• Nie Znaleziono Wyników

"Przyznanie sądowe strony w procesie kanonicznym", Tadeusz Pawluk, Olsztyn 1968 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Przyznanie sądowe strony w procesie kanonicznym", Tadeusz Pawluk, Olsztyn 1968 : [recenzja]"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Marian Myrcha

"Przyznanie sądowe strony w

procesie kanonicznym", Tadeusz

Pawluk, Olsztyn 1968 : [recenzja]

Prawo Kanoniczne : kwartalnik prawno-historyczny 13/3-4, 365-373

(2)

13 (1970) N r 3--4

R E C E N Z J E

Ks. Tadeusz P a w 1 u k, Przyznanie sądowe strony w procesie kano­ nicznym , Olsztyn 1968 (odhjtka ze „Studiów W arm ińskich”, t. V), ss. IV + 155.

Nie je s t to pie rw sz a p ra c a ks. T adeusza P a w lu k a z dziedziny p ra w a kanonicznego. Z n an e są bow iem jego liczne a rty k u ły naukow e, bądź p o p u la rn o n a u k o w e, o publikow ane w ciągu k ilk u o sta tn ic h l a t 1. Z tym w iększym w ięc zaciekaw ieniem b ierzem y do r ą k k o le jn ą jego p rac ę pośw ięconą k anonicznem u p ra w u procesow em u.

P ra c a sk ła d a się z w stę p u oraz ośm iu rozdziałów za ty tu ło w a n y ch : I. P ojęcie p rzy z n an ia sądow ego stro n y ; ,11. P rz y zn a n ie sądow e stro n y w staro ży tn o ści; III. G eneza in sty tu c ji p rzy z n an ia sądow ego stro n y w k anonicznym p ra w ie procesow ym ; IV. P rzy zn an ie sądow e stro n y w p rzedkodeksow ych źródłach p ra w a kanonicznego; V. W ym ogi p ra w ­ n e p rzy z n an ia sądow ego stro n y w św ietle K odeksu P ra w a K anonicz­ nego; VI. C h a ra k te r dow odow y p rzy z n an ia sądow ego stro n y ; VII. S k u t­ k i p ra w n e p rz y z n a n ia sądow nego stro n y w św ietle obow iązującego p ra w a kanonicznego; V III. O cena sędziow ska p rzy z n an ia sądow ego

1 W ażniejsze p rac e: K ara śm ierci w Kościele: W: P ra c a n au k o w a W yd ziału P ra w a K anonicznego w la ta c h 1954— 1964, W arszaw a 1965, s. 131— 137; Ś le d ztw o szczegółow e w k a r n y m praw ie ka n o n iczn y m , tam że, s. 117— 130; Zasada śledcza w k a n o n iczn y m procesie k a r n y m , S tu d ia W a rm iń sk ie 4 (1964) 283—337; U p ra w n ien ia b isk u p ó w dotyczące

M szy św . ft sa k ra m e n tó w św . za w a rte w m o tu proprio „,Pastorale m u n u s ”, tam że, 2 (1965) 279—350; K o n fe re n c je deka n a ln e w ka n o ­ n ic zn y m p raw ie p o w sze c h n y m i w a r m iń sk im , tam że, 3 (1966) 79—93; O dnow a M szy św . w św ie tle soboroujej re fo rm y litu rg iczn ejj tam że,

'4 (1967) 399—446; C zy n n y u d zia ł w ie rn y c h w e M szy św. w św ietle

so b o ro w ej o d n o w y litu rg ic zn ej, P ra w o K anoniczne 10 (1967) n r 3—4,

s. 225—252; O gólny zarys działalności u sta w o d a w c zej b isku p a T om asza

W ilc zyń sk ieg o w diecezji w a r m iń sk ie j, W arm . W iad. Diec. 21 (1966)

(3)

366 D okum enty, recen zje, sp raw o zd a n ia

[2]

strony. P ra cę u zu p e łn ia ją w nioski de lege feren d a , streszczenie w ję ­ zyku łacińskim , b ib lio g ra fia oraz p ełn y spis treści.

K om pozycja p rac y je s t w ięc logiczna, z w a rta i p rze jrz y sta ; u k a z u je ona całokształ zagadnień zw iązanych z przyznaniem sądow ym stro n y .

