• Nie Znaleziono Wyników

Głos Słupska : tygodnik Słupska i Ustki, 2011, styczeń, nr 10

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Głos Słupska : tygodnik Słupska i Ustki, 2011, styczeń, nr 10"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Na zwierzęcy problem nie rozkładaj bezradnie rąk

Rady ekspertki od zachowań czworonogów - Małgorzaty Se- weryńskiej spotkały się z dużym zainteresowaniem czytel­

ników. Twój pies nie daje ci spać, gryzie fotele, a może kot zrywa ci firanki. Napisz do nas. Specjalista pomoże.

Razem z dachem zawaliło się im życie

Ich domem jest dziś wiejska świetlica w Wieliszewie w gminie Potęgowo. Do własnego domu raczej nie wrócą. W niedzielę runął w nim dach. Marna szansa, że uda się go od­

budować.

o

O człowieku, który wbił nóż w plecy Napoleona

Jego dziadek był pastorem w Rowach koło Ustki. Generał von York swojego pochodzenia jednak się wstydził.

Kłamał, że wywodzi się z rodu książąt York of Hardwick w Anglii.

GŁOS T Y G O D N I K S Ł U P S K A I U S T K I

Piątek 14 stycznia 2011 I www.gp24.pl mutacja A ISSN 0137-9526 Indeks 348570

Pieska w centrum miasta zabijała ludzka znieczulica

lOS ZWIERZĄT Trzyletni zdrowy jamnik waży 12 kilogramów. Piesek znaleziony na ul. Kołłątaja tylko 4,5. Od miesiąca nie jadł. Codziennie mijał wiele osób. Zauważyła go tylko jedna.

Bogumiła

Rzeczkowska

')09umila.rzeczkowska@mediaregionalne.pl

Nikt nie wie, skąd się wziął, jkk na niego ktoś kiedyś wołał, kiedy jeszcze był zdrowy i Jadny. Jamnik gładkowłosy, brązowy. Trzylatek. Niesamo­

wita chudzina. Kości obleczone

®kórą, suchą jak pergamin. Po­

spadane oczodoły. Tułów w miejscu żeber ma kształt kalo­

ryfera. Pies pełnej michy nie widział od jakiegoś miesiąca, pewnie lizał śnieg i lód. I ja­

kimś cudem przeżył. Mimo j^ozu, pustego brzucha i ludz-

^ch kopniaków.

- Kiedy go zabieraliśmy, po- T&* Ginie w policzek, jakby się peszył, że go w końcu znale­

źliśmy. Później w lecznicy osłabł. Okazało się, że jest w

r^gicznym stanie. Właściwie już umierał - opowiada Re­

nata Cieślik, komendant

^traży Ochrony Zwierząt w r^Psku. - Przywoziliśmy z in-

^rwencji psy bardzo wycie­

ńczone i w złym stanie, ale ta- jeszcze nie widziałam,

^"zerażające jest to, że pies chodził głównymi ulicami Słupska i nikogo nie zasta- j^owił jego wygląd. Mimo że w tych miejscach można spotkać

^elu spacerowiczów z psami,

^ylko jedna osoba dzwoniła do w tej sprawie, młoda ko- Pleta z ulicy Kołłątaja w oko- Kauflandu. Widywała jam-

ni*a, kiedy po powrocie z pracy Wychodziła ze swoim psem.

^\m°

C

h

a

Właściwie to młoda słupsz- czanka o wychudzonym Piesku, włóczącym się po oko-

*cy> powiadamiała Straż

>: chrony Zwierząt kilka razy, a 7fnata Cieślik kilka razy je-

zdziła na poszukiwania jam­

nika. Bo sierotka była zewsząd Przeganiana - z klatki scho- d°wej, z podwórka.

- Jak przyjeżdżaliśmy po sy- jfrale tej pani, to psa już nie yło. Prawdopodobnie wy­

rzucał go na ulicę jeden z

^siadów, chociaż ta pani mówiła mu, żeby tego nie robił,

_ _

Wycieńaony jamnik w słupskiej klinice dla zwierząt. Oględzin dokonują: Andrzej Wojtyra, lekarz weterynarii i Renata Cieślik, szefowa SOZ. Fot. Kamil Nagórek

bo zaraz po niego przyje­

dziemy. A sąsiad swoje: won stąd, krzyczał do psa. Żaden kundel nie będzie mi się tu kręcił - cytuje szefowa straży.

W końcu psina dała się zna­

leźć przy śmietniku między ga­

rażami. Jamnik zrobił sobie le­

gowisko w starej kanapie, którą ktoś tam wyniósł. Wy- drapał gąbkę, żeby było cieplej.

- Kolejna noc mogła go zabić. Podejrzewamy, że wcze­

śniej pies był przetrzymywany w jakichś okropnych warun­

kach, w zamknięciu, bo miał bardzo długie, aż zakręcone pa­

zury. W normalnym otoczeniu sam by je sobie starł - twierdzi Renata Cieślik. — W takich wa­

runkach mógł przebywać około miesiąca. Zdrowy trzyletni jamnik waży dwanaście kilo­

gramów. Ten ma cztery i pół kilo już po kilku dniach le­

czenia, nawadniania i kar­

mienia.

Wierne oczy

W Klinice dla zwierząt dok­

tora Andrzeja Baczyńskiego jamnik zaczyna dochodzić do siebie. Najpierw dostał leki, odżywki, trzeba go było na­

wodnić, choć ciężko było się mu wkłuć w żyłki. Powoli, pod osłoną leków, chroniących przewód pokarmowy, zaczyna jeść. Podnosi głowę. Zaczyna chodzić na spacery.

Historii jamnika nie zna nikt. Bo skąd. Może się komuś zgubił. Może zmarł jego wła­

ściciel. A w przyszłości może znajdzie nowy dom.

- Psy, którym nigdy nie bra­

kowało ani pożywienia, ani ludzkiej miłości, są do tego przyzwyczajone. Te uratowane mają świadomość, że otworzyło się przed nimi nowe życie.

Nagle zaczynają być głaskane, przytulane, kochane — mówi Renata Cieślik. - Zyskują po­

czucie bezpieczeństwa, bo już nikt nie bije, nie krzyczy, nie głodzi. Są przeszczęśliwe i bardzo wdzięczne. Stają się przyjaciółmi na całe życie. W ostatnim czasie pisaliśmy

o suczce, która zamarzła w Wieszynie. O Muszce, którą nikt nie zainteresował się po śmierci właściciela. O bernar­

dynie Beethovenie ze Smo­

łdzina, nad którym znęcał się mieszkaniec z tej wsi, a później go na żywca zoperował.

Według szefowej straży, do przygarnięcia takich psiaków nie brakuje chętnych. I dobrze.

Ale...

- Nie w tym rzecz, żeby ludzkie serca otwierały się do­

piero wtedy, gdy pies jest do­

prowadzony do stanu skraj­

nego wycieńczenia - mówi Renata Cieślik. - Ludzkie oczy powinny otwierać się wcze­

śniej. m

Pomóż jamnikowi Straż Ochrony Zwierząt apeluje o datki do wszystkich osób, które chcą pomóc pieskowi. Przyda się każda złotówka. Dwa kilogramy specjalistycznej karmy kosztują 75 złotych. Piesek wymaga wciąż leczenia. Pieniądze można wpłacać na konto stowarzyszenia z dopiskiem „Dla jamnika" albo przynosić do lecznicy przy ul.

Armii Krajowej. Informacje o Sto­

warzyszeniu Straż Ochrony Zwie­

rząt na stronie www.sozslupsk.pl.

PODYSKUTUJ NA FORUM www.gp24.pi/forum

(2)

częścią zabawy. Im częściej kot wdrapuje się na łóżko, a Pani próbuje go stamtąd zabrać, tym mocniej nawyk zostaje utrwa­

lany, a zachowanie wzmac­

niane. W tej sytuacji pozostają Pani dwa rozwiązania. Pierwsze:

ignorowanie zachowania, które chce Pani wygasić. Drugie: unie­

możliwienie kotu dostępu do wybranego miejsca, a więc cho­

wanie poduszki - jednak tu ist­

nieje ryzyko, że kot znajdzie sobie nowe miejsce do dra­

pania - wówczas najlepiej, żeby to był drapak specjalnie do tego przeznaczony. •

ZOBACZ: WWW.PSIE-SMUTKI.PL Pomoc

Behawiorysta może ci pomóc wtedy, gdy zwierzę jest zbyt agresywne, ma lęki, brudzi w . domu, niszczy, ciągnie za smycz, boi się zostać sam w domu.

Kontakt: sylwia.lis@mediaregio- nalne.pl, tel. w godz. 14-18, nr 598488149.

porady

piątek 14 stycznia 2011 r. Głos Pomorza/Głos Słupska www.qp24.pl

Stary browar w Słupsku.

Zobacz, co zostało po zakładzie piwowarskim na

www.gp24.pl/fotogalerie

Niania od zwierząt pomaga

PORADNIK GŁOSU Twój pies nie daje ci spać,gryzie fotele, niszczy kwiaty, a może kot zrywa ci firanki. Napisz do nas.

Specjalista ci pomoże.

