• Nie Znaleziono Wyników

"Nieobliczalna kochanka" albo "język ponosi"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Nieobliczalna kochanka" albo "język ponosi""

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

Jerzy Paszek

"Nieobliczalna kochanka" albo "język

ponosi"

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 6 (12), 182-185

(2)

R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B I O R Y 182

„Nieobliczalna kochanka" albo „język

ponosi”

Melchior Wańkowicz: K a r a f k a La F o n ta i n e ’a. Tom I. Kraków 1972 W ydawnictwo Literackie, ss. 660, 4 ilu ­ stracje.

S arm ack i w k ażd y m calu k s z ta łt p rz y b ra ła o sta tn ia (w podw ó jn y m — jeśli u w ierzyć w p rzekorne, z a w a rte ju ż w p ierw szy m akapicie n a rra c ji, zapew nienie p isarza — z n a ­ czeniu tego p rzy m iotn ik a) k siążk a W ańkow icza. S arm ack i je st jej sk ład (w ybór celniejszych fra g m en tó w tw órczości p isa rz a — nie o g raniczony ty lk o do pięciu w y o d ręb n io n y ch aneksów , p rzy ta cz a ­ nie listów od czytelników , częste i gęste p rzy w o ły w an ie w ażn y ch i p rzy p ad k o w y ch opinii itp.), sa rm a ck i je st i uk ład . Chodzi m i o iście barokow ą in w e rsję k o m p ozycyjną książki: ty tu ły dw óch części potężnego tom u — „ P ra ź ró d ła ” i „ F u n d a m e n ta ” — su g e ru ją czytelnikow i, że m a do czynienia z dw om a ró w n o rzęd n y m i s k rz y ­ dłam i jednej całości, że zachodzi pom iędzy ty m i częściam i sto su ­ n ek logicznego w y n ik a n ia (m ożna sobie przecie w yob razić piono­ w y schem at, w k tó ry m pod w a rstw ą „ fu n d a m en tó w ” leży jeszcze w a rs tw a „ p ra ź ró d eł” ...). Podczas le k tu ry okazuje się, że obie t y tu ­ łow e m e ta fo ry nie są jed n o ro d n y m i określeniam i. „ F u n d a m e n ta ” p isarsk ie to w edług W ańkow icza p rzede w szystkim języ k i hum or. Ale to rów nież zaangażow anie i zw iązek z rzeczyw istością. W k o ń ­ cu — także dok u m en tacja i fu n kcjo n alizm tek stu . N atom iast „ P ra ­ źró d ła” (początkow o ściślej: „Od hom ery ckich p ra ź ró d e ł” — por. s. 17) tra k tu ją o p ro b lem ach genologicznych: o w spółczesnej teo rii rep o rtaż u , o s tru k tu rz e gaw ędy.

Barokow o p o k rę tn y m alu n ek K a r a fk i p ró b u je W ańkow icz k ilk a ­ k ro tn ie w y jaśn ić i usp raw ied liw ić — na p oczątku w p a ra g ra fie „Dlaczego s ta rt z re p o rta ż u ? ” (s. 17), na końcu ro zd ziału V I w te - zie-zw orniku dw óch ksiąg: „S tw ierd ziw szy więc, że w szystkie zagadnienia, k tó re obchodzą lite ra tu rę , nie są też obce re p o rta ­ żowi, w dalszym ciągu książki zajm iem y się ogólnym i zagadnie­ niam i p isa rstw a ” (s. 245). Tę sam ą m yśl, zw ięźlej u ję tą , z n a jd u je ­ m y pod koniec to m u : „N ie m am k w a lifik ac ji n a te o re ty k a , piszę od w a rs z ta tu ” (s. 578). M iłośnikow i p isa rstw a W ańkow icza mogą tak ie w y jaśn ien ia niezborności książki w y starczy ć (bałw ochw al­ stw o nie k ie ru je się rozum em !), k ry ty c z n ie j zaś nastaw io nem u odbiorcy in fo rm acje te nie p o tra fią zatuszow ać n arzucającego się w rażen ia kom p ilacyjneg o c h a ra k te ru (w guście cytow anego w Karafce księdza Chm ielow skiego!) o statniej książk i W ańkow i­ cza. S to su n ek bow iem I do II części to m u m a się ta k , ja k g dyby k to ś opisując w sp an iały dom (lite ratu ra) zaczynał od szczegóło­

(3)

w ego, poch łan iająceg o Vs część te k stu , opisu schodów k uch en n y ch (reportaż), k tó ry m i, oczywiście, m ożna się ta kże dostać do w n ę ­ trza...

