Anna Martuszewska
Późny, ale nie spóźniony przekład
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 2 (20), 162-165
i o garn ian ie um iejętn y m okiem coraz rozleglej szych obszarów. A jeślib y chcieć zdać spraw ę tak że z k ształtu jącej aktyw ności obser w atora, trzeb a b y przyw ołać sytu ację zb ieran ia plonów . W sk o ja rzen iu z o g arn ian iem coraz szerszego te re n u p rzekształciłaby się ona w sy tu a c ję postępującej k o ncentrycznie kolonizacji, osw ajania coraz dalszych w idnokręgów .
O m aw iając „sy tuację n a rra c y jn ą ” p rac a u to ra Dzieła ■— ję z y k a —
tra dycji n ie tłu m iliśm y zbyt mocno in te n c ji polem icznej. K o n k u re n
cyjne (w m iarę sił...) ujęcie przestrzen nego m odelu w y jaśniającego przyjm ow ałob y w m iejsce koncentryczności w ydzielanych teren ó w u k ład w ielopoziom ow ej, w e rty k a ln ie kom plikow anej m ozaiki. M ię dzy rozgraniczanym i działkam i zachodziłyby relacje w ym iany , nie absorpcji. Poznaw anie byłoby nie ty le alp in istyką, ile tu ry s ty k ą i nie ty le kolonizacją, ile m iłością podróży.
N ie tru d n o zgadnąć, że rezygnacja z koncentryczności m odelu p rze strzenn ego byłaby rów noznaczna z rezy gn acją z w ew n ątrz lite ra c kiego m onizm u. O kazałoby się może, iż w języku egzystuje nie tylko „dzieło” , lite ra tu ra , lecz i ulotki, podania i w szystkie inne u ży tko w e śm ieci; że w obec tego poza zróżnicow aniam i rodzaju „lingw istycz- ności” (innym i jed n a k niż n a d m ia r i n ied ostatek organizacji) rozm ai tych tek stó w k u ltu ry istotne są może rów nież — na inn ym pozio mie, w in n y m „ p rz e k ro ju m ozaiki” — zróżnicow ania „su p ralin g w i- styczn e” . Okazałoby się może, iż św iatopogląd nie rozpuszcza się w m orfologii tek stu , a ty lk o o trzy m u je w niej now e w cielenie, now ą ek sp resję — i daje się w oparciu o m orfologię rekonstruow ać. O ka załoby się może, iż epoka, iż synchronia m usi jed n ak liczyć się z wol nością sw ych aktorów , z ich ludzkim „ ta k ” i „n ie” .
Marian Płachecki
Późny, ale nie spóźniony przekład
Georges Blin: Stendhal i problem y powieści. Przeło żyła Zofia Jarem ko-Pytow ska. Warszawa 1972 PIW, ss. 451.
