• Nie Znaleziono Wyników

L IP IE C -S IE R P IE Ń 1979 ZESZYT 7-8 (2187-88)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "L IP IE C -S IE R P IE Ń 1979 ZESZYT 7-8 (2187-88)"

Copied!
56
0
0

Pełen tekst

(1)

W SZECHŚW IAT

(2)

W ydano z pom ocą fin a n so w ą P o lsk ie j A k ad e m ii N au k

TREŚĆ ZESZY TU 7—8 (2187—88)

S ż a r s k i H., Pochodzenie a ltru iz m u u z w i e r z ą t ... 145

K r z a n o w s k a H., Czy będ ziem y k lo n o w ać k ro w y ? ...147

S z a b u n i e w i c z B., P rz e strz e ń a k u s t y c z n a ... 151

|N o w a c k i E. [, Czy hodow la je s t sztu czn ą e w o l u c j ą ? ...152

W ę c ł a w i k S., Szczaw y płaszczow iny m a g u rsk ie j K a rp a t polskich . . . 158

P a p a t e o d o r u D., W ó j c i k i e w i c z M., W p ły w k ad m u n a organizm y żyw e ... 164

P r z y s t a l s k i A., B iologia g ruczołów solnych u p t a k ó w ... 166

B o c h e ń s k i Z., S iad am i K alin o w sk ieg o — ornito lo g iczn a w y p ra w a do K R L D ... 168

D robiazgi p rzy ro d n icze N a js ta rsz e d o k u m e n ty (B. S z a b u n i e w ic z ) ... 172

P o ja w ie n ie się kosów w R ad o m iu (L. P o m a r n a c k i ) ... 172

Żółw p la m isty (A. Ż y ł k a ) ...173

R eselió w k a jo d łó w k a — sz k o d n ik i n asio n jod ły (M. S k rzy p czy ń sk a) . 174 Jeszcze o fa u n ie m ie jsk ie j (W. C z e c h o w s k i) ... 175

P ozostałości ją d rz a s ty c h k o m ó re k sp rz e d 3,8 m ilia rd ó w ła t (B. S z ab u ­ niew icz) ...175

R o z m a i t o ś c i ... 177

R ecenzje W. S t a c h l e w s k i : K lim a t. Przeszłość, tera źn ie jsz o ść, przyszłość (K. S z u lc z y ń s k i ) ... 179

R ocznik „C złow iek i N a u k a ” (K. M . ) ... 180

Ch. Z u b e r : N o ah ’s A rk. A n im a ls in D an g er (W. S eid ler) . . . . 180

B. O r ł o w s k i , Z. P r z y r o w s k i : K sięga w y n a la z k ó w (Z. W ójcik) . 181 B ib lio g rafia p olskiej h isto rii g eo g ra fii i k a rto g ra fii 1970—1975 (J. J a n - czak) . 181 Kosm os. S e ria A — biologia (Z. M . ) ... 182

C h ro ń m y p rzy ro d ę o jc zy stą (Z. M.) 182 K ro n ik a n au k o w a „U sąsiad ó w po fa c h u ” (J. Z a rem b a) . 183 K o lejn i la u re a c i n ag ro d y n au k o w e j im. d r inż. M. M a rkow icz-Ł ohino- w icz (J. H orzem ski) . . . . 183

O lim p iad y biologiczne U w agi o re a liz a c ji IX O lim p iad y Biologicznej „R ośliny w yższe i zw ie­ rz ę ta k rę g o w e w p rzy ro d zie i gosp o d arce c z ło w ie k a” ...184

S p ra w o z d an ia K ie ru n k i d ziała ln o śc i O d d ziału S zczecińskiego P T P im . K o p e rn ik a w okresie 13. 4. 1972—28. 4. 1978 (H. D a c a ) ... 186

W sp ó łp raca L u b elsk ieg o O d d ziału P T B zą s z k o l n i c t w e m ...187

K o m u n ik a t . . . . 188

S p i s p l a n s z _

' I. SAR ENK A . Fot. J. Z em b rz u śk i ‘

Ila . BOBR E U R O P E JS K I, Castor fib e r. F ot. J. J: P ollesch

H b . K O N IE P O L S K IE ty p u ta rp a n p w a te g o , R yjące n a w olności w re z erw a cie Po- pielno. F ot. J. J. P ollesch

I lia , S ZPA L ER Y O PU N C JI, O puncia fic u s-in d ic a . G ra n C a n aria , P ico d e B a n - dam a. F ot. W. S eid ler

Illb . JA D A L N E OWOCE O P U N C JI, Fot. W. S eid le r

IV. W ILCZO M LECZ K A N A R Y JS K I, E u p h o rb ia canariensis. Fot. W. S eidler V. FR A G M E N T REZERW A TU PRZY RO D Y „K R A JK O W O ” , w oj. poznańskie.

- F ot. Z. P n iew sk i

VI. O GOLNY W ID O K GO R K U M G A N G SA N znad je zio ra S am il pho. N a środko­

w ym p la n ie pola ryżow e po zbiorach. F ot, Ż. B ocheński

VII. K R A T E R W Y G A SŁEG O W U LK A N U PEK T U SA N . W śro d k u jezioro Tiańczi.

K orea. F ot. Z. B ocheński

V III. TZW . N OW E DOLNE P A R T IE JA S K IN I N IE D Ź W IE D Z IE J w K letnie. A — K o ry ta rz D iam en to w y , B — fra g m e n t niższy. F ot. M. T rzeciakow ski

O k ł a d k a : P E Ł N IK E U R O P E JS K I, T ro lliu s eu ra p a eu s L. F ot. A. R ym kiew icz

(3)

P I S M O P R Z Y R O D N I C Z E

O R G A N P O L S K I E G O T O W A R Z Y S T W A P R Z Y R O D N I K Ó W I M. K O P E R N I K A

(Rok założenia 1875)

L IP IE C -S IE R P IE Ń 1979 ZESZYT 7-8 (2187-88)

H ENRYK SZA R SK I (KRAKÓW )

POCHODZENIE ALTRUIZMU U ZWIERZĄT

Według „Leksykonu PW N ” altruizm jest to „postawa w yrażająca się 'w bezinteresow nej trosce o dobro innych ludzi”. Oczywiście ta de­

finicja je st n am niep rzyd atn a, słowo altruizm w odniesieniu do zw ierząt m a treść zbliżoną, oznacza ono takie 'zachowanie zwierzęcia, któ­

re m u nie przynosi korzyści, a naw et może spowodować szkodę, natom iast jest użyteczne dla innych osobników gatunku. U derzające przykłady altruizm u w ystępują u owadów spo­

łecznych, m niej oczywiste, łatw iejsze do wy­

jaśnienia, są zjaw iskiem powszechnym.

Do altru izm u trzeb a 'zaliczyć wszelką opie­

kę n ad potom stwem , nie przynosi ona bowiem korzyści osobnikowi rodzicielskiemu, zyskuje na nim natom iast następ ne pokolenie. W yjaś­

nienie 'takiego zachowania przy pomocy teorii doboru naturalnego nie je st trudne. W ystar­

czy przyjąć, że niekiedy pojaw iają się u zwie­

rząt geny w yw ołujące u osobnika zachowanie przynoszące korzyść potom stwu. Osobniki bę­

dące nosicielam i takich genów m ają większe od osobników pozostałych prawdopodobieństwo przekazania swego genotypu następnem u poko-

' o b -

y Y )

leniu, gdyż ich potomstwo ma większą szansę przeżycia. Tak więc liczebność indywiduów, których zachowanie przynosi korzyść potom ­ stwu, musi nieuchronnie rosnąć.

Nie m a zw yczaju zaliczania do opieki nad potom stwem takich zachowań rodziców, jak składanie jaj w porze roku zapewniającej wy­

lęgającym się larw om najlepsze w arunki, ani wędrówki n a tarliska — czasem długiej i n ie­

bezpiecznej — powodującej umieszczenie jaj w sprzyjającym środowisku. Jedn ak żadna w y­

raźna granica nie dzieli tych zjawisk od u k ry ­ w ania jaj w ziemi, budow ania gniazd, karm ie­

nia rozwijającego się potom stwa, czy jego ak­

tyw n ej obrony przed wrogami, naw et z n a ra ­ żeniem życia.

Obrona w łasnych dzieci wzmaga praw do­

podobieństwo przekazania genów nosiciela n as­

tępnym pokoleniom, nie m a więc trudności w zrozum ieniu, że działanie doboru tak ie za­

chowanie rozpowszechnia i u trw ala w obrębie

gatunku. Trudności 'pojawiają się wówczas, gdy

osobniki w ykazują dziedziczne zachowanie

przynoszące korzyść innym przedstawicielom

(4)

gatunku, nie będącym i ich dziećmi. W ubieg­

łych latach zdarzało się lekcew ażenie tych kło­

potów, czasem zadowalano się stw ierdzeniem , że każda cecha przynosząca korzyść gatunkow i zostaje u trw alo n a przez dobór. Nie je st to jed ­ nak tw ierdzenie praw dziw e. Dobór n atu raln y p referu je lub upośledza osobniki w ew nątrz ga­

tunku. G dyby osobniki altruistyczne ginęły nie przekazując swych genów następ n ym po­

koleniom, przekazyw ały je natom iast osobni­

ki egoistyczne, to geny w arunkujące zachowa­

nie altruisty czn e zostałyby szybko w yelim ino­

w ane przez dobór n atu ra ln y .

