Andrzej Siemieniewski
8.Niedziela zwykła, Dobro płynące z
serca
Wrocławski Przegląd Teologiczny 8/2, 235-237
POMOCE DUSZPASTERSKIE 2 3 5
nam iczny. C hodzi raczej o w zrost duchowy, o nieustanny rozw ój. S posob y rozw oju du ch o w eg o nie są zarezerw ow ane dla n ieliczn ych w tajem niczonych, jak to byw a w gn o- sty czn ych sektach i w zam kniętych kręgach m isteryjnych tow arzystw spirytualistycznych. P rzeciw n ie, są dostępne dla każd ego, kto zna E w an gelię i pragnie z niej czerpać w K o śc ie le B ożym .
Po pierw sze, B ó g odmierza obfitą miarą sw oją obecność wtedy, gdy um iem y trwać w e w sp ó ln o cie chrześcijańskiej. Jest to prawdą zw łaszcza wtedy, gdy w spólnota ta zbiera się na Eucharystii. Znam y dobrze słow a obietnicy: „Kto spożyw a moje ciało i krew m ojąp ije, trwa w e M nie, a Ja w N im ” (J 6 ,5 6 ). W ięź m iędzy członkam i w spólnoty chrześcijańskiej w zm ac nia się także, kiedy ludzie grom adzą się na innego rodzaju spotkaniach: w kręgu p o m ocy charytatywnej, w spółpracow ników katechezy, na spotkaniach m odlitewnych. „K iedy się ra zem zbieracie, ma każdy z w as [ ...] dar” (1 Kor 14, 26), m ów i A postoł, św. Paweł.
Po drugie, m ożem y spodziew ać się, że obficie udzieli nam B óg duchowej pom ocy, gdy trwamy na osobistej, codziennej m odlitw ie. S zczególnie cennym jej rodzajem jest sięganie do przebogatej skarbnicy Pism a św iętego, a zw łaszcza psalmów. „S łow o Chrystusa niech w w as przebyw a z całym sw ym bogactwem : przez psalmy, hymny, pieśni pełne ducha” (K ol 3, 16). W ielu z nas m a zw yczaj takiej w łaśnie codziennej modlitwy, katolickie rozgłośnie ra d iow e pom agają nam w tym na przykład przez zachętę do wspólnej liturgii Jutrzni lub N ie szporów, W ten sposób za pośrednictwem radiowych fal otwieram y serca, aby poprzez psal m y i hym ny zam ieszkało w nas z całym sw ym bogactw em S łow o Pana Jezusa.
Po trzecie w reszcie, nie m ożna zapom nieć o służbie. C hrześcijanie słu żą sob ie naw za jem , gd y ż „ w szy scy śm y w jed n ym D uchu zostali ochrzczeni, aby stan ow ić jed n o cia ło ” (1 Kor 12, 13). K o śció ł, ten lokalny, m oja parafia, to nie tylko m iejsce brania.
D otyk am y w tym m iejscu n iezm iernie w ażnej postaw y ży c io w ej, o którą z n aciskiem upom ina się Pan Jezusa. Z achęca On: daw ajcie „ n iczego s ię w zam ian nie sp odziew ając”. P o d ejście k up ieckie je s t zap ew n e dobre, gdy ch od zi o ek on om ię, ale n ie w szy stk o w życiu je st ek on om ią. W yrachow anie ma sw oje d zied zin y zastosow ania, ale w ąskie: nie m oże objąć c a łeg o życia. M n óstw o d ziedzin z zakresu relacji m ięd zy ludźmi· m a k ierow ać się od m ienn ym i zasadam i p ostępow ania. W zrost chrześcijańskiego ducha zm ierzyć m ożna, podob nie jak temperaturę za p om ocą termometru, posługując się pew nym duchow ym m ier n ikiem . A ten „d uchow y przyrząd p om iarow y” działa na takiej zasadzie: lic z y w sze lk ie okazje, k ied y praktycznie spraw dziłem na sob ie, co m o g ę dać z sieb ie innym .
ks. Andrzej Siemieniewski
8. NIEDZIELA ZWYKŁA - 25 LUTEGO 2001
Dobro płynące z serca
a. „D obry c z ło w ie k z e skarbca sw o jeg o serca w y d ob yw a dobro” (Lk 6 ,4 5 ) . C zytam y d ziś w E w an gelii o b og a ctw ie sz cz eg ó ln eg o rodzaju. N iek o n ieczn ie trzeba m ieć zasobn e konto w banku lub o b fic ie w ypchan y portfel, aby cie sz y ć się tego rodzaju zam ożnością. Jezus m ó w i nam o b o gactw ie duchow ym , o zapełnionym skarbcu, nazw anym przez N ie g o
2 3 6 POMOCE DUSZPASTERSKIE
„ o b fito śc ią serca”. Jest on d ostępn y zarów no dla bogatych, jak i dla u bogich , dla a b so l w en tó w u niw ersytetów i dla o só b n iew yk ształcon ych . Jedyne, cz eg o potrzeba, to otw arte go ku B o g u serca.