U kazująca się w Polsce z k ilk u n asto letn im opóź nieniem książka G eorgesa Blina o S ten d h alu (pierw sze w ydanie w 1954 r.) odbierana je s t przez nas, siłą rzeczy, z p e rsp e k ty w y później n a w e t pow stałych, ale w cześniej przysw ojonych polskiem u czy teln i kow i p rac dotyczących poety k i klasycznej pow ieści realistycznej. Rozpow szechniony w naszej świadom ości teo retycznoliterack iej m o del tej pow ieści odznacza się zdecydow aną opozycyjnością wobec późniejszych typów n a rra c ji powieściowej (np. przeciw staw ienie
„au k to rialn o ści” i „personalności” u S tanzela czy „hom ofoniczności” i „polifoniczności” u Bachtina); je st to m odel jed no rod n y, spójny w ew ntęrznie, w olny od w szelkich antynom ii, rad y k a ln ie uproszczony. M odel pow ieści realisty czn ej, z k tó ry m m am y do czynienia w książ ce Blina, k tó rej am bicją je s t przecież w yjście poza twórczość samego S ten d h ala (podtytuł jej su g eru je „p ro blem y pow ieści”), je st całko wicie odm ienny, uderza w łaśnie opozycyjnością elem entów , z któ ry ch został sk o n stru ow an y . P od staw ą jego sta je się bow iem szczegółowa analiza dwóch an tynom icznych zjaw isk — ograniczania pola w idze nia n a rra to ra oraz au to rsk ich in terw en cji. P ierw sze z nich Blin w ią że ze Stendhalow skim relaty w izm em . D ostrzega, i to n ajb ard ziej słusznie, że ograniczanie w szechw iedzy i w szechw ładzy n a rra to ra , uchodzące za w ielkie osiągnięcie powieści now oczesnej, nie je st w y łącznie jej cechą, istniało bow iem już w powieści dziew iętnastow iecz nej. U S ten d h ala zjaw isko to zw iązane jest z tra k to w a n ie m powieści jako m onografii bohatera, z p rzyp isyw an iem szczególnej roli p ro ta - goniście, ze skupieniem uw agi n a jego świadomości. Oczy głów nej postaci u tw o ru „są to oczy w idzące, nie zaś w idziane, są to te oczy, k tó ry m i oglądam y św iat co n ajm n iej w lw iej części pow ieści” (s. 156) S ten d h al ty m sam ym opow iada się za tec h n ik ą p u nktó w widzenia. P u n k t w idzenia n a rra to ra n iek ied y do tego stopnia pokryw a się ze stanow iskiem protagonisty, że „rozwój n a rra c ji regulow any jest ,w m iarę m ożliwości zależnie od zm ian jego subiektyw nego pola w i dzenia” (s. 163), ja k jest np. w C z e r w o n y m i czarnym . K iedy indziej a u to r porzuca w praw dzie p u n k t w idzenia głównego b o h atera, ale czyni to na 'benefis in n y ch postaci. Nie są to jed n a k postaw y ko n sek w en tn ie i stale zajm ow ane. Na p rzy kład w Pustelni p a rm eń skiej obck opisu b itw y pod W aterloo (dokonanego całkow icie z p u n k tu w idzenia nie orien tu jącego się w przebiegu zdarzeń Fabrycego, w i dzącego tylko to, co m ogła dostrzec zagubiona na pofałdow anym i pełny m dym u polu 'bitw y jednostka) w y stęp u ją też inne p u n k ty w idzenia, a tak że dążność do tra k to w a n ia głównego boh atera „raczej jako p rzedm iotu niż jako źródła p ercep cji” (s. 179).
D ru g ą tec h n ik ą n a rra c y jn ą , w y stę p u ją c ą u S tendhala na zasadzie opozycji w dbec ograniczania pola w idzenia do p u n k tu w idzenia p ro tag on isty , są bezpośrednie in te rw e n c je autorskie w tok n a rra c ji. P rzep ro w adzona przez B lina ich analiza program ow o dotyczy p rz y p adk ów „głośnego” p o jaw ian ia się n a rra to ra . W zorem literack im tego ty p u in te rw e n c ji b y łab y d la S ten d h ala ironiczno-żartobliw a n a rra c ja , p o jaw iająca się przede w szy stk im w pow ieściach Fieldinga oraz wT pew n ej m ierze w K u b u siu Fataliście D iderota i w utw o rach W altera Scotta. F u nkcje litera c k ie pełnione przez in te rw e n cje są zaś tro ja kiego rod zaju — u zasadniają one w iarygodność prezento w an y ch faktów , wiążą kom pozycyjnie poszczególne p a rtie powieści („uw agi ty p u organizacyjnego”) i w reszcie — w prow adzają ton sw obodnej, żartob liw ej rozm owy, gaw ędy z założonym odbiorcą tekstu, z k tó ry m
n a rr a to r n ieje d n o k ro tn ie łączy się poprzez używ anie zaim ka „m y ”, zabiega też o jego życzliwość. In te rw e n c je au to rsk ie p rz e ja w ia ją się także u S ten d h ala w zajm o w an iu oceniającej po staw y w zględem św iata przedstaw ionego, w idocznej w jego sty lu. B ohaterow ie, zw ła szcza zaś protagoniści, nie są je d n a k ukazani jednostron nie, w olni są od te n d e n c y jn e j idealizacji. W sum ie k o m en ta rz a u to rsk i u S te n d h ala je s t przede w szystkim w yznacznikiem egotyzm u, postaw y, k tó r ą pisarz ten z a jm u je celowo i świadom ie, ściągając w łaśnie na swą osobę uw agę odbiorcy.
