• Nie Znaleziono Wyników

Mniemana śmierć Napoleona albo zamach Maleta w roku 1812

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Mniemana śmierć Napoleona albo zamach Maleta w roku 1812"

Copied!
237
0
0

Pełen tekst

(1)

M S P O IL M E M A

Z CZASÓW

(2)

WSPOMNIENIA Z C Z A S Ó W NAPOLEONA.

MNIEMANA SMIERC

mm

ALBO

W ROKU 1813 przez

Emila Marco de Saint-Hilaire.

WARSZAWA.

Nakładem S . O rg e lb ra n d a Księgarza, p r z j u licy M iodow ćj N° 496*

1844.

(3)

W olno drukować, i warunkiem złożenia w Komi­

tecie Cenzury, po wydrukowaniu, prawem przepisanej liczby exemplarzy.

Warszawa dnia 3 Listopada 1843 r.

Starszy Cenzor i Naczelnik A, C'., Niezabitowska

313 & 500

W Drukarni S. Strąbskiego.

(4)
(5)

4 ;

!

(6)

(jen era ł, którego zasługi nie były bez pewnego blasku, lecz z umysłem ponu­

rym, a charakterem przedsiębierczym, w roku 1812, w więzieniu, gdzie siedział od lat czterech, powziął, uderzający swo­

ją zuchwałością, zamiar obalenia władcy

%

Europy, pana świata, i kusił się sam jeden zdziałać urojoną przezeń rewolucyą, niema- jąc innej pomocy nad okrzyk żałobny: „Ge-

(7)

8

sarz nie żyje!” Zrzadką przezornością w y­

rachował on korzyści, jakie pierwsza chwi­

la osłupienia nastręczyć mogła temu, kto na wszystko odważyć się gotów. Gardząc zwyczajnemi środkami spiskowych, jakió- mi są: towarzystwa tajne, zwierzania się, narady, odwłoka i niepewność, psującemi wszystko w podobnój sprawie, cały zamach zamknął jedynie we własnej swej woli.

T o , co tylko uorganizowany Komitet mógłby zdziałać, on przypuścił, że już jest gotowe; akta, które najpierwsze władze krajowe ułożyłyby w przesileniu polity- cznem, on uważał za napisane; słowem, usu­

nął wszystko co dzieli myśl od wykonania.

Tym generałem, tym człowiekiem, był Malet.

Nic podobnego dotąd nie zawiera hi- storya, coby mogło iść w porównanie z owem przedsięwzięciem.

(8)

9

Był to zamach pojedynczy, który się w kilku zakończył godzinach, i nie miał świetności powodzenia; lecz upadając nabrał niezmiernej wagi przez samo na­

wet nieudanie się i niepodobną do wiary zuchwałość usiłowania. Zamach ten spra­

wił skutek owych wielkich trzęsień ziemi, które chwilowo wstrząsają przyrodzenie, a rychło ustają, nieporuszywszy nawet nic z miejsca, zostawując rozwadze jedyną myśl o wielkich klęskach, jakieby mogły zrządzić. Nie wiadomo prawdziwie jakie nadać miano tej osobliwszej sprawie, któ­

ra, właściwie mówiąc, nie była ani buntem, ani też spiskiem. Słowa te w prawdziwem znaczeniu uważane, wymagają zbiegu wie­

lu osób, którychbyśmy napróżno tu szu­

kali. Nazwisko: zamach, najlepiej podobno przypadnie; ale szalony ten zamach ściągnął karę śmierci na dwónastu nieszczęśliwych,

(9)

10

z których dziewięciu, jeśli nie historya, to przynajmniej opinia, uważała później za niewinnych.

(10)

a »

(11)
(12)

» ^ a r o l F r a n c i s z e k M a l e t . urodził się ,t» w Dóle, dnia 25 czerwca 1754 ro­

ku, wprow incyi Franche - Comte której mieszkańcy, z powodu górzy­

stego jej położenia, nabierają ostrych oby­

czajów, podobnych do obyczaj ów Szwajca- ryi. Ojciec Maleta był dziedzicem dóbr, kawalerem orderu Śs° Ludwika i miał w herbie swoim miecz płomienisty.

2

(13)

14

Młody Malct, jako szlachcic, w szesna­

stym roku życia zaciągnął się do półku Muskieterów Czarnych. Czoło jego było wysokie i rozumne, oczy pełne wyrazu i żywości, wzrost mały, lecz kształtny. Ode­

brawszy świetne wychowanie, nader mile przyjmowany był w towarzystwach, gdzie szczególniej się odznaczał wielkim talentem w opowiadaniu. W owym czasie taki ta­

lent bardzo był w modzie. Malet miał lat trzydzieści siedm, kiedy wybuchnęła re- wolucya. Stosunki ze stronnictwem filozo- ficznem, pociągnęły go do nowych zasad.

Oddawna już będąc oficerem, został miano­

wany dowódcą gwardyi narodo wćj w Dóle, później naczelnikiem ochotników, gdy nie­

przyjaciel zbliżył się ku granicom; następnie udał się do armii nad-reńskiej i wkrótce został adjutantem margrabiego de Beau- harnais, pierwszego męża Cesarzowej Jó-

(14)

15

zefmy; z kolei mianowany generał-adjutan- tem i generałem brygady, dobrze się za­

służył rzeczypospolitśj i znajdował się w ar­

mii, dowodzonej przez Championeta, któ­

ra przeszła Alpy, aby walczyć z Austrya- kami w e Włoszech. Zaszczytnie go wspo­

minał Massena w kilku rapportach.

W edług niektórych biografów, od cza­

su, gdy Napoleon Konsulem został, Malet odgadł zamiary przyszłego Cesarza i już w miesiącu maju 1800 roku, mając do­

wództwo w obozie pod D ijon, postanowił porwać pierwszego konsula, w czasie prze­

jazdu jego przez to miasto dla przeglądu armii odwodowćj, przed udaniem się na pole zwycięztw pod Marengo; lecz spisek ten ulega wątpliwości. Cóż kolwiek bądź, zdania republikanckie, głośno powtarzane przez Maleta, i śmiały jego charakter, wię­

cej jeszcze niżeli niepodległość opinii, do­

(15)

1 6

statecznie tłómaczą niełaskę, jaka kolejno go dotykała.

Wykreślony z armii czynnej i posłany do Bordeaux z tytułem komendanta departa­

mentu, Malet głosował przeciw konsula­

towi dożywotniemu. Wysłano go więc do Sables d’01onne, gdzie on żywszą jeszcze wynurzał oppozycyą.

Napróżno usiłowano go ująć, podobnie jak tylu innych, łaskami. Malet odpowie­

dział panu Lacepede, wielkiemu kancle­

rzowi legii honorow ej, który mu donosił o mianowaniu go komandorem tego orde­

ru: „Obywatelu, odebrałem list z oznaj­

mieniem o znaku zaufania, jakićm mię za­

szczyciła wielka rada Legii honorowćj.

Będzie to mi zachętą do stania się co­

raz godniejszym stowarzyszenia, ugrun­

towanego na miłości ojczyzny. Sercem

(16)

17

więc i duszą wykonywam przepisaną przy­

sięgę"

„11 Nivo.se roku X II (2 stycznia 1804)“ .

W tym lakonicznym liście niewidać ani jednego słowa pochlebnego dla twórcy Legii honorowój. Kiedy Napoleon został Cesarzem, Malet napisał do niego list win­

szujący, następnej treści:

Obywatelu, pierwszy konsulu!

„Łączę życzeniamoje z życzeniami Fran­

cuzów', którzy pragną widzieć ojczyznę swoję swobodną i szczęśliwą. Jeśli cesar­

stwo dziedziczne ma być jedyną ochroną przeciwko anarchii, bądź więc Cesarzem;

lecz użyj całej władzy, jaką ci nada naj­

wyższa twa dostojność ku temu, aby nowy kształt rządu ustalony był w taki sposób,

2*

(17)

18

iżby nas zabespieczył od niedołężności lub tyranii twoich następców, i żebyśmy ustę­

pując tak drogą część naszych swobód, nie byli kiedyś narażeni na wyrzuty potomków naszych, żeśmy je poświęcili/5

Zostaję z uszanowaniem, obywatelu, pier­

wszy Konsulu i t. d.

„Generał I a le t .“

W tymże samym czasie pisał do Gene­

rała Gobert:

„Sądziłem, iż kiedy nieprzewidziane oko­

liczności zmusiły was do takiego oświad­

czenia, należało okazać godność i niewy- dawać się zbyt podobnemi do żab proszą­

cych o króla

Wpadłszy w niełaskę jako zapalony re­

publikanin, albowiem w tenczas szybkim postępowano krokiem na drodze opinij mo-

(18)

19

narchicznych, a Malet nielubił pochle­

biać, został wszelalco przywrócony na sto­

pień Generała brygady i posłany do^Angou- lem , podobnie jak wprzód do Bordeaux;

lecz tu zgodzić się nie mógł z Prefektem.

