• Nie Znaleziono Wyników

Jeszcze o znajomości Rabelais'go w Polsce

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Jeszcze o znajomości Rabelais'go w Polsce"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

Janusz Tazbir

Jeszcze o znajomości Rabelais’go w

Polsce

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 79/2, 205-223

1988

(2)

II. M A T E R I A Ł Y I N O T A T K I

P a m ię t n ik L ite r a c k i L X X I X , 1988, z. 2 P L I S S N 0031-0514

JA NUSZ TAZBIR

JESZC ZE O ZN AJOM O ŚCI R A B E L A IS’GO W PO LSCE

Z najom ości dzieł tego a u to ra w daw nej Rzeczypospolitej pośw ięcił przed przeszło pół w iekiem specjaln ą rozpraw kę W iktor W e in tra u b 1.

W sw ej dru g iej, poszerzonej nieco w e r s j i 2 została ona w zbogacona o no­

we szczegóły, dotyczące m .in. D aniela N aborow skiego, k tó re m u zaw dzię­

czam y p ierw szy p rzek ład frag m en tó w przedm ow y do III księgi Gargan- tui i P a n ta g r u e la 3. K alw iński p o eta nie ogłosił go jed n ak n ig d y d ru ­ kiem ; ta k w ięc „Na dobre w p row adził R abelais’go do lite r a tu r y polskiej dopiero B oy” 4. Poniew aż n a tra fiłe m n a dalsze opinie o życiu i tw ó r­

czości francuskiego lek a rza -h u m a n isty , chciałbym je pokrótce p rze d sta ­ wić.

W e in tra u b zw raca uw agę, iż p rzek ład y z lite ra tu ry fran cu sk iej po­

w sta w a ły przede w szy stk im w polskich k ręg ach kalw ińskich, co tłu m a ­ czy ich k o n tak tam i, rów nież k u ltu ra ln y m i, ze św iatem fran cu sk ich h u - genotów . Spostrzeżenie to potw ierdza się dla XVI w. i początków n a ­ stępnego stulecia, choć w a rto przypom nieć, że i w lu te rań sk im przecież W rocław iu doby ren esan su posiadano i chyba też czytyw ano dzieła R a­

belais’go 5. D arem nie jed n ak poszukiw ałem śladów znajom ości tego p i­

sa rz a u zagorzałego k alw in isty , jak im był K rzysztof K raiński, k tó ry w szak w sw ej P ostylli przejaw ia dobrą znajom ość F ra n cji oraz ta m te j­

szych stosu nkó w w yznaniow ych 6.

1 W. W e i n t r a u b , Z dzie jó w Rabelais’go w Polsce. W: Prace historyczno­

literackie. Księga zbio rowa ku czci Ignacego Chrzanowskiego. Kraków 1936.

2 W: W. W e i n t r a u b , Od Reja do Boya. Warszawa 1977.

8 Nieprzekonującą próbę odczytania tego przekładu jako swego rodzaju szyfru politycznego podjął J. D i i r r - D u r s k i (Daniel Naborowski. Monografia z d zie ­ jó w m an ieryzm u w Polsce. Łódź 1966, s. 67—69). Por. na ten tem at W e i n t r a u b , Od Reja do Boya, s. 111— 112.

4 W e i n t r a u b , Od Reja do Boya, s. 113.

Б Zob. K. M a l e c z y ń s k a , Recepcja książki francuskiej w e Wrocławiu w X V I w. W rocław 1968, s. 60: posiadała je w sw ym księgozbiorze patrycjuszow - sk a rodzina Reichlów.

8 Zob. J. T a z b i r , „Kopalnia najcie kawszych szczegółów...” („Postylla” K r z y ­ sztofa Kraińskiego). „Odrodzenie i Reform acja w Polsce” t. 28 (1983), s. 209—210.

(3)

N atom iast poczynając od X V III w. zainteresow ania R ab elais’m tr a ­ cą sw ą w yznaniow ą konotację. N iepodejrzany przecież w k atolickiej or- todoksyjności był W ładysław Ł ubieński (1703— 1767), a u to r Świata we w s z y s tk ic h swoich częściach geograficznie, chronologiczne i historycznie określonego, tłoczonego w r. 1740 w d ru k a rn i jezuickiej w e W rocław iu.

P óźniejszy prym as Polski piastow ał w chwili edycji tego dzieła godność sch olastyka krakow skiego. Ł ubieński odbył w młodości podróż po W ło­

szech, F ra n cji i Niemczech, z k tó re j zostaw ił rozległy dziennik, n ie ste ty zaginiony w czasie o statn iej w ojny. Szym on A skenazy, k tó ry m iał go jeszcze w ręk u , nie w y rażał się, co praw da, zbyt pochlebnie o um ysło­

w ych horyzontach au tora. Pisał, iż w rażen ia Łubieńskiego „w ykazują w id no krąg m yślenia dziw nie ścieśniony”. „N iew iele tu w ięcej znajdzie n a d opisy kościołów, procesji, obrazów i p am iątek św ięty ch ” 7. To samo, m u ta tis mutandis, m ożna b y powiedzieć o obszernym , czysto kom pila- cy jn y m dziele, jakie stanow ił w spom niany już Świat. O p arte n a rozległej lite ra tu rz e przedm iotu (w ty m rów nież francuskiej), zaw ierało opis róż­

ny ch k rajó w i m iast, gęsto p rze ty k an y rozm aitym i exem plam i i cieka­

w ostkam i, któ ry m i Ł ubieński n a d e r chętnie in k ru sto w a ł swój tekst.

P isząc o M ontpellier w spom inał, iż doktorzy istn iejącej tam uczelni m uszą podczas uroczystej prom ocji aż siedm iokrotnie przyw dziew ać „suk­

nię R abelais’a i b ie re t”. Czynią to dlatego, że ongiś profesorow ie u n i­

w e rsy te tu w M ontpellier popadli w konflik t z m ieszkańcam i m iasta, za co dw ór pozbawił A kadem ię jej przyw ilejów . W ówczas Rabelais, u b ra w ­ szy się w togę doktorską oraz biret, poszedł do k an clerza (dodajm y od razu, iż m owa tu o M ichelu D u p rat, k tó ry p ełnił ten u rzą d w lata ch 1515— 1535). Z ap y tan y przez stojącego n a w arcie szw ajcara, w jak iej spraw ie przychodzi, odpow iedział m u po łacinie. K ied y p y ta ją c y nie zro­

zum iał i w ezw ał oficera, R abelais przem ów ił doń po grecku, gdy zaś sprow adzili znającego grekę, zaczął z nim rozm aw iać po h eb rajsk u . S ta ­ nąw szy przed kanclerzem olśnił go tak dalece sw ą uczonością, że ów p rzyw ró cił A kadem ii w M o ntpellier jej przyw ileje.

Ł ubieński pisze dalej:

Tenże Rabelais był potym plebanem meroduńskim, umarł w Paryżu r. 1553, był bardzo żartobliwy, dla czego mu też przypisano na nadgrobku:

Pluton prince du noir Empire Ou les tiens ne rient jamais Reçoit aujourdhuy Rabellais

Et vous aurez tous de quoy r i r e 8.

7 Sz. A s k e n a z y , Dwa stulecia, XVIII i XIX. Badania i przyczy nki. War­

szaw a 1910, s. 56—57.

8 W. Ł u b i e ń s k i , Ś w iat w e w szystkich swoich częściach geograficznie, chro­

nologicznie i historycznie określony. W rocław 1740, s. 196—197.

(4)

JE S Z C Z E O Z N A J O M O Ś C I R A B E L A IS ’GO W P O L S C E 207

Relację Ł ubieńskiego p o w tarza dość w iern ie B ened yk t C hm ielow ski, m iejscam i niem alże d o sło w n ie 9. W praw dzie w Katalogu autorów, k t ó ­ rych powagi w ko m ponow aniu tej księgi z a żyw a łe m nie w ym ienia tego pisarza, ale tru d n o przypuścić, aby nie m iał w ręk u tak popularneg o dzieła. Pow ołuje się n ato m iast C hm ielow ski n a „Moreri Ludovici dictio- narium po fra n c u sk u ” 10, a w ięc na często w znaw iany Le Grand dictio- naire historique pióra X V II-w iecznego eru d y ty , Louisa M oreriego.

Można śmiało p rzyjąć, iż sta m tą d w łaśnie zaczerpnął Łubieński p rz y ­ taczaną przez siebie anegdotę o R ab elais’m. Z M oreriego rów nież p rze­

pisał zacytow ane pow yżej ep itafium ; m iał je ułożyć zn a n y poeta f ra n ­ cuski w. XVI, Je a n A ntoine de B aïf n . E pitafiu m to pom inął n a to m ia st Chm ielowski. Od M oreriego opowieść o audiencji, uzyskanej w ta k n ie ­ zw ykły sposób, tra fiła do n a d e r p o pularnego d y kcjonarza Louisa C h au- dona, k tó ry przysw oił polszczyźnie Józef Ignacy Boelcke 12. Zarów no je d ­ n a k M oreri, jak i C haudon oraz jego tłum acz dystansow ali się od w ia­

rygodności tej anegdoty. M oreri pisze, że Rabelais u zyskał a u d ien cję dzięki sw ej w ielkiej pomysłowości, lecz dodaje: „s’il est vrai”. U C hau- dona—Boelckego czytam y z kolei, że kied y D u p ra t zniósł „w yrokiem p a r- lam en tow ym ” przy w ileje A kadem ii w M ontpellier, wówczas R abelais

„w ysłany będąc do tego m in istra użył, j e ż e l i p r a w d a [podkreśl.

