• Nie Znaleziono Wyników

Legion jenerała Józefa Bema w walce o sukcesyę portugalską

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Legion jenerała Józefa Bema w walce o sukcesyę portugalską"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Legion jenerała Józef a Bema

w w alce o sukcesyę portugalską.

II.

Kiedy w początkach lipca 1832 roku Dom Pedro, wsparty o pomoc francuską i angielską, p rzygotował był w yprawę do P o r­ tugalii i zawładnął O portem, zawiedziony został w nadziei, iż po­ jawienie się je g o wojsk i je g o osobiste na ziemi portugalskiej, sta­ nie się jednocześnie hasłem do powstania ż y w io łó w liberalnych przeciwko Dom Miguelowi. Powstanie nie wybuchło; Dom Pedro w akcyi swej, że tak powiedzieć, osamotnioiw, nie posiadając przy- tem licznej i dyscyplinowanej armii, ograniczyć musiał z koniecz­ ności swe działania militarne do samego Oporta i tegoż najbliższych okolic. Wszystkie natomiast je g o wysiłki i zaufanych je g o powierni­ ków skierowane były w stronę utworzenia nowjrch sił zbrojnych, zdobycia funduszów na ich pozyskanie, zorganizowanie i w y e k w i­ powanie. W poszukiwaniach tych za najemnikami, których w nie­ wielkich wprawdzie ilościach dostarczały dotąd i Francya i Anglia, Dom Pedro, przyjaciele polityczni je g o i współpracownicy, a prze­ dewszystkiem kierownik rządów pedrystowskich, książę Palmelła, zatrzymali się głównie na tułaczach polskich we Francyi.

W yc h o d źtw o polskie w e Francyi było owocem złudnych nadziei politycznych, jakie po nieszczęśliwem zakończeniu w ojn y polsko-rosyjskiej roku 1830 i 31 ogarnęły były szerokie koła polskich żołnierzy, oraz warunków niezwyczajnych, w jakich wielu z pośród nich się znalazło. Wypchnięci z granic Królestwa Kongresowego, częścią jeszcze przed upadkiem Warszawy, w znakomitej większo­ ści już po opanowaniu przez Paskiewicza s to lic y 1), po ciężkich

*) K o r p u s D w e r n i c k i e g o w s z e d ł do G a li cy i d n ia 17 k w i e t n i a 1831 r. O d d z i a ł y G i e ł g u d a i C h ł a p o w s k i e g o w e s z ł y do P r u s 13 lipca, a R o l a n d a 15 lipca

(3)

238 L E G I O N J E N E R A Ł A J Ó Z E F A BEMA.

przejściach w Prusiech i Austryi, zwłaszcza w Prusiech, ciągnęli bojownicy polscy grupami większemi, mniejszemi, częstokroć w p o ­ jedynkę i chyłkiem do Francyi, do Paryża, tego ogniska Rewolucyi, skąd zazwyczaj wybuchał płomień walk w imię wolności i niepo­

dległości ludu i narodu. Spodziewano się i wierzono głęboko, że

Francya, ta pramacierz rewolucyjna, w ró g rządów absołutystycz- nych, w ró g najazdu, wkrótce stanie otwarcie po stronie polskiej

sprawy. Spodziewano się i wierzono, że koalicya antyfrancuska

i antyrewolucyjna, nowe Przymierze Święte, doprowadzi wkrótce do konfliktu zbrojnego z tąż Francya, że nowe wojn y na konty­ nencie europejskim są nieuniknione, oraz że z odmętu tych przy­ szłych a bliskich krwawych walk wyjść musi niepodległa Polska. Na gruncie takich to nadziei i wierzeń wyrosła legionistyczna koncepcya tułacka, która przecież, jeżeli się później ujawniła w czynie, to w formie skażonej i niecałkowitej, trwałych, konkret­ nych w yników zgoła nie osiągając.

D o pójścia w świat szeroki, do wyjścia na czas dłuższy, dla wielu na zawsze, z ziemi ojczystej, niejednego uczestnika listopa­ dowych i polistopadowych wypadków zmuszały również i warunki. Reakcya polityczna, surowe rządy mikołajewskie, widmo szubienicy, wygnania d ożywotnego w najlepszym razie, pchały łącznie w o j ­ skowych polskich na tułaczkę, w której niejeden przecież widział

wolność ojczyzny. Zachęcano ich przytem ze stron rozmaitych.

Zachęcał ambasador francuski we W i e d n i u 1), w liście do jenerała Różyckiego, zachęcali jenerałowie-cudzoziemcy w służbie polskiej:

nieszczęsny Ramorino i Langèrmann. Pchał również wojskowych

naszych w tym kierunku i jenerał Józef Bem, który sądził, że uda mu się wyprowadzić do Francyi kilkanaście tysięcy żołnierzy, g o ­ towe kadry przyszłych legii polskich, co w chwili ogólno-europej- skiej zawieruchy pójdą zdobywać Polsce niezależność.

Rachuby Bema w części zaledwie się spełniły. Pokrzyżował}· j e przedewszystkiem zarządzenia rządu pruskiego, wysługującego się jawnie gabinetowi petersburskiemu, pokrzyżowała je i tęsknota za ziemią ojczystą, jak również i niepewność dnia jutrzejszego,

której wielu nie miało mocy stawić czoła. Amnestyjny manifest

Mikołaja I, wydany dnia 1 listopada (20 października) 1831 roku

te g o ż 1831 r. P o u p a d k u W a r s z a w y 7 na 8 w r z e ś n i a , tuż zara z w s z e d ł do G a - licyi R a m o r i n o d n ia 18 w r z e ś n i a , a za n im p o m n i e j s z e o d d z i a ł y R ó ż y c k i e g o i K a m i e ń s k i e g o . C z ę ś ć g ł ó w n a a rm ii p o ls k ie j p o d R y b i ń s k i m p r z e k r o c z y ł a k o r d o n g r a n i c z n y p r u s k i dnia b p a ź d z i e r n i k a 1831 roku.

(4)

dla żołnierzy i podoficerów, poparty przez gabinetowy rozkaz króla pruskiego Fryderyka W ilh elm a III, rozkaz w praktyce zrozumiany w sensie gw ałtow n ego chociażby wyprawiania żołnierzy polskich z powrotem do Królestw a Polskiego, przerzedził mocno szeregi wojskowe polskie, osłabił w stopniu znacznym kadry owych przy­ szłych legjonów. Miast więc kilkunastu, zaledwie kilka tysięcy w o j­ sko wych ruszyło od strony kordonu pruskiego i austryjackiego

w kierunku Francyi.

Szła więc tedy brać wojskowa, a za nią wielu działaczów cy­ wilnych, od stron}^ polskiej, pop'rzez Niemcy ku granicy francuskiej. Przyjmowani po drodze przez ludność niemiecką entuzyastycznie, zwłaszcza poludniowo-niemiecką, podejmowani i na dalszą drogę tułaczą wspomagani hojnie przez untyślne komitety, wokół zorga­ nizowania których energicznie zabiegał jenerał Józef Bem, dwoma głównymi szlakami na Frankfurt nad Menem— Metz, lub przez Lan- clau — Strassburg dochodzili wych odźcy polscy do Francyi. Emi- gracya polska, rozpoczęta w miesiącu październiku roku 1831, naj- tlumniejszą staje się od końca tegoż, do miesiąca kwietnia roku na­ stępnego. Nie ustaje jednak w tym czasie zupełnie; długo bowiem jeszcze przeciągali gościńcami niemieckimi rozs\rpani tułacze polscy, ciągnąc wciąż ku tej, dla Polaków, ziemi wygnania, a jednocześnie krainy nadziei.

Stan polityczny Francyi, po rewolucyi lipcowej roku 1830, po zmianie dynastyi i powołaniu na tron Ludwika Filipa, również z domu burbońskiego, aleć z młodszej — orleańskiej tegoż domu gałęzi, dla sprawjr polskiej, dla emigracyi i jej politycznych złud­

nych nadziei, zgoła sprzyjająco się nie ułożył. Gabinet paryski

w sprawie polskiej wciąż p o w o ły w a ł się jeszcze na skrępowanie jego działań przez koalic^^ę. Dla djrplomatów francuskich wytyczną dotąd i później jeszcze, b yły słowa lir. Sebastianiego, ministra spraw zagranicznych, komunikowane misjn polskiej w Paryżu w dniu 24 lipca 1831 roku, że „przeciw Francyi trwa koalicya jak dawniej,

w Chaumont zawarta. Mimo uznania Ludwika Filipa za króla,

zawsze K aro l X jest utrzymywany i gdybyśmy chcieli przedsię­ wziąć jakikolw iek krok energicztty cala koalicya stanęłaby gotowa, połączona i je d n a “ *)· Co więcej, rozprawy parlamentarne w spra­ wach polityki zagranicznej rządu, właściwie w kwestyi polskiej z końcem września 1831 roku odbyte, wotum zaufania, wyrażone gabinetowi Casimir-Periera, oraz późniejsze odezwanie się

francu-' ) P o r . B a r z y k o w s k i . H i s t o r y a p o w s t a n i a l i s t o p a d o w e g o . P o z n a ń . 1884 T . V. str. 18b.

(5)

240

L E G I O N J E N E R A Ł A J Ó Z E F A BEM A.

skiego premjera, że „nieszczęścia P olaków spadają nie na rząd francuski, ale na tych, co im złe rady dawali“ 1), wyraźnie przecież przedstawiały stanowisko kół kierowniczych francuskich w kwestyi polskiej, oraz dawały pojęcie o kruchych podstawach nadziei na ewentualną pomoc francuską. Lud jedynie francuski w stolicy i na prowincyi był szczerym Polski i sprawy jej niepodległości przyja­ cielem, Francya natomiast rządowa całkiem już tej sprawie obcą była i daleką.

