• Nie Znaleziono Wyników

I wódz nas - czasem - na pokuszenie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "I wódz nas - czasem - na pokuszenie"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Krzysztof Dybciak

I wódz nas - czasem - na pokuszenie

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 4-5 (28-29), 1-8

1976

(2)

Nauk

0

Literaturze Polskiej

1

Instytut

Badań

Literackich PAN

dwumiesięcznik

4 — 5 ( 2 8 — 2 9 ) , 1 9 7 6 TEORIA LITERATURY • KRYTYKA • INTERPRETACJA

I wódź nas — czasem — na pokuszenie...

Słuszna droga idzie po linie, która nie jest rozpięta wysoko, ale tuż nad ziemią. Ludzie, zdaje się, więcej się o nią potykają, niż po niej chodzą.

F ranz K a fk a : R o z w a ża n ia o g rzech u , c ie r p ie n iu , n a d ziel ł słu s zn e j d ro d z e .

N iełatw o p rzez pięć lat w y m yśla ć te m a ty w stę p ­ n y c h a rtykułó w . O c z y m jeszcze nie tra kto w a ły re d a kcyjn e szkice

(jelietony?) «Tekstów »? — o m łodych. K to p ow inien o t y m n api­ sać? — n a jm ło d szy członek redakcji. W ta k i oto sposób stanąłem p rzed n ie ła tw y m zadaniem , bo w y zn a czo n y tem a t n a leży obecnie do d y sku to w a n y c h u nas w sposób — rzec trzeba — ep idem iczny. W ty m określeniu nie chodzi ty lk o o zasięg i pow szechność uczest­ nictw a, ale i o społeczną skuteczność. Probłem charakteru, w artości i sposobóiu kształtow ania m łodego pokolenia za jm u je analogiczną pozycję, co grypa w śród epidem ii, a to w ska zu je n a jlep iej na je j nie­ ocenioną fu n k c ję społeczną — ja k b y śm y bow iem w yglądali, g d y b y nie grypa? Szczególnie reform ow anie sy ste m u w ychow ania je st p ię k ­ n y m p rzyk ła d e m siln ej w iary, g d yż aby bez p rze rw y pisać i m arzyć, trzeba mocno w ierzyć, a w ie rzy ć w reform ę szkoln ictw a to zupełnie co innego n iż w ierzyć w je j realizację; w ów czas wiara uleg łab y lik w i­ dacji. W ow ej d y sk u sji w ych o w a w czej nie n a jm n iejszą uw agę s k u ­ piają sp ra w y ethosu, działalności i kształcenia m ło dych naukow ców . P rzystępu ją c do pisania na te n w łaśnie tem at, czuję się trochę za­ kłopotany. Probłem atyczność całej sp raw y zaczyna się od tego, czy

(3)

K R Z Y S Z T O F D Y B C IA K

2

pro blem y m łodych naukow ców m ożna um ieszczać pod szyld e m pro­ blem ów młodego pokolenia. D zięki zrządzeniu losu sam będąc a sy ­ sten tem , m iew a łem czasem w ątpliw ości, czy nadal je ste m «m łodym ». W ątpliw ości te rozstrzygnęłi k ie d y ś m oi nauczyciele, stw ierdzając, iż ilekroć uczestniczą w zebraniach Z w ią zk u L itera tów , tylekro ć przekon ują się, że są m ło d ym i ludźm i (ja m ie w a m podobnie p r z y ­ jem n e w rażenia na zebraniach IBL-u). Z kolei za p yta ktoś, po co w rzucać jeszcze jed en te k s t w m orze słów w yp o w ie d zia n y c h na te n tem at? W idzę trz y pow ody, dla któ rych m uszę w ypo w ied zieć się w ta k pasjonującej społeczeństw o m aterii: 1) e ty c z n y — solidarność z ofiaram i epidem ii, 2) epistem ologiczny — prześw iadczenie o s k u ­ teczności poznania p rzez cierpienie, u g runtow ane p rzez parę p rze­ c zyta n ych arcydzieł, 3) osobisty — lubię czasem pisać o pow szechnie d ysku to w a n y c h tem atach.

