Tadeusz Pini
O "Szczupaka Kołdyczewskiego"
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 5/1/4, 357-360
R ecenzye i Sprawozdania. 3 5 7 -czucie realistyczn ego traktow ania przedmiotu. D ziw ne owoce lektury,
z dwóch zupełnie odm iennych źródeł płynącej A utor zestaw ia poe- я уе B enisław skiej z w ierszam i Druźbackiej ; może nie bez korzyści b yłoby przeprowadzenie dokładniejszego porównania tych dwóch spół- czesnych sobie poetek.
Z innych a ity k u łó w zasłu gu je na w zm iankę ch arak terystyk a Józefa K eniga, gło śn eg o redaktora „Gazety w arszaw skiej“ ; znajdzie się tu sporo prz czynków do ruchu dziennikarskiego i literackiego w W arszaw ie w czasie od 1841 — 1880.
W reszcie godzi się wspom nieć artykuł „Z wspomnień po A. E. O d yń cu “, zaw ierający w y ją tk i z kilku jego listó w z lat 1826 — 1830.
Ludomił German.
0 „Szczupaka J^ołdtjczewskiego“ .
{Leopold Méyet:
S z c z u p a k K o ł d y c z e w s k i . „Kurjer W ar
szawski“
1905.
nr
288. — Jan Kwietniewski:
M i c k i e w i c z
c z y C z e c z o t ’ Kt o j e s t a u t o r e m b a l l a d y o „ S z c z u p a k u
К o ł d у с z e w s k i m ? “ O d p o w i e d ź p. M é y e t o w i . „Gazeta Pol
sk a “
1905
nr.
276. — (Leopold Méyet):
N o w o o d n a l e z i o n a
b a l l a d a M i c k i e w i c z a . „Gazeta Lwowska“
1905.
nr. 273. —
A dolf Strzelecki:
„ S z c z u p a k K o ł d y c z e w s k i “ . „Słowo“
1905. nr. 280.).
P . Z. D ., feljetonista „G azety P olsk iej“ , podał w tem piśm ie z dn. 6. października 1PU5. r. sensacyjną w iadom ość, że p. Jan K w ietn iew sk i, bawiąc na L itw ie we w si Sm olczycach (gub. m ińska, powiat nowogrodzki), odnalazł w domu p. Józefy Tuhanowskiej w sta ry m , od lat na strychu spoczywającym kufrze autograf nieznanej balady M ickiew icza p. t. „Szczupak K o łd y czew sk i“ .
Wiadomość ta lotem b łysk aw icy obiegła w szy stk ie dzienniki p o lsk ie , budząc ła tw e do zrozumienia zainteresow anie. Nim jednak jeszcze pierw sze wrażenie minęło nim p. K w ietn iew sk i zdecydow ał się, które pismo polskie zasz zyci prawem ogłoszenia odkrytego przez siebie rękopisu , już p. L. M éyet w y stą p ił w „Kurjerze V\ arszaw- skirn“ z niemniej sensacyjnym artykułem, ogłaszając całego „Szczu paka K ołd yczew sk iego“ z posiadanego od dawna autografu — ale nie M ickiew icza, tylko... Czeczota. Rękopis ten leżał najpierw wraz z innemi pismami Czeczota u I. Domejki , ten darował go A. P łu g o w i, od którego w reszcie dostał się do zbiorów p. Méyeta. W
objaś-n ieobjaś-n iu P łu ga, zobjaś-najdującem się przy rękopisie, je st w yraźobjaś-na wzm iaobjaś-nka, źe „Czeczot t e n s w ó j u t w ó r “ p rzepisał w łasnoręcznie dla Michała A n cu ty — Czeczot jednak sam powiada w przypieku do utworu ty lk o ty le : „Egzem plarz tej pow iastki przepisany przezemnie ofia ruję (tak) Szanownemu M ichałow i A ncucie na pam iątkę r. 1 8 4 6 .“ — 0 au torstw ie w łasnem nie w spom ina ani słowem.
