Na zwierzęcy problem nie rozkładaj bezradnie rąk
Rady ekspertki od zachowań czworonogów - Małgorzaty Se- weryńskiej spotkały się z dużym zainteresowaniem czytel
ników. Twój pies nie daje ci spać, gryzie fotele, a może kot zrywa ci firanki. Napisz do nas. Specjalista pomoże.
Razem z dachem zawaliło się im życie
Ich domem jest dziś wiejska świetlica w Wieliszewie w gminie Potęgowo. Do własnego domu raczej nie wrócą. W niedzielę runął w nim dach. Marna szansa, że uda się go od
budować.
o
O człowieku, który wbił nóż w plecy Napoleona
Jego dziadek był pastorem w Rowach koło Ustki. Generał von York swojego pochodzenia jednak się wstydził.
Kłamał, że wywodzi się z rodu książąt York of Hardwick w Anglii.
GŁOS T Y G O D N I K S Ł U P S K A I U S T K I
Piątek 14 stycznia 2011 I www.gp24.pl mutacja A ISSN 0137-9526 Indeks 348570
Pieska w centrum miasta zabijała ludzka znieczulica
lOS ZWIERZĄT Trzyletni zdrowy jamnik waży 12 kilogramów. Piesek znaleziony na ul. Kołłątaja tylko 4,5. Od miesiąca nie jadł. Codziennie mijał wiele osób. Zauważyła go tylko jedna.
Bogumiła
Rzeczkowska')09umila.rzeczkowska@mediaregionalne.pl
Nikt nie wie, skąd się wziął, jkk na niego ktoś kiedyś wołał, kiedy jeszcze był zdrowy i Jadny. Jamnik gładkowłosy, brązowy. Trzylatek. Niesamo
wita chudzina. Kości obleczone
®kórą, suchą jak pergamin. Po
spadane oczodoły. Tułów w miejscu żeber ma kształt kalo
ryfera. Pies pełnej michy nie widział od jakiegoś miesiąca, pewnie lizał śnieg i lód. I ja
kimś cudem przeżył. Mimo j^ozu, pustego brzucha i ludz-
^ch kopniaków.
- Kiedy go zabieraliśmy, po- T&* Ginie w policzek, jakby się peszył, że go w końcu znale
źliśmy. Później w lecznicy osłabł. Okazało się, że jest w
r^gicznym stanie. Właściwie już umierał - opowiada Re
nata Cieślik, komendant
^traży Ochrony Zwierząt w r^Psku. - Przywoziliśmy z in-
^rwencji psy bardzo wycie
ńczone i w złym stanie, ale ta- jeszcze nie widziałam,
^"zerażające jest to, że pies chodził głównymi ulicami Słupska i nikogo nie zasta- j^owił jego wygląd. Mimo że w tych miejscach można spotkać
^elu spacerowiczów z psami,
^ylko jedna osoba dzwoniła do w tej sprawie, młoda ko- Pleta z ulicy Kołłątaja w oko- Kauflandu. Widywała jam-
ni*a, kiedy po powrocie z pracy Wychodziła ze swoim psem.
^\m°
Ch
aWłaściwie to młoda słupsz- czanka o wychudzonym Piesku, włóczącym się po oko-
*cy> powiadamiała Straż
>: chrony Zwierząt kilka razy, a 7fnata Cieślik kilka razy je-
zdziła na poszukiwania jam
nika. Bo sierotka była zewsząd Przeganiana - z klatki scho- d°wej, z podwórka.
- Jak przyjeżdżaliśmy po sy- jfrale tej pani, to psa już nie yło. Prawdopodobnie wy
rzucał go na ulicę jeden z
^siadów, chociaż ta pani mówiła mu, żeby tego nie robił,
_ _
Wycieńaony jamnik w słupskiej klinice dla zwierząt. Oględzin dokonują: Andrzej Wojtyra, lekarz weterynarii i Renata Cieślik, szefowa SOZ. Fot. Kamil Nagórek
bo zaraz po niego przyje
dziemy. A sąsiad swoje: won stąd, krzyczał do psa. Żaden kundel nie będzie mi się tu kręcił - cytuje szefowa straży.
W końcu psina dała się zna
leźć przy śmietniku między ga
rażami. Jamnik zrobił sobie le
gowisko w starej kanapie, którą ktoś tam wyniósł. Wy- drapał gąbkę, żeby było cieplej.
- Kolejna noc mogła go zabić. Podejrzewamy, że wcze
śniej pies był przetrzymywany w jakichś okropnych warun
kach, w zamknięciu, bo miał bardzo długie, aż zakręcone pa
zury. W normalnym otoczeniu sam by je sobie starł - twierdzi Renata Cieślik. — W takich wa
runkach mógł przebywać około miesiąca. Zdrowy trzyletni jamnik waży dwanaście kilo
gramów. Ten ma cztery i pół kilo już po kilku dniach le
czenia, nawadniania i kar
mienia.
Wierne oczy
W Klinice dla zwierząt dok
tora Andrzeja Baczyńskiego jamnik zaczyna dochodzić do siebie. Najpierw dostał leki, odżywki, trzeba go było na
wodnić, choć ciężko było się mu wkłuć w żyłki. Powoli, pod osłoną leków, chroniących przewód pokarmowy, zaczyna jeść. Podnosi głowę. Zaczyna chodzić na spacery.
Historii jamnika nie zna nikt. Bo skąd. Może się komuś zgubił. Może zmarł jego wła
ściciel. A w przyszłości może znajdzie nowy dom.
- Psy, którym nigdy nie bra
kowało ani pożywienia, ani ludzkiej miłości, są do tego przyzwyczajone. Te uratowane mają świadomość, że otworzyło się przed nimi nowe życie.
Nagle zaczynają być głaskane, przytulane, kochane — mówi Renata Cieślik. - Zyskują po
czucie bezpieczeństwa, bo już nikt nie bije, nie krzyczy, nie głodzi. Są przeszczęśliwe i bardzo wdzięczne. Stają się przyjaciółmi na całe życie. W ostatnim czasie pisaliśmy
o suczce, która zamarzła w Wieszynie. O Muszce, którą nikt nie zainteresował się po śmierci właściciela. O bernar
dynie Beethovenie ze Smo
łdzina, nad którym znęcał się mieszkaniec z tej wsi, a później go na żywca zoperował.
Według szefowej straży, do przygarnięcia takich psiaków nie brakuje chętnych. I dobrze.
Ale...
- Nie w tym rzecz, żeby ludzkie serca otwierały się do
piero wtedy, gdy pies jest do
prowadzony do stanu skraj
nego wycieńczenia - mówi Renata Cieślik. - Ludzkie oczy powinny otwierać się wcze
śniej. m
Pomóż jamnikowi Straż Ochrony Zwierząt apeluje o datki do wszystkich osób, które chcą pomóc pieskowi. Przyda się każda złotówka. Dwa kilogramy specjalistycznej karmy kosztują 75 złotych. Piesek wymaga wciąż leczenia. Pieniądze można wpłacać na konto stowarzyszenia z dopiskiem „Dla jamnika" albo przynosić do lecznicy przy ul.
Armii Krajowej. Informacje o Sto
warzyszeniu Straż Ochrony Zwie
rząt na stronie www.sozslupsk.pl.
PODYSKUTUJ NA FORUM www.gp24.pi/forum
częścią zabawy. Im częściej kot wdrapuje się na łóżko, a Pani próbuje go stamtąd zabrać, tym mocniej nawyk zostaje utrwa
lany, a zachowanie wzmac
niane. W tej sytuacji pozostają Pani dwa rozwiązania. Pierwsze:
ignorowanie zachowania, które chce Pani wygasić. Drugie: unie
możliwienie kotu dostępu do wybranego miejsca, a więc cho
wanie poduszki - jednak tu ist
nieje ryzyko, że kot znajdzie sobie nowe miejsce do dra
pania - wówczas najlepiej, żeby to był drapak specjalnie do tego przeznaczony. •
ZOBACZ: WWW.PSIE-SMUTKI.PL Pomoc
Behawiorysta może ci pomóc wtedy, gdy zwierzę jest zbyt agresywne, ma lęki, brudzi w . domu, niszczy, ciągnie za smycz, boi się zostać sam w domu.
Kontakt: sylwia.lis@mediaregio- nalne.pl, tel. w godz. 14-18, nr 598488149.
porady
piątek 14 stycznia 2011 r. Głos Pomorza/Głos Słupska www.qp24.pl
Stary browar w Słupsku.
Zobacz, co zostało po zakładzie piwowarskim na
www.gp24.pl/fotogalerie
Niania od zwierząt pomaga
PORADNIK GŁOSU Twój pies nie daje ci spać,gryzie fotele, niszczy kwiaty, a może kot zrywa ci firanki. Napisz do nas.
Specjalista ci pomoże.
