A NTO N I STĘPIEŃ
STANOWISKO GILSONA W SPRAWIE METODY TEORII POZNANIA
1. Chcę rotzważyć propozycje E. Gilsona dotyczące metody teorii poemania W ybór tego badacza podyktow any jest jego ro lą w e współczesnym ruchu filozoficznym. W ybitny francuski m ediew ista zdobył sobie opinię poważnego znawcy m yśli św. To
m asza z A kw inu i w sw ych system atycznych rozważaniach — rów nież na tem at m etody teo rii poznania — w ystępuje zasadniczo jako w ie m y in terp re tato r A kwinaty, jako obrońca realizm u to - m istycznego2. Stoi n a czele tych, którzy ugruntow ują i propa
gują egzystencjalne ujęcie m etafizyki tomisitycznej 3. Ważna jest w reszcie okoliczność, iż głównym w spółdyskutantem Gilsona jest szkoła lowańska, k tó ra odegrała doniosłą rolę w ruchu neoscho- lastycznym w łaśnie dzięki swem u stanow isku teoriopoznawczemu, naw iązującem u świadom ie do kierunków filozofii nowożytnej.
W yjaśniam, że t e o r i ę p o z n a n i a pojm uję jako naukę (filozoficzną) o praw dziw ości poznania ludzkiego i ty ch wszystkich w łaściwościach poznania, k tóre się z prawdziwością łączą, n a nią w skazują lub ją w arunkują. Mówiąc o m e t o d z i e jakiejś nauki m am n a uw adze usystem atyzow any sposób postępowania, odpo
w iedni dobór określonych czynności, zm ierzający do osiągnięcia swoistego celu danej nauki. Główne z czynności wchodzących tu w grę w ydają się form ułow anie i staw ianie problem ów oraz ich rozw iązyw anie (znajdowanie odpowiedzi n a postawione py
tania).
2. Ogólny bieg m yśli Gilsona na interesujący nas tem at przed
staw ia się następująco.
1 N iniejszy a rty k u ł je s t streszczeniem ro zp raw y d o k to rsk iej, p rzed sta w io n e j na W ydziale Filozoficznym K U L jesienią 1956 r.
2 J e s t to m o m en t w ażn y w szkole to m isty czn ej; por. L. N o ë l , Le ré
a lism e im m éd ia t, L o u v ain 1938, s. 24
3 Zobacz p ra c ę zbiorow ą: E tienne G ilson, — philosophe de la chrétienté,
P a ris 1949, oraz A. M. K r ą p i e c OP, E g zysten cja lizm to m istyczn y, „Z n ak ”,
28 (1951) 108—125.
1 3 6 A N T O N I S T Ę P I E Ń
Przed zwolennikiem realizm u stoi zadanie odparcia zarzutu idealizmu, zadanie rozstrzygnięcia problem u obiektywności na
szego poznania odnośnie do istnienia, św iata realnego. Gilson od
rzuca kolejno idealizm oraiz dwie próby uzasadnienia realizm u:
pośredni i bezpośredni realizm krytyczny (pochodzące od przed
stawicieli szkoły lowańskiej : M arciera i Noëla). Uważa, że próby te nie spełniają zadowalająco swego zadania i proponuje w łasne rozwiązanie w postaci realizm u metodycznego.
Taki jest plan postępowania w Le réalisme m éthodique (zbiór artykułów w ydany w r. 1937). K ontynuację stanow i Réalisme thom iste et critique de la connaissance (1939), zaw ierający obok dalszej dyskusji z Noëlem polemikę z Picardem , M arechalem, Ro- land-Gosselinem oraz rozwinięcie w łasnego stanowiska. Szeroko potraktow aną argum entację historyczną przeciw idealizmowi znajdujem y w The u n ity of philosophical experience (1937); spra
w ę jej wartości porusza odczyt Remarques sur l’expérience en m é
taphysique, wygłoszony n a międzynarodowym zjeździe filozo
ficznym w r. 1953. W pozostałych pozycjach Gilsona znajdujem y już tylko rozwój jego poglądu n a sposób poznaw ania istnienia 4.
Przed przystąpieniem do analizy krytycznej stanow iska Gil
sona pożyteczne będzie zwrócić uwagę na następujące sprawy.
A utor Realizmu m etodycznego nie staw ia rozważanej problem a
ty k i w sposób ogólny. Właściwie interesuje go tylko to, czy i ja k można w ykazać — konsekw entnie i w ram ach tomizmu! — słusz
ność realizm u a błędność idealizmu. Niem niej jednak — jak zo
baczym y — jego argum entacja m a w alor szerszy. Poza ty m Gil
son zajm uje się szczegółowo tylko uzasadnieniem tezy „rzeczy istnieją”, przyjm ując, że stanowi ona zarazem i pu n k t w yjścia całej filozofii i najw ażniejszą spraw ę teoriopoznawczą. Stąd
4 P ro b lem aty k ę zw iązaną z m etodą teo rii poznania p o ru szają n a s tę p u jące prace G i l s o n a : L e réalism e m éthodique, P a ris8 [brw .]: T h e u n ity o f philosophical experience, London 1938; R éalism e th o m iste e t critique de la connaissance, P a ris 1939; La conoscenza d ell’essere, „A cta P o n t.
A cadem iae R om anae S. Thom ae A q.”, N ova Sériés, X III (1947) 103—114;
L e thom ism e, P a ris 1948s; L ’être e t l’essence, P a ris 1948, R em arques sur l’expérience en m étaphysique, W : A c te s d u X lè m e Congres Intern a tio n a l de Philosophie (1953), IV, s. 5—10. C ytując pierw szą z nich używ ać b ędę sk ró tu RM, cy tu jąc trzecią posługiw ać się będę sk ró tem RTh. K orzystać też będę z tłum aczenia J. K r a s n o w o l s k i e g o , R ea lizm m eto d yczn y,
„Życie i M yśl”, (1954), z.l, s. 5—32, z. 2, s. 16—42.
G I L S O N A M E T O D A T E O R I I P O Z N A N I A
157
i niniejsza praca zajm ować się będzie przede w szystkim m etodą staw iania i rozw iązyw ania pierw szych pytań w teorii poznania 5.
3. Filozofia — przypom ina Gilson — w inna znaleźć zespół zasad oczywistych, płodnych w w yjaśnienia, zgodnych ze sobą i z doświadczeniem (RM 14n). „Filozof jako tak i nie m a innego obowiązku poza obowiązkiem pozostawania w zgodzie z samym sobą i z rzeczam i” (RM 14). Idealiści jednak pozbawiają go rze
czy, odmaiwiając ,im istnienia realnego, transsubiektyw nego. Idea
lizm jest przede w szystkim rezultatem fałszywej metody- Od K artezjusza za w yraz praw dziw ie filozoficznej postaw y uchodzi wychodzenie .z myśli, z cogito, uznanie istnienia rzeczy n a pod
staw ie tego, co refleksja znajduje w świadomości. Jeżeli przyjm ie się tak i sposób postępowania jako jedynie popraw ny, filozof staje przed alternatyw ą: bądź znajdzie w m yśli względnie w świa
domości podstaw ę do uznania istnienia rzeczy, znajdzie most, p o którym m ożna przejść z cogito do res sunt, bądź uzna idea
lizm: Przed obrońcą realizm u stoją dwie możliwości: albo znaj
dzie ów „m ost”, albo wykaże, iż kartezjuSzowski pu n k t wyjścia jest bezzasadny i z góry faw oryzuje id ealizm 6.
Gilson przede w szystkim odrzuca idealizm, gdyż nie spełnia on podstaw ow ych w arunków rzetelnej filozofii. Idealizm bowiem
5 A żeby ocenić poglądy G ilsona trzeb a je p rzed tem zrozum ieć i to zrozum ienie czytelnikow i przekazać. A le cóż robić, kiedy b a d a n y a u to r nie zaw sze m ów i w szystko e x p lic ite ? Albo kiedy zachodzi uzasadniona obaw a, że nie używ a on danego te rm in u w jed n y m znaczeniu? A lb a w reszcie, gdy zam iast jednoznacznej tezy o trzy m u jem y obok siebie k ilk a zdań, m ów iących podobnie, ale przecież za każdym razem coś innego?