Zebrane w tych warunkach w e Francyi wychodźtwo polskie, było dla rządu francuskiego tylko ciężarem. T rzeba było przecież, ze względu na nastrój francuskiego ludu i je g o dla sprawy polskiej sympatye, oraz ze względu na istniejące bądź co bądź względem Polaków obowiązki, tułaczy przyjąć i materyalnie im dopomódz. A l e z drugiej strony należało przykrych obowiązków pozbyć się jaknajprędzej, by nie mieć ciągłych zajść z ambasadą rosyjską w Paryżu, by przytem pozbyć się znacznych wydatków, związa­ nych z pobytem w granicach francuskich— w ych odźców polskich. Takim był francuskiego gabinetu punkt patrzenia na emigracyę.

Emigracya. polska zebrała się tedy we Francyi. Razem z myślą dalszej nieprzerwanej walki o wolność ojczyzin7, przyniosła ze sobą z kraju dawne spoty i dawną walkę międzypartyjną, która to walka nie maty a ujemny w p ły w na przebieg kampanii polsko-ro- syjskiej wywarła. Podzieliła się emigracya na dwa głównfe· obozy: demokratów i arystokratów, na „czerw on ych “ i „białych“ zawzięcie ze sobą walczących. Nawet w łonie poszczególnych o bozów spie­ rano się i zwalczano wzajemnie, zwłaszcza wśród demokratycznej części wychodźtwa.

W alk a ta nietylko z czasem nie słabła, ale przeciwnie potę­ gowała się niepomiernie. Szło przedewszystkiem o pogląd na przy­ szłą rolę wychodźtwa polskiego, o formę je g o organizacyi, szło o społeczne zagadnienia wagi pierwszorzędnej, o kwestyę uwłasz­ czenia włościan, o stosunek do państw europejskich, o stosunek do ludów Europy. W ie le było punktów spornych, szans p ogod ze­ nia natomiast zwaśnionych o b o zów — żadnych. W szelkie też próby złączenia emigracyi w jedną organiczną całość nigdy się nie udały; wychodźtwo polskie w e Francyi na zawsze pozostało rozbite.

' ) S p r a w o z d a n i e z p o s i e d z e n i a iz b y d e p u t o w a n y c h w P a r y ż u . M. le p r e s i d e n t du conseil.: „N o n , M e s s ie u r s , les m a l h e u r s d e s P o l o n a i s n ’a p p a r t i e n ­ nent p a s au G o u v e r n e m e n t français: m a is à c e u x q ui l e u r ont d o n n é de m a u ­ v ai s c o n s e ils “ . V o i x n o m b r e u s e s : „ T r è s bien! très b i e n “ ! — P o r . L e M o n i t e u r U n iv e r s e l . P a r y ż . 22/11 1832 r.

(6)

Zwłaszcza sprawa formacyj wojskowych, czyli zaciągów cu­ dzoziemskich, rozbijała całkowicie wychodźtwo. „B ia li“ dążyli do utrz37mania w zakładach, po których rozmieszczono wychodźtwo polskie porządku wojskowego. Chcieli oni odnowić pierwsze legjo- ny polskie, które „niewdzięcznie traktowane, w licznych nadziejach zawiedzione, utrzymały przecież łańcuch histotyi naszej, świadczyły, że Polska ż}rje jeszcze i byty pierwszym powodem odrodzenia, acz

w części kraju naszego“ :). Szukali ted}r terenu odpowiedniego

i odpowiednich warunków w Hannowerskiem, Grecjn, Turcyi, Bel­ gii, forsowali organizacyę cudzoziemskich zaciągów, byle tylko nie­ sforną, bo organizacyi i władzy pozbawioną masę tułacką, ująć w mocne kluby w o jsko w ego rygoru i zniewolić ją do swoich po­ litycznych celów i zamiarów.

Partya natomiast „czerwonych“ , obóz demokratycznjr, szukając przymierza nie z gabinetami, nie z rządami, jak to czynili „biali“ , jeno z ludami, w\;rczekując ogólno-europejskiego wybuchu, chciała mieć ześrodkowaną emigracyę w e Francyi, tem rewolucyjnem ogni­ sku europejskiem, by stąd razem łącznie rzucić się w wir walk, zawsze o wolność ludów pognębionych i zawsze dla niepodległo­ ści Polski.

Były to tedy zasadniczo sprzeczne punkty patrzenia na akcyę wychodźtwa. Nic dziwnego że sprawa zaciągów, ilekroć raz}r była poruszaną na wychodźtwie, pogłębiała rozdźwięk istniejący, roz- namiętniała walczących, wyrządzając tem samem istotnemu intere­ sowi politycznemu samego wychodźtwa, sprawie polskiej, wielką, ni epowetowaną krzywdę.

T ak też się stało i ze sprawą legionu portugalskiego.

W połowie sierpnia 1832 roku powiadomił był prezes komi­ tetu polsko-francuskiego w Paryżu, jenerał Lafaj^ette, sprawy pol­ skiej i polskiego wychodźtwa w ypróbow any przyjaciel, senatora A ntoniego Ostrowskiego, wojewodę i jenerała, b yłego Gwardyi Narodowej Warszawskiej komendanta, że pragnie go poznać i na

umówioną godzinę zejść się z nim, w jego, Lafa3^etta, mieszkaniu,

hrabia Francesco d’Almeida, minister Donny Maryi da Gloria, po­

wiernik Dom Peclra w Paryżu. Ostrowski, cieszący się na w y ­

chodźtwie posłuchem i popularnością, zaprosiny przyjął. „Niemia-

łem powodu odmówienia takiemu zaproszeniu, i po z w jrk łe m w p o ­

dobnych przypadkach przemówieniu usłyszałem propozycyę formo­ wania legii polskiej, w zamiarze popierania sprawy konstytucyjnej

D o n n jr Matyi i jej zwolenników. Obok tego przedstawiał mi pan

‘) P o r . S i e n k i e w i c z K ar o l. P r a c e h i s t o r y c z n e i po lit yc zn e. P a r y ż . 1862, str. 293.

(7)

242

L E G I O N J E N E R A Ł A J Ó Z E F A BEM A.

d’Almeida, jakobjr sprawa ta zostawała w zupełnej analogii ze sprawą naszą i w ogólności ze sprawą dobijających się o wolność lu d ó w “

D ’Alm eida nie poprzestał tylko na wskazaniu analogii ze spra­ wą polską i wogóle ze sprawą walczących o wolność ludów, jeno w toku interesującej wielce, jak przyznaje Ostrowski, rozmowy, wyraźnie dawał do zrozumienia, że nawet pewnym rządom i g a ­ binetom zależało na tem, aby projekt utworzenia legionu polskiego

doszedł do skutku. Dyplomata portugalski mial na myśli niewąt­

pliwie gabinet paryski i londyński, które, skrępowane, jak to już wiemy, notami ostrzegawczemu Austryi, Prus, i Rosyi, nie mogły bezpośrednio wystąpić w interesie Dom Pedra, oraz je g o córki, i dlatego chciałyby przez utworzenie oddziału polskiego i rzucenie go na teren walk portugalskich, przeważyć szalę zwycięstwa na stronę D om Pedra-.

Lafayette, świadek tej rozm ow y pomiędzy Ostrowskim a d’A l- meidą, z całą przychylnością dla sprawy polskiej, z całą również ostrożnością względem propozycyi politycznego powiernika Dom Pedra, zdawał się w gruncie rzeczy sprzyjać projektowi d’Almeidy. Bohater walk o niepodległość amerykańską, w sprawie tej sądził, że, z korzyścią dla polskiej sprawy inaczej to nie będzie mogło na­

stąpić,. dopóki Dom Pedro wyraźnie i przez stosowną konwenc3Tę

nie zezwoli, aby legion formować się mający, rzeczywiście był legio­ nem polskim, aby nosił na sobie wszystkie znamiona narodowości, jako-to: kokardę, insygnia, mundury, komendę polską i t. d., przy-

tem, aby w każdem położeniu sprawy konstytucyjnej w P o r­

tugalii, skoroby się dla P olaków otworzyło pole do walczenia b e z ­ pośrednio za ich własną sprawę, legion polski na koszt Donny Maryi, z bronią w ręku dostawiony został na ten punkt, lub do tego portu, gdzieby ż ą d a ł2). Na takie przez Lafayetta postawienie spra­ wy, d’Alm eida zda się przystawał zupełnie, zastrzegając jeno so­ bie odwołanie się ostateczne do Palmelli, bawiącego naówczas

w interesach politycznych w Londynie. T y m przedstępnym per-

traktacyom, prowadzonym właściwie przez Lafayetta, Ostrowski, jak

sam w liście do Podczaszyńskiego, w3rdawc\;r „Pamiętnika Emigra­

c y i“ , stwierdza, przysłuchiwał się tylko, udziału w nich zgoła prawie

L is t d o W y d a w c y P a m i ę t n ik a o p r z e s z ł o r o c z n y m p r o j e k c i e u t w o r z e ­ nia legii p o r tu g a l s k ie j . P i s a ł g o O s t r o w s k i do M ich ał a P o d c z a s z y ń s k i e g o dnia 12 lipc a 1833 r. w F o n t a in e b le a u . P o r . P a m i ę t n i k E m i g r a c y i . P a ry ż. 1833, zeszyt H e n r y k W a l e z y - K a p e t .

