• Nie Znaleziono Wyników

Puszcza Zielona ostatnią ostoją Dzikowian (maj-grudzień 1735 r.)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Puszcza Zielona ostatnią ostoją Dzikowian (maj-grudzień 1735 r.)"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

W IE SŁ A W M A JE W S K I

PUSZCZA ZIELONA OSTATNIĄ OSTOJĄ

DZIKOWIAN

(maj — grudzień 1735 r.)

O kres kryzysu (maj — sierp ień 1735 r.)

G łów ne siły koronne konfederatów dzikow skich zostały osaczone przez Ros­ jan i 12 kw ietnia 1735 r. kapitulow ały pod Świerżam i k. Kozienic. Arm ia lite w ­ ska z resztkam i koroniarzy pod naciskiem Rosjan wycofała się w połow ie m aja do neutraln ych Prus K siążęcych1. W krótce Prusacy zm usili ją do opuszczenia tego obszaru. Skierow ała się ona do Kolna, dokąd przybyła około 24-25 maja. Tu M ichał J. M assalski przekazał dow ództw o M arianow i A. Paszkowskie- m u-Lanckorońskiem u (dalej Paszkowskiemu) strażnikow i polnem u litew skiem u i sam odjechał do króla Stanisław a do K rólew ca.2

W pobliżu Kolna leżała Puszcza Zielona granicząca z Prusam i Książęcymi. Poprzez nie działała łączność z Królewcem, głów nym ośrodkiem dyspozycyj­ nym dziko wian, rozporządzającym subsydiam i francuskim i. Puszcza m ogła rów ­ nież dać schronienie w razie niebezpieczeństw a.

Już w grudniu 1733 r. K urpie zostali zorganizow ani wojskowo przez pu łk ow ­ nika barona Jerzego A ndrzeja von Rehbindera, Inflantczyka, służył on w cza­ sach Karola XII w wojsku szwedzkim, w latach 1704-1709 odkom enderow ano go do oddziałów polskich Leszczyńskiego. Został on kom endantem Puszczy Zielonej. A dm inistracyjnie dzieliła się ona na 3 obszary — puszcze należące do starostw:

a) przasnyskiego m iędzy O rzycem a Omulwią, b) ostrołęckiego m iędzy O m ulw ią a Szkwą, C) łom żyńskiego m iędzy Szkwą i Pisą.

Każdy z tych terenów określono nazw ą w ziętą od starostwa, tak np. była p u ­ szcza łomżyńska. Każdy z tych obszarów m iał sw ego kom endanta, dow ódcą p u ­ szczy łom żyńskiej był kapitan G arw ow ski.3

Około 25-26 m aja Paszkowski dokonał w ypadu na oddział rosyjski rzekom o 700 ludzi, w rzeczyw istości zapew ne znacznie m niej i pobił o pod Karwowem — W szeboram i na północ od Jedw abnego, o 37 km n a płd. wschód od Kolna. Jak o b y zginęło tu 50 Rosjan.4 Był to praw dopodobnie podjazd w iększych sił przeciw nika, które w ślad za nim nadeszły. Wówczas Paszkow skiem u nie pozo­ stało nic innego jak schronić się w Puszczy Zielonej. Ruszył w jej kieru nk u ści- gny przez nieprzyjaciela. W ysłał przodem pułkow nika Raczyńskiego, który zorganizow ał w spółdziałanie Kurpiów. O ni to swym ogniem (z zasadzki?) pow strzym ali przeciw nika, um ożliw iając spokojne odw rót Paszkow skiem u (oko­ ło 27-28 maja).5

Stopniow o do Puszczy ściągali dalsi rozbitkow ie. O gółem całość sił znajdują­ cych się w Puszczy obliczano na „blisko" 10.000, ale była to zapew ne znaczna przesada, na tyle obliczano siły dzikow ian w W armii w początkach maja. P raw ­ dopodobnie nie było ich więcej na Kurpiowszczyźnie niż 5.000, w czym 300 d ra­

(3)

gonów, w I połow ie sierpnia ilość w ojska zm niejszyła się do 3.000, prócz K ur­ piów .6

Z apew ne gdy m inęło bezpośrednie zagrożenie, oddziały koronne przybyłe z Paszkow skim — Lanckorońskim przestały m u podlegać. Z K rólew ca zasilano Puszczę am unicją, żyw nością i pieniędzm i, ale w niedostateczn ych ilościach.7

Lasy, liczne, w ielkie i niep rzeb y te bag n a tw orzyły z Puszczy Zielonej — ostatniej ostoi w alczących jeszcze dzikow ian n atu ra ln ą tw ierdzę. Podm okłe do­ liny ograniczających ją rzek — Pisy od wschodu, N arw i od południa, a także O m ulw i i Płodow nicy od południow ego zachodu stanow iły niejako jej n atu ra l­ n e fosy. Od razu w zm ocniono obronność Puszczy zasiekłszy drogi z trzech stron, poza granicą z Prusam i. W lipcu czy może już w czerw cu w zniesiono tu jakieś szańce zapew ne zam ykając nim i w ażniejsze szlaki.

Wódz naczelny wojsk rosyjskich w Polsce feldm arszałek hrab ia B urchard Krzysztof M iinnich w ysoko zapew ne oceniał w alory o b ro nn e Puszczy, skoro nie decydując się na jej zaatakow anie spróbow ał rozsadzić ją od w ew nątrz skłan ia­ jąc K urpiów do porzucenia spraw y Leszczyńskiego. 20 czerw ca w W arszaw ie w ydał uniw ersał w ydrukow any w języku polskim. Z w racał się w nim ku „pra­ cow itym strzelcom i bartnikom w puszczach starostw a łom żyńskiego, ostrołęc­ k iego i przaśnickiego m ieszkającym ", aby „poprzestali w szelkich buntów , broń swoją złożyli i m niej potrzebne zasadzki [— zasieki] w puszczach [...] porobione porzucali" i w ypędzili dzikow ian. Jeśliby jed n ak tego n ie w ykonali, M iinnich groził im, że ich zam ierza „ogniem i m ieczem z dziećmi, z dom am i i d obytkam i w aszym i na w ieczną zgubę i pam iątkę w ykorzenić". W yznaczał term in 10-dnio- w y od ogłoszenia uniw ersału.8 N ie dało to jed n ak oczekiw anych rezultatów .

S kuteczniejsza okazała się agitacja prow adzona z Kolna z ram ienia regim en- tarza litew skiego augustow ców M ichała Serw acego W iśniow ieckiego przez je ­ go pułkow nika husarskiego S tanisław a D om ańskiego i p u łk ow nika arty le rii li­ tew skiej Ja n a Dom osławskiego. N am ow ą i pieniędzm i skłonili „w ielu z wojska litew skiego" do przejścia na stronę A ugusta III. N ad al jed n ak w Puszczy zn aj­ dow ały się znaczne siły.

W końcu czerw ca siły rosyjskie obliczane, zapew ne przesadnie, na 8.000 oto ­ czyły Puszczę z trzech stron („Moskwa ak tu aln ie o bieg ła puszczą"), rozpuszcza­ no w ieści o przygotow anym ataku, praw dopodobnie celow o chcąc nastraszyć obrońców. I to jed n ak okazało się bezskuteczne. W połow ie lipca znaczną część sw ych sił Rosjanie w ycofali z rejonu Puszczy.9 W iązało się to z zam iarem rozpo­ częcia wojny z Turcją. W zw iązku z tym i planam i odw ołano tak że M tinnicha z Polski.

Znów Rosjanie spróbow ali rozsadzić obronę Puszczy od w ew nątrz poprzez pozyskanie sobie Kurpiów. N a przełom ie lipca i sierpnia Ignacy Przyjem ski s ta ­ rosta łom żyński — zw olennik A ugusta III pertrak to w ał w tej spraw ie z G ar- wowskim. T en zdaw ał się skłaniać do przejścia na stronę S asa.10

Siły rosyjskie w ynoszące w sum ie parę tysięcy żołnierzy blokow ały n adal P u ­ szczę obsadzając praw dopodob nie leżące w jej pobliżu m iasta: Kolno, Łomżę, Now ogród, O strołękę i Przasnysz. Wiemy, że w N ow ogrodzie stał pułkow nik A rakczejew zapew ne dow ódca regim en tu dragonów . Rozporządzał on tak że pa- ruset, co najm niej dw ustu-kilkudziesięciu Kozakam i i K ałm ukam i oraz działem (regimentowym ?)

W nocy z 2 na 3 sierpnia oddziałek strzelców kurpiow skich wzniósł n iew ielk i szańczyk (około 11 m długi) pod M orgow nikam i, nad sam ą N arw ią n aprzeciw N ow ogrodu, obsadzony przez 4 ludzi, inni zapew ne u kry li się w zaroślach na

(4)

rzeką. Od św itu do południa 3-go strzelali oni do żołnierzy rosyjskich w N ow o­ grodzie. O gień 10 kozaków w spartych działkiem zm usił Kurpiów do opuszcze­ nia szańczyka. Związawszy ich ogniem A rakczejew przepraw ił skrycie przez N arew na w schód od m iasta 200 K ałm uków i Kozaków. Ukrył ich „w szczup­ łym" lasku na lew ym brzegu Pisy.

