Przed kilkoma laty prof.Józef Niżnikwybrałmnie, dając dowód zaufania,za które jestem do dziśbardzowdzięczny, do roli opiekunaznanego filozofaamery
kańskiego, RichardaRorty’ego podczas jego pobytu w Krakowie. Taknaprawdę ludzie nieprzyjeżdżają wcaledo Krakowa(choć wielu krakowianmatakie złu dzenia), lecz do Oświęcimia — najbardziej znanego miejsca w naszym kraju.
Gdy więc szliśmyprzez obóz-muzeum,Richard Rorty podzielił sięze mną imo
im przyjacielem,Krzyszofem Guczalskim, będącym tamz nami, mądrąrefleksją, którą chciałbym tu na koniec przytoczyć. Otóż Rortydałwyrazpewnegorodzaju ubolewaniu czy skonfundowaniu, żenigdynie było mu dane otrzeć się o traumę wojny, teroru czy nędzy. Zauważył, że „dorasta” dziś, szczególnie w USA, pierwsze pokolenie ludzi,którzy jako starcy niesą w staniepodzielić sięzmłody midoświadczeniem wojny i przestrzec ich przed jej okropieństwami. Nie sąwstanie, bo wojny i jej następstw nie widzieli. Ten brak tak istotnego czynnika doświad czenia zbiorowegoi zbiorowej pamięci utrwala i tak silną w naszychspołeczeń
stwach tendencję do zatracania się poczucia rzeczywistości i ważności życia.
Odniosłem wrażenie, że Richard Rorty z powodutej „nienamacalności” naszego życia osobiście cierpi.
Po intelektualnej wojnie niemiecko-amerykańskiej, wojniekantystów i heglis- tów z utylitarystami i pragmatystami, tak jak po wojnach światowych, międzyty
mi krajami zapanowałazgoda; HabermasiRorty są tak dosiebie podobni, żena wet mogąsię ze sobą spierać. Ajednakten transoceaniczny pokój opiera sięna wyrzeczeniach — wyrzeczeniach,któredobrowolniepodjęli Amerykanie, a Niem comnarzucilijako warunki owego pokoju. Pospołu jednak stary pragmatystaze starym hermeneutą — jedendyskretnie, drugibardziej jawnie — wzdychać będą do czasów,wktórychza prawdę chciałosięumierać,wiarabyławiarąna śmierć i życie, cnota niezłomną, a filozofia była żarliwą miłością wiedzy. I ja sobie westchnę:mats oilsontles neiges d’antan?, gdzie są dawne czasy?
Wojciech Słomski
O podstawach filozofowania
Czytelnik przyzwyczajony do tego, że dzieła wielkich filozofów posiadają rozmiary, dziękiktórym można jerównieżw sensiedosłownym nazwać wielkimi, z ostrożnością i sceptycyzmem bierze do ręki publikacje o objętości tak niepo- kaźnej, żemogłyby one stanowić wstęp do wspomnianych „wielkich” dzieł filo zoficznych. Nawykposzukiwania wielkichidei w opasłych tomachmoże sięjed nak okazać zwodniczy, ponieważ coraz częściej zdarza się, że książki ważne, prace, ozasadniczymznaczeniu dla naszego spojrzenia nafilozofię, z powodze
niem mieszczą się na 100 - 150 stronach. Odnieść można wręcz wrażenie, że
charakteryzująca współczesną technikę tendencja do miniaturyzacji nie omija również literatury filozoficznej,przy czym, podobnie jak w technice, rzeczy obję
tościowo niewielkie okazują się lepsze, skuteczniejsze i ważniejsze niż dawne konstrukcjeo monstrualnych rozmiarach.
Dotakich właśnie książek, których ważność stoi w sprzeczności zobjętością (mierzoną ilością stron)należy Arbitralnośćfilozofii J. Niżnika. Pracata zaczy
nasię wprawdzie w sposób typowydla współczesnegopisarstwa filozoficznego, a mianowicie od powołaniasię na tradycję filozoficzną, jednakżeowe rozdziały wstępne stanowiąjedynie zabieg techniczny,są rezultatem chęci nadania głównej myśli książki naukowej wiarygodności i w żadnym razie niemożnaich potrakto wać jako przypadkowych spostrzeżeń autora powziętych w trakcie studiowania historii filozofii. Nieprzypadkiem bowiem tytuł książkibrzmi właśnieArbitral ność filozofii. Tytuł ten wskazuje, iż obiektemzainteresowania autora, jest filo zofia traktowana jakopodstawawszelkiej myślifilozoficznej.