W d y sk u sji o m łodych naukow cach uczestniczą przew a żn ie a uto rzy niezadow oleni — starsi z osiągnięć m łodszych, m łodzi z w a ru n kó w stw o rzo nych przez starszych. Taki b ył ogólny w y d źw ię k , cieka w ej zresztą i obszernej, d y sku sji o asystentach toczonej w 1975 r. na ła­ m ach « L iteratury». C zyż nie jest praw dą, że nie m a gw iazd n a u ko ­ w y c h w śród m łodych pracow ników nauki, a ogół rozw ija się za w o l­ no, w y k a zu ją c p rzy ty m liczne odstępstw a od p ięk n y c h w zorów odziedziczonych z przeszłości? Lecz czy nie je st też prawdą, że za­ biera się a systen to m czas przeznaczony na pracę naukow ą, że czasem w a ru n ki życia uniem ożliw iają w y k o rzysta n ie p ełn ych m ożliw ości, n ie m ów iąc ju ż o luksusie integracji i rozw oju osobowości. Tak w ięc obie stro n y m ia ły rację, ale czy całą rację? Jeśli nie będę dalej roz­ w ijał tego ty p u argum entacji, to nie dlatego, b y m nie doceniał w agi trudności życio w ych ; w iem doskonale, ile zm arno w an ej energii i stra­ conego czasu ludzkiego one pow odują. N ie cała racja dotychczaso­ w y c h d y sk u sji polega na niedostrzeżeniu pew nego a sp ektu a systen ­ ckiego zagadnienia. Z a u w a żm y, iż z jed n e j stro n y zdarzają się gw iaz­ d y w śród m ło d ych naukow ców ... świecące nie w dziedzinie n auki, a z dru g iej — przeszkadzają w sz y b k im i tw ó rc zy m ro zw o ju n ie ty lk o ciernie na drodze życio w o -in stytu cjo n aln ej, lecz i pełne blasku p e r sp e k ty w y roztaczane przez pozanaukow e dziedzin y. P r z y jr z y jm y się w ięc po ku so m w abiącym m łodzieńców oddanych cnocie nauki. O bserwacje o graniczym y do teren u h u m a n istyki, a fra g m en ta m i do polonistyki, bo — ka żd y w ie ja k jest — i w dziedzinie po kus istn ieje specjalizacja zgodnie z zasadą «każdem u w edle jego pożądań».

(4)

* * *

Badacz litera tu ry — w spólnie z badaczami in ­ n y c h s z tu k — m oże zrealizow ać zamiar, k tó ry in n y m u c zo n ym w y ­ daje się najbardziej fa n ta styc zn y . M oże m ianow icie tw o rzyć przed­ m io ty sw y c h badań, a n a w et — stać się m ateriałem operacji poznaw ­ czych, bo jeśli astronom nie m oże w y tw o rzy ć jeszcze jed n e j g a laktyki a geograf łańcucha górskiego, h isto ryk dodać n o w ej w o jn y ani stw o ­ rzyć now ego władcy, to filolog m oże napisać dzieło literackie lub w ybrać rolę pisarza. N iem ożność realizacji zam iarów tw órczych m a tu p r z y c z y n y indyw idualne, nie obiektyiune ja k w in n yc h naukach. N ic dziw nego, że p o k u s a p i s a r s k a poryw ała w ielu w y b itn y c h k r y ty k ó w , h isto ryków i teo re tyk ó w literatury. P oryw a zresztą do dziś; nie licząc zastępu k r y ty k ó w upraw iających rów nolegle gatu nki stricte literackie, iluż regularnych naukow ców zw iązanych z uczelnia­ m i i in sty tu ta m i n a u ko w ym i zd obyw a laury pisarskie: zaczynając od nestorów H elszlyńskiego i Parandowskiego, kończąc na m łodych (p rzyn a jm n iej na zebraniach literatów ) — Prokopie, Łukasiew iczu, Balcerzanie, członkach da w n ej lo n d yń skiej g rup y « K o ntyn enty» i na polon istyczn ych juniorach. Szczególnie ulegli te j pokusie są, z n a tu ry rzec zy , poloniści, najliczniejsi w śród filologów i nie przedzieleni ba­ rierą języka . Obserwacja uczestnicząca potw ierdza teoretyczne roz­ w ażania — pisanie w ierszy pow szechne jest w śród stu d en tó w p ierw ­ szych lat filologii polskiej, ja k trą d zik m łodzieńczy. P o tem w yrasta się z okresu wierszopisarstwa, lecz w k im pozostał m ło d y duch, ten nadal pisze nie ty lk o o poezji.