(8)

nie biorąc. „Zważałem niepewność całej w y p ra w y Dom Pedra, bojaźliwość, z jaką silni je g o sprawy protektorowie z ostrożnością,

podręcznie i dwuznacznie pomocy mu udzielać zdawali się. Prze­

konany jak dalece inne jest powołanie naszej emigracji, niżeli rzu­ canie się na prawo i na lewo, lub mięszanie się w sprawy dotąd obojętne; obrachowawszy w myśli i waleczność rodaków moich, i jak niewielu nas zostało, że nadto każda kropla krwi walecznych jest dla Ojczyzny skarbem, którym dowolnie szafować nikt niema prawa, wreszcie gdy takie moje było wewnętrzne przekonanie, oświadczyłem osobom, z któremi miałem rozmowę, a szczególniej ministrowi Donny Maryi, iż co do mnie nigdy nie oświadczę się

■za podobną w y p ra w ą “ *). Nie chciał jednak Ostrowski, ze w z g lę ­

du na pośredniczenie w tej sprawie Lafayetta, dawać natychmiast, w imieniu całego w\rchodźtwa, ostatecznej odpowiedzi odmownej. Nie dlatego, by osobiście miał jakiekolwiek wątpliwości co do war­ tości wypraw y portugalskiej. Zdawał bowiem sobie wyraźnie spra­ wę, iź wb rew przysłowiu, jakoby wszystkie drogi prowadziły do Rzjrmu, droga do Polski przez Portugalię jest jednak zbyt daleką, a nawet nie prowadzącą wcale do Polski.

Obiecał tedy Ostrowski porozumieć się w tej sprawie ze swymi kolegami sejmowymi, z jenerałami i w ogóle z wybitniejszy­ mi wychodźcami, a poznawszy ich w tej kwestyi zdanie, miał La- fayettowi „pośpieszyć z daniem wiadomości o wrażeniu, jakie zrobi na nich ta propozycya“ .

W kołach przodowniczych wychodźtwa, specyalnie w grupach demokratjrcznyeh, z któremi Ostrowski w bliższym znajdował się kontakcie i których zdania w sprawie zaciągu portugalskiego bez- wątpienia przedewszystkiem wysłuchał, propozycye d’Alm eidy, wraz ze sprecyzowanymi warunkami Lafayetta, jako zasadniczo przeczące pojmowaniu przez demokratyczny odłam tulácki zadania wychodź­ tw a— odrzucone zostaty zupełnie. Droga do Polski przez Pyreneje byla dla nich zbyt krętą i zbyt przez to już samo daleką, by mo­ gła skusić w^rczekujących ogólno-europejskiego wybuchu ludowego

emigrantów polskich2). T o też mógł tylko Ostrowski, zgodnie

J) T a m ż e .

2) O p o g l ą d z i e o b o z u d e m o k r a t y c z n e g o na w y p r a w ę p o r tu g a l s k ą d a je p o j ę c i e st a no w is ko , z aj ę te w tej kw e s ty i p r z e z K o m it e t N a r o d o w y Polski . W zd an iu s p r a w y z c zy n n oś ci od ló k w ie t n ia do k o ń c a w r z e ś n i a 1832 roku, o m a w i a j ą c s p r a w y zac iągu, Ko mite t po dn o s i, że rn i e m a dostateczn ej r ę k o j m i , a ż e b y w y p r a w a don P e d r a , m a j ą c a na celu zm ien ie n ie p a n u j ą c e g o w P o r t u ­ galii, Ьз'їа cz yst ą w o ln o ś c i n a r o d u s p r a w ą : lę ka się tedy, c z y li b y P o l a c y , p o ­ d z ie la ją c y tę w y p r a w ę , ni e z o s taw ili r ó w n i e ż w P o r t u g a li i tak p r z y k r e g o w s p o m

(9)

-244 L E G I O N J E N K R A Ł A J Ó Z E F A BEMA.

z prz^n'zeczeniem danem Lafayettowi, odpisać mu, że Polacy nau­ czyli się więcej cenić interes wolności i ojczyzny, niżeli własne dobro, i że zawsze pozostaną wiernymi temu uczuciu. Jednakże nie widząc, abj? tryumf Donny Maryi mógł mieć bezpośredni w p ływ na los Polski i wolności, odmawiają swej pomocy i udziału w wal­ kach Dom Pedra brać zgoła nie mogą.

Pośrednictwo Lafayetta, oraz misya d’A lm eid y skończyły się na ten raz niepowodzeniem zupełnem.

Oryentując się atoli dokładnie w stosunkach i wewnętrznym układzie wychodźtwa polskiego, wiedząc dobrze o tem, że znako­ mita część emigrantów polskich znajduje się w obozie demokra­

tycznym, niezrażeni niepowodzeniem misyi d’Alm eidy i jego

u Ostrowskiego zabiegów, dyplomaci Dom Pedra po raz w tóry zwrócili się do demokratycznych grup wychodźtwa, z propozycyą utworzenia legionu polskiego. Nie uciekano się już teraz do po­ średnictwa Lafayetta, nie starano się przedewszystkiem skaptowatć dla swych zamiarów kogokolwiek z popularniejszych obozu demo­ kratycznego członków, jeno bezpośrednio zwrócono się do K o m i­ tetu N a rodow ego Polskiego, pod prezydencyą Joachima L elew ela pozostającego. Ze strony Dom Pedra rokowania nateraz p rowa­ dzili: byty deputowany izb}? portugalskiej, Miranda, członek komi­ tetu portugalskiego w Paryżu, popierającego interesy' córki Dom Pedra, królowej Donny Maryi da Gloria, oraz jenerał Freyre d’An- clrada. Obaj ci ajenci Dom Pedra, zjawiwszy się dnia 14 grudnia 1832 roku na posiedzenie komitetu lelewelowskiego, ponowili w za­ sadzie propozycyę, przed czterema właśnie miesiącami przedstawioną

nienia, j a k i e p o z o s t a ło w H is z p a n ii od czasu g d y się k r e w b e z u ż y t e c z n i e d la s p r a w y o j c z y z n y i w o ln o ś c i , w p r z e j ś c i a c h S a m o s i e r r a p r z e l e w a ł a . W r e s z c i e , z b y t o d l e g l e p o le dz ia ła n ia w o j e n n e g o w P o rtu g a li i o d r y w a ł o b y P o l a k a od o j c z y z n y , nad którą w niedoli s w e j m e u s t a n n ie c z u w a ć p o w i n i e n ; od z d a r z e ń , k t ó r e r y c h ł o za jś ć m o g ą . a któ re g o z b r o n i ą w r ę k u do z ie m w ł a s n y c h p o ­ w i o d ą . B yt n o ś ć cz te re c h lu b p ię c iu tys ięc y P o l a k ó w , o c z e k u j ą c y c h tej ch wili, nie p r z e c ią ż y z a m o ż n e j Francii, kt ór ej n a ró d tyle b r a t e r s k ie j s ym pa thi i okazu· ja c y , c z ie r d z ie s t o l e t n ie m d o ś w i a d c z e n i e m p r z e k o n a n y , p e w n i e nie w y m a g a teraz, a b y ta garst ka, tak j a k n i e g d y ś legioniści, z d a l a od o j c z y z n y w y g i n ą ć miała, b o z l e g i o n ó w , l e d w i e ki lkunastu p r z y o r l e fr a n cu s k im na z i e m i e s w o j e w r a c a ł o : słu szna, a b y teraz lic zba ta, z li cz bv cz ter e ch l u b pięciu tysięc y, nie b y ł a tak s zc zup ła . D l a te g o kom it et n a r o d o w y w i d z i a ł p o t r z e b ę w tej m i e r z e zd a n ie s w o j e z i o m k o m w z a k ł a d a c h b ę d ą c y m o t w o r z y ć , i s t o s o w n e do nich p is m o p r z e s ł a ł “ . M o w a tu o o d e z w i e do z i o m k ó w w e F r a n c y i, w y d a n e j p r z e z Ko mite t N a r o d o w y dnia 25 w r z e ś n i a i 832 r o k u ( a n e k s )). P o r . „ C a ł o r o c z n e tr u d y K o m it e tu N a r o d o w e g o P o l s k i e g o na dniu 8 g r u d n ia 1831 r. w e F r a n c y i z a w i ą z a n e g o “ . P a r y ż . 1831— 1833. str. 125— 126.

(10)

Ostrowskiemu przez d’Almeidę. Obu wysłańcom pedrystowskim

nie tajnym zdecydowany a wrogi stosunek Komitetu N a ro d o ­

w e go do sprawy zaciągu portugalskiego. P o d tym względem ode­ zwa komitetowa z dnia 23 września Ł) wątpliwości żadnych nie przed­ stawiała. Mimo to jednak wysłańcy portugalscy nie tracili nadziei przekonania organizacyi tułackiej i pozyskania jej dla sprawy Dom Pedra, ze względu na znaczne korzyści, jakie Polakom byli ofiaro­ wali, korzyści, przenoszące znacznie sprecyzowane przedtem przez

Lafayetta warunki. W ed le bowiem Mirandy i Freyre d’Andrady,

pomijając już kwestye, dotyczące narodowego charakteru, mającego się formować legionu, każdy Polak-legionista, wstępujący clo służby portugalskiej, miał korzystać ze wszystkich praw i przywilejów, przysługujących portugalczykom, a nadto w chwili, kiedy ojczyzna znajdzie się w potrzebie, mógł był służbę porzucić, otrzymując dwumiesięczny żołd, oraz ułatwienie powrotu do najdogodniejszego dlań miejsca.

