• Nie Znaleziono Wyników

Misyonarz Katolicki, 1893, R. 3, nr 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Misyonarz Katolicki, 1893, R. 3, nr 2"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Czasopismo ilustrowane dla ludu katolickiego.

Ojciec święty Leon XIII. udzielił pisemku temu Błogosławieństwa Apostolskiego.

Wychodzi 2 razy na miesiąc (l-szego i 16-stego.) Przedpłata ćwierćroczna na pocztach, w księgarniach i agenturach 1 markę. Wprost z ekspedycyi z Mikołowa z przesyłką pocztową 1 markę 20 fen., w Austryi 60 cent., z przesyłką

pocztową 72 cent. — Ogłoszenia za trzyłamowy wiersz 20 fen.

Nr. 2. Mikołów, 15. Stycznia 1893. Rocznik III.

Dsieoi LCairyi.

(Opowieść z ostatnich dziejów Kaukazu.)

(Ciąg dalszy.)

9. Starzec w górach Elbrus.

Brak ok powrócił do junehu. Siedział on wieczorem po powrocie w gronie mężów przede drzwiami wielkiego domu, który za­

mieszkiwał teść jego, Usbanok, jako głowa całćj zagrody. Nie był to atoli pałac, jeno prosta z nieociosanych belek i grubych de­

sek budowa, która w oczach biednych mie­

szkańców gór Kaukazkich uchodziła za pię­

kny dom, reszta ludzi junehu żyje w bie­

dnych chatkach, których ściany ulepione są z gliny i trzciny. Brakok opowiadał o swo- jćj wycieczce. O rozmowie z starym Had

żim naturalnie ani słowa nie rzekł, za to o- powiadał tern więcćj o Selerze paszy i o tu­

reckich żołnierzach i jak oczekują tam każ­

dego dnia wylądowania nowych okrętów z Konstantynopola, na których ma także

przybyć oddział Polaków z armatami, goto­

wi wszyscy walczyć razem z Abchazami prze­

ciw Moskalom nad Kubanern.

Z tego powodu wywiązała się sprzeczka pomiędzy słuchaczami. Stary Murkos nie chciał ufać Polakom. Słyszał on, że mowa ich jest prawie ta sama, co Moskali, i któż — mówił dalćj, zaręczy, że oni tylko na pozór strzelają do Moskali? Prawdopodobnie przy­

bywają tylko dla tego, ażeby wyśledzić wszystkie nasze wąwozy i drogi kryte a po tćm zdradzić je nieprzyjacielowi.

Podejrzenia te zbijał Usbanok. > Pola­

ków pozbawili« — tak mówił, »Moskale wolności i zrabowali im ojczyznę, i dla tego to powodu łączą się z ludem, który wypo­

wiada Moskalom wojnę. Nie lękam się Po­

laków, ale na pewno Turków. Chociaż nam pomagają wypędzić Moskali z gór naszych,

(2)

18 Dzieci Maryi.

to czynią to dla tego, ażeby potóm nad na­

mi zapanować. My jednakże chcemy pozo­

stać wolnymi i nie tak skrępowanymi, jak ów starzec na Elbrusie.«

»Starzec na Elbrusie!« zawołał Małek.

»Opowiedz nam o nim Marjomie.«

Sędziwy ofiarnik, znanyJ nam z uroczy­

stości Tha-Nan, przyjechał także do junehu Usbanoka, ażeby się dowiedzieć, co tam sły­

szał Brakok nad brzegiem morskim. Pogła skał swą siwą brodę i począł opowiadać starodawne podanie, które przed więcćj mo­

że, aniżeli dwoma tysiącami laty, przynieśli do Kaukazu wypędzeni z ojczyzny swój Gre­

cy i Rzymianie. Podanie to może być je­

szcze dawniejsze, może być tradycyą ludów azyatyckich i zawierać w sobie pod obrazem greckiego Prometeusza historyą o buncie i ukaraniu Lucypera. »Widzicież tam wierz­

chołek Elbrusa, jak jaśnieje on tam ponad lasem ciemnych jodeł? Są to śniegi i lo­

dowce nie topniejące nawet latem. Tam u góry na najwyższym szczycie, gdzie dmą i szaleją wiatry w południe, o północy, ra­

no i na wieczór, rozciąga się niezmierna płaszczyzna skalista. Na tój to wyżynie sie­

dzi od wieków starzec. Biały jak śnieg włos okrywa jego głowę, srebrzysta spada mu do stóp broda i całe ciało jego porosłe jest siwym włosem. Paznogcie u rąk i nóg jego długie i jakoby u orła zakrzywione, oczy jego czerwone są jak krew i świecą, jak ża­

rzące węgle. Gdy słońce wieczorem zanurzy się w morzu a góra światłem zajaśnieje, to wiedzcie, że ten blask z ócz jego wychodzi.

Na szyi, biodrach, nogach i rękach skrępo­

wany jest ciężkiemi spiżowemi kajdanami i przykuty do skały. Niekiedy, podczas no­

cy spokojnój słyszeć możesz przytłumiony brzęk, niekiedy dolatuje od strony góry je­

go wzdychanie, a za każdą rażą zwiastuje ono krajowi naszemu wielkie nieszczęście.

Kiedy waleczny szeik Szamyl pokonany zo­

stał i w niewolę wzięty przez Moskali, wte dy to słyszałem, jak starzec na Elbrusie przez trzy noce srożył się i jęczał. Już przez lat tysiące siedzi on tam u góry, przykuty do skały. Był on przed wiekami sługą i przyjacielem wielkiego Tha (Boga), który go dla wielkiego jego rozumu tak wysoko

cenił, że żył z nim jakby równy z równym.

Ale na nieszczęście powstały złe myśli w gło wie tego dumnego męża. Chciał on tak samo być potężny i jeszcze potężniejszym, aniżeli sam wielki Tha, a ponieważ znał nie jedne z jego tajemnic i sądził, że wszystkie

zna, podniósł bunt przeciwko niemu, chcąc wielkiego Tha strącić z tronu. Ten głupiec!

bo któż może się równać z Tha? Zuchwalca skrępowano i przykuto łańcuchami do skały.

»Czyż tron twój nie jest ci tu dość wysoki?<

rzekł wielki Tha do niego. Mało tylko lu­

dzi widziało starca na Elbrusie, gdyż dróga do niego jest trudna i pełna grozy. Znam jednak trzech starców, którzy go widzieli;

mieszkają oni ztąd daleko, na wschód tych gór i bez obawy śmierci nie mogą wszyst kiego wypowiedzieć, co widzieli i słyszeli.

Nikt wszelako nie może po raz wtóry dojść do niego; ojciec mój, który usiłował po raz drugi wejść do niego na szczyt góry, ażeby zasięgnąć u niego rady podczas wojny z Mo­

skalami, opłacił życiem swą śmiałość, jak wy to wiecie.« Tak opowiadał sędziwy Ma rjom. Mężowie milczeli i spoglądali ku śnieżystemu wierzchołkowi góry a strach ich przejmował, gdy wspomnieli na męki, jakie cierpiał ten zuchwały buntownik przeciw wielkiemu Tha tam u góry, wśród śniegu, lodów i skał wieczystych. Marjub i Mara, przycupnąwszy za drzwiami, przysłuchiwali się ciekawie tćj opowieści. Mara szepnęła do ucha braciszkowi: »Marjubie, ja myślę, że ów zły człowiek z temi wielkiemi pazu­

rami ptasiemi jest owym djabłem, o którym opowiadał nam wczoraj nasz poczciwy Polak.«

Brakok, który siedział w pobliżu, choć te słowa po cichu wymówiono, zrozumiał, iż Polak musiał coś dzieciom wczoraj opowia­

dać. Oczy jego zajaśniały niezwykle i rzekł do siebie: »Hadżi, miałeś słuszność, dzieci wiedzą, dokąd Tha Nan uprowadziła cudzo­

ziemca. « Przyłożył więc ucho do szpary w drzwiach, ażeby się więcćj jeszcze dowie­

dzieć z rozmowy dzieci i usłyszał, że Marjub zganił siostrze, iż wypowiedziała nazwisko Polaka. »Jak łatwo może kto z mężów ciebie usłyszeć?« — tak się odezwał, »a wte- dyby Polak łatwo mógł postradać życie, i któżby nam wtedy dal owo lepsze życie,

(3)

Dzieci Maryi. 19

jakie miał starzec na Elbrusie, zanim stał się złym ? Dziewczęta są zawsze nieostrożne i nie umieją trzymać języka za zębami.«

Brakok dosyć słyszał. Postanowił więc sobie mieć dzieci na oku i w razie potrzeby gwałtem ich tajemnicę zbadać, gdyby tego nie miał dokazać chytrością i dobrocią. Na chwilę coś innego zajmowało jego uwagę.