N ależy w ów czas w yanalizow ać, w y in terp reto w ać z te k s tu jednoznaczne rozum ienie lu b też sform ułow ać k ilk a dopuszczalnych, m ożliw ych. P o sługiw ać się tu m ożna przede w szystkim an alizą k o n tek sto w ą i tym , co zw ie się w podręcznikach m etodologii m etodą in tu ic y jn ą ; je s t ona co p ra w d a zaw odna, lecz uw ażnie stosow ana dać może jednoznaczną tezę, n a d a ją c ą się do dalszego sp raw dzenia i skorygow ania. M oje postępow anie z te k ste m G ilsona dostosow ane będzie do te j sy tu a c ji: tezy w y raźn ie sfo r
m ułow ane przytoczę bez zm ian, inne — w m ia rę po trzeb y — przestylizuję lu b n a w e t uzupełnię. B ędę się sta ra ł refero w ać m yśli G ilsona je d n a k głów nie jego w łasn y m i słow am i. Jeżeli chodzi o ich kolejność, to k ie row ać się b ędę przede w szystkim nie porządkiem , w ja k im one w y stę p u ją w dziełach b adanego a u to ra , lecz zw iązkam i rzeczow ym i, ja k ie m iędzy nim i zachodą.
6 Spór m iędzy idealizm em a realizm em dopuszcza — ja k w iem y —
w iele in te rp re ta c ji. U G i l s o n a chodzi w yraźnie o istnienie, w zględnie
sposób istn ien ia św iata realnego, a w ięc o zagadnienie m etafizyczne (RM
8, 14, 74, 79n, 90), chociaż fak ty czn ie porusza też teoriopoznaw czą w ersję
sporu.
1 3 8 A N T O N I S T Ę P I E Ń
wychodzi z zalsad nieoczywistych i nieuzasadnionych (zasada im m anencji i zasada pierw szeństwa w ujęciu poznawczym m yśli przed 'bytem). J e st w yraźnie niezgodny z doświadczeniem i de
strukcyjny, jałow y poznawczo. Pokazuje to historia filozofii.
A rgum entacja z zachodzenia błędów i niemożliwości rozróżnienia między snem i jaw ą jest niewystarczająca.
Gilson nie zatrzym uje się dłużej nad obalaniem idealizmu.
Może dlatego, że swe rozważania tra k tu je jako dyskusję w e- wnątrz-tomistyczmą, a w śród tom istów trudno znaleźć idealistę.
Zasadę im m anencji tra k tu je jako dowolny postulat, pozbawiony oczywistości i prowadzący do kłopotliw ych dla idealizm u kon
sekw encji (RM 79). Idealista po prostu m iesza „byt dan y w m yśli”
i „byt dany przez m yśl” (RM 89) i nie dostrzega, że „z faktu, iż w szelka reprezentacja jest rzeczywiście m yślą, nie w ynika an i to, że jest ona tylko m yślą, ani naw et to, by „m yślę” m iało w arunkow ać w szystkie m oje reprezentacje” (RM 93). Z kontekstu wynika, że francuski filozof m a n a uwadze dwa sform ułow ania zasady im m anencji: 1) wszystko, co poznajem y jest częścią, pod
m iotu (świadomości), 2) wszystko, co poznajem y jasit zależne od podm iotu (świadomości). Wieloznaczność zw rotów „zależny od m yśli” czy „uw arunkow any przez m yśl” m ożna zarzucić zarówno Gil son owi jak i im m anentystom .
4. Realizm krytyczny pośredni to stanowisko, k tóre — odrzu
cając zasadę im m anencji — pozytyw nie rozw iązuje „problem m ostu”, k tóre na' podstawie analizy świadomości (cogito) dowo
dzi istnienia św iata realnego. Gilson rozpraw ia się z nim na przykładzie argum entacji D. M erciera, tra k tu ją c założyciela szkoły lowańskiej jako klasycznego przedstaw iciela realizm u pośredniego w śród neoscholastyków 1.
M ercier wychodzi z faktu doświadczalnego i z w yjaśniającej ten fa k t zasady: faktem jetsit doznaw anie w rażeń (impresji), za
sadą — m etafizyczna zasada przyczynowości sprawczej (RM 20).
S am jednak fakt doświadczalny nie upoważnia nas do uznania
7 O pow iadając się w d y sk u sji m iędzy G i l s o n e m (RM 18—39, RTh
11 przyp.) a N o ë l e m (Le réalism e im m édiat, s. 120—134) w spraw ie
im m ediatyzm u M erciera w zasadzie za G ilsonem (por. też J. S t ę p a ,
P oznaw alność św iata rzeczyw istego w o św ietlen iu św. Tom asza, Lw ów
1930, s. 21n), przyznać trzeba, że i ta in te rp re ta c ja M erciera nasuw a
tru d n o ści w szczegółach.
G IL S O N A M E T O D A T E O R I I P O Z N A N I A
139
realizm u. M ercier nie przeczy tem u, że poznajem y w prost rzeczy istniejące, ale sądzi, że dopiero odpowiednia rozumowa operacja może nadać pewność świadectwu zmysłów. Stanowisko jego jest tedy — używ ając słów Gilsoma — bezpośrednim realizmem ontolo- gicznym i pośrednim realizm em fcryteriologicznym (RM 24n).
Zasadniczy argum ent Mercienai za tezą realistyczną przebiega w edług następującego schem atu (niech p symbolizuje „jestem bierny w odbieraniu w rażeń ”, q sym bolizuje „w rażenia w ystę
p u ją — w. m ojej świadomości — przypadkow o”, r sym bolizuje
„w rażenia w ym agają przyczyny”, s sym bolizuje „ja jestem przy
czyną w rażeń”, t sym bolizuje „przedm iot realny jest przyczyną winażeń”) 8:
CKKKpqCpNsKCqrCrN Estt co m ożna skrócić do postaci:
C K K C pN & N ^tot
A rgum ewtacja więc nie budzi zastrzeżeń co do poprawności form alnej w ynikania. Pozostaje jeszcze spraw a prawdziwości prze
słanek dowodu.
W skróconej w ersji dowodu jest ich trzy:
1) jeśli (ja) je ste m b ie rn y w o d b ieran iu w rażeń, to (ja) n ie jestem p rzy czyną o d b ieran y ch w rażeń,
2) ja jestem przyczyną odbieranych w rażeń albo przedm iot re a ln y je st przyczyną o d b ieran y ch w rażeń,
3) je ste m b ie rn y w o d b ieran iu w rażeń.
P rzesłanka ostatnia je st n atu ry em pirycznej, dwie pierwsze natom iast u stalają związki między (możliwymi) faktam i. Nie kw estionując prawdziwości przesłanki, stw ierdzającej bierność podm iotu w doznaw aniu w ra ż e ń 9, w ypada zapytać o uzasadnie
nie pozostałych. Otóż do w ykazania ich prawdziwości w ydaje się niezbędne założenie praw dziw ości zasady przyczynowości: bowiem tylko w o parciu o tę zasadę m ożna twierdzić, iż w rażenia jako przypadkow e (przygodne) w ym agają przyczyny i że przyczyną
8 D. M e r c i e r , C ritériologie générale, L o u v a in -P a ris 19117, s. 359n;
zaraz po ty m po d aje — za B alm esem — d ru g i dowód, rów nież o p a rty na zasadzie przyczynow ości.
9 S iła tego fa k tu je s t ta k w ielk a, że n a w e t solipsiści u z n a ją że „dane
w rażen io w e” n a rz u c a ją się podm iotow i i o b ja w ia ją sw ą niezależność
w y stę p u ją c dow olnie w sto su n k u do podm iotu i w edług w łasnych p ra
w idłow ości. Zob. A. K r z e s i ń s k i , W obronie św iata transcendentnego,
P o zn ań 1927, s. 9, 31 i 33.
140
A N T O N I S T Ę P I E Ńtą nie może być ja — podm iot poznający. (Gdzie indziej dowodzi Mercie!-, że nie może nią być także i Bóg).
Gilson podnosi podobieństwo tej argum entacji do rozważań, jakie znajdujem y w szóstej m edytacji D escartesa (RM 20n).
Przeciw realizm owi pośredniem u w ystępuje Gilson dwojako:
wprost, atakując w ynikanie tezy realistycznej z przesłanek M er- ciera, i niew prost, atakując sam problem , którego M ereier podjął się rozwiązać.
