• Nie Znaleziono Wyników

Polska Flota Napowietrzna. R. 1, Nr 1 (1919)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Polska Flota Napowietrzna. R. 1, Nr 1 (1919)"

Copied!
40
0
0

Pełen tekst

(1)

--- . . . ... .. ...

R O K I .

P O Z N A N . l . S I E R P N I A 1 9 1 9 R .

(2)

! PO LSK A FLOTA N A P O W IE T R Z N A

| DW UTYGODNIK ILU STRO W A N Y

poświęcony sprawom lotnictwa, aeronautyki i automobilizmu.

Naczelny Redaktor: J e r z y S y r o k o m l a - S y r o k o m s k i .

ppułkownik-lotnik.

| K O M I S J A R E D A K C Y J N A :

w

§ B is k u p s k i Fr. Inżynier, kapifan, kom. Szkoły Ofic. O. K.

B o łs u n o w s k i F., P pułkow nik-aeronaufa.

C h e łm ic k i Zdz., Dr. rer. poi. i dypl. rer. merc., ppor. oddz. samoch.

5 C h y b c z y ń s k i M . Inżynier, kapifan — aeronaufa.

5 F ilip o w s k i KI. Inżynier Sekcji Żeglugi Napowietrznej.

§ G o r c z y ń s k i Wł., Prof. i Dyrektor Pańsfw. Insf. Meteorologicznego.

| G r o c h o w a ls k i T., Ppułkownik-lofnik, komend. Sfacji Lotniczej.

H a b e r - W ły ń s k i A., Szef-lofnik,"kierownik szkoły wyższego pilotażu.

K a h a n M., (Rom an Lud) Kand. inż. Pol. Warszawskiej.

5 K r a c z k ie w ic z Prz., Ppor, oddz. samoch.

= Ł a c iń s k i R,, Inżynier, pporucznik aeronaufa.

z L a n g Wikfor, Porucznik-lofnik, insfrukfor.

| M a c e w ic z G., Generał-ppor.-lofnik, Naczelnik I, W. L. w Poznaniu.

5 M a lin o w s k i Sf,, Inżynier Sekcji Żeglugi Napowietrznej.

5 M a z g a j s k i Edw., Technik-konsfruktor. -

| P ę c z a l s k i , Inżynier, Naczelnik Biura Technicznego C. W. L.

i P ie t r a s z e k M., Inżynier, asysfenf wydziału Budowy Maszyn,

| Naczelnik wydziału technicznego S. Z- N.

R a d g o w s k i Ziem., inżynier por. wydz. technicznego S. Z. N.

5 S a c h s E., Inżynier dypl.

fi

S t a w iń s k i Sf„ Inżynier, pułkownik.

| W a ń k o w ic z Aleks., Pułkownik-aeronaufa.

| W r o c z y ń s k i J a n , Inżynier, generał-ppor., szef szfabu W. W. w Poznaniu.

Treść zeszytu, z 1. sierpnia 1919 r.

1. O d R e dak cji

2. Flofa Napowietrzna w Polsce.

3. Płafowiec i przyszłość jego rozwoju.

4. O podziale lotnictwa wojskowego.

5. D obór lotników w armji franc.

6. Lofnik współdziałający z piechotą.

7. O podstawowych zasadach organizacji aerofofogramefrycznych oddziałów we Francji.

8. Czołgi i ich rola w obecnej wojnie.

9. Zarys hisforji rozw oju i budowy sam o­

chodów.

10. Polska biblijografja lotnicza.

11. Z dziedziny techniki.

12. Życie chwili bieżącej.

13. Kronika lotnicza.

14. D ział urzędowy.

| Redakcja i Administracja: Poznań, ul, Ludwiki nr. 10.

Telefon 5537.

Inspektorat wojsk Lotniczych.

^Telefon 5537.

mmmm,

i§ Przedpłata wynosi kwartalnie w kraju 21.— Pojedyńczy zeszyt . ...3.50

„ „ „ za granicą 25.— Cena ogłoszeń od wiersza pefyfujednosp. 1.50

^ nlnifUMP' księgarnia Sztabu Generalnego w Warszawie, Nowy Świat 69.

| U Mdlij IJ1UVv

Ilu. Księgarnia wojskowa M. Niemierkiewicza w Poznaniu, Plac Wolności 3.

mm

ć a a n i i H i i i i H i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i a i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i a i i i i i i i i i i i a i i i i i i i a i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i a i i i i i i i i i i i i i M i i i i i i i i i i i i i i t i i i i i i i i

(3)

POLSKA FLOTA NAPOWIETRZNA

D W U T Y G O D N I K I L U S T R O W A N Y P O Ś W I Ę C O N Y S P R A W O M L O T N I C T W A , A E R O N A U T Y K I I A U T O M O B I L I Z M U

N aczelny R e d a k to r: ] e r z y S y r o k o m 1 a • S y r ó k o m s k i pp iilk . - lotnik.

R e d a k c ja i A d m in is tra c ia : P o z n a ń , ul. L u d w ik i Nr. 10 In sp e k to ra t W o js k L o tniczych.

Telefon 5537.

Nr. i. P o z n a ń , 1. s ie r p n ia 1919 R o k I.

Od Redakcji.

Lotnictwo Polskie stawia swe pierwsze kroki. Gdy inne szczęśliwsze narody rozpo­

rządzały setkami i tysiącami warsztatów dla pracy wytwórczej, w których genjusz ludzki św ię­

cił tryum f nad biernym oporem m aterji, w Polsce okupanci niszczyli ostatnie ślady polskiej przedsiębiorczości. Ewakuacja i rekwizycja dały Polsce w ygląd biblijnego Łazarza.

Zrzuciwszy z siebie kajdany, Polska wstępuje w szereg państw cywilizowanych i potę­

żnych w trudnych bardzo warunkach. Ma poza sobą wieki najpiękniejszej tradycji posłannictwa cywilizacyjnego na wschodzie, ma sławę dni ledwo m inionych tryum fów nad dziczą hajda­

macką i bolszewicką, a przed nią w zmierzchu przemocy i gwałtu rysuje się wyraźnie postać mocarna genjusza polskiego, której na imię postęp.

W tym ogromie pracy, Redakcja „Polskiej Floty N apow ietrznej" przyjm uje radośnie, swój udział. Zadaniem jej będzie łączyć siły twórcze m iłujące nasze lotnictwo, aeronautykę i automobilizm, być organem ich dążeń, rzecznikiem w ym agań doby bieżącej. Budując pom ost pom iędzy technikiem-fachowcem a ogółem publiczności naszej, weźmie sobie za zadanie zain­

teresować szersze koła społeczeństwa, zjednać sobie pom iędzy m łodzieżą nowych szermierzy na polu lotnictwa, wskazać przemysłowcom, kupcom, rzem ieślnikom drogę, po której pójdzie nasza wytwórczość.

Przystępując do ciężkiej i odpowiedzialnej pracy, Redakcja „Polskiej Floty N apo­

w ietrznej" w zupełności zdaje sobie sprawę, z jakiem i trudnościami zmuszona będzie walczyć.

Społeczeństwo polskie w twardej walce o byt częściowo zatraciło szerszy horyzont myśli, poglądów i działań. Przez cały okres niewoli nie śniły się nam loty podniebne, a udziałem naszym była tylko codzienna praca przyziemna. Teraz kiedy odzyskaliśmy wolność, musimy otrząsnąć się z apatji, powstać z łoża gnuśności i działać. W dziedzinie polskiej żeglugi napo­

wietrznej wielkie pole pracy leży odłogiem. Powołani są do niej przedewszystkiem inżynierowie- fachowcy i fachowcy-publicyści. Charakter półurzędow y „Polskiej Floty Napow ietrznej” i zespół pracow ników dają gwarancję, że pismo nasze pod względem wartości fachowo-literackiej i zewnętrznej form y artystycznej stać będzie na wysokości swego zadania.

Redakcja spodziewa się poparcia moralnego i materjalnego od wszystkich tych, którzy m ają zrozumienie dla lotnictwa, jako potężnej naszej broni w walce z nieprzyjacielem, a więc w pierwszym rzędzie od oficerów i żołnierzy, dalej od wszystkich którzy w idzą *w lot­

nictwie i autom obilizm ie rewolucyjny środek lokomocji z punktu widzenia kupiecko - handlo­

wego, wreszcie od wszystkich tych, którzy w itają z radością każde zwycięstwo ducha w walce

7. otaczającymi go żywiołami, a słowo postęp nie noszą tylko na ustach, ale i w sercu.

(4)

Inicjatorow ie naszego pisma.

A L E K S . W A Ń K O W I C Z Pułk. aeronauta

Dowódca Wojsk Aeronautycznych W. W.

T. G R O C H O W A L S K I Ppułk. lotnik

komendant stacji lotniczej w Ławicy. A. H A B E R - W Ł V Ń S K I,

lotnik i instruktor.

J. SVROKOM T A - S Y R O K O M S K I Ppuik.-lotnik

Naczelny redaktor P. FI. N.

F. B O Ł S U N O W S K I Ppułk. aeronauta naczelnik szkoły aeronautycznej

W. W.

G. M A C E W IC Z , Gen. ppor.-Iotnik inspektor wojsk lotniczych W . W . ]an W R O C Z Y Ń S K I Gen. Ppor. Inż.

S zef S z ta b u D . G. W . W .