Sylwia Lis sylwia.lis@mediaregionalne.pl
Publikowane na łamach
„Głosu Słupska" rady naszej ekspertki od zachowań czwo
ronogów Małgorzaty Sewery- ńskiej spotkały się z dużym za
interesowaniem czytelników.
Kobieta jest zwierzęcym beha- wiorystą, pomaga rozwiązać problemy z psami czy też ko
tami. - Tematyką psich za
chowań zaczęłam interesować się w momencie pojawienia się w moim życiu wielkiego wy
zwania w postaci suczki Luny - mówi o sobie pani Małgo
rzata. - Przechodząc przez wszystkie fazy związane z po
siadaniem psa, od radości, po
przez zdumienie, irytację, złość aż do rozpaczy, cały czas szu
kałam sposobu na okiełznanie bestii. Te poszukiwania w kon
sekwencji doprowadziły mnie do uzyskania dyplomu pierw
szego w Polsce Kursu Dyplo
mowego COAPE (Centre of Applied Pet Ethology). Jestem członkiem Polskiego Stowa
Małgorzata Seweryńska ze swoją suczką Luną. Fot. Krzysztof Fakman
rzyszenia Behawiorystów i Trenerów COAPE, które ofe
ruje profesjonalną pomoc i do
radztwo dla właścicieli zwie
rząt, realizowanej głównie z polecenia lekarzy weterynarii.
Kącik dla miłośników zwie
rząt spodobał się czytelnikom, dlatego zapraszamy do podzie
lenia się z nami problemami dotyczącymi naszych pupili.
Wszystkie listy przekażemy Małgorzacie Seweiyńskiej. Od
powiedzi - raz w tygodniu - na łamach „Głosu".
Dziś pierwszy list
Czytelniczka ze Słupska:
Mam 2-letniego kocura. Przy
garnęłam go, kiedy miał dwa miesiące. Gdy tylko nauczył się wskakiwać na łóżko, oblizuje
moją poduszkę, jednocześnie drapie ją łapami. Myślałam, że mu to przejdzie, ale jakoś z tego nie wyrósł. Próbowałam mu tego zabraniać, zdejmo
wałam go z poduszki, jednak nic to nie daje.
Odpowiedź pani Małgorzaty:
Choć koty nie są w równym stopniu co psy zwierzętami spo
łecznymi, nie ma wątpliwości,
że żyjąc wśród ludzi, próbują się z nimi komunikować. Drapanie wybranych miejsc należy do ko
munikacji węchowej. Kot dra
piąc pozostawia na przedmio
tach zapach wydzielany z gruczołów na opuszkach łap.
Z kolei lizanie ludzkich włosów, twarzy lub miejsc, które nami pachną (w tym przy
padku jest to poduszka), ma najprawdopodobniej związek z opiekuńczością, której do
świadczył od swojej matki będąc kocięciem, a którą obecnie obdarza Panią. Może to świadczyć o silnym przywi
ązaniu kocura do Pani osoby.
To hipoteza zachowania z bio
logicznego punktu widzenia.
Drugą przyczyną postępo
wania Pani kota może być za
chowanie wyuczone. Poprzez wskakiwanie na łóżko i dra
panie poduszki, co początkowo mogło być tylko formą zabawy, kocur nauczył się zwracać na siebie uwagę. Pani żywa reakcja na jego zachowanie, a więc od
ganianie go, nie były i nie są karą, lecz nagrodą, dalszą
NIEBYWAŁA WYPRZEDAŻ
Fluence Megane
r
www.renault.pl
W WIELKIEJ WYPRZEDAŻY RENAULT 2010 NIEZWYKŁE RABATY, DO TEGO KREDYT 50/50. OFERTY MOŻNA ŁĄCZYĆ.
SZCZEGÓŁY W SALONIE. SPRAWDŹ TAKŻE INNE OFERTY.
OPALIŃSKI SP.Z0.0.
U L SŁUPSKA 5, 76-251 BOLESŁAWICE TEL. 059 841 53 32, FAKS 059 841 51 61
Renault S 9 D
,/7\
RENAULT
Rabat jest udzielany o d cen katalogowych. R R S 0 wynosi 4 . 5 % dla kredytu 5 0 / 5 0 - na modele Renault: Megane w cenie 4 9 7 5 0 zł, Fluence w cenie 5 0 3 0 0 zł. Clio w cenie 3 3 9 0 0 zi - oferowanego przez RCI Bank Polska SA., o nominalnej stopie oprocentowania 0%, z uwzględnieniem następujących parametrów: okres 1? miesięcy, wplata własna 50% finansowana prowizja bankowa 4.5%, spłata pozostałego kapitału po roku Szczegóły oferty u Autoryzowanych Partnerów Renault. Stan na dzień 22.11.2010 r. Liczba samochodów w ofercie ograniczona.
27811K03A
Słupscy kibice uczcili 13. rocznicę tragicznej śmierci Przemka Czai.
Zobacz zdjęcia na
www.gp24.pl/fotogaierie
wy Jarzenia
www ip24.pl Głos Pomorza/Głos Słupska piątek 14 /cznia 2011 r.
Specjaliści już policzyli,
ile samochodów nas omija
KOMUNIKACJA Około czterech tysięcy kierowców dziennie decyduje się ominąć Słupsk i pojechać nową obwodnicą. To lepszy wynik od oczekiwanego - mówią drogowcy z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
B * * !
słupskiej obwodnicy miasto omija około 3,5 do 4 tysięcy samochodów dziennie.
^'otr Kawałek Piotr.kawalek@mediaregionalne.pl
Sł, budową obwodnicy . ^pska głównym założeniem kwestora - Generalnej Dy-
r
skęji Dróg Krajowych i Auto- . ad było wyprowadzenie z miasta ruchu tranzytowego, a P^ede wszystkim dużych ci
ężarówek. Drogowcy zakładali, ze obwodnica będzie spełniała j^oje zadanie, jeśli Słupsk
^dzie omijało 30 procent sa
mochodów wjeżdżających do m*asta. Przed budową obwod- do Słupska wjeżdżało fcoło dziesięciu tysięcy samo
chodów. Czyli ruch powinien
^uejszyć się o około trzy ty-
1
^
c epojazdów, które zamiast
^astem powinny pojechać ob
wodnicą.
~
~
Na bieżąco monitorujemy
r
V
ch na słupskiej obwodnicy i okazuje się, że dziennie jeździ
% około 3,5 do 4 tysięcy sa
mochodów - informuje Karol
&rkowski, zastępca dyrek
tora do spraw zarządzania dro
gami i mostami w gdańskim oddziale GDDKiA. - To nas bardzo cieszy, ponieważ nie stosowaliśmy żadnych zachęt dla kierowców, aby jeździli ob
wodnicą, a zarządca dróg w Słupsku nie wprowadzał żad
nych ograniczeń.
Chodzi na przykład o zakaz wjazdu do miasta dużych ci
ężarówek. Taki zakaz jest po
wszechnie stosowany przez za
rządców dróg w
miejscowościach, które mają swoją obwodnicę.
Czasem jest mniej samochodów
Jednak podczas General
nego Pomiaru Ruchu 2010, który co pięć lat jest wykony
wany na wszystkich drogach krajowych, nasza obwodnica wypadła poniżej oczekiwań.
Badanie odbyło się 14 grudnia w godzinach 6-22. Pomiaru do
konywano około 900 metrów za węzłem Kobylnica (w kie
runku Gdańska). W tak zwanym przekroju drogi, co oznacza m.in. ruch w obu kie
runkach, zanotowano w tym czasie 2518 pojazdów, w tym 586 samochodów ciężarowych.
Dałó to 23 procent całego po
toku ruchu. Należy jednak zwrócić uwagę, że pomiar był wykonywany tylko przez 16 godzin. Średnia codzienna (24- godzinna) liczba samochodów korzystających z obwodnicy jest znacznie wyższa (patrz ramka). Na stronie interne
towej traxelektronik.pl w za
kładce „drogi" można zobaczyć między innymi, ile samo
chodów w danej godzinie prze
jechało obwodnicą, z jaką pręd
kością oraz jaka jest pogoda na 16-kilometrowej drodze eks
presowej. Mniej więcej nawet cztery tysiące pojazdów dziennie to wciąż za mało, aby według drogowców była uza
sadniona budowa dwóch pasów w jedną stronę na całej długości obwodnicy. Musiałoby
nią jeździć kilkakrotnie więcej pojazdów niż dziś.
Jest zima, jeździmy powoli
Póki co na obwodnicy Słupska nie doszło do powa
żnego wypadku,
mimoże zaraz po jej otwarciu niektórzy kie
rowcy szaleli z prędkością po
wyżej 160 kilometrów na go
dzinę. Od około dwóch miesięcy, dzięki zimie i ciężkim warunkom, właściwie nie zdarza się, aby ktoś przekro
czył dozwoloną prędkość. W ciągu ostatnich trzech tygodni największa zanotowana pręd
kość to... 118 kilometrów na godzinę (w kierunku Szcze
cina) i 117 kilometrów na go
dzinę w kierunku Gdańska.