Usbanok stawił pytanie, czy nie byłoby do­

brze wysłać kogoś na Elbrus w celu zapy­

tania tam owego ducha górskiego o radę co do przyszłćj wojny. Sędziwy Marjom oświadczył gotowość wymiarkowania woli wielkiego Tha. Naczelnik junehu przyniósł miech skórzany z kośćmi i kosteczkami ja­

gniąt zabitych podczas ostatnićj uroczystości ofiarnćj. Marjom, który prowadził zarazem doniosłe rzemiosło odgadywania przyszłości, zabrał się wśród zwykłych mamideł do spra | wowania swego urzędu. Zrobił koło, w któ­

rego środku położył czaszkę baranią, szepcąc jakieś tajemnicze słowa. Następnie obszedł po trzykroć koło z miechem, ważąc i potrzą sając nim wśród niezrozumiałych zaklęć, pod­

czas gdy przy tych ceremoniach reszta obe­

cnych przypatrywała się milcząco jego ru­

chom wśród trwogi. Nagle stanąwszy, wy­

sypał kości z miecha, wołając głośno: »Tha Nan ! Jesha tha-ok! powiewając miechem nad czaszką baranią. Z ust wszystkich wydobył się okrzyk: »Tha zezwala!« gdyż miech za­

wisł wśród rogów czaszki baranićj.

»Zaiste, wielki Tha zezwala«, rzekł Ma­

rjom, »i pragnie, ażeby młody i silny mąż z junehu i to sam jeden odważył się podjąć drogę na Elbrus. Patrzcie jeno, jak sterczy prosto gładki róg barani, podczas gdy inne kości daleko na okół się rozsypały.«

Nowy rozległ się okrzyk zdumienia wśród obecnych. »Któż to ma być«, zapytał Us­

banok, przecież nie syn mój Małek?«

»Niechaj los rozstrzyga pomiędzy mło­

dymi mężami«, odrzekł wróżbita Marjom.

> Przynieście worek z kolorowym gro­

chem i niechaj każdy z nich po kolei wy­

ciąga ziarnko z zawiązanemi oczyma. Kto najjaśniejszy wyciągnie groch, ten pójdzie do starca na Elbrusie po radę!«

»Niechaj tak będzie!« zawołali wszyscy.

Usbanok ustawił w szeregu młodych mężów

z junehu a Marjom zawiązał im oczy po kolei. Następnie jeden za drugim wkładał rękę do worka i wydobywał z niego zło­

wieszcze ziarnka grochu. Pierwsi, co sięgnęli do worka, wyciągnęli z niego groch ciemny, niebiesko-ciemny i mocno ciemny. Małek wy­

dobył jasno-żółty. Na widok ten zaciemniła się bardzo twarz Usbanoka, gdyż jeden tylko pozostał mąż z wyciągających losy a gdyby i ten wydobył groch ciemny, wtedy musiał­

by syn jego Małek podjąć ten groźny po­

chód, z którego mało kto wracał. W jak największym natężeniu umysłu spoglądano na tego ostatniego, który teraz wyciągnął rękę ku workowi. Był to Brakok. Zwolna zanurzył on rękę we worku i ociągając się, wydobył z niego ziarnko. Trzymał je w dłoni zawartćj dopóty, dopóki nie zdjęto mu przepaski na oczach. Otworzył wreszcie dłoń

— i w tćj chwili zajaśniał na nićj jak śnieg groch. Z klątwą na ustach rzucił go od siebie, jakby był żarzącym się węglem. Ale było już za późno, stojący przy nim, groch ten ujrzeli i wszyscy zawołali: »Dzielnego Brakoka wola starzec na Elbrus!« Usba­

noka uradował wielce ten wynik losu. Za­

prosił zatćm wszystkich do siebie na nastę­

pujący wieczór na wielką ucztę, na którćj miano uczcić i pożegnać Brakoka. Wedle zwyczaju Abchazów postawiono przed każ­

dym mężem mały okrągły stoliczek, który zmieniano po każdćj potrawie. Obnoszono wszystkie łakocie Abchazów: indyka w czer­

wonym pieprznym sosie, pierogi nadziane mięsem lub serem, cienko krajane kawałki mięsa baraniego w sosie pieprznym, w ma­

śle smażone kawałki sera z chlebem, jagły z kwaśną śmietaną. Lał się przy tćm kru­

pnik strumieniami i wszyscy mężowie byli weseli i dobrćj myśli, tylko Brakok siedział jakoby skazany na śmierć przy uczcie ka- towskićj. W końcu przyszła mu weselsza myśl do głowy i rozjaśniło się jego oblicze.

»Głupcze,« rzekł do siebie. »Któż może mnie zmusić do pójścia na Elbrus. Udam, że idę na Elbrus, a mojćj nieobecności w ju­

nehu użyję do tego, ażeby ułatwić i uregu­

lować mój interes z Hadżim i zarobić owe sto rubli. Że mi też to zaraz na myśl nie przyszło ! < (Ciąg dalszy nastąpi.)

(4)

20 Pozdrowienie biskupie.

Niżćj podpisani Arcybiskupi i Biskupi

Wielebnemu Duchowieństwu i wszystkim wiernym przesyłają pozdrowienie i błogosławieństwo w Panu!

(Ciąg dalszy.)

Przyczynę zaś tego złego naszych czasów znajduje głównie w podkopaniu i zdeptaniu najwyż­

szej i najświętszćj powagi Kościoła, który w Imię Jezusa Chrystusa i z polecenia Jego ma ludzkości wskazywać drogę i być osłoną dla każdej innej prawowitej władzy. Doskonale też o tern wiedzą nieprzyjaciele społecznego porządku. Aby więc tern łatwiej i pewniej zburzyć podstawy społe­

czeństwa, uderzają w pierwszej linii na Kościół Boży, obrzucając go haniebnemi oszczerstwy, jako­

by on był wrogiem państwa i prawdziwej oświaty, i starają się podkopać zwłaszcza najwyższą po­

wagę rzymskiego Papieża, który im stoi w dro­

dze, jako niewzruszona epoka, broniąc prawa i prawdy.

A przecież ten Kościół jest, jak dalej mówi Ojciec święty, największym dobroczyńcą państw i narodów. Wszakżeż to on opowiadaniem Ewan­

gelii daje światu dobry obyczaj, prawdziwą wolność, światło i dobrobyt, on pielęgnuje i wspiera sztukę i naukę, on w imię Krzyża szerzy miłość i miło­

sierdzie. Papieże to właśnie, świadomi wzniosłego zadania swego, przez wszystkie wieki nie szczę­

dzili ni trudów, ni walki dla dobra narodów.