Komitet Narodow y Polski był atoli nieugięty. „Bolesno było komitetowi, pisał w s\frem zdaniu sprawy, odpowiadać na te propo- zycye przez nich czynione, które były najlepsze, jakie tylko czynić mogli. Wszakże, choćby legie narodowe Polskie, w mundurach na­ rodowych, i z narodowemi znakami, mogli byli ( s i c ) zaciągającym się do Portugalii obiecywać Polakom i uważać jak osobne wojsko sprzymierzonego narodu, choć byto mogli byli obecni Portugalczy- kowie obiecywać: jednakże niezostawałoby było komitetowi jak wywiedzenie zacnych Portugalczyków z błędu, że na próżno na polską pomoc liczą, bo ani tak licznego żołnierza w tulactwie, jak im się zdawało, niema, ani by się mogli w odleglejsze strony puszczać Polacy, mając oko zwrócone na ojczyste strony, trwając w oczekiwaniu na rychle wypadki, które jim do własnej ziemi dro­ gi otworzą, równie jak w czasie powstania w Polszczę nieśpieszyło nad W is łę tułactwo portugalskie, oczekujące rychło nastąpić ma­ jących przedsięwzięć, do jich własnego kraju podjętych. Niebęcłzie wina Polaków, jeśli się w ten moment zwodniczą łudzą nadzieją, że nie pójdą na wały Oporto, aleby wina była, gd yb y daleko od­ biegli, a godzina ich własnego działania niezastałaby jich blisko“ 2). Skrzętne wszakże zabiegi Dom Pedra i jego powierników, aby dla sprawy Donny Maryi cla Gloria pozyskać wychodźtwo polskie, by z tułaczów stworzyć liczniejszy oddział wojskowy, któryby łącznie z oddziałami pediystowskimi występował przeciw

') P o r . a n e k s 1.

2) „ C a ł o r o c z n e tr u d y Kom ite tu N a r o d o w e g o P o l s k i e g o na dniu 8 g r u d n i a 1831 r. w e Franc ii z a w i ą z a n e g o “ . P a r y ż . 1831 — 1833. str. 2i>7.

(11)

246

L E G I O N J E N E R A Ł A J Ó Z E F A BEMA.

Dom Miguelowi, wśród demokracyi emigracyjnej żadnego ostatecz­ nie przychylnego odgłosu nie znalazły, pozytywnych skutków zgoła nie dały.

Emigracya jednak polska we Francyi przedstawiała dla Dom Pedra pierwszorzędny materjrał wojskowy: było tam wielu uzdol­ nionych oficerów wyższych i niższych i to wszelkich rodzajów bro­ ni, wyćwiczonjrch przytem p odoficerów i żołnierzy pokaźna prze­ cież liczba. W warunkach trudnych, w jakich Dom Pedro przyby­ wał, pozyskanie legionu polskiego było dla niego wielkim atutem w grze z bratem i w walce o portugalską sukcesyę. Sprawa była zbyt ważną, by nawet powtarzające się niepowodzenia ajentów, pertraktującjfch z demokracyą emigracyjną, m ogły rząd Dom P e ­ dra zupełnie zniechęcić i do porzucenia w o gó le myśli o pozyska­ niu legionu polskiego zniewolić.

Zmienił więc Dom Pedro tylko kierunek swych w tej sprawie zabiegów, zwrócił się bowiem do partyj „białych“ , arystokratycznej grupy wychodżtwa.

Stronnictwo „białych“ na wychodźtwie, którego g ło w ą widomą był książę Adam Czartoryski, utworzyło się z grupy tułackiej, która w pierwszych czasach formowania się emigracyi ześrodkowała się wokół byłej legacyi polskiej w Paryżu. Legacya ta, na czele której stał sędziwy jenerał Karol Kniaziewicz i kasztelan Ludwik hrabia Plater, złożyw szy w początkach września 1831 roku hr. Sebastia- niemu, francuskiemu ministrowi spraw zagranicznych, znany memo­ ryał, w którj'm polscy ajenci djrplomatyczni przy gabinecie pary­ skim otwarcie wykazywali, iż pomimo dokładnej znajomości stanu rzeczjr w Królestwie Kongresowem, rząd francuski w niczem po- mocjr Polakom nie udzielił, widząc środki swego głównego dzia­

łania zapełnię wyczerpane, formalnie istnieć przestała. Istnieć

przestała jeno formalnie, Kniaziewicz bowiem i Plater pozostali nadal w Paryżu, oczekując nowych powikłań międzynarodowych, przj/ których na nowo działalność swą urzędową rozpocząć by mo­ gli. W o k ó ł tedy dwóch tych ajentów dyplomatycznych grupować się poczęli ci wychodźcy, których, czy to pogląd zasadniczy demo­ kracyi emigracyjnej na przyszłą rolę emigracj.i, czy też podkreśla­ nie przez nią wyraźne społecznych zagadnień, znaczenia bądź co bądź pierwszorzędnego, odpj'chafy od organizacji demokratycznej, na czele której stal pod prezydencjrą L e lew ela — Komitet Narodo­ w y Polski. Było to, mówi Gadon, „mniej liczne grono ludzi, wy­ znających opinie umiarkowane, złożone z posłów na sejm, z wyż­ szych wojskowjrch, urzędników powstania i agentów zagranicznjrch“ , nie podzielającj^ch radjTkalnjrch zasad organizacji lelewelowskiej.

(12)

Grupa ar\rstokratyczna na wychodźtw ie nie tylko że „była mniej licznem gronem" ale na szerokie warstwy emigracyjne pra­ wie że żadnego wpływu nie wywierała. Brak było wśród niej ludzi czynu, ludzi, którzy zakrzątnąwszy się energicznie wśród tulaczów, potrafiliby i w p ły w jakiś zdobyć i organizacyę tulacką, nieco szer­

sze koło wychodźców obejmującą, stworzyć. Z pośród całej ple­

jady posłów i wyższych urzędników, dyplomatów i wojskowych, jeden tylko jenerał Józef Bem zapobiegliwością swoją i energją

wyróżniał się korzystnie. B y ł to też je d y n j’· z grupy „białych“

Człowiek, który coś stworzyć potrafił, który w ciężkich momentach rąk nie opuszczał. Zarówno akcya je g o artyleryi w ostrołęckiej przeprawie, jak i sprawna, biorąc pod uwagę i czas i środki, jakiemi Bem rozporządzał, organizacya komitetów niemieckich, tyle usług braci tułackiej oddająca, najlepszym Bema organizacyjnych

zdolności i energii były dowodem. Nikt tedy inny z grupy ary­

stokratycznej nie mógł chyba lepiej od Bema przeprowadzić pro­ jektu utworzenia dla Dom Pedra legionu polskiego.

Dom Pedro i rząd jego, którego głównym kierownikiem był książę Palmella, niezrażeni zupelnem niepowodzeniem, jakie i-ch spotkało w rokowaniach z demokracyą emigracyjną, w sprawie od­ działu wojskow ego polskiego, zmienili jeno. kierunek swych zabie­ gów. Skoro nie chciała demokracya emigracyjna przystać na dwa razy przekładane sobie propozycye, dotyczące uformowania zaciągu, tedy należało spróbować rokowań z grupą arystokratyczną, bardziej skłonną do tego rodzaju stypulacyj. Zabiegi Czartoryskiego, byłej legacyi polskiej i niektórych członków stronnictwa „białych“ , czy­ nione u rozmaitych dyplomatów i rządów, właśnie w sprawie for­ mowania oddziałów wojskowych polskich rokowały na ten raz pomyślniejszy wynik zabiegom Dom Pedra.

Rokowania w tej sprawie rozpoczął osobiście Palmella, ba­ wiący w Londynie, tuż zaraz po otrzymaniu wiadomości o niepo­ wodzenie misyi d’Alm eid y u Ostrowskiego. Było to w drugiej po­ łow ie sierpnia roku 1832; w Londynie bawił naówczas książę Adam Czartoryski, zajęty tam głównie sprawą poruszenia kwestyi polskiej w parlamencie angielskim. Palmella, dawny Czartoryskiego znajo­ m y z czasów kongresu wiedeńskiego, na którym jako pełnomocnik Portugalii występował, zgłosił się do księcia Adama z propozycyą uformowania legionu polskiego, celem dopomożenia Dom Pedrowi. Czartoryski w zasadzie propoz}rcyę Palmelli przyjął, że zaś z koń­ cem tegoż miesiąca wyjeżdżał już do Francyi, warunki, szczegół}?, ewentualnie konwencye w tej sprawie miały być ułożone w Pa- lyż u razem z pełnomocnikiem Dorn Pedra w stolicy francuskiej,

(13)

248

L E G I O N J E N E R A Ł A J Ó Z E F A BEMA.

znanym już z nieudanych rokowań z-Ostrowskim, d’Almeidą. Zna­ jąc dobrze nastrój, panujący na wychodźtwie, Czartoryski zarówno

propozycye Palmelli, jak i rokowania prowadzone w P aiyżu w spra­ wie zaciągu z d’Almeidą, trzymał w ścisłej tajemniej'-, nie chcąc, bjr przedwczesna w tych kwestyach wiadomość, nie zniszczyła całej sprawjr jeszcze w zarodku.

