• Nie Znaleziono Wyników

Wydziałowe sympozja kanonistyczne na A.T.K. w roku akademickim 1974-1975

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wydziałowe sympozja kanonistyczne na A.T.K. w roku akademickim 1974-1975"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

Wydziałowe sympozja kanonistyczne

na A.T.K. w roku akademickim

1974-1975

Prawo Kanoniczne : kwartalnik prawno-historyczny 19/1-2, 325-337

(2)

[3] S p raw o zd an ia 325

m acjach, Ks. G ordon p rez en to w ał o p raco w an ia au to ró w z różnych d zie­ dzin p ra w a kościelnego. P ozycje te, ja k rów nież te k sty w ykładów , m ożna było nabyć w K an c ela rii W ydziału P ra w a PUG .

P o czterech la ta c h dośw iadczeń K u rs idzie w k ie ru n k u zacieśnienia p ro b le m a ty k i w ykładów i d y sk u sji do dziedziny procesu m ałżeńskiego.

IV. W rażenia i re fle k sje polskiego uczestn ik a K ursu.

1. K o n ta k t z tym i, k tó rzy są „u źró d eł” (szczególnie z A u to ra m i w y ­ roków ro taln y ch ), bezpośrednia w y m ian a zdań i dzielenie się tr u d ­ nościam i, m ożność n ab y c ia n ajnow szej lite r a tu r y , poczynione n o ta tk i — to w szystko n ie zm iern ie ubogaca i d a je poczucie w iększej w ew n ę trz ­ nej sw obody w p ra c y sądow ej.

2. N asza lite r a tu r a k anoniczna (głów nie A utorzy z „ P ra w a K anonicz­ nego”) stosunkow o szybko p rzy sw aja n am n ajnow sze n orm y p ra w n e i zap o zn aje z ich k o m e n tarza m i, dok o n y w an y m i przez w y b itniejszych kanonistów .

3. N a pod staw ie tego co w idziałem i słyszałem , sądzę, iż w p rz e k ro ­ ju św iatow ym , a n aw e t — europejskim , w p rac y sądów kościelnych w P olsce stoim y n a dość d o b ry m poziomie.

4. Z azdrościliśm y G ospodarzom m ożliw ości ła tw ej i m iłej w sp ó łp racy z ek sp ertam i św ieckim i. L ekarze, k tó ry ch w y k ład ó w słuchaliśm y, b u ­ d zili podziw d la sw ej eru d y c ji oraz życzliw ości i o ddania spraw om są d o w n ictw a kościelnego.

5. U derzało poczucie u n iw ersalizm u K ościoła i um iło w an ia w sp ó ln ej sp raw y . Z aw iązy w ały isię osobiste, często egzotyczne, przy jaźn ie. S am i G ospodarze — n iezm ordow ani w trosce o to, aby n am było dobrze. C hcieli p rzekazać ja k n ajw ięc ej w iadom ości, zapoznać z p ra c ą c e n tra l­ nych U rzędów K ościoła, a zw łaszcza pokazać, iż isto tn y m celem d z ia ła ­ n ia sędziego kościelnego je st C h ry stu so w a m iłość człow ieka.

T ym razem O jciec św . P a w e ł VI, z ra c ji w zm ożonych obow iązków , p rz y ją ł W ykładow ców i uczestników K u rs u n a au d ien c ji ogólnej w dniu 4. X II. 1974 r. P apież d w u k ro tn ie sk ie ro w a ł do n as słow a zach ę ty i w y ­ ra z ił sw oją radość z k o n ty n u o w an ia K ursu.

ks. S ta n isła w S u w a ła

W ydziałow e sym pozja kanonistyczne n a A.T.K. w ro k u akadem ickim 1974— 1975

T ra d y c y jn ie już W ydział P ra w a K anonicznego A kadem ii Teologii K a ­ tolickiej w W arszaw ie org an izu je w każdym ro k u ak ad em ick im ogól­ nopolskie sym pozja kanonistyczne, n a k tó re za p rasz an i s ą z zasady w szyscy k an o n iści polscy, i w ydziałow e sym pozja k an o n isty czn e p rz e ­ znaczone dla praco w n ik ó w n aukow ych W ydziału P ra w a K anonicznego ATK. W tym m iejscu d ajem y sp raw o zd a n ie z ty c h ostatnich,

(3)

I

D nia 11 g ru d n ia 1974 r. odbyło się w gm achu A kadem ii Teologii K a ­ tolickiej w W arszaw ie sym pozjum praco w n ik ó w naukow ych W ydziału P ra w a K anonicznego. W ygłoszone zostały dw a re fe ra ty :

1. Ks. prof. d r hab. M a ria n Ż u r o w s k i , A k tu a ln e zagadnienia z w ią ­

zane z w a r u n k o w y m za w a rcie m m a łże ń stw a .

2. Ks. prof. d r hab. T adeusz P a w i u k, Z rozw ażań nad treścią

R o k u Jubileuszow ego.

A d. 1. P oniew aż Kościół zdecydow anie stoi n a sta n o w isk u , że w za­

jem n a zgoda stro n sta n o w i o z a w arciu m ałżeństw a, trz e b a p rzy ją ć ten f a k t z całym bogactw em , ja k ie on w sobie zaw iera, z uszanow aniem godności lu d z k iej i su b iek ty w n y ch u p ra w n ie ń w iernych, a z dru g iej stro n y z koniecznym i niedogodnościam i, w ypły w ający m i z m ożliw ości nadużyć, na k tó re nigdy nie znajdzie się doskonałego le k a rstw a .

B iorąc zatem całościow o te n pro b lem pod uw agę, w y d aje się, że n a j­ ro zsą d n iejszą rzeczą w tej sy tu a c ji je st rozw iązanie za w a rte w k a n o ­ n ie p ra w a w schodniego, w p ro w ad zające zakaz z a w ieran ia m ałżeń stw pod w aru n k ie m (m a trim o n iu m sub conditione contrahi neąuit), a z a ra ­ zem stw a rz a ją c e pew nego ro d za ju p resu m p c ję zw ykłą (p raesum ptio iu -

ris), nigdy n ato m ia st k w alifik o w a n ą (p ra esu m p tio iu ris e t de iure).