Ba, rów nież i nagłów ek całości — K arafk a La Fontaine’a — m a trz y różne k o n k rety z ac je , trz y odm ienne naśw ietlenia. P ierw sze w y ja śn ie n ie ty tu łu sprow adza się do słów: „R acja n a d rz ę d n a — to widzieć w szy stk ie k o lo ry ” (s. 1). D rugie — osłabia w ym ow ę an e g d o ty o bajk opisie fran cu sk im : „Ben A kiba stw ie rd z ają cy z w yrozum ieniem , że «w szystko to już było», nie b y ł cynikiem . I nie b y ł cynikiem La F o n tain e, p a trz ąc na prom ienie p rze łam u ­ jące się w k ry s z ta le ” (s. 490). Czyli gdy w p ierw szy m w y ja śn ie ­ niu a u to r z a serc ją tw ierdzi, że n ajw ażn iejszą rzeczą je st to, b y spojrzeć na rzeczyw istość z w ielu p u n k tó w — w d ru g im m ówi się już tylko o ty m , że do b rze je st podchodzić do życia ze stoickim spokojem , p rzy jm o w ać postaw ę nie zaangażow anego obserw a­ to ra . Jeszcze in n ą k o n k rety z ac ję ty tu łu (ograniczoną co p raw d a tylko do jego pierw szego członu) p rzyn osi c y ta ta z N orw ida w y ­ kład ó w O J u liu s z u Słow a ckim : „Z k a ra fk i m ożna napić się, u ści­ snąw szy ją za szy ję i pochyliw szy k u ustom , ale jeśli k to ze źródła p ije — m u si u k lęk n ą ć i pochylić czoło” (s. 315) ^ T y tu ło w a m e­ tafo ra, ta k piękn ie m ów iąca o zjaw isku różnobarw nego załam y­ w a n ia się p ro m ie n i słonecznych, m a jak o b y i drug ie (znów barok!)

p iętro : sam a o palizuje k ilk u odcieniam i sem antyczny m i w tekście książki. M ożna rzec, iż barokow e znam iona K arafki uw idoczniają się już w nagłów ku, b y — poprzez skład i u k ład całej n a rra c ji, gdzie także te m a te m jest sarm atyzm ! — znaleźć się rów nież w k o n ­ k lu zji to m u , w w y m y śln y m koncepcie o h ejn a le (czyżby podlizy ­ w an ie się k rak o w sk iej oficynie?) i nie m niej k u nsztow nej grze słów: „A w ięc p ierw szy tom , o fu n d am e n ta c h pisarstw a, jest tu u rw a n y jak h e jn a ł m ariacki. Je śli u jd ę z n iep rzeb ity m gardłem , to połow a drugieg o to m u będzie pośw ięcona zasadzkom na p isa r­ stw o. Będzie to dla czytelników ju bel, d la p isarzy kibel, dla m nie — p o h y b e l” (s. 630). Tw órca sloganu „cuk ier k rze p i” oraz spec od p ro p ag a n d y d a je tu w zorcow y p rzy k ład au to re k la m y : cy to w an a p o in ta zam yka w łaśnie i tom , i podrozdział pośw ięcony re k la m ie p isarsk iej!

* * *

j g g R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B I O R Y

1 Przytoczenie jest niedokładne. Oto w ersja z Pism w s zystk ich Norwida <T. 6. Proza. W arszawa 1971, s. 424): „Z karafki napić się można, uścisnąw szy ją za szyję i pochyliw szy ku ustom , ale kto ze źródła pije, m usi uklęknąć i pochylić czoło”. W cytow aniu w ykazuje zresztą W ańkowicz też sarmacką niefrasobliw ość, przypisując np. jednocześnie i H u xleyow i (s. 601), i Eliotowi (s. 627) identyczne pow iedzonko (o sloganie i sonecie). Inny przykład: P ru ­ sow i (s. 291) przypisuje chęć w prowadzenia term inów „trzem pełnom ocni­ ków ” i „samborza poselska”, gdy pomysł ten rozw ijał Żeromski (por. Sno­

bizm i postęp. W arszawa — Kraków 1923, s. 192—193). Czyżby te pomyłki —

(4)

