• Nie Znaleziono Wyników

guma do żucia Charlotte

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "guma do żucia Charlotte"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

guma do żucia — Charlotte

Błękitne tęczówki z nienaturalnie szeroką, czarną źrenicą wyraźnie czegoś szukały. Słabnący wzrok przeczesywał każdy punkt, który tylko mógł dojrzeć. Łukasz próbował przekręcić głowę, by dojrzeć coś więcej, ale nie było to możliwe. Sparaliżowany bólem, mógł już tylko patrzeć. Słyszał jakieś głosy, ale nie potrafił rozróżnić słów. Widział nad sobą czyjąś twarz, ale to wciąż nie była ta, której tak bardzo pragnął.

Nie wiedział, co się dzieje. Czuł tylko niesamowity ból, który blokował mu wszystkie zmysły i nie pozwalał myśleć. Chciał coś zrobić, ale był tak beznadziejnie bezsilny. Do jego mózgu wdzierały się obrazy, których nie potrafił poskładać w spójną całość. Pragnął Jej i tego, żeby ktoś powstrzymał ten cholerny ból!

Nie wiedział jednak, że te pragnienia- jak i wiele innych- spłoną na stercie niespełnionych.

Łukasz umierał...

Otworzył lodówkę. Z głodu bolał go brzuch, który tylko potęgował pragnienie nasycenia się czymś.

Spojrzał na półki i wiedział już, że tym razem także nie naje się tak bardzo, jakby chciał. Wziął opakowanie po białym serze, pomidora, który pomimo szwankującej lodówki trzymał się świetnie i napoczętą puszkę pepsi. Biodrem zamknął drzwi lodówki, wyciągnął opakowanie chleba, talerz i wyskrobał z opakowania resztki sera. Pokroił pomidora, ułożył go na kanapce i czym prędzej wcisnął do ust. Łapczywie przyssał się do puszki i nim się obejrzał, była pusta. Zanotował we własnej pamięci, żeby koniecznie kupić masło, bo kanapki bez masła smakowały jakoś pusto- przynajmniej według Łukasza.

Zaspokoiwszy potrzebę- przynajmniej chwilowo- wrócił do swojego pokoju. Nawet nie chciał myśleć, co w tym momencie robi matka. Tylko by się zdenerwował, a że otrzymał w genetycznym spadku po ojcu niezwykłą gorącokrwistość, jeszcze zrobiłby coś głupiego. A tego przecież nie chciał- jak mógłby wtedy spojrzeć podczas odwiedzin ojcu w oczy?

Odchylił się na krześle i spojrzał w sufit pokryty gdzieniegdzie tajemniczymi plamami.

Mieszkanie potrzebowało remontu.

Podrapał się po brodzie, zmrużył oczy. Włączył komputer. W rogu ekranu zamigotało prostokątne okienko.

Kalina jest dostępna

Kliknął dwukrotnie na jej imię. Położył palce na klawiaturze i przez chwilę myślał, co napisać.

Łukasz: Co tu robisz? Miałaś być na francuskim?

Kalina: Tak, ale moja nauczycielka ma- ponoć- ostrą migrenę i odwołała lekcję.

Łukasz: To co Ty jeszcze robisz w domu? Wpadnij do mnie !

Kalina: Chciałabym!

Łukasz: Ale?

Kalina: ...

Łukasz: O co chodzi?

Kalina: Tata.

Łukasz: Znowu?!

Kalina: Niestety.

Łukasz: Uch!!!

Kalina: Przepraszam...

(2)

Łukasz: Nie masz za co, Skarbie. Kiedyś zabiorę Cię na koniec świata, gdzie nawet Twój ojciec nam nie przeszkodzi! 

Kalina: Byłoby cudownie! A to Ty wiesz, gdzie jest koniec świata? ;>

-....kurwa, znowu wszystko zeżarł!

Łukasz odwrócił się od komputera. Podszedł bliżej drzwi i uchylił je delikatnie. W kuchni stała jego matka, rozpoznał po chudych nogach. Resztę jej korpusu zasłaniały drzwi lodówki. Był z nią ktoś jeszcze.

-Łukasz, do cholery!!