Przypomnijmy, że dozwolona prędkość na drodze ekspre
sowej od nowego roku wynosi 120 kilometrów na godzinę na drodze dwujezdniowej w te
renie niezabudowanym i 100 kilometrów na godzinę na od
cinkach jednojezdniowych. Do
tyczy to samochodów osobo
wych, motocykli i ciężarówek do 3,5 tony.
Brakuje tylko McDonald'sa
Karol Markowski z gda
ńskiej GDDKiA spodziewa się, że natężenie ruchu na słup
skiej obwodnicy będzie rosło z miesiąca na miesiąc. Wielu kierowców wciąż woli z przy
zwyczajenia jechać przez cen
trum miasta, niektórzy jadą obwodnicą i narzekają.
— Kierowcom nie podoba się na przykład to, że na obwod
nicy nie ma restauracji Mc Do- nald's, przy której zawsze się zatrzymywali w drodze przez Słupsk - mówi K. Markowski.
- Przetarg na tak zwane miejsce obsługi podróżnych, gdzie będzie m.in. gastro
nomia, będzie ogłoszony do
piero w przyszłości. Według dyrektora Markow
skiego przyzwyczajenie kie
Fot. Łukasz Capar
rowców to bardzo poważny ele
ment przy planowaniu pod
róży. - Kierowca zna swoją drogę, wie, jakie czekają na niej zagrożenia, jak wygląda natężenie ruchu, ma swoje punkty orientacyjne, dlatego nie dziwię się, że niektórzy wciąż wybierają przejazd przez centrum Słupska - mówi K.
Markowski. - Jednak prędzej czy później przyzwyczajenia powinny się zmienić. Za
chęcam do korzystania z ob
wodnicy, która jest drogą bez
pieczniejszą i przejazd nią jest szybszy niż przez centrum. •
Ruch na obwodnicy
• 27.12-3624 pojazdy *30.12 - 3924 • 3.01-4062 • 7.01- 3540 • 8.01 - 3493 •11.01- 3945.
Zsumowano liczbę samochodów jadących w kierunku Gdańska i Szczecina.
źródło: www.traxelektronik.pl
reportaż
piątek 14 tycznia 2011 r. Głos Pomorza/Głos Słupska www gp24j3l
Praca dziennikarzy od kuchni, czyli dzień otwarty w redakcji „Głosu".
Zobacz zdjęcia na
www.gp24.pl/fotogalerie
Dach domu runął, a wraz z nim zawaliło się im całe życie
SPOŁECZEŃSTWO Ich domem jest dziś wiejska świetlica w Wieliszewie. Do własnego domu raczej nie wrócą.
W niedzielę runął w nim dach. Marna szansa, że uda się go odbudować
Magdalena Olechnowicz magdalena.olechnowia@mediaregionalne.pl
Wieliszewo to niewielka wieś w gminie Potęgowo, mniej więcej w połowie drogi między Słupskiem a Lęborkiem.
Zofia i Stefan Malek-Pod- jascy mieszkają razem w Wie
liszewie od 32 lat, od ślubu. W domu pod numerem 24 za
mieszkali wraz z matką pana Stefana - Stanisławą. Ta jednak zmarła, zostawiając im dom w spadku - synowi Stefa
nowi i trójce jego rodzeństwa.
Rodzeństwo mieszka jednak gdzie indziej, a w domu pozo
stał pan Stefan z żoną i synem.
Dwoje innych dzieci już się usamodzielniło.
Dom niszczał z roku na rok.
Niestety, państwo Małek- Pod- jascy nie mieli pieniędzy na re
mont. Od dawna było wia
domo, że dach w końcu runie. I runął.
Poniedziałek, godz. 10, świetlica wiejska
Pani Zofia siedzi i płacze na wspomnienie poprzedniego dnia, kiedy w ich domu runął dach.
- Siedzieliśmy w trójkę w pokoju, kiedy nagle usłysze
liśmy wielki rumor i huk. Wy
szliśmy przed dom i zobaczy
liśmy, że nad połową naszego domu zawalił się dach - opo
wiada pani Zofia.
- Ta część domu na szczęście nie była przez nas na co dzień używana, bo wcześniej mieszkała tam babcia. Teraz tylko jeden pokój zajmował tam syn - mówi kobieta.
Dzięki temu nie doszło do najgorszego. Nikomu nic się nie stało.
Sąsiedzi wezwali na miejsce straż pożarną. Pojawiły się jed
nostki Ochotniczej Straży Po
żarnej z Łupawy i Potęgowa.
Strażacy pomogli lokatorom powynosić meble i zabezpie
czyli teren.
Na miejscu pojawił się też wójt gminy Potęgowo, który zdecydował, że póki co rodzina może zamieszkać w wiejskiej świetlicy.
- To tymczasowe lokum, ale jest tam kuchnia, łazienka i jest ciepło. Rodzina może tam pozostać do czasu rozwiązania sytuacji - mówi Jerzy Awchi- mieni, wójt gminy Potęgowo.
A sytuacja jest trudna
Jedyną pracującą osoba w rodzinie jest pani Zofia. Za
trudniona jest w firmie gastro
nomicznej Perła Polska na sta
nowisku operator myjki.
- Dojeżdżam codziennie do Słupska. Pracuję, ale za najni
Zofia i Stefan Malek-Podjascy ostatnie dni i noce spędzili w wiejskiej świetlicy.
ższą krajową. Dostaję 800 - 900 złotych miesięcznie - mówi pani Zofia. - Mąż jest po dwóch zawałach, w zeszłym roku miał udar mózgu. Ma drugą grupę inwalidzką. Nie nadaje się już do pracy. Dostaje jedynie 30 zł zasiłku socjalnego z opieki społecznej. Nie starcza nawet na leki - mówi kobieta.
Syn też nie pracuje.
- Skończył technikum me
chaniczne, ale pracy dla niego nigdzie nie ma. Jest bezro
botny, bez prawa do zasiłku - mówi pani Zofia.
Stąd też dom nigdy nie był remontowany, choć rzeczo
znawca już pięć lat temu na
pisał wyraźnie: „obiekt ma za
padnięty dach, nie nadaje się do użytku. Ściany zewnętrzne wykazują duży stopień znisz
czenia. W ścianach szczytowej oraz ogrodowej występują wy- boczenia i spękania, przesuni
ęcia cegieł w gzymsie".
Dlaczego więc pozwolono na to, aby rodzina nadal tam mieszkała?
- Zaproponowaliśmy wó
wczas tej rodzinie mieszkanie w domu jednorodzinnym w Grąbkowie, ale rodzina nie chciała się tam przeprowadzić - mówi Iwona Gierke, kie
rownik Gminnego Ośrodka Po
mocy Społecznej w Potęgowie.
Zdaniem Zofii i Stefana Malek-Podj askich, lokal nie nadawał się do zamieszkania.
- Był w fatalnym stanie,
Dach runął ze starości. Budynek ma około stu lat f nie wiadomo, czy kiedykolwiek był remontowany. Fot. Łukasz opar
podłogi całe nadawały się do przyznanego lokalu i na wymiany - mówią. własną odpowiedzialność
Małżeństwo podpisało będzie nadal zamieszkiwało w oświadczenie, że rezygnuje z Wieliszewie.
- To była ich decyzja. Lokal nie był taki zły, bo rodzina, która go otrzymała, mieszka w nim do dziś. Mieszkanie w Grąbkowie miało być na dwa lata, a w tym czasie Malek- Podjascy mieli wyremontować sobie dom. Radni podjęli nawet uchwałę, w której zgodzili się przyznać im 15 tysięcy złotych na dofinansowanie remontu - mówi Danuta Huras, za
stępca wójta gminy Potęgowo.
Rodzina zrezygnowała z tej pomocy.
- Wykorzystali tylko tysiąc złotych na gwoździe i blachę cynkową - mówi Iwona Gierke zGOPS.
Zdaniem Podjaskich, pieni
ędzy nie starczyłoby na re
mont.
Zdecydowali, że pozostaną w swoim domu, w takim, jaki jest.
Niestety, w końcu doszło do tragedii i dach runął.
Co teraz?
- Mamy lokal dla tej ro
dziny. Jest to mieszkanie w do
brym stanie w Piasecznie, także w gminie Potęgowo, ale w innej części. To 15 km od Wieliszewa - mówi Jerzy Aw- chimieni, wójt.
Niestety, rodzina nie chce się tam przeprowadzić. Wola
łaby dom wyremontować, ale nie ma za co. Nie wiadomo też, czy będzie to możliwe.