Wysłano go więc do Rzymu, gdzie także poróżnił się z Generałem Mioliś, Generał- Gubernatorem tego miasta. Minister w oj­

ny szukał sposobności do pozbycia się czło­

wieka, niepokojącego ustawicznie rząd ce­

sarski. Nieznalazł atoli innej nad oskarże­

nie go, iż podczas ważnego zaboru przychyl­

niejszym się okazał dla żołnierzy' francuz- kich z krzywdą rzymskiój milicyi; wezwał go zatem do Paryża dla zdania sprawy z ta­

kiego postępowania, lecz najmniejszego zarzutu przeciw Maletowi nieznalazła Kom - missya śledcza, do której należeli W iel­

ki Sędzia Regnier i Minister Skarbu Cor- vetto. Zupełna wszakże niełaska dotknęła

(19)

2 0

Maleta, i zostawiony był w nieczynności do dalszej dyspozycyi Ministra. .

Generał Malet znajdował się na refor­

mie, kiedy kampania polska (1807 roku) i dwuznaczne zwycięztwo pod Preussisch- Eylau, silniej w nim obudziły myśl ulubio­

ną. Żyjąc bezczynnie w Paryżu, wszedł w stosunki z ludźmi niespokojnemi, du- mnemi, którzy chociaż zajmowali urzę­

dy wojskowe lub cywilne, użalali się je­

dnak na rząd, sądząc, iż niedość dla nich uczynił. Malet zręcznie korzystał z takie­

go usposobienia, aby w nich wmówić, że wkrótce nastąpi ogromna zmiana, za po­

mocą przeważnych wpływów, tak w w oj­

sku, jak w narodzie i senacie. Tym, którzy mniejsze posiadali znaczenie, a tem samem byli śmielszemi, powierzał pod pieczęcią tajemnicy, że są wybrani na członków no­

wego rządu, utrzymując ich tym sposobem

(20)

2 1

w ciągłej nadziei wywyższenia się. To były pierwsze jego sprężyny: zresztą nie żądał po nich ani działania, ani narażenia się nie­

zwłocznego; wszystko miało być urządzo­

ne i dokonane przez wyższą władzę, któ- rój im niemógł wymienić, zobowiązany do tego, jak m ówił, przysięgą; do nich jedy­

nie należało być gotowemi na zastąpienie obalonego porządku rzeczy. Oznaczył na­

wet dzień na oczekiwane rozwiązanie: a że dzień wskazany przeminął równie jak inne, Malet spokojnie i tonem przekonania powtarzał, iż nieprzewidziany wypadek, zmusił do cofnięcia rozkazu i zwłoki, lecz dodawał jeszcze, jestto odstęp dla lepsze­

go skoku.

Niemą żadnej wątpliwości, że według niego wielki środek do zamyślonej rewo- lucyi zależał na przysposobieniu fałszywych wieści i fałszywych rozkazów; że on sam

(21)

22

miał wystąpić w mundurze, ogłuszając rząd nowy, przekonany, że spólnicy widząc speł­

nienie tak dawno zapowiedzianego dzieła, nie omieszkają połączyć się z nim, z ufno­

ścią, która i innych pociągnie. Jakeśmy już powfedzieli, strzegł się odkryć tajemnicę przed powiernikami swemi, gdyż poznali­

by w nim tylko wichrzyciela spokojności, lub szaleńca. Jakoż, pierwsze zeznaniatych, którzy naprzód byli schwytani, wskazywa­

ły ślad ogromnego zamachu, godzącego na obalenie rządu. Ponieważ w rozlicznych badaniach, jakim ulegli oskarżeni, wiele mówiono o głównych środkach, które miał przedsięwziąść Senat, o proklamacyach i t. d., przeto Prefekt policyi Dubois po­

wziął myśl, iż ze spiskiem mogli mieć zwią­

zek niektórzy posiadający wpływ Członko­

wie Senatu. Myśl ta żywo była zbijana przez Ministra Fouche, lecz zgadzała się z uprze-

(22)

23

dzenicm Napoleona. W tedy Cesarz dał się słyszeć ze słowami o wykreśleniach i oczy­

szczeniu Senatu. Fałszywy więc kierunek wzięło śledztwo, i od razu postrzegł Ma­

let , iż więcej idzie o odkrycie znakomitych winowajców, niżeli o niego samego. Lubo Senat, równie jak i domyślny sprawca te- go niepodobnego spisku, Malet, nie mogli być przekonani, dla braku dotykalnych do­

wodów, zapadł atoli wyrok skazujący Ma- leta na zamknięcie w więzieniu la Force, jako środek zabezpieczający.

W tem to więzieniu, znalazł Malet Ge­

nerała Lahorie, przez długi czas towarzy­

sza swego w armii Nad-Reńskiej, i Guidala.

którego za czasów Dyrektoryatu spotykał u Barrasa, jako używanego do szczegól­

nych poleceń. Lahorie, swoim talentom jedynie winien był stopień Generała-Adju- tanta. Przy Generale Moreau, zastąpił on

(23)

24

Generała Dessolles w urzędzie Naczelnika sztabu, i od tej chwili przywiązawszy się do zwycięzcy pod Hohenlinden, najpoufal- sze miał z nim stosunki aż do czasu jego processu; w owej epoce umknął za grani­

cę z Frenieres sekretarzem Moreau. Żą­

dza korzystania z niechęci ku rządowi, ja­

ką spodziewał się znaleźć we Francy i, zwa­

biła go do Paryża, gdzie tak nierostropnie postępował, i z taką zuchwałością odzy­

wał się o rządzie cesarskim, iż ściągnął na się uwagę policyi. Napoleon powtarzał rozkaz wyprawienia go do Ameryki, lecz Fouche na to niezważał. Lahorie był ro­

dem z Bretanii, łatwo więc znalazł opiekę i utrzymanie, chociaż był nieczynnym. Na­

reszcie z rozkazu Cesarza został aresztowa­

ny, i równie jak Malet osadzony w więzie­

niu la Force.

(24)

Guidala pojmano w okolicach Marsylii w skutek jakiejś sprawy jakubińskiej i przy­

wieziono do Paryża, w nadziei powzięcia od niego dokładniejszych wiadomości, jak tego uczynił nadzieję Prefekt Departamen­

tu Yar. Kiedy Guidal był w Paryżu, wy­

wiązała się w Marsylii podobnaż sprawa, która naprowadziła do wykrycia szpiego­

stwa, oddawna wykonywanego na brzegach Prowancyi przez Francuzów na korzyść angielskiego Admirała, krążącego pod Tu- lonem. Oskarżono Guidala że odwiedzał okręt angielski, i że tamże posćłał syna swojego. Trwać to miało jakoby od lat kilku. Nim się więc proces rozwinął, Gui­

dala także osadzono w więzieniu la Forcc- Tym sposobem Malet, Lahorie i Guidal spotkali się wjednem więzieniu, pierwszych dni 1808 roku. Po bitwie pod Essling w 1809 roku, Malet, lubo pozbawiony

3

(25)

26

wszelkich środków do działania, znowu się oddał nieszczęsnym swym zamiarom.

"Według doniesień jednego ze sp ół-w ię­

źniów, młodego Rzymianina, Malet spo­

dziewał się umknąć z więzienia (nigdy nie- wykryto jakim sposobem), w Niedzielę 29 czerwca, w tym dniu kiedy miało być śpie­

wane Te Deum w kościele Najświętszej Panny z powodu wejścia Francuzów do Wiednia; udać się na plac przed kościół w generalskim mundurze ze szpadą w rę­

ku, poprzedzany przez dobosza i chorągiew.

Tam śród tłumu pospólstwa i żołnierzy miał w ołać: Cesarz umarł, niech żyje wol­

ność!

Plutonami piechoty zamierzał otoczyć ze wszech stron katedrę, i tam zamknąć urzę­

dników władz wyższych, zebranych na na­

bożeństwo; odbić więzienia, oswobodzić GenerałówM arescot i Dupont, osadzonych

(26)

wówczas w więzieniu Opactwa (Abbayej, potem ustanowić rząd nowy, rozesłać goń-

| ców, nadzwyczajnych kommissarzy wypra- l wić do każdego Departamentu i t. p. Na-

| koniec Malet spodziewał się, że skoro baj-

| ka, na której się to wszystko opierało, zo­

stanie odkryta, zamieszanie będzie już i dość silne do dalszego szerzenia się, nie- dozwalając wycofania się tym, którzy zbyt daleko zabrnęli. Donosiciel, który się na­

przód udał do Arcykanclerza, oświadczył, że mundur i broń Maleta oddawna były przygotowane w domu niedaleko więzie­

nia la Force.

Policya zawiadomiona wcześnie,potrze­

bowała tylko trochę dać baczności dla za­

pobieżenia szalonemu zamachowi, przy­

puszczając nawet że szczerze o nim myśla­

no, w co jednak wierzyć można, albowiem dziwnie przypada d« pierwszego. i tak je­

(27)

den jak drugi zdają się być próbą tego, co rzeczywiście miało miejsce we trzy lata później w 1812 roku.