Drugi sposób w ydaje się być bardziej zasadniczy, gdy negując podstaw y „problem u m ostu” czyni zabiegi realistów pośrednich zbytecznymi. Zdaniem Gilsona „problem m ostu” nie istnieje, skoro tylko uświadom im y sobie, że nie jest tak, aby w naszym po znaniu z jednej strony istniała świadomość (względnie podmiot), z drugiej przedmiot, a w środku granica lub przepaść (wybór między tym i możliwościami zależy od właściwości w yobraźni badacza). M etafizyka poznania w yjaśnia stru k tu rę poznania i w y
kazuje, że nie m ożna świadomości ludzkiej traktow ać spacjali- zująco, n a w zór obejmującego ¡przestrzennie naczynia.
A rgum ent ten jednak nie załatw ia ostatecznie spraw y „pro
blem u m ostu” : źródłem tego problem u może być bow iem nie błędna teoria ontycznej stru k tu ry świadomości czy ak tu poznania, ale racje natu ry czysto teori ©poznawczej: mianowicie to, iż za
chodzenie pom yłek i złudzeń każe ograniczyć naszą pewność poznawczą tylko do sfe ry cogito i dokładnie pytać o zasadność innej wiedzy, spoza tej sfery pochodzącej, a w szczególności o podstawy wiedzy o istnieniu ciał. Podważyć tak postaw iony problem m ożna jedynie przez pokazanie, że racje ograniczające naszą pewność do sfery cogito są niedostateczne. Gilson w praw dzie dotyka tej spraw y (szczególnie RTh 198n), lecz nie w sposób, na jaki zasługuje; zresztą w tym celu m usiałby dokładnie zastat- nowić się nad w arunkam i staw iania p y tań w nauce.
Pozostały argum ent Gilsona m a również w swej istocie cha
ra k te r metafizyczny. I tu też za Noelem stwierdza, że z m yśli (będącej tylko obrazem rzeczy) do rzeczy przejścia nie m a: „ to ,, co jest kopią lub reprezentantem , nie pozwoli nam nigdy na dojście do samej rzeczy. Zasada przyczynowości nic tu nie zmieni;
do haka namalowanego na m urze nie możemy przywiesić innego
G I L S O N A M E T O D A T E O R I I P O Z N A N I A 1 41
łańcucha, jak tylko łańcuch również nam alow any na m urze”
(RM 4). Inaczej mówiąc: różnica ontyczna m iędzy porządkiem m yśli (intencjonalnym ) a porządkiem bytu (egzystencjalnym) uniem ożliwia przejście z jednego do drugiego. W ydaje się, iż Gilson nié m a preten sji do M erciera o to, że ten posłużył się zasadą przyczynowości, ale tylko o to, że założyciel szkoły lowań- skdej uważał, iż w yw iódł z m yśli istnienie rz e c z y 10.
Wszystko tu zależy od pojęcia „m yśli” (cogito). Otóż nie widać racji dla odniesienia do p unktu w yjścia M erciera noëlowskiego obrazu h aka nam alowanego na m urze (00 nie znaczy, iż obrazu tego nie można odnieść do w szystkich realistów pośrednich) : belgijski k ardynał nie wychodzi od analizy k o p i i rzeczywi
stości, ale od stw ierdzenia — niepow ątpiew alnego w edług niego, bo mieszczącego się w sferze cogito — że ja-podm iot poznający doznaje w rażeń, przy czym ich przygodny ch arak ter wym aga przyczyny spraw czej zew nętrznej w stosunku do podmiotu. M er
cier więc n ie wywodzi z m yśli (jeśli „m yśl” to „kopia”, „świa
domość siebie” lub coś w tym rodzaju) bytu, an i naw et z poznania istnienia rzeczy samo istnienie rzeczy. Zagadnienie, k tóre on roz
w aża jest zagadnieniem jak najbardziej m etafizycznym ! M ercier szuka przyczyny istnienia doznawanych przez podm iot wrażeń.
Przekonyw a nas o niesłuszności Gilsonowego zarzutu i pokazana powyżej stru k tu ra form alna w yw odu M erciera : prawdziwość w niosku („rzeczy istn ieją”) zależy jedynie od wyłączności alter
natyw y „jak albo rzecz” i od obow iązyw ania bytów przygodnych zasady przyczynowości.
Stanow isko realizm u pośredniego jest błędne dlatego, że po
pełnia petitio principii, przyjm ując m etafizyczną zasadę przyczy
nowości (sprawczej) jako tezę dotyczącą św iata realnego. W głów
nym dowodzie M erciera dw ukrotnie p rzyjm uje się tezę dowo
dzoną („rzeczy istn ieją”): raz uznając zasadę przyczynowości (za
sada ta u jm u je stosunki, m iędzy bytam i, jej przyjęcie ted y su- ponuje znajom ość ow ych bytów, zdobytą w doświadczeniu, a więc istnienie św iata realnego i w artość doświadczenia zew
10 RM 9: „w ychodząc od percipii nie m ożna dojść do innego esse, ja k ty lk o do esse tego percipii”, ale nieco w yżej czytam y, iż w m yśli z n a j
d u jem y ty lk o myśl.
1 4 2 A N T O N I S T Ę P I E Ń
nętrznego), drugi ra z stosując ją do w rażeń (a więc tra k tu ją c je jako byty realne) a .
Powyżej rozpatryw any n ietrafn y zairzut Gilsona w stosunku do M erciera m a źródło w braku odróżnienia m iędzy cogito in ter
pretow anym jako irreaina „Czysta świadomość” a cogito in terp re
tow anym jako doświadczenie w ew nętrzne realnego podm iotu (rozróżnienie to w w yraźny sposób przeprow adził E. Husserl).
M e rd e r 'przyjmuje drugą interpretację cogito. Gilson m ógłby co najw yżej zakwestionować identyczność tego cogito z k artezju- szowskim. Ale to już inna sprawa.
5. Gilson i Noël zgadzają się ze sobą, iż należy odrzucić rea
lizm pośredni i przyjąć realizm bezpośredni (RM 7). Nie można bowiem udowodnić istnienia rzeczy, a szczególnie nie można udowodnić istnienia rzeczy wychodząc z (analizy) myśli. Istnienie to można tylko spostrzec i — co najw yżej — kom uś „pokazać”.
Illacjonizm i im m ediatyzm naw zajem siebie w ykluczają, i dopeł
niają: negacja jednego pociąga za sobą afirm ację pozostałego-
„Z chw ilą gdy się przyjm ie realizm bezpośredni, nie może być już mowy — z samej definicji — o w ykazaniu czy też udowod
nieniu istnienia św iata zewnętrznego. Chodzi tylko o odnalezie
nie tego istnienia lub też — ja k mówi Noël — o pokazanie go”
(RM 4 0 )12. Realizm te n polega bowiem n a uznaniu, iż akt myśli (pensée) u jm uje bezpośrednio rzeczywistość niezależną od myśli (która ją reprezentuje) i od a k tu myśli (który ją ujm uje) (RTh 41).
Ale pozostaje problem : w jaki sposób m ożna pokazać istnienie św iata realnego? (RM 40).
I tu rozchodzą się poglądy Gilsona i Noëla: każdy z nich obie
ra i zaleca inną m e t o d ę pokazania tego istnienia (RM 40), a przy tym uważa ją za jedynie możliwą! Wywołało to długo
trw ałą dyskusję m iędzy obu badaczami, która chociaż stworzyła okazję do bliższego rozpatrzenia sprawy, jednakże na sformuło
11 Realizm pośredni m ógłby uchylić za rz u t błędnego koła w dow o
dzeniu, gdyby 1° spór m iędzy idealizm em a realizm em nie dotyczył ist
nienia realnego podm iotu jak o b y tu psychofizycznego lub p rzy n ajm n iej psychicznego, 2° analiza m etafizyczna ta k pojętego p rzedm iotu dopro
w adzałaby do uznania zasady ra c ji dostatecznej.
12 A partir du m o m e n t où l’on adm et u n réalism e im m édiat, il ne
p e u t p lu s être question, par d éfin itio n m êm e, de d ém ontrer l’existence
d u m ande extérieur, ou de la prouver; il ne p e u t p lu s s’agir que de la
tro u ver ou, com m e d it Mgr Noël, de la m ontrer.