Samorzutnie na Portugalię i walki braterskie tam się odby­ wające zwrócił w tym czasie uwagę nie znoszący bezczynności, urodzonj-r, co zresztą późniejsze życie całkowicie stwierdza, kondo­ tier, jenerał Józef Bem. „Mości Książe! — pisał on do Czartoryskie­ g o 1) dnia 2 września 1832 roku z Barèges, gdzie u wód przeby­ w a ł,— widząc że p rzjiom n ość moia we Francji nic teraz dobrego uczjmić nie może, uważaiąc przjrtem, że sprawa Portugalii jest spra­ w ą europejską, a zatem i na dalsze losjr Polski wielki w p ły w mieć może, postanowiłem usługi moie ofiarować Dom Pedrowi i dlatego upraszam W aszej7 Książęcej? Mości, abyś mi z łaski sw o iejr donieść raczył c z j i i to się da zrobić i jakiey drogi do tego użyć potrzeba“ . Na ten krok Bema bezwątpienia wpłynęty szerzące się na wj'cbodz- twie wieści o zabiegach portugalczjdców u Ostrowskiego, oraz o po­ średnictwie w tej sprawie Lafajretta. Nie bez znaczenia była prawdo­ podobnie nienawiść, jaką ż y w ił Bem do stronnictwa demokratycz­ nego, z którem miał przecież wiele zaprawdę przejść pYżjdaych. Chciał Bem prawdopodobnie, przez wstąpienie do służby Dom P e­ dra, zrobić na przekór opinii emigracyjnej demokracji. Prosząc w liście powjr/szjmi Czartorjrskiego o poparcie prośby je g o w L o n ­ dynie u Pałmelłi, chciał mieć Bem zapewniony stopień jenerała biygadj/, oraz koszta przeiazdu do Portugalii i z powrotem. „Bar­ dzo bjr mi także było przjiem n ie,— pisał Bem dałej— żebym mógł zabrać z sobą kilkunastu oficerów A r t y ł le r ji i łnżynierji, tudzież K a w a le r ji i piechoty, gdj^bjr tego potrzeba bj4o. T y m sposobem wjrbrać bjr można co mamjr naylepszego, żeby się oficerowie nasi formować mogli i żeby potem przez doświadczenie swoie Kraiowi własnemu użjiecznetni się stali“ .

List Bema do Czartoiyskiego był dla tego ostatniego, w chwili, kiedy pertraktacye w sprawie zaciągu portugalskiego b j i y się już rozpoczęty, rzeczą nad wjrraz pożądaną. Czartoryski zj^skiwał w ten sposób energicznego organizatora przyszłego legionu polskiego, dla a k c ji na rzecz Dom Pedra przeznaczonego jenerała, którego zgoła już nie potrzebował przekonywać o korzyściach z uformowania

(14)

oddziału polskiego, dla emigracja i sprawy polskiej rzekomo p ły­ nących. W prawdzie Bem nie myślał jeszcze o legionie, nie zamie­ rza! zupełnie wieść ze sobą liczniejszego oddziału w o jsko w ego polskiego; za nadto był żołnierzem, za mało politykiem, by rzucać się w wirowisko dyplomatycznych kombinacyj, bez których utwo­ rzenie legionistycznej formacyi polskiej zupełnie obejść się nie mogło. Rzeczą, w tych warunkach, Czartoryskiego było zjednać Bema dla swego celu, który narazie spoczywał jeszcze w powija­

kach gabinetowych poufnych rozm ów pomiędzy Czartoryskim

a d’Almeidą.

Czartoryski wnet zrozumiał jak ważnem dla sprawy zaciągu portugalskiego, o ile miał dojść on do skutku, było ofiarowanie się Bema. Nie zwlekał tedy z odpowiedzią w tej sprawie, już dnia 13 września pisząc z Paryża Bemowi, że „zamiar udania się do Portugalii jest chwalebny. Słusznie uważasz, że sprawa ludów jest jedna i spólna i że Polacj? dla własnego interesu powinni ją po­

pierać. Rozumiem, pisał· w dalszym ciągu Czartoryski, że oświad­

czenie Jła będzie przyjęte przez Rząd Portugalski; pewności jeszcze nie mam. Poseł tuteyszy tego rządu zapewnia, iż za kilka dni bę­ dzie w stanie dać odpowiedź: wejść w układy. Niech Jł tu przy­ będzie, abyśmy mogli się widzieć i rzecz tę ułożyć. Niech po dro­ dze zwiedzi jeden lub drugi z naszych zakładów dla przekonania się o ich duchu. Podług wszelkiego podobieństwa oficerowie szta­ bowi dobrze będą przyjęci u D. Pedra. Jest nawet w projekcie Legia...“ Ł).

Jak myłnem było przekonanie Czartoryskiego o korzyściach dlà sprawy polskiej, wjmikających z udziału Polaków w walce po­ między Dom Pedrem a Dom Miguelem, wykazał ostateczny przebieg sprawy o sukcesyę portugalską. Oceniał książę Adam, jak często zresztą i później, w czasie wieloletniej emigracyjnej działalności dyplomatycznej, zupełnie błędnie międzynarodową wagę w tym wypadku sprawy portugalskiej, przeceniał w p ły w ostatecznego tej

sprawy zamknięcia na kwestyę polską. Sprawowanie zaś rządów

silnej ręki przez Dom Pedra w Brazylii, zgoła nie pozwalało opty­ mistycznie oceniać zwycięstwa byłego cesarza brazylijskiego, jako zwycięstwa sprawy ludu. M ó g ł wprawdzie Czartoryski pokładać pewne nadzieje w zarysowującej się już naówczas koncepcyi Pal- merstona, w poczwórnem przymierzu zachodnio-europejskiem, aleć całkowita jeszcze nieokreśloność tegoż aliansu, niezdecydowane i chwiejne początkowo, później zupełnie dla sprawjr polskiej obo­

(15)

2 5 0 L E G I O N J E N E R A Ł A J Ó Z E F A BEM A.

jętne stanowisko jednego z głównych aliantów— Francyi, powinno było przecież skłonić Czartoryskiego do bardziej chłodnego trakto­ wania, z tego punktu widzenia, sprawy portugalskiej. Decydującym atoli dla Czartoryskiego w tej kwestyi czynnikiem była chęć oto­ czenia możliwie najszerszjrch kół wj^chodźczj^ch obręczą wojsko­ wej subordynacyi, ujęcie tulaczów, dzisiaj ulegających w p ływ om ko- r\Tfeuszów stronnictwa „czerwonych“ , przez nieliczne wprawdzie, aleć całkowicie mu ufające i oddane koło oficerów, przeważnie

wyższjTch. Zmierzał Czartoryski tą drogą do wytworzenia sobie

faktycznego oparcia w swych dyplomatycznych zabiegach istotnej sity, którą w odpowiedni sposób w danym momencie politycznym

można by było operować. Zwłaszcza, że w a k c j a Czartorj^skiego,

podjętej na połitycznjmi gruncie paryskim, szerokie koła wychodź­ ców, wrogie mu i przeciw niemu nastrojone, idące za głosem le- lewelowskiego Komitetu Narodowego, zaprawdę bardzo mu szko- dzity, ujawniając przed oczyma kierowniczjrch kół francuskich cał­ kowitą nikłość w p ły w ó w księcia Adama na tułactwo. Nie idące bowiem za głosem księcia Czartoryskiego z całkowitą doń ufnością wychodźtwo, bjdo dlań, politjrcznjrch właściwie jego działań, takim samj'm ciężarem politycznym, jak i dla rządu francuskiego1).

Rokowania tymczasem z pełnomocnikiem Dom Pedra w P a ­ ryżu, d’Almeida, szjTbko posuwały się naprzód. Już bowiem w kilka tygodni po widzeniu się Palmelli z Czartoryskim w Londynie, tuż prawie po przjrjeździe księcia Adama do Paiyża, bo dnia 28 wrze­ śnia 1832 roku, stanął układ w sprawie portugalskiego zaciągu, pod­ pisany przez Czartoryskiego i d’Almeidç, a przesłany przez tego os­

*) C z a r t o r y s k i w nocie, w y s t o s o w a n e j do rz ą d u fr a n cu s k ie go , a w y g o t o ­ w a n e j w j e g o kancel aryi, w y r a ź n i e n a z y w a tu ia ct w o po lskie c i ę ż a r e m dla rz ą d u f r a n c u s k ie g o . N o ta ta d o t y c z y ł a u ł a t w ie n ia w y c h o d ź c o m P o l a k o m u d a n ia się do P o r t u g a l i i i nosi datę 21 c z e r w c a 1833 r. C z a r t o ry s k i pi s ze w niej: „Si d o n c le G o u v e r n e m e n t f r a n ç a is vo ul ai t se l i b e r e r d e ce f a r d e a u , il po u rr a it p r o f i t e r de cette c ir co ns tan ce et f a ire q ui tter la F r a n c e à la m aj or it é des r é ­ fu g ié s P o l o n a i s en le u r fo u rn is s an t p a r une a v a n c e d e q u e l q u e s mo is de le ur sold e, les fra is de v o y a g e , d ’h a b i l l e m e n t etc.“... A r c h . C z a r t o ry s k ic h . R k p s . b36b.

B e z w z g l ę d u na to, że nota m ia ła zac hęc ić g a b i n e t p a r y s k i do w y d a n i a z a p o m ó g tułaczom, u d a j ą c y m się do P o r t u g a l i i, nie w y p a d a ł o w k a ż d y m razie t r a k t o w a ć w y c h o d ź t w a j a k o b r z e m i e n i a dla F r a n c y i. t e m b a rd zie j, że r z ą d f r a n ­ cuski n i e j e d n o k r o t n i e i tak z u p e ł n i e w y r a ź n i e d a w a ł do poznania, że w y c h o d ź ­ t w o po ls kie istotnie nie j e s t dla n i e g o n ic ze m w ię c e j, j a k j e n o p r z y c z y n ą trosk i k ł o p o t ó w F a r d e a u ( p o d k r e ś l e n i e n a sz e ) b y ł o w i ę c z a p r a w d ę tylko s z c z e r e m w y z n a n i e m C z a r t o r y s k i e g o , w y r a ź n e m s t w i e r d z e n i e m t eg o sto sun ku, jaki z a c h o ­ dził p o m i ę d z y ni m a o g ó ł e m e m i g r a c y j n y m , nie g o d z ą c y m się na j e g o p o li t y c z ­ n e k o n c e p c y e i j e g o r ó w n i e ż d y p l o m a t y c z n ą działa lno ść.