J. T.], osobliwszej sztuki do z jed n an ia sobie audiencji u nieg o”. I tu n a ­ stę p u je znana nam już opowieść o rozm ow ie pisarza ze szw ajcarem . R a­

belais w ykazał w n iej znaczną w iedzę lingw istyczną, „a kanclerz, ucie­

szony z jego rozum u, przyw rócił przez w zględy n a niego p rzy w ileje A kadem ii m o n tp e lliersk ie j”. U czelnia ta — jak czytam y dalej — u w a ­ żała go raczej za swego obrońcę niż w ychow anka, a jej doktorzy po dziś dzień przyw dziew ają sz aty R ab elais’go w trak cie uroczystej pro ­ m ocji.

Nie w iem y natom iast, sk ąd Ł ubieński, a za nim Chw ielow ski w zięli szczegół o siedm iokrotnym w k ład an iu sukni i b ire tu na p am iątkę ow ej audiencji. M oreri w ogóle o ty m nie w spom ina, ograniczając się do w zm ianki, iż w łaśnie w zw iązku z pom yślną in te rw e n cją R abelais’go

9 В. C h m i e l o w s k i , Nowe Ateny. Cz. 4. Lw ów 1756, s. 194.

10 Ibidem, cz. 1 (1755), s. nlb.: K o lu m n y i filary tych Aten, albo Katalog auto­

rów, k tórych powagi w komponowaniu t e j księgi zażyłem.

11 L. M o r e r i , Le Grand dictionaire historique [...]. T. 4. Amsterdam 1717, s. 135. W biogram ie Rabelais’go w spom ina się tylko, że gdy kanclerz Duprat ode­

brał Akadem ii w M ontpellier jej przyw ileje, pisarz je odwojował. Historyjka o jego lingw istycznej biegłości, w ykazanej w trakcie starań o audiencję, pojawia się do­

piero w kolejnym wydaniu tego dykcjonarza, z r. 1725 (t. 6, s. 27). Znika tam jednak przytoczony przez Łubieńskiego w ierszyk.

12 L. M a y e u l d e C h a u d o n , N o w y dykcjo narz historyczny, albo Historia skrócona w s zystk ich ludzi [...]. Przez J. I. B o e l c k e [...] przełożony. T. 6, cz. 2^

Warszawa 1785, s. 26—28.

(5)

u kanclerza p rzy stę p u ją c y do egzam inów w M o ntp ellier w k ła d a ją na siebie szatę au to ra Gargantui i Pantagruela. S k ąd in ąd w iadom o, że przez d łu g i czas przechow yw ano ją z w ielką czcią; była u szy ta z czerw onej m a te rii, tylko kołnierz m iała w kolorze czarnym . W idniały n a n iej in i­

c ja ły „F. R. ,Ch.” (Franciscus R abelaeusus C hinonensis), w y h afto w an e złotem . B akałarze w k ład ali ją do piątego egzam inu, a zd ejm u jąc odci­

n a li k aw ałek na p am iątk ę, n iejak o w ch a ra k te rz e relik w ii. Nic więc dziw nego, że w początkach XV II stulecia szata sięgała już ty lk o do pasa.

Część biografów pisarza w y rażała zresztą w ątpliw ości, czy owa au­

dien cja, k tó ra stanow i przecież rd zeń p rzy taczan ej przez Ł ubieńskiego i Chm ielow skiego anegdoty, w ogóle m iała m iejsce. Z daniem in n y ch (G. L. P é ra u i P. Lacroix) nie m a podstaw do k w estionow ania w ia ry ­ godności tej in terw en cji. Z ty m jednak, iż dotyczyła ona głów nie n a ­ leżącego do A kadem ii w M ontpellier kolegium G ironne, k tó re zostało za m k n ięte nie na sk u tek z a ta rg u profesorów z m ieszkańcam i m iasta, lecz raczej w w yn ik u in try g Sorbony, zazdrosnej o p rzy w ile je A kadem ii.

D u p ra t chciał je isto tn ie ograniczyć, jak rów nież pozbawić tę uczelnię budy nk ów kolegium oraz dochodów z niego czerpanych.

B a k a lau re at n a w ydziale m edycznym A kadem ii w M on tpellier R a­

belais uzyskał w r. 1530, D u p ra t zm arł w 5 la t później, tak w ięc au d ien ­ cja u kanclerza m ogła mieć m iejsce gdzieś m iędzy r. 1530 a 1535. Roz­

m owa w k ilk u kolejn y ch językach, klasycznych i now ożytnych, p rzy p o ­ m ina — na co zw racają uw agę badacze tw órczości R ab elais’go — p ierw ­ sze spo tk an ie P a n ta g ru e la z P an u rg iem , k tó ry p rzem aw ia kolejno po niem iecku, w rzekom ym arabskim , po włosku, angielsku, baskijsku, ho- len d ersk u , hiszpańsku, duńsku, h eb rajsk u , g recku i w reszcie po łacinie.

Opis te j rozm ow y z n a jd u jem y w rozdziale 9 księgi II Gargantui i Pan­

tagruela, k tó ra u kazała się około ro k u 1532. M ożna więc przypuścić, że w łaśnie stam tąd zaczerpnął R abelais koncept, k tó ry u łatw ił m u dotarcie do kanclerza.

Okoliczności spotkania b y ły podobno jeszcze barw niejsze, niż to p rze d ­ s ta w ił Łubieński. D u p rat, pow iadom iony o przybyciu w y słan n ik a A k a­

dem ii w M ontpellier, nie chciał go początkow o w ogóle przyjąć. W obec tego R abelais zjaw ił się podobno .przed p a ry sk ą rezy d en cją kan clerza w zw racającym pow szechną uw agę, gdyż n a d e r kom icznym i n iezw y k ły m stro ju . S tanow iła go długa, zielona szata, w schodnia („o rm iań ska”) czap­

ka i ogrom ny k ałam arz za pasem (pam iętajm y, że podobnie u b iera ł się P an u rg ). Zw abieni ty m gapie głośno kom entow ali ów ta k dziw aczny stró j, co z kolei zwróciło uw agę k an clerza — usłyszaw szy hałas, pod­

szedł do okna. W net też w ysłał kogoś, aby się dowiedział, kim je st ów p rzebieraniec. R abelais m iał m u oznajm ić: „Z dzieram skórę z c ie lą t” , co jeszcze bardziej zaostrzyło ciekawość D up rata. P osłał w ięc pazia z za­

p ytan iem , co ten dziw ny jegomość porabia w P ary żu . R abelais przem ó­

w ił do niego po łacinie, do następnego, k tó ry znał ten język — po g re ­

(6)

J E S Z C Z E O Z N A JO M O Ś C I R A B E L A IS ’GO W P O L S C E 209

cku, a do kolejnych, pośpiesznie sprow adzonych tłum aczy: po hiszpań­

sku, w łosku, niem iecku i h eb rajsk u . W ówczas D u p ra t polecił go sp ro ­ wadzić przed sw oje oblicze. Dzięki tem u R abelais m ógł w pięknej fra n - cuszczyźnie w yłożyć sw ą m isję. U czynił to ta k zręcznie, iż k anclerz p rz y ­ w rócił A kadem ii odebrane jej p rzyw ileje, jak rów nież zezw olił n a re s ty ­ tu c ję kolegium G ironne 13.

Z pierw szej d ru k o w an ej w zm ianki na tem a t R abelais’go, jak a się w języku polskim ukazała, w y n ik a jasno, że Ł ubieński niew iele m iał 0 ty m pisarzu do pow iedzenia. P rzy szły p ry m as znał zapew ne francuski, n a co w skazyw ałoby m .in. przytoczenie pośm iertnego epigram atu. Nic jed n ak nie św iadczy, ab y Ł ubieński — w p rzeciw ieństw ie do N aborow - skiego — m iał w ręk u k tó ry ś z tom ów Gargantui i Pantagruela. W ów ­ czas bowiem p orów nanie z P a n u rg ie m samo by m u się w cisnęło pod pióro. A u to r Świata orientow ał się zapew ne, iż w spom ina o pisarzu, choć 1 to nie w y n ik a jasno z jego w zm ianki, m ów iącej tylko, iż R abelais „był bardzo ż a rto b liw y ”. Jeśli w ogóle o n im w spom niał, to jedynie po to, aby om aw iając k o lejne m iasto mieć sposobność przytoczenia zw iązanej z nim anegdoty.