(5)

a Ó Z E F D O W B O R - M U Ś N IC K I Jenerał-piechoty

G łó w n o d o w o d z ą c y W o js k W ie lk o p o ls k ic h in le re s u je się k a żd y m o b ja w e m życia p o d w ła d n y c h inu vvojsk i w szę d zie , gdzie tylko m o ż n a , p o p ie ra in ic ja ­ tyw ę s w o ic h p o d w ła d n y c h ku C h w ale O jczyzny. D o w o d e m tego jest nasze

pism o , k tó re bez je go p o m o cy nie m o g ło b y być p o w o ła n e do życia.

(6)

JERZY SYROKOMLA SYROKOMSKI.

FLOTA NAPOWIETRZNA W POLSCE

W artykule moim „Lotnictwo jako sam o­

dzielny rodzaj broni"*) podkreśliłem konieczność nadania lotnictwu charakteru samodzielnego rodzaju broni. Dziś, przy zetknięciu się z or­

ganizacją lotnictwa wojskowego Enfenty idę dalej i zaznaczam , że lotnictwo wojskowe należy roz­

patrywać już nie jako samodzielny rodzaj broni, lecz jako sam odzielną flotę napowietrzną. Spe­

cyficzne jej właściwości i kompletna niezależ­

ność od innych rodzajów broni uwydatniła się dostatecznie w ciągu ostatnich dwu lat wojny światowej. Biorąc pod uwagę obecny rozwój techniki lotniczej i ogromny maferjał dowodów samodzielności bojowej, gdy eskadry lotnicze decydowały o ostatecznych wynikach niejednej ofenzywy, śm iało rzec m ożna, że w Polsce lot­

nictwo pow inno mieć swoją własną organizację, której kształty więcej byłyby zbliżone do orga­

nizacji floty morskiej, niż do organizacji wojsk technicznych.

Przedewszysfkiem mylnem jest twierdzenie, jakoby lotnictwo było zbyt drogiein i frudnem do zastosowania na szeroką skalę w Polsce, rzekom o dlatego, że nie moglibyśmy zadość­

uczynić wszystkim wymaganiom techniki lotni­

ctwa bez zależności od zagranicy, jak również błędnym jest wniosek, że wobec tego należy ograniczyć je tylko do potrzeb armji lądowej i posługiwać się niem w minimalnych ro zm ia­

rach, jako pomocniczym rodzajem wojska te­

chnicznego. Niezaprzeczonym faktem jest, że arm ja lądow a przy operacjach wojennych pro­

wadzonych na dalszą metę. nie m oże się obyć bez lotnictwa, które wtedy, jako pomocniczy ro­

dzaj broni, oddaje nieocenione usługi przy peł­

nieniu sfużby wywiadowczej, służby łączności i przy korekturze ognia artyleryjskiego, ale są zadania większej wagi, podległe wyłącznej kom ­ petencji lotnictwa, jak np.: walki bojowców- walki z balonam i na uwięzi, głębokie wywiady strategiczne, bom bardow ania trenów, wojsk, de­

santów, walki z piechotą i flotą m orską nie­

przyjaciela.**) Te charakterystyczne, a sprawnie przez flotę napowietrzną wypełniane zadania przem aw iają w zupełności za tem, ażeby polską flotę napow ietrzną zorganizow ać na w zór mary­

narki i to na szeroką skalę. Gdybyśmy mieli parę tysięcy płafowców połączonych w racjo­

nalnie zorganizow ane jednostki bojowe, a sta­

cje lotnicze, po całej Polsce gęsto rozsiane za ­ opatrzone w paliwo i inny niezbędny maferjał dla przelatujących płatowców, to moglibyśmy tę, pod względem szybkości tak nadzwyczaj ruchomą flotą napowietrzną przerzucać z je­

dnego frontu na drugi i tem samem zaoszczę­

dzać wiele kosztów, czasu i energji wojsk l ą ­ dowych. Przeciwnik stale zagrożony w głębo­

kich swych tyłach mógłby tylko z trudnością i niedostatecznie przeprow adzać ruchy taktyczne i strategiczne. Czujność silnej polskiej floty na­

powietrznej byłaby stałą rękojm ią nienaruszal­

ności granic Polski, techniczny jej rozwój przy­

dałby się i dla celów praktycznych handlu i przemysłu narodowego, jako stały czynnik szybkiej lokomocji. D la urzeczywistnienia m o­

żliwie rychłego zorganizow ania floty napow ie­

trznej koniecznem byłoby powstanie w kraju przemysłu lotniczego, uniezależniającego nas od zagranicy. Budowa fabryk silników spalinowych szybkoobrotowych i płatowców pow inna być jak najracjonalniej i jak najszybciej przepro­

wadzona. W tym celu należałoby ześrodkować wszystkie polskie siły naukowe i techniczne i zachęcić szerszy ogół przemysłowców do pracy w tym kierunku. Maferjalne i moralne poparcie rządu, a zwłaszcza stworzenie z jego ramienia specjalnej komisji, składającej się z fachowców i przemysłowców, kfóraby jak naj-

*) „ D e l!o n a “ zeszyt 11. R o k 1.

**) M u szę tutaj za zn aczy ć, że po lska flo ta n a p o w ie trz n a b ędzie r ó w n ie ż n ie z b ę d n ą w n ie d a le k ie j p rzy s zło śc i dla p o l­

skiej floty m o rsk ie j. N ie p o trz e b u ję szerzej ro z p is y w a ć się o tem , jak w ie lk ie zn ac ze n ie po siad a lo tn ic tw o przy w s p ó ł­

d z ia ła n iu z m a ry n a rk ą bez ró żn ic y czy się jest s tro n ą a ta k u ­ jącą, czy a ta k o w a n ą . K ilk a p ła to w c ó w w zup e łn o ś c i za s tą p i ty leż sta tk ó w b o jo w y c h w y w ia d o w c z y c h i setki lu d zi. L o tn i­

cy w y p e łn ia ją w ted y je dn o cześn ie w y w ia d o w c z ą i w a r to ­ w n ic z ą s łu ż b ę . W łąc zn o śc i z a ta k u ją c ą flo tą m o rs k ą p'a to w c e b a d a ją o k olice w y brzeży , w e jścia do p o rtó w , w y n a jd u ją z a ­ g ro d z e n ia m in , m iejsca baterji i t. p. W czasie b o ju m o r s k ie ­ go, lotnicy p ie rw s i d o w ia d u ją się o z a m ia ra c h n ie p rzy ja cie la , o b s e rw u ją ruchy s ta tk ó w n ie p rzy ja c ie ls k ic h i ło d z i p o d w o ­ d n y ch, a ta k u ją c je b o m b a m i i o gniem k u lo m io tó w .

(7)

dokładniej określiła potrzeby lotnictwa wojsko­

wego i fem samem gwarantowała fabrykantom i rzemieślnikom sfałą i większą ilość zamówień, przyczyniłoby się niewątpliwie do szybkiego rozwoju przemysłu lotniczego.

Warunki podstawowe dla produkcji płafo- wców i autom obilów są w Polsce nader korzystne- Posiadam y przecież w Zagłębiu Dąbrowskiem i na Śląsku pod dostatkiem węgla do pędzenia maszyn, nie mniej drzewa odpowiedniego na śmigła, niż Niemcy; pokłady kruszcu w S ando ­ mierskiem i na Śląsku przedstawiają niewyczer­

pany rezerwuar, a kopalnie ropy w Galicji d a­

dzą nam obficie siłę napędową. Robotnicy, którzy w braku zatrudnienia tysiącami wędro­

wali na zachód do kopalń i fabryk, wrćcą do kraju. Technicy i inżynierowie, których spoty­

kaliśmy dawniej rozprószonych po całym świe-

cie i zatrudnionych w obcych przedsiębiorstwach, będą teraz mogli pracować z pożytkiem w kraju i dla kraju. Zyskają na fem szerokie warstwy społeczeństwa, zyska cały rozwój gospodarki społecznej. Przyszłość naszego przemysłu lot­

niczego, który posiada wszelkie przyrodzone warunki bytu, zależy tylko od nas, a m ianow i­

cie od wytrwałości i energji naszych przemy­

słowców, od zrozumienia obywatelskiej swej pracy inżynierów i robotników i „lasf not least"

od poparcia moralnego i materjalnego m iaro­

dajnych sfer rządowych.

Jeżeli te trzy czynniki zgodnie p odadzą sobie rękę do wspólnej pracy, wtenczas m oże­

my być pewni, że racjonalny rozwój naszego lotnictwa, aufom obilizm u i zw iązanego z nimi przemysłu podniesie się do ogromnej wy­

żyny.

Płatowiec i przyszłość jego rozwoju.