W p rzy p a d k ach zaś n a p ra w d ę u zasadnionych, dyspensa k o m p e ten tn ej w ład zy lo k a ln ej — k o n k re tn ie o rd y n ariu sz a m iejsca — p ow inna sta n ąć w obronie rzeczyw istych u p ra w n ie ń w iern y ch , k tó re w pew nych oko­ licznościach n ie od ra z u m ogą być w yjaśnione. Wówczas je d n a k po­ w in n o n astąp ić pouczenie, ażeby z a w ierając y ta k ie m ałżeństw o byli św iadom i, że w ażność m ałżeń stw a zaczyna dopiero istnieć od m om entu sp ełnienia się w a ru n k u . Od tego w ięc czasu, a n ie w cześniej, istn ieje m ożliw ość k o rzy sta n ia z u p ra w n ie ń m ałżeńskich. T a k w ięc zarów no w iern o ść d o k try n ie K ościoła K atolickiego, ja k i trzeźw a ocena korzyści oraz szkód w y n ik ając y ch , z tego czy innego rozw iązania, a przede w szy stk im uszanow anie godności lu d z k iej i rzeczyw istych u p ra w n ie ń in d y w id u a ln y ch osoby p rze m aw ia ją za tym , żeby nie w prow adzać p ra w a u n ie w ażn iająceg o za w a rc ie m ałżeń stw a pod w aru n k ie m , a le jedynie p ra w o zakazujące, w sfo rm u ło w an iu , ja k ie po d aje p ra w o w schodnie.

P o w ygłoszonym re fe ra c ie odbyła się ożyw iona d yskusja, w k tó re j ja k o pierwiszy z a b ra ł głos m g r Tom asz J a g i e ł ł o . S tw ierd ził on, że z a w ieran ie m a łże ń stw a pod w a ru n k ie m m u si być u zn an e w św ietle n a u k i o roli m iłości w m ałżeństw ie, za coś nienorm alnego. — Ks. dzie­ k a n Ż u r o w s k i zgodził się z tym tw ierd zen iem , a le rów nocześnie zauw ażył, że z d a rz a ją się fa k ty za w ieran ia m ałżeń stw a pod w arunkiem . I p raw o d aw c a m u si za ją ć stan o w isk o w obec tych faktów .

M gr K ry s ty n a C z e r w i ń s k a za p y ta ła, czy zezw olenia n a zaw arcie m a łżeń stw a pod w aru n k ie m będzie u dzielał o rd y n ariu sz m iejsca, czy h ie ra rc h ic zn ie wyższy przełożony kościelny. S am a je st zdania, że ze­

(4)

[5] S p raw o zd an ia 3 2 7

zw a lan ie n a z a w arcie m ałżeń stw a pod w a ru n k ie m n ie pow inno zależeć od o rd y n ariu sz a m iejscow ego. — R e fe re n t odpow iedział, że o rd y n ariu sz m iejscow y p o d ejm u je decyzje w iążące jego poddanych, a le n ie oznacza to, że za p o d ję te decyzje nie odpow iada przed nikim .

Ks. d r Józef G l e m p w y ra ził w ątpliw ość co do r a c ji istn ie n ia k a ­ nonu o m ałżeń stw ie w aru n k o w y m . O pow iedział się też za u św ia d am ia­ niem n u p tu rie n tó w co do ko n sek w en cji za w ieran ia m a łżeń stw a pod w arunkiem . — Ks. d ziekan Ż u r o w s k i zauw ażył, że m e ry to ry c zn ie nic nie zm ieni b r a k k an o n u o m ałżeń stw ie w aru n k o w y m . D uszpa­ ste rz e i pracow nicy sądów kościelnych będ ą m ieć te sam e problem y. Co do d ru g ie j k w estii poruszonej przez ks. G lem pa ks. Ż u ro w sk i p rzy ­ pom niał, że ty lko n ie k tó rzy w y m ag a ją specyficznej znajom ości a k tu praw nego. W iększość p raw n ik ó w je st zdania, że do w ażnego d ziała n ia p raw n eg o w y sta rc za u św iadom ienie sobie celu praktycznego. I to n a j­ częściej w y stę p u je p rzy z a w ieran iu m a łże ń stw a pod w aru n k ie m . D la­ tego w ażn e je s t zbadanie, czy w d a n y m p rzy p a d k u k o n tra h e n t m a m otyw y d o d ziałan ia w arunkow ego, czy k o n tra h e n t b y ł w stan ie w ą tp ­ liw ości, k tó ra skłoniła go do za w arcia m ałżeń stw a w arunkow ego?

Ks. d r T a d e u s z P i e r o n e k zap y tał, czy zn a n e są m otyw y, ze w zględu n a k tó re K om isja p ro p o n u je ta k i sam kan o n ? W ydaje się, że ta k i k an o n u ła tw ia łb y p rac ę w sądach kościelnych. — Ks. d ziekan w y­ ja śn ił, że u ła tw ie n ie p ra c y p racow nikom sądów kościelnych nie może być w ażniejsze od u p ra w n ie ń w iern y ch , k tó ry m sądy m a ją służyć.

Ks. prof. M a ria n M y r c h a w y ra ził sw o je p rzekonanie, że z a w ie ra - ra n ie m a łżeń stw a pod w a ru n k ie m u bliża sa k ra m en to w i m ałżeństw a. M ożna n a w e t pow iedzieć, że sta w ia n ie w a ru n k u przy z a w ieran iu m a ł­ że ń stw a ubliża godności osoby ludzkiej. — K s. dziekan Ż u r o w s k i zgodził się z ty m tw ierd zen iem , a le tylk o jeśli chodzi o id e aln y po­ rzą d ek rzeczy. W iadom o jed n ak , że ludzie n ie zaw sze id ealn ie podchodzą do zaw arcia m ałżeń stw a, a ich u k ry te in te n c je m ogą być przy czy n ą k rzy w d y człow ieka. K ościół w inien sta w ać w obronie pokrzyw dzonych.

Ks. prof. T adeusz P a w 1 u k je s t zdania, że zakaz z a w ieran ia m a ł­ że ń stw a pod w a ru n k ie m je s t u zasadniony z p u n k tu w idzenia duszpa­ sterskiego. D u szp asterz w inien pouczyć w iern y ch , że m ałżeństw o m oż­ n a zaw ierać bez sta w ia n ia w a ru n k u . W te n sposób zm niejszy ilość m ałżeń stw zaw ieran y ch pod w aru n k iem . — Ks. d ziek an Ż u r o w s k i odpow iedział, że ta k ie pouczenia przed zaw arciem m a łże ń stw a ju ż się o d b y w a ją w p rak ty c e, a je d n a k z d a rzają się m ałżeń stw a z a w ieran e pod w aru n k ie m , bo n ie m a le k a rstw a doskonałego.

N a tym dy sk u sję n ad pierw szym re fe ra te m zakończono.

