• Nie Znaleziono Wyników

Jerzy Święch i Michał Łesiów to moje dozgonne przyjaźnie, to ludzie na których nigdy się nie zawiodłem - Jerzy Bartmiński - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Jerzy Święch i Michał Łesiów to moje dozgonne przyjaźnie, to ludzie na których nigdy się nie zawiodłem - Jerzy Bartmiński - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

JERZY BARTMIŃSKI

ur. 1939; Przemyśl

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL, współczesność

Słowa kluczowe Projekt Etnografia Lubelszczyzny, zainteresowania badawcze, Jerzy Święch, Bronisława Lindert, Lublin, Zawieprzyce, kultura ludowa, Michał Łesiów, inspiracje naukowe, przyjaźń

Jerzy Święch i Michał Łesiów to moje dozgonne przyjaźnie, to ludzie na których nigdy się nie zawiodłem

Fascynowała mnie literatura, a mojego przyjaciela Jerzego Święcha językoznawstwo.

Punkt wyjścia był zupełnie odmienny niż to, co potem się rozwinęło, potoczyło, bo on został znakomitym literaturoznawcą. Jest autorem uniwersyteckiego podręcznika do literatury czasów okupacji, miał kilka wydań. A ja zostałem, no właśnie, raczej językoznawcą, ale mieliśmy taki moment kiedyśmy razem jeździli na badania terenowe, gdzieś tutaj pod Lublin. Jechaliśmy kiedyś w niedzielę traktorem na badania. Mam do dzisiaj gdzieś notatki z takiej wyprawy dialektologicznej, bo mój przyjaciel Jurek chciał być dialektologiem. A skąd to się wzięło? Mieliśmy fanatyka badań dialektologicznych na polonistyce, to była pani doktor Bronisława Lindert, lwowianka, wychowanka profesora [Tadeusza] Lehra-Spławińskiego, która tutaj osiadła, i w Zakładzie Języka Polskiego zajmowała się językiem staro-cerkiewno- słowiańskim. Miała swoje pasje dialektologiczne. Ona przeżyła okupację, gdzieś pod Lublinem, w Zawieprzycach chyba, i napisała dlaczego się ukrywała, ja nie wiem, ktoś dociekliwy mógłby pewnie sprawdzić to szczegółowo, ponieważ jej nazwisko nie jest takie czysto polskie, a że się ukrywała w czasie wojny, to też daje do myślenia.

Więc ja nie powiem tego słowa, które tu mogło by paść, bo mnie to po prostu nigdy nie interesowało, kto jest jakiej etnicznej krwi. Natomiast ona była niezwykłą kobietą, miała pasje. Jak przeżyła okupację, gdzieś tam wśród chłopów w Zawieprzycach, odpłaciła im w sposób iście arystokratyczny i taki elegancki, bo opisała gwarę Zawieprzyc i opublikowała artykuł na ten temat. Była zafascynowana – ona, lwowianka, ze środowiska miejskiego miała w sobie coś pięknego, doceniała kulturę ludzi prostych, doceniała piękno, to co nas łączy - Pana, mnie, wszystkich folklorystów i etnolingwistów. To uznanie wartości sztuki, ustnej tradycji. W każdym środowisku są niezwykle wrażliwi i utalentowani ludzie, w tym [wiejskim] też - są

(2)

