Profesorow i
Czesławowi G łom bikow i
w 70. rocznicę urodzin
Filozofia i czas przeszły
Profesorowi Czesławowi Głombikowi w 70. rocznicę urodzin
PRACE NAUKOWE
UNIW ERSYTETU ŚLĄ SK IEG O W KATOWICACH
NR 2368
Filozofia i czas przeszły
Profesorowi Czesławowi Głombikowi w 70. rocznicę urodzin
pod redakcją
Barbary Szotek i Andrzeja J. Norasa
W ydaw nictw o U niw ersytetu Śląskiego Katowice 2005
Redaktor serii: Filozofia Józef Bańka
Recenzent Bolesław Andrzejewski
Profesorowi
Czesławowi Głombikowi w jubileuszowym darze
przyjaciele, uczniowie i w spółpracow nicy
Wstęp
„Okazję do pozyskania w ybitnych um ysłów oraz do skom pletow a
nia ich prac stanow i jubileusz 70-lecia urodzin Profesora Czesława Głombika. Jubilat należy do najbardziej aktyw nych i tw órczych po l
skich uczonych. Jego naukow a ranga wykracza daleko poza granice kraju, czego dow odem może być chociażby uzyskany w m arcu 2005 d o k to rat hon o ro w y w O łom uńcu” — napisał w swej recenzji Profesor Bolesław Andrzejewski. Dodał jednocześnie, że „Profesor Głom bik jest autorem ok. 230 p rac naukowych. Dotyczą one w głów nej m ierze filozofii i k u ltu ry polskiej, a także filozofii niem ieckiej, czeskiej, słow ackiej”. I w reszcie R ecenzent podkreślił fakt, że ze w zględu „na głębię przem yśleń, ogrom pracy, rzetelność badań, ich m iędzynaro
dow y w ydźw ięk oraz interkulturow y charakter Profesor Czesław Głom bik w pełn i zasługuje na dedykow anie Mu specjalnej księgi jubi
leuszow ej”.
Rzeczywiście, Jubilat to człowiek nauki. A człowiek nauki, zwią
zany z U niw ersytetem , jest nie tylko uczonym, ale także nauczycie
lem. W jednym i w drugim w ypadku należałoby użyć wielkiej litery, gdyż Profesor Czesław Głombik to niew ątpliw ie człowiek wielki: zna
kom ity uczony i w ybitny nauczyciel.
Jako uczony jest Profesor Głom bik historykiem filozofii, dla k tó re
go cen tralne zagadnienie stanow i filozofia polska, ujm ow ana oczy
w iście w kontekście europejskim , ale jednocześnie nie w yczerpująca pola badaw czego Jubilata. Wystarczy przejrzeć bibliografię prac Pro
fesora, aby to jednoznacznie stwierdzić. Bliższe zaś zapoznanie się z dziełami Profesora ujaw nia nie tylko coś znacznie w ięcej, ale p rzede w szystkim o w iele więcej. Czytelnik jest się wówczas w stanie
przekonać, że za tymi tekstam i kryje się Autor, który w swym tw ó r
czym życiu nieustannie kieruje się maksymą Tadeusza K otarbińskie
go, sform ułow aną przez tego ostatniego celnie i krótko: „dajmy spokój reglam entacji m etod, niech każdy pracuje jak m oże najlepiej, byle to robił z pożądanym skutkiem ”. W efekcie n ie tru d n o dostrzec w pracy badaw czej Profesora w ciąż obecną zasadę m ożliw ie jak naj
dalej posuniętej naukow ej rzetelności i krytycyzm związany z podej
ściem do analizow anej myśli. Przy czym krytyka w ynika z faktu, że Profesor zawsze zm ierza do zrozum ienia poglądów danego autora.
Bardzo rów nież znam ienne, a zarazem już na pierw szy „rzut oka” w i
doczne jest w Jego pracach w yczulenie na język przekazu, co oznacza nieustanną dbałość o to, by był on trafny i obrazow o wzbogacający przedstaw ianą myśl. Tak zaś realizow ana praca badaw cza i p rezen tow ane podejście do badań naukow ych są bez w ątp ien ia nie tylko niezw ykle w artościow e, ale także godne zainteresow ania m łodych ad ep tó w sztuki filozofowania. S tudentów w okół Profesora i na salach w ykładow ych nigdy nie brakowało. Zapisy na listach sem inariów ma
gisterskich należały do zam kniętych w pierw szej kolejności. P rofesor rozpoczynał swój podstaw ow y wykład zawsze w e w to rk i o godzinie ósmej rano. Dla „norm alnych” stu d en tó w to raczej północ. W arto było obserw ow ać, jak jeszcze przed godziną ósm ą zapełniała się sala wykładowa. Życzylibyśmy sobie wszyscy takiej frekw encji. I — co trzeba jeszcze dodać — to podejście do filozofii zaprow adziło kiedyś Profesora Głom bika do ów czesnej Czechosłowacji, a zaow ocow ało naw iązaniem kontaktów naukow ych i tow arzyskich z naszymi południow ym i sąsiadami. Jest zatem Profesor głów nym spraw cą i m o
d erato rem filozoficznych kontaktów polsko-czeskich i polsko-słowac
kich. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie był otw arty na św iat i ludzi, a przed e w szystkim — gdyby nie cechow ała Go kom unikatyw ność w kontaktach z innym i ludźmi.
Człowiek U niw ersytetu jest nie tylko uczonym, lecz także ma swe zobow iązania dydaktyczne. A deptów filozofów nie brakuje w gronie tych, którym przyszło słuchać w ykładów Profesora, uczestniczyć w prow adzonym przez Niego sem inarium , czy w reszcie w sp ó łp ra
cow ać z Profesorem w ram ach prow adzonego przez Niego Zakładu H istorii Filozofii, a obecnie Zakładu Historii Filozofii Nowożytnej i W spółczesnej. Wszystkim tym, którzy zetknęli się z Profesorem , jawi się dostojny Jubilat jako człowiek niezwykłej pogody ducha, życzliwy każdem u i otw arty na prośby innych, choć zarazem jednakow o w y
magający i od siebie, i od innych. Ale to w łaśnie dzięki takiej p o stawie: życzliwego, wyrozum iałego, a jednocześnie w ym agającego przełożonego, są dziś w śród uczniów Profesora zarów no profesoro
wie, jak i liczne gro n o dok to ró w oraz m agistrów, których w y p ro m o wał w trakcie swej pracy naukowo-dydaktycznej.
Im ponujące jest w łaśnie to, że Profesor Głombik to człowiek, któ ry ma na w zględzie ow e dw a filary stanow iące o istocie człow ieka U niw ersytetu. Jest zarazem pełnym pasji uczonym i oddanym m ło
dym ludziom dydaktykiem . Ta skrom na księga stanow i d ar dla Profe
sora od Jego przyjaciół i wyraz hołdu składanego Mu przez Jego uczniów.
Barbara Szotek
Andrzej J. Noras
Fotografie
W pokoju Profesora Czesława Głombika w Instytucie Filozofii Uni
w ersytetu Śląskiego, w którym dyżuruje, prow adzi sem inarium magi
sterskie, przyjm uje n a konsultacjach studentów , doktorantów , na ścianie w iszą o p raw io n e w ram ki fotografie. Jest to p ięć czarno- -białych zdjęć, pięć p o rtretó w
en trois quarts,
na których są: Jan Legowicz, W ładysław Tatarkiewicz, Andrzej Nowicki (siedzący), Tadeusz K otarbiński (siedzący) i Karel Mácha. Zdjęcia te nie znalazły się tam przypadkowo; dlatego, że akurat „były p o d ręką”. Zostały św iado
mie w ybrane przez Czesława, wskazując, z kim czuje się związany, za kim się opow iada i do kogo się przyznaje. Są rów nież w yrazem — jak m ożna się dom yślać — w dzięczności i szacunku: w dzięczności za to, czego nauczył się od nich, i szacunku za to, jakiego form atu byli ludź
mi. Szczególne w ięzi łączyły Go z nieżyjącymi już nauczycielam i z cza
sów studiów : J. Legowiczem, W. Tatarkiew iczem i T. K otarbińskim 1.