W ielka w rocław sk a św ięta, Edyta Stein, która posiadała w ielk ą w ie d z ę filo z o fic zn ą , została k ied yś za sk oczon a b ogactw em kryjącym się w sercu prostej osoby. C o w ięcej, ok azało się, ż e p rzep ływ skarbu nastąpił w łaśn ie od k ogoś pozornie p rostego w stronę w ybitnej intelektualistki: to ona w y szła z tego spotkania ubogacona. Posłuchajm y sam i, co p isała Edyta o p rzedziw nym w ydarzeniu w czasie zw iedzania katedry w H eidelbergu: „G dyśm y tam p ozo sta w a ły w nabożnym m ilczen iu , w esz ła jakaś k obieta obarczona k o szyk iem i u klękła w jednej z ław ek na krótką m odlitw ę. B y ło to dla m nie c o ś zupełnie n ow ego. D o sy n a g o g i i do zb orów protestanckich, do których ch od ziłam , sz ło się tylko na n abożeń stw o. Tu ktoś oderw ał s ię od w iru zajęć, aby w stąpić do p u stego k o ścio ła , jakby na jak ąś p ou fn ą rozm ow ę” .
b. Jak zd o b y ć tajem n icę takiej serdecznej m odlitw y? M oże trzeba w tym celu zap isać się na ja k iś drogi kurs albo przejść p rzeszk olen ie w zakresie koncentracji u m ysłu na je d nym p rzed m iocie i u m iejętn ość długotrw ałej kontem placji? Pan Jezus p odaje nam raczej inną drogę. W ystarczy n ap ełn ić serce b o g a ctw em B o ż e g o S ło w a , w y sta rcz y u c z y n ić z e sw e g o w nętrza skarbiec d la tej m ądrości, która sp ły w a z góry d o k a żd eg o w ier n e g o czło n k a K o śc io ła . R eszta p rzyjd zie j u ż sam a. „Po o w o c u p ozn aje s ię k ażde drzew o; dobry c z ło w ie k z e skarbca sw o je g o serca w y d o b y w a dobro [ .. .] z o b fito śc i serca m ó w ią u sta” (Łk 6, 4 5 ).
N ie każda treść godna jest, aby napełniała serce teg o u m iłow an ego stw orzenia B o ż e g o , jakim je st c z ło w ie k . G odna teg o je st tylko teść praw dziw a. D latego Jezus Chrystus p o w ie
dział: „P ozn acie Praw dę i Prawda w as w y z w o li” (J 8, 32). Jakże u m ieli za ch w ycać się prawdą i p ójść za n ią w ie lc y św ięci! Ta sam a Edyta Stein relacjonując jed no z n ajw ażn iej szych p rzeżyć na sw ojej drodze ży ciow ej pisała: „S ięgn ęłam ręką na ch yb ił trafił i w y d o byłam p okaźną książk ę. N o siła tytuł
Życie
św.Teresy z Avili przez nią samą spisane.
[...] P och łon ęła m nie od razu. K ied y zam knęłam tom, p ow ied ziałam do siebie: »To je s t praw d a«” . Edyta, ja k w id zim y, zafascynow an a czytała przez ca łą noc. P ew ien autor jak naj słuszniej zauw ażył, że kiedy Edyta rankiem zamknęła książkę i pow iedziała «To jest prawda» - w ła śn ie w sch o d z iło słoń ce. A w jej w nętrzu w z e sz ło słoń ce łaski i m iło śc i B oga.c. Prawda to nie tylko tekst książki, ch oćb y najm ądrzejszej i najpobożniejszej. Prawda to przede w szy stk im Osoba. Przy pew nej okazji Edyta spędziła całą n oc w k o ście le . W cz e snym rankiem furtianka o d ezw ała się: „Jaka pani m usi być zm ęczo n a !” O d p ow ied zią b yło zd ziw io n e pytanie przyszłej w ielkiej św iętej: „Zm ęczona? Przy N im ?” Zachęcani do sp o tkania z Prawdą, czujm y się zaproszenia w pierw szej m ierze do spotkania z Praw dą-O so- bą, a w ię c z S ynem B oży m , który zam ieszk ał na ziem i dla n aszego zbaw ienia. To o N im , ob ecn ym konkretnie w Eucharystii, p ow ied ziała Edyta Stein: „W szelka sam otn ość znika, a m y, b ezp ieczn i w n am iocie Króla, ży jem y przepełnieni Jego św iatłem ” . Im bardziej za głębiała się Edyta w naukę Chrystusa, tym b ogatsza czuła się d u chow o, tym obficiej za opatrzony b y ł w ew n ętrzny skarbiec jej serca.
d. „Idzie za m ną m o cn iejszy ode m n ie” (M k 1, 7). Jeśli głębiej zastan ow ić się nad sło w a m i Jana C hrzciciela, starodaw nego proroka z Pustyni Judzkiej, to d o jd ziem y do w niosku , ż e to j e g o w o ła n ie p ow in n o się stać dziś w ołan iem ca łeg o K o ścioła. D la czeg o ?