Z okiem ku niebu zwróconóm, ni groźbą, nie dali się sprowadzić z drogi obowiązku. Wśród na­

wałnic wieków i zamieszek narodów była Stolica Apostolska jakoby zbawczą latarnią morską w przy­

stani, jakoby silną kotwicą, była węzłem miłości i zgody między narodami, wspólnem ogniskiem, z którego się rozchodziła nauka wiary i hasło po­

koju. Jeżeli jednak takie dobrodziejstwa mają być i nadal zapewnione światu, wtedy trzeba przy­

wrócić Stolicy św. odjętą swobodę w pełnieniu wzniosłego zadania, aby mogła wszystko czynić i nauczać, zalecać i zabraniać, co jest koniecznem dla trzody Chrystusowej, aby zachowała prawdę i cnotę i nie poszła na manowce.

W takich to zarysach złożył Ojciec święty wielki plan swój dla uratowania świata od zagłady, nad którego wykonaniem bez wytchnienia pracuje.

Następne okólniki są niejako materyałem do bu­

dowy, a raczój odbudowania w duchu chrześcijań­

skim społeczeństwa ludzkiego. Przyjrzyjmy się na chwilę tym okólnikom.

Największem niebezpieczeństwem w naszych czasach są nauki socyalistyczne i komunistyczne;

obiecują one zwodniczo taki ustrój świata, w któ­

rym nie będzie już niesprawiedliwości, ani nie­

równej własności, w którym wszyscy równy udział mieć będą w używaniu szczęścia i dóbr ziemskich.

Ten urojony obraz przyszłości, który się oczy­

wiście nigdy nie ziści, tern niebezpieczniejszą sta­

nowi przynętę, im częściej ludzie w biedzie i cier­

pieniu ze strony ziemskiej się spodziewają pomocy.

W obec takich pokus podnosi Leon XIII głos ostrzegający i wykazuje, że dążnością so- cyalizmu nie jest nic innego, jak zagłada chrze­

ścijańskiego społeczeństwa. Powaga i całość państwa w równćj mierze są zagrożone, jak Ko­

ściół i rodzina. Kościół oświadczając się za nie­

tykalnością prawowitej własności ziemskiej podnosi równocześnie obowiązek miłosierdzia i miłości chrześcijańskiej, i wszelkich dokłada starań, aby zmniejszyć srogą niedolę biednych, wskazując jednak przytem na Tego, »który bogatym będąc, dla nas stał się ubogim, abyśmy przez Jego u- bóztwo stali się bogatymi.« (Encycl. »»Quod apostolici muneris* * z dnia 28 Grudnia 1878 r.)

Nędza materyalna wszelako jest tylko bodźcem do szerzenia fałszywych i przewrotnych idei socya- listycznych, źródłem ich właściwem jest ów zu­

pełny upadek moralny, powstający z ciemnoty i bezbożności, która z dnia na dzień coraz to większe przybiera rozmiary. Duch czasu w rozterce z Bogiem i Kościołem stara się zburzyć podwa­

liny prawd objawionych, a broń do tego bierze z wyników nowoczesnej nauki, sfałszowanych jedno­

stronnie i nagiętych do własnego interesu. Czyż może w obec tego milczeć namiestnik Jezusa Chrystusa? W mądrem tedy uznaniu potrzeb czasu starał się Leon XIII o popieranie studyów filo­

zoficznych i nauk przyrodniczych. Abyśmy zaś trafili do czystego i niesfałszowanego źródła pra­

wdy, zaleca nam Ojciec św. iść w ślad za wielkimi nauczycielami wieków poprzednich. (Encycl. »»Ae- terni Patris* * z dnia 4 Sierpnia 1879.)

Szczególnie św. Tomasz z Akwinu stał się świetnym przykładem dla wszystkich przyszłych pokoleń, siłą swej gorącćj modlitwy i głębokością swych badań we wszystkich dziedzinach wiedzy ludzkiej. Słusznie też jego poleca Ojciec święty jako wzór chrześcijańskiego badacza i prawo­

wiernego uczonego.

Próżnoby się atoli, najmilsi dyecezyanie, wy­

silał duch ludzki, aby uratować społeczeństwo przez pielęgnowanie prawdziwćj nauki, gdyby po­

rządek w rodzinie i państwie przez Boga ustano­

wiony miał być zagrożonym lub zgoła zepsutym.

Istnienie społeczeństwa opiera się na rodzinie i jej prawach od Boga ustanowionych. Dla tego oka­

zuje nam Ojciec św. plan Bozkiej mądrości i miło­

(5)

Szczegółowe nowiny z misyi katolickich. 21 sierdzia w ustanowieniu Sakramentu małżeństwa.

(Encycl. ».Arcanum divinae sapientiae*• z dnia 10 Lutego 1880.) Gdy Bóg Ojciec »oznajmił tajemnicę woli Swojćj, aby w Chrystusie wszystko naprawił, co na niebiesiech i co na ziemi jest*

(Efez. 1, 9 — 10), napełnił nowem, nadprzyrodzo- nem życiem wszystkie urządzenia ludzkiego spo­

łeczeństwa. Mianowicie przywrócono małżeństwu pierwotną prostotę i nierozerwalność i wyniesiono je do godności Sakramentu. Z takich małżeństw ma wyrastać dziatwa Boża, czyste, świątobliwe pokolenie, oddające się służbie Bożej i dążące do żywota wiecznego pod wodzą i opieką Kościoła.

Póki chrześcijańscy małżonkowie mieć będą ten wzniosły cel przed oczyma, póty będzie małżeństwo źródłem błogosławieństwa, dobrobytu i pokoju w społeczeństwie. W małżeństwie rozwija się duch ładu i posłuszeństwa i przenika ztamtąd całe życie publiczne. Słusznie też' dowodzi Leon XIII, że Papieże bronili nietylko religii, ale i samego społeczeństwa, usiłując utrzymać w biegu wieków mimo niebezpieczeństw i prześladowań świętość małżeństwa, i że właśnie dla tego religijny cha­

rakter małżeństwa i zasada nierozerwalności stały się przedmiotem zaczepek ze strony tych ludzi, którzyby porządek w państwie naruszyć i na­

miętnościom zepsutego serca niepohamowanie folgo­

wać chcieli.

Jak rodzina, tak i społeczeństwo ludzkie o- piera się na prawie Bożem. Odmówiwszy praw Kościołowi i powstrzymawszy zbawienną jego działalność, nie wahano się także wystąpić przeciw prawowitej powadze państwa. Postawiono twier­

dzenie, że lud jedynem źródłem powagi i władzy, a królowie, najwyżsi dzierżyciele władzy mają i wykonują ją tylko z ramienia ludu; ztąd też można ich wedle upodobania każdego czasu ze stanowiska usunąć. Takie nauki przewrotu zło­

wrogie przyniosły owoce, to też w naszych cza­

sach więcej niż kiedykolwiek widzieliśmy przewro­

tów w państwach i przerażających zamachów przeciw panującym. Coraz to większa z dniem każdym niepewność powstrzymuje swobodny i zba­

wienny rozwój w życiu narodów.

Szczegółowe nowiny

l*aństwo niemieckie. Dyaspora kato­

licka. W państwie niemieckim, osobliwie w środ­

kowych okolicach, pomiędzy innowiercami mie- szkają rozproszeni katolicy. Gdyby się nie stara- no o szkoły i kościoły dla nich, niezawodnie po­

traciliby swą wiarę. Kościoły bowiem i szkoły filarami wiary katolickiej. »Związek św.

Bonifacego* zbiera ustawicznie fundusze na wy-

Czyż więc wobec takiego zamieszania pojęć nie było obowiązkiem Namiestnika Chrystusowego zabrać głos i ogłosić światu katolickiemu pojęcia o władzy? W okólniku swym o władzy państwo­

wej (Encycl. »»Diuturnum illud.*« z dnia 29 go Czerwca 1887), wywodzi przeto Leon XIII, że każda prawowita władza od Boga pochodzi.