Sylwia Lis sylwia.lis@mediaregionalne.pl

Publikowane na łamach

„Głosu Słupska" rady naszej ekspertki od zachowań czwo­

ronogów Małgorzaty Sewery- ńskiej spotkały się z dużym za­

interesowaniem czytelników.

Kobieta jest zwierzęcym beha- wiorystą, pomaga rozwiązać problemy z psami czy też ko­

tami. - Tematyką psich za­

chowań zaczęłam interesować się w momencie pojawienia się w moim życiu wielkiego wy­

zwania w postaci suczki Luny - mówi o sobie pani Małgo­

rzata. - Przechodząc przez wszystkie fazy związane z po­

siadaniem psa, od radości, po­

przez zdumienie, irytację, złość aż do rozpaczy, cały czas szu­

kałam sposobu na okiełznanie bestii. Te poszukiwania w kon­

sekwencji doprowadziły mnie do uzyskania dyplomu pierw­

szego w Polsce Kursu Dyplo­

mowego COAPE (Centre of Applied Pet Ethology). Jestem członkiem Polskiego Stowa­

Małgorzata Seweryńska ze swoją suczką Luną. Fot. Krzysztof Fakman

rzyszenia Behawiorystów i Trenerów COAPE, które ofe­

ruje profesjonalną pomoc i do­

radztwo dla właścicieli zwie­

rząt, realizowanej głównie z polecenia lekarzy weterynarii.

Kącik dla miłośników zwie­

rząt spodobał się czytelnikom, dlatego zapraszamy do podzie­

lenia się z nami problemami dotyczącymi naszych pupili.

Wszystkie listy przekażemy Małgorzacie Seweiyńskiej. Od­

powiedzi - raz w tygodniu - na łamach „Głosu".

Dziś pierwszy list

Czytelniczka ze Słupska:

Mam 2-letniego kocura. Przy­

garnęłam go, kiedy miał dwa miesiące. Gdy tylko nauczył się wskakiwać na łóżko, oblizuje

moją poduszkę, jednocześnie drapie ją łapami. Myślałam, że mu to przejdzie, ale jakoś z tego nie wyrósł. Próbowałam mu tego zabraniać, zdejmo­

wałam go z poduszki, jednak nic to nie daje.

Odpowiedź pani Małgorzaty:

Choć koty nie są w równym stopniu co psy zwierzętami spo­

łecznymi, nie ma wątpliwości,

że żyjąc wśród ludzi, próbują się z nimi komunikować. Drapanie wybranych miejsc należy do ko­

munikacji węchowej. Kot dra­

piąc pozostawia na przedmio­

tach zapach wydzielany z gruczołów na opuszkach łap.

Z kolei lizanie ludzkich włosów, twarzy lub miejsc, które nami pachną (w tym przy­

padku jest to poduszka), ma najprawdopodobniej związek z opiekuńczością, której do­

świadczył od swojej matki będąc kocięciem, a którą obecnie obdarza Panią. Może to świadczyć o silnym przywi­

ązaniu kocura do Pani osoby.

To hipoteza zachowania z bio­

logicznego punktu widzenia.

Drugą przyczyną postępo­

wania Pani kota może być za­

chowanie wyuczone. Poprzez wskakiwanie na łóżko i dra­

panie poduszki, co początkowo mogło być tylko formą zabawy, kocur nauczył się zwracać na siebie uwagę. Pani żywa reakcja na jego zachowanie, a więc od­

ganianie go, nie były i nie są karą, lecz nagrodą, dalszą

NIEBYWAŁA WYPRZEDAŻ

Fluence Megane

r

www.renault.pl

W WIELKIEJ WYPRZEDAŻY RENAULT 2010 NIEZWYKŁE RABATY, DO TEGO KREDYT 50/50. OFERTY MOŻNA ŁĄCZYĆ.

SZCZEGÓŁY W SALONIE. SPRAWDŹ TAKŻE INNE OFERTY.

OPALIŃSKI SP.Z0.0.

U L SŁUPSKA 5, 76-251 BOLESŁAWICE TEL. 059 841 53 32, FAKS 059 841 51 61

Renault S 9 D

,/7\

RENAULT

Rabat jest udzielany o d cen katalogowych. R R S 0 wynosi 4 . 5 % dla kredytu 5 0 / 5 0 - na modele Renault: Megane w cenie 4 9 7 5 0 zł, Fluence w cenie 5 0 3 0 0 zł. Clio w cenie 3 3 9 0 0 zi - oferowanego przez RCI Bank Polska SA., o nominalnej stopie oprocentowania 0%, z uwzględnieniem następujących parametrów: okres 1? miesięcy, wplata własna 50% finansowana prowizja bankowa 4.5%, spłata pozostałego kapitału po roku Szczegóły oferty u Autoryzowanych Partnerów Renault. Stan na dzień 22.11.2010 r. Liczba samochodów w ofercie ograniczona.

27811K03A

(3)

Słupscy kibice uczcili 13. rocznicę tragicznej śmierci Przemka Czai.

Zobacz zdjęcia na

www.gp24.pl/fotogaierie

wy Jarzenia

www ip24.pl Głos Pomorza/Głos Słupska piątek 14 /cznia 2011 r.

Specjaliści już policzyli,

ile samochodów nas omija

KOMUNIKACJA Około czterech tysięcy kierowców dziennie decyduje się ominąć Słupsk i pojechać nową obwodnicą. To lepszy wynik od oczekiwanego - mówią drogowcy z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

B * * !

słupskiej obwodnicy miasto omija około 3,5 do 4 tysięcy samochodów dziennie.

^'otr Kawałek Piotr.kawalek@mediaregionalne.pl

Sł, budową obwodnicy . ^pska głównym założeniem kwestora - Generalnej Dy-

r

skęji Dróg Krajowych i Auto- . ad było wyprowadzenie z miasta ruchu tranzytowego, a P^ede wszystkim dużych ci­

ężarówek. Drogowcy zakładali, ze obwodnica będzie spełniała j^oje zadanie, jeśli Słupsk

^dzie omijało 30 procent sa­

mochodów wjeżdżających do m*asta. Przed budową obwod- do Słupska wjeżdżało fcoło dziesięciu tysięcy samo­

chodów. Czyli ruch powinien

^uejszyć się o około trzy ty-

1

^

c e

pojazdów, które zamiast

^astem powinny pojechać ob­

wodnicą.

~

~

Na bieżąco monitorujemy

r

V

c

h na słupskiej obwodnicy i okazuje się, że dziennie jeździ

% około 3,5 do 4 tysięcy sa­

mochodów - informuje Karol

&rkowski, zastępca dyrek­

tora do spraw zarządzania dro­

gami i mostami w gdańskim oddziale GDDKiA. - To nas bardzo cieszy, ponieważ nie stosowaliśmy żadnych zachęt dla kierowców, aby jeździli ob­

wodnicą, a zarządca dróg w Słupsku nie wprowadzał żad­

nych ograniczeń.

Chodzi na przykład o zakaz wjazdu do miasta dużych ci­

ężarówek. Taki zakaz jest po­

wszechnie stosowany przez za­

rządców dróg w

miejscowościach, które mają swoją obwodnicę.

Czasem jest mniej samochodów

Jednak podczas General­

nego Pomiaru Ruchu 2010, który co pięć lat jest wykony­

wany na wszystkich drogach krajowych, nasza obwodnica wypadła poniżej oczekiwań.

Badanie odbyło się 14 grudnia w godzinach 6-22. Pomiaru do­

konywano około 900 metrów za węzłem Kobylnica (w kie­

runku Gdańska). W tak zwanym przekroju drogi, co oznacza m.in. ruch w obu kie­

runkach, zanotowano w tym czasie 2518 pojazdów, w tym 586 samochodów ciężarowych.

Dałó to 23 procent całego po­

toku ruchu. Należy jednak zwrócić uwagę, że pomiar był wykonywany tylko przez 16 godzin. Średnia codzienna (24- godzinna) liczba samochodów korzystających z obwodnicy jest znacznie wyższa (patrz ramka). Na stronie interne­

towej traxelektronik.pl w za­

kładce „drogi" można zobaczyć między innymi, ile samo­

chodów w danej godzinie prze­

jechało obwodnicą, z jaką pręd­

kością oraz jaka jest pogoda na 16-kilometrowej drodze eks­

presowej. Mniej więcej nawet cztery tysiące pojazdów dziennie to wciąż za mało, aby według drogowców była uza­

sadniona budowa dwóch pasów w jedną stronę na całej długości obwodnicy. Musiałoby

nią jeździć kilkakrotnie więcej pojazdów niż dziś.

Jest zima, jeździmy powoli

Póki co na obwodnicy Słupska nie doszło do powa­

żnego wypadku,

mimo

że zaraz po jej otwarciu niektórzy kie­

rowcy szaleli z prędkością po­

wyżej 160 kilometrów na go­

dzinę. Od około dwóch miesięcy, dzięki zimie i ciężkim warunkom, właściwie nie zdarza się, aby ktoś przekro­

czył dozwoloną prędkość. W ciągu ostatnich trzech tygodni największa zanotowana pręd­

kość to... 118 kilometrów na godzinę (w kierunku Szcze­

cina) i 117 kilometrów na go­

dzinę w kierunku Gdańska.