Fotografia pierw sza: Jan Legowicz (1909—1992), historyk filozofii, filozof. Każdy, kto studiow ał filozofię na U niw ersytecie W arszawskim w latach 1953—1979, już na pierw szym roku studiów miał wykłady
1 W yrazem uhon o ro w an ia Profesorów Legowicza i Tatarkiewicza byty konferen
cje im pośw ięcone, a zorganizow ane na U niw ersytecie Śląskim przez Profesora Głom bika — Legowiczowska w 1999 roku, Tatarkiewiczowska (z okazji siedem dzie
sięciolecia pierw szego w ydania Historii filozofii) — w 2001 roku. W arto w spom nieć i dw ie inne konferencje upam iętniające w ybitnych polskich filozofów: Ojca Józefa Bocheńskiego (w 2002 roku) i Romana Ingardena (w 2003 roku). W iem także, że w przyszłym roku, z okazji 25. rocznicy śm ierci i 120. rocznicy urodzin, Profesor G łom bik zam ierza zorganizow ać konferencję pośw ięconą Tadeuszowi K otarbiń
skiemu.
z Profesorem Legowiczem z historii filozofii starożytnej i śred n io w iecznej. Słuchacz na tych w ykładach nie tylko poznaw ał dzieje filo
zofii, ale także sposób prow adzenia wykładu. Mógł, obserw ując w ykładow cę, uczyć się czegoś w ięcej niż tylko historii filozofii. Mógł uczyć się bycia nauczycielem akademickim. Sam Profesor w rozm o
w ie z okazji osiem dziesiątych urodzin tak o tym mówił: „[...] p o d p a
tryw ałem m oich profesorów . Słuchając ich w ykładów, starałem się rów nież śledzić ich układ rzeczow y i m etodyczny, ich sposoby odw oływ ania się do źródeł, ich sposoby w yrażania się i form y przeka
zu, ich zachow anie się w czasie m ów ienia”2. O czywiście takich w ykładow ców do podpatryw ania na Wydziale Filozoficznym U niw er
sytetu W arszaw skiego było w ięcej (na przykład Maria i Stanisław Ossowscy, Tadeusz Kotarbiński, Leszek Kołakowski, Kazimierz Ajdu- kiewicz), ale Czesław w sw oich studiach filozoficznych obrał specjali
zację pro w ad zo n ą przez Profesora Legowicza i na jego sem inarium zdobyw ał w arsztatow e spraw ności w zakresie badań nad historią filo
zofii. Jak sam Czesław przyznaje, to Profesor Legowicz spow odow ał, że w ram ach badań historycznofilozoficznych w ybrał filozofię kato
licką, czego k onsekw entnie się trzymał i czego dow odzą Czesławowe publikacje. Całe pięć lat studiów (choć później, p o studiach w dal
szym ciągu utrzym yw ał ścisły kontakt z Profesorem Legowiczem — pisał przecież po d jego kierunkiem pracę doktorską) przypatryw ał się także sposobow i pracy ze studentem i poznaw ał profesorskie pow inności. Do pracy ze studentam i (i doktorantam i) Profesor Lego
w icz przyw iązyw ał w ielką wagę. Swe nauczycielskie obow iązki poj
m ował jako służbę, jako „przyjazne w spółżycie i w spółobcow anie, nieustanny dialog”3. M erytorycznej w spółpracy towarzyszyła życzli
w ość Profesora, tolerancja i cierpliw ość (potrafił słuchać i wysłu
chać), a także uprzejm ość, o której m ożna by w iele anegdot o p o w iedzieć. Praca uniw ersyteckiego profesora to nie tylko dydaktyka i badania naukow e, ale rów nież opieka nad m łodym i pracow nikam i nauki (w ielu z uczniów Profesora Legowicza to o b ecn ie p ro feso ro w ie wyższych uczelni), kierow anie katedrą, „dziekanow anie”, prace edytorskie i redakcyjne — w ym ienić by m ożna w iele takich różnych zajęć, któ re były jego udziałem, a uczeń — Czesław Głom bik podążał za w zorem , spełniając swe profesorskie pow inności.
2 К. O p o 1 s к i: Życie dla życia i życie dla nauki — jedność myśli i czynu. Roz
m owa z prof. Janem Legowiczem. „Życie Szkoły Wyższej” 1989, n r 7, s. 11. N um er ten w całości p ośw ięcony jest Profesorow i Legowiczowi z okazji jego osiem dziesiątych urodzin.
3 D. D e m b i ń s k a - S i u r y , A. G ó r n i a k : Jan Legowicz. W: Polska filozofia powojenna. Red. W. M а с к i e w i с z. T. 2. Warszawa 2001, s. 36.
Fotografia druga: W ładysław Tatarkiewicz (1886—1980), historyk filozofii, estetyk, historyk estetyki — tak w encyklopediach, słow ni
kach i podobnych w ydaw nictw ach określane są dziedziny, którym i się zajmował. W yszczególnić jednak trzeba, że był też historykiem fi
lozofii polskiej. Uznawał rangę oraz znaczenie poznania jej prze
szłości. Dołączał w ięc do tych, którzy w XIX w ieku inicjowali badania w tym zakresie, a co w 1911 roku z inicjatywy W ładysława H einricha przybrało zinstytucjonalizow aną postać, poniew aż pow ołano do ist
nienia przy Akademii Um iejętności Komisję do Badania Dziejów Filo
zofii w Polsce4. Pierw szy wykład na U niw ersytecie W arszawskim w 1915 ro k u (opublikow any w „Przeglądzie Filozoficznym ” 1915) W. Tatarkiew icz wygłosił na temat:
Z dziejów filozofii na wszechnicy warszawskiej5
, a później przygotow yw ał dalsze wykłady i teksty dotyczące polskiej myśli filozoficznej. W najbardziej znanym w Polsce dziele z filozofii — jego trzytom ow ej
Historii filozofii,
każda część, każdy okres (oczywiście oprócz starożytności), kończy się przed staw ien iem dziejów filozofii w Polsce, co jest (w m iarę) jej kom pletnym zarysem. Tatarkiew icz był w ięc żywo zainteresow any tym, co dzieje się w badaniach nad historią filozofii polskiej, i kiedy w 1973 roku ukazała się książka Czesława
Człowiek i historia. Studium koncepcji filozoficznej Stefana Pawlickiego
, pow itał ją z uznaniem , stw ierdzając w liście do Autora, że „praca pożyteczna, rzetelna, doskonale napisan a”. I zachęcał do dalszych badań, a zarazem utw ierdzał w przekona
niu, że k ierun ek badań — dzieje filozofii polskiej — został trafnie wybrany.
Fotografia trzecia: Tadeusz Kotarbiński (1886—1981), filozof, logik, etyk. Był Czesława nauczycielem logiki i egzam inatorem z tego p rzed m iotu. O kreślenie „egzam inator” jest w tym w ypadku zbyt surow e i form alne. W końcu, podczas studiów stu d en t zdaje około 30 egzami
nów i tylu m niej w ięcej m a egzam inatorów. Lecz w w ypadku T. Ko
tarbińskiego egzam in był czymś, co zapam iętuje się na zawsze.
W zwyczaju Profesora K otarbińskiego leżało egzam inow anie dwóch- -czterech stu d en tó w przed południem i tyluż po południu, co było m ożliwe przy elitarności studiów filozoficznych w niedaw nej jeszcze przeszłości (studiow ało kilkanaście osób na roku), a egzam in nie sprow adzał się tylko do spraw dzenia wiedzy. Była to długa rozm owa, w trakcie której Profesor K otarbiński chciał bliżej poznać studenta:
4 Patrz S. B o r z y m : Panorama polskiej myśli filozoficznej. Warszawa 1993, s. 3 9 -4 6 .
5 W. T a t a r k i e w i c z : Z dziejóiu filozofii na wszechnicy warszawskiej. W:
I d e m : Droga do filozofii. W arszawa 1971, s. 144.
kim jest, czym się interesuje, jak w idzi swą filozoficzną przyszłość itp.
Podobnie jak Profesor Legowicz, K otarbiński traktow ał nauczanie nadzwyczaj pow ażnie i był przykładem , jak pracow ać w in ien nauczy
ciel akadem icki. O swym nauczycielstw ie pisał, że jest to „przygoto
w anie przyszłych nauczycieli, a nauczycielem w tym rozum ieniu jest każdy, kto się zajmuje głoszeniem tez, niezależnie od tego, czy działa jako w ychow aw ca szkolny, czy jako badacz naukow y, czy w reszcie jako literat lub publicysta”6. Z nauczaniem bezp o śred n io łączyło się to, co było jedną z głów nych idei Szkoły Lwowsko-Warszawskiej, co w yartykułow ał jej założyciel Kazimierz Tw ardow ski, a K otarbiński sum iennie realizował. Był to postulat, by w przedstaw ianiu w łasnych i cudzych myśli używać precyzyjnego języka, by elim inow ać mgliste i niejasne sform ułow ania, by dbać o sensow ne uzasadnienie.