Względy ogólno wojskowe, jak również wy­

siłki rywalizujących ze sobą nieprzyjaciół, znie­

woliły konstruktorów lotniczych do stopniowego zwiększania mocy silnika celem osiągnięcia coraz większej absolutnej wydajności siły nośnej wysokości lotu i szybkości wznoszenia się. Za pomocą silniejszego silnika dawało się osiągnąć coraz większą szybkość lotu i przypuszczano nawet, że większa masa bezwładności silnych maszyn i w zm ożona szybkość lotu wystarczy pomimo zasadniczo błędnej konstrukcji, do bez­

piecznego przezwyciężania także silniejszych przeszkód atmosferycznych. Takie wnioskowanie m ożna do pewnego stopnia zastosować do -ciężkich płafowców wojskowych, z całą nato­

miast pewnością nie do ptafowców, służących w pierwszym rzędzie sportowi i przyjemności, a poza fem także jeździe pasażerskiej. W pła- fowcu sportowym lub pasażerskim przy poró­

wnywaniu rozmaitych typów nie wchodzi w ra­

chubę absolutna wydajność silnika, tylko większy stopień bezpieczeństwa i większa oszczędność w stosunku do ekonomicznej wydajności silnika- Ekonomiczny typ płafowca będzie wyposażony w słabszy silnik przy równej wydajności. Słabszy silnik (w jednakowych zresztą warunkach) będzie też fańszy, a zdolność do dalszego roz­

woju i konkurencji (jak fo było we wszystkich dziedzinach techniki, silników i lokomocji) osią­

gnie ostatecznie fylko fen typ płafowców, który

wymagać będzie najmniejszych kosztów za- kupna, użycia i reparacji. Większy stopień bez- pieczeńsfwa aparatów lotniczych i większa oszczędność w stosunku do koniecznej pracy lofu celem osiągnięcia równej siły nośnej, wzglę­

dnie równej szybkości lotu, stanowią zatem ró ­ wnoznaczne czynniki przy prakfycznem zasto­

sowaniu płafowców. Także przy rozwoju pła­

fowców wojskowych trzeba będzie uwzględnić te zadania; fu rów nież odniesie zwycięstwo nad innymi współzawodnikami fylko fen typ pła­

fowców, który wykaże przy większem bezpie­

czeństwie lotu równocześnie najmniejsze koszta zakupu i użycia.

Pewien wybitny angielski teoretyk techniki lotniczej wypowiedział w roku 1909 na mocy swych obliczeń zdanie, że dalekość lofu pła­

fowca, pom iędzy dwoma posfojami w celu na­

pełnienia zbiornika benzyną niewątpliwie będzie się musiała ograniczyć do kilkuset kilometrów, a przy uwzględnieniu wszystkich odnośnych czynników pozosfanie wąfpliwem, czy będzie m ożna przekroczyć szybkość 110 km na go­

dzinę. Zaledwie 2 lafa później zosfała fa pesy­

mistyczna przepowiednia zbita przez fakty:

„szara feorja" poniosła dotkliwą porażkę.

Obecnie najdłuższy lot pom iędzy Ameryką P ó ł­

nocną a lrlandją wynosi przeszło 3000 km.

Jeszcze bardziej pesymistyczne zdanie wyraził o możliwości jak najekonomiczniejszego

(8)

lofu angielski hydroaerodynamik, F. W. Lan- chesfer. W pracy swej p. f. „O feorji i fechnice lotnictwa" porównuje on wydajność energji prze­

w ozu płafowcem z energją przewozu zwykłemi sankami. Lot m ożna przyrównać, mówi Lanchesfer, do jazdy samochodem pod górę ze spadkiem ): 5 lub \: 6, gdzie wykorzystanie faktycznego efektu przekładni redukuje siędo66°A>. Rów nież C. Runge.

profesor matymatyki z Getyngi (tłumacz dzieła Lanchesfera), jest zdania, że siła potrzebna do poruszenia ciężaru z miejsca jest o wiele większa w powietrzu niż na ziemi lub w wodzie W swoim wykładzie w berlińskiem towarzystwie

„Urania" oświadczył prof. Runge (1910) że lokomocja powietrzna nie będąc ekonomiczną, jest zupełnie lichą metodą. Przy lataniu, mówi on, jest do przezwyciężenia taki sam opór, jak- gdyby chciano wlec pociąg kolejowy wstrzymywa­

ny wszystkimi hamulcami poszynach. Prof. Runge oświadczył dalej, że nie wierzy w to, żeby lu­

dzie kiedykolwiek mogli dorów nać ptakom. P o­

woływał się przyfem na słowa Hermanna Helmholfz‘a, który w swojej znanej rozprawie z roku 1873-go „O feorji dotyczącej geometry­

cznie podobnego ruchu ciał płynnych w zasto­

sowaniu do problem u kierowania balonam i"

starał się dowieść, że przy zwiększającej się wielkości ciała unoszącego się w powietrzu, praca wznoszenia się wzrasta W daleko wyższym stopniu, niż objętość takowego i tern samem powiększa się feż siła mięśni potrzebna do wy­

konania tej pracy. Z tego wznioskuję, że wiel­

kość ptaków ma swoją c kreśloną granicę, przejaw iającą się w przyrodzie w modelu wiel­

kich sępów. W tych warunkach (mówi Helmholfz) wydaje się nieprawdopodobne, żeby człowiek za pom ocą chociażby najlepiej obmyślonego mecha­

nizm u skrzydłowego poruszanego własną siłą mięśni, m ógł ciężar własny unieść w górę i w po­

wietrzu utrzymać. Pesymistyczny fen pogląd sławnego fizyka i fizjologa da się częściowo już fem samem osłabić, że chociaż największe pfahi jak np. orły, sępy i albatrosy, są najcięższymi, (o jednak w sprzeczności z wnioskami feorji hy­

drodynamicznej, równocześnie są najbardziej wytrwałymi lotnikami,

Do rozw iązania tej niewyjaśnionej jeszcze kwesfji, dlaczego wielkość pfaków latających ma swoje granice i dlaczego przyroda nie stwo­

rzyła olbrzymów latających wielkości wieloryba lub słonia, nie wystarczają rozw ażania na pod­

stawie czysfo mechaniczno-hydrodynamicznej, gdyż lof żyjących istot nie jest wyłącznie pro­

blemem mechaniki i fizyki, lecz w równym sfopniu, a może nawef w większym jesf zag a­

dnieniem fizjologii względnie biologji. R ozw a­

żając mechanizm ruchu zwierząt latających z fechnicznego punkfu widzenia, niewolno nam nigdy zapominać, że isfofa żywa musi być roz­

patrywana jako całość, a nie fylko pod kąfem

widzenia jednej funkcji, która nas z jakichkol­

wiek względów w danej chwili najwięcej inte­

resuje. Ptak nie jesf fylko m aszyną latającą, lecz jesf rów nież isfofą organiczną; zadaniem jego w życiu nie jesf fylko unoszenie się w po­

wietrzu, ale także poszukiwanie za pom ocą instynktu żywności, budowanie gniazda, rozm na­

żania się i f. d. Wykształcenie zdolności lofu wchodzi fylko o fyle w rachubę, o ile jesf ono pofrzebnem dla zdobycia pożywienia względnie ufrzymania swych cech gatunkowych.

Sposób fworzenia przyrody jesf ąuasi anali­

tyczny, sposób fworzenia technika synfefyczny.

Granice konstrukcji, kfórych przyroda prze­

kroczyć nie może, są z fego powodu fak szczupłe, a plan budowy i kierunek rozwoju uzależniony nie fylko od praw mechanicznych, lecz fakże i biologicznych. W swej twórczości przyroda musi się trzymać pewnych granic. Nafomiasf technik, od którego przy budow aniu aparatów lofniczych nic więcej się nie wymaga jak fylko.

by um ożliw ił najpewniejszą i najekonomi- czniejszą lokomocję powietrzną, nie jesf zw ią­

zany granicami fizjologiczno-biologicznemi.

Obecnie genjusz ludzki w wydajności siły już prześcignął organicznych lotników. Me­

chanizm mięśniowy pfaków w sfosunku do wy­

dajności jednej siły końskiej waży w przybli­

żeniu 9 kg. Silnik spalinowy „Daimler", który posiadał typ ausfrjacki lotniczy, f. zw. Lohner- Pfeilflieger (w połowie sierpnia 1914) ważył tylko 190 kg. przy wydajności siły 120 M. K. Na 1 M. K wypadało zafem nie wiele nad 1,5 kg. Silnik organicznych lotników waży fem samem prawie 6 razy fyle co silnik naszych mechanicznych pfaków. Tej niesłychanej koncentracji energji zaw dzięczają nowoczesne płafowce w pierwszej linji swoje godne podziw u rezultaty.

Celem, do którego wszystko zmierza w ro­

zwoju techniki maszyn lofniczych, jesf autom a­

tyczny przyrząd ochronny przeciwko wywro­

tom, któryby fakże w gwałtownych wi­

rowych wiatrach wykluczał zupełnie upadek.

Jeżeli nie udało się dotychczas opanować fego frudnego zadania na równi z problemem siły, fo winę należy przypisać wyłącznie niedosfa- fecznemu do dnia dzisiejszego zrozumieniu sfrony fizykalnej fego zagadnienia. Obiecywano sobie, że przez specjalne ukształtowanie skrzy­

deł i ich zestawienie, lub przez zaopatrzenie aparafu w przyrząd wahadłowy łub żyrosko- piczny do automatycznego przestawiania p ła ­ szczyzn steru, da się osiągnąć wystarczające zabezpieczenie przed wywrotem. Łudzono się jeszcze nadzieją zbudow ania przyrządu, któ­

ryby m ożna poprosfu wbudować w jeden istniejący już fyp płafowca, bez potrzeby zasa­

dniczych zm ian w jego budowie, celem osią­

gnięcia aufomafycznego zabezpieczenia przed wywrotem i upadkiem. Zupełnie zadow alają­

(9)

cego rozw iązania problemu zabezpieczenia przed wywrofem nie m ożna było dotychczas na żadnej z fych dróg osiągnąć i wszelkie wy­

siłki w (ym kierunku frzeba uw ażać za zu­

pełnie bezcelowe. „Tylko w warsztacie przy­

rody możemy się nauczyć jak należy budować aparat lotniczy, który posiada rzeczywistą war­

tość". To orzeczenie praskiego zoologa, prof.