Ten ostatn i fak t p o słu ż y ł p. K w ietn iew sk iem u za punkt za czepny w odpowiedzi, którą natychm iast po ukazaniu się powyższego- artyk ułu o g ło sił w „Gazecie P o lsk iej“. Bardzo zręcznie zbiera tu argum enty, mające w y k a z a ć , źe C zeczot istotn ie tylk o p r z e p i s a ł „Szczupaka“, że zatem autorem nie b ył, źe rękopis M éyeta ma datę „r. 1 8 4 5 .“ , od kryty zaś św ieżo na L itw ie pochodzi z r. 1823. i je s t obszerniejszy, że „balada“ napisana je st dla M ichała W ereszczaki 1 w stęp jej zwraca się do n iego z w ielką p o u fa ło śc ią , a Czeczot z W ereszczaką ty tu ło w a li się w listach : „Szanow ny P a n ie“, że w re szcie C zeczot balad nie pisał, a natom iast M ickiew icz „zajmował się ubieraniem podań ludow ych w formę ballady i zostaw ił po sobie li czne u tw ory tego w ła śn ie rodzaju“ (tak !) —
ergo
autorem może być tylk o M ickiew icz.Polem ika nie sk ończyła się na tem. P . M ćyet odpow iedział na ten artyk u ł w „Gazecie L w o w sk iej“, om awiając przedew szystkiem k w e sty ę ow ego „przepisania“ , zaznaczoną w autografie Czeczota- G dyby Czeczot p rzep isał utw ór cudzy, to m ógłby nie podać przytem n azw isk a jego autora ty lk o w takim w ypadku , jeż elib y ten utw ór b y ł pow szechnie znany — tym czasem o „Szczupaku K ołd yczew sk im “ głu ch o zu pełnie w listach i w spom nieniach z czasów w ileńsk ich ; — trzeba w ięc przyjąć, że albo je st jego autorem, albo popełnił p lagiat- „I o to może b y ć posądzony jeden z najp ięk niejszych charakterów ludzkich, jeden z n ajszlach etn iejszych p rzedstaw icieli L itw y ów czes nej !“ — w oła p. M ćyet. N ie — autorem „Szczupaka“ może być tylk o Czeczot.
Jak w idzim y, obaj przeciw nicy odwołują się do dat biografi cznych , nawet do czysto sentym entaln ych argum entów, a mało lu b n ic nie mówią o sam ym utworze Możemy ich w yręczyć. „Szczupak“ je s t juź dostępn y dla w szystk ich , możemy w ięc przypatrzeć mu s ię i ze sposobu jeg o opracowania w y cią g n ą ć pewne w nioski.
T reść je st błaha nad w yraz. W ereszczaka i A ncuta chwytają, podczas u roczystości chrztu córki A n cu ty potężnego szczupaka, oku- w ają go żelazną obrączką z napisem , ż e , kto złow i tę rybę , ma „w ydać ucztę A n cu tow i“, i w puszczają napowrót do w ody. Po latach A ncuta ch w yta znow u ow ego szczupaka , w ypraw ia ucztę , zaprasza na n ią W ereszczaków — a podczas u czty przychodzi do zaręczyn młodego W ereszczaki z córką A n cuty. J eż eli się zw aży, że treść ta zawarta je s t w 33 6 . w ierszach , nie liczą c w stępu , którego niema w rękopisie p. M éyeta , to ma się już pojęcie o nadzwyczajnej g a d atliw ości autora tej „b alad y“ , odbijającej niezm iernie rażąco od jędrności i zw ięzłości nawet pierw szych utworów M ickiew icza. P r z y
-R ecenzye i Sprawozdania. 3 5 9 tem opracowanie tem atu n ie ma nic wspólnego z artyzmem. Ów za sad n iczy m otyw : m ałżeństw o dw ojga m łod ych , nio je s t połączony z h istoryą o powtórnem sch w ytan iu szczupaka niczem in n e m , jak w spółczesnością , m łodzi bowiem bohaterowie opowiadania znali się i kochali juź dawniej i zw iązek ich d oszedłszy n iew ątpliw ie do skutku, choćby żadnego szczupaka nie było na św iecie. Posłuchajm y bowiem, co mówi autor balady o młodym W ereszczace:
Już on oddawna do niej (Ancutównej) przykuty, L epsze niż w ryb ie ma sm aki...
N ieraz dni całe już w K ołdyczew ie P rzesta ły przed gankiem konie, Gdy panicz sied ział sobie przy dziew ie
I śc isk a ł białe jej dłonie. I p ił jej zdrowie nieraz z trzewika,
Co nosiła nóżka mała, A ona dała mu dyw anika (!)
K tórego (!) sama w ytkała.
