Sąd czuwa, żeby indyk kanibal nie oszalał
Słupski sąd skazał hodowcę indyków na osiem tysięcy złotych grzywny za złamanie unijnego zakazu karmienia ptactwa bia
łkiem zwierzęcym. Proces wykazał, że na fermie oskarżonego indyki zjadały... indyki.
Zaczarowany baśni świat - babcia Jola pisze
Zostałam miejską babcią od bajek, i bardzo mi z tym dobrze - mówi Jolanta Nitkowska-Węglarz. Jest autorką wielu ksią
żek dla dzieci. Została także matką chizestną dwóch przed
szkoli w Słupsku.
Nieszpory wołyńskie ku pamięci pomordowanych
11 lipca o godz. 19 na Starym Cmentarzu zostaną odpra
wione nieszpory wołyńskie. W ten sposób zostanie upamięt
niona 68. rocznica wymordowania Polaków na Wołyniu i Kresach Wschodnich II Rzeczpospolitej.
GŁOS
1 FYGODNIK SŁUPSKA I l JSTKI
Piątek 8 lipca 2011 | www.gp24.pl j mutacja A ISSN 0137-9526 Indeks 348570
Angielsko-niemieckie #
problemy z przewodnikami
TURYSTYKA Ustka musiała wycofać kilkaset sztuk przewodników miejskich w języku angielskim i niemieckim.
Znaleziono w nich poważne błędy. Urzędnicy dowiedzieli się o nich już w ubiegłym roku, ale nic w tej sprawie nie zrobili.
Marcin Prusak
martin.prusak@mediaregionalne.pl
Lody z pieca i gotowany szef kuchni - takie wpadki języ
kowe miał przewodnik po Ustce wydany przez magistrat Po niemiecku. Błędy wykryli mieszkańcy zaprzyjaźnionego z Ustką niemieckiego Kappeln.
Przewodniki - jako upominki - wręczyła im delegacja z Ustki. Sprawa wyszła na jaw w ubiegłym tygodniu. Teraz okazuje się, że błędy są także w dwóch przewodnikach wyda
rtych przez ustecki magistrat dla turystów anglojęzycznych.
- W tych przewodnikach poja
wiają się błędy na poziomie wy
razu, zdania i tekstu - mówi Waldemar Sypiański, ustecki radny miejski. - Poziom tłu
maczeń jest tak niski, że uczeń szkoły średniej zrobiłby to le- P
leJ- Wystarczy wspomnieć, że w Jagielskim słowie „attrac- toon" na okładce jednego z tych Wydawnictw zrobiono trzy bjędy ortograficzne. Na przy
kład zamiast „c" napisano Jt".
Władze miasta nie mają sobie nic do zarzucenia. - Nie oyło inspektora nadzoru, który sprawdziłby wykonanie tłu
maczeń tekstów do przewod
ników - tłumaczy Ryszard Kwiatkowski, wiceburmistrza Ustki. - Urzędnicy odebrali teksty od tłumacza z dobro
dziejstwem inwentarza i nie sprawdzili go. Dlatego chcemy,
w
przyszłości tłumacze
niem lub korektą takich tek
stów zajmowali się ludzie, KJorzy mieszkają w kraju an
glojęzycznym.
Ustedde przewodniki po Ustce w języku niemieckim i angielskim
zawierają błędy. fol tuba cap*
Takie rozwiązanie problemu nie satysfakcjonuje rajców miejskich.
- Do tego nie trzeba zatrud
niać kogoś z zagranicy, ale zlecić to po prostu fachowcowi - tłumaczowi, a nie komuś przypadkowemu — zaznacza Sypiański.
Według naszych informacji
urzędnicy miejscy byli poin
formowani o błędach w prze
wodniku w jeżyku nie
mieckim już w ubiegłym roku. Zrobili to pracownicy biura LOT, którzy wyłapali błędy. Poinformowali o tym urzędników miejskich, ale ci nie zareagowali. Zapytany o to zdarzenie dyrektor biura
LOT Włodzimierz Wolski od
mówił odpowiedzi. Zastępca burmistrza Ustki przyznał, że tak rzeczywiście było. - To była informacja ustna prze
kazana przez pracowników biura LOT, ale naczelnik wy
działu promocji uznał, że błędy przez nich wychwycone nie są uchybieniami istot
nymi - tłumaczy Ryszard Kwiatkowski.
Dopiero po sygnałach z Kap- peln (w czerwcu tego roku) urzędnicy miejscy zareagowali.
Przewodniki wycofano z obiegu. - Będziemy starali się o rekompensatę za błędne przewodniki od firmy, która je dla nas robiła - zaznacza
Kwiatkowski. - Będziemy do
chodzili do porozumienia na drodze negocjacji. Jeżeli nie da to rezultatu, wystąpimy na drogę sądową.
Punkty usteckiej Informacji Turystycznej prowadzonej przez LOT korzystają z wła
snego przewodnika, a nie z tego wydanego przez miasto.
- Nie mamy u siebie prze
wodników w języku nie
mieckim wydanych przez ra
tusz, wydrukowaliśmy swój przewodnik—zaznacza Wolski.
- Po niemiecku i po polsku, bo tymi językami posługują się tu
ryści, którzy najczęściej do nas przyjeżdżają. Wydaliśmy go w pięciu tysiącach egzemplarzy.
Ile miasto zapłaciło za wy
konanie przewodników?
Urzędnicy miejscy poproszeni przez nas o udzielenie infor
macji na ten temat wyjaśnili, że za całość kosztów wydania tysiąca sztuk przewodników w języku niemieckim budżet miasta zapłacił 2800 złotych.
Urzędnicy miejscy nie potrafili udzielić dokładnej odpowiedzi w sprawie przewodników w języku angielskim. Zaznaczyli, że nie mogą rozeznać się w fak
turach - ile płacili za który przewodnik. - To suma po
dobna do tej za przewodnik po niemiecku - mówi Jacek Cegła, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego w Ustce. Si
^zMomYsŹEF^W 0 PROMOCJI USTKI na stronie 8
PODYSKUTUJ NA FORUM M www.gp24.pl/forum Q
Osładzamy życie.
wejdź na
TANIO NASIONA SIEWNE ZBÓŻ www.agromor.pl
(charakterystyki odmian) ^ ^ %
59 810 30 81 59 810 35 01
506 058 580 M f f l f f l H t *
KUPUJEMY ŁUBIN, W Y K Ę , PELUCHĘ, BOBIK
GŁOS SŁUPSKA
T Y 6 0 D N I K SŁUPSKA I USTKI76-200 Słupsk
ul. Henryka Pobożnego 19, czynne: 8:00-16:00 te!. 59 848 8103, fax 59 848 8 1 56
bo.gp24@mediaregionalne.pl 76-200 Słupsk
ul. Sienkiewicza 20, czynne: 8:00-16:00 Lidia Jabłońska tel./fax 59 842 66 08
lidia.jablonska@mediaregionalne.pl
piątek 8 lipca 2011 r. Głos Pomorza/Głos Słupska www.qp24.pl www.gp24.pl/forom
Umiera serce miasta
SŁUPSK Zaklejone szarym papierem, puste witryny po sklepach, ławki, na których siedzi coraz mniej osób... Tak wygląda starówka, która staje się coraz mniej atrakcyjna nie tylko dla mieszkańców, ale i dla turystów.
Marcin Markowski marcin.markowski@mediaregionalne.pl
W ubiegłym tygodniu za
mknięto kolejny sklep w sercu miasta. Delikatesy Mariackie, które istniały przy ul. Nowo- bramskiej, kojarzyli wszyscy słupszczanie. Dziś na ich wi
trynie wisi tylko kartka z na
pisem „remont". Po co? Nię wiadomo, bo właścicielki nie chcą komentować swojej de
cyzji. Na nasz widok szybko odchodzą. Jedna z nich po
twierdza jednak, że to już ko
niec kultowych delikatesów.
Delikatesy Mariackie to było specyficzne miejsce.