Roberta Lendenfelda, wielce zasłużonego około sfudjum nad lotem zwierzęcym (z pod jego pióra wyszedł cały szereg cennych prac z dzie­

dziny anafomji i fizjologii lotu) m ożna przyjąć bezwarunkowo za pewnik, o ile się je ograniczy do rozw iązania problemu zabezpieczenia przed wywrofem.

Ptak zaw dzięcza swoją absolutną pewność lofu nie fylko niezrównanej budowie skrzydeł idealnie zastosowanych do wypełnienia swych zadań, lecz w równym stopniu znakomitemu wykształceniu zmysłu równowagi. Ernst Mach opublikow ał W pracy swojej z roku 1875 pod tytułem: „Zasady nauki o odczuwania ruchu“ rezulfafy rozległych doświadczyń fizy­

kalnych o zmyśle równowagi u człowieka i do­

wiódł, że reaguje on wyłącznie na przyśpie­

szenia ruchu, natomiast nie na równomierne ruchy. Podług Golfz’a znajduje się organ zmysłu równowagi w zwojach labiryntu usznego.

R y s . 1. S z e m a t le w e j s tr o n y la b ir y n tu r y b .

Umożliwia on najdelikatniejsze regulowanie równowagi i pozw ala odczuć każde jej zbo ­ czenie, pozatem jesf tak ściśle złączony z m ię­

śniami, że w razie wytrącenia z równowagi, znie­

wala je zupełnie odruchowo do wyrównania jej przez odpowiednie ruchy skrzydłami. Gdzie chodzi o bardzo szybkie i dokładne regulo­

wanie równowagi zmysł fen jesf nieodzownie potrzebny. Człowiek posiada zmysł równowagi bardzo skarłowaciały, podczas gdy najlepiej wykształcony jest on u dobrze łatających ptaków.

Sposób wykorzystania konkluzji, dającej się stąd wywieść, dla udoskonalenia naszych latawców jesf oczywisty. Musimy zaprzesfać budowy ciężkich, nieruchliwych i niesklada- jących się płatów. Skrzydła m uszą być wy­

posażone w aufomafyczne ubezpieczenie przed wywrofem i upadkiem, mieć coć w rodzaju m ózgu mechanicznego, fo jesf przyrządu, kfóry fechnicznie miałby to samo znaczenie, co organ równowagi u pfaków, nietoperzy i owadów,

a specjalnie mofyli.

P oza zadaniem zabezpieczenia się od wy­

wrotu, mechaniczne naśladownictwo lotu p la­

nowego albo żaglowego ptaków, jesf nierozwią- zanem dotychczas zagadnieniem fizyki stoso­

wanej, nad kfórem męczyli się już najstarsi misfrze lofu. Lot żaglowy inferesował i zachwycał po wsze czasy miłośników przy­

rody. Wszystkie duże drapieżne ptaki, jak orzeł sęp, sokół i prawie wszystkie ptaki morskie np. albatros, mewa i inne posługują się w locie prawie wyłącznie lotem żaglowym, kfóry już choćby z fego względu w podziw w prow adzr, że jego wykonanie nie sprawia ptakom naj­

mniejszej widocznej trudności. Dla wyfloma- czenia lofu żaglowego posiadamy wiele roz­

maitych feorji. Józef Popper-Lynkeus, technik i filozof, któremu wiedza lofnicza zawdzięcza cały szereg cennych prac hisforyczno-kryfy- cznych, wydał w swojej pouczającej książce

„Świat maszyn i ptaków" (Berlin 1911) sąd pa- sfępujący o zńanych dotychczas uzasadnieniach lofu żaglowego: Na ogół biorąc nie wystar­

czają wszystkie dotychczas znane dowodzenie ; chociaż są- one fizykalnie uzasadnione, fo je­

dnakże błędem ich jesf za wielkie uogólnienie i przystosowywanie się do wypadków, do któ­

rych napewno się przystosować nie dadzą. Idei Lilienfhala, tłomaczącej lof żaglowy pędzącą siłą wiatru, nie m ożna uznać ju ż przy locie dłuższym, a mianowicie przy tak zwanem „staniu" w jednem miejscu w powiefrzu jak również nie m ożna uzadnić stania na wiefrze zasadą nierówności prądów powie*

(10)

frznych co do miejsca i czasu. A jednakow oż zadanie lotu żaglowego teraz, kiedy umiemy już lafać w powiefrzu, leży nam fak bardzo na sercu, że nie możemy prawie doczekać się za- daw alniającego rozw iązania tej kwesfji. Ja k doświadczenie uczy, fenomen lofu żaglowego zauważyć można, przedewszysfkiem w prądzie powietrznym. Z tego powodu wnioskowano, że nacisk wiatru musi być pierwotnym źródłem siły dla wykonania lofu żaglowego. W rów no­

miernym planowym prądzie wiatru lot żaglowy jest niemożliwym. Z tego powodu przypisy­

wano wiatrom właściwości, które zdawały się być niezbędnemi dla wyfłómaczenia lotu żag lo ­ wego. (Skos w górę zwrócone wiatry, prąd wiatru pulsujący, rozm ai­

tość kierunku prądu i szyb­

kości w warstwach powie­

trznych znajdujących się w minimalnych odstępach od siebie.)

Przeoczono przytem zupełnie, że kinetyczna energja prądu powie­

trznego nie potrzebuje być wcale pierwofnem ź r ó ­ dłem siły lofu żaglowego i że m oże niem być p o ­ tencjalna energja pier­

wotnie znajdującego się rozdzielenia ciśnienia p o ­ wietrznego. Atmosfery­

czne warstwy równego ci­

śnienia, albo ściślej wyra­

żając się, równoznaczne warsfwy siły ciążenia nie m ają nigdy, przynaj­

mniej nad większymi obsza­

ram i kuli ziemskiej, kie­

runku całkiem planowego i równoległego, lecz m ają stale mniejszy lub większy

spadek, który zmienia się w wysokim stopniu za­

leżnie od miejsca i czasu. Pfak żaglujący po wykre­

sowej jednakowego ciśnienia (izobarze) z szybko­

ścią planow ą pozornie nic nie waży. Przez częścio­

we rozwinięcie, względnie zwinięcie,i*ęcznego w a­

chlarza lub też skrzydeł, m oże on dowoli zmie­

niać obciążenie swej powierzchni. Gdy pfak swój wachlarz do fego sfopnia rozwinie, że obciąże­

nie jego powierzchni obniży się w tej samej mierze, co gęsfość powiefrza przy oddaleniu się od poziom u morza, to szybkość lofu plano­

wego nie fraci na sile. Pfak pozostaje zafem na izobarze. Poniew aż ciało żeglujące w po­

wiefrzu z szybkością planow ą sfaje się pozornie nieważkiem, nie potrzeba do wzniesienia się żadnej pracy zwalczającej siłę ciążenia. Przy­

rost energji położenia następuje zatem wyłą­

cznie na koszt potencjalnej energji napięcia, znajdującego się w pierwofnem rozdzieleniu ciśnienia powietrznego na miejscu obserwacji.

Przez dowolne zwiększanie obciążenia po­

wierzchni, pfak może w każdej chwili część nagrom adzonej energji pędu zamienić na pracę lofu planowego i szybowego. Ja k tylko sfopleń ciśnienia atmosferycznego przekroczy siłę farcia spadkowego, ruszają cząsteczki powiefrza

w kierunku zmniejszając cego się oporu. Tenże prąd powietrzny, czyli wiatr, jest bezwąfpienia wynikiem atmosferycznego ciśnienia natomiast nie jest on, jak dotychczas sądzono, pierwofnem źródłem energji lotu żaglowego.

Długoletnie obserwo­

wanie licznych ptaków m or­

skich ja k : orłów, sępów, bocianów Dr. R. H. Hankina w Agrze w Indjach i H im a­

lajach potwierdzają wyżej podane zasadniczo nowe fłómaczenia lofu żaglowe­

go w sposób zupełnie nie­

wątpliwy. Hanhin stwier­

dził, że już w bardzo sła­

bym prądzie powiefrza (jak fo już przedtem dowodził ausfrjacki fizjolog, prof.

Dr. Zygmunt Exner w swojej

„Teorji lofu wiosłowego") prawdziwy lot żaglowy jesi możliwym, ale tylko (i fo jest momentem decydującym) przy jasnem świefle slonecżnem, dalei, że początek podatności p o ­ wiefrza do żeglugi zależy od czasu wschodu słońca, zmienia jącsię równocześnie z jego zm ianą w ciągu roku, wreszcie że zachodzi kompletna linja równoległa pomiędzy podatnością do żeglugi i pojawianiem się błyszczenia rozgrzanego po­

wiefrza nad opromienionymi dachami i drogami.

C. D. N.

Według Flugsporf.

Dr. Z d z. C h e ł m ic k i HeJ^olandja

pfdskowzgórie \,« (

' I t t t .T i za,chodni I wiatr

£ ' PL

p o d z ia tk a ca .1:20000

W yd m a

_p rz .e c ie c ie

poziom - -k-.gra*-_T—- rno o za______

p o d z ia tk a ca- fTTOOO R y s . 3.