W epoce małżeństwa Napoleona z Ma- ryą Ludwiką, nastąpiła amnestya dla nie­

których więźniów stanu. Maleta przepro­

wadzono do domu zdrowia będącego pod nadzorem policyi, i mieszczącego już kilku więźniów korzystających z poclobnćj łaski;

lecz Lahorie i Guidal, pomimo iż pierwszy prosił o wysłanie do Ameryki, drugi zaś do Marsylii, gdzie miał być sądzony, pozo­

stali jeszcze w więzieniu la Force.

(28)
(29)
(30)

DOM ZDROWIA.

Na końcu ulicy Przedmieścia świętego Antoniego, po lewej ręce, nim się dojdzie do rogatek Tronu, dziś jeszcze widać dóm pod numerem 333, dość ładnćj powierzcho­

wności, lubo wszystkie w nim okna opa­

trzone są żelazną kratą. Nad bramą, złotemi literami na czarnej marmurowej tablicy znajduje się napis: „Dom zdrowia." Jest to dom niegdyś Doktora Dubuisson, wyłą­

cznie przeznaczony leczeniu obłąkanych na

(31)

umyśle. Tu właśnie, przed trzydziestą laty, jeden człowiek powziął zuchwały plan oba­

lenia tego co się zdawało tak wielkiem w oczach Europy, a tym człowiekiem był Malet. Przypuścił on do swoich zamiarów spół-więźnia, Księdza Lafon,rojalistę, agen­

ta Burbonów, korrespondenta komitetów zawiązanych w Wandei i południowój Fran- cyi ’. Oba zaraz od pierwszej rozmowy po­

dobali się na wzajem. Szlachcic republikań-

1 Oprócz Lafona, znajdowali się w dom uD o- ktora Dubuisson, jako -więźnie, bracia de Po- lignac i du Puyvert. Domyślać się m ożna, że ci nieprzyjaciele Napoleona, zbliżeni do Gene­

rała Maleta sympatyą zobopólnego nieszczę­

ścia, poklaskiwali jego zamiarom. Wszelako jeden tylko Lafon brał czynny udział w spisku.

Bracia Polignac niechcąc po drugi raz narażać życia swego na niebezpieczeństwo, przepro­

wadzeni byli, na własną prośbę, do innego domu zdrowia, przy rogatkach Świętego Jakó- ba, gdzie oczekiwali wypadku, nielękając się nowego dla siebie niebezpieczeństwa.

(32)

ski wybornie się porozumiał z Księdzem rojalistą. Wieczorami grywali z sobą w ecarlć lub szachy, a posuwająG«króla, La- fon mówił: Generale, monarchia bierze górę.

Jeśli grając w szachy, Malet dawał szach i mat, m ówił wówczas do Księdza:

— Mój kochany,rzeczpospolita tryumfuje.

Oba wnienawiśei ku Napoleonowi, wy­

bornie się z sobą zgadzali, i pod tym wzglę­

dem najmniejsza niezachodziła sprzeczka.

Po długim namyśle nad rozmaitemi środ­

kami wykonania swego zamiaru, Malet stanął wreszcie na tóm:

Przypuściwszy że Cesarz umarł dnia 8 października pod murami Moskwy, wno­

sił, że Senatowi służy najwyższa władza.

Głosem przeto Senatu postanowił przemó­

wić do narodu i wojska. Przygotował pro- klamacyę do żołnierzy, w którój utyskując nad stratą głowy państwa, zwiastował oba­

(33)

lenie rządów cesarskich i przywrócenie rządów ludu, to jest rzeczypospolitój, ogłaszając zarazem skład nowego rządu.

Proklamacya ta była podpisana imieniem wszystkich Senatorów; dekret tegoż Se­

natu mianował Maleta Gubernatorem Paryża i Dowódzcą wszystkich wojsk rozłożonych w obrębie pierwszej w oj­

skowej dywizyi. Potem inne osobne de- kreta rozdawały nowe dowództwa, wyż­

sze stopnie i nagrody wszystkim wojsko­

wym, których Malet spodziewał się użyć do wykonania swego zamiaru. Ztąd wi­

dzimy, że nadzieje swe opierał na dwóch myślach: to jest niespodziewanym podej­

ściu i uwiedzeniu; zamierzał podejść na­

głą wiadomością o śmierci Cesarza, roznie­

sioną po koszarach; uwieść, obiecując w oj­

skowym awanse i odpoczynek.

Stanąwszy raz na takim programmacie,

(34)

35

Malet i Lafon wzięli się do dzieła. Lafon pracował nad przygotowaniem uchwał Se­

natu, które miały ogłosić zniesienie rządu cesarskiego, a utworzenie tymczasowego rządu. Malet zawsze zapalony republika­

nin, dawał piórwsze miejsce Generałowi Moreau, nieprzyjacielowi Cesarza. Zatrzy­

mywał na urzędzie panaFrochot, Prefekta departamentu Sekwany, aby nie sprawić nieładu w administracyi; wyborowi zaś Lafona zostawił dwóch innych członków rządu tymczasowego. Panowie Montmo- rency i de Noailles wskazani byli przez te­

go ostatniego; lecz ani on, ani Malet nie- zgadzali się co do naznaczenia piątego członka, jeden podawał Massenę lub Bra­

ne, a drugi Księcia z domu Burbonów li­

nii starszej, lub nawet Księcia Orleańskie­

go. Chciano tym sposobem dać miejsce wszelkim nadziejom i żądzom wyniesienia

(35)

36

się. Nakoniec, ostatnia uchwała Senatu tworzyła gwardyę narodową na zasadach 1789 roku, główne jej dowództwo po­

wierzano panu de la Fayette.

Kiedy Lafon układał akta srciągające się do organizacyi władz cywilnych, Malet tymczasem z rzadką dokładnością zajmo­

wał się przygotowaniem rozkazów, doty­

czących wojska. Jednego tylko spólnika mieli w tym więziennym spisku, to jest ka­

prala ze straży miasta Paryża, nazwiskiem Rateau, znajomego i spółziomka Lafona.

Ten był ich Sekretarzem i pięknie przepi­

sywał fałszywe uchwały Senatu i fałszywe rozkazy, ze szczerem przekonaniem, iż prze­

pisuje na czysto historyę wojen z czasów rewolucyi, nad którą od dawna miał jako­

by Malet pracować.

Zewnątrz więzienia wszystko się przy­

gotowywało z równąż gorliwością i taje-

(36)

37

mnicą Niedawno został wypuszczony na wolność ksiądz hiszpański Caamagno, który był dla tychże przyczyn co Lafon zam­

knięty w domu Doktora Dubuisson. Przed jego wyjściem zwierzył mu się Lafon o za­

machu, który Malet zamierzał wzniecić, mówiąc mu, jak i sam sądził, że spisek nie- miał innego celu nad przywrócenie Fer-

’ Oddawna, pisze Lafon w swojej Historyi spisku Maleta, więźnie domu zdrowia praco­

wali nad zawiązaniem stosunków zewnątrz;

udało się im przełamać wszelkie trudności; za­

prowadzono czynną i bezpieczną korrespon- dencyę z innemi w ięźniam i; nawet z kardyna­

łami osadzonemi w Y incen nes, którzy odbie­

rali instrukcye. Utrzymano wszelkie stosunki zawiązane we Francyi południowej przezMar- grabiego Puyvert (tego samego, który został Gubernatorem zamku Yincennes w epoce re- stauracyi), a Hrabia Alexy de Noailles przygo­

towywał opinią wRennes i całej Bretanii, zapro­

wadzając towarzystwa przeznaczone do roz- krzewiania ducha rojalistowskiego.

4

(37)

38'

dynandowi Królowi hiszpańskiemu w ol­

ności i tronu, uwolnienie Papieża więzio­

nego w Fontainebleau i przywołanie do Francyi Burbonów, prawych jćj monar­

chów. Caamagno, umysłu ograniczonego!

zapaleniec, pochwalił ten plan i skwapliwie ofiarował szczupłe swe mieszkanie, najęte przy ulicy Neuve-Saint-Gilles w pobliżu placu królewskiego, na przyjęcie spisko­

wych i skład rzeczy potrzebnych do wyko- i nania zamiaru. Oprócz tego księdza, La­

fon skłonił ku sobie, niezwierzając się ato­

li z niczem, młodego Wandejczyka Bou- treux, uczącego się prawa w Paryżu i sta­

rającego się o urząd w wydziale oświece­

nia publicznego, na którego zupełnie mógł rachować.

Gdy tak były rzeczy przygotowane, Ma­

let czekał tylko przyjaznej okoliczności. Na­

reszcie osądził, że już nadeszła pożądana

(38)

39

chwila.