We w stę p ie A u to r an a liz u je te m a t sw ej p racy , u zasad n ia go ja k o pro b lem i w y k az u je prob lem aty k ę. S łusznie też zaznacza, że p rzy z n a­ nie sądow e stro n y , m im o swej bogatej h isto rii i faktycznego znacze­ n ia procesow ego, pozostaje dziś w cieniu zain te re so w ań kanonistów . D zieje się ta k dlatego, iż p rzy z n an ie sądow e stro n y je st zag ad n ie­ niem skom plikow anym ; k ry je ono w sobie w iele problem ów n a tu r y zarów no historycznej ja k i rzeczow ej, w iele problem ów p asjo n u ją cy ch procesualistę, sęd zieg o -p rak ty k a, psychologa. A u to r p ra g n ie te p ro ­ blem y ukazać n a płaszczyźnie h istorycznej, w św ietle p ra w a obow ią­ zującego oraz n au k psychologicznych. Część h isto ry czn a p rac y została pom yślana ja k o tło d la części dogm atycznej, m a jąc e um ożliw ić lep sze zrozum ienie p rzy z n an ia sądow ego w św ietle p ra w a obow iązującego.

R o z d z i a ł I p rac y m a c h a ra k te r w prow adzenia. A u to r naprzód w n ik liw ie rozw aża pojęcie p rzy z n an ia w ogólności, a n astęp n ie p rz e ­ p ro w a d za szczegółową k la sy fik ac ję p rzy z n an ia w o p arc iu o ró żn e k ry te ria . K lasy fik a cja ta została p rzep ro w ad zo n a logicznie i w y czer­ p u jąco ; um ożliw ia ona zrozum ienie istoty i p ro b le m a ty k i poruszanego zagadnienia, d aje w y jaśn ien ie pojęć, k tó ry m i A u to r będzie operow ał p rzy dalszym ro zw ija n iu przedm iotu.

Po p rze czy tan iu tegoż rozdziału n a su w a ją się je d n a k uw agi n a tu ry m ery to ry czn ej. W edług A u to ra p rzy z n an ie stro n y pozw anej w p o stę­ pow aniu cyw ilnym je s t sądow e, jeżeli zostało dokonane po w ezw an iu stro n y do sądu, n a w e t przed zaw iązaniem sporu. N a uzasad n ien ie tego A u to r p rzy tacza arg u m e n ty n a tu ry logicznej. D la sędziego pełniącego sw oje fu n k c je urzędow e przy zn an ie stro n y po cy tacji nie różni się isto tn ie od p rzy z n an ia dokonanego po zaw iązaniu sporu. Z a ta k im szerokim tłu m aczen iem p rze m aw ia także kan. 1750, w k tó ry m p ra w o ­ daw ca, m ów iąc o p rzy zn an iu sądow ym , stw ierd za, że m a ono m iejsce

coram indice, nie o k reśla ją c szczegółowo, w ja k im sta d iu m procesu.

W postęp o w an iu n ato m ia st k a rn y m przy zn an ie należy uznać za są­ dow e w ścisłym znaczeniu, jeżeli doszło do niego po w niesien iu sk arg i przez p ro m o to ra sp raw iedliw ości i w ezw an iu oskarżonego, gdyż od tej chw ili czynności są ściśle sądow e; je s t sądow e w szerszym z n a­ czeniu, jeżeli zostało dokonane w procesow ej części przygotow aw czej, tj. podczas śledztw a szczegółowego. P rzy zn an ie sądow e w tym d r u ­ gim znaczeniu m a sw o ją skuteczność, o k re ślo n ą |w [kam. 1947 |[s. 5—6). ' O dróżnienie tu procesu cyw ilnego od karnego, m oim zdaniem , nie p ow inno m ieć m iejsca. Do obu procesów należy zastosow ać kan . 1750, k tó ry określa, k ie d y z p u n k tu w id zen ia p ra w a kanonicznego p rzy ­

(4)

znan ie należy uw ażać za sądow e. B ędzie nim , jeżeli zostało d okonane

coram iudice, tj. w obec sędziego kom petentnego. Sędzia, jako osoba

urzędow a, w y stę p u je w sto su n k u do oskarżonego w procesie k a rn y m , ja k i do pozrwanego w procesie cyw ilnym p o r a z p ierw szy p rzez w e ­ zw anie tychże do sądu. A w ięc p rzy z n an ie złożone w obec sędziego po w ezw an iu należy uznać za sądow e, przed w ezw aniem — za poza­ sądowe.