Chociażby nawet lud na drodze wolnego wyboru mianował przedstawicieli władzy, to przecież naj­

wyższa ich powaga nie na woli ludu się opiera, ale jest z Bożćj łaski. »Przez nią królowie kró­

lują i prawodawcy stanowią sprawiedliwość. Przez nią książęta panują i mocarze skazują sprawiedli­

wie.* (Przyp. 8, 15, 16.) »Nadstawcie uszu wy, którzy władniecie ludem, gdyż dana jest wam władza od Pana i moc od Najwyższego.' (Mądr.

6, 3, 4.) Bez upoważnienia nie może nikt krępo­

wać wolnćj woli drugich, bo tylko Bóg udziela tćj władzy. Dla tego też pisze Apostół: »Nie masz zwierzchności jedno od Boga, a które są, od Boga są postanowione.» (Rzym. 13, I.) Słowa powyższe wyświecają wysoką godność panujących, równie jak obowiązki poddanych.

Jest to zatem fałszem i dowodzi złój woli, jeżeli się zarzuca Kościołowi, że przez wpływy swoje także państwową panujących władzę sobie przywłaszczyć pragnie. W okólniku (Encycl.

»»Immortale Dei‘* z dnia 1-go Listopada 1885) o chrześcijańskim ustroju państwowym wykazuje Ojciec św., że Kościół podlega temu samemu losowi, co Zbawiciel, którego także jako buntu­

jącego lud, jako cesarskiego wroga piętnowano, a dalej wykłada wyraźną naukę Kościoła, że władza państwowa od Boga pochodzi i że jój wszyscy posłuszeństwo okazywać winni, nie z przy­

musu zewnętrznego, ale z obowiązku sumienia.

Wynika ztąd, że państwo we własnym interesie powinno popierać dążności Kościoła.

Zasadniczym naszych czasów błędem, który wywołuje upadek ducha i obyczajów, jest fałszywe pojmowanie wolności. Dla tego więc przypomina Ojciec św. prawdziwe pojęcie wolności. (Encycl.

»»Liberias'* z dnia 20 Czerwca 1888.)

(Dokończenie nastąpi.)

z misyi katolickich.

budowanie nowych świątyń Bożych i na utrzymy­

wanie tych, co powstały w kraju innowierczym.

Druga przytem jest trudność płacenia pensyi księżom i nauczycielom. Katolicy pomiędzy inno­

wiercami rozproszeni są ubogimi robotnikami i nie mogą wiele dać księdzu lub nauczycielowi. Za­

cny związek świętego Bonifacego postarał się o to, aby każdy ksiądz miał 1200 marek pensyi i wol­

(6)

22 Szczegółowe nowiny z misyi katolickich.

ne pomieszkanie; nauczyciele także otrzymują od­

powiednią pensyą i wolne pomieszkanie. Bardzo jednak ubolewać należy, że tak szczupłą pensyą otrzymują księża i nauczyciele; pastor bowiem protestancki pobiera od dnia otrzymania posady 1800 marek, a ta pensyą wzmaga się w miarę lat — ksiądz zaś katolicki ma tylko 1200 marek a pensyą nie wzrasta I Ksiądz katolicki żyje więc w biedzie, a pastor protestancki opływa w coraz większe dostatki.

Przypatrzmy się teraz wiernym, co żyją po­

między innowiercami! Ponieważ żyją w mniej­

szości i ubóztwie, są upośledzeni w obec drugich.

Nie słyszą modlitwy katolickiej, ani kościelnego śpiewu w domu swoim lub przy pracy; nie widzą kapłana, obrządków kościelnych i uroczystości nie wiele znają. Bo do kościoła katolickiego muszą bardzo daleko iść i lękając się, aby nie obrazili pana swego, u którego pracują, nie raz zupełnie opuszczają kościół. Są katolicy, co ani jednego razu w roku nie idą do kościoła, a ponieważ oto­

czeni są od rana do wieczora innowiercami szy­

dzącymi z wiary katolickićj, tracą swą wiarę i marnie giną.

Redaktor »Misyonarza katolickiego* odwiedził przed laty pewnego księdza w okolicy protestan- ckićj. Przybył na odpust św. Anny, ponieważ kościół był poświęcony świętej Annie, Matce Bo­

garodzicy Maryi. Proboszcz poprosił mnie, aby na uroczystość powiedział kazanie, co też chętnie u- czynilem. Lecz ilu było katolików w kościele? Ka­

zanie słyszało tylko dziewiętnastu 1 Kościół był piękny, lecz tylko garstka wiernych w nim.

Niedawno tenże sam redaktor miał zaszczyt uzyskania audyencyi (posłuchania) u Najprzew. Ks.

Biskupa wrocławskiego. Dostojnik Kościoła wy­

raził swą boleść z powodu »dyaspory* to jest z powodu katolików rozproszonych pomiędzy in­

nowiercami. Ubolewał, że tak wielka ich liczba ginie corocznie. Pewna stacya misyjna, tak mówi Książę-Biskup, nie miała księdza przez dwa lata dla braku duchowieństwa. Gdy zaś po upływie dwóch lat ksiądz lub raczej misyonarz tamże przy­

słanym został, napisał tenże swemu Biskupowi:

»Tu być nie mogę, bo tu nie znajdę ani jednego katolika. Nie mam ministranta, nie mam kościel­

nego ani sługi katolickiego. Katolicy, co tu byli przed [dwoma laty, albo opuścili okolicę, albo przeszli na inną wiarę.«

Któżby więc nie zabolał nad losem katolików rozproszonych pomiędzy innowiercami? Rodzice!

Nie dozwalajcie waszym synom albo córkom wę­

drować do krajów niekatolickich. A jeżeli pomi­

mo waszych usiłowań opuszczają dom rodzicielski i szukają zarobku w krajach niekatolickich, pole­

cajcie ich zacnemu .Związkowi świętego Izjydora* mającego o nich pieczę ojcowską.

Katolicy, .wspomagajmy ile można sprawy misyjne kraju naszego. Przez modlitwę i jałmu­

żnę staniemy się misyonarzami, apostołami ubogich

braci i sióstr naszych. Wielkie i naglące są po­

trzeby dyaspory. W dyecezyi padernborskićj ma być w roku bieżącym wybudowanych pięć szkół;

w dyecezyi hildesheimskićj dwie szkoły, w fuldz- kićj cztery. Dyecezya warmijska życzy sobie pię­

ciu szkół (pr. Holland, Mensgut, Landsberg, Hei­

ligenbeil, Ortelsburg) itd. Każda dyecezya ma właściwe potrzeby mające na oku utrzymanie wia­

ry przez szkoły i kościoły.

Dodajemy tu cztery przykłady, aby czytelnicy

• Misyonarza katolickiego* Bogu dziękując za nie­

wymowne szczęście, że w katolickim żyją kraju, mieli współczucie nad biedakami, co żyją w pań­

stwie niemieckiem pomiędzy innowiercami. Otóż uważajcie na pisma, przeznaczone do zarządu

.Związku świętego Bonifacego.«

Z dyaspory katolickiej. Gross-Umstadt.

Dzisiajsza parafia w Gross Umstadt w WKs. Hess- kiem istnieje od r. 1702. W czasie tak zwanej reformacyi (Lutra) został Gross-Umstadt protestan­

ckim. W tamtejszym kościele (Stiftskirche) znaj­

duje się dziś jeszcze ówczesny ółtarz katolicki.

W końcu 17 go stulecia wymarli, iż się tak wy­

razimy, zupełnie katolicy. Kziążę elektor palaty- tynatu Jan Wilhelm ustanowił znów parafią w r.

1702 i oddał katolikom miasta Gross-Umstadt salą do modlitwy w dolnćj części zamku elektorskiego.