(16)

tatniego do Oporta Dom Pedrze dla ratyfikacyi. Szczegóły tej

um owy pozostały po dziś dzień, niestety, nieznane. D o pewnego

stopnia pojęcie o zasadniczych liniach um owy paryskiej dać jeno może nota, jak gdyby dla zawierającego w tej sprawie układ prze­ znaczona, bj?ć może— osobiście przez Czartorj'skiego w ygotow any program ostatecznych pertraktacyj w tej kwestyi, albo też memo- ryał któregoś z przyjaciół politycznych księcia A d a m a 1). „Dom P e ­ dro,— czytamy tam— czyli Rząd K r ó lo w y Matyi II potrzebuie przede- wsz\Tstkiem s z y b k i e g o w y k o n a n i a , jest bowiem przekonany 0 wyższości żołnierza polskiego, spodziewa się znaleść w korpusie polskim, czującym się bydź jakby reprezentacyą wojska narodowe­ go polskiego, wyższy stopień działalności, niż w innych korpusach, zbieranych z w łó częg ów różnego rodzaju... Polakom idzie... o k o ­ rzyści, które upatrują dla sprawy Oyczyzny w oddziale jakim bądź woyska polskiego, gdziekolwiek na czas uformowanym. Lepiej? by było bjT korpus taki formował się we Б'гапсуі lub Belgium, ale w braku tego lepiey bv exystowal i w Portugalii, iak żeby go

nigdzie nie było. Idzie im (Polakom) o . zapewnienie schronienia

1 jakby warty teyże chorągwi polskiey, dopóki oney na polach oj­

czystych rozwinąć nie zdołają“ . „Drugi warunek— w y w o dził dalej

autor — jest zapewnienie temu oddziałowi ^polskiemu możności opuszczenia służbj? portugalskiey, skoroby sprawa Polski tego żą­

dała. W tej mierze rząd Portugalski dosyć się łatwym okazuie,

nie przewiduje bow iem by taka potrzeba nastąpić mogła w krót­ kim przeciągu, w którjnn sprawa K rólow ej M. rostrz\?gnioną będzie. W ogólności życzyć by należało, by kapitulacya ta miała ile m oż­ ności cechę nietylko układu, zawartego z Rządem polskim exystu- iącym, ale ieszcze cechę iakby korpusu p o s i ł k o w e g o , udzielo­ nego Rządowi Portugalskiemu pod pewnemi warunkami i zostają­ cego w pewnych względach pod zarządem Rządu P o ls k iego “ . Przy końcu samym, nie mając pewności, czy projekt tego rodzaju

ukła-') D o k u m e n t ten z n a l e ź l i ś m y w A r c h C z a r t o r y s k i c h w tece r ę k o p i s ó w , z a t y tu ł o w a n e j — P o rtu g a li a , № 5365. P o m i m o c z y n io n y c h w tym w z g l ę d z i e p o s z u k i w a ń , nie m o g l i ś m y ustalić ani daty ś cisłe j w y g o t o w a n i a t eg o d o k u m e n ­ tu, ani j e g o w ł a ś c i w e g o p r z e z n a c z e n i a , ani au to ra . S ą d z i m y j e d n a k , że d o t y ­ cz y on p e rt r a k t a c y j C z a r t o r y s k i e g o z d ’A l m e i d a , a to z p o w o d ó w n a s t ę p u j ą ­ cych: U m o w a p a r y s k a w n ie k t ó r y c h tylko s z c z e g ó ł a c h r ó ż n ił a się od uk ładu, r a t y f i k o w a n e g o w O p o r t o w r. 183:i (24 m a j a ) p r z e z D o m P e d r a . Z m i a n y p o ­ cz y n io n e d o t y c z y ł y g ł ó w n i e tych p u n k t ó w , k t ó r e n a d a w a ł y w y r a ź n i e u m o w i e p a ry s kie j ch a ra k te r u k ła d u p o m i ę d z y d w o m a r z ą d a m i z a w a r t e g o . O m a w i a n a nota, w ł a ś n i e z t eg o punktu w i d z e n i a traktuje ca ły uktad, w s p r a w i e zac ią gu p o r t u g a l s k i e g o z a w r z e ć się m aj ąc y .

(17)

2 5 2 L E G I O N J E N E R A Ł A JÓ Z E F A BEMA.

du spodoba się ogólnie pod względem korzjrści narodowych, któ­ rych prawdę powiedziawszy żadnych prawie nie było, autor w y ­ raża przekonanie, że „jeżeli nie, to przynajmniey posłużyć może iako sposób dla O fficeró w przerwania trującej? i zdolności i rozsądek i moralność nieczjmności i próżniactwa. Pojmmię, iż krwi polskiey żałować trzeba, ależ nie będzie stracona ieżełi by tylko kilku dziel­ nych nam O fficerów okupić mogła. Żołnierzy nadewszystko żal, którzy się tam niczego nie nauczą, ale i oni w próżniactwie utracą

dzielność s w o ią “ . Motywj? to, jak widać, wj^raźnie opierające się

o zasadniczy pogląd partyi „białych“ na rolę emigracji, przesądnie utylitarnj', o bardzo ograniczonej wartości względów, wyniesio- nych po nad wartość krwi polskiej, której wprawdzie „żałować trze­ ba“ , aleć którą, bez względu już na ilości jej, przelane za zgoła obcą sprawę, okupić zdoła wyrobienie kilku dzielnjrch oficerów.

Układ paryski przesłany został do Oporta w celu ratyfikacji. Dom Pedro jednak ani też rząd jego nie śpieszyli się zbytnio z pod­

pisaniem ostatecznem umowy, zawartej z Czartoryskim. K ie ­

rownicy polityki pedrystowskiej nie mieli wielkiego zaufania co do zrealizowania przez stronnictwo „białych“ podpisanej przez Czar­ toryskiego umowy. Na tyle oryentowali się bowiem w stosunkach emigracjrjnych polskich, dokładnie informowani przez swych pa­ ryskich pełnomocników, że, pomimo nieudania się rokowań d’Al- meidy z Ostrowskim za pośrednictwem jenerała Lafayetta, jak w ie ­ my, już po podpisaniu z Czartoryskim um owy paiyskiej, po raz wtóry przez Mirandę i Freyre d’Andradę ponowili propozycja, dotyczące uformowania oddziału polskiego, wobec lelewelowskiego komitetu parjrskiego. A przedtem jeszcze starali się delegowani portugalscy w Paryżu zwerbować na własną rękę oficerów polskich do wojska Dom Pedra. W y w o ła ło to żjrwą protestacyę Bema, już wówczas wtajemniczonego zupełnie w rokowania z d’Alm eidą i de­

sygnowanego organizatora, oraz dowódzcę legionu. „Je vois avec

regret, pisał on 10 października 1832 r. do d’A lm e i d j '1), que l ’on travaille à engager des officiers polonais par une autre voie, que celle, par la quelle nous avons entamé nos négociations. On devrait traiter avec le Prince Czartoryski seul, toute autre v oie peut être

cause de grands incovients. Des aventuriers, des mauvais sujets

et même des scélérats, profiteront du desordre que notre malheu­ reuse fin a causé, ont su se munir des papiers, des certificats,

') L e g é n é r a l p o l o n a i s J. B e m à M o n s i e u r le C o m t e A l m e i d a , a m b a s ­ s a d e u r de la R e i n e du P o r t u g a l à P a r i s . A r c h . Cz ar to ry s kic h . R k p s . № ЬЗбэ.

(18)

des passeports, et même des brevets d’officiers, sans l’avoir jamais été. Reconnus et chassés de leur dépôts, ils saisissent l ’ocassion pour courir en Portugal ët s’y engager comme officiers. L ’ honneur de mes compatriotes, ainsi que celui de l ’armée polonaise m’im­ posent le devoir de Vous en faire part, pour que de votre coté vous puissez en donner avis à Sa Majesté l ’Empereur Don Pedro et empecher par la tout engagement d ’officiers polonais, qui ne Vous serait (s.) pas recommandés soit par le Prince Czartoryski, soit par des Généraux polonais“ . Przy sposobności skorzystał również Bem, by ze względu na wiadomości, jakoby Don Pedro przyjął na swą służbę legion belgijski, złożony z galerników, zaprotestować i przeciwko takiemu postępowaniu rządu Dom Pedra, zgoła nie ułatwiającego tym sposobem zorganizowania legionu polskiego. „Nous lisons dans les journaux que l ’on tache d ’engager au ser­ vice de Don Pedro la L égio n étrangère de la Belgique. On dit du mal. de cette Legion, l ’on pretend même qu’elle est composé

de galeriens... Il serait fâcheux pour nous de servir là plus sacrée

des causes avec des forçats libérés ou autre criminels. L ’honneur militaire et l ’intérêt que Votre cause nous inspire, m ’aporté à Vous presenter mes observations“ ^

Z punktu widzenia interesów .Dom Pedra, nic dziwnego w tem

nie było. Decydującjnn dlań w tej sprawie momentem było spro­

wadzenie legionu polskiego do Portugalii i nic więcej. Zabiegał

więc tam, gdzie spodziewał się był z całą pewnością cel swój osiąg­ nąć. Demokracya emigracyjna, ze względu że obejmowała większość znakomitą wychodźtwa polskiego, znacznie więcej dla Dom Pedra przedstawiała szans w tym względzie, aniżeli nieliczna, aczkolwiek względem portugalskich propozycyj pełna chęci grupa księcia Adama. W samym Paryżu pełnomocników' portugalskich i posła hrabiego d’Alm eid ç ostrzegano przytem ze stron rozmaitych przed zbytnim w sprawie zaciągu polskiego optymizmem. K ied y d’Alm eida w po­ czątkach października odwiedził francuskiego ministra wojny, mar­ szałka Soulta, właśnie w sprawie legionu polskiego,ten ostatni

zu-■) P r o t e s t a c y a B e m a w s p r a w i e r z e k o m e g o p r z y j ę c i a p r z e z D o m P e d r a od d z ia łu , z ł o ż o n e g o z g a l e r n i k ó w bel g ijs kic h , b y ł a o tyle n ie słus zna , ż e r z ą d belgijski, do k t ó r e g o D o m P e d r o z w r ó c i ł się w tej k w e s t y i za p o ś r e d n i c t w e m p r e m i e r a b e l g i j s k i e g o , j e n e r a ł a G o b l e t a , po ni e ud a n e j p r ó b i e u f o r m o w a n i a o d ­ dział u n a j e m n i k ó w cu dz o z ie m sk ic h , o r g a n i z o w a ł zac iąg, z ł o ż o n y z d e z e r t e r ó w zag ra ni cz n yc h, o ra z z b e l g ijs k ic h k o m p a n i i d y s c y p li n a r n y c h . P o r . T i m m e r m a n s J. J. T h . L e s tirailleurs b e l g e s au s e r v i c e du P o r t u g a l en 1832 et 1834. G a n - de. 1900. str. 25 і nast.

