Jacek Dąbała
"Mieczysława Jastruna spotkania w
czasie", Jacek Łukasiewicz,
Warszawa 1982 : [recenzja]
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 76/2, 359-366
R E C E N Z J E
359
ty czn y m i, a w k o n sek w en cji i ponad m iejscem druku a n a lizo w a n y ch tek stó w . D y - ch otom iczn y podział (h istoryczn e i ah istoryczn e ro zu m ien ie rom antyzm u) n ie sta n o w i w p ra w d zie odkrycia, p o zw a la jed n ak u sy stem a ty zo w a ć etap y sporu o rom an tyzm , a tym sa m y m u porządkow ać m ateriał. O d p ow ied n i w yb ór i in terp retacja p iśm ie n n ictw a jest p ow ażn ym atu tem pracy, in teresu ją cej n ie tylk o ze w zg lęd u na sw ó j przedm iot. C ały w y w ó d K a m iń sk ieg o św iad czy, jak isto tn e i p asjon u jące b a d a w czo jest zagad n ien ie recep cji rom antyzm u.
M i ro sła w L a la k
J a c e k L u k a s i e w i c z , M IEC ZY SŁAW A JA S T R U N A SP O T K A N IA W C ZA SIE. W arszaw a 1982. „C zyteln ik ”, ss. 476.
K siążk a Jacka Ł u k a siew icza ob ejm u je n ieom al cały dorobek tw órczy Jastru n a; w yd an a w r. 1982, u w zg lęd n ia w iersze do roku 1979. Z tego w zg lęd u n ie m a w niej m ow y o trzech ostatn ich tom ik ach p o ety ck ich — P u n k t y ś w ie c ą c e (1980), W i e r s z e
z o sta tn ie g o r o k u (1981), In n a w e r s j a (1982). L u k a siew icz n ap isał obszerne i szcze
gółow o u d o k u m en to w a n e studium , w k tórym w 10 rozdziałach w y o d ręb n ił 10 g łó w n ych k ręg ó w zn aczen iow ych a n a lizo w a n ej tw órczości: I. W o b e c z m y s ł ó w , II. W o b e c
r z e c z y , III. W o b e c obra z u — m o t y w R e m b r a n d t o w s k i , IV. W o b e c k o b i e t y — m o t y w E u r y d y k i , V . W o b e c ś m ie r c i — m o t y w p r z e jś c ia , V I. W o b e c o j c z y z n y — m o t y w y s z tu k i p o ls k ie j , V II. W obec h is to rii — p r z e m i a n y o b ra z u p o e ty , V III. C za s i p r z e s t r z e ń w p o e z j i J a struna, IX. J a s t r u n i ś w i a t o w a d ó w , X . W o b e c K s ię g i — z a k o ń czenie.
P o szczeg ó ln e obszary tem a ty czn e m ogą sta n o w ić ca łk o w icie a u ton om iczn e i za m k n ięte opracow ania; k ażd y z n ich posiada określoną płaszczyzn ę o d n iesien ia , która w aru n k u je w jego ram ach zasadniczy k ieru n ek rozw ażań. Te zróżn icow an e tem a ty czn ie rozd ziały p osiad ają jed n ak p ew n ą cech ę w sp ó ln ą , w y ra źn ie w id o czn y m o ty w p rzew od n i — sta le obecną r e fle k sję nad czasem i sposobam i p rzeży w a n ia ś w ia ta w p o ezji Jastruna. W zajem n ie p rzen ik ają się tu taj rozm aite plany: e p iste m o lo - giczn y, h istoryczn y, ak sjologiczn y, m eta fizy czn y itp. A utor stop n iow o w p row ad za czy teln ik a w n ajbardziej znaczące obszary św ia ta J a stru n o w sk iej p oezji. O garn ięcie p ra w ie ca łej poezji Jastru n a 1 b yło m o żliw e tylk o poprzez św iad om y i p o rząd k u
ją-1 S. S k w a r c z y ń s k a (Ś w i a t p o e t y c k i i ś w i a t n a u k o w y M i e c z y s ł a w a J a
struna. „ K ieru n k i” 1984, nr 13, s. 8) p odkreśla, iż ta k ie p rzed sięw zięcie n ie jest
ła tw e: „N iem ałą trudność sp raw ia sam w yb ór sposobu p ozn aw czego zb liżen ia do osoby M ieczy sła w a Jastru n a i do jego dzieła. N ie zaprow adzi p rzecież do celu p rześled zen ie jego drogi tw órczej od u tw oru do utw oru , i to zarów no przy ogra n iczen iu się do in terp reta cji sam ych tek stó w , jak i przy rozszerzeniu pola w id zen ia o k o n tek st b iograficzn y i h istoryczn y, sp ołeczn y. N ie m ożna chyba tak że zad ow olić się p rostym u sta len iem d y scy p lin a rty sty czn y ch i n au k ow ych , w k tórych orbicie k r y sta lizu je się tw órczość Jastruna, by p otem om aw iać k olejn o w ich ram ach jego p oszczególn e d zieła, bo rów n ałob y się to rozbiciu całości tw órczej na czą stk i zb yt ostro — w b rew rzeczy w isto ści — od sieb ie odgrodzone. C ałą w ielo ra k ą tw órczość Jastru n a ch arak teryzu je p rzecież w ew n ętrzn a jedność, u ja w n ia ją ca się w ty m , że każda jego zdobycz na p olu jed n ej d y scy p lin y o w ocu je śm ia ły m w k ła d em na p o lach w sz y stk ic h n iem a l d y scy p lin in n ych . W tym sta n ie rzeczy b yłob y id ea łem m óc tę tw órczość ogarnąć jako jedną całość — całość, zaiste, ogrom ną — całość o jej w ła sn ej, w toku p ó łw iecza , lin ii rozw o jo w ej. W ydaje się, że ty lk o w tak pojętej całości m ożna by dojrzeć w y k ła d n ię zd ążającej n ieu sta n n ie k u szczytom rozk w itu o so b o w o ści tw ó r c y ”.
cy w yb ór n a jisto tn iejszy ch m o ty w ó w . Z astosow an a przy ty m B a ch ela rd o w sk a m e tod a fen o m en o lo g iczn eg o opisu obrazów p o ety ck ich p o zw o liła ukazać w ie lo ś ć i zna c zen io w ą złożoność (często am b iw a len tn o ść) „rozległego d z ie ła ” p oety.