Każdy dział sklepu należał do innej właścicielki. Osoby, które chciały kupować wędliny, na
biał, alkohol oraz pieczywo mu
siały stać w czterech osobnych kolejkach. To było dość uci
ążliwe dla klientów, ale nie przeszkadzało starszym miesz
kańcom miasta, którzy mieli słabość do tego sklepu. Tutaj zawsze można było liczyć na świeże pieczywo i ciasta.
- Robiłam tutaj drobne za
kupy, ale po większe jeździłam do hipermarketów. W nich jest znacznie taniej, ale dziwnie tak jakoś przechodzi się obok za
mkniętych delikatesów - mówi Amelia Kamińska, miesz
kanka ulicy Nowobramskiej Nie trzeba długo szukać ko
lejnego pustego lokalu. Ten znajduje się na wyciągnięcie ręki - między Lukas Bankiem a sklepem Miś z zabawkami.
Tu wcześniej znajdował się punkt kredytowy Żagiel.
Na każdej z szyb wystawo
wych widnieje informacja z nu
merem telefonu dla osób, które chciałyby zagospodarować 53 metry kwadratowe.
Wydawać by się mogło, że ekonomiczne fatum wisi też nad lokalem mieszczącym się przy ulicy Bema 5. Jeszcze w ostatnich dniach istniał tu sklep z damską bielizną. Wcze
śniej butik Diana z elegancką konfekcją dla kobiet. Żaden nie przetrwał marketingowej próby czasu. Ten lokal też można wynająć.
O tym, że centrum miasta powoli umiera, świaday chociażby to, że nikt nie chce nawet w ciągu dnia wypoczywać na odnowionych ławkach.
I wreszcie serce - Stary Rynek. Kino Milenium zostało zamknięte kilką miesięcy temu. Jest Rejs na Zatorzu, ale tam można zobaczyć dzisiejsze premiery z kilkumiesięcznym opóźnieniem. Naprzeciwko niszczejącego budynku, na który wciąż nie ma pomysłu, kolejny duży, pusty lokal, w którym witryny zdobi szary pa
pier. Kilka lat temu była tu jedna z największych drogerii w mieście. Po takim czasie we wnętrzu pewnie nie czuć już woni perftim, co najwyżej unosi się zapach stęchlizny.
Aorta centrum też jest już niedrożna. Prezydent miasta podjął decyzję o zamknięciu części ulicy Grodzkiej dla aut osobowych. Właściciele pobli
skich sklepów już liczą straty.
- W czasie remontu nasze utargi spadły o jedną trzecią.
Decyzja o zamknięciu całej ulicy to był dla nas skandal.
Na szczęście pomysł nie prze
trwał i tylko część będzie za
mknięta - mówi Halina Pilar
czyk, właścicielka sklepu mięsnego przy ul. Piekiełko.
- Niedługo zupełnie przestanie nam się opłacać prowadzić sklepy w śródmieściu, bo bra
kuje nie tylko parkingów, ale nie ma do nas dogodnego do
jazdu.
Słupszczanie wciąż mają nadzieję, że Dom Towarowy znów stanie się jedną z wizy
tówek Słupska. Teraz trwa re
mont elewacji, ale ile razy sły
szeliśmy już o mającym powstać hotelu?
Potencjalnych najemców lo
kali odstraszają też ceny. Płaci się jak za centrum, ale w umowie nie ma zniżek z po
wodu braku przechodniów - potencjalnych klientów.
Za metr kwadratowy w pu
stym lokalu przy ul. Nowo- bramskiej obok Lukas Banku właściciel żąda sto złotych za metr kwadratowy.
- To za dużo. W galerii han
dlowej płaci się około 80-90 zło
tych za metr i ma się pewność, że będą klienci - mówi właści
cielka jednego ze sklepów w Galerii Słupsk (nazwisko do wiadomości redakcji). - Do tego oczywiście trzeba doliczyć opłatę za obsługę wynoszącą średnio połowę czynszu, ale to i tak się opłaca, bo w tej cenie ma się reklamę galerii, roz
rywki takie jak koncerty, kli
matyzację dla siebie i klientów oraz toalety. To się bardziej opłaca niż w lokalu w centrum, bo tam przecież też trzeba do
liczyć kwoty na reklamy, by wypromować działalność.
Zycie miasta przeniosło się do galerii handlowych. Tam można zrobić zakupy z każdej branży, i co ważne, zapar
kować auto.
- Decyzje o stworzeniu cen
trów handlowych w mieście były nie do końca dobrze prze
myślane. W innych miastach największe markety powsta
wały na obrzeżach, a w Słupsku mamy galerie w cen
trum. Przy nich spore par
kingi, których nie mogą zaofe
rować małe sklepy i delikatesy w śródmieściu, a do tego czyste toalety dla klientów i mnóstwo
Fot. Łukasz Capar
rozrywek - powiedziała nam Elżbieta Szalewska, architekt i urbanista ze Słupska. - To tak musiało się skończyć. Ludzie zaczęli spędzać wolny czas w galeriach handlowych, bo stare miasto stało się dla nich nie
atrakcyjne. Ładna, zabytkowa zabudowa przecież nie wy
starczy.
Rewitalizacja ulicy Nowo- bramskiej podoba się wielu słupszczanom, niestety nie
wielu jest chętnych, by zająć ładnie odnowione ławki stojące wzdłuż ulicy Nowobramskiej.
Te świecą pustkami w ciągu dnia.
Młodzi wolą siedzieć na ław
kach w centrum handlowym lub przed galerią handlową na murze zegara kwietnego przy ulicy Starzyńskiego. •
Czy Twoim zdaniem słupska starówka jest atrakcyjna dla turystów?
Ewelina Hoppe, studentka - Zabudowa starówki jest bardzo ładna i na pewno się podoba przyjezdnym. Pro
blem w tym, że znikają stąd sklepy. W innych miastach jest też więcej kawiarni. Serce miasta powinno tętnić ży
ciem.
Karolina Kowalewska, nauczycielka - Dużym błędem było za
mknięcie kina Milenium. Teraz słupszczanie odcięci są od filmu.
Wokół jest trochę pubów, ale za mało kulturalnych miejsc na wzór Herbaciarni w Spichlerzu czy Orient Cafe.
Oskar Maciąg, gimnazjalista - Umiera nie tylko starówka, ale całe miasto. Wszystkiego u nas ubywa. Nie ma miesiąca, w którym nie zamknięto by nie
gdyś świetnie prosperującego sklepu. Remonty nie wystarczą, żeby przyciągać turystów. Oni też muszą mieć jakieś rozrywki.
Maciej Siedlar, uaeń technikum - Według mnie bardzo bra
kuje kina. W mieście, w którym mieszka prawie sto tysięcy ludzi, nie można nawet obejrzeć naj
nowszych filmów granych na całym świecie. Dziwi mnie to, że jeden po drugim znikają stąd sklepy.
Zbigniew Bryczek, emeryt - Na pewno pozytywnie nie wpłynie decyzja o tym, by za
mknąć część ulicy Grodzkiej. To jest dla mnie niezrozumiałe. Na starówkę nie wpływa też do
brze to, że wokół jest kilka ga
lerii handlowych. Tam jest wię
cej atrakcji niż przy zabytkach.
Wiesława, emerytka - Słupska starówka jest bardzo atrakcyjna dla tury
stów. Dziwi mnie jednak to, że zamykanych jest tu tak dużo sklepów. Można by też jakoś zagospodarować tramwaj.
Kiedyś była w nim kawiarnia.
(MM,F0T.ŁC.)
wydarzenia
w w w gp24.pl Głos Pomorza/Głos Słupska piątek 8 lipa 2011 r.
Oby indyk kanibal nie oszalał
Z WOKANDY Słupski Sąd Okręgowy skazał hodowcę indyków na osiem tysięcy złotych grzywny za złamanie unijnego zakazu karmienia ptactwa białkiem zwierzęcym. Proces wykazał, że na fermie oskarżonego indyki zjadały... indyki.
Ę u r ó l c ł i
Bogumiła Rzeczkowska
bogumila.rzeakowska@mediaregionalne.pl
Skład mięsa, które jemy, nie zawsze jest taki, jaki wynika z metki na opakowaniu. Nie wiemy tego, co wcześniej jedzą kury, kaczki czy prosiaki w nieoficjalnym zakaznym menu.