Na usp raw ied liw ien ie Ł ubieńskiego w y pada przypom nieć, że w X V II i X V III w. dość pow szechnie uw ażano R abelais’go li tylk o za w esołka, k tó ry szafow ał niesm acznym i dowcipam i. W n a d e r in te re su ją c y sposób pisze o ty m B achtin — jego zdaniem :

[Rabelais] poczynając od końca XVI w ieku schodził coraz niżej, ku progo­

w i w ielkiej literatury, póki w reszcie nie znalazł się niem al zupełnie za tym progiem 14.

P o p rzejrzen iu podręczników u żyw anych w szkołach K om isji E d u ­ kacji N arodow ej oraz d y k cjo n arzy geograficznych doby stanisław ow skiej m uszę stw ierdzić, iż pod hasłem M o ntpellier nie znalazłem już p o w tó ­ rzen ia aneg doty o R ab elais’m ani żadnej w zm ianki o ty m pisarzu. T ru d ­ no się dziwić: w raz z epoką saską przem inęła m oda p rzety k an ia opisu różnych m iejscow ości tego ty p u anegdotam i. W rzeczow ym , nasyconym in fo rm acjam i w y kładzie nie było już m iejsca na ucieszną opow iastkę o tym , jak jakiś R abelais, którego nazw isko nic zresztą polskiem u czy­

telnikow i nie mówiło, zaim ponow ał w ysokiem u dostojnikow i znajom ością w ielu języków .

C e n tra ln y K atalog S ta ry c h D ruków , z n ajd u jący się w B ibliotece N a­

rodow ej, r e je s tru je jed n ak zdum iew ająco dużą liczbę w y dań R ab elais’go,

18 F. R a b e l a i s , Oeuvres. [...] par L. J a c o b [P. L a c r o i x ] . Paris 1868, s. XV—XVII. — E. N o ë l , Rabelais, sa vie et son oeuvre. Bruxelles 1859, s. 68—71.

A negdoty krążące na tem at pisarza przytacza H. L e f e b v r e (Rabelais. Paris 1955, s. 162— 163), nie ustosunkowuje się jednak do ich wiarygodności.

14 M. B a c h t i n , Twórczość Franciszka Rabelais’go a kultura ludowa śred­

niowiecza i renesansu. Przekład A. i A. G o r e n i o w i e . Opracowanie, w stęp, ko­

m entarze i w eryfikacja przekładu S. В a l b u s . Kraków 1975, s. 135.

14 — P a m ię t n ik L it e r a c k i 1988, z. 2

(7)

zarów no w oryginale, jak i w przekładzie n a niem iecki. W chw ili obec­

nej w naszych bibliotekach z n ajd u ją się edycje z lat: 1547, 1556, 1564, 1565, 1567, 1586, 1593, 1596, 1599, 1600 i 1608; w szystkie uk azały się w Lyonie. Do tego n a le ż y dodać an tw erp skie (1626), bruk selsk ie (1659) oraz 5 w y d ań X V II-w iecznych bez m iejsca d ru k u . N a n astęp n e stulecie p rzy p a d a ją edycje h o lend ersk ie (jest ich w su m ie 6), p ary sk ie (3) oraz b ru kselska, h am b u rsk a i szw ajcarska. P rz ek ła d y niem ieckie R abelais’go pochodzą z lat: 1590, 1600, 1605, 1785. N iektóry ch w y d ań jest po p arę egzem plarzy. Nie w szystkie oczywiście m u siały być czytane. Sporą część

„rab elaisianó w ” p rzejęliśm y w raz z księgozbioram i n a Ziem iach Zachod­

nich, co znaczy, iż w X V I— X V III w. nie w chodziły do obiegu książki, jak i istn iał na tere n ie R zeczypospolitej 15. N iem niej jed n ak liczba ty ch w y d ań jest zastan aw iająco duża; bez p rzebadan ia w szystkich egzem pla­

rz y pod k ątem ew en tu aln y ch n o tatek czy znaków w łasnościow ych tru d ­ no tu o w nioski ostateczne. Mimo w szystko rodzi się w rażenie, że istn ia ­ ło jak ieś grono czytelników ru b asznej prozy R abelais’go.

C zytelników — to nie znaczy entuzjastów . R abelais zdecydow anie nie odpow iadał gustom estetycznym p a n u jący m w X V II stuleciu. Dał te m u w y raz La B ru y è re w sw ych Charakterach (do k tó ry ch jesz­

cze pow rócim y), chociaż przyznaw ał twórczości R abelais’go pew ne zale­

ty. Zdecydow anie k ry ty c z n e wobec niej stanow isko zajęli natom iast lu ­ m in arze Oświecenia. A u to r Gargantui i Pantagruela był dla nich p isa­

rzem w u lg arn ym , lu b u ją c y m się ponadto w alu zjach m ało czytelnych dla potom nych; dość często określano je n a w e t m ianem hieroglifików . B achtin pisze, że w żadnej epoce Rabelais nie był tak źle rozum iany i tak m ało doceniany, jak w łaśnie w X V III w ieku. ,,Pod ty m w zględem O św iecenie zaprezentow ało a k u ra t sw oje słabe, a nie silne s tro n y ”. Dla ludzi te j epoki był on typow ym przedstaw icielem „dzikiego i b arb a rz y ń ­ skiego w ieku X V I” . W olter w idział w dziele R abelais’go pom ieszanie

„ eru dy cji, sprosności i n u d y ”. Poniew aż czysty śm iech, za k tó ry m nie s ta ły jasne dla w szystkich in ten cje satyryczne, był czymś niesłychanie p ogardzanym , więc i p rzy k lejo n y do pisarza p rzydom ek „pierw szego b łaz n a ” dy sk redy to w ał go całkow icie w oczach ludzi Ośw iecenia. A u to r L istó w o A n g ielczykach, ceniąc w Gargantui i Pantagruelu tylko nagą sa ty rę , całą resztą uw ażał za zbyteczny balast. W zw iązku z ty m W olter proponow ał, aby p rzy n astęp ny ch edycjach objętość została skrócona do jed n ej ósmej. Isto tn ie w tych w ydaniach R abelais’go, jakie się wówczas uk azały , w ykreślan o fra g m en ty uznane za nieprzy zw oite i grub iańsk ie (jedno z nich, przeznaczone „dla dam ”, zostało ocenzurow ane szczególnie s u ro w o )16.

16 Zob. też I. M i c h a l a k , Najstarsze wydania dzieł Rabelais’ego p r z e c h o w y ­ wane i dostępne w polskich bibliotekach. W: Rabelaisiana polskie. Maszynopis. Bibl.

Narodowa, Zakład Dokum entacji Książki, sygn. T. D. 408, s. 50 n.

ie В а с h t i n, op. cit., s. 197—198.

(8)

J E S Z C Z E O Z N A JO M O Ś C I R A B E L A IS ’GO W P O L S C E 211

W św ietle tego, co pow iedzieliśm y poprzednio, sta ją się w pełni zro­

zum iałe n a d e r k ry ty c z n e w ypow iedzi o R ab elais’m, jakie k rąż y ły w P o l­

sce d rug iej połow y X V III stulecia. Ich p rzeg ląd zacznijm y od K rasick ie­

go, k tó ry nb. posiadał jego dzieła w sw ej biskupiej bibliotece 17. K ró tk ą biografię pisarza zam ieszcza sporządzona po d auspicjam i K rasickiego e n ­ cyklopedia. C zytam y ta m o pobycie R abelais’go w zakonie i o tym , że

„otrzym aw szy absolucją apostazji sw o je j” został plebanem w M eudon pod P a ry że m (gdzie zm arł w w ieku 70 lat). W Zbiorze potrzebniejszych wiadomości z n a jd u jem y rów nież, pierw szą chyba w naszej lite ra tu rz e , c h a ra k te ry sty k ę spuścizny pisarsk iej a u to ra Gargantui i Pantagruela:

K sięgi jego są dotąd niewyrozum iałym hieroglifikiem , jedni w nich zbyt subtelną pod alegoriam i uznają satyrę, drudzy skutek zbyt rozbujalej im agi- nacji. Jednakże m niej przystojne w yrażenia zrażają uczciwego czytelnika.

E ncyklopedia dodaje wszakże, iż R abelais „pisał jeszcze n iektóre księ­

gi, tak lek arsk iej n au ki, jako i in n y ch tyczące się” 18.