Lol żaglowy (planowy) mew przy stromych wybrzeżach.

(11)

R O M A N LUD

O podziale lotnictwa wojskowego.

Nowoczesna flofa napowietrzna składa się, podobnie jak armja lądow a, z oddziałów za ­ sadniczych oraz niebiorących bezpośrednio udziału w boju oddziałów pomocniczych. O d ­ działy zasadnicze dzielą się, w zależności od przeznaczenia, a co za fem idzie — od mniej­

szej lub większej szybkości i sprawności lofu, na następujące kafegorje: lofników obserwato­

rów (wywiadowców, lofników artyleryjskich i łą ­ czników) lotników bojowych i rzucających bomby.

O ddziały lotnicze podlegają zwierzchniej władzy dowodzącego generała floty napowietrznej z przydzielonym doń sztabem i personelem technicznym. Władzy jego podlegają oddziały balonowe i lotnicze, baferje przeciwlotnicze, stacje doświadczalne, wyszkolenie lofników ifp.

1". Lofnicy obserwatorzy stanowią najbar­

dziej rozwinięfą kafegorję, w kfórej skład wcho­

d zą przedewszysfkiem lofnicy wywiadowcy, na­

stępnie lofnicy obserwaforzy arfylerji i łącznicy.

A. Lofnicy wywiadowcy m ają za zadanie odbywanie wywiadów strategicznych w głąb kraju nieprzyjacielskiego, celem obserwowania ruchów wojsk, przewozu materiałów bojowych, ruchu kolejowego i f. p. Zadanie ich jesf ważne, szczególnie w czasie walki ruchowej. Podobne zadanie m ają oni w czasie walki pozycyjnej już o 20 kim. poza frontem. W czasie walk forfecznych lofnicy wywiadowcy obserwują wszel­

kie przegrupowania wojsk nieprzyjacielskich, co uniem ożliw ia zaskoczenie załogi fwierdzy.

Obserwaforzy badają feren, dokonywując zdjęć fofograficznych donosząc dowódzfwu 0 wszelkich spostrzeżeniach za pom ocą radio­

telegrafu, działającego na odległość około 50 kim.

Płafowce sfosowane do tego celu są lekkie, zwinne o rozpięfości 12 15 metrów i silniku 150—350 M. K. Załoga składa się z lofnika 1 obserwatora; fen osfafni musi być oficerem dobrze wyszkolonym i infeligenfnym, ażeby m ożna było polegać na jego sprawozdaniach.

Płafowce zaopafrzone są w karabiny m aszy­

nowe dla obrony przed nieprzyjacielem; walczą jednak tylko w osfafeczności — nigdy zaczepnie.

Pracując fia wysokości dochodzącej do 3000 i nawet 5000 metrów, obserwafor powinien badać dokładnie wszystko, co się pod nim dzieje, do czego posiadać musi wyborny wzrok i odpowiednie przyrządy optyczne.

Wywiady bliskie dzielą się na łącznikowe i artyleryjskie.

B. O ddziały lotnicze łącznikowe lub lofnicy obserwatorzy piechoty towarzyszą piechocie

w czasie natarcia, informują-dowództwo o chwi­

lowym stanie walki na poszczególnych odcin­

kach, pom agają do wyzyskania lokalnych p o ­ wodzeń i donoszą, gdzie należy wysyłać p o ­ siłki. Lecąc niejednokrotnie na wysokości 100 200 mefrów nad ziemią, obrzucając ogniem karabinowym spieszące na pomoc rezerwy przeciwnika, albo też wyzyskując zamieszanie wśród szeregów wroga, rażą ogniem i bom ba­

mi cofające się kolumny. Sygnalizują one spostrzeżenia albo za pom ocą radiotelegrafu, albo częściej za pom ocą rakiet świetlnych, dymu i znaków dźwiękowych. Pole ich działania nie przewyższa 15-25 kim. Używane fu są aparaty lekkie i zwinne, zaopafrzone czasami w u rzą­

dzenia do rzucania bomb. Aparat faki pełni służbę przez 4 do 5 godzin i posiada często silnik 260 konny, a nawet silniejszy.

Do tych samych celów używa się również balonów na uwięzi. W znoszą się one jak naj­

bliżej stanowisk na wysokość około 1000 mefrów.

W razie niebezpieczeństwa ze strony flofyli nieprzyjacielskiej ściąga się je na ziemię; gdyby jednakow oż lotnikowi nieprzyjacielskiemu udało się zestrzelić balon, to tenże posiadając spado­

chron pozw ala obserwatorowi bezpiecznie opu­

ścić się na ziemię. Balony na uwięzi zao p a­

trzone są, podobnie jak i płafowce wywiadow­

cze, w aparaty fotograficzne, a zamiast tele­

grafu m ają zwykły telefon. Pole widzenia sięga nieraz na 4C kim. wgłąb, co zupełnie wysfarcza. Dzięki specjalnym szkłom m ożna dokładnie obserwować ruchy wojsk na odle­

głość 25 kim. Dla ochrony przed atakami ba­

lony winny zmieniać często miejsce i wysokość.

C. O ddziały obserwatorów arfylerji m ają zadania nafury faktycznej, polegające na kiero­

waniu arfylerji, um ożliw ianiu jej osfrzeliwania zakrytych celów (sfanowiska ogniowe, linje tyl­

nych okopów i f. p.) obserwując wyniki strzałów i podając swe spostrzeżenia za pom ocą radio­

telegrafu, lub metodami podobnem i jak lofnicy łącznikowi. Ogromne znaczenie ognia działo­

wego w walkach pozycyjnych zawdzięczamy w znacznej mierze dobrym lotnikom artyleryj­

skim. Przy doniosłości sfrzału przewyższającej 10 i nawef 15 kim., arfylerja bez pomocy lofni­

ków nie mogłaby wcale wypełniać swych zadań.

Sfosowane są tu także lekkie i zwinne płafowce i balony na uwięzi, których pole dzia­

łania sięga często na odległość około 15 kim.

Załoga płafowca składa się z 2 osób: lofnika właściwego i obserwatora, działających w ści- 9 -

(12)

słem porozum ieniu i wspomagających się w za­

jemnie.

2°. Lotnicy bojow i m ają podobne zadania jak i piechota na lądzie, a więc: walczenie z flofylą napowietrzną wroga, zjaw iającą się czy fo w celach wywiadowczych, czy też w celu obrzucenia pewnych stanowisk bombami, a tak­

że zadanie walczenia z wrogiem nad zajętym przez niego terenem, podczas eskortowania własnych oddziałów wywiadowczych, lub grup rzucających bomby. Lotnik bojowy musi również * odbywać służbę bezpieczeństwa na podobień­

stwo patroli pieszych, polegającą na krążeniu w ciągu określonego czasu nad wyznaczonym od­

cinkiem, celem niedopuszczenia lotników nie­

przyjacielskich. W pobliżu balonów na uwięzi znajdują się też lotnicy niedopuszczający nie­

przyjaciela do balonów.

O ddziały lotników bojowych dzielą się na eskadry bojowe oraz grupy strzeleckie (fr.

„Avion de chasse'.)

Grupy strzeleckie składają się z aparatów małych (o rozpiętości 6— 10 m.) znacznej chy- żości, przewyższającej płatowce obserwacyjne.

Załogę takiego plafowca stanowi jeden lotnik bojowy, obsługujący samodzielnie dwa karabiny maszynowe (Spandau). Grupa strzelecka składa się zwykle z 20 do 30 płafowców, tow arzyszą­

cych własnym wywiadowcom jako obrona przed nieprzyjacielem, lub też pełniących słraż pogra- • niczną. Posługuje się ona dwu — a obecnie i trójpłatowcami, zaopatrzonymi w silnik 260 konny i dwa karabiny maszynowe, skierowane przez śmigło (kierowane przez lotnika osią p la­

fowca). Karabiny takie dają około 300 strza­

łów na minutę. W alki lotnicze odbywają się na różnej wysokości, od kilkudziesięciu metrów do 5000 6000 metrów nad ziemią.

Lotnik bojowy pracujący w najcięższych warunkach, musi posiadać wszelkie kwalifikacje, rozwinięte w znacznym stopniu. M uszą fo być lotnicy samodzielni o wielkiej inicjatywie, oraz znajomości taktyki lotniczej.

B. Eskadry bojowe składają się z ap ara­

tów ciężkich i powolnych, o znacznej pojem no­

ści, czyli z tak zwanych wielkich płafowców bo­

jowych (franc. „Grand aeroplane de combat“).

G łów ną ich kafegorją stanowią: eskadry rzuca­

jące bomby.

Płafowiec rzucający bomby jest ciężki i wielki, o rozpiętości 20 do 30, a nawet 30 do 50 m. (Ilja Muromiec Sikorskiego) i powierzchni nośnej ponad 150 m. zaopatrzony przeważnie w 2 silniki o mocy 300 do 500 koni, a w pew­

nych wypadkach nawet 1000 koni. Załoga jego składa się z 6 do 8 osób, ważących 600 kg.

paliwo zapasowe waży około 1800 kg., fak że na bomby pozostaje około 2500 kg. Ponieważ jedna bom ba cięższego kalibru waży 50-75 kg.,

przeto płafowiec faki unosi około 40 sztuk.