Parafia miała po swćm ustanowieniu wiele do zwal­

czenia. Mimo to przy pomocy Bożćj ostała się do dziś dnia wśród innowierców. Liczy ona około 800 katolików, którzy rozrzuceni mieszkają w 7 różnych miejscowościach wśród 8 tysięcy lutrów reformowanych. Tylko katolicy mają filią w Heu- bach, mogą używać do nabożeństwa tamtejszego kościoła symultannego, reszta katolików parafii musi się zadowolić wyżćj wspomnianą salą w zam­

ku elektoralnym.

Sala ta jest za szczupłą dla katolików a wyż­

sze piętro zamku zamieszkuje sędzia i to tak, że nad ołtarzem katolików ma swój pokój sypialny.

Gdy katolicy przybywają w niedzielę na nabożeń­

stwo, są zmuszeni patrzeć na wywieszoną pościel, sięgającą aż do okna sali, w którćj się znajduje ółtarz katolicki. Nadto przecieka woda przez po- sowę na ółtarz. Prośby zanoszone do zarządu fiskalnego nie odnoszą skutku. Tenże zarząd za­

przecza nam katolikom prawa do posiadania sal, twierdząc, że to tylko dzieje się z łaski. Kuchnia sędziego znajduje się nad zakrystyą, do której przechodzą zapachy wszelkiego rodzaju i to pod­

czas nabożeństwa, Zważywszy tę i wiele innych przykrości, ośmiela się niżej podpisany w Gross- Umstadt zanieść do czcigodnego zarządu dyece- zyalnego stowarzyszenia św. Bonifacego w Wro­

cławiu uniżoną prośbę o wsparcie, któreby nam umożebniło wybudowanie Kościoła. Dotąd po­

wiodło nam się zebrać 14 tysięcy marek, Do budowy odpowiedniego kościoła potrzebujemy co najmnićj podwójną sumę. Katolicy parafii

(7)

Szczegółowe nowiny z misyi katolickich. 23 z małym wyjątkiem są biednymi robotnikami.*

Mimo, że muszą pokrywać na potrzeby K kościelne niedobór (deficyt) 1000 marek, zobowiązali się pi­

śmiennie płacić rocznie 300^ marek. Wzmaga się także gorliwość religijna w parafii. W r. 1891 przystępowało 2084 osób do Komunii św., z cze­

go się pokazuje, że parafianie nie tylko porzebu- ją, ale są także

godni wsparcia.

(podp.) Zarząd kościelny. Ks.

M i s c h 1 e >3, proboszcz.

Z dyaspory Birkeubriick.

Dawniejszą pa­

rafią Lorenzdorf w pow. Bunzlau, ogłoszono urzę­

dowo w roku 1860 za już nie istniejącą a ka­

tolicy w obrę­

bie tej parafii mieszkającej, oddani zostali

duszpasterstwu proboszczowi w Birkenbrück, Katolicy ci w liczbie około 250, żyją roz­

proszeni w, 13 wsiach pomię­

dzy 700 inno­

wiercami. Od­

dalenie niektó­

rych miejsco­

wości od Bir­

kenbrück wy­

nosi przeszło 3 mile — jest to prawdziwa dya- spora — mał­

żeństw miesza­

nych jest tu 9/10 procent i dzieci

z tych mał­

żeństw trzeba formalnie zdo­

bywać, by po­

stały katolickiemu, i »W mej parafii

Święty Franciszek i wilk. (Objaśn. na str. 30.) pisze proboszcz ks. Buch

wald — mam do czynienia z nie mnićj jak 5 pa­

storami (księżmi innowierczymi.) Musiałem już z niemi ścierać się nie tylko piśmiennie, ale i przed sądem. Na szczęście zawsze odnosiłem zwycię- ztwo.^ Troski te jednak i walki nie ustają. Prze- wagn"protestantów w niektórych miejscowościach,

wielkie oddalenie od plebanii, obojętność katoli­

ków utrudniają bardzo moje zabiegi i działanie.

Mimo to mam razem pod mym dozorem 48 dzieci katolickich, jest to piękny procent; w Hermanns­

dorf nie straciłem żadnego dziecka, wszystkie dzie­

ci z mieszanych małżeństw są katolickiemu Ponieważ w całej dyasporze nie ma ani jednćj

szkoły katolic­

kiej, przeto dzie­

ci katolickie mu­

szą aż do 12 roku życia cho­

dzić do szkoły ewangelickićj, dopiero od 12 roku mogę je brać na pleba­

nią albo" umie­

ścić w jakiej szkole „ katoli ckićj. Ale też muszę dbać o utrzymanie dzie­

ci. Chwilowo umieściłem jede­

naście dzieci z mćj dyaspo- ry w szkołach katolickich, a z tych są tylko 4, za które płacą rodzice, o 7 ja musze się tro­

szczyć. Z tych 7 opuści szkołę na Wielkanoc 5, 2 pozostają na­

dal i 4 na no­

wo do] szkoły wstępują. Do­

tąd łożyłem na te dzieci z wła­

snych fundu­

szów, teraz środ­

ki moje wyczer- pnęły się, do­

chody mćj pa­

rafii są szczu­

płe, jako źródło pomocnicze mam tutejszą fundacyą stowa­

rzyszenia św. Bonifacego w sumie 2 tysięcy ma rek, z czego mam 80 marek procentu a pensya za każde dziecko wynosi 2 marki tygodniowo, do tego przychodzą jeszcze książki, a dla dwóch dzieci i odzież, którą muszę kupować.

Przed trzema laty otrzymałem na mą prośbę od stowarzyszenia św. Bonifacego dla mych trzech dzieci do pierwszćj Komunii przystępujących 200

(8)

24 Szczegółowe nowiny marek, od tego czasu starałem się sam sobie ra­

dzić. Boże Narodzenie zbliża się, zaległą pensyą trzeba zapłacić, Nowy Rok nowe pociągnie za sobą koszta, a kasa moja próżna i fundusze wy- czerpnięte.

Ośmielam się zatem zwrócić się z gorącą prośbą do wrocławskiego stowarzyszenia św. Bo­

nifacego o nowe wsparcie na moje 7 osób, które mają przystąpić do Komunii św. (podp.) Ksiądz Buchwald, proboszcz.

Z dyaspory Bunzlau. Obecnie odwiedza 20 dzieci z sąsiednich mej parafii miejscowości, w któ­

rych nie ma katolickich szkół, tutejszą szkołę ka­

tolicką. Chociaż zniesiono szkolne w szkołach ele­

mentarnych, muszę je za każde dziecko opłacać w ilości 60 fen. na miesiąc do tutejszej szkolnej kasy miejskiej, gdyż dzieci te nie mieszkają w miej scu; w szkołach protestanckich w ich miejscu nie potrzebaby nic za nie płacić.

Ponieważ rodzice tychże dzieci są biedni i po większej części żyją w małżeństwach mieszanych, nie powiodłoby mi się nakłonić ich do tutejszej szkoły wyznaniowej (katolickiej), gdybym nie opła­

cał za nie szkólnego i nie dostarczał im potrze­

bnej odzieży, gdyż długa droga od pół do całej godziny niszczy tę odzież i przy złem powietrzu wiele cierpieć muszą dzieci. Dzięki wsparciu sto­

warzyszenia św. Bonifacego było mi możliwem utrzymać te dzieci w szkole katolickiej.

W uznaniu tak ważnej sprawy proszę usilnie i uniżenie czcigodny^ dyecezalny komitet o łaska­

we wyznaczenie na bieżący rok 1892/93 na każde z 20 dzieci po 7,20 mrk., razem w sumie 144 mrk.

(podp.) Ks. Kreuz, dziekan.