W rozd ziale 1 reflek sja nad p o szczeg ó ln y m i zm y sła m i prow ad zi do rozw ażen ia J a stru n o w sk ich p oszu k iw ań , tzw . „n ow ego zm y słu ” p o ety ck ieg o . P o w s ta je on w o- p a rciu o sy n estezję, a przy tym czerp ie tak że z in tu icji, p ozn an ia bezp ośred n iego. „ N ow y z m y s ł” jednak n ie istn ieje. To ty lk o m oc k rea cy jn a p o ety ufa, że p ow oła go „na c h w ilę ” do życia. O osiągn ięciu poznania p o za zm y sło w eg o n ie m oże być m o w y w poezji, p o n iew a ż jej istota o p iera się przede w sz y stk im na sy n e s te z y jn e j k u m u la cji przeżyć *, które n ie są zdolne p rzekroczyć tzw . gra n icy św iata. L u k a sie w ic z słu szn ie zaznacza, że w tej p o sta w ie p o ety znać siln e w p ły w y filo z o fii B erg son a. Czas życia pozw ala p oznaw ać w y łą c z n ie część rzeczy w isto ści. Jed n ą z form ta k ie g o poznania jest poezja, która stw arza, le c z n ie do k ońca tłu m aczy, p rzeżycia: n ie zad ow ala rozum u, p o n iew a ż — p rzy w o łu ją c sło w a autora — „O brazy i sy m b ole m uszą pozostać w obrębie p oem atu, k tórego w a ru n k iem istn ien ia jest resp ek to w a n ie szeroko rozum ianej w id zialn ości ś w ia ta ” (s. 33).
Z agad n ien ie p ercep cji zm ysłow ej łą czy się bezpośrednio z u jm o w a n iem rzeczy, które, jak pokazuje rozdział 2, w p oezji Jastru n a tra k to w a n e są w sposób szczeg ó l ny. L u k a siew icz zaw ęża teraz ob iek t sw o ich ob serw acji i stara się dok ład n iej sch a ra k tery zo w a ć sam sto su n ek podm iotu do rzeczy. A n a lizu je go w trzech p ersp ek ty w a ch : a) ep istem ologiczn ej (problem p o zn a w a ln o ści rzeczy), b) sp ołeczn ej (stosunek w y tw ó r c y do przedm iotu), c) m eta fizy czn ej (próby przek roczen ia gran icy bytu). A u tor bardzo p recy zy jn ie w y d o b y w a spośród szeregu p rzen ik ających się w za jem n ie m o ty w ó w znaczące i k lu czow e dla J a stru n a to p o sy (np. O rfeusza i F austa). D użo u w a g i p ośw ięca sta ły m pow rotom p o e ty do d zieciń stw a , m ają ceg o w y ra źn y w p ły w na sposób jego późn iejszego p rzeży w a n ia św iata. R ozdział ten częściow o porusza p roblem y za ry so w a n e już w c z e śn ie j (w rozdziale 1), g łó w n ie zaś sk u p ia się na m ożliw ościach k rea cy jn o -p o zn a w czy ch poezji. P ew n e w ą tp liw o ś c i m oże budzić in terp reta cy jn a su g estia autora, gdy w c y to w a n y m w ierszu pt. W czasie (s. 41) d op atru je się „aluzji do ew a n g eliczn eg o p isa n ia przez C hrystu sa na p ia sk u ”. N ie m a p o d sta w sądzić, że utw ór ten (także w całości) porusza tem a ty b ib lijn e. J est to raczej re fle k sy jn e rozp am iętyw an ie m in io n ej m iłości, którem u tow a rzy szy obec n ie n o sta lg iczn e zam yślen ie — „pisanie p a lcem na szro n ie”. W ydaje się, że doszło w tym przypadku do zbyt daleko idącej a m p lifik a cji.
W rozdziale 3 L u k a siew icz — tak że w bezp ośred n im zw iązk u ze zm ysłam i — a n a lizu je m o ty w y m alarsk ie w poezji Jastru n a. S zczególn ie sk u p ia się na m o ty w ie R em b ran d tow sk im , który nabiera u p o ety cech isto tn y ch i sw o isty ch . M otyw R em - b ra n d to w sk i pozw ala w yd ob yć z obrazu n o w e jakości — ożyw ić go na w ie lu p la n ach. L u k a siew icz pokazuje tu w ie lk ą złożoność sem an tyczn ą atryb u tów św ia tła , m. in. św ie c y i lam p y. Na pograniczu św ia tła i ciem n ości m o żliw e jest — tu zostaje p rzyw ołan a k ategoria R udolfa O tto — sp o tk a n ie z n u m i n o s u m (s. 99). S ta le jednak is tn ie je n ieza ch w ia n y zw iązek obrazu z r e a ln y m i zm ysłam i, k tóre ty lk o ze św ia tła (nie z ciem n ości!) w y w o d zą treść poezji. To w a żn e sp ostrzeżen ie p u en tu je w p ew ien sp osób rozw ażan ia autora nad „ filozofią z m y s łó w ” u Jastruna. M otyw R em
brand-2 Zob. R. M a t u s z e w s k i , P a m ią c i M i e c z y s ł a w a J astruna. „T w órczość” 1983, nr 5, s. 159. K rytyk ten w id zi „n ow y z m y s ł” w e w o lu cy jn y m ciągu poezji Jastruna: „W m iarę la t żył coraz bardziej za m k n ięty w kręgu sw o ich p ejzaży w ew n ętrzn y ch . P isa ł o » zm yśle w ew n ętrzn eg o w zroku«, k tó ry p o zw a la ł m u ch łon ąć olśn ion ym i oczym a n ierze czy w istą rzeczyw istość p o e ty c k ic h sn ó w ”.