Bomby rzucane są za pomocą specjalnego urządzenia, umożliwiającego zupełnie dokładne celowanie. Dla obrony od lotników nieprzyja­

cielskich płafowiec rzucający bomby posiada 2 karabiny maszynowe. Zależnie od celu stoso­

wane są bomby wybuchowe, ogniowe (w celu rozniecania pożarów) i gazowe (w celu wytwa­

rzania gazu duszącego lub osłaniającego).

Podczas afaku piechoty pom agają one wojskom nacierającym obrzucając bom bam i rowy strze­

leckie nieprzyjaciela i niszczą wykrywane sfa- nowiska arfylerji.

W razie potrzeby, robią one wycieczki w głąb kraju w celu wysadzenia w powietrze ważniejszych węzłów kolejowych, dróg i szos, mostów, fabryk amunicji i f. p. urządzeń woj­

skowych. Plafowce takie unoszą się stosunkowo nisko, poniżej 2000 metrów, (a często na wyso­

kości kilkuset metrów), szczególniej w czasie obrzucania bom bam i i ostrzeliwania okopów nieprzyjacielskich. (D o obrzucania bombami dalszych stanowisk sfosowane bywają także i balony sterowe odpowiednich rozmiarów, uno­

szące często większe jeszcze ilości pocisków).

M ożliwość obserwacji i ataku z powietrza zmusza do środków ochronnych. W tym celu wszystkie armje walczące fak zmieniły typy umocnień, a także wygląd zewnętrzny dział, aby jak najbardziej utrudnić wywiad lotniczy. Prócz tego istnieją specjalne oddziały, mające wykry­

wać i zwalczać zbliżającego się nieprzyjaciela.

Należy fu wymienić:

1. O ddziały wykrywające zbliżania się p ła­

fowców za pom ocą specjalnie precyzyjnych przyrządów akustycznych. Kom unikują one spo­

strzeżenia swoje telefonicznie.

2. Arfylerję przeciwlotniczą (fr. „Arfillerie anfiaerienne"), której zadaniem jest odszukać na horyzoncie nieprzyjaciela i obsypać go po ciskami. Dzięki jednoczesnemu sfosowaniu kilku a nawet kilkunastu dział, obrzuca się dokładnie przestrzeń dokoła celu. Szrapnele wybuchające w odległości 20 metrów od aparatu m ogą już wyrządzić lotnikowi znaczną szkodę, fak że możliwość strącenia przeciwnika jest dość duża.

3. O ile lofnik nieprzyjacielski znajduje się na niewielkiej wysokości, 300 500 m, wtedy m ożna go sfrącić za pom ocą karabinów m a­

szynowych. D ziałalność oddziałów tego fypu polega na jak najobfifszem zasypaniu ogniem lotnika, co daje znaczne prawdopodobieństwo, że jedna z kul zmusi go do lądowania.

4. O ddziały zaopafrzone w reflektory są niezbędne dla nocnej ochrony przeciw atakom z powietrza. Reflektor o sile 50000 świec i śre­

dnicy 1 m oświefla niebo, dając na wysokości 1000 m —40 cenfymefrową, a na 2000 m 80 cen­

tymetrową smugę światła. Zadanie oddziałów

- 10 -

(13)

tego fypu polega na oślepieniu odszukanego na niebie lofnika i oświetleniu go dla arfylerji przeciwlofniczej.

Wszystkie wymienione wyżej i scharakte­

ryzowane w krótkości oddziały, wymagają zn a­

cznej i wyszkolonej obsługi technicznej. Przy lotniskach i szopach niezbędni są monterzy, technicy reparacyjni i wszelkiego rodzaju rze­

mieślnicy, mający pieczę nad całością aparatów.

Przy balonach konieczne są oddziały obsłu­

gujące zbiorniki z wodorem, sprężonym do 200 afm., podtrzymujące liny, oraz fechniczno- reparacyjne na wypadek drobniejszych uszko­

dzeń. P oza tem stacje meteorologiczne infor­

m ują o przebiegu pogody, oddziały fotogra­

ficzne m ają zadanie wywoływać i odbijać zdjęcia, dokonywane przez wywiadowców, od­

działy fotograficzne i telefoniczne, oraz od­

działy cyklistów, um ożliw iać porozumiewanie się z dowództwem, przesyłanie zdjęć i f. p., od­

działy samochodowe dowozić lotników do szop, oraz aprowizacyjne i amunicyjne, dopeł­

niające całokształtu służby lotniczej w polu.

Wreszcie niezbędne są szkoły lotnicze, przygotowujące specjalistów lotników i techni­

ków. Fabryki dostarczające aparatów stanowią oddzielną, wielką, skom plikow aną armję robotników, oraz inżynierów i techników, a także personelu administracyjnego.

Dobór lotników w armji francuskiej.

Francuzi stosują przy doborze lotników meto- na tarczy, dę naukową. Wynaleźli ją dwaj lekarze, pp. Jean tycznego, Camus i Nepper. Meto­

da ta ma na celusfwier- dzenie osobistych kw a­

lifikacji kandydata na lofnika, a więc nale­

ży przedewszystkiem przekonać się, jak reaguje jego słuch, wzrok i czucie na wpływy zewnętrzne.

Do tego używa się f. zw. chronoskopu dr. d‘Arsonvala z tar­

czą o stu równych po- działkach i wska­

zówką, obracającą się raz jeden w sekundzie

C h ro n o s k o p d ‘A rso n v a la do m erzenia szyb kości pracy z m y s łó w , w zro k u , s łu c h u i d o ty k u . 1 • Rys. 2.

Za pomocą przyrządu elekfro-magne- połączcnego z małym młoteczkiem, egzaminator puszcza w ruch wskazówkę, natomiast egzam ino­

wany wstrzymuje ją ściskając w ręku dwie zgięte metalowe pły­

tki. O tóż żeby stwier­

dzić siłę słuchu kan­

dydata, uderza lekarz młoteczkiem w puszkę blaszaną puszczając równocześnie wska­

zówkę w bieg po tar­

czy. Z chwilą gdy egzaminow any uprzy- fomni sobie uderzenie młoteczkiem, przy-

Rys. 3.

E g z a m in o w a n ie w y trzy m a łośc i m ię śn i kan d y d a ta przez pro b ie rz m ię śn i (Ergograf) M osso C a m u s ’a.

B a d a n ie s łuchu k a n d y d ata za po m o c ą chronosko|ju d ’A iso n v a ła .

(14)

krzyż na ryci­

nach oznacza chwilą wy­

strzału.

Pozostaje je­

szcze stwier­

dzić wytrzyma­

łość nerwów i mięśni w ra­

mionach i rę­

kach kandyda­

ta. Robi to się za pom ocą ro­

dzaju „ergo- grafa" Mosso, ulepszonego w ostatnim cza­

sie przez Ca­

m us^. Kandy-

R y s . 4.

Rys. 5.

A parat do m ie rze n ia p e w n o śc i ręki.

D rg an ia ręki są n o to w an e .

Rys. 7.

A pa ra t do m ie rze n ia r ó w n o ś c i ud e rze ń serca.

E g z a m in o w a n y trzym a pro b ie rz p a lc o w y .

ciska kontakt metalo­

wy i wstrzymuje wska­

zówkę. Teraz oznacza przebyta droga wska­

zówki w setnych czę­

ściach sekundy czas, który upłynął, zanim egzaminow any zare­

agował na odgłos uderzenia.

Ten sam aparat służy do stwierdzenia czasu, w którym dana osoba uświadomi so bie dotknięcie. W tym wypadku bierze się młotek i zlekka ude­

rza w jakąkolwiek część ciała kandydata.

W rażliw ość wzroku bada się w fen sposób, że egzaminator na­

ciska młoteczkiem na stół. Egzaminowany widzi fo i musi przez zatrzymanie wska­

zówki oddać wraże­

nie. Kandydat kwalifi­

kujący się na lotnika wstrzymuje w skazów ­ kę w 15-fu setnych częściach sekundy po odebranych w raże­

niach czucia i słuchu,

a w 19-fu po wrażeniach wzroku. U osób, nie nadających się na lotników, liczby te wzrastają od 17-fu do 33 dla wrażeń słuchu, 20-sfu do 33 dla wrażeń czucia i 22 do 48 dla wrażeń wzroku.

Po tej próbie przy­

chodzi kolej na z b a ­ danie siły nerwów kandydata.

W tym celu kładzie mu się na piersi f. zw.

,. pneumograf “ który notuje długość i liczbę oddechów ; pierwsze dwa palce lewej ręki z amyka się w„probierz palcowy" H illio n ‘a i Confe‘a dla zm ierze­

nia uderzeń serca lub pulsu, przyczem egza­

minowany w prawej ręce trzyma f.zw. trem- b le u ra Verdin‘a, który rejestruje niepokój rę­

ki w podobny sposób jak „seismograf‘‘ trzę­

sienie ziemi. Wszy­

stkie trzy aparaty są połączone z ołów ka­

mi, które na kręcącym się wałku papieru notują odpowiednie krzywe linje.

Wstrząs nerwowy wywołuje się u kan­

dydata przez nieocze­

kiwany wystrzał re­

wolweru bezpośre­

dnio za nim, albo też przez nagłe zapalenie światła magnezjowego, lub wreszcie przez niespodziewane przyłożenie płatka umaczanego w zimnej wodzie do gołej skóry. Obydwie ryciny krzywych linji pokazują nam krzywe dobrego i złego kandydata. Biały

12

(15)

O d de ch, rękę i pu ls bada się za p o m o c ą p n e um o g ra fu , tre m b le ur'a

i pro b ie rza p a lc o w e g o d a jąc w y strzał z re w o lw e ru .