W M orgow nikach zebrało się, jak przesadnie obliczali Rosjanie 150 polskiej jazdy i strzelców, którzy ściągnęli z głębi Puszczy zaalarm ow ani walką. Wó­ wczas A kraczejew kazał swej zasadzce uderzyć. Rosjanie konnych w yparli do lasu. Część strzelców broniła się w chałupach, które spalono. Straty polskie ob­ liczał przeciw nik zapew ne z przesadą na około 11 zabitych i 2 rannych w zię­ tych do niewoli, w łasne podaw ał na 1 Kozaka. Wieś spalono, zagarnięto konie, bydło i ow ce.11

W następstw ie tej porażki K urpie opuścili wsie nadrzeczne, ich m ieszkańcy „się m ieli do zasieków w yprow adzić" tj. zapew ne do czegoś w rodzaju obozów otoczonych zasiekam i. P ertraktacje z Kurpiam i urw ały się, zapew ne zniszczenie M orgow nik w zburzyło ich przeciw Rosjanom. N ie pom ogły uniw ersały rosyj­ skie skierow ane do m ieszkańców Puszczy.12

Porażka pod M orgow nikam i w yw arła natom iast duży, ujem ny w pływ na sto­ jące tu wojsko. Już 5 sierpnia w yszedł z Puszczy i poddał się regim entarz Roś- ciszewski z 300 żołnierzami. O gółem w sierpniu opuściło ten tere n przeszło 1000 ludzi. Z aopatrzenie w żywność zablokow anej Puszczy nastręczało sporo trudności. W iadom ości z końca sierpnia mówią, że w Puszczy panuje „głód ciężki", szerzący się praw dopodobnie już wcześniej. Położenie ogólne nie roko­ wało rów nież nadziei na polepszenie się sytuacji dzikowian. Znaczna część w oj­ ska opuściła Puszczę. Jeśli w początkach sierpnia liczono, że znajduje się tu oprócz Kurpiów około 3.000 żołnierzy, to około 20 sierpnia było ich tu już tylko niecały 1.000.

Rosjanie sądząc, że kapitulacja tej reszty to kw estia już tylko krótkiego czasu zm niejszyli sw e siły blokujące Puszczę do jakoby 1.500, w rzeczywistości za­ pew ne do jeszcze mniejszej ilości. Siły te znajdow ały się w Łomży, Przasnyszu i P ułtusku.13 P raw dopodobnie Rosjanie wycofali się z O strołęki, N ow ogrodu i Kolna, bądź pozostaw ili tu m inim alne garnizony.

Brzeziński i S tenflycht w Puszczy Z ielonej — reo rg an iza cja w ojska (sierpień — listo p ad 1735 r.)

T rudne położenie Puszczy niepokoiło stanisław ow ski ośrodek królew iecki. Skierow ano na Kurpiowszczyznę energicznego doradcę Stanisław a, jego ag en ta w Polsce jeszcze z czasów konfederacji tarnogrodzkiej z roku 1716 — Szweda, obecnie g enerała lejtnanta w służbie francuskiej Ja n a Stenflychta wraz z fran­ cuskim inżynierem G odellem dla zapoznania się na m iejscu z sytuacją, a szcze­ gólnie w celu opracow ania pro jektu um ocnienia i ufortyfikow ania Puszczy. Stenflycht w yjechał z K rólew ca około 23 sierpnia by powrócić tu około 30 sierpnia.14

Praw dopodobnie m niej w ięcej wówczas, gdy skierow ano na Kurpiowszczyznę generała z Królewca, „kom endę" „w puszczach m azow ieckich" tj. w Puszczy Zielonej pow ierzono Stanisław ow i Brzezińskiem u chorążem u nurskiem u m ar­ szałkowi konfederacji łom żyńskiej. D ostrzegał Brzeziński zm niejszenie sił rosyj­ skich i rozluźnienie blokady. C hciał to wykorzystać, mimo nadal trudnej sytu a­ cji żyw nościowej o choć znacznie zm alały siły dzikow ian w Puszczy. W połow ie

(5)

w rześnia rozporządzał on około 300 żołnierzam i, bez K urpiów i Litwinów. Są­ dził jednak, że K urpie nie n adają się do użycia poza Puszczą. Uważał, że n ie b ę ­ dą się chcieli bić poza nią, poza sw ą najbliższą okolicą („ochotę m ają i Kurpiko- wie, tylko do pola wyjść z nimi, w ierzyć im niepodobna, chyba ich m iędzy sie­ bie w ziąw szy")15 Była to zresztą stała cecha oddziałów chłopskich tak silnie w ystępująca choćby w W andei w czasie W ielkiej Rewolucji Francuskiej.

Mimo sw ych słabych sił Brzeziński zaczął w ykonyw ać dro bn e w ypady na „egzekw ującą M oskwę" tj. zapew ne n a oddziałki w yb ierające k on tryb ucje oraz na oddziałki gw ardii koronnej w ybierające pogłów ne. Przed 14 w rześnia zabito kilku Rosjan, a w zięto do niew oli kaprala i 2 „gem ajnów polskich". O prócz za­ daw ania strat nieprzyjacielow i w czasie tych działań uzyskiw ano pieniądze, a może i żywność.

P raw dopodobnie w czasie jednego z tak ich podjazdów za W ielbarkiem , do­ stał się do niew oli k ap itan G arw ow ski. O baw iano się najgorszego, bo on jako k om endant puszczy łom żyńskiej „w szystkie przepraw y do najm niejszej wie" i m ógłby w prow adzić przeciw nika w g łą b Puszczy.16 O baw y te okazały się p ło n­ ne.

Kazimierz Rudzieński, chociaż poddał się (otoczony przez Rosjan) i uznał A u­ gusta III, nadal utrzym yw ał potajem ne k o n tak ty z Królewcem. Źle przyjął n o ­ m inację Brzezińskiego. M iał spore w ątpliw ości, czy m arszałek łom żyński do­ chow a w ierności spraw ie Stanisław a. 5 w rześnia w zyw ał w ręcz przyw ódców obozu Leszczyńskiego: „odw ołajcie go do siebie [do Królewca], bo [augustowcy] m ogą go odciągnąć, a to m arszałek. Żonę już w ypraw ili do niego". Rudzieński bał się, że B rzezińskiego w raz z Rostkow skim m arszałkiem w iskim „nie ustra- szono [...] konfiskatą dóbr" i nie przyciągnięto deklaracjam i łaski. Z apew ne to było powodem , że pozostaw iał podleg łą m u g ru p ę chorągw i pod T ykocinem i nie ściągał jej do Puszczy Zielonej.

R udzieński pisze by pow ierzyć dow ództw o oddziałów na K urpiow szczyźnie niejako d uum viratow i S tenflychta i Paszkowskiego, ale w rzeczyw istości „naj­ bardziej życzy, aby m iał kom endę p. Paszkowski". Również 28 sierp nia A le­ ksander Pociej regim entarz litew ski w ysuw ał k an d y d a tu rę S tenflychta. 17

S praw a zm iany dow ódcy Puszczy Zielonej w iązała się przede w szystkim z projektam i ośrodka królew ieckiego podjęcia działań zaczepnych na w iększą skalę. N a 27 w rześnia A ugust III zw ołał sejm, w ybory posłów odbyły się 16 sierpnia. Stopniow o zaczęły się krystalizow ać zam iary zakłócenia obrad sejmu. Antonina, żona R udzieńskiego pisząca list 5 w rześnia z inspiracji m ęża w spom i­ na, że „m ogłyby podczas teg o m iłego sejm u podjeździki w ypadać pod W arsza­ w ę”. Anonim piszący zapew ne pod koniec I połow y w rześnia zna plan Stenf­ lychta pozw alający „extrem a resolutione przeciw ko W arszawie" działać. P rojek­ ty te znam y z dw óch wersji. W edług ow ego anonim a zam ierzano by w yruszyć na „alarm ow anie W arszawy", co sugeruje, jakieś jej niepokojenie, w ypady w jej okolice. W edług akt francuskich oddziały dzikow ian m iały w ręcz „wpaść do W arszawy i rozpędzić sejm pacyfikacy jny"18 Być m oże istniało p arę w ariantów tego planu. M ając na w idoku zam ysł m aksym alny, liczono się z tym, że n ie ud a się go zrealizow ać i w ów czas ograniczonoby się do działań na m niejszą skalę. Plan S tenflychta w ym agał w yłożenia 6.000 czerw onych złotych, „aby tam p o ­ trzebną im om nem casum ubezpieczać rejteradę". Brak p ieniędzy nie pozw alał jed n ak na razie na realizow anie ty ch zamysłów.

Zapew ne m ożliwości finansow e polepszyły się gdzieś w połow ie w rześnia i wówczas w ysłano Stenflychta do Puszczy Zielonej. Z listu F.M. O ssolińskiego z

(6)

9 gru dnia wynika, że oddziały polskiego i cudzoziem skiego au to ram en tu na tym obszarze znajdow ały się „pod kom endą gen erała Sztenflychta". Jest m ało praw dopodobne by mogli m u podlegać de iure Paszkow ski i Brzeziński. Za­ pew ne jednak to, że Stenflycht był człow iekiem bliskim królow i Stanisław ow i i to, że on praw dopodobnie dysponow ał pieniędzm i, spraw iało że był wodzem de facto. Przyprow adził też ze sobą oddział Szwedów w ziętych do niew oli w G dańsku, a następnie puszczonych w olno.19

Z apew ne to wówczas w II połow ie w rześnia zakończono budow ę system u um ocnień broniących Puszczy. W iemy o istnieniu 2 fortów, jednym pod Do- brym lasem nad Pisą i o drugim pod Łodziskam i na drodze z Ostrołęki, było ich zapew ne więcej, praw dopodobnie zam ykały one w szystkie ważniejsze drogi prow adzące w głąb Puszczy. Szczegółowa ich analiza znajduje się niżej, tu ty l­ ko ich ogólny rys. Od w schodu szedł jed en z w ażniejszych traktów z Kolna do M yszyńca, zapew ne fort ten um ieszczono tu na przepraw ie przez Pisę pod P ta­ kami, lub na przepraw ie przez Turośl pod Bączkami w pobliżu obecnej m iejsco­ wości Turośl. N a drodze z południow ego w schodu z N ow ogrodu do M yszyńca praw dopodobnie stanąłby szaniec pod Zbójną. W iem y też, że w pobliżu pod Dobrym lasem znalazł się fort, zapew ne strzegący przepraw y przez Pisę. N a dro ­ dze z południa, z O strołęki do M yszyńca istniał szaniec pod Łodziskam i.20 N a szlaku z Przasnysza do M yszyńca należałoby się spodziew ać fortu pod B arano­ w em nad Płodow nicą lub pod C zarnotrzew iem nad Om ulwią. Od zachodu z C horzel prow adziłby stary trak t do M yszyńca i Kolna. Z apew ne um ieszczonoby tu szaniec pod Żelazną zam ykający od zachodu w ejście w korytarz m iędzy b a­ gienny.