Je d n y m ze źródeł in fo rm acji o R abelais’m m ógł być dla K rasickiego w spo m in any już dykcjonarz C haudona, k tó ry do r. 1781 zdążył u kazać się w k ilku kolejn ych edycjach (m. in.: 1764, 1769, 1772 i 1779). W dość obszernym biogram ie zostały przedstaw ione, n a ogół ściśle zresztą, n a j­

w ażniejsze w y d arzenia z życia R abelais’go. Chaudon, w ie rn y zasadom oświeceniowego sceptycyzm u, stale przypom ina, iż w legendę o p isarzu w pleciono „w iele pow iastek rów nie fałszyw ych i szalonych, jak jego histo ria o G argan tu i. Ta histo ria m usiała być w ym yślona od pospólstw a w k arczm ie”. Do k w estii tej dzieło C haudona— Boelckego raz jeszcze po­

w raca w aneksie do dykcjonarza, gdzie z n a jd u je m y uzupełnienia do bio­

g ram u R abelais’go. „N ależy przeto odesłać do liczby b ajek śm ieszne i nierozsądne powieści, k tó re o śm ierci jego p o w iad ają” (że chciał ko­

niecznie włożyć dom ino, gdyż Pismo św ięte naucza: „Beati, qui in Do­

m ino m o r iu n tu r ”). C haudon pisze także, iż tru d n o uw ierzyć, aby te s ta ­ m en t R ab elais’go brzm iał n ap raw d ę: „Nie m am nic, w inienem w iele, resztę odkazuję ubogim ” .

W szystkie te i inne powieści zapew ne niecrychło po śmierci jego w ym yślone były od ludzi, którzy gO' nie znali inaczej, tylko z przesądów g m in u 19.

Tak to ciągle zrzędząc i ostrzegając, C haudon p rzety k a tego rodza-

17 Było to w ydanie dzieł w 3 tomach, w języku oryginału (Amsterdam 1741) —·

zob. In wenta rz biblioteki Ignacego Krasickiego z 1810 r. Opracowali S. G r a c i o t t i i J. R u d n i c k a . W rocław 1973, s. 50, poz. 437.

18 Zbiór potrzebniejs zych wiadomości porządkiem alfabetu ułożonych. T. 2.

Warszawa i Lw ów 1781, s. 437. Dzieło O r y m o tw ó r s tw ie i rymotwórcach nie po­

św ięca R abelais’mu żadnej wzm ianki, choć z listów K r a s i c k i e g o w ynika, iż znał Gargantuę i Pantagruela — zob. Korespondencja Ignacego Krasickiego. Z pa­

pierów L. B e r n a c k i e g o w ydali i opracowali Z. G o l i ń s k i , M. K l i m o ­ w i c z , R. W o ł o s z y ń s k i . Pod redakcją T. M i k u l s k i e g o . T. 1. W rocław 1958, s. 290—292, 317; t. 2, s. 498.

19 M a y e u 1 d e C h a u d o n , op. cit., t. 7, cz. 2 (1787), s. 357—358.

(9)

ju anegdotam i biogram pisarza. W rezu ltacie po le k tu rz e tej polski czy­

teln ik mógł odnieść w rażenie, iż R abelais był m ało pow ażną osobą, ż a r­

tow nisiem zdobyw ającym się na ryzykow ne dowcipy, zdolne ,,do płaczu doprowadzić tego, k tó ry je w y m y ślił” 20.

Chaudon pisze, że klątw y , jakie sp ad ały na ko lejne tom y tego dzieła, owej „satyry , w k tó re j m nisi są w pośm iech obróceni”, rozsław iły R a­

b elais’go —

ci, którym zdaw ał się pierwej podły i nierozumny, uznali go, że jest żyw y i uszczypliwy. Szukano tego pisarza jako człowieka najdowcipniejszego, ale dziś o nim inaczej rozumieją.

O jego dziele da się powiedzieć to samo, co i on zw ykł m aw iać o w spółczesnych sobie kom entarzach praw nych, a m ianow icie, „że jest to piękna suk n ia zaszargana przy brzegach bło tem ” . I dalej:

Rabelais m ilszy był do w idzenia jak do czytania, m iał bowiem postać szlachetną i poważną (...], m yśl niewyczerpaną w m ateriach żartobliwych, co w szystko czyniło go rozkosznym w towarzystw ie.

Także n iep rz y ch y ln e sądy o tw órczości R abelais’go polscy czytelni­

cy mogli znaleźć w książce C h arles’a R icarda W olter m ię d z y nieboszczy­

kami, należącej do g a tu n k u tak wówczas m odnych „rozm ów u m a rły c h ” . P orów n an iu tw órczości obu p isa rz y została w niej pośw ięcona Rozm ow a jedenasta. Rabie i Wolter, gdzie Gargantuę i Pantagruela nazw ano „zbio­

rem najprzyk rzeń szeg o głupstw a, jakie ty lk o m nich p ija n y może w y ­ zionąć”. Tak to R icard kazał R abelais’m u scharaktery zo w ać pośm iertn ie jego w łasne dzieło; dodaw ał jednak, iż zn ajd u je się tam „ciekaw a na Kościół sa ty ra i przy p adk i tam tego w iek u ” . Obu, W oltera i R ab elais’go, m iał łączyć podobny, złośliw y i skłonny do szyd erstw c h a ra k te r. D rugi z nich odznaczał się jednak „stylem zabaw nym , sw aw olnym , u c in a ją ­ cym, pow odzenie k ’tem u zdaw ało się pew niejsze i łatw ie jsz e ”.

A w ięc odłączywszy na stronę Twą [Woltera] naukę, poezję i literaturę, Wolter i Rabie podobni bardzo do siebie; i treść w ielu dzieł Twoich niejednego by Pentagruela złożyła.

„B ajk i” R ab elais’go bowiem nie były przecież aż tak rozpustn e jak np. poem at W o ltera o D ziewicy O rleańskiej. Obu łączyło natom iast „n a­

śm iew anie Pisma św iętego” 21.

Dopiero w r. 1787, a w ięc w przeszło 100 lat po ukazan iu się o ry ­

20 Ibidem, t. 6, cz. 2, s. 27. Chaudon czyni tę uwagę w związku z anegdotą, iż Rabelais, nie m ając czym zapłacić za gospodę w Lyonie, w m ów ił oberżyście, iż ma przygotowaną truciznę dla króla i królowej. Aresztowany, odbył bezpłatnie podróż do Paryża, gdzie „król się naśm iał” i kazał go zwolnić. Opowieść tę uważa za praw ­ dziwą K. C h ł ę d o w s k i (Ostatni Walezjusze. Czasy Odrodzenia w e Francji. War­

szaw a 1958, s. 295). Zam ieściła ją Encyklopedia humoru, zaw ierająca najcelniejsze u tw o ry humoru lu dzkiego (t. 3. Warszawa 1891, s. 291, s.v. Rabelais).

21 [Ch. R i c a r d ] , Wolter m ię d zy nieboszczykami. Wykład z francuskiego. Kra­

ków 1781, s. 16&—170.

(10)

J E S Z C Z E O Z N A J O M O Ś C I R A B E L A IS ’GO W P O L S C E 213

ginału, w yszło polskie tłum aczenie Charakterów La B ru y è re ’a. P rzeło­

żył je w nien ad zw y czajn y sposób Fran ciszek A lek san d er Podoski; rów ­ nież i fra g m en t m ów iący o twórczości C lem enta M arota (1496— 1544) oraz R ab elais’go w ypadł dość niejasno:

Marot i Rabelais są niew ym owni, iż szpetności rozsiali w ich pismach;

oba m ieli dosyć dowcipu i przyrodzenia daru, aby się bez tego obejść mogli, nawet w zględem przypodobania się tym, którzy m niej żądają zadziwiać, jak naśm iewać się z książki. Rabelais najbardziej jest niew yrozum ianym , jego książka jak tajem nica, niech co chcą m ówią, niewytłom aczona. Są to przywi­

dzenia, w łaśnie jak osoba z twarzą pięknej kobiety, z łapam i zwierza i ogoi- nem w ężym albo jakiej gadziny obrzydliwej. Zbiór ten jest jak dziwoląg jaki, obyczajności przedniej i dowcipnej, z najszpetniejszym zepsowaniem złączo­

nej. Gdzie jest zły, przechodzi najgorszych, zabawką będąc podłego gminu.

K iedy jest dobry, czyni się najw yborniejszym i dochodzi najprzedniejszych, i najw ym yślniejszym dogadza22.

O statn ia, jak a się w Polsce jeszcze niepodległej ukazała, opinia o tw órczości R ab elais’go była chyba n ajo strzejsza ze w szystkich. Znajdo­

w ano ją w Listach o A ngielczykach W oltera. Pisząc o przedstaw icielach lite r a tu r y angielskiej a u to r K a n dyda polem izow ał z ty m i, k tó rz y n azy ­ w ają J o n a th a n a Sw ifta „angielskim R abelais”. Chociaż jeden i drugi n a ­ leżeli do sta n u duchow nego i podobnie się ze w szystkich w yśm iew ali, porów nanie jest krzyw dzące dla angielskiego autora.

N ie m a wprawdzie tamtego w esołości, ale m a w ielką delikatność, rozsądek, w ybiór i dobry gust, czego naszemu m eudońskiem u nie dostaje plebanowi.