R E C E N Z J E
361
to w sk i w y ra źn ie pokazuje, że w y łą c z n ie p ocząw szy od „piętra w id z ia ln o śc i” * od b y w a ją się w tej poezji próby p rzek roczen ia granicy poznania, p rzen ik n ięcia n ie jasn ych stron lu d zk iej egzysten cji.
R ozdział 4: W o b e c k o b i e t y — m o t y w E u r y d y k i , n ie w y n ik a ju ż bezpośrednio z poprzednich, lecz stan ow i zn aczn ie b ardziej odrębną całość. U przed n ie trzy (po ru szające tem a t zm ysłów , rzeczy, obrazu) p o z o sta w a ły w śc isły m zw iązku „gene ty c z n y m ”, m im o że trak tow ały ca łk iem od sieb ie n ieza leżn ie o różn ych aspektach r ela c ji pod m iot—przedm iot. M otyw k o b ie ty (Eurydyki) b y ł przez p oetę różnie trak to w a n y w różnych okresach — p oczątk ow o k reo w a n ie postaci k ob iecych zm ierzało na różnych p lan ach do u rea ln ien ia m arzenia, później (podczas w ojn y) p ostacie k o b iece sta w a ły się jakby przed m iotam i, n ic n ie znaczącym elem en tem skazan ym na śm ierć. K obieta (E urydyka) b y w a p rzed sta w io n a n iejed n ozn aczn ie — jej isto ta pod leg a sw o isty m am b iw alen cjom — m oże być np. w tej sam ej ch w ili ży w a i m artw a. R ó w n ie in teresu ją ce są w n io sk i Ł u k a siew icza dotyczące k o b ie ty -k w ia tu , sym b o liczn eg o u p ostaciow an ia piękna, k tóre jednak pod lega praw u śm ierci oraz op isan ej przez E liad ego k osm ologiczn ej złożon ości zaw artej w m icie o b o sk iej a n d r o g y n ii4. P oezja Jastru n a jest w tym u jęciu — jak p isze L u k a siew icz — „w ym ian ą p ierw ia stk ó w m ęsk ieg o i żeń sk ieg o ” (s. 132). N ie u m o żliw ia to jednak p rzezw y ciężen ia śm ier ci (O rfeusz próbuje w yp row ad zić E u ryd yk ę z H adesu), p o n iew a ż czło w iek a ogarnia doraźny w y m ia r historii, tutaj: k o b iety um arłej, od eszłej b ezp ow rotn ie. L u k a sie w ic z m a jednak p ew n e w ą tp liw o śc i, k tóre sugerują, że, być m oże, przekroczenie p o leg a ją ce na p rzyw racan iu życia u m arłej jest m o żliw e w jed n ym z dw óch p la nów , jak im i są „czas sztu k i” i h istoria, jeżeli oba b y ły b y in terp reto w a n e m e ta fi zyczn ie (s. 132— 133). T akie przek roczen ie — biorąc pod u w agę całą poezję Ja struna — n ie m usi być jed n ozn aczn ie zan egow an e, jego m o żliw o ści n a w et tragiczny w y m ia r h istorii n ie przek reśla ostateczn ie.
W rozdziale 5 p osłu żył się L u k a siew icz w zasadzie dw om a przykładam i: przej ścia przez drzw i (przekraczania gran icy) oraz w ęd ró w k i aleją. Oprócz tego poja w ia ją się tu taj inne m o ty w y o p odobnym znaczeniu, np. bram a, schody, kraw ędź. D rzw i p ozw alają przechodzić w obie strony, co sy m b o liczn ie oznacza n iep ew n ość i am b iw a len cję przem ijan ia w czasie, w k tórym narod zin y m ogą się rów nać śm ier ci i odw rotnie; czło w ie k n ie m a w ię c p ow od ów do sm u tk u , ale tak że do radości. A leja ilu stru je niejak o m it o rfejsk i — zw iązan a jest z czasem lin earn ym , a zara zem w p row ad za w in n y w y m ia r, w p orządek m oraln y. P orządek życia zakłócają jednak upiory; n ie p ozw alają na d u ch ow e pogodzenie ze św ia tem i stale zagrażają u zn aw an ej przez człow iek a ak sjologii. L u k a siew icz bardzo słu szn ie zauw aża (sięga jąc do k la sy fik a c ji R. O t t o 5), że w ią ż e się z tym p rzeżycie t r e m e n d u m sacr u m (s. 152). Z najdujem y tu także p o tw ierd zen ie w cześn iejszej su g estii autora, że poezja Jastru n a szuka m o żliw o ści przek roczen ia granicy poznania w siln y m zw iązk u z
cza-8 Zob. A. G r o n c z e w s k i , L a s d a n te j s k i . „P oezja” 19cza-83, nr 9, s. 39. W idzial ność jest n ieod łączn ie zw iązan a z d ojrzew an iem ku ciem nościom , ku b ytom w za jem n ie a n tyn om iczn ym , jak np. życie i śm ierć. Tak w ła śn ie rozu m ie to G ron czew ski, gdy p isze (Ioc. cit.): „Z rów n ą siłą urzeka Jastru n a p iętro w id zialn ości, co nęci kon d ygn acja podziem ia.. Ł ączy w ię c te dw a poziom y, scala je w p o ety ck im w id ze niu. P rzen ik n ąć m askę ziem i, jej w a rstw y , zejść do roślin n ej p iw n icy , u ch w ycić jądro początku, znaleźć się jed n o cześn ie w kręgu trw a n ia i śm ierci — ta k ie są m arzenia, zadania, ob ow iązk i a r ty s ty ”.
4 Zob. M. E 1 i a d e , T r a k t a t o h is to rii religii. P rzeło ży ł J. W i e r u s z - K o - w a 1 s к i. W arszaw a 1966, s. 414— 418.
sem h isto rii — jak p isze w poprzednim rozdziale: „O w o p rzek ro czen ie b yłob y m oż liw e ty lk o w ted y , gd yb y w y jść poza ów czas, resp ek tu ją c jego p raw a (takie jak chron ologia, tak ie jak n ieod w racaln a śm ierć)” (s. 132— 133). W u jęciu tym poeta św ia d o m ie dąży do odkrycia m o żliw o ści realn ego pozn an ia w „czasie sztu k i”, do przek roczen ia śm ierci bez ilu zoryczn ego pogrążania się w sferze utopii, w u łu d n ym św ie c ie poetyck iej kreacji. P rob lem w za jem n eg o sto su n k u czasu historii i „czasu sz tu k i” om aw ia L u k a siew icz oddzielnie; tam dopiero złożon ość czasow a p oezji J a struna zostaje szczegółow o w y ek sp lik o w a n a .