S te n d h a l często spełnia w sw ych pow ieściach fu n k cję „przew od nik a” po ich św iecie, w te n sposób eksponuje sw ą osobowość. In te rw e n c je a u to rsk ie d o m in u ją też w jego u tw o rach n a d realizm em p u n k tu w idzenia. N ie je s t on bow iem zdolny, w edle Blina, do całkow itego w cielen ia się w sw ego b o h atera, ani też do ukry cia się skutecznego p rzed sam ym sobą, uniem ożliw ia m u to „obsesja sam y m sobą” (s. 292). In te rp re ta c ja w prow adzona przez a u to ra książki o S ten d h alu w y d a je się w ty m m om encie k o n tro w ersy jn a . P o w staje bowiem p y tanie, czy w zory literack ie, na k tó ry c h się opierał pisarz, przede w szy stkim zaś żartobliw o-ironiczna n a rra c ja pow ieści F ieldinga, oraz te n d e n c je dom inacji n a rra to ra au k to rialneg o w całej ówczesnej epice p rzy n a jm n ie j w rów n y m sto p n iu nie pozw oliły m u „wcielić się do kqńca w swego b o h a te ra ”. Choć z d rugiej stro n y — owa obsesja m o gła też w płynąć na w y b ó r określonych wzorów. P ro blem na pew no nie da się rozstrzygnąć całkow icie jednoznacznie.
P u n k te m w yjściow ym , nicią przew odnią i zarazem p u n k tem doj ścia książki o S te n d h alu je s t p roblem realizm u. B lin p o jm u je tę k ateg o rię bardzo szeroko — w znaczeniu rep re z en ta ty w n o śc i w ery - stycznej, p raw dopodobieństw a życiowego („powieść n ie jest zdolna p rzekazać n am an i p raw dy , ani rzeczyw istości, lecz skazana jest w yłącznie na praw d o p o d o b ień stw o ” — s. 11). Szerokość pojęcia re a lizm u w idoczna je st szczególnie w rozw iniętej przez B lina na pod staw ie an alizy powieści S ten d h ala kategorii realizm u subiektyw nego, uży w anej także przez badaczy w spółczesnej lite ra tu ry am eryk ań sk iej, w om aw ianej książce zaś pow iązanej przede w szystkim z w yznacza niem ograniczonego pola w idzenia przez p ersp ek ty w ę protagonisty. S te n d h al św iadom ie opow iada się za realizm em w lite ra tu rz e , m iędzy in n y m i poprzez p o p u lary zację m eta fo ry zw ierciadła obnoszonego po gościńcu, jako syn o nim u powieści. S u g eru je też zw iązek utw oru z rzeczyw istością, kied y posłu g uje się a u te n ty cz n y m i nazw am i geo g raficzny m i i nazw iskam i ludzi, w iążącym i jego pow ieści z histo rią i jego w łasn ą biografią. Ale nie prow adzi go to do ścisłości, korzysta bow iem z a u ten ty czn y ch szczegółów o tyle, o ile w ym aga tego uzys k an ie praw dopodobieństw a.
A u ten ty czn a toponom astyka w jego u tw o rach służy przede w szyst kim do tw orzenia w nich sy ste m u g w aran cji obiektyw nego czasu te raźn iejszeg o i obiektyw ności w y d arzeń w nim się rozgryw ających.