(19)

254 L E G I O N J E N E R A Ł A J Ó Z E F A BEMA.

pełnie wyraźnie wypowiadał swe powątpiewanie co do udania się tego przedsięwzięcia ł).

Od czasu podpisania we wrześniu układu w sprawie zaciągu portugalskiego, upływał tymczasem miesiąc za miesiącem, umowa jednak wciąż jeszcze nie była przez Dom Pedra ratyfikowana. D o ­

chodziły natomiast księcia Adama, oraz związanego już całkowicie z interesem portugalskim Józefa Bema, wiadomości całkiem konkret­ ne o pobocznych zabiegach portugalczj’ków wśród emigracyi, doty­ czących czy to zwerbowania oficerów, co w yw ołało energiczną pro- testacyę Bema, czyli też o rokowaniach z komitetem Lelewela.

W tych warunkach, wśród których losy projektu portugalskie­ go coraz to gorzej się przedstawiały, ponowił książę Czartoryski za pośrednictwem Bema kroki u rządu belgijskiego, rozpoczęte jeszcze w początku roku 1832, celem uformowania tam liczniejszego oddz'ialu wojskow ego polskiego. Z początkiem roku 1833, a dodać trzeba, że dotąd losy paryskiej z cł’Almeidą um owy roztrzj^gnięte ostatecznie nie zostaty, kwestya legionu belgijskiego ułożyła się całkiem już nie­ pomyślnie. „Mon Prince! — pisał z Brukseli dnia 7 “stycznia 1833 r. Bem do Czartoryskiego2) — Je viens de chez le Ministre Evain 3). Il m ’a dit qu’il avait parlé au Roi du notre p r o je t4), mais que rien ne pourra se faire actuellement. Il ne m’a pas même fait cl’espoir pour l ’avenir. Ainsi nous pouvons et devons même regarder la B e lgi­ que comme perdue pour nous. Je tâchais de le sonder pour nos officiers, en lui demandant si l’on ne pourra plus être employé comme officier étranger. Ainsi mon Prince, il ne nous reste plus

que le Portugal. Encore foudrait il battre la futant qu’il est

chaud“ ... D o obrobienia pozostawał li tylko jeszcze interes

portu-' ) B e m do C z a r t o r y s k i e g o . K a rtk a b e z daty, d o ł ą c z o n a do kopii listu B e m a do d ’A l m e i d y ( o b . w y ż e j ) . „ D zis ia y ia x içc iu w i a d o m o ś ć p r z y n o s z ę — A l ­ m e i d a b y ł u mni e i p o w i e d z i a ł , że w c z o r a y m ó w i ł z S o u l t e m o n a s z e y L e g i i i że n a y l e p s z e w n im chęci znalazł... S o u l t p o w i e d z i a ł , że R z ą d fra nc us ki m o c n o się i n t e r e s o w a ć b ę d z i e s p r a w ą P o r t u g a l i i i że on ze s w e y stro ny, ko c h a ią c P o r ­ tugalia, co b ę d z i e m ó g ł dla n ie y uczyni. Z d a w a ł się wątpić, ż e b y nasi r o d a c y chcieli iść do O p o r t o i p y t a ł się A l m e i d y , m a i s e n e t e z v o u s sur, co m u t enże z a p e w n i ł · 1. A r c h . C z a r t o r y s k i c h R k p s . № 5365. 2) B e m do C z a r t o r y s k i e g o . A r c h . C z a r t o ry s k i c h R k p s . 5483. 3) G e n e r a ł b a r o n E v a i n , b e l g i j s k i m in is te r w o j n y . 4) P r o j e k t , o k t ó r y m m ó w i B e m , d o t y c z y ł u f o r m o w a n i a : 1) p u ł k u pi echoty, 2) p u ł k u ja z d y , 3) 2-ch k o m p a n i i s t r z e l c ó w li te w s k ic h , 4) 2-ch b a t e ry i a rty le ry i: j e d n e j ko n n e j o r a z j e d n e j p ie s z e j. O p r o j e k c i e tym pi s a ł B e m C z a r t o ry s k i e m u 2 s ty cz n ia 1833 ro k u z A n t w e r p i i , g d z i e p r o p o z y c y e s w o j ą z ł o ż y ł za p o ś r e d n i ­ c t w e m j e n e r a ł a D e s p r e z a k r ó l o w i L e o p o l d o w i I. B e m do C z a r t o r y s k i e g o . A r c h . C z a r t o r y s k i c h R k p s . № 5483.

(20)

galskí, który zaprawdę trzeba było szybko kuć, albowiem ochładzał się on coraz bardziej, wskutek niewiary kierowników'- polityki pe- drystowskiej względem całego układu z pozbawioną w p ły w ó w grupą Czartoryskiego.

W ró c iw s z y z Belgii do Paryża, bez względu na to, że raty- fikacya umowy paryskiej wciąż jeszcze nie następowała, że przeto losy ostateczne układu całego zgoła niepewnie się, mimo ciągłych zaręczeń d’Almeidjr, przedstawiały, Bem nachodził nieprzerwanie ministerya francuskie, oraz wybitniejszych funkcjonaryuszów pań­ stwowych, przygotowując grunt dla jaknajiychłejszego zorganizo­ wania polskiej do Portugalii wyprawy, z chwilą otrzymania wia­

domości o'ratyfikowaniu umowy w sprawie zaciągu. Zwłaszcza

zabiegał około zapewnienia tym wychodźcom polskim, którzy w y ­ rażą gotowość udan-ia się do Oporta, przez rząd francuski, a wła­ ściwie przez francuskie ministeryum wojny, w którego zarządzie po- zostawaty tułackie zakłady, odpowiedniej zapomogi, w formie awan­ su żołdu, zasiłku d rogowego i na umundurowanie. P od tym w z g lę ­ dem ministeryum wojny, pomimo žyczliwj'ch przecież tylko słów Soulta dla sprawy Dom Pedra, bardzo skromne miało zamiar prze- znaczj'c zapomogi. Co gorzej, nie chciało ono zezwolić, by legion polski całkowicie się formował i organizował na ziemi francuskiej, żądając natomiast, bjr zaciągający się do formacyi portugalskiej w y ­ chodźcy polscy, w miarę zbierania się liczniejszych grup, wysyłani byli z w y sp y Belle Ile, naprzeciw' prawie portu Nantes łeżącej, a przeznaczonej na miejsce zborne dla portugalskiego zaciągu, da­ lej do Portugalii Warunek ten, wyraźnie zakomunikowany Bemo­ wi przez jenerała Schneidera, dyrektora wydziałow ego we fran- cuskiem ministeryum wojny, mocno komplikował przyszłe faktyczne organizowanie le g io n u 1). O ile nie dałoby się go zmienić drogą

l) B e m do C z a r t o r y s k i e g o , d. I l u te g o 1833 r. „C o do i n t e r e s ó w P o r t u ­ g a ls kic h p o w i e d z i a ł mi tyl ko Jen. S c h n e i d e r p r z e d kilku dniami, ż e ni e m ó g ł ( r i e n o bte n ir) dotąd od Ministra, tak m o c n o z a t ru d n io n y je s t B u d g e t e m , także d e z e r c y ą z A v i g n o n u · P a r t y i L e l e w e l a , którą, iak m ó w i ą , Z a l i w s k i w e z w a ł , a k t ó r a w lic zb ie 150 do L y o n u iść chci ał a i w ł a ś c i w i e w y s z ł a . M ó w i ł mi tylko, że k a ż d y Office r, i d ą c y do P o r t u g a l i i, o tr z y m a ż o ł d m ie s ię c z n y , co iest b a r d z o ma ło , bo np. na P o d p o r u c z n i k a p r z y p a d a ł o b y kilkadziesiąt f r a n k ó w , i że w m ia r ę p r z e b y w a n i a na B e ll e isl e, po sto lu b 200 w y s y ł a n i b y ć m a ią N a ten ostatni pu n k t ż a d n y m p o z o r e m z e z w o l i ć nie m o żn a , a je że li F r a n c y a nie d o z w o l i nam u f o r m o w a ć się zup e łn ie na iey g ru n c ie , t r z e b a b y n a m z n a le ś ć k o n ie c z n ie inny iaki punkt, g d z i e b y c a ł y L e g i o n z e b r a ć , u f o r m o w a ć i u z b ro ić mo żn a, n i m b y ś m y do P o r t u g a li i w y l ą d o w a l i . C z e k a m z n i e c i e r p l i w o ś c i ą p o d p i s a n e y K o n w e n c y i , b e z której m y tutay nic r o z p o c z ą ć n i e m o ż e m y . — N a posiłki p i e n ię ż n e ze s tr o n y F r a n c y i nic r a c h o w a ć nie mo żna . D a d z ą n a m tylko u b r a n i e dla ż o ł n i e r z y

(21)

256

L E G I O N J E N E R A Ł A J Ó Z E F A BEM A.

dyplomatycznych oddziaływań, trzeba bjrło się obejrzeć za innym zupełnie punktem zbornym, na którym organizowanie zaciągu cał­

kowicie mogłoby być przeprowadzone. „Zrobiłem — pisał Bem

Czartoryskiemu, bawiącemu naówczas w Londynie Ł), — to przedsta­ wienie p. d ’Alm eidzie i trafiło do Jego przekonania, proszę jednak W . X. Mość, aby tam z pp.: Palmerstonem i Palmełą rzecz tą uło­ żyć można, bo to iest rzecz nayważnieysza“ .

