• Nie Znaleziono Wyników

Głos Słupska : tygodnik Słupska i Ustki, 2011, lipiec, nr 157

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Głos Słupska : tygodnik Słupska i Ustki, 2011, lipiec, nr 157"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Sąd czuwa, żeby indyk kanibal nie oszalał

Słupski sąd skazał hodowcę indyków na osiem tysięcy złotych grzywny za złamanie unijnego zakazu karmienia ptactwa bia­

łkiem zwierzęcym. Proces wykazał, że na fermie oskarżonego indyki zjadały... indyki.

Zaczarowany baśni świat - babcia Jola pisze

Zostałam miejską babcią od bajek, i bardzo mi z tym dobrze - mówi Jolanta Nitkowska-Węglarz. Jest autorką wielu ksią­

żek dla dzieci. Została także matką chizestną dwóch przed­

szkoli w Słupsku.

Nieszpory wołyńskie ku pamięci pomordowanych

11 lipca o godz. 19 na Starym Cmentarzu zostaną odpra­

wione nieszpory wołyńskie. W ten sposób zostanie upamięt­

niona 68. rocznica wymordowania Polaków na Wołyniu i Kresach Wschodnich II Rzeczpospolitej.

GŁOS

1 FYGODNIK SŁUPSKA I l JSTKI

Piątek 8 lipca 2011 | www.gp24.pl j mutacja A ISSN 0137-9526 Indeks 348570

Angielsko-niemieckie #

problemy z przewodnikami

TURYSTYKA Ustka musiała wycofać kilkaset sztuk przewodników miejskich w języku angielskim i niemieckim.

Znaleziono w nich poważne błędy. Urzędnicy dowiedzieli się o nich już w ubiegłym roku, ale nic w tej sprawie nie zrobili.

Marcin Prusak

martin.prusak@mediaregionalne.pl

Lody z pieca i gotowany szef kuchni - takie wpadki języ­

kowe miał przewodnik po Ustce wydany przez magistrat Po niemiecku. Błędy wykryli mieszkańcy zaprzyjaźnionego z Ustką niemieckiego Kappeln.

Przewodniki - jako upominki - wręczyła im delegacja z Ustki. Sprawa wyszła na jaw w ubiegłym tygodniu. Teraz okazuje się, że błędy są także w dwóch przewodnikach wyda­

rtych przez ustecki magistrat dla turystów anglojęzycznych.

- W tych przewodnikach poja­

wiają się błędy na poziomie wy­

razu, zdania i tekstu - mówi Waldemar Sypiański, ustecki radny miejski. - Poziom tłu­

maczeń jest tak niski, że uczeń szkoły średniej zrobiłby to le- P

le

J- Wystarczy wspomnieć, że w Jagielskim słowie „attrac- toon" na okładce jednego z tych Wydawnictw zrobiono trzy bjędy ortograficzne. Na przy­

kład zamiast „c" napisano Jt".

Władze miasta nie mają sobie nic do zarzucenia. - Nie oyło inspektora nadzoru, który sprawdziłby wykonanie tłu­

maczeń tekstów do przewod­

ników - tłumaczy Ryszard Kwiatkowski, wiceburmistrza Ustki. - Urzędnicy odebrali teksty od tłumacza z dobro­

dziejstwem inwentarza i nie sprawdzili go. Dlatego chcemy,

w

przyszłości tłumacze­

niem lub korektą takich tek­

stów zajmowali się ludzie, KJorzy mieszkają w kraju an­

glojęzycznym.

Ustedde przewodniki po Ustce w języku niemieckim i angielskim

zawierają błędy. fol tuba cap*

Takie rozwiązanie problemu nie satysfakcjonuje rajców miejskich.

- Do tego nie trzeba zatrud­

niać kogoś z zagranicy, ale zlecić to po prostu fachowcowi - tłumaczowi, a nie komuś przypadkowemu — zaznacza Sypiański.

Według naszych informacji

urzędnicy miejscy byli poin­

formowani o błędach w prze­

wodniku w jeżyku nie­

mieckim już w ubiegłym roku. Zrobili to pracownicy biura LOT, którzy wyłapali błędy. Poinformowali o tym urzędników miejskich, ale ci nie zareagowali. Zapytany o to zdarzenie dyrektor biura

LOT Włodzimierz Wolski od­

mówił odpowiedzi. Zastępca burmistrza Ustki przyznał, że tak rzeczywiście było. - To była informacja ustna prze­

kazana przez pracowników biura LOT, ale naczelnik wy­

działu promocji uznał, że błędy przez nich wychwycone nie są uchybieniami istot­

nymi - tłumaczy Ryszard Kwiatkowski.

Dopiero po sygnałach z Kap- peln (w czerwcu tego roku) urzędnicy miejscy zareagowali.

Przewodniki wycofano z obiegu. - Będziemy starali się o rekompensatę za błędne przewodniki od firmy, która je dla nas robiła - zaznacza

Kwiatkowski. - Będziemy do­

chodzili do porozumienia na drodze negocjacji. Jeżeli nie da to rezultatu, wystąpimy na drogę sądową.

Punkty usteckiej Informacji Turystycznej prowadzonej przez LOT korzystają z wła­

snego przewodnika, a nie z tego wydanego przez miasto.

- Nie mamy u siebie prze­

wodników w języku nie­

mieckim wydanych przez ra­

tusz, wydrukowaliśmy swój przewodnik—zaznacza Wolski.

- Po niemiecku i po polsku, bo tymi językami posługują się tu­

ryści, którzy najczęściej do nas przyjeżdżają. Wydaliśmy go w pięciu tysiącach egzemplarzy.

Ile miasto zapłaciło za wy­

konanie przewodników?

Urzędnicy miejscy poproszeni przez nas o udzielenie infor­

macji na ten temat wyjaśnili, że za całość kosztów wydania tysiąca sztuk przewodników w języku niemieckim budżet miasta zapłacił 2800 złotych.

Urzędnicy miejscy nie potrafili udzielić dokładnej odpowiedzi w sprawie przewodników w języku angielskim. Zaznaczyli, że nie mogą rozeznać się w fak­

turach - ile płacili za który przewodnik. - To suma po­

dobna do tej za przewodnik po niemiecku - mówi Jacek Cegła, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego w Ustce. Si

^zMomYsŹEF^W 0 PROMOCJI USTKI na stronie 8

PODYSKUTUJ NA FORUM M www.gp24.pl/forum Q

Osładzamy życie.

wejdź na

TANIO NASIONA SIEWNE ZBÓŻ www.agromor.pl

(charakterystyki odmian) ^ ^ %

59 810 30 81 59 810 35 01

506 058 580 M f f l f f l H t *

KUPUJEMY ŁUBIN, W Y K Ę , PELUCHĘ, BOBIK

GŁOS SŁUPSKA

T Y 6 0 D N I K SŁUPSKA I USTKI

76-200 Słupsk

ul. Henryka Pobożnego 19, czynne: 8:00-16:00 te!. 59 848 8103, fax 59 848 8 1 56

bo.gp24@mediaregionalne.pl 76-200 Słupsk

ul. Sienkiewicza 20, czynne: 8:00-16:00 Lidia Jabłońska tel./fax 59 842 66 08

lidia.jablonska@mediaregionalne.pl

(2)

piątek 8 lipca 2011 r. Głos Pomorza/Głos Słupska www.qp24.pl www.gp24.pl/forom

Umiera serce miasta

SŁUPSK Zaklejone szarym papierem, puste witryny po sklepach, ławki, na których siedzi coraz mniej osób... Tak wygląda starówka, która staje się coraz mniej atrakcyjna nie tylko dla mieszkańców, ale i dla turystów.

Marcin Markowski marcin.markowski@mediaregionalne.pl

W ubiegłym tygodniu za­

mknięto kolejny sklep w sercu miasta. Delikatesy Mariackie, które istniały przy ul. Nowo- bramskiej, kojarzyli wszyscy słupszczanie. Dziś na ich wi­

trynie wisi tylko kartka z na­

pisem „remont". Po co? Nię wiadomo, bo właścicielki nie chcą komentować swojej de­

cyzji. Na nasz widok szybko odchodzą. Jedna z nich po­

twierdza jednak, że to już ko­

niec kultowych delikatesów.

Delikatesy Mariackie to było specyficzne miejsce.