W

rzeczy samej, ostatni biulletyn z dnia 27 września donosił o wejściu Fran­

cuzów do Moskwy, tudzież że pożar pochło­

nął ów jedyny przytułek wielkiej armii.

Śród przerażenia z powodu tego wypadku, Francya odbierała od Napoleona i głó­

wnego sztabu rzadkie tylko wiadomości, nic stanowczego nie donoszące. Smutek i niespokojność panowały w Paryżu, a w y­

socy urzędnicy nieukrywali swej obawy.

Najmniej dwóch tygodni wymagała droga z Moskwy; był już dzień 19 października, a od 27 biulletynu rząd nieudzielił żadnej urzędowej wiadomości. Nazajutrz dnia 20 we W torek, w chwili kiedy mieszkańcy Domu Zdrowia skończywszy obiad wsta­

wali od stołu, by przejść do salonu na ga- wędkę, Doktor Dubuisson, przez otwarte drzwi swego gabinetu, postrzegł człowie­

ka spieszni e wy chodzącego, którego wszak­

(39)

40

że nie poznał. Pobiegł więc za nim, był to Malet, ubrany w surdut granatowy, w ka­

peluszu okrągłym z szerokiemi skrzydłami.

— Jako, Generale— rzekł Doktor tonem wym ówki, biorąc go pod rękę — tak to nadużywasz mego zaufania? Mając powód do myślenia że nie pierwszy raz wymykasz się podobnym sposobem, oświadczam, że natychmiast złożę o tern rapport.

— Czyliż chciałbyś mię zgubić do ostatka, Doktorze? odrzekł Malet ze smutkiem.

— Generale, znasz całą odpowiedzial­

ność, jaka na mnie ciąży. Dałeś mi słowo, że niewyjdziesz ztąd na krok, liczyłem do­

tąd na twój honor; odtąd zaś już nie wierzę.

•— Tak jest, wyznaję Doktorze — przer­

wał spiesznie Malet,— wychodziłem już kil­

ka razy, chciałem widzićć mego ojca, który, jak sam wiesz, bardzo jest słaby i daleko ztąd mieszka.

(40)

41

— Jestem przekonany że miałeś chwa-*

lebne tylko zamiary; lecz przedewszy- ■ stkiem pełnić muszę moje powinność, nie mam najmniejszej chęci do poróżnienia się z rządem; dziś wieczór zdam rapport.

— Czyń co ci się podoba — odpowie­

dział Malet z gniewem;— wióra tylko, że jeśli jutro będę odprowadzony do więzie­

nia la Force lub Yincennes, tobie przypi­

szę nowe moje nieszczęście.

I oba mocno wzruszeni wrócili do domu.

To zdarzenie otworzyło oczy doktorowi Dubuisson; lękając się, jeśli nie rozkazu zamknięcia swego zakładu,(co już się przy­

trafiło jednemu z jego kolegów), to przy­

najmniej ściągnienia na się ostrćj nagany ze Strony rządu, przedsięwziął zalecić szcze­

gólną dawać baczność na Maleta ogrodni­

kowi swemu, (temu to właśnie, którego Ma­

(41)

42

ry, wedle świadectwa doktora Pressat, uła­

twił mu ucieczkę)i zdać tego jeszcze wie­

czora rapport policyi, aby go ona nie uprzedziła. Malet zaś wynurzył swą oba­

w ę przed Lafonem, gdy zostali sam na sam; lecz ostatni tak mu odpowiedział:

— Uspokój się. Znam Dubuissona; wy­

borny człowiek, nie wykona pogróżki, tym bardzićj, iż ifiniemam, że w duszy jest roja- listą.

— Mniejsza oto, nie trzeba jednak tra­

cić czasu — rzekł Malet, — chwila jest po temu, napisz do Bateau, niech jutro wie­

czór przychodzi tu z hasłem: jeśli policya nadeszle swych agentów po jutrze, będzie już dla niej za późno. Idźmy! — dodał z za­

pałem ściskając rękę księdza — jesteśmy między śmiercią a swobodą, od nas zależy rozstrzygnięcie!

(42)

43

Nazajutrz rano, kiedy Dubuisson w ró­

cił do pokoju Maleta, ten z miną oboję­

tną zapytał go, czy zdał rapport?

— Niewątpliwie, generale, — odpowie­

dział doktór, — nie tracę nigdy czasu; z re­

sztą, rad byłem, iż przekonam ciebie, że nikt mię bezkarnie nie oszukuje.

Słowa te oburzyły Maleta, który zmie­

niając ton i obejście się, odrzekł doktorowi z ironicznym uśmiechem:

— Ach, mości doktorze, któż kiedy my­

ślał oszukiwać ciebie. Zwaryowałeś! wię- cćj jesteś chory jak którykolwiek z twoich pacyentów! wierz mi, pójdź wziąść kro- plistą kąpiel.

— Generale! zawołał obrażony doktór.

— I có ż !— mówił Malet— idź tedy przy­

najmniej innym dawać tę kąpiel, jeśli tyle dbasz o twoję powinność. Co do mnie,

(43)

44

wcale ani twoich starań, ani twych od­

wiedzin i proszę zostawić mnie samego.

Doktór wyszedł. Malet oświadczywszy chęć pozostania w kwaterze (pewno dla swobodniejszej narady z Rateau), niestawił się na obiad; lecz Rateau przyszedł dopie­

ro nazajutrz, ponieważ był aresztowany za upicie się dniem pized tem. Malet za­

lecił mu aby znajdował się tego jeszcze wieczora wraz z Boutreux przy ulicy Neu- ves-Saint-Gilles i starał się przedewszy- stkiern przynieść mu hasło, bez czego nie- mógłby nic począć.

— A propos!— dodał ze zwykłą sobie pewnością— był u mnie wczora generał Lamotte; mówiłem mu o tobie, niezwło­

cznie zostaniesz officerem.

Bardzo jesteś dobry, mój generale;

lecz mam ledwo dwa lata służby i nie by-

(44)

45

— Uczniowie szkoły Saint-Cyr czy dłu­

żej służą od ciebie?

— Oni mają naukę.

— Czyliż nie piszesz ślicznie?

— Na honor! generale, prawda, że ma­

my starych officerów tak nieumiejętnych...

ach!... Razu jednego, kapitan muzyki na­

pisał w swym rapporcie flute przez trzy t. Szczęściem, drugi officer uczynił mu uwa­

gę , że ten wyraz pisze się tylko przez dwa t;

kapitan więc musiał zostawić jedno na po­

tem , lecz zdawał się z tego nie bardzo kon- tent.

— Ty byś nie popełnił takiej omyłki — rzekł Malet z uśmiechem — i dla tegonie- przeglądam zgoła tego co ci się daje do przepisywania.

— Nie żebym się chwalił— odpowie­

dział Rateau, pochlebiony temi słow y—

lecz znam dość dobrze inój język.

(45)

46

— N o w ię c dziś w ieczorem o dziew ią­

t e j, u lica Neuve-Saint-GiIIes, u P . C aam a- g n o , gdzie ju ż b y w a łeś nie raz.

— A c h ! ta k , u tego k sięd za , który się zawsze przebiera p o c y w iln e m u — rzek ł Rateau ton em ża rtobliw ym .-— L e c z , m ój g e n e ra le , o d ziew ią tej, to za p ó ź n o : nie dozw alają w ych od zić z koszar po capstrzy­

k u , który bębnią o s ió d m ć j; nadto ju tro piątek i dziś w ie cz ó r b ęd zie przegląd w k o ­ szarach, a lb o w ie m ju tro m am y w y s tą p ić na plac Y en d om e >.

— H a , w ię c bądź u Caam agno o szó­

ste j; to daleko bezpieczniej i czekaj na

' W owej epoce, co piątek każdego tygodnia, oddział z każdego półku stojącego załogą w Pa­

ryżu, występował o godzinie dziesiątej na plac Vendom e, gdzie czytano wtedy wyroki sądu wojennego pierwszej dywizyi i odbywała się degradacya skazanych na karę wojskowych.

(46)

47

mnie. Gdybyś się spóźnił z powrotem, bądź spokojny, napiszę do twych naczelników, i wezmę wszystko na moję odpowiedzial­

ność.

(47)
(48)
(49)
(50)

SCHADZKA.

Dnia 22 października 1812 roku, wie­

czorem, gdy wszystko już było w pogoto­

wiu, Malet, jak zwyczajnie, grał w szachy z księdzem Lafon. Wygrywając ciągle, nie mógł się wstrzymać od wykrzykników kil­

kakrotnych: „Wszystko idzie dobrze!“ Zda­

w ał się nader wesołym, co dowodzi, że zu­

pełną miał nad sobą władzę. O dziesiątej wrócił do swego pokoju, gdzie wkrótce przyszedł Lafon. Tu, po raz ostatni roz-

(51)

52

trząsali pamiętną swoję uchwałę senatu, którą odczytać mieli żołnierzom w kosza­

rach, ministrom i urzędnikom, mającym być przytrzymanemi w ich pałacach.