S tąd rola szczegółów (także i zm yślonych przez pisarza), tra k to w a nych jak o f a k ty poręczające praw dopodobieństw o p rze d staw ia n y c h zdarzeń. Opis tych szczegółów w powieści najczęściej je d n a k zjaw ia się przez p ry z m a t w rażeń b o h atera. Nie m am y tu bow iem do czy nienia z u lu b io n ą przez powieść opisow ą k o n stru k c ją idealnego św iad ka, a w łaśnie z om aw ianym już ograniczaniem pola w idzenia. Typ realizm u rep re z en to w a n y przez S ten d h ala nie jest o p a rty n a m o delu realizm u obiektyw nego, jest to realizm s u b ie k ty w n y , p rz e ja w iający się zarów no w zm ienności p u n k tó w w idzenia, na niej się bowiem głów nie opiera, jak i w k o n stru o w an y m w dziele obrazie jego tw órcy , w ow ych „in terw en cjach a u to rsk ic h ” . W brew bow iem początkow ym uw agom Blina, dochodzi on sam do konkluzji, że te o statnie nie ograniczają tak bardzo realizm u. „Jeśli p isarz popada czasem w egotyzm — podsum ow uje B lin sw ą książkę — w iary g o d ność pow ieści zyskuje na ty m o tyle, że łatw iej nam je s t w czuć się w św iat fik c ji poprzez w yobraźnię jego tw ó rc y ” (s. 300). Oba a n ty - nom iczne żyw ioły w pow ieściach S ten d h ala w spólnie więc sk ła d a ją się na w y stę p u ją c y w nich realizm subiektyw ny.
K oncepcja realizm u subiektyw nego, w Polsce p rze jaw ia ją ca się rzad ko, choć w spom inana (np. H e n ry k M arkiew icz w o sta tn im w y d an iu
G łów nych p ro blem ów w ie d zy o literaturze pisze o e k stra sp e k c y jn e j
i in tra sp e k c y jn e j w stosunku do n a rra to ra odm ianie rea liz m u jako p rąd u literackiego) w y d a je się być in te resu jąc a i w a rta szerszej po p u lary zacji. Z ryw a ona bow iem z L ukacsow skim n orm atyw izm em , tra k tu ją c y m powieści Balzaka i Tołstoja jako jed y n y i niedościgły w zór realizm u, od którego późniejsza pow ieść może ty lko odchodzić. Pozw ala m ów ić o realizm ie prozy stru m ie n ia świadom ości, pozw ala też dostrzec jej dziew iętnastow ieczne źródła.
Za n ajw iększe osiągnięcie książki B lina uw ażam zresztą nie sam p ro blem subiekty w n ego realizm u i jego rozw iązania, ale d ok on aną p rze zeń analizę n a rra c ji powieści S ten d hala, analizę nie upraszczającą, św iadom ie w ychodzącą z założeń o antynom icznym c h a ra k te rz e n a r rac ji pow ieściow ej, cenną w zestaw ieniu n aw et z późniejszym i i głośniejszym i pracam i. Owa d ialek ty k a je st przy ty m nie tylko zauw ażoną przez Blina cechą prozy S tendhala, je st także cechą n a r racji książki sam ego Blina, w k tó rej n iejed n o k ro tn ie p o ja w ia ją się elem en ty antynom iczne, w zajem nie się zw alczające; tw ierd zen ia czę ściowe są u jm o w ane opozycyjnie, przezw yciężane przez in n e tw ie r dzenia i końcow e uogólnienia. P ojaw ia się w niej często obraz zało żonego odbiorcy, którego Blin nie prow adzi za rękę, n iek ied y n aw et wodzi go sw y m rozum ow aniem na m anow ce, ale w reszcie go p rze konuje, nie p rzy g n ia ta jąc n a d m ia re m eru dycji, ale zachw ycając b ły skotliw ością i żarliw ością analiz i a rg u m e n ta c ji.
Anna M a rtu sze w ska