Z estaw ienie opinii C haudona z poglądam i W oltera n a twórczość R a­

b elais’go w ykazuje, iż zaw arta w dykcjo n arzu c h a ra k te ry sty k a stanow i w znacznym stopniu p a rafrazę odpow iednich frag m en tó w Listów czy n aw et ich dosłow ne pow tórzenie. W olter pisał o auto rze Gargantui i Pan- tagruela:

w sw ojej dzikiej i nierozumianej książce w iele wesołości, a w ięcej jeszcze roz­

rzucił szaleństwa. Nie oszczędzał nauki, śm ieci i nudności, a dla dwóch kartek rozumnej bajki całe tomy głupstw a w artow ać potrzebać. Niektóre tylko dziw­

22 J. d e L a B r u y è r e , Charaktery, czyli p r z y m io ty , z Teofrasta, z obycza­

jami tego wieku. T. 1. Warszawa 1787, s. 96— 97. W spółczesny przekład tego frag­

mentu brzmi, jak następuje (Ch araktery, czyli obyczaje naszych czasów. Przełożyła A. T a t a r k i e w i c z . Warszawa 1965, s. 62): „To nie do wybaczenia, że Marot i Rabelais usiali sw e dzieło brudami: obaj m ieli dosyć sił i talentu, aby obejść sdę bez tego, nawet jeśli ustępowali czytelnikom, którzy wolą się śm iać niż zachwycać.

Zwłaszcza trudno zrozumieć Rabelais’go. Mówcie sobie, co chcecie, jego dzieło to zagadka nie do wytłum aczenia: prawdziwa chim era o twarzy pięknej kobiety, ale z łapami i ogonem płaza czy innej poczwary, przedziwne połączenie subtelnego i głębokiego opisu obyczajów z olbrzydliwym zepsuciem. Tam gdziie jest niedobry, przekracza w szelk ie granice, to delicje dla tłuszczy, tam gdzie jest dobry, staje się po prostu znakomity i w spaniały, jego dzieło może być daniem dla najwybredniej­

szych sm akoszy”.

(11)

nego gustu osoby, z chełpliwości, że go rozumieją, całe to szacują dzieło. Cały zaś naród z Rabelego śm ieje się żartów i książkę jego pogardza, którego szcze­

gólnie za najpierwszego mają błazna. Dziwią się, iż człow iek ty le mający ro­

zumu tak go nędznie używał. Jest to pijany filozof, który w czasie tylko sw ego pisał n aw rotu “ .

W szystkie te sądy o d n ajd u jem y u C haudona—Boelckego:

W swojej szalonej i nierozumianej książce wyraził [Rabelais] wprawdzie niezm ierną wesołość, ale w ięcej płochości. Obficie rozproszył w niej wiado­

m ości rzeczy, wszeteczeństwo i utęsknienie. Dobra w dwóch kartach bajka zapłacona jest obszernymi księgam i głupstw a [...]. N iektóre tylko osoby dzi­

wacznego smaku chlubią się, iż rozumieją i szacują te całe dzieło. Ludzie do­

brego smaku śm ieją się z niektórych żartów tego błazna-lekarza i pogardzają książkę i sam ego pisarza. Szkoda jest, że człow iek m ający tyle rozumu tak go na złe używał. Jest to filozof pijany, który pisał w czasie tylko sw ego pijań­

stwa.

P o rów n an ie obu tekstów , W oltera i Chaudona, w ich ory gin alny m b rzm ieniu 24 — upow ażnia do stw ierdzenia, iż ten d ru gi pisząc o tw ó r­

czości R abelais’go dopuścił się po pro stu plagiatu. W tłum aczeniach pol­

skich uległ on do pew nego stopnia zatarciu, poniew aż dy kcjonarz p rze­

łożył kto in n y niż Listy, a w iem y dobrze, iż dw aj tłum acze nigd y n ie' przełożą w id en ty czn y sposób tego sam ego tek stu . N a usp raw ied liw ie­

nie C haudona m ożna dodać, iż tw ó rcy w szelkiego ro d zaju encyklopedii zawsze przepisyw ali całe zdania czy n aw et fra g m en ty od sw oich p op rzed ­ ników.

P rz eg lą d X V III-w iecznych opinii o R abelais’m dostosow ano tu do kolejności, w jakiej u k azy w ały się przek ład y dzieł fran cu sk ich z a w iera ­ jące w zm ianki o ty m pisarzu. S tąd też La B ru y è re i W olter zostali om ó­

w ieni dopiero na końcu, choć pierw sze w y dania ich dzieł b y ły najw cześ­

niejsze. M ożna oczywiście przyjąć, iż nasza elita in te le k tu a ln a , dobrze znająca ten język, czytyw ała je w oryginale, a więc w kolejności, w ja ­ kiej pojaw iały się n a d Sekw aną. W tak im jed n ak p rzyp adk u m u sieli­

by śm y do naszych rozw ażań w ciągnąć w szystkie w ażniejsze fran cusk ie encyklopedie i dykcjonarze stuleci X V II— X V III podające jak ąś w zm ian­

kę o R ab elais’m. D oprow adziłoby to jednak do całkow itego zata rc ia róż­

n icy m iędzy jego znajom ością we F ra n cji a tym , co o autorze Gargantui i Pantagruela w iedziano w Polsce.

28 L is ty Woltera o Angielczykach. Z francuskiego tłomaczone przez S... K..., roku 1793. B. m. 1793, s. 192—193 (List X X I, o panu Pope i innych sławnych A n ­ gielczykach).

24 W o l t e r pisze (L ettres [...] sur les Anglois et autres sujets. Par M. D. V.

B asle 1734, s. 196—197): „Rabelais dans son extravagan t et initelligible liv re a r é ­ pandu une extrem e gaieté et une plus grande impertinence. Il a prodigué l’érudi­

tion, les ordures, et les l’ennui”. — L. C h a u d o n (Nouveau dictionaire histo­

rique [...]. T. 5. Paris 1772, s. 92): „Rabelais dans son extravagan t et initelligible liv re il a répandu à la vérité une extrem e gaieté mais une plus grande im p e r ti­

nence. Il a prodiqu é l’érudition, les obscénités et l ’ennui”.

(12)

JE S Z C Z E O Z N A JO M O Ś C I R A B E L A IS ’G O W P O L S C E 215

A pele o tłu m aczen ie jakichś dzieł n a polski nie b y ły wówczas w m o­

dzie; po zapoznaniu się z ośw ieceniow ym i opiniam i n a tem a t tw órczości R abelais’go sta je się w szakże jasne, dlaczego n ik t n ie zachęcał do jego lek tu ry . P odobnie jak to i dziś bywa, m ianow icie bez sięgania do te k stu kry ty k o w an eg o u tw o ru , P o lacy m ieli uw ierzyć ów czesnym zoilom n a słowo, iż szkoda czasu n a ta k w u lg arn ą le k tu rę . N ie w szyscy jed n ak po­

dzielali tę opinię, o czym św iadczą naw iązan ia do R ab elais’go w y stę p u ­ jące n a łam ach „W iadomości B ru k o w y ch ”. Choć czasopismo to było m oc­

no osadzone w fo rm acji ośw ieceniow ej, n iek tó rzy z jego w spó łpraco w ­ ników oddaw ali się gorliw ie lek tu rze Gargantui i Pantagruela 25.

Na łam ach „W iadomości B ru k o w y ch ” z n a jd u jem y zjad liw y p am flet,

„zap raw ny rabelaisow sko-m olierow ską k p in ą z pseudouczonych jezuic­

kich p e d a n tó w ” (WB L V I ) 26. B yła to Historia o dzwonach oliolińskich, zaczynająca się od słów: „K to czytał Rabelesa, wie, że w A kadem ii Olio- lińskiej by ły sław n e dzw ony n iezm iern ej w ielkości” . W sty lu tego p isa­

rza jest też u trz y m a n y cały arty k u ł, c h a ra k te ry z u ją c y się „zbliżoną do rabelesow skiej żyw iołow ą g rą w yobraźni i a b su rd aln y m h u m o rem ” (WB 228). H istoria stanow iła p a ra fra z ę z a w a rte j w Gargantui i Pantagruelu (ks. I, rozdz. 17— 21) opowieści o tym , jak G a rg a n tu a zab rał olbrzym ie dzw ony um ieszczone n a w ieżach p ary sk iej N o tre Dame.

W Historii czytam y n ato m iast, że dzw ony w isiały n a dzw onnicy „bez żadnego uży tk u , bo kościół zapadł przez trzęsienie ziem i”. D latego „N aj­

jaśn iejszy G a rg a n tu a , król U topii, do którego też O liolin n a le ż y ”, pole­

cił je zdjąć i przenieść do swego pałacu. Wówczas A kadem ia O liolińska w ysłała „m echaników ”, aby próbow ali w y k raść te dzw ony. O kazały się one jednak za ciężkie — w y słanników ruszyło sum ienie i „zostaw ili je n a m iejscu ” .