POMOCE DUSZPASTERSKIE 2 3 7
G dyż K o śc ió ł składa się z ludzi grzesznych, którzy jednak g ło sz ą św ię te g o B oga, W skład K o śc io ła w ch o d zą ludzie słabi, którzy g ło sz ą m oc odradzania grzeszników ; a także ludzie, których w ied za je s t w praw dzie niedoskonała, ale którzy g ło szą n iesk o ń czen ie m ądrą n a ukę E w an gelii. Skarb p osiadany przez K o śció ł n iesk ończenie go p rzew yższa.
N ie g ło sim y p rzecież sam ych siebie. G łosim y B oga w Jezusie C hrystusie, który je st w łaśn ie tym „M ocn iejszym ” od nas. I przypom inam y sobie: „On chrzcić w as b ęd zie D u chem Ś w ięty m ” (M k 1, 8). K iedy patrzym y na w ielk o ść B ożej ob ietn icy z jednej strony, a na z a w sz e ograniczone m o żliw o śc i ludzi K ościoła z drugiej strony - spraw dzają s ię w ałej rozcią g ło ści sło w a św ię te g o Paw ła A postoła: „N osim y ten skarb w naczyniach g lin ia nych, aby z B o g a była ow a przeogrom na m oc, a nie z n as” (2 K or 4, 7).
ks. Andrzej Siemieniewski
ŚRODA POPIELCOWA - 28 II 2001
Wybór drogi
K ażdego roku rzew n y nastrój Środy P opielcow ej przypom ina nam praw dę o przem ija niu, m arności ziem sk ieg o życia, o grzechu i potrzebie pokuty, o w ielk o śc i i św ię to śc i sa m ego B o g a oraz o słab ości czło w iek a . K ażdego roku kapłani p osypu ją w tym dniu g ło w y p op iołem , co dla w ielu ludzi spoza K o ścioła w ydaje się d ziś jakim ś anachronizm em , p on i żaniem god n o ści dum nego i p ew n ego sieb ie czło w iek a początku X X I w iek u oraz n iep o trzebnym w sk a zy w a n iem mu bezsen su je g o ży c ia d o czesn ego. Nastrój grozy p otęgują je s z c z e tak dram atyczne i b ez cien ia nadziei sło w a , które kapłan do niedaw na je s z c z e w y p ow iad ał p o d cza s posypyw an ia g ło w y p o p iołem “Pamiętaj, czło w iek u , ż e prochem j e steś i w proch s ię ob rócisz!” S ło w a , do przyjęcia których nie je st potrzebna łaska wiary, bo i b ez w iary w iem y, co z n a szego ciała p ozostanie p o śm ierci. W su m ie obraz dnia d zisiej sz e g o w ydaje s ię n iezw y k le przygnębiający i trudno s ię d ziw ić, iż tak w ielu chrześcijan ucieka przed taką w iz ją wiary, która potrafi zgnębić człow ieka, obudzić w nim lęk i smutek.
A le c z y takie je s t rz ec zy w iśc ie pełn e p rzesłanie K o ścio ła w dniu d zisiejszym ? N a pro gu W ielk iego Postu, w liturgii K o ścio ła rozlega s ię kategoryczny okrzyk proroka Joela: “N a w ró ćcie się !” (J1 2 ,1 2 ), a le rozlega się też pokorna prośba św ię te g o Pawła: “W im ię Chrystusa prosim y: pojednajcie s ię z B o g iem ” (2 K or 5,2 0 ). N ie m o że być lep szeg o p rze słania na p oczątek teg o okresu, który w tradycji K o ścio ła je st cza sem odszukiw ania stale na n o w o sw o jeg o m iejsca przy Panu B ogu , sw ojej w łasnej g od n ości, w ielk o śc i, która je st z B o g a i którą tym bardziej tracimy, im bardziej oddalam y się od B oga.
W ezw anie do naw rócenia to szansa dla czło w iek a , którem u pokręciło się ż y c ie , który p obłąd ził, szansa, b y dostrzegł, ż e id zie złą drogą, taką, która nie prow adzi do w y zn a czo n eg o celu , i by podjął w y siłe k pow rotu na drogę dla n ieg o w łaściw ą. To zb łąd zenie b o w iem - a n ie p ojed y n czy grzech czy słab ość ludzka - je st n ajw iększą tragedią człow iek a. K ied y b o w iem c z ło w ie k id zie dobrą drogą, taką, która prow adzi go do celu , naw et je ś li na tej drodze s ię p otknie, przew róci, je ś li nawet znajdzie się na skutek ja k iś w ydarzeń w przydrożnym row ie, w b ło cie, p ogardliw e om ijany przez w szystk ich to za w sze ma jed