A tra kcyjno ść p o ku sy pisarskiej zw iększają nie ty lk o dem iurgiczne am bicje stw arzania n o w ych b y tó w i stania się p rzedm iotem n au ko ­ w y c h dociekań. Twórczość pisarska w yd a je się szansą przezw ycięże­ nia w ielu niedogodności zw ią za n ych z rolą naukowca, szczególnie dotkliw ie odczuw anych p rzez m łodych ludzi. A b y osiągnąć re zu lta ty naukow e, konieczna jest specjalizacja: trzeba odłożyć na p óźniej (później od kiedy?) nie przeczytan e arcydzieła, że b y poznać dokładnie literaturę dotyczącą opracowywanego tem atu. Trzeba zachow yw ać m ilczenie w w ielu rozm ow ach d o tyka ją cych w a żn ych «życiowo» spraw, a b y w iedzieć w szy stk o w sw o jej dyscyplinie. I ciężko w y ­ znać — nie w s z y s tk im i nie zaw sze subtelne rozw ażania sem in aryjn e zrekom pensują liczne m o m e n ty bezradności p rzy rozw ażaniu pod­ staw ow ych k w e stii egzystencjalnych, czy choćby swobodę d y sku sji

(5)

K R Z Y S Z T O F D Y B C IA K 4

p o litycznej, k ie d y m ożna z rozm achem (ale i znajom ością rzeczy) szki­ cować p rzyszłe losy świata. Dzisiaj, n ieste ty , nie je st ty lk o ste re o ty ­ p em przeciw staw ienie ko m p eten cji Uczonego i Pisarza, w edle którego p ierw szy jest specjalistą w p e w n e j w ą skiej dziedzinie życia, natom iast drugi ekspertem od w szystkieg o. M oże d yleta nckim , n iek o n se kw e n ­ tn y m , ale ogarniającym w s w y m dziele całokształt zagadnień życio­ w y c h jednostki. W ybór drogi pisarskiej pow odo w a ny je st często w y p a d k a m i biograficznym i. Ś w ia d czy o ty m następująca a u te n ty c z­ na historia: m ło d y adept filologii przed k ilk u la ty dał się poznać — w ystąp ienia m i na konferencjach n au ko w ych i recenzjam i — z n aj­ lepszej stro n y a p o tem zn ikn ą ł z życia naukow ego. Z a p yta łem zna­ jom ego profesora z jego u n iw e rsy te tu , co się z n im dzieje. Okazało się, że zaw ód m iło sn y w yh a m o w a ł jego a k ty w n o ść naukow ą, ale w ciągu tyc h k ilk u lat napisał dw ie pow ieści! T a k to potw ierdziła się daw no od kryta prawda, iż dla rozw oju charakteru nie m a nic lepszego niż nieszczęśliw a miłość... m oże jed y n ie szczęśliw a miłość. P ew ną rolę m o tyw a cyjn ą w w yb o rze drogi p isarskiej odgryw a też chęć przezw yciężen ia elita ryzm u , a co za ty m idzie — p e w n e j izo­ lacji św iata nauki. Tw órczość literacka zapew nia — sądzą m łodzi — w iększe (osobiste) poczucie obecności w społeczeństw ie. N auka jako całość m a obecnie ogrom ny a u to rytet, ale trudno zaistnieć in d y w i­ dualnie w świadom ości zbiorow ej, będąc sługą w ied zy. Udaje się to ła tw iej sta rszym u czo n ym realizującym w zo ry osobowe m ędrca, na u­ czyciela, eksperta. Za to w literaturze cena m łodości je st w yższa , p rzy n a jm n ie j w n iek tó ryc h kręgach odbiorców uznaw ane są jako wartości: świeżość spojrzenia na rzeczyw istość, naiwność, w ra żli­ wość, n a w et p r y m ity w iz m , nie kontrolow ana spontaniczność i «nie- uczoność».