Ad. 2. R ok jubileuszow y w K ościele o ficjaln ie u sta n o w ił papież Bo­ n ifa c y V III, ogłaszając b u llę „A n tiąu o ru m h a b e t fida re la tio ” z d n ia

22 lu teg o 1300 r. Mocą tej b u lli przy w iązał do ro k u 1300 oraz do k a ż ­

dego ro k u zam ykającego w iek odpust zupełny. D uży n a p ły w p ielg rzy ­ m ó w jubileuszow ych do R zym u w 1300 r. św iadczy, że istn iała t r a ­

(5)

d y cja w tej dziedzinie. Z resztą B onifacy V III w yraźnie pow ołuje się n a tra d y c ję w sw ej bulli. P ielg rzy m k i ch rześcijan zachodnich d o Rzy­ m u rozpoczęły się już w w iek u II. O dbyw ano je w tym celu, ab y zo­ baczyć p a m ią tk i po św iętych A postołach P io trze i P aw le, naw iedzić ich g rab y oraz podziw iać w spaniałość K ościoła Rzym skiego. P ielg rzy m ­ k i do R zym u, k tó re z każdym w iekiem sta w ały się częstsze, stanow iły bazę, na k tó re j o p arła się tra d y c ja obchodzenia ro k u jubileuszow ego w Rzym ie. Istn ie ją c a obecnie w K ościele p r a k ty k a Obchodzenia ro k u jubileuszow ego w odstępach 25-letnich trw a od ro k u 1475. Ju b ile u sz ro k u 1975 je st p rze to jubileuszem osobliwym .

Ł a ta jubileuszow e w K ościele zaw sze były sp raw d zian e m w iary jego członków . W iara ta m u siała być w ielką, skoro tłu m y z całego św ia ta chrześcijańskiego, m im o rozlicznych tru d ó w i przeszkód, ciągnęły do R zym u n a w ezw anie papieskie. B yła to w ia ra nie ty lk o w moc k lu ­ czy piotrow ych. P ro w ad z iła ona do pokuty, czynnej m iłości i a p o sto l­ stw a. K ażdy ro k jubileuszow y b y ł rokiem szczególnej w iary , k tó ra poprzez Rzym ro zlew ała się n a cały św iat, ce m e n tu ją c jedność chrześ­ cija n z N astępcą św. P io tra .

R ok Jubileu szo w y 1975, zapow iedziany przez papieża P a w ła VI w B a­ zylice W a ty k a ń sk iej d n ia 9 m a ja 1973 r., został o ficjalnie ogłoszony b u llą A p o sto lo ru m lim ina z dnia 23 m a ja 1974 r. G łów ną ideą obcho­ dzonego ro k u Jubileuszow ego, zgodnie z zaleceniem O jca św iętego je st o dnow a życia chrześcijańskiego oraz p o je d n an ie ludzi z Bogiem i m ię­ dzy sobą. Cel te n zaw sze przyśw iecał w K ościele podczas obchodów R o k u Jubileuszow ego, te ra z je d n a k został w y ra źn ie w y p u n k to w an y i w y­ su n ię ty n a m iejsce pierw szoplanow e. Z ad a n ia R oku Jubileuszow ego są niczym innym , ja k w p row adzeniem w życie naiuki S oboru W a ty k a ń ­ skiego II, za w a rte j zw łaszcza w K o n sty tu c ja ch o K ościele L u m e n g en -

tirnn i G a udium et spes oraz w D ek recie A d gentes d iv in itu s. D latego,

a b y lepiej zrozum ieć i skuteczniej realizow ać p ro g ra m R oku Ju b ile u ­ szow ego, należy koniecznie w czytyw ać się w n a u k ę S oboru W a ty k a ń ­ skiego II, od zakończenia którego m ija dziesięć lat.

P o w ygłoszeniu p rele k cji m iała m iejsce ożyw iona d yskusja. Ks. d r K a ro l W y p 1 e r w y ra ził sw oje przekonanie, że z w ładzą rząd zen ia w in n a się łączyć „b en ig n itas” — „łaskaw ość”. W R oku Ju b ileu szo w y m w y p ad ało b y okazyw ać ta k ą łaskaw ość. M ożna by, n a p rzy k ład , usiło­ w ać przyśpieszyć nieco procesy o orzeczenie niew ażności m ałżeństw a. M ożna też próbow ać p rzy jść z pom ocą ludziom rozw iedzionym .

W odpow iedzi ks. prof. P a w 1 u k, zauw ażył, że gdy chodzi o p ie rw ­ szą propozycję ks. d r W ypiera, je st ona rea lizo w a n a w R oku J u b ile u ­ szowym . Je śli zaś chodzi o d ru g ą propozycję, należałoby ją d o kładniej przean alizo w ać, poniew aż m u si b y ć zgodna z obow iązującym i p rz e ­ p isa m i i p r a k ty k ą Kościoła. Możina też dodać, że w R oku Jub ileu szo ­ w y m trz e b a w w iększym sto p n iu niż w zw yczajnych w a ru n k a c h re a ­ lizow ać n a codzień ,vb e n ig n ita te m e t g ra tia m ”.

(6)

[7] S p raw o zd an ia 329

K s. prof. M a ria n M y r c h a p rzy p o m n iał uczestnikom d yskusji, że p ra w o kościelne je st ła sk a w e z zasady. Św iadczy o ty m m iędzy innym i to, że n ie obow iązuje ono „cum graivii incomimodo”. D latego w K oś­ ciele n ie m a miejisca n a coś w ro d z a ju „a m n e stii” zn a n ej n a m z p r a w a w spółczesnych pańistw. — Właidza k lu czy w K ościele leży w p o rzą d k u ju ry sd y k cy jn y m . A le przełożony ‘kościelny w R o k u Jubileuszow ym m oże być lepszy niż n a codzień.

Ks. d r Józef G l e m p stw ierd ził, że w re fe ra c ie n ależało szerzej n aśw ietlić sp raw ę odpustów , d aro w an ia k a ry doczesnej dzięki s k a rb ­ cow i K ościoła. — Je d n a k , zdaniem P re leg e n ta, chciał on poruszyć ty l­ ko n ie k tó re a sp e k ty h isto ry c zn o -p ra w n e R oku Jubileuszow ego. A spekt teologiczny Ju b ileu sz u może stanow ić te m a t now ego re fe ra tu .

N a tym sym pozjum zakończono. n

D nia 16 stycznia 1975 ro k u , począw szy od godziny 10, odbyła się se sja w szystkich p rac o w n ik ó w naukow ych W ydziału P ra w a K anonicz­ nego A kadem ii Teologii K ato lick iej w W arszaw ie.

Z eb ran ie otw orzył i przew odniczył m u ks. d ziek a n prof. d r hab. M a­ r ia n Ż u r o w s k i .