W ystarczającym tłum aczeniem byłoby stw ierdzenie doboru grupowego, k tó ry w ubieg­

łych dekadach b y ł przedm iotem zaciętych d y s­

kusji naukow ych. Istotnie, gdyby w grupie znalazły się osobniki altruistyczne, w ykazują­

ce solidarność grupową, wówczas wzrosłoby prawdopodobieństwo przekazania przez człon­

ków g ru p y genów n astępnem u pokoleniu. P rz y ­ jęciu tego tłum aczenia sprzeciw ia się rozum o­

wanie następujące. Po pierwsze, m iędzy g ru­

pami należącym i do tego samego g atu n k u za­

chodzi w ym iana genów. W ynika to z definicji gatunku. K onsekw encją w ym iany genów będzie w yparcie dziedzicznych altru istó w przez dzie­

dzicznych egoistów. Jeśli w ym iany genów nie ma — są to dw a odrębne gatunki. N ikt nie przeczy, że gatunek o genotypie zapew niają­

cym solidarność osobników może w odpowied­

nich okolicznościach w yprzeć g atu n ek pokrew ­ ny pozbawiony tej cechy dziedzicznej, jednak fak t te n nie w yjaśnia w jak i sposób geny za­

pew niające altruizm zdołały opanować pulę genetyczną gatunku. Po drugie, nie udało się dowieść istnienia w ew n ątr zgatunkow ej selek­

cji g rup w naturze, po trzecie udało się zna­

leźć hipotezy w yjaśniające w prostszy sposób pochodzenie 'przynajm niej niek tó rych zachowań altruistycznych.

Najpow szechniej znana je s t hipoteza H a­

m iltona dotycząca błonkówek. Do te j g ru p y sys­

tem atycznej należą trzm iele, osy, pszczoły, mrów ki, jak rów nież ow ady n ie tw orzące spo­

łeczeństw. S ystem aty cy opierając się zarówno n a cechach morfologicznych błonkówek, ja k i na odm iennościach w organizacji społeczeństw, są­

dzą, że życie społeczne powstało u ty ch ow a­

dów rów nolegle i niezależnie co n ajm niej je ­ denaście razy. Błonkówki m uszą więc mieć szczególnie sprzyjające właściwości u ła tw ia ją ­ ce pojaw ianie się życia w społeczeństwie. H a­

m ilton zwrócił uwagę na dwie okoliczności. Po pierwsze, u w ielu błonków ek sam ce są haplo- idami, po d ru gie samice błonków ek często ko- pu lu ją ty lk o jed en ra z z pojedynczym samcem.

K onsekw encje tych faktów są doniosłe. W szy­

stkie plem niki w ytw orzone 'przez haploidalne- go sam ca są identyczne, w skutek tego całe po­

tom stw o sam icy dziedziczy po ojcu ten sam genotyp. Owocyty samicy podlegają mejozie, praw dopodobieństw o otrzy m ania od m atki i- dentycznych genów wynosi 50%, tak więc członkowie rodzeństw a m ają w 75% te sam e geny. Podobieństwo genetyczne łączące rodzeń­

stwo błonków ek je st większe od podobieństw a

łączącego rodziców z dziećmi u zw ierząt po­

zostałych, gdzie w ynosi tylko 50%. Jeśli więc u błonków ki pojaw i się gen zapew niający za­

chow anie altru istyczn e — np. powodujący, że n ajstarsi członkowie rodzeństw a nie dojrzew a­

ją płciowo, lecz pom agają m atce w wykartmia- niu rosnącego w liczbę młodszego potcm stw a (tak ja k się dzieje u trzm ieli), je st rzeczą p ra­

wdopodobną, że gen ten znajdzie Się w geno­

typie 75% osobników; a więc dzięki zachowa­

niu osobników altruistycznych zwiększającemu liczbę płodnych osobników, któ re przezim ują, aby założyć ro je na wiosnę, zwiększy się szan­

sa w ystępow ania w następnych pokoleniach genów altruistycznych.

H ipoteza H am iltona je st w stosunku do błon­

ków ek ogólnie p rzyjęta, pomimo tego że zna­

m y g atunki społeczne należące do tego rzędu, który ch samice mogą kopulować w ielokrotnie z różnym i samcami oraz takie, w gniazdach których je st w ięcej samic niż jedna. Sądzimy, że są 'to zjaw iska w tórne, które skom plikowa­

ły życie i ewolucję owadów społecznych; za­

kładam y jednak, że zainicjowanie ew olucji w k ie ru n k u życia w społeczeństwie pojawiło się u błonków ek wówczas, gdy grupa miała ty lk o jed ną parę rodzicielską.

H ipotezy H am iltona -nie można jednak za­

stosować do term itów , gdyż samce tych zwie­

rz ą t są diploidam i. W odróżnieniu od błonkó­

w ek organizacje rozm aitych gatunków te rm i­

tów są do siebie podobne, autorzy przypuszcza­

ją więc, że pojaw ienie się życia społecznego w tej g ru p ie owadów było znacznie m niej p ra­

wdopodobne niż u błonków ek i w ydarzyło się tylko jeden jed y n y raz. Nie m am y obecnie pow szechnie p rzy jętej hipotezy w yjaśniającej przebieg tego procesu.

Wśród kręgowców rów nież opisywano za­

chowania altruistyczne. Samice wchodzące w skład jednego stada lwów przechodzą zwykle ru ję w niew ielkich odstępach czasu, następnie zaś dopuszczają do ssania nie ty lk o własne dzieci, lecz rów nież inne oseski stada. W yjaś­

niano to w sposób następujący. P rodukcja m le­

k a u sam icy nie jest regularna, zależy od jej stan u zdrowia, nasycenia i napojenia. Osesek je st w rażliw y n a głód, inie nakarm iony w porę cho ruje i m oże ginąć. Samice wchodzące w skład stad a są z sobą ściśle spokrewnione, gdyż młode samice doszedłszy do dojrzałości pozostają w stadzie, natom iast samce podlega­

ją stałej w ym ianie. W ty ch w arunkach sam i­

ca karm iąca obce dziecko może wywołać prze­

kazanie następnym pokoleniom ty ch genów, k tó re zn ajd u ją się w jej w łasnym genotypie.

D alej posunięty w y d aje się altruizm u li- kaonów. Te drapieżniki afrykańskie, blisko spokrew nione z wilkami, polują zawsze w sta­

dzie. Dzięki te m u zabijają zw ierzęta znacznie

od siebie większe i zdolne do w alki obronnej,

jak np. zebry. Stado likaonów nie posiada sta ­

łego teryto rium , lecz zn ajd u je się w ciągłym

ruchu. R uja samic nie je st synchroniczna. P rzed

porodem sam ica zn ajdu je lub kopie norę,

w której rodzi. P rzestaje wówczas brać udział

w .polowaniu i pozostaje w norze, stado zaś o­

(5)

granicza wędrówki i po udanych polowaniach wraca w sąsiedztwo nory, gdzie nasycone zwie­

rzęta w ym iotują część ‘pokarm u, który zjada karm iąca m atka. Gdy szczenięta podrosną, rów ­ nież one otrzym ują pożywienie od członków stada.

W yjaśnienie tego zachowania wyłącznie po­

krew ieństw em stada może budzić wątpliwości.

Nasuwa się dodatkow e przypuszczenie. Psowa- te jedzą szybko i, jeśli w arunki na to pozwa­

lają, często połykają więcej niż mogą strawić.

Wówczas nadm iar pożyw ienia w ym iotują po pew nym czasie, niekiedy u kry w ają na zapas.

Ta cecha psów mogła powodować dzielenie się pożywieniem z nie biorącą udziału w polo­

w aniu samicą. Zachowanie zostało utrw alone genetycznie, gdyż przynosi korzyść kolejno wszystkim członkom stada. Je st to przypadek wzajem nej w spółpracy podobny do tej, jaka w ystępuje podczas atakow ania przez likaony dużej zdobyczy. Pierw szy osobnik, k tó ry chwy­

ci za nozdrza lub za kończynę dużego zwie­

rzęcia kopytnego, zn ajduje się przez chwilę w niebezpieczeństwie, lecz umożliwia pozosta­

łym likaonom dobicie ofiary, z czego całe sta­

do natychm iast odnosi korzyść. Oddawanie nad­

m iaru pokarm u karm iącym m atkom i szcze­

niętom byłoby analogicznym przykładem wza­

jem nej w spółpracy, przebiegającym w znacz­

nym odstępie czasu.

Dzielenie się pokarm em z obcym potom ­ stw em w ystępuje rów nież u ptaków. U n ie­

których gatunków je st to zjawisko w y jątk o ­ we, które można uznać za indyw idualne od­

chylenie. Są jednak i ta k ie gatunki, gdzie za­

chowanie to je st regułą, u trw aloną w genoty­

pie gatunku. Niedawno opublikowano w yniki badań afrykańskiego dudka (Phoeniculus pur- pureus), u którego praw ie zawsze karm iącym parom pom agają m łode .ptaki, donoszące po­

karm pisklętom. Można się było oczywiście spo­

dziewać, że pomocnicy są bliskim i krew nym i, na przykład starszym rodzeństw em piskląt.