- Czekamy na decyzję Po
wiatowego Inspektora Nad
zoru Budowlanego. Nie wiemy, czy dom trzeba będzie roze
brać, czy też nadaje się on jeszcze do remontu - mówi Jerzy Awchimieni. - Jeśli będzie można go wyremon
tować, to jest szansa, aby re
mont dofinansować, ale nie możemy go przeprowadzić za właścicieli, bo jest to własność prywatna, a nie gminy - mówi wójt.
Powiatowy Inspektor Nad
zoru Budowlanego jeszcze w tym tygodniu pojedzie na oględziny.
- Nie wydamy jednak jed
noznacznej opinii, bo
nakazrozbiórki mogę przeprowadzić dopiero po rozprawie admini
stracyjnej, na której obecni będą wszyscy spadkobiercy.
Każdy może mieć inne zdanie, a decyzja ich musi być jedna i ostateczna - mówi Małgorzata Klemińska, powiatowy in
spektor nadzoru budowalnego w Słupsku.
Malek-Podjascy w niedzielę mają spotkać się z pozostałymi spadkobiercami domu i podjąć decyzję, co dalej.
Sąsiedzi obojętni na krzywdę rodziny
Póki co, Malek-Podjascy mieszkają w świetlicy. Sąsiedzi jednak za bardzo się pad nimi nie litują.
- Szkoda tej biednej kobiety, która haruje za wszystkich, ale sami sobie na to zasłużyli- Synek siedzi w domu, a nawet drzewa na zimę nie narąbał - mówi jedna sąsiadka.
Sołtys pomaga, ale
swoje widzi.- Pomagam, bo jak się widzi nieszczęście ludzkie, to pomóc trzeba. Taki już jestem- Drzewa nie mieli, to ze straża
kami stary krzyż porąbaliśmy
— mówi Kazimierz Majewski, sołtys Wieliszewa.
Inni sąsiedzi jednak niezbyt chętni są do pomocy.
- Może też dlatego, że jak widzą lenistwo, to pomagać nie chcą. Tam wszystko na głowie tej kobiety jest, dlatego mi jej szkoda, ale syn mógłby pomóc matce - mówi sołtys.
Dom jest własnością pry
watną. Ludzie-już szepczą, że jak gmina im go wyremontuje, to oni też przyjdą z podaniami, aby im dom wyremontowali.
Nie podoba im się też, że mieszkają w świetlicy.
- Dzieci miały mieć tam za
jęcia w ferie, zabawę mikołaj
kową, a teraz nic nie będą miały - mówią ludzie. •
PODYSKUTUJ NA FORUM M
www.gp24.pl/forum "™"K9
wia iomosci historyczne
vmw.gp24.j3l Głos Pomorza/Głos Słupska piątek H st^ania 20111
O Kaszebie, który wbił nóż w plecy Napoleona
HISTORIA Miał rodzinę w okolicach Bytowa i Lęborka, a jego dziadek był pastorem w Rowach koło Ustki. Generał von York swojego „kaszubstwa" jednak się wstydził. Kłamał, że wywodzi się z rodu książąt York of Hardwick z Anglii.
Marcin Sarnowski
^arcin.bamowski@mediaregionalne.pl
York to postać, którą w daw
nych Prusach otaczała auta wielkiego bohatera. Bo przy
czynił się do pokonania Napo
cona. Ale już w XIX wieku od
krył Johann Gustav Droysen, Wybitny niemiecki historyk po
chodzący z Trzebiatowa, że Jego prawdziwe nazwisko po
winno brzmieć Jarkę - albo Jarek - Gostkowski.
- Ta forma nazwiska daje Pole do domysłów, iż rodzina należała do licznej w tej ka
szubskiej okolicy drobnej szlachty, tak zwanych panków
zapisał Droysen.
Tradycja rodzinna Yorków Rosiła, że niemiecka gałąź
rodu zapoczątkowana została w czasach rewolucji angielskiej w XVH wieku.
Ponieważ część rodziny opo
wiedziała się za obaloną dyna
stią Stuartów i pozostała Wierna katolicyzmowi, musiała uciekać z Wysp. Protoplaści feldmarszałka mieli na po
czątku X V m wieku przybyć na komorze wraz z wojowniczym szwedzkim królem Karolem Xli. Tradycja rodzinna, lanso
wana przez generała, wyka
zuje jednak wewnętrzną sprzeczność.
Katolicyzm, do którego Yor- kowie mieli być tak mocno Przywiązani, iż pozostawili z jego powodu majątki w Anglii, został rzekomo przez nich po
rzucony na Pomorzu z powodu zawarcia małżeństwa i skoli- gacenia się z protestantami. W Wyniku tej koligacji, w rękach rodziny miała znaleźć się część Wsi Gostkowo koło Bytowa,
^lieli oni mieć też wprawdzie Jakieś posiadłości koło Lęborka, ale to jednak wieś Gostkowo Droysen wskazywał Jako pragniazdo rodu.
- Od niej dziadek Yorka na
zywał się Johannes Jarcken Gostkowski — pisał.
Sieroty szły do armii Ów dziadek w 1713 roku zo
stał pastorem w Rowach, bo znał kaszubską mowę Słowi- ńców. Po objęciu posady ożenił się z córką pastora z Damna i miał z nią sześcioro dzieci, w tym czterech synów. Chciał im zapewnić dobrą przyszłość, ale zdołał wykształcić na teologa tylko najstarszego. Drugi zo
stał w Rowach żeglarzem.
Dwaj najmłodsi w chwili śmierci ojca w 1736 roku byli chłopcami. Starsi bracia oddali obu do armii, prawie na pewną śmierć.
Historyk Droysen w swym dziele „York von Wartenburg"
odnotował, jak w pruskiej armii ewoluowało kaszubskie nazwisko. Podczas przeglądu dokonywanego osobiście przez Fryderyka Wielkiego w 1747 roku syn pastora „Jarcke von Gostkowskiego" był już jun- krem „von Jork", bez członu
„Gostkowski". W1759, jako 38- latek, został kapitanem i do
wódcą kompanii. Los oficera w dobie wojny 7-letniej był straszny. Czuł śmierć tak blisko siebie, że już w wieku 40 lat spisał testament. Od
niósł 11 ran.
Zaborca, ale swój chłop Wnuk pastora z Rowów, Hans Dawid Ludwig, o na
zwisku pisanym już jako
„York" urodził się 26 września 1759 roku w Poczdamie.
Matką była córka poczdam
skiego rzemieślnika. Rzekomy potomek książąt of Hardwick popełnił więc kolosalny meza
lians.
Hans Dawid chłopięce lata spędził w Prusach Wschod
nich, dokąd przeniesiony zo
stał kapitan „von Jork" po po
wrocie z krwawej wojny. Miał brata i dwie siostry. Ojciec pisał do rodzeństwa w Rowach, że dzieci każe wychowywać ochmistrzowi, „by niczego im nie brakło". - Ale brakowało
Ludwig Yorck Kaszub z rodu Jarków z okolic Bytowa i Lęborka pod koniec życia zangielszczył swoje nazwisko na
Yorck. Tak brzmiało bardziej światowo. Rep. Maron Bamowsu
- pisze Droysen. - Szczególnie uprzejmości i troskliwości, bo w tamtych czasach, zwłaszcza u żołnierzy cechy te były trak
towane jako zniewieściałość.
Brakło także wykształcenia.
Młody Kaszuba był mistrzem woltyżerki, świetnie fechtował i tańczył. Ale do końca życia miał problemy z poprawnym niemieckim.
- Te przeklęte „mi" i „mnie"
- zwykł mawiać. - Przy pi
saniu jeszcze jakoś ujdzie, bo zrobi się na końcu wyrazu za-
wij asa i każdy może to czytać, jak chce, ale w mówieniu trzeba to jakoś wypowiedzieć!
Wojskowe kamasze przy
wdział już wieku 13 lat. Nie
stety York szybko podpadł królowi i musiał wywędrować z kraju za chlebem. Rozważał wstąpienie do armii ameryka
ńskiej, ale ostatecznie został najemnikiem holenderskim i popłynął aż do Indii. Do pru
skiego wojska powrócił dopiero pod koniec lat 80. Brał udział w II rozbiorze Polski. Droysen
pisał, że dobrze dogadywał się z Polakami. Pił z nimi węgrzyna i „nie irytował się, gdy chwalili się swoim Ko
ściuszką i Dąbrowskim".
To on „dobił" cesarza Swoje pięć minut, dzięki którym przeszedł do historii, miał jednak dopiero w grudniu 1812 roku. Dowodził wtedy 20- tysięcznym pruskim kor
pusem, który król pruski mu
siał wysłać razem z Wielką Armią do Rosji, bo tak kazał
mu Napoleon, który wcześniej pobił i podporządkował sobie Prusaków. W czasie drama
tycznego odwrotu spod Mo
skwy przemarzniętych napole
ońskich niedobitków York ze swoim korpusem znalazł się w straży tylnej. I oto nadarzyła się okazja! Gdy tylko od wnuka pastora z Rowów zależało, czy osłoni odwrót „ciemiężyciela Prus", czy też zdradziecko przyczyni się do jego klęski, York wybrał tę drugą możli
wość. 30 grudnia 1812 roku sa
mowolnie, bez zgody króla, podpisał w Taurogach „pry
watny" rozejm z Rosją i wy
cofał korpus z walki, wysta
wiając wojska wierne Napoleonowi na cios.
Podobno posiwiał, rozmy
ślając nad decyzją. Król go po
tępił. Jego wysłannik miał rozkaz aresztować zdrajcę, ale szczelny kordon rosyjskich żo
łnierzy nie przepuścił posłańca do generała. Ostatecznie jednak zdrada opłaciła się. To dzięki niej stał się sławnym bo
haterem. Niesubordynacja Yorka stała się dla pruskich patriotów impulsem do po
wstania przeciwko wycofu
jącym się Francuzom. Napo
leon poniósł klęskę.
Potomek Jarków Gostkow
skich na Pomorze nie powrócił.
Osiadł na Śląsku. Z krewnymi z Rowów nie utrzymywał kon
taktów. Tylko w czasie epizodu holenderskiego miał szukać protekcji u brytyjskiego dok
tora Gottlieba Leslie, według Droysena, swojego kuzyna, bo syna siostry ojca - rowianki, która miała wyjść za Anglika.
Sam miał rodzinne pro
blemy. Stracił aż 10 dzieci, przeżył go tylko jeden syn.
Cierpiał na depresje. Gdy je
sienią 1830 roku wiedział już, że umiera, sam ustalił jeszcze szczegóły pogrzebu. Osobiście wybrał trumnę, którą kazał wstawić do swojego pokoju.
Zmarł 3 października 1830 r. •
Głos Pomorza pisał
S h u L n s t y a n m i m u
Konieczne szkoły przyzakładowe
Przez półtora roku egze
kutywa Komitetu Miasta i Powiatu PZPR analizowała na jednym ze swych posie
dzeń przebieg szkolenia za
wodowego w słupskich przed
siębiorstwach. We wnioskach egzekutywa wskazała po
trzebę większego zaangażo
wania się zakładów pracy w
szkoleniu kadr, a także, w miarę możliwości, zorganizo
wania szkół przyzakładowych i podnoszenia kwalifikacji pra
cowników technicznych. Egze
kutywa omówiła ten problem na przykładzie usteckiej stoczni, Fabryki Urządzeń Transportowych w Jezierzy
cach.
Pewne trudności występują w fabryce w Jezierzycach. Od
czuwa się dość duży brak kadry inżynieryjno-tech
nicznej. M.in. 13 techników zajmuje etaty inżynierów. Fa
bryka prowadzi trzy klasy szkoły przyzakładowej, w których uczy się 80 uczniów.
Potrzeby są jednak większe.
Wf 19 stvama 1965 r.
Afera mięsna w Słupsku Toczący się w Warszawie proces aferzystów mięsnych wywołuje zrozumiałe zaintere
sowanie społeczeństwa. Temu
właśnie odczytowi będzie po
święcony pierwszy odczyt opra
cowany wspólnie przez proku
ratora powiatowego Janusza Wolskiego i adwokata Jerzego Milewskiego. Prelegenci przed
stawią nie tylko ogólne pro
blemy przestępczości gospo
darczej, mechanizm afery mięsnej i innych podobnych afer, ale również podzielą się wrażeniami z pobytu na sali sądowej warszawskiego pro
cesu.
Kłopoty drzewiarzy Miesiąc temu pisaliśmy o kłopotach załogi Słupskiego Przedsiębiorstwa Przemysłu Drzewnego w Lęborku. Ist
niała wtedy groźba niewyko
nania rocznego planu pozy
skania tarcicy.
Przewidywania, niestety, po
twierdziły się. Zabrakło do planu ok. 13 tys. metrów sze
ściennych tarcicy. Wskazano
jednak, że nie ma problemu wielkości zadań. Jest nato
miast nabrzmiały od lat pro
blem możliwości i środków realizacji tych zadań. Zatem sprawa zaplecza, mechani
zacji pracy i części zamien
nych ciągle jest aktualna i zbyt mało wskazuje na to, żeby w najbliższym czasie udało się wyeliminować wszystkie kłopoty, wielo
letnie zaniedbania.
(opr. map)
Kontakt 2 redakcja Daniel Klusek
daniel.klusek@mediareqionalne.pl
598488121
Gadu-Gadu: 10246970
ia 2011 r. Głos Pomorza/Głos Słupska www.qp24.pl ul. Henryka Pobożnego 19,76- 200 Słupsk
Słupsk
a k c j ^ r e S J a k c j a
Nasz dziennikarz odwiedził ulicę Szkolną. Jak mieszka się w tej części Słupska
czyi we tortowy „Głosie Pomorza"
W ostatnim czasie słupsz- czanie zgłaszali nam głównie zerwane rozkłady jazdy na przystankach autobusowych.
Tym razem mieszkańcy zwrócili uwagę na stan tech
niczny wiat. Twierdzą, że na niektórych przystankach od kilku miesięcy brakuje sie
dzeń, które zostały wyrwane przez wandali.
- Wiem, że nie raz redakcja
„Głosu Pomorza" zajmowała się przystankiem znajdującym się przy ulicy Wolności. Dzien
nikarze w imieniu pasażerów interweniowali w sprawie re
gularnie niszczonych plastiko
wych krzesełek - mówi Witold Kopczyk ze Słupska. - Kilka miesięcy temu komuś musiało się bardzo nudzić i znów znisz
czono siedzenia. Problem w tym, że do tej pory w ich miejscu nie pojawiły się nowe.
Na tym przystanku czeka wiele starszych osób, które robią zakupy na targowisku i pobliskim markecie. Niestety,
AKCJA REDAKCJA 0 was, dla was
Na stronach Akcja Redakcja piszemy o interwencjach czy
telników. Na Wasze sygnały cze
kają dziennikarze: Daniel Klusek 1 Marcin Markowski.
Jeśli widzą Państwo coś, co Was zdenerwowało, poinfor
mujcie nas o tym. Pod adresa
mi: daniel.klusek@mediaregio- nalne.pl, marcin.markowski@
mediaregionalne.pl czekamy na e-maile z opisem sytuacji.
Zachęcamy też do przesy
łania fotografii. Interwencje można też zgłaszać pod nr. tel.:
59 84881 21,5984881 53.
Wszystkie sygnały spraw
dzimy, a najciekawsze zamie
ścimy na łamach „Głosu".
(DMK)
Płacą więcej, bo wzrósł podatek
PIENIĄDZ! Wielu klientów korzystających z liczników przedpłatowych otrzymało tajemnicze faktury. Energa tłumaczy, że to przez zmianę stawki podatku VAT.
Pani Daniela ze Słupska w ten sposób kupuje prąd od siedmiu lat. - Nigdy nie dosta
wałam żadnych faktur. Wyku
pywałam prąd i tyle.
Wszystkie opłaty były wliczone od razu. A tu nagle taka nie
spodzianka - dziwi się czytel
niczka, która mieszka na ulicy Kotarbińskiego. - W Biurze Obsługi Klienta Energi poin
formowano mnie, że to po
dobno za opłatę stałą, ale czy to oznacza, że wprowadzono
jakąś opłatę dodatkową, która będzie obowiązywała od tego roku?
- Nic podobnego - uspokaja Energa i tłumaczy zanie
pokojonym użytkownikom.
Klienci, którzy korzystają z liczników przedpłatowych, byli i w dalszym ciągu są zobowią
zani do comiesięcznego opła
cania tzw. opłaty stałej. Opłata ta jest inna dla każdego, bo jej wysokość zależy m.in. od typu licznika czy zużycia prądu.
Jeśli ktoś kupuje prąd przy
najmniej raz w miesiącu, wó
wczas opłaty stałe doliczane są do pierwszego zakupu energii w danym miesiącu. Jeśli rza
dziej, np. raz na kilka miesięcy, wtedy comiesięczna opłata stała jest sumowana i również doliczana do zakupu.
Faktury, które ostatnio otrzymali użytkownicy licz
ników przedpłatowych, to efekt zmiany stawki podatku VAT z 22 na 23 procent. Jak tłumaczy
Małgorzata Robińska, rzecznik prasowy Energi w Słupsku, wszyscy klienci korzystający z liczników przedpłatowych, którzy nie dokonali zakupu energii do końca grudnia 2010 roku, otrzymali fakturę za za
ległe niedokonane wpłaty z ty
tułu opłaty stałej ze stawką 22 procent, aby w nowym roku nie płacić wyższej stawki VAT.
Tak też było w przypadku naszej czytelniczki, która ostatni raz kupiła energię w
lipcu 201 Or.i korzystała z niej przez kilka miesięcy. W zwi&- zku z tym od sierpnia do grudnia nie zapłaciła opłaty stałej. Gdyby nie zmiana stawki podatku VAT, pani Da
niela zapłaciłaby zaległe opłaty podczas następnego zakup*
energii. Jednak teraz, po
dobnie jak inni użytkownicy>
którzy przez ostatnie miesiące nie kupowali energii, otrzy
mała fakturę za zaległe opłaty
NATALIA KWAPISZ-DASZCZYNSKA
Interwencja
W czasie odwilży zalewa cały chodnik
Pani Joanna jest mieszkanką jednej z kamienic przy ulicy Wojska Pol
skiego w Słupsku. Jej zdaniem ulica w tym roku nie była należycie odśnieżana. W niektórych miejscach do teraz można zobaczyć duże bryły lodu. Skutecznie uniemożliwiają one odpływ wody ściekającej do stu
dzienki znajdującej się przy kamie
nicy numer 15.
- W ostatnich dniach zalało cały chodnik wokół studzienki. Prze
chodnie mogli przejść tylko po drodze rowerowej - mówi pani Jo
anna. - Całe wieko studzienki skute jest lodem. Pracownicy pobliskich sklepów sami starają się rozkuwać ten lód, ale udało im się pokruszyć tylko wierzchnią warstwę.
Czytelniczka obawia się, że w czasie roztopów może dojść za zalania
chodnika, a także piwnic okolicz
nych kamienic.
Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z pracownikami Zarządu Dróg Miej
skich. Ci zapewnili, że studzienka w najbliższych dniach zostanie udro
żniona.
Mecenas Ryszard Skowroński radzi
Razem z bratem płaciła, więc chce mieszkanie
Skuta lodem studzienka nie nadąża z odbieraniem wody.
- Za rozkuwanie lodu odpowiada Przedsiębiorstwo Gospodarki Komu
nalnej, dlatego niezwłocznie zgło
simy im ten problem i polecimy, by udrożniono odpływ - mówi jedna pracownic ZDM w Słupsku.
(mm)
W redakcji „Głosu Pomorza" przyj
muje mecenas Ryszard Skowroński.
Doradza czytelnikom w ich proble
mach prawnych.
Kobieta, która przez wiele lat miesz
kała wraz z bratem w lokalu komu
nalnym. Mężczyzna był najemcą mieszkania, ona była tam zameldo
wana na stałe. W ostatnich latach wyjeżdżała jednak do pracy do An
glii na kilka miesięcy w roku.
Twierdzi, że opiekowała się bratem, gdy ten zachorował. Oboje nie byli z nikim związani i nie mieli dzieci.
Kilka miesięcy temu brat czytelniczki zmarł. Wystąpiła więc ona do urzędu miasta z żądaniem zawarcia z nią umowy najmu. Urzędnicy jednak jej odmówili. Zapowiedzieli też, że będą się starać o jej usunięcie z lokalu.
Kobieta zapytała prawnika, co ma zrobić, aby uzyskać prawo najmu.
- Czytelniczka powinna wystąpić do sądu z żądaniem ustalenia wstąpienia w stosunek najmu - mówi mecenas Ryszard Skowroń
ski. - Jeśli udowodni, że wspólnie z bratem zamieszkiwała w lokalu, współfinansowała utrzymanie mieszkania i opiekowała się bratem, sąd powinien stanąć po jej stronie.
DANIEL KLUSEK
Zapisy na spotkanie Mecenas Ryszard Skowroński przyjmuje naszych czytelników w środy na bezpłatne konsultacje prawne. Na spotkanie należy się umówić w poniedziałek o godz. 10
telefonicznie pod redakcyjnym nu
merem 59 848 8100. Prosimy, aby dzwoniły tylko osoby w trudnej sy
tuacji życiowej, których nie stać na opłacenie porad prawnika.
Na przystanku nie usiądziesz
INTERWENCJA Z naszą redakcją kontaktują się czytelnicy, którzy narzekają na stan słupskich przystanków
autobusowych. Pasażerom nie podoba się to, że na wielu z nich do tej pory nie naprawiono zniszczonych siedzeń.
Na przystanku przy ul. Wolności od
większość z nich nie ma gdzie usiąść.
O podobnej sytuacji powia
domiła nas pani Janina (na
zwisko do wiadomości redakcji) ze Słupska.
Kobieta twierdzi, że pra
cownicy Zarządu Transportu Miejskiego powinni bardziej zadbać o przystanek znajdu
liesięcy nie ma części krzesełek.
jący się przy ulicy Tuwima na wysokości domu handlowego Świt.
- Wcześniej ta wiata miała swojego opiekuna. Wygląda jednak na to, że zrezygnował on z zajmowania się przystan
kiem - mówi pani Janina. - W tej wiacie jedna z szyb została wybita jakiś czas temu i do tej
pory nikt jej nie wstawił. Poza tym brakuje też jednego pla
stikowego krzesełka. Mam na
dzieję, że ZTM uzupełni bra
kujące elementy na tym przystanku. Ta wiata znajduje się w samym centrum miasta i choćby dlatego powinny zna
leźć się pieniądze na jej na
prawę.
Wiata przy ul. Tuwima niebawem zostanie odnowiona. f«ł namii
O uszkodzonych wiatach po
wiadomiliśmy pracowników Zarządu Transportu Miej
skiego w Słupsku.
- Wiata przy ulicy Wolności jest prywatna i wraz ze sto
jącym przy niej kioskiem na
leży do Ruchu. Skontaktujemy się z tą firmą i polecimy wsta
wienie nowych krzesełek. Z
kolei przystanek przy ulicy Tu
wima znów należy do naszych zasobów - mówi
HubertBrandt z Zarządu Transportu Miejskiego. - Na razie nie mamy jeszcze ustalonego bu
dżetu na ten rok. Postaramy się jednak jak najszybciej uzu
pełnić brakującą szybę i krze-
Marcin Markowski marcin.markowski@mediaregionalne.pl
PiąteFM stycznia IfHTr. Głos Pomorza/Głos Słupska www.gp24.pl
re ama
Własna firma
po 45 roku życia - bis
zzmm
W RAMACH PROJEKTU ZAPEWNIAMY:
JEDNORAZOWĄ DOTAGĘ INWESTYCYJNĄ NA ROZPOCZĘCIE DZIAŁALNOŚĆ! W KWOCE : 0 40 000 ZŁ
; DO 12 MIESIĘCY WSPARGA DOTACJĄ POMOSTOWĄ W WYSOKOŚCI
1300 ZŁ MIESIĘCZNE
INDYWIDUALNE I GRUPOWE WSPARCIE DORADCZE
» : KOMPLEKSOWE SZKOLENIA
PRZYGOTOWUJĄCE DO PROWADZENIA WŁASNEJ FIRMY
BEZPŁATNĄ OPIEKĘ DORADCY D$. BIZNESU
Prezydent Miasta Słupska serdecznie zaprasza do udziału w projekcie „Własna firma po 45 roku życia - bis"
współfinansowanym ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.
Projekt skierowany jest do mieszkańców miasta Słupska między 45 a 65 roldcm żyda, w tym do osób niepełnosprawnych, chcących rozpocząć działalność gospodarczą.
www.slupsk.pl
Zapraszamy do biura projektu:
Środkowopomorskie Centrum Kształcenia Ustawianego
ul. Chopina 3,76-200 Słupsk • Kontakt: tel. 59 842 29 21 • E-mail: o.klamann@um.slupsk.pl, p.janowski@um.slupsk.pl
% CZŁOWIEK - NAJLEPSZA INWESTYCJA
KAPITAŁ LUDZKI
NARODOWA STRATEGIA SPÓJNOŚCI
UNIA EUROPEJSKA EUROPEJSKI FUNDUSZ SPOŁECZNY
1791110K03L)
Ustka
powiat słupski
piątek 14 stycznia 2011 r. Głos Pomorza/Głos Słupska wwwjp24.pl
Jaka przyszłość czeka
-usteckie uzdrowisko?
Czekamy na wasze pomysły na
www.gp24.pl/fonim
Sędziowie nie są sponsorowani
ROZMOWA z sędzią Danutą Jastrzębską, rzecznikiem prasowym Sądu Okręgowego w Słupsku.
- Kogo edukują sędziowie?
- Przede wszystkim samych siebie, bo ciąży na nas usta
wowy obowiązek podnoszenia swoich kwalifikacji. Dlatego sędziowie kończą studia pody
plomowe, uczestniczą w szko
leniach organizowanych przez Krajową Szkołę Sądownictwa i Prokuratury. Szkolimy się także wzajemnie. Często sędziowie z większym do
świadczeniem prowadzą za
jęcia dla sędziów orzekających w danej dziedzinie.
-Ale sędziowie prowadzą także szkolenia dla innych środowisk?
- Tak, prawo pozwala nam prowadzić zajęcia dydaktyczne i naukowe poza naszym środo
wiskiem. To dotyczy między in
nymi szkoleń dla radców praw
nych, adwokatów, straży gminnych, policji czy w ramach programów edukacyjnych dla młodzieży.
- Czy sędzia musi uzyskać zgodę na prowadzenie takich ząjęć?
- Jeśli sędzia podejmuje do
datkowe zatrudnienie, ma obo
wiązek to zgłosić swojemu przełożonemu. W naszym wy
padku prezesowi Sądu Okręgo
wego w Słupsku.
- Prezes może zabronić
Danuta Jastrzębska twierdzi, że to normalne, że sędziowie prowadzą szkolenia.
dodatkowego ząjęcia?
- Może wyrazić sprzeciw, jeśli uważa, że tego typu za
trudnienie będzie przeszka
dzało w wypełnianiu obowi
ązków sędziego lub - ewentualnie - będzie osłabiało zaufanie do jego bezstronności bądź przynosiło ujmę godności zawodu sędziego. Sędzia wtedy ma prawo jeszcze odwołać się do kolegium. W naszym okręgu takie sytuacje jednak się nie zdarzały.
- Czy na takiej samej zasadzie był zatrudniany sędzia, który prowadził ząjęcia dla strażników gminnych i miejskich szeroko omówione w reportażu dziennikarzy
„TVN Uwaga"
poświęconym
fotoradarom w Kobylnicy?
- Tak. Nawet więcej, bo w tym przypadku sędzia zwrócił się o wyrażenie zgody na prze
prowadzenie szkolenia. Prezes Sądu Okręgowego w Słupsku nie sprzeciwił się temu, do
strzegając potrzebę przepro
wadzenia takich szkoleń w związku z ciągłymi zmianami przepisów w zakresie wykro
czeń drogowych.
- W reportażu pojawiła
sędziego.
- To było niestosowne i ob- raźliwe określenie. Sędzia w tym przypadku zawarł umowę cywilno-prawną z organiza
torem szkolenia, na podstawie której przygotował i przepro
wadził wykłady. Dzięki temu uczestnicy szkolenia mogli podnieść swoje kwalifikacje.
- Kto był inicjatorem tych - Za pierwszym razem istotnie komendant Straży Gminnej w Kobylnicy. Szko
lenia okazały się na tyle ważne, że w kolejnych uczest
niczyli także strażnicy gminni i miejscy nie tylko z ościennych gmin, ale również z powiatu człuchowskiego i regionu ko
szalińskiego oraz Wejherowa, Rumi i Pucka. To oznacza, że potrzeba kształcenia w tym za
kresie jest ogromna.
- Rozumiem zatem, że sędzia zawierał umowy z różnymi organizatorami szkoleń dla strażników gminnych?
- Tak. Oni także byli płatni
kami wynagrodzenia dla niego, choć zapewne pieniądze po
chodziły z poszczególnych gmin.
-Jaki był cel tych
- Strażnicy gminni i miejscy występują przed sądem w cha
rakterze oskarżyciela publicz
nego. W związku z częstą zmianą przepisów i ich niedo- określeniem nie zawsze sobie radzą z tą rolą. Dlatego in
FotŁukaszCapar
tencją tych szkoleń było dopro
wadzenie do takiej sytuacji, aby sąd mógł się skupić na jak najszybszym merytorycznym rozpatrzeniu wniosku, a nie na kwestiach formalnych.
Problem w tym, że w przy
padku różnych braków formal
nych sąd musi zwrócić wniosek w celu jego uzupełnienia.
Dzięki tego typu szkoleniom eliminujemy ewentualne błędy i możemy w krótkim czasie wydać wyrok w konkretnej sprawie. Z roku na rok jest coraz więcej spraw o wykro
czenia drogowe.
- W reportażu „TVN
Uwaga" były strażnikgminny w Kobylnicy
,zepo szkoleniach
organizowano zakrapiane
alkoholem imprezy, aby
„obłaskawić" sędziów, którzy rozpatrują sprawy związane z
fotoradarowymi mandatami Czy takie zdarzenia mogły mieć miejsce?
- Stanowczo temu zaprze
czam. Sędzia przeprowadza
jący szkolenia, po kilku godzi
nach zajęć, spożywał jedynie wspólny posiłek z jego uczest
nikami. Potem wracał do domu. Co robili później uczest
nicy szkolenia, trudno nam po*
wiedzieć.
- Czy władze gminne mogłyby mieć interes, aby
„obłaskawiać" sędziów?
- Żadnego, to stwierdzenie jest dla nas niezrozumiałe.
- Dlaczego?
- Ponieważ pieniądze z mandatów związanych z foto- radarami trafiają do kas gmin tylko wtedy, gdy ukarani od razu je płacą. Jeśli natomiast odmawiają ich przyjęcia i sprawa trafia do sądu, to wtedy ewentualne grzywny i koszty sądowe zasilają Skarb Państwa. Gmina już nic z tego nie ma. Tak więc wszelkie su
gestie zawarte w reportażu nadużyciem wynikającym z tego, że przygotowano mate
riał, który miał z góry założona tezę.
- Ale spraw mandatowych związanych z
fotoradarami przybywa?
- Tak. Ale dzieje się poza nami i nie mamy na to wpływu. Sądy są zobowiązane do rozpoznania wszystkich spraw, które do nas wpływają, ale me mamy wpływu na liczbę tych spraw, a tym bardziej na działania, które podejmują V
0'szczególne gminy w zakresie usytuowania fotoradarów. •
ROZMAWIAŁ ZBIGNIEW MARECKI
Ustka sprzedała zameczek w cenie mieszkania
NIERUCHOMOŚCI Czy tak zwana willa Koepkego będzie nadal istnieć? Takie pytanie zadaje sobie wielu ustczan. Bardzo estetyczny, ale zniszczony budynek wraz z działką miasto sprzedało za 900 tys. zł.
Obawy ustczan wzbudza niska cena i bardzo atrakcyjna lokalizacja budynku, przy porcie, tuż przy zachodniej plaży, na skraju malowniczego lasu. - To cena luksusowego apartamentu. Człowiek, który kupił tę nieruchomość za taką cenę, może po prostu zburzyć ten budynek i postawić na jego miejscu coś całkowicie nowego, co da mu szybki zarobek. Prze
rabialiśmy to już na przykła
dzie zabytkowej Czarodziejki przy ul. Chopina - mówił jeden z naszych rozmówców.
Dlatego zapytaliśmy Marka Kurowskiego, wiceburmistrza Ustki, który negocjował umowę z kupcem willi, czy i w jaki sposób miasto zabezpie
czyło się przed taką ewentual
nością. A zwłaszcza, czy zobo
wiązało nowego właściciela w umowie sprzedaży do zacho
wania architektury obiektu w stanie niezmienionym. Marek Kurowski zaprzeczył. -Nie za
pisywaliśmy niczego takiego w umowie, bo ta willa jest prze
cież pod ochroną konserwa
torską - wyjaśnił i dodał, że wie już, iż nowy właściciel, który prowadzi działalność ho
telarską, planuje gruntowny
L k z b a
miliona złotych początkowo chciała Ustka za willę Koepkego.
remont budynku, m.in. drew- niano-trzcinowych, zapada
jących się stropów, ale bez nisz
czenia jego architektonicznych walorów. - Ta willa na pewno nie zniknie z krajobrazu Ustki - podkreśla Kurowski. Dodał, że relatywnie niska cena to efekt bessy na rynku nieru
chomości. - W okresie dobrej prosperity chcieliśmy sprzedać ją za 2,5 min zł, ale nie mo
gliśmy, bo ostatni z lokatorów zwlekał z wyprowadzką. No a potem zorganizowaliśmy bez
skutecznie aż cztery przetargi.
To porównanie do mieszkania za milion jest chybione, bo nikt nie kupuje tu już takich mieszkań - odpiera zarzuty wi
ceburmistrz Ustki.
MARCIN SARNOWSKI Tak zwana willa Koepkego jest ozdobą zachodniej części portu, ale nie przetrwa, jeśli nowy właściciel szybko
nie zainwestuje znacznych kwot w jej remont Fot Maran Bamow*
Taksówki w Słupsku są coraz drozsze.
Mieszkańcy uważają, że są za drogie.
Podyskutuj na
www.gp24.pl/forom
Społeczeństwo
www ip24.pl Głos Pomorza/Głos Słupska piątek 14 cznia 20111
Sprawa spornego pomnika Bogusława upokarza Słupsk
KONFLIKT Najnowszy słupski monument może zostać przeniesiony do Darłowa. Ze względów finansowych. Zbigniew Talewski, inicjator jego stworzenia, nie może rozliczyć się z wykonawcą i rozważa sprzedaż. W Darłowie zacierają ręce.
Barcin Sarnowski
,nardn.bamowski@mediaregionalne.pl
Galewski, prezes fundacji
^aj i Goche", chciał, aby po-
?*jik Bogusława X akcentował Jedność Pomorza i jego słowia-
??ko - kaszubską historię.
przeszedł do historii
J a ko ten, który w XV wieku
o, rozciągające
8lS od niemieckiego dziś Wol- jfast na zachodzie aż za Łebę i T^bork na wschodzie. On zbu-
? Szczecinie, w Słupsku oraz w yarłowie. Do tego zadbał o
(*akze istnienie pomorskiej dy
nastii. Swoją pierwszą żonę, Pochodzącą z Brandenburgii,
^skarżył o aborcję i zdradę, a Odstępnie zamknął w wi
ezieniu, wskutek czego
^arła, a sam ożenił się na- f^pnie z polską królewną, z
^órą spłodził ośmioro dzieci.
7 Przedłużył trwanie Gryfitów
1 odrębnego państwa pomor
skiego do połowy XVII wieku,
^spierał lokalne, kaszubskie tycerstwo - podkreśla Ta-
leWski. Zaznacza, że tym mo
mentem chciał trwale zaak
centować w Słupsku jego
s*°wiańską, pomorską tożsa
mość. I to właśnie pod zam- w miejscu bardzo często Zwiedzanym także przez za-
^fanicznych turystów. - Mamy
^ Słupsku pomniki ofiar po
wstania w Warszawie i twórcy
esperanto, ale zupełnie brak Naszych rodzimych, pomor
a c h akcentów. Przecież nie
^szkamy na Wołyniu ani na
W i l e ń s z c z y ź n i e , tylko w dupsku! - powiada.
i radni
Idea Talewskiego nie spo
d l ą się jednak z powszechną
Jlasza sonda
Przez oszczędność słupskich radnych, pomnik Bogusława X może zostać
wywieziony pod zamek w Darłowie. m. fama mg**
akceptacją, co przełożyło się na finanse. Jak powiedział nam prezes fundacji, do pomnika
dołożyły się takie gminy, jak Kobylnica, Dębnica Ka
szubska, podbytowska Lipnica
i kaszubskie Sierakowice oraz starostwo powiatowe w Słupsku. Ale np. Szczecin od
mówił. Najbardziej Talewski przeżył jednak to, iż odmówił mu także Słupsk, na terenie którego stanął książęcy po
mnik.
Mimo że wcześniej prezy
dent Maciej Kobyliński, który wraz ze swoim synem pry
watnie wsparł budowę monu
mentu kwotą aż kilku tysięcy złotych, zapowiadał, iż samo
rządowe pieniądze na ten cel na pewno się znajdą,
i - Zrobił, co mógł, ale nie uzyskał zgody rady - skarży się Talewski. - Z radnych swoje prywatne pieniądze dał na ten pomnik jeszcze tylko pan Obecny.
Bo on tu kiedyś biegał W efekcie inicjatorowi uczczenia Bogusława X w Słupsku wciąż brakuje 13 tys.
zł na zapłatę dla wykonawcy pomnika oraz kolejnych 13 tys.
zł na wykonanie tablicy z na
zwami i nazwiskami firm i osób, które zasponsorowały in
westycję.
W sumie Talewskiemu bra
kuje wciąż 26 tys. zł. I właśnie to skłoniło go do złożenia pro
pozycji burmistrzowi Darłowa:
jeśli Darłowo pokryje długi ci
ążące na pomniku, Talewski odda go do grodu nad Wieprzą.
Samorządowcy znad Wie
przy zapalili się do tej idei.
- Bogusław X wychowywał się przecież w Darłowie. Tu spędzał dzieciństwo. Biegał po łąkach, obserwując wieże da- rłowskich kościołów, a w Łącku koło Darłowa opiekował się nim Hans Lange przez nie
których zwany Janem Długo
szem. W darłowskim zamku mieszkała żona Bogusława,
gdy udał się do Palestyny. To nasz książę - wylicza bur
mistrz Arkadiusz Klimowicz, który ma już wytypowane dwa miejsca, gdzie mógłby stanąć pomnik po odebraniu go Słup
skowi. To zamkowy dziedziniec albo skwer przy ul. Bogusława X, koło kościoła św. Jerzego.
Proponowałem, bo się zdenerwowałem
Kwestia ewentualnego handlu pomnikiem obiegła ogólnopolskie media. Prestiż Słupska został nadwątlony, bo wyszło, że dużego miasta nie stać na pomnik, którego zna
czenie doceniają w mniejszym Darłowie. - Ale tak naprawdę wiadomo, że nie oddam po
mnika, w który włożyłem serce. Powiedziałem tak, bo się zdenerwowałem. Pójdę żebrać pod kościół, aż zbiorę tę kwotę - zaklina się teraz prezes Ta
lewski. Podkreśla, że gdyby już, to Darłowo musiałoby za
płacić tyle, aby on mógł oddać pieniądze sponsorom. To około 170 tys. zł.
Burmistrz Darłowa: - O ta
kiej kwocie nie było mowy. Do
ceniamy Bogusława, ale mak
symalnie moglibyśmy dać 100 tys. złotych.
Zdzisław Sołowin, przewod
niczący Rady Miejskiej w Słupsku, nie ukrywa, że dla niego cała sprawa wygląda na emocjonalny szantaż Talew- skiego.
- W 2010 roku nie udało się wygospodarować pieniędzy na ten cel. Wiadomo, jaka jest sy
tuacja budżetu. Teraz czekamy na projekt na rok 2011. Ja oso
biście uważam, że powinniśmy zrobić wszystko, aby skończyć ten żenujący spektakl - powie
dział nam w środę przewodni
czący RM. •
Komentarz
Gra pomnikami
Marcin Sarnowski
marcin.bamowski@mediareqionalne.pl
Dziwne rzeczy dzieją się nie tylko ze słupskim pomnikiem Bogu
sława X.
Zagrożone jest także dalsze funk
cjonowanie monumentu ustec- kiej syrenki, bo jej twórca za
rzuca, iż nie odzwierciedla ona projektu jego autorstwa. Sam wprawdzie milczy, ale jego żona mówi, że syrenka w tej formie jest nie do zaakceptowania, a grupa jego zwolenników walczy o każdą łuskę i każdy pukiel włosów na głowie hybrydy z de
terminacją, jaką przejawiał słynny Tomasz de Torquemada, lider hiszpańskiej inkwizycji, ani na źdźbło nie pozwalający na od
stępstwo od katolickiej doktryny religijnej.
Widać, takie nadeszły czasy. W Warszawie konflikt wybuchł przez monument przedstawia
jący krzyż.
To jakiś syndrom nowej epoki.
Wbrew temu, co mówią różne autorytety, wątpię, aby chodziło tu tylko o tak banalne kwestie, jak pieniądze czy estetyka.
W każdym z tych przypadków drugim dnem chyba jest poli
tyka.
Wygląda na to, że Bogusław X to człowiek Kobylińskiego i dlatego ma problemy z radą...
ty powinniśmy się wstydzić, że Darłowo może odebrać Słupskowi pomnik Bogusława X?
Taras Stetsko, lekarz Jo wstyd. Społeczność,
•tfóra nie szanuje swojej prze
szłości, nie ma przed sobą do- yej przyszłości. Władze Da-
°wa w interesie swojego
^'asta bardzo dobrze wyko- tystują tę sytuację. W przeci
wieństwie do nas, mają dobrą Promocję.
Damian Podborski, historyk Powinniśmy się tego wsty
dzić jako słupszczanie, bo prze
cież nasze miasto ma o wiele większy potencjał niż takie Da
rłowo, a także o wiele większy budżet.
Utrata pomnika w takich okolicznościach byłaby wielką ujmą dla Słupska.
Zdzisław Kasperowia, żołnierz To dla mnie bardzo dziwna sytuacja. W mieście chyba coś szwankuje, jeśli nie stać go na taki pomnik
Radni powinni uchwalić do
finansowanie go, aby nie do
puścić do tego, żeby ucierpiał tak poważnie wizerunek Słupska.
Paweł Dyniak, student Przyznam szczerze, że nie wi
działem tego pomnika, ale uważam, że skoro już jest, to trzeba go zatrzymać w Słupsku.
Składka na Bogusława X? Jeśli by była, ja niestety się nie do
łożę.
Myślę, że to miasto powinno dać pieniądze.
Paulina Skalska, studentka Nie widziałam tego pomnika, ale słyszałam już o tej aferze.
Bez względu na to, czy jest ładny, czy nie, faktycznie - to wstyd.
Stać nas chyba na taki po
mnik. Słupsk jest przecież dużym miastem. Znacznie wię
kszym niż Darłowo.
Kamil Wójcik, logistyk Pomnik jest spoko! Mnie się podoba. Skoro to nasz po
mnik, to powinien stać u nas, a nie w Darłowie. Nie podoba mi się, że są pod niego ro
bione jakieś podchody. Cierpi na tym wizerunek Słupska jako dużego miasta.
(MMB, FOT. K.N.)