W ra m a c h se sji r e fe ra ty w ygłosili:

1. Ks. prof. d r hab. M a ria n M y r c h a , W y b ra n e zagadnienia odpo­

w iedzialności karnej.

2. P ro f. d r hab. Z y g m u n t I z d e b s k i , Z agadnienia społecznego d zia ­

łania praw a.

A d 1. R e fe ren t z a ją ł się p ro b le m a ty k ą odpow iedzialności k a rn e j w y ­ n ik a jąc ej „ex dolo” i „ex cu lp a”. K odeks P ra w a K anonicznego p rz y j­ m u je m ożliw ość popełnienia p rze stęp stw a „ex d olo” i „ex cu lp a”. K an. 2199 p rz y jm u je zasadę rów norzędności odpow iedzialności m a jąc ej pod­ staw ę w obu tych źródłach poczytalności.

Ś w ieckie u sta w o d aw stw a k a rn e w ieku X X p rz y jm u ją w zasadzie od­ pow iedzialność k a r n ą ty lk o „ex dolo” , w y jątk o w o zaś „ex cu lp a”. T ak a też za sa d a p rz y ję ta je st w polskim k odeksie k a rn y m z 1969 r.

S ch em at now ego kodeksu k arn e g o kościelnego sk ła n ia się k u p rz y ­ ję ciu zasady dziś obow iązującej w św ieckich k odeksach k arn y c h . T ru d ­ no te n schem at now ego kodeksu k arn e g o uznać za lepszy od obecnie obow iązującego. W u sta w o d aw stw ac h św ieckich u sa n k cjo n o w a n y je st podział na p rze stęp stw a i n a w ykroczenia. W zasadzie odpow iedzial­ ność za p rze stęp stw a je s t „ex dolo”, w y jątk o w o zaś ,,ex cu lp a”, n a to ­ m ia st odpow iedzialność za w ykro czen ia je st „ex dolo” i „ex cu lp a”.

W k an o n isty c e n ie m a podziału n a p rze stę p stw a i w ykroczenia.. W szystkie n aru sz en ia u sta w k a rn y c h k a n o n isty k a tr a k tu je jako p rze­ stęp stw a. O graniczenie w ięc odpow iedzialności ty lk o do „ex dolo” i w y ­ ją tk o w o do „ex cu lp a” byłoby znacznym ograniczeniem stosow ania u sta w k a rn y c h za ich naru szen ie. D ru g ą ra c ją za u trzy m an ie m za sa d y

(7)

k a n . 2199 w k an o n isty c e je st p rzy ję cie ty lk o je d n ej postaci w iny u m y śl­ n e j, tzw. „dolus d ire c tu s”, z w yłączeniem tzw. „dolus ev e n tu a lis”.

U staw y św ieckie p rz y jm u ją w inę u m yślną w fo rm ie „dolus d ire c tu s” i „dolus ev e n tu a lis”. K o nsekw entnie znacznie poszerzają zakres odpo­ w iedzialności „ex dolo”. U staw y św ieckie zaw ężają odpow iedzialność „ex c u lp a ”. W zw iązku z itym m ogą p rzy ją ć n ie ja k o bezw zględną, ale w zględną odpow iedzialność „iex c u lp a ”.

W k anonistyce n ato m ia st czyny, k tó re u sta w y św ieckie ścigają „ex dolo e v e n tu a li” ścigane są ja k o czyny „ex cu lp a” choćby w n ajw y ż - .szej postaci lekkom yślności.

P rz y jęc ie zasady „ex dolo” i w y jątk o w o „ex cu lp a” byłoby jedno­ znacznym w ykluczeniem odpow iedzialności za w szystkie czyny, k tó re są popełnione „ex c u lp a ”, n aw e t w p ostaci lekkom yślności, co nie jest słuszne z p u n k tu w idzenia społecznego. To należy stw ierdzić m ając n a uw adze dogm atykę p raw a. Z p u n k tu zaś w idzenia historycznego p rzy jęcie zasady odpow iedzialności „ex dolo”, w y jątk o w o „ex culpa” b yłaby p rzek reślen iem w ysiłków nau k i, k tó ra już od początków XVI w iek u k sz tałto w ała p ojęcie w iny nieum yślnej oraz odpow iedzialności za w inę n ieu m y śln ą i d o prow adzała w k ońcu do rów norzędności u s ta ­ w ow ej odpow iedzialności k a rn e j „ex dolo” i „ex cu lp a” p rz y ję te j w kan. 2199 K odeksu P ra w a K anonicznego.

A d 2. P ra w o pow inno być w y razem w arto ści m o raln ej dostosow a­ nym do sto p n ia rozw oju społeczności. C h rześcijań sk a k u ltu r a p ra w n a odróżnia się od innych tym , że uw aża n orm y p raw n e za w y ra z n o rm m oralnych. W innych k u ltu ra c h , np. az ja ty ck iej, praw o n ie m iało zw iąz­ k u z m oralnością. P ra w o w tej k u ltu rz e nie potrzeb u je m o ty w a cji m o­ raln e j.

Ideologia b u rż u a z y jn a zniekształca pojęcie w arto śc i m o raln ej, a to w zw iązku z podstaw ow ym p raw em pozytyw nym — w łasnością. W raz z ideologią b u rż u a z y jn ą znikła ta w arto ść m oralna. N a u k a zbliżyła się do ideologii pozachrześcijańskiej. P o w stał pew ien dogm at niepo­ w ta rz a ln y tk w iący w p ra w ie podm iotow ym .

Rzeczyw istość zaprzeczyła je d n a k ta k iem u dogm atow i. Ja k o p rz y k ­ ład m oże służyć 18 p o p raw k a do K o n sty tu cji U. S. A. dotycząca p ro ­ hibicji. D ziałanie p ra w a ubocznie p rze w ijało się w działalności g a n ­ gów przestępczych.

Z n an y je s t f a k t przynależności człow ieka do różnych g ru p społecz­ nych. Szczególnie w o statnich la ta c h n a u k a dostrzega to zjaw isko so­ cjologiczne, k tó re m a w ielk i w pły w n a d ziała n ie p raw a.

Rzeczyw istość przeczy niezachw ialności dogm atów praw n y ch . W e F ra n c ji, po d ru g iej w ojnie św iatow ej, upaństw ow iono prasę, żeby u n ie ­ zależnić ją od w ielkich koncernów . Ale już po k ilk u la ta c h cała p ra sa .znalazła się w rę k a c h k ilk u koncernów .

(8)

19]

S p ra w o z d an ia 331

dogm atem , a le w yrazem system u kapitalistycznego. Istn ie je m ożliwość w sp ó łp racy m iędzy m a teria listy czn y m i ch rz eśc ija ń sk im system em p raw n y m . N ie istn ie je n a to m ia st ta k a m ożliw ość pom iędzy system em p ra w n y m b u rżu a zy jn y m a m a terialisty czn y m .