J. Niżnik uprawia w swej pracy coś, conazwać można„filozoficzną metafi- lozofią”— sformułowanie wydawać się możenieco absurdalne,jednak w grun cierzeczy sama myśl, którą w swej książce uzasadniaJ. Niżnik, absurdalna by
najmniej nie jest. W Arbitralności filozofii mamy bowiemdo czynienia z prze
plataniem się refleksji filozoficznej z refleksją metafilozoficzną, przy czym postę powanie to uznać można zajak najbardziej celowe i potrzebne. Autor bezustan nieodwołujesię do mniej lub bardziej odległej tradycji filozofowania (począwszy od Kartezjusza, poprzez E. Husserla, na filozofii współczesnej skończywszy), jednak czyni to po to, aby wykazać, iż ta właśnie tradycja, usilnie poszukująca
racjonalnychpodstawfilozofowaniabyła takichpodstaw zupełnie pozbawiona.
Głównyproblem,jakiwswej książce stara się rozwiązać J. Niżnik, sformu
łować można wsposób następujący: czy pozaczystym przypadkiemistnieje coś, naczym wspiera się myśl filozoficzna. Poszukując odpowiedzinatak postawione pytanie autor analizuje najpierwpoglądy tych filozofów,którzy to samopytanie stawiali w sposób odmienny. Sięga więc do filozofii Kartezjusza, zwłaszcza zaś do pracE. Husserla, przy czym wobecpoglądów tych filozofów od samego po czątku zajmuje postawę krytyczną. J. Niżnika różni od nich przede wszystkim sposób postawienia problemu: podczas gdy zarówno Kartezjusz, jak i Husserl py tali oto, co powinno być niezawodną podstawą filozofii, J. Niżnik zastanawia się, czy taka podstawa jest w ogólemożliwa. W ten sposób sytuuje się na zewnątrz optymistycznej tradycji filozofowania, która zgóry zakładała, iż dojdzie do pozy
tywnych rezultatów.
Oczywiście, sam faktzwątpienia wzdolności poznawcze filozofii nie przesą
dza jeszcze o szczególnej wartości racjonalności.Również będącaostatniowmo dzie filozofia postmodernistyczna dochodzi do tych samych wniosków, ogłasza
jąc wciąż na nowo zmierzch lub co najmniej głęboki kryzys filozofii. Autora Ar
bitralności filozofii nie sposób jednak posądzić o sympatyzowanie z postmoder nizmem, gdyż postmodernizm (o ile uda się odczytać ezoteryczny język literatury
postmodernistycznej)nie wykracza pozastwierdzenie, że wszystko składa się z sym boli i ich konwencjonalnych znaczeń. Zresztą również postmodernizm zostaje przezJ. Niżnikapotraktowany jakotradycja filozoficzna, różniąca się od innych być możetym, że nieświadomie przeczuwa ona przypadkowość każdegodyskur su filozoficznego.
Przyjmując, iżpodstawą każdejcywilizacji, a cywilizacji zachodniej w spo sób szczególny, jest refleksjafilozoficzna, J. Niżnik podejmuje próbę zbadania, czysama refleksja filozoficzna posiada podstawę,która stanowiłaby dla niej wy starczająceusprawiedliwienie. Podstawataka musiałaby być czymś pozafilozo- ficznym, istniejącymobiektywnie iod filozofii niezależnym. Takiej jednak pod stawy filozofia znaleźć niepotrafiła, mimo że, jak wykazujeJ. Niżnik, wielokrot nie podejmowała i nadal podejmuje próby jej znalezienia. W swych rozważaniach autor Arbitralności filozofii pokazuje, iż filozofia sama sobie taką podstawę stworzyła i przy pomocy tej podstawy usiłowała bronić się przed poczuciem przypadkowości i,mówiąc słowami autora, własnej arbitralności.