Fotografia czwarta: Andrzej Nowicki (ur. 1919), historyk filozofii i filozof k u ltu ry Pracę m agisterską i rozpraw ę doktorską napisał po d kierunkiem W ładysława Tatarkiewicza. Pracę nauczyciela akadem ic
kiego rozpoczął w U niw ersytecie W arszawskim w 1952 roku, po habi
litacji (w 1962 roku) od roku 1963 pracow ał na U niw ersytecie W rocławskim, a od 1973 roku aż do odejścia na em ery tu rę (w 1991 ro k u ) był profesorem U niw ersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lubli
nie. W latach siedem dziesiątych zorganizował i prow adził ogólno
polskie konw ersatorium pośw ięcone filozofii polskiej 1918—1939 i ogólnopolski zespół filozofii kultury. Do tego zespołu dołączył Czesław Głom bik po doktoracie i po Tatarkiewicza zachęcie do pogłębienia badań nad filozofią polską. Rezultatem p rac zespołu (w zespole tym pracow ali m iędzy innym i dzisiejsi Profesorow ie Jan Szmyd, Piotr Szydłowski, Stefan Symotiuk, Zdzisław Kalita) jest bogata i pieczołow icie zebrana bibliografia polskich publikacji filozoficznych XX w ieku oraz artykuły i rozpraw y historycznofilozoficzne z filozofii polskiej. Można pow iedzieć, że było to grom adzenie zasobów rzeczo
w ych do badań nad polską filozofią i danych bibliograficznych do póź
niejszego z nich korzystania. W trakcie tych p rac pow stała rozpraw a habilitacyjna Czesława
Tradycje i interpretacje. Antoni Molicki a reak
cja katolicka wobec polskiej „filozofii narodowej".
Postępow anie habilitacyjne odbyło się w Lublinie w 1978 roku (w owym czasie tylko cztery uniw ersytety państw ow e — Uniw ersytet Warszawski, Uniw ersy
tet Jagielloński, U niw ersytet Adama M ickiewicza i U niw ersytet Marii Curie-Skłodowskiej — miały up raw n ien ia do nadaw ania stopni nauko
wych z filozofii) i jednym z recen zen tó w był w łaśnie Andrzej Nowicki.
6 T. K o t a r b i ń s k i : Myśli o ludziach i ludzkich sprawach. Red. J. K o t a r b i ń s k a . W rocław 1986, s. 5.
Fotografia piąta: Karel Mácha (ur. 1931), profesor filozofii społecz
nej w Gustav Siewerth-Akademie w W eilheim w Szwarzwaldzie, histo
ryk filozofii. W 1978 roku w yem igrow ał z ówczesnej Czechosłowacji, co było losem w ielu profesorów U niw ersytetu Karola w Pradze w czasach tzw. norm alizacji po 1968 roku (byli uw ażani za „wrogi elem en t” państw a realnego socjalizmu). Nim został profesorem w Gu
stav Siewerth-Akademie, wykładał w Ludwig-Maximilianus-Universität w M onachium i w Polytechnic University New York. W okresie pracy w U niw ersytecie Karola bliski ideow o był m u Erich Fromm, n ato
miast po 1978 roku przeszedł na katolicyzm i zamieszkał w klasztorze franciszkańskim (zm ieniał zresztą siedziby klasztorów w zależności od okoliczności związanych z pracą wykładowcy i badacza)7. Na em igracji pow ziął plan napisania dzieła, które w spółcześnie nie ma odpow iednika, poniew aż nikt dziś już nie pisuje w pojedynkę w ielo
tom owej historii filozofii, a m ogło ono pow stać (jak sądzę) tylko w zaciszu klasztornym . Kolejne tom y czterotom ow ego dzieła zaty
tułow anego
Glaube und Vernunft. Die Böhmische Philosophie in ges
chichtlicher Übersicht
(przy czym czw arty tom ma dw ie części) ukazywały się przez lata — od 1985 do 1998 ro k u 8 obejm ują dzieje filozofii czeskiej od 863 roku — od przybycia K onstantyna Filozofa i M etodego na M orawy — do 1989 roku. Jak m ożna się domyślać, to w łaśnie historia filozofii czeskiej stała się „miejscem spotkania” Kare
la Máchy i Czesława Głom bika9. Czesław od lat interesow ał się czeską filozofią, od dysertacji doktorskiej o Stefanie Pawlickim, który w 1874 roku ubiegał się o katedrę filozofii w U niw ersytecie Jagiellońskim , a jednym z kandydatów był Czech O ldřich Kramář. Czesława zaintere
sowała postać O. Kramářa, pośw ięcił mu artykuł
Krakowskie kontak
ty filozoficzne Oldřicha Kramářa
10 i studium w książceImpulsy i zbliżenia. Siedem szkicóiv z dziejów czesko-polskich kontaktów filozoficznych
11. Dalsze prace badaw cze dotyczyły neoscholastyki,7 Inform acje te podaję za: Slovník českých filozofii. Red. J. G a b r i e l . Brno 1998, s. 3 5 4 -3 5 5 .
8 Tom 1. — w 1985, tom 2. — w 1987, tom 3. — w 1989, tom 4., część 1 — w 1996 i tom 4., część 2 — w 1998 roku. Dane te pochodzą z książki Filosof českých du
chovních dějin. К sedmdesátinám profesora Karta Máchy. Red. J. G a b r i e 1 i in.
Brno 2001, s. 224—226. Tamże bibliografia wszystkich prac Karla Máchy do roku 1998.
9 Dzieło to zrecenzow ał Czesław Głombik. Patrz: Cz. G ł o m b i k : Dzieje filo
zofii czeskiej ja k o dzieje czeskiej duchowości. „Edukacja Filozoficzna” 2001, T. 31, s. 3 7 5 -3 8 3 .
10 Cz. G ł o m b i k : Krakowskie kontakty filozoficzne Oldřicha Kramářa. „Archi
w u m H istorii Filozofii i Myśli Społecznej” 1984, T. 30, s. 319—338.
11 Cz. G ł o m b i k : Impulsy i zbliżenia. Siedem szkiców z dziejów czesko-pol
skich kontaktów filozoficznych. Katowice 1996, s. 121—155.
zwłaszcza polskiej, i neotom izm u. Ich rezultatem było obszerne stu
dium
Początki neoscholastyki polskieju ,
co w chronologicznym ciągu prow adziło do przedstaw ienia, jak rozwijała się filozofia katolicka w okresie m iędzyw ojennym w Polsce i w Czechach, a znalazło to sw e odzw ierciedlenie w pracy
Tomizm czasów nadziei. Słowiań
skie kongresy tomistyczne Praga 1932—Poznań 1934
(1994). A od tego już tylko krok do następnej pracy —Český novotomismus třicá
tých let
(1 9 9 5 )13. O bohem ikach Czesława m ożna by jeszcze w iele p o w iedzieć, ale tu p o w o d em jest fotografia Karela Máchy, któ ra na ścianie gabinetu Czesława oznacza w sp ó ln o tę przed m io tu badań:dziejów filozofii czeskiej, i p o w in o w actw w pracy historyka filozofii.
*
* *
C zterech historyków filozofii i jeden filozof, choć rów nież z hi- storycznofilozoficznym epizodem (dotyczy to K otarbińskiego, autora kilku artykułów o filozofii Franciszka Bacona i książki
Wykłady z dziejów logiki.
Łódź 1955). Ten w ybór fotografii jest także w skazaniem na h istorię filozofii, jako głów ną dziedzinę badań. A dziedzina to niełatw a i wymagająca. W filozofii jest bow iem tak, że jedni „wy
myślają” (filozofują), drudzy zajmują się tym, co „wymyślili” p ierw si (upraw iają h istorię filozofii). Ci, którzy filozofują, nie są niczym skrę
pow ani, im „wszystko ujdzie”. Natom iast historia filozofii — to rygor i dyscyplina; to żm udne i sk rupulatne kw erendy biblioteczne oraz ar
chiw alne; to krytyka tekstów, selekcja, wyjaśnianie, in terp retacja itp.
Postacie z fotografii łączy jeszcze jedna cecha: dbałość o język i styl, któ re mają w ręcz w alory literackie. Zresztą w szystkie te p o sta
cie mają za sobą literackie próby w różnych form ach — od poezji do eseju. Lecz to m ogłoby być tem atem osobnych rozważań.
Na koniec przypom ina m i się jedno z zaleceń Seneki dla Lucy- liusza: obierz sobie kogoś, kogo szanujesz oraz z którego op in ią się liczysz, i w yobraź sobie, że stale jest przy tobie i że patrzy, co robisz i co myślisz. Może dlatego na ścianie pokoju Czesława zawisły te w łaśnie fotografie...