Za ta k im tłum aczeniem w y ra że n ia coram iudice p rze m aw ia ta k ż e kan . 2237 § 1, do k tó reg o zgodnie z kan. 18, ja k o do przep isu p a ra - lelnego, należy się odnieść. Je śli ta k , to m ożna się zapytać, czy w y ra ­ żenie kan. 1750: coram iudice oznacza to sam o, co w y rażen ie kan . 2237 § 1 n. 1: casibus ad fo ru m co n ten tio su m deductis. Z agadnienie to było i je s t sp o rn e w n auce k a n o n is ty c z n e j2. Ogół k a n o n istó w pokodekso- w ych uw aża sp raw ę za „w prow adzoną n a fo ru m sądow e” , jeżeli sę­ dzia w łaściw y przedsięw ziął p ra w n e d ziałanie w sto su n k u do oskarżo­ nego, tj. w y słał do niego w ezw anie sądow e (kan. 1568, 1725 n. 2). P ogląd te n p o d zielają: C oronata, R oberti, V erm eersch -C reu sen , Jo m - b a rt, C hrist. Z te j ra c ji p rzy z n an ia się oskarżonego w śledztw ie nie m ożna uznać za p rzy z n an ie sądow e, lecz pozasądow e. N ie będzie w p ro ­ w ad z en ia sp ra w y n a drogę sądow ą, jeżeli try b u n a ł, przed k tó ry w n ie­ siono oskarżenie, je s t bezw zględnie n iek o m p eten tn y . Nie m a n a to m ia st znaczenia, czy sąd, k tó ry rozpoczął ro z p a try w a n ie spraw y, je s t sądem kościelnym czy św ieckim , poniew aż p raw o d aw c a używ a tu ogólnego w y ra że n ia: coram iudice, fo ru m con ten tio su m — b yleby ty lk o był sąd em w łaściw ym .

Czy przy zn an ie będzie sądow ym , je śli dokonano go p rzed sądem rozjem czym (transactio), o k tó ry m je st m ow a w kan . 1925—1928? C hyba ta k , p oniew aż K odeks sądy rozjem cze uw aża za je d en ze spo­ sobów ro zstrz y g an ia sporów i sta w ia je ń a ró w n i z sądam i p o lu b o w n y ­ mi. W zw iązku z tym nie m oże u trzy m ać się pogląd R e iffe n śtu e la, za k tó ry m poszedł A u to r, że przy zn an ie się p rzed sądem rozjem czym

(coram arbitratore) należy uw ażać za p rzy z n an ie pozasądow e. Oczy­

w iście m usi ono być dokonane po w ezw an iu sądow ym .

.A u to r je s t zdania, że d efin icja p rzy z n an ia sądow ego z a w a rta w kan . 1750 w re la c ji do p o stęp o w an ia k arn e g o m usi ulec p ew n e j m o d y fi­ k a c ji z uw agi n a p ubliczny c h a ra k te r p ostępow ania k arn e g o (s. 8). W edług m nie d efin icja ta m a zastosow anie do obu rodzajów procesu, a w ięc cyw ilnego i karnego. To, że sk a rg ę m oże w nosić tylk o pro ­ m o to r spraw iedliw ości, a nie osoba p ry w a tn a , ja k d aw niej w procesie

* P or.: M y r c h a M., P raw o ka rn e, t. II, W arszaw a 1960, s. 546, n o ta 20.

(5)

368 D okum enty, recen zje, sp raw o zd a n ia [4] sk arg o w y m , nie m a żadnego w p ły w u n a przy zn an ie sądowe. Z rże- czenie się przez pro m o to ra p ra w a p o p ie ra n ia dalszego sk a rg i je s t w łaściw ie p rzy z n an ie m się, że n ie m ia ł on ra c ji w nosząc skargę, po­ dobnie ja k w procesie cyw ilnym przy zn an ie pow oda je st zaprzecze­ niem jego skargi.

R o z d z i a ł II pracy, pośw ięcony przy zn an iu sądow em u w sta ro ­ żytności, rozpoczyna część historyczną. A utor, w ychodząc słusznie z założenia, że n a fo rm a cję kanonicznych in sty tu c ji p ra w n y c h obok p r a w a rzym skiego m iały w p ły w także in n e system y p raw n e, ro zp a­ tr u je zagad n ien ie p rzy z n an ia stro n y w p ie rw o tn y c h procesach a n ty - cżnych, w p raw ie b ib lijn y m , w talm u d y czn y m p ra w ie żydow skim , o ra z w p raw ie rzym skim .