G łów ny front położony był ekscentrycznie w północno-zachodnim kącie P u­ szczy w pobliżu C horzel pod Zarębami, wzniesiono go praw dopodobnie już na przełom ie lat 1733 i 1734, jako podstaw ę do w ypadów na tzw. drogę w illenber- ską (wielbarcką) idącą od Królewca do W arszawy poprzez Chorzele, łączyła się ona ze szlakiem morskim Petersburg — Królew iec i stanow iła najkrótsze po łą­ czenie m iędzy naczelnym i w ładzam i w stolicy Rosji a dow ództw em rosyjskim w Polsce.

O dm iennie niż Brzeziński dostrzegł też Stenflycht w Kurpiach, m oże pod w pływ em R ehbindera ważny rezerw uar sił, które by m ożna uruchom ić i użyć w działaniach zaczepnych. Z apew ne to Stenflycht chcąc pozyskać Kurpiów skło­ nił Leszczyńskiego do w ydania 3 października libertacji dla nich. Zw alniały one m ieszkańców Puszczy od w szelkich opłat propinacyjnych i zezw alały na w olne w ytw arzanie piw a i gorzałki na okres, gdy w Puszczy b ęd ą stacjonow ały w ojska.21

Stenflycht uznał, że chcąc w ykorzystać Kurpiów w działaniach zaczepnych, trzeba zm ienić radykalnie system, na którego zasadzie służyli oni wojskowo, zapew ne do tej pory zasadniczy ich trzon pow ołano pod broń jako poddanych 3 starostw, być m oże zasilając ich od czasu do czasu bronią, am unicją. O becnie Stenflycht postanow ił oprzeć się n a zaciągu ochotniczym, stworzyć z nich coś w rodzaju oddziałów zaciężnych, „zwerbował" ich 1.000 czy przeszło 1.000 „co najlepszych, w ybranych". Dał im um undurow anie „po w ęgiersku" i broń. Przy­ niosło to dobre rezultaty. Poza Kurpiam i w początkach grudnia obliczano jego siły jako „blisko na 800 ludzi tak cudzoziemskich, jak i polskich", po czym ponad 300, do 500 jazdy narodow ego auto ram en tu.22

W bitw ie pod Z arębam i (około 10 grudnia) spośród żołnierzy polskich au to ra­ m entu cudzoziem skiego do niew oli dostali się w yłącznie dragoni. Skądinąd, co

(7)

praw da wiemy, że w szeregach dzikow ian uczestniczących w tej bitw ie była piechota, ale m oże było jej n iew iele.23 N ajpraw dopodobniej to S tenflycht p rze­ kształcił większość p iechoty regularnej znajdującej się w Puszczy Zielonej w dragonię. W iązałoby się to z jego planam i dalekiego zagonu pod W arszawą.

O statecznie jed n ak do podjęcia tego zagonu nie doszło. Z apew ne próby p o ­ w iększenia i reorganizacji sił zabrały zbyt w iele czasu. Być m oże też, gdy za­ częto podejm ow ać k o n k re tn e prace zm ierzające do realizacji teg o projektu, okazał się on nierealny. Sejm obradujący od 27 w rześnia został zerw any 8 listo­ pada przez zw olenników Leszczyńskiego. Podjął natom iast S tenflycht inten syw ­ n e działania partyzanckie, w których K urpie odegrali dużą rolę. M iędzy innym i spalono Rosjanom m agazyny w ojskow e24 co oznacza przen ikan ie dzikow ian na głębokie tyły przeciw nika, brak nam jed n ak niem al zup ełnie k o n k retn ych o tym inform acji dla okresu październik — listopad.

Z drad a R ehbindera. P orażka pod K olnem (28 listopada)

O kres słot i chłodów pogorszył w arunki bytow ania wojska. W d o d atk u zaczę­ ły się w yczerpyw ać zapasy żywności. N ie chcąc rekw irow ać żyw ności u b o g at­ szej szlachty („ziem ianów pobliższych"), aby nie zniechęcać jej do spraw y S ta­ nisław a Leszczyńskiego, S tenflycht m usiał sprow adzać żyw ność z daleka, za­ pew ne z Prus.25 N ie było to łatw e, bo jednocześnie pow iększyły się kłopoty fi­ nansowe. zaczęto zalegać z w ypłacaniem żołnierzom „lenungów tyg od nio ­ w y c h ', w następstw ie czego rozpoczęła się wśród nich dezercja.

Przeszedł na stronę A ugusta III R ehbinder „gdy m u p ieniędzy posłać nie chciano".26 N ie w ydaje się by zalegano z pensjam i w yższych dowódców. M oże chodziło raczej o n iew ypłacenie żołdu dla podległych m u oddziałów, którego część ów czesnym zw yczajem m ógł zabierać do własnej kieszeni. N ajpew niej jed n ak R ehbinder był częstym wówczas oficerem fortuny i w idząc grożący k o ­ n iec spraw y Leszczyńskiego postanow ił zm ienić rozkazodaw cę, zw łaszcza gdy przyłączyły się do tego nam ow y gen erała m ajora rosyjskiego Ludw ika A. Bis­ marcka, p raw dopodobnie rodaka z Inflant obiecującego zrobienie k ariery w ar­ m ii Anny Iw anow ny. N ie w ykluczone, że przeciągnął ze sobą i część p o dw ład ­ nych. P rzybyw ający blisko 2 lata w Puszczy, znający dobrze tere n i m ający sto­ sunki z Kurpiami, R ehbinder pojechał do W arszawy do A ugusta III i ośw iadczył mu, że gotów jest na czele 1.000 ludzi opanow ać tę ostatnią ostoję dzikowian. Plan ten zapew ne zainteresow ał Rosjan. Przyjęli R ehbindera do swojej armii, dali m u stopień g en e rała m ajora27 i postanow ili w ykonać jeg o projekt.

N owy wódz naczelny wojsk rosyjskich w Polsce feldm arszałek ks. Ludw ik H essen-H om burg pow ierzył to zadanie generałow i lejtnantow i Urusowowi. Rozpoczęto ściągać posiłki do rejonu w okół Puszczy m.in. 1.000 żołnierzy spro­ w adzono z W arm ii czy Elbląga, jakąś gru pę wysłali Sasi.28

O koło 22 listopada ruszył z Puszczy (z rejonu Czarnotrzew ia?) podjazd pod dow ództw em por. W onisza złożony z około 10 jazdy now ozaciężnej i z około 20 Kurpiów. Kierował się na południow y zachód. Około 23 listopada pod wsią Ru- szek (zapewne Ruziesk w pobliżu Grabowa) podjazd ów został osaczony i całko­

w icie rozbity przez o b ersztlejtnanta Szyszkina jakoby „z n iew ielką dragonii i kozaków kwotą". Rzekomo zginęło 14 Kurpiów, a 15 żołnierzy, w czym 5 tow a­ rzyszy „now ozaciężnych" dostało się do niewoli. Być m oże zeznania jeńców przyniosły dodatkow e w iadom ości o system ie obronnym Puszczy. Szyszkin są­ dził, że gdyby trzej jeńcy K urpie „nie uszli i nie ostrzegli" sw oich to p ew nieby

(8)

już [...] K urpikow ie poskrom ieni byli”, zapew ne uważał, że wówczas udałoby się zaskoczyć fort strzegący dostępu do Puszczy (w Czarnotrzewiu?).

Praw dopodobnie w tym samym czasie Urusow otrzym ał posiłki i zdecydow ał się w targnąć w głąb Puszczy dw iem a g rupam i.29 Podczas gdy Rosjanie przygo­ tow yw ali się do tych działań zaczepnych, Stenflycht i Paszkow ski zdecydow ali się uderzyć na Kolno obsadzone przez garnizon rosyjski pod dow ództw em m a­ jora Prozorow skiego i kap itan a Patiłow a a więc praw dopodobnie kilkuset żoł­ nierzami, byli tu dragoni i kozacy. W ypadem dow odził Paszkowski. Zapew ne rozporządzał kilkuset, m oże naw et ponad 1.000 ludzi, głów nie Kurpiami, ale także piechotą regularną oraz jazdą. 28 listopada zaatakow ano Kolno, lecz Pola­ cy zostali odrzuceni. W ycofali się, m oże zam ierzając napaść ponow nie nocą. Tym czasem praw dopodobnie Rosjanie otrzym ali wiadom ość o nadchodzących posiłkach (z Nowogrodu?). Prozorowski w yruszył im naprzeciw obaw iając się może by Polacy na nie nie uderzyli. Ci tym czasem w ykorzystując osłabieriie za­ łogi nap ad li na Kolno z 3 stron, praw dopodobnie od głów nej drogi od północ­ nego zachodu z Czarnego, od południow ego zachodu drogą od Zabieli i od pół­ nocnego w schodu od G rom adzyna Starego. Z jednej strony atakow ali K urpie (może od Zabieli), z drugiej piechota regularna, z trzeciej spieszona jazda (obok dragonów praw dopodobnie by ła tu kaw aleria narodow ego autoram entu). O p a­ now ano znaczną część miasta, ale Rosjanie jeszcze się w nim bronili (w do­ mach?), gdy n adciągnął Prozorow ski z posiłkam i. Polaków odrzucono ze stosun­ kowo nieznacznym i ich stratam i (zginął 1 porucznik dragonii, 1 piechoty, 7 d ra­ gonów dostało się do niewoli) poza Kurpiami, z których m iało polec w g Rosjan stukilkudziesięciu, w rzeczywistości zapew ne kilkudziesięciu. Praw dopodobnie w ięc część ich została odcięta i w epch nięta w bag n a doliny Łabny. 2 K urpiów w zięto do niew oli. Z Rosjan m iał zginąć tylko jed en szeregow iec (dragon), n ato ­ m iast spośród szarż aż trzech (sierżant, kapral i sotnik kozacki). Powyższe liczby w skazyw ałyby że straty rzeczyw iste Rosjan były znacznie większe. Jak o b y Po­ lakom „zupełną, jaką mieli, zabrano amunicyją", a w ięc zapew ne jakiś wóz z kulam i i prochem .30

System obrony Puszczy i rosyjski p lan działań.