W pierw ow zorze fa k u lte t teologiczny w ysyła do G arg an tu i m istrza Ja n o tu sa B erdysza, by prosił o oddanie dzwonów. W Historii czyni to re k to r A kadem ii, B a lta z a r G ran d ud a, k tó ry u d aje się w ty m celu do pałacu G a rg a n tu i w asyście dwóch pedli i sześciu m agistrów . Zarów no B erdysz, jak G ran d u d a w ygłaszają tam długie oracje. P ierw sza jest u trz y m an a w duchu scholastycznej elokw encji, d ru ga paro d iu je pseudo­

n auko w y żargon początków X IX stulecia. Obie stan o w iły parodię rzeczy­

w isty ch przem ów ień (w „W iadom ościach B ru k o w y ch ” czytam y, że o ra- c ję G ra n d u d y ogłosił „P am iętn ik O lioliński”). Z arów no u R abelais’go, jak i w Historii cały dwór, z G arg an tu ą n a czele, po w ysłuch an iu ty ch m ów zaczyna się straszliw ie śmiać, do którego to śm iechu po pew nym czasie przy łączają się i sam i mówcy.

25 Zob. Z. S k w a r c z y ń s k i , K azim ierz K on try m . T o w a rz y stw o Szubrawców.

D w a studia. Łódź 1961, s. 214.

26 Skrótem WB odsyła się tu do antologii: „Wiadomości B r u k o w e”. W y bór ar­

ty ku łów . W ybrał i opracował Z. S k w a r c z y ń s k i . W rocław 1962. BN I 178.

Liczba po skrócie w skazuje stronicę tej książki.

(13)

Z rozdziału 19 Gargantui i Pantagruela zostało też zaczerpn ięte m ot­

to Historii o dzwonach oliolińskich. B rzm i ono, ja k n a stę p u je: ,,Omnis clocha clochabilis in clocherio clochando, clochans clochativo, clochare facit clochabiliter clochantes” (WB 227), co Boy tłum aczy: „Omnis dzw o- nus dzwoniącus in dzwonico dzwoniszczando dzwonians dzwonicativo dzwoniare facit dzwoniabiliter d zw o n ia ntes” -7. R abelais dodaje następnie:

„Parisius habet dzwonos. Ergo g luc” (w y k rzyk nik stosow any w d y sk u ­ sjach dla oznaczenia, że jakiś a rg u m e n t niczego nie dowodzi). Słow a te opuszcza Historia, w staw iając n a ich m iejsce odsyłacz do rzekom ego dzieła „Barbara Paronomasia, L.V, с. 73” (ks. V, rozdz. 73 (W B 227)).

U R abelais’go „dzw ony w róciły n a swoje m iejsce”, tj. do k a te d ry N otre Dam e, w Historii n ato m iast czytam y, iż „dzw ony zostały się w p a­

łacu, a G ran d u d a pow rócił w całej paradzie do dom u, nic nie sp raw iw ­ sz y ” (WB 237). W zw iązku z ty m a u to r parodii m usiał zm ienić ich sens i przeznaczenia; w oryginale G a rg a n tu a zabiera dzw ony „na dzwonecz­

ki n a szyję dla jego k laczy”. W Historii n ato m iast nie w ra c ają już na sw oje daw ne m iejsce, a to dlatego, iż oznaczają tu przypuszczalnie n a u ­ kę i uczonych, k tó rzy po se k u lary zacji A kadem ii W ileńskiej oraz kasacie zakonu jezuitów przestali służyć Kościołowi 28.

A lu zy jn y p odtekst opowieści o dzw onach oliolińskich s ta je się jasny, jeśli przypom nieć, iż pozostali n a B iałorusi jezuici zabiegali o re s ty tu ­ cję A kadem ii W ileńskiej, k tó rą u tra c ili na s k u te k k a saty zakonu (owe­

go „trzęsienia ziem i”, o k tó ry m w spom inają „W iadom ości”, zob. WB 228).

P rzejęcia Szkoły G łów nej W ileńskiej odradzał im jed n ak ks. M arcin P o- czobutt-O dlanicki, tłum acząc sw ym daw nym k o n fratro m , iż T ow arzy­

stw o Jezusow e n araziłoby się przez to poważnie opinii publicznej. O n im też zapew ne m yślał a u to r Historii pisząc, iż niek ó rzy w ysłan nicy „tk n ię­

ci sum nieniem , że kraść nie wolno, zostaw ili je [tj. dzwony] na m iejscu ” (WB 230).

P od koniec panow ania P aw ła I w ydaw ało się w szakże, iż zam iary te zostaną m im o w szystko zrealizow ane. U kazem z 10 paźd ziernik a 1800 car przy znaw ał bowiem jezuitom z pow rotem A kadem ię W ileńską; w rę ­ kach św ieckich m iał pozostać jedynie w ydział lek arsk i, ale i ten p odle­

gałb y rektorow i-jezuicie. R ychła śm ierć cara oraz pow ołanie (w r. 1803) przez nowego w ładcę, A lek san d ra I, księcia A dam a Jerzego C zarto ry ­

17 F. R a b e l a i s , Gargantua i Pantagruel. Przełożył i przypisami opatrzył T. Ż e l e ń s k i (B o y ). Wstępem opatrzył М. В r a h m er. Wyd. 4. Т. 1. War­

szawa 1959, s. 87. — S k W a r c z y ń s k i pisze: „Zacytowana, trudna do przeło­

żenia, gra słów znaczy: Każdy dzwon zdolny do dzwonienia, dzwoniąc w dzwonnicy przy pomocy dzwonności dzwonnej, sprawia, że dzwonnie dzwonią dzwonnicy”

(WB 227, przypis).

88 Stąd też w Historii czytamy, iż Gargantua zamierzał przerobić dzwony na armaty „dla całej artylerii potężnych wojsk jego” (WB 230).

(14)

J E S Z C Z E O Z N A J O M O Ś C I R A B E L A IS ’GO W P O L S C E 217

skiego n a k u ra to ra okręgu w ileńskiego, w ty m rów nież odnow ionego u n i- w ersy tetu , uczyniła te zabiegi bezprzedm iotow ym i (zob. WB 228— 229).

G arg a n tu a to przypuszczalnie książę albo może n a w e t sam car A le­

ksander. A kadem ia Połocka, pozostająca w rękach jezuitów , w y s tę p u je w pam flecie jako O liolińska (od nazw iska ich założyciela, św. Ignacego Loyoli). 16 październ ik a 1818 jej rek to r, ks. R ajm u n d Brzozowski, w y ­ głosił n a publicznym posiedzeniu w tej uczelni w y k ład O sposobie za­

trzym ania i rozszerzenia zdrowego s m a k u m o w y i w y m o w y o jc z y s te jy ogłoszony n astęp n ie w „M iesięczniku Połockim ” („P am iętnik u O lioliń- skim ”). W sparodiow anej form ie Historia o dzwonach każe go w ygłosić przed G arg a n tu ą rek to row i G randudzie, czyli Brzozow skiem u. W szyst­

ko w skazuje n a to, iż jej au to re m był Ja n B ogusław R y ch ter (1787—

1853), se k re tarz „Tygodnika W ileńskiego” oraz w spó łred akto r „W iado­

mości B ru k o w y ch ”, zn any ze sw ego an ty k lery kalizm u , a zwłaszcza głę­

bokiej niechęci do jezuitów .

Rozległa znajomość literatury europejskiej w spierała jego racjonalistyczną i skłonną do groteski satyrę zaczerpniętym i z Rabelais’go, Swifta, W oltera i K rasickiego konceptam i dostosowanym i do okoliczności

R y ch ter był przypuszczalnie rów nież auto rem W y j ą t k u ze sław nej historii z n a k o m ity c h czynów Pantagruela. Z księgi pierwszej rozdział szósty: J a k Pantagruel spotkał Mazura, k tó r y chciał pięknie i uczenie mówić po p o l s k u 30. Ta sa ty ra n a niezrozum ialstw o językow e została podpisana pseudonim em u żyw anym stale przez R abelais’go, m ianow icie Franciszek A lk o fry b a s 31. T reścią owego W y j ą t k u jest rozm ow a k róla P an tag ru ela, przechadzającego się po m ieście w asyście dw orzan, z czło­

w iekiem „osobliw ym z u bioru i z m in y ” , a jak się niebaw em m iało oka­

zać — rów nież i z mowy. K iedy go bowiem P a n ta g ru e l zapytał, kim jest, jak się nazyw a, skąd przychodzi i dokąd zdąża, nie mógł uzyskać żadnej sensow nej odpowiedzi. Za każdym razem słyszał tylko pseud o- uczony bełkot, p re te n sjo n a ln y i m ało k o m unikatyw ny. Z iry to w an y ty m król w reszcie w ykrzykn ął:

— Cóż ten m ózgowiec plecie, [...] czy to nie Twardowski, co się biesom za­

pisał; on tu nas chce, widzę, poczarować.

29 S k w a r c z y ń s k i , op. cit., s. 117. Działalność Rychtera charakteryzuje ob­

szernie L. K o n d r a t o w i c z w e w stęp ie w: J. B. R y c h t e r , O lnie to w aro­

wym, litew skim [...]. W ilno 1855, zwłaszcza s. 21—22.

80 „Wiadomości Brukow e” 1817, nr 14. Tekst ten w całości podaję na końcu ni­

niejszej publikacji (s. 222·—223).