R o z p atru ją c p rzy z n an ie stro n y w pierw o tn y ch procesach an ty cz­ nych A u to r w o parciu o sta ro ż y tn e źródła p raw a, zw łaszcza K odeks H a m m u ra b ieg o oraz źró d ła p o zn an ia pnaw a, stw ie rd z a, że p rzy z n an ie stro n y ja k o in sty tu c ja p ra w a procesow ego i środek dow odow y istn ia ­ ło od n ajd aw n ie jszy c h czasów. N astępnie w ykazu je, że przy zn an ie się do w in y było niekiedy w ażnym środkiem dow odow ym i w p raw ie b ib lijn y m . A u to r p okusił się określić znaczenie p ra w n e i m oc dow o­ dow ą p rzy z n an ia sądow ego stro n y w talm udycznym p raw ie pro ce­ sow ym , m im o niejasności tego p raw a, kazuistycznego u jm o w an ia w nim zagad n ien ia i drobiazgow ości w przepisach. A u to r słusznie p o ru szy ł w sw ej p rac y po m ijan e w lite ra tu rz e k anonistycznej p raw o talm udyczne. P rz e d sta w ia ono bow iem żydow skie p ra w o obow iązujące za czasów C h ry stu sa i czasów apostolskich, a w ięc z tego okresu, k ie d y chrześcijań stw o ro zw ijało się jeszcze w łonie żydostw a. Ż yjąc w łączności z Ż ydam i chrześcijan ie m ogli przejm o w ać n ie k tó re p rz e ­ pisy żydow skie. T alm ud w p ra w d zie został n ap isan y w okresie póź­ niejszym , ale należy pam iętać, że przepisy w nim z a w a rte były p rz e ­ k azy w an e potom nym drogą u stn ą przez długie la ta. Z najom ość p rze­ pisó w żydow skich dotyczących p rzy z n an ia stro n y A u to r w y k o rz y stu je do k o n fro n ta c ji z nim i procesu C hry stu sa. W św ietle talm udycznego p ra w a procesow ego dziw nym w y d aje się prow okow anie C h ry stu sa do „przyznania się” podczas procesu przed S an h ed ry n em . P roces te n tylko w pew nym sensie odzw ierciedla żydow skie p raw o procesow e u ję te później w M isznie. A u to r tłu m aczy do nadużyciam i obow iązującego p raw a. W yw ody sw oje dotyczące żydow skiego p ra w a talm udycznego A u to r później w yk o rzy sta, gdy będzie om aw iać genezę in sty tu c ji p rz y ­ z n a n ia sądow ego w p raw ie kanonicznym .

Szeroko zostało o pracow ane w ty m rozdziale zagadnienie p rzy z n a­ n ia stro n y w p ra w ie rzym skim . N a ogół w lite ra tu rz e praw niczej zw ykło się ilu stro w a ć poru szan e za g ad n ien ia p ra w e m rzym skim zbyt ogólnikow o. Ks. T. P a w lu k od tego schem atu odstąpił. U k azał nam

(6)

bow iem za gadnienie p rzy z n an ia sądow ego n a tle rzym skiego procesu cyw ilnego i k arn e g o oraz u w zg lę d n ia jąc poszczególne form y tegoż procesu. A u to r m ia ł do dyspozycji b ogatą lite r a tu r ę w tej m a te rii, jednakże sam odzielne podejście do zagad n ien ia w y k az ał w u m ie ję t­ nym p rzy ta cz an iu źródeł. A u to r słusznie pośw ięca w sw ej p rac y w iele m iejsca p ra w u rzy m sk iem u , gdyż p raw o to w szczególny sposób w yw arło w p ły w n a w szy stk ie późniejsze system y praw n e.

W r o z d z i a l e I I I A u to r s ta ra się dać odpow iedź n a p y ta n ie: z k tó re g o sy stem u praw n eg o , żydow skiego czy rzym skiego, p ie r­ w otny proces kościelny p rz e ją ł in sty tu c ję p rzy z n an ia sądow ego stro ­ ny? Po przytoczeniu różnych opinii dotyczących genezy procesu k o ­ ścielnego w ogóle A u to r u zasad n ia sw oją kom prom isow ą odpow iedź na postaw io n e p ytanie. Nie w y k lu cza on ograniczonego w p ły w u p r a ­ wa żydow skiego na in sty tu c ję p rzy z n an ia sądow ego w p ie rw o tn y m procesie kanonicznym . Isto tn y je d n a k w p ły w n a tę in sty tu c ję w edług

ks. T. P a w lu k a w y w arło p ra w o rzym skie.