O d daty podpisania przez Czartoryskiego i d’Alm eid ę um owy paryskiej, mijało już prawie sześć miesięcy, układ ten jednak do­

tąd zatwierdzenia przez Dom Pedra nie otrzymał. Zápjrtywany

w tej kwestyi, z początkiem lutego d ’Aim eida odpowiedział Be­ mowi, że podpisana w Paryżu konwencya przesłana już została do Oporto, i że odpowiedzi ostatecznej należy w połowje tegoż miesiąca oczekiwać. Przeszedł jednak i łuty, rozpoczął się już ma­ rzec, odpowiedź oczekiwana nie nadeszła jednak. Dotychczasowe wszystkie zabiegi Bema i Czartotyskiego około zaciągu portugal­ skiego zdawały się były całkiem, wobec niezątwierdzenia układu, zbyteczne. Zniecierpliwiony ciągłem oczekiwaniem, Bem zdecydo­ wał się w końcu jechać do Oporta i tam na miejscu ratyfikacyę układu przyśpieszyć. D ecyzyę je go w tym względzie przjrśpieszylo nowe rozporządzenie ministeryalne, zmniejszające bardziej* jeszcze zapomogi, wjrpłacane tułaczom polskim we Francyi. „ T e to powo- djr nakłaniaią mnie nasz dawny Proiekt względem Portugalii, o ile będzie można do skutku doprowadzić i dla tego postanowiłem je­ chać sam do Porto. Wyiaclę d. 8 b. m. Biorę z sobą dwóch o f f i- cerów: Majora Żebrowskiego i p. Porucz. Ostrowskiego, ale ani

syna, ani krewnego wojewody. Prośbę o paszport iuż podałem

i p. Ałmeidę o moiem postanowieniu uwiadomiłem“ 2).

Nie miał jednak już Bem wielkiej wiary w powodzenie swej

misyi. Przewidując możliwość całkowitego nieudania się je g o

w Oporto zabiegów, a mając wówczas stanowczy zamiar opuszczenia Francyi, opóźnił swój wyjazd z Francyi, by jeno osobiście omówić

i ż o ł d m ie s ię c z n y dla O f f i c e r ó w , resztą P o r t u g a l i a s z a f o w a ć m u s i“ . A r c h . C z a r ­ toryskich. R k p s . № 5483.

1) I b id . D e z e r c y a a v ig n o ň s k a , u d zia ł P o l a k ó w w z a m i e s z k a c h lu gd uń sk ich , o r a z w y p r a w a Z a l i w s k i e g o b e z w ą t p i e n i a w p ł y n ę ł y n a p o s t a w ie n i e te g o r o ­ dzaj u w a r u n k u . R z ą d fra ncuski, nie d o p u s z c z a j ą c w ten s p o s ó b do u f o r m o w a ­ ni a się w i ę k s z e g o o d d z ia łu z b r o j n e g o , z ł o ż o n e g o z P o l a k ó w na g r u n c i e f r a n ­ cuskim, z a b e z p i e c z y ć się c h ci ał p r z e d teg o r o d z a j u n i e p r z y j e m n e m i dl ań n ie ­ s p o d zia n k a m i.

2) B e m do C z a r t o ry s k i e g o . P a r y ż , d. 1 m a r c a 1833 r. A r c h . C z a r t o ry s k i c h . R k p s . № 5483.

(22)

jeszcze z w p ły w o w y m na dworze vice-króla Mahomet-Alego leka­ rzem francuskim, Antonim Clotem, naczelnym chirurgiem wojsk egip­ skich, sprawę ewentualnego udania się do E g i p t u 1). Z tego po­ wodu wyjazd nieco się opóźnił. Na parę dni przed wyruszeniem w drogę do Portugalii przez Londyn, gdzie ambasada Dom Pedra miała Bemowi dostarczyć funduszów na dalszą podróż do Oporto, otrzjnnal był Bem przez d ’Alm eidę nieprawdziwą zresztą wiadomość, że umowa paryska została podpisana przez D o m Pedra, oraz że wkrótce zarówno sama k on w en c ja jak i fundusze potrzebne na organizacją legionu zostaną do Paryża przesłane. „Pomimo tego— pisa! Bem do księcia A d a m a 2), p. Alm eida myśli, że podróż moia do Oporto swoią ma iść drogą w Piątek, ieżeli dnia tego nie od­ bierze obiecaney Konwencja, bo mu się zdaie, że przytomność moia przyśpieszyć może w szystko“ . Oczekiwana tak długo przez Czarto­ ryskiego i Bema konwencya w oznaczonym przez d’Alm eid ę terminie przecież nie nadeszła. Złożywszjr tedy szereg pożegnalnych -wizyt, przeważnie wyższym funkcyonaryuszom państwowym, by zapewnić sobie ich poparcie przy przyszfych pracach, celem organizacja le­ gio n ó w podjętych, otrzjnnawszjr jeszcze, przed samym już wj'jaz- dem z Paryża, pożegnalną audj^encyę u księcia Orleanu, z któiym „mówiliśmy, jak pisał zaraz Bem Czartoryskiemu, — o sposobie prowadzenia wojny w Portugalii“ 3), wyjechał Bem w początkach drugiej p oło w y kwietnia via Londyn, do Portugalii.

Przjrbj7wszj7 po parotygodniowej podróży do głównej siedziby Dom Pedra — Oporta, przekonał się rychło Bem, że sprawa zacią­ gu znacznie lepiej się w tym czasie przedstawia, aniżeli na gruncie paryskim sądził zarówno on sam, jak i Czartoryski. Sukcesja bo­ wiem wojenne Villaflora, zdobywającego naówczas jedną prowincyę portugalską za drugą, znacznie szfyby szybciej, gdjrby siła wojsk

Dom Pedra bjda· znaczniejszą. Rozumiał to dobrze zarówno sam

Dom Pedro jak i je g o najbliższe otoczenie. Panował więc tam na­ strój korzystny dla ostatecznego przypieczętowania układu, zawar­ tego w Parjrżu przez Czartoryskiego i d ’Almeidę, tembardziej, że po stanowczem odrzuceniu propozycyj portugalskich przez komitet

‘) B e m do C z a r t o r y s k i e g o . P a r y ż , d. 5 m a r c a 1833 r. „ C h c i a ł b y m się iutro w i d z i e ć je s z c z e z D o k t o r e m K lo tt- B e y , b o r e z o l u c y a m o j a iest n i e o d ­ m i e n n a o p u s z c z e n i a F r a n c y i , i ieżeli nie b ę d z i e m o ż n a nic w P o r t u g a l i i z r o b i ć , u d a m się do E g i p t u “ . A r c h . C z a r t o ry s k ic h . R k p s . JV° 5483. 2) B e m do C z a r t o r y s k i e g o , P a r y ż , d 9 k w i e t n i a 1833 r. A r c h . C z a r t o ­ ry sk ich . R k p s . № 5483. B e m do C z a r t o r y s k i e g o . P a r y ż , d. 10 k w i e t n i a 1833 r. A r c h . C z a r t o ­ r y s k ic h . R k p s . № 5483. P rzeglą d H istoryczn y. T . X IV , z. 2. 17

Cytaty

Powiązane dokumenty

1 Należy bowiem przyjąć, że z nich składają się wszystkie tego rodzaju byty; ale jeślibyś jeszcze pytał dalej, z czego składa się sama ziemia lub woda, powietrze czy

Appendix I1 Bepaling van de vergelijking van een recht lijn door een. aantal punten met behulp van

członków, a KPRP w kilka miesięcy po jego przy- łączeniu się, to jest w sierpniu 1923 r., miała nieco ponad 5500 członków, stwierdzić można, że w KPRP było zapewne ponad

Tak uroczystą postać umowy pomiędzy wspólnotą religijną i polityczną Konferencja Episkopatu Polski uzasadniała znaczeniem Kościoła katolickiego w Polsce oraz

układy jest deterministyczna czy indeterministyczna - w szczególno­ ści indeterm inizm mechaniki kwantowej jest pochodną specyficznej definicji stanu układu przyjmowanej w

Cieszymy się, że po raz pierwszy tak dużej grupie uczniów udało się zakwalifikować do finałów konkursów przedmiotowych. Gratulujemy uczniom, rodzicom

nego i alegorycznego, opartych na odbiorze obrazów emitowanych przez mass media; uczenia analizowania zawartych w nich informacji i wartości, oceniania (dobre – złe, stare –

W pierwszym kwartale 2011 roku przez rząd państw arabskich przelała się fala protestów i wystąpień społecznych.. W każdym z nich organizowano mniej lub bardziej liczne