Każdy dział sklepu należał do innej właścicielki. Osoby, które chciały kupować wędliny, na­

biał, alkohol oraz pieczywo mu­

siały stać w czterech osobnych kolejkach. To było dość uci­

ążliwe dla klientów, ale nie przeszkadzało starszym miesz­

kańcom miasta, którzy mieli słabość do tego sklepu. Tutaj zawsze można było liczyć na świeże pieczywo i ciasta.

- Robiłam tutaj drobne za­

kupy, ale po większe jeździłam do hipermarketów. W nich jest znacznie taniej, ale dziwnie tak jakoś przechodzi się obok za­

mkniętych delikatesów - mówi Amelia Kamińska, miesz­

kanka ulicy Nowobramskiej Nie trzeba długo szukać ko­

lejnego pustego lokalu. Ten znajduje się na wyciągnięcie ręki - między Lukas Bankiem a sklepem Miś z zabawkami.

Tu wcześniej znajdował się punkt kredytowy Żagiel.

Na każdej z szyb wystawo­

wych widnieje informacja z nu­

merem telefonu dla osób, które chciałyby zagospodarować 53 metry kwadratowe.

Wydawać by się mogło, że ekonomiczne fatum wisi też nad lokalem mieszczącym się przy ulicy Bema 5. Jeszcze w ostatnich dniach istniał tu sklep z damską bielizną. Wcze­

śniej butik Diana z elegancką konfekcją dla kobiet. Żaden nie przetrwał marketingowej próby czasu. Ten lokal też można wynająć.

O tym, że centrum miasta powoli umiera, świaday chociażby to, że nikt nie chce nawet w ciągu dnia wypoczywać na odnowionych ławkach.

I wreszcie serce - Stary Rynek. Kino Milenium zostało zamknięte kilką miesięcy temu. Jest Rejs na Zatorzu, ale tam można zobaczyć dzisiejsze premiery z kilkumiesięcznym opóźnieniem. Naprzeciwko niszczejącego budynku, na który wciąż nie ma pomysłu, kolejny duży, pusty lokal, w którym witryny zdobi szary pa­

pier. Kilka lat temu była tu jedna z największych drogerii w mieście. Po takim czasie we wnętrzu pewnie nie czuć już woni perftim, co najwyżej unosi się zapach stęchlizny.

Aorta centrum też jest już niedrożna. Prezydent miasta podjął decyzję o zamknięciu części ulicy Grodzkiej dla aut osobowych. Właściciele pobli­

skich sklepów już liczą straty.

- W czasie remontu nasze utargi spadły o jedną trzecią.

Decyzja o zamknięciu całej ulicy to był dla nas skandal.

Na szczęście pomysł nie prze­

trwał i tylko część będzie za­

mknięta - mówi Halina Pilar­

czyk, właścicielka sklepu mięsnego przy ul. Piekiełko.

- Niedługo zupełnie przestanie nam się opłacać prowadzić sklepy w śródmieściu, bo bra­

kuje nie tylko parkingów, ale nie ma do nas dogodnego do­

jazdu.

Słupszczanie wciąż mają nadzieję, że Dom Towarowy znów stanie się jedną z wizy­

tówek Słupska. Teraz trwa re­

mont elewacji, ale ile razy sły­

szeliśmy już o mającym powstać hotelu?

Potencjalnych najemców lo­

kali odstraszają też ceny. Płaci się jak za centrum, ale w umowie nie ma zniżek z po­

wodu braku przechodniów - potencjalnych klientów.

Za metr kwadratowy w pu­

stym lokalu przy ul. Nowo- bramskiej obok Lukas Banku właściciel żąda sto złotych za metr kwadratowy.

- To za dużo. W galerii han­

dlowej płaci się około 80-90 zło­

tych za metr i ma się pewność, że będą klienci - mówi właści­

cielka jednego ze sklepów w Galerii Słupsk (nazwisko do wiadomości redakcji). - Do tego oczywiście trzeba doliczyć opłatę za obsługę wynoszącą średnio połowę czynszu, ale to i tak się opłaca, bo w tej cenie ma się reklamę galerii, roz­

rywki takie jak koncerty, kli­

matyzację dla siebie i klientów oraz toalety. To się bardziej opłaca niż w lokalu w centrum, bo tam przecież też trzeba do­

liczyć kwoty na reklamy, by wypromować działalność.

Zycie miasta przeniosło się do galerii handlowych. Tam można zrobić zakupy z każdej branży, i co ważne, zapar­

kować auto.

- Decyzje o stworzeniu cen­

trów handlowych w mieście były nie do końca dobrze prze­

myślane. W innych miastach największe markety powsta­

wały na obrzeżach, a w Słupsku mamy galerie w cen­

trum. Przy nich spore par­

kingi, których nie mogą zaofe­

rować małe sklepy i delikatesy w śródmieściu, a do tego czyste toalety dla klientów i mnóstwo

Fot. Łukasz Capar

rozrywek - powiedziała nam Elżbieta Szalewska, architekt i urbanista ze Słupska. - To tak musiało się skończyć. Ludzie zaczęli spędzać wolny czas w galeriach handlowych, bo stare miasto stało się dla nich nie­

atrakcyjne. Ładna, zabytkowa zabudowa przecież nie wy­

starczy.

Rewitalizacja ulicy Nowo- bramskiej podoba się wielu słupszczanom, niestety nie­

wielu jest chętnych, by zająć ładnie odnowione ławki stojące wzdłuż ulicy Nowobramskiej.

Te świecą pustkami w ciągu dnia.

Młodzi wolą siedzieć na ław­

kach w centrum handlowym lub przed galerią handlową na murze zegara kwietnego przy ulicy Starzyńskiego. •

Czy Twoim zdaniem słupska starówka jest atrakcyjna dla turystów?

Ewelina Hoppe, studentka - Zabudowa starówki jest bardzo ładna i na pewno się podoba przyjezdnym. Pro­

blem w tym, że znikają stąd sklepy. W innych miastach jest też więcej kawiarni. Serce miasta powinno tętnić ży­

ciem.

Karolina Kowalewska, nauczycielka - Dużym błędem było za­

mknięcie kina Milenium. Teraz słupszczanie odcięci są od filmu.

Wokół jest trochę pubów, ale za mało kulturalnych miejsc na wzór Herbaciarni w Spichlerzu czy Orient Cafe.

Oskar Maciąg, gimnazjalista - Umiera nie tylko starówka, ale całe miasto. Wszystkiego u nas ubywa. Nie ma miesiąca, w którym nie zamknięto by nie­

gdyś świetnie prosperującego sklepu. Remonty nie wystarczą, żeby przyciągać turystów. Oni też muszą mieć jakieś rozrywki.

Maciej Siedlar, uaeń technikum - Według mnie bardzo bra­

kuje kina. W mieście, w którym mieszka prawie sto tysięcy ludzi, nie można nawet obejrzeć naj­

nowszych filmów granych na całym świecie. Dziwi mnie to, że jeden po drugim znikają stąd sklepy.

Zbigniew Bryczek, emeryt - Na pewno pozytywnie nie wpłynie decyzja o tym, by za­

mknąć część ulicy Grodzkiej. To jest dla mnie niezrozumiałe. Na starówkę nie wpływa też do­

brze to, że wokół jest kilka ga­

lerii handlowych. Tam jest wię­

cej atrakcji niż przy zabytkach.

Wiesława, emerytka - Słupska starówka jest bardzo atrakcyjna dla tury­

stów. Dziwi mnie jednak to, że zamykanych jest tu tak dużo sklepów. Można by też jakoś zagospodarować tramwaj.

Kiedyś była w nim kawiarnia.

(MM,F0T.ŁC.)

(3)

wydarzenia

w w w gp24.pl Głos Pomorza/Głos Słupska piątek 8 lipa 2011 r.

Oby indyk kanibal nie oszalał

Z WOKANDY Słupski Sąd Okręgowy skazał hodowcę indyków na osiem tysięcy złotych grzywny za złamanie unijnego zakazu karmienia ptactwa białkiem zwierzęcym. Proces wykazał, że na fermie oskarżonego indyki zjadały... indyki.

Ę u r ó l c ł i

Bogumiła Rzeczkowska

bogumila.rzeakowska@mediaregionalne.pl

Skład mięsa, które jemy, nie zawsze jest taki, jaki wynika z metki na opakowaniu. Nie wiemy tego, co wcześniej jedzą kury, kaczki czy prosiaki w nieoficjalnym zakaznym menu.

W sprawie człuchowskiej okazało się, jakie małe co nieco możemy przekąsić w pieczeni mdyczej.