R ozdział 6 n iezb yt p rzy sta je do d otych czasow ego sposobu rozw ażań Ł u k a sie- w icza. N ie w ą tp liw ie eru d y cy jn y i w arto ścio w y , w zbogaca k sią żk ę poznaw czo, od b iega jed n ak od obranej przez autora m etod y fen o m en o lo g icz n e g o (w rozum ieniu B ach elard a) opisu poezji. P o ja w ia ją się w nim o g óln ok u ltu row e r e fle k sje o ren e san sie, M atejce, M alczew sk im , W yspiańskim , o podróży Jastru n a do G recji oraz o jego stosu n k u w o b ec p olsk iej tradycji. W ydaje się, że ro zw a ża n ia te — trzeba przyznać — znaczące i porządkujące w ied zę o stosu n k u p o ety do sztuki p olsk iej (i n ie tylko), n iezu p ełn ie harm onizują z całością k siążk i. Z jed n ej stron y praca w zb ogaca się o jeszcze jeden w a rto ścio w y rozdział, z drugiej zaś — n aruszeniu u le ga w p e w ie n sposób w ew n ętrzn a spójność m etod ologiczna opisu.
W k o lejn y m rozdziale L u k a siew icz pow raca do w n io sk o w a n ia opartego na a n a lizie k on k retn ych tek stó w . W skazuje na charakter k reo w a n eg o przez p oetę p od m io tu i obrazów . P od m iot k o n sty tu u je się poprzez sty liza cję a k o lo k w ia lizu ją cą . U k aza n y zo sta je w różnych p ersp ek tyw ach , m. in. jako pod m iot r e fle k sji w utw orze, w „czasie sz tu k i” oraz jak o podm iot czyn n ości tw órczych u sy tu o w a n y ch w p rze strzen i „ n eu tra ln ej”, która dzięk i sty liza cji b uduje d ystan s m ięd zy nadaw cą a s ty lem . P oeta u m ie też p rzem aw iać język iem ponad czasow ym , ah istoryczn ym , języ k iem w ieszcza, proroka. L u k a siew icz zauw aża także, że w p o ezji Jastruna k sz ta ł tu je się w latach okupacji h itlero w sk iej sp rzeczność ch ara k tery sty czn a dla całego p óźn iejszego, p o w o jen n eg o p okolenia: z jed n ej stron y istn ie je sym b oliczn y, trad y cyjn y język poezji, z drugiej fa k ty , zw yk ła historyczn a rzeczy w isto ść ogarniająca ró w n ież poetę. Obraz p oety p odlega u sta w iczn ej p rzem ian ie. P o ja w ia się u Jastruna w izeru n ek w ięźn ia — w szerszej p e r sp e k ty w ie czło w iek a zd eterm in ow an ego w o jen n ą rzeczyw istością; w izja N o w eg o Jeru zalem an alogiczn a do w y w o d zo n y ch z A p o
k a l i p s y k on cep cji ch ilia sty czn y ch i podobnych, w k tórej p oeta-p rorok żyje b ytem
n ieza leżn y m od doczesn ego k atak lizm u , aby p óźniej (tuż przed d ojściem do celu) stać się p ielgrzym em . P oeta u czestn iczy także w realizu jącej się „ id y lli”, gdzie czas h isto ry czn y — w n o w y ch u w aru n k ow an iach — u p ły w a szybko i „ju tro” zbiega się p raw ie z „d ziś”. Tę „ id y llę ” w yzn aczają trzy toposy: m ia sta , ogrodu i dom u. W szystko d zieje się w n ow ej, so cja listy czn ej rzeczy w isto ści. Te p artie k siążki Ł u - k asiew icza odznaczają się szczególną w n ik liw o ś c ią oraz su b teln o ścią in terp retacji. F en om en ologiczn a propozycja B achelarda tutaj w ła śn ie zdaje się być w y ją tk o w o przydatna; dzięki tem u in terp retacje bardzo m ocno w iążą się z tek sta m i i nie w n o szą iron iczn ej d w u zn aczn ości do u w a g autora. L u k a siew icz — na co w arto zw rócić u w a g ę — tra fn ie i z w ła śc iw y m d ystan sem p rzed sta w ił tę trudną i zaw ik łan ą pro b lem a ty k ę. W tym „ id y lliczn y m ” k o n tek ście u k azan e zostają ró w n ież in n e obrazy p oety. W so crea listy czn ej P o lsce p oszu k u je on w ła sn ej tożsam ości *, początkow o
e W szerszej p ersp ek ty w ie w id zi ten p rob lem A. G r o n c z e w s k i („ K a ż d y
p is a r z boleje n a d d a re m n o śc ią słowa...” Z M. J a s t r u n e m rozm aw iał [...]. „ W spółczesność” 1971, nr 26, s. 11: „G łów n y d y lem a t Jastru n a to tragedia braku tożsam ości. To w a lk a o jej p oetyck ą sam ow ied zę. K ształt to żsa m o ści dojrzeć trzeba w k szta łcie przem ijan ia. Oba k szta łty są n ieg o to w e... ,[...] R zeczy trw ają p rzeto w strefach dem ark acyjn ych , p ozb aw ion e ja k b y sta łeg o p unktu, sk łon n e do n a
-R E C E N Z J E 3 6 3
p rzybiera p ostać n a u czy ciela tłum u, ab y późn iej, k ied y p o sta w a ta n ie sp raw d zi się — zam knąć się w kręgu rodziny, w dom u. P rzem iana ta hu m an izu je poezję Jastruna, zap ew n iając jej n atu raln ość i n iew y m u szo n o ść d y k c j i7. P oeta sta je jednak sam otn y w o b ec bytu; n ad ziei nie d aje a n i m od n y eg zy sten cja lizm , a n i b lisk a m u filo zo fia H era k lita z Efezu.