Sens pytań stawianych przez J.Niżnika jestjednakznacznie głębszy niż mo
głoby się towydawać przypobieżnej lekturze jegoksiążki. Arbitralnośćfilozofii dotyczy wprawdzie pośrednio podstaw wszelkiej refleksji filozoficznej, zarazem jednakokreśla sens tej refleksji,który okazuje się sensem znacznie szerszymniż ten, który wyłania siępo zbadaniu samych tylkopodstaw filozofowania. Stwier dzając, że ludzki świat zbudowany został wokół stałych punktów orientacyjnych oraz że punkty te wytworzone zostały w sposób dowolnyprzez filozofię, autor dokonuje radykalnego i dramatycznego przedefiniowania świata. Przewodnia myśl książki (twierdzenie o arbitralności i przypadkowości racjonalnegocharak
teru refleksjifilozoficznej)pociąga za sobą konsekwencjeotakzasadniczymzna czeniu, iż — niewiele przesadzając — przyrównać je można do kantowskiego przewrotu wepistemologii.
Postulat całkowitego odrzucenia racjonalności wydawać sięmożekontrower syjny, wartojednak podkreślić, iżnie jest to postulat obliczony na wzbudzenie sen sacji wśrodowiskufilozofów. Jestto raczej głosautentycznegoniepokojuo przy
szłośćczłowieka. Z rzadko spotykaną przenikliwością, autor Arbitralnościfilo zofii spostrzega malejące zdolności człowiekado kierowaniastworzonymprzez siebie światem i — w przeciwieństwie do wielu filozofów oznajmiających ko nieczność powrotu do natury — nie ogranicza się do zakomunikowania stwier dzonegostanu rzeczy, lecz stara się znaleźć antidotum pozwalające na radykalną zmianę dotychczasowego sposobu interpretowania świata. Antidotumtym staje się dla autora odrzucenie racjonalności, przy czym,wbrew pozorom, nie jest to jedynie rozwiązanie negatywne,ponieważ nie sposób zredukować go do zwykłe
gozaprzeczenia racjonalności. DlaJ. Niżnikapostulat zerwania z racjonalnością oznacza o wielewięcej: racjonalności nigdy w filozofii nie było — byłajedynie wiara w racjonalność. Nie osamą racjonalnośćchodzi zatem autorowi (która dla
niego poprostu nieistnieje), lecz owiaręw racjonalność, wiarę, któraopiera się na irracjonalnych podstawach.
Zarówno dotradycji, jak ido współczesnej literatury filozoficznej J. Niżnik sięga jedyniepo to, aby zbadać obiektywne stany rzeczy, tzn. aby przekonać się, czy istniejąobiektywne przyczyny uzasadniająceoparcie filozofiina racjonalnoś
ci. Przyczyn takich autor nie znajduje, dlatego zwraca się ku współczesnemu światu, by stwierdzić, że równieżi ten świat, jako wyrastającypośrednio zre
fleksji filozoficznej, niemaprawa do uznawania się zaświat racjonalny. Dlatego książkaJ. Niżnika jestksiążkązarówno o historii filozofii, jaki o rzeczywistym, pozafilozoficznym świecie współczesnym, który przez filozofię został współ kształtowany. Z tego teżpowodupraca ta nie ma charakteru filozoficznej speku lacji — nieznajdujemyw niejniczego, co dałoby się uprawomocnić jedynie po przezfilozoficzną osobowość samegoautora.
Wysiłek poznawczy autora wiążesię jednak nietylko z gotowością do wzię cia na siebie odpowiedzialności za wnioskiz badań, lecz w równej mierze wyma
ga odwagido przyjęcia konsekwencji odrzucenia racjonalności, awięc zerwania z podstawowym pojęciem dotychczasowej filozofii. Praca J. Niżnika zasługuje więc nauznanie również dlatego,że stanowiprzykład filozofowaniaw takim te
go słowa znaczeniu, jak filozofowanie pojmowane było u swego zarania. Autor musi w gruncie rzeczy odrzucić całą dotychczasowąfilozofię (stąd właśnie od
wołanie do Kartezjusza i Husserla, którzy uczynili to samo), by rozpocząćfilo
zofowanie w pewnym sensie od początku. Oczywiście, zupełne odrzucenie do
tychczasowej tradycji byłoby lekkomyślne, gdyby autorowi nie towarzyszyła świadomość, iżtradycja ta była potrzebna po to, abyokazać konsekwencje do wolności wrozstrzyganiu dowolnie stworzonych problemów. Dotychczasowa fi
lozofia, w tym również filozofia świadomie poszukująca dla siebie podstaw,jest autorowi potrzebna jako dowód na to, iż idea racjonalnościniezostała do tej po ry obroniona i nic nie wskazuje na to, abymożliwe było znalezienie metod jej obronienia.