Zakazane białko

Unia Europejska w 1999

r

°ku zakazała stosowania mączki mięsno-kostnej w pa­

szach dla bydła.

Cztery lata później zakaz objął także pasze dla innych zwierząt hodowlanych, w tym drobiu i wprowadziła go Polska.

Wyjątkiem są mięsożerne zwierzęta futerkowe. Za­

ostrzenia były reakcją na ma­

sowe przypadki choroby wście­

kłych krów, tzw. zakaźnych encefalopatii gąbczastych BSE.

Uznano, że zaraza była wywo­

łana stosowaniem skażonych Pasz, bo zwierzęta zjadały karmę wymieszaną z mączką zawierającą białko zwierzęce, wyprodukowaną z chorych zwierząt.

Z ostrożności zakaz objął nie tylko krowy. W efekcie dał po kieszeni hodowcom, bo rosły

c e

ny pasz produkowanych z coraz droższej soi.

Wiele państw, w tym Polska, chce jego złagodzenia, twierdząc, że nie ma zagro­

żenia zdrowia i życia zwierząt ludzi. Myśli o tym także Komisja Europejska.

Jednak specjaliści mówią,

ż e

jeśli pasze znowu będą

*Bogły zawierać białko zwie-

r2

$

c

e, to na pewno nie będzie

w

° h o karmić zwierząt mączką Wyprodukowaną z tego samego gatunku. Na przykład indyków indykami. Dlatego, żeby nie

dochodziło do przypadków ka­

nibalizmu.

Upierzony gryzoń

Tymczasem - mimo unij­

nego zakazu oraz przepisów polskiej Ustawy o ochronie zdrowia zwierząt oraz zwal­

czaniu chorób zakaźnych zwie­

rząt - w dwóch olbrzymich fer­

mach Andrzeja Z., który hoduje ok. 30 tysięcy indyków w powiecie człuchowskim i . wągrowieckim, indyki zjadały indyki. Wykryła to inspekcja weterynaryjna.

Prokuratura oskarżyła An­

drzeja Z. o to, że wiosną 2009 roku przez prawie półtora mie­

siąca wyprodukował co naj­

mniej 82 tysiące kilogramów paszy do karmienia drobiu, za­

wierającej niedozwolone białko zwierzęce. Z tego indyki zjadły co najmniej 18 tysięcy kilo­

gramów takiej karmy.

Człuchowski sąd rejonowy skazał hodowcę na pięć tysięcy złotych grzywny w trybie na­

kazowym, ale oskarżony złożył sprzeciw i sprawa trafiła na wokandę.

Po procesie kara była wy­

ższa o trzy tysiące. Sąd uznał, że hodowca karmił indyki nie­

dozwoloną paszą i złamał prze­

pisy, które mają zapobiegać, kontrolować i eliminować po­

stacie gąbczastego zwyrod­

nienia mózgu.

Głównymi dowodami w sprawie były próbki paszy po­

brane kilkakrotnie, zeznania inspektorów i laborantów.

Badania wykazały obecność białka zwierzęcego w karmie.

Pod mikroskopem widać było elementy kości drobiowych i piór.

- Nie znam źródła pocho­

dzenia białka. Może pochodzić

g

od kurzu zwierzęcego, na-

| skórka z dzioba i łap. Może do g maszyny wytwarzającej paszę S wpadł gryzoń - bronił się oska-

£ rżony hodowca.

Proces w Człuchowie wy-

Choroba szalonych krów U człowieka priony wywołujące BSE powodują odmianę choroby Creutzfeldta-Jakoba, która pro­

wadzi do obumierania komórek mózgu. Pierwszy przypadek BSE miał miejsce w T986 r. w Wiel­

kiej Brytanii i tam było najwięcej zachorowań, najliczniejsze śmiertelne w latach 1991-1992.

Wszystkie zakażenia były wyni­

kiem spożycia mięsa szalonych krów. W Polsce pierwsza osoba zachorowała w 2002 roku.

kazał też, że obecność białka w paszy powoduje szybszy wzrost zwierząt, a tym samym większe korzyści z produkcji.

Według sądu, oskarżony miał więc w tym interes. Dodawał zakazany składnik osobiście albo zlecał swoim pracow­

nikom.

Od ubiegłego tygodnia wyrok jest prawomocny, bo słupski sąd okręgowy utrzymał go w mocy.

Na rozprawie odwoławczej zeznawał Ryszard Sajnóg, człuchowski weterynarz po­

wiatowy, który zapewnił, że hodowcy, zwłaszcza producenci drobiu na dużą skalę, są szko­

leni i czytają branżowe czaso­

pisma.

- Na szkoleniach mówimy hodowcom o zagrożeniu karnym. W przypadku pąna Z.

na pewno nie można mówić o nieświadomości, bo był on in­

formowany osobiście i wiedział, że nie można stosować mączek zwierzęcych - dodał lekarz.

Z tym zgodził się sąd.

- Oskarżony doskonale znał swoje obowiązki w tym za­

kresie - uzasadniła sędzia Ja­

dwiga Miklińska. - Jednak z rozmysłem złamał zakazy. • PODYSKUTUJ NA FORUM

O TYM, CO SPOŻYWAMY NA CO DZIEŃ

www, gp24.pl/forum

Twój- t w i i w SŁUPSK Akademicka Oaza II

z , .

www.matbet.com.

tel./fax 59842 70 38,69

(4)

piątek 8 lipca 2011 r. Głos Pomorza/Głos Słupska www.qp24.pl

Od niedawna obowiązuje droższe parkowanie w Słupsku. Sprawdź stawki na

www.gp24.pl/slupsk

Babcia Jola bajki pisze

PASJE - Zostałam miejską babcią od bajek. I bardzo mi z tym dobrze - mówi Jolanta Nitkowska-Węglarz. Jest autorką wielu książek dla dzieci. Została także matką chrzestną dwóch miejskich przedszkoli w Słupsku.

Zbigniew Marecki zbigniew.marecki@mediaregionalne.pl

W świecie bajek i baśni pani Jolanta żyje już od dzieci­

ństwa. Do tej pory pamięta opowieści jej ojca Eugeniusza, z zawodu szlifierza, gdy na po­

czątku lat pięćdziesiątych, po osiedleniu się rodziny w Słupsku opowiadał małej Jolce i jej bratu Krzysztofowi różne niesamowite opowieści.

- Tata i mama - Wacława pochodzili z Warszawy. W czasie wojny obydwoje trafili do obozu niefnieckiego. W1945 roku z wyboru pojechali na północ Polski - opowiada pani Jola. - Słupsk był dla nich obcym miastem, ale szybko za­

częli je oswajać i zakorzeniać się w nim. Opowieści ojca o ksi­

ężniczkach, które tańczyły na łąkach, z kolei miały pomagać oswajać najbliższe otoczenia nam, jego dzieciom.

Im dalej sięga pamięcią w przeszłość, tym bardziej przy­

pomina sobie różne opowieści z tamtych czasów, które dzie­

ciom opowiadali dorośli.

- Sięgając w głębsze po­

kłady pamięci, powoli je od­

twarzam. Konstruuję z nich taką miejską baśń. Myślę, że to będzie ładna książka - śmieje się.

Przed kilku miesiącami wy­

dała inną miejską baśń - ^Nie­

zwykła historia kwiatowego kalendarza", w której opisała królestwo słupskich skrzatów i ich króla Burczybasa XI. Osa­

dzona w słupskich realiach opowieść o skrzatach tak zain­

spirowała rodziców i nauczy­

cieli Przedszkola Miejskiego nr 4 przy ul. Lutosławskiego, że 30 czerwca nadali tej placówce imię Królestwa Skrzatów.

- Zostałam matką chrzestną tej placówki. Z tej okazji musiałam wypić dużo soku cytrynowego. Krzywiłam się przy tym, jak trzeba, ale w środku promieniałam z ra­

#

Osadzona w słupskich realiach opowieść Jolanty Nitkowskiej-Węglaiz o skrzatach tak zainspirowała rodziców i nauczycieli Przedszkola Miejskiego nr 4 przy ul. Lutosławskiego, że 30 czerwca nadali tej placówce imię Królestwa Skrzatów.

dości, bo to dla mnie wielkie wyróżnienie - zdradza pisarka.

Zresztą nie pierwsze, bo wcześniej została także matką chrzestną Przedszkola Miej­

skiego nr 2 w Słupsku, które nosi imię Słupskiego Nie­

dźwiadka Szczęścia. Pochodzi ono od tytułu innej opowieści Nitkowskiej-Węglarz, w której autorka przypomniała dzieje słynnego bursztynowego amu­

letu związanego z miastem.