Przypomnijmy, że dozwolona prędkość na drodze ekspre­

sowej od nowego roku wynosi 120 kilometrów na godzinę na drodze dwujezdniowej w te­

renie niezabudowanym i 100 kilometrów na godzinę na od­

cinkach jednojezdniowych. Do­

tyczy to samochodów osobo­

wych, motocykli i ciężarówek do 3,5 tony.

Brakuje tylko McDonald'sa

Karol Markowski z gda­

ńskiej GDDKiA spodziewa się, że natężenie ruchu na słup­

skiej obwodnicy będzie rosło z miesiąca na miesiąc. Wielu kierowców wciąż woli z przy­

zwyczajenia jechać przez cen­

trum miasta, niektórzy jadą obwodnicą i narzekają.

— Kierowcom nie podoba się na przykład to, że na obwod­

nicy nie ma restauracji Mc Do- nald's, przy której zawsze się zatrzymywali w drodze przez Słupsk - mówi K. Markowski.

- Przetarg na tak zwane miejsce obsługi podróżnych, gdzie będzie m.in. gastro­

nomia, będzie ogłoszony do­

piero w przyszłości. Według dyrektora Markow­

skiego przyzwyczajenie kie­

Fot. Łukasz Capar

rowców to bardzo poważny ele­

ment przy planowaniu pod­

róży. - Kierowca zna swoją drogę, wie, jakie czekają na niej zagrożenia, jak wygląda natężenie ruchu, ma swoje punkty orientacyjne, dlatego nie dziwię się, że niektórzy wciąż wybierają przejazd przez centrum Słupska - mówi K.

Markowski. - Jednak prędzej czy później przyzwyczajenia powinny się zmienić. Za­

chęcam do korzystania z ob­

wodnicy, która jest drogą bez­

pieczniejszą i przejazd nią jest szybszy niż przez centrum. •

Ruch na obwodnicy

• 27.12-3624 pojazdy *30.12 - 3924 • 3.01-4062 • 7.01- 3540 • 8.01 - 3493 •11.01- 3945.

Zsumowano liczbę samochodów jadących w kierunku Gdańska i Szczecina.

źródło: www.traxelektronik.pl

(4)

reportaż

piątek 14 tycznia 2011 r. Głos Pomorza/Głos Słupska www gp24j3l

Praca dziennikarzy od kuchni, czyli dzień otwarty w redakcji „Głosu".

Zobacz zdjęcia na

www.gp24.pl/fotogalerie

Dach domu runął, a wraz z nim zawaliło się im całe życie

SPOŁECZEŃSTWO Ich domem jest dziś wiejska świetlica w Wieliszewie. Do własnego domu raczej nie wrócą.

W niedzielę runął w nim dach. Marna szansa, że uda się go odbudować

Magdalena Olechnowicz magdalena.olechnowia@mediaregionalne.pl

Wieliszewo to niewielka wieś w gminie Potęgowo, mniej więcej w połowie drogi między Słupskiem a Lęborkiem.

Zofia i Stefan Malek-Pod- jascy mieszkają razem w Wie­

liszewie od 32 lat, od ślubu. W domu pod numerem 24 za­

mieszkali wraz z matką pana Stefana - Stanisławą. Ta jednak zmarła, zostawiając im dom w spadku - synowi Stefa­

nowi i trójce jego rodzeństwa.

Rodzeństwo mieszka jednak gdzie indziej, a w domu pozo­

stał pan Stefan z żoną i synem.

Dwoje innych dzieci już się usamodzielniło.

Dom niszczał z roku na rok.

Niestety, państwo Małek- Pod- jascy nie mieli pieniędzy na re­

mont. Od dawna było wia­

domo, że dach w końcu runie. I runął.

Poniedziałek, godz. 10, świetlica wiejska

Pani Zofia siedzi i płacze na wspomnienie poprzedniego dnia, kiedy w ich domu runął dach.

- Siedzieliśmy w trójkę w pokoju, kiedy nagle usłysze­

liśmy wielki rumor i huk. Wy­

szliśmy przed dom i zobaczy­

liśmy, że nad połową naszego domu zawalił się dach - opo­

wiada pani Zofia.

- Ta część domu na szczęście nie była przez nas na co dzień używana, bo wcześniej mieszkała tam babcia. Teraz tylko jeden pokój zajmował tam syn - mówi kobieta.

Dzięki temu nie doszło do najgorszego. Nikomu nic się nie stało.

Sąsiedzi wezwali na miejsce straż pożarną. Pojawiły się jed­

nostki Ochotniczej Straży Po­

żarnej z Łupawy i Potęgowa.

Strażacy pomogli lokatorom powynosić meble i zabezpie­

czyli teren.

Na miejscu pojawił się też wójt gminy Potęgowo, który zdecydował, że póki co rodzina może zamieszkać w wiejskiej świetlicy.

- To tymczasowe lokum, ale jest tam kuchnia, łazienka i jest ciepło. Rodzina może tam pozostać do czasu rozwiązania sytuacji - mówi Jerzy Awchi- mieni, wójt gminy Potęgowo.

A sytuacja jest trudna

Jedyną pracującą osoba w rodzinie jest pani Zofia. Za­

trudniona jest w firmie gastro­

nomicznej Perła Polska na sta­

nowisku operator myjki.

- Dojeżdżam codziennie do Słupska. Pracuję, ale za najni­

Zofia i Stefan Malek-Podjascy ostatnie dni i noce spędzili w wiejskiej świetlicy.

ższą krajową. Dostaję 800 - 900 złotych miesięcznie - mówi pani Zofia. - Mąż jest po dwóch zawałach, w zeszłym roku miał udar mózgu. Ma drugą grupę inwalidzką. Nie nadaje się już do pracy. Dostaje jedynie 30 zł zasiłku socjalnego z opieki społecznej. Nie starcza nawet na leki - mówi kobieta.

Syn też nie pracuje.

- Skończył technikum me­

chaniczne, ale pracy dla niego nigdzie nie ma. Jest bezro­

botny, bez prawa do zasiłku - mówi pani Zofia.

Stąd też dom nigdy nie był remontowany, choć rzeczo­

znawca już pięć lat temu na­

pisał wyraźnie: „obiekt ma za­

padnięty dach, nie nadaje się do użytku. Ściany zewnętrzne wykazują duży stopień znisz­

czenia. W ścianach szczytowej oraz ogrodowej występują wy- boczenia i spękania, przesuni­

ęcia cegieł w gzymsie".

Dlaczego więc pozwolono na to, aby rodzina nadal tam mieszkała?

- Zaproponowaliśmy wó­

wczas tej rodzinie mieszkanie w domu jednorodzinnym w Grąbkowie, ale rodzina nie chciała się tam przeprowadzić - mówi Iwona Gierke, kie­

rownik Gminnego Ośrodka Po­

mocy Społecznej w Potęgowie.

Zdaniem Zofii i Stefana Malek-Podj askich, lokal nie nadawał się do zamieszkania.

- Był w fatalnym stanie,

Dach runął ze starości. Budynek ma około stu lat f nie wiadomo, czy kiedykolwiek był remontowany. Fot. Łukasz opar

podłogi całe nadawały się do przyznanego lokalu i na wymiany - mówią. własną odpowiedzialność

Małżeństwo podpisało będzie nadal zamieszkiwało w oświadczenie, że rezygnuje z Wieliszewie.

- To była ich decyzja. Lokal nie był taki zły, bo rodzina, która go otrzymała, mieszka w nim do dziś. Mieszkanie w Grąbkowie miało być na dwa lata, a w tym czasie Malek- Podjascy mieli wyremontować sobie dom. Radni podjęli nawet uchwałę, w której zgodzili się przyznać im 15 tysięcy złotych na dofinansowanie remontu - mówi Danuta Huras, za­

stępca wójta gminy Potęgowo.

Rodzina zrezygnowała z tej pomocy.

- Wykorzystali tylko tysiąc złotych na gwoździe i blachę cynkową - mówi Iwona Gierke zGOPS.

Zdaniem Podjaskich, pieni­

ędzy nie starczyłoby na re­

mont.

Zdecydowali, że pozostaną w swoim domu, w takim, jaki jest.

Niestety, w końcu doszło do tragedii i dach runął.

Co teraz?

- Mamy lokal dla tej ro­

dziny. Jest to mieszkanie w do­

brym stanie w Piasecznie, także w gminie Potęgowo, ale w innej części. To 15 km od Wieliszewa - mówi Jerzy Aw- chimieni, wójt.

Niestety, rodzina nie chce się tam przeprowadzić. Wola­

łaby dom wyremontować, ale nie ma za co. Nie wiadomo też, czy będzie to możliwe.

- Czekamy na decyzję Po­

wiatowego Inspektora Nad­

zoru Budowlanego. Nie wiemy, czy dom trzeba będzie roze­

brać, czy też nadaje się on jeszcze do remontu - mówi Jerzy Awchimieni. - Jeśli będzie można go wyremon­

tować, to jest szansa, aby re­

mont dofinansować, ale nie możemy go przeprowadzić za właścicieli, bo jest to własność prywatna, a nie gminy - mówi wójt.

Powiatowy Inspektor Nad­

zoru Budowlanego jeszcze w tym tygodniu pojedzie na oględziny.