Wychylił się delikatnie za drzwi swojego pokoju.

-Czego?

-Jak ty się odzywasz do matki?- warknął znajomy głos. Łukasz wiedział już- co podejrzewał przedtem- że z matką przyszedł Tomkiewicz. Coś się w nim zagotowało.

-A co ty jesteś, mój ojciec do cholery, żeby mnie pouczać?- krzyknął.

-Chodź tu, ale już!

Wcisnął pięści w kieszenie, żeby nie rozkwasić komuś twarzy i ponuro poczłapał do kuchni.

Tomkiewicz- a właściwie Ryszard Tomkiewicz- średniego wzrostu mężczyzna, niezwykle nijaki, przeciętny i prostacki w opinii Łukasza, stał, opierając się o parapet.

-Czego chcesz?- warknął w stronę matki, ignorując Tomkiewicza.

-Leć do sklepu.

-Po co?

-Jak to, kurwa, po co? Wyżarłeś wszystko, nie ma co jeść!

-A co, może miałem z głodu zdechnąć?!

-Chyba tak byłoby najlepiej!- odwróciła się w stronę Tomkiewicza- Jest taki po ojcu.

-Tak i bardzo dobrze- burknął Łukasz- gdybym wdał się w ciebie, prawdopodobnie byłbym zdradziecką szmatą.

Tomkiewicz podszedł parę kroków w jego stronę.

-No ja pierdolę, dlaczego ty jeszcze tego gnoja w domu trzymasz?!!

Matka odwróciła się do nich tyłem i otworzyła szafkę. Rozległ się szczęk metalowych przedmiotów. W końcu matka z głębi szafki wydobyła małą, szklaną butelkę. Odkręciła ją szybko i przycisnęła do ust.

-Wyjdź, bo nie chcę na ciebie patrzeć- powiedziała w stronę syna.

-To trzeba było mnie nie rodzić- syknął.

-Ha! Gdyby nie twój ojciec, pewnie żadne z was- ani ty, ani twoja siostrunia- nie pojawiłoby się na tym świecie.

-Dobrze wiedzieć- warknął i wyszedł z kuchni, później z mieszkania, trzaskając tak głośno, jak się da.

Klatka schodowa przywitała go zapachem stęchłego moczu i ludzkiego potu. Oparł się o zimną ścianę i przymknął oczy. Po chwili zerwał się i wybiegł na dwór.

Słońce grzało niemiłosiernie. Pożałował, że ma na sobie czarny podkoszulek, ale prawdę mówiąc to jeden z ostatnich, jakie mu pozostały. Reszta- zniszczona, schodzona, sprana, podziurawiona- wylądowała na śmietniku. W ogóle jego szafa alarmująco świeciła pustkami; matka żałowała jednak każdego wydanego na niego grosza. Pieniądze czerpała od swojego konkubina, Tomkiewicza i w większości wydawała ją na swoje zachcianki oraz wódkę, którą wraz z Tomkiewiczem nierzadko spożywała w ogromnych ilościach.

Tak więc, cokolwiek Łukasz chciał- podręcznik do szkoły, nowe skarpetki czy choćby gumę do żucia- niezwykle trudno było mu to zdobyć. Dlatego wystosował taktykę podbierania matce pieniędzy. Kiedy ona i Tomkiewicz byli już upici do nieprzytomności, brał jego lub jej portfel i zabierał banknoty- czasami tylko dwudziesto, ale i niekiedy stuzłotowe. Dzięki temu jakimś cudem żył prawie normalnie.

Matka rzadko robiła porządne zakupy. Najczęściej zaopatrywała się w fajki i wino, co stanowiło jej podstawę żywieniową każdego dnia. Nierzadko jednak w ich domu i szwankującej zamrażarce były co

(3)

najmniej dwa duże opakowania lodów waniliowo- orzechowych, które matka wciskała w siebie, kiedy Tomkiewicza nie było w domu- był on kierowcą TIR-a, więc zdarzało się to bardzo często. Po prostu siadała przed telewizorem, wciskała w siebie lody, polewała je wódką i bezgłośnie płakała. Patrzyła niewidzącymi oczami w telewizor, jadła nasączone alkoholem lody i płakała! Na pewno nie z tęsknoty za Tomkiewiczem ani ojcem- jego matka nie potrafiła przecież kochać.