- W ten sposób udało się przywrócić do świadomości współczesnych mieszkańców Słupska zapomniany kawałek naszej historii. To też jest sposób na oswajanie świata i budowanie trwałych więzi z miejscem, w którym się żyje - uważa.

Z radością napisała również opowieść związaną z dynąstią pomorskich książąt Gryfitów, gdy ich imię otrzymała Szkoła Podstawowa nr 5 w Słupsku.

Jednak jej już długoletni ro­

mans z twórczością dla dzieci zaczął się ponad 20 lat temu, gdy zaczęli się z nią kontak­

tować bibliotekarze i nauczy­

ciele zainteresowani edukacją regionalną, którą właśnie wtedy wprowadzano w szko­

łach.

- W związku z tym zaczęło się poszukiwanie materiałów, o które mnie proszono. Z tego względu zaczęłam pisać takie krótkie historyjki dla dzieci.

Jednocześnie szybko przeko­

nałam się, że dla dzieci trzeba pisać zupełnie inaczej niż dla dorosłych. Przyznaję, że po­

czątkowo trudno było mi się przestawić na pisanie dla dzieci. Właściwie na żywym or­

ganizmie testowałam pisanie opowieści „O słupskich wie­

dźmach i dzielnym szew­

czyku", gdy maszynopis czy­

tałam dzieciom w przedszkolu.

Gdy widziałam, że zaczynają się kręcić, już wiedziałam, że trzeba coś nagle zmienić w

akcji, aby na nowo przykuć ich uwagę - wspomina pisarka.

Na życzenie bibliotekarek napisała „Baśnie regionu słup­

skiego", które szybko weszły do kanonu materiałów związa­

nych z edukacją regionalną.

- Gdy je pisałam, zależało mi na tym, aby przy okazji dojść do tego, czym jest pomor- skość bez żadnej nadbudowy ideologicznej. Po rozmowach z prof. Andrzejem Czamikiem, historykiem w Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Słupsku, zde­

cydowałam się szukać w nie­

mieckich tekstach źródłowych z końca XIX i początku XX wieku, bo wykonane wówczas zapisy etnograficzne nie miały jeszcze politury wielkonie- mieckiej - relacjonuje Nit- kowska-Węglarz.

Materiałów szukała w nie­

mieckich bibliotekach uniwer­

syteckich.

Bardzo dużo tekstów przy­

wiozła jej Isabel Sellheim

Fot Archiwum przedszkola

- Niemka, która po latach wróciła do Słupska. Sporo przekazów dostała również od przedwojennych mieszkańców Słupska. Wspólnie z tłumacz­

kami przełożyła je na język polski.

- Wówczas przeżyłam ogromne rozczarowanie, bo okazało się, że w niemieckich baśniach nie ma motywów, na których zostałam wychowana w domu, gdzie czytano baśnie środkowopolskie. Świat, który pokazywały, był posępny i przaśny. Żyjący w nim ludzie marzyli tylko o świętym spo­

koju. Nie mieli głowy do raj­

skich ptaków czy walki z bazy­

liszkami - wspomina.

Dopiero po rozmowach z prof. Czamikiem uświadomiła sobie, że przykłada zły klucz do baśni pomorskich, bo czyta je poprzez doświadczenia ze środka Polski.

- Musi pani patrzeć przez pryzmat historii Pomorza,

przez które przetaczały się liczne wojny. Dlatego chłop po­

morski marzył o tym, aby nikt mu nic nie zabierał, aby był wreszcie najedzony i miał święty spokój - tłumaczył pro­

fesor.

Wtedy zaczęła inaczej czytać teksty źródłowe: szukała odpo­

wiedzi na pytanie, co stanowi siłę pomorskiej tradycji.

- Znalazłam kilka wy­

różników. Przede wszystkim wielkie przywiązanie do tej strasznie biednej i źle rodzącej ziemi. Wyraźnie w oczy rzu­

cało się przestrzeganie uczci­

wości religijnej oraz kult wie­

lopokoleniowej rodziny, w której każdy jest ważny. Do tego dochodziła ogromna po­

kora wobec morza i natury - surowego i nieprzyjaznego klimatu - wylicza Nitko wska- Węglarz.

Po tej analizie stworzyła

„Baśnie regionu słupskiego", które pierwotnie były książką dla dorosłych, a nie dla dzieci.

- Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu okazało się, że ta książka stała się lekturą szkolną, którą wykorzysty­

wano nawet do przygotowania prezentacji maturalnych - chwali się autorka.

Wkrótce jednak przekonała się, że posępne lub tragiczne zakończenia baśni pomorskich, które pod tym względem przy­

pominają baśnie braci Grimm lub bajkopisarzy skandynaw­

skich, nie są akceptowane przez jej małych czytelników.

x

- Bardzo prosimy, aby pi­

sarka nie pisała złych zakoń­

czeń - usłyszała w czasie jed­

nego ze spotkań autorskich z uczniami klas początkowych.

- Wtedy przysięgłam przed dwustu dziećmi, że odtąd będą pisała dobre zakończenia i staram się tego trzymać - śmieje się pisarka. •

P O D Y S K U T U J N A F O R U M # wwwigjp24.pl/forum O

Zaprezentuj swój ogród i wygraj cenne nagrody

II edycja konkursu "Teraz Słupsk"

Wiemy, ile czasu zajmuje praca w ogrodzie: planowanie, pielenie, sadzenie, podlewanie. Każdy z Was wkłada w to wiele serca i dlatego właśnie chcemy pokazać wspaniałe efekty Waszej pracy. Zdjęcia ogrodów będą publikowane na łamach "Teraz Słupsk" oraz w serwisie internetowym

www.mm2miasto.pl. W konkursie do wygrania jest wiele cennych nagród. _ , ,

Partner konkursu:

Zgłoszenia d o konkursu m o ż n a przesyłać

d o 22 lipca p o d adres e mail: teraz.slupsk@gmail.com

Szczegóły akcji na stronie www.mm2miasto.pl

660011K03A

(5)

wy jarzenia

w w w p24.pl Głos Pomorza/Głos Słupska piątek 8 lipca 2011 r.

Nieszpory

W kościele katolickim przed­

ostatnia część modlitwy brewia­

rzowej, odmawiana w porze wie­

czornej. W Polsce przyjęły się tzw. nieszpory ludowe, czyli wie­

czorne nabożeństwo odprawiane w kościołach w niedziele i święta, dla których charaktery­

styczny jest archaiczny, rymo­

wany przekład psalmów.

usłyszymy słowa prawdy i przeprosin, bo bez nich nie będzie prawdziwego pojed­

nania - uważa Has. • Pejzaże ziemi polskiej Z okazji uroczystości związanych z 11 lipca w kościele św. Jacka przy ul. Dominikańskiej w Słupsku zostanie otwarta wy­

stawa malarska Heleny Has „Na kresowych rubieżach II Reczpo- spolitej- pejzaże ziemi polskiej".

Wystawa będzie czynna od 3 do 15 lipca.

Ku czci pomordowanych

SŁUPSK 11 lipca o godz. 19 na Starym Cmentarzu zostaną odprawione nieszpory wołyńskie. W ten sposób zostanie upamiętniona 68. rocznica wymordowania Polaków na Wołyniu i Kresach Wschodnich II Rzeczpospolitej.

Zbigniew Marecki

zbigniew.marecki @mediregionalne.pl

Po II wojnie światowej na terenach regionu słupskiego osiadło wielu repatriantów z dawnych polskich Kresów. Oni i ich potomkowie dotąd miesz­

kają w Słupsku i całym re­

gionie. Przez cały okres PRL niewielu z nich publicznie wspominało, co się działo w czasie II wojny światowej, gdy nacjonaliści ukraińscy pod wpływem hitlerowców lub Przywódców sowieckich zaczęli mordować zamieszkujących tam Polaków. Dopiero w Wolnej Polsce pamięć o tych wydarzeniach zaczęła się prze­

bijać do świadomości spo­

łecznej.

Historycy szacują, że ofia­

rami mordów ludobójczych, których kulminacja nastąpiła w lecie 1943, mogło być nawet 50-60 tysięcy Polaków i 2-3 ty­

siące Ukraińców, którzy nie chcieli się wyrzec związków z Polakami.