Żaden praw dziw y poeta nie osłab iałb y podobnem opowiadaniem w ażności głów n ego m otyw u swej pow iastki — żadnemu też z tych lu dzi , którzy stw orzyli naszą w ielką poezyę , nie godzi się p rzysą dzać takich błędów gram atycznych. Tw ierdzenie , że ramotę tę na p isa ł M ickiew icz , i to w tym czasie , k iedy tw orzył czw artą część „D ziadów “ — to albo żart, albo straszna ignorancya. Źe zacny Cze czot popełnił w ch w ili dobrego humoru ten w ierszow any ż a r c ik , to można zrozumieć i w ybaczyć — ale nie można krzyw d zić pamięci M ickiew icza podobnem posądzeniem !
I jeszcze jedna uwaga. Mam przed sobą fotografię rękopisu, będącego w łasn ością p. K w ie tn ie w sk ie g o , i nie mogę w yjść z po d ziw u , jak można było traktow ać te kartki choćby przez jedną ch w ilę jako a u t o g r a f M ickiewicza. Te o k rą g łe , starannie nakre ś lo n e , równe litery „Szczupaka“ są tak zupełnie różne od pisma autora „D ziadów “, źe nie potrzeba być wcale „zaprzysiężonym znaw cą p ism a“, aby na p ierw szy rzut oka odkryć niepodobieństwo jakiejk olw iek w spólności autografów M ickiew iczow skich z rękopisem
„S zczup ak a“.
Możnaby w ięc całą tę sprawę uważać za n iew czesn y żart, w prost trudno bowiem zrozu m ieć, jak pierw szy lepszy w iersz , bez w zględu na jego lichotę i na brak w szelkich pozytyw nych podstaw p rzyp isyw ać można najw iększem u poecie S łow iańszczyzny tylko dla tego, źe mowa w nim o litew skiem jeziorze i W ereszczace. Zdaje mi się jed n a k , że niefortunny „odkryw ca“ znalazł w tym wierszu, w jego formie argum enty, które go o autorstw ie M ickiew icza prze konały, a o których w polemice dyskretnie zam ilczał. Oto w „Szczu paku“ są w yb itn e rem iniscencye z „ S w ite z i“, nie tylko w żywcem
z niej w ziętej formie, ale i w treści niektórych u stępów . Oto n. j>. opis połowu ryb :
N iew ód zapada, zapada, szum i, A p ław ki na w ierzch w yskoczą, I fale, k tórych (!) war pław ek tłum i,
Około pław ek bulboczą. C iągną i ciągną, aż sk rzyp ią lin y
I wodne zielska się toczą (!), Skręca się niewód, druzgoczą czcin y (!)
I p ław ki tylk o bulboczą.
J e s t to w prost przeróbka owego opisu w „ Ś w ite z i“, jak ...niew ód się z szumem zatopił.
Topi się , p ław ki na dół z sobą spycha, T ak przepaść w ody głęboka. P rężą się lin y, niewód id zie z cicha...
J eżeli zatem p rzypuszczenie moje je s t słu sz n e , w takim razie t o , co dla każdego jako tako z k ry ty k ą naukową zaznajom ionego śm iertelnika b yłob y niew ątpliw em świadectw em , że ma do czynienia z lichem naśladow nictw em , to było dla p. K w ietn iew sk iego w łaśn ie do wodem . . . autorstw a M ickiew icza. A le też nie wiadomo, czy g ło śn y u nas przez k ilka dni odkrywca „Szczupaka K o łd y czew sk ieg o “ w ie cokolw iek o istn ien iu k ry ty k i naukowej...
N ie można się w ięc d ziw ić p. A . Strzeleckiem u , źe z powodu tej spraw y n ap isał w „ S ło w ie“ szereg n iezb y t w esołych uw ag o na szym dyletantyzm ie, lekcew ażeniu w szelk iej w ied zy i doświadczenia i o panującem u nas pow szechnie w yobrażeniu, „źe talen t zdoła za stą p ić w sz y s tk o : i w iedzę fach ow ą, i p racę, i opanowanie techniki zaw odow ej“. M oźnaby te u w agi u zu pełnić tem je s z c z e , że cała ta k ołdyczew ska afera ma zapewne zw iązek z deletantyzm em naszym i w iarą w potęgę „ ta len tu “, ale w y n ik ła p rzedew szystkiem z tej; naszej sp e c y a ln o ś c i, źe k ażd y „ p iśm ien n y“ członek sp ołeczeństw a naszego j e s t w y b o r n y m , a zaw sze pełnym kategoryczności znawcą w szelk ich spraw „literack ich “ . To też zb y t może często odkrywa się rozm aite szczu p a k i, k tó r e , jak powiada w dow cip nym , tej spraw io poświęconym w ierszyk u E l, okazują się n astępnie „ zw yk łym i le szczam i“.