Lecz k to chce być napraw dę p o pularny i tw o rzyć dzieła odbierane w skali m asow ej, ulega p o k u s i e i n n y c h s z t u k . Posiadłszy w iedzę ja k się robi sztu k ę , hum anista postanaw ia zostać tw órcą f i l ­ m o w y m , teatralnym , te le w izy jn y m , ra d io w ym itp. Często pada ofia­ rą lekko m yśln ego utożsam ienia w ie d zy i um iejętności, a w sza k w ia­ domo, że różne to rzeczy uczyć mądrości i być m ądrym , c zy w iedzieć o m iłości i kochać. A le zdarza się czasem kto ś um ieją cy połączyć teo ­ re ty c zn e przygotow anie ze sprawnością a rtystyczn ą, w ów czas w y ­ biera on film lub teatr w a biony m ożliw ościam i w szechstron nej auto- realizacji osobowej, barwną w izją pełnego przygód świata sztu k i, sławą. Jak zw yciężać mają, dał im p rzyk ła d n iejeden w y b itn y u m y s ł

(6)

z po w odzeniem w cielający w dzieła estetyczn e sw e teoretyczne po­ m y sły. Na p rzykła d tw ó rcy w ie lk iej re fo rm y teatralnej, p rzed sta w i­ ciele «now ej fali» w kinie fra n cu skim re kru tu ją c y się z filologów i k r y ty k ó w literacko-fUrnowych, w ielu m istrzó w kina św iatow ego za­ czynających od pisania recenzji lub scenariuszy, w reszcie k ilk u dobrych reżyserów tea tra ln ych w y c h o w a n kó w w yd zia łó w filologicz­ nych. O w i h u m a n istyczn i argonauci w yru sza ją cy na zdobycie zło te ­ go runa sukcesów a r ty sty c zn y c h to ci, k tó r y m n ajbardziej d o skw ie­ rają fis z k i i kilku seteg zem p la rzo w e n a kła d y książek n a u ko w ych , żm u d n e zbieranie m ateriałów i uznanie kilku d ziesięciu specjalistów danej d y scy p lin y . Ich niecierpliw ość, chęć natychm iastow ego zade­ m onstrow ania sw ej w artości i u zyska n ia szyb kieg o uznania kie ru je ich k u dziedzinom tw órczości w w ię k sz y m stopniu «uspołecznionym », gdzie m a teriałem dzieła jest człow iek a prace przygotow aw cze nie toczą się w samotności, lecz m ają charakter in te ra k c y jn y , w raz z ca­ ły m bogactw em niespodziew anych zdarzeń, jakie niosą k o n ta k ty m ięd zylu d zkie.

A le jeśli zb un to w a li się radykalnie przeciw m a rtw e j literze w im ię zielonego drzew a życia, jeśli zla knieni są bezpośredniości w stosun ­ kach z in n ym i lu d źm i i jeśli nauka w yd a je się im lądem oddalonym od pra w d ziw ej («istotnej», «nagiej») rzeczyw istości, w ybiorą oni p o ­ k u s ę p r a w d z i w e g o ż y c i a . Co praw da filozo fow ie m aw iali, iż p ierw szy m w a ru n k iem bycia szczęśliw ym je st nie szukać go, w ięc m oże i w a ru n kiem przeb yw a n ia w nurcie praw dziw ego życia jest rezygnacja z szukania go gdzie indziej? S zczęśliw y, kto u w ie rzy ł w tę praw dę (a jeszcze szczęśliw szy, kto istn ieje w p ra w d ziw y m ż y ­ ciu), lecz ci w szyscy, k tó rzy sądzą, że a u ten tyczn a rzeczyw istość jest gdzie indziej, w yru sza ją na je j poszukiw anie. Poprzednio p rzyp o m ­ niane pró by w yjścia poza krąg n a u ki b y ły ró w n ież spow odow ane zw ą tp ien iem w d okonany w ybór, w e w łasne powołanie, w wartość w ied zy, ale próbam i u m ia rko w a n ym i, skiero w a n ym i k u dziedzinom sąsiednim. Teraz jed n a k ro zp a tru jem y pokusę radykalną, przekracza­ jącą granice sztu ki, a n a w e t k u ltu ry , zm uszającą kuszonego do prób ko n ta k tu z jakąś rzeczyw istością, pierw otną, nie skażoną w y siłk ie m uczłow ieczenia jej. Trzeba przyznać, że dziś so ju szn ika m i naszych Kolumbów; są sztu k a i n a u ki hum an istyczn e. S ztu ka , która w sw ych awangardow ych dokonaniach przekreśla rozdział m ię d zy sw o im te r y ­ torium a tery to riu m życia, oraz n a u ki hum a n istyczne, któ re zw ą tp iw ­ szy w swą w yją tko w o ść i znaczenie w y zb y w a ją się h u m a n istyczn ych