- Właśnie na pamiątkę tych

6 maja tego roku w Słupsku uroczyście odsłonięto Krzyż Wołyński. Do specjalnie przygotowanego leja

włożono także urnę z ziemią wołyńską.

FoL

^

Nagórek

wydarzeń chcemy 11 lipca po robić co roku - zapowiada Zbi- To dzięki determinacji kil- mszy świętej odprawić nie- gniew Has, przewodniczący kudziesięciu działaczy stowa- szpory wołyńskie, podczas słupskiego koła Stowarzy- rzyszenia w Słupsku na różne których będziemy wspominać szenia Upamiętniającego sposoby zaczęto upamiętniać zamordowanych w różnych • Ofiary Zbrodni Ukraińskich ofiary tego ludobójstwa. Naj- miejscowościach Wołynia. Nacjonalistów z siedzibą we pierw pojawiła się niewielka Nasze środowisko zamierza to Wrocławiu. tablica pamiątkowa na Starym

Cmentarzu. Ostatecznie władze miejskie sfinansowały budowę Krzyża Wołyńskiego, który został zaprojektowany przez słupskiego architekta Cezarego Flisa.

Podczas słupskich uroczy­

stości przed Krzyżem Woły­

ńskim do specjalnie przygoto­

wanego leja włożono także urnę z ziemią wołyńską.

Projekt monumentu prze­

widuje, że znajdą się tam jeszcze urny z ziemią tarno­

polską, lwowską, stanisła­

wowską i wileńską.

Jednocześnie Zbigniew Has zaznacza, że intencją działaczy Stowarzyszenia Upamiętnia­

jącego Ofiary Zbrodni Ukra­

ińskich Nacjonalistów nie jest kult polskiej martyrologii.

- Chcemy jedynie upami­

ętnić tych, którzy zostali be­

stialsko zamordowani, a przez lata byli zapomniani. Zarazem jesteśmy gotowi rozmawiać z przedstawicielami narodu ukraińskiego, bo ważne są dobre kontakty między nami.

Liczymy, że z tamtej strony

Opaliński Sp.z o.o.

ul. Słupska 5

76-251 Bolesławice

e mail: biuro@domki.slupsk.pl tel. +48 602 345151

fax +48 59 841 51 61

710011K03A

(6)

p s

a k c j a j ^ r e j j a k c j a

piątek 8 lipc 2011 r. Głos Pomorza/Głos Słupska www.qp24.pl

Kontakt z redakcją Daniel Klusek

daniel.klusek@mediareqionalne.pl

598488121 Gadu-Gadu: 10246970

ul. Henryka Pobożnego 19,76- 200 iupsk

Lekarka nie przyjęła bez kolejki pacjentki z legitymacją kombatanta, choć miała taki obowiązek. Opinie na

www.gp24.pi/farum

Parkują mimo zakazu

PROBLEM Strażnicy miejscy mają pełne ręce roboty na ulicy Starzyńskiego w Słupsku. Codziennie wystawiają mnóstwo mandatów, bo kierowcy nie stosują się do nowego oznakowania. Wciąż zastawiają chodnik samochodami.

Marcin Markowski

marcin.markowski@mediaregionalne.pl

Od dwóch tygodni na ulicy Starzyńskiego w Słupsku kie­

rowcy nie mogą już parkować aut na części deptaka. Wcze­

śniej przez kilka miesięcy od ukończenia remontu na ulicy można było stawiać samochody na kilku wyznaczonych miej­

scach od Galerii Podkowa do cukierni Muszelka. Kierowcy nie stosowali się jednak do znaku nakazującego stawianie aut równolegle do znajdu­

jących się tam budynków. Wła­

ściciele pojazdów stawiali swoje auta prostopadle, po­

nieważ w taki sposób mogło za­

parkować więcej kierowców, ale tym samym zastawiali chodnik pieszym. Często też uniemożliwiali wjazd na pod­

wórko lokatorom kamienicy

numer 2. Kierowcy nie przyjmują do wiadomości, że nie mogą już parkować aut na ulicy Starzyńskiego. Codziennie

strażnicy miejscy wystawiają tam wiele mandatów.

F

ot Kamil Nagórek

Mieszkańcy tamtejszych ka­

mienic wielokrotnie skarżyli się nam na samowolę kie­

rowców. Codziennie strażnicy miejscy wystawiali nawet po kilkadziesiąt mandatów i we­

zwań w ciągu dnia. Kary jednak nie skutkowały, dlatego ówczesny Zarząd Dróg Miej­

skich wydał decyzję o uniemo­

żliwieniu kierowcom parko­

wania na całej długości ulicy Starzyńskiego.

Mieszkańcy twierdzą jed­

nak, że to też nie pomogło.

- Cały czas można zobaczyć na deptaku po kilka zaparko­

wanych samochodów. Naj­

częściej są to osoby, które przy­

jeżdżają tutaj na zakupy lub po lody do kawiarni - mówi pani Anna z ulicy Starzyń­

skiego. - Brama nie jest już za­

stawiana, bo jednak aut jest znacznie mniej niż wcześniej, ale widzę codziennie, jak stra­

żnicy miejscy wystawiają man­

daty, a nawet zakładają blo­

kady na koła samochodów.

Skontaktowaliśmy się ze słupskimi strażnikami miej­

skimi, by zapytać ich, jak kie­

rowcy zareagowali na zmianę oznakowania. Ci potwierdzają relacje mieszkańców.

- Problem, niestety, nie zniknął. Kierowcy cały czas no­

torycznie stawiają swoje auta na ulicy Starzyńskiego - usły­

szeliśmy od jednej ze strażni­

czek miejskich. - Minęło już wiele dni, a codziennie na ulicy wiele aut stoi w niedozwolo­

nych miejscach. Codziennie wystawiamy tam sporo man­

datów. Problem w tym, że nie­

którzy nie robią sobie nic z kar finansowych. Niekiedy stra­

żnikom zdarza się słyszeć od kierowców, że i tak będą tam parkować i mandaty ich nie zniechęcą. •

Rowerzyści powinni mieć więcej miejsca dla siebie

KOMUNIKACJA Pan Eugeniusz, rowerzysta ze Słupska, twierdzi, że ścieżka rowerowa, która powstaje na deptaku przy ulicy Wojska Polskiego, będzie zbyt wąska, aby bezpiecznie mogli się tam minąć cykliści. Zarząd Infrastruktury Miejskiej twierdzi, że wszystko jest zgodnie z przepisami.

Nasz czytelnik kilka dni temu przyjrzał się ścieżce ro­

werowej, która powstaje przy ulicy Wojska Polskiego.

- Gdy dowiedziałem się o re­

moncie deptaka, miałem na­

dzieję, że będzie tam biegła as­

faltowa ścieżka rowerowa.

Taka, jaka powstała między Słupskiem a Krępą - mówi pan Eugeniusz, nasz czytelnik ze Słupska. -Niestety, okazało się, że zostanie ona wykonana z polbruku, jak większość ścieżek w mieście. Jej fragment już widać w części ulicy Wojska

Polskiego od strony dworca, gdzie prace są już bardzo za­

awansowane.

Zdaniem mężczyzny, ścieżka, która została tam uło­

żona, może być zbyt wąska,

Drogowcy zapewniają, że budowana przy ulicy Wojska Polskiego ścieżka rowerowa spełnia wymogi dotyczące

SZerokOŚCI. Fot Kamil Nagórek

aby mogło się na niej bez­

piecznie wyminąć dwóch rowe­

rzystów.

- Poprzednia ścieżka rowe­

rowa, która biegła bliżej jezdni, była znacznie szersza. Na niej

można było spokojnie wyprze­

dzać lub wymijać się z rowe­

rzystami. Wydaje mi się, że na

tej nowej nie będzie to takie proste. Chyba że miasto zdecy­

dowało się tylko na ścieżkę w jednym kierunku - twierdzi nasz czytelnik. - Jeśli jednak wybudowano ją zbyt wąską, jest jeszcze czas, aby to na­

prawić.

Inwestycję zlecił Zarząd In­

frastruktury Miejskiej. Jaro­

sław Borecki, zastępca dyrek­

tora ZIM, zapewnia, że ścieżka rowerowa będzie dwukierun­

kowa.

- Zgodnie z przepisami, ścieżka jednokierunkowa musi mieć minimum półtora metra szerokości, a dwukierunkowa - dwa metry - mówi Jarosław Borecki. - Ta, która powstaje przy ulicy Wojska Polskiego, ma dwa metry, więc spełnia

Widzisz - pisz

Jeśli widzą Państwo coś, co Was zdenerwowało, poinformujcie nas o tym. Pod adresami: da- niel.klusek@mediaregionalne.pl, marcin.markowski@mediaregio- nalne.pl czekamy na e-maile z opisem sytuacji. Zachęcamy też do przesyłania nam fotografii.