P ra w o nie może być dogm atem , ale m usi być w d ra ża n e w życie za pom ocą m etod społeczno-w ychow aw czych. K onsekw entnie, jeśli w P o ls­ ce nie m a odpow iedniego poziom u u św iadom ienia m oralnego poszcze­ gólnych jednostek, to ciężar g atu n k o w y pew nych ocen, k tó re ta k im je dnostkom p oddaje się pod rozw agę, będzie zbyt w ielk i d la nich, by go m ogły udźw ignąć. W P olsce n ie ste ty istn ie je n iski poziom u św ia ­ d o m ienia m oralnego w iększości g ru p społecznych.

J a k długo p ra w o będzie ta k w ażnym elem entem k sz tałto w an ia życia społeczeństw a, ta k długo trze b a zabiegać o znalezienie najlepszego ję ­ zyka pom iędzy u staw o d aw cą a społeczeństw em .

W d y sk u sji z a b ra ł głos ks. prof. M a ria n M y r c h a i zap y tał, czy n o rm a p ra w a pozytyw nego je st d la siebie o stateczna czy w zględna. I odpow iedział, że p raw o n a tu ra ln e nie je st w zględne, je st niezm ienne. C h rze śc ijań stw o stoi n a sta n o w isk u wyższości p ra w a n ad p rz y ro d z o n e­ go n ad przyrodzonym . Je śli su m ien ie kom uś m ów i, że p ra w o je st złe, nie m oże on tego p ra w a obserw ow ać. Próżnica m iędzy poszczególnym i sy stem am i je s t w zasadach, a nie w praw ie. P ra w o je st narzędziem zasad. — Czasem zbyt dużo w y m ag a się od p raw a. Z akaz i’ n ak a z nie zm ienią człow ieka. P ra w o pozytyw ne ja k o ta k ie nie m oże zm ienić czło­ w iek a, a le p raw o m o raln e m oże to uczynić.

Ks. d ziek a n M a ria n Ż u r o w s k i za g ad n ą ł o przyczyny pow stan ia pozytyw izm u praw nego. Jego zdaniem przyczyn tych należy szukać w p rą d a c h filozoficznych.

P ro f. Z y g m u n t I z d e b s k i stw ierd ził, że pozytyw izm w y ra sta ł n a g ru n c ie ab so lu ty zacji praw a.

III

D nia 19 lutego 1975 ro k u , począw szy od godz. 10, n a W ydziale P ra w a K anonicznego A kadem ii Teologii K atolickiej w W arszaw ie odbyło się sym pozjum . U dział w nim w zięli nauczyciele akadem iccy W ydziału P r a ­ w a K anonicznego ATK.

R e fe ra ty w ygłosili:

1. Ks. d r K aro l W y p l e r , D em okracja c z y d em o k ra ty za cja w ła d zy

w Kościele? "

2. Ks. d r Je rz y L a s k o w s k i , N ow a In stru k c ja E p isko p a tu P olski

0 /przygotow aniu do m a łże ń stw a w św ie tle teo rii m a łyc h grup.

Ad 1. T em at „d em o k racja czy d em o k ra ty za cja w ładzy w K ościele” je st b ardzo a k tu a ln y , ch a rak te ry sty c z n y d la sy tu a c ji K ościoła w e w spół­ czesnym św iecie. R e fe ra t był p ró b ą u sy stem a ty zo w a n ia tego zagadnienia 1 w sk azan ia n a istn iejące m ożliw ości w pro w ad zen ia procesu d e m o k ra­

(9)

ty z a c ji w Kościele, k tó rem u to procesow i podlega dziś społeczność- ludzka.

H isto ria uczy nas, że Kościół n a drodze swego ziem skiego p ielgrzy­ m o w an ia podlegał w pływ om św ieckich porządków społecznopolitycz- nych, chociaż sa m tego nie p rag n ął, a jego isto ta w yróżnia go od pozo­ sta ły c h społeczności ziem skich.

P y ta ją c o m ożliw ość asy m ilacji ten d en c ji d em okratycznych w K oś­ ciele, należy n a jp ie rw ok reślić pojęcia, k tó ry m i się posługujem y. P rz ed e w szystkim trz e b a w prow adzić ro zróżnienie m iędzy pojęciem d em o k ra cji jako u stro jo m politycznym i d em o k ra cji jako fo rm ą życia społecznego.. D em okrację w tym d ru g im znaczeniu lepiej je st n azy w ać d em o k ra ty ­ zację w ładzy.

K ościół jako społeczność boskoludzka, duchow o-społeczna nie może oczyw iście asym ilow ać m odelu politycznego d em o k racji jako form y u stro jo w ej, gdyż nie zezw ala n a to niezm ien n a p o d staw a u stro ju K oś­ cioła o p a rta na p raw ie Bożym. W u s tro ju d em okratycznym lud ze w zględu na sw oją polityczną suw erenność decy d u je o p odstaw ach i ce­ lu społeczności, a w ładza w niej pochodzi od lu d u i przed nim je st odpow iedzialna. W iem y zaś, że jedynym założycielem i suw erenem spo­ łeczności K ościoła je st Jezus C hrystus, k tó ry o kreślił cel w spólnoty w ie­ rzących i u stan o w ił w n ie j w ładzę tylk o jem u podległą.

D em o k ra cja jako fo rm a życia społecznego, je st pełn y m d y n am ik i p ro ­ cesem społecznym , o p arty m n a ogólnej filozofii życia i n a d an y c h antropologicznych, w k tó ry m człow iek dąży do pełnego u rze czy w istn ie­ nia sw ych podstaw ow ych darów , ja k im i są wolność, rów ność i godność osoby.

, P rz y jm u ją c ta k ie pojęcie d em okracji, m ożna m ów ić w K ościele o d e ­ m o k raty zac ji ta k w p o staci d em o k ra ty za cji urzędu kościelnego, ja k i czynnego udziału w iern y ch w całokształcie życia kościelnego. P rz e ­ słanki do ta k ich tw ierd zeń zn a jd u je m y w n au k a ch teologicznych, w n a u ­ czaniu papieży, a także w n au ce S oboru W atykańskiego II.

W ładza w K ościele pochodzi od C h ry stu sa, ale m usi być ro zp a try w a n a i sp ra w o w a n a w kontekście gm iny ch rześcijańskiej. D latego nie je st ona panow aniem , ale służbą, posługiw aniem braciom . U rząd kościelny o piera się n a p osłaniu C h ry stu sa, ale n ie je st pow ierzany jego piastu n o m n a w łasność.