G I L S O N A M E T O D A T E O R I I P O Z N A N I A
143
w anie sam ych stanow isk w płynęła raczej nieznacznie; prowadzo
na była od r. 1930 (tzn. od czasu ogłoszenia pierwszego ¡artykułu z późniejszego zbioru Le réalisme m éthodique) aż bez m ała do śmierci Noëla.
Zasadnicza różnica m iędzy Noëlem a G ilsanem zdaje się leżeć w obraniu przez nich odm iennych punktów w yjścia i oparcia dla filozofii; dla pierw szego jest nim cogito, k tóre czyni rea
lizm krytycznym , ale drugiego poznanie, będące bezpośrednim ujęciem istniejących realnie rzeczy.
Oto jak przedstaw ia się Noëlowa m etoda pokazania istnienia rzeczy w ośw ietleniu Gilsona (RM 9n, 39—44, RTh rozdz. II, staczeg. s. 68nn).
P unktem w yjścia lowańskiego badacza są „bezpośrednie dane świadomości, przy jęte takim i, jakim i są” ; są one nam dane jako obce; nie m ożna ich w ytw orzyć ani zniszczyć. To, oo pojmowane, jest rzeczyw iste — to pierw sze, podstawowe stwierdzenie. Ale od czego zacząć pokazywanie; od tego, że pojmowane, czy od tego, że rzeczyw iste? Noël w ybiera pierw szą drogę, daje pierw szeń
stw o aspektow i podm iotow em u poznania przed ¡aspektem przed
m iotow ym . S tw ierdza co praw da, że św. Tomasz rozpoczynał od razu od drugiego stadium (Gilson dodaje, iż tego pierwszego u A kw inaty w ogóle nie było), ale sądzi, że takie postępowanie u tru d n ia współcześnie dyskusję. Okazuje się więc, że ..trzeba po
kazać pośrednio to, oo dane je st nam bezpośrednio. W tedy m yśl pozostanie nadail jedynym upraw nionym puniktem w yjścia i opar
cia, a postulatow i krytycyzm u stanie się zadość. Oczywiście nie je st to cogito kartezjańskie (Noël zdecydowanie odrzuca zasadę im m anencji oraz illacjomzm), jest to „cogito o tw arte” (cogito ouvert) — analizując bowiem to, co pojmowane, znajdujem y w nim rzecz transcendentną.
Gilson przyznaje, iż realistyczna tendencja Noëla jest jasna i nie m ożna jej nic zarzucić (RM 4ln). Niem niej jednak atakuje ostro koncepcję „cogito otw artego” jako p unktu wyjścia, skiero
w ując przeciwko niej szereg argum entów:
1) „Cogito o tw a rte ” jest albo m yślą, albo bezpośrednim uję
ciem rzeczy ( = poznaniem ); jeśli myślą, to nie różni się od k âr-
tezjańskiego „cogito zamkniętego” .i nie doprowadzi do (uznania)
istn ien ia rzeczy, jeśli zaś poznaniem, to użycie słowa cogito jest
144
A N T O N I S T Ę P I E Ńpo prostu u n trom pe—l’oeil — przyjm uje się w nim bowiem to, co się m a dopiero wyamąlizowąć, dowieść (RTh 75, por. też 46n).
Jeżeli przedm iot jest bezpośrednio zaw arty w m yśli (a ta k rzecz m a się w drugim przypadku), nie może Noël tw ierdzić, iż w y
chodzi z m yśli jako niepow ątpiew alnego p u n k tu (RTh 74). Nie zachodzi poza tym możliwość obrania ' p u n k tu pośredniego m ię
dzy m yślą a poznaniem, nie możnai też równocześnie wychodzić z m yśli i z b y tu (RTh 77).
2) Cogito nie jest pierw szą oczywistością, nie można więc je czynić punktem wyjścia.
3) Używanie cogito w znaczeniu innym niż kartezjańskie może jedynie spowodować nieporozum ienia w śród dyskutantów .
4) Wysunięcie n a pierw szy plan tego, że pojmowane, zam iast tego, co pojmowane, jest (psychologicznie) fałszywe: faktycznie najpierw ujm ujem y rzecz a następnie siebie jako poznającego.
5) Stąd też takie postępow anie nie jest zgodne z duchem tomizmu.
N ajw ażniejszy z powyższych w ydaje się zarzut godzący w prost w sens zabiegów i koncepcji Noëla: jeżeli jego punkt w yjścia nie pokryw a się z kartezjańskim , przestaje być krytycz
ny. W zw iązku z nim kolejno omówię koncepcję „cogito o tw ar
tego” u samego Noëla
'Orazspraw ę rozum ienia krytyczności wzglę
dnie krytycyzm u.
6) W ybór przez Noëla cogito jako punktu w yjścia jest rezul
tatem — podobnie jak u Descartesa — poszukiw ania niepow ątpie
walnego punktu oparcia dla filozofii i poznania w ogóle. Drogą prowadzącą do niego jesit, traktow ane jako zabieg techniczny, powszechne w ątpienie m etodyczne 13, a właściw ie — jak powinien by ł zgodnie z własną m yślą powiedzieć — próba powszechnego w ątpienia, k tó ra kończy się n a dotarciu do tego, co oczywiste, co myśli badacza najbliższe.
Najbliższa m yśli (badacza) jest sam a myśl. Bez n iej nie można sobie pomyśleć kontaktu poznawczego z rzeczą: wiedzieć prze
cież możemy tylko to, co ujm uje myśl, rzecz poznana je st zaw sze poznana przeze mnie. Z tego jednak, że zachodzi w poznaniu pew na relacja m iędzy podmiotem a przedmiotem, nie wynika,
18 L. N o ë l , L e réalism e im m édiat, s. 26, 270 i in.
G I L S O N A M E T O D A T E O R I I P O Z N A N I A 1 4 5
iż przedm iot poznaw any je s t od tej relacji zależny 14. Przedm iot m yśli różni się od a k tu myśli, przeciw staw ia się tem u ostatnie
m u, choć iz drugiej strony nie m a m yśli próżnej 15. Należy w praw dzie odróżnić od m yśli m yślącej (pensée pensante) m yśl pom yślaną pnzez in n ą m yśl (pensée pensée), jednakże i m yśl o m yśli nigdy nie m a do czynienia z sam ą m yślą: w raz z nią u jm uje i jej p rz e d m io t10. Przedm iot re a ln y !17 Nie m a bowiem nie tylko myśli bez przedm iotu, ale i przedm iotu bez rzeczyw istości18. Dzięki tem u m yśl może porów nać rzecz, u jętą w poznaniu, z poznaniem ujm ującym rzecz 19.
Nie w ydaje się, by m ożna było cogito Noëla porównyw ać z pierw szą zasadą z M edytacji K artezjusza czy np. z aktem - norm ą z Epistemologii van Stennberghena. Jesit to po prostu refleksja krytyczna, refleksja następcza (post), świadom a i sy
stem atyczna. Ja k przystało n a refleksję, zakłada uprzedzające ją poznanie rzeczy jako swój przedm iot b a d a ń 20. Stąd zarzut, że przyjęcie cogito za p u n k t w yjścia stoi w niezgodzie z faktycz
nym sposobem poznaw ania, rozpoczynającym od ujęcia bytu, w ypływ a z nieporozum ienia. Noëlowskie cogito nie jest bowiem teorią poznawaniai, ani n aw et punktem w yjścia — jeśli z tym ostatnim łączy się jakieś określenia n a tu ry chronologicznej.
Cogito zabezpiecza tylko krytyczność poznania,' jest podstawą osądu w artości tezy realizm u. Pozw ala ano — zdaniem Noëla — w skazać w śród przedm iotów ujm ow anych przez świadomość przedm ioty od niej niezależn e21. J e st rozpoznaniem, odnalezie
niem i precyzyjnym sform ułow aniem re a liz m u 22.
Nie je st więc „cogito otw arte” jakąś „czystą m yślą”, jeśli ta ostatnia stanow i coś innego niż uświadom ione poznanie lub myśl o poznaniu, a zwłaszcza jeśli m a być m yślą bez relacji do przed
14 Tam że, s. 270.
15 Tam że, s. 31n.
18 Tam że, s. 32.
17 Tam że, s. 34.
18 Tam że, s. 140.
10 Tam że, s. 272 (podkreśla to też v. S t e e n b e r g h e n ) . Z powyższego w idać, iż N o e 1 n ie czyni różnicy m iędzy „m yślą” a „poznaniem ”, co spo
ty k a m y (na ogół) u G i l s o n a . 20 Tam że, s. 138n, 271.