81 Tym w łaśn ie pseudonimem (François Alcofribas) podpisał Rabelais sw e dzie­

ło. Przypomnijmy, że w r. 1837 J. I. K r a s z e w s k i pisał na łam ach „Tygodnika Petersburskiego” (cyt. za: S k w a r c z y ń s k i , op. cit., s. 206): „Dowcip z nauką tak rzadko chodzi w parze, że się dziś jeszcze dziwim głębokiej na swój czas eru­

dycji Alkofrybasa-Rabelego, którego nauka nie przekształciła w zimnego pedanta*

jak się to najczęściej zdarza”.

(15)

— Nie trwóż się, panie — rzekł inny dworzanin — jest to zapewne jeden z tegoczesnych uczonych, których dzisiaj m nóstwo, co to m ałe m yśli długimi słowam i rozwodzą, a rzeczy pospolite i codzienne, przebrawszy po niemiecku, za nowe i sw oje w łasn e przedają.

Dopiero kiedy rozgniew any P a n ta g ru e l nazw ał rozm ów cę „ślepym M azurem ”, co to chce „po ulicach g erm an ie”, a n a stę p n ie zaczął go dła­

wić za gardło, ten przem ów ił ludzkim , bo zrozum iałym językiem , k rzy ­ cząc:

— A Matko Cęstochowska! a ratujze! ratuj! a dyć no jeno! Dobrodzieja­

śku, dajcież juz pokój! juzciz ja tego robić w ięcej nie bede.

P a n ta g ru e l puścił M azura ze słow am i: „W idzisz, M aćku! to teraz mi mówisz n a tu ra ln ie ”. Ten jed n ak ta k się ty m p rzejął, że u m a rł z p rag ­ nienia, poniew aż stale m u się w ydaw ało, iż go k ró l n a d a l dław i za .gardło.

Spotkanie M aćka z P a n tag ru e le m w iąże się z w alką, jak ą T ow arzy­

stw o Szubraw ców toczyło o czystość języka polskiego. Prow adzono ją n a w ielu frontach, zarów no w y stęp u jąc przeciw ko francuszczyźnie i r u ­ sycyzm om , jak też w alcząc z w szelkim i dziw actw am i sk ład n i czy z w prow adzaniem now otw orów językow ych w lite ra tu rz e i nauce (zob.

WB LX I n.). P rzy p o w iastk a o M aćku kończy się „łopatologicznym ” m o­

rałem :

Tak Pan Bóg ukarał tego, który chciał psuć m owę daną mu od przyro­

dzenia; i dla nas zostaw ił w ielką naukę, abyśmy [...] z taką ostrożnością uni­

kali w m owie słów dzikich, z jaką sternik okrętu unika skał na morzu.

B oh ater R abelais’go stał się więc po trzech w iekach stróżem czysto­

ści rodzim ej m owy, obrońcą p u ry zm u językow ego. A nonim ow em u auto­

row i W y j ą t k u m usiała być dobrze znana niechęć plebana z M eudon do w szelkich pseudonaukow ych a m ało zrozum iałych dyw agacji oraz jęd rn a francuszczyzna, w jakiej R abelais zw ykł był pisyw ać sw e dzieła.

Ponadczasow ą — bo stale, n iestety , a k tu a ln ą — fu n k cją dzieła R a­

belais’go okazał się p ro test przeciw bezsensowi w ojen, k rw aw y m rze ­ ziom , jakie w strz ą sa ły E uropą w XV I w ieku. W yjątkow o n a to uczu­

lone ucho m iał już pierw szy tłum acz frag m en tó w jego dzieła na polski, D aniel N aborowski. Tadeusz B oy-Ż eleński, k tórem u zaw dzięczam y k o n ­ g enialn y przek ład całości w y d an y podczas pierw szej w o jn y św iatow ej, w napisanej później przedm ow ie do Gargantui i Pantagruela przypom i­

nał, iż w lata ch 1914— 1918 „opozycyjne pism a niem ieckie, dw orując so­

bie chyłkiem ze »zwycięskiego pochodu« swego »kaizera«, zam ieszczały całe rozdziały kam panii k ró la Ż ółcika” 32. Do tego sam ego źródła sięg­

32 T. B o y - Ż e l e ń s k i , Szkice o literaturze francuskiej. Wyboru dokonała W . B a l i c k a . Przedmową opatrzył M. Ż u r o w s k i . T. 1. W arszawa 1956, s. 63.

(16)

JE S Z C Z E O Z N A JO M O Ś C I R A B E L A IS ’GO W P O L S C E 219

n ą ł w czasie n a stę p n e j w o jn y „ K u rie r W ileński” i p rzedru kow ał jeden z frag m en tó w Gargantui i Pantagruela, w yszydzający Ż ółcika-H itlera 33.

Z u sta le ń W iktora W ein trau ba oraz z m oich uzupełnień, dotyczących głów nie X V III w ieku, w ynika, iż echa tw órczości R abelais’go były w daw ­ n ej R zeczypospolitej n iesłychanie nikłe. O ddźw ięków sp raw polskich zaś w jego dziele b rak u je zupełnie. Jeśli Abel M ansuy mógł przed la ty po­

święcić w sw ej książce Le M onde slave et les classique français osobny rozdział tem atow i: Rabelais et les Slaves 34, to stało się tak dlatego, że — po pierw sze — w y ko rzystał rozległy m ate ria ł porów naw czy. Po drugie — znaczna część jego rozw ażań dotyczy M oskwy. Zarów no sam ten k ra j, jak też jego m ieszkańcy p o jaw iają się u R abelais’go pięć razy, gdy ty m ­ czasem n a te m a t Polski z n a jd u jem y jedną ty lk o w zm iankę. D w ukrotnie n ato m iast czytam y o w alkach m iędzy M oskwą a T a ta r a m i35. R osjanie pojaw iają się w śród narodów n iesły ch n ie egzotycznych. ,,Moskowici, In - dyjczycy, P ersow ie i Troglodyci będą często cierpieli n a k rw aw e m o­

czen ie” — pisze R abelais w rozdziale 6 Pantagruelicznych przepowiedni, z a ty tu ło w an y m O stanie n iek tó ryc h kra jó w 36. Z m oskiew skiej też po­

m ocy m a sko rzy stać król Żółcik, g d yby m u przyszła do głow y fan ta zja podboju M ezopotam ii.

— To fraszka — odparł Łajenko — w ysyłasz w asza królewska mość po­

selstw o do Moskali i w ystaw iają ci w jednej chw ili czterysta pięćdziesiąt ty ­ sięcy przedniego żołnierza 87.

M oskwa i Polska po jaw iają się na trasie try u m fa ln y ch podbojów króla Żółcika, którego żołnierze,

żeglując przez morze piaszczyste i ziem ie Sarm atów, pobili i zagarnęli Prusy, Polskę, Litw ę, Rosję, Wołoszę, Transylwanię, Węgry, Bułgarię, Turcję i są w Konstantynopolu *®.

M ansuy słusznie zauważa, iż w oczach R ab elais’go w szystkie te k ra ­ je b y ły rów nie egzotyczne. D odajm y, że i w takim sam ym stopniu b a r­

barzyńskie. Podobnie jak Szekspira, ta k i a u to ra Gargantui i Panta­

gruela geografia zdaw ała się niew iele interesow ać, a granice, zwłaszcza n a obszarze środkow o-w schodniej Europy, p rzed staw iały się niesłycha­

n ie płynnie. Z rozdzielnego w y m ien ian ia Polski i L itw y tru d n o m u czy­

nić zarzu t, skoro dopiero w 16 lat po śm ierci pisarza oba te k ra je po­

łączyła ściślejsza unia. G ranice m iędzy E uropą a A zją całej wówczas zachodniej części tego k o n ty n en tu ry so w ały się n a d e r niejasno. Je d n o

88 „Kurier W ileński” 1939, nr 253, z 13 IX.

84 A. M a n s u y , Le Monde slave et les classiques français aux XVIe—X V lIe siècles. Paris 1912, s. 9 n.

85 R a b e l a i s , op. cit., t. 1, s. 534.

86 Ibidem, t. 2, s. 395.

87 Ibidem, t. 1, s. 133.

88 Ibidem, t. 1, s. 132.

(17)

ty lk o jest pew ne, m ianow icie to, iż poczynania w ojskow e Rosji oraz jej in te re sy polityczne R abelais w iązał głów nie z Azją.

W racając do w zm ianek n a tem a t Polski w a rto dodać, iż z n a jd u jąc e się w oryginale n azw y ,,Valachie, la T r a n s y lv a n e ” dziś przełożylibyśm y jako W ołoszczyznę i Siedm iogród, n ato m iast B oy-Ż eleński tłum aczył to przez ,,Wołoszę, T ra n sy lw a n ię ”. Godzien bliższej uw agi jest k ontekst, w jakim u R abelais’go pojaw ia się pojęcie S a rm a tó w 39, a m ianow icie jako m ieszkańców nie tylko sam ej Polski (czy Polski i M oskwy, jak to ujm ow ał p o p u larn y n a zachodzie E u ro p y M aciej M iechowita), lecz całej środkow o-w schodniej części naszego k o n ty n en tu . Pisarzow i w ydaw ała się ona zarazem i egzotyczna, i b arb arzy ń sk a.