Post scriptum.
O d kw ietnia 2005 roku na ścianie pokoju w idnieje now a ramka, w której nie znalazła się kolejna fotografia, ale dyplom dok to rahonoris causa.
Tytuł ten otrzymał Czesław Głom bik 31 m arca 2005 ro k u w U niw ersytecie Palackiego w O łom uńcu w C zechach za p race z historii filozofii czeskiej i polskiej.12 Cz. G ł o m b i k : Początki neoscholastyki polskiej. K atow ice 1991-
13 Cz. G ł o m b i k : Český novotomismus třicátých let. Iniciativy, kulturní kon
text, polem iky. Přeložil V. B u r i a n . O lom ouc 1995.
XV Światowy K ongres Filozoficzny, W arna 17—22 w rześnia 1973; pierw szy z praw ej
— d r Bogusław Szubert.
X M iędzynarodowy K ongres Heglowski, Moskwa, 26—30 sierpnia 1974; w pierw szym rzędzie czw arty od lewej — Czesław Głombik.
W ystąpienie w ram ach posiedzeń O gólnopol
skiego Zespołu Filozo
fii Kultury, U niw ersy
tet Marii Curie-Skło- dowskiej, Lublin 26
maja 1979.
Z uroczystości nadania d o ktoratu honoris causa U niw ersytetu Śląskiego prof. zw. dr. Rudolfowi Ranoszkowi, Kato
w ice, 8 maja 1985; w ładze rektorskie od praw ej: JM R ektor prof. zw. d r hab. Sędzim ir Maciej Klimaszewski, p ro re k torzy Profesorow ie Czesław Głombik, A leksander Jachow icz, Maksymilian Pazdan.
Wisła, Dom Wczasowy „Halny”, maj 1995. W gronie uczestników konferencji nauko
w ej (pierw szy z praw ej prof. PhDr. Břetislav Horyna, U niw ersytet Masaryka w Brnie;
drugi z praw ej prof. PhDr. Jan Štěpán, U niw ersytet Palackiego w O łom uńcu).
Sympozjum p o św ięcone ks. prof. K onstantem u M ichalskiemu, M uzeum Śląskie, Kato
wice, 31 maja 1996.
Inauguracja roku akadem ickiego 1997/1998 w U niw ersytecie Śląskim, Aula Wy
działu Nauk Społecznych, Katowice, 3 października 1997; wykład inauguracyjny nt. Mistrzowie polskiej inteligencji. W stulecie pow stania filozoficznej Szkoły
Lwou >sko- W a rsza u 'skiej.
Z jubileuszu czterdziestolecia pracy nauczycielskiej Profesora Czesława Głombika.
Spotkanie w klubie uniw ersyteckim „Kubuś”, Katowice, 18 lutego 1998; prow adzący
— prof. zw. d r hab. Jó zef Bańka. Spotkanie zaszczycili sw ą obecnością JM Rektor prof. zw. d r hab. Tadeusz Sławek oraz p ro re k to r prof. zw. d r hab. Zofia Ratajczak,
prof, d r hab. Krzysztof W ieczorek.
Z jubileuszu czterdziestolecia pracy nauczycielskiej profesora Czesława Głombika.
Spotkanie w klubie uniw ersyteckim „Kubuś”, Katowice, 18 lutego 1998. Przem awia prof. zw. d r hab. Bolesław Andrzejew ski (U niw ersytet Adama Mickiewicza, Poznań).
Z jubileuszu czterdziestolecia pracy nauczycielskiej Profesora Czesława Głombika.
Spotkanie w klubie uniw ersyteckim „Kubuś”, Katowice, 18 lutego 1998. Przem aw ia prof, d r hab. Stefan Symotiuk (U niw ersytet Marii Curie-Skłodowskiej, Lublin).
Z jubileuszu czterdziestolecia pracy nauczycielskiej Profesora Czesława Głombika.
Spotkanie w klubie uniw ersyteckim „Kubuś”, Katowice, 18 lutego 1998. Przem aw ia prof. zw. d r hab. W łodzim ierz Tyburski (U niw ersytet Mikołaja Kopernika, Toruń).
Z jubileuszu czterdziestolecia pracy nauczycielskiej P rofesora Czesława Głombika. Spotkanie w klubie uniw ersy
teckim „Kubuś”, Katowice, 18 lutego 1998. Przem aw ia prof. zw. d r hab. Janusz Sztumski (U niw ersytet Śląski).
Z jubileuszu czterdziestole
cia pracy nauczycielskiej Profesora Czesława G łom bi
ka. Spotkanie w klubie u n i
w ersyteckim „Kubuś”, Ka
tow ice, 18 lutego 1998.
Przem aw ia d r Stanisław Bi- jok (stu d en t z lat racibor
skich, uczestnik sem inarium history cznofilozoficznego).
Z jubileuszu czterdziestole
cia pracy nauczycielskiej Profesora Czesława G łom bi
ka. Spotkanie w klubie uni
w ersyteckim „Kubuś”, Ka
tow ice, 18 lutego 1998.
Przem aw ia rodzinnie d r Ma-
Z jubileuszu czterdziestolecia pracy nauczycielskiej Profesora Czesława Głombika.
Spotkanie w klubie uniw ersyteckim „Kubuś”, Katowice, 18 lutego 1998; od lewej — prof, d r hab. Barbara Szotek, dr Jacek Surzyn, red ak to r m gr Małgorzata Pogłódek,
d r H anna Wojtczak, d r Katarzyna Haremska, prof, d r hab. Krzysztof W ieczorek.
Z jubileuszu czterdziestolecia pracy nauczycielskiej Profesora Czesława Głombika.
Spotkanie w klubie uniw ersyteckim „Kubuś”, Katowice, 18 lutego 1998; od lewej — red ak to r m gr Małgorzata Pogłódek, d r M irosław Tyl, prof, d r hab. Andrzej Kiepas,
m gr Zdzisława Kowalik.
W tow arzystw ie prof.
zw. dr. hab. Józefa Pawlaka. U niw ersytet Mikołaja K opernika,
Toruń, 1999.
K onferencja pośw ięco
na dziedzictw u idei fi
lozoficznych Profesora Tadeusza Czeżowskie- go, U niw ersytet Miko
łaja Kopernika, Toruń, 1 0 -1 1 czerw ca 1999;
w trakcie obrad.
Wizyta w U niw ersytecie Preszowskim, Preszów 11—14 października 1999; z lewej prof. zw. dr hab. Józef Bańka, z praw ej prof. zw. d r hab. Andrzej Zachariasz, U niw er
sytet Rzeszowski.
U niw ersytet Masaryka, K atedra Filozofii, Brno, 16 kw ietnia 1999. Sem inarium po
św ięcone dziejom filozofii czeskiej; od lewej prof. PhDr. Karel Mácha, Doc. PhDr. Jiři Sedlák, prof. PhDr. Jo sef Šmajs.
Konferencja p o św ięcona dziedzictw u idei filozoficznych Profesora Tadeusza Cze- żowskiego, U niw ersytet Mikołaja Kopernika, T oruń, 10—11 czerw ca 1999; pro w a
dząca obrady — prof, d r hab. Urszula Żegleń.
Z pobytu w U niw ersytecie Preszowskim; uroczysta prom ocja absolw entów Wydziału Filozoficznego, Preszów, 28 w rześnia 2000.
Konferencja p o św ięcona W ładysławowi Tatarkiewiczowi, U niw ersytet Śląski, Katowi
ce, 21 listopada 2001; pow itanie prof. PhDr. Vladimira Leški (U niw ersytet Preszow- ski w Preszow ie).
Konferencja pośw ięcona W ładysławowi Tatarkiewiczowi, U niw ersytet Śląski, Katowi
ce, 21 listopada 2001; z lewej prof. zw. d r hab. W ładysław Stróżewski.
Spotkanie Uniwersyteckiej Komisji Akredytacyjnej (filozofia) z w ładzam i Papieskiej Akademii Teologicznej p rzed R ektoratem Uczelni, K raków 23—26 maja 2001.
Z konferencji w stulecie urodzin o. Profesora Józefa Bocheńskiego, U niw ersytet Śląski, Katowice, 20 listopada 2002; z praw ej prof, d r hab. Andrzej Kiepas.
U niw ersytet Preszowski, spotkanie z okazji prom ocji książki Súčasné podoby filozo- fovania a filozofie v Polsku, Preszów, 31 maja 2002; przem aw ia red. tom u prof.
PhDr. Rudolf Dupkala.
K onferencja p o św ięcona Rom anowi Ingardenow i, U niw ersytet Śląski. Katowice, 19 li
stopada 2003; prof. d r hab. Anna Teresa Tym ieniecka w śród uczestników konferencji.