W rozdziale ty m A u to r logicznie pro w ad zi sw oje w yw ody, um ie k r y ­ tycznie odnieść się do różnych poglądów , zw łaszcza do śm iałej i głoś­ nej kiedyś o p in ii B. W ilanow skiego dotyczącej genezy p ro cesu k oś­ cielnego. M ożna je d n a k dyskutow ać z A u to rem na te m a t n a w e t ogra-, niczonego, sw oiście pojętego w p ły w u p ra w a żydow skiego n a in sty ­ tucję p rzy z n an ia sądow ego w p ie rw o tn y m procesie kanonicznym . R ów ­ nież w rozdziale ty m p rzy d a łb y się p a ra g ra f pośw ięcony w pływ ow i p raw a g erm ańskiego n a in sty tu c ję p rzy z n an ia sądow ego w kano n icz­ nym p ra w ie procesow ym . N ależy je d n a k stw ierdzić, że A u to r w pływ ten d ostrzegł i om ów ił go częściowo w rozdziałach następ n y ch p rzy różnych okazjach.

W r o z d z i a l e IV A u to r rozw aża p rzy z n an ie sądow e stro n y w św ietle przedkodeksow ych źródeł p ra w a kanonicznego, przy czym rozróżnia tu d w a okresy — p rz e d g ra cja ń sk i, k tó ry m a sw e odbicie w doku m en tach papieskich, k an o n ach soborow ych lu b synodalnych i sp ecjaln y ch zbiorach, oraz p o g racjań sk i, k tó ry m a sw e odbicie w po­ szczególnych zbiorach w chodzących w sk ład C orpus Iu ris Canonici. A utor p rzy ta cz a liczne c y ta ty źródłow e, w odnalezienie k tó ry c h m u siał w łożyć w iele w ysiłku. M ożna zarzucić A utorow i, że m ów iąc o d o k u ­ m entach papieskich z pierw szych w ieków c h rz eśc ija ń stw a nie se g re­ guje ich w y ra źn ie n a apok ry ficzn e i autentyczne, ale om aw ia je ko ­ lejn o w ed łu g zbioru M ansi’ego. T rz eb a je d n a k p rzyznać, że A u to r rozróżnia dok u m en ty ap o k ry ficzn e i autentyczne, o czym św iadczą w y rażen ia w ro d zaju : „p rzypisyw any papieżow i...” , oraz odsyłacze do

R egesta S u m m o r y m P o n tific u m J a ffc ’go. Szczególnie szeroko zostało

opracow ane zagad n ien ie p rzy z n an ia sądow ego stro n y w C orpus Iu ris

Canonici. A u to r śm iało p o ru szy ł często w sty d liw ie przem ilczane zagad-24 — P ra w o K a n o n ic z n e N r 3—4/70

(7)

370 D okum enty, recenzje, sp raw o zd a n ia

[6]

nienie stosow ania to r tu r w procesach kanonicznych, zw łaszcza in k w i- zycyjnych, celem w ym uszenia p rzy z n an ia się oskarżonego.

P o niew aż n a rozw ój s tr u k tu r y p rzy z n an ia sądowego stro n y m iafa znaczny w pływ rów nież p rzedkodeksow a n a u k a k anonistyczna, d la ­ tego i to zagad n ien ie zostało uw zlędnione przy końcu tego rozdziału. Je d n a k ż e A u to r ograniczył się tu do syntetycznego u ję cia zagadnień ro zpracow anych przez k an o n istó w przedkodeksow ych. W tym m iejscu w yczuw a się potrzebę b a rd z iej szczegółowego u ję cia tego zagadnienia. B yłoby rzeczą in te re su ją c ą u k az an ie całej s tr u k tu r y p rzy z n an ia są ­ dow ego w u jęciu d aw nych kanonistów . Z d rugiej je d n a k stro n y na u sp raw ied liw ien ie takiego podejścia A u to ra m ożna przytoczyć to, że n a sk u te k rozbudow ania tego zagad n ien ia m ogłaby zostać zachw iana p ro p o rc ja objętościow a poszczególnych . działów pracy. Z agad n ien ie bow iem p rzy z n an ia w św ietle n au k i przedkodeksow ej może posłużyć za te m a t osobnej m onografii.

O gólnie należy pow iedzieć, że część histo ry czn a p ra c y została o p ra ­ cow ana rzeczowo, w oparciu o źródła i b ogatą lite ra tu rę zarów no k ra jo w ą ja k i zagraniczną. Część ta — m im o iż rozw ażana sam a w sobie w y m ag a ła b y pew nych u zupełnień — spełniła sw oje za d an ie zgodnie z założeniem A uto ra, d ała w y ra ziste tło d la części dogm a­ tycznej.

R o z d z i a ł V pracy, tr a k tu ją c y o w ym ogach p raw n y ch przy zn an ia sądow ego stro n y w św ietle K odeksu P ra w a K anonicznego, rozpo­ czyna d ru g ą część p rac y pośw ięconą p rzy zn an iu sądow em u w św ietle p ra w a obow iązującego. W o parciu o w y raźn e przepisy K odeksu oraz a n a liz u ją c n a tu rę procesu A u to r om aw ia g ru n to w n ie w ym ogi sta w ia n e dziś p rzy z n an iu sądow em u.