21 Tam że, s. 37.
22 Tam że, s. 39.
10 — R o c z n ik i F ilo z o f i c z n e . T . X . z. 1
146 A N T O N I S T Ę P IE Ń "
m iotu realnego. Nie m a też nic wspólnego z tym , co Gilson nazyw a
„m etodą refleksyjną” (RM 95), a oo m a — zdaje się — polegać na ograniczeniu się do takiej postaw y badawczej wobec tego, co pojmowane, że ujm uje się tylko ten jego aspekt, że je st poj
mowane. Nie jest wreszcie „cogito otw arte” jedynie zwykłym uświadomieniem sobie (znajomością) tego, że poznajem y rzeczy;
dochodzi w nim bowiem — według Noëla — do tej świadomości poznania świadomość wartości tego poznania, dochodzi pewność, która nie ulega wątpliwości, gdy m am y do czynienia z m yślą 0 m yśli (Gilson by tu zapewne powiedział: z m yślą o poznaniu).
W ydaje się przeto, że n ie m a ta k istotnej różnicy między
„m yślą” (pensée) Noëla a „poznaniem ” (connaissance) Gilsona, jak to widzi autor Realizm u metodycznego i że dyskusja w spraw ie „cogito otw artego” m iała w poważnej m ierze swe źródło w niedostatecznie efektyw nej trosce dyskutujących o jed
noznaczność wchodzących w grę term inów.
Pozostaje do rozpatrzenia spraw a krytyczności stanowiska ucznia: Merciera.
7. Nie mogę tu ta j wchodzić w szczegółową analizę terminów.
,¡krytyka”, „krytycyzm ”, „krytyczny”, używ anych w rozm aitych sytuacjach i 'znaczeniach. Dokładne odróżnienie różnorodnych rozum ień takich zw rotów jak „realizm krytyczny”, „krytyczny p u n k t w yjścia”, czy „krytyczny p u n k t oparcia” b y nas daleko odwiodło od głównego tem atu rozważań. W każdym razie zgod
nie z intuicjam i panującym i n a terenie języka potocznego i ję
zyka lite ratu ry naukow ej stw ierdzić można, że „krytyczny” jest przym iotnikiem w yrażającym wartościowanie- pozytywne, uży
w anym n a ogół zam iennie z określeniam i „nienaiw ny”, „niedog- m atyczny” lub „dobrze (odpowiednio) uzasadniony”. Ze scharak
teryzow aniem znaczenia dwóch pierw szych nie m a trudności:
„nienaiw ny” znaczy zazwyczaj tyle, oo „niespontaniczny, osiąg
n ięty świadomie i planowo” lub „nie o p arty jedynie na poznaniu potocznym ”, „niedogm atyczny” właściw ie tyle, co „uzasadniony, poparty racjam i”. Jeżeli natom iast chodzi o trzecie określenie, to trzeba przyznać, że istnieją rozm aite jego koncepcje.
Jeżeli Gilson tw ierdzi, że niem ożliw y je st realizm bezpośredni
1 krytyczny zarazem, to nie chce oczywiście przez to powiedzieć,
G I L S O N A M E T O D A T E O R I I P O Z N A N I A
147
że niem ożliw y jest realizm dobrze uzasadniany. Francuski filozof w yróżnia kilk a znaczeń w yrażenia „realizm krytyczny” (sam nie zawsze używ a go w sposób jednoznaczny), jednakże za właściwe przyjm uje rozumienie kantow skie (RM 77, 84, RTh 42, rozdz. VI, i in.).
K ry ty k a poznania (critique de la connaissance lub po prostu critique) jest d la G ilsana i odrębną dyscypliną i swoistą metodą;
„Je st to przedsięwzięcie m ające na celu stw orzenie a p r i o r i podstaw d la naszego poznania, a przez to nakreślenie m u granic”
(RM 84, por. też 81). Nie jest w ięc a n i „refleksyjną analizą alktu poznania, w której by w rów nej m ierze uwzględniony był pod
m iot i przedm iot”, ani też „¡krytyką wiedzy (critique des connais
sances), w której usiłow ano by powiedzieć, za pomocą jakich oznak m ożna odróżnić to, co prawdziwe, od tego, oo fałszyw e” (tamże) 23.
Szuka w arunków poznania (prawdziwego) a priori czyli w ram ach
„czystego poznania”, tzn. poznania wolnego od doświadczenia (zmysłowego i zm ysłow o-intelektualnego ?, zewnętrznego i we
w nętrznego? — pytania pod adresem Gilsona), jest przeto wcze
śniejsza od doświadczenia: bada w arunki jego możliwości (RTh 169—175). Poniew aż jest to badanie a priori, dla Gilsona zdaje się n ie zachodzić różnica w krytyce m iędzy „badaniem w aru n ków poznania” a „ustalaniem w arunków poznania”.
P rzy tak im rozum ieniu „krytyki” i „krytyczności” jasne jest, że „realizm krytyczny (lub realistyczna k ry ty k a poznania) to k w a d ratu ra koła i gorzej jeszcze” (RM 10, 83, RTh 77, 162 i in.).
Byłoby to bowiem stanowisko, uznające istnienie św iata realnego w oparciu o „czyste poznanie”, a w ięc poznanie niezależne od doświadczenia zewnętrznego, od spostrzegania bytów realnych.
Problem k ry ty k i je st tego rodzaju, że stoi ona poza zagadnieniem istnienia św iata i nie m a praw a do wygłaszania jakichkolwiek tez o charakterze m etafizycznym czy w ydaw ania opinii o realiz
m ie i idealizm ie (RM 77, RTh 176n). Dostrzegał to K ant, staw ia
jąc istnienie rzeczy (noumenon) poza dyskusją (RM 11).
Podobną trudność widzi Gilson i w możliwości bezpośredniego realizm u krytycznego (aczkolwiek staje się tu ostrożniejszy w for-
23 G ilson odróżnia i p rzeciw staw ia sobie k ry ty k ę poznania (w ogóle) — critiq u e de la connaissance, o raz k ry ty k ę poszczególnych poznań — c ri
tiq u e des connaissances.
148 A N T O N I S T Ę P I E Ń
mułowianiu zarzutu sprzeczności: RTh 46). Nie odnosi się ona jednak do Noela, u którego term in „krytyczny” n ie m a wcale p o sm aku ¡kantowskiego.
P ostulat krytycyzm u — wym agający, by n a teren ie nauki uznawać tylko tw ierdzenia odpowiednio uzasadnione — w ynika z przyjęcia taw. racjonalnej koncepcji nauki i nie może być sprow adzany do jego poszczególnej interpretacji, np. kartezjań- skiej czy kaniow skiej. A ta k czyni Gilson, skoro sądzi, że trudno mówić o krytycznośca realizm u tam , gdzie się nie rozwiązuje problem u K anta (RTh 162n). Ma on rację, że nie każda refleksja jest k rytyczna i że sam o odrzucenie k ry ty k i nie m usi, być ¡kry
tyczne, zna inne znaczenia ty ch term inów (RM 85n), niem niej w raca do kaniowskiego jako właściwego.
P odkreśla wreszcie Gilson w sw ej krytyce Noela sprzeczność, m ającą zachodzić m iędzy krytycyzm em (czy krytycznością) a im m ediatyzm em czyli realizm em bezpośrednim (RTh rotzdz. II)-
Realizm bezpośredni głosi, że podm iot w akcie poznania u j
m uje w prost, bezpośrednio, bez dyskursu, rzeczywistość od niego niezależną (RTh 41, 47). Gilson rozum ie tezę im mediatyzm u nie jako proste stw ierdzenie fa k tu spostrzegania istniejących rzeczy, ale jako stw ierdzenie pewności tego faktu, podyktowane jego oczywistością przedm iotow ą (RTh 46—48).
W ystępując przeciwko krytycznem u realizm owi bezpośrednie
m u Noela (RTh 41—50, 68—79), Gilson przede w szystkim stw ier
dza :■ w edług im m ediatyzm u istnienie rzeczy jest oczywiste, więc po co jeszcze uzasadnić realizm. Takie uzasadnienie zapew ne po
legałoby n a tym , że uznanie oczywistości istnienia rzeczy uzależ
niałoby się od (uznania) innej oczywistości: oczywistości myśli.