O północy, Malet wnosząc że w całym domu śpią wszyscy, oznajmił Lafonowi, że czas już działać.

Za umówionym znakiem wyszedł ogro­

dnik na ich spotkanie w ogrodzie, zarzucił na mur od uliczki linę, dla łatwiejszego przebycia Łój zapory. Malet wlazł pier­

wszy , skoczył lekko na drugą stronę i do­

pomógł zejść Lafonowi, mniej zręcznemu od niego; potem szli wzdłuż wielkiej ulicy Przedmieścia S. Antoniego ku placowi Ba- stylii. Lubo jedną myślą powodowani , na­

der atoli odmiennych doznawali uczuć.

Lafon zadumany i niepewny pytał gene­

rała:

(52)

53

— Czy niewątpliwą masz nadzieję prze- eiągnienia na naszą stronę pułków straży Paryzki&j ?

Malet spokojny i pewny, odpowiedział:

Teraz wszyscy wojskowi pragną p o­

koju ; z resztą nie dam ich dowódzcom cza­

su do namysłu.

Lecz prefekt Frochot może pomyśli o Królu Rzymskim ?

— Będzie myślił tylko oswojćj prefcktu- rze... Wreszcie, po śmierci Bonapartego cóż znaczy Król Rzymski? Któż o nim po­

myśli? chyba tylko matka? Obaczysz mój kochany: chcę aby jutro o tejże godzinie Fontanes 1 miałdonas panegirykw imieniu Senatu.

1 Fontanes był wówczas wielkim mistrzem uniwersytetu.

5*

(53)

54

— Jak to! czyliż go nie usuniemy?

— Co ci się zdaje! gdzieżbyśmy znaleźli lepszą trąbę na głoszenie naszego tryumfu?

— Wielki Boże! — rzekł Lafon, — jak się o tśm dowie Bonaparte....

— Czyliż się nigdy nie przenikniesz my­

ślą, że ten człowiek już nie żyje?— przer­

wał Malet z niecierpliwością,— czyż nie- mam tu niezaprzeczonego na to dowodu?

I mówiąc te słowa, ściskał pod pachą gruby portfel, zawierający uchwały sena­

tu, odezwy, rozkazy dzienne, rozporządze­

nia , listy konfidencyonalne, instrukcye, sło­

wem całe bióro nowego rządu, jaki zamie­

rzał ustanowić. Lafon zaś wziął z sSbą ma­

łe tylko zawiniątko z odzieżą świecką, która miała mu służyć do przebrania się.

Oba mimo ulewnego deszczu, wkrótce przybyli na ulicę Neuve-Saint Gilles, i w e­

szli do księdza Gaamagno, który z najży­

(54)

55

wszą niespokojnością na nich oczekiwał, wespół z kapralem Rateau i korrepetyto- rem Boutreu, przybyłemi już dawno na oznaczone miejsce schadzki. Rateau wy­

dał Maletowi hasło wojskowe, o którem wywiedzie się potrafił.

Lafon chcąc zdaleka tylko przypatrywać się wypadkom, przez ostrożność powie­

dział Maletowi, iż skoczywszy z muru, strą­

cił sobie nogę, a to żeby mióe powód do pozostania w odwodzie. Pierwsze jego sło­

wa w mieszkaniu hiszpańskiego księdza, do którego wszedł kulejąc, były:

— Ach! mój Boże! myśliłem że tu nigdy nie 'dowlokę się.

— Cóż ci jest, kochany bracie? spytał Caamagno ?

-— Niestety! wywichnąłem sobie nogę przeskakując mur.

(55)

— Pocóż było, mości Lafon, przeskaki­

wać mur, — rzekł Rateau — i przychodzić o tej porze, kiedy tu niema kogo spowiadać?

Malet przerwał rozmowę, pytając Caa- magno, czy przedmioty które miały być przysłane „od rządu“ , już przyniesione.

Za całą odpowiedź Hiszpan wskazał na tłomok leżący w kącie. Malet skwapliwie go otworzył i wyjął dwa mundury, jeden generała, drugi ądjutanta, dwa pałasze, parę krucic, szarfę kommisarza policyi, a obracając się do Rateau i Boutreux:.

— Panowie — rzekł — wielką nowinę wam zwiastuję. Cesarz nieżyjc!

— Ach! co za nieszczęście!— zawołał Rateau, porywając się z krzesła.

— Nie koniec na tśm — mówił dalój Ma­

let,— Senat uznał za konieczne uczynić nie­

które zmiany w kształcie Rządu i zastąpić kilku urzędników, jakoto: komendanta Pa­

(56)

57

ryża, ministra i prefekta policyi, osobami, na których patryotyzm i gorliwość może rachować. Mnie powierzył wykonanie te­

go; oto pismo mianujące mnie genera­

łem, z pełną władzą działania w imieniu Senatu.

Potem zwracając się do Rateau, rzekł:

— Kapralu Rateau, życzyłbyś awansu ?

— Tak jest, generale, w ogólności w oj­

skowi, a w szczególności kaprale nic inne­

go bardziej sobie nie życzą.

— Otóż, na moje prośby minister W o j­

ny mianował cię moim adjutantem, w sto­

pniu porucznika.

— Ja! oficerem, adjutantem! —-zawołał Rateau, skacząc z radości i klaszcząc w rę­

ce .—-Co za szczęście. Niech żyje Cesarz!

— On umarł! mówię c i,— krzyknąłMa­

let grzmiącym głosem. — Jutro otrzymasz patent. Oto masz mundur oficerski, ubierz

(57)

58

się. Potem obracając się do Boutreux, mó­

w ił:

— W edług danej mi instrukcyi, winie- nem mieć przy sobie urzędnika dla ogłasza­

nia postanowień senatu; skutkiem udzielo­

nej mi nadzwyczajnej władzy, mogę cię panie, mianować kommisarzem policyi ; czy przyjmiesz ten urząd?

— Tak, generale.

— W eź więc tę szarfę i pójdź za mną w imieniu prawa.

W chwili, kiedy Malet i dwaj jego zwo­

lennicy, ubrawszy się w mundury, zabie­

ra! i się do wyjścia, gwar jakiś dał się sły- szćć w domu, Malet nadstawił ucha, La­

fon zbladł.

— Wielki Boże! czyliżbyśmy byli zdra­

dzeni? rzekł ostatni po cichu.

— Nie lękaj się, bracie — odpowiedział Caamagno— Bóg nas'ma w swojej opiece.

(58)

— Zdaje się, że idą na wschody — zi­

mno rzekł Malet — któżby przychodził o tej porze?

— Lokatorowie zapewne, co się spó­

źnili z powrotem — obojętnie odpowiedzią) Rateau.

— Lecz słyszę mówiących — zawołaj pomięszany mocno Lafon— uchodźmy ztąd.

— Nielgkajże się,Panie Lafon — rzekł Rateau tonem drwiącym — nikt ci tu nie myśli uczynić nic złego; widząc cię, można- by mniemać,że należysz do orszaku idącego na ścięcie.

— Słusznie m ówi, uspokój się— dodał Malet po cichu, biorąc Lafona za rękę; — jeśli jesteśmy odkryci, ucieczka na nic się nie przyda: czyliż nie przededrzwiami znaj­

duje się gilotyna?

W rzeczy samej byli to dwaj lokatoro-

(59)

w ie , zecery z drukarni, wracający trochę podchmieleni.

Malet z towarzyszami wyszedł na ulicę Neuye-Saint-Gilles zostawiwszy w domu Lafona i Caamagno, o którym już więcśj nie było słychać potem 1 i udał się ku naj~

bliższym koszarom przy ulicy Popiucourt, , zajmowanym przez dziesiątą kohortę.

Było już około drugiej godziny po pół­

nocy.

Malet zbliżył się do bramy koszar i rzekł;

— Przychodzę odj komendanta Paryża.

Otworzono bramę , łecz dowiedziawszy się że nieznajomy mu dowódzca Soulier nie mieszka w koszarach, kazał zaprowa­

dzić siebie do jego mieszkania jednemu żoł­

1 Ksiądz ten w roku 1830 liczył się między duchownemi parafii Świętego Gerw azego w Pa­

ryżu.

(60)

nierzowi i zameldował się pod nazwiskiett generała Łamotte.

— D ow ódzco! — rzekł do półkownika Souiier, którego zastał chorego na mocną gorączkę — przychodzę z wielką nowiną, o której, jak widzę, nie wiesz. Cesarz zginął pod murami Moskwy w dniu 9 tego mie­

siąca. O to rozkaz Senatu do ciebie, pół- kowniku.

I rzucił na łóżko pakiet obejmujący mnie­

many dekret senatu, proklamacyg do żoł­

nierzy i nominacyą Souiier na generała bry­

gady.

Souiier ujrzawszy generała, chciał po­

wstać, lecz na słowa: „Cesarz nieżyje!“

odpadł na łóżko prawie bez przytomności, powtarzając z boleścią:

— Cesarz nie żyje! o nieba! co za nie­

szczęście!