- Nie wydamy jednak jed­

noznacznej opinii, bo

nakaz

rozbiórki mogę przeprowadzić dopiero po rozprawie admini­

stracyjnej, na której obecni będą wszyscy spadkobiercy.

Każdy może mieć inne zdanie, a decyzja ich musi być jedna i ostateczna - mówi Małgorzata Klemińska, powiatowy in­

spektor nadzoru budowalnego w Słupsku.

Malek-Podjascy w niedzielę mają spotkać się z pozostałymi spadkobiercami domu i podjąć decyzję, co dalej.

Sąsiedzi obojętni na krzywdę rodziny

Póki co, Malek-Podjascy mieszkają w świetlicy. Sąsiedzi jednak za bardzo się pad nimi nie litują.

- Szkoda tej biednej kobiety, która haruje za wszystkich, ale sami sobie na to zasłużyli- Synek siedzi w domu, a nawet drzewa na zimę nie narąbał - mówi jedna sąsiadka.

Sołtys pomaga, ale

swoje widzi.

- Pomagam, bo jak się widzi nieszczęście ludzkie, to pomóc trzeba. Taki już jestem- Drzewa nie mieli, to ze straża­

kami stary krzyż porąbaliśmy

— mówi Kazimierz Majewski, sołtys Wieliszewa.

Inni sąsiedzi jednak niezbyt chętni są do pomocy.

- Może też dlatego, że jak widzą lenistwo, to pomagać nie chcą. Tam wszystko na głowie tej kobiety jest, dlatego mi jej szkoda, ale syn mógłby pomóc matce - mówi sołtys.

Dom jest własnością pry­

watną. Ludzie-już szepczą, że jak gmina im go wyremontuje, to oni też przyjdą z podaniami, aby im dom wyremontowali.

Nie podoba im się też, że mieszkają w świetlicy.

- Dzieci miały mieć tam za­

jęcia w ferie, zabawę mikołaj­

kową, a teraz nic nie będą miały - mówią ludzie. •

PODYSKUTUJ NA FORUM M

www.gp24.pl/forum "™"K9

(5)

wia iomosci historyczne

vmw.gp24.j3l Głos Pomorza/Głos Słupska piątek H st^ania 20111

O Kaszebie, który wbił nóż w plecy Napoleona

HISTORIA Miał rodzinę w okolicach Bytowa i Lęborka, a jego dziadek był pastorem w Rowach koło Ustki. Generał von York swojego „kaszubstwa" jednak się wstydził. Kłamał, że wywodzi się z rodu książąt York of Hardwick z Anglii.

Marcin Sarnowski

^arcin.bamowski@mediaregionalne.pl

York to postać, którą w daw­

nych Prusach otaczała auta wielkiego bohatera. Bo przy­

czynił się do pokonania Napo­

cona. Ale już w XIX wieku od­

krył Johann Gustav Droysen, Wybitny niemiecki historyk po­

chodzący z Trzebiatowa, że Jego prawdziwe nazwisko po­

winno brzmieć Jarkę - albo Jarek - Gostkowski.

- Ta forma nazwiska daje Pole do domysłów, iż rodzina należała do licznej w tej ka­

szubskiej okolicy drobnej szlachty, tak zwanych panków

zapisał Droysen.

Tradycja rodzinna Yorków Rosiła, że niemiecka gałąź

rodu zapoczątkowana została w czasach rewolucji angielskiej w XVH wieku.

Ponieważ część rodziny opo­

wiedziała się za obaloną dyna­

stią Stuartów i pozostała Wierna katolicyzmowi, musiała uciekać z Wysp. Protoplaści feldmarszałka mieli na po­

czątku X V m wieku przybyć na komorze wraz z wojowniczym szwedzkim królem Karolem Xli. Tradycja rodzinna, lanso­

wana przez generała, wyka­

zuje jednak wewnętrzną sprzeczność.

Katolicyzm, do którego Yor- kowie mieli być tak mocno Przywiązani, iż pozostawili z jego powodu majątki w Anglii, został rzekomo przez nich po­

rzucony na Pomorzu z powodu zawarcia małżeństwa i skoli- gacenia się z protestantami. W Wyniku tej koligacji, w rękach rodziny miała znaleźć się część Wsi Gostkowo koło Bytowa,

^lieli oni mieć też wprawdzie Jakieś posiadłości koło Lęborka, ale to jednak wieś Gostkowo Droysen wskazywał Jako pragniazdo rodu.

- Od niej dziadek Yorka na­

zywał się Johannes Jarcken Gostkowski — pisał.

Sieroty szły do armii Ów dziadek w 1713 roku zo­

stał pastorem w Rowach, bo znał kaszubską mowę Słowi- ńców. Po objęciu posady ożenił się z córką pastora z Damna i miał z nią sześcioro dzieci, w tym czterech synów. Chciał im zapewnić dobrą przyszłość, ale zdołał wykształcić na teologa tylko najstarszego. Drugi zo­

stał w Rowach żeglarzem.

Dwaj najmłodsi w chwili śmierci ojca w 1736 roku byli chłopcami. Starsi bracia oddali obu do armii, prawie na pewną śmierć.

Historyk Droysen w swym dziele „York von Wartenburg"

odnotował, jak w pruskiej armii ewoluowało kaszubskie nazwisko. Podczas przeglądu dokonywanego osobiście przez Fryderyka Wielkiego w 1747 roku syn pastora „Jarcke von Gostkowskiego" był już jun- krem „von Jork", bez członu

„Gostkowski". W1759, jako 38- latek, został kapitanem i do­

wódcą kompanii. Los oficera w dobie wojny 7-letniej był straszny. Czuł śmierć tak blisko siebie, że już w wieku 40 lat spisał testament. Od­

niósł 11 ran.

Zaborca, ale swój chłop Wnuk pastora z Rowów, Hans Dawid Ludwig, o na­

zwisku pisanym już jako

„York" urodził się 26 września 1759 roku w Poczdamie.

Matką była córka poczdam­

skiego rzemieślnika. Rzekomy potomek książąt of Hardwick popełnił więc kolosalny meza­

lians.

Hans Dawid chłopięce lata spędził w Prusach Wschod­

nich, dokąd przeniesiony zo­

stał kapitan „von Jork" po po­

wrocie z krwawej wojny. Miał brata i dwie siostry. Ojciec pisał do rodzeństwa w Rowach, że dzieci każe wychowywać ochmistrzowi, „by niczego im nie brakło". - Ale brakowało

Ludwig Yorck Kaszub z rodu Jarków z okolic Bytowa i Lęborka pod koniec życia zangielszczył swoje nazwisko na

Yorck. Tak brzmiało bardziej światowo. Rep. Maron Bamowsu

- pisze Droysen. - Szczególnie uprzejmości i troskliwości, bo w tamtych czasach, zwłaszcza u żołnierzy cechy te były trak­

towane jako zniewieściałość.

Brakło także wykształcenia.

Młody Kaszuba był mistrzem woltyżerki, świetnie fechtował i tańczył. Ale do końca życia miał problemy z poprawnym niemieckim.

- Te przeklęte „mi" i „mnie"

- zwykł mawiać. - Przy pi­

saniu jeszcze jakoś ujdzie, bo zrobi się na końcu wyrazu za-

wij asa i każdy może to czytać, jak chce, ale w mówieniu trzeba to jakoś wypowiedzieć!

Wojskowe kamasze przy­

wdział już wieku 13 lat. Nie­

stety York szybko podpadł królowi i musiał wywędrować z kraju za chlebem. Rozważał wstąpienie do armii ameryka­

ńskiej, ale ostatecznie został najemnikiem holenderskim i popłynął aż do Indii. Do pru­

skiego wojska powrócił dopiero pod koniec lat 80. Brał udział w II rozbiorze Polski. Droysen

pisał, że dobrze dogadywał się z Polakami. Pił z nimi węgrzyna i „nie irytował się, gdy chwalili się swoim Ko­

ściuszką i Dąbrowskim".

To on „dobił" cesarza Swoje pięć minut, dzięki którym przeszedł do historii, miał jednak dopiero w grudniu 1812 roku. Dowodził wtedy 20- tysięcznym pruskim kor­

pusem, który król pruski mu­

siał wysłać razem z Wielką Armią do Rosji, bo tak kazał

mu Napoleon, który wcześniej pobił i podporządkował sobie Prusaków. W czasie drama­

tycznego odwrotu spod Mo­

skwy przemarzniętych napole­

ońskich niedobitków York ze swoim korpusem znalazł się w straży tylnej. I oto nadarzyła się okazja! Gdy tylko od wnuka pastora z Rowów zależało, czy osłoni odwrót „ciemiężyciela Prus", czy też zdradziecko przyczyni się do jego klęski, York wybrał tę drugą możli­

wość. 30 grudnia 1812 roku sa­

mowolnie, bez zgody króla, podpisał w Taurogach „pry­

watny" rozejm z Rosją i wy­

cofał korpus z walki, wysta­

wiając wojska wierne Napoleonowi na cios.

Podobno posiwiał, rozmy­

ślając nad decyzją. Król go po­

tępił. Jego wysłannik miał rozkaz aresztować zdrajcę, ale szczelny kordon rosyjskich żo­

łnierzy nie przepuścił posłańca do generała. Ostatecznie jednak zdrada opłaciła się. To dzięki niej stał się sławnym bo­

haterem. Niesubordynacja Yorka stała się dla pruskich patriotów impulsem do po­

wstania przeciwko wycofu­

jącym się Francuzom. Napo­

leon poniósł klęskę.