D om (w szerok im se n sie rozu m ian y) jest też n iek ied y — w o b ec m o żliw o ści jego braku — św iad om ym w y b o rem czło w ie k a , sposobem na p rzetrw an ie. Stąd duże zn aczen ie in n ego top osu — w y sp y . N ie broni ona d ostateczn ie, ale raz jeszcze u św iad am ia, że ocalenia n a leży szukać ty lk o w m oraln ej p od m iotow ości. W tak ich m om en tach p oezja Jastruna sięga do m o ty w u p o ety -d rzew a (przew ażnie jest to .jabłoń lu b dąb), syn on im u trw a ło ści i ży w o tn o ści. L u k a siew icz w sk a zu je tak że na is tn ie ją c y w p o ezji Jastru n a p orządek w a rto ści. Ł ączy się on z rolą p o ety — za razem aktora, k reatora oraz m ed iu m głęb ok ich , u n iw ersa ln y ch treści.
N a jw a żn iejszy w k siążce Ł u k a siew icza jest rozdział 8, na tem at czasu i p rze strzen i w p oezji Jastruna. A utor p o d ejm u je próbę u kazania złożoności u zn aw an ych przez p o etę czasów , ich w za jem n y ch rela c ji, p rzen ik an ia się oraz prefigu racji. N ie ud aje m u się jednak u n ik n ąć p ew n y ch n ieja sn o ści. Z ostają u Jastruna w y o d ręb n io ne trzy rodzaje czasu: 1) czas a b solu tn y, 2) „czas sz tu k i”, 3) czas historyczn y. N a j bardziej w ą tp liw e jest tu taj ro zu m ien ie o b iek ty w n o ści „czasu sztu k i”. W d alszych rozw ażan iach o b iek ty w n o ść ta n ie zo sta je d ostateczn ie p o tw ie r d z o n a 8. N atom iast 0 w ie le bardziej zrozum iałe są w n io sk i d otyczące czasu ab solu tn ego (n azyw an ego też P ra w d ziw y m C zasem ), k tó ry jest n iep o zn a w a ln y i k tóry n ie m oże p ełn eg o za istn ien ia osiągn ąć w p oezji, b ęd ącej p rzede w sz y stk im sferą w id zialn ości. P oezja m oże próbow ać dotrzeć do n ieg o ty lk o poprzez rozm aite m ask i i role, zaw sze b ę dące jed n ak o szu stw em . D la teg o też słu szn ie L u k a siew icz w sk a zu je na głęb sze zna czen ie m oraln ej p o sta w y czło w iek a , w jak im ś sen sie ró w n ow ażącej brak w y ra źn ie u ch w y tn y ch (dla zm ysłów ) zw ią zk ó w z czasem a b solu tn ym . M oralne ocalen ie za sadza się g łó w n ie na ch rześcija ń sk im ro zu m ien iu czasu. Stąd w ła śn ie p refigu racje — koło (czas cy k liczn y d ziejów ) i krzyż (zjed n oczen ie czasu historyczn ego z czasem lu d zk iej egzysten cji) — m ają tak w ie lk ie zn aczenie. P o n iew a ż czas historyczn y d ezin tegru je rzeczy w isto ść i czło w iek a , n a leży szukać sp osob ów in tegracji, k tóre doprow adzą do m oralnej ró w n o w a g i, harm onii.
N ie daje p ocieszen ia ró w n ież cy k liczn o ść — odradza, a le zarezem niszczy. C złow iek potrzeb u je siln iejszeg o , bardziej trw a łeg o oparcia, gdyż jest szczególn ie zależny od czasu lin earn ego. C yk liczn ość jest p ojęciem szerokim , ogóln ym — na co dzień w yob raźn ia o d w o łu je się p rzew ażn ie do czasu lin earn ego, m niej złożonego 1 p ozw alającego się „ w id zieć”. U św ia d o m ien ie sobie czasu ży cio w eg o w p ersp ek ty w ie cy k liczn o ści było lu d zk ą traged ią, która w y w o d ziła się z braku nadziei. L u strzane odbicie ok reślon ych fra g m en tó w d ziejów w teraźn iejszości b yło okrutną „ k o n sty tu cją ” tak że w sz e lk ie g o zła h istorii, k o n sek w en cją d ziałania czasu, na który
g ły ch m etam orfoz. [...] R zeczy są zaw sze im ien n e, opatrzone d efin icją. [...] Do rzeczy tych p ow raca J astru n z p okorą i n a d zieją ”.
7 Zob. M a t u s z e w s k i , op. cit., s. 159: „Od tej pory {tj. po ok resie socrea lizm u] n ie d ał się już w ię c e j u w ik ła ć w służbę h istorii. Coraz bardziej gorzko u tw ierd zon y w sw y m scep ty cy zm ie, w id zia ł w niej już ty lk o ow oc skażonej natury ludzkiej. P rzerażon y obnażał o k ru cień stw o n ie ty lk o d ziejów w szelk ich epok, ale i p ięk n y ch m itó w lu d zk ości, m itó w n a szej c y w iliz a c ji”.
8 P od ob n ie sądzi P. D y b e 1 (P r o b l e m czasu w p o e z j i Ja stru na. „L iteratu ra” 1983, nr 3, s. 60): „ N iem n iej d y sk u sy jn y jest w k siążce Ł u k a siew icza p od ział czasu w p oezji Jastru n a na » su b iek ty w n y « i » ob iek tyw n y«. T en p ierw szy m iałb y być z czasem p rzez p o etę odrzucony
czło w ie k n ie m ia ł w p ły w u . Z tego w zględ u ży cio w e ro zu m ien ie czasu oraz jego cy k liczn e u jm o w a n ie w sztu ce b y ły trudne do p ogodzenia. O calen ie sta n o w ił k rzyż — figu ra czasu m oraln ego. D zięki dw óm w y m ia ro m (nadprzyrodzonem u i h i- h istoryczn em u ) bronił przed k a tastroficzn ą celo w o ścią czasu h istorii i cy k liczn o ścią czasu dziejow ego. C zas w ty m u jęciu sta w a ł się w ła sn o ścią Boga, b ył trw a ły . K rzyż p o zw a la ponadto — co isto tn e — objąć w p rzyb liżen iu w yob raźn ią czasop rzestrzen n e u w aru n k ow an ia człow ieka. D łuższe ram ię to czas lin ea rn y historii, k ró tsze ozna cza czas tragedii, a m iejsce p rzecięcia to śm ierć C hrystusa. M oralną p o sta w ę czło w ie k a m ożna u m iejsco w ić w obrębie krzyża, jak p u n k t na astron om iczn ym diagra m ie czasop rzestrzen n ym .