— Niestety! co za nieszczęście! — po- 6

(61)

wtórzył Rateau — wszyscy toż samo mó­

wią.

W tedy korzystając z pomieszania pół­

kownika Souiier, Malet rozłożył przed nim postanowienia Senatu, które, między inne- mi, mianowały generała Malet komendan­

tem Paryża, w miejsce Hulin’a; potem do­

dał:

— D owódzco, rozkaż swojćj kohorcie stanąć pod bronią.

— Dobrze, generale, natychmiast— od­

powiedział Souiier zmigszany.

A obracając się do żołnierza, który przy­

szedł z Mai etem, dodał:

— Biegnij co prędzej do kapitana Pi- querel; rozbudź oficerów niemieszkającycb w koszarach, każ w bęben uderzyć appel.

— Nie — przerwał z żywością Malet — nie trzeba aby się ta wiadomość rozszerzy­

ła natychmiast śród Paryża. Uprzedzić tyl-

(62)

63

ko oficerów kwaterujących w koszarach, i niech żołnierze bez hałasu zgromadzą się w dziedzińcu.

W krótce przybył kapitan Piquerei.

— Ach! kapitanie — zawołał Souiier — Cesarz nie żyje!

— Tylko co mi o tóm powiedziano. Cóż więc teraz bez niego poczniemy?

— To cośmy czynili kiedy go jeszcze nie­

było, panie kapitanie — zimno odpowie­

dział Malet.

I — A wielka armia? zapytał Souiier,

— Nie ma już jej — rzekł Malet. — No kapitanie, kohorta musi już być pod bro­

nią. Ty półkowniku mocno jesteś słaby, trzeba żebyś pozostał w łóżku.

— Niestety! generale, z boleścią jestem ci posłusznym, lecz sam widzisz.

— Bezwątpienia; kapitan cię zastąpi.

(63)

64

Zeszli na dziedzióniec; tam Boutreux od­

czytał uchwałę Senatu przed zgromadzoną kokortą, co wznieci to pomiędzy żołnie­

rzami, otaczającemi Maleta, Rateau i Bou- treux, największe zadziwienie. Wielu- nie- mogło temu wierzyć.

— On umarł! mały kapral! o! nieprawda!

to niepodobna! — zawołał kapitan Sten- hower — widać że go nieznacie!

— Ależ wam mówię, że to istotna pra­

wda — odpowiedział Rateau.

Potóm dodał tonem napuszonym:

— W obliczu kuli wszyscy Francuzi są równi.

— W ięc zginął od kuli? zapytał jeden z oficerów.

— Kula weszła mu prawćm okiem, a wy-, szła przez lewe ucho — odpowiedział Ra­

teau, któremu już się w głowie mięsza- ło. — Cesarz krzyknął: ratujcie! lecz już by­

(64)

65

ło za późno. Książę Neufchatelski zacho­

rował ze smutku. Pytajcie się raczej obe­

cnego tu generała, który wie szczegóły, jakie otrzymał przez telegraf.

Lecz Malet co innego miał do czynie­

nia, niżeli potwierdzanie trochę zaśmiałych słów swego adjutanta; jakoż pośpieszył z dalszemi rzokazami. Żołnierze wystąpili niewziąwszy ani jednego ładunka, (a było.

ich dziesięć tysięcy w koszaraph) i ze skał­

kami z drzewa, które codzień mieli u kara­

binów.

Teraz była chwila najtrudniejsza dla Maleta, lecz razem dowodząca nadzwy­

czajnej jego zuchwałości; albowiem nie­

spełna we dwie godzin po ucieczce z wię­

zienia, był już panem znacznćj części siły publicznej, bez innych trudów, tylko, iż udało mu się natrafić na dowódzcę, który powierzył swe wojsko pierwszemu Ie-

6*

(65)

66

pszemu, w skutku rozkazów podpisanych przez osoby, wcale mu nieznajome, lecz których .hierarchia wojskowa, tak potężna naówczas, przedstawiała mu jako zwierz­

chników.

O godzinie piątej, Malet na czele zna­

cznego oddziału dziesiątej kohorty, stanął przed więzieniem la Force. Szyldwach sto­

jący u bramy, w mniemaniu, że patrol nad­

chodzi, zapytał: „kto idzie? “

— Patrol generalski, — odpowiedział, zbliżając się do szyldwacha, Malet.

Ten zawołał sierżanta, Malet powiedział hasło i sam zakołatał do bramy.

Jeden ze stróżów więzienia zapytał, cze­

go potrzebują.

— Otwórz — rzekł Malet —- przychodzę z rozkazami.

Ten widząc generała z żołnierzami, za­

raz wpuścił Maleta, Boutreiu i część żoł-.

(66)

67

nierzy do sali zwanej du Greffe, i spiesznie obudził Dyrektora więzienia, który przy­

biegł na pół-ubrany.

— Masz Pan jeszcze u siebie generałów Guidafa i Laborie? zapytał Malet.

— Tak jest, generale; lecz tylko na czas krótki — odpowiedział zdziwiony Baud, poznawszy w pytającym dawnego swego lokatora.

— Panie kommissarzu Policyi, — mó­

wił dalój Malet, obracając sig do Bou- treux,— chciój zawiadomić tegopana o roz­

kazach Senatu.

Boutreux po trzeci raz odczytał uchwałę Senatu, donoszącą o śmierci Cesarza, po- czem Malet podając papier panu Baud, rzekł:

— Teraz niech wyjdą generałowie Laho^

rie i Guidal: oto rozkaz na ich uwolnienie.

(67)

68

Bądź, że dyrektor więzienia domyślał się czegoś, lubżekommissarz policyiBoutreux wydał mu się podejrzanym, albowiem nie- przypominał aby go widział kiedykolwiek, dość, że przeczytawszy uważnie papier da­

ny przez Maleta, odpowiedział:

— Generale, rozkaz ten nie jest dokła­

dny, przepisy nasze 'wymagają aby na nim był podpis ministra Poliuyi, a o tćm zapo­

mniano, jakto sam Pan widzióć możesz. — I oddał papier Maletowi.

— Jakto! czy mnie niepoznajesz? — za­

wołał Malet.

•— Przebacz mi generale, —• wyjąkał dy­

rektor spuszczając oczy, — nigdy nie będę mógł zapomnieć, że mi czyniono honor po­

wierzając cię mojej straży przed czterema laty; lecz nim pisarz obudzi tych więźniów, pozwól niech poszlę jednego z moich do­

zorców do księcia Royigo.

(68)

09

— Już on nie jest ministrem — przerwał Malet; — i jeśli dbasz o swoję posadę, ra­

dzę ci być posłusznym bez żadnych uwag.

Możesz sobie przypominać, że ich wcale nie lubię.

Dyrektor więzienia niemając środków do oparcia się rozkazom Maleta, zmuszony był przystać na nie, lubo pojął od razu, że zaszło w tem cóś nadzwyczajnego, nierzekłszyjuż więc słowa, sam poszedł po więźniów.

Zasługuje na uwagę, że między urzędnika­

mi , którzy występowali w tym drammacie, zaledwie jeden przełożony więzienia poka­

zał moc charakteru. Guidal z nienacka prze­

budzony, mniemał, iż przychodzą wieźć go do Tulonu przed sąd wojenny.

— Niech mię natychmiast rozstrzelają i niech będzie koniec, — krzyknął, doda­

jąc energiczne zaklęcie. Lecz zamiast śmier­

ci zwiastowano mu wolność.

(69)

TO

Lahorie przybył ostatni, trzymając w rę­

ku worek podróżny, a za nim dwaj dozorcy nieśli jego rzeczy.

Tak powoli wybierał się, że już było bli­

sko szóstej, kiedy wszedł na salę.

Witani, uściskani, winszowani z p ow o­

du odzyskanej wolności, ze zdumieniem Guidal i Lahorie wypytywali się Maleta co to wszystko znaczy. Ten krótkiemi słowy zawiadomił ich o Cesarzu i Senacie. Tym­

czasem kilku więźniów, między innemi Korsykanin nazwiskiem Boccheampe, w e­

szło do sali, a nigdy niedowiedziano się, ani, jakim sposobem, ani po co; lecz sko­

rzystali ze zręczności aby się wydostać na wolność.

Po ochłonięciu z pierwszego wzrusze­

nia, Malet pośpieszył z rozdaniem ról.

Zawsze na mocy mniemanych uchwał Senatu, Lahorie został mianowany mini­

(70)

71

strem Policyi na miejsce Savarego; Guidal dowódcą nowej gwardyi Senatu; Boc- cheampe prefektem departamentu Sekwa­

ny; nieszczęśliwy, nie domyślał się wtedy, że bierze na siebie wyrok śmierci. Bou- treux miał zastąpić prefekta Policyi Pas- quier; Rateau, jako adjutant Maleta, w i­

nien był udać się do, półkownika Rabbe, dowodzącego strażą Paryża, zmniemane- mi postanowieniami Senatu, poddającemi ją pod rozkazy generała.