Interwencje można również zgłaszać pod nr. tel.: 59 848 81 21,5984881 53.

wymogi. Nie jest węższa niż inne dwukierunkowe ścieżki rowerowe w mieście.

Przebudowa deptaka zako­

ńczyć się ma jeszcze w tym roku.

DANIEL KLUSEK

| Interwencja

Krzaki przeszkadzają pieszym

Pan Henryk, mieszkaniec al. 3 Maja w Słupsku, poinformował nas o krzakach, które rozrosły się tak bardzo, że wychodzą na chodnik.

- Krzewy dawno nie były przyci­

nane i dlatego ich gałęzie przeszka­

dzają pieszym - mówi pan Henryk.

- W kilku miejscach na chodniku jest już tak wąsko, że trudno jest się minąć. Trzeba wchodzić na ścieżkę rowerową. Rowerzyści, których sporo jeździ w tym miejscu, mogą więc mieć pretensje do pieszych, którzy wchodzą na ich drogę. Wy­

daje mi się, że odpowiednie służby powinny do nas wreszcie przyjechać i przyciąć przynajmniej te krzewy, które najbardziej przeszkadzają pie­

szym.

0 problemie poinformowaliśmy Ka­

tarzynę Szczałbę odpowiedzialną za

Krzewy, które za bardzo się rozrosły, zostaną przycięte..

FoL Kamil Nagórek

zieleń w Zarządzie Infrastruktury Miejskiej.

- Pojedziemy na miejsce i spraw­

dzimy, czy problem jest tak po­

ważny, jak to zgłasza mieszkaniec - zapowiada Katarzyna Szczałba.

- Jeśli okaże się, że tak, zaraz skon­

taktuję się z firmą, która dba o zieleń na nasze zlecenie i poinfor­

muję jej pracowników, aby przycięli krzewy. Przy okazji zrobią też prze­

gląd innych roślin, które rosną w tej okolicy.

DANIEI KLUSEK

Mecenas Ryszard Skowroński radzi

Mąż nie chce płacić części alimentów

W redakcji „Głosu Pomorza" przyj­

muje mecenas Ryszard Skowroński.

Doradza czytelnikom w ich proble­

mach prawnych.

Nasz czytelnik jest w separacji z żoną. Jego żona uzyskała sądowy wyrok alimentacyjny.

W czasie separacji małżonkowie przez kilka miesięcy mieszkali jednak razem, wspólnie też prowa­

dzili gospodarstwo domowe. Po­

nieważ tylko mężczyzna pracował, to on utrzymywał siebie, żonę i ich wspólne mieszkanie.

Niedawno małżonkowie ponownie się rozstali. Po tym żona czytelnika skierowała wyrok alimentacyjny do komornika, który wszczął egzekucję z wypłaty czytelnika.

Mężczyzna zapytał prawnika, czy egzekucja komornicza jest zasadna

Zapisy na spotkanie Mecenas Ryszard Skowroński przyjmuje naszych czytelników w środy na bezpłatne konsultacje prawne. Na spotkanie należy się umówić w poniedziałek o godz.

12 telefonicznie pod redak­

cyjnym numerem 59 848 8100.

Prosimy, aby dzwoniły tylko osoby w trudnej sytuacji ży­

ciowej, których nie stać na opła­

cenie porad prawnika.

za okres, kiedy mieszkał on z żoną i prowadził z nią wspólne gospodar­

stwo domowe. Chce też wiedzieć, co powinien zrobić, aby nie płacić żonie alimentów za ten czas.

- Powinien on wnieść powództwo przeciwko egzekucji komorniczej w

celu pozbawienia wykonalności wy­

roku w części obejmującej okres jego wspólnego zamieszkiwania z żoną - mówi mecenas Ryszard Skowroński.

DANIEL KLUSEK

(7)

Znalazłeś na strychu stare zdjęcia lub gazety? Poinformuj nas o tym.

Napisz na

marcin.bamowski@mediaregionaine.pl

wia omosci

w w w jp24.pl Głos Pomorza/Głos Słupska piątek 8 lipca 2011 r

Po burzy jak po wojnie

HISTORIA Pioruny zabijały, deszcze podtapiały miasta i wioski. Gdy czyta się archiwalne relacje o burzach nawiedzających okolice Lęborka i Słupska, łatwiej zrozumieć, dlaczego niegdyś zapalano w oknach gromnice.

3Htuo0 fBr

forSBcrer WBllmbtuś

k<3^fn A*»#

Wn **« Ut&tte**** Memttct titet

L w# Ummwak suefcei', MS wm ma IW

^rftfsj$S mh fi# erfi %c#m Ttz&m Ukt 0W wufct vtnm- ^aal Btnnfcn imt$ Mf*

plR^liet ii Ber &er ###W; 2>er #»»$# mm

r

I M mh SBglfesi, a# bemn w«&

gU*A *t*dN£i? imb E^ntterNMge x&U*

et- kr 3We& M f$i Sftmett wm Simmel

I ##» vezmatt&dtc ht farmer $eN htft a De

iw 3mfcf *« fidur M%e**he *$#f, 3W&

&f 4r#en; Kż mm ^emen Mo&en fi»e kf&oit* d*#c 3%enAC* f*:f fofl e* 6#» %o k*f!d ^ %ifWrfd,W*ca Hit %«ktf it-vW- ^Mlidkrwile warW bet SMfetis - mit nart i 8i*reiiw*lt twm Cxi^el Nj&ftitei

mb W ffrerrNhte tinc fafi troi»iW Frahir; ««di 7 II|t abenM (tai dne i# 60er immnbm jfi$£&i*$ WHii&hmg ei«>

St&oBen attf ben |e$6era

S 3

fliS SHefe . „ w * „ u

t 5

h

r

; , , ;

®oBtt bram te m U m i i t W e t - Stinbe leftaettet bet fiebuba

##K&Wa#K

mwrbć eh% tm 3*^b:^&rf &8TR

e & & e (f & & & f n h^'\

cW ^ta8<ie&a&^e W 3k88«%& ^ns $ ti z: - ń e a

. 3 a

BffllftMa^ dneeafStrt Sili hełiś^ isBtf #a ? lin»

me%*er ouds ń:

y;TWT bci % >::i u i- 0. :h; 2 d: _ , ^ ; t i ^ W l r^r o; c ;r:^^Ł'hc?^e cm:u;i c-

$helfe^cA N< er^ ?%?%)(#» u

#crme#ie% ^ i m a ^ n #te^e *n

'Wł%*tA^(^fftek(?u%a crm8%&%% #8%, bure ;S 'C^

Gromnica

Nazwa dużej świecy, święconej w kościele podczas uroczystości chrztu dziecka, która później towa­

rzyszyć ma mu w najważniejszych momentach życia, aż do śmierci, np. podczas komunii. Nazwa po­

chodzi od słowa grom. Ludowa wiara głosiła, że zapalenie grom­

nicy podczas burzy i modlitwa chroniły dom i zabudowania go­

spodarskie przed uderzeniem pio- runa.

Strona słupskiej gazety z reportażem o burzy, która nawiedziła region 13 lipca 1932 roku. Reprodukcja dzięki uprzejmości Tomasza Urbaniaka.

Marcin Sarnowski

marcin.barnowski@mediaregionalne.pl

Nie tylko jesienne i wio­

senne sztormy spędzały sen z oczu dawnych Pomorzan. Nie­

bezpiecznie bywało także w lecie, a to za sprawą gwałtow­

nych zmian pogodowych. W Charbrowie pod Lęborkiem przez wiele lat opowiadano o nieszczęściu, jakie w lecie 1812 roku spotkało jednego z miej­

scowych von Somnitzów, który jako młodziutki junkier wyru­

szył razem z armią Napoleona na Rosję. Piorun trafił go w nocy, na żołnierskim biwaku.

Nie przeżył.

Piorun w kolumnę

Ogromne straty spowodo­

wały burze, które przeszły nad Pomorzem Środkowym w czerwcu 1910 roku. Pioruny Wywołały pożary gospodarstw W Kwakowie, Bydlinie, Za- górzycy, Karżniczce, Zelkowie i W okolicach Dębnicy Kaszub­

skiej. A w Gałęźni Małej do­

szło do masakry. Błyskawica uderzyła tu w kolumnę robot­

ników rolnych wracajacych z Pola. Dwąj zostali zabici, trzeci stracił słuch. Kule gradowe

wielkości gołębich jaj zabiły wiele sztuk drobiu oraz znisz­

czyły znaczne połacie upraw.