Czas h istorii i „czas sz tu k i” są ty lk o zastęp czym i (w stosu n k u do p o jm o w a n ia czasu ab solu tn ego, ch rześcijań sk iego) form am i p ozn aw an ia św ia ta . N ie je s t jasne, d laczego L u k a siew icz u zn aje „czas sz tu k i” za o b iek ty w n y , skoro — jak sam pisze — jest to rodzaj h aszyszu (s. 286). C ały w y w ó d zaprzecza tej o b iek ty w n o ści. „Czas sz tu k i” w p oezji oszukuje, n ie u m ożliw ia poznania rzeczy w isto ści, n ie u jarzm ia też zw y k łeg o czasu ani w ru chom ych k reacjach p oety, ani w jego sta ty czn y ch obrazach „m a la rsk ich ”. P ełn a w ła d za p o ety nad czasem n ie p o zw a la tak że zap ob iec oddzia ły w a n iu realn ego czasu historii; zaw sze od gryw a on m n iejszą lu b w ię k sz ą rolę. P od ob n ie n ie w y sta rcza ab solu tyzacja obu czasów („czasu sz tu k i” i czasu h isto ry cz nego) sam em u poecie, który często n ieu fn ie trak tu je w ła sn e kreacje.
A utor słu szn ie u zn aje „czas sz tu k i” za jed yn ą m o żliw o ść zetk n ięcia się z cza sem a b solu tn ym . J est to m o żliw e na p ła szczy źn ie m oraln ości. „Czas sz tu k i” i czas h isto rii p ozw alają na d ziałan ia ograniczone i ograniczające, ale „ w y jśc ie ” poza te czasy d okonuje się w ła śn ie ty lk o w ten sposób. N ie dochodzi jednak n igd y do osta teczn ej au ton om izacji św ia ta p oezji, zaw sze tow a rzy szy m u czas h isto rii, p ew n e „braki”, św iad om ość oszu stw a. W ydaje się, że L u k a siew icz n iefo rtu n n ie u tożsam ił p ozn aw cze m o żliw o ści poezji z w artościam i istn ieją cy m i o b iek ty w n ie, tak że poza d ziełem . „Czas sztu k i” m oże d aw ać ty lk o (co autor zaznacza) sposób n a zd y sta n so w a n ie się w ob ec historii, ab y czło w iek pozostał p od m iotem m oraln ym . Poza tym czas w sztuce istn ie je w p rzestrzen i w id zia ln ej (w yobrażonej) i n ie p otrafi od w zo ro w y w a ć czasu ab solu tn ego. L u k a siew icz pisząc, że poezja sp row ad za nas do form y czasu w ew n ętrzn eg o (s. 324), który jest jedną z n ied o sk o n a ły ch form czasu ab solu tn ego (s. 327), w y ra źn ie sugeruje, że w p o ezji Jastru n a n a leży p ojm ow ać ten czas su b iek ty w n ie. P o ety ck a form a czasu w ew n ętrzn eg o m oże być rozum iana jako tran sform acja rozm aitych w yob rażeń czasop rzestrzen n ych czło w iek a (absolutnych, historyczn ych , p sy ch o lo g iczn y ch itp.), które p ełn ią rolę zastęp czą na drodze do po znania jed y n eg o czasu o b iek ty w n eg o — czasu ab solu tn ego. M ożna w ię c m ów ić, że „czas sz tu k i” u m o żliw ia istn ie n ie o b iek ty w n y ch w artości 9, a le sam n ie k reu je św ia ta o b iek ty w n eg o — p od lega w sp o m n ia n y m już u w aru n k ow an iom . O b iek tyw n ość „czasu sztu k i” pozostaje ty lk o w sferze dążeń, p o n iew a ż od czasu h istorii n ie m ożna się u w oln ić, m ożna się co n a jw y żej zd ystan sow ać.
R ozdział o czasie i p rzestrzen i sta n o w i n ie w ą tp liw ie w ażn ą p ropozycję w ba daniach litera ck ich nad poezją Jastruna. Z asadnicza n iejasn ość dotycząca ob iek ty w n o ści „czasu sztu k i” jest z p ew n ością istotn a, ale sam a w sobie n ie przesądza o w a rto ści in n ych , bardziej szczeg ó ło w y ch spostrzeżeń autora, jak ch ociażb y do tyczących p refigu racji czasu. R ozw ażania Ł u k a siew icza — m ocno oparte na te k s tach — zdają się p łyn ąć w ła s n y m . tok iem , n a to m ia st p o d staw ow a p łaszczyzna od n iesien ia: o b iek ty w n y (w ed łu g krytyka) „czas sz tu k i”, sp raw ia w ra żen ie sztu czn ie 9 J. J. L i p s k i om aw iając p oezję Jastru n a pisze m. in. (K o l o k a g a t h i a . „P oe zja ” 1967, nr 11, s. 89): „Tym , co zw ycięża czas, jest strefa w artości. C ok olw iek p o w sta je z czynu, m yśli, uczucia lu d zk iego — przezw ycięża śm ierć, je ż e li n osi ów sty g m a t w a r to śc i”.
R E C E N Z J E 3 6 5
nad d an ej, p rzy w o ła n ej n ieja k o a p rio ri. S tąd n ieja sn o ść i p ew n a n iep rzy sta w a ln o ść założeń i w n io sk ó w .