In te re s u ją c y je s t r o z d z i a ł VI pracy , w k tó ry m A u to r rozw aża c h a ra k te r dow odow y p rzy z n an ia 'sądow ego strony. K w estia c h a ra k te ru p raw n eg o p rzy z n an ia n a pierwszy, rz u t oka w y d aje się p ro sta i nie w y m ag a ją ca dyskusji, gdyż K odeks P ra w a K anonicznego rozdział pośw ięcony przy zn an iu stro n um ieszcza w dziale tra k tu ją c y m o p ro ­ cesow ych śro d k ach dow odow ych. A u to r je d n a k podchodzi do zag ad n ie­ nia głębiej. Słusznie zauw aża, że z kan. 1747 n. 1 i 3 oraz kan. 1751, któ re m ów ią, że przy zn an ie sądow e stro n y w n iek tó ry ch p rzy p ad k ach u w a ln ia d ru g ą stro n ę od ciężaru dow odzenia, może w yniknąć, iż sam o przyznanie nie je s t środkiem dow odow ym zdolnym w p ły n ąć n a p o zn a­ nie p raw d y o b iektyw nej, lecz pew nego ro d za ju dyspozycją w oli stro n lub p raw a. K w estię tę A u to r rozw iązuje p o p raw n ie po zapoznaniu z pojęciem śro d k a dow odow ego w ogóle i przytoczeniu różnych opinii o te jż e kw estii. P ro d u k te m n ie jak o ubocznym tego rozdziału je st zw rócenie uw agi na operow anie w lite ra tu rz e praw n iczej w ieloznacz­

(8)

nym pojęciem „dow ód” oraz p ró b a n a d a n ia jednoznacznej definicji te rm in o w i „dow ód” i pochodnym . ,

T em atem r o z d z i a ł u V II p rac y są sk u tk i p ra w n e p rzy z n an ia są­ dow ego stro n y w św ietle obow iązującego p ra w a kanonicznego. S k u tk i p rzy z n an ia sądow ego, posiadającego w szystkie w ym ogi p raw n e, in a ­ czej k s z ta łtu ją się w cyw ilnych sp raw ac h p ry w a tn y c h , a inaczej w sp raw ac h , w k tó ry ch chodzi bezpośrednio o dobro publiczne. P o­ n ad to pew ne zróżnicow anie tych sk u tk ó w zachodzi w procesie m a ł­ żeńskim i k a rn y m . M ów iąc o sk u tk a c h przy zn an ia sądow ego stro n y A u to r w spom ina o podzielności i odw ołalności przyznania. R ozw ią­ z u ją c te m a t rozdziału V II A u to r w y k az ał dużą zdolność p opraw nego m y ślen ia praw niczego, szczególnie poprzez u m ie ję tn e analizo w an ie om aw ianych kanonów , d o strzeganie niek o n sek w en cji w poszczegól­ nych przepisach p raw n y ch , oraz n a d a n ie tym przepisom w łaściw ej irtte rp re ta c ji, ta k , aby stan o w iły one logiczną całość. W rozdziale ty m zasługuje też n a uw agę f a k t w y k o rz y sta n ia przez A u to ra licznych orzeczeń św. R oty R zym skiej, k tó re m a ją duże znaczenie p rak ty c zn e w sądach kościelnych.

D y sk u sy jn a je s t k w estia, czy sędzia śledczy m oże p rzesłuchiw ać podejrzanego o p rzestęp stw o podczas p o stę p o w an ia śledczego. A u to r u dziela odpow iedzi n eg a ty w n ej, m o ty w u ją c: „D aw niejsze p raw o o łia p o - niczne zezw alało na p rze słu ch a n ie pod ejrzan eg o o p rze stęp stw o po d ­ czas śledztw a, gdyż sędzia śledczy b y ł jednocześnie oskarżycielem i sędzią, n ato m ia st p raw o kodeksow e u rzędy - te rozgranicza. G dyby po'dczas p ostępow ania śledczego w olno było p rzesłuchiw ać p o d e jrz a ­ nego, p rzestało b y ono być ta jn e , co je d n a k byłoby sprzeczne z p o sta ­ n ow ieniem kan. 1943. P odejrzan eg o o p rze stęp stw o w olno p rzesłu ch i­ w ać dopiero po zam knięciu śledztw a szczegółowego, co w y ra źn ie w y­ n ik a z przep isu kan . 1946 § 2 n. 2—3” (s. 116). A u to r pow inien tu zaznaczyć, o ja k ie d aw niejsze p raw o k anoniczne chodzi. W procesie irtkw izycyjnym , w prow adzonym przez p ap ież a In n o cen teg o I II k o n sty ­ tu c ją Q ualiter e t quando (X, V, I, 24) w olno było sędziem u p rze słu ­ chiw ać podejrzanego, gdyż u rzędy sędziego w y ro k u jąceg o i śledczego były złączone w je d n e j osobie. R ozgraniczenie tych urzędów n astąp iło w in stru k c ji K o ngregacji B iskupów i Z akonników z d n ia 11. VI. 1880 r.