Z dyaspory Neu-Ruppin. Dzieci, które tu przybywają z sąsiednich okręgów parafialnych w celu przygotowania do przyjęcia Sakramentów świętych, otrzymują w rodzinie kościelnego Kosta, pożywienie i opatrzenie (po większćj części po­

ściel, niektóre z nich mają własną.) Za to żąda kościelny za dzień 50 fen. Obecnie jest w za­

kładzie 4 dzieci i to 2 z tutejszćj i 2 z są­

siedniej parafii; piąte dziecko umieszczono na żą­

danie rodziców w iitnej rodzinie. Rodzice płacą za to dziecko 1/8 żądanej sumy a 2/g ma zakład płacić. Rodzice są biednymProbotnikami; dziecko to jest tu już 10 miesięcy i na Wielkanoc odcho­

dzi. Przybywanie reszty dzieci jest na nieszczę­

ście rozmaite. Zameldowano jeszcze dwoje dzieci, jedno ma wkrótce przybyć, a drugie na 1 Sty­

cznia r. b.

Dnia 26 Stycznia r. b. ma się odbyć pierwsza Komunia dzieci. Podpisany ma nadzieję, że oj­

ciec jednego z tych dzieci zapłaci część kosztów;

suma utrzymania wszystkich 7 dzieci — jeżeli je­

szcze nowe nie przybędą — wynosi 450 mrk.

Ponieważ rodziny kościelnego i sługi w szkole są biedne, musi niżćj podpisany miesięcznie z gó­

z misyi katolickich.

ry im płacić. Dotychczas od początku Maja wy­

łożył za powstałe koszta około 80 marek. Dla tego to prosi niżćj podpisany jak najuniżenićj prze­

świetny komitet o najłaskawsze udzielenie połowy powyższej sumy, by mógł należące się raty wy­

płacić. (podp.) Ks. Kowalski, proboszcz.

Afryka. Kamerun. Jak wiadomo, pań­

stwo niemieckie posiada od kilku lat w Afryce okolicę nazywaną Kamerun. Okolica ta jest tak wielka, jak królestwo bawarskie i różne tam mie­

szkają plemiona murzyńskie. Każde plemię ma swojego wodza lub króla, który ma pewną wła­

dzę nad ludem swoim, lecz równocześnie jest pod­

danym państwu niemieckiemu.

Katoliccy misyonarze niedawno temu udali się do Kamerunu, aby tu głosić krajowcom wesołą nowinę o Zbawicielu Chrystusie Panu. Misyona­

rze są członkowie Zgromadzenia Pallotynów, tak nazywanych od Wincentego Pallotti, który je za­

łożył. Pallotyni osiedlili się w kraju i założyli trzy misyjne stacye w Edei, Marienbergu i Kriby.

Ponieważ rólnictwo w Kamerunie przez dzikich murzynów zupełnie jest zaniedbane, głód i nędza panuje w kraju. Misyonarze muszą rolę uprawiać i rolnictwa uczyć leniwych krajowców.

Pan Bóg niestety już doświadczył śmiercią nowych głosicieli wiary. Klimat w okolicy tak gorącćj nie służy Europejczykom i jako pierwsza o- fiara febry padł Józef Hofer, braciszek (laik) Pal­

lotynów. Misyonarze ubolewali nad utratą pilne­

go współbrata. Serce ich atoli jeszcze bardziej zostało dotkniętem przez zgon księdza Józefa Klo- sterknechta. Zacny ten misyonarz odznaczał się mądrością i pobożnością, jak niegdyś św. Szcze­

pan. Umiał już dwa języki miejscowe i nauczał w nich mieszkańców. Z płaczem misyonarze od­

mówili nad grobeih jego Różaniec i złożyli go na wieczny spoczynek, gdzie czeka na chwalebne zmartwych wstanie.

Misyonarze Pallotyni założyli w stacyi Ma­

rienbergu szkółkę, o którćj w .Rocznikach' (str.

464 i 465) umieszczone jest następujące sprawo­

zdanie :

.Wiecie, że w naszej szkółce kształci się o- koło czterdziestu młodych murzynów. Wszyscy ci chłopcy zaczęli się przyzwyczajać do regularnego trybu życia, gdy nieprzewidziany wypadek omal nie zniszczył całkowicie owoców naszej pracy.

Rozeszła się pogłoska, że niebawem przybędzie gubernator dla ukarania kilku miejscowych wo­

dzów za jakieś lekkie przekroczenia. Nieżyczliwi odmalowali tak okropnie możliwe wyniki tej wi­

zyty, że przerażeni wodzowie z żonami i dziećmi uciekli do lasu, a cyfra naszych uczniów zmniej­

szyła się do dziesięciu.

Gubernator z przybyciem wcale się nie spie­

szył. Wreszcie pewnego dnia parowiec zarzucił na rzece kotwicę i gubernator w towarzystwie kilku ludzi wysiadł na ląd. Po chwili tłumacz po-

(9)

Wiadomości ze wszystkich części świata. 25 szedł szukać murzynów i z wielkim trudem przy­

prowadził króla Borne, który drżał ze strachu, są­

dząc, że go śmiercią ukarzą. Gdy jednak stra­

szny gubernator zawiązał z nim poufałą rozmowę, król odzyskał zwykłą zuchwałość tak dalece, że zaczął się domagać rozmaitych podarunków, to

okazanćj przez gubernatora, murzyni zaczęli po­

woli wymykać się z lasu, a w kilka dni późnićj wszystkie dzieci wróciły do szkoły. Możemy na­

wet się pochlubić wcale dobremi wynikami pod względem nauki czytania i pisania.

Na przyszłość zamierzamy przyjmować prze-

"»V.ÄCJ1 aję UUllld^db I UillldlLJ' VJL1 puuaiMuiwuj - r J J .

jest strzelb, prochu itp., których mu też nie od- dewszystkiem dzieci niewolników, jako bardziej po­

mówiono. słuszne. Dzieci rodziców wolnych mają szczegół -

Skoro rozeszła się pogłoska o uprzejmości, 1 ne zamiłowanie do handlu, tak, że mogą śmiało

Katedra św. Piotra w Rzymie. (Objaśn. na str. 31.) współzawodniczyć w tćj mierze z europejskimi

żydami. Z gorączkowym zapałem posługują się wszelkiemi rodzajami oszustwa, aby powiększyć swe zyski. Dla dopięcia tego celu każdy środek wydaje im się godziwym. Jeżeli się ich kto zapyta,

jakiego rzemiosła pragną się nauczyć, odpawiadają niezmiennie:

Żadnego, chcę tylko umieć dobrze kupować i sprzedawać, to jest zarabiać jak najwięcćj i dla tego pragnę poznać rozmaite sposoby oszukiwania ludzi.

Wiadomości ze wszystkich części świata,

tyczące się Kościoła katolickiego i sprawy socyalnej.

Przemówienie Ojca św. w dzień wigilijny do świętego Kolegium. Od dawien dawna składa w dzień wigilijny św. Kolegium kardynałów Ojcu świętemu w pałacu Watykańskim hołd i życzenia.