Do w ażnych cech d em o k ra ty za cji w ładzy w K ościele należy zasada sp raw o w an ia je j na sposób kolegialno-synodalny. T akie sp raw o w an ie w ładzy-zabezpiecza jej p raw d ziw y au to ry tet.

W p ro w ad zając zasad ę d em o k ra ty za cji w życie Kościoła, m ożna się n ie obaw iać, że proces te n będzie p rzebiegał p raw idłow o i bez u tra ty toż­ sam ości K ościoła, jeśli la ik a t będzie m ia ł praw d ziw e p rze d staw ic ie l­ stw a do naw ią za n ia d ialogu z h ie ra rc h ią . D ialog te n n a jle p ie j w y ra ża się w rzeczyw istej w spółpracy i w spółudziale w iern y c h w decyzjach u rzę d n ik ó w kościelnych i w obsadzaniu urzędów kościelnych. W reszcie,

(10)

[11] S praw ozdania 333

n ie m ożna tu pom inąć p otrzeby re la ty w n e j au tonom ii lokalnych w spól­ n o t kościelnych. T akie są głów ne elem e n ty i cechy w ielkiego procesu d em o k ra ty za cji w K ościele. N ie należy ich uw ażać za coś obcego w K oś­ ciele, ale za coś bard zo kościelnego, ja k długo K ościół u w aż a się za b r a ­ te rs k ą w spólnotę pod p rzew odnictw em pasterzy, w k tó re j w szyscy n a sw ój sposób są odpow iedzialni za życie i d ziałanie całej społeczności K ościoła.

W d y sk u sji, ja k ą się w y w iązała po w ygłoszeniu re fe ra tu , za b ie ra li głos: prof. d r hab. Z y g m u n t I z d e b s k i , ks. d ziekan M a ria n Ż u r o w s k i , ks. prod ziek an T adeusz P a w l u k , ks. doc. d r hab. F e rd y n a n d P a s t e r ­ n a k i ks. S ta n isła w Z y c h o w i c z .

Ad. 2. N a w stęp ie P re le g e n t zaznaczył, że E piskopat P olski opubliko­ w a ł pierw szą in stru k c ję o przy g o to w an iu do m ałżeń stw a ju ż dn ia 12 lu ­ tego 1969 r. Z okazji w p ro w a d za n ia now ego obrzędu z a w ieran ia s a k ra ­ m e n tu m a łżeń stw a E p ikopat P o lsk i w ydał d ru g ą in stru k c ję o przygoto­ w a n iu do życia w m ałżeń stw ach i rodzinie. T a in stru k c ja sk ła d a się z dw óch części: pierw sza część om aw ia p rzygotow anie do życia w m a ł­ ż e ń stw ie i rodzinie, a d ru g a je st pośw ięcona litu rg ii sa k ra m e n tu m a ł­ żeń stw a.

Celem k atec h iza cji przed m ałżeń sk iej (20—30 katechez) je st p rze k aza­ n ie pew nego zasobu w iadom ości. T a część n o rm u je zasady k sz ta łto w a ­ n ia św iadom ych i akcep to w an y ch po staw m ałżonków . Chodzi o oparcie m a łże ń stw a na w spólnie w yp raco w an y ch w arto ściach m o raln y ch i re li­ gijnych. 'Należy om ów ić głów nie trzy zagad n ien ia: 1. teologia i litu rg ia m a łże ń stw a: 2. e ty k a życia m ałżeńskiego: 3. odpow iedzialność rodziciel­ ska.

S poistość m a łżeń stw a zależy od tych sam ych czynników , co spoistość każdej m ałej grupy. W ażną rolę o d g ry w a ją tu w spólne w artości, norm y, in te rp re ta c je , odpow iednia stru k tu ra . W spólne w arto śc i i w spólne norm y, szczególnie m o raln e sta n o w ią zrą b w spólnej k u ltu ry w m ałżeństw ie. A w spólna k u ltu ra zm niejsza poczucie zagrożenia i niepew ności w sto­ s u n k u do św ia ta zew nętrznego, w zm acnia zau fan ie i w zajem ne oddanie. J e d n a k stw orzenie w spólnej k u ltu ry w m ałżeństw ie nie je st rzeczą łatw ą. T rudności w tej dziedzinie w y n ik a ją z b ra k u u zn an ia je d n a k o ­ w y ch w arto śc i przez m ałżonków . W spólną w arto śc ią zw iązku m ałżeń ­ sk ie g o je st w zajem n a m iłość. P o siad a ona kluczow e znaczenie, a le sa m a bez ścisłego pow iązan ia z in n y m i w arto ściam i n ie je st zdolna ani w pełn i się rozw inąć, ani um ożliw ić stw orzene bogatej k u ltu ry . W roz­ w o ju m iłości o d g ry w a ją w ażn ą rolę tzw. w artości tra d y c y jn e , a w ięc m ocno zakorzenione w kultu rze. M ałżonkow ie, k tórzy u z n a ją tego ro ­ d z a ju w arto śc i m a ją w iększe m ożliw ości znalezienia szczęścia w m a ł­ żeństw ie.

N a sp e c ja ln ą uw agę zasługują w arto śc i relig ijn e. Znaczenie tych w a r­ tości polega n a tym , że w sk az u ją n a w ielkość i godność człow ieka, d a ją odpow iedź n a p y ta n ie dotyczące celu życia.

(11)

D rugim elem en tem w spólnej k u ltu ry w m ałżeństw ie je st zespół w spól­ nie uznaw anych n o rm ogólnych i szczegółowych. Ł atw iej je st p rzy ją ć' n o rm y ogólne. N ato m iast tru d n ie j je s t realizow ać w życiu codziennym n o rm y szczegółowe.

W zakończeniu re fe re n t stw ierdził, że om aw iana In s tru k c ja E piskopatu P olski ogólnie m ów iąc zasługuje n a pozytyw ną ocenę. P ew n e zastrzeże­ n ia m oże w zbudzać ad m in istra c y jn y c h a ra k te r In stru k c ji. M a to w p ra w ­ dzie tę pozytyw ną stro n ę , że obejm ie w iększe g ru p y ludzi, ale m a też t ę stro n ę u je m n ą, że n ie k tó ry ch zniechęci, zw łaszcza jeśli p rele k cje nie będą na. w ysokim poziomie.. Żeby w ykonać należycie zalecenia I n s tr u k ­ cji, trze b a przygotow ać odpow iednią k a d rę ta k duchow nych ja k św iec­ kich. W ykłady p ow inny się odbyw ać dla m ałych grup, po 10—15 p a r narzeczonych, d o b ran y c h pochodzeniem , w ykształceniem , w iekiem . T yl­ ko bow iem w ta k im p rzy p a d k u będzie m ożna prow adzić dialog ze słu ­ chaczam i.