W sprawie człuchowskiej okazało się, jakie małe co nieco możemy przekąsić w pieczeni mdyczej.
Zakazane białko
Unia Europejska w 1999
r
°ku zakazała stosowania mączki mięsno-kostnej w pa
szach dla bydła.
Cztery lata później zakaz objął także pasze dla innych zwierząt hodowlanych, w tym drobiu i wprowadziła go Polska.
Wyjątkiem są mięsożerne zwierzęta futerkowe. Za
ostrzenia były reakcją na ma
sowe przypadki choroby wście
kłych krów, tzw. zakaźnych encefalopatii gąbczastych BSE.
Uznano, że zaraza była wywo
łana stosowaniem skażonych Pasz, bo zwierzęta zjadały karmę wymieszaną z mączką zawierającą białko zwierzęce, wyprodukowaną z chorych zwierząt.
Z ostrożności zakaz objął nie tylko krowy. W efekcie dał po kieszeni hodowcom, bo rosły
c e
ny pasz produkowanych z coraz droższej soi.
Wiele państw, w tym Polska, chce jego złagodzenia, twierdząc, że nie ma zagro
żenia zdrowia i życia zwierząt ludzi. Myśli o tym także Komisja Europejska.
Jednak specjaliści mówią,
ż e
jeśli pasze znowu będą
*Bogły zawierać białko zwie-
r2
$
ce, to na pewno nie będzie
w
° h o karmić zwierząt mączką Wyprodukowaną z tego samego gatunku. Na przykład indyków indykami. Dlatego, żeby nie
dochodziło do przypadków ka
nibalizmu.
Upierzony gryzoń
Tymczasem - mimo unij
nego zakazu oraz przepisów polskiej Ustawy o ochronie zdrowia zwierząt oraz zwal
czaniu chorób zakaźnych zwie
rząt - w dwóch olbrzymich fer
mach Andrzeja Z., który hoduje ok. 30 tysięcy indyków w powiecie człuchowskim i . wągrowieckim, indyki zjadały indyki. Wykryła to inspekcja weterynaryjna.
Prokuratura oskarżyła An
drzeja Z. o to, że wiosną 2009 roku przez prawie półtora mie
siąca wyprodukował co naj
mniej 82 tysiące kilogramów paszy do karmienia drobiu, za
wierającej niedozwolone białko zwierzęce. Z tego indyki zjadły co najmniej 18 tysięcy kilo
gramów takiej karmy.
Człuchowski sąd rejonowy skazał hodowcę na pięć tysięcy złotych grzywny w trybie na
kazowym, ale oskarżony złożył sprzeciw i sprawa trafiła na wokandę.
Po procesie kara była wy
ższa o trzy tysiące. Sąd uznał, że hodowca karmił indyki nie
dozwoloną paszą i złamał prze
pisy, które mają zapobiegać, kontrolować i eliminować po
stacie gąbczastego zwyrod
nienia mózgu.
Głównymi dowodami w sprawie były próbki paszy po
brane kilkakrotnie, zeznania inspektorów i laborantów.
Badania wykazały obecność białka zwierzęcego w karmie.
Pod mikroskopem widać było elementy kości drobiowych i piór.
- Nie znam źródła pocho
dzenia białka. Może pochodzić
g
od kurzu zwierzęcego, na-
| skórka z dzioba i łap. Może do g maszyny wytwarzającej paszę S wpadł gryzoń - bronił się oska-
£ rżony hodowca.
Proces w Człuchowie wy-
Choroba szalonych krów U człowieka priony wywołujące BSE powodują odmianę choroby Creutzfeldta-Jakoba, która pro
wadzi do obumierania komórek mózgu. Pierwszy przypadek BSE miał miejsce w T986 r. w Wiel
kiej Brytanii i tam było najwięcej zachorowań, najliczniejsze śmiertelne w latach 1991-1992.
Wszystkie zakażenia były wyni
kiem spożycia mięsa szalonych krów. W Polsce pierwsza osoba zachorowała w 2002 roku.
kazał też, że obecność białka w paszy powoduje szybszy wzrost zwierząt, a tym samym większe korzyści z produkcji.
Według sądu, oskarżony miał więc w tym interes. Dodawał zakazany składnik osobiście albo zlecał swoim pracow
nikom.
Od ubiegłego tygodnia wyrok jest prawomocny, bo słupski sąd okręgowy utrzymał go w mocy.
Na rozprawie odwoławczej zeznawał Ryszard Sajnóg, człuchowski weterynarz po
wiatowy, który zapewnił, że hodowcy, zwłaszcza producenci drobiu na dużą skalę, są szko
leni i czytają branżowe czaso
pisma.
- Na szkoleniach mówimy hodowcom o zagrożeniu karnym. W przypadku pąna Z.
na pewno nie można mówić o nieświadomości, bo był on in
formowany osobiście i wiedział, że nie można stosować mączek zwierzęcych - dodał lekarz.
Z tym zgodził się sąd.
- Oskarżony doskonale znał swoje obowiązki w tym za
kresie - uzasadniła sędzia Ja
dwiga Miklińska. - Jednak z rozmysłem złamał zakazy. • PODYSKUTUJ NA FORUM
O TYM, CO SPOŻYWAMY NA CO DZIEŃ
www, gp24.pl/forum
Twój- t w i i w SŁUPSK Akademicka Oaza II
z , .
www.matbet.com.
tel./fax 59842 70 38,69
piątek 8 lipca 2011 r. Głos Pomorza/Głos Słupska www.qp24.pl
Od niedawna obowiązuje droższe parkowanie w Słupsku. Sprawdź stawki na
www.gp24.pl/slupsk
Babcia Jola bajki pisze
PASJE - Zostałam miejską babcią od bajek. I bardzo mi z tym dobrze - mówi Jolanta Nitkowska-Węglarz. Jest autorką wielu książek dla dzieci. Została także matką chrzestną dwóch miejskich przedszkoli w Słupsku.
Zbigniew Marecki zbigniew.marecki@mediaregionalne.pl
W świecie bajek i baśni pani Jolanta żyje już od dzieci
ństwa. Do tej pory pamięta opowieści jej ojca Eugeniusza, z zawodu szlifierza, gdy na po
czątku lat pięćdziesiątych, po osiedleniu się rodziny w Słupsku opowiadał małej Jolce i jej bratu Krzysztofowi różne niesamowite opowieści.
- Tata i mama - Wacława pochodzili z Warszawy. W czasie wojny obydwoje trafili do obozu niefnieckiego. W1945 roku z wyboru pojechali na północ Polski - opowiada pani Jola. - Słupsk był dla nich obcym miastem, ale szybko za
częli je oswajać i zakorzeniać się w nim. Opowieści ojca o ksi
ężniczkach, które tańczyły na łąkach, z kolei miały pomagać oswajać najbliższe otoczenia nam, jego dzieciom.
Im dalej sięga pamięcią w przeszłość, tym bardziej przy
pomina sobie różne opowieści z tamtych czasów, które dzie
ciom opowiadali dorośli.
- Sięgając w głębsze po
kłady pamięci, powoli je od
twarzam. Konstruuję z nich taką miejską baśń. Myślę, że to będzie ładna książka - śmieje się.
Przed kilku miesiącami wy
dała inną miejską baśń - ^Nie
zwykła historia kwiatowego kalendarza", w której opisała królestwo słupskich skrzatów i ich króla Burczybasa XI. Osa
dzona w słupskich realiach opowieść o skrzatach tak zain
spirowała rodziców i nauczy
cieli Przedszkola Miejskiego nr 4 przy ul. Lutosławskiego, że 30 czerwca nadali tej placówce imię Królestwa Skrzatów.
- Zostałam matką chrzestną tej placówki. Z tej okazji musiałam wypić dużo soku cytrynowego. Krzywiłam się przy tym, jak trzeba, ale w środku promieniałam z ra
#
Osadzona w słupskich realiach opowieść Jolanty Nitkowskiej-Węglaiz o skrzatach tak zainspirowała rodziców i nauczycieli Przedszkola Miejskiego nr 4 przy ul. Lutosławskiego, że 30 czerwca nadali tej placówce imię Królestwa Skrzatów.
dości, bo to dla mnie wielkie wyróżnienie - zdradza pisarka.