Lotnik współdziałający z piechotą.

Najwięcej interesujące i niebezpieczne są loty, gdy lotnik jesf na usługach piechoty. Z a­

danie jego polega wtenczas na fem, aby uwia­

domić piechofę znakam i z góry umówionymi o ruchach i ugrupowaniach nieprzyjacielskich przed rozpoczęciem afaku. Wojna, dobiegając swego kresu, przez czas swego trwania była praw dziw ą matką fwórczości w dzie­

dzinie wynalazków. Obie sfrony wojujące bro­

niły się różnymi środkami przeciwko płafowcom

wywiadowczym, nie wyłączając ognia karabi­

nów maszynowych i specjalnych armaf do ostrzeliwania lafawców. Od fych środków'obro- ny nieprzyjacielskiej lofnik broni się wysokością lofu, lecz jego zadanie jesf właśnie obserwować na niezbyf wielką odległość linję ognia, grupu­

jące się rezerwy i f. p. Zadanie to nie łafwe i połączone z wielkiemi frudnościami. Nieprzy­

jaciel prócz ognia, kfóry ufrudnia lofnikowi zbliżenie się ku ziemi, okrywa ruchy swych daf kładzie

prawe przed­

ramię, z dłonią zwróconą ku górze, na apa- raf. Kładąc p a ­ lec w pierścio­

nek, umie­

szczony nad aparafem, p od­

nosi w górę mały ciężar.

W miarę fego jakmięśniepal- ca przy fem ciągłym wysił­

ku się męczą, rysuje ołówek krzywe linje na wałku. Z n a ­ czenie wielkiej wytrzymałości m ożna należy­

cie ocenić, gdy się uwzględni

czas, w kfórym lofnik musi trzymać i ob­

sługiwać sfer aparatu.

Ja k w fran­

cuskiej, fak i w polskiej armji dobór sił lot­

niczych będzie odgrywał zn a­

czną rolę. M a­

jąc znakomity maferjał ludzi możemy sfa- wiać wysokie

wymagania przy egzam i­

nach kandyda­

tów na lotników.

W e d łu g M otor‘u

Dr.Z.Chełmicki

rp o r.

(16)

wojsk m głą sztucznie wywołaną, kfóra unosi się nad jego maferjałem ludzkim zlewając całość w masę mglistą i pokrywa ją jakoby pow łoką bezpieczeństwa przed okiem lofnika wywia­

dowcy. Te trudności fechnicze m uszą być po­

konane. Lotnik, nie zw ażając na ogień nieprzy­

jacielski, zniża lot do 300-sfu mefrów wysokości, a nawet niżej. Aparatem rozwiewa mgłę sztu­

cznie stworzoną, i um ożliw ia sobie w fen spo­

sób obserwację. Po wykonaniu tego najtrud­

niejszego zadania, wzbija się szybko w górę i informuje swoje oddziały różnym i znakami.

Obniżenie lotu lub wzbijanie się w górę, po większej części połączone jest z lotem karko­

łomnym, celem wydostania się na miejsce bez­

pieczne poza linją ognia artyleryjskiego.

Obserwatorzy oddziałów piechofy nigdy nie spuszczają oka z latawców przydzielonych im do celów wywiadowczych. Porozumiewanie się za pom ocą znaków jest bardzo frudne. Tech­

nika informacji odbywa się znakam i świetlnymi, opartymi na alfabecie Morsego lub telegrafem bez drutu. Gdy chodzi o uwiadomienie bez­

zwłoczne o nagłych posunięciach wojsk nie­

przyjacielskich, o przygotowaniach do ataków, zwykłych lub gazowych, afaków czołgów i f. p.

lotnik informuje znakam i świetlnymi, a poszcze­

gólne obszerniejsze spraw ozdania daje telegra­

fem bez drufu. Depesze fe odbierają stacje radjo-felegraficzne specjalnie urządzone w polu, które już odcyfrowane wiadomości przesyłają dowódzfwu odcinka, skąd przychodzi informacja do poszczególnych oddziałów piechofy. Te ostatnie kwitują odbiór i zrozumienie informacji za pom ocą znaków rozkładanych na ziemi w bardzo dużym formacie i kolorze, uwydatnia­

jącym się ostro od koloru ziemi. Taki manewr może się powtórzyć kilka razy; lotnik poinfor­

mowawszy dowództwo i poszczególny oddział wraca z powrotem nad linję nieprzyjacielską, zniża lot, wyszukuje ukryte pozycje nieprzyja­

cielskie i kieruje w nie ogień karabinów maszy­

nowych, znajdujących się na latawcu. Zdarza się też często, iż lotnik powracając na linję ognia, gdzie zaczynają się at.iki nieprzyjaciel­

skie, w yp rzed zj oddziały piechofy i walczy z nieprzyjacielem siejąc spustoszenie w jego szeregach.

z niem. E. Mazgajski.

0 podstawowych zasadach

organizacji aerofotogrametrycznych oddziałów we Francji.

W armji francuskiej, angielskiej i nie­

mieckiej głównem i zasadniczem zadaniem aerofofogramefrji jest służba wywiadowcza.

Wydawnicfwem map zajęte są specjalne od­

działy kartograficzne i fofofopograficzne, które będąc w ścisłym kontakcie z aerofofograme- frycznymi o ddziałam i zajm ują się korekturą m ap według danych z fofografji lotniczej. Aero- fofogramefrja pozostaje pod zarządem lotnictwa i pod bezpośredniem jego zwierzchnictwem, przy- fem odcyfrowaniem zdjęć powietrznych zaj­

m ują się przew ażnie oficerowie obserwatorowie, ranni i chorzy, którzy poprzednio ukończyli kurs aerofofogramefrji.

Aby sfudjowanie zdjęć powietrznych nie m iało charakteru zajęcia przypadkow ego przy stałem zajęciu fofofopograficznem, do oddziałów aerofofogramefycznych we Francji, Angłji, a także i w Rosii, przydzielano po dwu oficerów topogra­

fów, których zadaniem było planowe wypraco­

wanie i wydawanie aerofofogramefrycznych map z uwzględnieniem wszystkich poprawek z aero- fofogrametrji, zaś oficerów lotników i aero- naufów zatrudniono wyłącznie studiowaniem zdjęć powietrznych i dostarczeniem w ia­

domości do w ydziałów kartograficznego i wy­

wiadowczego.

Poniew aż we Francji przyjęto za zasadę zdejm owania każdego poszczególnego odcinka frontu nieprzyjacielskiego raz na dwa tygodnie, a w wypadkach szczególnej wagi i daleko częściej (spodziewana ofenzywa, atak gazowy, budowa specjalnych fortów). Dlatego, przy tak wielkiej ilości zdjęć, oficerowie zajęci ich stu­

diowaniem i odcyfrowaniem, m ają zaledwie czas na dokładne ich zbadanie i rozpatrzenie, nie mówiąc już o fem, że nie m ogą zajmować się fofofopografją bez szkody dla głównego i bardziej ważnego ich zadania f. j. wywiadów.

Aerofofogramefrja f. j. wszechstronne wyko­

rzystanie zdjęć powietrznych, jest nauką zupełnie nową, będącą w sfadjum rozwoju i organizacji.

Nie zdążyła ona jeszcze wykazać ogromu swych zalet i upewnić ludzi o swej pożyte­

czności. 3ak jednak ważnym czynnikiem wy­

wiadów być może, widać chociażby z tego, ile cennych i dokładnych wiadomości o nieprzy­

jacielu i jego pozycjach mamy jej do zaw dzię­

czenia. Zadaniem jej jest:

J. dostarczyć wiadomości o środkach techni­

cznych, którymi nieprzyjaciel rozporządza, określając zupełnie dokładnie miejsca roz­

mieszczenia nieprzyjacielskich baterii, (czyn­

nych, fałszywych, opuszczonych i ukrytych 14

(17)

z oznaczeniem ich kalibru i ilości, oraz wskazać miejsca kulomiofów, minomiotów, bombomiofów i f. p,),

2. dosfarczyć danych o arferjach kom unika­

cyjnych, np. kolejach (szerokotorowych, wązkoforowych, motorowych, parowych, konnych i elektrycznych,) stacjach ła ­ dunkowych, składach, magazynach; okre­

ślić poruszenia i charakter ruchu wojsk nieprzyjacielskich,

3. zrekognoskować tyły przeciwnika dostar­

czając pewnych danych o miejscu rozkw a­

terowania sztabów, szop samolotowych, balonów, o miejscach biwaków, rezerw, 0 obecności kawalerji, taborów i parków artyleryjskich,

4. dokładnie oznaczyć i przedstawić charakter pozycji nieprzyjacielskich, okopów, fortów, dać plan dokładny przeszkód sztucznych, kozłów, drutów kolczastych, fugasów, za ­ siek, miejsc przewodników elektrycznych 1 f. p., z uwzględnieniem wszystkich przejść i określeniem ilości rzędów i szerokości tych przeszkód,

5. znaleźć sieć przewodników telegraficznych i telefonicznych z uwzględnieniem prze­

wodników napowietrznych i kabli p o d ­ ziemnych,

6. dosfarczyć pewnych wiadomości faktycznych świadczących o przygotowaniach przeciw­

nika do ofenzywy, ataku gazowego i f. p.