(7)

K R Z Y S Z T O F D Y B C IA K 6

am bicji i aksjologicznych podstaw . W spółcześnie m io d y in te le k tu a li­ sta ow ładnięty szaloną m yślą zanurzenia się w nagim ży c iu odnajdzie patrona w Gom browiczu. W m y śl w skazań m istrza, w nauce dostrze­ że tylk o statyczność, ogromne a niepotrzebne usiłow anie sch em a ty- zacji istnienia, p e try fik a c ję życia, natom iast sw oje pragnienia i tę ­ sk n o ty skierow u je k u «czarnozielonej otchłani» kłęb ow iska «miliar­ dów ludzi co m ię d zy sobą się tłam szą w w ie c zy stej i ciem nej, n ie­ dojrzałej rui (...)».

W zm ienionej pokusą p e rsp ektyw ie, ja ka ko lw iek tra d y c y jn a form a twórczości byłaby niekonsekw encją — w y ż e j teraz ceni nasz bohater socjopsychologiczną m gławicę w y s iłk u intelektualnego n iż skończone (i m artw e) rezu lta ty, bardziej napięcia m iędzyosobnicze n iż p r z y b y ­ w anie w ie d zy w auto n o m iczn ym system ie nauki. W ielu m oich ró w ie­ śników padło ofiarą m itu praw dziw ego życia. Zostali oni ofiaram i w ro zm a itym znaczeniu. Od najbardziej tragicznych, k ie d y e k sp e ry ­ m entow anie własną biografią doprowadzające do w yko rzen ien ia z tradycji k u ltu ro w e j i m acierzystego środowiska socjalnego koń ­ czyło się psychiczną chorobą lub próbą sam obójstw a. K ie d y ind ziej ostatni a kt był ju ż nie «krw aw y», lecz g ro tesko w y — p oszukiw acz autentyczności w cią g n ięty w życie to w a rzyskie i zm ie n ia n y przez nie, staw ał się k im ś zupełnie n iea u te n ty c zn ym , stw a rza n y m przez okoliczności i grupy, w jakich przebyw ał.

P rzeciw ieństw em p o sta w y zanurzenia się w naturalnej rzeczyw istości jest postaw a człow ieka czynnego, oddanego służbie w artościom . P o- k u s a c z y n u «w ym ierzona jest» nie ty lk o przeciw w zorom po stę­ powania na ka zu ją cym ograniczanie sam okontroli, w y tłu m ie n ia na­ w y k ó w ku ltu ro w y c h i rygorów m oralnych (aby poddać się im p u lso m natu ra ln ym i być ja k najbardziej spontanicznym ), lecz i przeciw po­ staw om sc je n tyfic zn y m , co w rezultacie prow adzi je j zw o len n ikó w do rezultató w id en tyczn ych ja k w trzech poprzednio analizow anych przypadkach. Aspiracji człow ieka czyn u nauka nie zaspokaja i to z pow odów stanow iących o je j specyfice i odrębności. O b ie k ty w iz­ m ow i badacza, oczyszczeniu działań poznaw czych z ze w n ę trzn y c h u w ikła ń przeciw staw ia zaangażowanie w poznaw ane k o n flik ty , a na­ w e t w ięcej — przeczy, ja ko b y m ożna było izolować sferę naukow ą od sfe ry osobistych i społecznych zachowań. S c je n ty fic z n y d ysta ns i zasadę preferow ania bezinteresow nego poznania przed działaniem zastępuje postaw ą emocjonalnego uczestnictw a i w alki. Obawia się, że n a uki h um a nistyczn e m ożna stosunkow o łatw o w yelim ino w a ć z ro z­

(8)

g r y w k i o kszta łto w an ie społecznej świadom ości, a czasem w y k o r z y ­ sty w a ć w n iegodnych celach. P rzez skra jn e w ya kcen to w a n ie je j cech d y s ty n k ty w n y c h zam ienia się o b ie k ty w izm w obojętność, niezależ­ ność w bierność, d ystan s w ucieczkę od k o n flik tó w historii.