P raw dopodobnie system obrony Puszczy Zielonej przedstaw iał się n astępu ją­ co. O d w schodu z Kolna do M yszyńca szedł jed en z w ażniejszych traktów , k tó ­ rym w roku 1708 posuw ał się Karol XII. C iągnął on do Ptaków nad Pisą liczny­ mi ciaśninam i m iędzybagiennym i. Silnie zabagnione dorzecze Turośli przecho­ dził zapew ne pod Bączkami (koło obecnej wsi Turośl). Szedł dalej do Lipnik praw dopodobnie przez Kruszę — Serafin przechodząc przez błota na zachód od Kruszy i m iędzy Serafinem a Lipnikam i. Z abagnione doliny rzeczek przekraczał zapew ne — Szkwę pod Klimkami, a Rozogę m iędzy W ykrotem a Drążkiem. Fort um ieszczono tu najpraw dopodobniej pod Ptakam i lub pod Bączkami.

Droga z N ow ogrodu do M yszyńca zapew ne ciągnęła przez Zbójnę — G aw ry- chy — Kuzie do Serafina, gdzie łączyłaby się z drogą kolneńską. Był to trak t przechodzący terenem bardziej suchym niż poprzedni. Była tu tylko jed n a sto­ sunkowo w ąska ciaśnina m iędzy bagnam i na odcinku od Zbójnej do G aw rych. Praw dopodobnie fort pow stał tu pod Zbójną. Wiemy, że w pobliżu pod Do- brym lasem istniał tu fort zapew ne strzegący przepraw y przez Pisę, obw arow any był palisadą i zasiekami, a być m oże i wałem.

(9)

Ło-dziskam i przekraczała b agnistą dolinę strum ienia — bezim iennego dopływ u Omulwi. Przez Dylewo S tare i N ow e Kadzidło, Siarczą Łąkę docierała do za- bagnionego te re n u rozciągającego się m iędzy W achem i W ydm usam i. Wiemy, że istniał tu fort pod Łodziskam i otoczony „drzew em [— palisady], w ałem i g łę­ boką [...] fosą".3*

N a drodze z Przasnysza do M yszyńca należałoby się spodziew ać szańca nad zabagnionym i dolinam i rzeczek, albo pod B aranow em nad Płodow nicą albo pod C zarnotrzew iem nad Om ulwią. Droga przasnyska, łączyłaby się z ostrołęc­ ką pod D ylew em Nowym.

Z C horzel prow adził stary trak t do M yszyńca i dalej do Kolna. Początkow o szedł on w zdłuż lew ego b rzegu O rzyca przez Budki — R achujkę — Olszewkę, a dalej przez P arciaki do Żelaznej. Stąd szła droga przez szeroki pas bag ien — od północy Szeroka Biel, od p ołudnia Bagno G utocha. Zaraz za pasm em such­ szego g ru n tu pod O strów kiem rozpościerała się zabagniona dolina Omulwi, k tórą droga chorzelska przekraczała pod Brodowym i Łąkami. O d Zaw ad droga posuw ała się w ąskim pasm em suchszego gruntu, k tóry dopiero za Bandysiam i rozszerzał się dość znacznie by za Brzozowym Kątem znów się zwęzić. Tuż przed M yszyńcem droga prow adziła przez bagno Brzozówka Błoto. Fort tu za­ p ew ne stanął pod Żelazną. T en przeg ląd linii kom unikacyjnych u w y d atn ia rolę M yszyńca osady o charak terze n a pół m iejskim , jak i w ażnego w ęzła d rogow e­ go.

O ddziały reg u larn e dzikow ian w Puszczy liczyły „blisko n a 800 ludzi", Kur­ piów byłoby około 1000.4 2 Załogę fortu w Łodziskach w p oczątkach grud nia 1735 roku Rosjanie obliczali na 30 żołnierzy regu larn y ch i 200 Kurpiów, w Do- brym lesie w idzieli 2 chorągw ie now ozaciężne Paszkow skiego i nieokreśloną ilość K urpiów .43 Biorąc pod uw agę, że dane te są zapew ne przesadzone, m ożna b y sądzić, że załogi te liczyły po jakieś stu, stukilkudziesięciu ludzi. 6 fortów daw ałoby około 600-800 ludzi. Z apew ne istniał też odw ód cen tralny m oże w re ­ jonie Serafina. T u krzyżow ały się drogi z N ow ogrodu i Kolna. Był praw dopo­ dobnie i jakiś odw ód lokalny na drodze z O strołęki, z którym to szlakiem ko­ m unikacja z Serafina była utrudniona. O dw ód ów stojąc w D ylew ie jednocześ­ nie w spierałby fort w C zarnotrzew iu. G łów ny obóz w Zarębach m ógł stanow ić odw ód dla szańca w Żelaznej. N iew ykluczone, że w zniesiono d odatkow e forty w pobliżu ow ych odw odów na silnych pozycjach pod W achem i Lipnikam i. O d­ w ody lok alne m usiałyby liczyć po paruset ludzi, na odw ód głów ny w ypadałoby w ięc około 500. Biorąc pod uw agę, że 2 chorągw ie Paszkow skiego stały pod Dobrym lasem , należałoby się spodziew ać, że dow odził on w e w schodniej części Puszczy znajdując się przy odw odzie w pobliżu Serafina. W obec tego Stenflycht dow odziłby z M yszyńca lub D ylew a w zachodniej części Puszczy.

U rusow w ypraw ił 3 kolum ny w głąb Puszczy. Rozporządzał stosunkow o d u ­ żymi siłam i rzędu k ilku tysięcy żołnierza.

W czerw cu 1735 roku m iano skierow ać 2 reg im enty dragonów (ołoniecki i ry­ ski) z w ojew ództw a lubelskiego „ku granicy pruskiej i litew skiej", a trzeci re g i­ m ent, kargopolski znajdow ał się w W arszawie. R egim ent piechoty w ielkołucki stacjonow ał w w ojew ództw ie płockim i ziem i dobrzyńskiej. W iemy o nadejściu posiłków z Warmii, gdzie stał ładoski reg im en t piech oty W sum ie w ydaje się, że trzeba liczyć 3 regim en ty dragonów i 2 regim en ty piechoty. Przyjmując, że ich stany w ynosiły tylko 2/3 etatow ych otrzym alibyśm y około 1.900 jazdy i 2.700 piechoty. Do teg o należy doliczyć około tysiąca kozaków. Jak a ś część ty ch sił, szczególnie piechoty pozostała zapew ne jako garnizony. Tak w ięc ra ­

(10)

czej siły Urusowa niew iele przekraczały 4.000 ludzi. Z kolei jednak trzeba wziąć pod uw agę, że w Rzeczypospolitej panow ał już w zasadzie spokój. Istnia­ ły w ięc potencjalne m ożliwości osiągnięcia przeciw Puszczy Zielonej posiłków z terenów niezbyt odległych wojew ództw np. lubelskiego, w ileńskiego i trockiego.34 Forty, zasieki, liczne przeszkody m arszow e i ciaśniny spraw iały, że jed n ą kolum nę można było stosunkow o łatw o zatrzym ać, tym czasem parę g rup m ogło się w zajem nie wspierać. Uderzając w trzech pu nk tach naraz m ógł liczyć Urusow, że chociaż w jednym uda się przełam ać obronę i w targnąć w głąb P u ­ szczy przecinając drogę odw rotu pozostałym siłom obrony. Z apew ne kierow ano w szystkie 3 g rupy do centrum tego obszaru, jak i stanow ił Myszyniec. Przez tę osadę prow adziła też droga do obozu Stenflychta pod Zarębam i. M ajor Prozo- row ski z Kolna (zapewne dragoni i kozacy, może do 1.000 głów) ciągnął przez P taki — Bączki — Serafin na Lipniki. Druga kolum na szła od N ow ogrodu (pod wodzą pułkow nika A rakczejewa? dragoni i kozacy) najpraw dopodobniej przez Zbójnę, G awrychy, Kuzie. Pod Serafinem m ogły się te kolum ny połączyć. T rze­ cia grupa pod obersztlejtnantem Szyszkinem (dragoni i kozacy) ciągnęła od Os­ trołęki przez Łodziska3*, a dalej zapew ne przez Dylewo S tare i Nowe, na Ka­ dzidło — Siarczą Łąkę — W ach — Zalesie — Wydmusy. D otarcie z tego k ieru n ­ ku do M yszyńca odcinało oddziały konfederatów rozm ieszczone na drogach kolneńskiej i now ogrodzkiej od Zarb. Istotną w adą tego szlaku z punk tu w idze­ nia działań zaczepnych było to, że od W achu do W ydm us biegł on w ąską ciaś- n in ą m iędzy bagnam i. Rezygnow ał Urusow z działań z zachodu, ale też n atu ra l­ n e w arunki obronne były tu najlepsze.