W d y sk u sji n ad re fe ra te m za b ie ra li głos: ks. d r K aro l W y p l e r , prof. d r Z ygm unt I z d e b s k i , ks. dziekan M a ria n Ż u r o w s k i , ks. prod ziek an T adeusz P a w 1 u k i m g r K ry s ty n a C z e r w i ń s k a .

IV

D nia 10 k w ie tn ia 1975 ro k u odbyło się posiedzenie pracow ników n a u ­ kow ych W ydziału P ra w a K anonicznego A kadem ii Teologii K a to lic k ie j w W arszaw ie.

N a posiedzeniu tym w ygłosili re fe ra ty :

1. M gr TGmasz J a g i e ł ł o , W p ły w k a n o n isty k i na fo rm a c ję in te le k ­

tua ln ą M ikołaja K opernika.

2. Mgr J a n S ł o n i n a , O dpow iedzialność kcm odatariusza w p r a w ie

rzy m sk im .

Ad 1. R e fe ra t był opracow any na p odstaw ie szerokiego m a te ria łu źród­ łowego i licznych opracow ań. N a w stę p ie R e fe re n t p rze d staw ił rozw ój poglądów na zw iązki M ikołaja K op ern ik a z K an o n isty k ą jego czasów. N astęp n ie dokonał analizy sy tu a c ji historyczno-społecznej, w k tó re j s tu ­ d ia kan o n isty czn e w prow adziły M iko łaja K o p ern ik a w św ia t uczonych, w k ręg i h u m an istó w w łoskich i polskich. W ielki astro n o m m ógł rozw i­ ja ć zdobytą w iedzę p raw n iczą ta k teoretycznie ja k p rak ty c zn ie w śro ­ dow isku lid zb arsk im i from borskim . Je śli M ikołaj K o p ern ik nie pozo­ sta w ił dzieł o te m aty ce p raw niczej, to dlatego, że jego zain tereso w an ie praw em koncen tro w ało się w okół p ra k ty k i p raw n o ad m in istra c y jn e j. A le n ie tru d n o je st uzasadnić tw ierd zen ie, że cała działalność p u bliczna M i­ k o ła ja K o p ern ik a, d o k to ra p ra w a kanonicznego, była uzależniona od jego p rzygotow ania praw niczego, dokład n iej — kanonistycznego. O p ierała się n a w iedzy i p rzem y ślen iach zaczerpniętych ze tstudium ptrawa k a n o ­ nicznego.

W iadom o, że sfera z a in te re so w ań M ikołaja K o p ern ik a by ła bardzo roz­ legła. P ozostaw ił on trw a ły ślad sw ojej m yśli w w ielu dziedzinach.

(12)

[13] S p ra w o z d an ia

W szędzie tam , gdzie p ra g n ą ł się przyczynić do rozw oju życia społecz­ nego, m ożna się d opatrzeć in sp ira c ji zaczerpniętych z n a u k i p ra w a k o ś­ cielnego, spełniającego w ta m ty c h czasach rolę u n iw ersa listy czn ą . D la p rzy k ła d u m ożna pow iedzieć, że b ad a n ia astro n o m iczn e M ikołaj K o p er­ n ik p rzep ro w ad zał m iędzy in n y m i z m yślą o p o p raw ie n iu k a le n d a rz a juliańskiego. W ady tego k a le n d a rz a in te reso w ały kanonistów , bo u tr u d ­ n ia ły rozłożenie św ią t w ro k u litu rg iczn y m . Dosyć w y raźn y je st zw ią­ zek przem yśleń k anonistycznych n a poglądy ekonom iczne M ikołaja K o­ p ern ik a . Bez studiów praw niczych, ja k ie p rzeszed ł on w sły n n y c h u n iw e rsy te ta c h w łoskich tru d n o byłoby pojąć genezę teorii.. p ieniądza M iko łaja K o p ern ik a. R ów nież działalność m edyczna M ikołaja K o p ern ik a b y ła zd e te rm in o w a n a przez n orm y p ra w a kanonicznego, a jego poglądy społeczne, filozoficzne i teologiczne w y ra źn ie w yw odziły się z d u ch a Kościoła katolickiego.

P od koniec życia działalność M ikołaja K opernika, jeśli chodzi o s p ra ­ w y publiczne, pow oli w ygasa. C ałą uw agę k o n c e n tru je on n a w y koń­ czeniu w iekopom nego dzieła De re vo lu tio n ib u s, k tó re zaw iera w y k ład h eliocentryzm u. W tym czasie n a w e t n ajbliższym z otoczenia M ikołaja K o p ern ik a tru d n o je st dostrzec w nim p ra w n ik a -k a n o n istę . T ru d n o też w ty m okresie o ślady w pływ ów n a u k i p ra w a kanonicznego n a postaw ę in te le k tu a ln ą M ikołaja K opernika. Te o sta tn ie la ta życia M ikołaja K o­ p e rn ik a ta k m ocno zaw ażyły n a poglądach h istery k ó w nauki, że do­ p iero w dru g iej połow ie ubiegłego stu le c ia zw rócono uw agę n a jego zw iązek z k an o n isty k ą. Dziś m usim y je d n a k nie tylk o dostrzegać te n zw iązek, ale rów nież zw eryfikow ać pow szechne p rzekonanie, że M ikołaj K o p ern ik w cale nie u le g ał m entalności kanon isty czn ej, ja k ą n a b y ł w okresie studiów nad praw em kanonicznym .

W d y sk u sji n a d re fe ra te m ks. dziekan M a ria n Ż u r o w s k i p o d k re­ ślił, że w re fe ra c ie należało w w iększym sto p n iu uw zględnić elem ent fo rm a cji m etodologicznej M iko łaja K op ern ik a, ja k ą dało m u stu d iu m kanonistyczne, gdyż ta fo rm a cja czyniła go zdolnym do w yciągania z p rze słan e k w łaściw ych, logicznych w niosków . N ależy bow iem w iedzieć, że m entalność p raw n ic za polega na u m iejętn o ści stosow ania n o rm ogól­ n y ch do p rzypadków szczegółowych.

Ks. p ro d ziek an T adeusz P a w 1 u k zw rócił uw agę, że te m a t p o ru ­ szony przez P re le g e n ta je st istotny dla naszej k u ltu ry . Je śli dziś w szyscy chcą się chlubić M ikołajem K op ern ik iem , to kan o n isto m w y p ad a p rz y ­ pom nieć o k anonistycznych stu d iach K opernika. M ikołaj K o p ern ik nie ty lk o stu d io w a ł praw o kanoniczne, ale p rac o w a ł także jako k anonista. A p ra c a ta by ła cząstką w y siłk u d u chow ieństw a w arm iń sk ieg o w um ac­ n ia n iu jedności k ato lic k iej W arm ii i łączności jej z P olską.