M łody człow iek n a u k i przerażony nakreśloną w y ż e j w izją w ybiera różnorodne fo rm y działalności p ra k ty c zn ej, aby w ten sposób dać w y ra z akceptacji określonych w artości i czyn n ie w p ływ a ć na procesy społeczne. Jako jed e n z c zyn n ik ó w m o ty w a c y jn y c h w yb o ru om aw ia­ n e j p o sta w y trzeba u w zględnić pragnienie m anipulow ania ludźmi, albo — p rzy n a jm n ie j — ich świadomością. H um anista, k tó ry uległ pokusie czyn u, pełn i najczęściej role p u b licysty, popularyzatora, nau ­ czyciela (ale rozum iejąc ten sposób działania bardziej jako powoła­ nie n iż zawód), adm inistratora n a u ki lub działacza na n ajrozm aitszych poziom ach s tr u k tu r y socjalnej. Jedną z dom inujących ten d e n ­ cji m ojego pokolenia w yd a je się w łaśnie chęć oddziaływ ania na duże g ru p y ludzkie, zm ienianie bądź m o d y fik o w a n ie zastanych s tr u k ­ tu r społecznych. S tą d ogrom ne bogactwo działań (a m ów i się o obec­ n e j u n ifik a c ji zachow ań i bezbarw ności s ty lu życia) w y k o n y w a n y c h choćby p rzez kolegów z polonistyki.

* * *

To pew ne, w iele syrenich śpiew ów w abi k u sobie O dyseuszów , żeglujących po m orzu w ie d zy k u Ita kom d o kto ­ ratów i habilitacji. W ielu ulega pokusom , ale częściej ko ń czy się to niepow odzeniem ., po w y jśc iu z h u m a n istyczn ej w o d y czują się ja k ryba — topią się w pow ietrzu. Ta jed n a k część, która zdołała po­ wrócić albo została w rzucona z pow rotem na rodzinne w ody, bogat­ sza w doświadczenia, um ie je z p o ży tk ie m w ykorzystać.

Ci, k tó rzy ulegli p o kusie twórczości literackiej, upraw iają teraz róż­ ne gatu n ki pogranicza prozatorskiego. Esej staje się ich W under- w a ffe, za pomocą k tó re j usiłują zdobyć tw ierd ze Niepoznanego i szań­ ce Popularności. A n a w e t jeśli powrócą do pisania klasycznie n a u ko ­ w y c h prac, to zw ią zk i z literaturą pow odują błogosławione sk u tk i: głów nie z tego p ow odu d u ży procent prac polonistyczn ych m ożna czytać (czasem — z przyjem nością). Ci, k tó r z y ulegli pokusie in n yc h sztu k, a w rócili szczęśliw ie, rozw ijają badania in terdyscyplinarne, zajm ują się opisem k u ltu r y m asow ej, śledzą w p ły w y litera tu ry na inne sztu ki. Ich m ło d zień czy rom ans ze sztu k a m i sąsiednim i owocuje

(9)