(Fontes, IV, 1024, n. 2005). W m yśl te j in s tru k c ji sędzia śledczy m ógł

p rzesłu ch ać p odejrzanego o p rze stęp stw o w p o stępow aniu śledczym. P rz y z n a n ie się oskarżonego do p rze stęp stw a podczas śledztw a u w ażane było za pozasądow e. Sędzią śledczym w m y śl w y m ie n io n ej in stru k c ji b y ł p ro m o to r sp ra w ie d liw o śc i3. W zw iązku z tym w y d a je m i się, że

3 P or.: H e i n e r F. — W y n e n A., De processu crim inali eccle­

(9)

372 D okum enty, recen zje, sp raw o z d a n ia [8] zgodnie z kan. 1944 § 1 sędzia śledczy m oże i obecnie p rzesłuchać podejrzanego, o ile uw aża to za potrzeb n e. K anon te n n ie je s t ja sn y i pow inien zaw ierać p o p raw k ę: non excluso reo.

R o z d z i a ł V III p rac y został pośw ięcony ocenie sędziow skiej p rz y ­ z n a n ia sądow ego stro n y . W rozdziale ty m A u to r w yszedł ze słusznego założenia, że w łaściw a ocena śro d k a dow odow ego może n astąp ić tylko w tedy, gdy sędzia będzie w sta n ie spojrzeć n a niego w szechstronnie. W p rzy p a d k u p rzy z n an ia sądow ego sędzia m usi je um ieć ocenić nie ty lk o w św ietle ogólnej zasady oceny środków dow odow ych z a w a r­ te j w kan. 1869 § 3, ale rów nież w św ietle zasad psychologicznych, w św ietle w łaściw ości podm iotow ych i p rzedm iotow ych przy zn an ia, oraz w św ietle okoliczności jego dokonania. A u to r po d aje też osobne zasady oceny sędziow skiej p rzy z n an ia pisem nego strony. T łem dla rozw ażań przed m io tu tego rozdziału je s t in te re su ją c e u k az an ie h a płaszczyźnie historycznej dw óch sk ra jn y c h zasad oceny środków do­ w odow ych: zasady sw obodnej oceny sędziow skiej, oraz zasady oceny ustaw o w ej. R ozdział V III m a w y b itn ie p rak ty c zn e znaczenie, dlatego odda duże usługi sędziom -praktykom .

P ra c ę w ieńczą p o s t u l a t y pod ad re sem now ego K odeksu P ra w a K anonicznego. A u to r słusznie zauw aża, że zarów no kanoniczne p raw o procesow e ja k i ju ry sp ru d e n c ja , u zn a ją przy zn an ie sądow e stro n y za środek dow odow y, choć nie zaw sze w y sta rc za jąc y do rozstrzygnięcia sp raw y . M im o to w obecnym K odeksie P ra w a K anonicznego m ożna sp o tk ać w te j k w estii przep isy dw uznaczne, k tó re rozw ażane sam o ist­ nie m ogą p row adzić do w niosków odm iennych, oraz p o zw a lają snuć przypuszczenia, że p raw o d aw c a kodeksow y niek ied y n aw ią zu je do u staw ow ej te o rii dow odow ej. W zw iązku z tym A u to r p o stu lu je, aby odpow iednie przep isy kodeksow e ta k zredagow ać, iżby niejasności w te j k w estii zniknęły. I ta k pow inien zm ienić sw oje dotychczasow e brzm ienie przepis kan . 1751, k tó ry ustaw ow o o k reśla skuteczność p ro ­ cesow ą p rzy z n an ia sądow ego stro n y w cyw ilnych sp raw ac h p ry w a t­ nych, przez co je st nie do pogodzenia z przepisem kan. 1869 § 3, n a ­ kazu jący m sędziem u ocenić z e b ran e środki dow odow e zgodnie ze sw oim sum ieniem . Jeżeli ocena śro d k a dow odow ego m a pochodzić od sędziego, w ta k im raz ie je s t rzeczą zbyteczną podsuw anie m u goto­ w ej oceny. Z takiego znów u sta w ie n ia k w estii w y n ik a dalszy w n io ­ sek. Je że li przy zn an ie sądow e stro n y podlega sw obodnej ocenie sę­ dziego, w ta k im razie nie m a potrzeb y m ów ić osobno o skuteczności p rzy z n an ia pozasądow ego, k tó re rów nież podlega sw obodnej ocenie sędziego. D latego A u to r sta w ia słuszny w niosek, aby przepisy kan. 1751 i 1753 utw o rzy ły je d n ą w spólną zasadę co do skuteczności p rzy ­ zn a n ia ta k sądow ego ja k i pozasądow ego o b rzm ieniu: „P rzyznanie ta k sądow e ja k i pozasądow e, jeżeli stro n a pow ołuje się n a nie