Niejednokrotnie przy pomocy fotografii określić m ożna stan, w jakim się okopy nie­

przyjacielskie znajdują, a mianowicie: czy są zajęfe przez nieprzyjaciela, czy też opuszczone, nasypowe, czy wyryte w gruncie twardym.

Oprócz tego określić m ożna wielkość i granice odcinków bojowych z dokładnem oznaczeniem w nich miejsc punktów obserwacyjnych, blin- daży dowódców danych odcinków, stacji tele­

graficznych i f. d.

Przy robotach minerskich nieprzyjaciela, studiowanie zdjęć powietrznych pozw ala okreś­

lić miejsca studni minerskich i tem samem zdemaskować roboty przeciwnika.

W celu otrzymania przy studiowaniu foto­

grafii, powietrznych jak najkorzystniejszych rezultatów dla wywiadów, należy przy ich b a­

daniu przestrzegać:

1. aby była zachowana jak najściślejsza łączność aerofofogramefrycznych o ddzia­

łów z wojskiem stojącem na pozycji,

2. aby współpraca z lotnictwem była dobrze zorganizow ana,

3. aby oficer zajmujący się odcyfrowaniem zdjęć sam latał nad badanym odcinkiem frontu.

Aby praca i badania były połączone z jak najw iększą korzyścią, należy przy określaniu miejsc dla kulomiofów, bombomiofów i f. d., wykorzystać wszystkie dane dostarczone przez wywiadowców; w tym celu należałoby oficerów odcyfrowywujących zdjęcia, zaraz po ich odcy- frowaniu odsyłać na pozycje do szfabów dywi­

zji, pułków i bafaljonów.

We Francji w wypadkach specjalnego za ­ interesowania się danym odcinkiem oficerowie- aerofofogramefryści udaw ali się na czołowe p o ­ zycje, osobiście badali wszysfko na miejscu, chodzili nawef na wywiady i wypytywali jeńców, pokazując im wszysfko na miejscu z okopów.

Praca ich polega na osobisfem meldowaniu rezultatów odcyfrowania i na studiowaniu zdjęć na miejscu i spożytkowaniu danych wywiadów, co w przyszłości ułatwiał im dalsze studio­

wanie zdjęć lotniczych i wyrabiał należytą rutynę.

Bezpośrednią łączność z oddziałam i sto­

jącymi na czołowych pozycjach, sfarano się uskutecznić w fen sposób, że odw iedzał je oficer obserwator, który zdejmował dany odcinek i oficer aerofofogramefrysfa, który go odcy­

frowywał, a fo w celu spożytkowania w ska­

zówek obserwatora i wiadomości wywiadów.

Na zakończenie dodać należy, że najw a­

żniejszym warunkiem powodzenia przy studio­

waniu zdjęć lotniczych jesf fo, aby oficer za j­

mujący się ich odcyfrowaniem brał udział w lotach sam osobiście. Człowiek, który nigdy nie w idział nic z tego, co przedstawia dane zdjęcie, poddaje się łatwo iluzji, popełniając mnóstwo błędów z powodu nieznajomości wy­

glądu najzwyklejszych przedmiotów z góry.

M ożnaby wiele przykładów przytoczyć, wyka­

zujących podobnego rodzaju błędy, kiedy np.

rowy przyjmowano za wązkoforowe koleje, objazdy wydeptane przez konie za aerosfafy i f. p. Oprócz pomocy przy studiowaniu foto­

grafii, podobnego rodzaju przejażdżki dałyby m ożność oficerom aerofofogramefrysfom spra­

wdzić osobiście swoje domysły i przypuszczenia.

W edług referatu por. hr. de Lubersac.

Inż. por. Radgowski.

(18)

ROMAN LUD

Czołgi i ich rola w obecnej wojnie.

Czołgiem nazywamy pewien rodzaj sam o­

chodów pancernych, poruszających się na spe­

cjalnych szerokich taśmach metalowych (Holt fracfor*).

J u ż w 1413 r. spotykamy się w historii wojen z wozem pancernym o ścianach dębo­

wych, zbudowanym przez Volsciria, z pocho­

dzenia Wiocha. Po tej próbie nastąpił szereg innych mniej lub więcej udanych, które kończyły się zwykle na opancerzaniu samochodu, poru­

szającego się na ko­

łach. Taki wóz p an ­ cerny nie m oże po­

ruszać się na k a ż­

dym terenie i dla­

tego trzeba było zmienić całą kon­

cepcję urządzeń ru­

chu, aby m ożna go było stosować bez względu na nierów­

ności terenu.

Tej niedogodności nie posiadają u rzą­

dzenia ruchu, zło ­ żone z taśm meta­

lowych, zaopatrzonych w odpowiednie żebra prostopadłe do kierunku ruchu i poruszanych za pom ocą odpowiednich kół zębatych. Na za­

mieszczonych rysunkach po obu stronach pudła czołgu, widzimy ta­

śmy metalowe z że­

brami, a nawet śla­

dy oparcia się żeber 0 ziemię. Źródłem energji jest fu silnik fypu samochodowe­

go o sile 100 300 koni — zależnie od wielkości czołga.

Taki wóz p an­

cerny posiada zdol­

ność przezw ycięża­

nia (względnie prze­

cinania z pom ocą specjalnych pił) dru-

fów kolczastych, przesuwania się nad okopam i 1 lejami do 3 m. szerokości, wnoszenia się pod kątem 40 dzięki czemu m oże on przejeżdżać przez wielkie jamy posuwając się po ścianach w dół i w górę. Dalej czołgi m ogą wywracać całe drzewa, a nawef budowle siłą i ciężarem swego uderzenia, co przy wadze czołgu z obsadą i am unicją wyno­

szącą 18 do 32 fon przedsfawia bardzo po­

ważny czynnik.

Pierwszy pro jekf czołgu opracował płk. a n ­ gielski S w i n t o n proponując nadanie mu:

100 stóp 30 m długości 80 , 24 m szerokości 46 „ — 14 m wysokości

fak że ciężar całości obliczano na przeszło .300 fon, a silę niezbędną dla nadania ruchu na 800 koni mechanicznych. Jed nakże faka m ała ruchoma fwierdza była za m ało zwinna i zbyf ociężała i po rozpoczęciu doświadczeń

rozmiary zmniej­

szono bardzo zna­

cznie.

Pierwsze czołgi zasfosowane na froncie w dniu 15 września 191-6 r. w liczbie 50 były, fak zwane samce, o wy­

miarach podanych poniżej. Poniew aż rola ich polegała na posuwaniu się przed q, piechofą, przeto zatrzymanie się czołgu z jakiego­

kolwiek powodu uniem ożliw iało dalsze prow a­

dzenie natarcia. W pierwszym fym boju wybito od razu przeszło połowę czołgów i dowództwo francuskie zrozum iało, że należy jeszcze zmniej­

szyć ich formę dla nadania im większej sprawności, oraz wysyłać je w zn a­

czniejszej liczbie do ataku. Czołgi budo­

wane w 16 i 17 ro­

ku dzielono w za­

leżności od wymia­

rów, na (samce) męskie wielkie i żeńskie mniejsze.

Pi erwsze były

6 do 8 m. dłu­

gie i 2—2,30 m. sze­

rokie przy wysoko­

ści 2,5 m; drugie dochodziły do 6 m. długości i odpow iednio mniejszych wymiarów pozosta­

łych.

Szybkość czołgów na drodze wynosiła 8 9 kim. godz., a na polu zoranem i skopanem 4 — 7 kim. godz. Wielki brak stanowi fu konie­

czność częsfego czyszczenia i napraw iania czoł­

gów (co najmniej po przebyciu 150 do 200 kim.);

dlafego feż czołgi należy wysyłać do walki z miejsc możliwie zbliżonych do linji fronfu.

--- ---- 7 80 w

*) Łańcuch bez końca - 16 -

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zarządy niektórych z powyższych Kół przysłały sprawozdania ze swej działalności, które przedstawiają się następująco: Koło Polek w Siedlcach

Do pomyślnego rozwoju miasta przyczyniło się utworzenie z rozległych dóbr Zamoyskiego ordynacji, zatwierdzonej na sejmie roku 1589.. Zamość stał się

Gdy naszą ukochaną Polskę - Matkę m usieli opuścić najw ięksi wrogowie Niemcy i Moskale, zdawało się, że już szkodników pozbyliśm y się w

Okazało się jednak (nieraz po bardzo kosztownem doświadczeniu), że zbyt głęboka orka wyciągała często na wierzch nowiznę — a żyzne, górne warstwy roli

Obozy te, .wzajemnie się zwalczały i dziś je­.. szcze

Nie wynika jednak z powyższego, że w świecie triumf odnieść musi albo faszyzm albo komunizm Tak prosto sprawa się nie przedstawi* choćby dlatego, że każda

W całym kraju organizuje się coraz- potężniej akcja chrześci j ańsko-spo- leczna. Robotników Chrześcijańskich, współdziałać w organizacji tyqh slowa- szyszeń,

nie przez przedsiębiorców nieodpowiadających swemu zadaniu kapelmistrzów mniejszych orkiestr kierowników i zespołów, na wniosek prezesa Związku kolegi Cichockiego,