Reportaż o burzy, która na­

wiedziła Słupsk i okolicę 13 lipca 1932 roku po południu, zamieszczony w „Zeitung fuer Ostpommern", czyta się jak meldunek o zniszczeniach wo­

jennych. Już podtytuł krzyczał strasznymi komunikatami:

„Ulice i place zalane, woda wdarła się do licznych do­

mostw, na wsi pożary spowo­

dowane uderzeniami pio­

runów, ciężkie gradobicie w Łabuniu".

Pogoda była tropikalna Do burzy doszło po uciążli­

wych, kilkudniowych upałach.

Trwała od godziny 14 do 19.

Ulice pozamieniały się w rwące potoki. Oszacowano, że spadło 62 mm wody na metr kwadra­

towy, prawie tyle, ile w re­

gionie wynosi średnia miesi­

ęczna. Tropikalna tempera­

tura utrzymywała się także podczas burzy, oziębiło się do­

piero po jej przejściu. „Kanali­

zacja nie była w stanie przyjąć tak wielkich mas wody. Po nie­

których ulicach można było pływać pontonem" - pisał dziennikarz.

Duże zakłócenia powstały w ruchu tramwajów. Przez pe­

wien czas nie było prądu w li­

niach trakcyjnych. Tramwaje najpierw w ogóle nie kurso­

wały, a gdy w końcu znowu ru­

szyły, miały ogromne opóźnienia. Pod wiaduktem na Tuwima nie było przejazdu, bo stworzyło się tu bajoro o głębo­

kości półtora metra. Plac Schradera, czyli dzisiejszy plac Powstańców Warszawskich, zamienił się na parę godzin w

jezioro. Kąpały się w nim dzieci z okolicznych domów. Słupia wezbrała i nabrała żółtej barwy.

Tramwajarze jak żołnierze Na Kaszubskiej obsunęła się ziemia z cmentarza. Reporter zanotował, że ruch był tutaj wstrzymany przez kilka godzin i przywrócono go dopiero po usunięciu zwałów piachu.

Jeden z tramwajów został uszkodzony w wyniku gwa­

łtownego skoku napięcia w przewodach wkutek wyłado­

wania atmosferycznego. „Ale zasadniczo tramwajarzom na­

leżą się podziękowania, bo wy­

trwali na posterunkach i robili, co mogli, aby utrzymać funk­

cjonowanie komunikacji w jak największym zakresie, jaki umożliwiały zaistniałe wa­

runki" - chwaliła gazeta. Miasto spowiły ciemności. W niektórych dzielnicach w ogóle nie było światła, np. przez całą noc ciemno było w Lessing- schule, czyli w szkole dla dziew­

cząt, w budynku, w którym mieści sie teraz Szkoła Policji.

W regionie Słupska zamilkła połowa wszystkich telefonów.

W mieście problem ten wy­

stępował w o wiele mniejszym stopniu, bo, jak wyjaśnił dzien­

nikarz, w Słupsku większość kabli telefonicznych ułożono pod ziemią.

Pożarów w mieście nie odno­

towano. Strażacy ciągle przyj­

mowali wezwania do zalanych piwnic i prośby o wypompo­

wanie wody z piwnic. Nie wszystkie załatwiano od ręki.

JZ technicznych powodów, wodę można wypompować tylko jeśli jej głębokość przekracza 60 cm - wyjaśniała prasa. Zalany zo­

stał min. Hotel Dworcowy (dziś delikatesy) oraz zakład tape- ciarski niejakiego Buettnera na Piekiełku, a także Apteka pod Mnichem i siedziba miejskiej kasy oszczędnościowej.

Krowa została trafiona w oborze

W Łosinie od pioruna zapa­

liła się stodoła rolnika Hein­

richa Noflke. Spaliły się trzy tony słomy i sześć fur torfu na opał oraz wiele sprzętów gospo­

darskich. W Reblinie w płomie­

niach stanęły zabudowania go­

spodarcze miejscowego majątku, użytkowane przez pi­

ęciu fornali. W momencie gdy trafił w nie piorun, akurat

Fot. Tomasz Urbaniak

schroniło się w nich dwóch braci, Erich i Friedrich Haase.

Obaj stracili na kilka godzin słuch. We Włynkowie zapaliła się stodoła gospodarza C. Rohn- kego. Mimo że na miejscu na­

tychmiast pojawiła się miej­

scowa straż, spłonęła doszczętnie. Pożar od pioruna wybuchł także we Włynkówku.

W Kobylnicy wyładowanie tra­

fiło w stację transformatorową.

Wszędzie walały się porozbijane porcelanowe izolatory.

W Zajączkowie piorun prze­

szedł przez dach i strych do kuchni jednego z budynków mieszkalnych. Zapaliło się zma­

gazynowane drewno opałowe, ale mieszkańcom udało się zdusić pożar w zarodku. A we Wrześciu błyskawica trafiła w oborę. Zabiła krowę gospodarza Onnascha. W związku ze szko­

dami spowodowanymi przez tę tropikalną burzę gazeta wzy­

wała władze do ogłoszenia stanu wyjątkowego. • INFORMACJE 0 SZKODACH BURZOWYCH W1910 ROKU ZNAJDZIESZ W NASZEJ INTER­

NETOWEJ ENCYKLOPEDII RE­

GIONU

www.regiopedia.pl.

(8)

Ustka

piątek 8 lipca 2011 r. Głos Pomorza/Głos Słupska www.gp24.pl

Zobacz film z pracy wiertni Wytowno 1 w podusteckim Chamowie na

www.gp24.pi/wideo

Trzeba wypromować markę.

Nasz cel to rodziny z dziećmi.

ROZMOWA z Jackiem Traczykiem, prezesem Lokalnej Organizacji Turystycznej w Ustce.

- Podoba się panu istniejące od tego roku logo Ustki i hasło Ustka retroaktywna?

- To, co się komu podoba, to kwestia gustu. Dla mnie nie są one do końca czytelne.

- Ma pan lepsze pomysły na przyciągnięcie turystów do Ustki?

- Musimy zadbać o markę Ustki i promować ją jako miejsce dla turystów. Taka promocja jest droga, ale trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chcemy być topowym ku­

rortem, czy nie? Jeśli chcemy, to musimy w to inwestować.

Pieniądze na to znajdą się. Do budżetu miasta wpływa rocznie około trzech milionów złotych z podatków i opłat zwi­

ązanych z turystyką. Tylko że tych pieniędzy miasto nie in­

westuje znów w turystykę, lecz w inne sprawy. Oczywiście, aby mieć co promować, trzeba przygotować sporo produktów turystycznych. Musimy po­

stawić na informowanie tury­

stów, bo człowiek wybierający miejsce na wypoczynek chce wiedzieć o nim jak najwięcej.

Dlatego od jesieni zaczniemy przygotowywać nową plat­

formę internetową z informa­

cjami o noclegach, rozrywkach i atrakcjach Ustki i ziemi usteckiej. Bo Ustka może być idealnym miejscem, z którego można organizować jedno­

dniowe wypady po okolicy.

- Wprowadzenie strefy płatnego parkowania na pewno turystów nie przyciągnie.

- Ceny za parkowanie są za­

porowe. Jeżeli ktoś przyjeżdża nad morze na dwie godziny, to bilet parkingowy pewnie kupi.

Jeżeli na cały dzień, to pewnie nie będzie chciał zapłacić za parking. Prawda jest taka, że płatny parking wymusza ro­

tację samochodów, a o to chodzi w sytuacji, gdy od lat brakuje nam miejsc parkingowych.

Kiedyś na ulicy Chopina par­

kowało około setki aut. Teraz nie można tam parkować wcale. Trzeba się zastanowić nad tym, jak w tym miejscu zorganizować możliwość par­

kowania choćby tylko w se­

zonie.

- Wielu ludzi zwraca uwagę, że Ustka od lat stoi w rozkroku, nie wiedząc, do kogo skierować swoją ofertę.

Czy do młodych ludzi,

którzy oczekują Jacek Traczyk, szef ustedtiego LOT.

Fot Łukasz Capar

rozrywek, czy dla starszych, którzy szukąją spokoju i odpoczynku. Na jakiego turystę miasto powinno postawić?