Uroczystość nadania d o ktoratu honoris causa, U niw ersytet Palackiego w O łom uńcu, 31 m arca 2005; akt złożenia ślubow ania doktorskiego.
Uroczystość nadania doktoratu honoris causa, U niw ersytet Palackiego w O łom uńcu, 31 m arca 2005; spotkanie tow arzyskie w salonach Rektoratu U niw ersytetu Palackie
go. Z praw ej — prof, d r hab. Barbara Szotek, z lewej — prof, d r hab. Andrzej J. Noras.
Uroczystość nadania doktora
tu honoris causa, Uniw ersy
tet Palackiego w Ołom uńcu, 31 m arca 2005; z żoną Urszu
lą (z praw ej).
Medal doktora honoris causa Profesora Czesława Głombika, U niw ersytet Palackiego w O łom uńcu, 31 m arca 2005.
Q.B F.F.F.Q.S.
SVMMIS AVSPIC11S REI PVBUCAE BOHEM1CAE
NOS RF.CTOR ET ALMA ATQVE ANTIQVISSTMA LITTE RARVM
VNIVERSITAS PALACKIANA OLOMVCENSIS
MAIORES NOSTRI HONOR1BVS ACADEMICIS ORNARE CONSVEVERVNT HOC MORE ET IN StlTV TO ORDO PHIШ Ю PHORVM
IN CONSESSV QVEM DIF. 4 MF.NSIS OCTOBRJS ANNI MMIV HABVIT COMMVNI OMNIVM SENTENTIA DECREVIT VT
C Z E S Ł A W G Ł O M B I K
QVI PRAETER CETEROS DE PHILOSOPHIA STVDIIS DOCTRJNAE AC OPF.R1BVS SV1S GRAVISSIMA OPTIME
MER1TVS EST
ET SIBl AVCTORITATEM HONOREM LAVDF.M IN TOLONIA ET ЮНЕМ1А
NF.CNON IN ТО ГО TF.RRARVM ORBE COMPARAVI! ET AMPUCAVIT
IN VNIVERS1TATE PALACKIANA IN PHILOSOPHIAE DOCTORVM NVMERVM RECIPERETVR QVOD ORDINIS PHILOSOPHORVM CONSVLTVM
CVM A SVMMA POTESTATE REI PVBUCAE BOHEMICAE CONFIRMATVM ESSET
NOS HVNC F.XCELLF.NTISSIMVM AC ILLVSTR1SSIMVM DOMINVM
CREAVIMVS CREATVM RENVNT1AVIMVS
ATQVE OMNIA QVAE HVNC HONOREM SEQW NTVR IVRA ET PRIVILEGIA IN EVM CONTVLIMVS IN CVIVS REI FIDEM HASCE1JTTERAS MAIORE VNIVERSn ATIS S IG IIiO ROBO RAN DAS CVRAVIMVS DATVM OI.OMVTII DIE XXXI NÍENSIS MARTII ANNI MMV
LECTVRIS SALVTF.M
EXCEUJ?NTISSIMVS AC IU.VSTRISSIMVS DOMINVS
HONORIS CAVSA
PHILOSOPHIAE DOCTOREM
> •• i 1 ■ i
SPECTABUJS ORDINIS PHILOSOPHORVM
Dyplom do k to ra honoris causa Profesora Czesława Głombika, U niw ersytet Palackiego w O łom uńcu, 31 m arca 2005.
Kontekst historyczny badań
Czesława Głombika nad filozofią polską
„Sedym entacje” i „abrazje” — tym i słowami oznacza Krzysztof Pom ian dw a procesy, z którym i stykamy się w dziejach ludzkich, a za
razem w pracy hum anisty. Sedym entacja to geologiczny p roces nakładania się na siebie kolejnych w arstw m aterii organicznej i m ine
ralnej, które tw orzą „słoje” w glebie, czasem uw idaczniające się w „uskokach” ziem nych lub skalnych pionow o odsłanianych biegiem rzek. Sedym entacja to p ro ces dość m echaniczny: w kulturze, m im o jej dynamiki, obow iązuje reguła
non omnis moriar.
liczne wytw ory, relikty, ślady, ekspresje przechow yw ane są w postaci skorup lub znako
w anych u trw aleń i grom adzą się w gigantycznym lam usie cywilizacji jako kolejne „namuły”, stratyfikacje, złogi. Są utrw alonym „kalenda
rzem ” dziejów, zapisem ich faz i cykli, gęstą glebą, na której w yrastają kolejne epoki i pokolenia, zostawiające po sobie kolejne warstwy.
Ale istnieje też p ro ces — jak pisze K. Pom ian — „znanego geolo
gom zjawiska abrazji, jak wyjaśnia
Słownik języka polskiego,
jest to»niszczenie brzegów m órz i dużych jezior pow odow ane ciągłymi u d e
rzeniam i fal i tarciem niesionych przez nie głazów, żw iru i piasku«”1.
Kiedy na przykład po pow ierzchni ziem i przesuw a się gigantyczna narośl lodowca, to swym ciężarem miażdży delikatne stru k tu ry uw ar
stw ienia, prasuje je i dekom ponuje, a cofając się, pozostaw ia głazy i ziem ie zebrane po drodze i tak dekom ponuje narosły w iekam i porząd ek oraz kalendarz czasów m inionych.
1 K. P o m i a n : Doktor honoris causa Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej.
Lublin 2003, s. 24.
2 — Filozofia...
Można pow iedzieć, że analogicznie w dziejach w ielkie w strząsy społeczne — ruchy rozbicia i zerw ania lub dążenia do kom prom isów i konw ergencji — przynoszą drgania sejsm iczne rewizji, rewindykacji, rozliczeń historycznych, kiedy to now ych znaczeń dodaje się lub uj
muje tem u, co przestarzałe. Te rewizje i rozliczenia są częstsze, gdy przeszłość zm ieniała się w sposób mniej fatalny, niżby to godne było w ielkiej rzeki dziejowej. Czy spór o taki drobiazg jak
filoque
rzeczywiście m u s ia ł doprow adzić do pęknięcia takich kon ty n en tó w kulturow ych, jak w schodnie i zachodnie chrześcijaństwo? Czy — o d w ro tn ie — epizod „unii florenckiej” — choć zw ierany w kryzysowym m om encie, gdy Turcy stali
ante portas
K onstantynopola — m ógł stać się zaczątkiem nowej chrześcijańskiejoekumene (co
zaczęło się realizować w postaci „unii brzeskiej” i eksperym entu „kościoła grekokato- lickiego” na pograniczu Polski i Rosji), mógł być odtw orzeniem utraconej jedności, czy skazany był na fiasko? Często w ledw ie w i
docznych p ę k n ię c ia c h , szczelinach, rysach w bryłach cywilizacji kryją się zagadki i tajem nice dziw nych m eandrów historii.
Trzeba m ieć niezwykłe odczucie subtelności, a zarazem „chropo
w atości” w p o zo rn ie gęstej i zbitej fakturze przeszłości, aby prow a
dzić badanie tego typu. Trzeba jednocześnie w iedzieć, że „abrazje”
takie zawsze są generow ane przez aktualne ruchy tektoniczne, geolo
giczne i lodow cow e, tak jak paleolog m usi m ieć na poły poznawczy, a na poły artystyczny talent dom yślania się całości daw nych roślin i zw ierząt z ich szczątków w ydobyw anych z iłów m inionego. Ludwik Fleck p o ró w n ał ten talent poznaw czy do zdolności m ateriałoznawcy, któ ry pocierając w palcach skrawek tkaniny, potrafi określić jej typ, jakość, zalety i wady. Podobnie m ożna pow iedzieć, że talent konese
rów, potrafiących odróżniać kolekcjonerskie autentyki od falsyfika
tów, czy kiperów , rozczytujących rok i pochodzenie starych w in, jest taką zdolnością. Trzeba odnajdyw ać satysfakcję w docieraniu do sta
rych dokum entów , listów, pam iętników , recenzji, polem ik czaso- piśm iennych i w tej w arstw ie, jakże innej od „wielkich dzieł”, odnajdyw ać drobiazgi, które mogłyby (lub nie m ogły) inaczej ukie
runkow ać bieg historii. Owe „kamyki”, o których pisał Miłosz, że mogą „zmienić bieg law iny”, ale bynajm niej nie m uszą tego czynić.