Zresztą nie pierwsze, bo wcześniej została także matką chrzestną Przedszkola Miej
skiego nr 2 w Słupsku, które nosi imię Słupskiego Nie
dźwiadka Szczęścia. Pochodzi ono od tytułu innej opowieści Nitkowskiej-Węglarz, w której autorka przypomniała dzieje słynnego bursztynowego amu
letu związanego z miastem.
- W ten sposób udało się przywrócić do świadomości współczesnych mieszkańców Słupska zapomniany kawałek naszej historii. To też jest sposób na oswajanie świata i budowanie trwałych więzi z miejscem, w którym się żyje - uważa.
Z radością napisała również opowieść związaną z dynąstią pomorskich książąt Gryfitów, gdy ich imię otrzymała Szkoła Podstawowa nr 5 w Słupsku.
Jednak jej już długoletni ro
mans z twórczością dla dzieci zaczął się ponad 20 lat temu, gdy zaczęli się z nią kontak
tować bibliotekarze i nauczy
ciele zainteresowani edukacją regionalną, którą właśnie wtedy wprowadzano w szko
łach.
- W związku z tym zaczęło się poszukiwanie materiałów, o które mnie proszono. Z tego względu zaczęłam pisać takie krótkie historyjki dla dzieci.
Jednocześnie szybko przeko
nałam się, że dla dzieci trzeba pisać zupełnie inaczej niż dla dorosłych. Przyznaję, że po
czątkowo trudno było mi się przestawić na pisanie dla dzieci. Właściwie na żywym or
ganizmie testowałam pisanie opowieści „O słupskich wie
dźmach i dzielnym szew
czyku", gdy maszynopis czy
tałam dzieciom w przedszkolu.
Gdy widziałam, że zaczynają się kręcić, już wiedziałam, że trzeba coś nagle zmienić w
akcji, aby na nowo przykuć ich uwagę - wspomina pisarka.
Na życzenie bibliotekarek napisała „Baśnie regionu słup
skiego", które szybko weszły do kanonu materiałów związa
nych z edukacją regionalną.
- Gdy je pisałam, zależało mi na tym, aby przy okazji dojść do tego, czym jest pomor- skość bez żadnej nadbudowy ideologicznej. Po rozmowach z prof. Andrzejem Czamikiem, historykiem w Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Słupsku, zde
cydowałam się szukać w nie
mieckich tekstach źródłowych z końca XIX i początku XX wieku, bo wykonane wówczas zapisy etnograficzne nie miały jeszcze politury wielkonie- mieckiej - relacjonuje Nit- kowska-Węglarz.
Materiałów szukała w nie
mieckich bibliotekach uniwer
syteckich.
Bardzo dużo tekstów przy
wiozła jej Isabel Sellheim
Fot Archiwum przedszkola
- Niemka, która po latach wróciła do Słupska. Sporo przekazów dostała również od przedwojennych mieszkańców Słupska. Wspólnie z tłumacz
kami przełożyła je na język polski.
- Wówczas przeżyłam ogromne rozczarowanie, bo okazało się, że w niemieckich baśniach nie ma motywów, na których zostałam wychowana w domu, gdzie czytano baśnie środkowopolskie. Świat, który pokazywały, był posępny i przaśny. Żyjący w nim ludzie marzyli tylko o świętym spo
koju. Nie mieli głowy do raj
skich ptaków czy walki z bazy
liszkami - wspomina.
Dopiero po rozmowach z prof. Czamikiem uświadomiła sobie, że przykłada zły klucz do baśni pomorskich, bo czyta je poprzez doświadczenia ze środka Polski.
- Musi pani patrzeć przez pryzmat historii Pomorza,
przez które przetaczały się liczne wojny. Dlatego chłop po
morski marzył o tym, aby nikt mu nic nie zabierał, aby był wreszcie najedzony i miał święty spokój - tłumaczył pro
fesor.
Wtedy zaczęła inaczej czytać teksty źródłowe: szukała odpo
wiedzi na pytanie, co stanowi siłę pomorskiej tradycji.
- Znalazłam kilka wy
różników. Przede wszystkim wielkie przywiązanie do tej strasznie biednej i źle rodzącej ziemi. Wyraźnie w oczy rzu
cało się przestrzeganie uczci
wości religijnej oraz kult wie
lopokoleniowej rodziny, w której każdy jest ważny. Do tego dochodziła ogromna po
kora wobec morza i natury - surowego i nieprzyjaznego klimatu - wylicza Nitko wska- Węglarz.
Po tej analizie stworzyła
„Baśnie regionu słupskiego", które pierwotnie były książką dla dorosłych, a nie dla dzieci.
- Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu okazało się, że ta książka stała się lekturą szkolną, którą wykorzysty
wano nawet do przygotowania prezentacji maturalnych - chwali się autorka.
Wkrótce jednak przekonała się, że posępne lub tragiczne zakończenia baśni pomorskich, które pod tym względem przy
pominają baśnie braci Grimm lub bajkopisarzy skandynaw
skich, nie są akceptowane przez jej małych czytelników.
x
- Bardzo prosimy, aby pi
sarka nie pisała złych zakoń
czeń - usłyszała w czasie jed
nego ze spotkań autorskich z uczniami klas początkowych.
- Wtedy przysięgłam przed dwustu dziećmi, że odtąd będą pisała dobre zakończenia i staram się tego trzymać - śmieje się pisarka. •
P O D Y S K U T U J N A F O R U M # wwwigjp24.pl/forum O
Zaprezentuj swój ogród i wygraj cenne nagrody
II edycja konkursu "Teraz Słupsk"
Wiemy, ile czasu zajmuje praca w ogrodzie: planowanie, pielenie, sadzenie, podlewanie. Każdy z Was wkłada w to wiele serca i dlatego właśnie chcemy pokazać wspaniałe efekty Waszej pracy. Zdjęcia ogrodów będą publikowane na łamach "Teraz Słupsk" oraz w serwisie internetowym
www.mm2miasto.pl. W konkursie do wygrania jest wiele cennych nagród. _ , ,
Partner konkursu:
Zgłoszenia d o konkursu m o ż n a przesyłać
d o 22 lipca p o d adres e mail: teraz.slupsk@gmail.com
Szczegóły akcji na stronie www.mm2miasto.pl
660011K03A
wy jarzenia
w w w p24.pl Głos Pomorza/Głos Słupska piątek 8 lipca 2011 r.
Nieszpory
W kościele katolickim przed
ostatnia część modlitwy brewia
rzowej, odmawiana w porze wie
czornej. W Polsce przyjęły się tzw. nieszpory ludowe, czyli wie
czorne nabożeństwo odprawiane w kościołach w niedziele i święta, dla których charaktery
styczny jest archaiczny, rymo
wany przekład psalmów.
usłyszymy słowa prawdy i przeprosin, bo bez nich nie będzie prawdziwego pojed
nania - uważa Has. • Pejzaże ziemi polskiej Z okazji uroczystości związanych z 11 lipca w kościele św. Jacka przy ul. Dominikańskiej w Słupsku zostanie otwarta wy
stawa malarska Heleny Has „Na kresowych rubieżach II Reczpo- spolitej- pejzaże ziemi polskiej".
Wystawa będzie czynna od 3 do 15 lipca.
Ku czci pomordowanych
SŁUPSK 11 lipca o godz. 19 na Starym Cmentarzu zostaną odprawione nieszpory wołyńskie. W ten sposób zostanie upamiętniona 68. rocznica wymordowania Polaków na Wołyniu i Kresach Wschodnich II Rzeczpospolitej.
Zbigniew Marecki
zbigniew.marecki @mediregionalne.pl
Po II wojnie światowej na terenach regionu słupskiego osiadło wielu repatriantów z dawnych polskich Kresów. Oni i ich potomkowie dotąd miesz
kają w Słupsku i całym re
gionie. Przez cały okres PRL niewielu z nich publicznie wspominało, co się działo w czasie II wojny światowej, gdy nacjonaliści ukraińscy pod wpływem hitlerowców lub Przywódców sowieckich zaczęli mordować zamieszkujących tam Polaków. Dopiero w Wolnej Polsce pamięć o tych wydarzeniach zaczęła się prze
bijać do świadomości spo
łecznej.