piękne teksty ludowe, piękne opowiadania ludowe, niezwykła czasami wrażliwość artystyczna ludzi, którzy nie są wykształceni. Ona doceniała to, i myśmy od pani Lindert przejęli takie przekonanie, że warto się zajmować tą tradycją ustną, ludową, chłopską, wiejską, bo tam czasami są perły. Fascynacje, uznanie i pewien respekt dla tradycji wiejskiej, chłopskiej, ludowej zawdzięczam właśnie pani Bronisławie Lindert. Ale nie tylko jej, bo z moich nauczycieli akademickich najwięcej zaczerpnąłem od Michała Łesiowa. Na pierwszym roku prowadził zajęcia z nauki o polskim języku współczesnym. Był po świeżo skończonych studiach, zaczynał pracę akademicką. Był takim można powiedzieć prawdziwkiem, autentycznym nosicielem pewnej kultury i zarazem człowiekiem, który wobec tej kultury miał pewien dystans, taki metatekstowy, dystans intelektualny. Potrafił ją opisywać w sposób naukowy, a zarazem potrafił żyć tą kulturą. To mnie u niego zafascynowało, i to mi się bardzo podobało. Nie wystarczy zajmować się folklorem, trzeba samemu być nosicielem folkloru. Nie wystarczy opisywać jak ktoś inny śpiewa, trzeba samemu umieć to zrobić. Michał pięknie śpiewał, i Jurek [Święch] pięknie śpiewał, myśmy lubili się spotykać i sobie po prostu zwyczajnie pośpiewać. To jest coś, co mnie do dzisiaj cieszy, co lubię, a co wtedy na studiach uczyłem się od Michała Łesiowa. To była dla mnie znacząca znajomość i zresztą przyjaźnimy się do dzisiaj. On pochodzi z rodziny ukraińskiej, jako przesiedleńcy dostali w Sorkwitach jakieś gospodarstwo poniemieckie, ładnie to zagospodarowali, zapraszają nas. Kiedyś byłem tam z moimi przyjaciółmi Francuzami, siedzieliśmy przy ognisku, śpiewaliśmy różne pieśni, bo Francuzi też muzyczni, Michał [również] muzyczny, lubiący śpiewać. Wybieram się do niego znowu. Zgodził się być recenzentem pracy doktorskiej, którą w tej chwili kończy u mnie pewna Ukrainka. [Temat pracy to]: „Kształtowanie się konceptosfery niepodległości na Ukrainie”. Sprawdzam ją, dzisiaj w nocy odesłałem ostatni rozdział.

I tę pracę będzie recenzował kto? Pan Michał Łesiów, który w [19]56 roku był moim nauczycielem języka polskiego. Jerzy Święch i Michał Łesiów, to są moje, że tak powiem, dozgonne przyjaźnie. To ludzie na których nigdy się nie zawiodłem. Moją małą ojczyzną jest UMCS, w Lublinie znalazłem coś, czego życzę każdemu – ludzi, z którymi mam wielorakie porozumienie: i naukowe, i życiowe, i nawet rodzinne, bo nasze żony bardzo za sobą się przyjaźnią.

Data i miejsce nagrania 2013-07-23

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Małgorzata Maciejewska

Redakcja Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

W zasadzie po ukończeniu studiów rozpocząłem pracę naukową, z tym, że jestem naukowo genetykiem i można powiedzieć moje zainteresowania skupiają się na

Wolność to cały szereg rzeczy, o które się biliśmy, a których nie mieliśmy wcześniej.. Wolność to jest możliwość wypowiadania tego co się myśli, realizowania zamierzeń,

Studium Dramaturgii Współczesnej, gdzie odbyło się ponad 80 premier tekstów, które poza fachową literaturą, jaką był „Dialog”, nie ukazały się nigdzie więcej i nie

A przez całe dalsze życie zajmowałem się handlem w przeróżnych aspektach: drobne części do maszyn i urządzeń, później jeszcze inne różne artykuły. Obecnie jestem

Uznaliśmy, że oczywiście ważna jest struktura tekstu, oczywiście ważna jest semantyka tekstu, ale bardzo ważne jest takie praktyczne podejście – co z tekstem można zrobić,

Po jakimś czasie, a to już minęło z lat piętnaście, w tymże samym Krasiczynie odbywa się wesele mojego bratanka Rafała, który teraz ma dobrą passę, bo jest tenorem, śpiewa

Szukanie haków na siebie i niszczenie się wzajemne, to jest wredne, to jest obrzydliwe, ja tego nie podzielam, i z tej perspektywy tym bardziej nie jestem skłonny

Po prelekcji na temat zrzeszania się rodzin dla obrony swoich praw, bo ja miałem taki temat, który był zresztą takim zawiązkiem samorządu lokalnego, ta pani podchodzi do