Tak dotykam y w p ew ien sposób „żywych”, ale tkw iących w cywiliza
cji „hibernacji” tkanek historii. Tkanek na tyle „żywych”, że gdy do
tknie je bodziec z zew nątrz, em anują energią, jeszcze zdolne skłócić w spółczesnych, po ró żn ić ich, „dać do m yślenia”. Jakże w iele takich
„hibernacji” tkw i choćby w kronikach polskich kolejnych pow stań, których k o n tu ry ciągle ulegają dekonstrukcji i dekompozycji, w m iarę jak odsłaniają się coraz liczniejsze „drobiazgi” ich przebiegu, a jed n o
cześnie em ocje w spółczesnych w yw ierają na nie gw ałtow ne presje.
„Zmysł historyczny” to przedziw ny talent, którego m echanika nie jest zupełnie poznana. Ale istnieje na pew no.
Bliski i daleki wiek XIX
Ledwie wyszliśmy w skali m echanicznego czasu „lat” z w ieku XX, a zagadka w ieku XIX w cale nie zaprzestała przyciągać nas swą treścią i znaczeniam i. Był to bow iem w iek rew olucji technologicznej i p o stę
pu cywilizacyjnego, wyjątkowy w sensie p ro p o rcji „starego” i „nowe
go ” — w iek optym izm u i rozm achu w ekspansji Zachodu na w szelkie ko n ty n en ty i wiek, w którym pow stały wszystkie ważniejsze wizje, utopie, program y społeczne, jakim przyszło „zetrzeć” się z sobą w w ieku XX. Liberalizm, kolonializm, nacjonalizm, socjalizm, anar
chizm , rasizm, dem okracja, faszyzm, konserw atyzm , rew olucjonizm , m ilitaryzm, pacyfizm: wszystko w tym w ieku rozwijało się na zasa
dzie „akceleracji” i przebiegało zrazu bezkolizyjnie, na pod o b ień stw o nie zderzających się z sobą arterii i autostrad kom unikacji w spółcze
snej. Ale w XX stuleciu bezkolizyjność ta okazała się fikcją. Zradykali- zow ane i skrystalizow ane w ruchach m asowych prądy i ten d en cje zderzyły się w dw u gigantycznych w ojnach i rew olucjach, które w polityce zrzuciły Europę z pozycji hegem ona w świecie. O kres zim
nej wojny, balansujący na kraw ędzi wojny atomowej, przydał dram a
tow i XX w ieku aury grozy i koszmaru. W ielkie ludobójstw a obozów koncentracyjnych dodały niezwykłej czerni p o rtreto w i tego w ieku.
Można go w łaściw ie po ró w n ać ze słynnym z czerni w iekiem XIV (w ojna stuletnia, czarna zaraza, niew ola aw iniońska papieży itd.).
Może jeszcze w iek w ojen religijnych, w iek XVII, był rów nie krwawy, fanatyczny i „czarny”.
Ale jednocześnie zaznaczyły się prześw ity jakiejś „jutrzni”, czegoś głębokiego i istotnego w sensie perspektyw icznym . Chociaż niebyw a
le urósł w siłę p rąd m odernistyczny lew icow ej p rzebudow y świata:
p artie kom unistyczne ze swego rosyjskiego m atecznika rozpełzły się na w szystkie kontynenty, zwyciężały w Chinach i w W ietnam ie, przej
m owały w ładzę w regionach Indii i wtłaczały w ygodne dla siebie hasła w program y wyzwalających się narodów islamu, Afryki, Ameryki Południowej, były niezwykle w pływ ow e w państw ach Europy Zachód-
niej, to jednocześnie dał o sobie znać ru ch „konw ergencyjny” ze stro ny części lew icy oraz środow isk chrześcijańskich, wyrażający dążenie do zaw arcia historycznego kom prom isu m iędzy sobą i utrw alenia, a jednocześnie zdynam izow ania budow y wyłaniającego się „nowego św iata”. K rokiem ku tem u były decyzje Vaticanum II i opinie Jana XXIII, wylęgająca się w Ameryce Łacińskiej „teologia w yzw olenia”, działania całej generacji kontrow ersyjnych teologów katolickich, p ró by budow ania „chrześcijańskiej cywilizacji pracy” itp. Jednocześnie w kręgach europejskiego marksizm u, zawsze bogatego w pomysły, schizmy, rew izjonizm y itp., rodziły się nu rty zm ierzające do historycz
nego kom prom isu. W tym ru ch u intelektualnym polska lew ica laicka odegrała rolę interesującą i kontynuatorską w obec w cześniejszych tra
dycji. Już polski m arksizm przełom u XIX i XX w ieku był n ad er now a
torski (L. Krzywicki, K. Kelles-Krauz, S. Brzozowski, E. Abram owski), a począw szy od lat sześćdziesiątych XX stulecia w swych w ażniejszych n u rtach zm ierzał w p ro st do syntez i konw ergencji z filozofiami zachodnim i: w kręgu w arszawskiej szkoły historyków idei silnie związywał się z francuskim egzystencjalizmem, w szkole poznańskiej
— z hipotetyzm em K. Popperà, w kręgu R. Ingardena p ró b o w an o łączenia m arksizm u z fenom enologią, w innych środow iskach — z p o zytywizm em lub z psychoanalizą szkoły frankfurckiej.
Dziś — w początkach XXI w ieku — gdy cały ten fenom en kom pro
misu historycznego leży w gruzach i jest przysłow iow ym „zeszłorocz
nym śniegiem ”, m ożem y z fascynacją przyglądać się sedym entacjom , jakie po sobie pozostaw ił.
Kryzys realnego socjalizmu zam ienił w gruzy całe dziesięciolecia tego, zdaw ałoby się, tryum fującego eksperym entu politycznego i cy
wilizacyjnego. C hrześcijaństw o zdecydow ało się na koalicję z liberali
zmem, przybierającym coraz bardziej darw inow ską m etodologię układania spraw społecznych. Miast konstruktyw nych działań eksta
tyczny entuzjazm środow isk chrześcijańskich wyładow ał się i w yczer
pał w nie mających końca w en d ettach w obec upokorzonych ludzi lewicy, a usługa spraw iona zachodniem u liberalizm ow i nie przyniosła Kościołowi żadnej nagrody. Na odw rót: w ym ierzono Kościołowi cios o konsekw encjach jeszcze nieprzew idyw alnych, w yrzucając w zm ian
kę o znaczeniu chrześcijaństw a dla Europy z kart Konstytucji Euro
pejskiej. Poprzestańm y na opinii jednego z w łoskich lew icow ych intelektualistów (kraju, w którym chrześcijańska dem okracja p rze
stała istnieć), że tragiczne było, iż po Janie XXIII nie znalazł się żaden papież, którego m ożna by nazw ać „wielkim” na m iarę potrzebnych kom petencji socjologicznych, ekonom icznych, technologicznych i p o litycznych przełom u stuleci.
Duch kompromisu historycznego a historia filozofii polskiej
Awanturnicze, w swych politycznych wymiarach, aspekty filozofii polskiej (powstania narodowe i „eksport rewolucji” zawierający się w maksymie: „Za naszą i waszą wolność”) nie mogą przesłaniać faktu, że kultura intelektualna Polski przeniknięta jest wielkim duchem kompromisu i ugody. Otwarty charakter państwa polskiego, jego tole- rancyjność, asymilacjonizm, konfederacjonizm, chłonność na nowinki i przybyszy z zewnątrz — również po utracie wolności w XIX wieku — nie przestały istnieć. Polacy nigdy nie byli w swym postępowaniu czy walce zaciekli do granic bezrozumności: nie powtórzyli nigdy gestu Czechów, którzy w jednej bitwie pod Białą Górą utracili całą swą szlachtę, pozostawiając na łasce losu szwejkowskie chłopstwo. Gdy tylko zarysowywały się przesłanki ugody, polscy intelektualiści na
tychmiast je podchwytywali. Ledwie armie napoleońskie odpłynęły na Zachód, a już Stanisław Staszic proponował Rosjanom „federację państw słowiańskich”, które mogłyby oprzeć się naporowi ger
mańskiemu. Niedługo po powstaniu styczniowym znów podjęto współpracę gospodarczą z Rosją, a nawet zaczęto zbierać fundusze na budowę pomnika cara w Warszawie. Niezwykła plastyczność para
dygmatu kultury polskiej czyni ten kraj wyjątkowym w Europie Środ
kowej. Ledwie dwadzieścia lat po II wojnie światowej, a już biskupi polscy sformułowali list przeprosinowy do biskupów niemieckich, w czasie, gdy jeszcze w Niemczech żyły tysiące byłych zbrodniarzy z Wehrmachtu, Gestapo, SS itd.