Historycy szacują, że ofia
rami mordów ludobójczych, których kulminacja nastąpiła w lecie 1943, mogło być nawet 50-60 tysięcy Polaków i 2-3 ty
siące Ukraińców, którzy nie chcieli się wyrzec związków z Polakami.
- Właśnie na pamiątkę tych
6 maja tego roku w Słupsku uroczyście odsłonięto Krzyż Wołyński. Do specjalnie przygotowanego leja
włożono także urnę z ziemią wołyńską.
FoL^
Nagórekwydarzeń chcemy 11 lipca po robić co roku - zapowiada Zbi- To dzięki determinacji kil- mszy świętej odprawić nie- gniew Has, przewodniczący kudziesięciu działaczy stowa- szpory wołyńskie, podczas słupskiego koła Stowarzy- rzyszenia w Słupsku na różne których będziemy wspominać szenia Upamiętniającego sposoby zaczęto upamiętniać zamordowanych w różnych • Ofiary Zbrodni Ukraińskich ofiary tego ludobójstwa. Naj- miejscowościach Wołynia. Nacjonalistów z siedzibą we pierw pojawiła się niewielka Nasze środowisko zamierza to Wrocławiu. tablica pamiątkowa na Starym
Cmentarzu. Ostatecznie władze miejskie sfinansowały budowę Krzyża Wołyńskiego, który został zaprojektowany przez słupskiego architekta Cezarego Flisa.
Podczas słupskich uroczy
stości przed Krzyżem Woły
ńskim do specjalnie przygoto
wanego leja włożono także urnę z ziemią wołyńską.
Projekt monumentu prze
widuje, że znajdą się tam jeszcze urny z ziemią tarno
polską, lwowską, stanisła
wowską i wileńską.
Jednocześnie Zbigniew Has zaznacza, że intencją działaczy Stowarzyszenia Upamiętnia
jącego Ofiary Zbrodni Ukra
ińskich Nacjonalistów nie jest kult polskiej martyrologii.
- Chcemy jedynie upami
ętnić tych, którzy zostali be
stialsko zamordowani, a przez lata byli zapomniani. Zarazem jesteśmy gotowi rozmawiać z przedstawicielami narodu ukraińskiego, bo ważne są dobre kontakty między nami.
Liczymy, że z tamtej strony
Opaliński Sp.z o.o.
ul. Słupska 5
76-251 Bolesławice
e mail: biuro@domki.slupsk.pl tel. +48 602 345151
fax +48 59 841 51 61
710011K03A
p s
a k c j a j ^ r e j j a k c j a
piątek 8 lipc 2011 r. Głos Pomorza/Głos Słupska www.qp24.pl
Kontakt z redakcją Daniel Klusek
daniel.klusek@mediareqionalne.pl
598488121 Gadu-Gadu: 10246970
ul. Henryka Pobożnego 19,76- 200 iupsk
Lekarka nie przyjęła bez kolejki pacjentki z legitymacją kombatanta, choć miała taki obowiązek. Opinie na
www.gp24.pi/farum
Parkują mimo zakazu
PROBLEM Strażnicy miejscy mają pełne ręce roboty na ulicy Starzyńskiego w Słupsku. Codziennie wystawiają mnóstwo mandatów, bo kierowcy nie stosują się do nowego oznakowania. Wciąż zastawiają chodnik samochodami.
Marcin Markowski
marcin.markowski@mediaregionalne.pl
Od dwóch tygodni na ulicy Starzyńskiego w Słupsku kie
rowcy nie mogą już parkować aut na części deptaka. Wcze
śniej przez kilka miesięcy od ukończenia remontu na ulicy można było stawiać samochody na kilku wyznaczonych miej
scach od Galerii Podkowa do cukierni Muszelka. Kierowcy nie stosowali się jednak do znaku nakazującego stawianie aut równolegle do znajdu
jących się tam budynków. Wła
ściciele pojazdów stawiali swoje auta prostopadle, po
nieważ w taki sposób mogło za
parkować więcej kierowców, ale tym samym zastawiali chodnik pieszym. Często też uniemożliwiali wjazd na pod
wórko lokatorom kamienicy
numer 2. Kierowcy nie przyjmują do wiadomości, że nie mogą już parkować aut na ulicy Starzyńskiego. Codziennie
strażnicy miejscy wystawiają tam wiele mandatów.
Fot Kamil Nagórek
Mieszkańcy tamtejszych ka
mienic wielokrotnie skarżyli się nam na samowolę kie
rowców. Codziennie strażnicy miejscy wystawiali nawet po kilkadziesiąt mandatów i we
zwań w ciągu dnia. Kary jednak nie skutkowały, dlatego ówczesny Zarząd Dróg Miej
skich wydał decyzję o uniemo
żliwieniu kierowcom parko
wania na całej długości ulicy Starzyńskiego.
Mieszkańcy twierdzą jed
nak, że to też nie pomogło.
- Cały czas można zobaczyć na deptaku po kilka zaparko
wanych samochodów. Naj
częściej są to osoby, które przy
jeżdżają tutaj na zakupy lub po lody do kawiarni - mówi pani Anna z ulicy Starzyń
skiego. - Brama nie jest już za
stawiana, bo jednak aut jest znacznie mniej niż wcześniej, ale widzę codziennie, jak stra
żnicy miejscy wystawiają man
daty, a nawet zakładają blo
kady na koła samochodów.
Skontaktowaliśmy się ze słupskimi strażnikami miej
skimi, by zapytać ich, jak kie
rowcy zareagowali na zmianę oznakowania. Ci potwierdzają relacje mieszkańców.
- Problem, niestety, nie zniknął. Kierowcy cały czas no
torycznie stawiają swoje auta na ulicy Starzyńskiego - usły
szeliśmy od jednej ze strażni
czek miejskich. - Minęło już wiele dni, a codziennie na ulicy wiele aut stoi w niedozwolo
nych miejscach. Codziennie wystawiamy tam sporo man
datów. Problem w tym, że nie
którzy nie robią sobie nic z kar finansowych. Niekiedy stra
żnikom zdarza się słyszeć od kierowców, że i tak będą tam parkować i mandaty ich nie zniechęcą. •
Rowerzyści powinni mieć więcej miejsca dla siebie
KOMUNIKACJA Pan Eugeniusz, rowerzysta ze Słupska, twierdzi, że ścieżka rowerowa, która powstaje na deptaku przy ulicy Wojska Polskiego, będzie zbyt wąska, aby bezpiecznie mogli się tam minąć cykliści. Zarząd Infrastruktury Miejskiej twierdzi, że wszystko jest zgodnie z przepisami.
Nasz czytelnik kilka dni temu przyjrzał się ścieżce ro
werowej, która powstaje przy ulicy Wojska Polskiego.
- Gdy dowiedziałem się o re
moncie deptaka, miałem na
dzieję, że będzie tam biegła as
faltowa ścieżka rowerowa.
Taka, jaka powstała między Słupskiem a Krępą - mówi pan Eugeniusz, nasz czytelnik ze Słupska. -Niestety, okazało się, że zostanie ona wykonana z polbruku, jak większość ścieżek w mieście. Jej fragment już widać w części ulicy Wojska
Polskiego od strony dworca, gdzie prace są już bardzo za
awansowane.
Zdaniem mężczyzny, ścieżka, która została tam uło
żona, może być zbyt wąska,
Drogowcy zapewniają, że budowana przy ulicy Wojska Polskiego ścieżka rowerowa spełnia wymogi dotyczące
SZerokOŚCI. Fot Kamil Nagórek
aby mogło się na niej bez
piecznie wyminąć dwóch rowe
rzystów.