W rozd ziale 9, o św ie c ie o w ad ów u Jastru n a, autor ukazuje, w jak i sposób d ok on u je się p oetyck a ilu stra cja p rzem y śleń i lę k ó w człow iek a. W w y m ia rze je d n o stk o w y m ow ad od zw iercied la k rótk ość życia, n ietrw a ło ść i zarazem trw ałość, p o n ie w a ż to w a rzy szy całem u b ieg o w i lu d zk iej egzysten cji; jest dla Jastru n a p rze szłością i p rzyszłością gatu n k u . W w y m ia rze h istorii czło w ie k różni się od ow a d ó w p rzede w sz y stk im sw ą m oraln ą p od m iotow ością. O w ady sym b olizu ją także a m b i- w a le n c je h isto rii — z p e rsp ek ty w y m ożna b ezp iecznie ogarnąć ich n iezrozum iałe istn ie n ie , z b liska, w p o w ięk szen iu — stają się groźne, budzą lęk . S zczególn ie in teresu ją ce je s t sp ostrzeżen ie Ł u k a siew icza , że ow a d y p oja w ia ją się w p oezji J a stru n a p rzew a żn ie w w iersza ch o p ro b lem a ty ce eg zy sten cja ln ej, są w ó w cza s zn a k a m i m eta fizy czn y m i. A u tor k siążk i w y ró żn ia tu taj przede w szy stk im : m o ty le (bu dzące za ch w y t), ćm y (budzące lęk , w stręt), łą tk i (sym bol p rzejścia, budzący grozę), p szczoły (sym bol solarn y, zw iązan y — m im o pozornej n ieśm ierteln o ści — ze śm ier teln ą za w sze kulturą), chrząszcze (kojarzące się z odchodam i i padliną), g ą sien ice (w sferze „dobrego p ejza żu ” na p ow ierzch n i, n io są w rażen ia raczej p ozytyw n e), „rob ak i” (cm en tarn e, bez k on k retn ej n a zw y g a tu n k ow ej). O w ad y w iod ą ku p rze k roczen iu granicy. M ogą w sp ó łtw o rzy ć sferę h iero fa n ii lub k ratofan ii, p rzyw ołu ją zn aczen ia rozp ięte m ięd zy sa cru m a p ro ja n u m . A m b iw a len cje ow adzie dają też m ożność przek raczan ia n iep rzek raczaln ej granicy, co — zdaniem Ł u k asiew icza — u ja w n ia się w y ją tk o w o m ocn o i bezpośrednio. O w ad y służą p oecie do tw orzen ia p rzestrzen i zam k n iętej, sak raln ej — n ie pod legają działaniu czasu.
R ozd ział ten jest z p ew n o ścią n o w a to rsk i i od k ryw czy. A utor w y d o b y ł p om i jan e d otych czas, u k ryte w „ b ezw ied n o ści” k rea cy jn ej p oety (s. 361) znaczenia ś w ia ta ow ad ów . P rzek on u jąco zrek on stru ow ał an alogie oraz szerszą p ersp ek ty w ę o w a dzich w ła sn o ści. Ś w ia t te n został tutaj w y p ro w a d zo n y jak b y na p o w ie r z c h n ię 10 i u św ia d o m io n y odbiorcy na p łaszczyźn ie g łęb szy ch p rzem yśleń egzysten cjaln ych .
W rozd ziale ostatn im L u k a siew icz w sk rócie rysu je m iejsce Jastruna na tle p o ezji p o lsk iej i w op in ii k rytyk i. D la jed n ych (jak np. dla Z aw odzińskiego) b ęd zie on p oetą harm onii, regu larn ej m etryk i, m o w y zorgan izow an ej, dla drugich (jak np. dla K otta) — poetą k o n k retu h istoryczn ego, d ośw iad czen ia. D la Ł u k a siew icza za rów n o h arm onia p o ety ck a jak „h istoryczn ość” ty ch w ierszy są podporządkow ane jed n em u p o stu la to w i m oraln em u . S ztu k a i h istoria w ow ej harm onii m ia ły oca lać, h u m an izow ać a rty sty czn e w id zen ie św iata. K la sy cy zm b ył dla Jastruna n ie do przyjęcia, chociaż poeta od n ieg o się n ie odcinał, rozum iejąc go jako „harm onię m ięd zy c zło w ie k iem a otaczającym go św ia te m ” (cyt. na s. 367). Sam a idea w iersza k la sy czn eg o (m e tr u m , ry tm itp.) n ie sta n o w iła tutaj n a jw a żn iejszej płaszczyzn y o d n iesien ia dla poezji. Ł ączyło się to z ontologiczn ą złożonością św iata, k tóry n ie d a w a ł się sy stem a ty zo w a ć an i u jed n olicać w czasie. P o n o w n ie znajdujem y b ard ziej rozb u d ow an e reflek sje o czasie, który „jest dla Jastruna ży w io łem tra n scen d en tn y m i a b so lu tn y m , nie jest te d y w e w ła d zy c z ło w ie k a ” (s. 371). W alka z czasem a b so lu t n y m k oń czy się zaw sze p rzegraną, m im o p rzeb ły sk ó w c a łk o w iteg o poznania, zaw sze
10 G r o n c z e w s k i (op. cit., s. 34) próbow ał w podobny sposób zrekonstruow ać zn a czen ie la su u Jastruna: ,,Las Jastruna k łęb i się od nadm iaru im ion. [...] T rw a c ią g ła przechadzka w śród dębów , lip, k lon ów , w śród leszczyn , w ierzb, brzóz, w śród b zó w i jarzębin. Las za ch o w u je sw ą zew n ętrzn ą realność. T raci ją w sferze w y m iern ej top ografii. [...] L as r ea ln y p rzek ształca się b ow iem w las fan tom ów . In sta lu je się w in n ym obszarze, w id m o w y m , p łyn n ym . J e ż e li m ożna tak p o w ied zieć — » u w ew n ętrzn ia się«, zy sk u je b yt pow tórn y, n ieza leżn y . D rzew a tracą z w o ln a im io na. [...] A rty sta m usi je od n aleźć i o d cy fro w a ć”.