Ale — pom ijając już spraw ę niemożliwości przejścia z myśli o istnieniu rzeczy do (uznania) istnienia rzeczy — wówczas stoimy w sprzeczności z przyjętym im m ediatyzm em : „bylibyśm y w tedy pew ni uchw ycenia bezpośrednio rzeczywistości różnej od myśli, lecz nie bylibyśm y bezpośrednio pew ni” (RTh 46). Realizm rasz uznany może być co najwyżej realizm em broniącym siebie, a nie realizm em krytykow anym lub krytycznie uzasadnianym .
Ustosunkowując się do powyższej argum entacji Gilsonai, trzeba
najpierw stwierdzić, iż chociaż praw dą jest, że zdanie oczywiste
nie w ym aga dalszego uzasadnienia, to i praw dą jest, że nie dla
G I L S O N A M E T O D A T E O R I I P O Z N A N I A 14 9
każdego każda oczywistość jest oczywista: dzieje myśli poznaw
czej dostarczają szeregu na to dowodów. Szkoła scholastyczna nie m oże się poszczycić w yczerpującym i analizam i na ten tem at (argum entację Gilsona m ożna by naw et zainterpretow ać jako uza
sadnienie zaniechania takich analiz) i wobec tego Noel i jem u podobni m ają podstaw y do szukania bardziej skutecznego sposobu pokazywania oczywistości. Nie w ystępuję przeciwko oczywistości ani też nie opowiadam się za noelowskim rozwiązaniem tru d ności. Chcę tylko zaznaczyć, iż istnieje aktualnie problem oceny oczywistości, i że u Gilsona można znaleźć jedynie fragm entarycz
ne zaczątki jego rozwiązania.
P rzyjm uje się w tomizmie, że w ażną rolę w uznaniu zdań oczywistych odgryw a świadomość w iernego (obiektywnego) u ję
cia przedm iotu w poznaniu; czynność ta (w term inologii scho- lastycznej — reflexio in actu exercito) jest właściw ie integralną częścią ak tu poznawczego, w 'którym spostrzega się rzeczy czy też u jm uje konieczne zw iązki treściowe. Zauw aża się przy tym, iż oczywistość nie m usi w ystępow ać spontanicznie, w ym aga od
pow iedniej sytuacji, obycia się podm iotu w danej sprawie, do
kładnego w niknięcia um ysłu itp. Czyż jednak nie trzeba dokład-.
nie zanalizować charak teru tej „refleksji” i w arunków w ystępo
w ania oczywistości? Czyż nie lepiej będzie — n a terenie nauki — zastąpić prostą świadomość czy samoświadomość metodycznym roztrząsaniem , zam ienić refleksję in actu exercito w refleksję in actu signato, n ie zapominając zresztą o różnicy m iędzy nimi?
Nie w ydaje się, żeby tak a refleksja m iała stanowić przeszkodę w poznaw aniu rzeczywistości (podkreślają to Noel, de Conninck, van Steenberghen) i żeby nie było możliwe — w pew nym sensie równoczesne — w ychodzenie i z b y tu i z m yśli. Nie m a tu żad
nego przejścia o charakterze dyskursu, jak nie było go w prostym stw ierdzeniu jakiegoś faktu czy związku bezpośrednio oczywi
stego. N atom iast zdanie „oczywiste jest, że rzeczy istnieją” na
b iera znacznie bogatszej, racjonalnie, naukotwórczo oenniejszej treści. Nie m ożna przeto za Gilsonem, Nicolasem i innym i u trzy
m ywać, że reflek sja jest krytycznie bezsilna, że nie dodaje nic nowego do krytykow anego p o z n a n ia 24.
24 P odobną ro lę do tom istycznej reflexio in actu exercito pełni u fe
nom enologów In g ard en o w a koncepcja (intuicji) p rzeżyw ania (Durchleben).
1 5 0 A N T O N I S T Ę P I E Ń
Zbierając uczynione powyżej uwagi, sądzę, że m ożna stw ier
dzić niedostateczność argum entacji Gilsona przeciw ko możliwości zajęcia w sposób w olny od sprzeczności stanow iska krytycznego realizm u 'bezpośredniego. Nie znaczy to jeszcze, że propozy
cja Noela i jem u podobnych jest m erytorycznie trafna.
8. Według Gilsona „realizm krytyczny” nie prowadzi do sprzeczności jedynie pod w arunkiem , iż oznacza: 1) realizm filo
zoficzny (metafizyczny), 2) realizm krytykujący idealizm i samą krytykę (kantowską — rozumie się), 3) realizm odróżniający, w oparciu o klasyczną definicję prawdy, rzeczywistość od pozoru i błędu (RTh 18in). We w szystkich tych przypadkach maimy do czynienia z realizm em założonym, nie zaś w yprow adzanym , z rea
lizmem broniącym się, używ ającym refleksji, ale nie poddanym krytyce. Odrzucenie realizm u krytycznego nie pociąga za sobą przyjęcia realizm u naiwnego. Pozostaje jeszcze stanow isko nie- naiwne, filozoficzne, oparte z jednej strony na podstawowych i naturalnych oczywistościach (oczywistości istnienia rzeozy i oczywistości tzw. pierw szych zasad), z drugiej zaś n a krytyce idealizmu — stanowisko r e a l i z m u m e t o d y c z n e g o .
Zestaw m y — idąc za wypowiedziam i Gilsona — podobieństwa i różnice zachodzące między obu realizm am i:''krytycznym i me
todycznym. Podobieństwa:
1) Oba są nienaiw ne, tan. świadome siebie, w łasnej wartości i celu, do którego zmierzają.
2) Oba są niedogmaityczne, tzn. w ysuw ają teoretycznie ważne racje za przyjęciem głoszonych przez siebie tez.
3) Oba też odrzucają zdecydowanie idealizm jako stanowisko nieuzasadnione i błędne.
Różnice:
1) Realizm m etodyczny wychodzi z bytu, w jego św ietle roz
waża i ocenia poznanie, realizm krytyczny wychodzi z myśli, w niej szuka w arunków poznawialności rzeczy.
2) Realizm m etodyczny wychodzi ze stw ierdzenia pewnego f a k t u , realizm krytyczny ód (apriorycznego) określenia w a
jak o św iadom ości a k tu świadom ości, nie stanow iącej now ego a k tu , lecz całość ontyczną z przeżyciem (aktem przeżyw anym ). Zob. R. I n g a r d e n , Uber die G efahr einer P etitio Principii in der E rken n tn isth eo rie, „ J a h r
buch i ü r Philosophie und phänom enologische F o rsch u n g ”, IV (1921)
545—568.G I L S O N A M E T O D A T E O R I I P O Z N A N I A
151
runków , k tó re spełnić m a poznanie rzeczywistości, tym sam ym dając pierw szeństw o m o ż l i w o ś c i przed faktem .
3) Realizm m etodyczny uzasadnia swe stanow isko negaitywnie:
w ykazaniem błędności stanow iska idealistycznego, oraz pozytyw nie: okazaniem oczywistości i owocności sw ych podstaw ow ych za
sad; realizm k rytyczny je st uzasadniany przez krytykę, stara się przez analizę m yśli dotrzeć do istniejących rzeczy.
Niekiedy tę różnicę u jm uje Gilson krótko: poznanie lub m y
ślenie.
Zobaczmy, czym faktycznie różnią się realizm krytyczny Noela i realizm m etodyczny Gilsona w uzasadnianiu negacji idealizmu.
Dla realizm u krytycznego decydujące jest stw ierdzenie, iż w św ietle tego, co bezpośrednio dane świadomości (myśli) idealizm okazuje się fałszywy.
Gilson stara się wykazać, że idealizm nie spełnia w arunków staw ianych filozofii (zob. wyżej, s. 137): wychodzi z zasad nie
oczywistych i nieuzasadnionych, jest niezgodny z doświadcze
niem i destru k cy jn y przez sw ą jałowość, bezpłodność teoretyczną oraz jaw ną niezgodność z praktyką; nie jest natom iast w ew nętrz
nie sprzeczny (np. R Th 160 przyp.) i ta koherentność stanow i (jedyną) jego siłę.