A przecież żeby tęsknić, trzeba kochać.

Wszystko trwało już pięć lat, a Łukasz dalej nie wiedział, jaki jest powód tych jej napadów płaczu. Może pod skórą potwora, biło jednak serce?

Choć chciał w to wierzyć, jednak wątpił. Bo jakim człowiekiem musi być jego matka, która gdy jej mąż poszedł do więzienia- tylko dlatego, że stanął w jej obronie!- znalazła sobie konkubina, zaczęła upijać się do nieprzytomności i przestała dbać o dzieci? Prawdą było to, że wcześniej wychowywała je tylko dla ojca- gdyby zależało to od niej, pewnie nigdy by ich nie urodziła.

Ale Staszek przecież płacił...

Łukasz otrząsnął się z niewesołych myśli i zaczął modlić się, żeby jego matka dziś wieczorem porządnie się upiła- weźmie jej pieniądze i kupi jakieś porządne ciuchy. Ostatnio jakoś brakowało mu na to gotówki- jakaż szkoda, że nie miał pracy! Szukał jej z uporem osła, ale jakoś nikt nie chciał przyjąć kogoś tuż po ukończonym liceum, najpewniej przyszłego studenta.

Łukasz chciał studiować medycynę w Krakowie.

Studiowała tam jego siostra, szkoliła się na chirurga plastycznego, miała, prawdę mówiąc niezwykle ciasne, ale własne mieszkanie, a wszystko dzięki nieżyjącemu już wujkowi, który pomógł jej rozpocząć nowe życie. Studiowała dziennie, pobierała stypendium i wynajmowała jeden pokój jakiejś dziewczynie studiującej stosunki międzynarodowe. Jakoś żyła. Żeby jednak z nią zamieszkać, Łukasz musiał przejąć pokój po owej koleżance i tak jak ona, płacić połowę czynszu, co nie było sprawą prostą. Obawiał się, że może nie dostać stypendium, a wtedy sprawa znacznie by się skomplikowała.

Jednak to, co najbardziej go w tej całej sprawie studiów dołowało, było rozstanie z Kaliną.

Mieszkała tu- w małym miasteczku bez perspektyw- dwieście trzydzieści kilometrów od Krakowa. Tak bardzo bał się, że ich związek nie przetrwa; Kalina miała zaledwie szesnaście lat! Od września dopiero zaczynała liceum, podczas gdy on- jeśli wszystko dobrze pójdzie- w październiku rozpocznie rok akademicki.

Drugą, równie smutną sprawą było to, jak znajdzie czas na odwiedziny u ojca. Dotąd był u niego co najmniej raz w tygodniu, ale wątpił, że będąc na studiach, tak daleko od domu, będzie potrafił przyjeżdżać do więzienia tak często.

Zdecydowanym jednak plusem było to, że nie będzie musiał patrzeć na matkę i Tomkiewicza. I właśnie dzięki temu perspektywa wyjazdu na studia była tak przyjemna.

***

Otworzyła mu drzwi, zarzuciła mu ręce na szyję i bardzo delikatnie pocałowała. Wolno odsunęła swoją twarz od jego, uśmiechnęła się promieniście, wzięła go za rękę i przykładając palec do ust, nakazała milczenie. Zamknęła drzwi. Weszła do holu.

-Tato! Agnieszka do mnie przyszła!- zawołała- będziemy się uczyć, więc nam nie przeszkadzaj!

Czym prędzej oboje wbiegli na schody i bezszelestnie skierowali się w stronę jej pokoju. Kalina zamknęła drzwi, prowizorycznie przekręciła klucz i podeszła do Łukasza, siedzącego na łóżku. Stanęła przed nim, wzięła jego prawą dłoń i przyłożyła do swojego rumianego policzka. Łukasz lewą dłonią objął ją w talii i przyciągnął do siebie. Puściła jego rękę. Wtulił głowę w jej brzuch i poczuł przeszywające go ciepło. Kalina objęła go za kark i zaczęła wolno głaskać.