Potomek Jarków Gostkow­

skich na Pomorze nie powrócił.

Osiadł na Śląsku. Z krewnymi z Rowów nie utrzymywał kon­

taktów. Tylko w czasie epizodu holenderskiego miał szukać protekcji u brytyjskiego dok­

tora Gottlieba Leslie, według Droysena, swojego kuzyna, bo syna siostry ojca - rowianki, która miała wyjść za Anglika.

Sam miał rodzinne pro­

blemy. Stracił aż 10 dzieci, przeżył go tylko jeden syn.

Cierpiał na depresje. Gdy je­

sienią 1830 roku wiedział już, że umiera, sam ustalił jeszcze szczegóły pogrzebu. Osobiście wybrał trumnę, którą kazał wstawić do swojego pokoju.

Zmarł 3 października 1830 r. •

Głos Pomorza pisał

S h u L n s t y a n m i m u

Konieczne szkoły przyzakładowe

Przez półtora roku egze­

kutywa Komitetu Miasta i Powiatu PZPR analizowała na jednym ze swych posie­

dzeń przebieg szkolenia za­

wodowego w słupskich przed­

siębiorstwach. We wnioskach egzekutywa wskazała po­

trzebę większego zaangażo­

wania się zakładów pracy w

szkoleniu kadr, a także, w miarę możliwości, zorganizo­

wania szkół przyzakładowych i podnoszenia kwalifikacji pra­

cowników technicznych. Egze­

kutywa omówiła ten problem na przykładzie usteckiej stoczni, Fabryki Urządzeń Transportowych w Jezierzy­

cach.

Pewne trudności występują w fabryce w Jezierzycach. Od­

czuwa się dość duży brak kadry inżynieryjno-tech­

nicznej. M.in. 13 techników zajmuje etaty inżynierów. Fa­

bryka prowadzi trzy klasy szkoły przyzakładowej, w których uczy się 80 uczniów.

Potrzeby są jednak większe.

Wf 19 stvama 1965 r.

Afera mięsna w Słupsku Toczący się w Warszawie proces aferzystów mięsnych wywołuje zrozumiałe zaintere­

sowanie społeczeństwa. Temu

właśnie odczytowi będzie po­

święcony pierwszy odczyt opra­

cowany wspólnie przez proku­

ratora powiatowego Janusza Wolskiego i adwokata Jerzego Milewskiego. Prelegenci przed­

stawią nie tylko ogólne pro­

blemy przestępczości gospo­

darczej, mechanizm afery mięsnej i innych podobnych afer, ale również podzielą się wrażeniami z pobytu na sali sądowej warszawskiego pro­

cesu.

Kłopoty drzewiarzy Miesiąc temu pisaliśmy o kłopotach załogi Słupskiego Przedsiębiorstwa Przemysłu Drzewnego w Lęborku. Ist­

niała wtedy groźba niewyko­

nania rocznego planu pozy­

skania tarcicy.

Przewidywania, niestety, po­

twierdziły się. Zabrakło do planu ok. 13 tys. metrów sze­

ściennych tarcicy. Wskazano

jednak, że nie ma problemu wielkości zadań. Jest nato­

miast nabrzmiały od lat pro­

blem możliwości i środków realizacji tych zadań. Zatem sprawa zaplecza, mechani­

zacji pracy i części zamien­

nych ciągle jest aktualna i zbyt mało wskazuje na to, żeby w najbliższym czasie udało się wyeliminować wszystkie kłopoty, wielo­

letnie zaniedbania.

(opr. map)

(6)

Kontakt 2 redakcja Daniel Klusek

daniel.klusek@mediareqionalne.pl

598488121

Gadu-Gadu: 10246970

ia 2011 r. Głos Pomorza/Głos Słupska www.qp24.pl ul. Henryka Pobożnego 19,76- 200 Słupsk

Słupsk

a k c j ^ r e S J a k c j a

Nasz dziennikarz odwiedził ulicę Szkolną. Jak mieszka się w tej części Słupska

czyi we tortowy „Głosie Pomorza"

W ostatnim czasie słupsz- czanie zgłaszali nam głównie zerwane rozkłady jazdy na przystankach autobusowych.

Tym razem mieszkańcy zwrócili uwagę na stan tech­

niczny wiat. Twierdzą, że na niektórych przystankach od kilku miesięcy brakuje sie­

dzeń, które zostały wyrwane przez wandali.

- Wiem, że nie raz redakcja

„Głosu Pomorza" zajmowała się przystankiem znajdującym się przy ulicy Wolności. Dzien­

nikarze w imieniu pasażerów interweniowali w sprawie re­

gularnie niszczonych plastiko­

wych krzesełek - mówi Witold Kopczyk ze Słupska. - Kilka miesięcy temu komuś musiało się bardzo nudzić i znów znisz­

czono siedzenia. Problem w tym, że do tej pory w ich miejscu nie pojawiły się nowe.

Na tym przystanku czeka wiele starszych osób, które robią zakupy na targowisku i pobliskim markecie. Niestety,

AKCJA REDAKCJA 0 was, dla was

Na stronach Akcja Redakcja piszemy o interwencjach czy­

telników. Na Wasze sygnały cze­

kają dziennikarze: Daniel Klusek 1 Marcin Markowski.

Jeśli widzą Państwo coś, co Was zdenerwowało, poinfor­

mujcie nas o tym. Pod adresa­

mi: daniel.klusek@mediaregio- nalne.pl, marcin.markowski@

mediaregionalne.pl czekamy na e-maile z opisem sytuacji.

Zachęcamy też do przesy­

łania fotografii. Interwencje można też zgłaszać pod nr. tel.:

59 84881 21,5984881 53.

Wszystkie sygnały spraw­

dzimy, a najciekawsze zamie­

ścimy na łamach „Głosu".

(DMK)

Płacą więcej, bo wzrósł podatek

PIENIĄDZ! Wielu klientów korzystających z liczników przedpłatowych otrzymało tajemnicze faktury. Energa tłumaczy, że to przez zmianę stawki podatku VAT.

Pani Daniela ze Słupska w ten sposób kupuje prąd od siedmiu lat. - Nigdy nie dosta­

wałam żadnych faktur. Wyku­

pywałam prąd i tyle.

Wszystkie opłaty były wliczone od razu. A tu nagle taka nie­

spodzianka - dziwi się czytel­

niczka, która mieszka na ulicy Kotarbińskiego. - W Biurze Obsługi Klienta Energi poin­

formowano mnie, że to po­

dobno za opłatę stałą, ale czy to oznacza, że wprowadzono

jakąś opłatę dodatkową, która będzie obowiązywała od tego roku?

- Nic podobnego - uspokaja Energa i tłumaczy zanie­

pokojonym użytkownikom.

Klienci, którzy korzystają z liczników przedpłatowych, byli i w dalszym ciągu są zobowią­

zani do comiesięcznego opła­

cania tzw. opłaty stałej. Opłata ta jest inna dla każdego, bo jej wysokość zależy m.in. od typu licznika czy zużycia prądu.

Jeśli ktoś kupuje prąd przy­

najmniej raz w miesiącu, wó­

wczas opłaty stałe doliczane są do pierwszego zakupu energii w danym miesiącu. Jeśli rza­

dziej, np. raz na kilka miesięcy, wtedy comiesięczna opłata stała jest sumowana i również doliczana do zakupu.

Faktury, które ostatnio otrzymali użytkownicy licz­

ników przedpłatowych, to efekt zmiany stawki podatku VAT z 22 na 23 procent. Jak tłumaczy

Małgorzata Robińska, rzecznik prasowy Energi w Słupsku, wszyscy klienci korzystający z liczników przedpłatowych, którzy nie dokonali zakupu energii do końca grudnia 2010 roku, otrzymali fakturę za za­

ległe niedokonane wpłaty z ty­

tułu opłaty stałej ze stawką 22 procent, aby w nowym roku nie płacić wyższej stawki VAT.

Tak też było w przypadku naszej czytelniczki, która ostatni raz kupiła energię w

lipcu 201 Or.i korzystała z niej przez kilka miesięcy. W zwi&- zku z tym od sierpnia do grudnia nie zapłaciła opłaty stałej. Gdyby nie zmiana stawki podatku VAT, pani Da­

niela zapłaciłaby zaległe opłaty podczas następnego zakup*

energii. Jednak teraz, po­

dobnie jak inni użytkownicy>

którzy przez ostatnie miesiące nie kupowali energii, otrzy­

mała fakturę za zaległe opłaty

NATALIA KWAPISZ-DASZCZYNSKA

Interwencja

W czasie odwilży zalewa cały chodnik

Pani Joanna jest mieszkanką jednej z kamienic przy ulicy Wojska Pol­

skiego w Słupsku. Jej zdaniem ulica w tym roku nie była należycie odśnieżana. W niektórych miejscach do teraz można zobaczyć duże bryły lodu. Skutecznie uniemożliwiają one odpływ wody ściekającej do stu­

dzienki znajdującej się przy kamie­

nicy numer 15.

