n a tu ry już swojej polega n a p rz e ­ ciw staw ianiu tego, co jest w ew nętrzne, tem u, co jest zew nętrzne — świadomości i jej przedm iotu.

Również w n a tu rz e rzeczy leży, iż n aw et mo­

żliwie n ajw y ższa n auk a, pomimo wszelkiego s ta ­ ra n ia o przedmiotowość, w iąże się ze stanow i­

skiem podmiotowem i nie może go porzucić, je­

żeli się nie chce w y rzec siebie samej. Istota nauki

(41)

35 -

polega w łaśnie n a ograniczaniu treści św iado­

mości, a m ianowicie n a możliwie dokładnem w y ­ łączen iu z n a szy c h pojęć w szelkich sam orodnych pierw iastków w iedzy, celem rozw iązania kon­

k re tn y c h p y ta ń zapom ocą czysto rozum owej k o n stru k c y i przedm iotów wiedzy. Mimo to owe pierw iastki wiedzy nieświadomie, intuicyjnie biorą udział w n aszy ch ko n stru k cy ach naukow ych, ja k tego dowodzą pojęcia ru ch u , rozciągłości i t. d.

N asze dośw iadczenie w ew nętrzne, a więc ta k ż e n a sza treść świadomości, obejmuje daleko szer­

szy zakres, niż n auka, a nie m ożna powiedzieć, żebyśm y tego z a k resu nie mogli p o z n a ć , tylko dlatego, że nie jest p rzy stęp n y dia w iedzy i jej k o n stru k cy i rozum ow ych. Poznanie nasze m a n a celu nie ty lk o sam ą wiedzę i zajm uje się też nie tylko kw estyam i w i e d z e n i a : d ąży ono rów nież do ro zw iązania p ra k ty c z n y c h zagadnień życiow ych, do określenia nie tylko bytu, lecz tak ż e i w artości, ja k ą m ają dla nas różne przed­

m ioty i działania. Skutkiem tego istnieje dla nas nie tylko p raw d a naukow a, lecz tak ż e p raw d a p o e t y c z n a i e t y c z n a . Że p rzy b ie ra ona postać ideałów, nie m ożna się tem u dziwić, gdyż i w iedza w sw ych n a jw y ż sz y c h k o n stru k cy ach rozum ow ych jest id e a łe m , k tó ry sta ra m y się urzeczyw istnić, posiadając samodzielność. O sta­

tecznie p rz y k ażd ej czynności m am y n a celu h arm onijn ą zgodę m iędzy sobą i swojem otocze-

3 *

(42)

36

niem ; n a u k a d ąży do tej zgody w dziedzinie m yślenia, sztu k a i poezya — w dziedzinie u czu ­ cia, e ty k a — w dziedzinie woli. R zeczyw istym bytem we w szystkich ty c h w yp ad k ach jest nie św iat zm ysłow y, lecz owo dążenie do ideału, stanow iące w łaściw e źródło ży cia i istnienia.

P odręcznik H i s t o r y i f i l o z o f i i Kozłow­

skiego w godny u zn ania sposób uw zględnia obok zw ykłej treści tak ż e i znaczenie różnych d o k try n filozoficznych dla urzeczyw istnienia ow ych n ajw y ższy ch ideałów, o k tó ry ch co ty lk o b y ła mowa.

W ł a d y s ł a w H e i n r i c h przeniósł się ró w ­ nież z W a rsz a w y do K rak o w a i został tam po ukończeniu studyów w Niem czech i Anglii a s y ­ stentem p rz y in sty tu cie fizyologicznym. Z yskał przez to sposobność do podjęcia sam odzielnych b a d a ń w dziedzinie psychologii doświadczalnej.

Szereg ich zam ieściły R ozpraw y Akadem ii Um ie­

jętności w K rakow ie, ja k np.: O w a h a n i a c h n a t ę ż e n i a z a l e d w i e d o s t r z e g a l n y c h w r a ż e ń (1899); O s t a ł o ś c i w r a ż e n i a z a ­ l e d w i e d o s t r z e g a l n e g o p r z y u ż y c i u t o n ó w c z y s t y c h (1900); K r y t y c z n y p r z e ­ g l ą d d o t y c z a s o w y c h b a d a ń n a d w r a ­ ż e n i a m i b a r w (1900); O f u n k c y i b ł o n y b ę b e n k o w e j (1903) i inne. Po niem iecku roz­

p ra w y H einrich a podobnej treści znajdują się w Zeitschrift fur Psychologie und Physioloyie der

(43)

37

Sinnesorgane, ja k np.: Ueber die Aufmerksamkeit i inne. Ogólnemi k w estyam i zasadniczem i z p sy ­ chologii zajm ują się jego p race niem ieckie: Die moderne physiologische Psychologie in Deutschland (wyd. 2-e, Z u ry c h 1899) i Zur Prinzipienfrage der Psychologie (tam że 1899). W yniki swoich b a d ań psychologicznych pow iązał H einrich z teo ryą poznania w pom ienionych p ra c a c h niem ieckich oraz w polskich p. t. O s t o s u n k u p o j ę ć i z a s a d f i z y c z n y c h d o f i l o z o f i i (W ar­

szaw a 1899) i T e o r y e i w y n i k i b a d a ń p s y c h o l o g i c z n y c h . Część I. B a d a n i a w r a ­ ż e ń z m y s ł o w y c h (W arszaw a 1902). Co się ty c z y ow ych poglądów teoryopoznaw czych, dość będzie zauw ażyć, że H einrich stoi n a stanow isku em piryo k ry ty c y z m u A v en ariu sa i s ta ra się mo­