I ostatnim razem w dzień ten zebrali się wszyscy kardynał! w sali tronowćj, a w ich imieniu odczy-

tał Jego Eminencya kardynał Monaco La Valetta, zbliżywszy się do tronu Papiezkiego, adres nastę­

pującej treści: W przednio 50 tej rocznicy świę­

ceń biskupich Waszćj Świątobliwości ponawia św. Kolegium kardynałów przy sposobności uro­

czystości Bożego Narodzenia życzenia wszelkiego

(10)

26 Wiadomości ze wszystkich części świata.

rodzaju, które składa, żeby Bóg zachował długo przy życiu Waszą Świątobliwość i pocieszał Go coraz obfitszemi błogosławieństwami. Dziękujemy dobroci Boga za dobra, jakiemi obdarzał Waszą dostojną osobę i prosimy Go, ażeby raczył sto razy je jeszcze pomnożyć, przekonani, iż błogo­

sławieństwa, których udziela Głowie Kościoła, spływają na wszystkich jego członków. Życzenia nasze łączymy z temi życzeniami, które Wasza Świątobliwość wyraziła z tak wymowną troskli­

wością niedawno temu; prosimy, aby zbłąkani sy­

nowie Kościoła powrócili • na łono swej matki, aby ludy, skupiające się około niej, zbierały z tego zbliżenia się obfite owoce sprawiedliwości, pokoju, szczęścia i uświęcenia. We wszystkich czynach Waszego pontyfikatu świat cały widzi i podziwia cel Waszej gorliwości apostolskiej, którym jest wyrwanie ludów chrześcijańskich ze szponów władz ciemności, tych sprawczyń kłamstwa, które usiłują popchnąć te ludy do gardzenia pomocą, udzieloną spółeczeństwu całemu ku zbawieniu przez Jezusa Chrystusa. Pomimo wszystkich za­

cnych, szlachetnych i prawdziwie wielkich usiło­

wań Waszćj Świątobliwości, burza się wzmaga coraz straszliwsza i chciałaby, gdyby to było mo­

żliwe, obalić łódź Piotrową. W wielu duszach wiara zaćmiewa się, gaśnie miłość, młodzież do­

rasta zatruta jadem błędów i występków, pobu­

dzana do nienawiści własnej swej Matki, Kościoła świętego. Słowem nie zaniedbano niczego, ażeby zniszczyć imię chrześcijańskie. — Kardynał wspo­

mniał dalćj o encyklikach, czyli listach okólnych Ojca św., jako też o ostatnim, znanym czytelni­

kom »Misyonarza* liście do ludu włoskiego, i wy­

powiedział w końcu życzenia św. Kolegium kar­

dynałów, prosząc o błogosławieństwo apostolskie.

Ojciec św. powstał z tronu i odpowiedział na mowę kardynała w następujących słowach:

»Przy zbliżającym się roku jubileuszowym Naszego święcenia biskupiego i przejęci więcej, niż kiedykolwiek, myślą o rachunku, jaki zdać mamy Przedwiecznemu Pasterzowi dusz, pragnęli­

byśmy, aby Bóg miłosierdzia raczył błogosławić życzeniom wyrażonym dzisiaj przez święte Kole­

gium, zwłaszcza w tćj części, która nie należy do Naszćj osoby, lecz do dostojnego urzędu, który piastujemy. Gdyby podobało się Panu Bogu u- dzielić temu urzędowi obfitości owoców, której Nam co dopiero życzono, osiągnęlibyśmy cel Na­

szych zamiarów i otrzymalibyśmy najszlachetniejszą koronę, jakićj życzyć można czujnej troskliwości pontyfikatu już długiego. Ale jeżeli Naszem za­

daniem jest uprawiać i zasiewać, to wiele ważniej­

szym dziełem jest użyźnianie dobrego zasiewu, a to dzieło należy całkiem do Boga, który obiera ku temu środki i chwilę.

Powiedziałeś, księże kardynale, iż burza się wzmaga. Na nieszczęście tak jest. Jeżeli choć trochę przypatrzymy się współczesnej Europie pod względem religijnym i moralnym, to przeko

namy się, iż burza bardzo się już rozpasała i za­

graża zniszczeniem i ruinami. Owo zniszczenie i ruiny znajdą koniec i środek skuteczny w tćj samej instytucyi (urządzeniu) Bozkićj, którą znie­

ważają nieprzyjaciele nauki Jezusa Chrystusa.

Wśród takich okoliczności przypominamy Wam posłannictwo dane przez Chrystusa Pana Piotrowi świętemu i apostołom: »idąc, nauczajcie wszystkie narody i t. d.‘, a My (t. j. Papież) rozciągamy Naszą opiekę i Naszą gorliwość. Obowiązek Na­

szego urzędu i szczera miłość do ojczyzny zwró ciły w ostatnim czasie Nasze oczy na położenie moralne naszego półwyspu (t. j. Włoch.) Pod żarzącemi dotąd popiołami rewolucyi politycznych tleją zbrodnicze dla dusz zamiary i to głównie za przyczyną niegodziwej sekty, która nie była i nie będzie nigdy szczerą przyjaciółką ludu, ponieważ jest nieprzyjaciółką Boga. W innych okoliczno­

ściach opowiedzieliśmy podziemne knowania i zrę­

czne przebiegi wolnomularstwa. I dziś chcemy raz jeszcze podnieść głos Nasz w tćj samćj spra­

wie, widząc, jak swobodnie, bez przeszkody działa owa sekta zbrodnicza, jak spacza serca i umysły ludzkie.

Gdyby ta sekta pozostawiona była własnym siłom, nie wyrządzałaby ona tyle złego. Nie­

szczęście to atoli wielkie, że tę sektę popierają ludzie u steru rządu zostający. I to jest właśnie zgubnem dla narodu nie tylko ochrzconego, ale i błogosławionego i uprzywilejowanego przez Boga (Papież mówi to o Włoszech) między wszyst- kiemi innemi. Niechaj naród ten, podwójnie drogi Naszemu sercu, starają się (ludzie u steru rządu włoskiego stojący) uczynić wielkim i szczęśliwym, niechaj go zachęcają, gdy usiłuje dotrzymać kroku innym narodom oświeconym ku rozumnemu po­

stępowi obywatelskiemu, ale na Boga, niech nie naruszają jego wiary i instytucyi, które są jego życiem, niechaj nie wydają tego świętego dzie­

dzictwa w ręce sekty, która zbeszczeszcza dobro dziejstwa Odkupiciela. Sekta ta wypowiadając bowiem wojnę porządkowi duchowemu, musi ko­

niecznie w naturalnćm następstwie naruszyć pod­

stawy porządku świeckiego. Nie należy więc taić sobie tego, że zasady i wpływy masońskie, usu­

wając wszelki hamulec religijny, przyspieszają roz­

wój przesadzonych wymagań ludu. Klasy mnićj uposażone (biedniejsze, klasy robocze) mają słu­

sznie prawo żądania polepszenia swój doli, po­

lepszenia, zgodnego z rozumem i sprawiedliwością.

Inaczćj ma się rzecz z wymaganiami ludu, który bałamucą masoni i socyaliści, chcąc zniszczyć istniejący porządek publiczny i wprowadzić inny na nowych podstawach. Wśród wielkich niebez­

pieczeństw, wobec coraz groźniejszych -wymagań, boleśnie jest patrzeć, jak bardzo się ubiegają (masoni i socyaliści) o to, by Kościół uczynić wstrętnym i podejrzanym narodom przez Jezusa odkupionym. Działanie Kościoła skierowane jest głównie ku'uświęceniu jednostek, i jest rękojmią

(11)

Wiadomości ze wszystkich części świata. 27 porządku, pomocą i opieką dla państw. Odma­

wiać pomocy Kościołowi, zmniejszać jego swo­

bodę, jest błędem politycznym, nie uznawać jego dobrodziejstw jest niewdzięcznością. Bądź co bądź, Oblubienica Chrystusa (Kościół św.), przy­

wykła do niewdzięczności, jest świadomą tych o- bowiązków i praw, które otrzymała z góry, speł­

nia też spokojnie i godnie swą pielgrzymkę, sta­

rając się z miłością wprowadzić na dobrą drogę

|i oświecić jednostki i spółeczeństwa, które pragnie zbawić tu na ziemi i w wieczności.