ByM pół do siódmej z rana; zaledwo świtać zaczynało, działo się to bowiem w miesiącu październiku. Podzielili się wówczas spiskowi, i każdy z oddziałem żoł­

nierzy poszedł na wskazane sobie miejsce;

Malet zaś udał się do domu komendanta placu miasta Paryża, leżącego przy placu

Yśndome. Tam go miał zastać Rateau.

(71)
(72)
(73)
(74)

IV

U MINISTRA POLICYI.

Teraz podzielono się czynnością. Laho­

rie i Guidal, z jednym batalionem 10 ko­

horty, poszli ku pałacowi Ministra Policyi u nadbrzeża Malaquais, prawie na kra­

wędzi ulicy des Saints-Peres, Rateau zaś udał się do koszar straży Paryża. De­

pesze dane przez Maleta wręczył adju- tantowi służbowemu, i żołnierze natych­

miast stanęli pod bronią. Półkownik Rabbe i oficerowi’ zaledwie spojrzeli na mnie-

(75)

76

mane rozkazy Senatu i wyszli na wskaza­

ne miejsca. Ze swej strony Boutreus, no­

wy Prefekt Policyi, na czele silnego od­

działu żołnierzy zajął dziedziniec prefektu­

ry. Pracowity Pasąuier już był na nogach.

Boutreux objawił mu rozkazy Senatu.

— Cesarz nieżyje— rzekł zgóry;— znie­

siono ustawę cesarstwa, Pan nie jesteś już Prefektem policyi.

Pasquier chce m ówić, Boutreux wcale niesłucha, żołnierze odprowadzają go do więzienia la Force. Pasquier atoli śród zgiełku potrafił dać polecenie jednemu z se­

kretarzy, ażeby szedł do Arcy-kanclerza, mieszkającego przy ulicy Grenelle-Saint- Germain; lecz zamknięte są wszystkie wyj­

ścia z prefektury, i Boutreux zasiadł w ga­

binecie prefekta, oczekując na nowe roz­

kazy. Przez ten czas porucznik z 10 ko­

horty poszedł po Pana Desmarets, którego

(76)

11

znalazł jeszcze w łóżku i zaprowadził go również do więzienia la F orce, gdzie już był Pasquier.

— Cóż to się dzieje? spytał Desmarets . prefekta policyi.

— Nic zgoła nie/wićm — odpowiedział Pasquier, — lecz wnoszę, że to jest spisek!

— W jakim celu?

— Nic tego nierozumióm.

Te były słowa, jak Hi strwożeni rzekli do siebie po łacinie, słuchając oświadczeń żalu dyrektora więzienia, który ich kazał zamknąć na klucz, wymawiając się obe­

cnością jednego z podwładnych, któremu niedowierzał.

Było już kwadrans na siódmą; świtać zaczynało. Lahorie i Guidal przyszli do pałacu ministra policyi.

Księciu Rovigo, jako ministrowi policyi, niemożna było zarzucać lenistwa, albo-

T

(77)

78

wiem nigdy nieodkładał czynności do ju­

tra1. Tćj jeszcze nocy pisał aż do piątśj z rana i tylko co układł się na spoczynek, gdy nagle przebudził go hałas w pokoju, przytykającym do sypialni. Znużony cało­

nocną pracą pozostał w łóżku; lecz w tern gwałtownie uderzono w e drzwi; mniema­

jąc, że pożar w pałacu i że służący dobija­

ją się aby go obudzić, zawołał:

— Dobrze, dobrze; rozumiem, wnet otworzę!

I wstawszy szukał w ciemności drzwi do gabinetu, w którym okiennice na noc zawsze zamykano, gdy przez szczelinę po­

strzegł żołnierzy w swych pokojach. W tem wysadzili oni drzwi, a książę stojący w ko­

szuli, zapytał po co przychodzą?

1 Każdego ranka książę ftovigo wysyłał wprost do Napoleona rapport o stanie państwa.

Cesarz zupełną w nim ufność pokładał.

(78)

79

— Zapytaj generała! — zawołał któś w pośrodku żołnierzy^ lecz dla tłumu na­

pełniającego pokój, Savary nie?mógł go poznać.

Savary ujrzał przed sobą człowieka, któ­

ry wydał mu się marą. Był to generał La­

horie, w mundurze galowym', ze szpadą przy boku. Wszystko co się działo, wywar­

ło na ministra cóś nakształt iwstrząśnienia elektrycznego, patrzał', a nic nie widział, słuchał, a nic nie słyszał.

—• Cóż u licha, — rzekł^Lahorie •— po­

kój twój sypialny jest jak forteca. Dziwisz się zapewne widząc mię tutaj, nieprawdaż?

— Dziwić się! to jeszcze za mało — od­

powiedział Savary przecierając oczy, są­

dząc że mu się marzy jeszcze we śnie.

Zaiste, brakuje słów do odmalowania tego co się działo podówczas w głowie ministra. Poznał od razu generała Lahorie,

(79)

80

którego sam kazał osadzie w więzieniu, a widział go tu z żołnierzami, przychodzą­

cego zapewne go aresztować, albowiem Lahorie rzekł zbliżając się ku niemu:

— Jesteś aresztowanym; winszuj sobie żeś wpadł w szlachetne ręce, nic ci się złe­

go nie stanie.

Savary niepojmując tego co widział i sły­

szał, stał w osłupieniu. Lahorie mówił dalój:

— Cesarz zginął pod murami Moskwy, ósmego października.

Gdyby piorun spadł nad głową księcia, nieprzeraziłby go tak mocno, jak ta straszli­

wa nowina. Lecz wkrótce odzyskując przytomność, dostrzegł w tem wszystkićm złą jakąś sprawę, lecz której skutki mogły być równie nieszczęsnemi dla obu stron;

bo nawet przypuszczając, że Cesarz umarł w Rossyi, czyż tym sposobem on, mini-

(80)

*

ster, nńał się o tśm dowiedzieć? Ta roz­

sądna uwaga zrodziła w nim wątpliwość 0 rzeczywistości podobnego wypadku.

— Hola, bajki mi pleciesz!— odpowie­

dział Lahorie‘mu, który, że był niegdyś jego towarzyszem, pozostała więc między niemi poufałość, mimo różnicy położenia ich 1 zdań politycznych, — mam list od Cesa­

rza datowany rzeczonego dnia, mogę ci

pokazać! „

— To być nie może, — przerwał Laho­

rie, utkwiwszy wzrok iskrzący w Sąyarego.

— Powtarzam że ci pokażę . . .

— Nie, powiadam ci, to niepodobna!

I słów tych domawiając Lahorie, w ta- kiem był uniesieniu, że szczęka i wszystkie członki drgały mu konwulsyjnie.

— Lecz gdzież jest mały sierżant?— py­

tał kilkakrotnie, zwracając się do żołnie­

rzy,— niech tu wprowadzą małego sierżanta.

81

(81)

82

Na te słowa mniemał Savąry że- mały sierżant nie był kim innym, tylko czło­

wiekiem, mającym polecenie wyprawić go rychło na tamten świat; jakoż zbliżywszy się do generała;

— Lahorie, — rzekł z żywością, — ra'- zem biwakowaliśmy, w tychże samych bi­

twach nieraz proch wąchaliśmy, spodzie­

wam się przeto, że niezapomnisz o tśm, i nie każesz mię zabić jak psa.

Usłyszawszy wyraz „zabić“ zadrżał La­

horie.

— Któż ci mówi o śmierci, — rzekł niezmiernie wzruszony.

— Wszystko co widzę koło mnie — od­

powiedział książę, wpatrując się bystro w generała, który spuścił oczy. — Zre­

sztą,— przydał Savary,— musisz jeszcze pamiętać żem ci ocalił życie w sprawie M o­

reau.

(82)

83

Lahorie nic nieodpowiedział i wyszedł z pokoju, szukać zapewne małego sier­

żanta.

Niezyskawszy nic u Lahorie, Savary po­

stanowił jak można najdrożej okupie swe życie; zwracając się atoli do tego, który wydawał się dowódzcą oddziału (był to Piquerel) zapytał go:

— Kto pan jesteś?

— Jestem kapitan, adjutant-major 10 kohorty — odpowiedział Piąuerel.

— Czy ci żołnierze są pod twojemi roz­

kazami?

— Tak jest.

— Nie jesteście więc żołnierzami zbun- towanemi?

Na to pytanie wszyscy krzyknęli:

— Nie, nie, jesteśmy z naszemi ofice­

rami, a generał nas tu przyprowadził.

(83)

84

— Czy znacie tego. generała? — spytał Savary.

— Nie! — odpowiedzieli.

— A ja go znam. Jest to były adjutant generała Moreau, osadzony w więzieniu la Force, zkąd niepowinien wychodzić bez mojego pozwolenia. Należy on do spi­

sku i was chce także zgubić. A mnie czy znacie ?

