• Nie Znaleziono Wyników

Ekran i widz: Polansky

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Ekran i widz: Polansky"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

Mirosław Derecki (M.D.) EKRAN I WIDZ: POLANSKY

Dwadzieścia lat Roman Polański spędził na filmowych gościńcach wiodących z Paryża przez Londyn, aż do Hollywood i z powrotem. W czasie tym rosła jego sława i kształtowała się jego legenda, kolejnym osiągnięciom filmowym towarzyszyły kolejne skandale, niekoniecznie powstałe z winy samego reżysera. Wyrósł szybko i jakby bez wysiłku na jeden z filarów współczesnego kina światowego. Już pierwszy film, krótki metraż „Dwaj ludzie z szafą”, nakręcony w Polsce w 1958 r. przyniósł mu międzynarodowy rozgłos, później tych sukcesów przybywało i przybywało, aż po ostatni, „Tess” z Nastassją Kinsky w roli głównej, obsypany Oscarami. Polański dla międzynarodowej widowni stał się szokującym, agresywnym, drażniącym swą niezwykłą osobowością Polansky'm - niezwykłym twórcą zarówno dla intelektualistów jak i zwykłych widzów, intrygującym równie mocno nonkonformistyczną młodzież co i uładzonych z życiem przedstawicieli establishmentu.

Zyskał wszystko to, o czym marzy kandydat na reżysera: przebił się w wielki świat, dostąpił aktu konsekracji w świątyni Hollywoodu, został wpisany dużymi literami do księgi pamiątkowej sztuki filmowej. Po tych dwudziestu latach Polański zaczął nagle przyjeżdżać coraz częściej do kraju. Spotyka się ze starymi znajomymi, udziela wywiadów, reżyseruje w teatrze.

Czego szuka, co go intryguje, skąd ów powrót do krajobrazu, do środowiska z którego się wywodzi? Padają już pierwsze podejrzliwe konstatacje typu: „Polański się kończy”. (No więc, zrozumiałe, że chce nas tutaj w kraju jeszcze zaepatować resztką swojego talentu...) Polański replikuje z gniewem: „O mnie wciąż się mówi, że ja się kończę. Jak startowałem dwadzieścia lat temu, mówili: „Polański się skończył”, potem „kończyłem się” jeszcze kilka razy, teraz - znowu... Ja muszę być bardzo długi, że wciąż się tak kończę i kończę, i skończyć nie mogę”.

W jednym z czerwcowych programów telewizyjnego „Studio-2” Roman Polański

spotkał się z dawnymi kolegami ze szkoły filmowej i także z tymi osobami, z którymi kiedyś

ściśle współpracował na polskich planach filmowych: Henrykiem Klubą, Andrzejem

Kostenko, Januszem Morgensternem, Tadeuszem Łomnickiem, Zygmuntem Malanowiczem,

Andrzejem Wajdą. Był też Bolesław Michałek, w połowie lat pięćdziesiątych młody krytyk

(2)

filmowy. Wracając do tamtego okresu, do początków swej kariery, Polański zauważył:

„Cieszyła nas wtedy sama praca nad filmem więcej niż cokolwiek innego. Nie - pieniądze, nie - sława, która miała ewentualnie nadejść. Ale praca. Kino miało dla nas w sobie magię. A do tego dochodziła jeszcze owa atmosfera roku 1956. I to wszystko dawało nam ten niezwykły napęd”... Może Polański osiągnął taki stopień artystycznego rozwoju, taki stopień samoświadomości i także - znajomości świata, że odczuwa potrzebę konfrontacji, tutaj na miejscu, z sobą samym sprzed ćwierćwiecza? Może chce sprawdzić, co najbardziej istotnego wniosły do jego dojrzałej sztuki tamte lata i tamci ludzie? A może też chce zaciągnąć się głęboko atmosferą Polski dzisiejszej, nie: popaździernikowej lecz - posierpniowej, może tutaj właśnie szuka rozpędu do postawienia następnego filmowego kroku?

Polański uważany był zawsze za „dziecko szczęścia”: jeździł po świecie, sypały się na niego nagrody, zarabiał duże pieniądze. Ale jakbyśmy zarazem nie pamiętali, że kiedyś zamordowano mu żonę, że w szereg lat potem amerykański prokurator z wyjątkowym uporem usiłował wtrącić go do więzienia, że Polański musiał uciekać do Francji. I że w tej samej Francji, przed dwudziestu laty, nachodziły go momenty desperacji, gdy siedział w Paryżu bez grosza, marząc o realizacji scenariuszy, którymi nikt się nie chciał zainteresować.

Dopiero „Wstręt” „Matnia” podbudowały jego pozycję; dopiero „Rosemary’s Baby” pozwolił mu stanąć pewnie na rynku amerykańskim. Dziś Polański siedzi przed kamerami polskiej telewizji i mówi: „Ja zawsze miałem twardą naturę, teraz ona może słabnie, ale wierzyłem mocno w to światełko rysujące się przede mną na końcu tunelu”... Wydaje się jakby rozluźniony, jakby trochę rozrzewniony, bardziej otwarty zupełnie inny od tego, jakim go dotychczas widzieliśmy, czy też: jaki się nam jawił na podstawie swoich filmów. A może taki właśnie stał się dopiero teraz?

Pierwodruk: „Kamena”, 1981, nr 14, s. 12.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Podsumuję dzisiejszy „Ekran i widz” tak: kiedy Stanisławowi Tymowi „śni się” w krzywym zwierciadle bieżący program telewizyjny, a redaktorowi Misiowi

Recenzentowi natomiast wypada w tym miejscu jedynie stwierdzić, że po trzech miesiącach filmowej posuchy, w czasie, której mógł tylko albo ronić rzewne łzy nad

Naprawdę jednak szczęście uśmiechnęło się doń w 1963 r., gdy zagrał dużą rolę w „Pouic-Pouic” i wtedy właśnie rozpoczęło się pasmo jego

A może jest na odwrót: może Polański nigdzie nie potrafi się przystosować.. W jednym z październikowych numerów „Filmu” Jerzy Niecikowski odmawia filmom

Właściciel domu przy Eaton Place byt producentem, czy też jednym ze współproducentów, dwóch pierwszych filmów, nakręconych przez Romana Polańskiego w

Chodzi mi oczywiście, o twórców rozrywki rodzimej – autorów i reżyserów kabaretowych, znanych piosenkarzy, modne grupy muzyczne, których obecność na scenach i

Tak, więc nie ma, co się dziwić, że w „Boskich ciałach” cała „historia” sprowadza się do tego, że oto trzy amerykańskie biuralistki, opanowane namiętnością do

„komercyjnych” starają się wypełnić własnymi produkcjami Ma to więc być, wpisany w polski współczesny pejzaż, rodzaj kina „przygodowego”, w którym