Co do Nas (t. j. Papieża) nie przestaniemy, dopóki podobać się będzie Niebu, używać wszel­

kich sposobów, które Bóg złożył w Nasze ręce Urzędu kaznodziejskiego, Naszego posłannictwa, powagi rozporządzeń, nieugiętości w pełnieniu obowiązków, licząc przedewszystkićm nie na Na­

sze słabe siły, lecz na tę potęgę nadludzką, która od 19 wieków uwydatnia wśród świata tę siłę zbawczą, a która się ani nie zmieniła, ani nie pod I legła zmianom. Tymczasem niechaj Bóg wszech F mocny raczy, jak Go o to prosimy pokornie, zlać

I Swe obfite błogosławieństwo na Rzym i na świat I caly, pobudzić pokolenia ludzkie do zdrowych po- ( stanowień i uczuć pokojowych, On, który wcie- I łając się, chce być nazwany Księciem pokoju.

Pełni żywej wdzięczności dla świętego Kole- I gmm za serdeczne uczucia, życzymy mu wszel­

kiego dobra, godnego pożądania i udzielamy ka- I żdemu z jego członków, jako też biskupom, pra- I łatom i wszystkim osobom, tutaj obecnym, bło­

gosławieństwa apostolskiego.«

Powyższe przemówienie wigilijne Ojca św.

bardzo jest ważne. Powinien je z uwagą prze­

czytać każdy uczony i prostak, biedny i bogaty, możny, słaby i małoznaczący człowiek. Pa­

pież przemawia tu właściwie do św. Kolegium kardynalskiego, ale Jego mowa zastósowana jest także do każdego z nas z osobna, do wszystkich narodów, krajów i państw chrześcijańskich całego świata. To przemówienie Ojca świętego, papieża Leona XIII. winien sobie wziąć do serca nie tylko każdy katolik, ale i każdy w ogóle chrześcijanin, choćby był innćj, nie katolickićj wiary człek, protestant, schizmatyk, lub też innego wyznania chrześcijańskiego. Bardzo ważnćm jest w ode­

zwaniu się Papiezkióm ten ustęp, w któróm Ojciec święty stwierdza zdanie kardynała Monaco La Valetta, że burza się wzmaga. Kardynał i Papież wielką wyrzekli tu prawdę. Burza ta rzeczy­

wiście się wzmaga, burza spółeczna, polityczna i religijna, a wszystkie te burze skierowane są ku temu, ażeby na wzburzonćm morzu zatopić łódź Piotrową, t. j. obalić, zniszczyć Kościół, przez Jezusa Chrystusa założony i zbudowany na opoce Piotrowćj, t. j. każdorazowym następcy Jego, biskupie rzymskim, czyli Papieżu. Masoni z imienia chrześcijanie, Żydzi, odrzucający obja­

wienie, religią Chrystusową, socyaliści, nie wierzący

wcale w Boga — oni to wszyscy obalić chcą Kościół św. i na jego gruzach nowy ziemski za­

prowadzić porządek. Wielkie to nieszczęście, że i pomiędzy chrześcijanami, wierzącymi w Boga, znajdują się tacy, którzy łączą się z masonami, z żydami, socyalistami i pragną wierzącemu w Boga ludowi odebrać jego wiarę i popchnąć go do bu­

rzenia Kościoła św. Nie mając jeszcze przemó­

wienia Ojca św., pisaliśmy już o tćm w .Misyo- narzu«, który wyszedł w dniu 1 Stycznia r. b.

Tutaj raz jeszcze zwracamy uwagę czytelników naszych na tę burzę, na te usiłowania tych wszyst­

kich nieprzyjaciół Kościoła św., prosząc gorąco tychże samych czytelników, ażeby nie dali się obałamucić tym wspólnym nam wszystkim nie­

przyjaciołom. Są oni chytrzy, podstępni, udają przed nami niewinnych baranków, a w sercu są drapieżnymi wilkami. Więc miejmy się na ba­

czności przed nimi i jeżeli mamy jakie wątpli­

wości co do Wiary św., idźmy do ludzi od nas oświeceńszych, idźmy do naszych kapłanów, bo oni są naszymi duszpasterzami, - oni nas oświecą i rozproszą nasze wątpliwości, i utwierdzą w Wie­

rze świętćj.

Przemówienie Ojca św. jest bardzo ważnem i dla ludu polsko katolickiego. Papież Leon XIII.

mówi w niem o Swój miłości do ojczyzny, w któ- rój się urodził, mówi o Swój miłości do Włoch.

Takich ojczyzn jest wiele bardzo, jest ich tyle, ile jest ludów i narodów. Człowiek n. p. nie­

miecki ma swą ojczyznę niemiecką, człowiek Iran cuzkićj narodowości ma swą ojczyznę francuzką, a człek polskiój mowy ma swą ojczyznę polską.

Więc Niemiec winien kochać tedy ojczyznę nie­

miecką, Francuz francuzką ojczyznę, a Polak swą polską ojczyznę. Lud polsko katolicki wziąć więc powinien do serca to przemówienie Ojca św., powinien iść w Jego ślady, za Jego przykładem kochać nie tylko swą Wiarę św. katolicką, ale i swój polski język, bo przez ten język może je­

dynie utwierdzić się w swój Wierze św. Niechaj na ten ustęp przemówienia Papiezkiego zwrócą swą uwagę, niech wezmą je do serca ci, co pra­

gną koniecznie odebrać ludowi polsko-katolickiemu jego polską mowę i zamienić lud ten na niemiecki lub rosyjski. Tacy ludzie są tępicielami żyjącego narodu i Bóg ukarze ich, bo nikomu nie wolno burzyć i niszczyć tego, co Bóg stworzył. Nie­

chaj więc czy to germanizatorowie, czy polako­

żercy rosyjscy porzucą swe niecne rzemiosło, niech uszanują dzieło Boże i dozwolą, ażeby lud polsko- katolicki mówił swym językiem ojczystym i w nim utwierdzał się w Wierze św., którój stróżem jest Kościół święty i głowa jego naczelna Ojciec św.

jako namiestnik Chrystusa Pana na ziemi.

Każdy lud, każdy naród otrzymuje od Boga osobne powołanie czyli przeznaczenie.

Temu to przeznaczeniu powinien pozostać wier­

nym, gdyż tak Bóg nakazuje, I naród polski

Cytaty

Powiązane dokumenty

Do Lourdes przybywają niezliczeni pielgrzymi różnych narodów, przeto i misyonarze tamtejsi znać muszą ich język, by z pożytkiem oddawać im mogli duchowne usługi. To też tak

•Misyonarz.« Czytelnicy też jego wiedzą dobrze, że budzi się na tych wiecach życie katolickie, uczestnicy dowiadują się, jak mają się łączyć ze sobą

Z niezmierną szybkością mnożą się około nas objawy, zapowiadając nam zbyt głośno, dokąd to zmierzają ludzie, którzy nie pragną przybytku Pańskiego, ludzie, nie znający

ści, gdyż, o ile mógłem obliczyć, spieszył się bardzo do tych pieniędzy, albowiem zaledwie mógł wysłaniec dojść do miasta, ujrzałem już obu ztamtąd wracających.. Mir

tami z własnym portretem. I ten podarunek nie podoba się kulturkampferom niemieckim i do dziś nie mogą się uspokoić, iż cesarz, jak mówią, tak wysoko odznaczył wroga

dych, nieświadomych niebezpieczeństw sercach podkopują najprzód wiarę, a potóm już łatwo przekonują czeladnika, że jest robotnikiem przez pracodawcę wyzyskiwanym, i że

żenia, późnićj nie mogła się powstrzymać, by się nie śmiać z jego, niby to dowcipnych uwag, aż w końcu do tego doszła, iż go­.. dziła się zupełnie na

— Jeszcze z innego powodu oświadczamy się za Siostrami, jako zawiadowczyniami składów; o tćm tylko dla wykazania.. Żaden Käfer nie odważy się w obec Siostry okazać