żliwie konsekw entnie przystosow ać go do p sy ­ chologii. Pod ty m względem sądzi on, że w szel­

kie badanie m usi się og ran iczy ć z jednej stro ny zm ianam i w otoczeniu rzeczow em człowieka, z drugiej zaś w ypow iadaniam i indyw iduów ludz­

kich. K ażda czynność psychiczna, k tó rą, jak nam się zdaje, obserw ujem y u innych, łączy pierw otne n a b y tk i z filozoficzną ich zm ianą. Tę ostatnią w inniśm y w y łączy ć, jeżeli chcem y umo­

żliw ić tra k to w a n ie psychologii »bez w łączania świadomości«.

Z. B a l i c k i w sław ił się p racam i z socyo- logii i etyki. T u ta j należą: P a r l a m e n t a r y z m .

(44)

38 -

Z a r y s s o c y o l o g i c z n y (Lwów 1900); E g o ­ i z m n a r o d o w y w o b e c e t y k i (1902); M e ­ t o d y n a u k s p o ł e c z n y c h i i c h r o z w ó j w X I X s t u l e c i u (W arszaw a 1903) oraz liczne ro zp ra w y w P r z e g l ą d z i e f i l o z o f i c z n y m . W ery h y , jak : S o c y o l o g i c z n e p o d s t a w y u ż y t e c z n o ś c i (1899); H e d o n i z m j a k o p u n k t w y j ś c i a e t y k i (1900) i inne. Balicki w ystęp uje jako stanow czy przeciw nik m ark si­

zmu. N a podstawie psychologii ludów podnosi z naciskiem samodzielność i swoistość św iado­

mości społecznej i z tego stanow iska zw alcza jednostronny indyw idualizm . N aw et indyw idu­

aln e ideały etyczne czyni podległym i potrzebom i dobru tej lub innej form acyi społecznej. Me­

toda psychologiczna jest w praw dzie i dla niego decydującą, lecz za jej przedm iot, chciałby, żeby u znaw ano przedew szystkiem d u ch a narodowego i społecznego. Zgodnie z tem żąda, żeby w y ­ tw orzono osobną psychologię socyologiczną i ta ­ k ą ż teoryę poznania, k tó ra b y m ogła służyć za podstaw ę zadow alającego objaśnienia naukow ego ż y c ia społecznego i jego objawów.

W uniw ersytecie krakow skim przedstaw icie­

lem socyologii z uwzględnieniem zasad filozoficz­

n y c h jest S t. G r a b s k i . Oprócz w ielu p rac sp e cy a ln y ch ogłosił on i niejedną tak ą, k tó ra

(45)

39

n ależy tu do naszego zakresu, ja k zw łaszcza:

W s t ę p d o m e t o d o l o g i i e k o n o m i i p o l i ­ t y c z n e j (w »Przeglądzie« W e ry h y r. 1899), o raz po niem iecku: Zur Erkenntnistheorie der volks­

wirtschaftlichen Erscheinungen (Lipsk 1900) i inne.

W ychodząc z ogólnego założenia, źe metodologia n a u k k o n k retn y ch pow innaby b y ć teo ry ą pozna­

nia sp ecy aln y ch dziedzin doświadczenia, G rabski usiłuje dowieść tej tezy w socyologii n a podsta­

w ie k ry ty czn eg o w yjaśnienia szkoły histo rycz­

nej i psychologicznej. Mniema on, że jest to z a ­ danie analogiczne do tego, które sobie postawił K a n t w K r y t y c e c z y s t e g o r o z u m u . Idzie m ianowicie i w tej konkretnej dziedzinie do­

św iadczania, b adającej gospodarstw o społeczne i socyologię, o to, żeby d ać odpowiedź n a p y ­ tanie, w jakim stosunku do nas sam ych dane są em piryczne i jak ie są niezbędne form y tego sto­

sunku. N ależy zatem 1 w zakresie zjaw isk spo­

łecznych w y łą c zy ć w szystkie przypadkow e d ą ­ żenia indyw idualne, jeżeli chcem y dokładnie określić stałe form y typow e ustroju społecznego.