Możliwość „zgody historycznej” zawarta była przez cały okres real
nego socjalizmu w wyjątkowo „miękkim” — jak na kraje obozu socjali
stycznego — traktowaniu Kościoła, a po nastaniu Jana XXIII nurt koncyliacyjny stał się wyjątkowo mocny. Prześledzenie publicystyki prasowej tego czasu i rozmaitych poddekstowych procesów, które wówczas przebiegały, pozwoli kiedyś na odkrycie „zagubionego dziś kontynentu” historycznego, o którym niemal zapomnieliśmy.
Była publicystyka, były pedantyczne studia, których sensu nie da się zrozumieć bez poznania ducha ówczesnego czasu. Można jako szczególnie znaczące kroki poznawcze w tym procesie wskazać stu
dia dotyczące dziejów neoscholastyki polskiej dokonane przez Czesława Głombika. Ten uczeń Jana Legowicza, specjalisty od filozofii średniowiecza, ale również Władysława Tatarkiewicza i Tadeusza Ko
tarbińskiego, był dobrze przygotowany do tego typu badań. W roz
prawach: Człowiek i historia (1973), Tradycja i interpretacje (1978), Metafizyka kultury (1982), Martin Grabmann i polska filozofia ka
tolicka (1983), a zwłaszcza zasadniczego dzieła Początki neoschola
styki polskiej (1991) i innych (o których wspomnę dalej), dokonał analizy mechanizmów adaptacji prądów kulturowych oraz intelek
tualnych, właściwych Kościołowi, właśnie na przykładzie mało dziś znanych, ale intrygujących postaci z polskiego środowiska uczonych oraz inteligencji katolickiej XIX i XX wieku, a w ięc środowiska — zda
wałoby się — maksymalnie sposobnego do asymilacji zewnętrznych katolicyzmowi nurtów i impulsów. Część tych analiz dokonywana była już po objęciu funkcji papieskiej przez Karola Wojtyłę, gdy ocze
kiwano, co dalej stanie się z ruchem wznieconym przez Jana XXIII, a przyhamowanym przez Pawła VI. Już wyraźny stawał się też kryzys realnego socjalizmu, który podjął do realizacji programy państwa opiekuńczego ponad swe możliwości wytwórcze, wchodził w epokę starzenia się społeczności Europy Wschodniej, słabego przyrostu na
turalnego, a jednocześnie wręcz upadku etosu pracy spowodowane
go dobrodziejstwem powszechnego zatrudnienia.
Obszarem historycznej sedymentacji i abrazji stała się dla Głombi
ka właśnie sprawa losów odnowy neoscholastycznej w Kościele, po roku 1879.
W znacznym stopniu intelektualne powroty historyków w mroki dziejów są wymuszone faktycznym ruchem życia społecznego, które samorzutnie się cofa. Abrazje historyczne nie są zjawiskiem mechanicz
nym, ale przypominają ruch, który określić można by formułą: „krok wstecz, dwa kroki naprzód”. Społeczeństwa cofają się w aktach „retro- spekcji pow rotow ej” do wcześniejszych formuł w iedzy i organizacji, aby niejako odbiwszy się od „trampoliny”, ruszyć naprzód. Przeszłość nie jest kostiumem — jak chciał K. Kelles-Krauz — ale „trampoliną”. Hi
storycy, poddając się tej aurze „progresywnych cofnięć”, dodają pedan- tyczności i precyzji tym ruchom powrotów, gdyż jedynie oni posiedli wiedzę nie tylko o danej strukturze historycznej (na przykład tomizm, jako wpływowa doktryna, zarówno wygenerowana przez instytucję Kościoła, jak i generująca określony kształt tej instytucji — przykładowo jej stosunki z władzą świecką), ale historycy dysponują także obrazem kontekstu historycznego danej doktryny i instytucji, a to jest bodaj ważniejsze niż one same, traktowane literalnie.
Dobrze ten fascynujący stan rzeczy zilustruje właśnie przypadek renesansu tomizmu animowanego w 1879 roku bullą papieską Aeter- ni Paris Leona XIII. Jak wiemy, tomizm był najjaskrawszą próbą
„unaukowienia filozofii”, jaką w dziejach chrześcijaństwa podjął jakikolwiek filozof, dokonaną głównie przez połączenie tradycji
biblijno-ewangełicznej z Arystotelesem — „encyklopedią nauk szcze
gółow ych” antyku. Prędko jednak z arystotelizmu wyrósł renesanso
w y empiryzm i eksperymentalizm, gdy jednocześnie status tomizmu został zakwestionowany przez augustiańskie odrodzenie platonizmu w poglądach Lutra i w reformacji. Kościół odpowiedział na to ru
chem kontrreformacyjnego „kulturalizmu”, wysuwającego „scholasty
kę młodszą” (w Polsce znaną choćby z „logiki myślnej” czy „logiki fikcji” Marcina Śmigleckiego). Ale jezuicki kognitywizm, uporawszy się z niektórymi przeciwnikami (w Polsce z arianizmem), rozwinął się w kierunku niebezpiecznym dla teologii katolickiej. Ze szkół je
zuickich w yw iódł się Kartezjusz, w Polsce ateista Łyszczyński, a być może tkwiły tu korzenie blisko Akademii Wileńskiej żyjącego Kanta.
W każdym razie kontrreformacja zakończyła się spektakularnie likwi
dacją zakonu jezuitów i ich szkół, co nie uchroniło Francji przed re
wolucją, skierowaną również przeciw Kościołowi, i co wtrąciło na przeszło sto lat Kościół w duchowy letarg, nie ożywiony przecież myślą konserwatywną de Meistre’a, de Bonalda i innych.
Gdy jednak prawie dokładnie w stulecie kasaty jezuitów, w 1872 roku Bismarck ogłasza wojnę z Kościołem katolickim {Kulturkampf), animuje środowiska kościelne i przyczynia się decydująco do powsta
nia ruchu neoscholastycznego. Interesujące, że nie zawęża się on do tomizmu, ale odnawia strukturę sporów w dobie XI—XV wieku, kiedy tomizm tkwił właśnie w sieci interpretacji i sporów, w której inne nurty myśli katolickiej: nominalizm, woluntaryzm, konceptualizm, sermonizm itp. (często mające ucieleśnienie w jakiejś instytucji za
konnej), są krytyczne w obec tej szkoły. Jest to „krytyka immanentna”
w ramach paradygmatu katolickiego. Intrygujące przy tym, że paralel- nie do kulturkampfu — może w ruchu kulturowej irradiacji — szerzy się moda na kantyzm (w tedy to rozkwitają jego szkoły: badeńska, marburska i inne). Ożywa też, na miarę potrzeb nowego państwa niemieckiego, neoheglizm, ale — co ciekawe — poprzedzający go kan
tyzm ma większe w zięcie i rozgłos. Neokantyzm, ze swym aksjologi- zmem, jest demonstracyjną walką z tomistycznym prymatem bytu jako obiektu analiz. Kantyzm refutuje między innymi racjonalne „do
w ody na istnienie Boga” św. Tomasza. W świetle jednak sieci dys
kusyjnej XI—XV wieku neokantyzm ten jest odpowiednikiem i kontynuacją konceptualizmu i dlatego daje się pozbawić aury „no
wości teoretycznej” — albo inaczej: wciągnąć w tę samą przeszłość, w której chciał usytuować „przestarzały” system Tomasza. Spór zew nętrzny: neokantyzm — tomizm, daje się w ten sposób „oswoić” i po
mniejszyć do postaci sporu wewnętrznego, który jedynie wyrósł poza swe pierwotne granice.
Z rozprawy Cz. Głombika widać, jak mieszane uczucia wzbudziła bulla Leona XIII. Uczucia niedowierzania, zastrzeżeń, wątpliwości, oporu i ostrożnego oczekiwania pobrzmiewają w głosach kolejnych osób odnoszących się do apelu o renesans tomizmu. Jakby impuls ten był światłem nie tyle rozszczepiającym się na różne barwy tęczy, ile na szare smugi nieufności, zastrzeżeń, chwiejności. Czytając Początki neoscholastyki polskiej, mamy wrażenie oglądania panoramy nastro
jów zbiorowych, jak w obrazach Matejki lub Melancholii Malczew
skiego, gdzie każda postać to inny nastrój, inne drgnienie struny w polskiej duszy, inny fragment narodowego konterfektu. Gdy wyzna
czony przez biskupa Dunajewskiego do prowadzenia pierwszego wykładu doktryny św. Tomasza administrator parafii mariackiej Zygmunt Galian (1824—1885) starał się o miejsce w Uniwersytecie Jagiellońskim, Rada Wydziału Teologicznego tegoż zażądała licznych zaświadczeń i dyplomów uwiarygodniających bycie zdolnym do w y
kładania tej doktryny przez wnioskodawcę. Nie chodziło o człowieka:
wątpliwości dotyczyły również atrakcyjności doktryny i jej dyspozycji do „zabrania głosu” na aktualnym rynku idei i prądów duchowych.