- Poprzednia ścieżka rowe
rowa, która biegła bliżej jezdni, była znacznie szersza. Na niej
można było spokojnie wyprze
dzać lub wymijać się z rowe
rzystami. Wydaje mi się, że na
tej nowej nie będzie to takie proste. Chyba że miasto zdecy
dowało się tylko na ścieżkę w jednym kierunku - twierdzi nasz czytelnik. - Jeśli jednak wybudowano ją zbyt wąską, jest jeszcze czas, aby to na
prawić.
Inwestycję zlecił Zarząd In
frastruktury Miejskiej. Jaro
sław Borecki, zastępca dyrek
tora ZIM, zapewnia, że ścieżka rowerowa będzie dwukierun
kowa.
- Zgodnie z przepisami, ścieżka jednokierunkowa musi mieć minimum półtora metra szerokości, a dwukierunkowa - dwa metry - mówi Jarosław Borecki. - Ta, która powstaje przy ulicy Wojska Polskiego, ma dwa metry, więc spełnia
Widzisz - pisz
Jeśli widzą Państwo coś, co Was zdenerwowało, poinformujcie nas o tym. Pod adresami: da- niel.klusek@mediaregionalne.pl, marcin.markowski@mediaregio- nalne.pl czekamy na e-maile z opisem sytuacji. Zachęcamy też do przesyłania nam fotografii.
Interwencje można również zgłaszać pod nr. tel.: 59 848 81 21,5984881 53.
wymogi. Nie jest węższa niż inne dwukierunkowe ścieżki rowerowe w mieście.
Przebudowa deptaka zako
ńczyć się ma jeszcze w tym roku.
DANIEL KLUSEK
| Interwencja
Krzaki przeszkadzają pieszym
Pan Henryk, mieszkaniec al. 3 Maja w Słupsku, poinformował nas o krzakach, które rozrosły się tak bardzo, że wychodzą na chodnik.
- Krzewy dawno nie były przyci
nane i dlatego ich gałęzie przeszka
dzają pieszym - mówi pan Henryk.
- W kilku miejscach na chodniku jest już tak wąsko, że trudno jest się minąć. Trzeba wchodzić na ścieżkę rowerową. Rowerzyści, których sporo jeździ w tym miejscu, mogą więc mieć pretensje do pieszych, którzy wchodzą na ich drogę. Wy
daje mi się, że odpowiednie służby powinny do nas wreszcie przyjechać i przyciąć przynajmniej te krzewy, które najbardziej przeszkadzają pie
szym.
0 problemie poinformowaliśmy Ka
tarzynę Szczałbę odpowiedzialną za
Krzewy, które za bardzo się rozrosły, zostaną przycięte..
FoL Kamil Nagórekzieleń w Zarządzie Infrastruktury Miejskiej.
- Pojedziemy na miejsce i spraw
dzimy, czy problem jest tak po
ważny, jak to zgłasza mieszkaniec - zapowiada Katarzyna Szczałba.
- Jeśli okaże się, że tak, zaraz skon
taktuję się z firmą, która dba o zieleń na nasze zlecenie i poinfor
muję jej pracowników, aby przycięli krzewy. Przy okazji zrobią też prze
gląd innych roślin, które rosną w tej okolicy.
DANIEI KLUSEK
Mecenas Ryszard Skowroński radzi
Mąż nie chce płacić części alimentów
W redakcji „Głosu Pomorza" przyj
muje mecenas Ryszard Skowroński.
Doradza czytelnikom w ich proble
mach prawnych.
Nasz czytelnik jest w separacji z żoną. Jego żona uzyskała sądowy wyrok alimentacyjny.
W czasie separacji małżonkowie przez kilka miesięcy mieszkali jednak razem, wspólnie też prowa
dzili gospodarstwo domowe. Po
nieważ tylko mężczyzna pracował, to on utrzymywał siebie, żonę i ich wspólne mieszkanie.
Niedawno małżonkowie ponownie się rozstali. Po tym żona czytelnika skierowała wyrok alimentacyjny do komornika, który wszczął egzekucję z wypłaty czytelnika.
Mężczyzna zapytał prawnika, czy egzekucja komornicza jest zasadna
Zapisy na spotkanie Mecenas Ryszard Skowroński przyjmuje naszych czytelników w środy na bezpłatne konsultacje prawne. Na spotkanie należy się umówić w poniedziałek o godz.
12 telefonicznie pod redak
cyjnym numerem 59 848 8100.
Prosimy, aby dzwoniły tylko osoby w trudnej sytuacji ży
ciowej, których nie stać na opła
cenie porad prawnika.
za okres, kiedy mieszkał on z żoną i prowadził z nią wspólne gospodar
stwo domowe. Chce też wiedzieć, co powinien zrobić, aby nie płacić żonie alimentów za ten czas.
- Powinien on wnieść powództwo przeciwko egzekucji komorniczej w
celu pozbawienia wykonalności wy
roku w części obejmującej okres jego wspólnego zamieszkiwania z żoną - mówi mecenas Ryszard Skowroński.
DANIEL KLUSEK
Znalazłeś na strychu stare zdjęcia lub gazety? Poinformuj nas o tym.
Napisz na
marcin.bamowski@mediaregionaine.pl
wia omosci
w w w jp24.pl Głos Pomorza/Głos Słupska piątek 8 lipca 2011 r
Po burzy jak po wojnie
HISTORIA Pioruny zabijały, deszcze podtapiały miasta i wioski. Gdy czyta się archiwalne relacje o burzach nawiedzających okolice Lęborka i Słupska, łatwiej zrozumieć, dlaczego niegdyś zapalano w oknach gromnice.
3Htuo0 fBr
forSBcrer WBllmbtuś
k<3^fn A*»#
Wn **« Ut&tte**** Memttct titet
L w# Ummwak suefcei', MS wm ma IW
^rftfsj$S mh fi# erfi %c#m Ttz&m Ukt 0W wufct vtnm- ^aal Btnnfcn imt$ Mf*
plR^liet ii Ber &er ###W; 2>er #»»$# mm
r
I M mh SBglfesi, a# bemn w«&
gU*A *t*dN£i? imb E^ntterNMge x&U*
et- kr 3We& M f$i Sftmett wm Simmel
I ##» vezmatt&dtc ht farmer $eN htft a De
iw 3mfcf *« fidur M%e**he *$#f, 3W&
&f 4r#en; Kż mm ^emen Mo&en fi»e kf&oit* d*#c 3%enAC* f*:f fofl e* 6#» %o k*f!d ^ %ifWrfd,W*ca Hit %«ktf it-vW- ^Mlidkrwile warW bet SMfetis - mit nart i 8i*reiiw*lt twm Cxi^el Nj&ftitei
mb W ffrerrNhte tinc fafi troi»iW Frahir; ««di 7 II|t abenM (tai dne i# 60er immnbm jfi$£&i*$ WHii&hmg ei«>
St&oBen attf ben |e$6era
S 3
fliS SHefe . „ w * „ u
t 5h
r; , , ;
®oBtt bram te m U m i i t W e t - Stinbe leftaettet bet fiebuba
##K&Wa#K
mwrbć eh% tm 3*^b:^&rf &8TR
e & & e (f & & & f n h^'\
cW ^ta8<ie&a&^e W 3k88«%& ^ns $ ti z: - ń e a
. 3 a
BffllftMa^ dneeafStrt Sili hełiś^ isBtf #a ? lin»
me%*er ouds ń:
y;TWT bci % >::i u i- 0. :h; 2 d: _ , ^ ; t i ^ W l r^r o; c ;r:^^Ł'hc?^e cm:u;i c-
$helfe^cA N< er^ ?%?%)(#» u
#crme#ie% ^ i m a ^ n #te^e *n
'Wł%*tA^(^fftek(?u%a crm8%&%% #8%, bure ;S 'C^
Gromnica
Nazwa dużej świecy, święconej w kościele podczas uroczystości chrztu dziecka, która później towa
rzyszyć ma mu w najważniejszych momentach życia, aż do śmierci, np. podczas komunii. Nazwa po
chodzi od słowa grom. Ludowa wiara głosiła, że zapalenie grom
nicy podczas burzy i modlitwa chroniły dom i zabudowania go
spodarskie przed uderzeniem pio- runa.