W bitw ie pod Zarębam i dow odził Rosjanami pułkow nik hrabia Ulfeld, a w działaniach przeciw Kurpiom brał udział też generał Biron.36 Byłoby praw do­ podobne, że obaj ci wyżsi dow ódcy dowodzili grupam i odwodowym i, które m iały w ykorzystać pow odzenie uzyskane przez którąś z grup uderzeniow ych i ew entualnie je wspierać. Stosunkow o w ysokie stopnie wojskowe Ulfelda i Biro- na wskazywałyby, że w sum ie grupy odw odow e m usiały liczyć parę tysięcy. Trudności z w ykorzystaniem dróg rokadow ych w ew nątrz Puszczy zapew ne spraw iły, że grupy odw odow e pozostały w pu nk tach wyjścia, aby m ogły tym łatw iej zostać przerzucone na obszar działań sąsiedniej grupy. N iew ątpliw ie ta ­ k a gru pa odwodowa, zapew ne najsilniejsza, stałaby w Nowogrodzie. N ależało­ by się jej spodziew ać w Ostrołęce, w pobliżu najw ydajniejszego kierunku. Oczywiście jest możliwe istnienie takiej grupy i w Kolnie. W w ypraw ie brał udział R ehbinder. Zapew ne m iał on być przede wszystkim doradcą Urusowa, co nie w ykluczałoby czasow ego przydzielenia go do którejś z grup ud erzenio­ wych.

W alki w Puszczy Z ielonej do zajęcia M yszyńca.

Praw dopodobnie Rosjanie podjęli działania przeciw Puszczy w krótce po 1 g rudn ia (gdzieś około 5?). Mróz ściął lodem rzeki i część bagien ułatw iając działania Rosjanom.37 Prowadzili ich zapew ne ludzie Rehbindera, a być może już wówczas udało im się pozyskać jakichś Kurpiów na przew odników . Arak- czejew z głów nym i siłam i swej grupy zapew ne ruszył na Zbójnę, ale część sił w ydzielił na Dobrylas, gdzie stały obok Kurpiów, 2 „nowozaciężne" chorągw ie (jazdy?) Paszkowskiego. Część tych sił przede wszystkim jazda um ieszczona b y ­ ła praw dopodobnie w e w schodniej części wsi. Rosjanie w yrzucili stąd konfede­ ratów. Ci schronili się w zachodniej części wsi pod lasem, którą obw arow ano

(11)

palisadą i zasiekam i. O strzeliw any przez obrońców przeciw nik zaatakow ał fort. Zdołał podpalić p alisadę i w yparł stąd Polaków, przy czym spłonęła część do­ mów. Do niew oli dostał się 1 tow arzysz i 1 Kurp. Ta nikła ilość jeńców każde sceptycznie odnosić się do inform acji z raportu U rusow a-A rakczejew a, że Rosja­ nie „uchodzących znacznie razili". M niej w ięcej w tym sam ym czasie grupa obersztlejtnanta Szyszkina podeszła pod Łodziska. P raw dopodobnie przy zbliża­ niu się do silnego tutejszego fortu straż przednia w padła w zasadzkę, skoro pod kapitanem i 5 g renadieram i zabito konie. N astęp nie Rosjanie zaatakow ali sza­ niec obsadzony jakoby przez 30 reg ularnych żołnierzy i 200 Kurpiów, tych ostatnich zapew ne w rzeczyw istości nie było nad 100. Szturm fortu doprow adził do jego zdobycia. O brońcy wycofali się w głąb Puszczy. N ie w ydaje się praw ­ dopodobne, by „niem ało sw oich n a placu zostawili", skoro w zięto do niew oli tylko 4 (1 k ap itan Szwed, 1 kapral, 2 Kurpiów). Poza w spom nianym i już końm i Rosjanie m ieli m ieć tylko jednego rannego (kapitana).

O późniejszym okresie b rak praw ie w zm ianek w opublikow anym „Excerpcie z raportu" z 11 grudnia U rusow a.48 N asuw a to podejrzenie, że nie bardzo było się czym chw alić. U w iarygadnia to inform acje C hevreriesa, że w alki trw ały k il­ ka dni, że jak określono, z norm alną w źródłach przesadą co do liczebności przeciw nika, zginęło, lub zostało ciężko rannych k ilku set Rosjan ew en tu aln ie Rosjan i Sasów .49

Po zdobyciu fortu pod D obrym lasem m ożna było wyjść n a tyły pozycji pod Zbójną, co z kolei groziło odcięciem drogi odw rotu oddziałom konfederackim stojącym na trakcie K olneńskim . U padek Łodzisk spraw ił, że Rosjanie m ieli szansę szybszego dotarcia pod M yszyniec niż g rupy polskie, koleńska oraz no­ w ogródzka i przecięcia im dróg odw rotu pod Zaręby. To, że nie doszło do osa­ czenia g rup polskich, w skazuje, iż udało się zatrzym ać m arsz rosyjskich grup ostrołęckiej i now ogródzkiej n a jakichś dogodnych pozycjach aż do czasu prze­ jścia sił, którym zagrażało odcięcie odw rotu. T ak po zdobyciu D obregolasu jego załoga m ogła zająć stanow iska na 2 przesm ykach m iędzy Błotem Łokieć, a b a g ­ nem w okół Uroczyska Zła Ruda, gdzie 2 pasm a suchego gruntu, p ółnocne o sze­ rokości 300 m i po łudniow e o szerokości poniżej 200 m są rozdzielone bagnem o szerokości 300-500, a długości 1.200 m. Zatrzym anie nieprzyjaciela przez ow ych kilkudziesięciu strzelców kurpiow skich w ycofujących się z Dobregolasu, ukrytych w rozciągającym się tu borze, a w spartych zaim prow izow anym i zasie­ kam i m ogło być trudne. Istniało duże ryzyko przełam ania tej pozycji, w zględ­ nie tego, że nieprzyjaciel znajdzie przejście przez ow e stosunkow o w ąskie b ag ­ no. N astępna dogodna pozycja dla pow strzym ania nieprzyjaciela znajdow ała się dopiero na w schód od Lipnik, na szerokim paśm ie b ag ien na północ od uro­ czyska Kaczory. Groziło to jed n ak odcięciem sił broniących drogi kolneńskiej od głów nego trak tu na M yszyniec. M usiałyby one w ów czas korzystać z mało dogodnych dróg w śród bagien.

Jeszcze bardziej groźny był u p ad ek Łodzisk. Rosjanie m ogli stosunkow o szybko wyjść stąd na M yszyniec rozcinając siły polskie. N a drodze ostrołęckiej następną dogodną pozycję za Łodziskam i stanow iła dopiero ciaśnina m iędzy bagnam i ciągnącym i się od W achu do W ydmusów. O d W achu do M yszyńca b y ­ ło zaledw ie 10 km, ale ow a ciaśnina ciągnęła się na przestrzeni 5 km stw arzając duże m ożliwości długotrw ałej obrony. D ziałania te w ym agały starannego, p re ­ cyzyjnego regulow ania odw rotu. Zbyt szybkie w ycofanie się grupy kolneńskiej autom atycznie spraw iało, że Prozorowski w yszedłby na tyły g rup y now ogrodz­ kiej, czy naw et ostrołęckiej. Tw ardy opór na ciaśninach m iędzy bagiennych

(12)

w spierany byłby nieraz szańcam i czy zasiekam i częściowo zapew ne uprzednio przygotow anym i, a częściowo głów nie (w w ypadku zasiek) im prowizowanym i. M usiał on być kom binow any z działaniam i opóźniającym i tam, gdzie drogi biegły szerszym i pasm am i suchego gruntu. Z apew ne niejed no krotn ie próbow a­ no atakow ać nieprzyjaciela w ykorzystując w tym celu zasadzki. Sporą rolę m ogła odegrać gra odw odów interw eniujących, w razie gdyby przeciw nik prze­ łamał, czy obszedł obronę. Od razu odtw arzanoby je, skoro tylko udałoby się w yciągnąć jakieś oddziały pierw szej linii. Praw dopodobnie nie zdołali Rosjanie zdobyć fortów na drogach z Kolna i ze Zbojny, ani na pozycjach rezerw ow ych, ani też w ogóle nie uzyskali oni w iększych sukcesów po w alkach pod Dobrym- lasem i Lodziskam i aż do Zaręb, bo inaczej nie om ieszkaliby się nim i p ochw a­ lić. W tej sytuacji trzeba przyjąć, że odw rót p rzebiegał spraw nie. Jeśli się przeciw nikow i udaw ało przełam ać obronę lub ją obejść, praw dopodobnie zdo- łanoby go zatrzym ać, zanim by odciął w ysunięte oddziały, lub też te w ykorzy­ stując swą lepszą znajomość tere n u w ym ykałyby się z kleszczy osaczenia.