- W ostatnich dniach zalało cały chodnik wokół studzienki. Prze­

chodnie mogli przejść tylko po drodze rowerowej - mówi pani Jo­

anna. - Całe wieko studzienki skute jest lodem. Pracownicy pobliskich sklepów sami starają się rozkuwać ten lód, ale udało im się pokruszyć tylko wierzchnią warstwę.

Czytelniczka obawia się, że w czasie roztopów może dojść za zalania

chodnika, a także piwnic okolicz­

nych kamienic.

Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z pracownikami Zarządu Dróg Miej­

skich. Ci zapewnili, że studzienka w najbliższych dniach zostanie udro­

żniona.

Mecenas Ryszard Skowroński radzi

Razem z bratem płaciła, więc chce mieszkanie

Skuta lodem studzienka nie nadąża z odbieraniem wody.

- Za rozkuwanie lodu odpowiada Przedsiębiorstwo Gospodarki Komu­

nalnej, dlatego niezwłocznie zgło­

simy im ten problem i polecimy, by udrożniono odpływ - mówi jedna pracownic ZDM w Słupsku.

(mm)

W redakcji „Głosu Pomorza" przyj­

muje mecenas Ryszard Skowroński.

Doradza czytelnikom w ich proble­

mach prawnych.

Kobieta, która przez wiele lat miesz­

kała wraz z bratem w lokalu komu­

nalnym. Mężczyzna był najemcą mieszkania, ona była tam zameldo­

wana na stałe. W ostatnich latach wyjeżdżała jednak do pracy do An­

glii na kilka miesięcy w roku.

Twierdzi, że opiekowała się bratem, gdy ten zachorował. Oboje nie byli z nikim związani i nie mieli dzieci.

Kilka miesięcy temu brat czytelniczki zmarł. Wystąpiła więc ona do urzędu miasta z żądaniem zawarcia z nią umowy najmu. Urzędnicy jednak jej odmówili. Zapowiedzieli też, że będą się starać o jej usunięcie z lokalu.

Kobieta zapytała prawnika, co ma zrobić, aby uzyskać prawo najmu.

- Czytelniczka powinna wystąpić do sądu z żądaniem ustalenia wstąpienia w stosunek najmu - mówi mecenas Ryszard Skowroń­

ski. - Jeśli udowodni, że wspólnie z bratem zamieszkiwała w lokalu, współfinansowała utrzymanie mieszkania i opiekowała się bratem, sąd powinien stanąć po jej stronie.

DANIEL KLUSEK

Zapisy na spotkanie Mecenas Ryszard Skowroński przyjmuje naszych czytelników w środy na bezpłatne konsultacje prawne. Na spotkanie należy się umówić w poniedziałek o godz. 10

telefonicznie pod redakcyjnym nu­

merem 59 848 8100. Prosimy, aby dzwoniły tylko osoby w trudnej sy­

tuacji życiowej, których nie stać na opłacenie porad prawnika.

Na przystanku nie usiądziesz

INTERWENCJA Z naszą redakcją kontaktują się czytelnicy, którzy narzekają na stan słupskich przystanków

autobusowych. Pasażerom nie podoba się to, że na wielu z nich do tej pory nie naprawiono zniszczonych siedzeń.

Na przystanku przy ul. Wolności od

większość z nich nie ma gdzie usiąść.

O podobnej sytuacji powia­

domiła nas pani Janina (na­

zwisko do wiadomości redakcji) ze Słupska.

Kobieta twierdzi, że pra­

cownicy Zarządu Transportu Miejskiego powinni bardziej zadbać o przystanek znajdu­

liesięcy nie ma części krzesełek.

jący się przy ulicy Tuwima na wysokości domu handlowego Świt.

- Wcześniej ta wiata miała swojego opiekuna. Wygląda jednak na to, że zrezygnował on z zajmowania się przystan­

kiem - mówi pani Janina. - W tej wiacie jedna z szyb została wybita jakiś czas temu i do tej

pory nikt jej nie wstawił. Poza tym brakuje też jednego pla­

stikowego krzesełka. Mam na­

dzieję, że ZTM uzupełni bra­

kujące elementy na tym przystanku. Ta wiata znajduje się w samym centrum miasta i choćby dlatego powinny zna­

leźć się pieniądze na jej na­

prawę.

Wiata przy ul. Tuwima niebawem zostanie odnowiona. f«ł namii

O uszkodzonych wiatach po­

wiadomiliśmy pracowników Zarządu Transportu Miej­

skiego w Słupsku.

- Wiata przy ulicy Wolności jest prywatna i wraz ze sto­

jącym przy niej kioskiem na­

leży do Ruchu. Skontaktujemy się z tą firmą i polecimy wsta­

wienie nowych krzesełek. Z

kolei przystanek przy ulicy Tu­

wima znów należy do naszych zasobów - mówi

Hubert

Brandt z Zarządu Transportu Miejskiego. - Na razie nie mamy jeszcze ustalonego bu­

dżetu na ten rok. Postaramy się jednak jak najszybciej uzu­

pełnić brakującą szybę i krze-

Marcin Markowski marcin.markowski@mediaregionalne.pl

(7)

PiąteFM stycznia IfHTr. Głos Pomorza/Głos Słupska www.gp24.pl

re ama

Własna firma

po 45 roku życia - bis

zzmm

W RAMACH PROJEKTU ZAPEWNIAMY:

JEDNORAZOWĄ DOTAGĘ INWESTYCYJNĄ NA ROZPOCZĘCIE DZIAŁALNOŚĆ! W KWOCE : 0 40 000 ZŁ

; DO 12 MIESIĘCY WSPARGA DOTACJĄ POMOSTOWĄ W WYSOKOŚCI

1300 ZŁ MIESIĘCZNE

INDYWIDUALNE I GRUPOWE WSPARCIE DORADCZE

» : KOMPLEKSOWE SZKOLENIA

PRZYGOTOWUJĄCE DO PROWADZENIA WŁASNEJ FIRMY

BEZPŁATNĄ OPIEKĘ DORADCY D$. BIZNESU

Prezydent Miasta Słupska serdecznie zaprasza do udziału w projekcie „Własna firma po 45 roku życia - bis"

współfinansowanym ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.

Projekt skierowany jest do mieszkańców miasta Słupska między 45 a 65 roldcm żyda, w tym do osób niepełnosprawnych, chcących rozpocząć działalność gospodarczą.

www.slupsk.pl

Zapraszamy do biura projektu:

Środkowopomorskie Centrum Kształcenia Ustawianego

ul. Chopina 3,76-200 Słupsk • Kontakt: tel. 59 842 29 21 • E-mail: o.klamann@um.slupsk.pl, p.janowski@um.slupsk.pl

% CZŁOWIEK - NAJLEPSZA INWESTYCJA

KAPITAŁ LUDZKI

NARODOWA STRATEGIA SPÓJNOŚCI

UNIA EUROPEJSKA EUROPEJSKI FUNDUSZ SPOŁECZNY

1791110K03L)

(8)

Ustka

powiat słupski

piątek 14 stycznia 2011 r. Głos Pomorza/Głos Słupska wwwjp24.pl

Jaka przyszłość czeka

-

usteckie uzdrowisko?

Czekamy na wasze pomysły na

www.gp24.pl/fonim

Sędziowie nie są sponsorowani

ROZMOWA z sędzią Danutą Jastrzębską, rzecznikiem prasowym Sądu Okręgowego w Słupsku.

- Kogo edukują sędziowie?

- Przede wszystkim samych siebie, bo ciąży na nas usta­

wowy obowiązek podnoszenia swoich kwalifikacji. Dlatego sędziowie kończą studia pody­

plomowe, uczestniczą w szko­

leniach organizowanych przez Krajową Szkołę Sądownictwa i Prokuratury. Szkolimy się także wzajemnie. Często sędziowie z większym do­

świadczeniem prowadzą za­

jęcia dla sędziów orzekających w danej dziedzinie.

-Ale sędziowie prowadzą także szkolenia dla innych środowisk?

- Tak, prawo pozwala nam prowadzić zajęcia dydaktyczne i naukowe poza naszym środo­

wiskiem. To dotyczy między in­

nymi szkoleń dla radców praw­

nych, adwokatów, straży gminnych, policji czy w ramach programów edukacyjnych dla młodzieży.

- Czy sędzia musi uzyskać zgodę na prowadzenie takich ząjęć?

- Jeśli sędzia podejmuje do­

datkowe zatrudnienie, ma obo­

wiązek to zgłosić swojemu przełożonemu. W naszym wy­

padku prezesowi Sądu Okręgo­

wego w Słupsku.

- Prezes może zabronić

Danuta Jastrzębska twierdzi, że to normalne, że sędziowie prowadzą szkolenia.

dodatkowego ząjęcia?

- Może wyrazić sprzeciw, jeśli uważa, że tego typu za­

trudnienie będzie przeszka­

dzało w wypełnianiu obowi­

ązków sędziego lub - ewentualnie - będzie osłabiało zaufanie do jego bezstronności bądź przynosiło ujmę godności zawodu sędziego. Sędzia wtedy ma prawo jeszcze odwołać się do kolegium. W naszym okręgu takie sytuacje jednak się nie zdarzały.