Strona słupskiej gazety z reportażem o burzy, która nawiedziła region 13 lipca 1932 roku. Reprodukcja dzięki uprzejmości Tomasza Urbaniaka.
Marcin Sarnowski
marcin.barnowski@mediaregionalne.pl
Nie tylko jesienne i wio
senne sztormy spędzały sen z oczu dawnych Pomorzan. Nie
bezpiecznie bywało także w lecie, a to za sprawą gwałtow
nych zmian pogodowych. W Charbrowie pod Lęborkiem przez wiele lat opowiadano o nieszczęściu, jakie w lecie 1812 roku spotkało jednego z miej
scowych von Somnitzów, który jako młodziutki junkier wyru
szył razem z armią Napoleona na Rosję. Piorun trafił go w nocy, na żołnierskim biwaku.
Nie przeżył.
Piorun w kolumnę
Ogromne straty spowodo
wały burze, które przeszły nad Pomorzem Środkowym w czerwcu 1910 roku. Pioruny Wywołały pożary gospodarstw W Kwakowie, Bydlinie, Za- górzycy, Karżniczce, Zelkowie i W okolicach Dębnicy Kaszub
skiej. A w Gałęźni Małej do
szło do masakry. Błyskawica uderzyła tu w kolumnę robot
ników rolnych wracajacych z Pola. Dwąj zostali zabici, trzeci stracił słuch. Kule gradowe
wielkości gołębich jaj zabiły wiele sztuk drobiu oraz znisz
czyły znaczne połacie upraw.
Reportaż o burzy, która na
wiedziła Słupsk i okolicę 13 lipca 1932 roku po południu, zamieszczony w „Zeitung fuer Ostpommern", czyta się jak meldunek o zniszczeniach wo
jennych. Już podtytuł krzyczał strasznymi komunikatami:
„Ulice i place zalane, woda wdarła się do licznych do
mostw, na wsi pożary spowo
dowane uderzeniami pio
runów, ciężkie gradobicie w Łabuniu".
Pogoda była tropikalna Do burzy doszło po uciążli
wych, kilkudniowych upałach.
Trwała od godziny 14 do 19.
Ulice pozamieniały się w rwące potoki. Oszacowano, że spadło 62 mm wody na metr kwadra
towy, prawie tyle, ile w re
gionie wynosi średnia miesi
ęczna. Tropikalna tempera
tura utrzymywała się także podczas burzy, oziębiło się do
piero po jej przejściu. „Kanali
zacja nie była w stanie przyjąć tak wielkich mas wody. Po nie
których ulicach można było pływać pontonem" - pisał dziennikarz.
Duże zakłócenia powstały w ruchu tramwajów. Przez pe
wien czas nie było prądu w li
niach trakcyjnych. Tramwaje najpierw w ogóle nie kurso
wały, a gdy w końcu znowu ru
szyły, miały ogromne opóźnienia. Pod wiaduktem na Tuwima nie było przejazdu, bo stworzyło się tu bajoro o głębo
kości półtora metra. Plac Schradera, czyli dzisiejszy plac Powstańców Warszawskich, zamienił się na parę godzin w
jezioro. Kąpały się w nim dzieci z okolicznych domów. Słupia wezbrała i nabrała żółtej barwy.
Tramwajarze jak żołnierze Na Kaszubskiej obsunęła się ziemia z cmentarza. Reporter zanotował, że ruch był tutaj wstrzymany przez kilka godzin i przywrócono go dopiero po usunięciu zwałów piachu.
Jeden z tramwajów został uszkodzony w wyniku gwa
łtownego skoku napięcia w przewodach wkutek wyłado
wania atmosferycznego. „Ale zasadniczo tramwajarzom na
leżą się podziękowania, bo wy
trwali na posterunkach i robili, co mogli, aby utrzymać funk
cjonowanie komunikacji w jak największym zakresie, jaki umożliwiały zaistniałe wa
runki" - chwaliła gazeta. Miasto spowiły ciemności. W niektórych dzielnicach w ogóle nie było światła, np. przez całą noc ciemno było w Lessing- schule, czyli w szkole dla dziew
cząt, w budynku, w którym mieści sie teraz Szkoła Policji.
W regionie Słupska zamilkła połowa wszystkich telefonów.
W mieście problem ten wy
stępował w o wiele mniejszym stopniu, bo, jak wyjaśnił dzien
nikarz, w Słupsku większość kabli telefonicznych ułożono pod ziemią.
Pożarów w mieście nie odno
towano. Strażacy ciągle przyj
mowali wezwania do zalanych piwnic i prośby o wypompo
wanie wody z piwnic. Nie wszystkie załatwiano od ręki.
JZ technicznych powodów, wodę można wypompować tylko jeśli jej głębokość przekracza 60 cm - wyjaśniała prasa. Zalany zo
stał min. Hotel Dworcowy (dziś delikatesy) oraz zakład tape- ciarski niejakiego Buettnera na Piekiełku, a także Apteka pod Mnichem i siedziba miejskiej kasy oszczędnościowej.
Krowa została trafiona w oborze
W Łosinie od pioruna zapa
liła się stodoła rolnika Hein
richa Noflke. Spaliły się trzy tony słomy i sześć fur torfu na opał oraz wiele sprzętów gospo
darskich. W Reblinie w płomie
niach stanęły zabudowania go
spodarcze miejscowego majątku, użytkowane przez pi
ęciu fornali. W momencie gdy trafił w nie piorun, akurat
Fot. Tomasz Urbaniak
schroniło się w nich dwóch braci, Erich i Friedrich Haase.
Obaj stracili na kilka godzin słuch. We Włynkowie zapaliła się stodoła gospodarza C. Rohn- kego. Mimo że na miejscu na
tychmiast pojawiła się miej
scowa straż, spłonęła doszczętnie. Pożar od pioruna wybuchł także we Włynkówku.
W Kobylnicy wyładowanie tra
fiło w stację transformatorową.
Wszędzie walały się porozbijane porcelanowe izolatory.
W Zajączkowie piorun prze
szedł przez dach i strych do kuchni jednego z budynków mieszkalnych. Zapaliło się zma
gazynowane drewno opałowe, ale mieszkańcom udało się zdusić pożar w zarodku. A we Wrześciu błyskawica trafiła w oborę. Zabiła krowę gospodarza Onnascha. W związku ze szko
dami spowodowanymi przez tę tropikalną burzę gazeta wzy
wała władze do ogłoszenia stanu wyjątkowego. • INFORMACJE 0 SZKODACH BURZOWYCH W1910 ROKU ZNAJDZIESZ W NASZEJ INTER
NETOWEJ ENCYKLOPEDII RE
GIONU
www.regiopedia.pl.
Ustka
piątek 8 lipca 2011 r. Głos Pomorza/Głos Słupska www.gp24.pl
Zobacz film z pracy wiertni Wytowno 1 w podusteckim Chamowie na
www.gp24.pi/wideo
Trzeba wypromować markę.
Nasz cel to rodziny z dziećmi.
ROZMOWA z Jackiem Traczykiem, prezesem Lokalnej Organizacji Turystycznej w Ustce.
- Podoba się panu istniejące od tego roku logo Ustki i hasło Ustka retroaktywna?
- To, co się komu podoba, to kwestia gustu. Dla mnie nie są one do końca czytelne.
- Ma pan lepsze pomysły na przyciągnięcie turystów do Ustki?
- Musimy zadbać o markę Ustki i promować ją jako miejsce dla turystów. Taka promocja jest droga, ale trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chcemy być topowym ku
rortem, czy nie? Jeśli chcemy, to musimy w to inwestować.
Pieniądze na to znajdą się. Do budżetu miasta wpływa rocznie około trzech milionów złotych z podatków i opłat zwi
ązanych z turystyką. Tylko że tych pieniędzy miasto nie in
westuje znów w turystykę, lecz w inne sprawy. Oczywiście, aby mieć co promować, trzeba przygotować sporo produktów turystycznych. Musimy po
stawić na informowanie tury
stów, bo człowiek wybierający miejsce na wypoczynek chce wiedzieć o nim jak najwięcej.