Część I K arafki, ja k już w spom niałem , p rze d ­ staw ia p a sjo n u ją c y pisarza proces pow olnego zacierania się g ra ­ n icy m iędzy rep o rtażem a lite ra tu rą , proces litera c k ie j n o b ilita c ji rep o rtaż u . W ypow iedz W ańkow icza m ożna zestaw ić z od kryw czą re fle k sją n a d rozw ojem i kształto w an iem się now ych g a tu n k ó w na te re n ie liry k i, z a w a rtą w now ej książce E d w ard a B alcerzana 2. Obie ro zp ra w y genologiczne zbliżają się do siebie w tra fn o śc i odm alow ania sy tu a c ji czy to współczesnego rep o rtaż u , czy g a­ tu n k ó w liryczn y ch, ale zdecydow anie ró żn ią się pod w zględem p rzy stępno ści w y k ła d u : d la w iększości czytelników W ańkow icza te k s t B alcerzana będzie n iezro zu m iały (fa k t te n przew id ział w y ­ daw ca: książk a B alcerzana m a 1500 eg zem plarzy n ak ład u , gdy W ańkow icza po n ad 30 000). C hciałbym tu zasygnalizow ać istn ien ie tru d n eg o do pokon ania p ro b lem u w spółczesnej k u ltu ry : ja k do­ tychczas b ra k p rzejścia pom iędzy gaw ędą genologiczną W ańko­ w icza a, d a jm y na to, trzecim tom em W s tę p u do n a u k i o litera ­ tu rze S te fa n ii S k w arczy ńsk iej. Z łudne są bow iem m niem an ia, że teorię lite r a tu r y m ożna uczynić n a u k a łatw ą i p rzy jem n ą.

„C h ciejstw o” (u d atn y te rm in W ańkow icza) ty ch m n iem ań m ożna w yraziście ukazać na m a te ria le n ajefek to w n iejszej części K a ra fk i — na stro n icach pośw ięconych opisow i „nieobliczalnej k o ch an k i” (s. 259), czyli tej „w sp an iałej, niebezpiecznej, groźnej i cu d o w n ej” rzeczy, ja k ą je st dla p isarza język (s. 264). Ję zy k „ponosi” (s. 264) W ańkow icza k u ró żn ym zjaw iskom zw iązanym z daw niejszą 1 w spółczesną polszczyzną — k u neologizm om i b arbaryzm o m , ku „sło w o m -w y try ch o m ” i synonim ice („śru t sy nonim ów ” , s. 286), ku sło w o tw ó rstw u i onom atopei. I tak n a p rzy k ła d cały podrozdział pośw ięcił a u to r p rzy m io tn ik om odrzeczow nikow ym n a -ow y („P rzesilenie b u h a jo w e ” ). W ty m b arw n y m opisie u tarc ze k języ ­ kow ych ok azuje się, że ro zstrz y g a ją c y m a u to ry te te m dla W ańko­ w icza jest — jak go nazyw a — „w o lo n tariusz-języko zn aw ca” Z bygniew Siekiel-Z dzienicki (s. 358), k tó ry om aw ianą form ację określa ja k o ty p o w ą dla języ ka pogranicza litew skiego, czyli jako coś sw oistego dla d y k cji W ańkow icza. T w ierdzeniom tak im za­ p rzeczają zdania językoznaw ców — T eresy S k u b alan k i, piszącej, iż fo rm acje te są c h a ra k te ry sty c z n ą cechą p ro zy ro m a n ty c z n e j3, czy W itolda D oroszew skiego, w skazującego w d o robku Je ża ponad 60 tego ty p u w y ra ż eń 4. W ańkow iczow i jed n a k b ard ziej odpow iada teza, iż p rzy m io tn ik i odrzeczow nikow e z p rzy ro stk ie m -ow y są w y ró ż n ia jąc y m p iętn e m „zw ierzy n y z b iało ru sk ich rozłogów i ro j­ stó w ” (s. 358), czyli jego sam ego (tak m ożna w nioskow ać z fak tu ,

2 E. Balcerzan: P rzez znaki, Granice autonomii sztuki poetyckiej. Na m a ­

teriale polskiej poezji współczesnej. Poznań 1972.

3 T. Skubalanka: Neologizm y w polskiej poezji romantycznej. Toruń 1962,

s. 128. _

4 W. Doroszewski: Język Teodora Tomasza Jeża (Zygm un ta Miłkowskiego).

S tudium z dzie jó w j ę z y k a polskiego X I X wieku. W arszawa 1949, s. 238—248.

(5)

iż sądów Siekiel-Zdzienidkiego nie spraw d ził p rze d d ru k ie m książki). W niosek stą d tak i, że nie m ożna z b y t serio trak to w ać dow odzeń „języko zn aw ców -w o lo ntariu szy” ani zbytnio w ierzyć w uogólnienia zaw arte w Karafce.