Dwa pierw sze argum enty (nieoczywistość zasad i niezgodność z doświadczeniem) są w spólne Noelowi i Gilsonowi. Akcentowa
nie pozostałego (jałowość poznawcza) jest cechą charakterystyczną francuskiego mediewisity. Ponieważ zarówno te n jak i poprzedni arg u m en t opierają się na danych historii n au k (wykazuje ona stałe rozszerzanie się poznania przyrody — RM 75), a przede w szystkim n a danych historii filozofii (np. RM 5n) — historia w ysunęła się u Gilsona w zbijaniu idealizm u n a czoło i zabar
w iła całość jego wywodów pragm aty sty czn ie2S. Tym bardziej, że Gilson niejednokrotnie okazyw ał duże przekonanie co do w ar
tości tego argum entu: historia bowiem nie dostarcza przypad
kow ych następstw , lecz odsłania dialefetykę myśli, naturalne tendencje i ducha system u (np. RTh 163).
25 P or. G. v an R i e t , L ’epistém ologie thom iste, L ouvain 1946, s. 514;
R. V e r n e a u x , L ’epistém ologie de M. Gilson, W : E tienne G ilson — p h i
losophe de la chrétienté, P a ris 1949, s. 217.
1 5 2 A N T O N I S T Ę P I E Ń
Mówiąc o niezgodności idealizm u z doświadczeniem Gilsan przytacza zarzut znany jeszcze z polem iki z em pm okrytycystam i i solipsystami: ziemia istniała: przed zaistnieniem organizm ów od
bierających wrażenia, więc dla niej „istnieć” to nie tyle, oo
„być spostrzeżonym ”. Sam zaraz słusznie dodaje, że to idealistów nie przekona.
Oprócz powyższych, w pism ach Gilsona znaleźć m ożna jeszcze jeden ty p argum entów przeciwko idealizmowi; w ystępuje on w ty ch miejscach, gdzie Gilsan mówi, iż tak ie fakty jak błędy, złudzenia czy obłędy nie upow ażniają do postaw ienia tezy idea
listycznej (RM 96n, RTh 198 n). Stanow i on fragm entaryczne zainicjowanie podstawowej, moim zdaniem, drogi rozw ażań w tej spraw ie i niestety ginie w całości wywodów a u to ra R ealizm u m etodycznego.
9. „Nie m ożna by pomyśleć tego, 00 jest poza myślą, o ile by pew ne myśli (pensées) nie stanow iły wiedzy (connaissances) i jeś
liby w szelkie poznanie (connaissance) nie im plikowało tego, co jest poza m yślą. ...przedmiotem epistemologii nie jest m y ś l , która jest świadomością poznania (conscience d’une connais
sance), lecz p o z n a n i e , które jest ujęciem przedm iotu (saise d’un objet). Wszelki realizm im plikuje analizę poznania, wszelki idealizm w ypływ a z analizy myśli..-” (RM 83). „Trzeba zacząć się odnosić z nieufnością do term inu: myśl. Najw iększą bowiem różnicą pomiędzy idealistą a realistą jest to, że idealista myśli, podczas gdy realista poznaje. Dla realisty m yślenie jest tylko aktem porządkowania, wiedzy lub rozważania jej zawartości.
Nigdy nie w padłby on na pomysł uczynienia z m yśli p unktu w yjścia dla refleksji, ponieważ jest m ożliwa ty lk o tam , gdzie
istnieje przy tym w iedza” (RM 88).
Powyższe i im podobne wypowiedzi Gilsona, pozw alają stw ier
dzić, iż dzieli on akty um ysłu („m yśli” w szerszym znaczeniu) n a a k ty poanania i — w tórne wobec nich — ak ty myśli. Te ostat
nie polegają na uświadom ieniu (znajomości) poznania, n a bliż
szym jego rozważaniu („porządkowaniu”). Zależą od poznania
jako swego niezbędnego przedmiotu. Poznanie jest natom iast
bezpośrednim ujęciem rzeczy; podmiot, jako ten, któ ry poznaje,
w ystępuje w nim n a drugim planie. W akcie poznania realizuje
się (podstawowa dla immediatyzmu) jedność podm iotu i przed
G I L S O N A M E T O D A T E O R I I P O Z N A N I A 153
m iotu (RM 7,92n)2C. Przedm iot dan y jest w nim jako w prost obecny, „w e w łasnej osobie” — jakby powiedział fenomenolog.
Dlaitego n ie w ydaje się tu szczęśliwe użycie przez Gilsona w y- raizu im plique, któ ry nasunąć może kom uś m yśl o wywiedzeniu, o dyskursie. Poznanie staw ia nas tw arzą w tw arz wobec istnie
jącej rzeczywistości (chwytającej podm iot — jak mówi Ton- quedec — za gardło), stąd wychodząc z niego wychodzim y — może Gilson powiedzieć — z esse (por. RM 48, 80). Są jednak miejscai, w których Gilson zdaje się używać term inów „pozna
nie”, „m yśl” zam iennie ze sobą lub ze „świadomością” (RM 79).
U zasadnienie tego stanow iska w ydaje się proste. J e st ono następstw em postaw y konsekw entnie em pirycznej: wiedzę o rze
czach zdobyw am y w aktach, w których poznawczo stykam y się z przedm iotem , spostrzegam y go; doświadczam y jako danego z zew nątrz, ta k czy inaczej istniejącego, ucechowiomego, działa
jącego. W szelkie pozostałe operacje poznawcze baizują na m ate
riale uzyskanym w spostrzeżeniach. P rzeto poznanie w swym ostatecznym a zarazem podstawowym sensie to bezpośredni ogląd bytu, to w idzenie istniejących rz ecz y 87.
W idzenie takie dokonuje się jednak w określonych podmioto
w ych w arunkach, jest zawsze c z y i m ś w idzeniem i trudno je i jego re z u lta t adekw atnie innym przekazać. Jedynym tu do
stępnym zabiegiem — jak słusznie podkreśla Gilson — jest uzy
skanie sam em u spostrzeżenia badanego obiektu .a następnie po
kazanie go innym . P o k a z a n i e czegoś nie m usi łączyć się z pokazaniem m ojego w idzenia tego czegoś, chociaż na ogół takie
26 Jedności tej nie n a leży , mieszać z jednością między podmiotem a przedmiotem, jaka ma zachodzić w edług psychologów w przeżyciach dzieci (osesków).
27 U jęcie to k o ja rz y się z poglądam i fenom enologów . In g ard en w E ssen- tiale F ragen (rozdz. II I i § 27 z rozdz. V) odróżnia poznanie od jed n o znacznego w y znaczenia p rzed m io tu i od jego zak la sy fik o w an ia oraz w y - o drębia trzy k o ncepcje poznania: genetyczną, d e sk ry p cy jn ą i in tu icjo - nistyczną. P odstaw ow e dla In g ard en a je s t ujęcie ostatnie, w ed łu g którego
„poznać p rzed m io t” to nie „w iedzieć o n im ” lu b „m yśleć o nim ”, ale
„bezpośrednio i naocznie dostrzec, spostrzec”. Poznanie to zm ysłow e lub in te le k tu a ln e w idzenie (ogląd), k tó re z n a jd u je ostateczny sw ój k res w po
jęciow ym uchw yceniu przedm iotu. Ono w a ru n k u je w szelkie inne operacje poznaw cze i bez in tu ic ji p rzedm iotu tru d n o m ów ić o jego poznaniu, o ja k ie jk o lw ie k w iedzy. W idzenie m ożna jed y n ie przekazać przez w yw o
ła n ie w kim ś dru g im odpow iedniego w idzenia, przez pokazanie zobaczo
nego przedm iotu.
154 A N T O N I S T Ę P I E Ń
w idzenie zakłada. Pokazyw anie to może być jednak rozmaicie rozumiane. Zw rot „pokazać komuś coś” znaczyć może np.: 1) „po
inform ować kogoś o tym , co ja spostrzegłem ”, 2) „pokazać ko
m uś to, oo ja spostrzegłem, tak, żeby i on m ógł to zobaczyć”, 3) „pokazać kom uś ooś tak, żeby to zobaczył”, 4) „pokazać komuś coś tak, żeby w ynik tego spostrzeżenia uznał za prawomocny, niepaw ątpiew alny itp ”. Za każdym razem chodzi o inmą czyn
ność. Bez dokładnego przeanalizow ania tej spraw y i wyciągnięcia rozm aitych nasuwaijących się konsekwencji m ożna się zdobyć ty lk o na ogólniki. Niestety, ani u Gilsona, ani u innych neascho- lastycznych im m ediatystów takich analiz „pokazyw ania” nie znajdziemy.