Ja k o o sta tn i w d y sk u sji z a b ra ł głos m g r Tom asz J a g i e ł ł o . A d 2. M gr J a n S ło n in a om ów ił w sw oim re fe ra c ie p roblem odpow ie­ dzialności p rzy „actio com m odati” w sy stem ie odpow iedzialności ko n ­

(13)

tra k to w e j. A nalizując źródła p raw n ic ze P re leg e n t w ykazał, że pojęcie odpow iedzialności k o n tra k to w e j w p raw ie rzym skim n ie odpow iada ustalo n y m urzed n io zasadom dogm atycznym , lecz je st sform ułow ana w z a k resie poszczególnych in sty tu c ji p raw n y ch , w drodze szczegóło­ w y ch u n o rm o w ań poprzez p ra k ty k ę sądow ą. W rozw oju p ra w a rzy m ­ skiego d o zn aw ała głębokiego zróżnicow ania odpow iedzialność w razie niew y k o n an ia zobow iązania, lu b jego nienależytego w y konania, albo nadużycia p rzy jego w y konaniu. Z ależała rów n ież od stosunku obliga­ to ry jn eg o , ja k i łączył dłużnika z w ierzycielem . K ry te riu m odpow iedzial­ ności zm ieniało się także w to k u historycznego rozw oju danego k o n ­ tr a k tu .

W p rzy p a d k u ko m o d atu odpow iedzialność k o n tra k to w ą k sz ta łtu je o b ro n a procesow a udzielona przez p re to ra w p ro w ad zająca fo rm u łę „in fa c tu m ”, a później „in iu s”, z k la u zu lą „bona fid es”.

P re le g e n t p rze d staw ił odpow iedzialność ko m o d atariu sza w sytuacji, gdy kom o d atariu sz używ a rzeczy w ygodzonej inaczej niż zastrzeżono to w k o n trak c ie, a rzecz ta k u ży w a n a została uszkodzona, zniszczona, lub u tra c o n a oraz, gdy rzecz uży w an a zgodnie z w ym ogam i k o n tra k tu zo­ sta n ie zniszczona, uszkodzona lu b u tracona.

K o m o d atariu sz uży w ając rzeczy użyczonej inaczej niż to było p rze­ w id zian e w k o n tra k c ie popełnia „ fu rtu m u su s” i odpow iada „ex delicto f u r ti in d u p lu m ” , ale jedynie w tedy, gdy m ożna m u zarzucić działan ie „cum d o lo ” : jeżeli d ziała ł „cum cu lp a” o d pow iada „ex contracitu”. N a ­ to m iast jeżeli k o m o d atariu sz k o rzy sta ją c z rzeczy w g ranicach k o n tr a k ­ tu , zużyw a ją , nie odpow iada w tedy, gdy szkoda została w yrządzona jego działan iem niezaw inionym . W p rzy p a d k u , gdy szkoda została w y ­ rząd zo n a „cum cu lp a”, je st odpow iedzialny z k o n tra k tu użyczenia.

O dpow iedzialność ko m o d atariu sza o b ejm u je zarów no rzecz zasadniczą, ja k rów nież akcesoria.

P o d sta w ą odpow iedzialności ko m o d atariu sza je st korzyść z k o n tra k tu . D latego, jeżeli m oże m u być zarzucona „culpa” — odpow iada. Jeżeli ko - m o d at przynosi korzyść dla obu stro n , odpow iedzialność je st oceniana w edług k ry te riu m łagodniejszego.

Oprócz odpow iedzialności k o n tra k to w e j k o m o d a tariu sz a, k tó re j k ry te ­ riu m je st „dolus” i „culpa”, istn ieje in n e k ry te riu m . J e s t n im „custodia”. P ojęcie „custodia” okreiśla zachow anie się k o m o d a tariu sz a w stosunku do osób trzecich. O znacza s trz e ż e n ie ‘rzeczy użyczonej przed k radziezą i zniszczeniem przez osoby trzecie, a w ięc odpow iednie jej zabezpiecze­

n ie i pilnow anie. <

Od odpow iedzialności przy kom odacie m oże uw olnić jedynie „vis m a io r”. G ra n ic ą odpow iedzialności je st siła wyższa, chyba że została spow odow ana przez k o m o d a tariu sz a działaniem „cum cu lp a” . Rów nież jeżeli zaistn ieje siła w yższa i k o m o d atariu sz r a tu je sw oje rzeczy, a p o ­ rzu ca rzeczy k om odanta, odpow iada z ty tu łu kom odatu.

(14)

[15] S p ra w o z d an ia 337

d r hab. H en ry k K u p i s z e w s k i i zw rócił uw agę n a doniosłość in sty ­ tu c ji użyczania. J e s t to in sty tu c ja o ty le sy m p aty czn iejsza od innych, że n am u ła tw ia życie. S p ra w y o użyczenie rza d k o ja w ią się w sądzie, bo tylk o w ostateczności. — K o m o d at je st z zasady b ezpłatny. D latego je st to in sty tu c ja ta k d elik atn a. S tan o w i k o n tr a k t m iędzy osobam i, k tó re są zw iązane p rzy ja źn ią . — W h isto rii p ra w a rzym skiego odpow iedzial­ ność z r a c ji użyczenia ro z w ija ła się, n a ra sta ła . N ie była sta ty c zn a.

K s. M arian P a stu szko

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

Również sekw encje tRNA archebakterii za sa ­ dniczo różnią się od sekw encji tRNA z innych organizm ów (np. trójka iJnpCm, zam iast trójki TtyC* w ramieniu

Niedaleko tego wulkanu, porośniętego w części niższej obfitą roślinnością i lasami, znajduje się duże jezioro Kronockie ciągnące się do Oceanu

Opiekuj się pan mym chłopcem, daj mu możność pójść w życiu naprzód, jeżeli rząd nie zechce tego uczynić... Zaremba przedstaw ia rozprawę

Kronika

szcza się we w nętrze rośliny, a następnie, do środka się dostawszy, powoli rośnie dalej 1 z zarażonego się posuwa miejsca, bakte- ry je, gdy zabrnąć zrazu do

udając się na łow iska M orza Północnego w pełnej gotowości technicznej.. potrzeb rem

go kwietnia Kulik znalazł się na jego szczycie i mógł rozejrzeć się po okolicy.. Był wstrząśnięty tym,