- Czy na takiej samej zasadzie był zatrudniany sędzia, który prowadził ząjęcia dla strażników gminnych i miejskich szeroko omówione w reportażu dziennikarzy

„TVN Uwaga"

poświęconym

fotoradarom w Kobylnicy?

- Tak. Nawet więcej, bo w tym przypadku sędzia zwrócił się o wyrażenie zgody na prze­

prowadzenie szkolenia. Prezes Sądu Okręgowego w Słupsku nie sprzeciwił się temu, do­

strzegając potrzebę przepro­

wadzenia takich szkoleń w związku z ciągłymi zmianami przepisów w zakresie wykro­

czeń drogowych.

- W reportażu pojawiła

sędziego.

- To było niestosowne i ob- raźliwe określenie. Sędzia w tym przypadku zawarł umowę cywilno-prawną z organiza­

torem szkolenia, na podstawie której przygotował i przepro­

wadził wykłady. Dzięki temu uczestnicy szkolenia mogli podnieść swoje kwalifikacje.

- Kto był inicjatorem tych - Za pierwszym razem istotnie komendant Straży Gminnej w Kobylnicy. Szko­

lenia okazały się na tyle ważne, że w kolejnych uczest­

niczyli także strażnicy gminni i miejscy nie tylko z ościennych gmin, ale również z powiatu człuchowskiego i regionu ko­

szalińskiego oraz Wejherowa, Rumi i Pucka. To oznacza, że potrzeba kształcenia w tym za­

kresie jest ogromna.

- Rozumiem zatem, że sędzia zawierał umowy z różnymi organizatorami szkoleń dla strażników gminnych?

- Tak. Oni także byli płatni­

kami wynagrodzenia dla niego, choć zapewne pieniądze po­

chodziły z poszczególnych gmin.

-Jaki był cel tych

- Strażnicy gminni i miejscy występują przed sądem w cha­

rakterze oskarżyciela publicz­

nego. W związku z częstą zmianą przepisów i ich niedo- określeniem nie zawsze sobie radzą z tą rolą. Dlatego in­

FotŁukaszCapar

tencją tych szkoleń było dopro­

wadzenie do takiej sytuacji, aby sąd mógł się skupić na jak najszybszym merytorycznym rozpatrzeniu wniosku, a nie na kwestiach formalnych.

Problem w tym, że w przy­

padku różnych braków formal­

nych sąd musi zwrócić wniosek w celu jego uzupełnienia.

Dzięki tego typu szkoleniom eliminujemy ewentualne błędy i możemy w krótkim czasie wydać wyrok w konkretnej sprawie. Z roku na rok jest coraz więcej spraw o wykro­

czenia drogowe.

- W reportażu „TVN

Uwaga" były strażnik

gminny w Kobylnicy

,zepo szkoleniach

organizowano zakrapiane

alkoholem imprezy, aby

„obłaskawić" sędziów, którzy rozpatrują sprawy związane z

fotoradarowymi mandatami Czy takie zdarzenia mogły mieć miejsce?

- Stanowczo temu zaprze­

czam. Sędzia przeprowadza­

jący szkolenia, po kilku godzi­

nach zajęć, spożywał jedynie wspólny posiłek z jego uczest­

nikami. Potem wracał do domu. Co robili później uczest­

nicy szkolenia, trudno nam po*

wiedzieć.

- Czy władze gminne mogłyby mieć interes, aby

„obłaskawiać" sędziów?

- Żadnego, to stwierdzenie jest dla nas niezrozumiałe.

- Dlaczego?

- Ponieważ pieniądze z mandatów związanych z foto- radarami trafiają do kas gmin tylko wtedy, gdy ukarani od razu je płacą. Jeśli natomiast odmawiają ich przyjęcia i sprawa trafia do sądu, to wtedy ewentualne grzywny i koszty sądowe zasilają Skarb Państwa. Gmina już nic z tego nie ma. Tak więc wszelkie su­

gestie zawarte w reportażu nadużyciem wynikającym z tego, że przygotowano mate­

riał, który miał z góry założona tezę.

- Ale spraw mandatowych związanych z

fotoradarami przybywa?

- Tak. Ale dzieje się poza nami i nie mamy na to wpływu. Sądy są zobowiązane do rozpoznania wszystkich spraw, które do nas wpływają, ale me mamy wpływu na liczbę tych spraw, a tym bardziej na działania, które podejmują V

0'

szczególne gminy w zakresie usytuowania fotoradarów. •

ROZMAWIAŁ ZBIGNIEW MARECKI

Ustka sprzedała zameczek w cenie mieszkania

NIERUCHOMOŚCI Czy tak zwana willa Koepkego będzie nadal istnieć? Takie pytanie zadaje sobie wielu ustczan. Bardzo estetyczny, ale zniszczony budynek wraz z działką miasto sprzedało za 900 tys. zł.

Obawy ustczan wzbudza niska cena i bardzo atrakcyjna lokalizacja budynku, przy porcie, tuż przy zachodniej plaży, na skraju malowniczego lasu. - To cena luksusowego apartamentu. Człowiek, który kupił tę nieruchomość za taką cenę, może po prostu zburzyć ten budynek i postawić na jego miejscu coś całkowicie nowego, co da mu szybki zarobek. Prze­

rabialiśmy to już na przykła­

dzie zabytkowej Czarodziejki przy ul. Chopina - mówił jeden z naszych rozmówców.

Dlatego zapytaliśmy Marka Kurowskiego, wiceburmistrza Ustki, który negocjował umowę z kupcem willi, czy i w jaki sposób miasto zabezpie­

czyło się przed taką ewentual­

nością. A zwłaszcza, czy zobo­

wiązało nowego właściciela w umowie sprzedaży do zacho­

wania architektury obiektu w stanie niezmienionym. Marek Kurowski zaprzeczył. -Nie za­

pisywaliśmy niczego takiego w umowie, bo ta willa jest prze­

cież pod ochroną konserwa­

torską - wyjaśnił i dodał, że wie już, iż nowy właściciel, który prowadzi działalność ho­

telarską, planuje gruntowny

L k z b a

miliona złotych początkowo chciała Ustka za willę Koepkego.

remont budynku, m.in. drew- niano-trzcinowych, zapada­

jących się stropów, ale bez nisz­

czenia jego architektonicznych walorów. - Ta willa na pewno nie zniknie z krajobrazu Ustki - podkreśla Kurowski. Dodał, że relatywnie niska cena to efekt bessy na rynku nieru­

chomości. - W okresie dobrej prosperity chcieliśmy sprzedać ją za 2,5 min zł, ale nie mo­

gliśmy, bo ostatni z lokatorów zwlekał z wyprowadzką. No a potem zorganizowaliśmy bez­

skutecznie aż cztery przetargi.

To porównanie do mieszkania za milion jest chybione, bo nikt nie kupuje tu już takich mieszkań - odpiera zarzuty wi­

ceburmistrz Ustki.

MARCIN SARNOWSKI Tak zwana willa Koepkego jest ozdobą zachodniej części portu, ale nie przetrwa, jeśli nowy właściciel szybko

nie zainwestuje znacznych kwot w jej remont Fot Maran Bamow*

(9)

Taksówki w Słupsku są coraz drozsze.

Mieszkańcy uważają, że są za drogie.

Podyskutuj na

www.gp24.pl/forom

Społeczeństwo

www ip24.pl Głos Pomorza/Głos Słupska piątek 14 cznia 20111

Sprawa spornego pomnika Bogusława upokarza Słupsk

KONFLIKT Najnowszy słupski monument może zostać przeniesiony do Darłowa. Ze względów finansowych. Zbigniew Talewski, inicjator jego stworzenia, nie może rozliczyć się z wykonawcą i rozważa sprzedaż. W Darłowie zacierają ręce.

Barcin Sarnowski

,nardn.bamowski@mediaregionalne.pl

Galewski, prezes fundacji

^aj i Goche", chciał, aby po-

?*jik Bogusława X akcentował Jedność Pomorza i jego słowia-

??ko - kaszubską historię.

przeszedł do historii

J a ko ten, który w XV wieku

o, rozciągające

8lS od niemieckiego dziś Wol- jfast na zachodzie aż za Łebę i T^bork na wschodzie. On zbu-

? Szczecinie, w Słupsku oraz w yarłowie. Do tego zadbał o

(*akze istnienie pomorskiej dy­

nastii. Swoją pierwszą żonę, Pochodzącą z Brandenburgii,

^skarżył o aborcję i zdradę, a Odstępnie zamknął w wi­

ezieniu, wskutek czego

^arła, a sam ożenił się na- f^pnie z polską królewną, z

^órą spłodził ośmioro dzieci.