G łówna trudność we w szelkich b adaniach so- cyologicznych polega tedy n a tem, źe podmiot poznający jest w nich zarazem podmiotem i przed­

miotem. Z jednej stro n y m ianowicie stosunki społeczne w y stęp u ją dla n as jako coś od nas niezależnego, z drugiej stro n y u w ażam y je za swoje w łasne w y tw o ry , jako w yniki i płody n a ­

(46)

40 -

szych m yśli, dążeń i uczuć. N a tern polega a n ­ t y n o m i a socyologiczna, k tó rą też trzeb a rozw ią­

zać. B adacze w sposób jednostronny a k c en tu ją o bjektyw ny albo su b jek ty w n y pierw iastek w sto­

sunk ach społecznych, zam iast zrozum ieć, że w tej dziedzinie m am y do czynienia ty lk o ze stosunkam i m iędzy różnym i stanam i naszej w ła­

snej świadomości. F o rm y socyalne są przeto tylko form am i koordynacyjnem i n aszych stanów św ia­

domości i w tem tylko znaczeniu m ożna je bli­

żej określić. G rabski s ta ra się zachow ać to s ta ­ nowisko k ry ty c z n e w specy aln y ch k w e sty ac h socyologii i ekonomii narodowTej i tym sposobem rzu c a n a nie nowe interesujące światło.

Do socyologów k rak o w sk ich w ypadałoby tak że zaliczy ć L. G u m p l o w i c z a , pochodzi bowiem z K rakow a, ta m p raco w ał najprzód w pism ach polskich, nim się w r. 1876 przeniósł do H rad ca, gdzie z początku b y ł docentem, a te ­ ra z od r. 1882 jest profesorem socyologii. Z nany jest powszechnie z dzieł niem ieckich w tej dzie­

dzinie, szczególnie jako au to r: System der Sozio­

logie (Wiedeń 1887; po polsku w y szła w W a r­

szaw ie 1888); Die soziologische Staatsidee (Hradec 1892) i Allgemeines Staatsrecht (Innsbruck 1897), nowego, zupełnie przerobionego w y d ania dzieła p. t.: Philosophisches Staatsrecht. Stoi on n a s ta ­ now isku n a tu ra liz m u dogm atycznego, k tó ry też s ta ra się konsekw entnie przeprow adzić w z a ­

(47)

41

kresie swej specyalnośei. Z a pierw otną form ę socyologiczną u w aża grupę, z której pow stają ra s y historyczne. G ru p y w alczą ze sobą, gdyż przeludnienie w ym aga rozszerzenia ich granic.

P rzez ucisk jedn ych g ru p względem dru g ich po­

w staje państw o; pierw otne jego ukształtow anie przedstaw iają k a sty . Do nich dołączają się w dalszym ciągu rozm aite urządzenia ekono­

m iczne, k tó ry c h następstw em jest pełniejsza or- g a n iz a c y a p aństw a, a więc: rodzina, własność, p raw o i t. d. Z aw sze jedn ak państw o pozostaje o rg an izacyą, w której silniejsza m niejszość p a ­ n uje nad większością. Dlatego też nie może b y ć w cale m owy o p raw ie państw ow em we właści- wem znaczeniu słowa. Z m ysł znów sam ozacho­

w aw czy p rze ciągle g ru p y uciskane do w alki przeciw ko ciemięzcom. Z a środki w tej w alce służą często piękne frazesy o wolności i równości, lecz to nie zm ienia właściwego stan u rzeczy, polegającego n a tem, że rozwój h isto ry czn y za­

leży od pobudek egoistycznych i stosunku ró ­ żny ch g ru p pod względem siły. Jedynie też p rz y udziale ty c h pobudek m ożna się spodzie­

w ać postępu. W y m ag a on, żeby się tw orzyły zrzeszenia, zw iązki ludów i państw , któ reb y od­

powiednio popierały w yższe interesy duchowe.

J e d y n y też to pierw iastek ety czn y, znajdujący uwzględnienie. P rz y rozległych b ad aniach spe- c y a ln y c h Gum plowicz nie dochodzi do filozo­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Skoro w percepcji religijnej człowiek dostrzegł przedm iot religijny jako osobiście go dotyczące dobro, jako osobistą w artość (zwykle jako w artość

Fizyka Na poprzedniej lekcji nauczyciel zadaje uczniom utrwalenie wiadomości z budowy wewnętrznej ciał stałych, cieczy i gazów. Uczniowie mają zadane

lo, bo ciagle zyli oczekiwaniem, ryclilo Napoleon zerwie z Ilossja i Polskg cala na nogach postawi. To nabieralo ta k wielkiego podobieustwa, ze minister i

W kolejnych artykułach zaprezentowano zastosowanie map myśli w nauczaniu zajęć technicznych w szkole podstawowej i gimnazjum, w tym przedstawiono szczegółowy opis

W wyniku przeprowadzenia konsolidacji fiskalnej oraz przyśpiesze- nia wzrostu gospodarczego, a także prowadzonej przez Europejski Bank Cen- tralny ekspansywnej i

Drzewo zdrowe jest w stanie reagować na stresy i dostosowywać się do zmieniających się warunków życiowychM. Drzewo słabnące przestaje reagować i maleje jego

Nie podejmuj dyskusji na ten temat, poniewa nale ałoby najpierw poda okre lenie umysłu osobowego.. Z uwag Autorów s dz , e poj cie to odnosz do systemów zdolnych do

Wong: Leveraging mobile technology fo r sustainable seamless learning: a research agenda, “British Journal o f Educational Technology”, 2010, Vol.. Pierre: