• Nie Znaleziono Wyników

Pisanie recenzji lichych książek jest przykrym obowiązkiem, który czasem spełnić trzeba, by nie powiedziano, że przecież nie było ujem­

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Pisanie recenzji lichych książek jest przykrym obowiązkiem, który czasem spełnić trzeba, by nie powiedziano, że przecież nie było ujem­"

Copied!
3
0
0

Pełen tekst

(1)

R E C E N Z J E

i s p r a w o z d a n i a

K aro lin a M. K a s p e r k i e w i c z : Sługa Boży Jó z ef S. P elczar bi sk u p przem yski o.l. Szkic biograficzny. Rzym 1972 ss. 412

Pisanie recenzji lichych książek jest przykrym obowiązkiem, który czasem spełnić trzeba, by nie powiedziano, że przecież nie było ujem­

nej recenzji: dlatego piszą to omówienie.

Postać bohatera jest przedstawiona w świetle zalet: to nie jest żywy człowiek. Takich wzorowych ludzi od dzieciństwa do starości nie '-potyka się Zresztą liturgia na dzień św. Stanisława Kostki daje do

¡rozumienia, że Bóg zabiera do swej chwały tych, którzy już w młodo­

ści osiągnęli doskonałość — inni muszą męczyć się do starości. O osią­

gnięciu czy nieosiągnięciu doskonałości mówią ostatnie lata życia. Ks.

biskup Pelczar miał niewątpliwie ludzkie wady i usterki, które powo i w sobie zwalczał. Trzeba to powiedzieć otwarcie. Jeśli zaś coś można zarzucić autorce, to w pierwszym rzędzie brak rozeznania.

Klasycznym przykładem takiego braku rozeznania S. Kasperkiewicz są słowa o ojcu ks. biskupa Pelczara na s. 11

u

góry „w ówczesnej Galicji zapanował głód. Wtedy to Wojciech przywoził zboze az z okolic Tarnopola, sprzedawał je za pieniądze lub rolę i w ten sposob się jednym z najbogatszych gospodarzy w Korczynie. Jego duże 30- -hektarowe gospodarstwo, do którego dołączyło się jeszcze

pole z posagu żony, powiększyło się o grunta nabyte po r. 1846 . Od­

syłacz

mówi

tylko

o

kupnie

„Wiluszówki” od teściowej.

Czy autorka nie zdaje sobie sprawy z tego, co

^ rz u c iła

ojcu k^

biskupa Felczera? Czy S. Kasperkiewicz miała d o ^ te c z ^ d o ^ £ to, by ojca bpa Pelczara przedstawić jako człowieka, który dorabia się na głodzie i nędzy ludzkiej? Wątpię w to. , . t d że

Biskup Pelczar jako polityk był krótkowzroczny. Widać tc» stąd z ufał Austrii aż do pokoju brzeskiego, choć inni polf C.^

^ 4

r rozwiązania austropolskiego, nie wierzyli Austrii juz od sierpnia

i j » l

choć nie mogli się wycofać (Biliński). Niewątpliwie wys mestwa Pelczara w 1918 r. przeciw pokojowi brzeskiemu było zry ^ ale żeby mu za to groziła śmierć - w to nikt nie uwierzy. Brak talentów politycznych nie jest zresztą przeszkodą o an°^ -a hi_

optrzebnie autorka szeroko się rozpisuje, nie mając prz> naiwnie storycznego, na temat wojny 1914—1918. Jest to Pisane autorka’

że zakrawa czasem na karykaturę rzeczywistości. Jeśli nawet aut k

uważała, że polityczna prostoduszność Bohatera

stanowi

jakąś plam J

na jego charakterze jako Polaka, wystarczyło to krotko wspo

a nie rozpisywać się.

(2)

228 R E C E N Z J E I S P R A W O Z D A N I A

[2]

A u to rk a zaznacza, że w a d ą w ro d zo n ą B o h a te ra b y ła l ę k l i w o ś ć . Je st to tra fn e . M ożna by to p o dbudow ać przez u ra z w d zieciństw ie w czasie ucieczki w 1846 r. oraz przez słow a k ard . A ntonellego, że za 20 la t nie będzie K ościoła w Polsce. Tę bojaźliw ość b p P elc za r p rz e ­ zw yciężał, ale p ła ta ła m u ona n ie ra z w życiu figle. Np. w sto su n k u do ks. M arkiew icza i jego zakładów d aw a ł ucho m ałodusznym o b a­

w om otoczenia, że dzieło to nie u trz y m a się bez fun d o w an eg o m a ją t­

k u i sta ły c h dochodów , b a ł się, że zo stan ą dłu g i po Założycielu, że w M iejscu P iasto w y m szerzy się m a ria w ity z m i rad y k a liz m społe­

czny. Co do m a ria w ity z m u nie m a śladów poza w łasn y m i słow am i bpa P elczara, co dow odem jeszcze nie jest. Co do rad y k a liz m u to chodziło 0 refo rm ę ro ln ą, do czego jeszcze w rócę. O rlem b a b y ł p o d ejrz an y bpow i P elczarow i, bo go w ładze c a rsk ie u w aż ały za niep raw o m y śln eg o 1 n ie pozw oliły w stą p ić do se m in a riu m duchow nego. Sądzę, że to do­

w odzi skłonności b p a P e lc za ra do p o d ejrz eń i lęku.

M iał też b p P elc za r skłonności do u le g an ia w pływ om środow iska, np. k o n se rw aty stó w , do k tó ry ch p rz y stą p ił i ze zdaniem k tó ry c h stale się liczył. T ak sam o b y ł skłonny u legać w p ły w o m otoczenia, co od­

b ija ło się n a sto su n k u do ks. M arkiew icza.

N ie została też p o d k reślo n a w książce cecha c h a ra k te ru , ja k ą była d rażliw ość i skłonność do uraz, w y stę p u ją c a w y ra źn ie w p am iętn ik u , np. w sto su n k u do k a rd . D unajew skiego.

S. K asp erk iew icz podnosi działalność społeczną B oh atera. T ym cza­

sem z fak tó w , k tó re podaje, w y n ik a, że in ic ja ty w y jego były p rze w a ż­

nie n ie p o ra d n e i kończyły się n a ogół niepow odzeniem , gdyż b ra k ło m u ta le n tó w o rg an iz ac y jn y ch : p o d aw a ł p ro je k t, p isał u sta w y i zo staw iał rzecz innym . D latego m .in. u p a d ła o pieka n a d te rm in a to ra m i oraz Z w ią­

zek K atol. Społeczny. A u to rk a pisze, że zm ien iając n ie u sta n n ie jego c h a ra k te r (na b rac tw o NM P i z p o w ro tem n a Zw iązek), B o h a te r do­

stosow yw ał się do zm ienności c h a ra k te ru polskiego. B rzm i to n ie p o ­ w ażnie: ilu je d n a k in n y ch o rg an izato ró w w Polsce osiągnęło trw a łe w y n ik i? P rzecie n iep o rad n o ść o rg an iz ac y jn a n ie je st a n i b ra k ie m m o­

raln y m , a n i w ad ą : to b r a k zdolności.

Społeczna p o sta w a b p a P elc za ra w y ra ż a ła się w p rac y c h a ry ta ty w ­ nej, zgodnie z p o g ląd am i p an u ją c y m i w X IX w. D latego d ążenia do refo rm y ro ln ej były w jego oczach niebezpiecznym rad y k alizm em , w czym u legał w pływ om S tańczyków . Co p ra w d a m ów ił im w d u ch u solidaryzm u, że nie w y sta rc zy p ra c a „dla lu d u ” i trz e b a praco w ać

„z lu d e m ”, ale nie u m ia ł o to w alczyć. O b raz społecznych poglądów i d ziałań b p a P elc za ra p rze d staw io n y je st w książce w postaci ogól­

n ików i słów nie p o p a rty c h cyfram i. B isk u p stw o przem yskie było b a r ­ dzo bogate. N ie w iem y, ile m iało h e k ta ró w g ru n tó w u p raw n y ch , łąk, lasów , dochodów rocznie z g o sp o d arstw ro ln y ch i g ó rn ictw a (nafta).

Nie w iem y, ja k ą część czystego dochodu bp P elczar przeznaczał na se m in a ria duchow ne, kościoły, w sp ie ra n ie zakonów , jałm użny. Nie

[3] R E C E N Z J E I S P R A W O Z D A N I A 229

w iem y, ile p rzeznaczał n a p o p raw ę w a ru n k ó w m ieszkaniow ych ro b o t­

n ików ro ln y ch i leśnych, ile im płacił, ja k d b ał o ch o ry c h i sta rc ó w oraz em erytów , ja k też opiekow ano się ro d zin a m i w ielo d zie tn y m i w je ­ go dobrach. Czy n ie m ożna było tego opracow ać? D laczego n ie do­

w ia d u je m y się niczego o „zam ach u ” n a b isk u p a w Ja ślisk a c h ? D lacze­

go to przem ilczenie? Czy m oże m a ono oddać u sługi sp ra w ie b e a ty fik a ­ cji? J a k i b y ł sto su n ek b p a P e lc z a ra do s tra jk ó w i czy zd a rzały się z a ta rg i społeczne w jego d o b rac h ? D laczego pom inięto sp ra w ę ks. O ko­

n ia?

A u to rk a b ro n i sta n o w isk a ks. b p a P e lc za ra w obec ludow ców i p rze­

czy zd a n iu prof. F ra n cisz k a B u ja k a w te j m a terii, n ie przy ta cz ają c, w czym te n znakom ity b ad acz pobłądził? F ra n cisz ek B u ja k cieszył się o pinią w ielkiego, k ry tycznego h isto ry k a i człow ieka o n iep o szlak o w a­

n y m ch a ra k te rz e , i n a d a l po śm ierci cieszy się tą opinią. N ie w y sta rc zy w ięc gołosłow nie m u przeczyć, ja k to czyni a u to rk a . N iem niej zasługą jej je st zw rócenie u w ag i n a pogląd prof. B u jak a , k tó ry się liczy w n a ­ uce.

S am o b raz duchow ości B o h a te ra je st zilu stro w an y w dziw ny sposób.

D ow odem ascezy m a być p ra c a n a stojąco przy p ulpicie: w iem y, że bp P elczar cierp iał n a niedom ogi p rze w o d u pokarm ow ego, a w ty c h w a ­ ru n k a c h dłu g a p ra c a n a siedząco p rzy b iu rk u w ra z z n atęż en ie m u w a ­ gi w y w o łu je w zro st niedom agań. Z n am ludzi, cierp iący ch n a ta k ie do­

legliw ości, k tó rzy m arzy li o p rac y n a stojąco. To n ie je st jeszcze z n a­

kiem ascezy. M niem anie otoczenia, że b p P elczar złożył ślub n ie u s ta n ­ nej p rac y a u to rk a p rz y jm u je b ezkrytycznie. Czy ta k i ślub n ie byłby sprzeczny z zasadam i zdrow ej ascezy, k tó ra zna cnotę odpoczynku, zw aną „ e u tra p o lia ” ? M oim zd an iem n ie u sta n n ą p ra c ę B o h a te ra m ożna w y jaśn ić przez n ie u sta n n ą w w o ln y ch chw ilach m o d litw ę (np. ró ż a ń ­ cow ą w podróży). To b y ł jego w ypoczynek, k tó ry m u d aw a ł siły do pracy, i to trz e b a podkreślić.

W o m aw ianej książce są liczne b łęd y rzeczow e i często niew łaściw e stosow anie term in o lo g ii (w ojna „p o d jaz d o w a” w 1. 1914—1918 (s. 211), su w eren n o ść G alicji w o b ręb ie im p e riu m a u striac k ieg o (s. 255), o k re ­ ślenie are szto w a n ia słow em „ d y s k ry m in a c ja ”, ok reślen ie „in telig en c ja rzem ieśln icza”). R azi też p rze sad a : list, k tó ry bp P elc za r u zn a ł za obraźliw y, o k reśla a u to rk a jak o „obelżyw y” : nic w n im ubliżającego nie było, ale sam fa k t jego w y sła n ia spow odow ał o b razę b p a P elc za ra (242—243). W ład. M arkiew icz n ie znalazł w liście nic obraźliw ego, a b ru lio n przecież się dochow ał.

N ie b r a k też sądów pochopnych a nieu zasad n io n y ch : bp P elc z a r n a ­ śla d u je K olpinga, a ks. K uznow icz — bp a P elczara, n a co n ie m a do­

w odów (122). W iadom o, że jezuici za k ła d ali w sw ych szkołach sodali- cje uczniów , ale w C h yrow ie założyć ją m iał bp P elc za r (a m oże ty l­

ko zatw ierdził?) P o m ija m św iadom ie w szystko, co a u to rk a pisze o szcze­

gółach z a ta rg u ks. B ro n isław a M arkiew icza z b pem P elczarem , gdyż

(3)

230 R E C E N Z J E I S P R A W O Z D A N I A

[4]

z a jm u je ona sta n o w isk o stronnicze, a p rz y ta c z a n e przez n ią te k sty i d a ­ ne w y m ag a ją za k aż d y m razem k o n tr o li1. Z asługą a u to rk i je st o d n ale­

zienie zaginionej w arc h iw u m w P rz em y ślu teczki „M iejsce P ia sto w e ”, k tó re j m a te ria ły nie zostały uw zględnione w książce. Z ag ad n ien ie to w ym aga też ponow nego zb a d an ia w św ietle ów czesnego p ra w a k an o n icz­

nego.

N iew ą tp liw ą zasługą k siążki S. K asp e rk iew ic z jest an a liz a ty p u p sy ­ chologicznego b p a P elc za ra i p rze ciw sta w ien ie go ty p o w i ks. M a r­

kiew icza, w czym idzie za zdaniem ks. b p a Sm oleńskiego. J e d n a k u ję ­ cie a u to rk i je st ta k n ie jasn e, że czytelnik odnosi w rażenie, że cy tu je ona ks. bp a Sm oleńskiego tam , gdzie d o k o n u je szczegółowej analizy ch a rak te ro lo g icz n ej obu postaci. T ym czasem jest to w łasn e ujęcie S.

K asperkiew icz. J e s t to n ajlep sza część k sią żk i i na ró w n i z odk ry ciem przez a u to rk ę teczki „M iejsce P ia sto w e ” w A rc h iw u m D iecezjalnym w P rzem y ślu jest trw a ły m doro b k iem w p rac y n ad poznaniem życia obu k a n d y d a tó w n a św iętych. A le a u to rk a n ie um ie w yciągnąć w n io s­

ków z w łasn y ch u sta le ń i przeinacza sens te k stó w przez w ad liw e cy­

tow anie.

Różnica c h a ra k te ró w b p a P elc za ra i ks. M arkiew icza zupełnie w y ­ sta rc za jako p rzyczyna p o w sta w a n ia k o n flik tó w , k tó re w yw oływ ać mogły różne inne p o w o d y 2. O graniczę się w ięc do poru szen ia sprawy,, k tó rą uw ażam za zasadniczą.

Istn ie ją święci, sto jący sam o tn ie ja k b y n a szczycie gór (np. św.

Ignacy Loyola). In n i w y stę p u ją p ara m i: czasem jak o k a p ła n i i za k o n ­ nice (św. F ra n cisz ek S alezy — św. J o a n n a de C h an tal, bł. R ajm o n d z K ap u y — św. K a ta rz y n a S ieneńska). T u m am y p a rę inną: przełożony i podw ładny. Z arząd zen ia przełożonego tę p ią i niszczą w łasn ą w olę podw ładnego i przez to o k az u ją się szczeblam i w iodącym i do św iętości.

Z d ru g iej stro n y , jeżeli przełożony a k c e p tu je upokorzenia, p ły n ące z u zn a n ia błędów popełnionych przez siebie, upo k o rzen ia te sta ją się rów nież szczeblam i do św iętości. Czy nie m ożna ro zp atrzeć w ta k im

1 N apisałem , że k u lt m a ry jn y w G alicji w X IX w. nie był p ow iązany ze ślubam i J a n a K azim ierza, n a dow ódzaś p rzy ta cz am ks. J. S. P e l ­ c z a r a Życie d u ch o w n e w w y d an iu z 1889 r. Na to S. K asp erk iew icz p rzy tacza całą listę te k stó w bpa P elczara, m ów iących o ślu b ach J a n a K azim ierza, ale bez dat. W szystkie one są późniejsze od d a ty 1889, a n a w e t od 1891 r., kiedy ks. P elc za r n a z e b ra n iu k o n se rw aty stó w w K ra k o w ie p oruszył sp ra w ę ślubów J a n a K azim ierza, p o w ołując się n a p rzy k ła d L w ow a (Bp J. S. P e 1 c z a r, W yb ó r pism, „N asza P rzeszłość”

t. 29 (1968) s. 106—107).

2 Ks. prof. T. Ś l i w a (Hagiografia polska, t. 2, P o zn ań 1972 s. 90) w idzi źródło k o n flik tu w m ia n o w an iu ks. S zm yda m istrzem n o w icjatu , niezależnym od przełożonego. Z listów W ład y sław a M arkiew icza w y ­ nika, że palił on p ap iero sy i pił n ap o je alkoholow e. Ks. J. A t a m a n (tam że, s. 221—222) pisze o am b icji ks. b p a P elczara, o w ysokim po­

czuciu godności b isk u p iej, o ty m że nie p o ch w a lał secesji ks. M a rk ie ­ w icza od salezjan ó w i nie chciał zatw ierd zić zgrom adzenia żeńskiego, ale zak ład w M iejscu P iasto w y m popierał.