W oparciu o m apę K w aterm istrzostw a i „setki" z okresu II Rzeczyspospolitej taki m echanizm odw rotu w ydaje się najpraw rdopodobniejszy. G rupa kolneńska odchodzi n a pasm o bag ien na zachód od Kruszy i tu oczekuje, aż zbliżą się od­ działy dobroleski i zbójneński. T en ostatni opóźniając przeciw nika aż do Gaw- rych n astęp n ie przem yka się lasam i na południe od drogi G aw rychy-K uzie i za­ jm uje stanow iska w lesie na zachód od Popiołków oczekując na przybycie od­ działu dobroleskiego. O ddziały te m ogłyby się spodziew ać w sparcia odw odu z Serafina. Po połączeniu obu grup istotne staje się zgranie odw rotu sił kolneń- skich i now ogródzkich na w yżynnej „w yspie” porośniętej lasem Kuzie-Sera- fin-Świnia. Stosunkow o szeroki pas suchego gruntu, brak błot ułatw iał zadanie Rosjanom, ale bór osłaniał tu obrońców, a pagórkow aty teren pozw alał na urzą­ dzenie zasadzek. Interw encje odw odu z Serafina m ogły m ieć też istotne znacze­ nie. Dalej szerokie bagno na w schód od Lipnik ułatw iało połączonym siłom kolneńsko-now ogródzkim staw ianie oporu. Z abagniona dolina Szkwy na w schód od Klim ek m ogła stanow ić n astępną linię obrony. O tw arty tere n m ię­ dzy Lipnikam i a T artakiem był jednym z nielicznych tu obszarów, dogodnych do działań jazdy. M ożliwe, że to w łaśnie tu Paszkowski spróbow ał podjąć dzia­ łania zaczepne na w iększą skalę. N a czele swej jazdy (400-500? koni) w ypadł z zasadzki, zapew ne z niew ielkiego lasku n a południow y w schód od T artaku na kolum nę rosyjską „w yciął [jakoby-] kilkadziesiąt M oskwy", ale nadchodząca reszta kolum ny odparła go.40 W czasie obrony na drodze ostrołęckiej ciaśnin m iędzybagiennych od W achu do W ydm usów um ieściliby Polacy praw dopodob­ n ie odw ód pod W ydmusami, aby m ógł interw eniow ać w razie obejścia pozycji polskiej. O dw rót z rejonu Klimek do M yszyńca przebiegałby dla grupy kolneń- skiej przez Uroczysko Jazg ark a — w yżynną „wyspę" stosunkow o szeroką, pok­ rytą lasem. O bie grupy rosyjskie zbliżyłyby się do siebie dość znacznie na od­ ległość poniżej 10 km w linii prostej, drogam i byłoby to n iew ątpliw ie k ilkan aś­ cie do 20 km, ale po okresie izolacji w ytw arzała się możliwość w spółdziałania całości sił. O dw rót w ięc z Klim ek i W ydm usów do M yszyńca w ym agał znów ścisłego zsynchronizow ania i ubezpieczenia przy pom ocy odwodu, najpraw do­ podobniej um ieszczonego na przepraw ie przez podm okłą dolinę Rozogi gdzieś na wysokości W ydm usów lub trochę bardziej na południe. Jak się zdaje dow ód­ cy konfederaccy przeprow adzili końcow ą fazę odw rotu spod W ydm usów i Kli­ m ek w nocy, aby niepostrzeżenie oderw ać się od nieprzyjaciela. W ydaje się, że Rosjanie zorientow ali się dość późno i podeszli pod M yszyniec, gdy już w iększa

(13)

część sił konfederackich przeszła przez osadę idąc na zachód w k ieru n k u Zaręb na Budy C harciabałdę. Zdążyli odciąć jed n ak straż tylną zapew ne g ru py kol- neńskiej (stukilkudziesięciu ludzi?), a ta przebiła się na północ przez D ąbrow y i uszła do Prus. W czasie w alk spłonęło pół M yszyńca. Rosjanie nie zorientow ali się i uznali, że całość sił polskich uszła do Prus.41

Z apew ne już wówczas palili wsie, w których natrafili na opór.42 W ątpliwe, aby, gdy przeciw nik posunął się daleko w głąb Puszczy, udało się Stenflychto- wi utrzym ać przy sobie 1.000 Kurpiów. Z apew ne spora część ich pozostaw ała po drodze by bronić sw ych rodzin chroniących się z dobytkiem w głębi lasów, czy w śród bagien.

B itw a pod Z aręb am i (10? XII 1735 r.)

Urusow zapew ne po opanow aniu M yszyńca — centrum Puszczy Zielonej i po odrzuceniu straży tylnej Stenflychta do Prus, m ylnie w ziętej za siły głów ne przeciw nika sądził, że już odniósł p ełn e zw ycięstwo. W skazuje na to jego ra­ port. R ehbinder m ów iłby m u praw dopodobnie o konieczności opanow ania głów nego obozu pod Zarębam i, ale U rusow spraw ę tę zapew ne lekcew ażył i uważał, że m ogą się w nim znajdow ać tylko jakieś nik łe resztki sił konfederac­ kich, skoro nie poszedł tu sam, ale skierow ał przeciw nim tylko pułkow nika hr. U lfelda w 1.000 koni, zapew ne w w iększości dragonów , tow arzyszył m u R ehbin­ d er.4 3 Z apew ne g ru p a ta szła przez Budy C harciab ałd a — Surowe.

Stenflycht rozporządzał praw dopodobnie około 700 — 800 żołnierza re g u la r­ n ego i k ilk u set (około 500?) Kurpiami. Zaręby były niem al ze w szystkich stron osłonięte bagnam i. O d połud nia rozciągało się szerokie a niedo stęp ne bagno Szeroka Biel, a od północy zabagniona dolina Omulwi, oba te błota schodziły się niem al ze sobą na południow ym w schodzie za Krukowem . Dostęp z tej stro­ ny zapew niało p arę dróg z Rzodkiewnicy, W ierzchow izny-Skuz, Bindugi, b ieg ­ nących na przestrzeni co najm niej 4 km suchszym i pasam i w śród bagien, k ory­ tarze te często się m ocno z*vężały. W w ypadku szlaków z R zodkiew nicy i W ierzchow izny — Skuz były to łańcuchy wydm. O bie te drogi schodziły się tuż pod Krukowem. Drogi te p ełn e były ciaśnin, gdzie n iew ielkie siły polskie m og­ ły staw iać d ługotrw ały opór znacznie przew ażającem u przeciw nikow i, a ze­ pch n ięte z jed n eg o stanow iska szybko m ogły znaleźć drug ie rów nie dogodne. N ie obiecyw ało to szybkiego sukcesu, w przeciw ieństw ie do drogi od północy idącej z Surow ego, gdzie natrafiało się jed y n ie n a podm okłą dolinę O m ulw i pod Krukowem, tu stosunkow o w ąską (około 1 km). Stąd w ięc przede w szyst­ kim należało się spodziew ać ataku. Z apew ne w ięc tu znajdow ał się w ysunięty szaniec S tenflychta.44 O d południow ego w schodu w ystarczały p osterunki ob­ serw acyjne, w y su n ięte na kilka km przd Krukowo, aby dać na czas znać, g dy ­ by, co było m ało praw dopodobne, pojaw ił się z tej strony nieprzyjaciel. Szaniec nad O m ulw ią obsadzonoby w czasie w alk z U lfeldem zapew ne około 100 d ra­ gonam i i p aru set Kurpiami. Sąsiednie praw dopodobnie drugorzędne przepraw y obsadzonoby m niejszym i oddziałam i Kurpiów. G łów ny obóz znajdow ałby się w pobliżu Zaręb, zapew ne o 1,5 km n a w schód od wsi, gdzie droga z Krukow a b iegła ciaśniną m iędzy w ąw ozem od północy, a bagnam i od południa. Dostęp do obozu osłaniała re d u ta uzbrojona w 3 działa żelazne. G łów ny obóz posiadał załogę złożoną z 200 dragonów i „znacznej ilości” („un nom bre considérable") Kurpiów. Z apew ne w ięc było ich n ie m niej niż 300, a raczej znacznie więcej. K ilkuset (400 — 500?) jazdy Paszkow skiego i B rzezińskiego stanow iło zapew ne ruchom y odw ód.45

(14)

Do bitw y doszło najpew niej 10 grudnia, ale i 11 g ru d n ia nie m ożna w yk lu ­ czyć.46

Podm okła dolina Om ulwi, m imo m rozu stanow iła nad al silną przeszkodę, za­ pew ne bagna tylko częściow o zamarzły. Rosjanie przede w szystkim prób ow ali­ by sforsow ać przepraw ę przez O m ulew w pobliżu szańca pod K rakow em , w alki trw ały zapew ne kilka godzin. W edług O ssolińskiego S tenflycht „bronił się b li­ sko dnia". Rosjanie jednocześnie szukali innych przepraw , ale i tam się im nie pow iodło. W końcu któryś z ataków pod K ukrow em odniósł sukces. Załoga szańca zdołała się wycofać bez w iększych strat. O dw rót jej osłaniała jazda Pasz­ kow skiego i Brzezińskiego.

P raw dopodobnie w czasie w alki o szaniec R ehbinder zdołał naw iązać k o n ­ takt z oddziałem K urpiów strzegących jakiejś nieznanej przepraw y przez O m u­ lew na zachód od mostu.

O ssoliński pisze, że K urpie ci zostali „przekupieni". Późniejszy przebieg w y­ padków zdaje się wskazywać, że oprócz pieniędzy R ehbinder obiecał im za­ tw ierdzen ie libertacji stanisław ow skich. W zam ian K urpie opuścili swój po ste­ runek („uciekli") Była to tylko niew ielka część Kurpiów, reszta pozostała w ier­ na Stanisław ow i. G rupa Rosjan przedostała się na praw y brzeg O m ulw i i p rze­ cięła drogę odw rotu w ycofującej się już spod m ostu jeździe Paszkow skiego, ta zdołała się przebić, z ciężkim i stratam i, przez Rosjan ocenionym i w ysoce prze­ sadnie na 200, a naw et ponad 200 ludzi. W obec porażki kaw alerii, a m oże też nie ufając Kurpiom Stenflycht uznał dalszy opór za bezcelow y i wycofał się do Prus, poszli z nim Kurpie. Za granicę udała się też p o bita jazda Paszkow skiego i Brzezińskiego.