Z lektury Arbitralności filozofii wyłania się więc obraz poszukiwań funda
mentu filozofowania, obraz zawierający dwa zasadnicze rysy, stanowiące dowody potwierdzające głównątezęautora; dowodemtakimjest zarówno historia filozo
fii, jak iteraźniejszość (historia filozofii niezostaje, oczywiście, omówiona w spo sób wyczerpujący, jednak autor wybiera z niejte momenty, które znakomicie po świadczają wysiłki filozofii do ugruntowania samej siebie). Poza historią i współ
czesnością pozostaje jużtylko przyszłość, którą autor traktuje jako przyszłość otwartą. Tawłaśnie przyszłość możealbo przyjąć sugerowane przez autora od
rzucenie racjonalności (uświadomić sobiebrak racjonalności), albo zachować jej złudzenie.
Zastanawiać się można, po co J.Niżnik podejmuje badania nad funkcją ra
cjonalności w filozofii, a tym bardziej po co wyniki tych badań publikuje w for
mie książki, skoro nie jestwstanie podać zadowalającej alternatywydla uczynię-
niaracjonalności podstawą filozofii. Warto równieżzadaćsobie pytanieoprzy czynę podjęciatej pracy, nie zapominając przy tym, że w tymprzypadku przy czyna i cel nie muszą pozostawać ze sobąw ścisłym związku.
Pytanie o przyczynę ważne jest w przypadku książki J. Niżnika przede wszystkimdlatego,żeprzyczyna ta wydaje siębyćtutaj o wiele głębsza niż sama tylko ciekawość poznawcza i chęć znalezienia odpowiedzi na określonepytania.
Skoro bowiem refleksja filozoficzna (przy czym samo to pojęcie autor traktuje bardzo szeroko) jestpodstawą kultury i cywilizacji oraz skoro współczesna za chodnia cywilizacja techniczna w coraz większym stopniuprzerasta swego wy
twórcę i wymyka sięmu spodkontroli,to zagrażający człowiekowiaspektwspół czesnej cywilizacji wydaje się mieć swoje przyczyny właśnie w filozofii. Ztego punktu widzenia niepokój o problem racjonalności filozofii i głębokie przejęcie sięniepewnymcharakterem fundamentów tej cywilizacji jestnie tylko uzasadnio ne, lecz oczywiste i konieczne. Zrozumienie, iż wszystko, co człowiek zdołał stworzyć, daje się przyczynowo uzasadnić taką czy inną formą refleksji filozo
ficznej, nakłada wręcz moralny obowiązekposzukiwania podstaw tej refleksji i na dania tym poszukiwaniom formy systematycznej pracynaukowej.
Świadomość takiej właśnie odpowiedzialności wydaje siętowarzyszyć auto rowi Arbitralności filozofii. Jest toodpowiedzialność niemała, ponieważ od od
powiedzi na pytanie o podstawę zależeć będzie przyszłość możliwości filozofo wania. Odpowiedzialność ta bynajmniej nie zmniejszasięw świetleprozaicznego zarzutu,iż być może niewielu filozofów zdecyduje się przyjąćwnioski sformuło wane przez J. Niżnika. Tak czy owak, wnioskite stały się obowiązujące dla sa
mego autora i stają się takie dla każdego,kto nie znajdziewystarczających argu mentów,aby wnioski te obalić.
Andrzej Chmielecki
Racjonalność filozofii
Książkę J. Niżnikapowitałemz zadowoleniem. Nie dość, że zracji niewiel
kich rozmiarówjej konstrukcja daje się ogarnąć jednym spojrzeniem, to jeszcze jest interesująca i stawia fundamentalnyproblem. Niestety, z racji swej skróto- wości pozostawia ona niedosyt — stanowi dobry punktwyjściado dyskusji, ale trudnoją uznać zarozwiązaniezagadnienia. Zagadnieniem tym jest, w sformu
łowaniu autora, pytanie o tożsamość filozofii, choć ja wołałbym tradycyjnie mówić o jej istocie, jakożechodzi o cechę gatunkową.
W swych uwagach skupię sięna tychtezachautora, które stanowiąogniwa zasadniczego przewodu myślowego jegoksiążki. W tokuichkrytykispróbuję za