Władysław Panas
Wypowiedź w filmie „Nomen Nescio”
Wyjątkowość Lublina bierze się z dwóch rzeczy, najpierw z jego położenia. Jest to miasto położone wiadomo na pograniczu ziem polskich i ruskich. Już od wczesnego średniowiecza gdzieś te dwa żywioły tu się ścierały militarnie, kulturowo, religijnie. Na zamku królewskim do dzisiaj jego najstarsza część zwana jest Basztą Daniela. Rzekomo książę halicki Daniel przez jakiś czas opanował ten zamek. Później to położenie pograniczne odegrało olbrzymią rolę, gdy Korona zawarła unię z Wielkim Księstwem Litewskim. Druga rzecz, która wpływa na specyfikę miasta, to silna obecność Żydów, również gdzieś od średniowiecza tu przybywających. Jest taka jedna z piękniejszych legend, o tym, jak Żydzi dotarli na tereny polskie. Zauważyli w pewnym miejscu, na wzgórzach, drzewa, a na tych drzewach porozwieszane karteczki z Pisma Świętego, czyli z Tory, z komentarzami, naturalnie, w języku świętym, czyli hebrajskim. To było niedaleko Lublina. No, i orzekli, że to jest dobre miejsce, żeby tu zamieszkać: „Polin” - po hebrajsku tak się nazywa się Polska; „Polin” - tu zostaniesz, to dobre miejsce do mieszkania.
W to usytuowanie, na przecięciu tych różnych żywiołów, które wnoszą coś polskiego,
katolickiego, ruskiego, prawosławnego i żydowskiego judaizmu, wszystko te pierwiastki wnosiły.
[To] przez wieki budowało fenomen naszego miasta, zupełnie niepowtarzalny wzór. Każde miasto ma swoją specyfikę, ale ta, tu, specyfika, czysto lubelska, bierze się z takiego usytuowania. I trwało to - jak wszyscy doskonale wiemy - do czasów ostatniej wojny, która cały ten wzór skomplikowany, z rozmaitymi napięciami, po prostu zniszczyła. Po Żydach zostało puste miejsce. Prawosławie również się odsunęło trochę na wschód, a jeśli zważyć na fakt ateizacji, to jeszcze bardziej.
Znaleźliśmy się po 1945 roku w dosyć pustym miejscu. W miejscu, które może być tylko wypełnione jakąś pamięcią ludzką, działaniami rekonstrukcyjnymi: pielęgnowanie chociażby pamięci, zbierania tych skąpych śladów. Dzisiaj tak bardzo mocno nam się wydaje, [że] człowiek, wspólnoty ludzkie, mieszkańcy miast, także tego miasta, jeżeli nie maja takiego poczucia
zakorzenienia historycznego, jeżeli nie chcą pamiętać, czy jeżeli nie mogą pamiętać o tej całej
przeszłości, to przebywają tak trochę jak goście hotelowi, przybysze, jak przejezdni. Jest to nam konieczne - ta pamięć i potrzeba takich działań, takich instytucji, takich ludzi, coby wszystko zbierali w jednym miejscu. Jest to nam najzwyczajniej potrzebne, prawie tak jak powietrze.
„Nomen Nescio”, reż. Szczepan Adamik, TVL, 2000.
Opracowanie i redakcja: Aleksandra Zińczuk