Dyskusja wywiązała się naówczas w Krakowie i innych ośrodkach katolickich Polski (Poznań, Warszawa, Lwów). Jak zauważa autor Początków neoscholastyki, „kwestia dróg recepcji dzieł pełnego śre
dniowiecza chrześcijańskiego pojawiła się jako jedna z pierwszych i ważnych spraw dyskusyjnych już w momencie ogłoszenia encykliki Aeterni Patris. Chodziło w niej w gruncie rzeczy o znalezienie zado
walającej i uspokajającej odpowiedzi na pytanie o przyczyny zarówno upadku scholastyki w ieków średnich, jak i niepowodzeń tomizmu za
równo w układzie szkół i kierunków filozoficznych, od XIV stulecia poczynając”2. Jak widać, „wkładanie kostiumu historycznego” nie jest tak lekkie i łatwe, jak sugerował to Kelles-Krauz. Właściwie przez cały czas trwania renesansu dawnych form intelektualnych i kulturowych istnieje grupa adherentów usilnie je lansujących (wizja słowiańskiego tomizmu realizowana w planach powołania Słowiańskiego Stowarzy
szenia Tomistycznego i w organizacji dwu „słowiańskich” Kongresów Tomistycznych — Praga 1932, Poznań 1934; fenomen ten opisał Cz. Głombik w książce Tomizm czasów nadziei. Katowice 1994).
A jednocześnie istnieje utajona i jawna opozycja w e własnych szere
gach, nie mówiąc o opozycji zewnętrznej, która ostro atakuje animo
wane relikty przeszłości.
Czy zatem repetycja dziejów, w postaci znaczącej „retrospekcji po- w rotow ej”, jest w jakimś stopniu elementem Heglowskiego „postępu
2 Cz. G ł o m b i k : Początki neoscholastyki polskiej. Katowice 1991, s. 65.
samowiedzy” epok następnych w obec poprzednich, czy też przypad
kiem, gdy dramat czasów minionych powtarza się, ale jako farsa — a w ięc maskarada, sztuczna implantacja, Spenglerowska „pseudomor- foza” (zachowane w glebie kontury dawnych liści i zwierząt, ale wypełnione już naciekiem skalnym z późniejszych czasów)? Można by na to odpowiedzieć, że nie jest jeszcze źle, gdy dramat powtarza się w formie ludycznej, gorzej, gdyby dramat powtarzał się jako „po
nowny dramat”, tj. wtórne zastosowanie jakichś środków nieadekwat
nych do celu, co historycznie uważa się za błędną diagnozę potrzeb czasu, błędną prognozę i terapię rzeczywistych trudności społecz
nych. Gdyby zapytać, czy renesans scholastyki rzeczywiście przyniósł Kościołowi moc odporu zagrożeń i ataków oraz konstruktywną siłę dostosowania się do rzeczywistości i rzeczywistości do siebie, to od
pow iedź byłaby pozytywna, jeśli nie — oznaczałoby to zmarnowany wysiłek, nadzieje, energię i czas stracony, który trzeba było przezna
czyć na nowe pomysły i inicjatywy.
Pewną odpowiedzią na ten stan rzeczy jest dokonana przez Cz. Głombika analiza sytuacji „sto lat później”, gdy w roku 1979 przy
pada 100-lecie bulli Aeterni Patris. Okazuje się wówczas, znów dzięki analizom polskiej neoscholastyki końca XX wieku, że w zasadzie nig
dzie nie znalazł zastosowania w myśleniu filozofów chrześcijańskich w Polsce klasyczny tomizm, lecz jedynie tomizm egzystencjalny J. Ma- ritaine’a i E. Gilsona zakorzenia się w środowiskach Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego oraz warszawskiej Akademii Teologii Ka
tolickiej. Lecz stracone zostaje środowisko krakowskie, w którym w kręgu uczniów R. Ingardena wyrosła teologia nietomistyczna — chrześcijański personalizm, otwarty na rozmaite wpływ y antropologii filozoficznych Zachodu. Co więcej — tomistyczna filozofia Bytu znaj
duje tu (m iędzy innymi w ujęciu J. Tischnera) te same w typie obiek
cje, opory, zastrzeżenia i krytyki, jakich tomizm doświadczył u swych początków i przy XIX-wiecznej reerygacji.
Można by powiedzieć, że ten stan rzeczy pozwala domniemywać heglowskiej i marksistowskiej wizji postępu ustrojów i myśli, wedle której finał jakiegoś procesu nie tylko wieńczy, ale i odsłania jego sensy (sowa Minerwy wylatuje o zmierzchu, anatomia człowieka jest kluczem do anatomii małpy); że abrazja ukazuje również daremność dziejów, gdy nie szukają one ciągle nowych dróg rozwoju, ale sięgają po wypróbowane środki, sprawdzone metody, gotowe recepty. W ów
czas to sowa Minerwy rzeczywiście „wylata o zmierzchu”, ale kiedy tylko nastaje brzask nowego dnia, ślepnie, traci ostrość widzenia i po
wraca do gniazda. Niemądry ten, kto czeka, by nastał nowy zmierzch, gdy sowa Minerwy poderw ie się do kolejnego lotu.
Z pewnością „sto lat samotności” tomizmu w latach 1879—1979 pozwoliło mu oprzeć się naporowi kulturkampfu, ale również napo
rowi kantowskiego krytycyzmu, gdy Kanta nominowano na „filozofa protestantyzmu”. Stopniowo moda na kantowski subiektywizm w y
czerpała swe abrazyjne działanie. Ale eksponowanie bytu spowodo
wało w Niemczech repulsję intelektualną poważniejszą: pojawia się platonizujący Husserl, który kwestię istnienia wyłącza poza nawias ejdetycznych operacji poznawczych, natomiast istnieniem zajmuje się powstający egzystencjalizm; nie po to jednak, by przywrócić mu status tomistycznego bytu, ale zastąpić go „analityką jestestwa”, czyli Dasein, zdecydowanie w cień odsuwającą problematykę bytu. Stąd już krok do najmodniejszych kierunków XX wieku: Sartre’a, Levinasa, filozofów codzienności i postmodernistów.
Moment próby miał wszakże dla tomistów nastąpić dopiero w 1980 roku, gdy prześladująca dotąd Kościół lewica komunistyczna straciła w e wschodniej Europie cywilizacyjny impet, weszła w stadium zastoju i stała się utopią głęboko podmytą falami historii: postępem technolo
gicznym i medialnym, innowacyjnością sztuki i obyczajów w świecie zachodnim. Sytuacja wręcz odmienna od kulturkampfu, który sto lat wcześniej rzucił wyzwanie zmurszałym murom katolickiej budowli.
Utopia komunistyczna miała cechy progresywne (stąd też słowa Jana Pawła II o istnieniu „prawdy komunizmu”): powszechne zatrudnienie, mieszkania, naukę i służbę zdrowia w postaci wykraczającej ponad w y
dolność produkcyjną starzejącego się szybko społeczeństwa realnego socjalizmu. Można było tonący okręt porzucić, przycumować go do sta
bilniejszych brzegów albo przyspieszyć jego zatonięcie, doznając try
umfu, jaki zawsze przysługuje w takich przypadkach prześladowanym.
Kościół, zwłaszcza w swych środowiskach konserwatywno-tomistycz- nych, ale nie bez chętnej partycypacji również „postępowych katoli
ków z kręgu krakowskiego”, nie podjął walki na dwa fronty: przeciw darwinistycznemu zachodniemu liberalizmowi i utopijnemu (choć w etycznych aspektach wielokrotnie bliższemu mu) realnemu socjali
zmowi. Pospieszył z eliminacją formacji antyliberalnej, pozostając sam na sam z liberalizmem. A konsekwencje tego okazały się nader ryzy
kowne i lekkomyślne. We Włoszech upadła partia komunistyczna, ale i rozsypała się chrześcijańska demokracja, zwyciężyli natomiast nacjo
naliści i liberałowie. W pełnej jaskrawości zaznaczyła się konieczność odpowiedzi na pytanie: i co dalej?. Na pewno nie był już aktualny ża
den kompromis historyczny. Stworzony do dziejowej walki nurt filozo
ficzny odniósł — być może — swe pyrrusowe zwycięstwo.
Jeśli za Cz. Głombikiem sięgnąć do dyskusji między S. Pawlickim i M. Morawskim na przełomie XIX i XX wieku, to widać, że odnowa