- Wybór turystów przyby­

wających do Ustki następuje jakby naturalnie. W maju i czerwcu przyjeżdżają do nas starsi ludzie korzystający z usług uzdrowiskowych. Od drugiej połowy czerwca do września przybywają ludzie w średnim wieku z dziećmi do około 12. roku życia. Właśnie na przyciągnięcie takiej grupy wczasowiczów Ustka ma naj­

większe szanse. Musimy sobie powiedzieć otwarcie, że ludzie, którzy chcą leżeć tylko na plaży i korzystać ze słońca, i mają grubsze portfele wybiorą zagraniczne kurorty. Do nas przyjadą ci, którzy mają małe dzieci i boją się ryzykować podróż z nimi za granicę, w nie­

znane. W Polsce z dziećmi za­

wsze łatwiej sobie poradzą, bo znają realia.

- Stawiać tylko na rodziny z dziećmi?

- Niewykorzystaną możli­

wością jest też turystyka dzie­

cięca, czyli grupy kolonijne.

Jednak, aby przyciągnąć ko­

lonie trzeba mieć dla nich

dobrą ofertę, a Ustka jeszcze takiej nie ma. Potrzebne są nam boiska, place zabaw, ścieżki edukacyjne i park wodny. Nad organizacją takiej oferty chcę właśnie popracować z LOT-em. Jeżeli do Ustki przyjedzie siedmiolatek, któremu tu się spodoba, to potem będzie on wracał tutaj przez całe życie. •

ROZMAWIAŁ:

MARCIN PRUSAK JacekTraczyk ma 47 lat, od uro­

dzenia mieszka w Ustce. Z wy­

kształcenia jest historykiem ar­

chiwistą, ukończył Uniwersytet Gdański.

W branży turystycznej pracuje od 1992 roku. Od kwietnia bie­

żącego roku jest prezesem LOT Ustka. Ze stowarzyszeniem zwi­

ązany jest od jego początku w 2004 roku (był jednym z jego założycieli).

Odszedł z niego w 2006 roku po konflikcie z ówczesnym bur­

mistrzem Jackiem Graczykiem, dotyczącym narzuconych przez miasto wysokich stawek za dzierżawy gruntu pod lokale gastronomiczne na promena­

dzie nadmorskiej dla spółki Pro­

menada, której Traczyk jest przedstawicielem.

Najazd moczykijów na ustecki port.

To jeden z hitów turystycznych miasta.

REKREACJA Na około kilka tysięcy szacują liczbę wędkarzy w porcie podczas sezonu pracownicy Okręgowego Inspektoratu Rybołówstwa w Słupsku.

Spotkać ich można o każdej porze dnia, ale najwięcej wy­

lęga na główki falochronów przed zmierzchem. To ulu­

biony czas wędkarzy. Nie­

którzy spiningują, inni siadają na wędkarskich krzesełkach i wpatrują się w spławiki.

Usteckie łowisko oferuje wielką różnorodność ryb. To jedno z nielicznych miejsc w kraju, gdzie można równocze­

śnie łowić gatunki morskie i słodkowodne. - 1 do tego chyba najtańsze

w kraju - mówi Andrzej Kraw­

czuk, okręgowy inspektor ry­

bołówstwa. - Miesięczna li­

cencja kosztuje u nas tylko 16 złotych. A łowić na nią można nie tylko w Ustce, ale także w innych portach na całym Wy­

brzeżu, od Świnoujścia po El­

bląg.

Krawczuk dodaje, że węd­

karze najwyraźniej zdają sobie z tego sprawę. Niektórzy za­

mawiają licencję jeszcze przed

przyjazdem do Ustki na urlop.

Przelewają pieniądze i proszą o odesłanie im tego dokumentu uprawniającego do połowów pocztą. Bardzo rzadko zdarza się, by ktoś łowił bez zezwo­

lenia.

- Teraz z główek biorą śle­

dzie, a w kanale węgorze - mówi Jerzy Góra, ustecki węd­

karz, który w wolnym czasie lubi połowić w porcie. - Chodzą słuchy, że niedawno jednemu z wędkarzy udało się złapać sztukę o wadze 0,6 kilo.

Jerzy Góra też niedawno próbował podejść węgorza, ale skutek był odwrotny: to węgorz podszedł Jerzego Górę. - Było branie. Skubnął mi przynętę, ale się nie zaczepił — relacjo­

nuje wędkarz.

O jeszcze większych sztu­

kach wyławianych z portu opo­

wiada Paweł Kunke, inny ustecki wędkarz. - Kolega wy­

ciągnął węgorza o wadze prawie półtora kilograma. A ja z główek złowiłem kiedyś tor-

buta tak wielkiego, że nie mie- Emil i Marek od kilku lat wędkują w usteckim porcie. A przez to miejsce przewija się rokrocznie w lecie parę tysięcy wędkarzy.

ścił się do wiadra. Ważył 2,7 kg- Kunke dodaje, że lato to dobra pora także na połowy sandaczy. Zwłaszcza ubiegły rok był w nie bogaty, ale biorą także teraz.

- Najlepsze miejsca na węgorza w porcie to nurt rzeki koło Aukcji Rybnej i miejsce naprzeciwko budynku odpraw granicznych. Ale niektórzy łowią węgorze także wprost z plaży, z Orzechowa. Jest tam kamieniste dno. Rzuca się przynętę w głębsze miejsca przed mielizną albo za nią.

Niektórzy mają tu dobre wy­

niki - opowiada Paweł Kunke. O kilku rekordowych oka­

zach ryb wyłowionych z Bał­

tyku zachowały się wzmianki w starych gazetach. Na przy­

kład w 1926 roku koło Koło­

brzegu rybacy wyciągnęli z morza jesiotra o długości 3 me­

trów i wadze prawie 200 kilo­

gramów.

MARCIN SARNOWSKI

(9)

GALERIA ims

4799

Fotel - 100xh8óx9Q cm

Fotel z funkcjq relaksu (RF) - 104xh90x90 cm Narożnik z funkcjg spania i pojemnikiem na pościel (2,5F-REC/BK) - 242-167xh86x90cm powierzchnia spania 195X120 cm

Jedyny salon firmowy w Polsce!

piątek 8 lipca 2011 r. www.gp24.pl Głos Pomorza/Wos Stupska

Fotel - 9óxh8óx90 cm

Fotel z funkcjq relaksu (RF) - 100xh90x90 cm Narożnik z funkcją spania i pojemnikiem na pościel (2,5F-REC/BK) - 238-l67xh86x90 cm powierzchnia spania 195X120 cm

Salon Firmowy Grupy IMS

Kobylnica, ul. Jana Kilińskiego 1 (dawna ul. Kolejowa)

f = = Zapraszamy pn. - pt. 10:00 -19.00 sob. 10:00 - 15:00,

tel. (+48 59) 841 09 92, fax. (+48 59) 841 09 91, salonfirmowy@flair.pl

703411K03A

Cytaty

Powiązane dokumenty

0 0 Słupska w 1945 roku, było kilka polskich czołgów. Jest punkt zaczepienia: grób plutonowego Kellera w Lęborku. Wdarli się tutaj jeszcze przed wojskami

skimi działaczami PO można usłyszeć, że nie jest wykluczone, że na liście znajdzie się także mecenas Anna Bogucka-Skow- rońska, choć ona członkiem partii nie jest.. W

Urzędnicy muszą sprawdzić, czy napis (pięć liter) kogoś nie obraża i czy nie jest już zajęty (zajmuje się tym Gdańsk).. Trzeba też zapłacić 1000 zł (jak ktoś ma

Być może nie wszystkim szkoła podoba się z zewnątrz, ale w środku jest zadbana i przyjemna,?. z okolicznościowymi

- Wszystko wskazuje na to, że czują się u nas doskonale. Nie jest wykluczone, że rodzina orłów jeszcze się powiększy, ale o szczegółach na razie nie chcę mówić -

Okazało się jednak, że w Ustce nikt tego nie dostrzega i nie chce. Wszyscy nastawieni są na schabowego dla

czeństwie jest przekonanie, że kłótnie w rodzinie to tylko sprawa tej rodziny, że lepiej się nie wtrącać, że od jednego lania jeszcze nikt nie umarł, że to

W święta autobusy kursują według specjalnego rozkładu świątecznego. pracy centrum) Wigilia 10-14, pierwszy i drugi dzień świąt nieczynne.. Wspólna 1 (CH Pod Wiatrakami