K R Z Y S Z T O F D Y B C IA K 8

w następnych latach stanow iskam i kiero w n ikó w literackich czy a r ty ­ sty c zn y ch teatrów oraz w y tw ó rn i film o w ych , a kto rów -recen zen tów te le w izy jn y c h i ra diow ych m ów ców . Ci, k tó rzy zgłębiali ta jn ik i praw ­ dziw ego życia a okazali się w ie rn y m i synam i h u m a n isty k i i pow rócili z drogi zatracenia, w noszą jako sw ó j kapitał b ły sk o tliw y w d zię k sa­ lonu, niepokój poszukiw ania nowości i w yczucie procesów n u rtu ją ­ cych rzeczyw istość pozanaukow ą. To oni tw orzą fo lklo r środow isk nauko w ych , poszerzają i ubarw iają fo rm y życia instytu cjon aln ego ; są w ięc — jeśli nie solą te j (hum anistycznej) ziem i — to drożdżam i emocjonalnego ciasta, k tó r y m karm ić się m uszą n a w e t n ajb ard ziej eteryczn i badacze. Z kolei w odzeni na pokuszenie p rzez m ira ż c zyn u kierują życiem in sty tu c jo n a ln y m nauki, stają się je j obrońcami, a w m om entach zagrożeń gotow i są zostać m ęczennikam i. N ie na ty m kończą się ich zasługi — w dokonaniu w szelkich od kryć m ają sw ó j udział, g d y ż w n ieśli ducha p rzyg o d y i nam iętność w a lki o p ra w d ę . A ci, k tó rzy n ig d y nie ulegli czw órgłow em u sm okow i pokus, czy stali się naukow cam i dlatego, że nie nadają się do niczego in neg o? Zgoda na takie przyp u szczen ie b yła b y p rzyzn a n iem się do całkow itej n ie ­ w iary w realizację ideału doskonałości badawczej. Tw ierdzić, że w ielkość je st niem ożliw a, jeśli nie k r y je się za nią jakaś n ie p rzy - zwoitość, nienorm alność lub w yrachow anie, to tyle co przyzna ć się do tego, iż jest się w iep rzem nieudolnie p rzetłu m a c zo n ym na ludzkość. M ów ienie o doskonałości nie je st w ty m p rzyp a d k u n adużyciem , bo trw anie p rzy sw o jej praw dzie, jeśli w dodatku niepopularna, w y ­ maga siły m oralnej i w ytrw ałości, o ja kie j pisze K a fka : «Nie je s t konieczne, b yś poszedł z dom u. Pozostań p rzy stole i słuchaj. N a w et nie słuchaj, czekaj tylko . N aw et nie czekaj, bądź całkiem cicho i sam. Ś w ia t sam się przed tobą odsłoni, nie m oże być inaczej, będzie się w ił przed tobą w e k sta zie ». Osiągnięcie ta kie j pew ności w e w n ę trzn e j co do obranej drogi życio w ej w ym aga absolutnej w iary. Jest w ięc rodzajem laickiej świętości, a p rzy ze tk n ięc iu ze zja w iska m i z po­ granicza sacrum o d czu w a m y podziw , grozę i ... bezradność. Do św ię­ tości m ożna dążyć, ale trudno o n iej pisać — w ym aga to sp ecjalnych kw a lifika cji i specjalnych środków przekazu.

M ilczenie je st być m oże ceną doskonałości. Dlatego p o d ziw ia m y do­ skonałość, lecz m ó w im y o niedoskonałości. Chyląc czoła przed ty m i, k tó rzy doskonałość osiągnęli, m o że m y czasem dziękow ać za p o k u sy,

dzięki k tó r y m błądzący odnajdują «słuszną drogę».

Cytaty

Powiązane dokumenty

- dotacje celowe otrzymane z budżetu państwa na realizację zadań bieżących z zakresu administracji rządowej oraz innych zadań zleconych gminie (związkom gmin) ustawami - -

— Sztukę pani grać będą pod naszą osłoną. Autorka z podziękowaniem wyrzekła się rycerskiej obrony, oświadczając iż pragnie własnem piórem i własną zasłu ga

W przypadku automatycznego naświetlania większych powierzchni zabiegowych, dostępny jest aplikator skanujący z wbudowanymi dwoma źródłami (promieniowania podczerwonego i

W otoczeniu księcia Adama Czartoryskiego wytworzyła się jed- nak inna koncepcja: skoro powstanie już wybuchło, niebezpiecznie i niecelowo byłoby odłączać się zupełnie od

Unikalny system, łatwy w obsłudze (intuicyjne menu i duży ekran dotykowy), umożliwiający dostęp do terapii falą uderzeniową każdemu terapeucie, możli- wość

Pierwszym więc obowiązkiem Zarządu Związku Polskich Artystów Plastyków, było stworzenie możliwości pracy twórczej tym artystom, tak, by i oni mogli wziąć udział

Wielofunkcyjny aparat typu Combo Etius ULM posiada dwa niezależne kanały i umożliwia wykonywanie za- biegów z zakresu elektroterapii, terapii ultradźwiękowej, terapii

Według nas ta gra jest bardzo użyteczna, ponieważ dzieki niej można się dowiedzieć jakim gatunkiem kota jesteś?. lub czy masz szansę u Justina Biebera