jed n a k w sferze w id zia ln o ści, w oparciu o zm y sły . L u k a sie w ic z w sk a z u je d w ie drogi, ja k ie tow arzyszą p o ezji (a w ię c ta k że p o ezji Jastru n a) w d ążen iu do p o zn a nia: w ia ra w p ozn an ie m om en taln e, w ok reślon ej m etaforze, oraz w ia ra w p o zn a n ie poprzez „u ch w y cen ie św ia ta jako tek stu zło żo n eg o ” (s. 372). T ek st p isa n y , k sią ż k a i K sięga, w ie le w y ra ża ją u p oety. K sięga m a różne zn aczen ia — m oże b yć k s ię gą natu ry, k sięg ą czasu tra n scen d en tn eg o i k się g ą czasu w e w n ę tr z n e g o . K się g ę w y p e łn ia się osob iście, p o św ia d cza w ła sn y m życiem . R ela cje m ięd zy k sięg a m i są w z a jem n e. K sięga istn ieje w czasie, który od czytu jem y i k tóry nas w sob ie zaw iera. In teresu ją ce są u w a g i Ł u k a siew icza o p o d w ó jn y m zn aczen iu „czystej k a r ty ”; b rak w id zia ln eg o tek stu n ie w y k lu cza istn ien ia tek stu w ogóle, m oże np. sy m b o lizo w a ć n iem ożność ca łk o w iteg o poznania. M iędzy K sięg ą a k siążk ą są w y ra źn e różn ice — p ierw sza je s t „otw arta na p ełn ię drugiego c z ło w ie k a ” (s. 381), druga zam yk a go w form ach, schem atach. T en fra g m en t rozw ażań autora p ok azu je tak że w y r a ź n ie , że czas (bo K sięg a i k siążk a są u ch w y tn e w e w ła śc iw y c h so b ie cza sach — n iesk oń czon ym , o b iek ty w n y m , i skończonym , su b iek ty w n y m ) n ie m oże być o p a n o w a n y w sztu ce, że n a w e t n adrzędny k o n tek st w a rto ściu ją cy n ie o b ie k ty w i zu je „czasu sz tu k i”. Bardzo jasno jest tutaj w yra żo n a a k sjo lo g iczn a p a ra leln o ść czasu ab solu tn ego i w a rto ści m oralnych. T ylk o te k a teg o rie istn ie ją na ró w n y ch p ra w a ch w p oezji. „Czas sz tu k i” i czas h isto rii sytu u ją się w n iższy ch rejestra ch p ozn aw czych , n ie są p ew n e a n i trw a łe — są k siążk ą.
W zakończeniu L u k a siew icz raz jeszcze p odkreśla, że p oeta n ie rezy g n u je n igd y z p o szu k iw a ń jednego praw a i p raw d y przez sztu k ę poza sztu k ą u . K sięg a je s t w y razem stałości, od niej zaczyna się w szy stk o i na n iej kończy. S tą d w ła śn ie rozm ai te tech n ik i p o ety ck ie w w iersza ch Jastruna, sta ła w a lk a · o o d d a len ie ch aosu lub u n ieru ch o m ien ie (jednak w cią ż niezrozum iałej) K sięgi. B rak zau fan ia do języka, do czasu sztuki, czasu h istorii oraz sk łon n ość do u p a try w a n ia w znak ach rzeczy w isto śc i g łęb szego sen su — to k szta łto w a ło lo s y p oezji Jastru n a. W tej p e rsp ek ty w ie u zasad n ion y jest w n io sek : „ten poeta n ie jest ,[...] k la sy k iem , a m y śm y go o d czy ty w a li jako k la s y k a ” (s. 389).
W ostatn ich słow ach tej recen zji w a rto p od k reślić, ż e k sią żk a Ł u k a siew icza jest u nas p raw dopodobnie p ierw szą, która w p ra k ty ce ta k w ie r n ie r e a lizu je pro p ozycję B achelarda. N iek ied y je s t to nużące 12 (jej n ad rzęd n y horyzont: czas i p rze strzeń — an a lizo w a n y jest p rzecież sta le pod różn ym i p ostaciam i), ale ś w ia t poezji Jastru n a odkryw a sw o je ta jem n ice i sta je się zrozum ialszy. L ek tu ra stu d iu m n ie je s t z p ew n o ścią ła tw a , tak jak trudna jest cała p oezja J a stru n a — n ie ulega jed n ak w ą tp liw o ści, że tr w a łe p rzyjęcie p e r sp e k ty w y a k sjo lo g iczn ej p o zw a la od czytać jej p o d sta w o w e p rzesłan ie. O ddajm y tu taj głos sam em u a u torow i, który sw o ją k siążk ę k oń czy słow am i: „Jak trudno je st »historię litera tu ry « w id z ie ć jako zło żen ie dw u różnych ż y w io łó w , w jakich nam żyć w yp ad ło, dw u ży w io łó w , które jed n ak p od legają jednem u praw u, jednem u nad rzęd n em u sy ste m o w i w a rto ścio w a n ia , jed n ej, n iejaw n ej, m eta fizy czn ej p ersp ek ty w ie — jed n em u su m ie n iu ” (s. 394).
J a c e k D ąbała
11 O p od staw ow ym tle oraz in sp iracji ty ch p oszu k iw ań p ozn aw czych p o ety p i sze I. S m o l k a (F o r m u ł y tr w a n ia . „ T w órczość” 1970, nr 5, s. 108): „Ś w iad om ość jest w ię c lek a rstw em na czas, gdyż to ona odróżnia »w sam ym g n ieźd zie ciem n o ści czło w ie k a od zw ierzęcia«. Św iad om ość, m y śl lu d zk a p odlega ty m sam ym praw om co przyroda, która n ie zna śm ierci”.
12 Zob. T. K o m e n d a n t , K r e s w id zia ln o ś c i. „T w órczość” 1983, nr 6, s. 123: „d en erw u jący być m oże bezrad n y p iasek słó w fen o m en o lo g icz n y c h op isów . L u k a sie w ic z n a p isa ł książkę, k tórej na dobrą sp raw ę n ic zarzucić n ie sposób, bo to, czego w n iej n ie m a, u ja w n ia się w p rzejęzy czen ia ch ”.