* * *

J e d n ą z u jm u jąc y c h cech gaw ędy genologicz- no-językoznaw czej jest p ra k ty k a „odśm iew ania” (por. s. 177 i 333) czytelnika. Tem u zapew ne celowi podporządkow ane są często po­ jaw iające się in k ru sta c je złożone z dow cipów o p rzew ażnie e ro ­ tycznym podłożu i podtekście (czyli też sa rm a ck a cecha: por. rolę e ro ty k i w b aro k u — s. 160— 163). N ajlepsza h isto ry jk a (su rrea li­ styczna!) dotyczy szyldu resta u ra c y jn e g o w B erezynie z n apisem - -k ala m b u re m : „Zdleś obie da ju t, d ierż at za k u śk i i u ż y n a ju t” , CO' m iało oznaczać ,,zdieś o b iedajut, d ie rż a t zakuski i u ż y n a ju t” (s. 429). K ap italn e je s t też ankietow e w y tłu m aczenie p rz e sta rz a ­ łego w y ra z u „sam o trzeć” jako „oddaw ać się m a s tru b a c ji” (s. 330). W ańkow icz słusznie zauw aża, że b ra k b ad a ń n a d „językiem alko- w ia n y m ” (s. 339) o raz iż język ero ty czny p osługuje się p rzew ażn ie „słow am i-p rzyzw o itk am i” (s. 347) i „sam ow stydliw ym i eufem iz­ m am i” (s. 346). S tąd w a lk a o pełn e p ra w a dla w yrazów ty p u „d u p a ” (s. 169, 170, 189) i „ k u rw a ” (s. 166, 267). „Chodzi m i o zdjęcie chińskich pan to felk ó w z naszego jeż y k a ” (s. 166) — m ów i W ańko­ wicz, idąc tro p em Żerom skiego z Przedwiośnia. W arto tu może przypom nieć, iż już S tern e, k tó re m u notab ene W ańkow icz p rz y ­ p isu je dziew ięciotom ow ego Tristram a Slnandy (s. 367 — T ristram S te m e ’a dzieli się n a 9 ksiąg), dom agał się w iększych p ra w do opisów erotycznych: „Albo jak to w ytłum aczy ć, że w szystko, co je st z tą czynnością («w ytw orzenie człowieka») zw iązane ■— w szy st­ k ie jej elem enty, p rzy g oto w an ia, narzędzia oraz w szystko inne, co służy jej w y kon an iu , ta k je st tra k to w a n e, że u m y sł czysty nie m a n a to słów, przenośni, om ów ienia?” 5

Nie n a le ż y jed n a k sądzić, że ty lk o czy przede w szystk im tłu s te „ k a w a ły ” są plusem książki W ańkow icza. K arafka m a w iele in n y ch zalet, z ty m że nie ty le szu kałb y m ich w teo rety czn o literack ich rozw ażaniach i uogólnieniach, co n a stro n icach pośw ięconych om a­ w ian iu sp raw w arsztato w y ch , sp raw , o k tó ry c h re p o rta ż y sta -w y g a m a w iele do pow iedzenia z w łasnego bogatego dośw iadczenia. D ostaliśm y bow iem od a u to ra Prosto od k r o w y d u ż y dzban (a nie tylko... k arafk ę) p ełn o tłu steg o m leka, k tó re — p rzyzw yczajeni do cienkusza — m usim y sobie odcedzić i odw irow ać, aby b y ło sm acz­ ne i pożyw ne.

J e r z y P a s z e k

R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B I O R Y

5 L. Sterne: Zycie i m y śli JW Pana Tristrama Shandy. Przekład K. Tar­ now skiej. T. II. W arszawa 1958, s. 368.

Cytaty

Powiązane dokumenty

With avid interests ranging from statistical physics to biophysical chemistry, from pure theory to intri- cate experimental technique, Mandel has played an active

Based on the data the models of spatial variability of the calorific value in the deposit were created using the ordinary Kriging method and the direct sequential simulation

Pierwszy jest z 7 marca: „W składzie szkła, porcelany, wyrobów galanteryjnych i tokarskich Józefa Cybulskiego przy ulicy Dużej odbywać się będzie codziennie

Bezpośrednie sąsiedztwo bezkresnych wód Bajkału oraz krajobrazów przyrodniczych utworzonego tu niedawno (1986) Przybajkalskiego Parku Narodowego — tworzyły

Można wyrazić żal, że w tym zakresie istnieje rozbieżność w sformułowaniu omawianych przepisów. Ale najważniejsze jest to, że potwierdza się teza, iż

Kolejną kwestią jest kwestia możliwości korzystania przez adwokata w swych pismach procesowych z opracowań zawartych w pismach procesowych innego adwokata. Kwestia

Określenie „pozytywizm”, obok swej treści filozoficznej wywodzącej się od Augusta Comte’a, kojarzy się w umysłowości Polaków głównie z kierunkiem