Rosjanie wzięli do niew oli 18 ludzi: Z ielińskiego (zapew ne W alentego m ar­ szałka konfederacji płockiej), 2 rotm istrzów, 1 towarzysza, 1 kaprala, 7 d ra g o ­ nów, 2 dezerterów rosyjskich, 3 Kurpiów, zdobyli też 1 działko. Swoje straty Rosjanie podaw ali, (stanowczo zaniżone), miał zginąć tylko 1 dragon, a zostali ranni: kapitan, sierżant, kapral, kozak.47

O cena tych działań jest trudna, bo za m ało o nich wiemy. W ydaje się, że obie strony działały w zasadzie popraw nie zgodnie z ów czesnym i zasadam i sztuki w ojennej. W bagienno — leśnym tere n ie Puszczy z licznym i ciaśninam i i przy znacznej przew adze rosyjskiej racjonalne było zaatakow anie Puszczy z p ara stron, jak to zrobił U rasow. M ożna bv sie zastanow ić, czv nie należałoby głów ­ nych sił skierow ać od Przasnysza lub Chorzel na Zaręby — głów ny ośrodek woj­ skow y Puszczy i od O strołęki na M yszyniec — głów ny w ęzeł drogowy. Z apew ­ ne je d n a k silne przeszkody terenow e skłaniały do pom inięcia kierunków za­ chodnich. N ie jest w ykluczone, że drogą ostrołęcką skierow ano w drugim rzu­ cie znaczniejsze siły, ale być może w arunki terenow e i skuteczna obrona dziko- wian uniem ożliw iły w yzyskanie pow odzenia spod Łodzisk. Duży błąd stan ow i­ ło nierozpoznanie odw rotu głów nych sił spod M yszyńca, w następstw ie czego pod Z aręby Urusow skierow ał stosunkow o słabe siły.

D zikow ianie rów nież działali popraw nie w ykorzystując w arunki teren ow e do obrony, trafnie uzupełniając je um ocnieniam i, stosując p rzeciw uderzenia odw o­ dów. Pod Z arębam i S tenflycht rozporządzając przew agą sił zastosow ał obronę. O dczuw ana przez kilka dni przew aga rosyjska stw orzyła n ań nacisk psychicz­ ny, z k tórego nie potrafił się wyzwolić. N a pew no trud no było przew idzieć, że Rosjanie nagle zrezygnują ze swojej przew agi liczebnej. Z drugiej jed n ak stro ­ ny w czasie kilkugodzinnej w alki pow inien był S tenflycht uzyskać inform ację, jaki jest rzeczyw isty stosunek sił. Po sforsow aniu O m ulw i przez Rosjan

(15)

przeciw uderzenie jazdy m ogło przynieść Polakom sukces. N a rozm iary porażki duży w pływ w yw arła zd rad a Kurpiów, czego n ie m ożna było przew idzieć.

Z a k o ń czen ie

R osjanie kontynuow ali pościg ze S tenflychtem w g łąb P rus K siążęcych aż do Szczytna, dopiero ostre p ro testy p ru sk ie skłoniły ich do opuszczenia teg o te ry ­ torium . C zęść Kurpiów, zapew ne już w krótce po w yjściu z osaczenia, przeszła pow tórnie gran icę i w róciła do Puszczy. Stanow isko Prus, d o tąd w jakiejś m ie­ rze przychylne dzikow ianom , po odrzuceniu przez S tanisław a ich propozycji m ediacji zam ieniło się n a przełom ie lat 1735-1736 w e w ręcz w rogie. Z apew ne to w ów czas rozbroili oni Kurpiów, którzy pozostali na ich terytorium , w zięli „roś­ lejszych w rekruty", a resztę zm uszali do pow rotu do dom u.48

M im o klęski pod Z arębam i znaczna część K urpiów n ie uznała w ładzy A ugu­ sta III, b rak nam jed n ak o tym szczegółow ych danych. N iew ątp liw ie opór ich stopniow o słabł, staw ali się coraz bardziej w nim osam otnieni. 26 stycznia 1736 r. S tanisław na żądanie zięcia L udw ika XV abdykow ał. Przyw ódcy dzikow ian w iosną uznali A ugusta III królem .

W k ońcu czerw ca staw iali m u opór tylko K urpie w puszczy łom żyńskiej, acz był on w ów czas jeszcze na tyle silny, że sejm pacyfikacyjny ob rad ujący 25 czerw ca — 9 lipca 1736 r. u chw alił k onstytu cję „Poskrom ienie sw aw olnych Kurpiów .” W szystko w skazuje, że w krótce widząc, że sytuacja jest b eznadziejna i K urpie „łom żyńscy" kapitulow ali.

N a tle ogólnego u p ad k u w ojskow ości polskiej lat 1733-1735 d ziałania w rejo­ nie Puszczy Zielonej stanow ią jej jasną kartę. O w alkach K urpiów po sw ej stro ­ nie „w spom inać będzie S tanisław do końca sw ego życia i ch lu bić się, że nie tylko panow ie i szlachta, ale także chłopi uw ażali go za sw ego w ładcę".4 9 Sła­ w a ich bojów d otarła do E uropy zachodniej.

11 K orespondencja Józefa A ndrzeja Z ałuskiego 1724-1726. O pracow ali B.St. Kupść, K. M uszyńska. W rocław 1967 s. 292. 324-325, 328 (cyt. KZV P. M assuet. H istoire de la d e m ie re guerre. (T.2) P.l Am­ sterdam 1736 s. 108-109, 111, |P1. Lassy|, Ż um ał feldmarszała Lessi o woinskich opieracijach s 1733 po 1737 g. W: S bornik w ojenno — istoriczeskich m ateriałów . Wyp. 3 S ankt P ieterburg 1893 s. 160-161, 165-169, A.M. W odziński. Król S tanisław Leszczyński w gościnie pruskiej. Rocznik G dański T .ll: 1937 s. 189, S.Truchim, K onfederacja dzikow ska. Poznań 1921 s. 101-102.

11 G azety Polskie (cyt. GP) 1735 nr 64, M. M atuszewicz, Diariusz życia mego. Oprać, w stęp B. Króli­ kowski, kom entarz Z. Zielińskiej, W arszawa 1986 T. 1 s. 101 — 102, Archiwum G łów ne Akt Daw­ nych. Zbiór I. Przyjem skiego (cyt. ZP) 8 f. 195-196. Biblioteka Jagiellońska (cyt. BJ) rkps 101 T.4. s. 54-55, 57-58, KZ, s. 370

31 W. M ajewski, R ehbinder J. A. Polski słow nik biograficzny (w druku), Z. N iedziałkow ska, Puszcza Zielona. Bory ostrołęckie. Z przeszłości Kurpiów. W arszawa 1981 s. 19.

41 M atuszew icz o.c.s. 102, w g niego ow a potyczka m iała m iesjce pod Karolowym Krzesłem, w kom en­ tarzu do Dariusza rozw iązane jest jako Królowe Krzesło, znajduje się ono aż pod W iłkowyszkami; na tak d aleki w ypad i pow rót do rejonu Kolna do 28-29 V nie byłoby po prostu czasu. W pobliżu Kolna miejscowością najbliższą brzm ieniem tej nazw ie jest Karwowo-W szebory.

5 1 BJ 101 t.4 f. 58

• 1 Tamże, F. 58 (stąd cyt.) 74, ZP 8 f. 192, 3 s. 1261.

’ 1 BJ 101 t.4 F. 58, 74, 106, 141.

• 1 ZP 3 s. 1261, druk współczesny, nieco odm ienny tekst tego uniw ersału cytuje i streszcza W odziński o.c. s. 193-194. T ruchim o.c. s. 118

9 ’ BJ 101 t.4 s.58 (stąd cytat), 74, M atuszew icz o.c. s. 102, Truchim o.c. s. 118. I0> ZP 8 f, 206, 208-210.

ZP 3 s. 1293. Lassy o.c. s. 90, 169-171, 173.

(16)

121 ZP 3 s. 1293, 8 s.210 (stąd cytat) BJ 101 t.4 s. 84.

131 ZP 3 s. 1293, BJ 101 t.4 s. 74, 85, 90, 97, 98 (stąd cytat), Truchim o.c. s. 118.

141 Wl. Konopczyński, Polska a Szwecja od pokoju oliw skiego do upadku Rzeczypospolitej. Warszawa 1924 s. 314. BJ 101 t.4 s. 105.

151 BJ 101 t.4 s. 106, 111. C ytat pochodzi z listu St. Brzezińskiego do Franciszka M. Ossolińskiego pod­ skarbiego koronnego z 14 IX 1745 s. 106. Jest to zdanie w jakiejś m ierze dwuznaczne, raczej mato praw dopodobne w ydaje się, że chodzi tu o nieufność co do wierności w ogóle Kurpiów dla spraw y

Stanisława. W tym w ypadku byłoby dziwne, dlaczego tę nieufność budziłoby w nim tylko ich

wyjście „do pola". 1.1 BJ 101 t.4 s. 106. 171 Tam że s. 90, 97-98.

1 *' Tam że s. 98 (stąd 1-szy cytat), 105 (stąd 2 i 3 cytat), Konopczyński o.c. s. 136 (stąd 4 cytat), 314.

191 BJ 101 t.4 s. 105-106 (stąd 1 cytat), 141 (stąd 2 cytat), (I.G. de Chevrieres] D .C .", H istoire de Stanis­ las I roi de Pologne... Francfurt 1740 s. 115: P. Boyé, Stanislas Leszczyński et le troisièm e traité de Vienne. Paris 1898 s. 304.