[5] R E C E N Z J E I S P R A W O Z D A N I A 231

św ietle k o n flik tu obu k a n d y d a tó w n a św iętych? Ks. M arkiew icz u p o ­ k o rzy ł się i w ypełnił zarządzenia b p a P elczara, choć nie u zn a w ał ich słuszności i z bólem w id ział to, co w ydaw ało się r u in ą dzieła. W a­

ru n k ie m osiągnięcia doskonałości jest w yrzeczenie się siebie i w oli w łasn ej. To osiągnął w o sta tn ic h la ta c h życia ks. M arkiew icz, gdy w i­

dział, że nie m a n astępcy, ale m im o to u fa ł bezgranicznie O patrzności.

Bp P elc za r od ok. 1908 r. począł u zn aw ać dzieło ks. M arkiew icza za dzieło Boże, co było u p o k o rzen iem dla jego m iłości w łasn ej (247), i za­

sta n a w ia ł się n ad tym , że m oże je d n a k p o w stan ie zgrom adzenie zakon­

ne w M iejscu P iasto w y m (233). Po śm ierci ks. M arkiew icza, choć n a ­ dal k ry ty c z n ie p a trz a ł n a jego osobę, pozw alał d ru k o w a ć inne, b a r ­ dziej pozy ty w n e sądy (s. 305) i w końcu zgodził się uznać zg rom adze­

nie św. M ichała A rc h an io ła (248—249). Ł am ało to dum ę, zw iązaną z godnością b isk u p ią i p rze k o n an ie o trafn o śc i w łasn y ch sądów . Czy to nie była ta k ż e droga do św iętości?

M ożna zestaw iać listy błędów ks. M arkiew icza i upokorzeń, ja k ie n a ń potem spadały. M ożna to sam o zrobić z ks. b p em P elczarem . Ale nie m a celu w ybielać jednego i drugiego: obaj byli ludźm i, a do u z n a ­ n ia ich za św iętych n ie p o trzeb a, by w y k azy w ali się doskonałością p o sia d an ą od sam ego uro d zen ia: liczą się, ja k w spom niano, o sta tn ie la ta życia.

K sią żk a S. K asperkiew icz nie je st d o b rą b io g rafią k a n d y d a ta n a oł­

ta rz e. Może się tedy doczekam y in n ej, k ry ty cz n ej i solidnej pracy, k tó ra sp ro stu je błędy, odpow ie n a w ątpliw ości, pow stałe n a tle o m a­

w ian e j k siążk i i da n a m pełny ob raz postaci ks. b p a P elczara.

Karol Górski

Cytaty

Powiązane dokumenty

Marta Żbikowska i Ewa Adruszkiewicz piszą w „Głosie Wielkopolskim”: „Jeśli planowane przez Ministerstwo Zdrowia zmiany wejdą w życie, leków nie kupimy już ani na

Jedną z zasad, którą kierujemy się na tym etapie pracy, jest to, by nasze pytanie nie „opierało się na problemie”.. Nie dotyczyło narkotyków, przemocy

kiedy władca zasiadł na tebańskim tronie w okolicznych górach pojawił się dziwny stwór który porywał ludzi i rzucał ich w przepaść miał twarz kobiety a z

Gdybym jednak zamiast „to się nazywa ‘czerwony’ ” wyjaśnił „ten kolor nazywa się ‘ czerwony’ ” , to takie wyjaśnienie jest chyba jednoznaczne, ale tylko

Oczywiście jest, jak głosi (a); dodam — co Profesor Grzegorczyk pomija (czy można niczego nie pominąć?) — iż jest tak przy założeniu, że wolno uznać

Tolerancja jest logicznym następstwem przyjętego stanowiska normatywnego, jeśli to stanowisko obejmuje jedno z poniższych przekonań: (1) co najmniej dwa systemy wartości

Podczas gdy Immanuel Kant stawiając pytanie „czym jest człowiek?” starał się człowieka — światowego obywatela, który jest obywatelem dwóch światów, uczynić

Prowadzący dzieli uczniów na dwie drużyny (jedna z nich zakłada szarfy); każdy członek każdej z drużyn otrzymuje swój numer (od 1 do 8); uczniowie truchtają