7 Przedłużył trwanie Gryfitów

1 odrębnego państwa pomor­

skiego do połowy XVII wieku,

^spierał lokalne, kaszubskie tycerstwo - podkreśla Ta-

leWski. Zaznacza, że tym mo­

mentem chciał trwale zaak­

centować w Słupsku jego

s*°wiańską, pomorską tożsa­

mość. I to właśnie pod zam- w miejscu bardzo często Zwiedzanym także przez za-

^fanicznych turystów. - Mamy

^ Słupsku pomniki ofiar po­

wstania w Warszawie i twórcy

esperanto, ale zupełnie brak Naszych rodzimych, pomor­

a c h akcentów. Przecież nie

^szkamy na Wołyniu ani na

W i l e ń s z c z y ź n i e , tylko w dupsku! - powiada.

i radni

Idea Talewskiego nie spo­

d l ą się jednak z powszechną

Jlasza sonda

Przez oszczędność słupskich radnych, pomnik Bogusława X może zostać

wywieziony pod zamek w Darłowie. m. fama mg**

akceptacją, co przełożyło się na finanse. Jak powiedział nam prezes fundacji, do pomnika

dołożyły się takie gminy, jak Kobylnica, Dębnica Ka­

szubska, podbytowska Lipnica

i kaszubskie Sierakowice oraz starostwo powiatowe w Słupsku. Ale np. Szczecin od­

mówił. Najbardziej Talewski przeżył jednak to, iż odmówił mu także Słupsk, na terenie którego stanął książęcy po­

mnik.

Mimo że wcześniej prezy­

dent Maciej Kobyliński, który wraz ze swoim synem pry­

watnie wsparł budowę monu­

mentu kwotą aż kilku tysięcy złotych, zapowiadał, iż samo­

rządowe pieniądze na ten cel na pewno się znajdą,

i - Zrobił, co mógł, ale nie uzyskał zgody rady - skarży się Talewski. - Z radnych swoje prywatne pieniądze dał na ten pomnik jeszcze tylko pan Obecny.

Bo on tu kiedyś biegał W efekcie inicjatorowi uczczenia Bogusława X w Słupsku wciąż brakuje 13 tys.

zł na zapłatę dla wykonawcy pomnika oraz kolejnych 13 tys.

zł na wykonanie tablicy z na­

zwami i nazwiskami firm i osób, które zasponsorowały in­

westycję.

W sumie Talewskiemu bra­

kuje wciąż 26 tys. zł. I właśnie to skłoniło go do złożenia pro­

pozycji burmistrzowi Darłowa:

jeśli Darłowo pokryje długi ci­

ążące na pomniku, Talewski odda go do grodu nad Wieprzą.

Samorządowcy znad Wie­

przy zapalili się do tej idei.

- Bogusław X wychowywał się przecież w Darłowie. Tu spędzał dzieciństwo. Biegał po łąkach, obserwując wieże da- rłowskich kościołów, a w Łącku koło Darłowa opiekował się nim Hans Lange przez nie­

których zwany Janem Długo­

szem. W darłowskim zamku mieszkała żona Bogusława,

gdy udał się do Palestyny. To nasz książę - wylicza bur­

mistrz Arkadiusz Klimowicz, który ma już wytypowane dwa miejsca, gdzie mógłby stanąć pomnik po odebraniu go Słup­

skowi. To zamkowy dziedziniec albo skwer przy ul. Bogusława X, koło kościoła św. Jerzego.

Proponowałem, bo się zdenerwowałem

Kwestia ewentualnego handlu pomnikiem obiegła ogólnopolskie media. Prestiż Słupska został nadwątlony, bo wyszło, że dużego miasta nie stać na pomnik, którego zna­

czenie doceniają w mniejszym Darłowie. - Ale tak naprawdę wiadomo, że nie oddam po­

mnika, w który włożyłem serce. Powiedziałem tak, bo się zdenerwowałem. Pójdę żebrać pod kościół, aż zbiorę tę kwotę - zaklina się teraz prezes Ta­

lewski. Podkreśla, że gdyby już, to Darłowo musiałoby za­

płacić tyle, aby on mógł oddać pieniądze sponsorom. To około 170 tys. zł.

Burmistrz Darłowa: - O ta­

kiej kwocie nie było mowy. Do­

ceniamy Bogusława, ale mak­

symalnie moglibyśmy dać 100 tys. złotych.

Zdzisław Sołowin, przewod­

niczący Rady Miejskiej w Słupsku, nie ukrywa, że dla niego cała sprawa wygląda na emocjonalny szantaż Talew- skiego.

- W 2010 roku nie udało się wygospodarować pieniędzy na ten cel. Wiadomo, jaka jest sy­

tuacja budżetu. Teraz czekamy na projekt na rok 2011. Ja oso­

biście uważam, że powinniśmy zrobić wszystko, aby skończyć ten żenujący spektakl - powie­

dział nam w środę przewodni­

czący RM. •

Komentarz

Gra pomnikami

Marcin Sarnowski

marcin.bamowski@mediareqionalne.pl

Dziwne rzeczy dzieją się nie tylko ze słupskim pomnikiem Bogu­

sława X.

Zagrożone jest także dalsze funk­

cjonowanie monumentu ustec- kiej syrenki, bo jej twórca za­

rzuca, iż nie odzwierciedla ona projektu jego autorstwa. Sam wprawdzie milczy, ale jego żona mówi, że syrenka w tej formie jest nie do zaakceptowania, a grupa jego zwolenników walczy o każdą łuskę i każdy pukiel włosów na głowie hybrydy z de­

terminacją, jaką przejawiał słynny Tomasz de Torquemada, lider hiszpańskiej inkwizycji, ani na źdźbło nie pozwalający na od­

stępstwo od katolickiej doktryny religijnej.

Widać, takie nadeszły czasy. W Warszawie konflikt wybuchł przez monument przedstawia­

jący krzyż.

To jakiś syndrom nowej epoki.

Wbrew temu, co mówią różne autorytety, wątpię, aby chodziło tu tylko o tak banalne kwestie, jak pieniądze czy estetyka.

W każdym z tych przypadków drugim dnem chyba jest poli­

tyka.

Wygląda na to, że Bogusław X to człowiek Kobylińskiego i dlatego ma problemy z radą...

ty powinniśmy się wstydzić, że Darłowo może odebrać Słupskowi pomnik Bogusława X?

Taras Stetsko, lekarz Jo wstyd. Społeczność,

•tfóra nie szanuje swojej prze­

szłości, nie ma przed sobą do- yej przyszłości. Władze Da-

°wa w interesie swojego

^'asta bardzo dobrze wyko- tystują tę sytuację. W przeci­

wieństwie do nas, mają dobrą Promocję.

Damian Podborski, historyk Powinniśmy się tego wsty­

dzić jako słupszczanie, bo prze­

cież nasze miasto ma o wiele większy potencjał niż takie Da­

rłowo, a także o wiele większy budżet.

Utrata pomnika w takich okolicznościach byłaby wielką ujmą dla Słupska.

Zdzisław Kasperowia, żołnierz To dla mnie bardzo dziwna sytuacja. W mieście chyba coś szwankuje, jeśli nie stać go na taki pomnik

Radni powinni uchwalić do­

finansowanie go, aby nie do­

puścić do tego, żeby ucierpiał tak poważnie wizerunek Słupska.

Paweł Dyniak, student Przyznam szczerze, że nie wi­

działem tego pomnika, ale uważam, że skoro już jest, to trzeba go zatrzymać w Słupsku.

Składka na Bogusława X? Jeśli by była, ja niestety się nie do­

łożę.

Myślę, że to miasto powinno dać pieniądze.

Paulina Skalska, studentka Nie widziałam tego pomnika, ale słyszałam już o tej aferze.

Bez względu na to, czy jest ładny, czy nie, faktycznie - to wstyd.

Stać nas chyba na taki po­

mnik. Słupsk jest przecież dużym miastem. Znacznie wię­

kszym niż Darłowo.

Kamil Wójcik, logistyk Pomnik jest spoko! Mnie się podoba. Skoro to nasz po­

mnik, to powinien stać u nas, a nie w Darłowie. Nie podoba mi się, że są pod niego ro­

bione jakieś podchody. Cierpi na tym wizerunek Słupska jako dużego miasta.

(MMB, FOT. K.N.)

Cytaty

Powiązane dokumenty

0 0 Słupska w 1945 roku, było kilka polskich czołgów. Jest punkt zaczepienia: grób plutonowego Kellera w Lęborku. Wdarli się tutaj jeszcze przed wojskami

skimi działaczami PO można usłyszeć, że nie jest wykluczone, że na liście znajdzie się także mecenas Anna Bogucka-Skow- rońska, choć ona członkiem partii nie jest.. W

Urzędnicy muszą sprawdzić, czy napis (pięć liter) kogoś nie obraża i czy nie jest już zajęty (zajmuje się tym Gdańsk).. Trzeba też zapłacić 1000 zł (jak ktoś ma

Być może nie wszystkim szkoła podoba się z zewnątrz, ale w środku jest zadbana i przyjemna,?. z okolicznościowymi

- Wszystko wskazuje na to, że czują się u nas doskonale. Nie jest wykluczone, że rodzina orłów jeszcze się powiększy, ale o szczegółach na razie nie chcę mówić -

Okazało się jednak, że w Ustce nikt tego nie dostrzega i nie chce. Wszyscy nastawieni są na schabowego dla

czeństwie jest przekonanie, że kłótnie w rodzinie to tylko sprawa tej rodziny, że lepiej się nie wtrącać, że od jednego lania jeszcze nikt nie umarł, że to

W święta autobusy kursują według specjalnego rozkładu świątecznego. pracy centrum) Wigilia 10-14, pierwszy i drugi dzień świąt nieczynne.. Wspólna 1 (CH Pod Wiatrakami