10. Według Gilsona rozpocząć należy teorię poznania od poka
zania istniejących rzeczy. Jeżeli przez „punkt w yjścia”, będziemy rozum ieli nie jakiekolw iek pierw sze czynności uprawiającego daną naukę (zakładając przy tym , iż nauka ta stanow i zbiór upo
rządkow any czynności tak, że istnieją czynności wcześniejsze i późniejsze), ale tylko pierw sze pytania postaw ione w tej nau
ce 28, to zdaniem Gilsona nie będą to pytan ia o istnienie św iata realnego czy istnienie poznania w ogóle.
Dla francuskiego badacza pu n k t w yjścia teo rii poznania to p u n k t w yjścia całej filozofii. Je st to następstw em potraktow ania teo rii poznania jako części m etafizyki.
„Trzeba się przede wszystkim wyzwolić z obsesji epistem o
logii pojętej jako przedw stępny w arunek filozofii. Filozof jako taki nie m a innego obowiązku poza obowiązkiem pozostawania w zgodzie z sam ym sobą i z rzeczam i” (RM 14). „Nie widzim y już dzisiaj innej alternatyw y, jak zrezygnowanie z wszelkiej m etafizyki lub powrót do realizm u prziedkrytycznego. Nie znaczy to, że należy zrezygnować z wszelkiej teorii poznania. Trzeba natom iast, aby epistemologia zrezygnowała z w ystępow ania jako w arunek antologii, a zam iast tego rozwijała się w niej i wraz z nią, będąc zarazem w yjaśniającą i wyjaśnianą, podtrzym ującą
28 W lite ra tu rz e neoscholastycznej zw rot „ p u n k t w y jścia” oznaczać może w danej nauce: 1) pierw sze czynności upraw iającego nau k ę, 2) p ierw sze tezy (aksjom aty), 3) pierw sze dane do przyjęcia, 4) pierw sze d ane do zbadania. W szystkie te znaczenia spotkać m ożna- bez w yróżnienia np.
w „Kri/teriologii” M e r c i e r a .
G I L S O N A M E T O D A T E O R I I P O Z N A N I A 155
i podtrzym yw aną, ta k jak się w zajem nie podtrzym ują poszcze
gólne części praw dziw ej filozofii” (RM 15). Poznanie chw yta przedm iot, refleksja znajduje w nim w arunki poznania i n atu rę podm iotu. Punktem w yjścia w inno być to, „co w istocie stanowi dla nas początek poznania: res sunt. Gdy zgłębiam y n atu rę przed
m iotu, któ ry jest nam dany, kierujem y się wówczas k u nauce (science), którą w ieńczy m etafizyka przyrody; gdy zgłębiamy w arunki, w jakich przedm iot jest nam dany, kierujem y się ku psychologii, k tórą w ieńczy m etafizyka poznania” (RM 92). W ostat
nim przypadku postępow anie przebiega następująco: res sunt, ergo cognosco, ergo sum res cognoscens (RM 93, por. też 84).
Zestaw iając jeszcze raz stanow isko Gilsona ze stanowiskiem Noela, stw ierdzić można, że u pierwszego pierw sze czynności teoretyka poznania przebiegają w takiej kolejności: rzeczy istnieją i m ają ta k ą a ta k ą naturę, poznajem y rzeczy, więc jako poznający rzeczy o takiej a nie innej natu rze m am y tak ą a tak ą stru k tu rę ontyczną i w jej św ietle spraw a błędów przedstaw ia się ta k a tak (teoretyk poznania staje się tu m etafizykiem ); zaś u Noëla: pozna
nie w łasnego poznania wyklucza pomyłkę, poznajem y, że pozna
jem y rzeczy, więc poznanie rzeczy jest niew ątpliw e.
Jeżeli chodzi o ooenę własnego „niekrytycznego” uzasadnienia realizm u, to Gilson zm ieniał tu poglądy; ew olucja ta pozostawała w zw iązku ze zm ianą jego stanow iska w spraw ie sposobu pozna
w a n ia istnienia rzeczy. Można za van Rietem wyróżnić cztery fazy rozw oju poglądów Gilsona. N ajpierw francuski filozof uw ażał realizm za hipotezę, tłum aczącą obiektyw ność pojęć, bę
dącą postulatem metodycznym, opartym zasadniczo na krytyce idealizm u. Później realizm opiera n a oczywistości intuicji zmy
słowej (por. RM 27n, 48). W trzeciej fazie, przejaw iającej się
w Réalism e thom iste et critique de la connaissance przyjm uje
Gilson intuicję zm ysłow o-intelektualną istnienia. W ostatnich
partiach te j 'książki, w La conoscenza dell’essere i w L’être et
l’essence podkreśla, że poznaje cały człowiek, że zm ysły i intelekt
stanow ią funkcjonalnie ścisłą jedność. O statnią fazę inicjuje
czw arte w ydanie Le thom ism e (z r. 1942), a rozw ijają dokładniej
dwa ostatnie rozdziały L ’être est l’essence: istnienie ujm uje sąd
egzystencjalny jako swoisty a k t poznawczy. W tej fazie dom inuje
w yraźnie intelekt.
1 56 A N T O N I S T Ę P I E Ń
Nie zatrzym ując się przy zagadnieniu m etafizyki ozy psy
chologii poznania, dotyczącego sposobu poznawania istnienia, zau
ważmy, że od drugiej fazy nie zmienia się teoriopoznawcze sta nowisko Gilsona: realizm opiera się na (tak czy inaczej pojętej) intuicji istnienia, na pierw szej oczywistości, jak ą jest realność rzeczy, by t (RM 86).
Ostatecznie podstaw y uznania realizm u u Gilsona wyglądają, zdaniem samego francuskiego badacza, następująco (RTh 194 nn):
Jeżeli postulatem jest zdanie przyjęte bez oczywistości i od
powiedniego uzasadnienia, to teza o istnieniu ¡rzeczy nie jest po
stulatem . Nie jest to oczywistość ty p u aksjomatycznego (negacja istnienia św iata nie prowadzi do sprzeczności), lecz ty p u percep- cyjnego. Źródłem trudności w ysuw anych przez oponentów jest nieliczenie się ze swoistością tej oczywistości, je st wymaganie, by porządek em piryczny spełniał w arunki porządku abstrakcyj
nego (por. też RM 48). Intelekt może tu tylko udowodnić, że nie można udowodnić (RTh 199).
W ujęciu Gilsona teoria poznania zależy od m etafizyki, jest jej fragm entem i stąd w raz z m etafizyką stanow i nau k ę pierwszą, tzn. naukę nie zakładającą jakiejkolw iek innej nauki. M etafizyka broni się w łasnym i środkami i znajduje w łasną m etodę w siarnych rzeczach, w ich naturze. Inna rzecz, czy faktyczne postępow anie Gilsona mieści się w tak określonej teorii poznania, czy przed
stawione powyżej rozważania m ają charakter metafizyczny, a więc zajm ują się bytem jako by tem ?!29
11. Publikacje teoriopoznawcze Gilsona odegrały w ażną rolę nie tylko w tym sensie, że zdobyły dla poglądów autora m niej lub więcej w iernych zwolenników i kontynuatorów (takich jak Nicolas, V em eaux, B ennett, Henie). W ybitny m ediew ista akcen
tow ał z w ielką siłą niebezpieczeństwo, jakie niesie ze sobą nie
właściwa metoda. W długotrw ałej dyskusji z Noelem w ykazał w ielką troskę o właściwą postawę realisty. Do szczególnych jego zasług należą: staranne odróżnienie przedmiotowości („bycia przed
miotem poznania”) i realności bytowo!ci' („bycia realnie istnie
29 Gilson odróżnia m iędzy w ątpieniem odpow iedzi (RTh 63n) a w ą t
pieniem p y tań ; pierw sze m a w ystępow ać u K artezju sza, M erciera i Noeia,
drugie zaś u A rystotelesa i św. Tom asza. O drzuca zdecydow anie pierw sze
jak o p u n k t w yjścia czy m etodę; pow szechne w ątp ien ie odpow iedzi je s t
niem ożliwe do przezw yciężenia oraz nieuzasadnione.
G I L S O N A M E T O D A T E O R I I P O Z N A N I A