Dlatego od jesieni zaczniemy przygotowywać nową plat
formę internetową z informa
cjami o noclegach, rozrywkach i atrakcjach Ustki i ziemi usteckiej. Bo Ustka może być idealnym miejscem, z którego można organizować jedno
dniowe wypady po okolicy.
- Wprowadzenie strefy płatnego parkowania na pewno turystów nie przyciągnie.
- Ceny za parkowanie są za
porowe. Jeżeli ktoś przyjeżdża nad morze na dwie godziny, to bilet parkingowy pewnie kupi.
Jeżeli na cały dzień, to pewnie nie będzie chciał zapłacić za parking. Prawda jest taka, że płatny parking wymusza ro
tację samochodów, a o to chodzi w sytuacji, gdy od lat brakuje nam miejsc parkingowych.
Kiedyś na ulicy Chopina par
kowało około setki aut. Teraz nie można tam parkować wcale. Trzeba się zastanowić nad tym, jak w tym miejscu zorganizować możliwość par
kowania choćby tylko w se
zonie.
- Wielu ludzi zwraca uwagę, że Ustka od lat stoi w rozkroku, nie wiedząc, do kogo skierować swoją ofertę.
Czy do młodych ludzi,
którzy oczekują Jacek Traczyk, szef ustedtiego LOT.
Fot Łukasz Caparrozrywek, czy dla starszych, którzy szukąją spokoju i odpoczynku. Na jakiego turystę miasto powinno postawić?
- Wybór turystów przyby
wających do Ustki następuje jakby naturalnie. W maju i czerwcu przyjeżdżają do nas starsi ludzie korzystający z usług uzdrowiskowych. Od drugiej połowy czerwca do września przybywają ludzie w średnim wieku z dziećmi do około 12. roku życia. Właśnie na przyciągnięcie takiej grupy wczasowiczów Ustka ma naj
większe szanse. Musimy sobie powiedzieć otwarcie, że ludzie, którzy chcą leżeć tylko na plaży i korzystać ze słońca, i mają grubsze portfele wybiorą zagraniczne kurorty. Do nas przyjadą ci, którzy mają małe dzieci i boją się ryzykować podróż z nimi za granicę, w nie
znane. W Polsce z dziećmi za
wsze łatwiej sobie poradzą, bo znają realia.
- Stawiać tylko na rodziny z dziećmi?
- Niewykorzystaną możli
wością jest też turystyka dzie
cięca, czyli grupy kolonijne.
Jednak, aby przyciągnąć ko
lonie trzeba mieć dla nich
dobrą ofertę, a Ustka jeszcze takiej nie ma. Potrzebne są nam boiska, place zabaw, ścieżki edukacyjne i park wodny. Nad organizacją takiej oferty chcę właśnie popracować z LOT-em. Jeżeli do Ustki przyjedzie siedmiolatek, któremu tu się spodoba, to potem będzie on wracał tutaj przez całe życie. •
ROZMAWIAŁ:
MARCIN PRUSAK JacekTraczyk ma 47 lat, od uro
dzenia mieszka w Ustce. Z wy
kształcenia jest historykiem ar
chiwistą, ukończył Uniwersytet Gdański.
W branży turystycznej pracuje od 1992 roku. Od kwietnia bie
żącego roku jest prezesem LOT Ustka. Ze stowarzyszeniem zwi
ązany jest od jego początku w 2004 roku (był jednym z jego założycieli).
Odszedł z niego w 2006 roku po konflikcie z ówczesnym bur
mistrzem Jackiem Graczykiem, dotyczącym narzuconych przez miasto wysokich stawek za dzierżawy gruntu pod lokale gastronomiczne na promena
dzie nadmorskiej dla spółki Pro
menada, której Traczyk jest przedstawicielem.
Najazd moczykijów na ustecki port.
To jeden z hitów turystycznych miasta.
REKREACJA Na około kilka tysięcy szacują liczbę wędkarzy w porcie podczas sezonu pracownicy Okręgowego Inspektoratu Rybołówstwa w Słupsku.
Spotkać ich można o każdej porze dnia, ale najwięcej wy
lęga na główki falochronów przed zmierzchem. To ulu
biony czas wędkarzy. Nie
którzy spiningują, inni siadają na wędkarskich krzesełkach i wpatrują się w spławiki.
Usteckie łowisko oferuje wielką różnorodność ryb. To jedno z nielicznych miejsc w kraju, gdzie można równocze
śnie łowić gatunki morskie i słodkowodne. - 1 do tego chyba najtańsze
w kraju - mówi Andrzej Kraw
czuk, okręgowy inspektor ry
bołówstwa. - Miesięczna li
cencja kosztuje u nas tylko 16 złotych. A łowić na nią można nie tylko w Ustce, ale także w innych portach na całym Wy
brzeżu, od Świnoujścia po El
bląg.
Krawczuk dodaje, że węd
karze najwyraźniej zdają sobie z tego sprawę. Niektórzy za
mawiają licencję jeszcze przed
przyjazdem do Ustki na urlop.
Przelewają pieniądze i proszą o odesłanie im tego dokumentu uprawniającego do połowów pocztą. Bardzo rzadko zdarza się, by ktoś łowił bez zezwo
lenia.
- Teraz z główek biorą śle
dzie, a w kanale węgorze - mówi Jerzy Góra, ustecki węd
karz, który w wolnym czasie lubi połowić w porcie. - Chodzą słuchy, że niedawno jednemu z wędkarzy udało się złapać sztukę o wadze 0,6 kilo.
Jerzy Góra też niedawno próbował podejść węgorza, ale skutek był odwrotny: to węgorz podszedł Jerzego Górę. - Było branie. Skubnął mi przynętę, ale się nie zaczepił — relacjo
nuje wędkarz.
O jeszcze większych sztu
kach wyławianych z portu opo
wiada Paweł Kunke, inny ustecki wędkarz. - Kolega wy
ciągnął węgorza o wadze prawie półtora kilograma. A ja z główek złowiłem kiedyś tor-
buta tak wielkiego, że nie mie- Emil i Marek od kilku lat wędkują w usteckim porcie. A przez to miejsce przewija się rokrocznie w lecie parę tysięcy wędkarzy.
ścił się do wiadra. Ważył 2,7 kg- Kunke dodaje, że lato to dobra pora także na połowy sandaczy. Zwłaszcza ubiegły rok był w nie bogaty, ale biorą także teraz.
- Najlepsze miejsca na węgorza w porcie to nurt rzeki koło Aukcji Rybnej i miejsce naprzeciwko budynku odpraw granicznych. Ale niektórzy łowią węgorze także wprost z plaży, z Orzechowa. Jest tam kamieniste dno. Rzuca się przynętę w głębsze miejsca przed mielizną albo za nią.
Niektórzy mają tu dobre wy
niki - opowiada Paweł Kunke. O kilku rekordowych oka
zach ryb wyłowionych z Bał
tyku zachowały się wzmianki w starych gazetach. Na przy
kład w 1926 roku koło Koło
brzegu rybacy wyciągnęli z morza jesiotra o długości 3 me
trów i wadze prawie 200 kilo
gramów.
MARCIN SARNOWSKI
GALERIA ims
4799
Fotel - 100xh8óx9Q cm
Fotel z funkcjq relaksu (RF) - 104xh90x90 cm Narożnik z funkcjg spania i pojemnikiem na pościel (2,5F-REC/BK) - 242-167xh86x90cm powierzchnia spania 195X120 cm
Jedyny salon firmowy w Polsce!
piątek 8 lipca 2011 r. www.gp24.pl Głos Pomorza/Wos Stupska
Fotel - 9óxh8óx90 cm
Fotel z funkcjq relaksu (RF) - 100xh90x90 cm Narożnik z funkcją spania i pojemnikiem na pościel (2,5F-REC/BK) - 238-l67xh86x90 cm powierzchnia spania 195X120 cm
Salon Firmowy Grupy IMS
Kobylnica, ul. Jana Kilińskiego 1 (dawna ul. Kolejowa)
f = = Zapraszamy pn. - pt. 10:00 -19.00 sob. 10:00 - 15:00,
tel. (+48 59) 841 09 92, fax. (+48 59) 841 09 91, salonfirmowy@flair.pl
703411K03A