Przeprow adzono w ięc dokładne kilkuletnie ob­

serwacje, podczas których w szystkie ptaki by­

ły indyw idualnie oznaczone. Okazało się, że w prawdzie niekiedy pom ocnicy b y li spokrew ­ nieni z dokarm ianym i pisklętam i, lecz należało to raczej do w yjątków . O dkryto natom iast in­

ne związki. Otóż w następnym sezonie rozrod­

czym pomocnik często tw orzy p arę lęgową ze

swym byłym podopiecznym. K ojarzenie się par rozpoczyna się już pod koniec karm ienia pis­

kląt, później zaś ptak czasem k arm i swego p a r­

tn era płciowego będącego byłym w ychow an­

kiem, pomimo tego że je st on zupełnie doros­

ły. A utorzy streszczanej pracy dochodzą do wniosku, że p tak dokarm iający ma większe prawdopodobieństwo wejścia w skład płodnej p ary w najbliższym sezonie lęgowym, a więc przekazania swych genów następnem u pokole­

niu. W yjaśnia to drogę rozpowszechniania się genów altruistycznyeh u tego gatunku.

Opisane przykłady uzm ysławiają, że nie można silić się na jednolite w yjaśnienie pocho­

dzenia zjawisk altruistycznych u zwierząt. Nie­

k tó re hipotezy są bardzo przekonyw ające, jak np. hipoteza H am iltona odnośnie błonkówek, inne mogą wymagać uzupełnień, a są i takie przypadki zachowań altruistycznyeh, których pochodzenie je st tajem nicze, jak np. pochodze­

nie społeczeństw term itów . Należy oczekiwać, że dokładne obserw acje zw ierząt w przyrodzie odkryją now e fakty, które posłużą do w y tłu ­ maczenia zjawisk niezrozumiałych. Chciałbym jednak przestrzec przed pochopnym poróiwny- waniem altruizm u u zw ierząt z zachowaniem ludzi. Po pierwsze, je st rzeczą niewątpliw ą, że u człowieka mimo b rak u b arier biologicznych istniały zawsze b ariery zwyczajowe, religijne i inne, które utru d n iały swobodny przepływ ge­

nów w obrębie gatunku. Po drugie, człowiek posiada świadomość swego istnienia i przyna­

leżności do grupy, któ ra może powodować za­

równo zachowania altruistyczne, ja k i egois­

tyczne. Są to zagadnienia wychodzące daleko poza zakres bieżących rozważań.

Może zwrócił uwagę Czytelnika fakt, że w arty k u le b rak takich często spotykanych w y­

rażeń, jak np. „osobnikowi opłaca się zacho­

wanie...”, lub „aby pozostawić swe geny w n a­

stępnym pokoleniu osobnik musi...” Tego typu w yrażenia w ynikające z antropom orficznego pojęcia celowości czy to w działaniach osobni­

ków, czy w procesie ewolucji m ają rzekomo upraszczać i ułatw iać opis i zrozumienie p ro ­ cesów ewolucyjnych. Sądzę, że jest odwrotnie, gdyż te efektowne zw roty k ierują myśl w zu­

pełnie błędnym kierunku. U nikałem ich więc nie przez pedanterię, ale po to, aby rozum o­

wanie było jasne i proste.

147

H A LIN A K RZA N O W SK A (K raków )

CZY BĘDZIEM Y KLONOWAĆ KROW Y?

Klon je st to „populacja kom órek lub orga- pow staje poprzez rozm nażanie wegetatyw ne,

nizmów powstała drogą podziałów m itotycz- w trakcie którego organizm y potom ne zostają

nych z jednej kom órki lub przez podział jed - w yodrębnione z jednego tylko organizm u ro-

nego organizm u”*. Zgodnie z tą definicją klon dzicielskiego i są z nim identyczne pod wzglę-

(6)

dem genetycznym . Ten sposób rozm nażania w ystępuje powszechnie u m ikroorganizm ów.

Z pojedynczej wyjściowej komórki, np. bak te­

rii, można w krótkim czasie uzyskać klon zło­

żony z tysięcy osobników. Mają one identycz­

ne właściwości, dzięki czem u stanow ią bardzo cenny m ateriał zarówno do doświadczeń n au ­ kowych jak i do produkcji różnych p rep ara­

tów, np. leków.

Spośród organizm ów wysoko zaawansow a­

nych ew olucyjnie, do rozm nażania w egetatyw ­ nego zdolne są w n atu rz e tylko rośliny. Co więcej, stosując odpowiednio dobrane środo­

wiska można z m ałych fragm entów całkowicie zróżnicow anych tk anek (nip. korzenia m a r­

chwi) wyhodować całą roślinę i dzięki tem u powielać jed en organizm o pożądanych ce­

chach — w tysiącach egzemplarzy.

Klonowanie żab

Tego rodzaju proste zabiegi niestety nie udają się u zw ierząt wyższych. Rozm nażają się one tylko w sposób płciowy, a różnicow a­

nie się tkanek w trakcie rozw oju osobniczego w yw ołuje w kom órkach niedw racalne zmiany, w skutek czego nie są one ju ż zdolne do w y­

tw orzenia nowego organizm u. P ełne zdolności rozwojowe posiadają natom iast kom órki ja jo ­ we. Nimi to w łaśnie posłużyli się w r. 1953 K ing i Briggs w swych pionierskich bada-*- niach nad klonow aniem żab. Z niezapłodnio- nej kom órki jajow ej usuw ali m ikropipetą jej własne jądro, a na jego m iejsce w prow adzali jądro wyizolowane z kom órki rozw ijającego się zarodka, po czym tak zoperow ane jajo po­

budzali do rozw oju partenogenetyczmego. Jeżeli wprowadzone jądro pochodziło z niezróżnico- w anej kom órki wczesnego stadium zarodkow e­

go (rap. blastuli), wówczas w w yniku tego za­

biegu jajo rozw ijało się norm alnie, tw orzył się

•zarodek, kijanka, wreszcie form a dorosła. W ten sposób z jaj, do który ch w prowadzono ją ­ dra z kom órek jednej blastuli, pow staw ał klon identycznych genetycznie żab (ryc. 1).

K iedy jed nak użyto ją d e r pobranych z róż­

nicujących się już tkanek starszych zarodków, wówczas procent udanych doświadczeń spa­

dał, ty m drastyczniej im bardziej zaaw anso­

wana w rozw oju była kom órka dawcy. W m ia­

rę różnicowania się, ją d ra tracą więc swą peł- nowartościowość. W praw dzie m am y dowody świadczące, że w szystkie kom órki różnicujące­

go się organizm u o trzym ują ją d ra wyposażo­

n e w identyczną inform ację genetyczną, je d ­ n ak wiele genów ulega w nich trw ałej represji (zaham ow aniu aktyw ności) i nie może się już uaktyw nić n aw et po przeniesieniu do cyto- plazm y kom órki jajow ej. W edług obecnego stanu w iedzy w ydaje się w ątpliw e, aby moż­

n a było doprowadzić do pełnego rozw oju jajo zaw ierające jąd ro przeniesione z kom órki cia­

ła dojrzałego zwierzęcia, a więc klonow ać ko­

m órki som atyczne dorosłych osobników. U da­

je się to tylko z kom órkam i wczesnego za­

rodka.

* R. R ie g e r, A . M ic h a e lis , M. M . G r e e n , S ł o w n i k t e r m i ­ n ó w g e n e t y c z n y c h , P W R iL 1974.

Trudności z klonowaniem ssaków

A nalogiczne doświadczenia próbowano pro­

wadzić na jajach ssaków, jednak jak dotąd bez rezultatów . Jedno źródło niepowodzeń sta­

nowią po prostu trudności techniczne. Jajo ża­

by m a średnicę ponad 1 mm, jajo ssaka — m niej niż 0,1 imm; natom iast średnica jądra, któ re należałoby wprowadzić, wynosi około 0,01 m m . W ymaga to użycia p ip ety tak szero­

kiej w stosunku do wielkości jaja, że łatwo je przy zabiegu uszkodzić. Praw dopodobnie te problem y techniczne uda się z czasem prze­

zwyciężyć. Pozostają jednak tru d no ści n atu ry biologicznej. Jaik wspomniano, zoperowane ja ­ ja żaby pobudzano do rozw oju partenogene­

tycznego, k tó ry doprow adzał do form owania się norm alnych osobników. Otóż ja k dotąd — nie udaje się to u zw ierząt ssących.

Intensyw nie badania n ad sztuczną p arteno- genezą u ssaków zostały zapoczątkowane k il­

ka la t tem u w Polsce przez prof. A. K. T ar­

kowskiego z U niw ersytetu W arszawskiego, a także w innych ośrodkach na świecie. Dzia­

łaniem różnych czynników (np. p rąd u elek­

trycznego, szoku termicznego, szoku osm otycz- nego i różnych substancji chemicznych) łatwo w praw dzie pobudzić niezapłodniane jajo m y­

szy do rozwoju, jednak — z niew yjaśnionych dotąd przyczyn — kończy się on wcześniej lub później śm iercią zarodka. Czy uda się więc prow adzić klonowanie ssaków, aby uzyskiwać identyczne osóbniki o pożądanych cechach?

Szczepy wsobne

Dotychczas jedyną m etodę otrzym yw ania zw ierząt ssących ujednoliconych pod wzglę­

dem genetycznym stanow iło kojarzenie w ści­

słym pokrew ieństw ie. W w yniku rozm nażania płciowego osobniki wchodzące w skład n a tu ­ raln ych populacji (a tak że stad hodowlanych) ssaków są bardzo różnorodne pod względem genetycznym . Z w yjątkiem bliźniąt jednojajo- wy-ch nie m a w obrębie gatu n k u dwu osobni-

'f i r

Y Y Y Y Y Y

V.____________ .________ ✓ k l o n ż a b

R yc. 1. S c h e m a t d o św iad czen ia K in g a i B riggsa.

Z n ie za p ło d n io n y c h k o m ó rek ja jo w y c h u su w an o w ła s n e ją d r a (białe k ó łk a), a w p ro w a d za n o ją d ra (cz arn e k ó łk a ) w y izo lo w an e z k o m ó rek je d n e j b la s­

tu li. Po p o b u d ze n iu do ro zw o ju p arten o g en ety czn eg o z ja j ty c h p o w sta ł k lo n żab.

(7)

149 ków identycznych. Każdy dziedziczy inne ge­

n y od ojca, inne od m atki, w skutek czego jest w m niejszym lub większym stopniu heterozy- gotyczny (geny należące do jednej pary, czyli allele, są niejednakow e). N atom iast kojarzenie w pokrew ieństw ie zwiększa szanse uzyskania takich samych genów pochodzących od wspól­

nych przodków, toteż w m iarę upływ u poko­

leń osobniki stają się coraz bardziej homozy- gotyczne (oba allele tej samej p a ry są iden­

tyczne).

Wyliczono, że po 20 pokoleniach kojarzeń system em siostra X b ra t teoretycznie aż 99%

genów powinno się znajdować w stanie homo- zygotycznym. Ten system hodowli pozwala uzyskiwać tzw. szczepy wsobne, w obrębie których osobniki są niem al identyczne, a w praktyce tra k tu je się je jako jednakow e pod względem genetycznym . Są one nadzwyczaj przydatne do różnych doświadczeń i testów biologicznych, gdyż jednakow o (oczywiście tylko w obrębie danego szczepu) reagują na różne bodźce doświadczalne, dostarczając wy­

rów nanych i pow tarzalnych wyników.

W yhodowanie szczepu wsobnego jest jednak żm udne i kosztowne. N aw et u gatunku tak szybko się rozmnażającego jak mysz (do 5 po­

koleń rocznie), trzeba na to poświęcić przy­

najm niej 4 lata. W dodatku wiele zapoczątko­

w anych linii wsobnych ginie już po kilku po­

koleniach, na skutek ujaw niania się w ukła­

dzie hom ozygotycznym szkodliwych, często całkowicie letalnych, genów recesyw nych, któ­

re uk ryw ały się poprzednio maskow ane przez dom inujące allele o korzystnym działaniu.

Z tych powodów szczepy wsobne wyhodowa­

no dotąd tylko u niew ielu gatunków ssaków, głównie gryzoni (najwięcej u myszy). O trzy­

m yw anie tą drogą szczepów wsobnych dużych zw ierząt gospodarskich byłoby bardzo długo­

trw ałe i całkowicie nieopłacalne.

Pierwsze homozygotyczne myszy

Homozygotyczność szczepów wsobnych, wprawdzie bardzo wysoka, n ie je st jednak cał­

kowita. Istnieją różne m echanizm y fizjologicz­

ne, k tó re powodują, że teoretycznie obliczone w spółczynniki często nie zostają osiągnięte, naw et przy długotrw ałej hodowli system em siostra X b rat. Dopiero rok 1978 przyniósł pierwszą udaną próbę otrzym ania m yszy cał­

kowicie homozygotycznych, m etodą m ikrochi- rurgiczną. Na XIV M iędzynarodowym K on­

gresie G enetycznym w Moskwie, C. L. M ar- kent i R. M. P e tte rs (USA) przedstaw ili w y­

niki następującego doświadczenia (ryc. 2).

Samice ze szczepu wsobnego, charak teryzu ­ jącego się czarną barw ą sierści, kojarzono z samcami ze szczepu o barw ie białej (o takim układzie genów, że norm alne potomstwo m ie­

szańców powinno mieć szarą, „m ysią” barw ę agouti). W kilka godzin po kopulacji w ypłu­

kiwano z jajow odów sam icy zapłodnione jaja, znajdujące się w stadium d w u przedjądrzy (czyli haploidalnych jąder), z któ ry ch jedno — żeńskie — pochodziło z kom órki jajow ej, d ru ­ gie — męskie — z plem nika. Było to więc

stadium, w którym plem nik zdążył już w nik­

nąć do jaja i pobudzić je do rozwoju, jednak nie nastąpiło jeszcze zespolenie się m ateriału genetycznego przekazanego przez oboje rodzi­

ców. N astępnie używając cienkiej pipety, przy pomocy m ikrom anipulatora, pod mikroskopem usuwano jedno z przedjądrzy, ta k że w ja ju zostawało tylko albo przedjądrze żeńskie albo męskie (ryc. 2). Zoperowane kom órki umiesz­

czano w środowisku um ożliw iającym bruzdko- w anie in vitro. Takie ja ja zawierające poje- dyczny, haploidalny zestaw chromosomów nie są jednak u ssaków zdolne do norm alnego roz­

woju. Trudność tę pokonano stosując cytocha- lazynę B, która ham uje podział cytoplazmy.

9 BL/IO cT S JL

kontrolne

zapłodnienie

V

, , Ja ja.

d o ś w ia d c za ln e

B

C

D

E F

BL/|0*S]L

s i l

« L t i b i a ł a c z a r n a

Ryc. 2. O trzy m y w a n ie hom ozygotycznych m yszy.

W w y n ik u k o ja rz en ia cz arn ej sam icy ze szczepu w so­

bnego BL/10 z b iały m sam cem ze szczepu w sobnego S JL o trzy m an o zapłodnione k o m órki ja jo w e w s ta ­ dium d w u p rz e d ją d rz y (czarne k ó łk a — p rz e d ją d rz e żeńskie, b ia łe — p rz e d ją d rz e m ęskie). A — z ja j doś­

w iad c za ln y c h usuw ano jedno z p rze d jąd rzy , żeńskie lu b m ęskie. B — w w y n ik u podziału pozostaw ionego h aploidalnego (n) p rz e d ją d rz a , w obecności cytocha- lazy n y B, n astęp o w a ło zdw ojenie liczby chrom osom ów (2n) bez p o d ziału kom órki. Po p rze n iesien iu do n o r ­ m alnego śro d o w isk a d ip lo id aln e hom ozygotyczne ja ja b ru zd k o w ały ju ż n o rm a ln ie (C — sta d iu m 2 b la sto - m erów , D — b lastocysta). W ja ja c h k o n tro ln y c h d i- p lo id a ln a lic zb a chrom osom ów (2n) b y ła w y n ik iem zespolenia się p rz e d ją d rz a żeńskiego z m ęskim . E — b la sto c y sty tra n sp la n to w a n o do m acicy sa m ic y -b io r- czymi. F — z ja j k o n tro ln y c h ro zw in ęły się m ieszańce b a rw y agouti; z ja j d ośw iadczalnych, w k tó ry c h po­

zostaw iono p rz e d ją d rz e m ę sk ie (androgeneza) — h o m o ­ zygotyczne sam ice o b ia łe j b a rw ie (po ojcu); z ja j w k tó ry c h pozostaw iono p rz e d ją d rz e żeńskie (gyno- geneza) — hom ozygotyczne sam ice o cz arn ej b a rw ie (po m atce). (Wg K. Illm en see, U m schau der W issen - sc h a fte n un d T e c h n ik 1978, nieco zm ienione).

(8)

W czasie pierwszego podziału bruzdkow ania dzieliło się więc tylko przedjądrze, w w yniku czego powstawało jajo o dwu identycznych haploidalnych jądrach. Po przeniesieniu do środowiska pozbawionego cytochalazyny B, n a ­ stępow ał już norm aln y podział jaja, w trakcie którego chrom osom y obu ją d er tw orzyły wspólną figurę m itotyczną, a każda z komórek potom nych otrzym yw ała podw ójny, diploidal- n y kom plet chromosomów. Poniew aż pocho­

dziły one z jednego wyjściowego haploidalne- go jądra, zaw ierały więc identyczne zestawy genów, czyli b y ły całkowicie homozygotyczne.

Dalszy rozwój przebiegał w w arunkach in vi- tro aż do osiągnięcia stadium blastuli, zwanej u ssaków blastocystą. N astępnie blastocysty te transplantow ano do m acicy odpowiednio p rzy ­ gotow anej sam icy-biorczyni i tam odbyw ał się dalszy rozwój zarodkowy.

W w yniku tego doświadczenia z jaj do­

świadczalnych, z których usunięto przedjądrze żeńskie, uzyskano całkowicie homozygotyczne osobniki biało ubarw ione, gdyż ich m ateriał genetyczny pochodził w yłącznie z plem nika samca (osobniki androgenetyczne). N atom iast

■z ja j pozbawionych przedjądrza męskiego po­

w staw ały czarno ubarw ione osobniki gynoge- netyczne, czyli zaw ierające m ateriał genetycz­

n y w yłącznie z ja ja samicy. Zaś ja ja k o n tro l­

ne, nie poddaw ane zabiegom operacyjnym , ro zw ijały się w norm alne heterozygotyczne m ieszańce b arw y agouti (ryc. 2).

U zyskane tą drogą hom ozygotyczne m yszy b y ły jednak w yłącznie płci żeńskiej. Trzeba bo­

w iem pam iętać, że u ssaków samica m a dwa jednakow e chrom osom y płci (XX), samiec zaś chromosom y XY, przy czym w łaśnie Y d eter­

m in u je płeć męską. Poniew aż każda kom órka jajow a zaw iera jeden chromosom X, więc skoro w ja ju zostawiono przedjądrze żeńskie, to po podw ojeniu chromosom ów pow staw ał osobnik ty p u XX, czyli samica. Jeżeli natom iast w ja ­ ju pozostawiono przedjądrze męskie, to mogło ono zawierać albo chromosom X albo Y (sa­

miec pro du k uje oba te ty p y plem ników w rów ­ ny ch proporcjach). W pierw szym przypadku po podw ojeniu chromosomów pow staw ał zno­

wu osobnik XX, a więc samica, w drugim na­

tom iast tw orzyła się nieżyw otna form a YY, gdyż b rak chrom osom u X uniem ożliwia roz­

wój zarodka już po pierw szym podziale b ru zd ­ kow ania. Tak więc m etoda ta prow adzi do po­

w stania „rodu A m azonek”, ja k się w yraził je ­ den z uczestników ty ch badań, K. Illm ensee, w w yw iadzie udzielonym przedstaw icielow i czasopisma Umschau der W issenschaften und T echnik (1978).

Poniew aż w w yniku segregacji chromoso­

mów w czasie mejozy, gam ety produkow ane przez jednego osobnika nie są jednakow e (w opisanych doświadczeniach były one „niem al identyczne”, gdyż pochodziły ze szczepu wsob­

nego), więc hom ozygotyczne osobniki gyinoge- netyczne (lub androgenentyczne), naw et od tych sam ych rodziców, nie tw orzą jeszcze klo­

nu. K lon m ożna będzie otrzym ać, kiedy zabieg ten zostanie pow tórzony w następnym poko­

leniu, gdyż całkowicie homozygotyczna samica produkuje w szystkie jaja identyczne; jeżeli z kom órek jajow ych takiej sam icy usunie się po zapłodnieniu (obojętnie jakim i plemnikam i) przedjądrza męskie, wówczas gynogentyczne potom stwo będzie identyczne z m atką i m ię­

dzy sobą naw zajem .

W arto podkreślić, że zastosowana tu metoda operacyjnego usuw ania przedjądrzy została po raz pierw szy opracowana w Polsce i opu­

blikow ana w r. 1975 przez J. Modlińskiego, z Zakładu prof. Tarkowskiego.

Perspektywy klonowania ssaków

P rzy pomocy opisanej tu m etody można znacznie szybciej uzyskać ujednolicone gene­

tycznie zw ierzęta niż stosując kojarzenie w po­

krew ieństw ie, a co ważniejsze — są one rze­

czywiście całkowicie homozygotyczne. Do ja ­ kich celów mogą się przydać?

K orzyści naukow e są niewątpliw e. Oto je ­ den z przykładów . Wiadomo, że w ciągu ży­

cia osobnika w kom órkach jego ciała zachodzą m utacje (tzw. m u tacje somatyczne), które zm ieniają właściwości tych komórek, m. in.

właściwości antygenowe. W tak ich właśnie m utacjach u p atru je się jedno ze źródeł chorób nowotworowych. Możliwość dysponowania dużą liczbą całkowicie homozygotycznych, identycz­

n y ch organizm ów znacznie u łatw i i przyspie­

szy badania tego problem u.

A utorzy rokują sw ej metodzie dużą p rzy ­ szłość tak że dla celów praktycznych, po za­

stosow aniu jej do zw ierząt gospodarskich. Sa­

m i rozpoczęli już próby z kom órkam i jajow y­

mi krow y. G dyby drogą żm udnych doświad­

czeń udało się w końcu uzyskać naw et jedną ty lk o hom ozygotyczną krow ę o bardzo wyso­

kich w alorach użytkowych, wówczas pow iela­

n ie jej (i identycznego z nią potom stw a żeń­

skiego') w wielu egzem plarzach przyniosło by niew ątpliw e korzyści ekonomiczne. Niełatwo jednak będzie t ę „pierw szą” krow ę otrzymać!

Jak w spom niano poprzednio, ssaki są z re ­ guły w wysokim stopniu heterozygotyczne, a w zrost homozygotyczności (np. w kojarze­

niach krew niaezych) prow adzi do ujaw nienia skutków szkodliwych genów. Dlatego wiele z zapoczątkow anych linii wsobnych ulega eli­

m inacji. Pozostają tylko nieliczne linie, w k tó ­ ry ch przypadkow o u trw aliły się geny m niej lub bardziej korzystne. Takim w łaśnie „oczy­

szczonym ” m ateriałem wyjściowym, ze szcze­

pów wsobnych, posłużyli się autorzy nowej m etody, co niew ątpliw ie przyczyniło, się do szybkiego sukcesu. U żyw ając zw ierząt k o ja­

rzonych poprzednio system em niekrew niaczym należy się liczyć z bardzo dużym i stratam i.

Hodowcom znany je st dobrze fakt, że zwierzę­

ta heterozygotyczne są zw ykle bardziej żyw ot­

ne, płodne, odporne na choroby. W praktyce często p rodukuje się specjalnie mieszańce pierwszego pokolenia (np. między dwoma ra ­ sami), gdyż ch arak tery zują się one z reguły wyższą w ydajnością niż rasy wyjściowe. Czy więc uda się uzyskać krowę, która zaw ierała­

by w układzie hom ozygotycznym ta k korzy st­

(9)

151 ne geny, aby przew yższyła swą w artością n o r­

malne heterozygotyczne osobniki? A utorzy są dobrej myśli.

Na zakończenie w arto poruszyć jeszcze je ­ den aspekt tych doświadczeń. K iedy czytam y o nowych osiągnięciach w m anipulow aniu ma­

teriałem genetycznym , zawsze staw iam y sobie pytanie, czy nie znajdą one zastosowania wo­

bec ludzi. O bserw ujem y ja k coraz to nowe metody, w ypracow ani n a zwierzętach, przeno­

si się także na człowieka. O statnio na p rzy ­ kład byliśm y świadkami narodzin pierwszego

„dziecka z probów ki”, będącego rezultatem za­

płodnienia in vitro. Otóż w przypadku klono­

wania, wszyscy badacze w yrażają wyjątkowo jednom yślną opinię, że ze względów etycz­

nych — tego rodzaju m etody program owania osobników o określonych cechach — nie mogą być absolutnie użyte w stosunku do człowieka.

BOŻYDAR SZA B U N IEW ICZ (G dańsk)

PRZESTRZEŃ AKUSTYCZNA

O tac za ją ca p rze strzeń , je j z a ry sy i głębię człow iek ro zpoznaje g łów nie w zrokiem . P ew n e cechy p rze strz e ­ n i odczuw a on ró w n ież d ru g im z te lerec ep to ró w , słu ­ chem , chociaż te n ro d z a j o d cz u w an ia ty lk o okolicz­

nościow o d o ciera do jego św iadom ości.

N ietoperz m a słab y w zro k i p o lu je w ciem ności. O- ta cz ają cą p rz e strz e ń rozp o zn aje on i ocenia jak o ś­

ciowo za pom ocą słuchu. A by p rz e strz e ń „słyszeć”, w y d a je on dźw ięki. F a le głosow e, po o dbiciu się i p rze k szta łc en iu w ty m procesie, p o w ra c a ją do zw ie­

rzęcia. S łyszy ono zarów no głos w łasn y , ja k jego echo.

Z p o ró w n a n ia ro zp o z n aje położenie i cechy obiektów otoczenia. S p ra w n o ść tego ec h olokacyjnego u rzą d ze­

n ia um o żliw ia ro zp o z n aw an ie i ch w y ta n ie ow adów w locie. S e tk i ow adów p a d a ją o fa rą n ie to p e rz a pod­

czas jed n ej godziny.

W arto p o d k reślić, że w zro k je s t w p ew n y m znacze­

n iu o rg an e m b ie rn y m : źródło e n e rg ii św ie tln e j n ie p o ­ zo staje pod k o n tro lą o b se rw a to ra . N ietoperz perce- p u je a k ty w n ie : sam e m itu je fale , k tó re m u słu żą do b a d a n ia otoczenia.

Do ech o lo k a cji służy n ie to p erzo w i szereg czasowo zg ra n y ch przy sto so w ań . E m itu je on d o k ła d n ie do­

s tro jo n e dźw ięki; o d b ie ra e m ito w an e dźw ięki, ja k też ich echo; d o s tra ja w y tw a rz a n e przez siebie fa le do pręd k o ści lo tu ii c h a r a k te ru rozpoznaw anego o b iek tu ; k ie ru je lotem i w locie c h w y ta sw e ofiary . G atu n k ó w nieto p erzy je s t w iele i ró żn ią się one znacznie o rg a ­ n a m i ro zp o z n aw an ia i sposobam i polow ania. T u — za św ieżo o p u b lik o w a n y m i sp o strz eż en ia m i głów nie N. S u g a’i i iwsp. (Scien ce 200, 1978, s tr. 339 i 778) — przy to czy m y n ie k tó re d a n e o m e ch a n izm ach d z ia ła ją ­ cy ch u n ie to p erzy „ w ą sa ty c h ” (m u sta ch bat) Pterono- tu s p a rn ellii rub ig in o su s z P an am y .

D źw iękow e „p u lsy ” m a ją u niego ty p o w y przebieg.

P uls rozpoczyna się fa z ą CF (co n sta n t fre q u en c y), k ró t­

kim (15-25 m ilisek.) u ltra so n ic z n y m „tonem ” o stałej częstotliw ości około 61 kH z. S w ego ro d z a ju zakończe­

n ie m fazy CF je st faz a FM i(jreg u e n cy m odulated), o tr w a n iu 1 - 2 m sek., w k tó re j częstotliw ość d ra g ń szybko m a leje. K aż d a z fa z m a oddzielne znacze­

n ie rozpoznaw cze. P u lsy są e m ito w a n e w ry tm ie

5 - 100 n a sekundę. R y tm je st rza d szy p rzed dostrzeże­

n ie m ofiary. Podczas zb liża n ia się ry tm pulsów rośnie, a trw a n ie p u lsu sta je się krótsze. Z jaw isko Doppletra pow oduje, że gdy n ie to p erz zbliża się do zdobyczy ton echa C F je st w yższy od em itow anego. N ietoperz do ­ s tr a ja sw ą em isję ta k , a b y faz a CF ech a m iała stale 61 kH z. J e s t to dla jego a p a r a tu odbiorczego częstość n ajsu b te ln iejsze g o ro zp o z n aw an ia p rzesu n ięcia D opp­

lera.

W d ośw iadczeniach w sp o m n ia n y ch a u to ró w , n ie to p e ­ rz e p o d d aw an o n arkozie, odsłan ian o im p ó łkule m óz­

gu i m ik ro e le k tro d a m i b ad a n o p ro d u k c ję im pulsów w p ojedynczych n eu ro n ach . Im p u lsa c ję n eu ro n ó w w y ­ zw alano, sto su ją c fale głosow e ze sp e cja ln y ch g e n e ra ­ torów . D ziałano ak u sty czn ie n a jed n o ucho alb o n a obydw a; zm ieniano p u n k t w yjścia f a l głosow ych w p rze strzen i; stosow ano sztucznie w y tw a rz a n e fazy CF i FM oddzielnie lu b łącznie, pojedynczo albo p a ­ ra m i im itu ją c y m i zespół puls-echo.

G łów ny a k t ro zp o zn aw an ia głosu odbyw a się u w spom nianego n ie to p erza w p o la ch ak u sty czn y ch ko ry m ózgu. W polu ty m n e u ro n y są uszeregow ane w e d le sw ej sp ecjalisty czn ej zdolności do rozpoznaw a­

n ia ściśle o kreślonych cech głosu. Is tn ie ją n e u ro n y w ra żliw e n a pojedyncze „p u lsy ” głosow e, ale bardzo liczne n ie re a g u ją im p u lsa m i n a p u ls pojedynczy, a ty lk o n a echo.

J a k u w szy stk ich kręgow ców , n e u ro n y akusty czn e są w zasadzie u szeregow ane w edług w rażliw o ści n a częstość d rg ań . Zasięg ich w ra żliw o ści o b ejm u je u l­

tra d ź w ię k i (ryc. 1). K ażd y n e u ro n re a g u je im p u lsa c ją n a pew ien za k res częstości, ale ce ch u je go w y ra ź n ie zaznaczone o p tim u m re a g o w a n ia n a p e w n ą fre k w e n ­ cję. O bok tego, u n ie to p e rz a z n a jd u ją się o b szary sp e cja listy cz n ej w rażliw ości. N a jp ie rw w y k ry to ob­

szar CF, w rażliw ości n a p rze su n ięc ie D opplera (w zględną pręd k o ść n ie to p e rz a i zdobyczy), a potem , w r. 1978 — obszar FM , w rażliw o ść n a echo faz y FM em ito w an y ch dźw ięków .

O bszar CF p o w stał z części pola o d p o w iad a ją ce j m a k sim u m w rażliw ości n a fre k w e n c ję 61 kHz. Z nacz­

n a część n eu ro n ó w tego o b sz aru je st w ra ż liw a n ie n a

(10)

p o je d y n cz e ton y , a le n a p a r y p uls-echo. N eu ro n y te s ą w ypo sażo n e w d o d a tk o w e cechy sp e cja liz a c y jn e : w ra żliw o ści n a o d stęp czasu p u ls-ec h o , n a różnicę częstości d rg a ń faz y CF p u lsu i echa, i n a w ielkość a m p litu d y {natężenie głosu). N eu ro n y w ra ż liw e n a od­

stę p czasu p u ls-ec h o są ułożone k o n ce n try cz n ie (ryc.

1). N eu ro n y w ra ż liw e n a a m p litu d y w ięk sze ce ch u je rów nocześnie zdolność o d p o w iad a n ia n a bodźce ty lko z u ch a k o n tra la te ra ln e g o i m ieszczą się one w g ór­

nych p a rtia c h pola a k u sty cz n eg o (ryc. 1, I-E ). W k ie ­ ru n k u p a r tii d o ln y ch n e u ro n y s ta ją się w ra ż liw e n a coraz m n iejsze am p litu d y . W p a r tia c h d o ln y c h są one w ra ż liw e n a m a łe a m p litu d y , p rzy czym re a g u ją im p u lsam i je d n ak o w o n a bodźce dochodzące do uch a ip si- i k o n tra la te ra ln e g o .

P ra w id ło w e uszereg o w an ie czynnościow e o b e jm u je n ie ty lk o p o w ierzch n ię w płaszczy źn ie k o ry , a le d a je się stw ie rd z ić ró w n ież w k ie ru n k u p ro sto p a d ły m , tj.

n a głębokość k o ry . M ianow icie, n e u ro n y są ułożone w czynnościow e k o lu m n y „pio n o w e” . W y k ry to k o lu -

Ffl

Ryc. 1 A. Z a ry s m ózgu n ie to p e rz a P. parnellii rubig in o su s z zazn aczen iem p o łożenia sfe ry a k u s ty ­ cznej (S. A.) w le w e j p ółkuli. B — za ry s sfe ry a k u ­ sty czn ej w p ow iększeniu. L iczby o zn aczają częstość d rg a ń w k ilo h a rc a c h , o d p o w ia d a ją c ą m a k sim u m w ra ­ żliw ości n eu ro n ó w . CF — o śro d ek w ra żliw o ści n a p rze su n ięc ie D o p p lera z c e n tru m n a jsu b te ln ie jsz e g o ro z p o z n aw an ia p rz y częstości 61 kHz. I-E — o b szar n eu ro n ó w w ra ż liw y c h n a w ięk sze a m p litu d y (n atę że­

n ie głosu) d rg a ń pochodzących od u ch a k o n tr a la te r a l­

nego. E -E — o b szar n e u ro n ó w w ra ż liw y c h je d n ak o w o a m b ila teraln iie n a m a łe a m p litu d y d rg ań . FM — ob­

sz a r n e u ro n ó w w ra żliw y ch n a jak o ścio w e cech y fal e c h a fa z y F M p u lsó w d źw iękow ych. O b szar śro d k o w y (W) z a w ie ra n e u ro n y o szczególnie su b te ln e j w ra ż li­

wości. S y m b o liz ac ja w ed łu g N. S u g a ’i i w sp.

m n y z n e u ro n a m i o je d n ak o w ej sp e cja liz ac ji, obok k o lu m n z n e u ro n a m i ró żn e j sp e cja liz ac ji ułożonym i p ra w id ło w o w ró żn y c h poziom ach. R ozpoznaw cze z n a ­ czenie ty c h zaszeregow ań n ie je s t d o tą d dokład n iej znane. W edług S u g a’i i w sp., podczas zbliżan ia się w locie, zdobycz je st n a jp ie r w w y słu c h iw a n a przez reg io n I-E , a p o te m proces ro zp o z n aw an ia je st sto ­ pniow o p rz e jm o w a n y p rzez coraz n iższe części reg io ­ n u E -E {ryc. 1).

O b szar F M m ieści się w części pola akustycznego są siad u jąc eg o z w ra żliw o ścią n a w yższe d rg a n ia . Z n a ­ czna część o b sz aru n ie re a g u je im p u lsa c ją n a w e t n a b ard z o siln e bodźce pojedyncze. P ierw szy p u ls ty lk o zw iększa w ra żliw o ść danego n e u ro n u n a p u ls n a s tę ­ p n y , czyli n a sw o je echo. W edług S u g a’i i w sp., FM je s t o b sz arem ro zp o z n aw an ia c h a ra k te ru , b a rw y lu b p e w n y c h o d ch y leń echa. W ielkość zdobyczy, c h a r a k te r je j p o w ierzch n i, położenie jej d łu g iej osi w p rz e strz e ­ ni, nuchy je j skrzydeł b y ły b y p rze jm o w an e przez g ru p y n e u ro n ó w tego ośro d k a. S ub teln o ść rozpozna­

w a n ia n ie k tó ry c h cech je s t n a jw ię k sz a w jego ce n ­ tr u m (W, ry c. 1).

W o sta tn ic h czasach poznano p rz e strz e ń akustycziną rów n ież u n ie k tó ry c h in n y c h kręgow ców , m ianow icie u cho m ik a, sow y i żaby. S p o strzeżen ia te są in te re s u ­ ją c e n ie ty lk o z p u n k tu w id zen ia m echanizm ów o rie n ta c ji zw ierzęcia w p rze strzen i, a le ta k ż e ze w zglę­

du n a p o zn a w an ie zja w isk aso cja cji korow ych. O kazu­

je się m ia n o w icie, że n ie ty lk o ośro d k i n erw ow e, ale że poszczególne n e u ro n y są je d n o stk a m i zdolnym i ro z­

p o zn a w ać p ew n e cechy otoczenia, a m ian o w icie p ro ­ p o rc je n a tę ż e n ia ró żn y c h ja k o ści danego ro d za ju en e rg ii. J a k to w id zieliśm y , n e u ro n y o bszaru CF n ie ­ to p e rz a są w ra ż liw e n a czasow y o d stęp p uls-echo, na p rze su n ięc ie D o p p lera i n a a m p litu d ę fa l głosow ych, p rz y czym k a ż d a jakość m a in n e z a ry sy ro zp o zn aw ­ czego pola korow ego.

In n ą now o o d sła n ia ją c ą się cechą je st to, że n e u ro ­

n y

w ra ż liw e n a p e w n ą jak o ść są sy stem aty czn ie ułożone w o k reślo n y m polu, p rz y czym k aż d y n e u ro n b y w a w ra ż liw y o p ty m a ln ie n a ró żn e jakości, i m oże być p rz y n a le ż n y do ró żn y c h pól. T w o rz ą się sy ste ­ m y p o k ry w a ją c y c h się m ięd zy sobą pól re c ep cy jn y ch ró żn y c h jakości. P ow yższe cechy ogólne w y k ry to n a j ­ p ie rw d la o śro d k ó w w zroku. O becnie o k az u je się, że pod o b n y u k ła d c h a ra k te ry z u je ró w n ież in n e ośrodki czuciow e.

i EDM U ND N O W A CK I [ (P u ław y )

CZY HO DOW LA JEST SZTUCZNĄ EW OLUCJĄ?

K a ro l D a rw in w p ro w a d z ił d w a po jęcia — dobór n a tu r a ln y — ró w n o zn aczn y d la niego z p rze ży w an ie m n a jle p ie j p rzy sto so w a n y ch do sw ojego śro d o w isk a o- so b n ik ó w i — d o b ó r sztu czn y ■— k tó ry m są p rocesy hodow li i se lek c ji u k ie ru n k o w a n e przez człow ieka.

D la iwielu, w ty m n a w e t sp e cja listó w , pojęcia te u z u ­ p e łn ia ją się, tzn. do b ó r n a tu ra ln y d z ia ła w n a t u r a l­

n e j biocenozie, se le k c jo n e re m je s t środow isko, a w ięc gleba, w ilgotność, te m p e r a tu ra , p asożyty, zw ierzęta d ra p ie ż n e , k o n k u re n c ja . D obór sztuczny to agrocenoza 2mm

(11)

Fot.J.Zembrzuski

(12)
(13)

153

i hodow ca, k tó ry w y b ie ra osobniki jego zd a n ie m n a j ­ lepsze. Czy ta k je st n a p ra w d ę ?

Z w olennicy u zn a n ia oby d w u procesów za bardzo podobne u w a ż a ją , że w m a tu raln y m śro d o w isk u o- sobnik gorzej p rzy sto so w a n y m a zre d u k o w a n e szanse w y d a n ia p o tom stw a. T ak w ięc w o ln iej bieg n ąca a n ­ ty lo p a zo stan ie ła tw ie j p o ż a rta przez d rap ie ż n ik i a n i­

żeli osobnik szybciej biegnący. W hodow li krow ę o m ałej w y d ajn o ści m le k a po p ierw szy m ok resie la k ­ ta c ji, p rze k aże się do rzeźmika, a w ięc n ib y to samo.

Cecha, k tó ra p ow oduje, że d a n y osobnik je s t gorszy, je st ró w n o zn aczn a ze zm n iejsze n iem szansy n a w y­

d a n ie potom stw a.

Is to tn a różnica

Je d n a ro ślin a d zik a często p ro d u k u je k ilk a se t, a czasem , zależnie od g a tu n k u , n a w e t d ziesiątk i ty ­ sięcy nasion. M ysz p o ln a, k ró lik czy ła n ia w ciągu całego życia w y d a je n a św ia t k ilk a d z ie sią t czy k il­

k an a śc ie m łodych. J e d n a k w n ie zniszczonej bioceno­

zie ilość ro ślin czy zw ie rz ą t o kreślonego g a tu n k u pod­

lega ty lk o m ałym , f lu k tu a c y jn y m zm ianom . O lbrzy­

m i p ro ce n t p o to m stw a ginie. Czy ta olbrzy m ia m a ­ sa m łodych osobników b y ła gorzej p rzy sto so w a n a — nie. Część n a pew no sta n o w iły gorsze k o m b in a cje genetyczne, ale w iększość osobników b y ła ja k n a jle ­ piej przy sto so w an a, to, że zginęły, spow odow ane zos­

tało przez p rzy p a d ek . C zęściej je d n a k giną osobniki odm ienne.

N ajp o sp o litsz ą p rzy c zy n ą o dm ienności je st m u ta ­ c ja recesy w n a. W iększość ta k ic h m u ta c ji pociąga za sobą gorsze p rzy sto so w a n ie się do środow iska, m n ie j­

szą p ro d u k c ję po to m stw a. Z d ru g ie j stro n y gen rec e- sy w n y w p o p u la c ji zw ierzęcej i w obcopylnej po p u -

i/ose strąków na roślinie

Ryc. 1. Ilość strą k ó w n a ro ś lin ie L u p in u s n a nus u ró ­ żowego miutenita p.p. i u fo rm y d o m in u jącej P - (wg

H ard in g a )

g o r z k i e

Ryc. 2. U dział ro ślin słodkich i gorzkich w p o p u la c ji p o w sta łej z krzyżów ki gorzkiej i słodkiej hom ozygoty łu b in u żółtego. S P — zgodnie z re g u łą M endla p rzy p ełn ej sam opylności po 9 p okoleniach z a k ła d a ją c , że płodność obydw u ty p ó w je st id en ty czn a, około 50%

ro ślin pow inno być słodkich; O P — zgodnie z re g u łą H a rd y - W einberga p rz y p ełn ej obcopylności i id e n ­ tycznej zdolności do p rzeżycia obydw u fo rm 25% ro ś­

lin pow inno być słodkich; O — obserw o w an y u dział rośliin słodkich sp a d a w p o p u la cji

la c ji ro ślin n e j rzadko się u ja w n ia . W y starczy pójść w iosną w D olinę C hochołow ską w ted y , gdy k w itn ą k ro k u sy i próbow ać znaleźć ta m k ro k u s biało k w it­

n ący . W śród setek ty sięcy niebiesko - fioletow ych k w iató w z tru d e m zn a jd z ie się osobnika białego.

T ym czasem n a K irach , gdzie k ilk a la t te m u k ro k u sy były p ra w ie w y tępione i dopiero w o sta tn ic h la ta c h p o p u la c ja się odnaw ia, p ro ce n t ro ślin biało k w itn ą ­ cych je st znaczny.

W 1969 r. b ad a łe m p o p u la c ję dziko trosnącego łu ­ binu k a rło w a te g o (L u p in u s n a n u s) w K alifo rn i. N iezni­

szczone p o p u la cje ro sn ąc e n a p o w ierz ch n ia ch ponad 1 h e k ta r a sk ła d a ły się w yłącznie z osobników n ie ­ biesko k w itn ą cy c h . N a to m ia st m ałe po p u lacje, k tó re p ow stały w m iejscach zniszczonych w w y n ik u gospo­

d a rk i człow ieka, w ykazyw ały duży p ro c e n t roślin b ia ­ ło, różow o lu b fioletow o k w itn ą cy c h . P ro feso r J. H a r- ding, k tó ry ty m za g ad n ien iem z a jm o w a ł się od k ilk u la t, zn ak o w ał ro ślin y o k w ia ta c h biały ch , różow ych i niebieskich, n a s tę p n ie z b ierał z n ic h n a s io n a i u - dow odnił, ze w szystkie m u ta n ty w y d a ją średnio m n ie j n a sio n od form y ty p o w ej (ryc. 1). P rzez w iele la t p ro w a d ziłem kolek cje ro ślin strączk o w y ch , w iele fo rm pochodziło z n a tu ra ln y c h stan o w isk , ilek ro ć zw iększała się w ielkość p o p u la cji, w y sie w a ją c w szy st­

k ie nasio n a, zaw sze stw ie rd z ało się p o ja w ien ie m u ­ tan tó w .

P ierw sza różnica

W re p ro d u k c ji n a tu ra ln e j p o p u la cji ró w n ą szansę n a pozostaw ienie p o to m stw a m a ją w szystkie d o b rze do środow iska p rzy sto so w an e osobniki, p o p u la c ja bę­

dzie w y k az y w a ła cechy zachow aw cze ta k długo, ja k długo n ie u leg n ie zm ian ie środow isko. W sztucznej p o p u la cji człow iek ro zm n a ża p otom stw o k ilku w edług jego zdania w y b ra n y c h osobników , ota cz a je opieką,

(14)

HCosobników

a w ięc p o zw ala n a rozw ój n a w e t ty c h organizm ów , k tó re w n a tu ra ln e j biocenozie n ie p rzeżyłyby. A n a li­

zując św ieżo sp ro w a d z a n e z n a tu ra ln y c h sta n o w isk łu b in y stw ie rd z a m y , że w szy stk ie n asio n a są gorz­

k ie — z a w ie ra ją alk alo id y , po zw iększeniu p o p u la cji m ożem y znaleźć dość p o k aź n y p ro c e n t iroślin n isk o - alk alo id o w y ch . U p ra w ia ją c ra z e m m ieszaninę ro ślin gorzkich i n isk o a lk a lo id o w y ch stw ie rd z im y , że te os­

ta tn ie gin ą z p o p u la c ji, ja k ty lk o u trz y m a m y ją w s ta ­ łej w ielkości. Po p ro stu ro ś lin y n isk o a lk a lo id o w e w y ­ d a ją o około 20% m n ie j n asio n od gorzkich. R oślina h etero zy g o ty czn a gorzka w y d a je je d n a k ty le sam o n a ­ sion, co hom ozygotycznie gorzka. W p o p u la c ji o n ie zm ie­

nionej w ielkości, h e tero zy g o ta będzie z a p ła d n ia n a przez p y łe k z g o rzk ic h hom ozygot, b ęd ą p o w staw ać w yłączn ie osobniki gorzkie. Je że li je d n a k zbierzem y n a sio n a z je d n e j h etero zy g o ty czn ej ro ślin y i w y sie je- m y je n a no w y m sta n o w isk u , w te d y za ro k 1 / 4 ro ślin okaże się, że je s t niskoalk alo id o w a. P o trz e b a będzie aż 15 la t, a b y w te j p o p u la c ji p ro ce n t ro ślin n isk o ­ alk alo id o w y c h sp a d ł poniżej 1 (ryc.2).

N a tu ra ln e środow isko n ie je s t niezm ienne. W d u ­ żych p o p u la c ja c h re c e sy w n a fo rm a n ie m a p ra w ie szan sy n a u ja w n ie n ie się, c h y b a że je st zd ecy d o w a­

n ie lepsza. N a to m ia st fo rm a nieco lepsza, o ile je st d o m in u ją c a , m oże się dość szybko ro zp rzestrzen ić.

P rz y z m ian ie śro d o w isk a, gdy se lek c ja zacznie faw o -

© O

Ryc. 3. D ziedziczenie m a sy n a s ie n ia w krzyżów ce m iędzy fo rm ą d z ik ą i u p ra w n ą F i je st bliższe fo rm ie

d zikiej

ryzo w ać mową k o m b in a c ję g en ety czn ą, fo rm a d o m i­

n u ją c a le p ie j p rzy sto so w a n a, b a rd z o szybko zaczyna się ro zp rze strzen iać w p o p u la c ji, le p iej p rzy sto so w a n a fo rm a re c e sy w n a w w y ją tk o w y c h p rz y p a d k a c h ró w ­ nież m oże się u ja w n ić i rozpow szechnić. D o b ry m p rz y ­ k ła d e m je s t m e lan izm p rze m y sło w y u k ilk u g a tu n ­ k ó w ciem . W szędzie ta m , gdzie n a sk u te k zanieczysz­

czenia śro d o w isk a zginęły n a d rz e w a c h p o ro sty , ro z ­ p rz e strz e n iły się fo rm y o ciem n y c h sk rzy d ła ch . M u­

ta c ja c iem n o sk rz y d ła u B isto n b etularia je s t je d n a k d o m in u jąc a.

W 1956 r. o trzy m ałe m n a s io n a łu b in u ze b ra n e w Ju g o sław ii. N asio n a b y ły d ro b n e i m ia ły z a b a rw ie ­ n ie u p o d a b n ia ją c e je do k a m y k ó w . P ro f. T .K a zim ier- sk i sk rzy ż o w a ł ro ślin y w y ro słe z ty c h n a sio n z łu b i­

n e m biały m . O kazało się, że p o to m stw o o trz y m a n e z tej k rzy ż ó w k i je s t w p ełn i pło d n e, było b ard z o po ­ d obne do fo rm y dzik iej. W n a s tę p n y c h la ta c h k r z y ­ żo w a liśm y ró ż n e fo rm y dzikie z u p ra w n y m i g a tu n k a ­ m i, w e w szy stk ic h p rz y p a d k a c h o kazyw ało się, że ce­

ch y fo rm dzikich są d o m in u jąc e. W niosek z ty c h b a ­ d a ń m oże być ta k i, że h o d o w la fa w o ry z u je o sobniki o cech ach recesy w n y ch .

' -i P opu lacja

%

Ryc. 4. P lo n n a s io n łu b in u białego w sz tu k a c h n a ro ś ­ lin ie, lin ia ciąg ła fo rm a d zik a — gorzka, lin ia p rze­

r y w a n a m u ta n t słodki

J a k pow yżej zaznaczono, w n a tu ra ln y m , n ie zm ie­

n io n y m śro d o w isk u , cechy rec esy w n e m a ją bardzo m a łą szan sę n a u ja w n ie n ie się. W k rzyżów ce łu b in u białego z łu b in e m z Ju g o sław ii, F Ł m iało n asio n a ta k sam o z a b a rw ia n e , ja k fo rm a dzika, w d ru g im poko­

le n iu aż 7 n a 16 ro ślin dało n a sio n a białe. R ośliny b ia ło n a s ie n n e m ia ły m n iej nasion. Z e sc h e m a tu ro z­

szczepień w k rzy ż ó w k a ch z w ro tn y c h w y n ik ało , że b ia łe n a s io n a są w a ru n k o w a n e przez d w a n ie a lle li- czn e geny. J a k się w ięc stało , że p ra w ie w szystkie łu b in y b ia łe m a ją b ia łe n asio n a, w a ru n k o w a n e przez d w ie p a ry genów . Ł u b in b ia ły był aż do czasu sp ro ­ w a d z e n ia fa so li ro ś lin ą ja d a ln ą w b asen ie M orza Ś ródziem nego. Z u p a z b ia ły c h n a s io n w y g lą d a a p e ­ ty c zn ie j od z u p y z n asio n b a rw n y c h , stą d hodow ca ro zm n o ży ł o sobniki o n asio n ac h b ia ły ch . P oniew aż d w ie m u ta c je p o ja w iły się rów nocześnie a w p o to m ­ s tw ie m ieszań có w dw ó ch fo rm b ia ło n asien n y c h , o- trz y m y w a ł o so b n ik i o b a rw n y c h n a s io n a c h p o w sta łe w w y n ik u re k o m b in a c ji gen ety czn ej. S y stem aty c zn ie w y b ie ra ją c w ięc b ia łe n a s io n a do siew u, w k ońcu w y b ra ł ty lk o ro ślin y , k tó re b y ły p o d w ó jn y m i rec e- sy w n y m i h o m ozygotam i (ryc. 5).

To, że se le k c ja sztu czn a p o w oduje n ag ro m a d za n ie się re c e sy w n y c h fo rm , je s t b ardzo pospolite. J e d n ą z cech, k tó r a je st z re g u ły rec esy w n a, je st w ielkość

Ryc. 5. S z a fra n sp isk i — k ro k u s n a H a li C hochołow ­ sk ie j

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zawiesina w przepływie ścinającym ()=⋅ o0vrgr przepływ zewnętrzny tensor szybkości ścinania 2v effeffeffη=σg efektywny efektywny tensor tensor napięć

tionis applicaturus 2<*° D o tegoż dom u correction is budynki drewniane pod lym zam kiem leżące i chałupy dwie in circum feren cia infra expressa zostające

żyła więc usilnie do tego, aby Wszechświat ukazyw ał się regularnie co miesiąc, a w lipcu i sierpniu jako zeszyt podwójny, oraz aby treść zeszytu była

Osobliwością wśród nich były, wywodzące się z P aleodictioptera H exaptero- idea, owady otw artej przestrzeni, unikające za­.. zwyczaj lasów pierw otnych,

Obecność kobaltu nieodzow na przy wiązaniu azotu przez

serw acji w odniesieniu do K siężyca daje jego terminator (linia, gdzie przylegają do siebie oświetlona przez Słońce i nie ośw ietlona część tarczy). Istnienie

wem do swej skromnej dwupokojowej pracow ­ ni, uniw ersytet zwraca się do parlam entu, który wreszcie przyznaje kredyty na wybudowanie skromnego laboratorium przy

chow yw ał swą zdolność rozm nażania się, natom iast p rzy bespośredniem działaniu prom ieni zdolność ta znacznie się zm niej­.. szyła po czterech tygodniach,