— Nic!

— W iecież przynajmniej u kogo jeste­

ście?

— I tego niewierny.

— Ja Pana znam — odezwał się jeden głos, — wiem że jesteś ministrem policyi.

— W takim razie — odpowiedział Sa- vary— rozkazuję wam i polecam areszto­

wać natychmiast generała Lahorie, który, powtarzam wam, należy do spisku, i gubi was, przyprowadzając do mnie.

(84)

W ciągu rozmowy kapitan Piąuere) trzy­

mał za prawą rękę Savarego, a drugi ofi­

cer zalewą, tak że nie mógł działać swobo­

dnie; lecz gdy postrzegł, iż żołnierze nie mają nawet skałek u karabinów, uspoko­

ił Się trochę, i obracając się do Piąue- rel’a, ozdobionego krzyżem Legii honoro­

w ej, rzekł:

— Kochany panie, gracie w straszną grę, miej się na baczności; za kwadrans możesz być rozstrzelany, jeśli to mię wprzód nie spotka; bo tyle tylko czasu potrzebują gre- nadyerowie gwardyi, aby wsiąśdź na koń, a wtedy strzeżcie się!

Oficer ten zachwiał się na chwilę, mniej przez bojaźń, jak raczej myśląc, czy nie dzia­

ła w złej sprawie, spuścił oczy i zdawał się namyślać: Savary korzystając z tego usposobienia umysłu, dodał żywo:

(85)

— Jeśli jesteś człowiekiem honoru, nie kalaj się występkiem i nie przeszkadzaj mi ocalić was wszystkich; pozwól mi tylko działać.

Wymawiając te słowa Sayary, pociągnął rękę aby ująć rękojeść pałasza, który dla szczupłości pokoju i natłoku żołnierzy, Pi- querel trzymał pod pachą; lecz ten odga­

dując myśl Savarego, silnie przytrzymał mu rękę.

— Nie, panie, — rzekł dobitnie, — je­

steś powierzony mój straży i pójdziesz tam gdzie cię każą zaprowadzić.

— Jesteś zgubiony, — odpowiedział Sa­

yary,— siebie jedynie będziesz obwiniał, gdy przyjdzie koniec wszystkiemu.

To mówiąc ujrzał Savary przez okno generała Lahorie, idącego szybkim krokiem przez dziedzićniec, a za nim szedł człowiek nader podejrzanego oblicza; wbiegli oba do

(86)

87

pokoju jak szaleni, Lahorie pozostał z tyłu , lecz jego towarzysz stanął przed Savarym i przykładając mu pałasz do piersi:

— Czy mię poznajesz? — zapytał, doda­

jąc straszliwe zaklęcie.

— Nie, panie.

— Jestem generał Guidal, któregoś ka­

zał aresztować w Marsylii i pod konwojem żandarmów prowadzić do Paryża.

— Ach! ach! — rzekł Savary — dobrze to sobie przypominam; lecz jeśliby wyko­

nano moje rozkazy, już od miesiąca byłbyś znowu odprowadzony do Marsylii.

Na te słowa Guidal zerwał się z uniesie­

niem.

— Czy przychodzisz aby mię podle za­

mordować? — m ówił dalćj Savary.

— Nie! nie chcę cięzabijać, lecz pójdziesz ze mną do Senatu.

(87)

88

— Po cóż do Senatu? — zapytał Savary

— Bez żadnych uwag! — przerwał Gui­

dal piorunującym głosem.

I obróciwszy się do żołnierzy przydał:

— Prowadzić go:

— Możecie go kłuć z lekka bagnetem, jeżeli iść nie zechce, — któś się odezwał.

— No! po cóż tyle zachodu? — zawołał któś drugi. — Takich się szpikuje jak żaby.

“ — Dobrze więc, idźmy do Senatu — od­

rzekł Savary, przymuszając się do zimnej krwi, — lecz przynajmniej pozwólcie mi wyjśdź ubrać się.

— Nie trzeba, przyniosą ci twą odzież — odpowiedział Guidal.

I na jego rozkaz służący Sayarego zebrał rzeczy i podał.

Kiedy się minister policyi ubierał jak można najpowolniej, aby zyskać na czasie, jeden z jego sekretarzy gabinetowych pan

(88)

89

de Cluys, były oficer strzelców; zawiado­

miony o tóm co się dzieje, śmiało przeci­

skał się śród tłumu. Savary skinął na nie­

go , aby nie dał się aresztować i rzekł gło­

śno-.'

— Powiedz memu sąsiadowi, niech bę­

dzie spokojny i że mi nic złego nie zrobiono!

Sekretarz zrozumiał o co rzecz idzie i po­

biegł do Reala, mieszkającego przy ulicy desSaints-Peres, obok pałacu ministra: lecz nie mógł z nim mówić. Mimo to, dwaj ci urzędnicy dali znać o tćm co zaszło arcy - kanclerzowi i ministrowi wojny.

Lahorie i Guidal trzymając ciągle Savare- gosród żołnierzy, postanowili odesłać go do więzienia laForce, pod dozorem Guidala.

Minister policyi miał zawsze w swoim pałacu oddział straży paryzkićj: oficer nią dowodzący, postawiony tam z rozkazu głó­

wnego sztabu, nie zapytał nawet o przy- 8*

(89)

90

czynie zaszłego zgiełku. Miał także na or­

dynarnie żandarma do roznoszenia depe- szów, lecz ten nie znajdował się w pałacu, Guidal posłał po fiakra, kazał wsiąśdźSa- yaremu, sam usiadł z lewej strony, a stan­

gret zajął prawą. Potóm wydawszy roz­

kaz oddziałowi kilku żołnierzy postępować z przodu, kazał jechać do więzienia la For- ce. Gdy przebywali wzdłuż placyk des Lu- nettes* przyszła myśl Savaremu umknąć ko­

ło wieży zegarowej; gwałtownie potrąca przód kabryoletu, wyskakuj a i bieży na płac pałacu Sprawiedliwości; lecz nie spostrzegł, że za kabryoletem postępował drugi oddział żołnierzy. Ci rzucili się za nim wołając:.Ła- pajcie! łapajeie! Dosyć tego w Paryżu, aby każdy pośpieszył; z pomocą, jakoż natych­

miast przytrzymano Savarego, a żołnierze Guidala wziąwszy , go pod ręce , piechotą zaprowadzili do więzienia la -Force.

(90)

91

Dozorca więzienia opowiedział Savare- mu o wszystkiem co tu zaszło z ran i, i że Pasąuier i Desmarets już są przyprowa­

dzeni.

— Dziwnćrn jest wszystko co się teraz dzieje, niepojętóm nawet— rzekł Savary.—

Bóg wie co ztąd wyniknie. Tymczasem daj mi ustronną izdebkę, przyszlij żywność, i zamknij mię.

Dozorca przyrzekł ministrowi, ii coby- kolwiek bądź zaszło, będzie go ochraniał.

Wielki krok zrobiono. Cios najważniej­

szy był już zadany. Czynność policyi, owej władzy odpowiedzialnej za spokojność Pa­

ryża i bezpieczeństwo rządu, była zniszczo­

na; lecz pozostawała jeszcze do pokonania władza wojskowa, co nie było rzeczą ła­

twą. Malet wziął to na siebie i udał się do generała Hulin, który pod nieobecność Ju- notfa, znajdującego się w R ośsyi, był ko­

(91)

mendantem Paryża i miał dowództwo nad pićrwszą dywizyą wojskową

(92)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wolontariat jaki znamy w XXI wieku jest efektem kształtowania się pewnych idei.. mających swoje źródła już w

kowa, do której powstania przy- czyniM się nowi uczestnicy naszej akcji, prosimy o przyjęcie wyra­.. zów wdzięczności i

Powołanie zespołu kryzysowego- wyznaczenie osoby do kontaktu z prasą oraz rodziną ucznia.. Omówienie problematyki w ramach Szkolnego Zespołu

Pojawiły się absurdalne pomysły, niezgodne z wie- loma aktami prawnymi, uniemożliwiające dzierża- wienie publicznych bloków operacyjnych przez pod- mioty oferujące

ją też zakupić 900 samocho- dów, co niewątpliwie pr:ityczy ni się do usprawnienia transportu. Srodki więc są. OLIMPIADA I TELEWIZORY Wobec zbliżającej się

Może zdarzyć się jednakże i tak, że zamach stanu wywoła procesy polityczne i spo- łeczne, które nabiorą charakteru otwarcie rewolucyjnego. Ci, którzy w jego wyniku

Choć wciąż nie znamy wielu szczegółów i okoliczności tego zamachu, to można już – na podstawie szczątkowych informacji udzielanych przez brytyjskie służby śledcze i

Czy dziecko to jest szczęśliwe? Czy czuje się kochane przez kogokolwiek w tym p zaludnionym domu? Czy zawsze w życiu będzie go stać na ota­. czanie się rojem służby, do