Tak bardzo kochał ją za to, że mógł przy niej milczeć. Po prostu mieć ją blisko, zacisnąć usta i zająć się własnymi myślami. To milczenie było tak naturalne! Nie żadna tam krępująca cisza, kiedy na siłę szuka się słów. To milczenie było w nich wpisane.

(4)

-Uciekłeś z Gadu- gadu. Znowu mama?

-Tak.

Nagle jej palce zaczęły dotykać go niezwykle czule. Muskała jego skórę opuszkami palców, jakby chciała przekazać mu całe ciepło, które w sobie ma, jakby chciała dać mu wszystko, czego potrzebuje, jakby bała się, że go skrzywdzi. Tak bardzo go to wzruszyło, że nie mógł zapanować nad swoimi dłońmi. Delikatnie podwinął jej bluzkę i dotykał brzucha, następnie wolno muskając go ustami.

Po chwili przerwał.

-Pójdziesz dziś ze mną do taty?

Patrzyła na niego uważnie, bawiąc się kosmykami jego włosów.

-Oczywiście.

-Dziękuję.

-Nie musisz.

-Muszę. Powinienem codziennie dziękować ci za to, że jesteś. Dlaczego do tej pory tego nie robiłem?

Uśmiechnęła się, rozczulona. Po chwili jednak spoważniała.

-Jesteś dziś jakiś inny.

Spojrzał jej w oczy.

-Co masz na myśli?

-Męczysz się. Coraz bardziej.

-Męczę się już od pięciu lat. Ale muszę być twardy. Jeszcze tylko parę miesięcy i już nie będę z nią mieszkał....Nawet nie wyobrażasz sobie, jakie to uczucie, kiedy własna matka traktuje cię jak psa. Nie, wróć, jak pasożyta. Pasożyta, którego nosiła dziewięć miesięcy pod sercem, tylko ze względu na człowieka, którego nawet nie kochała. Człowieka, który zabrał ją ze wsi, z domu, gdzie codziennie bił ją ojciec. Człowieka, który dał jej miłość, dach nad głową i pieniądze. Pasożyta, któremu nigdy, naprawdę, NIGDY nie okazała nawet kropli uczucia poza gniewem czy wściekłością. Pasożyta, którego najchętniej by zabiła. Aż dziw, że jeszcze tego nie zrobiła.

-Kochanie- Kalina miała łzy w oczach, objęła go mocniej- Kochanie...

-Niepotrzebnie ci to mówię. Jestem żałosnym mięczakiem. Jęczę jak stara baba. Miałem być przecież silny...

-A kim ty jesteś, do cholery, żeby być silnym i twardym? To normalne, że się tak zachowujesz, w końcu, poza porywczością otrzymałeś po ojcu także serce...

Wstał i przytulił ją do siebie najmocniej, jak tylko potrafił, po czym zaczął zachłannie całować. Kiedy po jakimś czasie odsunął się od niej wolno, szepnął:

-Kocham cię tak bardzo, że to prawie niemożliwe.

Rozpłakała się.

***

Ojciec wyglądał, jakby podczas tego tygodnia postarzał się o co najmniej dziesięć lat. Twarz miał jakąś taką szarą, oczy niemiłosiernie podkrążone, a zmarszczek na twarzy jakby więcej. Łukasz na ten widok poczuł na całym ciele gwałtowny dreszcz. Ścisnął mocniej rękę Kaliny.

-Cześć, tato.

-Dzień dobry, panie Leśnicki.

Ojciec uśmiechnął się. Nic nie powiedział.

-Tato?

-Cieszę się, że was widzę.

-Coś jest nie tak?

-A dlaczego pytasz?

-Bo wyglądasz tak...jakoś....inaczej.

Ojciec zacisnął mocno usta. Łukasz wiedział, o co za chwilę spyta.

(5)

-Co u matki?

Tym razem to Łukasz zacisnął usta.

-Dobrze- wycedził.

Zapadła cisza.

-Wychodzę.

Łukasz spojrzał zaskoczony na ojca.

-Co? Jak to?

-Ale nie do domu. Do szpitala. Mam raka.

Kalina spojrzała przerażona na Leśnickiego. Poczuła, jak Łukasz wbija jej paznokcie w skórę.

Wyswobodziła rękę z jego uścisku, położyła jego dłoń na swojej nodze i zaczęła delikatnie głaskać.

-Raka?- powtórzył głupio Łukasz.

Ojciec nie odezwał się.

-Chemioterapia, radioterapia i znów będzie pan zdrowy!- powiedziała Kalina, by przerwać ciszę, siląc się na optymistyczny ton.

-Prawdę mówiąc, mam bardzo nikłe szanse na wyleczenie.Za późno zorientowali się, że coś ze mną nie tak. Mam wrażenie, że idę do tego szpitala tylko po to, by umrzeć- pan Leśnicki wzruszył ramionami.

Ojciec poddawał się bez walki. Nie miał dla kogo walczyć. Matka odwiedziła go tylko dwa razy, tuż po tym, jak go zamknęli i na tym się skończyło. Od tej pory Leśnicki jakby przestał żyć. Tylko odwiedziny dzieci trzymały go przy życiu. Jednak, jaki jest sens wyzdrowienia, jeśli najbliższe dziesięć lat trzeba spędzić w więzieniu....?

-Nie mów tak- szepnął cicho Łukasz.

Nagle ojciec pochylił się i ścisnął mocno dłoń syna. Spojrzał na niego gorliwie.

-Kocham cię, synu. I dziękuję.

Łukasz nie uronił ani jednej łzy. W środku jednak wył z rozpaczy.

***

Gdy tylko wszedł do domu, zaatakował go Tomkiewicz.

-Ty skurwysynie, dostaniesz za to, jak traktujesz matkę...-zaczął, chuchając mu w twarz wódką. Oczy miał przekrwione i wyraźnie za dużo promili we krwi.

-Odwal się- mruknął, nie mając siły się z nim spierać.

Najpierw dostał w twarz. Mocno i celnie, twardą pięścią. W odwecie kopnął Tomkiewicza w brzuch. To rozwścieczyło go jeszcze bardziej. Przewrócił Łukasza na podłogę i jak opętany zaczął go kopać i bić.

Nie był to pierwszy raz, kiedy dostawał od pijanego konkubenta matki. Najgorzej było na początku, kiedy nie potrafił się bronić. Jego ciało nieraz było sine od pokrywających go siniaków. Do dziś miał krzywy nos po tym, jak Tomkiewicz osobiście mu go złamał.

Jednak z czasem Łukasz nauczył się oddawać Tomkiewiczowi, więc rany nie były już tak drastyczne.

Dziś jednak nie potrafił nic zrobić. Tomkiewicz był nadzwyczaj agresywny, nie pozwalał mu na żaden ruch. Kopał i bił jak opętany. Łukasz tracił siły. Próbował cokolwiek zrobić, ale wysiłki szły na marne.

Kiedy tracił powoli przytomność, trudny do opisania ból rozerwał mu klatkę piersiową. Nie wiedział, co się stało. Nie potrafił myśleć.

Ktoś wszedł do holu. Rozległ się dźwięk ciężkich siat z zakupami, uderzającymi o podłogę.

-Jezus Maria! Rysiek, kurwa mać, coś ty zrobił?! Kurwa, przestań! Ale to już!! Ja pierdolę, dzwoń na pogotowie!

Był to głos matki, jakiego Łukasz jeszcze nigdy nie słyszał.

Tymczasem matce przed oczami stanęła inna scena....

Wydarzyło się to pięć lat temu, wracała wtedy z mężem z kolacji. On był już lekko podchmielony, ona wesoła i rozluźniona. Chyba czuła wtedy nawet coś na kształt szczęścia...

Kiedy byli już w połowie drogi do domu, ona nagle przypomniała sobie, że zapomniała torebki!

(6)

Wszystko przez ten alkohol, przez niego stała się niezwykle roztargniona! Mąż kazał jej zaczekać i wrócił do restauracji po torebkę. Kiedy wracał, zauważył żonę napastowaną przez jakiegoś mężczyznę.

Krzyczała, przerażona w niebogłosy i próbowała go odepchnąć.

Upuścił torebkę i puścił się pędem w stronę żony. Oderwał od niej mężczyznę i zaczął go niemiłosiernie tłuc. Kiedy w końcu żona oderwała męża od niego, był już nieprzytomny. Zanim przyjechało pogotowie, zmarł na skutek obrażeń.

Właśnie za to pan Leśnicki dostał piętnaście lat więzienia.

Teraz, patrząc na syna, który wyglądał jak tamten mężczyzna sprzed pięciu lat, który chciał ją zgwałcić, poczuła jakby na głowę ktoś wylał jej kilkanaście wiader naprawdę lodowatej wody.

Rzuciła się w stronę syna i zaczęła modlić, by przeżył.

***

Tomkiewicz uciekł do Holandii, by uniknąć wyroku. Dostałby dwadzieścia lat- co najmniej! Zdążył tylko wziąć kilka swoich rzeczy, portfel i wybiec z mieszkania nim przyjechała policja i karetka.

Łukasz żył jeszcze piętnaście minut. Po upływie tego czasu wyzionął ducha. Jego krew zmieszała się ze łzami matki.

Tuż po pogrzebie, matka całe dnie spędzała w kościele leżąc krzyżem. Wieczorami odwiedzała swojego męża w szpitalu. Wracała do domu, żeby chwilę pospać, jadła coś, po czym znów wracała do kościoła.

I tak przez pół roku.

Pan Leśnicki pokonał raka i wrócił do więzienia. Po dwóch latach wyszedł warunkowo za dobre sprawowanie. Kupił wraz z żoną nowe mieszkanie.

Kalina ukończywszy liceum skierowała się na resocjalizację oraz pomoc socjalną, mimo, że ojciec wyklął ją, że nie kontynuowała tradycji rodzinnej i nie zaczęła studiować prawa. Po studiach pomagała rodzinom patologicznym. Tak bardzo pragnęła, by już nikogo nie spotkał taki los, jak jej Łukasza.

Ciągle żałuje, że nie została z nim wtedy. Że posłusznie wróciła do domu, kiedy zadzwonił jej ojciec.

Gdyby poszła z Łukaszem do jego mieszkania, może zdołałaby temu wszystkiemu zapobiec. Może Łukasz jeszcze by żył.

A Tomkiewicz pracuje w fabryce gumy do żucia i wieczorami popala marihuanę.

Jest bardzo szczęśliwy.

Kopiowanie tekstów, obrazów i wszelakiej twórczości użytkowników portalu bez ich zgody jest stanowczo zabronione. (Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych, Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83 z dnia 4 lutego 1994r.).

Charlotte, dodano 30.06.2010 17:44

Dokument został wygenerowany przez www.portal-pisarski.pl.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nawet w Muzeum Historii Miasta Lublina o Żydach nie było żad- nej wzmianki, jakby nie byli częścią tej historii?. Zaczęliśmy szukać na

Tytuł fragmentu relacji Kiedy wydarzył się cud, do Lublina nie można się było dostać Zakres terytorialny i czasowy Lublin, PRL.. Słowa kluczowe Lublin, PRL, cud lubelski,

Po wyborze Karola Wojtyły Matka cieszyła się ogromnie, jakby widziała nowy przypływ miłości Bożej do Kościoła, do świata, swojej rodziny*. Ustawiła sobie w radiu

Oczywiście, interesowały się [zespołem, zjawiały się] na próbach, czasami wyjeżdżały z nami na występy poza Lublin, zdarzało się, że jechały za nami.. To były

mieszkańców europejskich miast jest narażonych na zanieczyszczenia powietrza prze- kraczające poziom wyznaczony przez Komisję Wspólnot Europejskich. Niebagatelne

 gdy nie uda się dopasować wartości zmiennej (lub obliczonego wyrażenia) do żadnej wartości występującej po słowie case, wykonywane są instrukcje

Zgodnie z zaleceniami Europejskiego i Pol- skiego Towarzystwa Kardiologicznego przezskórne zamknięcie stanowi metodę z wyboru w zamykaniu ubytku w przegrodzie

1 Pojemność 7 kuwet 2 Brak dodatkowego magazynu 3 Zakres temperatury od -12 do -21˚C 4 Wymuszony obieg powietrza 5 Ręczny system odszraniania. 6 Elektroniczny sterownik z