(10)

w sądzie, zarów no gdy chodzi o sp raw y p ry w a tn e ja k i publiczne, dokonane czy to n a piśm ie czy u stn ie, czy też w ja k iś in n y sposób, p odlega sw obodnej ocenie sędziego, p rzy uw zględnieniu w szystkich okoliczności sp ra w y ”. R ów nież słusznie A u to r zauw aża, że i przepis k an . |1747 n. 1, głoszący, iż fa k ty n otoryczne po m yśli k an , 2197 n. 2, a w ięc notoryczne w w y n ik u p rzy z n an ia sądow ego, nie w y m ag a ją dow odzenia, pow in ien zaw ierać w y ra ź n ą klau zu lę, ta k ą , ja k ą po siad a k an . 1747 n. 3: n isi a indice probatio n ih ilo m in u s exigatur. Bez tej k la u zu li p rze p is kan. 1747 n. 1 ro b i w rażen ie, ja k o b y p rzy z n an ie się oskarżonego do p rze stę p stw a stanow iło w y sta rc za jąc y środek dow ó-

dowy.

P ra c a ks. T. P a w lu k a zo stała n a p isa n a sty lem pop raw n y m . A u to r o p e ru je zw ięzłym i ja sn y m języ k iem praw niczym . Całość p rac y je s t z w a rta i p rze jrz y sta . P ra w ie n ie sp o ty k a się zdań zbędnych lu b p rz e ­ sa d n ie rozw lekłych. W e w szystkich ro zdziałach w idzi się zam iłow anie A u to ra do sy stem a ty za cji p raw a. W szystkie poru szan e za g ad n ien ia łączą się logicznie. K ażdy rozdział m a ja sn e i rzeczow e w p ro w ad zen ie w p ro b lem aty k ę .

A u to r opanow ał sw ój p rze d m io t w szech stro n n ie, przy czym w y k a ­ zał dużą w iedzę p raw niczą. N ie u n ik a ł zag ad n ień tru d n y c h n a p o ty ­ k a n y c h w tra k c ie p isa n ia pracy. Do ■ rozw iązyw ania ich podchodził o dw ażnie i zgodnie z w ym ogam i p raw a.

B ogato i p o p raw n ie została p rze d staw io n a b ib lio g ra fia przedm iotu. N ie b ra k w niej pozycji najnow szych, co św iadczy, że A u to r p o tra fi śledzić p ostępy w nauce. B ib lio g rafia nie ogranicza się do pozycji kanonisty czn y ch , ale z a w iera rów n ież liczne p ra c e p raw n ik ó w św iec­ kich oraz z dziedziny psychologii i p sy c h iatri. P rzep isy b ibliograficzne są p opraw ne.

W reszcie p ozytyw nie należy ocenić sz atę graficzn ą pracy.

R e asu m u ją c należy stw ierdzić, że ks. T. P a w lu k dał k an o n isty c e cenną m onografię, k tó ra z a in te re su je zarów no sp ecjalistó w z dziedziny p ra w a procesow ego ja k i p rak ty k ó w .

K s. M arian M yrcha

Jeseph W e i t z e l , B egriff und Erscheiungsformen der Sim onie bei Gratian und den D ekretisten, M ünchener T heologische Studien, Ш K a- nonistische Arbteilung, 25 Band, München 1967, s. X V I 155.

Z p rzedm ow y d ow iadujem y się, że te m a t ro zp raw y : o pojęciu i p rz e ja w a c h sym onii w edług G ra c ja n a i d e k re ty stó w b y ł przedm io­ tem k o n k u rsu rozpisanego p rzez W ydział Teologiczny U n iw e rsy te tu

Cytaty

Powiązane dokumenty