W sum ie u R abelais’go tak jak b y w ogóle Polski nie było, gdy ty m ­ czasem in n y w ielki klasyk lite ra tu ry fra n c u sk ie j w. XVI, M ichel M on­

taigne, poświęcił naszem u krajo w i kilka uw ag w swoich Próbach 4P. N a­

leży jed n ak przypom nieć, że Gargantua i Pantagruel pow staw ali w okre­

sie, kiedy k o n tak ty F ra n c ji z Polską b y ły n a d e r nikłe, n atom iast M on­

taig n e p rzy stąp ił do pisania swego opus vitae gdzieś około r. 1572, a więc w latach gdy k ró tk o trw a łe rzą d y H en ry k a W alezego n ad W isłą w zbu­

dziły zainteresow anie Rzecząpospolitą w ojczyźnie autora.

Aż do p am fletu w „W iadom ościach B ru k o w y ch ” p rzekład D aniela Naborow skiego pozostał jedynym , i to nie u trw alo n y m w d ruku, śladem in sp iracji literack ich p łynących z R ab elais’go. D arem nie próbow ano się ich doszukać w anegdocie o zm arzłych słow ach, k tó rą przytacza n a jp ie rw Łukasz G órnicki w Dworzaninie, a n astęp n ie anonim ow y a u to r '„trag i- co-kom edii” Mięsopust (1622). T rudno się w ty m jed n ak dopatrzyć w y ­ ników le k tu ry Gargantui i Pantagruela, gdzie przytoczone są w rozdziale 55 księgi IV: Jako na p e łn y m m orzu Pantagruel usłyszał rozmaite od- tajane słowa. G órnicki zaczerpnął bow iem tę opowieść z w łoskiego p ie r­

w ow zoru sw ego dzieła; była to zresztą w dobie ren esan su opowieść nie­

słychanie popu larna, znana już nb. P lu ta r c h o w i41. Ja k w ynika z zesta­

w ienia bibliograficznego, k tó re zaw dzięczam y Iren ie M ic h a la k 42, nie m ożna też mówić o polskim o ry gin aln ym w kładzie do w iedzy n a tem a t

80 Konteksty, w jakich terminy „Sarmacja” i „Sarm aci” w ystępują w dziełach przedstaw icieli zachodnioeuropejskiej literatury w. XVI, zasługiwałyby na bliższą analizę. Nie zajął się tym T. U l e w i c z w skądinąd doskonałym studium Sarmacja (Kraków 1950).

40 M. de M o n t a i g n e , Próby. Przełożył T. Ż e l e ń s k i ( Bo y ) . Opracował, w stępem i komentarzem opatrzył Z. G i e r c z y ń s k i . Ks. 1. Warszawa 1985, s. 184;

ks. 3, s. 48—50. Należy jednak przypomnieć, iż daleko częściej pojawiają się w Pró­

bach wzmianki o Ameryce.

41 Zob. J. K r z y ż a n o w s k i , Paralele. Studia porów nawcze z pogranicza li­

teratu ry i folkloru. W arszawa 1977, s. 644—646. — W e i n t r a u b , Od Reja do Boya, s. 111.

42 Zob. przypis 15.

(18)

JE S Z C Z E O Z N A JO M O Ś C I R A B E L A IS ’GO W P O L S C E 221

tw órczości R abelais’go. Przez cały w iek X IX i pierw szą połowę n a stę p ­ nego stu lecia poprzestaw ano n a kom pilacjach z lite ra tu ry francuskiej.

Dość w cześnie natom iast zaczęto porów nyw ać R abelais’go z M ikoła­

jem R ejem . Był to niejako „sam o g raj”, skoro szło o pisarzy urodzonych w tym sam ym m n iej w ięcej czasie (Rabelais w r. 1494, Rej o 11 lat póź­

niej). O baj pozostaw ali w k ręg u w pływ ów reform acji, obu też zwykło się nazyw ać ojcam i ich rodzim ych lite ra tu r. P orów nan ia te nie zawsze zresztą w y p a d a ły n a korzyść francuskiego pisarza; anonim ow y auto r K roniki pa ryskiej zam ieszczonej n a łam ach „B iblioteki W arszaw skiej”

p rzyzn aw ał w praw dzie, iż „rub aszn y R e j” pod w ielom a w zględam i p rzy ­ pom ina swego francuskiego kolegę, „m ianow icie z krzepkiego języka w y ­ jętego żyw cem z u st lu d u ”. Różni ich jedn ak g ru n tow nie stosunek do kobiet, o k tó ry ch R abelais w y rażał się jak n ajgorzej, natom iast au to r K r ó tk ie j rozp raw y — z szacunkiem . Ponadto:

Rej nasz w jaskrawych naw et Figlikach, gdzie najm niej trzyma pióro na.

wodzy, nie dopuszcza tak grubijańskich wyrazów, jakimi Rabelais szafuje w pis­

mach swoich. Stąd to w ytw orny klasycyzm złotego w ieku Ludwika XIV po­

tępił surow o autora Pantagruela; stworzył naw et wyraz: s t y l r a b e l e s o w - s к i, ośm ieszenie cynizm u i sw aw oli w litera tu rze48.

O sobną ro zp raw k ę poświęcił tej p araleli przed la ty S tefan G lixelli, zw racając uw agę, że obaj pisarze zaczęli tw orzyć późno, bo dopiero oko­

ło czterdziestki, dzięki czem u zresztą dysponow ali już dużym dośw iad­

czeniem i sporą znajom ością życia oraz ludzi. Obu też otoczyła ry ch ło po śm ierci „czarna leg en d a” , skoro i R eja chętnie ukazyw ano w roli obżar­

tucha, p ija k a czy n a w e t błazna. Sięgając głębiej — w spólne im było

„um iłow anie sw obody i w strę t do k ręp u jący ch ją u rzęd ó w ”. Obaj szy­

dzili z m nichów i klasztorów , choć Rabelais, m im o że n ig dy nie opowie­

dział się oficjalnie po stro n ie refo rm acji, czynił to w sposób bardziej od naszego k a lw in isty z ja d liw y 44.

W ym ienione pow yżej cechy są jed n ak w pólne większości pisarzy epo­

ki hum anizm u i refo rm acji, nie ty lk o fran cu sk im czy polskim 45, ale rów ­ nież angielskim , w łoskim , niem ieckim . S tąd też n iek tó rzy badacze w y ­

4S „Biblioteka W arszawska” 1877, t. 1, s. 101.

44 S. G i x e l l i , Rabelais i Rej. W: Studia i szkice porównawcze. Lw ów 1919, s. 4—5, 18. Natom iast inform acja podana w uzupełnieniach do dzieła B a c h t i n a (op. cit., s. 228, przypis 198), jakoby A. N o w a c z y ń s k i napisał szkic na ten sam temat (Rabelais i Rej), polega na nieporozumieniu. Esej N owaczyńskiego nosi tytuł Maître Rabelais, a nazwisko R eja zostało w nim wspom niane zaledwie raz, i to w długim ciągu innych (w: W czasy literackie. W arszawa 1906, s. 22).

45 Zdaniem I. G o l e n i s z c z e w a - K u t u z o w a (Odrodzenie włoskie i lite­

ratu ry słowiańskie w iek u X V г XVI. Przełożyli W. i R. S l i w o w s c y . Słowo w stępne J. K r z y ż a n o w s k i . W arszawa 1970, s>. 356) Rej nie dorównuje czoło­

w ym pisarzom w łoskim czy francuskim doby humanizmu; „Nie ośm ielilibyśm y się nigdy zestaw iać pana z N agłow ic z R abelais’m ”.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Gdy on ju˝ si´ skoƒczy∏ lub jeszcze nie zaczà∏, to u˝ywam Êwiat∏a..

Praca nie może być w żadnym stop- niu przyczynkiem do podejmowania prób stosowania u pa- cjentów z CTEPH i klasycznymi wskazaniami do endarterek- tomii płucnej tylko

Przerysuj (albo wydrukuj i wklej) do zeszytu schemat, który otrzymałaś/otrzymałeś e-mailem (tytuł e-maila ARTYSTA).. Następnie zapisz na

„Nie mogłem nigdy Pani spotkać, dawno Pani odeszła Na szczęście dusza jest wieczna i wciąż tu mieszka Kiedyś przyszła Pani do mnie, roześmiała moje usta. Delikatna,

Z danych Ministerstwa Zdrowia  na koniec czerwca wynika, że le- karze rodzinni wystawili 39 942 ze 

Kodyfikacja umowy cywilnej w przepisach kodeksu cywilnego uregulowała warunki, na ja- kich musi być zawarta umowa leasingu, zatem jeśli firma leasingowa zobowiązała się (a może

Ponieważ, jak już kilka razy wspominałem, depresja jest obecnie rozpozna- niem popularnym, w praktyce stosunkowo często można spo- tkać pacjentów, którzy od razu na

Jaka jest relacja między funkcją przenoszenia a odpowiedzią impulsową układu