301 GP nr 75.

2.1 J. Gierowski, Stłum ienie pow stania chłopów kurpiow skich w 1738 r. Przegląd historyczny 1953 z. 1/2 s. 92, tekst przywileju: Ossolineum rkps 3580 f. 58.

231 Wodziński o.c. s. 194 (cytat 1-szy), BJ 101 t.4 f.141 (cytaty 2-4), KZ s. 517. 231 M assuet o.c. s. 353, BJ 101 t.4 f.147.

241 Wodziński o.c. s. 194. 351 GP nr 72.

3.1 BJ 101 t.4 f.141.

3.1 Tam że f.141 (stąd cytat). M assuet o.c. s. 351, J.C. M ittag, Leben und T haten Friedrich A ugusti III ... Leipzig 1737 s. 578, Truchim o.c. s. 118.

391 Konopczyński o.c. s. 136, W odziński o.c. s.194, M assuet o.c. s. 352. 3.1 GP nr 72.

301 Wodziński o.c. s. 194, M assuet o.c. s. 352. Cen. Urusow w swym raporcie z 1/2 XII (GP nr 75) nie pi­ sze, by do npadu na Patiłow a doszło podczas pościgu za Polakami, natom iast W odziński informuje o nadejściu znacznych posiłków dla Rosjan w Kolnie, co może być ukryte w tekście GP: Prozorow- ski przybył „z sukursem", o pow iększeniu („aukcyji”) sił w Kolnie pisał Urusow, acz wyżej. Z tych w zględów najpraw dopodobniejsza wydaje się hipoteza przedstaw iona w tekście.

3.1 GP nr 75.

331 Wodziński o.c. s. 194, BJ 101 t.4 f. 141. 331 GP nr 75.

341 ZP 3 s. 1154 — 1157. 351 GP nr 75.

3.1 loc. cit., C hevrieres o.c. s. 116.

371 C hevrieres o.c. s. 116-117, M assuet o.c. s. 352-354. 3.1 GP nr 75.

391 o.c. s. 117.

401 BJ 101 t.4 f. 147 (stąd cytat), KZ s. 517.

411 Z informacji, że M yszyniec spłonął w połow ie („Kurpików zaś jeszcze persequebatur, niektóre im wioski i pół M yszyńca spaliwszy "KZ s. 517) zdaje się wynikać, że miały tu miejsce jakieś walki, bo jeśliby to była represja, to spalonoby go raczej cały. W raporcie Urosowa z 11 XII (GP nr 75) pisze się o przedostaniu się Stenflychta z 300 ludźm i (zapewne liczba przesadzona, raczej kilkudziesięciu) do W ielbarku (już w Prusach), jest to podane przed wiadomością o w alkach pod Zarębami. Wiemy, skądinąd, że Stenflycht uczestniczył w walkach pod Zarębam i (Chevrieres o.c. s. 117, M assuet o.c. s. 355). M oże w ięc to jakiś oddział, zapew ne straż tylna, został odcięty od sił głów nych i zmuszony był ujść do Prus. Byłoby dość praw dopodobne, że miało to m iejsce w łaśnie pod Myszyńcem, tu bo­ w iem droga odw rotu polskiego najbardziej zbliżała się (poza oczywiście Zarębami) do qranicv pru­ skiej, a prowadziło do niej przez Dąbrowę szerokie pasmo suchszego gruntu. Z raportu Ursusowa (GP nr 75), zresztą w tym fragm encie niezbyt jasnego, zdaje się wynikać, że Rosjanie sądzili, że ów od­ dział, który uszedł do Prus stanow i całość sił konfederatów , gdy w rzeczywistości byłaby to odcięta straż tylna. T aka pom yłka m ogła mieć m iejsce w nocy.

431 KZ S. 517, C hevrieres o.c. s. 117. 431 GP nr 75, BJ 101 t.4 f. 147.

441 M assuet (o.c. s. 353) tak pisze o fortyfikacjach polskich pod Zarębami: Urusow „marcha ensuite di rectem ent á Szaremba, poste que les ennem is avoient fortifié d'un retrachm ent. Le general Steinf- licht étoit cam pé âne lieue delà, avec deux cens hommes de troupes régléels et un nom bre consi­ dérable dé C urpiques. Son cam p étoit défendu par une redute, où il y a avoit trois de pieces d e ca­ non de fer”. W ynikałoby z tego, że obóz Stenflychta („camp") znajdował się o m ilę za Zarębami, co

(17)

4 5 ) <•1

4 Tl

4 al 4«)

jest niepraw dopodobne, bo już o 2 km za Zarębam i przechodziła granica pruska. Zapew ne więc M assuet przekręcił informację, że obóz Stenflychta leżał o m ilę za wsią, przy której wzniesiono w ysunięty szaniec („retranchement"), a więc, jak w ynikałoby z analizy map, za Krakowem. Rekons­ trukcja ugrupow ana Stenflychta oparta o m apę 1:100000 z r. 1936 i m apy Kwatermistrzostwa. H ipoteza o podziale sił dzikow ian oparta o informacje ogólne o ich liczebności, jak i szczegółowe dane o załodze głów nego obozu M assuet o.c. s. 353, KZ s. 517).

W iadomość o klęsce zadanej Stenflychtow i przyszła do W arszawy 14 XII, szerzej m iała zostać omó­ w iona w następnym num erze (99 nr 74), rzeczywistości w nr 75 znalazł się „Ekscerpt z raportu' Urusowa, data tego raportu jest uszkodzona, mamy pierw szą liczbę „1" i tylko dolną część kreski drugiej liczby. Biorąc pod uwagę, że pierw sza wiadomość o owej klęsce dotarła do Warszawy 14 XII, ową d ra g ą cyfrą może być tylko „1". Ponieważ Urusow wysłał do Zaręb Ulfelda i on to wyparł stąd nieprzyjaciela, a raport Urusowa datow any jest „Z Zaremców ", niew ątpliw ie Zaręb, należy przypuszczać ,że do w alk doszło poprzedniego dnia, a więc 10 XII, choć i 11 — go nie można w y­ kluczyć.

Punktem wyjścia rekonstrukcji przebiegu bitw y jest wiadomość u M assueta (s. 353), a w jakiejś m ierze potw ierdzona przez list A.F. C ichockiego z W arszawy z 21 XII (KZ s. 517), że najw iększe straty, czy może raczej jedyne ciężkie straty poniosły oddziały Paszkowskiego, stanow iące jak w y­ nika z listów C ichockiego i F.M. Ossolińskiego z 16 XII (BJ 101 t. 4, f. 147) w łaśnie jazdę, z reguły elem ent najbardziej lotny i ponoszący najm niejsze straty. Jak mogło do tego dojść i to przy braku większych strat Kurpiów i dragonów? N asuw a się przypuszczenie, że jazda ta osłaniała w ycofanie się Kurpiów i dragonów spod K rakow a do Zaręb, a następnie został jej odcięty odwrót. Zwykła próba oskrzydlenia przez jazdę przeciw nika nie m ogła doprow adzić do tak ciężkiej porażki, tak więc m usiałoby to być w yjście jakiegoś usam odzielnionego oddziału przeciw nika na głębokie tyły grapy Paszkowskiego. Wg listu O ssolińskiego z 10 XII „Kurpikowie go [Stenflychta| zdradzili p rze­ kupieni od pułkow nika R ebindera od tam tej strony i uciekli". Byłoby praw dopodobne, że owa zdrada wiązała się z głów nym elem entem owej klęski dzikowian, a w ięc z porażką Paszkowskiego. W ydaje się, że najprościej można by oba fakty pow iązać ze sobą, przypuszczając, że owi Kurpie bronili jakiejś przepraw y na O m ulwi na tyłach Paszkow skiego i uciekli um ożliwiając Rosjanom przecięcie dróg odw rotu Paszkowskiemu. G dyby K urpie uciekli z szańca pod Krakowem, doszłoby do porażki przede wszystkim piechurów, którzy tam się znajdowali.

Konopczyński o.c. s. 136 (stąd cytat), M assuet o.c. s. 354, Truchim o.c. s. 127, W odziński o.c. s. 194. J.Lechicka, Rola dziejowa Stanisław a Leszczyńskiego oraz w ybór z jego pism. T oruń 1951, s. 57.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Włączanie się do ruchu – należy pamiętać, że zawsze podczas tego manewru musimy ustąpić pierwszeństwa przejazdu innym pojazdom znajdującym się na drodze..

Naprzód po awił się Beduin pędząc co sił ku nim i macha ąc z daleka długą arabską strzelbą, które poprzednio nikt w karawanie nie posiadał. Dopadłszy do Idrysa zamienił z

Tu dusze cieniom podobne, milczące, snują się białe przez ciemną zieloność po bladych plamach, które kładzie słońce;B. lub z wąskich okien kutych w skałach ściennych, patrzą

Zasadniczym celem niniejszej pracy było opracowanie metody, która umożliwi systematyczne dokonywanie kompleksowej analizy i oceny poziomu gotowości technicznej

Raz wielbłąd podniósł się za wcześnie, gdy jeszcze nie zasiadła się dobrze na siodle i skutkiem tego stoczyła się przez jego grzbiet na ziemię.?. 9 pani

19 APSz, PWRN, WKiSz, Korespondencja i dzienniki budowy dotyczące budowy pomnika poległych żołnierzy w Siekierkach 1961–1964, sygn.. Odrą /ewidencja poległych, wykonanie

[r]

Rozwiązania należy oddać do piątku 11 stycznia do godziny 14.00 koordynatorowi konkursu panu Jarosławowi Szczepaniakowi lub przesłać na adres jareksz@interia.pl do soboty